Skocz do zawartości

Człowiek znikąd


Chomik

Rekomendowane odpowiedzi

12 sierpnia 2017. Kolejny deszczowy angielski wieczór zastał mnie na trybunach Home Park, gdzie Plymouth Argyle podejmowało kolejny obiekt moich zainteresowań - Charlton Athletic. "Pieprzony Justin Edinburgh" pomyślałem, kiedy zajmowałem swoje miejsce na trybunie obok legendy Sheffield United, Simona Tracey'a, którego prywatnie darzyłem dużym szacunkiem. W tym biznesie to nie miało jednak żadnego znaczenia. Mecz zaraz miał się rozpocząć, więc z braku wolnej chwili wymieniliśmy ledwie symboliczny uścisk dłoni. Zresztą Simon zniknął gdzieś zaraz po pierwszym gwizdku pana Johna Brooksa, który miał wątpliwą przyjemność sędziować ten pojedynek. Myślę, że miał ciekawsze rzeczy do roboty niż bieganie koło 22 spoconych facetów z gwizdkiem w ustach. I to jeszcze w deszczu, który jak na złość zaczynał padać coraz mocniej. Próbując skupić swoje myśli na trwającym spotkaniu skoncentrowałem swój wzrok na atletycznym napastniku Charltonu z numerem "26", który co rusz wymachiwał rękoma przy każdym kolejnym nieudanym zagraniu swoich kolegów. Ricky Holmes, bo tak ów zawodnik się nazywał, był wychowankiem Chelmsford City, który zdołał wyrobić sobie markę solidnego snajpera w barwach Portsmouth czy Barnet. Był on zdecydowanie wyróżniającą się postacią podczas pierwszej połowy, która jednak zakończyła się remisem 0:0. Blok obronny gospodarzy, któremu przewodził prawie dwumetrowy wychowanek Blackburn, Ryan Edwards, spisywał się nadspodziewanie dobrze, neutralizując jakiekolwiek zagrożenie ze strony The Addicks. Korzystając z przerwy podsłuchałem parę rozmów innych osób z mojego fachu licząc na usłyszenie jakiejś sensacji, jednak nic takiego nie miało miejsca. Większość rozmów skupiło się na chwaleniu wspomnianego wyżej Edwardsa oraz omawianiu wyników zakończonych już spotkań minionego weekendu w Championship, League One oraz League Two. Nikt nie zdradzał po co tak naprawdę znalazł się tego wieczoru na Home Park. Jedni przyjechali obserwować konkretnego zawodnika pokroju Holmesa, kolejni - tak jak zresztą i ja - całą drużynę, a jeszcze inni nie mieli po prostu lepszego zajęcia na sobotę. Ze znanych mi w tym fachu osób rozpoznałem między innymi byłego obrońcę Burnley FC Deana Westa, Szkota z przeszłością w Premier League i jednocześnie legendę Grimsby Town, Grahama Rodgera, a także obecnego managera Fleetwood Town, Nathana Rooneya. Z nikim jednak nie zamieniłem więcej niż dwóch zdań, gdyż nie chciałem, by wieść o mojej obecności w Plymouth dotarła dalej niż to konieczne. Swoje miejsce zająłem tuż przed rozpoczęciem drugiej części gry i po raz kolejny zająłem się obserwacją piłkarzy gości. Na swój celownik wziąłem prawego defensora i  zarazem kapitana Charltonu, Chrisa Solly'ego, który dzisiaj z konieczności występował po przeciwległej stronie boiska. Taktyczny eksperyment Karla Robinsona niezbyt się udawał, gdyż Solly miał wyraźne problemy w utrzymywaniem krycia w swojej strefie. To zemściło się w 53. minucie, kiedy to dośrodkowanie właśnie z lewej strony boiska na gola zamienił Jake Jervis, czym wprawił trybuny w stan euforii. Z marazmu wyrwał mnie znajomy głos dobiegający z krzesełka obok, które na samym początku meczu zajmował Simon Tracey. Odrywając wzrok od wyjmującego piłkę z siatki goalkeepera gości w głosie swojego rozmówcy rozpoznałem Steve McCalla, byłego piłkarza grających ówcześnie w Division One Ipswich Town czy Sheffield Wednesday, a obecnie szefa scoutów w zespole Colchester United.

 

- Fajtłapa, co nie? - zaczął rozmowę Steve. Widać było, że humor mu dopisywał, co było trudne do zrozumienia przy tak spędzanym sobotnim wieczorze. Przynajmniej dla mnie. 

- Pardon? 

- Mówię o Sollym. Widać, że biedak niezbyt odnajduje się w tym taktycznym szaleństwie Robinsona. Dużo lepiej spisywałby się u Was, nieprawdaż?

- Przesadzasz Steve. - odpowiedziałem, jednocześnie natychmiastowo wzmagając czujność. Skąd on kurwa wiedział o naszym zainteresowaniu Chrisem? - Zresztą Charlton jest z innej półki. Będą bili się o awans, a my wręcz przeciwnie..

- Co nie przekreśla waszych szans na pozyskanie go. - przerwał mi McCall, wyraźnie rozbawiony moją nieudaną próbą zmiany tematu. - Wszyscy wiedzą, że Solly jest w konflikcie z Karlem, który ma słaby autorytet w szatni. Nie jest tajemnicą, że Chris podważa autorytet trenera w każdy możliwy sposób. Karl najchętniej pozbyłby się go, ale nie zrobi tego bez konkretnej propozycji finansowej. Ponoć pół miliona funtów powinno wystarczyć. 

- Pół miliona?! My jesteśmy Northampton Steve, a nie jakimś pieprzonym Manchesterem United. Pół miliona funtów to mogą sobie wydawać kluby z Championship czy Premier League, ale nie my. Zresztą kibice go kochają. Prędzej Robinson wyleci na zbity pysk za swoje taktyczne pierdy, niż zarząd zdecyduje się oddać Chrisa do innego klubu, a już na pewno nie z tej samej ligi. 

 

Jak na potwierdzenie moich słów piłka znów zatrzepotała w siatce gości, a na listę strzelców ponownie wpisał się Jake Jervis, za co eksperci w SkySports nagrodzili go później mianem Man of the Match. Omiotłem wzrokiem boisko. Wypożyczony z Boltonu  bramkarz Ben Amos ze spuszczoną głową wykopał piłkę gdzieś w stronę środka boiska. Chimeryczny dzisiaj Ricky Holmes tradycyjnie machał rękoma, mając pretensje do swoich kolegów. Karl Robinson ze złości kopnął bidon, który poleciał gdzieś w stronę ławki rezerwowych Plymouth, na której panowały zgoła odmienne nastroje. Steve do końcowego gwizdka już się nie odezwał, a mi było to jak najbardziej na rękę. Na boisku nic już się nie wydarzyło, a kandydat do awansu, Charlton, przegrał 0:2, czym skomplikował sobie początek sezonu w kontekście ewentualnej walki o awans. "I jak?" pytał poprzez SMS-a Justin Edinburgh, a więc człowiek, dzięki któremu przeżyłem jedną z mniej ciekawych sobót w swoim życiu. "Nic nowego" odpisałem krótko, po czym skierowałem się do wyjścia ze stadionu Home Park

