Skocz do zawartości

Payphone - Co przyniesie przyszłość?


bacao

Rekomendowane odpowiedzi

Wraz z końcem sierpnia zakończyło się letnie okienko transferowe. Jako że w ferworze meczów co trzy dni i treningów pozapominałem o sierpniowych transferach, to zdecydowałem się nadrobić te zaległości. Zatem do Warty Poznań udał się Przemo Dworzyński, do beniaminka LOTTO Ekstraklasy z Chojnic poszli na rok Wojciech Słomka i Adrian Grzybek, a do Grudziądza wypożyczeni zostali Krzysztof Wydra i Maciej Rogóż (za tego drugiego Olimpia płacić będzie tysiąc euro miesięcznie). Jeżeli chodzi o transfery definitywne, to:
- Załuska odszedł do Deportivo za 15,5 tysiąca euro; został mu rok do końca kontraktu, i tak by nie grał, a jako drugiego bramkarza tak czy owak promowałbym Chorążkę, więc nie było sensu go trzymać;
- Cywka poszedł do Śląska za 44 tysiące euro; gościa nie widziałem w zespole od początku mojej kadencji, a teraz w końcu znalazł sobie kupca, powodzenia;
- Boguski odszedł do Ruchu za 3,8 tyś. euro; jak wyżej;
- Drzazga odszedł do Błękitnych za 46,5 tysiąca; zdziwiłem się, że dostałem taką ofertę, ale OK
A ostatniego dnia okienka sfinalizowałem transfer Stilicia do Lechii za 250 tysięcy euro. Poszedł on za kwotę znacznie poniżej wartości, ale nie chciał przedłużyć wygasającego w przyszłym sezonie kontraktu, a i tak by nie grał, bo mam Carreona, Porębskiego i w perspektywie arcyzdolnego Patryka Plewkę. A propos tego młodziana, w ostatnim dniu okienka Olympique Marsylia i Torino złożyli za naszego zdolniachę oferty kupna, ale były one tak żałosne, że z miejsca je odrzucałem. Patryk obraził się na mnie za to i póki co ten foch mu nie przechodzi. Ale cierpliwości. 

A jak to wyglądało w innych klubach Ekstraklasy?

ARKA

Przeprowadzili kilka jako takich transferów, wypożyczyli z Cracovii średniego w tej wersji Pio Pio, wyjęli z Piasta Osyrę za 130K (możliwe 195K), co było ich najdroższym transferem w tym okienku, z Gliwic wyciągnęli też Maćka Jankowskiego (41,5K, możliwe 59K), z ważniejszych transferów to parami ściągali też z Jagiellonii, wypożyczając Mystkowskiego i biorąc Wasiluka za niecałe 11 tysięcy euro. A i jeszcze perełka, ściągnęli z wolnego transferu bocznego obrońcę Patrika Dresslera, który jest, generalnie mówiąc, chujowy, a jest najlepiej zarabiającym graczem w drużynie i kasuje ciut więcej niż nasz Palencia, czyli PO na naprawdę solidnym, może nawet i europejskim poziomie. Z ważniejszych graczy odszedł tylko Warcholak do Płocka (69K, możliwe 97K).

CHOJNICZANKA

Absolutny beniaminek LOTTO Ekstraklasy zrobił kilka ciekawych ruchów do klubu jak na zespół o średnich możliwościach finansowych; z wolnego transferu wyciągnęli Jana Sobocińskiego (w tej edycji gry raczej nie rozwija się jakoś niewiarygodnie), wypożyczyli z Jagiellonii mistrza świata U-20 Kacpra Piechniaka, Macieja Spychałę z Lecha czy Aleksandra Wańka z Legii. Po stronie strat należy zanotować Miazka w Lechu (90 tysięcy euro), Patryka Mikitę, z którym nie przedłużono kontraktu i Pawła Golańskiego, który odszedł na emeryturę. 

CRACOVIA

Prezesa Filipiaka chyba powinni całować po rękach w Chorzowie, bo kilkoma swoimi ruchami zapewnił spokój finansowy w Chorzowie. Z Ruchu przybyli bowiem Michał Helik (1,1 miliona euro, możliwe 1,6 mln) i Patryk Lipski (600K teraz, możliwe 750K). Oprócz tego przybyli prawy obrońca Albin Granlund z Mariehamn (300K, możliwe 375K), defensywny pomocnik Dawid Szymonowicz z Jagi (325K, możliwe 450K), Jose Kante z Wisły Płock za 160K (możliwe 200K), Oskar Trzepacz z Olimpii za 160K (możliwe 350K) czy Marcin Pietrowski z Piasta za 53K teraz, a ta kwota może wzrosnąć do 65K. Wypożyczyli też Darka Formellę z Lecha. Po stronie strat - wspomniany Piątek, Karanaczakow do Banika (230K, możliwe 375K), Malarczyk do Pogoni za 205K teraz, a ewentualne 300K w przyszłości czy Litauszki do Łęcznej (52K, możliwe 71K).

GÓRNIK ŁĘCZNA

Pisałem swego czasu o ich transferach, od tego czasu ostatniego dnia sprowadzili masę łajna z zagranicy, a sprzedali Piesia do Płocka (135 tysięcy euro) i wypożyczyli Dzalamidze do Ried.

GÓRNIK ZABRZE

W Zabrzu też wszystko było raczej po taniości, najdroższym transferem okienka był Radosław Jasiński z Olimpii Grudziądz za 13,75 tysiąca euro. Oprócz tego za hajs wyjęto Błażeja Stępnia za 13,25K teraz (25K w przyszłości) i Andrzeja Niewulisa ze Znicza za 5,5K (możliwe 7K). Z ciekawszych wypozyczeń, wzięli na rok mistrza świata U-20 Przemka Macierzyńskiego z Lechii, Kamila Jóźwiaka z Lecha, Konrada Handzlika i Miłosza Kozaka z Legii, a także z wolnego transferu wzięli Arka Piecha. Po stronie strat - na wolny transfer pogoniono słynnego Wojtka Pawłowskiego, braci Wolsztyńskich i Szymona Żurkowskiego (który jest bardzo słaby w tej wersji), Cerimagić poszedł na wolny transfer do Katowic, a ostatniego dnia okienka do Jagiellonii za 375 tysięcy euro odszedł zdobywca 5 goli dla Górnika w sierpniu Sandi Arcon.

JAGIELLONIA

W Białymstoku poważnie się dozbroili po fiasku kampanii o europejskie puchary; oprócz Arcona przybyli jeszcze m.in. Jarosław Niezgoda z Legii (550K, możliwe 850K), Mateusz Żyro również z Legii (ale tylko wypożyczenie). Ściągnięto też Jarosława Kubickiego z Zagłębia za 225K + karta Karola Mackiewicza, Martina Konczkowskiego z Ruchu za 450K (możliwe 625K), Mario Engelsa ze Śląska (550K, możliwe 675K), Gersona z Lechii za 88 tysięcy euro czy Patryka Jędryasa ze Stali Mielec za 64 tysiące (możliwe 140 tysięcy). Odeszli Frankowski do Lecha (800K, możliwe 1,1M), Szymonowicz do Cracovii, Cernych do Pogoni (475K teraz, możliwe 525K), Chomczenowskij do Lokeren (250K) i Burliga do Slavii Praga (79K). Do Śląska wypożyczono też Damiana Szymańskiego.

