Skocz do zawartości

Peak Label


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Tak jak już kiedyś mówiłem, lubię zaczynać gdzieś, gdzie w Football Manager jeszcze nie grałem ;)    Gdy upatrzyłem sobie Solin wśród drugoligowych klubów, nie wiedziałem jeszcze, że to miasto leży kilka kilometrów od Splitu, choć gdy dwa lata temu na urlopie byłem w Chorwacji i jechałem z Zadaru do Makarski, musiałem mijać i Solin, i Split ;)  Ale to dobrze, że tak duży ośrodek miejski jest w pobliżu, bo przydało mi się to do wstawek fabularnych. I nie wykluczone, że przyda się do nich również w przyszłości.

 

----------------------------------------------------------

 

Przez weekend, ostatni przed oficjalnym rozpoczęciem pracy w NK Solin, nie miałem zanadto ochoty gdziekolwiek się ruszać. Głównie siedziałem na kwaterze i zastanawiałem się, czy sobie poradzę. Przypomniałem sobie również, że mam tu ze sobą niewiele rzeczy, które będę musiał ściągnąć z Polski, a także, że będę musiał w najbliższym czasie przynajmniej na chwilę do kraju wrócić, by zabrać do Chorwacji swoje auto i liczyć na to, że nic się w nim nie schrzani po drodze. Nie wyobrażałem sobie, by ciągle miał mnie wszędzie wozić Stjepan.

 

Potem zacząłem popijać sobie Peak Labela – mimo wszystko dziwnie tak samemu – i nabrałem przekonania, że oczywiście dam sobie radę, potrzymajcie mi piwo, bo w końcu jestem Ralf, z Polski.

 

Niemniej w poniedziałek znów skorzystałem z pomocy Stjepana, choć równie dobrze mógłbym wyjść wcześniej i dojść do, jak się wreszcie okazało, siedziby zarządu NK Solin. Tam, jak zwykle w gabinecie, za biurkiem i zasłoną dymu z cygara, czekał Zoran Bardić, który dziś miał zamiar oprowadzić mnie najpierw po budynku klubowym, a potem zabrać się ze mną i Stjepanem najpierw do ośrodka treningowego klubu, zaś na koniec na Pokraj Jadra, czyli stadion, na którym zespół rozgrywał swoje spotkania.

 

– Jak nastrój na początku współpracy? – zapytał Bardić, dopalając końcówkę cygara. – Nareszcie zaczynamy robotę.

 

– Całkiem nieźle, chociaż nadal nie jestem pewny, czy wszyscy inni również uznają zatrudnienie mnie za tak samo wspaniały pomysł, jak pan.

 

– Oczywiście, na to nie masz wpływu, a ja niestety nie mogę kazać wszystkim cię z marszu polubić – odparł. – Nie ma innego wyjścia, jak tylko z czasem udowodnić sceptykom, że się mylili, a tym, którzy w ciebie uwierzyli, odpłacić się za zaufanie. Od siebie powiem tylko tyle, że gdyby któryś z piłkarzy lub pracowników sztabu próbował z tobą pogrywać, robić ci złośliwe kawały lub podburzać resztę przeciwko tobie, masz mi o wszystkim mówić, a ja wypożyczę sobie, kogo trzeba.

 

– Dziękuję, ale wolałbym nie biegać do pana z każdą pierdołą – zapewniłem. – Ostatnim, czego chcę, to wyrobić sobie opinię kabla, który nie potrafi sam o siebie zadbać.

 

– O, i to jedna z rzeczy, dzięki którym uważam, że nie jesteś frajer, tylko facet z krwi i kości. Oczywiście nie akceptuję rękoczynów w moim klubie, ale gdyby ktoś podniósł na ciebie rękę, nie krępuj się i na spokojnie odeprzyj atak, tak jak wtedy w Splicie odparłeś atak na moją Mię. Mnie interesuje jedynie to, kto zaczął, a nie kto skończył – rzekł, po czym klasnął w dłonie. – Dobra, my tutaj gadu-gadu, a najwyższa pora, byś zapoznał się z obiektami, które od teraz staną się Twoim drugim domem. Ruszamy?

 

– Jasne, panie Bardić, choćby zaraz – odpowiedziałem.

 

Wstaliśmy, a ja uświadomiłem sobie, że nigdy jeszcze nie widziałem Zorana Bardicia poza jego gabinetem, i za moment się to zmieni. Musiałem jedynie powalczyć przez chwilę z niezamierzonym napływem wesołości, gdy wyobraziłem sobie, że mój nowy przełożony dosłownie wyrasta ze swojego fotela za masywnym biurkiem, a gdy tylko postawi nogę poza gabinet, zaraz za drzwiami coś spadnie mu na głowę z sufitu i go zabije.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Obejście parterowego budynku klubowego zajęło raptem niecałe dziesięć minut. Bardić pokazał mi podstawowe pomieszczenia, takie jak dział księgowości, biuro rzecznika prasowego, czyli jego imiennika Zorana Mamicia, a także zwiedziłem mój nowy gabinet, który czekał na moje wprowadzenie. I to ostatnie było pierwszym, co było dla mnie ogromnym krokiem do przodu w porównaniu do pracy z juniorami w Polsce – tam swojego gabinetu po prostu nie miałem. Na koniec dowiedziałem się tylko, gdzie szukać sali konferencyjnej, aneksu kuchennego i toalety.

 

Kawałek jazdy samochodem ze Stjepanem dzielił nas od następnego przystanku, jakim był ośrodek treningowy NK Solin. Oczywiście nazywanie go ośrodkiem było lekką przesadą – miejsce, w którym już niebawem miałem prowadzić treningi z pierwszym zespołem, aż nadto przypominało mi polskie pierwszoligowe standardy, dzięki czemu poczułem się trochę normalniej, gubiąc nieco świadomości, że jestem tysiąc kilometrów od mojej ojczyzny, w miejscu, gdzie oprócz siebie nie mam pod ręką nikogo, kto mówi płynnie po polsku. Jednocześnie wiedziałem, że jeżeli Solin miałby stać się klubem na najwyższym poziomie przynajmniej w Chorwacji, baza treningowa będzie wymagała sporych inwestycji. Nie trzeba było być doświadczonym menedżerem, który zeżarł zęby na piłce. Wystarczył żółtodziób z trzydziestką na karku, posiadający dyplom zaledwie od roku.

 

W kwestii stadionu, noszącego nazwę Pokraj Jadra, nie liczyłem na żadne fajerwerki, tym bardziej, że odrobiłem lekcje i przez weekend pooglądałem sobie w internecie zdjęcia chorwackich obiektów, porównując je między sobą. Wyszło mi z tego, że poza dwoma trzydziestotysięcznikami, czyli zagrzebskim Maksimirem i znajdującym się w Splicie Poljudem, stadiony w Chorwacji są dość kameralne, mogące pomieścić w najlepszym wypadku kilkanaście tysięcy widzów, zaś najczęściej ich pojemność oscylowała wśród kilku tysięcy miejsc. I taki właśnie był Pokraj Jadra. Mecze NK Solin mogło obserwować łącznie 5.000 kibiców z dwóch równoległych trybun, biegnących wzdłuż boiska. Pod względem wielkości i infrastruktury Pokraj Jadra przedstawiał chorwackie standardy, więc mogłem być zadowolony, bo wiedziałem, że gdziekolwiek nie zagramy, realia będą podobne.

