Skocz do zawartości

Beta, ale inaczej


Iwabik

Rekomendowane odpowiedzi

Zdecydowanie "na już", nie sądziłem że save potrwa wystarczająco długo, aby skupiać się na przyszłości. Staram się też unikać najpopularniejszych wonderkidów (bo ile można?). Zaskoczył mnie poziom trudności, bo zazwyczaj awans do TOP4 w PL nie był jakimś wielkim wyzwaniem, a tu wydaje się to być czymś niemożliwym na naszym obecnym poziomie (tak jak powinno). Ogólnie mam wrażenie, że różnica w jakości między dobrymi, a najlepszymi drużynami jest w tej wersji mocno odczuwalna.

 

 

W styczniu stała się jedna bardzo ważna rzecz – za 96 mln € do Manchesteru United odszedł Alex Iwobi. Za pieniądze otrzymane za Alexa sprowadziłem do klubu Daniego Olmo. Kosztowało nas to 34,5 mln €. Muszę przyznać, że nie był to do końca przemyślany transfer, co potwierdza średnia ocena Hiszpana za występy w tym roku. Prawda jest taka, że był on rzucany na różne pozycje bez jakiegoś wyraźnego planu i wciąż szukam optymalnego rozwiązania.

 

Piłkarsko styczeń wypadł bardzo dobrze. Był to bardzo pracowity miesiąc, bowiem rozegraliśmy w nim aż 9 spotkań! W tym 2 razy graliśmy z West Bromem, Chelsea i Watfordem. Z Watfordem i West Bromem graliśmy w rozgrywkach pucharowych. West brom pokonaliśmy w 3 rundzie FA Cup, choć potrzebowaliśmy do tego aż 2 spotkań. Na niewiele nam się to zdało, bo już w kolejnej rundzie odpadliśmy z Derby. No niestety, natłok spotkań był tak duży, że grali juniorzy. Z Watfordem walczyliśmy o finał EFL Cup. Pierwszy mecz rozgrywaliśmy na wyjeździe i zremisowaliśmy 1:1. Rewanż na naszym stadionie to już był spacerek i wygraliśmy 6:2. W finale zagramy z City

 

A Premier League? Tam też wypadliśmy całkiem dobrze. Dwa razy w tym miesiącu graliśmy z Chelsea i oba te spotkania wygraliśmy, u siebie 1:0, a na wyjeździe 2:1. Poza tym dorzuciliśmy remis z Bournemouth po szalonym meczu (3:3) i trzy punkty przywiezione z Crystal Palace. Ostatecznie więc z ciężkiego miesiąca wyszliśmy całkiem dobrze i póki co zachowujemy faktyczną szansę na walkę o udział w Lidze Mistrzów!

 

BSnSbuH.png

Odnośnik do komentarza

Luty był dla nas bardzo ważnym miesiącem – 26.02.2022 graliśmy w finale EFL Cup! Najpierw jednak musieliśmy rozegrać cztery mecze ligowe, a te nie wypadły najlepiej. Chociaż muszę przyznać, że nie były to najłatwiejsze spotkania. Miesiąc bowiem otwieraliśmy dwoma bardzo trudnymi wyjazdami – najpierw wycieczka na Etihad, a potem na Emirates. W poprzednich spotkaniach pokazaliśmy, że lubimy płatać City figle i potrafimy wygrać nawet na ich stadionie. Tym razem tak jednak nie było, a Wicemistrzowie Anglii pokazali nam nasze miejsce w szeregu. Jeszcze gorzej zaprezentowaliśmy się w Londynie, a Arsenal po raz drugi w tym sezonie wbił nam 4 bramki. Fatalną formę przenieśliśmy też na następne spotkanie, kiedy to podejmowaliśmy na naszym obiekcie Norwich i przegraliśmy 0:1. W związku z tym nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony przed finałem EFL Cup. Wcześniej graliśmy jeszcze z West Hamem i tym razem udało nam się wygrać, więc morale trochę wzrosło.