LECH

Pisałem o ich transferach przy okazji naszego meczu, od tamtej pory ściągnęli tylko newgena Patryka Szewczyka ze Stali Mielec (26,5K teraz, możliwe 60K).

LECHIA

W Gdańsku też niewiele się zmieniło od ostatniego meczu, poza Stiliciem ostatniego dnia okienka doszedł jeszcze z Chievo Tomasz Kupisz (250K, możliwe 325K). Oprócz Gersona do Rio Ave za 600K odszedł Michał Chrapek, a do Maccabi Tel Awiw za pół bańki poszedł Maciej Makuszewski

LEGIA

Bardzo dużo działo się latem przy Łazienkowskiej. Jednym z hitów tego okienka w naszej lidze było ściągnięcie w ostatni dzień okienka za milion euro z Chamois Niortais Dylana Bronna. Rzecz w tym, że jak na moje nie jest on kompletnie wart tej kwoty... Przybył też kolejny stoper z Francji, Jordan Lefort za 600K (możliwe 800K), kolejny żabojad Louis Souchaud (bramkarz z La Berrichonne, 525K, możliwe 900K). Francuskie zakupy zakończymy transferami Gaela Andoniana z Marsylii (120K, możliwe 165K) i Mehdi Zeffane z Rennes za 450 tysięcy euro. Ofensywę z kolei wzmocnił mały zaciąg z Czech, konkretniej Jan Navratil ze Slovacko (525K, możliwe 700K) i Roman Potocny ze Slovana Liberec (375K, możliwe 500K). Wypożyczyli jeszcze Kamila Wojtkowskiego z RBL. Po stronie strat - Artur Jędrzejczyk odszedł do Bordeaux (1,6M, z bonusami 2,3M), Radosław Majecki - do Interu (1,3M, możliwe 2,5M), Seba Szymański do Romy za 1,1M, a ta kwota może wzrosnąć do 2,7M czy Steeven Langil do Inverness za 200K. Prawdziwą bombą na koniec okienka okazało się jednak odejście Michała Pazdana do Celticu za 1,8 miliona euro! Oprócz tego masa wypożyczeń (z ciekawszych - Michalak poszedł do Ruchu, Walukiewicz do Bytovii) i wolnych transferów.

POGOŃ

Vitesse ściągnęło ze Szczecina Spasa Delewa za 875K i to było jedyne osłabienie Portowców. Oprócz Cernycha czy Malarczyka ściągnęli Adama Buksę za 650K (możliwe 825K), Mateusza Maka z Piasta za 450K (możliwe 650K, że co kur..??!!) czy Mateusza Kupczaka z Termaliki (155K, możliwe 225K). Wypożyczyli też Ryczkowskiego z Legii czy Letniowskiego z Lechii. Nieźle.

RUCH

Oprócz wspomnianych wcześniej transferów wypożyczyli Bargiela do Podbeskidzia (COOOO?!!). Z ciekawszych transferów, do Chorzowa zawitali Victor Gutierrez (wypożyczenie z Lecha), Jakub Żubrowski z Korony (105K, może wzrosnąć do 130K), Bamba Diarrasouba z Montany za 41K (możliwe 51K) czy Artur Mularczyk (wypożyczenie z Napoli).

ŚLĄSK

Oprócz Engelsa Wrocław opuścił też Lubos Kamenar, który przeniósł się do Ried za 86 tysięcy euro. Po stronie zysków - transfer Cywki był... najdroższym dokonanym przez Śląsk (XDDDD), oprócz niego za hajs przybył też Radosław Śledziewski z Legionovii (10K, możliwe 19,5K). Ostatniego dnia okienko przyszło kilku ciekawych graczy, np. Timo Gebhart (kilka lat temu regularnie grający na poziomie Bundesligi w Nurnberg czy Stuttgarcie), Dani Aquino (ostatnio rezerwy Atletico i Racing Santander), Sebastian Wimmer (ostatnio rezerwy Wolfsburga) czy Rafał Makowski, wypożyczony z Legii.

TERMALICA

Oprócz Kupczaka nie stracili nikogo wartościowego, a przybyło kilka ciekawych nazwisk, np. Dimitar Iliew z Wisły Płock za 120K (możliwe 170K), Daniel Dziwniel z Zagłębia za 71K (możliwe 99K), Piotr Mroziński z Pogoni Siedlce za 72K (możliwe 100K) czy Daniel Łukasik z Lechii (55K teraz, możliwe 80K).

WISŁA PŁOCK

Z niewymienianych wcześniej transferów, do Pogoni poszli Damian Byrtek (120K, możliwe 170K) i Dominik Kun (150K, możliwe 215K), a do Lubina odszedł Mikołaj Lebedyński (120K, możliwe 150K). Oprócz Brleka, Warcholaka czy Piesia przybyli Visnakovs z Westerlo (był chyba tylko wypożyczony do Ruchu). Przybyli też z wolnego transferu Rasmus Sjostedt (PO), stoper Palmeira, Jakub Szumski z Legii (67K, możliwe 84K), Dawid Leleń z Wejherowa (12,25K, możliwe 14,75K) czy Michał Masłowski wypożyczony z Legii.

ZAGŁĘBIE

Nie działo się nie wiadomo ile, oprócz Dziwniela, Buksy i Kubickiego z kluczowych graczy na wypożyczenie do Sieny odszedł Adrian Błąd. Z wymiany za Kubickiego przyszedł Karol Mackiewicz z Jagiellonii, Mateusz Możdżeń z Korony (135K, możliwe 185K) i Jacek Kiełb z Korony za 54K. Z wolnego transferu przybył boczny obrońca Paul Babiloni, a w ramach wypożyczenia przybyli Jonathan Rossini z Sassuolo i Mateusz Hołownia z Legii.

A więc już coś się działo, taka Pogoń np. z czapy wydała ponad 2 mliony euro. Tylko czy znajdzie to przełożenie na postawę w europejskich pucharach...

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Oczywiście coś zawsze musiało się spitolić w trakcie przerwy reprezentacyjnej, tym razem Chirivella do zawieszenia za swoje dzbanostwo z Wisłą Płock dołożył jeszcze przepuklinę pachwinową i cały wrzesień miał z głowy. Na reprezentacje pojechało niewielu naszych graczy; wyróżnić należy Carreona, który w wyjazdowym meczu z Wenezuelą zdobył debiutancką bramkę w barwach swojego kraju. Na niewiele to się jednak zdało, bo La Vinotinto (z hiszp. Czerwone wino, od koloru koszulek) zdobyli cztery gole i tyle było z trzech punktów dla Boliwii. Kilku z naszych graczy (m.in. Zaklika czy Martuszewski) zagrało w meczach naszej kadry U-19, która wygrała z Wyspami Owczymi 5:0 (Tomczyk za dwa gole i asystę dostał 10,0; że co, psia kość?!) i wygrała z Węgrami 3:0 (Tomczyk x3). Dorosła reprezentacja przerżnęła na Narodowym z Danią 0:1 po golu Dolberga w ostatniej minucie, na co wpływ miała z pewnością czerwona kartka dla Krychowiaka w 26. minucie. Trzy dni później w Kazachstanie Reszki Nawałki wygrały 3:1 (Milik, Lewandowski x2). Ja z kolei tym, którzy zostali, postanowiłem podnieść nieco morale i zaaranżowałem sparing ze Stadionem Śląskim, który wygraliśmy 6:0 (Ponce, Kociołek, Chirivella, Brożek x3).

