Skocz do zawartości

Niewdzięczna znajomość


steken

Rekomendowane odpowiedzi

Tej nocy nie mogłem zasnąć, byłem bardzo zdenerwowany nadchodzącym dniem. Wiedziałem, że to głupie. Czułem się, jakby czekał mnie finał Champions League, a tak naprawdę obejmowałem mały amatorski klub, będąc częścią porozumienia między prezesem a dyrektorem Juventusu.

Rano pożegnałem się z Wojtkiem, po którym widać było, jak bardzo go to smuci. Nie można tego powiedzieć o Evie. Nie twierdzę, że mnie nie lubiła, ale na pewno od dawna chciała mieć Wojtka tylko dla siebie. Bolało mnie to, że nie zdążyłem spotkać się z Camillą, nie usłyszała dobrych wieści. Postanowiłem, że skontaktuję się z nią, gdy tylko będę miał wolny dzień.

Już pierwszego dnia zaliczyłem „wtopę”, spóźniając się do pracy. Kompletnie zapomniałem, że dziś jest niedziela i busy kursują o wiele rzadziej, w wyniku czego spóźniłem się przeszło godzinę.

Pierwsze, co postanowiłem zrobić, to zapoznać się z naszą kadrą, którą stanowili:

Giuseppe Pastore (bramkarz)

Tommaso Riformato (prawy obrońca)

Francesco De Lauro (lewy obrońca)

Angelo Lenti (środkowy obrońca)

Nicola Pizzolla (środkowy pomocnik)

Marco Salamina (środkowy pomocnik)

Alessandro Motolese (środkowy pomocnik)

Martino Lenti (prawy pomocnik)

Mario Teodoro (prawy pomocnik)

Flavio De Florio (lewy skrzydłowy)

Cosimo Masella (napastnik)

Alessio Calvelli (napastnik)

 

Okazuje się, że aż 7 z nich jest ode mnie starszych, to nie wróży zbyt dobrze. Ciężko będzie wymagać od nich, aby respektowali moje polecenia, skoro w przypadku niektórych dzieli nas ponad 10 lat. Już przy przywitaniu widziałem w ich oczach lekką nonszalancję, ale kolejne wnioski będzie można wysnuć po pierwszych treningach.

 

Gdy już się poznaliśmy, udałem się do prezesa Palmieriego w ważnej sprawie.

-Witam, panie prezesie. Można na słówko? – zapytałem, wchodząc do biura.

-Ah, Piotr! Jasne, wchodź. W czym mogę ci pomóc? – Prezes był wyraźnie ucieszony na mój widok.

-Chciałem tylko zapytać, jak wygląda sytuacja ze sztabem szkoleniowym. Nie ukrywam, że brakuje mi doświadczenia, więc przydałaby się jakaś pomoc.

-Cóż, gdy mój brat zrezygnował z posady menedżera zabrał ze sobą cały sztab szkoleniowy, bo wszyscy z nich to jego przyjaciele. W tym momencie nie mamy nikogo na pokładzie – odparł prezes. Zdecydowanie nie to chciałem usłyszeć.

-To co w takim razie mam zrobić?

-Piotr, nie wiem. Popytaj swoich znajomych, a ja pogadam z moimi. Tylko pamiętaj, że jesteśmy amatorskim klubem, będziesz musiał ich poinformować, że jeśli się zgodzą, będą pracować za darmo.

To akurat nie był problem, bo nawet nie miałem kogo popytać. Mój najlepszy przyjaciel siedział w Bari, a reszta znajomych w Polsce. Byłem zdany na łaskę prezesa.

 

***

 

-Hej, kochanie! Przepraszam, że ostatnio się nie odzywałem, ale sporo się wydarzyło.

-Lepiej, żebyś miał jakiś dobry powód. Już od kilku dni nie miałam z tobą żadnego kontaktu, bardzo się martwiłam. – Camilla brzmiała na bardzo niezadowoloną, tak przynajmniej wyczułem przez telefon.

-Uwierz, że ten powód jest naprawdę dobry.

Podobnie jak to było z Wojtkiem, opowiedzenie wszystkiego Camilli zajęło mi niecałą godzinę. Gdy tylko streściłem cała wizytę w Lizzano, od razu wysunąłem propozycję, o której myślałem od jakiegoś czasu:

-Tak więc widzisz. Muszę teraz mieszkać w Tarencie. Wiem, że mam opłacane mieszkanie, ale pomyślałem sobie, że skoro ty też masz wolne mieszkanie, to może…

-Nie, wykluczone – stanowczo zaprzeczyła Camilla. ­– Wybij to sobie z głowy.

-Ale o co ci chodzi? Chciałem tylko zaproponować, żebyśmy razem…

-Nie możemy razem zamieszkać, a już na pewno nie w Tarencie, wybacz – powiedziała. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem.

-Ale co się stało? – Nie dawałem za wygraną.

-Nie mogę ci tego powiedzieć. Po prostu nie.

-Cóż, dobrze. A zobaczymy się jakoś niedługo?

-Może, nie wiem. Na razie nie mogę rozmawiać, pogadamy kiedy indziej. Pa. – Rozłączyła się. Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.

 

***

 

Następnego dnia prezes Palmieri przedstawił mi nowy sztab szkoleniowy, który tworzyli: Alberto Ciardi (asystent), Geremia Armenti (dyrektor ds. sportowych) Dario Simonetto (koordynator pionu juniorskiego), Niccolò Di Martino (fizjoterapeuta), Ivano Rotoli (trener) i Gaetano Ramora (scout). Nie wiedziałem, czy panowie mają jakiekolwiek pojęcie o swoim fachu, ale lepszy rydz niż nic. W pewnym momencie bałem się, że nie uda się znaleźć nawet jednej osoby do pomocy. Teraz mamy niemały zespół i pozostaje mieć nadzieję, że z czasem to wszystko zacznie się układać.

 

Pastore – De Lauro (56’ Taddei), Giordano, A. Lenti, Riformato – Motolese, Pizzolla – De Florio, Salamina, Teodoro (46’ M. Lenti) – Masella (46’ Calvelli)

 

Mecz towarzyski, 14.7.2014

Comunale

Lizzano – Lizzano U-20, 2:1

35’ Davide Giordano (sam.)

45’ Mario Teodoro

70’ Martino Lenti

 

Już drugiego dnia pracy postanowiłem zorganizować wewnętrzny sparing. W starciu z naszą drużyną U-20 udało nam się wygrać, ale styl pozostawia sporo do życzenia. W naszej grze nie było pomysłu, każdy grał pod siebie, a wszystkie bramki były bardziej dziełem przypadku. Giordano to gość, którego wziąłem z ulicy i o mało co nie przegrałem przez niego swojego pierwszego sparingu w roli menedżera.

 

Po meczu zebraliśmy się w szatni, gdzie przekazałem chłopakom swoje pierwsze uwagi:

-No panowie, jak na pierwszy sparing, nie było tak źle. Mam jednak pewne uwagi.

-Chwila, chwila – wtrącił się Motolese, najstarszy zawodnik w drużynie. – Chcesz powiedzieć, że masz jakieś uwagi do naszej gry?

-Tak, dokładnie to chcę powiedzieć, a największe uwagi mam właśnie do ciebie – odpowiedziałem stanowczo. Nie mogłem dać się stłamsić.

-Nie zamierzam tego słuchać – powiedział Alessandro, po czym ruszył w stronę wyjścia.

-A może lepiej, żebyś posłuchał, bo to między innymi przez ciebie o mało nie przegraliśmy z juniorami. Mógłbyś być ojcem dla tych chłopaków, a oni prawie skopali wam tyłek, zastanów się nad tym – zdążyłem rzucić zanim zamknął za sobą drzwi. Najchętniej wyrzuciłbym go z drużyny, ale wiedziałem, że na ten moment nie jestem w stanie znaleźć nikogo lepszego. Szykuje się nam ciekawa współpraca.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Zaraz po kłótni z Alessandro, rozpocząłem poszukiwania kogoś, kto mógłby grać w jego miejsce. Nie za bardzo miałem jednak pojęcie, gdzie szukać. Postanowiłem więc rozejrzeć się… na stronie z ogłoszeniami. Przez 2 godziny natknąłem się chyba na wszystkie oferty pracy poza piłkarzem. Zaczynałem już tracić nadzieję, ale nagle moim oczom ukazał się post od Francesco Rubiniego. Krótka notka mówiła, że Francesco ma za sobą sezon w Serie D, co na nasze warunki czyniło go absolutną gwiazdą klubu. Co prawda miało to miejsce 10 lat temu, ale byłem w sytuacji, w której nie mogłem wybrzydzać. Francesco przyjechał do Lizzano, odbył z drużyną jeden trening (bił naszych pomocników na głowę), po czym podpisał z nami kontrakt.

Poprosiłem Francesco, aby zagadnął swoich starych znajomych, którym brakuje gry w piłkę, aby zechcieli spróbować u nas swoich sił. Wieczorem przyjechali do nas dwaj zawodnicy. Pierwszy z nich to Lamine Fabrice Diallo - Senegalczyk, który w latach 2006-2011 dość regularnie grywał w Serie D. Zaufałem jego CV i od razu zaproponowałem mu kontrakt. Drugi zawodnik to Damiano Lanciano, który również ma za sobą występy w Serie D. Co prawda to tylko 4 mecze i to lata temu, ale skoro jego zakontraktowanie nic nas nie kosztuje, uznałem, że warto dać mu szansę na powrót do zawodowego futbolu.

Następnego dnia zasilił nas Antonio Schito, który przyjechał do nas z polecenia Rubiniego. Antonio ma już 38 lat i wygląda już jak mój ojciec, ale nie zmienia to faktu, że ma na koncie 11 występów w Serie C i nie obchodzi mnie, że było to 13 lat temu i pewnie już tego nie pamięta. To duże wzmocnienie na środku obrony.

Mając chwilę wolnego, postanowiłem wywiesić na słupach w Tarencie ogłoszenie, że szukamy chętnych do gry w Lizzano. Na odzew zareagował Sergio Magno, który w barwach Taranto zagrał nawet na poziomie Serie C. W tym momencie to nasz jedyny ofensywny środkowy pomocnik, więc nawet nie zastanawiałem się nad jego zakontraktowaniem.

 

Cytat

Pastore – Lanciano (46’ De Lauro), Schito, A. Lenti, Diallo (46’ Riformato) – Pizzolla (46’ Motolese), Rubini (46’ Salamina) – De Florio, Magno, Teodoro (46’ M. Lenti) – Masella (46’ Calvelli)

Mecz towarzyski, 26.7.2014
Comunale, 66 widzów
Lizzano – Trebisacce, 1:2

47’ Mario Florio
55’ Marco Salamina
66’ Bruno Lacaita


Przegrywamy pierwszy sparing. Trebisacce to drużyna z równoległej ligi, choć sprawiła dziś wrażenie gorszej. Nasze akcje były bardziej składne i przyjemne dla oka, ale nie potrafiliśmy ich wykończyć. Goście ukłuli z dystansu i po błędzie naszego golkipera. Ten mecz generalnie mu nie wyszedł, przepuścił jedyne celne strzały. Gra była jednak lepsza niż wynik, więc możemy wyciągnąć jakieś pozytywy.

 

Kolejne dni nie przynosiły niczego ciekawego. Camilla już od jakiegoś czasu nie odbierała telefonu, a ja byłem zmuszony szukać zawodnika na prawe skrzydło, które u nas nie istnieje. Dołączył do nas Paolo Laera. Paolo nie rozegrał nawet jednego meczu w zawodowym futbolu. To nie świadczy o nim najlepiej, ale dysponuje za to niezła szybkością i już samo to powinno zrobić z niego gwiazdę ligi.