 

Na początku naszej wycieczki krajoznawczej budynek klubowy był niemal pusty, ale gdy wróciliśmy, spotkaliśmy na korytarzu faceta, którego nie było, gdy ruszaliśmy.

 

– O, witaj, Dali – ucieszył się idący przodem Zoran Bardić. – Nie miałeś czasem wrócić dopiero w czwartek?

 

– Dzień dobry, panie Bardić – odpowiedział mu jegomość o ciemnych włosach ze szronem siwizny na skroniach, odwracając się od tablicy w korytarzu. – Niby tak, ale w sobotę wróciłem z wczasów i za bardzo nudziło mi się w domu, więc uznałem, że wpadnę do klubu. Zwłaszcza, że doszły mnie słuchy, że Duje wyleciał, i chciałem sprawdzić, co słychać.

 

– I dobrze, że jesteś, bo stołek po Tokiciu nie musiał długo czekać, więc poznasz od razu nowego menedżera – powiedział Bardić i zwrócił się do mnie: – Podejdź, Ralf. Mówią, że aby dobrze poznać człowieka, trzeba zjeść z nim beczkę soli, więc im wcześniej zaczniemy, tym lepiej.

 

Podszedłem i uścisnąłem dłoń nieznajomego.

 

– To właśnie nasz nowy menedżer pierwszego zespołu – wyjaśnił mu Bardić. – Mr. Ralf z Polski, człowiek o żelaznych nerwach i prawym charakterze.

 

– O, z Polski, no proszę, a to ciekawe – rzekł z uśmiechem, potrząsając moją dłonią. Trudno było mi określić, czy były to słowa rozczarowania, czy prawdziwego zainteresowania. – Jestem Dalibor Filipović, ale możesz mi mówić Dali. Miło mi poznać.

 

– Gwoli wyjaśnienia, Dali będzie twoim asystentem – wtrącił Bardić.

 

– Mi również miło – powiedziałem, kończąc wymienianie uścisku. – Jestem Ralf, tak też można mi mówić. Mam nadzieję, że to początek niezłej współpracy.

 

W taki oto sposób poznałem mojego pierwszego asystenta w poważnej trenerskiej karierze, Dalibora Filipovicia (44 l., Asystent, Chorwacja).

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Zawodnicy pierwszego zespołu mieli powrócić do klubu już w najbliższy poniedziałek, więc miałem tylko tydzień, żeby dobrze rozeznać się w sytuacji i przygotować na pierwsze wyzwanie, jakim miało być spotkanie z moimi nowymi podopiecznymi i rozpoczęcie okresu przygotowawczego do mojego debiutanckiego sezonu. To było bardzo niewiele, bo przed rokiem dopiero po miesiącu zacząłem czuć się w pełni naturalnie w nowej funkcji. A wtedy pracowałem tylko z juniorami, którzy mówili mi per pan i nigdy nie odważyli się zacząć pyskować.

 

We wtorek pojawiłem się w siedzibie z samego rana, po czym, w nieurządzonym jeszcze gabinecie, spojrzałem na terminarz na nadchodzącą kampanię, by wiedzieć, czy mamy już zaplanowane sparingi, a jeśli tak, to z kim. Gdy zobaczyłem, że rozbieganiem po wakacjach miało być dla nas spotkanie z ukraińską Zorią Ługańsk, zespołem na papierze mocniejszym od Solina, a następne w kolejce miały być gry kontrolne z francuskim Ajaccio, silnym węgierskim Fréhervárem oraz również nietuzinkowym, jak na warunki klubu z Drugiej Hrvatskiej Nogometnej Ligi, Slovanem Bratysława, natychmiast wyszedłem z gabinetu.

 

– Panie Bardić, mogę zająć chwilę? – spytałem, uchylając drzwi do jamy mojego przełożonego.

 

– A, to ty – odparł odwracając się na fotelu od okna. – Jasne, moje drzwi zawsze są dla ciebie otwarte. Czego potrzebujesz?

 

– Zapoznałem się wstępnie z planem letnich sparingów, i chciałbym o tym z panem pomówić.

 

– Co z nim? Masz jakieś uwagi?

 

Usiadłem na jednym ze składanych krzeseł, które niezmiennie stały przy biurku. Położyłem na blacie, zaraz obok obcinaczki do cygar, wydruk z komputera, a Zoran Bardić opuścił wzrok na kartkę.

 

– Powiem panu tak, może i jestem żółtodziobem w swoim fachu, ale wcześniej od łebka grałem w piłkę, aż do czasu, gdy kontuzja zrujnowała mi szczytowy okres kariery. Kocham futbol i mam dobre rozeznanie, przynajmniej wśród europejskich drużyn. Gdy tylko spojrzałem na te zespoły – wskazałem palcem naszych pierwszych czterech sparingpartnerów – od razu wiedziałem, co to za rywale, a także co potrafią. Proszę wybaczyć, że kwestionuję pańskie decyzje, ale nie wiem, czy to dobry pomysł, by z nimi grać. Szczególnie na sam start przygotowań.

 

Bardić skinął głową.

 

– Nie mów nic o wybaczaniu, bo od menedżera zawsze oczekuję, że będzie miał jaja, by robić i mówić to, co naprawdę myśli – powiedział. – To ty bezpośrednio odpowiadasz za pierwszy zespół, więc wszelkie przemyślenia i pomysły z twojej strony zawsze zostaną wysłuchane, a ja nie powiem ci ne, i kurac. Zresztą, gdybyś się pomylił i podjął kompletnie nietrafioną decyzję, to ty możesz stracić stołek, a nie ja.

 

Ściągnąłem brwi, wlepiając spojrzenie w mojego szefa. Ten jednak po chwili uraczył mnie sapliwym śmiechem, który sprawił, że na powrót wygładziła mi się twarz.

 

– Spokojnie, to tylko luźny żarcik, nie mogłem się powstrzymać – zapewnił. – Poza tym sparingi ustala menedżer drużyny, o ile nie powierzy tego któremuś ze współpracowników. No, ale mów dalej. Dlaczego to nie jest dobry pomysł? Z marketingowego punktu widzenia to brzmi nieźle.

 

– Jasne, tylko sam pan mówił, że dobro klubu leży panu na sercu. Wiem, że kwestie finansowe są równie ważne, jak sportowe, ale na mój rozum wygląda to tak, że to poziom sportowy jest kluczem do solidnej sytuacji finansowej, a niekoniecznie odwrotnie. Gdy jeszcze byłem piłkarzem, miałem okazję obserwować, jakie błędy popełniali moi trenerzy, a od nielicznych mogłem się nauczyć, jak robić to dobrze. Panie Bardić, ja chcę dobrze przygotować zespół do sezonu, a do tego celu nie potrzebujemy czterech łomotów od czterech solidnych drużyn zza granicy.

 

– To znaczy? Powiedz mi dokładnie, jak to widzisz, a dopiero wtedy będę mógł się do tego w jakikolwiek sposób odnieść.