A po przerwie reprezentacyjnej graliśmy chyba mecz rundy, jakim niewątpliwie było starcie z warszawską Legią, jedynym obok nas pucharowiczem europejskim. Postanowiłem zaryzykować i wystawić na naszym stadionie rezerwowy skład, chcąc oszczędzić kluczowych graczy przed zbliżającym się powoli meczem Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund. Stąd też drugi występ w Ekstraklasie (i drugi z zespołem z czołówki!) zaliczy więc Michał Jaworski, drugą szansę otrzyma Kubuś Bartosz, a za rozbijanie ataków w środku pola odpowiedzialny będzie Konrad Zaklika. Jednego więc nie można mi zarzucić - że nie stawiam na młodzież.

W pierwszej minucie Radović dośrodkował z rzutu rożnego, nasi obrońcy wybili piłkę, Navratil podał przed pole karne do Andoniana, który strzelił, ale obok bramki. Sześć minut później Bartosz wykonał długi wyrzut z autu, obrońcy Legii wybili piłkę, Reguilon podał do Carreona, który strzelił na bramkę, ale jego próba została zablokowana, podobnie jak uderzenia Ponce i Bartosza. 11. minuta, po faulu Rzeźniczaka na Ponce sędzia podyktował rzut wolny, strzelał Jaworski, ale niestety chybił. Ale do trzech razy sztuka, długie podanie Wojtkowskiego przejął Reguilon, rozegraliśmy piłkę po obwodzie, Bartosz wypatrzył będącego z przodu Mazka, ten trochę na pałę dośrodkował z lewej nogi w pole karne, a tam najlepiej znalazł się Ponce, który chyba uderzył tylko dlatego, by ze strony legionistów nie poszła kontra. Na szczęście piłka po jego pięknym woleju znalazła miejsce nie gdzieś w wyższym rzędzie stadionu, a w okienku bramki Souchauda! To była ta akcja, gdzie nie było wiadomo, czy ładniejsza była asysta, czy bramka... W osiemnastej minucie powinno być już 2:0, Zaklika odebrał piłkę jednemu z legionistów, Ponce natychmiast zagrał do Mazka, który odpalił swoje nitro na skrzydle, dośrodkował na dziesiąty metr, strzelał Carreon, ale jego próbę w ostatniej chwili zablokował Rzeźniczak. Legia chciała odpowiedzieć rzutem wolnym Radovicia, ale próba Serba była niecelna. 26. minuta i kontratak legionistów, po zamieszaniu w polu karnym strzelał Potocny, ale dobrze ustawiony był Escandell, który złapał próbę Czecha. Trzy minuty później Radović podał krótko do Potocnego, który urwał się w pole karne, strzelił, ale na miejscu był Quintana i zablokował tę próbę. W 33. minucie Arsenić podał do Jaworskiego, ten krótko zagrał do Carreona, który skorzystał z odrobiny wolnego miejsca i strzelił na bramkę, ale dobrze interweniował Souchaud. Chwilę później Navratil zagrał krótko przed pole karne do Wojtkowskiego, który strzelił, ale za wysoko. Pięć minut później Del Castillo dośrodkował z rzutu rożnego, główkował Arsenić, ale niecelnie. Ale na pięć minut przed końcem Quintana uprzedził Potocnego, wybicie Hiszpana przerodziło się w długie podanie do Ponce, ten odegrał na lewo do Del Castillo, który popędził w pole karne, dośrodkował na długi słupek, gdzie Mazek musiał już tylko dostawić nogę! Były skrzydłowy Ruchu mógł pójść za ciosem dwie minuty później, ale jego próbę zablokował Rzeźniczak. Jeszcze tylko Escandell odbił próbę Potocnego i można było schodzić na przerwę.

Pierwszą okazję po przerwie miała Legia, Radović zagrał prostopadłą piłkę do Kucharczyka, który zamiast popędzić na bramkę oddał średniej jakości strzał, który z łatwością wyłapał Escandell. Dwie minuty później po licznych odbitkach piłka trafiła do Zeffane, który strzelił, ale Arsenić zdążył z interwencją. 57. minuta, Carreon zagrywa do Ponce, Wenezuelczyk zauważył Mazka, który potężnym półwolejem mógł zakończyć mecz, ale piłka odbiła się niestety od poprzeczki. Chwilę później sprzed pola karnego strzelał Jaworski, ale obok bramki Souchauda. W 63. minucie Jaworski krótko do Ponce, ten rozegrał akcję z Del Castillo, Francuz oddał mu futbolówkę, Andres strzelił, ale za lekko i bramkarz Legii nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Chwilę później zamieszanie na naszej połowie, Jodłowiec odebrał piłkę Zaklice, Tomasz podał do Guilherme, który strzelił, ale obok bramki Escandella. Ale w 73. minucie Legia złapała koło ratunkowe, Rzeźniczak podał do Radovicia, ten zagrał długą piłkę na Kucharczyka, który wykorzystał swoją szybkość i uprzedziwszy naszego golkipera, skierował piłkę do siatki. Dwie minuty później akcja tego samego duetu, znów strzelał Kuchy King, ale tym razem sporo zabrakło mu do zdobycia gola. Chwilę później chcieliśmy odpowiedzieć, Del Castillo podał do Mazka, który strzelił, ale Hlousek kapitalnie zablokował tę próbę. W końcówce Wojskowi mocno przycisnęli, najpierw czeski lewy obrońca przeciął podanie Porębskiego, po czym legioniści skontrowali, Kucharczyk podał do Guilherme, który strzelił mocno, ale niecelnie. W 84. minucie Radović posłał niesygnalizowaną bombę z dalszej odległości, a Escandell z najwyższym trudem odbił piłkę na korner. Z tegoż rożnego dośrodkowywał Miro, Del Castillo wybił piłkę, Michał znów zagrał do Rado, który z kolei zagrał przed pole karne Rzeźniczakowi, ale Kuba strzelił znacząco obok bramki. Na cztery minuty przed końcem chyba najlepszą szansę miał Navratil, po tym jak piłka po odbiciu się od nogi Quintany spadła pod nogi Czecha, ale na nasze szczęście Czech przestrzelił. W doliczonym czasie gry Kucharczyka sfaulował jeszcze Arsenić, który w ten sposób zarobił drugie żółtko, zapewniając mi jeszcze dodatkowy stres, jakbym przez 364 dni w roku chodził zrelaksowany i uśmiechnięty... W końcówce Andonian dostał piłkę na krótki słupek po dośrodkowaniu Radovicia, ale na nasze szczęście spudłował. Koniec tego emocjonującego meczu! 