 

Cytat

Pastore – Lanciano (46’ De Lauro), Schito, A. Lenti, Diallo (46’ Riformato) – Pizzolla (46’ Motolese), Rubini (46’ Salamina) – De Florio (46’ M. Lenti), Magno, Laera (46’ Teodoro) – Masella (46’ Calvelli)

Mecz towarzyski, 2.8.2014
Comunale, 85 widzów
Lizzano – Atletico Mola, 1:3

1’ Davide Ventura
17’ Francesco Rubini
43’ Leonardo Serri
79’ Leonardo Serri


Tydzień później przegrywamy w kiepskim stylu. Zabrakło wszystkiego: koncentracji na początku, obrony przy stałych fragmentach i jakiejkolwiek gry w defensywie. Bramka po strzale z dystansu i błędzie bramkarza to stanowczo za mało. Z drugiej strony po to właśnie są sparingi. Wyciągnęliśmy z tego meczu o wiele więcej niż rywale, to chyba jedyny pozytyw.

Odnośnik do komentarza

Pastore – Lanciano (46’ De Lauro), Schito, A. Lenti, Diallo (46’ Riformato) – Pizzolla (46’ Motolese), Rubini (46’ Salamina) – De Florio (46’ M. Lenti), Magno, Laera (46’ Teodoro) – Masella (46’ Calvelli)

Mecz towarzyski, 9.8.2014
Comunale, 64 widzów
Lizzano – Pro Italia Galatina, 1:3

4’ Gianfranco Causio
26’ Gianfranco Causio
67’ Marco Bonatesta
76’ Alessio Calvelli

Kolejny słaby występ. Naszą największą bolączką jest obecnie gra w obronie, nasza defensywa jest kompletnie niezgrana. Co z tego, że potrafimy pograć piłką w ofensywie, skoro po każdej stracie trzęsiemy się ze strachu? Liga rusza za miesiąc, ale przed nami jeszcze sporo pracy.

 

Pastore – Lanciano (46’ De Lauro), Schito, A. Lenti, Diallo (46’ Riformato) – Pizzolla (46’ Motolese), Rubini (46’ Salamina) – De Florio (46’ M. Lenti), Magno, Laera (46’ Teodoro) – Masella (46’ Calvelli)

Mecz towarzyski, 16.8.2014
Comunale, 66 widzów
Lizzano – Rutiglianese, 4:2
4’ Cosimo Masella
24’ Sergio Magno
36’ Cosimo Masella
58’ Alessio Calvelli

74’ Lorenzo Ronco
81’ Giovanni Anelli

Znakomita pierwsza połowa i nieco słabsza druga. Widać dziś było różnicę między pierwszym składem a zmiennikami. Nadal mamy problemy z grą w obronie, ale tym razem nadeszła poprawa skuteczności. Na Comunale powiało optymizmem, ale wciąż daleko do euforii.

 

Pastore – Lanciano (46’ De Lauro), Schito, A. Lenti, Diallo (46’ Riformato) – Pizzolla (46’ Motolese), Rubini (46’ Salamina) – De Florio (46’ M. Lenti), Magno, Laera (46’ Teodoro) – Masella (46’ Calvelli)

Mecz towarzyski, 20.8.2014
Comunale, 78 widzów
Lizzano – Liberty Palo, 3:0
23’ Cosimo Masella
40’ Cosimo Masella
71’ Mario Teodoro


Wysoka wygrana w ostatnim sparingu. Zaprezentowaliśmy dziś naprawdę fajny futbol. Nie wyeliminowaliśmy błędów w obronie, ale udało nam się je zatuszować, dzięki bardzo dobrej grze w ataku. Widać pierwsze oznaki zgrania, a nie jest o to łatwo, kiedy widujemy się maksymalnie 3 dni w tygodniu.

 

Już wcześniej prezes Palmieri poinformował mnie, że po meczu czekać mnie będzie konferencja prasowa. Okazało się to sporym wyolbrzymieniem, bo przyszedł tylko jeden dziennikarz lokalnej gazety, a rozmowę przeprowadziliśmy w szatni.

-Za pańską drużyną seria sparingów. Jak pan ją ocenia na jej zakończenie?

-Cóż, odnieśliśmy 2 zwycięstwa i ponieśliśmy 3 porażki, więc bilans jest negatywny. Mogę jednak powiedzieć, że gra wygląda o wiele lepiej niż wyniki. W każdym meczu zdobyliśmy co najmniej bramkę, co pokazuje moc naszej ofensywy. Gorzej z obroną, ale do startu ligi mamy jeszcze trochę czasu.

-No właśnie, liga. Czego oczekujecie po tym sezonie?

-Chcemy bawić się piłką, to wszystko. Do czego nas to doprowadzi? Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że w sparingach nasza gra bywała przyjemna dla oka i mam nadzieję, że w lidze zaprezentujemy się równie dobrze.

-Z tego, co udało nam się dowiedzieć, to pański debiut w roli szkoleniowca. Uważa pan, że sprawdzi się na tym stanowisku?

-Gdybym w to nie wierzył, nie byłoby mnie tutaj. To prawda, mam niewielkie doświadczenie, ale wierzę w siebie i swoich piłkarzy. Razem możemy osiągnąć coś wielkiego.

-Jest pan bardzo młodym menedżerem. W składzie jest aż 13 zawodników od pana starszych. Czy nie uważa pan, że może to być problemem?

-Cóż, zdaję sobie sprawę, że wiek nie gra na moją korzyść, ale koniec końców, nie ma to większego znaczenia. Liczy się mój pomysł na grę. Przyznaję, pierwsze dni nie były łatwe, ale zawodnicy powoli uświadamiają sobie, że jest sens w tym, co robimy. Z optymizmem patrzę w przyszłość i wierzę, że nadchodzący sezon będzie dla nas udany.

 

 

***

 

W sobotnie popołudnie byliśmy w trakcie treningu. Właśnie testowaliśmy potencjalnych kandydatów do gry w pierwszej drużynie. Byłem jednak załamany poziomem. Wszyscy prezentowali się jak ci, których na w-fie wybiera się do składu jako ostatnich. Grzecznie im podziękowałem i na tym nasze drogi się rozeszły. Wiem, że podpisanie ich nic by nas nie kosztowało, ale nie chciałem, by którykolwiek z nich zabierał przestrzeń w szatni.

Czekałem na bus do Tarentu, gdy otrzymałem SMS od Camilli:

„Hej. Możemy porozmawiać? Spotkajmy się o 18, kończę wtedy pracę.”

Normalnie kłóciłbym się, że skoro to ona ma do mnie sprawę, to powinna przyjechać, a nie na odwrót. Nie widzieliśmy się jednak już miesiąc, więc nie zastanawiałem się długo i pojechałem do Bari.

2 godziny później byłem już na miejscu i stałem u progu restauracji, w której wszystko się zaczęło. Napisałem Camilli, że czekam na zewnątrz, a ta zjawiła się po 15 minutach.

-Cześć, kochanie. – Daliśmy sobie buziaka na powitanie. – Wydzwaniałem do ciebie od tygodni, ale nie odbierałaś. Co się stało?

-Powoli, wszystko ci opowiem. Przejdziemy się?

W czasie spaceru zdążyłem opowiedzieć Camilli, jak żyje mi się w Tarencie i jak upłynął mój pierwszy miesiąc pracy w roli menedżera. Camilla uważnie słuchała, ale chyba nie była zachwycona, że zamiast robić gdzieś karierę, siedzę w Lizzano i bawię się w Football Managera w prawdziwym świecie.

-Tak więc widzisz, trochę się u mnie działo – zakończyłem. – Teraz mamy trochę wolnego, liga rusza dopiero za 3 tygodnie. A co u ciebie? Coś ciekawego wydarzyło się przez miesiąc?

-Raczej nic ciekawego. Dostałam podwyżkę, to chyba tyle.

-O proszę, to świetnie, bardzo się cieszę – skomentowałem. Przez chwilę szliśmy w ciszy, którą przerwało moje pytanie – Powiesz mi, co takiego się stało, że przez miesiąc nie było z tobą kontaktu? – mocno zaakcentowałem słowo „miesiąc”. Bolało mnie to, że przez tak długi czas mnie ignorowała.

-Wiem, że źle zrobiłam, przepraszam. Od kilkunastu minut myślę, jak zacząć, ale nie mogę.

-Najlepiej od początku – zacząłem ją ponaglać, o jeszcze dziś muszę wrócić do domu. – Dlaczego nie chcesz zamieszkać ze mną w Tarencie, skoro masz wolne mieszkanie?

-Po prostu nie chcę tam wracać.

-Ale dlaczego? – zapytałem. Camilla wzięła głęboki wdech, po czym zaczęła:

-Zanim cię poznałam, byłam w 4-letnim związku. Mój narzeczony miał na imię Luca. Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu w Tarencie i planowaliśmy ślub, ale… - zawiesił jej się głos, a oczy zaszły łzami. – 2 lata temu został napadnięty w drodze do domu. Sprawca nie miał żadnego specjalnego motywu, to był zwykły napad rabunkowy. Luca został trzykrotnie dźgnięty nożem, zmarł w drodze do szpitala. – Camilla zaczęła płakać, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Kompletnie się tego nie spodziewałem.

-Czy wiadomo kto to zrobił? – Nie wiem, czemu zadałem to pytanie. Chciałem po prostu przerwać ciszę.

-Nie, sprawca nigdy nie został złapany. Na ulicy znajdował się monitoring, ale rzekomo był uszkodzony. Jedyna poszlaka to zeznanie sąsiadów, który słyszeli całe zajście. Twierdzili, że napastnik nie był Włochem, usłyszeli to w jego akcencie.

-Bardzo przykro mi to wszystko słyszeć, kochanie. ­– Miałem ochotę ją przytulić, ale to chyba nie był odpowiedni moment.

-Zaraz po pogrzebie wyjechałam z Tarentu i przeprowadziłam się do Bari. Chciałam być z dala od przeszłości, to za bardzo boli – wyjaśniła Camilla. Zaczęła powoli dochodzić do siebie. – To dlatego nie chcę wracać do Tarentu, a już na pewno nie do tego mieszkania. – Wszystko zaczynało układać się dla mnie w logiczną całość.

-Nie potrafię sobie wyobrazić, jak się z tym czujesz, ale doceniam, że mi o tym powiedziałaś.

-Zasługujesz na to, żeby wiedzieć. Bardzo nieładnie traktowałam cię przez ostatni miesiąc, przykro mi z tego powodu.

-To co teraz będzie? Nie chcę się z tobą rozstać, ale nie chcę też być w związku na odległość. Chcę cię mieć przy sobie. Wiem, że nie będę drugim Lucą, ale chcę spróbować go zastąpić. – Wypowiadałem te słowa z pełną świadomością.

-Wiem, ja też nie chcę z ciebie zrezygnować, trzeba to jakoś rozwiązać.

W ciągu kilkunastu minut ustaliliśmy, że Camilla wprowadzi się do mnie i w międzyczasie poszukamy jakiegoś większego lokum. Zaproponowałem, żeby Camilla sprzedała swoje mieszkanie, ale na razie nie chciała o tym słyszeć. I tak byłem zadowolony z tego wieczoru. Jadąc do Bari, byłem przekonany, że to nasze ostatnie spotkanie, a skończyło się tym, że zamieszkam z kobietą swojego życia.

 

***

 

Wróciwszy do futbolowej rzeczywistości, podpisaliśmy kontrakt z Vincenzo Modesto. Vincenzo to wychowanek Bari, przystosowany do gry na lewym skrzydle. W zespole Bitonto zaliczył parę lat temu 54 spotkania w Serie D, więc ma papiery na grę w Lizzano. Nasz skład powoli się krystalizuje i – co najważniejsze – składa się w większości z zawodników, którzy mają doświadczenie z wyższych lig.

 

Pierwszego dnia września postanowiliśmy domknąć naszą kadrę. W wyniku tego do naszego zespołu dołączyło aż 7 zawodników:

Manuel Recchia – młody prawy obrońca mieszkający w Tarencie, zaledwie dwie ulice ode mnie. O defensywie nie ma zbyt dużego pojęcia, ale jest całkiem szybki i na tym będziemy bazować.