Odnośnik do komentarza

W głębi duszy dziękowałem jednak Justinowi Edinburghowi. Byłego piłkarza Tottenhamu poznałem tak naprawdę podczas jego pracy w Newport Country, kiedy to po raz pierwszy zetknąłem się z realiami niskoligowego angielskiego futbolu. Przez prawie cztery lata Edinburgh zrobił tam fantastyczną robotę, w 2012 roku wygrywając FA Trophy, a rok później wprowadzając klub do League Two. Na początku 2015 roku 48-latek został skuszony jednak perspektywą pracy szczebel wyżej, a jego nowym zespołem zostało Gillingham. Nasze drogi wtedy jednak szybko się rozeszły, ale jego numer ponownie wyświetlił się na moim wyświetlaczu w sylwestra dwa lata później. Justin Edinburgh miał zostać szkoleniowcem walczącego o utrzymanie w League One Northampton, a z obecną kadrą daleko by nie zaszedł. Oferując mi więc zawrotną stawkę 25 pensów za każdą przebytą mile skusił mnie do porzucenia gównianej pracy w lokalnym Warehousie i rozpoczęcia swojej przygody jako oczy i uszy Justina na północną Anglię. Jedynie do końca stycznia przebyłem niezliczoną ilość kilometrów i obejrzałem ponad 30 spotkań, by tylko znaleźć paru wartościowych piłkarzy chcących pomóc ratować ligowy byt w Northampton. Kilku okazało się naprawdę wartościowych, co nie uszło uwadze innych osób z podobnymi stanowiskami na podobnym poziomie. Justin był zadowolony, gdyż sprowadzeni do zespołu gracze wydatnie przyczynili się do sukcesu misji utrzymanie, jednak był on świadomy, że bez dodatkowych funduszy na wzmocnienia w lecie na powtórkę nie ma szans. Niestety prezes nie wykazywał podobnego punktu widzenia, co doprowadziło do tego, że pozycja Edinburgha nie była mocna, co potwierdziło się już na początku sezonu 2017/18, ale on sam zdawał się być przygotowany na rychłe zwolnienie. Czarę goryczy przechyliła niezwykle bolesna porażka 1:4 na własnym podwórku z Peterborough, która była czwartą w czwartym kolejnym meczu ligowego sezonu. Na nic zdały się protesty części piłkarzy i członków sztabu - 1 września 2017 roku Justin Edinburgh z hukiem został zwolniony z klubu, który zostawił na ostatnim miejscu w tabeli League One. Mecz Plymouth - Charlton był ostatnim, jaki obejrzałem z ramienia Northampton. Znów zostałem na lodzie, chociaż to właśnie pracując dla The Cobblers zyskałem swoje pierwsze poważne kontakty, jednak nie było tam dla mnie miejsca po zwolnieniu Justina. Ten szybko znalazł sobie nowe zatrudnienie, gdyż już pod koniec listopada został zaprezentowany jako nowy manager piątoligowego Leyton Orient. Niestety budżet płac nowego pracodawcy Edinburgha nie przewidywał dodatkowych ludzi, nawet tych z pensją 25 pensów za mile. Musiałem więc szukać zajęcia na własną rękę, co nie szło mi wybitnie. Dorabiałem w przeróżnych miejscach, aż wreszcie po zakończeniu sezonu ligowego 2017/2018 na moim wyświetlaczu znów pojawił się numer należący do starego przyjaciela. Sprawa nie była wybitnie skomplikowana, ale tym razem nie chodziło już tylko o poszukiwanie zawodników. Jeden z szóstoligowców z północy został bez trenera, który skuszony został lepszą posadą w konkurencyjnym klubie. Gdy poszukiwania trenera weszły w to najważniejsze stadium, prezes Jamie Quigley grał właśnie w golfa z pracodawcą Edinburgha oraz samym Justinem, który wykorzystał fakt mojej posady w Northampton i skrzętnie przedstawił moją osobę Quigleyowi dodając przy tym, że nie będę miał właściwie żadnych warunków finansowych. To była właściwie prawda, gdyż moje prace dorywcze ledwo pozwalały wiązać koniec z końcem, także nie zastanawiając się długo wręczyłem swoje wypowiedzenie szefowi, wpakowałem się do pierwszego lepszego National Expressa i pojechałem na północ, by uzgodnić warunki mojego kontraktu. 

Odnośnik do komentarza

Prezes Jamie Quigley osobiście pofatygował się, by odebrać mnie z dworca w Middlesbrough. Wyglądał dokładnie tak, jak każdy prezes czegokolwiek, co sobie tylko człowiek wymyśli. Od jego łysiny odbijały się tak rzadko spotykane w tych rejonach Wysp Brytyjskich promienie słońca. Niedopałek papierosa spod znaku Marlboro właśnie wylądował na bruku, by momentalnie zostać zdeptanym przez buta Quigleya. Praktycznie nic nie mówiąc wpakowałem swoją walizkę do bagażnika e38, które chwile później ruszyło z piskiem opon. Durham było typowym angielskim hrabstwem, z dużą ilością zieleni i starych domów jednorodzinnych. Przez całą drogę prezes nie odezwał się do mnie ani słowem, co wzbudziło we mnie wątpliwości czy aby nie za szybko pozbyłem się poprzedniej pracy. Gdy jednak wysiedliśmy malowniczo nazywającym się obiektem Blackwell Meadows doszedłem do wniosku, że bardziej chujowo to już się mieć nie da, tak więc zasadniczo nie miałem nic do stracenia. 

 

Budynek klubowy wyglądał jakby pamiętał jeszcze czasy Churchilla i niemieckich bombardowań w 1940. Wiecie ten z takich ceglanych, z dachem co przecieka i generalnie wszystko do remontu, tylko że pieniędzy brakuje. Jedynym w miarę zadbanym pomieszczeniem było biuro prezesa Quigleya, z którego widać było murawę naszego stadionu, chociaż nie wiem czy to dobre określenie. Owszem, Blackwell Meadows miało swój urok, ale zaledwie jedna trybuna siedząca i jedna stojąca nie wróżyły nic dobrego. Dyrektor David Johnson powiedział, że są plany dobudowania kolejnej trybuny, ale na razie to nawet nie ma po co, bo stadion w obecnej konfiguracji nawet w połowie się nie zapełnia. Pracodawca Edinburgha musiał mieć tu niezły autorytet, gdyż na moim kontrakcie widniała suma £750 na tydzień, a także służbowe mieszkanie, za które jednak musiałem płacić rachunki. Quigley i Johnson parafowali umowę, ja także nie miałem żadnych uwag, tak więc oficjalnie zostałem szkoleniowcem swojej pierwszej ekipy w życiu. Z tej okazji prezes zwołał nawet konferencję prasową, ale pojawiło się na niej jedynie dwóch dziennikarzy, z czego jeden chyba przez pomyłkę, bo słowem się nie odezwał. Wolałem się najpierw spotkać z zespołem, ale dowiedziałem się, że trening dopiero jutro, także nikogo oprócz nas i osobistej asystentki prezesa w klubie nie było. Chcąc nie chcąc zacząłem więc udzielać odpowiedzi na zadawane mi pytania, a pismak skrzętnie wszystko zapisywał. Nazajutrz w lokalnej gazecie można było ujrzeć artykuł z nagłówkiem:

 

"Jamie Quigley oszalał! Joey Jones nowym trenerem Darlington FC!"

Odnośnik do komentarza

Alan White był moim asystentem. Pięć lat starszy ode mnie miał też zdecydowanie więcej doświadczenia, albowiem oprócz ponad 600 meczów rozegranych na różnych szczeblach ligowych w Anglii miał także na koncie prawie roczny staż w Darlington. Jego kontrakt opiewał na marne £250 tygodniowo, co zmuszało go do podejmowania dodatkowej pracy. White był pasjonatem, człowiekiem, który podchodził do swoich obowiązków tak jak się powinno i nieważne czy pozbierał z kasy klubowej £250 czy £25,000. Tego samego nie można było powiedzieć o naszym trenerze bramkarzy. Tak, Darlington miało nawet kogoś takiego. Andy Collett liznął nawet trochę Premier League, ale jedyne dwa mecze na tym poziomie rozegrał ponad 25 lat temu, a chwalił się tym, jakby to było co najwyżej wygranie Mistrzostwa Świata. Chciałem go zwolnić, ale nikt nie chciał przyjść na jego miejsce, więc został. Lekarzem klubowym był gość o wdzięcznym nazwisku McMaster, który przed nami pracował tylko w Newton Aycliffe, czyli klubie równie znanym co my. Zespół U-18 miał Marka Fanninga jako menago i Martina Collinsa jako asystenta, ale nie miał piłkarzy, co jak najszybciej należało zmienić. 