08.09.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 20758 widzów
L07 Wisła - Legia 2:1 (Ponce 15`, Mazek 40`, Arsenić cz/k. 90` - Kucharczyk 73`)

Odnośnik do komentarza

13. września 2017 roku. To właśnie w tym dniu, na naszym pięknym stadionie miał odbyć się pierwszy w historii mecz Białej Gwiazdy w Lidze Mistrzów. Nasz rywal - wielka Borussia Dortmund, więc kochane TVP, jak to zwykle bywa, katowało kibiców analogiami do rywalizacji Widzewa z wicemistrzem Niemiec. I co z tego, że było to w epoce futbolowego kamienia łupanego... Wśród kibiców panowała istna gorączka - w końcu klub z takimi tradycjami i sukcesami jest w Lidze Mistrzów. Z tego co wiem, gośćmi specjalnymi na tym meczu mieli być dawni zawodnicy i trenerzy Wisły, np. Żurawski, Frankowski czy Kasperczak. Ja jednak starałem się odcinać moich zawodników od szumu medialnego i pracować nad naszymi schematami na Borussię. Przed meczem okazało się wszak, że zgałganiłem i nie wiedziałem, że Palencia musi odpokutować karę za żółte kartki, więc na prawej obronie wyszedł Arsenić. Poza tym wyszły nasze największe armaty:

Escandell - Arsenić, Nalepa, Simić, Sadlok - Uryga, Popović - Mazek, Porębski, Pietrzak - Zachara.

Skład Borussii:

Burki - Piszczek, Toprak, Ginter, Guerreiro - Weigl, Rode - Dembele, Stindl, Reus - Aubameyang

Zaczynamy!

Po krótkim okresie wzajemnego badania się nabraliśmy nieco pewności siebie, po wślizgu Urygi na Dembele Mazek podał do Zachary, który wypatrzył lepiej ustawionego Porębskiego, Przemek strzelił, ale niecelnie. Dwie minuty później znów nasza śmiała akcja, Mazek podał do naszego ŚPO, ten zagrał w pole karne do Zachary, który strzelił na bramkę, ale Burki dobrze interweniował. I kiedy tak gościliśmy sobie co jakiś czas na połowie dortmundczyków, w 24. minucie padł gol dla gości; Weigl podał do Dembele, który łatwiutko ograł Sadloka, młody Francuz dośrodkował w pole karne, gdzie Reus musiał tylko dostawić nogę. Ale my jesteśmy Wisła Kraków i tanio skóry nie sprzedajemy, cytując klasyka; o ile najpierw próbę Zachary wyłapał Burki, a Pietrzak niecelnie strzelał z wolnego, o tyle w 31. minucie zdołaliśmy wyrównać; Popović zagrał głową do Pietrzaka, ten zauważył nieco bardziej wysuniętego Porębskiego, który z pierwszej piłki odegrał na szesnasty metr, gdzie był Zachara, który kapitalnym uderzeniem nie dał szans na skuteczną interwencję golkiperowi Borussii. Od razu po tej akcji Guerreiro podał przed pole karne do Dembele, który strzelił mocnym półwolejem, ale na szczęście obok bramki. Kolejne akcje znów należały do finalistów LM z 2013 r., najpierw strzał Weigla wyłapał Escandell, a później Aubameyang bardzo łatwo położył Urygę, ale Aaron kapitalnie interweniował po uderzeniu Gabończyka. Ale oponenci dopięli swego tuż przed przerwą, Stindl podał do Guerreiro, ten wstrzelił piłkę w szesnastkę, gdzie był kompletnie niekryty Dembele, który strzałem z dwóch metrów zdobył pierwszą swoją bramkę w bieżącym sezonie. No i tak to właśnie jest...

Jako pierwsi w drugiej połowie zaatakowali dortmundczycy, Aubameyang ograł jednego z naszych defensorów i wyszedł sam na sam z Escandellem, ale Hiszpan zachował zimną krew i zdołał jakoś odbić piłkę do boku. Ale dziesięć minut później Mazek włączył nitro i zostawił w tyle Gintera, nasz skrzydłowy dośrodkował w szesnastkę, centra była adresowana do Zachary, ale wcześniej Piszczek powalił na ziemię naszego atakującego. Sędzia nie był ślepy i podyktował karnego, do piłki podszedł Zachara... WYTRZYMAŁ, NIEWIARYGODNE!!! Burki co prawda wyczuł intencje strzelca, ale strzał był za mocny do obrony. A więc znów remis! Chwilę później Reus groźnie strzelał z wolnego i to była na jakiś czas ostatnia akcja; w międzyczasie za Nalepę, który nie miał dobrego dnia wszedł Żemło. Wszyscy już myśleli, że będzie remis, kibice żywo komentowali przebieg meczu i modlili się, by chociaż utrzymać bieżący rezultat.

Ale nie zdołaliśmy go utrzymać.

Bo oto nadeszła 87. minuta. Popović dośrodkował z rożnego na długi słupek, gdzie najlepiej odnalazł się Rode, który wybił futbolówkę hen daleko, Mazek z Denisem wymienili podania, były skrzydłowy Ruchu z czapy strzelił na bramkę, Burki nieoczekiwanie odbił piłkę przed siebie, a najszybciej do piłki dopadł Simić, który bombą w krótki słupek zdobył swojego pierwszego gola w barwach Wisły! Nie mógł chyba wybrać sobie lepszego momentu! Natychmiast cofnąłem zespół do obrony, chcąc uniknąć końcówki rodem z meczu z Lechem. Borussia co prawda zebrała się do jakiejś tam ofensywy, ale i anemiczny strzał Aubameyanga, i próba Reusa z wolnego przeszły obok bramki. Po około dwóch minutach Pavel Kralovec odgwizdał zakończenie meczu. Sensacja stała się faktem! Mistrz Polski, który jeszcze jakiś czas temu zbierał "piątkę" przy Łazienkowskiej i był bliski upadłości, ogrywa drugą siłę w Niemczech!

13.09.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 33130 widzów
LM01 Wisła (POL) - Borussia D. (GER) 3:2 (Zachara 31`, 69` (k.), Simić 87` - Reus 24`, Dembele 44`)


W drugim meczu naszej grupy Roma trochę sensacyjnie ograła u siebie Liverpool 3:1 (Sandro x2, Emerson Palmieri - Firmino). Dzień później Legia przerżnęła na wyjeździe z Genk 0:2 w pierwszym meczu grupowym Ligi Europy.

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Ze względu na fakt, iż muszę nieco nadgonić grę i że nie były to jakieś wielkie spektakle, postanowiłem przetestować taką formę opisywania spotkań. Nie wiem, czy będzie dobra, czy zła, ale spróbować można.