Antonio De Simone – kumpel Manuela, który również gra na obronie, ale po drugiej stronie boiska.  Najtrafniejsze stwierdzenie jest takie, że jedyne, co ich różni, to lepsza noga.

Pietro Carmelo Santese – młody lewy skrzydłowy, który na treningu oczarował nas swoim dryblingiem, ośmieszał o wiele bardziej doświadczonych graczy. Nikt w sztabie nie mówi tego na głos, ale uważamy, że Pietro może stać się najlepszym piłkarzem w lidze.

Raffaele Boscia – wychowanek Benevento, zaliczył ponad 60 występów w Serie D. Razem z Schito stworzy środek defensywy, całą nadzieję pokładam w ich doświadczeniu.

Luciano Pasquariello – młody pomocnik, który błysnął na treningach swoimi warunkami fizycznymi i rozgrywaniem piłki. Jego przebojowość wraz z doświadczeniem Pizzolli może dać nam niesamowitą przewagę w środku pola.

Domenico Antonio D’Aria – transfer na zasadzie „a czemu nie, skoro za darmo?”. Nie jest młody ani uzdolniony technicznie, ale nada się na zmiennika dla naszych środkowych obrońców.

Massimo Cilumbriello – potrzebowaliśmy drugiego bramkarza. Massimo będzie rywalizować z Pastore o miejsce w bramce, na razie wygrywa dzięki doświadczeniu, bo ich umiejętności (a raczej ich brak) są bardzo podobne.

 

Sprzedaliśmy na ten sezon 65 karnetów.

Odnośnik do komentarza

W końcu nadszedł wielki dzień – mój oficjalny debiut jako szkoleniowca Lizzano. Byłem bardzo podekscytowany, ale po zawodnikach nie widziałem takiego entuzjazmu. Dla nich to po prostu kolejny sezon, który polega na zwykłej pracy i hobbystycznym graniu w piłkę co weekend. Być może zacznie im zależeć, jeśli zanotujemy udany start.

Naszym przeciwnikiem na inaugurację jest Atletico Tricase. Drużyna ta ewidentnie zmaga się z pewnymi problemami. Przed sezonem rozegrała tylko 3 sparingi, przegrała wszystkie z nich i nie zdobyła nawet bramki. Na ich obronę warto zaznaczyć, że wszyscy rywale grają ligę wyżej. Nie zmienia to jednak faktu, że porażka za porażką w okresie przedsezonowym z pewnością nie służy.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro (65’ De Simone), Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno, Laera (65’ Teodoro) – Masella (46’ Calvelli)

 

Promozione Puglia, gr. B, 1/34, 10.9.2014

Comunale, 224 widzów

Lizzano – Atletico Tricase, 2:3

9’ Francesco De Lauro

45+2’ Pietro Carmelo Santese

48’ David Giuseppe Aramini

77’ Raffaele Boscia

78’ Cesare Fioretti (kar.)

90+4’ Manuele Bellè

 

Dramat na inaugurację. Po pierwszej połowie nie mogliśmy tego przegrać, po prostu nie mieliśmy prawa. Byliśmy lepsi, dominowaliśmy na boisku. Drugą część gry zaczęliśmy fatalnie, ale stracona bramka nie zmieniła obrazu gry. Zrobił to sędzia, dyktując karny „z kapelusza” i wyrzucając naszego obrońcę. To odebrało nam chęci do gry, w końcówce dobił nas Bellè, chociaż warto zaznaczyć, że spotkanie powinno się skończyć wcześniej. Nie wiedzieć czemu, arbiter nie zamierzał użyć gwizdka. Przegraliśmy dziś z sędzią oraz rywalami, którzy przy wślizgach celowali w nasze nogi zamiast piłki. Brutalne zderzenie z włoską rzeczywistością.

 

Szansę na rehabilitację mamy 3 dni później, gdy mierzymy się z Carovigno. Drużyna ta dopiero w tej kolejce zaczyna sezon, co nie do końca mi pasuje, będzie o wiele świeższa. Po ostatnim spotkaniu spodziewam się wszystkiego, nic nie może nas zaskoczyć.

 

W następnym meczu nie zagrają: Raffaele Boscia – zawieszenie (2 mecze), Antonio Schito – kontuzja (2-3 tyg.)

Cilumbriello – De Lauro, D’Aria, Recchia, Diallo (64’ Riformato) – Pizzola (64’ Motolese), Pasquariello (46’ Rubini) – Santese, Magno, Laera – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 2/34, 13.9.2014

Comunale, 238 widzów

Carovigno [11] – Lizzano [13], 2:2

29’ Cosimo Masella

64’ Cosimo Urso

67’ Mattia Miccoli

74’ Pietro Carmelo Santese

 

Kolejna nauka na przyszłość – stałe fragmenty gry. Straciliśmy dziś dwie bramki po rzutach rożnych, czym kompletnie zniweczyliśmy cały wysiłek. Naprawdę fajnie gramy piłką, ale brakuje nam wykończenia. Śmiem twierdzić, że gdybyśmy nie grali 3 dni wcześniej, odnieślibyśmy dziś zwycięstwo, Cały czas płacę frycowe jako menedżer, ale w naszej grze i tak widać dużo dobrego.

Odnośnik do komentarza

Tydzień później podejmujemy Real San Giorgio. Drużyna ta jest jednym z kandydatów do awansu. Zdecydowanie lepiej spisuje się na wyjazdach, co zdążyła już potwierdzić w lidze i przedsezonowych sparingach. Mamy duże braki na środku obrony, co nie wróży nam dobrze, ale mam nadzieję, że będziemy grać na tyle dobrze w ataku, że nasz bramkarz będzie pozostawać bezrobotny.

 

W następnym meczu nie zagrają: Raffaele Boscia – zawieszenie (1 mecz), Antonio Schito – kontuzja (1-2 tyg.), Domenico Antonio D’Aria – kontuzja (2-3 tyg.)

Cilumbriello – De Lauro (70’ De Simone), A. Lenti, Recchia, Diallo – Pizzola, Pasquariello  – Santese, Magno, Laera (70’ Teodoro) – Masella (58’ Calvelli)

 

Promozione Puglia, gr. B, 3/34, 20.9.2014

Comunale, 222 widzów

Lizzano [12] – Real San Giorgio [10], 3:0

63’ Francesco De Lauro

72’ Alessio Calvelli

90+3’ Sergio Magno

 

Właśnie tak to ma wyglądać. Pełna dominacja od pierwszej minuty. Dość długo męczyliśmy się ze zdobyciem bramki, ale obrona rywali w końcu puściła, a my potwierdziliśmy swoją przewagę. Niech o naszej dominacji świadczy fakt, że pierwszy strzał w meczu goście oddali dopiero w 78. minucie i to wtedy, gdy graliśmy w osłabieniu po zejściu Diallo. Pierwsza wygrana w roli szkoleniowca Lizzano.

 

Toma Maglie zaliczyło naprawdę udane wejście w sezon. 7 punktów po 3 meczach w lidze, gdzie każdy może wygrać z każdym, należy uważać za spore osiągnięcie. Naszych szans upatrujemy w nie najlepszej sytuacji kadrowej rywali – 4 zawodników leczy kontuzję, a 2 jest zawieszonych.

 

W następnym meczu nie zagrają: Domenico Antonio D’Aria – kontuzja (6-12 dni)

Cilumbriello – De Lauro, Boscia, Recchia, Diallo – Pizzola, Pasquariello (68’ Rubini) – Santese, Magno, Laera – Masella (68’ Calvelli)

 

Promozione Puglia, gr. B, 4/34, 27.9.2014

Antonio Tamborino Frisari, 79 widzów

Toma Maglie [4] – Lizzano [8], 2:0

45+2’ Gianni Pedone

90+2’ Gianni Pedone

 

Brak koncentracji w doliczonym czasie gry kosztuje. W statystykach nie wyglądało to tak źle, oddaliśmy więcej strzałów. Nie zmienia to jednak faktu, że nie potrafiliśmy stworzyć realnego zagrożenia. Jedyny raz zrobiliśmy to na kwadrans przed końcem, do siatki trafił Calvelli, ale liniowy słusznie odgwizdał spalony.

Odnośnik do komentarza

Nazajutrz czekał mnie bardzo ważny dzień, ważniejszy niż wszystkie związane z Lizzano, bo nadszedł czas na poznanie rodziców Camilli.

Claudia i Domenico Parento mieszkali w wielkiej willi położonej zaraz nad Morzem Jońskim. Z tego, co opowiadała mi Camilla, jej ojciec dorobił się fortuny na paluszkach rybnych, jego firma jest największym eksporterem w regionie.

Gdy tylko się przywitaliśmy, zauważyłem, że państwo Parento są przykładnym małżeństwem. Mama Camilli jest z tych troskliwych, które zadają milion pytań, gdy zobaczą swoje dziecko. Z kolei pan Domenico sprawia wrażenie człowieka stanowczego i twardo stąpającego po ziemi. Jego więzi z córką nie są tak mocne jak w przypadku mamy, ale Camilla zawsze przyznawała, że ojciec przez cały czas pilnował, aby jej niczego nie brakowało.

Kolacja przebiegła raczej w miłej atmosferze. Rodzice Camilli znali mnie już z jej opowiadań, choć mimo tego, padło pytanie, czym się zajmuję. Gdy skończyłem opowiadać o Lizzano, rodzice nie wyglądali na zachwyconych, zwłaszcza ojciec.

-A więc mówisz, że 23-letni facet spędza wolny czas na trenowaniu jakiegoś osiedlowego klubiku? – Pan Domenico wyraźnie dał mi do zrozumienia, jak bardzo jest to dla niego głupie.

-Cóż… To prawda, że gramy tylko w szóstej lidze, ale szybko robimy postępy, być może nawet uda się nam awa…

-I pewnie pracujesz za darmo? Skoro to klub amatorski, to znaczy, że nie pobierasz żadnej pensji.

Spojrzałem na Camillę. Wcześniej wspólnie ustaliliśmy, że nie będę chwalił się tym, że pensję za prowadzenie Lizzano wypłaca mi dyrektor Juventusu. Lepiej trzymać to w tajemnicy.

-Można tak powiedzieć – skłamałem. – Cały czas rozglądam się za drugą pracą.

-No to chyba nie idzie ci najlepiej – mruknął pan Domenico, nawet na mnie nie patrząc. Najwyraźniej nie zrobiłem najlepszego wrażenia. Chyba nie podobało mu się też, że jego córka spotyka się z młodszym facetem. O 4 lata, ale jednak.

-Och, daj spokój, kochanie. Najważniejsze, że jakoś sobie radzą – wtrąciła się pani Claudia, po czym zwróciła się do mnie – Camilla nam opowiadała, że przyjechałeś tutaj z Polski. Chyba macie tam ładnie, co?

Reszta kolacji upłynęła na moich opowieściach o Polsce. Co ciekawe, pan Domenico wyraźnie się wtedy ożywił i zaczął zadawać mnóstwo pytań. Twierdził, że rozważa otwarcie w Polsce kolejnego oddziału swojej firmy. Z zainteresowaniem słuchał też, czym zajmowałem się w Polsce i co sprowadziło mnie do Włoch.

Gdy uczta dobiegła końca, serdecznie się pożegnaliśmy. W drodze powrotnej powiedziałem Camilli:

-Coś mi się zdaje, że chyba nie przypadłem twojemu tacie do gustu.

-Oj, nie przejmuj się – odparła. – Za Lucą też nie przepadał.

 

***

 

Salento F. Leverano rozpędza się z meczu na mecz. Po porażce i dwóch remisach, w końcu przyszło zwycięstwo. To bardzo poważny kandydat do awansu, więc wzrost ich formy nie jest dla nas dobrą wiadomością. W dodatku w dniu meczu Paolo Laera wysłał mi SMS, że się rozchorował, w co nie do końca chciało mi się wierzyć.