 

– Oczywiście, już mówię, o co mi chodzi – odparłem. – Powinniśmy zmierzyć się z zespołami, które nie wdepczą nas w murawę. Podkreślam, że powiedziałem tylko o czterech pierwszych rywalach. Pozostała czwórka, z którą będziemy kończyć przygotowania, jest okej. Krajowe drużyny z trzeciej ligi nadadzą się idealnie.

 

Bardić przechylił się w fotelu.

 

– Wiesz co, Ralf, ja natomiast uważam, że jeżeli szlifować dobrą grę, to ucząc się bezpośrednio od silniejszych. Czy nie jest tak?

 

– W teorii ma to sens, panie Bardić, ale to mogłoby zadziałać, gdybym był menedżerem Solina od kilku lat – podkreśliłem. – Tymczasem dopiero zaczynam. Zawodnicy jeszcze nie znają mnie, a ja nie znam ich. Dopiero będę konstruował pod zespół taktykę, którą będziemy grać w trakcie sezonu, muszę sprawdzić, kto będzie się nadawał do poszczególnych zadań, jakie przygotuję dla każdej formacji. Sami zawodnicy również będą musieli załapać, o co chodzi w mojej taktyce, jak ją realizować i nabyć z nią wzajemnego dotarcia. Niech pan się zastanowi: jak mamy to osiągnąć w sparingach z silniejszymi rywalami, w których nasi zawodnicy tylko patrzyliby, jak przeciwnik rozgrywa piłkę? Żeby nauczyć się taktyki, TO MY musimy pograć piłką i przećwiczyć różne warianty rozgrywania akcji. Gwarantuję panu, panie Bardić, że w sparingu z takim Ajaccio nawet nie powąchamy piłki przez dłużej, niż dwa, może trzy podania.

 

Skończyłem mówić, patrząc wyczekująco na oblicze mojego szefa. Tęgi Chorwat zapatrzał się w ścianę, na jego twarzy malowały się procesy myślowe, aż wygładziło mu się czoło, a brzydkie, mięsiste usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu. Dopiero w tej chwili poczułem ulgę.

 

– Jestem pewnym, że ostatnio już o tym wspomniałem, ale naprawdę zaczynam cię coraz bardziej lubić – powiedział, celując we mnie palcem. – Nie pomyślałem o tym wcześniej. Szkoda tylko, że chyba będziemy musieli odwołać sparingi z tak medialnymi drużynami...

 

– Niestety. Nie musimy jednak odwoływać wszystkich – podjąłem. – Możemy zostawić, powiedzmy, mecz ze Slovanem, bo jest trzeci w kolejce, a wtedy powinniśmy zacząć rozumieć przynajmniej podstawy taktyki. Z całą pewnością na pierwszy mecz towarzyski potrzebujemy zagrać z kimś, kto nie rozklepie nas różnicą kilku bramek. Poza nauczeniem się taktyki, bardzo ważne jest również wypracowanie odpowiedniego nastroju w drużynie. Porażki w pierwszych czterech sparingach na to nie pozwolą.

 

– Dobrze. Tak jak mówiłem, bardzo podoba mi się to, że masz swoje pomysły i nie boisz się mówić mi o tym wszystkim otwarcie. Dzięki temu wiem, że gdy będzie nam pod górkę, będziesz wiedział, co masz robić. Jutro obdzwonię kilka krajowych zespołów, by wpierw zorientować się, czy w ogóle znajdziemy sparingpartnerów na ostatnią chwilę, a dopiero gdy znajdziemy chętnych, odwołamy przynajmniej trzy z pierwszych czterech gier kontrolnych. A teraz natomiast... Mia? – Zoran Bardić przeniósł wzrok w stronę drzwi. – Długo tutaj stoisz?

 

Odwróciłem się, podążając za spojrzeniem mojego szefa. W uchylonych drzwiach stała blondynka, którą najpierw widziałem w ciemnej uliczce w Solinie, a niedawno mijałem ją na korytarzu budynku, który okazał się siedzibą NK Solin.

 

– Jak tylko pan Ralf do ciebie przyszedł, czyli już jakąś chwilę – odpowiedziała. Chociaż mówiła spokojnie, to bez problemu rozpoznałem jej głos, który wtedy w Splicie był tak roztrzęsiony. – Muszę się z nim zgodzić, ojczulku. Pamiętasz, jak kiedyś uczyłeś mnie grać w karty? Sam mi się wtedy podkładałeś, żebym tylko poczuła przyjemność z gry, a w ten sposób nauczyła się, jak dobrze to robić.

 

– Mia, przecież karty i piłka to dwie różne...

 

– Ale ona ma rację, panie Bardić – przerwałem mu. – Gdy jako nastolatek uczyłem się grać na gitarze, nie oczekiwałem, że pierwszego dnia będę potrafił wywijać na gryfie jak Angus Young, Joe Perry, czy Steve Vai. Żeby osiągnąć w czymś wysoki poziom, trzeba zacząć od niskich progów, by stopniowo piąć się coraz wyżej, a któregoś dnia osiągnąć poziom wirtuozerii.

 

Zoran Bardić uśmiechnął się bardzo szeroko, co zdarzało mu się wprost proporcjonalnie rzadko.

 

– Nie przegadam was – powiedział, zaśmiewając się sapliwie. – Nawet nie próbuję, bo nie przegadam was tak samo, jak NK Solin nie pokonałby w tej chwili Ajaccio.

 

Obróciłem się znowu w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się do Mii, puszczając jej oczko. Patrzała na mnie, a w tym momencie jej usta rozciągnęły się jeszcze bardziej, zaś oczy uroczo się przymrużyły. Po raz pierwszy, odkąd spotkałem ją wtedy w ciemnej uliczce i miałem okazję dobrze jej się przyjrzeć, pomyślałem, że jest po prostu śliczna. Tak samo, jak sześć lat temu pomyślałem dokładnie tak samo, gdy poznałem Nikolę.

Odnośnik do komentarza

Bez stresu – na takiej podstawie wszyscy nawzajem moglibyśmy się przerzucać oskarżeniami, bo każdy w tym dziale pisze o piłce nożnej i używa przy tym tego samego języka polskiego ;)  Tak samo, jak często-gęsto różnym autorom zdarzy się trafić do tej samej ligi, w której grał inny – szok! Jak tak można! :P

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Bez obaw, zwyczajnie Ralf zasuwa na najwyższych obrotach na wielu polach, co nieodłącznie wiąże się z tym, że w sposób rotacyjny muszę się wszystkim zajmować - raz znajdę czas, żeby napisać tutaj nowy odcinek, zaś innym razem muszę poświęcić możliwość pisania, by wziąć na warsztat następne zajęcie :P  Chcę już zacząć grać (czyli wreszcie pojawią się z dawna wyczekiwane odcinki z opisami spotkań), ale nie chcę tego robić kosztem nagłego spadku jakości opowiadania ;)  Szacuję, że jeszcze jakieś 2-3 odcinki i zaczynamy sparingi. Możliwe, że dzisiaj pojawi się następna cegiełka, ale jeśli już, to zdecydowanie na wieczór, a bardziej prawdopodobnie w nocy, bo wtedy zwykle mam największą iskrę do pisania i najwydajniej rozkręca mi się wyobraźnia.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

– Czy teraz jest lepiej?