Chojniczanka, tak jak się powszechnie spodziewano, raczej nie będzie polskim Kaiserslautern, wszak po siedmiu kolejkach uzbierała pięć punktów. My, pomimo kaca moralnego w związku z powrotem do szarej rzeczywistości, nie zamierzaliśmy głupio tracić punktów i już od 8. minuty prowadziliśmy po pierwszym trafieniu w Ekstraklasie Marcina Jaworskiego. Niedługo później wynik podwyższył Del Castillo i to by było na tyle, jeśli chodzi o atrakcje w pierwszej połowie. W drugiej karnego wykorzystał człapiący ostatnimi czasy Ponce, a po wznowieniu po centrze z prawej strony nogę dostawił Maciej Spychała (również pierwszy gol w Ekstraklasie). W końcówce wynik wyśrubował wprowadzony z ławki Pietrzak; najpierw wykorzystał krótkie podanie od Carreona, strzelając mocno w górny róg bramki, a potem dostawił nogę do centry Videmonta. Pięknie!

16.09.2017, Stadion przy ul. Mickiewicza, Chojnice, 2551 widzów
L08 Chojniczanka (13.) - Wisła (2.) 1:5 (Spychała 70` - Jaworski 8`, Del Castillo 22`, Ponce 69` (k.), Pietrzak 78`, 89`)


W środku tygodnia musieliśmy zagrać w trzeciej rundzie Pucharu Polski z Koroną Kielce; z całym szacunkiem, ale to jak tydzień po Tomorrowland wylądować na Święcie Warki. Moi piłkarze czuli chyba to samo, bo przeszli obok pierwszej połowy, a drugą zaczęli od straty bramki. Ale cztery minuty później odpowiedział gość z determinacją na poziomie 3, czyli Rafał Pietrzak. A po kwadransie Uryga podał na prawo do Palencii, ten z półwoleja dośrodkował na krótki słupek, gdzie Zachara musiał tylko dostawić nogę. Nic więcej nie zdziałaliśmy. Najważniejsze, że mamy awans. Zwycięzca naszej pary miał zagrać z triumfatorem pary Stal Mielec - Piast Gliwice, i ku zaskoczeniu wszystkich wygrała była drużyna m.in. Kasperczaka czy Laty, po rzutach karnych wyrzucając za burtę spadkowicza z Ekstraklasy. Easy.

20.09.2017, Kolporter Arena, Kielce, 12500 widzów
PP 3Rnd Korona [1L] - Wisła [EKS] 1:2 (Okan Aydin 46` - Pietrzak 50`, Zachara 66`)


A w kolejny weekend graliśmy u siebie z okupującym przedostatnie miejsce w tabeli Ruchem. W klubie jednak wszyscy byli myślami przy nadchodzącym starciu na Anfield, więc nie należało się spodziewać śrubowania goli, zwłaszcza że miejsce w składzie od pierwszej minuty otrzymał młody Grzegorz Kociołek. Ale nasz OPP zrobił prawdziwy kocioł obrońcom chorzowian, najpierw Grześ w 20. minucie mógł najpierw cieszyć się z pierwszego trafienia w lidze (kolejny!), po tym jak dostawił głowę do centry Del Castillo, a następnie przedłużył głową dośrodkowanie z rogu do Żemły, który nie miał prawa pomylić się z kilku metrów. Żal tylko kontuzji Kociołka, po której będzie pauzował kilka tygodni, ale jak powiedział sam młodzian w szpitalu, gdzie go odwiedziłem - "Warto było!". Aha, Ponce nie wykorzystał rzutu karnego, i pierwszy raz dopadła mnie myśl, czy aby nie sprowadziłem zakamuflowanej opcji ogórkowej. Ale rok temu Zachara zaczął strzelanie tuż przed Bożym Narodzeniem, a teraz - Pan Napastnik.

23.09.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 14785 widzów
L09 Wisła (2.) - Ruch (15.) 2:0 (Kociołek 20`, Żemło 28`, Ponce 45+1` n/kar.)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Po zwycięstwie z Borussią apetyty dziennikarzy czy kibiców nieco wzrosły, co było moim zdaniem dość niezrozumiałe, wszak jednorazowy wyskok nie takim słabeuszom się przydarzał, a i w grupie nie mieliśmy Olympiakosów czy Basel, ale Romę i Liverpool. I to właśnie z wicemistrzami Anglii przyszło nam się zmierzyć w ramach 2. kolejki Ligi Mistrzów. Wyszliśmy oczywiście naszymi firmowymi armatami, z Zacharą czy Popoviciem na czele; Liverpool też nie wystawił słabego składu, choć trener Klopp wystawił na ŚO zabójczy duet Matip - Klavan, wsparty jeszcze Kariusem na bramce. 

Mimo to chłopaków chyba hardo speszyło odśpiewane przez kibiców Liverpoolu "You`ll never walk alone", bo już w 5. minucie straciliśmy gola. Coutinho zagrał do bardziej wysuniętego Firmino, którego podwajało dwóch naszych obrońców, przez co nie zauważyli wbiegającego z głębi pola Lallany, który wyszedł sam na sam i pokonał Escandella. Mieliśmy później moment, gdzie zespoły szły akcja za akcję; a to Firmino raz mocno strzelił po krótkim rogu, ale nasz bramkarz był na posterunku, podobnie jak przy główce po rożnym, który był z tej akcji; a to w odpowiedzi Pietrzak pognał lewym skrzydłem, dośrodkował, a Mazek minimalnie spudłował z głowy, a to Coutinho strzelił z dystansu na wiwat, po czym Simiciowi po rożnym Popovicia naprawdę niewiele zabrakło do wyrównania. W 11. minucie wybicie jednego z pomocników zamieniło się w kapitalne podanie do Firmino, który wyszedł sam na sam, ale Escandell był tym razem lepszy. Chwilę później rozegraliśmy ładną, koronkową akcję; Popović podał do Porębskiego, który zauważył lepiej ustawionego Zacharę, ten od razu strzelił (choć IMO mógł jeszcze trochę podejść, ale najłatwiej się mówi...), a Karius z lekkimi problemami odbił strzał do boku. "The Reds" nie zamierzali jednak poprzestać na jednym golu, najpierw Firmino w doskonałej sytuacji strzelił głową wprost w Escandella, a później były zawodnik Hoffenheim wypatrzył wbiegającego Hendersona, który wbiegł w naszą szesnastkę i strzelił, ale Escandell poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później niegroźnie z dystansu uderzał Coutinho, a nasz golkiper bez problemów wyłapał tę próbę. Ale później to my mieliśmy swoje pięć minut, najpierw Pietrzak do Zachary, ten wypuścił Porębskiego sam na sam z potężnym Lorisem, ale Przemek chyba mocno się przestraszył i strzelił prosto w Niemca, podobnie jak chwilę później Zachara. Z kolei w 29. minucie Pietrzak dośrodkował z wolnego, Nalepa dograł głową na krótki słupek do Simicia, a ten również strzelił prosto w koszyczek byłego bramkarza Mainz. A minutę później inny Niemiec, konkretnie Emre Can, skarcił nas za te niewykorzystane okazje, najpierw Coutinho wypatrzył Hendersona, który strzelił na bramkę, tę próbę wybronił jeszcze Escandell, ale przy Canie nie było oczywiście psia kość nikogo i ten defensywny pomocnik mógł cieszyć się ze swojego trafienia. 