 

W następnym meczu nie zagrają: Domenico Antonio D’Aria – kontuzja (2 dni), Paolo Laera – kontuzja (9 dni)

Cilumbriello – De Simone (76’ De Lauro), Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello (46’ Rubini) – Santese, Magno, Teodoro – Masella (55’ Calvelli)

 

Promozione Puglia, gr. B, 5/34, 4.10.2014

Comunale, 215 widzów

Salento F. Leverano [10] – Lizzano [11], 2:2

52’ Francesco Rubini

57’ Angelo De Benedictis

75’ Mario Teodoro

77’ Luigi Luca

 

Wielki pech. Dwukrotnie wychodziliśmy dziś na prowadzenie, ale błyskawicznie je traciliśmy. Szkoda, bo przez większość meczu wręcz dominowaliśmy. Przy bramce na 1:1 duży błąd przy wyprowadzeniu piłki popełnił Diallo, a przy drugim trafieniu niepotrzebnie w pobliżu pola karnego sfaulował Pizzola. Sami odbieramy sobie 2 punkty, których może nam zabraknąć na koniec sezonu.

 

Mesagne zaliczyło tragiczne wejście w sezon, dopiero w ostatniej kolejce zdobyło swój pierwszy punkt. Drużyna ta od początku typowana jest do spadku, więc nie zakładam innego scenariusza niż zdobycie przez nas kompletu „oczek”.

 

W następnym meczu nie zagrają: Paolo Laera – kontuzja (1 dzień)

Cilumbriello – De Simone (48’ De Lauro), Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno (72’ Motolese), Teodoro (48’ Modesto) – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 6/34, 11.10.2014

Comunale, 193 widzów

Lizzano [13] – Mesagne [18], 4:0

3’ Pietro Carmelo Santese

24’ Pietro Carmelo Santese

51’ Vincenzo Modesto

68’ Sergio Magno

72’ Nicola Pizzola

 

Bezproblemowe zwycięstwo. W pełni dominowaliśmy od początku aż do końca. Wróżę gościom naprawdę ciężką batalię o pozostanie w tej lidze. Szkoda jedynie tej czerwonej kartki, bo to niepotrzebne osłabienie przed następnym meczem.

Odnośnik do komentarza

Kolejny tydzień to mecz z kandydatem do awansu – Fasano. Drużyna ta jest fenomenem, bo na własnym stadionie może liczyć na wsparcie ponad dwutysięcznej publiczności. Dobra wiadomość jest jednak taka, że w tej kolejce zagramy w Lizzano. 2 ostatnie mecze na swoim obiekcie zakończyliśmy z 6 punktami i bilansem bramkowym 7-0.

 

W następnym meczu nie zagrają: Nicola Pizzola – zawieszenie (1 mecz)

Cilumbriello – De Simone (75’ De Lauro), Boscia, Schito, Diallo – Motolese, Pasquariello (46’ Rubini) – Santese, Magno, Teodoro (75’ Modesto) – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 7/34, 18.10.2014

Comunale, 212 widzów

Lizzano [11] – Fasano [7], 3:1

7’ Alessandro Motolese

25’ Daniele Sisalli

88’ Sergio Magno

90+2’ Cosimo Masella

 

Rzutem na taśmę wyrywamy to zwycięstwo. Kluczowa okazała się końcówka, którą goście kończyli w osłabieniu z powodu kontuzji. Samo spotkanie mogło się podobać. Kibice zobaczyli sporo okazji z obu stron, wygrał zespół skuteczniejszy. Ta wygrana pozwala nam włączyć się do walki o strefę barażową (miejsca 2-4).

 

Tydzień później czeka nas wymagający wyjazd. Manduria zajmuje 3. miejsce w lidze, natomiast u siebie zdobyła już 9 punktów (na 9 możliwych) z bilansem bramek 11-2. My z kolei na wyjazdach prezentujemy się bardzo słabo, w 3 meczach zdobyliśmy 2 „oczka”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na naszych rywali, ale w 6. lidze wszystko jest możliwe.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Simone (46’ De Lauro), Boscia, Schito, Diallo – Pizzola (74’ Motolese), Pasquariello – Santese, Magno, Teodoro (46’ Laera) – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 8/34, 25.10.2014

Nino Dimitri, 941 widzów

Manduria [3] – Lizzano [7], 2:2

22’ Francesco Di Palma (kar.)

44’ Cosimo Garibaldi

72’ Cosimo Masella

84’ Gianluca Scardino (sam.)

 

Wydzieramy ten remis w końcówce meczu. Pierwsza połowa nam nie wyszła, popełnialiśmy dużo błędów w defensywie i nie potrafiliśmy zagrozić w ataku. Po przerwie gra się wyrównała. Po składnej akcji bramkę zdobył Masella, a 12 minut później piłka dość szczęśliwie wturlała się do bramki po zamieszaniu z rzutu rożnego. Mógłbym zaznaczyć, że ostatni kwadrans gospodarze grali w osłabieniu z powodu kontuzji, ale jaki ma to sens? Za miesiąc nikt nie będzie o tym pamiętać.

Odnośnik do komentarza

Powiem tak. To moja trzecia kariera na forum, którą zaczynam w niższej lidze i tutaj chaos jest zdecydowanie największy.

 

Fragagnano przed sezonem było na pierwszym miejscu wśród notowaniu bukmacherów. Tymczasem drużyna ta wcale nie zachwyca, w tabeli znajduje się tuż nad nami z identycznym bilansem. Trzeba jej jednak oddać, że na wyjazdach spisuje się bardzo dobrze – 10 punktów w 4 meczach. Czeka nas bardzo ciekawe spotkanie, zważywszy na fakt, że w 3 ostatnich meczach na Comunale zdobyliśmy komplet punktów, a bilans bramek wynosił 10-1 na naszą korzyść.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro (79’ De Simone), Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello (76’ Rubini) – Santese, Magno, Laera (76’ Teodoro) – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 9/34, 1.11.2014

Comunale, 230 widzów

Lizzano [9] – Fragagnano [8], 1:3

18’ Stefano Binetti

45’ Stefano Binetti

62’ Cosimo Masella (kar.)

64’ Aragão

 

Przegrywamy w słabym stylu. W statystykach wypadliśmy nieco lepiej od rywali, ale to nie ma znaczenia. W rzeczywistości nie potrafiliśmy stworzyć żadnego zagrożenia, udało się jedynie z rzutu karnego. Z takim stylem nie mamy co liczyć nawet na baraże.

 

Ostatnio graliśmy z głównym kandydatem do zwycięstwa w lidze, teraz gramy z głównym kandydatem do spadku. Galatone znajduje się w fatalnej formie. Przegrało ostatnie 6 spotkań i zdobyło w nich zaledwie bramkę. Naszym obowiązkiem będzie zwycięstwo, musimy zmazać plamę sprzed tygodnia.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro, Boscia (70’ Recchia), Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno (70 Rubini), Laera – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 10/34, 8.11.2014

Gigi Rizzo, 179 widzów

Galatone [18] – Lizzano [11], 1:1

75’ Paolo Laera

89’ Germano Capogna

 

Tracimy dziś 2 punkty. Przez cały mecz męczyliśmy się ze zdobyciem bramki, gospodarze bardzo umiejętnie się bronili. Gdy w końcu udało nam się dopiąć swego, w końcówce opadliśmy z sił, co skończyło się trafieniem na 1:1. Od jakiegoś czasu gramy bardzo przeciętnie. W tym momencie bliżej nam barażu o utrzymanie niż o awans.

 

Tabela po 10 kolejkach.

Odnośnik do komentarza

Jak na razie sami sobie utrudniamy zadanie.

 

Korzystając z chwili wolnego, postanowiłem udać się do Bari, aby zobaczyć się z Wojtkiem. Nie widzieliśmy się od dobrych kilku tygodni, więc uznałem, że zrobię mu niespodziankę.

Gdy dotarłem pod drzwi jego (kiedyś też mojego) mieszkania, usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Dzwonił do mnie… Wojtek.

-No cześć, stary – zacząłem. – Co tam? Stało się coś?

-Gdzie ty się podziewasz? Podobno nie pracujesz w poniedziałki. – Wojtek brzmiał na poirytowanego.

-No zgadza się, nie pracuję. Ale czemu pytasz?

-Stoję właśnie pod twoimi drzwiami, a ciebie nie ma. Gdzie się podziewasz?

-Co? Czekaj, czekaj. Ty stoisz pod moimi drzwiami? Przecież to ja stoję pod twoimi! – Dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać, co się stało.

-Żartujesz, tak? Jestem dziś z Igorem na inwentaryzacji w Tarencie i pomyślałem, że cię odwiedzę. Dobrze rozumiem, że jesteś teraz w Bari? Dlaczego?

-Chciałem ci zrobić niespodziankę i się z tobą spotkać, ale coś nam chyba nie wyszło.

-No niezbyt – Wojtek słabo się roześmiał. – Możesz na mnie poczekać? Postaram się wrócić do Bari najszybciej jak się da.

-Nie da rady, stary. Jutro z samego rana muszę być w klubie. Zgadamy się kiedy indziej, co?

-Ehh, lipa. Mam pewien problem w firmie i chciałem z tobą o tym pogadać – powiedział Wojtek, który nagle spoważniał.

-Stało się coś złego? Jeśli chcesz to pod wycieraczką leżą zapasowe klucze, poczekaj na mnie. A jeśli nie masz czasu, to możesz wszystko powiedzieć przez telefon.

-O nie, na pewno nie. To nie jest na telefon, a też muszę już wracać do domu. Daj znać, jak będziesz mieć chwilę wolnego to do ciebie wpadnę. Błagam, nie próbuj mi robić więcej niespodzianek. A klucze, w razie czego, i tak sobie zatrzymam.

-No dobra, w takim razie czek…

-Muszę kończyć, na razie.

Rozłączył się, a ja zacząłem się zastanawiać, o co mogło mu chodzić.

 

***

 

Fly Team Brindisi lepsze mecze przeplata z gorszymi, w wyniku czego znajduje się w środku tabeli. To i tak nieźle, zważywszy na fakt, że przed sezonem wszyscy widzieli ich w strefie spadkowej. Ten mecz będzie dla nas dobrą okazją, aby wrócić na właściwe tory.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro, Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno, Laera (46 Teodoro) – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 11/34, 15.11.2014

Comunale, 203 widzów

Lizzano [10] – Fly Team Brindisi [8], 4:2

9’ Luciano Pasquariello

25’ Nicolò Fabiani

30’ Cosimo Masella

31’ Pietro Carmelo Santese

43’ Luciano Pasquariello

51’ Denis Giraldi

 

Bardzo ważne zwycięstwo, dające nam przełamanie. Przystępowaliśmy do tego meczu bardzo niepewni, bo poobijany po ostatnim spotkaniu był Santese. Musiał znaleźć się w składzie, aby spełnić wymogi dotyczące gry juniorami. Nasze obawy okazały się bezzasadne, rozegraliśmy naprawdę dobry mecz. Bramka na 1:1 bardzo nas rozzłościła i jeszcze przed przerwą 3-krotnie trafiliśmy do siatki. W drugiej połowie chodziło nam już tylko o dowiezienie prowadzenia, choć mieliśmy swoje szanse na podwyższenie wyniku. Pozostaje teraz mieć nadzieję, że ten mecz nie był jednorazowym wyskokiem.