 

White ustalił gierkę treningową pomiędzy seniorami, a juniorami. Ja siadłem na jedynej krytej trybunie Blackwell Meadows i zacząłem studiować notatki otrzymane wcześniej od Quigleya. Na bramce mieliśmy przede wszystkim 23-letniego Jonny'ego Maddisona, który był wychowankiem słynnego Sunderlandu, gdzie się nie przebił. W ostatnich dwóch sezonach sporadycznie bronił w czwartoligowym Yeovil Town, a teraz będzie moim pierwszym wyborem. Drugim będzie trzy lata młodszy Mattie Bancroft i szczerze mam nadzieję, że Maddison okaże się wystarczająco dobry żebym nie musiał sadzać go na ławce. Wychowanek naszej akademii, ale równie dobrze mogłoby go nie być i nikt by nie płakał. W obronie zaczynamy od Dominica Collinsa, rosłego wychowanka Preston, który do Darlington przybył rok temu. Solidny gracz mający doświadczenia głównie piątoligowe. Dalej był jeden z klubowych 'gwiazdorów', a więc Jonny Burn. 22-latek to kolejny wychowanek Sunderlandu, który także nie zadebiutował nigdy w Premier League. Jego umiejętności wystarczyły jednak na granie w trzecioligowym Bristol Rovers, co u nas było już czymś. Jego partnerem miał być Terry Galbraith. W klubie od 2012 roku, trochę niski (183 cm), ale nadrabia walecznością i zaangażowaniem. Na prawej stronie z Collinsem będzie rywalizować Luke Trotman, za którego Quigley rok temu dał zawrotne £5,000! Zupełnie tego nie rozumiem, bo wychowanek Luton to zawodnik przeciętny do bólu, ale lepszych nie mamy. Lewa strona to królestwo młodego wilka z Wolves, a więc Bena O'Hanlona. Championship okazało się dla niego zbyt wymagającą ligą, ale u nas powinien poradzić sobie bez zarzutu. Od notatek oderwał mnie krzyk White'a, który zwiastował zakończenie meczu. Pierwsza drużyna opędzlowała juniorów 4:0, a ja nawet nie byłem w połowie ogarniania składu. Czekały mnie pracowite dni, nie tylko na płaszczyźnie sportowej...

 

26.06.18 Darlington 4-0 Darlington U-23

(Saunders, Thompson, Hughes, Wheatley)

 

*****

 

Football Manager 2019 

Dużo lig 

Darlington FC (Vanarama National League North)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

W środku pola mieliśmy przede wszystkim 25-letniego Liama Hughesa, który przez większość dotychczasowej kariery kopał piłkę w Cambridge United, ale zaliczył też dziewięć meczów w szkockiej Premiership, a to w barwach Inverness, oraz 21-letniego wychowanka Middlesbrough Joe Wheatley'a, który jednak nigdy nie przebił się do pierwszego zespołu. To miała być nasza podstawowa dwójka pomocników, podczas gdy Tom Elliott (23-latek z doświadczeniem z niższych lig) oraz David Syers (doświadczony zawodnik z przeszłością w League One i League Two) mieli być podstawą rotacji, która - biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki - była kluczowa. Lewa flanka to bitwa pomiędzy Alexem Henshallem, za którego Manchester City dał swojego czasu aż 250 tysięcy funtów. Jak to jednak bywa Statek Premiera okazał się za mocny dla naszego skrzydłowego, a później systematyczny zjazd zaowocował podpisaniem kontraktu z Darlington. Jego rywal, Jordan Nicholson, przez całą swoją karierę zdobył aż 61 bramek w 118 meczach, jednak zdecydowana większość z nich była zdobywana jeszcze za czasów gry w lidze akademickiej. Niemniej jednak jak na poziom prezentowany przez naszą ekipę robiło to wrażenie. Po przeciwległej stronie pewniakiem był kapitan zespołu, Stephen Thompson, który już od sześciu lat związany jest z Darlington, a wcześniej pogrywał w czwartoligowym Port Vale czy był w kadrze ekstraklasowego Middlesbrough. Znalezienie mu jednak zmiennika będzie priorytetem. Mamy także Jamesa Catona, ale on jest za słaby nawet na Vanarama National League North, tak więc został wypożyczony do Stalybridge Celtic. 

 

W kadrze mamy dwóch napastników. 30-letni Simon Ainge to weteran niskoligowych boisk, gdzie rozegrał już ponad 320 spotkań! Szkoda tylko, że do siatki zdołał trafić jedynie 56 razy, co jak na napastnika nie jest najlepszym wynikiem. Dużo więcej obiecuje sobie po Harveyu Saundersie, 20 latku pochodzącym z Wolverhampton. Nasz wychowanek, ale przez jeden sezon reprezentował także Bishop Auckland, ale tam nic znaczącego nie osiągnął. 

 

Najwięcej tygodniówki kosili bramkarz Maddison i skrzydłowy Nicholson, a było to zawrotne £600. Kadra była wąska jak nasz sztab szkoleniowy, a ten z kolei przypominał ser szwajcarski, czyli że bardziej go nie było niż był. Musiałem więc działać szybko, bo na początku ligi chciałem już mieć mniej więcej gotowy skład personalny naszego zespołu. W miejskim Job Center zostawiłem ogłoszenie o możliwym dniu testów w Darlington, natomiast ja sam wybrałem numer do starego znajomego, wiecznie wesołego Steve McCalla. 

 

- Cześć Steve. Masz chwilę?

- Jasne Joey. - Steve jak zawsze był w dobrym nastroju, nawet pomimo jego niedawnego zwolnienia z posady w Colchester. - Zadomowiłeś się już w Darlington?

- Edinburgh Ci powiedział? Zresztą nieważne... Tak, jest okej, tylko potrzebuje Twojej pomocy. Nie znasz może kogoś, kto chciałby nam pomóc zrobić coś z niczego?

- Chodzi o sztab czy o zawodników? 

- Jedno i drugie Steve. Tu nie ma praktycznie nic, nie licząc chciwego prezesa i zapalonego na punkcie piłki asystenta. Potrzebujemy wszystkiego.

- Ile płacicie? - "Cholerny Steve, zawsze tylko o jednym" pomyślałem, ale nie miałem mu tego za złe. Każdy orze jak może.

- Klub nic, ja mogę Ci zaoferować co najwyżej 100 funtów z mojej pensji.

- 200 funtów, karnet na Darlington i mieszkanie.

- Co?! Popieprzyło Cię do reszty Steve, nie ma szans. Nie dojdziemy do porozumienia.

- Rozumiem Joey, baw się dobrze w trenerkę. Jeszcze wrócisz do mnie z podkulonym ogonem...

Odnośnik do komentarza

Zaledwie dwa dni później wiedziałem już, że Steve miał rację. Wrócę do niego błagając go, żeby nam pomógł. W ciągu tych 48 godzin dwukrotnie Quigley wypieprzył mnie ze swojego gabinetu, a raz nawet prawie z roboty, ale przekonała go kwota, którą musiałby mi wypłacić za zwolnienie z kontraktu. Próbowałem go namówić na wyskrobanie jakiejkolwiek pensji dla McCalla, ale prezes nie chciał nawet o tym słyszeć. W końcu dałem za wygraną i spróbowałem sam zabrać się za wzmocnienia kadry. Kiedy jednak schrzaniłem negocjacje z przerastającym ten klub o dwa poziomy Gideonem Adu-Peprahem (który później związał się z Yeovil grającym... dwie ligi wyżej), a następnie mało nie doprowadziłem do kłótni z Dominiciem Collinsem zrozumiałem, że Steve jest mi niezbędny. Przynajmniej na początku mojej przygody z Darlington. Z bólem serca ponownie wybrałem więc numer do mojego przyjaciela.

 

- Cześć Steve, to znowu ja. Miałeś rację. Zgadzam się na 200 funtów, mieszkać na razie będziesz musiał ze mną, ale się pomieścimy. 

- Tak właśnie myślałem Joey. - McCall nawet nie próbował ukrywać swojej satysfakcji. - Zaczniemy od razu, bądź za dwa dni we Fylde. Chcę Ci coś pokazać.

- Fylde?! Przecież do przedmieścia Blackpool, po drugiej stronie kraju Steve! Po co mam się tam pierdolić?!