 

A w finale zaprezentowaliśmy się naprawdę dobrze i po raz kolejny udowodniliśmy, że mamy patent na Manchester City. Nie był to najciekawszy mecz, defensywnie wyglądaliśmy wyjątkowo dobrze, a z przodu byliśmy bezwzględni. Wynik spotkania w 32. minucie otworzył Moise Kean i od tej pory to City musiało atakować. Nie wychodziło im to najlepiej, a przejawem frustracji z tego wynikającej tego była czerwona kartka, którą w 66. minucie obejrzał Ajer. O naszym zwycięstwie przesądził Ademi, strzelając bramkę na 2:0 w 85. minucie. Nic nie mogło odebrać nam zwycięstwa, nawet czerwona kartka, którą bezsensownie chwilę przed ostatnim gwizdkiem obejrzał strzelec drugiej bramki. Pierwsze trofeum trafia w nasze ręce!

 

h6weUlh.png%C2%A0

Odnośnik do komentarza

Po zdobyciu EFL Cup w zasadzie moglibyśmy zakończyć nasz sezon. Czołowa czwórka była zdecydowanie poza zasięgiem, a awans do Ligi Europy pewny. Tak przynajmniej myślałem, ponieważ zapomniałem o istnieniu nowego tworu jakim jest UEFA Europa Conference League, do której awans daje wygrana w EFL Cup. W każdym bądź razie końcówki sezonu nie odpuściliśmy i utrzymywaliśmy dobrą formę aż do zakończenia sezonu. Owszem, zdarzały nam się wpadki, ale spotkania na wyjeździe z drużynami broniącymi się przed spadkiem nigdy nie są łatwe. Szczególnie blisko końcówki sezonu. Wygraliśmy za to wszystkie mecze domowe do końca sezonu, co dało nam fajną serię 6 zwycięstw z rzędu na Goodison. Po raz pierwszy za mojej kadencji zagraliśmy naprawdę słabo w starciu z Liverpoolem, ale trudno było oczekiwać innego wyniku, bo na Anfield graliśmy w 10 od 36. minuty. 0:3 to i tak nie było najgorsza rzecz, jaka mogła nam się przydarzyć.

 

Qb1eBTf.png

 

W sezonie 2021/22 zgromadziliśmy 72 punkty, więc całkiem nieźle, a co najważniejsze – po raz kolejny poprawiamy dorobek punktowy względem poprzedniego roku. Na 4. pozycję rzecz jasna nie wystarczyło, ale na 5. już jak najbardziej. Dorzucając do tego EFL Cup możemy wreszcie uznać sezon za sukces! Kolejny świetny sezon zanotował Andre Gomes, który został wybrany najlepszym zawodnikiem roku zarówno przez dziennikarzy jak i piłkarzy! Gomes był naszym najlepszym strzelcem z dorobkiem 20 goli. Pozostali piłkarze wreszcie pokazali na co ich stać. Bardzo dobry sezon rozegrał Hugo Mallo, który zanotował aż 9 asyst, nieźle grał też Digne czy Richarlison. Bardzo dobrze wkomponowali się też nowi piłkarze, szczególnie Sensi, Antonio czy Ademi.

Odnośnik do komentarza

Po bardzo udanym roku transfery nie wydawały mi się koniecznością, więc moją aktywność transferową całkowicie uzależniłem do tego, kto z zespołu odejdzie. Nie zrozumcie mnie źle, nie planowałem nikogo sprzedawać, ale też mieliśmy w składzie żadnego zawodnika nie do zastąpienia, więc po prostu czekałem na rozwój wydarzeń. I było to okienko o wiele ciekawsze niż się spodziewałem. Pierwszy zawodnik, który odszedł, nie był u nas zbyt długo. Stefano Sensi przyszedł na Goodison zaledwie rok temu, a już pożegnał się z klubem. Pozwolił nam na sobie nieźle zarobić, bo Arsenal zapłacił za niego aż 80 mln euro! Była to zbyt dobra oferta, aby ją odrzucić, zwłaszcza, że środek pola mamy obsadzony dość dobrze. Kolejny transfer mocno zdenerwował kibiców naszego klubu. Tottenham zaoferował nam 101 mln euro za Richarlisona! Brazylijczyk zawsze grał przyzwoicie, ale przez trzy lata nie pokazał w sumie nic wielkiego, a na pewno nie na tyle wielkiego, aby odrzucić ofertę opiewającą na ponad 100 mln euro! Klubowy budżet został zatem poważnie zasilony już na tym etapie, a przed nami jeszcze dwa transfery. Jedyny zawodnik, który był przeze mnie wystawiony na listę transferową to Claudio Ramos, nasz rezerwowy bramkarz chcący odejść z zespołu. Nie był on nikim istotnym, więc trzymanie go na siłę było bez sensu. 10 mln wpłynęło na nasze konto, a Ramos będzie grzał ławę w Juventusie. Ostatnim zawodnikiem opuszczającym Everton na stałe jest Hugo Mallo. Hiszpan dał nam dwa dobre sezony, ale stuknęło mu już 31 lat, więc gdy przyszła oferta z Chin, nie wahałem się zbyt długo. Dostaliśmy 33 mln euro, więc nawet udało nam się zarobić na Hiszpanie.