 

Już następnego dnia okazało się, że o ile Zoran Bardić ma słuszną tuszę i niezbyt żwawo się porusza, o tyle działa szybko, więc gdy stawiłem się z rana w klubie, przedstawił mi propozycje nowych sparingów w miejsce Zorii, Ajaccio i Fréherváru, które zostały odwołane, a chęć zmierzenia się z nami zadeklarowały krajowe drużyny trzecioligowe NK Kamen i NK Zadar, a także terminująca w lidze okręgowej Zmaj Makarska. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując ulgę, że dzięki temu będę mógł na spokojnie zacząć rozeznawać się w zespole i obserwować, co drzemie w moich nowych podopiecznych, zamiast patrzeć, jak rywale rozgrywają piłkę, a mój zespół rozpaczliwie się broni.

 

– Jasne – odpowiedziałem. – Zaklepujmy te sparingi. Gwarantuję panu, że przyniosą większe korzyści od patrzenia, jak takie Ajaccio rozgrywa przez dziewięćdziesiąt minut piłkę przed naszym polem karnym.

 

– Nadal trochę mi szkoda, że musieliśmy zrezygnować z tak głośnych przeciwników, ale nie miałem wyjścia – stwierdził Bardić. – Ty jeden wystarczyłeś, ale gdy dodatkowo Mia wzięła twoją stronę, byłem na straconej pozycji. Cała matka, zawsze postawi na swoim. I robi to w taki sposób, że wydaje ci się, że wcielasz w życie własny plan, ale nawet nie czujesz, że postępujesz według tego, jak ona postrzega daną sytuację. Cała matka... Chyba tylko dzięki niej nie zwariowałem.

 

– Dlaczego?

 

Bardić całkowicie zignorował moje pytanie, w tej konkretnej chwili sprawiając wrażenie całkiem głuchego lub mającego niepełny kontakt z rzeczywistością.

 

– Dobrze, czyli rozumiem, że letnie sparingi mamy już ustalone? Prawda?

 

– Tak, panie Bardić. Cała reszta nie budzi moich zastrzeżeń, a mecz towarzyski ze Slovanem będzie już na takim etapie przygotowań, że powinien być odpowiednim sprawdzianem możliwości drużyny.

 

Mój przełożony spojrzał mi łagodnie w oczy zza biurka. Oczywiście przez smugę dymu z cygara.

 

– Nie musisz zwracać się do mnie aż tak oficjalnie – stwierdził. – Możesz mi mówić "panie Zoranie". Ale to tylko wtedy, gdy rozmawiamy w cztery oczy. Żebyś tylko czasem nie powiedział mi tak przy ludziach, a szczególnie przy piłkarzach. Gdy usłyszą, że zwracasz się do mnie z imienia, zaraz zaczną próbować tego samego i wejdą mi na głowę. Staram się nie robić z siebie pana i władcy, ale zbytnie spoufalanie się to nic dobrego.

 

– Jasna sprawa, panie Bardić – rzekłem. – To znaczy, panie Zoranie.

 

– O, tak lepiej, gdy jesteśmy tu sami. – Uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. – Jak tam program na okres przygotowawczy? Masz już jakieś konkrety?

 

– Jeszcze nie, dopiero zaczynam się oswajać, że teraz jestem menedżerem zespołu...

 

– W porządku, w końcu dopiero co cię zatrudniłem – odpowiedział Bardić. – Lada dzień wraca drużyna, więc idź rozruszać trochę umysł Dalego i sporządźcie program treningowy na początek przygotowań.

 

– Jasna sprawa, panie Zoranie. Do zobaczenia później.

 

Mój szef skinął dłonią – tą bez cygara – i odwrócił się na fotelu do okna. Ja zaś wyszedłem, przypominając sobie w międzyczasie, gdzie szukać gabinetu Dalego. Ten znajdował się na drugim końcu budynku, więc miałem chwilę, by pomyśleć, że Mia miała niemało szczęścia, że nie odziedziczyła żadnej brzydkiej cechy wyglądu po ojcu. A może genetyka czasem pozostaje łaskawa dla wybranych ludzi?

Odnośnik do komentarza

Przynajmniej wiesz gdzie chcesz zacząć. Ja mam jak zwykle problem z dylematem między 5 ligami :keke: O ile sam robię podobnie czyli jak już tworzę fabułę to spisuję ją w wordzie przed rozgrywką i jak gram na przód to też piszę sobie osobno posty, to niestety ciężko zacząc kiedy nie wie się gdzie chce się ruszyć ^^ jak żyć panie Ralfie?

 

Journeymana zacząłem równolegle licząc, że zaspokoję szał ligowy, ale to nie to samo :P 

 

W dniu 13.09.2020 o 03:48, Ralf napisał:

Mia miała niemało szczęścia, że nie odziedziczyła żadnej brzydkiej cechy wyglądu po ojcu. A może genetyka czasem pozostaje łaskawa dla wybranych ludzi?

Przyznaj się, kim się inspirujesz? :> 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, z0nk napisał:

Przynajmniej wiesz gdzie chcesz zacząć. Ja mam jak zwykle problem z dylematem między 5 ligami :keke: O ile sam robię podobnie czyli jak już tworzę fabułę to spisuję ją w wordzie przed rozgrywką i jak gram na przód to też piszę sobie osobno posty, to niestety ciężko zacząc kiedy nie wie się gdzie chce się ruszyć ^^ jak żyć panie Ralfie?

 

Można powiedzieć, że robię rzecz odwrotną, czyli z Worda nie korzystam wcale, a odcinki piszę bezpośrednio na forum, przed ich zamieszczeniem czytając je w całości, by wychwycić powtórzenia, literówki i zbędne słowa, więc taka mała redakcja :)  Nigdy nie wybiegam też z grą do przodu; stan mojego save'a odpowiada sytuacji najnowszego odcinka – dla przykładu ostatni post powyżej, w którym opisałem odwołanie pierwszych trzech sparingów i zakontraktowanie w ich miejsce nowych rywali, oznacza, że miałem odpalonego save'a w Football Manager i właśnie zaplanowałem sparingi z nowymi rywalami ;)  Czasami się zdarza, że rozegram mecz, ale nie mam czasu napisać z niego odcinka w opowiadaniu – wtedy zostawiam to sobie np. na następny dzień i nie rozgrywam następnego spotkania, dopóki nie wrzucę odcinka z tym ostatnim.

 

3 godziny temu, z0nk napisał:

Przyznaj się, kim się inspirujesz? :> 

 

Nie KIM, lecz CZYM :>  Przede wszystkim różnymi wydarzeniami z własnego życia – im jesteś starszy, tym lepiej i barwniej piszesz, bo mierzysz się z kolejnymi rzeczami, dzięki czemu masz w głowie coraz bogatszy magazyn doświadczeń, które możesz w sposób dowolny przelewać na papier, tworząc historie, które spokojnie mogłyby wydarzyć się w rzeczywistości, bo są pisane bardzo życiowo i wiarygodnie.