- Właśnie dlatego daje Ci aż dwa dni. Nie pożałujesz, tylko po prostu mi zaufaj...

 

I zaufałem. Dwa dni później siedzieliśmy na zatęchłym Mill Farm w Blackpool, gdzie swoje mecze grało Fylde AFC. Piątoligowy zespół po awansie do Vanarama National miał na celu utrzymać się w lidze, co przekładało się na intensywności treningów. Dave Challinor, ich menago, był w stałym kontakcie ze Stevem, a przynajmniej tak mówił sam McCall. Przez bite dwie godziny obserwowaliśmy trening piłkarzy w białych strojach. Jeden z nich szczególnie przyciągnął moją uwagę, gdyż zachowywał się inaczej niż reszta jego partnerów. Rosły i atletyczny nie bał się używać swoich atrybutów w pojedynkach fizycznych podczas gierki kontrolnej, chociaż jego technika do najlepszych nie należała. Idealnie pasowałby do gry mojego Darlington, więc musiałem spróbować go ściągnąć. Od razu spytałem Steve'a co sądzi o tym pomyśle, ale on tylko tajemniczo się uśmiechnął. Po zakończonym treningu podeszliśmy do Challinora, który rozmawiał właśnie z moim obiektem zainteresowań. 

 

- Siemasz Dave, masz chwilę? - zaczął rozmowę Steve, który uścisnął również dłoń rosłemu zawodnikowi Fylde. 

- Jasne Steve. Emilio, idź do szatni. - rozkazał Challinor swojemu graczowi, a później zwrócił się bezpośrednio do mnie. - Joey Jones, nieprawdaż? 

- Ile za niego chcecie? - wypaliłem od razu, nawet nie zastanawiając się co mówię.

- Za Emilio? Przecież to już wasz zawodnik. - odpowiedział Dave, wyraźnie zmieszany sytuacją - Steve nic Ci nie powiedział? 

- Wybacz mi Joey. - Steve był wyraźnie rozbawiony całą otoczką - Oto Emilio Omam-Biyik, nowy zawodnik Darlington FC! 

Odnośnik do komentarza

Byłem wściekły na Steve'a za działanie za moimi plecami, ale w gruncie rzeczy chłop robił zajebistą robotę. Z jego pomocą udało nam się znacząco wzmocnić sztab szkoleniowy, który zaczął wyglądać już przyzwoicie. Do klubu zostali ściągnięci następujący ludzie:

 

Richard Allen jako koordynator pionu juniorskiego. Podobną rolę 51-letni Anglik pełnił już w Tottenhamie i Queens Park Rangers, tak więc liczyłem na jego doświadczenie, szczególnie, że w przyszłości chciałbym opierać skład na młodych Lwach Albionu. Do teraz nie wiem jak Steve skłonił go do przejścia do Darlington. £230/tyg.

Lee Elam jako trener. Nie mieliśmy w klubie żadnego trenera ogólnego, tak więc 41-latek będzie naszym specem od wszystkiego. Powinien sobie poradzić, bo doskonale zna realia niskoligowe, gdzie jako zawodnik spędził 16 lat. £300/tyg.

Paul Teather jako główny fizjoterapeuta. Jako piłkarz był w kadrze Manchesteru United, ale przez osiem sezonów nie zdołał zadebiutować. Później zakończył karierę i poszedł na medycynę, co pozwoliło mu dbać o piłkarzy Sheffield United. Teraz podobnie ma być u nas. £160/tyg.

Dave Hart jako fizjoterapeuta. McMasterowi niezbyt ufałem, tak więc trzeba było ściągnąć kogoś na poziomie. Steve poznał go podczas swojej przygody w Coventry, ale 35-latek robił także w Watford czy Wolverhampton. £230/tyg.

Peter Mead jako główny scout. Tym akurat zajmowałem się sam. Za dział scoutingu będzie odpowiadał 61-letni emeryt, który w piłkę grał jedynie amatorsko. Miał jednak oko do talentów, co pozwoliło mu pracować w Boltonie czy Crystal Palace. £160/tyg. 

George Rooney jako scout. Ma być naszymi oczami i uszami na południową Anglię. Zna tamte rejony jak mało kto na tym poziomie. Przed nami zatrudniały go Cheltenham, Burnley czy nawet Tottenham! £160/tyg.

Tim Davies jako scout. Jedyny nie-Anglik w tym towarzystwie. Przez przeszło 15 lat Walijczyk był scoutem w West Bromich Albion, teraz ma penetrować dla nas rynek zachodnioangielski i walijski. £160/tyg.

 

Czy byłem zadowolony? Cholernie, aczkolwiek tradycyjnie nie obyło się bez zgrzytów. Chciałem conajmniej jednego scouta więcej, najlepiej Szkota, który pomagałby mi w obserwowaniu północy kraju, a także swojej ojczyzny. Quigley powiedział jednak, że chyba mnie pojebało, bo on za to nie będzie płacił. Musiałem więc zająć się tym sam przynajmniej do czasu, kiedy nie uda mi się przekonać prezesa do zmiany zdania.

 

My zajmowaliśmy się wzmacnianiem klubu, natomiast piłkarze pod wodzą White'a rozgrywali kolejne mecze towarzyskie z pobliskimi ekipami. Wyniki nie były najważniejsze, aczkolwiek cieszyły mnie wieści otrzymywane SMSami. Najpierw pewnie ograliśmy Spartans, a później w Manchesterze udało się zwyciężyć z ekipą Trafford. Oba te spotkania nie były jednak majstersztykiem taktycznym w naszym wykonaniu, a i kadra potrzebowała wzmocnień, tak więc lipiec zapowiadał się pracowicie. Tym bardziej, że sprawdzianem generalnym będzie mecz kontrolny z trzecioligowym Sunderlandem,.

 

30.06.18 Spartans 1-3 Darlington 

(Dishington - Ainge, Thompson x2)

 

07.07.18 Trafford 2-3 Darlington

(Heathcote, Davidson - Ainge, Henshall, Saunders)

Odnośnik do komentarza

Powiem wam, że nie tylko McCall odwalił kawał niezłej roboty. Davies, Rooney i Mead również nie próżnowali, albowiem z dniem 21 lipca mieliśmy już praktycznie zamkniętą kadrę. Dwa tygodnie zajęło nam znalezienie odpowiednich zawodników, przekonanie ich do gry w mało urokliwym Darlington i podpisanie z nimi kontraktów. Oczywiście pieniędzy było jak na lekarstwo, tak więc o wykupywaniu graczy z innych klubów nie było nawet mowy. Musieliśmy radzić sobie z tymi, którzy mieli kartę zawodniczą w swoich rękach, bo na prowizje dla potencjalnych agentów też nie mogliśmy wydawać. Ostatecznie pozyskaliśmy sześciu piłkarzy, z czego jednego już znacie, ale przedstawię go właściwie. 

 

Emilio Omam-Biyik - majstersztyk negocjacyjny w wykonaniu Steve'a, za który jednak byłem maksymalnie wkurwiony. Nie zamierzałem się jednak długo z tym obnosić, bo McCall robił swoje. 23-letni Francuz z przeszłością w rodzimej drugiej lidze może być naszym kluczowym zawodnikiem w defensywie. Typowy przecinak, ale może też grać na środku obrony i tam chyba będę chciał go docelowo wystawiać. Dostał £350 na tydzień i nie marudzi.

Billy O'Brien - ten transfer to zasługa Tima Daviesa. Nie miałem w planach ściągania trzeciego bramkarza, ale osoba O'Briena zmieniła mi plany. Wychowanek słynnego Manchesteru City, młodzieżowy reprezentant Walii - to mówi samo za siebie. To on ma być naszym numerem jeden między słupkami, mimo średniego - jak na bramkarza - wzrostu. 22-latek mierzy 'zaledwie' 186 centymetrów, ale nadrabia to skocznością oraz ustawianiem się. Również dostał £350 tygodniówki. 