 

Na nowych zawodników wydałem sporo, ale i tak bilans mieliśmy pozytywny i to dość poważnie – zarobiliśmy 224 mln euro, wydałem 183 mln. A to i tak pomimo faktu, że specjalnie nie oszczędzałem i nie walczyłem o każdy grosz. Najpierw najgłośniejszy transfer. 1 lipca dołączył do nas były zawodnik AS Romy, Cengiz Under. Za usługi reprezentanta Turcji zapłaciliśmy sporo, bo aż 85 mln euro! Pewnie trochę zbyt dużo, ale pieniądze nie były specjalnym problemem, a bardzo zależało mi na zakontraktowaniu tego zawodnika. Kolejny nabytek to również skrzydłowy, jest nim Felipe Anderson. W West Hamie grał naprawdę dobrze, nie zapłaciliśmy przesadnie dużo, bo tylko 40 mln euro, więc jestem bardzo zadowolony z tego transferu. Jest to zawodnik zbliżający się do trzydziestki, ale jeszcze 2 sezony na najwyższym poziomie nie powinny być dla niego problemem. Na zastępstwo Hugo Mallo sprowadziliśmy Davide Calabrię. Włoch kosztował nas 50 mln euro. Okienko zamknęliśmy sprowadzając nowego rezerwowego bramkarza za 8.5 mln euro. Jest to Unai Simon.

Odnośnik do komentarza

Nieee, czwórka w środku pola jest dla mnie wystarczająca (Antonio, Gomes, Davies oraz Olmo)

 

Mój już czwarty sezon w Evertonie rozpoczął się, dla odmiany bardzo dobrze. Inaugurowaliśmy go na Goodison w meczu z Aston Villą, który wygraliśmy bez większych problemów 3:0. Potem graliśmy na stadionie, na którym jeszcze nie wygraliśmy – Emirates. W 3 poprzednich meczach na stadionie Arsenalu straciliśmy aż 11 bramek! Dlatego też nie spodziewałem się niczego po tym meczu, a wywiezienie stamtąd punktu po naprawdę dobrym meczu było dla mnie dużym zaskoczeniem. Podobnie jak w dwóch poprzednich sezonach dość wcześnie rozgrywaliśmy Derby Merseyside. Przed rozpoczęciem meczu na Anfield miałem nadzieję, że coś uda nam się ugrać, bo pokazaliśmy naprawdę dobrą formę na początku sezonu. Rzeczywistość zweryfikowała to bardzo brutalnie. 0:5. Dość szybko wyrzuciliśmy tę porażkę z głowy, bo w kolejnej kolejce pokonaliśmy Leicester, mimo że całą drugą połowę graliśmy w 10. Potem wcale nie było łatwiej, bo jechaliśmy do Londynu zagrać z Tottenhamem, ale mecz ten był dużo trudniejszy na papierze niż w rzeczywistości. Wygraliśmy 1:0, choć mogło być znacznie wyżej.