 

Zaś co do zapytania o dokładnie przytoczony fragment odcinka, to nie ma tutaj niczego osobistego :>  Przykładowo, wszystkie moje byłe panny miały ojców o przyjemnych aparycjach; nie liczę jedynie przelotnych romansów, które też mam na koncie, bo ojców tychże niewiast nie widziałem, więc nie wiem; to samo z koleżankami, przyjaciółkami itd. ;)  W tym przypadku zwyczajnie uznałem, że mam ochotę wprowadzić taki detal pt. "brzydki ojciec - piękna córka", toteż go wprowadziłem. Wszyscy bohaterowie, którzy dotąd pojawili się w "Peak Label", są postaciami fikcyjnymi – jedynie osoba Dariusza jest wzorowana na moim serdecznym przyjacielu, ale i tak zmieniłem imię ;)

 

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że jeżeli będziesz uważnie rozglądał się dokoła, niejeden raz ujrzysz bardzo ładną pannę, której ojciec zdecydowanie nie zrobiłby kariery w roli amanta :P

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

No ja z kolei lubię sobie pograć i falami popisać. Czasem fabuła sama się podpowiada jak mam fazę pisania. Acz w sumie chyba nigdy nic większego tu nie publikowałem :D

 

Dlatego też stoję z moim wordem bo od tygodnia gram w wasteland i jak już myślę o FM to nie wiem gdzie zacząć :keke:  może do końca miesiąca podejmę męską decyzję ^^ ale mam czas bo w sumie wypada dopchnąć karierę opisywaną do końca ^^

 

  

45 minut temu, Ralf napisał:

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że jeżeli będziesz uważnie rozglądał się dokoła, niejeden raz ujrzysz bardzo ładną pannę, której ojciec zdecydowanie nie zrobiłby kariery w roli amanta :P

 

Coś w tym jest ;)

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W wolnej chwili zaczepiłem Dalego, gdy szedł zrobić sobie kawę, i zaprosiłem go do siebie do gabinetu za dwadzieścia minut, z naciskiem na to, by zabrał swoje notatki, które niewątpliwie posiadał. Potrzebowałem dowiedzieć się jak najwięcej o obecnej kadrze NK Solin, bym przed pierwszymi treningami przynajmniej pobieżnie wiedział, na czym stoję. No i tysiąc dwieście sekund później rozstąpiły się drzwi, przez które do środka wemknął Dali, ściskając w dłoni pokaźnej grubości sfatygowany notatnik.

 

– Przypomnij mi, jak mam na ciebie mówić, bo wyleciało mi z głowy – poprosił, gdy usiadł na krześle pod ścianą. – Rzadko zapamiętuję imiona i nazwiska za pierwszym razem, szczególnie, gdy jest więcej osób, więc nie miej mi za złe.

 

– Nie ma sprawy, Dali, jestem Ralf, i tak też do mnie mów.

 

– O, przynajmniej ty pamiętasz moje imię, zawsze to coś.

 

Wstałem i okrążyłem swoje prowizorycznie biurko. Pociągnąłem za sobą fotel, na którym do tej chwili siedziałem, i przysunąłem do niewielkiego stolika z notatnikiem Dalego. Usiadłem.

 

– Ralf to oczywiście tylko międzynarodowa wersja mojego polskiego imienia, której używam szczególnie za granicą, bo wszyscy na ogół mają problem z jego wymówieniem – powiedziałem. – Mówią tak na mnie przyjaciele, więc gdy się tak powie, na pewno zareaguję. Ale poprosiłem cię tutaj w innym celu. Znasz zespół, a ja chciałbym być odpowiednio przygotowany na początek pracy z drużyną. Gdybyś mógł zatem...

 

– ...opowiedzieć ci nieco o kadrze NK Solin – dokończył za mnie. – Nie ma sprawy, również od tego masz mnie, jako asystenta. Zawsze to miła odmiana, gdy mogę się poważnie do czegoś przydać, a menedżer interesuje się czymś więcej, niż swoim stołkiem i forsą.

 

– Że co? Myślałem, że to normalna współpraca między asystentem i menedżerem, któremu powinno zależeć na tym, by jak najlepiej wywiązywać się ze swojej roli.

 

– Między innymi dlatego Tokić wyleciał. Uważał, że wszystko wie najlepiej, bo "w końcu jest menedżerem", a ignorowanie sugestii współpracowników skończyło się tak, że wyniki były odmienne od oczekiwanych. Oprócz tego były jeszcze inne ważne czynniki, ale nie czuję się uprawniony, by to wszystko mówić, bo to nie moja sprawa.

 

– Rozumiem – odpowiedziałem. – Dobra, nie ściągnąłem cię tutaj, byś opowiadał mi o kulisach kadencji mojego poprzednika, Dali. Zapewne w tym notatniku masz wiele rzeczy, które pomogą i mnie, i nam wszystkim, więc przejdźmy do rzeczy. Avanti, signore, avanti.

 

Dali zaproponował, że zacznie najpierw od słabych stron NK Solin, żeby pozytywne wieści zostawić na deser. Zgodziłem się, szczególnie z uwagi na fakt, iż ucieszyłem się, że będą też jakieś plusy, a nie same minusy, których w skrytości ducha się spodziewałem. Podzielałem zdanie mojego asystenta – wolałem gorsze na początek, a potem pozytywnie zaskoczyć się plusami, niż odwrotnie.

 

Dalibor Filipović zapoznał mnie ze wszystkimi najważniejszymi wnioskami odnośnie obecnej kadry NK Solin, którą już lada chwila miałem ujrzeć na własne oczy. Główną uwagę zwrócił na braki w głębi składu, co sugerowało, że w przypadku ewentualnej plagi kontuzji mogliśmy napotkać poważne kłopoty, gdybyśmy mieli nie wzmacniać składu. Zdaniem Dalego większego pola manewru potrzebowaliśmy w linii obrony i pomocy, z kolei obsadę bramki i ataku uznał za zadowalającą, a ja miałem nadzieję, że po pierwszych treningach, a w szczególności sparingach, będę mógł podzielić jego opinię.

 

Budżet transferowy, który został przez mojego asystenta uznany za równie poważną wadę, a który wynosił 10.000€, i tak wyglądał dużo lepiej, niż w moim poprzednim klubie, gdzie trenowałem młodzików, ale przemilczałem ten fakt. Cała reszta słabych punktów, jakie wskazał Dali, a więc braki techniczne pierwszego zespołu NK Solin, były moim zdaniem do zniwelowania pod warunkiem, że na treningach wypracowalibyśmy żelazną grę zespołową.

 

Bardziej ucieszył mnie raport na temat mocnych stron mojego zespołu. Tutaj okazało się, że mamy solidną obsadę nie tylko bramki i ataku, ale też prawego skrzydła, co akurat pozytywnie zaskoczyło mnie bardziej w obliczu faktu, że przy omawianiu słabych punktów Dali wymienił formację pomocy. Zdaniem Filipovicia optymistycznie wyglądał również fundusz płac, w którym wolne było 2.800€ tygodniowo, co przez niego zostało uznane za kwotę "pozostawiającą pole do manewru", więc nie miałem innego wyjścia, jak tylko mu zaufać, że tyle rzeczywiście nam wystarczy.