Romario Vieira - 20-letni wychowanek Leeds United, który pierwotnie nie miał znaleźć się w naszej drużynie, gdyż odrzucił pierwszą ofertę kontraktu (miał zarabiać £450 na tydzień). Zaprosiliśmy go więc na tygodniowe testy, po których stał się bardziej elastyczny jeżeli chodzi o negocjacje, tak więc Gwinejczyk związał się z nami umową do końca sezonu. Dostaje - uwaga - £170/tyg! 

Tom Paul - trzy lata w Blackburn, później cztery lata bez kontaktu z futbolem. 23-latek został wyjęty z lokalnej ekipy budowlanej, także o jego formę fizyczną nie powinniśmy się martwić. Ma duże mniemanie o sobie, ale postanowiłem zaryzykować i dałem mu aż £425 tygodniowo, najwięcej ze wszystkich nowych graczy. 

Gary Jones - 41-latek przyszedł do nas na jeden sezon i ma łatać ewentualne dziury. Zna struktury piłkarskie w Anglii jak mało kto, albowiem gra nieprzerwanie od sezonu... 1993/94! Legenda Rochdale, wychowanek Liverpoolu. Dostaje symboliczne £190. 

Modou Cham - 21-letni napastnik ukształtowany w szkółce Blackburn. Ściągnąłem go tylko na wypadek kontuzji któregoś z moich napastników. Dostał kontrakt tymczasowy i £15 za każdego strzelonego gola. Czyli jest, ale jakby go nie było. 

 

Żeby nie było - na polu transferowym ponosiliśmy także i porażki. Większość zawodników, których chciałem mieć w swojej drużynie wybrała inne zespoły. Na przykład brazylijski wychowanek Arsenalu, Denilson Carvalho, mimo testów u nas zdecydował się pójść do rezerw szkockiego Livingston. U mnie miałby gwarantowane miejsce na dziesiątce. Z czwartoligowego Grimsby chciałem wypożyczyć napastnika Charlesa Vernama, ale on nawet nie chciał słyszeć o przenosinach do szóstej ligi. Mead, Rooney i Davies byli w ciągłych rozjazdach, a wkrótce dołączył do nich także i mój asystent, Alan White, tak więc resztę sparingów poprowadziłem osobiście. Połączenie braku zgrania nowych zawodników, nowa taktyka i moje umiejętności zarządzania zespołem doprowadziły do kryzysu wiary w moją osobę ze strony kibiców. Dwa remisy z anonimowymi klubikami, jak i porażka z Trinity nie dawała wiele optymizmu. Polegliśmy także w starciu z faworyzowanym Sunderlandem, ale tu akurat zagraliśmy dobre spotkanie. Niemniej jednak przed moim debiutem klubowa sekretarka prezesa z dumą powiedziała, że sprzedaliśmy aż 700 karnetów. Do mojego debiutu zostały trzy dni...

 

14.07.18 Stocksbridge 0-0 Darlington

 

21.07.18 Darlington 1-1 East Fife

(Thompson - Court)

 

25.07.18 Gainsborough Trinity 2-1 Darlington 

(Hannah, King - Thompson)

 

30.07.18 Darlington 1-3 Sunderland

(Ainge - Maguire, Cattermole, Kimpioka)

Odnośnik do komentarza

Bukmacherzy stawiali nas w czołówce ligi, aczkolwiek ja nie byłem tak optymistycznie nastawiony. Co prawda Nicholson i Omam-Biyik zostali uznani za najlepszych w całej Vanarama North, ale mecze sparingowe pokazały jedynie nasze braki, wciąż nie mieliśmy skutecznego napastnika, a Curzon Ashton miało chęć na wywiezienie z Blackwell Meadows pełnej puli punktowej. Wiedziałem, że ich trener oglądał nasze spotkania towarzyskie, w których graliśmy zazwyczaj 4-4-2. Teraz postanowiłem go zaskoczyć i wyszliśmy 4-2-3-1, które wraz z McCallem i Whitem obmyśliliśmy w przeddzień meczu. Piłkarze wyszli naładowani energią, co spotęgowała jeszcze obecność ponad 1,300 fanów. Już w 9. minucie wystrzeliłem z ławki rezerwowych jak z procy, bo Paul posłał piłkę prosto na głowę Simona Ainge, a ten z bani dał nam prowadzenie. Niestety sprawy skomplikowały się jeszcze przed przerwą, bo naszemu prawemu obrońcy odcięło prąd, co poskutkowało wślizgiem w kolano rywala i natychmiastową czerwoną kartką (a później dodatkowymi dwoma meczami zawieszenia, dzięki FA). Wiedziałem, że goście będą naciskać, tak więc nakazałem... jeszcze bardziej ofensywną grę! To poskutkowało tym, że w drugiej połowie sieknęliśmy jeszcze trzy brameczki, a gol Nicholsona został nawet wybrany najładniejszym w kolejce. Nasz rozgrywający przyjął piłkę przed polem karnym i zawinął takiego rogala z lewej, że Messi to mógłby buty czyścić. Kibice byli w szoku, Quigley szalał na krzesełkach VIP, a McCall przybijał każdemu piątki. 

 

Vanarama North

04.08.18 Darlington 4-0 Curzon Ashton

(Ainge, Henshall, Hughes, Nicholson) 

Odnośnik do komentarza

Prezes nosił mnie na rękach przez następne dwa dni. Udana inauguracja sprawiła, że wszyscy w klubie natychmiast zmienili nastroje. Kibice zaczęli uważać moją osobę za fenomen taktyczny Quigleya i Johnsona, a ja pragnąłem ugrać na tym coś dla siebie. Po raz kolejny spytałem prezesa o możliwość zatrudnienia dodatkowego scouta, na co ten przystał. Quigley stwierdził jednak, że to musi być jego człowiek i że da mi znać jak już to załatwi.

 

W drugiej kolejce dalej robiliśmy to co do nas należy. Spennymoor na naszym tle wyglądało jak dzieci zagubione we mgle. Gospodarze oddali 5 strzałów przy naszych 23. Zaczął Thompson, później dorzucił drugiego, dwa ustrzelił także stoper Burn, a skończył Alex Henshall. Nicholson nic nie strzelił, ale miał dwie asysty. Ładne asysty.

Quigley znowu szalał (tym razem na stadionie rywala), McCall dalej zbijał piątki, a kibice dalej nie wierzyli co się dzieje. Pieprzony cudotwórca. 

 

Vanarama North

07.08.18 Spennymoor 0-5 Darlington

(Thompson x2, Burn x2, Henshall)

 

Dalej przyszedł ten dzień, w którym nic nie wchodziło. Brackley Town chciało po prostu uniknąć treningu strzeleckiego, na który przejechaliśmy 200 mil. Oddaliśmy 24 strzały, rywale 2. W tym 12 celnych, oni 1. I co?

I nic. Nic nie wpadło do bramki. 655 kibiców porządnie się wynudziło, bo spotkaniem wielkich wirtuozów futbolu bym tego nie nazwał. Nicholson i Henshall byli przemęczeni grą co trzy-cztery dni, a ja nie miałem zmienników.

 

Vanarama North

11.08.18 Brackley Town 0-0 Darlington 

 

 

Odnośnik do komentarza

Cztery dni później znowu przywitało nas Blackwell Meadows. Blyth Spartans liczyło na nasze zmęczenie, ale ja nie zamierzałem rozdawać punktów byle frajerom. Zamiast Ainge postawiłem na Saundersa, ale zagrał równie żenująco co jego starszy kolega w Brackley. Na ich szczęście mieliśmy Thompsona, który po raz kolejny ustrzelił dublet. Oprócz niego swoje zrobili Hughes oraz Galbraith, który przed meczem został wezwany do prezesa. Nie wiem co Quigley mu nagadał, ale na boisku wyglądał conajmniej jak piłkarz. Dla przyjezdnych trafił Hornshaw i była to pierwsza puszczona bramka O'Briena w tym sezonie.