 

Avetrana bardzo lubi kolekcjonować remisy, po 11 kolejkach ma ich 6. Można się z tego naigrywać, ale nie zmienia to faktu, że jest jednym z zaledwie 3 zespołów, które nie przegrały u siebie spotkania (pozostałe 2 to lider i wicelider – Toma Maglie i Manduria). Wynika z tego, że czeka nas trudna przeprawa, ale jeśli zagramy tak jak tydzień temu, nie powinno nam się stać nic złego.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro, Boscia, Schito, Diallo – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno (53’ Riformato), Laera – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 12/34, 22.11.2014

Comunale, 165 widzów

Avetrana [14] – Lizzano [8], 3:2

10’ Emanuel Pomo

29’ Cosimo Masella

41’ Lamine Fabrice Diallo

53’ Lamine Fabrice Diallo

60’ Luigi Galeandro

86’ Luciano Volturno

 

Przegrywamy mecz, którego nie powinniśmy przegrać. Spisywaliśmy się bardzo dobrze, aż nagle Diallo postanowił utrudnić nam zadanie i w 2 minuty złapał 2 żółte kartki. Gospodarze szybko wyrównali, a w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Co prawda, nawet w osłabieniu mieliśmy swoje szanse na zdobycie bramki, ale nie zmienia to faktu, że grając w komplecie, na pewno zgarnęlibyśmy dziś punkty.

Odnośnik do komentarza

Otranto w ostatnich 2 kolejkach zdobyło jedynie punkt, przez co wypadło ze strefy barażowej. Nie zmienia to jednak faktu, że to nie my będziemy w tym meczu faworytem. Raz, że gramy na wyjeździe, a dwa, że Otranto jest drużyną z aspiracjami do awansu.

 

W następnym meczu nie zagrają: Lamine Fabrice Diallo – zawieszenie (1 mecz)

Cilumbriello – De Lauro, Boscia, Schito, Riformato (46’ De Simone) – Pizzola, Pasquariello (68’ Rubini) – Santese, Magno, Laera – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 13/34, 29.11.2014

Comunale, 174 widzów

Otranto [7] – Lizzano [10], 3:2

36’ Nicola Pizzola

43’ Gianmarco Meuli

47’ Gianmarco Meuli

48’ Cosimo Masella (kar.)

89’ Ermanno Cordua

 

Kolejna porażka. Trzeba dziś przyznać, że wygrał dziś zespół lepszy. Udało nam się zdobyć 2 bramki, ale pierwsza była kompletnie przypadkowa (Pizzola chciał dośrodkować), z kolei druga to wątpliwy rzut karny. Zanosiło się na niezasłużony remis, a skończyło się na remisie po słabiutkiej grze.

 

Nasz poprzedni rywal po 2 słabszych wynikach wypadł ze strefy barażowej, a nasz następny – San Vito – zaprezentował się wręcz odwrotnie. Wygrał 2 ostatnie spotkania, dzięki czemu jest w „czwórce. Naszą jedyną nadzieją jest statystyka, która mówi, że San Vito na wyjazdach prezentuje się o wiele gorzej.

 

W następnym meczu nie zagrają: ---

Cilumbriello – De Lauro, Boscia, Schito, Diallo (58’ De Simone) – Pizzola, Pasquariello – Santese, Magno, Laera – Masella

 

Promozione Puglia, gr. B, 14/34, 13.12.2014

Comunale, 217 widzów

Lizzano [11] – San Vito [4], 3:2

3’ Pietro Carmelo Santese

11’ Nicola Ceci (kar.)

33’ Paolo Laera

43’ Marco Andriulo

84’ Cosimo Masella (kar.)

 

Upatrzyliśmy sobie wyniki 3:2. Tym razem udało nam się jednak odnieść zwycięstwo. Mogłoby się wydawać, że wymęczyliśmy tę wygraną, ale prawda jest taka, że sprawiliśmy dziś naprawdę dobre wrażenie i te 3 punkty są jak najbardziej zasłużone.

 

***

 

W lidze czekało nas teraz 6 tygodni przerwy. Oznaczało to, że w końcu miałem czas dla Wojtka, który od dawna wydzwaniał, aby się spotkać.

Siedzieliśmy właśnie przy trzecim piwku, rozprawiając o starych czasach, a następnie śmiejąc się z moich „podbojów” włoskiego futbolu. Cały czas jednak widziałem, że Wojtka coś trapi, więc postanowiłem przejść do rzeczy:

-Dobra, to co w takim razie dzieje się w firmie? – zapytałem. Miałem nadzieję, że w odpowiedzi usłyszę, że temat już nieaktualny.

-Cóż, powiem wprost. Od jakiegoś czasu z kasy znikają pieniądze – wyznał Wojtek. – Nie wiem, kto za to odpowiada, ale dzieje się to dość regularnie.

-Co ty gadasz? Skąd o tym wiesz? Ktoś ci o tym powiedział? – zasypałem Wojtka serią pytań.

-Coś ty. Myślę, że nikt o tym nie wie. Jakiś czas temu przypadkiem usłyszałem, gdy Mauro rozmawiał z kimś przez telefon.

-I co teraz? Podejrzewa kogoś?

-Chyba nie wyklucza kogokolwiek. Chociaż wiadomo, im krócej tam pracujesz, tym bardziej jesteś na celowniku. Boję się, że pomyśli, że to ja.

-A ty masz jakieś podejrzenia? Może to któryś z tamtych nowych. Jak im było?

-Igor i Tomasso. To nie może być Igor, prawie wcale nie ma go w biurze, dużo czasu spędza ze mną na inwentaryzacjach. To Tomasso. Od początku wiedziałem, że coś z nim jest nie tak.

-No dobra, czyli wiemy już, kto jest złodziejem. Co chcesz teraz z tym zrobić?

-Trzeba będzie gościa obserwować i przyłapać go na gorącym uczynku. Nie będę spuszczać z niego oka.

Odnośnik do komentarza

Święta nadeszły szybciej niż się spodziewałem. Postanowiliśmy z Camillą spędzić je tylko we dwoje. Wolałem unikać pana Parento, aby nie narażać się na nieprzychylne komentarze. Była jeszcze opcja, aby lecieć do Polski, ale Camilla nie była na to gotowa.

Wieczór przebiegał w znakomitej atmosferze, w końcu nadszedł czas na otwarcie prezentów. Camilla nalegała, abym otworzył swój jako pierwszy. Wiedziałem, że nie ma sensu z nią o tym dyskutować. Gdy otworzyłem małe pudełeczko, zaniemówiłem. W środku znajdował się zegarek. Dokładnie ten sam model, który dostałem od rodziców i który musiałem sprzedać, aby nie musieć wracać do domu na wieś. Opowiadałem jej o tym, ale nie sądziłem, że to zapamięta.

-Pamiętałaś? – Ciągle nie mogłem w to uwierzyć. – Nie wiem, co powiedzieć.

-Nie było łatwo go dostać, ale pamiętam, że nie dawało ci to spokoju, więc proszę bardzo – odparła Camilla, po czym obdarowała mnie uśmiechem. Znamy się już niemal rok, a ten uśmiech nadal mi się nie znudził.

Nadszedł czas na prezent ode mnie. Długo zastanawiałem się, co mógłbym kupić. Myślałem o jakiejś wycieczce, ale nie miałem pewności, czy prezes Palmieri nagle nie zażyczy sobie mojej obecności w Lizzano. Ostatecznie poszedłem na łatwiznę i zdecydowałem się na perfumy oraz kolczyki.

-Są cudne, kochanie. Dziękuję! – Camilli przypadły do gustu prezenty, a mi spadł kamień z serca. – A co to jest? – Camilla pokazała mi kopertę, która leżała na dnie małej torebki, do której włożyłem prezent. Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, skąd się tam wzięła.

Camilla otworzyła kopertę, w której znajdowała się płyta. Myśląc, że to kolejny prezent ode mnie, bez wahania włożyła ją do komputera. Wszystkiemu przypatrywałem się w milczeniu, zastanawiając się, jak ta koperta się tam znalazła.

Naszym oczom ukazało się nagranie z monitoringu. Od razu poznałem ulicę z Tarentu, ale nie wiedziałem, co to wszystko oznacza. Na nagraniu pojawił się mężczyzna, który spokojnie zmierzał w jakimś kierunku. Nagle drogę zaszedł mu facet, który mi kogoś przypominał. W ręce trzymał nóż, którym zaczął grozić pierwszemu mężczyźnie. Po chwili dialogu facet z nożem rzucił się do ataku i zadał trzy ciosy nożem, po czym rzucił się do ucieczki.

Wtedy go rozpoznałem, nagle mnie olśniło. Mężczyzną z nożem na nagraniu byłem ja.

Zanim zdążyłem powiedzieć, że nic z tego nie rozumiem, Camilla zaczęła przeraźliwie krzyczeć:

-Zostaw mnie! Nie zbliżaj się do mnie! Pomocy!

-Kochanie, to nie mogę być ja! – Próbowałem ją przekrzyczeć, ale byłem bez szans.

-Przecież wyraźnie widać cię na nagraniu! To ty zabiłeś Lucę! I jeszcze śmiesz mi to wszystko pokazać na płycie! Jesteś psychopatą! – Krzyczała tak głośno, że musiała przykuć uwagę całego bloku.

-Uspokój się! Czy myślisz, że gdybym to był ja, to teraz bym się tym chwalił?! – Próbowałem się bronić, choć nadal nie docierało do mnie, co przed chwilą obejrzeliśmy.

-Nie wiem, po takim psychopacie mogę spodziewać się wszystkiego. Po co teraz to wszystko? Zabiłeś Lucę i wróciłeś do Włoch, żeby mnie też wykończyć?! Ratunku!

-Przestań, przecież nic ci nie zrobię, to jest jakiś fotomontaż! Zastanów się nad tym. Przez 2 lata nikt nie mógł znaleźć żadnego nagrania z monitoringu, aż tu nagle znajduje się w jakiś magiczny sposób. Nie wiem, dlaczego, ale ktoś próbuje mnie wrobić!

Camilla nie słyszała już moich argumentów. Szybko chwyciła najpotrzebniejsze rzeczy i czym prędzej uciekła z mieszkania. Cudowne święta.

 

***

 

-Nie wiem, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się stało. Z jakiegoś powodu ktoś próbuje mnie wrobić.

-Stary, ja też nie wiem, co o tym wszystkim myśleć – powiedział Wojtek. To był smutny sylwester. Wojtek jakiś czas temu rozstał się z Evą, a mój związek z Camillą jest nie do uratowania. – To nagranie wygląda na prawdziwe. Na pewno nie chcesz mi czegoś powiedzieć?

-Czy ciebie do reszty powaliło?! Jak śmiesz podejrzewać, że mógłbym coś takiego zrobić?! – Uniosłem się, ale chyba nie można mi się dziwić. Zostałem osądzony o coś, czego nie zrobiłem. – Nawet inspektor Ronco przyznał, że to jest fotomontaż. Gdybym naprawdę to zrobił, odwiedzałbyś mnie teraz na widzeniu.

-Dobra, nie denerwuj się. Chciałem się tylko upewnić – szybko odparł Wojtek. – Zastanówmy się na spokojnie. Jak ta płyta znalazła się w twoim mieszkaniu?

-Nie wiem. Ktoś, kto się dostał, musiał mieć klucze, a jedyne komplety mam ja i Camilla.

-I ja. Pamiętasz, że pozwoliłeś mi wziąć zapasowe spod wycieraczki? – przypomniał Wojtek, po czym szybko dodał, widząc mój podejrzliwy wzrok – Ale na mnie nie patrz, od tamtego czasu byłem tylko raz w Tarencie. Wtedy, kiedy spotkaliśmy się przy piwie.

-Spoko, nie podejrzewałbym cię o to. Zresztą, po co miałbyś to robić?

-No właśnie. A zastanówmy się, kto mógłby mieć interes w tym, żeby cię wrobić?

-Pojęcia nie mam, nikt nie przychodzi mi do głowy. Jedyną osobą, z którą mam „na pieńku” jest Motolese, ale to sprawy czysto piłkarskie. Nie zrobiłby czegoś takiego. Poza tym, za dwa dni odchodzi do Rutiglianese.

-To może na kopercie były jakieś odciski palców?

-Były, ale nadal nie wiedzą, do kogo należą. Znając życie, już się tego nie dowiemy.