 

eFSgYS9.png

Odnośnik do komentarza

No cóż... Przynajmniej ten aspekt FM oddaje realistycznie :D

 

 

Kolejne dwa miesiące był bardzo, bardzo pracowite. W związku z Mistrzostwami Świata rozgrywanymi w Katarze, do 3 listopada musieliśmy rozegrać jeszcze 14 spotkań! Na szczęście w tym okresie nie mieliśmy specjalnie wymagających spotkań, więc chociaż tym nie musieliśmy się przejmować. We wrześniu graliśmy bardzo dobrze, zarówno w Premier League jak i Lidze Europy, dlatego też porażka, w dodatku u siebie, ze Stoke jest czymś, czego nie jestem w żaden sposób wyjaśnić. Po prostu się stało i tyle. W pozostałych meczach zrobiliśmy w zasadzie to, co do nas należało. Trochę pod górę zaczęło robić się w październiku, który rozpoczęliśmy bezbramkowym remisem na Vicarage Road. Nie jest to jednak najgorszy wynik, bo Watford to silna ekipa. Do kolejnego meczu ligowego mieliśmy aż 13 dni, a w międzyczasie graliśmy z Southampton w EFL Cup. Biorąc pod uwagę ilość spotkań w kalendarzu, puchar ten całkowicie mnie nie interesował. Święciu potrzebowali rzutów karnych do pokonania Evertonu u23 zasilanego kilkoma graczami bez ogrania. Od spotkanie Ligi Europy z AEK zaczęło się robić ciasno i od tej pory aż do przerwy na Mundial graliśmy bez przerwy. Na szczęście fazę grupową Ligi Europy rozstrzygnęliśmy dość szybko, więc nie musieliśmy się zbytnio przejmować tymi rozgrywkami. Nie rozumiem za to za bardzo co wydarzyło się w meczu z Chelsea, bo zostaliśmy całkowicie zdominowani. Może zawodnicy myślami byli już z reprezentacjami?

 

Dcq2Mxv.png

Odnośnik do komentarza

Po Mistrzostwach Świata, wygranych przez Argentynę, wróciliśmy trochę zardzewiali. W pierwszym meczu zremisowaliśmy, dość szczęśliwie, z Leeds na wyjeździe. Potem pokonaliśmy w rzutach karnych Burnley i zapewniliśmy sobie awans do kolejnej rundy FA Cup, czym zamknęliśmy rok 2022.

 

Zimowe okienko było spokojne i obyło się beż żadnej aktywności transferowej z naszej strony. Ogólnie styczeń nie był zbyt porywającym miesiącem i znowu głównie robiliśmy to co do nas należy, punktując ze słabszymi drużynami. Najpierw musieliśmy jednak przyjąć lekcję piłki na Etihad, ale jest to specjalnie duża niespodzianka. Pozostałe styczniowe mecze, z wyjątkiem demolki Bournemouth, raczej były spokojne, żeby nie powiedzieć nudne. Ponownie nie udało nam się pokonać na Goodison bramkarza Burnley, co mogło być lekkim rozczarowaniem. Ale poza tym nie ma tak naprawdę o czym dużo mówić, nie był to miesiąc perfekcyjny, ale nie był też zły.

 

F0FyaSe.png

Odnośnik do komentarza

Luty zaczęliśmy od porażki na Carrow Road, ale Norwich to zespół dla nas wyjątkowo niewygodny, więc jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem. Dużo bardziej zmartwił mnie fakt, że po 65 minutach w Stoke przegrywaliśmy 1:2 i zaczynałem się przygotowywać na kolejną evertonową wiosnę. Ale… sytuację odmieniliśmy w mgnieniu oka, bo już 11 minut później było 4:2! Od tej pory graliśmy już naprawdę dobrze, choć pewnym rozczarowaniem może być remis z Southampton u siebie. Trudno jednak wygrać mecz, jeśli nie wykorzystuje się żadnej z 4 100% sytuacji. Skuteczność zdecydowanie poprawiliśmy, gdy na Goodison przyjechał Arsenal. Nasze mecze z Kanonierami zawsze obfitują w bramki i tak też było tym razem, chociaż było to raczej jednostronne spotkanie. Dawno nie widziałem, żebyśmy tak pewnie grali z jakąś topową drużyną. Owszem, zdarzały się nawet i wysokie wygrane, ale zawsze były to albo szalone mecze, albo szczęśliwe wygrane, a tym razem po prostu czułem, że mecz ten wygramy. I wygraliśmy 3:0.