Ale dwie minuty później w końcu mogliśmy cieszyć się z naszego upragnionego trafienia na Anfield; Mazek podał do Zachary, perfekcyjnym wślizgiem Henderson odebrał piłkę Mateuszowi, nie zrozumieli się Klavan z Kariusem, przez co Pietrzak wjazdem na tyłku uprzedził Lorisa i dał nam kontakt w tym meczu! Liverpool wydawał się być odrobinę oszołomiony, ale już po chwili Matip z Firmino sprawdzali Escandella. Tyle do przerwy. 

A zaraz po przerwie mogło być przecudownie; Popović dopadł do wybitej po rogu piłki, posłał zawiesinę w pole karne, a tam Matip nieprzepisowo zatrzymał próbującego dostawić nogę Porębskiego. Jesus Gil Manzano nie wahał się i podyktował rzut karny; do piłki podszedł Zachara, ale chyba nie przysłużyły mu trybuny, bo zamiast uderzyć pewnie jak w meczu z Borussią, uderzył lekko i przewidywalnie, przez co Karius miał swój moment chwały. Po tym zgaśliśmy już kompletnie, nasza obrona rozwaliła się niczym domek z kart, a Escandell raz po raz musiał ratować nam cztery litery. Ale i on nie mógł zatrzymać tej nawałnicy, Clyne dostał podanie ze środka, zauważył następnie niepilnowanego Mane, który wypuścił Firmino, a ten mocnym strzałem chyba rozstrzygnął już losy meczu. W samej końcówce szansę po podaniu Mazka miał jeszcze wprowadzony za fatalnego dziś Zacharę Ponce, ale jego strzał wyłapał Karius. A w doliczonym czasie gry Firmino zagrał na dobieg do Mane, ten porobił Sadloka jak dziecko i bombą w krótki róg ustalił wynik meczu.

Gdyby nie ten zawszony karny...

26.09.2017, Anfield, 51534 widzów
LM02 Liverpool [ENG] - Wisła [POL] 4:1 (Lallana 5`, Can 30`, Firmino 62`, Mane 90+1` - Pietrzak 32`, Zachara 49` n/kar.)


W drugim meczu tej grupy Borussia sfrajerzyła się pierwszorzędnie; prowadzili od 50. minuty po golu Reusa z karnego, ale siedem minut później samobója strzelił Dembele, a w 68. minucie jego wyczyn powtórzył Weigl i w ten oto sposób Roma wygrała i z kompletem punktów przewodzi tej grupie. Dzień później Legia zremisowała u siebie 2:2 z Midtjylland (Potocny x2).

Odnośnik do komentarza

Jakby tego było mało, jako odtrutkę po Liverpoolu nie dostaliśmy przysłowiowej Łęcznej, a... Cracovię, na dodatek na wyjeździe. Na dodatek, po przerwie na reprezentacje i przed meczem na Stadio Olimpico zagramy z sensacją Ekstraklasy, liderem tych rozgrywek Górnikiem Zabrze. Wracając jednak do Świętej Wojny, widać było, że jeszcze niektórym siedzi to lanie Anfield, bo Pasy już w 4. minucie objęły prowadzenie; Żemło wybił piłkę prosto pod nogi Lipskiego, który natychmiast wypatrzył stojącego na równi z obrońcami Zawadę, a wypożyczony z Karlsruhe napastnik nie pomylił się w sytuacji sam na sam. Na szczęście szybko się odgryźliśmy, w 13. minucie Carreon zauważył wbiegającego z głębi Bartosza, który dośrodkował na szósty metr, a Zachara musiał tylko dostawić nogę i mecz zaczął się od nowa. A w 19. minucie Zachara zagrał długie podanie do Videmonta, ten popędził prawym skrzydłem i dośrodkował na krótki słupek, a tam najwyżej wyskoczył Carreon (!) i dał nam prowadzenie. W pierwszej odsłonie szanse mieli od nas Zachara i Videmont (najczęściej dobrze interweniował Taudul), a od Pasów Bejan i Makowski (strzały albo blokowane, albo niecelne). Po przerwie powiększyliśmy nasze prowadzenie, w 53. minucie Bartosz dośrodkował w pole karne, Helik wybił piłkę, ale wprost pod nogi Jaworskiego, nasz wychowanek wypatrzył na lewym skrzydle Del Castillo, który strzałem po długim rogu nie dał szans Taudulowi na skuteczną interwencję. Ale po krótszym momencie naszych ataków, inicjatywę zaczęła przejmować Cracovia, strzał Szczepaniaka z trudem sparował Escandell, a Zawada minimalnie spudłował. Jednak, jak mawia pewne przysłowie, do trzech razy sztuka, Lipski dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, a Sadlok popchnął tam Zawadę i sędzia podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Pietrowski. To nas trochę oszołomiło, ale dalej próbowaliśmy zdobyć gola, który zamknąłby mecz, ale i Del Castillo, i Kongolo chybiali o centymetry. Zemściło się to na nas w ostatniej akcji meczu, Szczepaniak zagrał na dobieg do Zawady, a spóźniony Quintana ratował się wślizgiem, za co pan Jakubik podyktował drugi rzut karny. Do piłki znów podszedł Pietrowski i znów ją wykorzystał. Dramat, kurła, dramat... Urazu w końcówce doznał jeszcze Videmont. Pięknie.

29.09.2017, Stadion przy ul. Józefa Kałuży, Kraków, 15016 widzów

L10 Cracovia - Wisła 3:3 (Zawada 4`, Pietrowski 72` (kar.), 90` (kar.) - Zachara 13`, Carreon 19`, Del Castillo 53`)

Na reprezentacje pojechało sporo z naszych graczy; zacznijmy od reprezentacji U-19, która grała eliminacje do ME. W pierwszym meczu Orzełki pokonały Estonię 3:1; jednym z filarów obrony był Zaklika, a na ŚP (choć nie najlepiej) zagrał Jaworski. W drugim meczu chyba trochę nieoczekiwanie pokonaliśmy Holandię 2:0; znów świetnie (7,4) zagrał Zaklika, bardzo dobrze zagrał Patryk Plewka (7,7), a Jaworski tym razem wszedł z ławki. Z kolei ostatni pojedynek zakończył się również zwycięstwem, tym razem z Irlandią 3:1; Zaklika tym razem nie wyróżniał się jakoś specjalnie (6,9), a tym razem dobrze zagrał Jaworski (8,0). W drugiej rundzie eliminacji Polacy zagrają z Belgią, Czechami i Macedonią. Reprezentacja U-21 pokonała w eliminacjach ME Bułgarów 4:1 (Łatoś 90 minut, ocena 7,2) i zremisowała ze Szwecją 1:1 (Łatoś 90 minut, 6,9; Porębski wszedł z ławki i dostał 6,7). Ci, którzy zostali, zagrali w sparingu z Progresem Kraków 6:0 (Del Castillo, Ponce x3, Mazek, Zachara); ten triumf miał posłużyć poprawieniu morale i odblokowaniu magazynków.