 

Vanarama North

15.08.18 Darlington 4-1 Blyth Spartans

(Thompson x2, Galbraith, Hughes - Hornshaw)

 

Kidderminster przywitało nas rzęsistym deszczem i ponad dwoma tysiącami ludzi na stadionie. Pozmieniałem trochę w składzie, do którego wrócił między innymi zawieszony Paul, a szansę debiutu od pierwszej minuty dostał Romario Vieira. Galbraith nadal wyglądał jak połączenie Kyle'a Walkera i Sadio Mane, pakując dwa gole po indywidualnych rajdach lewą stroną. Gospodarze odpowiedzieli trafieniem Bradley'a i wapnem Ironside'a, więc długo był remis. Jednak gdy Williams jako trzeci gracz Kidderminster zaskoczył O'Briena zacząłem mieć mokro w gaciach. Naszą serię meczów bez porażki podtrzymał debiutant Romario Vieira, dobijając centrostrzał Toma Paula. 

 

Vanarama North

18.08.18 Kidderminster Harriers 3-3 Darlington 

(Bradley, Ironside, Williams - Galbraith x2, Romario Vieira)

 

U siebie chcieliśmy pokazać, że dalej jesteśmy zajebiści. Altrincham przyjechało z pełnymi gaciami, a ja po rekordowo długim, bo wynoszącym aż siedem dni, odpoczynku znowu poczułem emocje Vanarama North. Powróciłem do sprawdzonego składu z doświadczonym Syersem w środku pola. Pierwsza połowa była nudna jak czesanie łysego. W drugiej bramę władował nam Hulme i na nic zdawały się być statystyki, w których dominowaliśmy. Na szczęście Henshall i Nicholson wykrzesali z siebie resztki energii i rzutem na taśmę uratowali nam dupę. Po meczu dostałem wezwanie do gabinetu Quigleya...

 

Vanarama North 

25.08.18 Darlington 2-1 Altrincham

(Henshall, Nicholson - Hulme)

Odnośnik do komentarza

- Joey, dobrze Cię widzieć. - Quigley wyraźnie był zadowolony z postawy zespołu. 

- I wzajemnie prezesie. O co chodzi?

- Mam dla Ciebie scouta. Lada moment awansujemy do ligi wyżej, a stamtąd to już rzut beretem do zawodówki. 

- Że co? - prezesa wyraźnie pogięło. Sześć kolejek, a on mówi mi tu o awansie, i to jeszcze od razu dwie ligi wyżej.

- Posłuchaj mnie Joey. Trzeba rozwijać klub na rynkach zagranicznych. Dlatego Twój nowy współpracownik ma za zadanie ściągać dla nas egzotycznych zawodników, na których można zbić pieniądze. Przedstawię go za parę dni, na razie tylko wprowadzam Cię w mój plan podboju rynków zagranicznych. 

 

Super. Prezesa pojebało, a ja mam jeszcze na to przytakiwać. Na szczęście Steve McCall dalej robił swoje, dzięki czemu do klubu dołączył były reprezentant Anglii oraz gracz Aston Villi, Blackburn i Liverpoolu, Stephen Warnock. 36-latek ma u nas pełnić rolę managera zespołu do lat 23, a ja po raz kolejny byłem pod wrażeniem umiejętności negocjacyjnych McCalla. 

 

Tak wzmocnieni jechaliśmy do Ashton-under-Lyne, by zmierzyć się z jednym z beniaminków, Ashton United. Ostatnio graliśmy topornie, mieliśmy problemy ze skutecznością, a na dodatek Nicholson wymagał odpoczynku. Cofnąłem więc rozgrywającego, zagęszczając tym samym drugą linię. Poskutkowało to tym, że gospodarze nie oddali nawet jednego celnego strzału na bramkę O'Briena. Kibice liczyli na urwanie punktów faworytom, ale nie tym razem. Terry Galbraith kopnął w pole karne, tam do piłki dopadł Hughes i wpakował ją pod pachą bramkarza, czym dał nam kolejne trzy punkty w sezonie. 

 

Vanarama North 

27.08.18 Ashton United 0-1 Darlington

(Hughes)

Odnośnik do komentarza

Wynalazkiem Quigleya okazał się... Hiszpan, Vincente Fernandez Pujante, a więc były zawodnik Espanyolu, Elche czy Sportingu Gijon, który jako scout pracował w... Chelsea! Protegowany prezesa został wysłany na objazdówkę po Anglii, a ja otrzymałem informacje, że zostałem wybrany menadżerem miesiąca Vanarama North. Bardziej cieszyła mnie jednak wiadomość, że Blackpool zdecydowało się wypożyczyć nam Finlaya Sinclair-Smitha, który miał odciążyć Henshalla. 18-latek na pewno będzie miał dużo okazji do wykazania się, bo sezon jest długi, a i dojdą nam jeszcze puchary. 

 

Sinclair-Smith nie wybiegł w podstawowym składzie na kolejną potyczkę ligową, ale znalazło się dla niego miejsce na ławce rezerwowych. Pierwszego września do Darlington zawitało Alfreton Town, które przywiozło ze sobą w autokarze sędzinę, którego przy okazji przerobili na swojego. Nie widzę innego wytłumaczenia, bo pani Rebecca Welch ewidentnie gwizdała pod gości. Najlepszym przykładem niech będzie fakt, że po wejściu jednego z pomocników Alfreton Liam Hughes zszedł z boiska z urazem, a faul nawet nie został odgwizdany. McCall i White szaleli z wściekłości, a dyrektor Johnson w swoim stylu komentował pracę arbitrów. Nic sobie z tego nie robił jednak młody Sinclair-Smith, który rzutem na taśmę dał nam kolejną wygraną. Nie będę mówił, że zasługiwaliśmy. Na farcie i tyle. 

 

Vanarama North

01.09.18 Darlington 1-0 Alfreton Town

(Sinclair-Smith)

 

Hughes wypada na 5-6 tygodni, więc szansę będą mieli rezerwowi. Tabela wyglądała następująco. Bez porażki pozostajemy jedynie my, Guiseley i Leamington. Przewaga nad drugim Stockport to całe pięć punktów, ale do końca rozgrywek jeszcze daleko. Na razie jest dobrze.

Odnośnik do komentarza

Reszta września minęła nam w podobnych nastrojach. Mimo znaczących wzmocnień McCall dalej nie próżnował, a ja zatwierdzałem kolejnych ludzi dołączających do zespołu modląc się przy tym, żeby Quigley przez przypadek nie zajrzał w faktury z wynagrodzeniami. Jako uzupełnienie sztabu szkoleniowego do Darlington przybyli:

 

Ronnie Whelan jako dyrektor do spraw sportowych. Żywa legenda reprezentacji Irlandii i czerwonej części Liverpoolu. Steve wyciągnął go z emerytury, żeby pomógł sprowadzać znanych zawodników do Darlington. £180/tyg.

Nick Harvey jako trener siłowy. 44-latek ma odpowiadać za nasze przygotowanie motoryczne. Podobne funkcje pełnił już w Southampton i Reading, tak więc liczę na jego doświadczenie. £190/tyg.

Chirs Markham jako główny analityk. Osobiście nie widziałem sensu w zatrudnianiu analityka, ale McCall powiedział że będzie cholernie przydatny, a Quigley poparł go, bo to podobno trendy i więcej kasy. 31-latek przez osiem lat rozszyfrowywał rywali Huddersfield, teraz będzie nam. £180/tyg.

 

W trakcie września ściągnąłem także kolejnego piłkarza. Budżet płacowy pękał z nadmiaru i wręcz błagał o zwolnienie dwóch czy trzech zawodników, ale ja nie mogłem przepuścić takiej okazji. Kevan Hurst całą karierę spędził na boiskach zawodowych lig, systematycznie kursując pomiędzy Championship, a League Two. Głównym atutem 33-latka była uniwersalność, gdyż świetnie czuł się zarówno na lewym, jak i prawym skrzydle. Będzie solidnym uzupełnieniem kadry.