 

W marcu zagraliśmy 2. rundę eliminacyjną Ligi Europy, która trochę pomieszała mi w głowie i przez chwilę myślałem, że będę musiał zakończyć tę karierę ze względu na zbugowane rozgrywki. Mam na myśli fakt, że po wygraniu grupy nie graliśmy w 1. rundzie eliminacyjnej, a od razu przeszliśmy do 2., w której rozegrany był… tylko jeden mecz? Jadąc do Salzburga nie wybrałem najlepszego składu, bo w pełni spodziewałem się rewanżu w Liverpoolu, gdyby coś poszło nie tak. Mogę więc mówić o dużym szczęściu, bo mecz ten udało się wygrać, choć nie było wcale łatwo i ostatecznie skończyło się na 3:2. W kolejnej rundzie czeka nas BvB. Miesiąc zakończyliśmy wyeliminowaniem Tottenhamu z FA Cup, a w półfinale zagramy z Manchesterem United.

 

pkkgWV3.png

Odnośnik do komentarza

Od kwietnia rozpoczęła się sieczka. Nie dość, że w kalendarzu zaczęły pojawiać się coraz trudniejsze spotkania, to było ich mnóstwo, a 3 dni odpoczynku pomiędzy spotkaniami zaczynało brzmieć jak luksus. Dobrej formy wystarczyło aż do 19 kwietnia, co pozwoliło nam zanotować formę 16 meczów bez porażki z rzędu. I wcale nie były to łatwe spotkania, zwłaszcza te w kwietniu. Najpierw bowiem jechaliśmy do Bournemouth, gdzie grać nie lubimy. Tym razem jednak udało się wywalczyć 3 punkty, chociaż bramka na 2:1 w 81. minucie napsuła mi trochę krwi. W następnej kolejności mieliśmy dwumecz z Borussią Dortmund, który okazał się łatwiejszy niż sądziłem. Pierwszy mecz graliśmy u nas i wygraliśmy go 2:1. Trochę martwiła mnie bramka stracona pod koniec spotkania, ale w rewanżowym meczu szybko zdobyliśmy własną bramkę wyjazdową, więc nasza sytuacja wyglądał dobrze. Przed przerwą podwyższyliśmy na 2:0 i było pozamiatane.

 

To nie był jednak koniec wyzwań, które na nas czekały. 4 dni po meczu w Dortmundzie jechaliśmy na Wembley, aby rozegrać półfinał FA Cup. Rywalem był Manchester United, z którym graliśmy po raz drugi kilka dni później. Na Wembley byliśmy jednak lepsi i wygraliśmy 2:0. Z Londynu wyjeżdżać nie musieliśmy, bo 3 dni później graliśmy na Stamford Bridge. Wyglądaliśmy naprawdę dobrze, aż do 50. minuty, kiedy z boiska wyleciał Calabria, a Chelsea wykorzystała rzut karny i było 1:1. Nie wiem jakim cudem nie straciliśmy kolejnej bramki, a co więcej – my ten mecz wygraliśmy! W 82. minucie po kontrze bramkę zdobył Maupay. Minęły kolejne trzy dni i graliśmy z United na wyjeździe. Tym razem zdobyć nawet punktu się nie udało, ale stało się coś o wiele gorszego od porażki – straciliśmy Andre Gomesa do końca sezonu już w 1. minucie tego meczu. Na koniec miesiąca graliśmy dwa mecze domowe – z Norwich w ramach Ligi Europy i Liverpoolem. Pierwszy mecz wygraliśmy dość komfortowo, a 2:0 u siebie to całkiem dobra zaliczka. Z The Reds standardowo przegraliśmy.

 

L8jgVfB.png

Odnośnik do komentarza

Walczy o awans do finału! Wygrali FA Cup albo UEFA Conference League, nie pamiętam dokładnie, a nie mam teraz dostępu do FMa.