I chyba przyniosło to dobry skutek w meczu z liderującym Górnikiem Zabrze. Beniaminek przy Reymonta nie miał nic do powiedzenia (dosłownie, nie oddał nawet celnego strzału na naszą bramkę). W 20. minucie Bartosz zagrał na skrzydło do Videmonta, ten dośrodkował do Carreona, jego próbę odbił jeszcze Kuchta, ale bramkarz zabrzan nie miał szans przy dobitce Pietrzaka. A siedem minut później poszła kontra z naszej strony po rzucie wolnym Górnika, Carreon zagrał do Ponce, który jednak uciekł na skrzydło, Wenezuelczyk podał do Bartosza, ten podał do Popovicia, ten podał w uliczkę do Ponce, który pięknym półwolejem podwyższył nasze prowadzenie. Mamy lidera, ale z taką samą ilością punktów, co Górnik. Ale teraz - misja Roma!

13.10.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 12338 widzów
L11 (2.) Wisła - (1.) Górnik Z. 2:0 (Pietrzak 20`, Ponce 27`)

Odnośnik do komentarza

Trzecia kolejka Ligi Mistrzów, tym razem naszym przeciwnikiem trochę nieoczekiwany mistrz Włoch z sezonu 2016/17, AS Roma. Złą wiadomością było dla nas niewątpliwie to, że graliśmy na Stadio Olimpico, a lepiej radziliśmy sobie raczej na naszych włościach niż w delegacji*. Mimo to, na treningach i odprawach zachęcałem chłopaków, by po prostu walczyli o każde źdźbło trawy, a wtedy... kto wie, kto wie... Wartą zauważenia zmianą jest wystawienie Reguilona zamiast Sadloka; Maciek ostatnimi czasy nie spisywał się najlepiej na treningach plus gdyby Florenzi zaczął robić z niego wiatrak... Postawiłem też od pierwszej minuty na Del Castillo kosztem Pietrzaka. W szatni powiedziałem po prostu chłopakom, by zagrali najlepiej, jak umieją; nikt ich w Polsce nie zlinczuje w przypadku porażki, a w razie gdyby coś wypaliło, byliby bohaterami. A nie daj boże ktoś palnie hat-tricka, to go kanonizują jak niegdyś - przykładowo - Kapustkę czy Janczyka.

Tyle że początek tego meczu był w naszym wykonaniu bardzo słaby; Simić przy próbie "wyjazdu" przepychał się w nieprzepisowy sposób z Klaassenem, za co sędzia podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał El Shaarawy. Mogliśmy odpowiedzieć niemal od razu, Florenzi nie dał rady utrzymać się przy piłce pod presją Reguilona, młody Hiszpan zagrał na piąty metr do Zachary, ten dostawił nogę, ale na miejscu był Skorupski i polski bramkarz pewnie złapał piłkę. Pięć minut później Nainggolan podał na dwudziesty metr do Klaassena, Holender strzelił, ale czujny był Escandell. Następną okazję kibice mogli zobaczyć dopiero w 26. minucie, Peres wrzucił z autu do Florenziego, który wstrzelił piłkę niemal pod linię bramkową, a nasz bramkarz milimetry przed linią zdołał złapać piłkę, przez co Roma domagała się uznania bramki. Gola jednak być nie mogło. A co najlepsze, poszła nasza akcja, Mazek zagrał na lewe skrzydło do Del Castillo, ten tradycyjnie popędził skrzydłem i dośrodkował na dziesiąty metr, a Porębski oddał strzał, piłka odbiła się od słupka i jakoś zmieściła się pod Skorupskim! Roma natychmiast przystąpiła do odrabiania strat, najpierw Manolas nieczysto uderzył po rożnym Florenziego, potem El Shaarawy uderzał niecelnie z dystansu, a potem Strootman nie wykorzystał bardzo dobrej centry Sandro na szósty metr. W 33. minucie naprawdę niewiele brakło Nalepie, by zdobył bramkę po rożnym. Pod koniec pierwszej połowy każda ze stron miała rzut wolny, ze strony Romy niecelnie uderzył Sandro, a po naszej Skorupski złapał piłkę po uderzeniu Popovicia. Tyle do przerwy.

W trakcie tych piętnastu minut podtrzymywałem na duchu chłopaków, bo większość z nas widziała, że Roma to nie roboty i są do pokonania. Te słowa chyba pozytywnie wpłynęły na chłopaków, bo zaraz po przerwie Palencia z Mazkiem wymieniali piłkę na prawym skrzydle, Hiszpan w końcu zagrał do środka, gdzie był Uryga, Alan wypatrzył Zacharę, który wypatrzył wychodzącego z głębi pola Porębskiego, Przemo zagrał do lewej strony, gdzie stał Del Castillo, ten dośrodkował do Zachary, który zamiast główkować prosto w Skorupskiego dograł jeszcze na lewo do Francuza, który musiał już tylko dostawić nogę do pustaka! Co za gol, co za wynik! Później kilkukrotnie wykazywać się musiał Escandell, najpierw wypożyczony z Malagi bramkarz najpierw kapitalnie odbił strzał z sześciu metrów Klaassena, a potem obronił groźny strzał El Shaarawy`ego. Roma rzuciła wszystko na szalę, a uaktywnił się szczególnie Nainggolan; najpierw nasz golkiper wyłapał główkę Belga, a następnie Radja trafił w poprzeczkę po dobrym podaniu Strootmana. W 67. minucie Klaassen dobrze podał do Sandro, który strzelił z ostrego kąta, ale niecelnie. Po strzeleniu gola na 2:1 nie potrafiliśmy wyjść z własnej połowy i przy takiej nawałnicy po prostu musiało wpaść coś dla Romy. W 78. minucie Sandro objechał Reguilona, jego dośrodkowanie do El Shaarawy`ego było nieco przeciągnięte, były skrzydłowy Milanu zdołał jednak opanować piłkę i bardzo łatwo ograć Palencię, który poszedł na raz, Stephan dośrodkował na szósty metr, gdzie Klaassen dostawił nogę i tyle było z naszych trzech punktów. Giallorossi mogli jeszcze wygrać ten mecz, Peres dośrodkował w pole karne, Simić zbyt krótko wybił piłkę, Klaassen zagrał na lewo do El Shaarawy`ego, który jednak strzelił w krótki róg, gdzie był Escandell, który odbił na rzut rożny. W ostatniej minucie Holender strzelał z szesnastu metrów, ale obok bramki. Koniec! Jako pierwsi w tej grupie urywamy punkty Romie! A co do ewentualnego niedosytu o trzy punkty... Grzegorz Garbacik z "PN" napisał o naszej wczorajszej młodzieżówce (z Hiszpanią), że gdyby Winterfell tak się broniło jak my przez większość drugiej połowy, to Król Nocy wyleciałby razem z bramą. Pewnie tak samo byłoby u nas...

17.10.2017, Stadio Olimpico, Rzym, 58520 widzów
LM03 Roma [ITA] - Wisła [POL] 2:2 (El Shaarawy 3` (kar.), Klaassen 78` - Porębski 27`, Del Castillo 47`)


W drugim meczu tej grupy również padł remis 2:2 (Sturridge, Coutinho - Aubameyang, Schurrle). Na ten moment Roma jest liderem naszej grupy z siedmioma punktami, po 4 punkty mamy my i Liverpool, ale to "The Reds" mają lepszy bilans bramkowy i są na drugim miejscu. Ostatnia jest Borussia. Legia w czwartek przerżnęła z kolei na Mestalla 0:4.