Dalsza część rozmowy nie przyniosła niczego produktywnego. Szukaliśmy jakiegokolwiek punktu zaczepienia, ale wszystkie tropy prowadziły donikąd. Nasze przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. W progu stał inspektor Ronco. Ten sam, który nie tak dawno mnie przesłuchiwał. Był to siwy, podstarzały mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu, noszący wielkie okulary. Widząc go, od razu się przywitałem:

-Witam, panie inspektorze. – Wymieniliśmy uścisk dłoni. – W czym mogę pomóc? Macie coś nowego w mojej sprawie?

-Cóż, nie. Nie w pańskiej sprawie, nadal szukamy. Tak właściwie, to nie przyszedłem tutaj do pana.

-To o co chodzi w takim razie? – zapytał Wojtek, który rozumiał z tej całej sytuacji tyle, co ja.

-Myślę, że doskonale pan wie, o co chodzi. Jest pan zatrzymany w sprawie kradzieży w firmie Mauro Di Canio.

Odnośnik do komentarza

Okazało się, że w biurze projektowym, w którym pracował Wojtek, doszło do małej awarii któregoś z komputerów. Jako że Wojtek zajmuje się tam sprawami elektronicznymi, wszystkie hasła znajdują się w jego biurku. Potrzebny był pilny dostęp do tych haseł, ale Wojtek właśnie tego dnia przebywał u mnie w Tarencie. Szef Mauro postanowił więc otworzyć jego biurko na własną rękę, a w środku znajdowało się kilka tysięcy euro, które od wielu tygodni znikały z firmy.

Wojtek zarzekał się, że nie ma z tym nic wspólnego i ktoś próbuje go wrobić, ale wszystkie dowody były przeciwko niemu. Próbował się jeszcze tłumaczyć, że przecież gdyby to on był za to odpowiedzialny, to nie trzymałby tych pieniędzy w firmie. To jednak nikogo nie przekonało. Nikogo poza mną. Znam Wojtka od wielu lat i jeszcze nigdy nie spotkałem uczciwszej osoby od niego. Wojtek został zwolniony do domu, ale miał zakaz opuszczania Bari.

Co więcej – można się było tego spodziewać – został wylany z pracy. Parę dni później poprosił mnie, abym zabrał z biura jego rzeczy, bo on nie chce się tam pokazywać. Pojechałem więc do biura, zabrałem wszystko, co miałem i już zmierzałem do wyjścia. Nagle jednak usłyszałem rozmowę w pokoju obok:

-Daj spokój, nikt cię nie będzie podejrzewać. Masz za mocne alibi – odezwał się pierwszy głos.

-Być może, ale jest pewien problem. Nie wrzuciłem mu do biurka wszystkich pieniędzy. Zapomniałem o pięciu tysiącach, które gwizdnąłem ostatnim razem – odpowiedział mu drugi głos.

-Szlag, nawet najprostszej roboty nie potrafisz wykonać dobrze! Co zamierzasz z tym zrobić?

-Dziś już nic nie zdziałam, zaraz wróci reszta załogi. Jutro wychodzę z biura ostatni, więc jeszcze raz się włamię Polakowi do biurka i zostawię resztę szmalu.

-Dobrze, obyś tym razem nie dał ciała.

Usłyszałem, że jedna z postaci kieruje się w stronę drzwi, więc uciekłem, zanim zdążyłem dojrzeć, kim były te osoby. Jeden głos był mi kompletnie nieznany, musiał należeć do Tomasso, którego podejrzewa Wojtek. Jeśli chodzi o drugi głos, jestem przekonany, że już go wcześniej słyszałem, ale nie mogłem skojarzyć, gdzie i kiedy to miało miejsce.

Gdy o wszystkim powiedziałem Wojtkowi, nie mieliśmy wątpliwości, że musimy zrobić wszystko, aby zdemaskować Tomasso. Obmyśliliśmy plan, który musi zadziałać i tylko ja mogę go wcielić w życie. Będzie wymagać dużo cierpliwości, ale czego się nie robi dla przyjaciela.

 

***

 

Najtrudniejsze było przekonanie inspektora Ronco, aby po zmroku udał się wraz z Wojtkiem do biura i przed wejściem poczekał na obrót spraw. Dość długo kręcił nosem, ale obiecałem mu, że tego nie pożałuje.

Następnego dnia wróciłem do biura pod pretekstem zabrania reszty rzeczy Wojtka. Ku mojej uciesze, udało mi się zastać Roberto, który również ucieszył się na mój widok. Kolejne kilka godzin spędziliśmy na graniu w Football Managera, a w międzyczasie opowiadałem mu o przygodach w Lizzano. Roberto nie zdawał sobie sprawy, ale to była część naszego planu. Gdy tylko na moment zostaliśmy sami, powiedziałem:

-No, super było znów razem pograć, ale na mnie już czas. Trzymaj się!

-Jasne, ty też się trzymaj i powodzenia w Lizzano! Ja jeszcze szybko skoczę do łazienki. – Roberto zawsze wstrzymywał swój pęcherz aż do mojego wyjścia, tak bardzo był pochłonięty grą. W przeszłości za każdym razem, gdy tylko wychodziłem do domu, on od razu biegł do łazienki.

Nie inaczej było tym razem. Gdy tylko Roberto udał się w wiadome miejsce, ja zamiast skierować się do wyjścia, schowałem się za regałem. To był świetny punkt obserwacyjny. Miałem na widoku całe biuro i nie istniało niebezpieczeństwo, że ktoś mnie znajdzie, w tę stronę nikt nigdy nie zagląda. Jedynym minusem był fakt, że muszę tu spędzić 5 najbliższych godzin.

 

***

 

5 godzin ciągnęło się w nieskończoność, trwało niczym 15. Przez ten cały czas obserwowałem wszystko, co działo się w biurze. Od razu moją uwagę przykuły dwie postacie, których wcześniej nie widziałem – Igor i Tomasso. To musieli być oni, bo tylko ich znikąd nie kojarzyłem. Po pewnym czasie to czekanie na noc stało się męczące, przez co zdaje mi się, że na moment zasnąłem.

Obudziłem się, gdy na zewnątrz było już całkowicie ciemno, a w biurze ktoś nagle zgasił światło. Nie widziałem, co się dzieje, ale słyszałem, że ktoś nadal się tu kręci. Bardzo dobrze. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, to na zewnątrz czekają już Wojtek i inspektor Ronco, którzy mają być świadkiem zdemaskowania Tomasso.

Choć nie mogłem nic dojrzeć, doskonale wiedziałem, gdzie znajduje się Tomasso. To efekt kilkugodzinnego nasłuchiwania kroków. Teraz z łatwością mogłem ocenić, jak daleko ode mnie stoi złodziej. Po upływie minuty, może dwóch, Tomasso zabrał się do roboty. Podszedł do biurka Wojtka i otworzył je kluczem, który musiał wcześniej ukraść. Już miał zamiar włożyć tam plik banknotów, gdy wyskoczyłem zza regału i powaliłem go na ziemię. Tomasso zaczął się szarpać, ale nie miał szans, byłem od niego znacznie silniejszy.

Wojtek i inspektor wbiegli do środka zaalarmowani krzykiem i zapalili światło.

-No i mamy naszego złodzieja! – zawołałem tryumfalnie. Zanim jednak zdążyłem coś dodać, odezwał się Wojtek:

-Igor?!

Odnośnik do komentarza

W ciągu kilkunastu minut do biura został ściągnięty Mauro. Zaczął przepraszać Wojtka, gdy tylko dowiedział się prawdy. Nam było strasznie głupio, gdyż błędnie oskarżaliśmy Tomasso. Pomyliłem się, bo przecież Wojtek nigdy mi nie opisał, jak wyglądają jego nowi współpracownicy. Mam nadzieję, że Tomasso nigdy się o tym nie dowie.

Pojechaliśmy na komisariat złożyć zeznania, aby raz na zawsze zamknąć tę sprawę. Dowiedzieliśmy się też, jak doszło do tego wszystkiego. Igor od miesięcy wykradał z firmy pieniądze. Szyfr do sejfu zdobył od zapatrzonego w Football Managera Roberto, który nawet nie zauważył zniknięcia kartki z kodem. Wiedział jednak, że każda kolejna kradzież robi się coraz bardziej ryzykowna, więc postanowił schować część pieniędzy w biurku Wojtka. Często jeździli razem w teren, więc powoli budował jego zaufanie aż w końcu postanowił gwizdnąć mu kluczyk do biurka. W sylwestrową noc wgrał do jednego z komputerów wirusa, co oznaczało konieczność wprowadzenia kodu. Wszystkie kody znajdowały się w biurku Wojtka. Trzeba je więc było otworzyć, a wtedy oczom szefa ukazała się skradziona gotówka.

Gdy było już po wszystkim, zbieraliśmy się do wyjścia, ale nagle usłyszeliśmy inspektora Ronco:

-Panie Piotrze! Proszę na chwilę tu podejść! – Był wyraźnie ożywiony, co było do niego niepodobne. Już wtedy wiedziałem, że to coś ważnego.

-O co chodzi, panie inspektorze?

-Proszę za mną, wszystko panu wytłumaczę.

Zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym nadal siedział przesłuchiwany wcześniej Igor. Inspektor chyba zauważył, że nic z tego nie rozumiem, bo od razu zaczął wyjaśniać:

-W czasie, gdy przesłuchiwałem pana Igora Chiodo, moi ludzie wprowadzali do bazy danych jego odciski palców. I nie uwierzy pan, które nieznane wcześniej odciski udało nam się zidentyfikować. – Przez chwilę się zastanawiałem, po czym nagle mnie olśniło.

-Koperta? – zapytałem, a w odpowiedzi inspektor twierdząco pokiwał głową.

-Dokładnie. Mam nadzieję zaraz się dowiedzieć od pana Chiodo, co to wszystko znaczy.

Tylko jakaś niewidzialna siła powstrzymała mnie przed rzuceniem się na Igora, zrujnował mi związek z kobietą mojego życia.

-Nie miałem pojęcia, co jest na tej płycie! – zaczął bronić się Igor. – Miałem ją po prostu zostawić w tym mieszkaniu. Nie wnikałem w żadne szczegóły.

-Zaraz, zaraz – wtrącił się inspektor. – Co pan ma na myśli, mówiąc, że miał ją pan tam zostawić? Ktoś kazał panu to zrobić?

Igor przez pewien czas unikał odpowiedzi na to pytanie, ale wystarczyło postraszyć go więzieniem i zaczął wszystko „śpiewać”. Potwierdził, że działał na zlecenie. Jednak gdy wyznał, kto był jego zleceniodawcą, świat stanął dla mnie w miejscu.

 

***

 

Jeszcze tego samego wieczoru pod willą państwa Parento zebrały się cztery radiowozy. Sąsiedzi mieli darmowy spektakl, mogąc podziwiać, jak pan Domenico skuty w kajdanki wyprowadzany jest z domu.

Okazało się, że za wszystkim stał ojciec Camilli. Cała intryga zaczęła się 2 lata temu. To wtedy narzeczony Camilli – Luca – przypadkiem odkrył, że Domenico ma romans z młodszą kobietą. Ten sam Domenico, który przez cały czas zgrywał przykładnego męża. Luca skonfrontował niedoszłego teścia ze swoim odkryciem i zapewnił, że pani Claudia i Camilla o wszystkim się dowiedzą. Przestraszony Domenico zaczął działać i wykorzystał swoje kontakty oraz fundusze. Opłacił pierwszego lepszego bandziora, aby „uciszył” Lucę. Przekupił także policjanta, aby ten przekazał mu nagranie z rzekomo „uszkodzonego” monitoringu. Przez 2 lata pan Domenico żył w strachu, że ktoś odkryje ten mroczny sekret. Wtedy w życiu Camilli przypadkiem pojawiłem się ja, a dla jej ojca byłem jak dar z nieba. Pasowałem profilem do sprawcy, sąsiedzi przecież zeznali, że słyszeli, iż napastnik nie był Włochem. Gdy tylko Camilla opowiedziała mu o moim pochodzeniu, postanowił we wszystko mnie wrobić. To wtedy wynajął Igora i wykorzystał swoje kontakty, aby załatwić mu pracę w tym samym biurze, w którym pracował Wojtek. Z pomocą hakerów przerobił nagranie z monitoringu, aby wrobić mnie w zabójstwo. W międzyczasie kazał Igorowi wrobić Wojtka w kradzież. Bezpieczniej dla Domenico byłoby, gdyby Wojtek również znalazł się za kratkami. W ręce Igora trafiła koperta z płytą, pozostało mu tylko podrzucenie jej do mojego mieszkania. Udało mu się to, dzięki kluczom, które Wojtek przez cały czas miał przy sobie. Okazuje się, że oprócz klucza do biurka, gwizdnął też Wojtkowi klucze do mojego mieszkania podczas jednej z inwentaryzacji. W okolicach świąt pojechał do mojego mieszkania, poczekał aż zrobi się puste i do mojej torby z prezentem dorzucił feralną kopertę. Na koniec z powrotem podrzucił klucze Wojtkowi, zanim ten zdążył się w tym wszystkim zorientować.