 

 

Końcówka sezonu wcale nie była łatwiejsza, a zmęczenie i brak Andre Gomesa co raz bardziej dawało się we znaki. Pojawiły się kolejne porażki: najpierw z West Hamem 1:2, potem 0:1 z Brighton. Oba te mecze były na wyjeździe i nie należały do najłatwiejszych – West Ham bronił się przed spadkiem, a Brighton było 7. w tabeli. My do spotkania z nimi przystępowaliśmy z 8. pozycji, ale mieliśmy 3 mecze rozegrane mniej, więc jakoś specjalnie się nie przejmowałem naszą bieżącą pozycją w tabeli. Stało się też jasne, że nie mamy co myśleć o 4. miejscu w lidze, a i 6. Tottenham co raz bardziej się oddalał, więc postanowiłem się skupić na Lidze Europy, bo uznałem, że jest to nasza najlepsza szansa na awans do Ligi Mistrzów. Zwłaszcza że awansowaliśmy do jej finału, w którym mieliśmy grać z Benficą. Z każdym kolejnym meczem ligowym ten plan wydawał się co raz bardziej sensowny. Tym bardziej, że skończenie sezonu na 7. pozycji jest najbardziej bezsensowną alternatywą – awans do UEFA Meh League moim zdaniem przynosi więcej szkód niż pożytku. Po co nam więcej bezsensownych spotkań? Starałem się więc uniknąć 7. pozycji, ale się nie udało

 

Finał Ligi Europy był dla nas doskonałą okazją, aby awansować do Ligi Mistrzów, więc zagraliśmy go naturalnie najmocniejszym składem, jaki udało mi się złożyć. Było ciekawie, było dramatycznie. Prowadzenie objęliśmy jako pierwsi, za sprawą bramki Moise Keana w 49. minucie. Za długo się jednak nie cieszyliśmy, bo 4 minuty później było już 1:1. Wygraną w tym meczu powinniśmy sobie zapewnić w regulaminowym czasie gry, bo byliśmy dużo lepszą drużyną i mieliśmy bardzo dobre okazje, aby zdobyć bramkę numer 2. Tak się jednak nie stało i czekała nas dogrywka. A tam – koszmar – 109. minuta i bramka Luisa Mendesa na 1:2. Z każdą kolejną minutą przestawałem wierzyć, że wrócimy do gry, ale jednak! Moise Kean po raz drugi i mamy rzuty karne. A te są loterią, której wynik znajduje się w tym miejscu.

 

3 dni potem czekał nas kolejny finał – FA Cup. Naszym przeciwnikiem był Liverpool i niespodzianki nie było, ale niezbyt mnie to zmartwiło. Owszem, fajnie byłoby wygrać, ale mieliśmy już i tak wszystko, co chcieliśmy z tego sezonu - awans do Ligi Mistrzów!

 

B0T5sSe.png

 

Odnośnik do komentarza

Korzystny bilans transferowy z ostatnich sezonów połączony z awansem do Ligi Mistrzów sprawił, że za specjalnie nie musiałem martwić się o stan klubowych finansów. Mogliśmy zatem wydać pokaźną sumkę bez konieczności sprzedawania kogokolwiek. Na pierwszego zawodnika, który zasilił nasze szeregi polowałem już od dawna, ale do tej pory nie udało nam się nigdy osiągnąć porozumienia. 9 czerwca 2023 roku wreszcie mogliśmy powitać w drużynie Chrisa Mephama, za którego zapłaciliśmy Bournemouth 47 mln euro. Czy jest to dużo? Za zawodnika tej klasy, dodatkowo Brytyjczyka, chyba nie. Zwłaszcza, że jakiś czas temu zapłaciliśmy ponad 60 mln za Nuneza. No i na tym zakończyłem swoją aktywność transferową tego okienka. Mieliśmy jednak jeszcze trochę pieniędzy do zainwestowania, więc pozwoliłem działać dyrektorowi ds. sportowych i stąd wzięły się dwa kolejne nabytki – młodziutki Jonathan Connor oraz James Maddison. Pierwszy kosztował nas 1.8 mln euro, choć ta kwota może ostatecznie wzrosnąć do prawie 10 mln. Za Maddisona zapłaciliśmy 23 mln euro, więc cena promocyjna, co jest skutkiem spadku Leicester z Premier League. Muszę przyznać, że to transfer trochę podobny do Daniego Olmo, bo nie za bardzo mam póki co pomysł jak Anglika wykorzystać. Plus tego jest na pewno taki, że pierwszy raz odkąd prowadzę Everton mogę w trakcie meczu dokonać zmiany któregokolwiek z zawodników bez zmniejszania jakości w drużynie.