 

W lidze graliśmy w kratkę. Najpierw po golu stopera Burna pokonaliśmy Telford Town, by tydzień później zaledwie zremisować na wyjeździe z Southport. Po raz kolejny mieliśmy dosyć wyraźną przewagę w statystykach, ale nie potrafiliśmy tego zamienić na zwycięstwo. W przerwie od ligi pojechaliśmy u siebie Hyde 5:0 i awansowaliśmy dalej. Czysta formalność, choć imponuje hat-trick Omam-Biyika, czyli notabene stopera. Na koniec miesiąca kolejny remis, tym razem na Blackwell Meadows z Stockport Country w hicie kolejki. Goście zajmowali trzecie miejsce i może byśmy ich nawet pocisnęli, gdyby nie czerwo obejrzane przez prawego obrońcę Trotmana. Na plus to, że jeszcze jakimś cudem nie przegraliśmy, na minus chyba wszystko inne. 

 

Vanarama North

08.09.18 Darlington 1-0 Telford United

(Burn)

 

Vanarama North 

15.09.18 Southport 2-2 Darlington

(Sampson, Richards - Saunders, Dyers)

 

FA Cup 2 runda kwal.

22.09.18 Darlington 5-0 Hyde 

(Nicholson, Romario Vieira, Omam-Biyik x3)

 

Puchary chciałem pograć, bo kasa sama się nie zrobi, a i fejmu można zgarnąć. Na przykład za ten mecz amatorami dostaliśmy sumę £9,000. W następnej rundzie zagramy z nieligowym Witton Albion; celem jest pierwsza runda.

 

Vanarama North 

29.09.18 Darlington 2-2 Stockport Coutry

(Nicholson x2 - Mulhern, Stephenson)

Odnośnik do komentarza

Mieliśmy cholerny problem ze skutecznością. Graliśmy ustawieniem 4-2-3-1, co może było zbyt skomplikowaną sprawą jak na warunki Vanarama North, ale rywale mieli też ogromny problem z jej rozpracowaniem. Moi piłkarze też się jeszcze gubili, ale grunt, że miało to miejsce rzadziej od rywali. Największe problemy mieliśmy jednak pod bramką rywali, bo regularnie dominowaliśmy spotkania, ale moi napastnicy nie umieli strzelać. Po dwóch miesiącach Saunders i Ainge mieli na koncie... dwa gole, po jednym na głowę. Dodatkowo Simon trafił w spotkaniu wygranym 4:0, co nie zmieniło jego przebiegu. 20-letni Harvey Saunders swoim trafieniem dał nam remis w Southport, tak więc był to gol ważny. Jednak od naszych napastników skuteczniejsi byli nawet... nasi obrońcy, Terry Galbraith i Jonny Burn, którzy strzelili po trzy gole. Postanowiłem zmodyfikować nieco ustawienie w ataku, stawiając bardziej na grę w pole karne z bocznych stref boiska. Mieliśmy jedną z lepszych par bocznych obrońców niezależnie nawet czy na prawej flance grał Paul czy Trotman. Efekty? Nadal jesteśmy niepokonani, zaczęliśmy wygrywać pewnie, efektownie i - co najważniejsze - bez straconych bramek. O'Brien skapitulował tylko raz, w doliczonym czasie FA Cup przy stanie 4:0 dla nas, co i tak nie miało znaczenia. Quigley nie mógł uwierzyć w swoją drużynę, a ja dziękowałem w duchu McCallowi, bo bez niego gralibyśmy pewnie o utrzymanie. 

 

FA Cup 3 runda kwal.

06.10.18 Witton Albion 1-4 Darlington

(Brewster - Jones x2, Sinclair-Smith, Hurst)

 

Dostaliśmy £15,000 i została nam jedna runda kwalifikacyjna do przejścia. 

 

Vanarama North 

13.10.18 FC United 0-2 Darlington

(Thompson, Nicholson)

 

FA Cup 4 runda kwal.

20.10.18 Stockport Country 0-1 Darlington

(Romario Vieira)

 

Gramy w pierwszej rundzie Pucharu FA. Rywalem będzie piątoligowe Halifax Town, a więc zespół do pyknęcia. A, byłbym zapomniał - £25,000 wpada do kieszeni Quigleya. 

 

Vanarama North 

22.10.18 Darlington 2-0 Boston United

(Nicholson, Saunders)

 

Vanarama North

27.10.18 Leamington 0-4 Darlington

(Saunders, Thompson, Burn, Romario Vieira)

 

Vanarama North

30.10.18 Bradford AFC 0-3 Darlington

(Wheatley x2, Saunders)

 

Tabela. Ta liga to Piece of Cake. 

Odnośnik do komentarza

W listopad wchodziliśmy pojedynkiem z Guiseley, a więc spadkowiczem z Vanarama National. My pozycja numer jeden, oni numer dwadzieścia. Graliśmy na Blackwell Meadows, a Quigley z Johnsonem zaprosili na mecz potencjalnych inwestorów, co by pokazać że jesteśmy zajebiści. Na razie tak właśnie wyglądaliśmy, bo nie przegraliśmy od początku sezonu, kibice dostawali obstrukcji bo prezes podwyższył ceny biletów, a McCall ganiał za mną, żę zginęły mu gacie i na pewno to moja wina. Byłem tak zajebiście pewny siebie, że na lewej obronie wystawiłem nawet O'Hanlona, który boisko oglądał w tym sezonie tylko w pucharach z amatorami. Szybko objęliśmy prowadzenie, kiedy Saunders czubkiem buta zmieścił piłkę przy słupku gości, jednak potem stanęliśmy bardziej niż niemiecka ofensywa w 1941. Johnson miał minę jakby mu ktoś jebnął bejsbolem, bo w drugiej połowie najpierw straciliśmy gola na remis, a w doliczonym czasie gry wpakowali nam na 1:2. Kibice w szoku, a ja dostałem karę zawieszenia od FA, bo w furii kopania wszystkiego co było w okolicy dostało się też liniowemu i najbliższe cztery spotkania miałem spędzić na trybunie. Na wzrok Quigleya wolałem w ogóle nie patrzeć. Chyba nici z potencjalnej inwestycji w klub. 

 

Vanarama North

03.11.18 Darlington 1-2 Guiseley

(Saunders - Garner, Thompson)

 

Złożyłem odwołanie, więc zyskując na zawieszeniu kary mogłem jeszcze poprowadzić Darlington w pucharowym pojedynku tydzień później. Halifax Town grało ligę wyżej, ale radzili sobie tak topornie że musieliśmy to wykorzystać. Co prawda też grali 4-2-3-1, ale to ich to jakieś takie słabsze było. Niby to zawodowcy, ale jak przyszło co do czego to tylko my rozdawaliśmy karty. 28 strzałów, 10 celnych, 3 gole. Niby mecz bez historii, ale ładną bramkę wsadził Stephen Thompson. Przyjął piłeczkę na okolicy dwudziestego metra, puścił sobie za dwóch rywali i uderzeniem z laczka w krótki róg nie dał szans bramkarzowi. Dostajemy jakieś 30 tysięcy funtów i informacje, że następnym rywalem jest trzecioligowe Plymouth, a mecz pokaże SkySports. Oby mnie tylko do tego czasu odwiesili. 

 

FA Cup 1 runda

10.11.18 Halifax Town 0-3 Darlington

(Saunders, Henshall, Thompson)

 

Odnośnik do komentarza

Odwołanie nic nie dało, tak więc na najbliższe cztery spotkania mogłem sobie jedynie wybierać skład. Ligę miałem w nosie bo - oprócz wpadki z Guiseley - jechaliśmy wszystkich równo, ale kara obejmowała jeszcze drugą rundę FA Cup, gdzie to mierzyliśmy się z Plymouth. Miałem jednak plan jak to obejść, ale o tym będzie później. W listopadowych meczach Vanarama North Darlington prowadzili McCall i White, a ja oglądałem ich pracę z boku. Spisali się świetnie trzykrotnie ogrywając przeciwników, aczkolwiek dwukrotnie było blisko. Szczególnie w Chester, gdzie Harvey Saunders dał nam wygraną z wątpliwego karnego w 95. minucie. Wcześniej opędzlowaliśmy w takim samym stosunku bramkowym zawsze groźne Hereford, a jeszcze wcześniej nie daliśmy szans Chorley, które miało apetyt na walkę o awans, ale teraz już nie ma. Rozstawialiśmy wszystkich po kątach, ale przed nami rysował się grudzień, a w nim potencjalnie siedem spotkań do zagrania. 