 

NK Solin mógł podobnież pokładać nadzieje w utalentowanych juniorach, których miała być zadowalająca liczba. Zaletą obecnej kadry miały być niektóre aspekty techniczne, ocenione na tę chwilę na zadowalające, a były to takie szczegóły, jak stałe fragmenty gry, wykańczanie akcji, czy część mentalnych elementów całej tej piłkarskiej układanki.

 

Innymi słowy, zdawałem sobie sprawę, że czeka nas mnóstwo pracy, a ja będę musiał dołożyć wszelkich starań, by przed startem sezonu wyeliminować przynajmniej część minusów i nie dołożyć nowych. Już lada chwila miałem mieć okazję do wyciągnięcia swoich wniosków z własnej obserwacji obecnego materiału ludzkiego. Nadchodził moment pierwszej próby.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Dopiero 24 czerwca 2019 zacząłem rozumieć, co to znaczy być menedżerem, choć dopiero odbył się mój pierwszy oficjalny trening, zaś do sparingów, a co dopiero poważnej walki o punkty, trochę czasu jeszcze zostało. Powrót zawodników z urlopu był cokolwiek stresującym momentem, bo mogłem tylko zastanawiać się, jak zareagują na widok menedżera, który jest niemal ich rówieśnikiem i nigdy nie prowadził naprawdę poważnego zespołu. Miałem jednak to szczęście, że sam przez wiele lat grałem w piłkę i pamiętałem dobrze jak to jest, gdy do szatni wchodzi obcy facet, który mówi, że od dziś jest waszym trenerem. Dzięki temu z góry odrzuciłem wszelkie mowy o tym, jak to wszyscy mają u mnie równe szanse lub startują z czystą kartką, czy razem możemy więcej. Stanowczo unikałem zaś wszelkiego usprawiedliwiania się i dawania piłkarzom do zrozumienia, że potrzebuję wyrozumiałości – coś takiego nie zapewniłoby mi na starcie mocnej pozycji, a menedżer powinien być pewny jak skała, i to on ma prowadzić zespół, a nie odwrotnie. Musiałem być twardy, ale wiedziałem, że o to jedno mogę być spokojny.

 

Pamiętałem w końcu uczucie, gdy mój łokieć spotykał się z twarzą skurwiela w ciemnej uliczce, który napadł na Mię, a zaraz po tym jak kolano złożyło mu się do środka pod podeszwą mojego buta.

 

Przez cały pierwszy trening towarzyszył mi Dali, który wtrącał swoje uwagi i przybliżał mi sylwetki poszczególnych piłkarzy, których wyraźnie wskazywał, przedstawiał z imienia i nazwiska, a potem pokrótce o nich opowiadał. Dzięki temu pod wieczór miałem już gotowe wstępne notatki i plan na kolejne dni, by zacząć przygotowywać NK Solin do inauguracji rozgrywek Drugiej HNL.


 

Cytat

Bramkarze:

– Ante Topić (29 l., BR, Chorwacja) – nowy

– Josip Bender (24 l., BR, Chorwacja) – nowy

 

Już przy obsadzie bramki napotkałem zaledwie rok młodszego zawodnika, w osobie Ante Topicia. Wraz Josipem Benderem byli oni jedynymi bramkarzami pierwszego zespołu, którzy nie wyróżniali się w żaden szczególny sposób, ale patrzałem na to także z innej perspektywy, uznając, że mam tutaj do dyspozycji standardowych ligowców, a zawsze jest to lepsza sytuacja, niż dwóch słabych graczy. Jedynym zabezpieczeniem na wypadek plagi kontuzji był 17-letni Duje Biuk z drużyny U-19, tak więc bramka była pierwszą pozycją, którą zapisałem sobie na marginesie, by pomyśleć nad wzmocnieniem lub przynajmniej dokooptowaniem dodatkowego zawodnika na czarną godzinę.


 

Cytat

Prawa obrona:

– Mario Mornar (28 l., O PŚ, Chorwacja) – nowy

 

Gdy zapytałem Dalego o prawych obrońców, a on wskazał jedynie Mario Monara, przekonałem się dobitnie, o czym mówił mi wcześniej w kwestii głębi składu. Mornar był jedynym zawodnikiem w NK Solin mogącym grać na prawej obronie, w dodatku, zdaniem Dalego, będącego u szczytu kariery, a skoro u owego szczytu tyle co przeszedł do drugoligowego Solina, nie mogłem oczekiwać od niego cudów. Niemniej jednak Mario był szybki i zwinny, a przy tym dobrze grał głową, krył i odbierał piłkę, więc mogłem łatać nim również środek bloku. W moim notesie pojawiła się zaś kolejna notatka, która brzmiała: prawa flanka prawie nie istnieje, trzeba poszerzyć skład.


 

Cytat

Środek obrony:

– Toni Taras (21 l., O Ś, Chorwacja) – 6 s.

– Mateo Tomić (21 l., O Ś, Chorwacja) – 4 s.

– Stipe Vulikić (18 l., O Ś, Chorwacja) – 3 s.

 

Stoperzy Solina również nie byli liczni, ale za to cieszyłem się z tego, że przynajmniej byli naprawdę solidnymi graczami. Taras był świetny w najważniejszych dla swojej pozycji aspektach, a przy tym mocny mentalnie, Tomić nie ustępował swojemu rówieśnikowi i na dzień dobry miał pewne miejsce w zespole, z kolei młodziutki Vulikić, wychowanek Hajduka Split, już teraz pukał do drzwi wyjściowego składu i zdaniem Dalego prężnie się rozwijał, ale musiał popracować jeszcze nad kryciem. Jego niewątpliwą zaletą była niezwykła determinacja, którą zauważyłem u niego już na tym pierwszym treningu, a mogła to być dla nas żyła złota. Do pełni szczęścia brakowało jedynie zmienników, wśród których nie zawadziłoby przynajmniej dwóch bardziej doświadczonych zawodników, by nasi młodzi stoperzy mogli się czegoś od nich nauczyć, a formacja zyskać więcej jakości.


 

Cytat

Lewa obrona:

– Sime Puljić (22 l., O L/OP L, Chorwacja) – nowy

 

Sytuacja na lewej flance prezentowała się niemal identycznie, jak wis a wis. Grający tutaj Puljić był młodszy, a co za tym idzie można było spodziewać się po nim jeszcze jakiegoś rozwoju, natomiast już teraz zwracał na siebie uwagę swoją szybkością i ogólną sprawnością fizyczną. Mógł grać tak na lewej obronie, jak i jako wysunięty lewoskrzydłowy, co było przeze mnie mile widziane, lecz i tak notatka mogła brzmieć tak samo, jak przy prawej stronie. Rozszerzenie obsady lewej flanki również było jednym z priorytetów.