 

Z pierwszego składu odszedł tylko Coates, któremu wygasł kontrakt.

Odnośnik do komentarza

Nowy sezon inaugurowaliśmy jednym z najtrudniejszych możliwych meczy – jechaliśmy na Etihad. Co ciekawe, był to też pierwszy mecz nowego szkoleniowca City Thomasa Tuchela. Co się stało z Guardiolą? Otóż Hiszpan zamienił Manchester na… Liverpool. Ot, ciekawostka.

 

Sam mecz był wybitny. Zaczęliśmy od bramki Gomesa rzutu karnego w 11. minucie, ale z prowadzenia cieszyliśmy się krótko, bo tylko 10 minut. Tyle że City z remisu cieszyło się jeszcze krócej – w 23. minucie Felipe Anderson ponownie wyprowadził nas na prowadzenie, a 2 minuty później Kean podwyższył wynik spotkania – 3:1 na Etihad po 25 minutach! Manchester City jednak nie zamierzał składać broni, co potwierdził Kevin De Bruyne zdobywając bramkę do szatni w 47. minucie. W drugiej połowie na bramki przyszło nam poczekać trochę dłużej, bo aż do 67. minuty, kiedy to Kean zdobył swoją drugą bramkę, a my prowadziliśmy na Etihad już 4:2. Dla porównania – w całym poprzednim sezonie City pozwoliło sobie strzelić tylko 5 bramek na ich stadionie, jeszcze sezon wcześniej – 3! Wracając do meczu, wygrana na Eithad w pierwszym meczu sezonu byłaby czymś wspaniałym, ale nie było nam dane wygrać tego meczu. W 76. minucie bramkę kontaktową zdobył Bernardo Silva, a w 92. minucie wyrównał Jadon Sancho. Szkoda, ale remis przywieziony z Manchesteru to i tak dobry wynik.

 

Pozostała część sierpnia również nie należała do najłatwiejszych. 4 dni po spotkaniu z City mieliśmy do rozegrania Super Puchar Europy z Realem Madryt. Nie był to porywający mecz, ale dość sensacyjnie udało nam się go wygrać! Pierwsze trofeum w tym sezonie zatem ląduje w klubowej gablocie. Powrót do Premier League przyniósł nam domowy mecz z Tottenhamem, w którym nic ciekawego się nie wydarzyło, a bezbramkowy remis to wynik oddający bardzo dobrze to widowisko. Miesiąc zamknęliśmy gromiąc Crystal Palace 5:1.

 

Wylosowano grupy Ligi Mistrzów. Trafiliśmy na CSKA, Barcelonę oraz RB Salzburg.

 

EuMzHwl.png

Odnośnik do komentarza

We wrześniu graliśmy pierwszy mecz Ligi Mistrzów. Udział w tych rozgrywkach będzie dla nas sporym testem, nie tylko ze względu na możliwość starcia z najlepszymi europejskimi drużynami, ale też będziemy musieli poradzić sobie z rosnącą liczbą spotkań. Owszem, rok temu graliśmy w Lidze Europy, ale tak naprawdę to do późnych rund tych rozgrywek nie musieliśmy się za bardzo przejmować poziomem rywali i drugi skład ze spokojem sobie radził. Teraz tak nie będzie i już od pierwszego grupowego spotkania musimy mocno powalczyć o awans.