 

Vanarama North

13.11.18 Chorley 2-4 Darlington

(Carver, Fletcher - Thompson, Saunders, Paul, Hughes)

 

Vanarama North

17.11.18 Darlington 3-2 Hereford

(Thompson, Saunders, Paul - Jackson, Reffell)

 

Vanarama North 

27.11.18 Chester 2-3 Darlington

(Dudley, sam. - Saunders x3)

Odnośnik do komentarza

Byłem zesrany jak niewiem. Reporterzy SkySports krzątali się wraz z kamerami przy jedynej trybunie, która pozwalała postawić gdzieś studio. Nie mieliśmy żadnej kabiny komentatorskiej, także prezes Quigley naprędce postawił kontener w jednym z narożników. Piłkarze Plymouth przyjechali do Darlington klubowym autokarem, ubrani w klubowe dresy. My przyjechaliśmy komunikacją miejską ubrani w cokolwiek, co było czyste. Wyjątkiem był Maddison, który za odłożone pieniądze zdecydował się kupić Astrę w tuningu i dumnie zaparkował obok autokaru gości. Ciekawe, czy równie dumnie będzie siedział na ławce rezerwowych przez całe spotkanie. Swojej szansy upatrywałem w tym, że Plymouth w tym sezonie spisuje się fatalnie, zajmując ostatnie miejsce w tabeli League One. Posada ich managera Dereka Adamsa wisi na włosku i dało się wyczuć lekką nerwowość w jego postawie. Nadal nie mogłem siedzieć na ławce, tak więc zespół poprowadził duet McCall - White, a ja stałem tuż za nimi w pierwszym rzędzie. Komplet kibiców oczekiwał tego, co mieliśmy im dać. Chleba i igrzysk. Pan Craig Hicks dmuchnął w gwizdek i ruszyliśmy do boju. Mój plan był prosty: nie dać im piłki. Zamykaliśmy faworytów na ich połowie, a oni nie mogli nic z tym zrobić. Pierwsza eksplozja radości nadeszła w 23. minucie, kiedy to Henshall zakręcił na lewym skrzydle i wsadził piłkę za kołnierz bramkarza gości. Ponad 3,000 osób szalało na trybunach, szaleli też Quigley i Johnson stojący kilka rzędów wyżej. Kilka chwil później było 2:0, bo Harvey Saunders z prostego podbicia przylutował w lewy róg bramki Plymouth. Czułem to, że to był nasz dzień i nawet pieprzony Manchester United nie byłby w stanie nas rozjebać. W drugiej połowie dostaliśmy kontaktową, ale miałem to gdzieś, bo na więcej nie pozwoliliśmy i meldujemy się w 3 rundzie FA Cup.

 

FA Cup 2 runda

01.12.18 Darlington 2-1 Plymouth

(Henshall, Saunders - Grant)

 

Po meczu dostałem niemałej obstrukcji, bo w kolejnej rundzie trafiliśmy premierligowy Tottenham. Tyle dobrze, że u siebie, to może uda się chociaż zarobić z biletów. Za przejście Plymouth dostaliśmy £55,000 i Quigley wreszcie zdecydował się zainwestować w klub, a ściślej to we mnie. Wysłał mnie wraz z White'm na kurs licencyjny, co by podnieść nam obydwu kwalifikacje. Fajnie z jego strony. 

Odnośnik do komentarza

Morale wystrzeliły w górę po meczu z Plymouth, co zbiegło się w czasie z moim powrotem na ławkę trenerską. Graliśmy tak dobrze, że Quigley zaczął przebąkiwać coś o przejściu na zawodostwo. Doszedł nam nowy puchar, FA Trophy, w którym grają kluby piąto i szóstoligowe, więc jest okazja włożyć coś do gabloty, a raczej postawić na półkę w siedzibie klubowej. Graliśmy ładny futbol, dość dojrzały jak na warunki Vanarama North, który zaskakiwał kolejnych rywali. Nie zmieniałem już nic w taktyce, bo po co. Dawałem szansę gry kolejnym opcjom taktycznym, albowiem mecze co trzy-cztery dni nie dawały czasu na porządną regenerację. Dwukrotnie w grudniu walnęliśmy York City, a zaraz zagramy z nimi trzeci raz, bo FA dało taki terminarz ligi. Ciekawie też było w Altrincham, ale kontakt gospodarze złapali dopiero w doliczonym czasie gry. Pozostałe mecze to lanie outsiderów ligi, nic nowego. W styczniu jednak nadchodził mecz z Tottenhamem, który miał być największą atrakcją Darlington od paru dobrych lat.

 

FA Trophy 3 runda kwal.

08.12.18 Darlington 1-0 Stockport Country

(Henshall)

 

Vanarama North

11.12.18 Darlington 2-0 Nuneaton Town

(Ainge, Hurst)

 

FA Trophy 1 runda

15.12.18 Darlington 2-1 York City

(Saunders, Romario Vieira - Penn)

 

W następnej rundzie zagramy z piątoligowym Dover Athletic. Do przejścia. Jakaś kasa za ten puchar też wpadła.

 

Vanarama North 

22.12.18 Altrincham 3-4 Darlington

(Hulme x2, Johnston - Nicholson, Hurst, Hughes, Thompson) 

 

Vanarama North 

26.12.18 Darlington 3-1 York City

(Ainge, Hughes, Hurst - York)

 

Vanarama North 

29.12.18 Darlington 3-1 Ashton United

(Hurst, Galbraith, Thompson - Busumbru)

 

W tabeli oczywiście prowadziliśmy z coraz większą przewagą nad resztą stawki. Awans będzie w cuglach.

Odnośnik do komentarza

Na noworocznym kacu po raz kolejny spotkaliśmy się z drużyną York City, tym razem u nich. Nasze zmęczenie nocą było czuć wszędzie, tak więc frajerska strata punktów nie była trudna do przewidzenia. Tym bardziej, że po godzinie gry prowadziliśmy 3:0 i wszyscy uznali, że jest zajebiście. Nic bardziej mylnego. Najpierw gol Yorka, a potem frajerskie wykluczenie Omama-Biyika stworzyło gospodarzom autostradę do comebacku. Trzecia bramka padła już w doliczonym czasie gry, kiedy to zaspał wprowadzony O'Hanlon i Josh Law wprawił ponad półtora tysiąca osób w stan euforii. McCall ze złości wyrżnął w dach ławki rezerwowych, ale ból został zredukowany przez wspomnienia z poprzedniej nocy, natomiast ja wolałem unikać Quigleya przynajmniej do meczu pucharowego z Tottenhamem. 

 

Vanarama North

01.01.19 York City 3-3 Darlington

(York, Burrow, Law - Romario Vieira, Ainge, Omam-Biyik)

 

Ciekawie działo się też w gabinetach klubowych. Pamiętacie Maddisona? Tak, tego od Astry w tuningu. Otóż nasz rezerwowy bramkarz przez pół roku podniósł się z ławki tylko raz, a to w meczu FA Cup z jakimiś ogórkami co ich pyknęliśmy trzecim składem. No więc owy Maddison nie grał, a pobierał największą tygodniówkę z nadwątlonego mocno budżetu płacowego. Niby miał umiejętności nawet na League One, ale jakoś mnie do siebie nie przekonywał, więc kazałem naszemu dyrektorowi sportowemu, Ronniemu Whelanowi, znaleźć mu nowy klub. Irlandczyk coś tam przebąkiwał, że z niego to może być dobry bramkarz, żeby dać mu szansę, ale ja byłem nieugięty. Nie przekonała mnie nawet oferta Crystal Palace, którą bez wachania przyjąłem i Jonny Maddison zamienił Vanarama North na Premier League za kwotę 7,5 tysiąca funtów, zwalniając przy tym aż £600 tygodniówki. Przynajmniej Quigley zejdzie ze mnie jeżeli chodzi o finanse, bo cały czas miał pretensje że przekraczamy budżet o prawie tysiąc funtów. 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...