Odnośnik do komentarza
Cytat

Prawe skrzydło:

– Ivan Grubisić (22 l., P/OP P, Chorwacja) – wychowanek

– Antonio Repić (28 l., P P/OP PŚ, Chorwacja) – nowy

 

Sytuacja na prawym skrzydle była na początek wystarczająca. Spośród obu zawodników to Repić jawił mi się jako pierwszy wybór, mając papiery na grę na prawym skrzydle. Grubisić, wychowanek klubu, miał być jego wartościowym zmiennikiem i nie wykluczałem, że będzie otrzymywał również szanse od pierwszej minuty. Poza tym w składzie Solina było jeszcze kilku mocnych zawodników, którzy także z powodzeniem mogli występować na prawej stronie pomocy, więc tę pozycję mogłem uznać za gotową i liczyć na to, że sparingi potwierdzą moją ocenę.


 

Cytat

Środkowi i defensywni pomocnicy:

– Luda Dadić (21 l., DP, Chorwacja) – nowy

– Mislav Pezo (23 l., P Ś, Chorwacja) – 2 s.

– Ivan Bilonić (25 l., P PŚ, OP Ś, Chorwacja) – nowy

– Nicholas Llanos (23 l., P/OP Ś, Kolumbia) – nowy

– Mario Barisić (19 l., P/OP Ś, Chorwacja) – wychowanek

– Antonio Kacunko (18 l., P PŚ, OP Ś, Chorwacja) – nowy

 

Środek pola stanowili młodzi i zdolni gracze, którzy wydawali się odpowiednio dobrzy na drugą ligę, a obsadę wszystkich miejsc miały wyłonić letnie sparingi. Wyraźnych faworytów w tym gronie nie dostrzegałem, co mogło oznaczać, że albo będę mógł śmiało rotować składem, albo konieczne będzie sprowadzenie wyraźnego lidera. Póki co taką funkcję mógł w środku pola pełnić Antonio Repić, tyle że jego widziałem przede wszystkim na skrzydle. Zwróciłem też uwagę na pierwszego cudzoziemca w zespole, jakim był Kolumbijczyk Nocholas Llanos, który jednak całą karierę spędził w Chorwacji, w związku z czym posiadał obywatelstwo i według przepisów traktowany był jak Chorwat.


 

Cytat

Lewe skrzydło:

– Petar Basić-Šiško (26 l., P Ś, OP PLŚ, Chorwacja) – nowy

– Karlo Vidović (20 l., P L, OP PL, N Ś, Bośnia i Hercegowina) – nowy

 

Bardzo pożytecznym graczem był tutaj Basić-Šiško, który mógł grać na dowolnej pozycji na absolutnie całej szerokości linii pomocy, co było jego wielką zaletą. Nieco słabszy od Petara był Bośniak Karlo Vidović, który mógł się jednak jeszcze rozwinąć, ale tak czy inaczej w lewe skrzydło należało zainwestować.


 

Cytat

Napastnicy:

– Vlatko Simunać (29 l., OP P/N Ś, Chorwacja) – 1 s.

– Nikson Memaj (19 l., OP P/N Ś, Kosowo) – wyp. z Hajduka Split

– Mario Jelavić (25 l., N, Chorwacja) – nowy

– Mario Marović (26 l., N, Chorwacja) – nowy

 

Najbardziej moją uwagę przyciągnęli Simunać i Marović, z których pierwszy solidnie prezentował się fizycznie, zaś drugi miał świetną skoczność, co mogło przydać się niejeden raz, by szukać dodatkowych goli po dośrodkowaniach, a jak wiadomo, trafień nigdy za wiele. Ciekawy byłem, gdzie przebiegała granica rozwoju wypożyczonego z Hajduka Kosowianina Memaja, z kolei Jelavić nie ustępował zanadto pozostałej dwójce i miał walczyć z nimi o miejsce w wyjściowej jedenastce.

 

W duchu pochwaliłem Dalego przed samym sobą, bo jego ocena stanu zespołu w bardzo dużej mierze pokrywała się z moimi wrażeniami z pierwszego treningu, więc nasza współpraca zapowiadała się na udaną. Na koniec dnia wróciłem na kwaterę, rozsiadłem się na kanapie i nalałem sobie szklankę Peak Labela, zaczynając rozmyślania nad dalszymi krokami. Przydałby się teraz Dariusz.

Odnośnik do komentarza

Dobrze się stało, że nie wypiłem więcej Peak Labela, tylko po drugiej szklance znużyło mnie i poszedłem spać, bo rano w klubie czekała na mnie niespodzianka, którą na kacu przyjąłbym z jeszcze większym przerażeniem.

 

– O, dobrze, że jesteś! – powitał mnie Zoran Bardić, gdy tylko o poranku przekroczyłem próg budynku klubowego. Jego niecodzienny, szeroki uśmiech sprawił, że momentalnie się zatrzymałem. – Jak się czujesz? Masz formę?

 

Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, więc liczyłem na to, że lada chwila się dowiem.

 

– Eee... tak, wszystko w porządku – odpowiedziałem. – A co jest grane? Skąd taka troska?

 

– Grany jest futbol, bohaterze, a dzisiaj gra on utwór pod tytułem "pierwsza konferencja". – Poklepał mnie po plecach i wziął pod ramię, kierując w stronę sali konferencyjnej. – Wieści szybko się rozchodzą, więc dziennikarze chcą zobaczyć na własne oczy nowego kapitana statku.

 

– Rany boskie, jaka konferencja?! – niemal krzyknąłem. Poczułem, jak pada na mnie blady strach. – Po chorwacku? Przecież ja jeszcze języka nawet nie...

 

– Tym się nie przejmuj, obok ciebie usiądzie tłumacz – zapewnił Bardić, jeszcze mocniej obejmując mnie wokół barku. – Poza tym pismacy wiedzą, że nie jesteś Chorwatem, więc spodziewam się, że i pytania będą zadawali w języku, jaki u nas uznaje się za uniwersalny, czyli po angielsku. A ten znasz przecież dobrze, w końcu rozmawiamy w tej chwili płynnie i biegle, czyż nie?

 

– No dobrze, zróbmy to. Do dzieła.

 

– Ha! I to miałem na myśli przy jednej z ostatnich rozmów! Masz jaja, Ralfie z Polski – powiedział, po czym zrobił pauzę i zniżył głos. – Tylko proszę cię o jedno. Jestem ci cały czas wdzięczny za Mię, i tego, ale wolałbym, byś na konferencji o tym nie wspominał. Gdyby ludzie się dowiedzieli, że wziąłem cię tylko dlatego, że obroniłeś mi córkę, byłbym skończony. Wiesz...

 

– Jasne, panie Bardić, nie ma pan obok siebie idioty – przerwałem mu bez pardonu. – Może być pan pewny, że nie palnę nic głupiego. W razie czego, gdyby zagonili mnie pytaniami w kozi róg, mogę zasymulować jakiś nagły problem zdrowotny. Wiem pan, w końcu grałem w piłkę i pamiętam niektóre sztuczki...

 

– Dobra, dobra – spoważniał. – Nie musisz się zgrywać. Po prostu bądź sobą, słuchaj uważnie pytań i pomyśl, zanim odpowiesz. W razie czego patrz na mnie; będę siedział gdzieś z boku, tak, byś mógł mnie widzieć, ale by nie rzucać się w obiektywy.

 

Po ustaleniu kilku rzeczy i zapoznaniu się z tłumaczem chorwacko-angielskim weszliśmy na salę konferencyjną, gdzie na prostych, biurowych krzesełkach siedziała w oczekiwaniu gromadka dziennikarzy z regionalnych pism i internetowych portali sportowych.