Byłem w ogromnym szoku, gdy się o tym wszystkim dowiedziałem. Wychodząc z komisariatu, minąłem się z Camillą, która spojrzała na mnie, ale nie wydusiła z siebie słowa. Nie winię jej za to. Nawet nie wyobrażam sobie, jak trudna musi być dla niej ta sytuacja. Jej narzeczony został zabity na zlecenie jej ojca, po czym ojciec we wszystko próbował wrobić mnie – jej kolejnego partnera. Bardzo chciałem z nią porozmawiać, ale wiedziałem, że na to wszystko jeszcze stanowczo za wcześnie.

Odnośnik do komentarza

Kto by pomyślał, że 6-tygodniowa przerwa w rozgrywkach przyniesie mi taki roller coaster. Zajmie mi trochę czasu, nim poukładam życie prywatne, ale liga musi trwać. Podczas mojej nieobecności w klubie sporo się wydarzyło. Na pierwszym treningu zauważyłem, że brakuje nam kilku zawodników. Okazało się, że zostali skuszeni przez inne kluby. Tak oto Alessandro Motolese (1(3)/1/0/0/6.88) trafił do Rutiglianese (mała strata, wchodził głównie z ławki), a Marco Salamina (0/0/0/0/--) wybrał Atletico Tricase (jeszcze mniejszy ubytek). Najgorszą wiadomością było jednak odejście Cosimo Maselli (14/8/2/1/6.93) do Bitonto. Cosimo zapowiadał się na wyśmienitego napastnika, dlatego odejście 22-latka stwarza nam poważną dziurę w ataku.

 

Kilka dni później postanowiliśmy przystąpić do transferowej ofensywy. Do klubu ściągnięty został Vincenzo Lamattina, który będzie alternatywą dla starzejącego się Sergio Magno. Vincenzo trafił do nas z 5-ligowego Valdiano, dla którego zaliczył 7 występów. Jest młodym zawodnikiem obdarzonym niezłą szybkością i na tym zamierzamy bazować.

W miejsce Maselli zakontraktowany został Christian Romaniello. Staraliśmy się znaleźć piłkarza jak najbardziej podobnego profilem do Maselli i wydaje nam się, że bliżej już nie będziemy. Jedyne, co nas martwi to jego warunki fizyczne. Cosimo był mniejszy i zwinniejszy, natomiast Christianowi może tego brakować.

 

Po przerwie mierzymy się z Leverano, które jest rewelacją sezonu. Latem wszyscy wróżyli im spadek, tymczasem świetnie sobie radzą i spokojnie okupują miejsce w strefie barażowej. Mam nadzieję, że przerwa pozwoliła nam ustabilizować formę, bo jeśli nie zaczniemy wygrywać, szybko pożegnamy się z marzeniami o awansie.

 

W następnym meczu nie zagrają: Antonio Schito – kontuzja (4-5 tyg.)

Cilumbriello (14’ Pastore) – De Lauro, Boscia, Recchia, Diallo – Pizzolla, Pasquariello – Santese, Lamattina (72’ Magno), Laera – Romaniello (72’ Modesto)

 

Promozione Puglia, gr. B, 15/34, 28.1.2015

Comunale, 279 widzów

Leverano [3] – Lizzano [10], 4:0

35’ Joshua Merolla

44’ Joshua Merolla

54’ Ivano Vieri

72’ Ivano Vieri

 

Dramat, nie da się tego inaczej nazwać. Zostaliśmy dziś bezlitośnie wypunktowani. Statystyki nie wyglądały dla nas tak tragicznie, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W każdym meczu dłużej utrzymujemy się przy piłce i stwarzamy więcej okazji, ale nie ma u nas nikogo do wykończenia. Dorzućmy do tego beznadziejną postawę w obronie, która jest naszym znakiem rozpoznawczym, i dostajemy cały obraz naszej drużyny, która coraz bardziej musi martwić się o utrzymanie.

 

Puglia Sport Laterza radzi sobie jeszcze gorzej od nas. Dopiero w ostatniej kolejce uciekła z ostatniego miejsca w tabeli, ogrywając Galatone i przerywając serię 8 spotkań bez zwycięstwa. Doskonale wiemy, że mamy wszystkie atuty, aby wygrać to spotkanie, ale nigdy nie wiadomo, która z naszych formacji nagle postanowi zniknąć.

 

W następnym meczu nie zagrają: Antonio Schito – kontuzja (3-4 tyg.)

Cilumbriello – De Lauro, Boscia (80’ D’Aria), Recchia, Diallo – Pizzolla, Pasquariello (65’ Rubini) – Santese, Lamattina (46’ Magno), Laera – Romaniello

 

Promozione Puglia, gr. B, 16/34, 31.1.2015

Madonna delle Grazie, 203 widzów

Puglia Sport Laterza [16] – Lizzano [12], 1:3

61’ Pietro Carmelo Santese

65’ Luciano Pasquariello

66’ Sebastiano Catanossi

82’ Pietro Carmelo Santese

 

Odnosimy obowiązkowe zwycięstwo. Do przerwy wyglądało to bardzo przeciętnie, obie strony grały bardzo niemrawo. Druga połowa była w naszym wykonaniu o wiele lepsza. Zarówno Puglia jak i my graliśmy poprzedni mecz 3 dni temu i w końcówce wyszło na jaw, kto poradził sobie lepiej z tym natłokiem spotkań. Ta wygrana trzyma nas przy życiu w walce o baraże, ale na lepszych rywali to nie wystarczy.

Odnośnik do komentarza

Początek lutego oznaczał ostatni dzień okna transferowego. Jak zwykle, tego dnia wielu amatorskich piłkarzy uznało, że fajnie byłoby pograć gdzieś w weekendy. Postanowiliśmy na tym skorzystać i tak oto dołączyło do nas wielu piłkarzy. Po kolei:

Carmine Abate – młody talent, który może grać na prawym skrzydle. Jest piłkarzem o takim samym talencie jak Santese, z tym że są różnymi zawodnikami. Pietro jest bardziej uzdolniony technicznie, natomiast Carmine jest szybszy i zwinniejszy.

Edgardo Vozza – zmiennik Abate. Wychowanek Taranto, gdzie nie miał okazji na grę. Postanowił zakończyć karierę, ale za namową Antonio De Simone postanowił do nas dołączyć.

Michael Zago – zawodnik, który może grać niemal na każdej pozycji. Wyznaję zasady, że jeśli ktoś gra na wielu pozycjach, to na żadnej nie jest dobry, ale nie pogardzę takim zmiennikiem.

Salvatore Bruno – młody zawodnik, który wyśmienicie spisuje się na środku obrony. Nic dziwnego, już w wieku 18 lat regularnie grał w Serie D. Nadal jest młodym zawodnikiem, ale bogatym w doświadczenie, więc oczekuję po nim, że będzie liderem naszej defensywy.

Luca Zizzari – kolejny zawodnik, który zareagował na moje ogłoszenie wywieszone na słupach w Tarencie. Młody, zdolny lewy obrońca, który jest niesamowicie szybki. Nada się na końcówki, kiedy rywale będą już zmęczeni.

Marco Marinelli – wychowanek Lecce z czasów, kiedy grało w Serie A. Co prawda Marco nigdy na tamtym poziomie nie zagrał, ale obserwował to z boku. Mam nadzieję, że to wystarczy, aby chociaż część z obserwacji przenieść na boiska w szóstej lidze.

Francesco Lopetuso – młody obrońca, który na treningach rządził na lewej stronie. Nie jest usposobiony ofensywnie, ale to nawet lepiej. Miło będzie mieć kogoś, kto choć trochę ogarnia, co dzieje się w obronie.

Giuseppe Abbrescia – wychowanek Bari, który w młodzieńczych latach nie zdołał przebić się do składu. Dziś ma już 33 lata i wielkiej kariery nie zrobi, ale powiedział, że chętnie pomoże nam w kilku spotkaniach, wchodząc do gry z ławki rezerwowych.

Alberto Longo – młody zawodnik, wychowanek – a jakże – Taranto. Nie jest największym specjalistą od gry w obronie, ale nada się na głęboką rezerwę, tacy ludzie też są przecież potrzebni.

Michelle De Nitto – udało nam się wyciągnąć go z Mandurii, gdzie był w tym sezonie liderem defensywy. Uważam, że mamy lepszych piłkarzy od niego, ale zakontraktowaliśmy go, aby osłabić przeciwnika. Teraz tylko ważne, aby Michelle nigdy się o tym nie dowiedział.

Luigi Marasco – młody talent z Crotone, który urzekł nas świetną postawą na prawej obronie. Boki defensywy od zawsze u nas kuleją i mam nadzieję, że Luigi wraz z innymi nabytkami będzie lekiem na całe zło.

Kontraktując nowych zawodników, zdawaliśmy sobie sprawę, że nasza szatnia do największych nie należy i nie zdołamy pomieścić tam wszystkich piłkarzy. Musieliśmy się więc pożegnać z częścią zawodników. Opuścili nas: Francesco De Lauro (12(4)/2/2/0/6.56) – grał tylko dlatego, że musieliśmy spełnić wymogi dotyczące młodzieżowców, Raffaele Boscia (14/0/0/0/6.59) – pełno błędów, nie będziemy po nim płakać, Mario Teodoro (4(4)/1/1/0/6.70) – przypadek De Lauro, jego jedynym atutem był wiek, Paolo Laera (12(1)/2/6/0/6.86) – liczby miał nie najgorsze, ale młodszy o 8 lat Santese mógłby go uczyć, jak poprawnie grać na skrzydle, Antonio Schito (11/0/2/0/6.85) – liczyliśmy na więcej, ponadto na treningach przegrywał rywalizację z nowymi nabytkami, Antonio De Simone (4(5)/0/0/0/6.40) – miał być hit, a wyszedł kit, kompletnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei, Damiano Lanciano (0/0/0/0/--) – nie grał i jedynie psuł atmosferę w drużynie, Domenico Antonio D’Aria (1(1)/0/0/0/6.70) – skoro przegrywał rywalizację z Schito i Boscią, to tym bardziej byłoby też teraz, Tommaso Riformato (1(2)/0/0/0/6.33) – nie grał dużo, a gdy dostawał szansę, to zawodził na całej linii, Francesco Rubini (0(8)/1/1/0/6.64) – duży zawód, nie zaprocentowało jego doświadczenie z Serie D, Angelo Lenti (1/0/0/0/7.50) – na treningach nie przekonywał, a jeden dobry występ (gdy cała drużyna dobrze zagrała), to zdecydowanie za mało.

 

Real Alberobello nie notuje ostatnio najlepszej serii – nie wygrał już od 9 spotkań, przez co znajduje się tuż nad barażami o utrzymanie. Mam spore obawy co do tego meczu, bo jesteśmy teraz nowym zespołem. Ledwo 2 dni przed meczem przeszliśmy prawdziwą kadrową rewolucję, zwłaszcza w obronie.