 

To myślenie jakby odbiło się moim piłkarzom, bo tuż przed debiutem w LM przegraliśmy w Brighton. Co prawda Brighton to niezły zespół, ale stać nas na pewno na lepszą grę. Fazę grupową Ligi Mistrzów też rozpoczęliśmy przeciętnie, bowiem od remisu w Moskwie. Żegnamy się za to z EFL Cup, bez większego sentymentu. Na koniec września standardowo przegraliśmy z Liverpoolem (to już 9. porażka w 10 spotkaniach) i mogliśmy skupić się na ważniejszych rzeczach. Domowy mecz z Salzburgiem musieliśmy wygrać i z tego obowiązku wywiązaliśmy się nienagannie, pokonując bramkarza gości 3 razy. Forma ligowa jednak jest daleka od ideału, a dwa mecze ligowe przed kolejnym starciem europejskim remisujemy 1:1, choć powinniśmy je wygrać, jeśli chcemy myśleć o czymś więcej niż kolejny rok za plecami najlepszej 6. Z wyjazdu na Camp Nou za wiele się nie spodziewałem, ale trochę nadziei dał nam Felipe Anderson strzelając bramkę na 1:0 w 7. minucie. Niestety, Ademiemu 10 min później odcięło prąd i przez ponad 70 minut graliśmy w osłabieniu. W związku z tym wynik 1:2 wstydu na pewno nie przynosi.

 

BoVTUCb.png

Odnośnik do komentarza

Sie wie!

 

Koniec roku, jak to już zazwyczaj bywa, mamy bardzo dobry. Nawet udało nam się urwać punkt Barcelonie na Goodison! Wprowadziłem też malutką zmianę taktyczną – przesunąłem Keana delikatnie w lewo i… zaczął strzelać bramki jak opętany. W 11 meczach zamykających ten rok strzelił ich aż 12. Wygraliśmy trudny mecz na Stamford Bridge, chociaż Chelsea to akurat rywal, z którym lubimy grać. Postawiliśmy również kropkę nad „i” i zapewniliśmy sobie awans w Lidze Mistrzów, dzięki wygranej nad CSKA.

 

Grudzień rozpoczęliśmy od niespodziewanej porażki z Newcastle i to na naszym stadionie, ale potem już było dobrze, chociaż prawdopodobnie nie powinniśmy byli stracić punktów w Stoke. Fantastycznie za to zagraliśmy z Kanonierami. Pierwszą połowę zakończyliśmy przegrywając 1:2, a na początku drugiej Soucek wyleciał z boiska (który wszedł na boisko 6 minut wcześniej…). Jakim cudem udało nam się wbić Arsenalowi 3 bramki w 30 minut grając w 10, nie wiem. Chyba więcej w tym zasługi gości niż naszej.

 

W 1/8 LM zagramy z Borussią Dortmund. A więc powtórka sprzed roku.

 

u1BzWjv.png

Odnośnik do komentarza

W styczniu przywitaliśmy dwóch nowych zawodników na Goodison, obaj to wynalazki Dyrektora do spraw sportowych. Pierwszy to Facundo Bello drugi to Guillaume Sutter. Łącznie zapłaciliśmy 4.2 mln euro.

 

Wyniki w styczniu były naprawdę dobre. W pierwszy dzień 2024 rozgromiliśmy Aston Villę 5:1 i to na wyjeździe. The Villans chyba przyjechali na mecz prosto z imprezy sylwestrowej. Musieliśmy też rozegrać drugie starcie z Liverpoolem i pomału zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek uda nam się przełamać. Za to potwierdzamy, że potrafimy grać z City, tym razem wyrzucając ich z FA Cup. Szkoda, że w lidze tak dobrze nie zagraliśmy, bo przegraliśmy bez większej walki 0:2 w rewanżowym starciu na Goodison.

 

Ogólnie rzecz biorąc, luty był bardzo wymagającym miesiącem, bo jechaliśmy jeszcze na The Tottenham Hotspur Stadium czy Old Trafford. Wszystkie 4 ligowe mecze w tym miesiącu przegrywamy, czyli w zasadzie zamykamy sobie możliwość awansu do przyszłorocznej Ligi Mistrzów poprzez rozgrywki ligowe. Dobrze prezentujemy się przynajmniej w tegorocznej odsłonie tych rozgrywek, co potwierdzamy pokonując na Goodison Borussię 2:0. Tak więc ćwierćfinał jest już na wyciągnięcie ręki.

 

aPDs6u7.png

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...