Odnośnik do komentarza

Tłumacz powiedział mi, że poprosi o zadawanie pytań po angielsku i, jak mi się wydawało, właśnie to powiedział po chorwacku do zgromadzonych. Zostałem przedstawiony dla formalności przez Bardicia jako nowy menedżer NK Solin, po czym bezpośredni udział mojego przełożonego się skończył i zajął on miejsce na krześle, które stało pod ścianą na prawo z mojej perspektywy. Trema zjadała mnie jak jasna cholera, w końcu nigdy nie brałem udziału w takiej konferencji, więc na szybko przypomniałem sobie, jakich odpowiedzi udzielali znani menedżerowie, gdy byli zasypywani przez dziennikarzy dociekliwymi pytaniami.

 

Jako pierwszy odezwał się Mario Svalina z "Głosu Chorwackiego Kibica". Ulżyło mi, gdy usłyszałem język angielski.

 

– Dzień dobry, panie Ralf, Mario Svalina, "Głos Chorwackiego Kibica" – zaczął. – Jakie są pana pierwsze wrażenia na nowym stanowisku?

 

Wziąłem oddech i oparłem łokcie na stole.

 

– Witam. Bardzo pozytywne – odparłem spokojnie. – Jestem bardzo wdzięczny panu Bardiciowi za nominację na stanowisko, obdarzył mnie wielkim zaufaniem. Czeka nas mnóstwo pracy i na pierwszym miejscu jest dla mnie to, by postawić pierwsze kroki i wziąć się do dzieła.

 

– Josip Simunović, "Chorwacki Świat Futbolu" – przedstawił się następny reporter. – Co sprawiło, że Solin jest dla pana tak atrakcyjnym pracodawcą? 

 

– Należę do ludzi, którzy lubią się rozwijać i stawać kompletnymi, panie Simunović. Tak się składa, że Solin jest klubem, który wyznaje dokładnie tę samą filozofię, więc od samego początku nadajemy na wspólnych falach.

 

Skończywszy to zdanie zerknąłem ukradkiem na Zorana Bardicia, który siedział z dłońmi splecionymi na brzuchu. Powoli skinął głową z aprobatą, co przyjąłem z ulgą i otuchą.

 

– Teraz ja chciałbym zadać panu pytanie – wtrącił się nienaganną angielszczyzną z idealnym akcentem jegomość z drugiej strony sali. Miał w aparycji coś, co niezbyt przypadło mi do gustu, podobnie jak sposób, w jaki do mnie mówił. – Paul Roberts z portalu "Goal". Co ma pan do powiedzenia na temat bariery językowej, która dzieli pana i piłkarzy? O ile wiem, kompletnie nie zna pan języka. Dopóki to się nie zmieni, będzie panu trudno dotrzeć do piłkarzy, czy tak?

 

"Goal". Piłkarski tabloid, pięknie.

 

– Futbol to uniwersalny język, który zrozumie każdy, kto wie, co w trawie piszczy – odpowiedziałem zdecydowanie. – Poza tym chorwacki należy do grupy języków słowiańskich, którym jest też język polski. Mam więc naturalne predyspozycje do opanowania tego języka, których zapewne brakowałoby panu jako Brytyjczykowi nie mającemu pojęcia o słowiańszczyźnie. Zniknięcie problemu bariery językowej jest jedynie kwestią czasu.

 

Reszta dziennikarzy spojrzała po sobie z wyraźnymi uśmiechami. Podniósł się cichy gwar, a jeden tylko Paul Roberts jakby zasiadł się ciut głębiej na swoim krzesełku. Zoran Bardić pod ścianą zaśmiał się pod nosem, aż zatrzęsło mu się brzuszysko.

 

– Solin będzie pana pierwszym klubem w karierze, którą zaczyna pan w bardzo młodym wieku – ciągnął dalej Roberts, który chyba sprawdzał, na ile może sobie pozwolić. – Pańscy krytycy zgodnie uważają, że skoro w składzie jest dużo piłkarzy od pana starszych, nie zdoła pan zaprowadzić posłuchu. Co pan na to?

 

– Najpierw udzielę panu małej porady, a dziwi mnie, że jako dziennikarz sportowy popełnił pan taki szkolny błąd – odparłem z uśmiechem. – Wybierając się na konferencję do danego klubu, wypadałoby najpierw przewertować informacje na jego temat, również te dotyczące kadry. Gdyby pan to zrobił, wiedziałby, że w tej chwili żaden zawodnik NK Solin nie jest ode mnie choćby o kilka dni starszy, a jedynie dwóch piłkarzy jest prawie moimi rówieśnikami. Cała reszta kadry jest ode mnie młodsza, ponadto szacunek wśród piłkarzy zdobywa się poprzez umiejętne prowadzenie drużyny i wygrywanie meczów, a nie poprzez metrykę. Najważniejsze są jaja ze stali, a ja na pewno nie mam czasu, by przejmować się jakąkolwiek krytyką ze strony osób trzecich.

 

Tym razem Zoran Bardić zaczął bić mi bezgłośne brawo i roześmiał się bardziej, eksponując garnitur lekko pożółkłych zębów. Kilku dziennikarzy zarechotało, a Roberts nieco poczerwieniał na twarzy.

 

– Deni Petrović, "Ekspres Piłkarski Solin". – Nareszcie głos zabrał ktoś inny. – Dlaczego zdecydował się pan przyjąć tę posadę?

 

Czekałem na to pytanie. Nagła powaga Bardicia, którą dostrzegłem kątem oka, oznaczała, że i mój szef go wyczekiwał.

 

– Zaimponowała mi ambicja zarządu. Działacze pragną, by klub wspiął się jak najwyżej i był zdolny do efektownych zwycięstw, a skoro tego samego chcę ja, szybko stało się jasnym, że czeka nas rychłe porozumienie – podkreśliłem, po czym dodałem: – Ponadto prezes Bardić swoją ofertą dał mi niepowtarzalną szansę zaistnienia, obdarzając mnie wielkim zaufaniem, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Mam nadzieję, że czeka nas wspaniała współpraca.

 

Mój przełożony pochwalił mnie dyskretnie uniesionym ku górze kciukiem, po czym lekko musnął palcami wskazującym i środkowym brew w geście czegoś na wzór salutu.

 

Zebrani pismacy po tych kilku pytaniach zdążyli się oswoić z moją osobą, a atmosfera robiła się coraz lżejsza. Otrzymałem jeszcze sporo pytań o plany na nadchodzący sezon, o planowane wzmocnienia, o to, jak wyobrażam sobie rozwój klubu, i tym podobne rzeczy, które szybko wydały mi się standardami, więc zrozumiałem, że jest to zupełnie zwyczajowa konferencja, a nie czyhanie na każde moje potknięcie i jedna wielka próba odebrania mi pewności siebie. Po zakończonym zebraniu wyszedłem z sali z podniesioną głową i szerokim uśmiechem, czując duży zastrzyk pozytywnej energii. Pierwsze futery za płoty, jak zwykliśmy mawiać z Dariuszem.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...