 

W następnym meczu nie zagrają: Lamine Fabrice Diallo – zawieszenie (1 mecz), Vincenzo Lamattina – kontuzja (3-4 tyg.)

Cilumbriello – Lopetuso (73’ Zizzari), Bruno, Marinelli, Marasco – Pizzolla, Pasquariello (45+1’ De Nitto) – Santese, Magno (45+1’ Zago), Abate – Romaniello

 

Promozione Puglia, gr. B, 17/34, 4.2.2015

Comunale, 201 widzów

Lizzano [11] – Real Alberobello [13], 2:2

27’ Carmine Abate

45+1’ Marco Marinelli

46’ Carmine Abate

75’ Francesco Scarciglia

85’ Antonello Iuliano

 

Nie jest nam dane wygrać dwa mecze z rzędu. Wszystko układało się świetnie do momentu czerwonej kartki. Po przerwie udało nam się zadać jeszcze jeden cios, ale to by było na tyle. Zaczęło nam brakować sił, więc rozpoczęliśmy rozpaczliwą obronę. Długo nam się to udawało, ale w końcówce goście dwukrotnie zdołali wepchnąć piłkę do naszej bramki. Wielka szkoda tych 2 punktów, bo w komplecie nie dalibyśmy rywalom żadnych szans.

 

Tabela na półmetku rozgrywek.

 

Rundę rewanżową zaczynamy od meczu z Atletico Tricase. Drużyna ta zaliczyła świetny start – w 5 spotkaniach zdobyła 12 punktów. Potem jednak nadeszło aż 12 meczów bez wygranej i seria ta trwa do teraz. W pierwszej rundzie przegraliśmy z nimi 2:3, ale trzeba zaznaczyć, że sprawiliśmy o wiele lepsze wrażenie i przegraliśmy przez wątpliwy rzut karny oraz czerwoną kartkę.

 

W następnym meczu nie zagrają: Vincenzo Lamattina – kontuzja (3 tyg.), Luca Zizzari – kontuzja (3-4 tyg.), Marco Marinelli – zawieszenie (1 mecz)

Cilumbriello – Lopetuso, Bruno (46’ Abbrescia), De Nitto, Marasco – Pizzolla, Pasquariello (24’ Zago) – Santese, Magno, Abate – Calvelli

 

Promozione Puglia, gr. B, 18/34, 7.2.2015

Comunale „San Vito”, 166 widzów

Atletico Tricase [14] – Lizzano [10], 0:4

38’ Francesco Lopetuso

63’ Alessio Calvelli

70’ Pietro Carmelo Santese

90+2’ Pietro Carmelo Santese

 

Zdobywamy bardzo ważne i wysokie zwycięstwo. To dość zabawne, że grając dobrze, często tracimy punkty, a dziś wygraliśmy po przeciętnej grze. Gospodarze stworzyli sobie wiele klarownych sytuacji, ale nie potrafili nawet strzelić w światło bramki. My z kolei byliśmy do bólu skuteczni, co nie zdarza się zbyt często. Zbliżyliśmy się do strefy barażowej na 5 punktów, jeszcze nie wszystko jest stracone.

Odnośnik do komentarza

Tydzień później gramy z Carovigno, które nie wygrało żadnego z 10 ostatnich spotkań. Efekt? Ostatnie miejsce w tabeli. W pierwszej rundzie padł między nami remis 2:2, ale teraz jesteśmy o wiele lepszą drużyną niż w tamtym okresie, mamy wysokie oczekiwania co do tego meczu.

 

W następnym meczu nie zagrają: Vincenzo Lamattina – kontuzja (1-2 tyg.), Luca Zizzari – kontuzja (2-3 tyg.)

Cilumbriello – Lopetuso, Bruno, De Nitto, Marasco – Pizzolla, Pasquariello – Santese, Magno (46’ Zago) (81’ Vozza), Abate – Romaniello (67’ Calvelli)

 

Promozione Puglia, gr. B, 19/34, 14.2.2015

Comunale, 229 widzów

Lizzano [9] – Carovigno [18], 3:0

12’ Christian Romaniello

18’ Christian Romaniello

34’ Christian Romaniello

 

Pewne zwycięstwo w bardzo dobrym stylu. Dawno nie mieliśmy takiego meczu, zwykle dobra gra nie dawała nam 3 punktów. Prawdziwy popis dał Romaniello, który wreszcie odpalił. Niestety, nasza radość z jego postawy nie trwała długo, bo w drugiej połowie nabawił się kontuzji, która wykluczy go z gry aż na 2 miesiące. To jedyny negatywny aspekt tego spotkania, wszystko inne było niemal perfekcyjne.

 

Real San Giorgio – podobnie jak my – wygrał 2 ostatnie spotkania, dzięki czemu włączył się do walki o awans. Ta drużyna to swego rodzaju fenomen, bo jako jedyna w całej lidze ma w swoich szeregach zawodnika, który otrzymuje pensję (Francesco Vasto wypożyczony z Taranto). W pierwszym meczu udało nam się odnieść zwycięstwo (3:0), które było moim pierwszym w roli szkoleniowca Lizzano.

 

W następnym meczu nie zagrają: Vincenzo Lamattina – kontuzja (2-8 dni), Luca Zizzari – kontuzja (1-2 tyg.), Christian Romaniello – kontuzja (7-8 tyg.)

Cilumbriello – Lopetuso, Bruno, De Nitto, Marasco – Pizzolla, Pasquariello (70’ Zago) – Santese, Magno, Abate (70’ Diallo) – Calvelli (70’ Modesto)

 

Promozione Puglia, gr. B, 20/34, 18.2.2015

Alberto Rizzo, 169 widzów

Real San Giorgio [9] – Lizzano [8], 1:2

31’ Carmine Abate

35’ Alessio Calvelli

70’ Luca Bevilacqua

 

Bardzo dobra pierwsza połowa i słabsza druga. Byliśmy z tym jednak pogodzeni. Niezależnie od wyniku chcieliśmy oszczędzać się po przerwie, bo za 3 dni czeka nas kolejny mecz. Po bramce na 1:2 zrobiło się trochę nerwowo, ale zacieśniliśmy szyki w obronie, dzięki czemu gospodarze stali się całkowicie bezradni.

Odnośnik do komentarza

3 dni później na własnym boisku podejmujemy lidera – Toma Maglie. Drużyna ta dominuje na 6-ligowych boiskach. W ostatnich 13 spotkaniach zdobyła aż 35 punktów, nie doznawszy żadnej porażki. W pierwszej rundzie przegraliśmy z nimi 0:2, tracąc obie bramki w doliczonym czasie gry każdej z połów.

 

W następnym meczu nie zagrają: Vincenzo Lamattina – kontuzja (3 dni), Luca Zizzari – kontuzja (3-9 dni), Christian Romaniello – kontuzja (6-8 tyg.)

Cilumbriello – Lopetuso, Marinelli, De Nitto, Marasco (46’ Diallo) – Pizzolla, Pasquariello – Santese (46’ Modesto), Magno, Abate – Calvelli

 

Promozione Puglia, gr. B, 21/34, 21.2.2015

Comunale, 229 widzów

Lizzano [6] – Toma Maglie [1], 2:0

13’ Alessio Calvelli

53’ Carmine Abate

 

Arcyważne zwycięstwo. Spisaliśmy się dziś świetnie, kompletnie stłamsiliśmy rywali. Wszystkie statystyki przemawiają na naszą korzyść, tym samym potwierdziliśmy bardzo wysoką formę. W ostatnich 6 meczach zdobyliśmy 16 punktów, dzięki czemu w tabeli zrównaliśmy się z czwartym Otranto.

 

Mesagne nie notuje obecnie najlepszego okresu – w ostatnich 11 meczach udało im się odnieść tylko jedno zwycięstwo. W pierwszej rundzie rozbiliśmy ich 4:0, co jest dobrym prognostykiem. Od tego czasu gramy o niebo lepiej, więc nasi rywale muszą przygotować się na bardzo ciężką przeprawę.

 

W następnym meczu nie zagrają: Christian Romaniello – kontuzja (5-6 tyg.), Francesco Lopetuso – kontuzja (3-6 dni)

Cilumbriello – Diallo, Bruno, De Nitto (46’ Marinelli), Marasco – Pizzolla, Pasquariello – Santese, Lamattina (46’ Magno), Abate – Calvelli

 

Promozione Puglia, gr. B, 22/34, 28.2.2015

Alberto Guarini, 212 widzów

Mesagne [15] – Lizzano [6], 0:2

38’ Alessio Calvelli

49’ Alessio Calvelli

 

Kolejna wygrana. Kontrolowaliśmy to spotkanie od początku do końca, w wyniku czego dwukrotnie trafiliśmy do siatki. Niech o naszej dominacji świadczy fakt, że gospodarze w całym meczu oddali jedynie dwa uderzenia. To zwycięstwo daje nam awans do strefy barażowej. Na bezpośredni awans raczej nie mamy co liczyć, Toma Maglie wyprzedza nas o 11 punktów.

Odnośnik do komentarza

Naszą dobrą serię spróbuje przerwać Salento F. Leverano. Drużyna ta pozostaje w walce o baraże, tak jak większość ekip. To tylko dowód na to, jak bardzo wyrównana jest liga. W pierwszym meczu zremisowaliśmy 2:2, choć byliśmy wtedy stroną przeważającą.

 

W następnym meczu nie zagrają: Christian Romaniello – kontuzja (3-5 tyg.)

Cilumbriello – Zizzari, Bruno (46’ Marinelli), De Nitto, Diallo – Pizzolla, Pasquariello – Santese, Lamattina, Abate – Calvelli

 

Promozione Puglia, gr. B, 23/34, 7.3.2015

Comunale, 262 widzów

Lizzano [4] – Salento F. Leverano [8], 2:0

28’ Alessio Calvelli

77’ Carmine Abate

 

Tak jak tydzień temu, pewna wygrana, która nawet przez moment nie była zagrożona. W całym meczu pozwoliliśmy gościom tylko na 3 strzały, a sami oddaliśmy ich aż 19. Jesteśmy w świetnej formie. Szczerze mówiąc, na horyzoncie nie widzę zespołu, który mógłby nas teraz pokonać. Cieszy także rosnąca frekwencja, wszystko zmierza w dobrym kierunku.

 

Tydzień później przyjeżdża do nas nowy lider – Manduria. Drużyna ta kontynuuje serię trzech zwycięstw, w dodatku nie straciła w tych meczach nawet jednej bramki. Manduria wykorzystała ostatnie potknięcia Toma Maglie (po meczu z nami przyszły dwie kolejne porażki), dzięki czemu wskoczyła na czoło tabeli i ma nad nami 9 punktów przewagi. W pierwszym meczu zremisowaliśmy 2:2, choć przez długi czas przegrywaliśmy.

 

W następnym meczu nie zagrają: Christian Romaniello – kontuzja (2-3 tyg.)

Cilumbriello – Lopetuso, Bruno, De Nitto, Marasco (68’ Diallo) – Pizzolla, Pasquariello – Santese, Lamattina (16’ Magno), Abate (68’ Modesto) – Calvelli

 

Promozione Puglia, gr. B, 24/34, 14.3.2015

Comunale, 287 widzów

Lizzano [3] – Manduria [1], 1:1

19’ Alessio Pentrella

45’ Alessio Calvelli

 

Remis w hicie kolejki i przerwana seria zwycięstw obu drużyn. Myślę, że to sprawiedliwy podział punktów. My atakowaliśmy częściej, natomiast goście groźniej. Szkoda nam jedynie sytuacji z 68. minuty, kiedy piłkę do siatki z bliska wpakował De Nitto. Michele znajdował się na absolutnie minimalnym spalonym, co nie uszło uwadze arbitra. Ciekawy mecz, obie strony zaprezentowały ładny futbol, kibice nie mogą czuć się zawiedzeni. Jedyne, co mi się nie podoba, to kontuzja Abate, którego tracimy aż na 5 tygodni.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...