*odnoszę się też do moich innych save`ów w FM, gdzie tam też notowaliśmy lepsze rezultaty w domu niż na wyjeździe...

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Romą stało się jednak coś, czego się kompletnie nie spodziewałem i co mi się strasznie nie spodobało. Zaczęliśmy bowiem... masowo remisować. Jako pierwsi naszej dobrotliwości mogli doświadczyć gracze Pogoni Szczecin, klubu ze świetnymi piłkarzami, ale w którym po raz n-ty coś nie gra, bo Portowcy znajdują się obecnie w drugiej połowie tabeli. W tym meczu padł wynik 0:0, który doskonale odzwierciedlał poziom meczu - wszelkie okazje były marnowane na potęgę, bramkarze nie mieli wiele pracy, a kibice wynudzili się na trybunach po wsze czasy. Czwarty mecz z Pogonią za mojej kadencji i czwarty zremisowany. XD. Aha, i jakby mało nam było problemów ostatnio, to Kongolo w doliczonym czasie gry dostał drugie żółtko i na pewno nie zagra z Niecieczą.

20.10.2017, Stadion im. Floriana Krygiera, Szczecin, 6194 widzów
L12 Pogoń - Wisła 0:0


Jeszcze bardziej wnerwiony byłem po pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. Rywal? Trzecioligowa Stal Mielec. Co robi menedżer, mając w perspektywie pojedynki z bardzo niewygodną Niecieczą i bardzo silną Romą? Wystawia młodzież (Kudelski, debiutujący w pierwszym zespole zdolny Skrzypniak) połączoną z zawodnikami doświadczonymi bądź należącymi do pierwszego zespołu (BrożekDel CastilloPorębskiMazek). Taka ekipa tylko remisuje na Podkarpaciu 1:1, a co najśmieszniejsze, gola dynamicznym strzałem zza szesnastki zdobył... emeryt Brożek. No kabaret. Zaraz po przerwie wyrównał Radulj i zamiast mieć święty spokój w rewanżu, trzeba będzie chyba wyjąć armaty na Stal...

25.10.2017, Stadion MOSiR, Mielec, 4519 widzów
PP 1M Ćwf. Stal Mielec [1L] - Wisła [EKS] 1:1 (Radulj 50` - Brożek 29`)


W tej sytuacji naprawdę hardo obawiałem się nadchodzącego meczu z Niecieczą; może i uprawiali kukurydzę przy stadionie, może i siedziba jest we wsi o mniejszej liczbie mieszkańców niż dowolne warszawskie osiedle, ale trzeba oddać, że Czesiu Michniewicz skompletował tam drużynę zdolną urwać punkty każdemu. I ta sztuka udała się Termalice właśnie w meczu z nami, choć gdyby w ataku biegałby dużo lepszy napastnik niż ta sierota Gutkovskis, zebralibyśmy bęcki niczym ostatnimi czasy Ajtuj Szpilka. W tym meczu ważne były tylko dwie akcje następujące po sobie; w 16. minucie mieliśmy rzut rożny, piłka po istnym pinballu dotarła do Sadloka, który tylko sobie znanym sposobem skierował łaciatą do bramki, a akcję później jeden z graczy Termaliki wypuścił na czystą pozycję Stefanika, a ten lekkim, ale precyzyjnym strzałem pokonał Escandella. Analitycy Romy pewnie srają pod siebie w czasie oglądania naszych meczów.

Ze śmiechu.

28.10.2017, Stadion Nieciecza, 4660 widzów
L13 Termalica - Wisła 1:1 (Stefanik 17` - Sadlok 16`)



 

Odnośnik do komentarza

Po tych wszystkich remisach do spotkania z Romą przystępowałem pełen obaw; ewidentnie coś nie grało w drużynie, a ja nie wiedziałem, co nas trapi. Jedyne, co mnie pocieszało, to rezultat ze Stadio Olimpico, a także to, że w międzyczasie Giallorossi przerżnęli 2:5 ze SPAL i 1:4 z Interem. Na ten mecz wystawiłem nasz chyba najmocniejszy na ten moment skład:

Escandell - Palencia, Nalepa, Simić, Reguilon - Uryga, Popović - Mazek, Porębski, Del Castillo - Zachara

Pierwszą okazję miała Roma; w 3. minucie Fazio zagrał z wolnego do Perottiego, skrzydłowy Romy podał na 25 metr do Sandro, który popędził na bramkę i strzelił finezyjnie, ale Escandell nie miał żadnych kłopotów z tą piłką. Dwie minuty później podający w poprzedniej sytuacji sam postanowił spróbować zdobyć bramkę, ale uderzył niecelnie. 18. minuta, Florenzi wrzucił piłkę z wolnego na głowę Fazio, ale stoper mistrza Włoch nie zdołał trafić w światło bramki. Siedem minut później zdołaliśmy nawet zdobyć bramkę, Popović podał do Del Castillo, który wypuścił Zacharę sam na sam ze Skorupskim, ale sędzia liniowy dopatrzył się spalonego u Mateusza. Dwie minuty później Mazek puścił skrzydłem Zacharę (dziwne to, ale ok...), nasz napastnik kapitalnie dośrodkował w pole karne, gdzie główkował Del Castillo, ale niestety niecelnie. Kilka minut później próbował odpowiedzieć Sandro, ale wykonywany przez niego rzut wolny minimalnie minął naszą bramkę. Ale niestety przed przerwą dostaliśmy dwa konkretne gongi, najpierw Nainggolan podał na skrzydło do Florenziego, ten dośrodkował na krótki słupek, gdzie najwyżej wyskoczył Sandro i pokonał Escandella. A w następnej akcji naszym katem ponownie okazał się hiszpański napastnik, Perotti podał do środka do Strootmana, Holender posłał bardzo dobre prostopadłe podanie do Sandro, który świetnym strzałem w długi róg pokonał Escandella.

W przerwie wykrzesałem z siebie resztki spokoju i zamiast "suszarki" na spokojnie wyjaśniłem im moim kopaczom, jakie błędy popełnili, czego muszą się wystrzegać i żeby grali lepiej, bo Roma pokazała już na Stadio Olimpico, że nie są robotami i da się im coś tam "uszczknąć". 

W drugiej odsłonie meczu odpalił się zwłaszcza Popović; najpierw minimalnie niecelnie strzelił z woleja po wybiciu centry Zachary, a potem niewiele zabrakło mu do zdobycia gola po rzucie wolnym. Ale do trzech razy sztuka, w 66. minucie Manolas podciął Nalepę, za co sędzia Cakir podyktował rzut wolny, a Słoweniec tym razem nie dał szans na interwencję Skorupskiemu. Trzy minuty później mieliśmy jednak pecha, ponieważ kontuzji doznał Kamil Mazek; oby nie była ona zbyt poważna... W 74. minucie jednak wyrównał się bilans kontuzji, gdyż Strootman doznał jakiegoś urazu i prawdopodobnie grałby już trochę bardziej oszczędnie. A już minutę później Popović podał krótko z rzutu wolnego do Urygi, Alan oddał piłkę Denisowi, a ten zrobił sobie nieco miejsca i potężnym strzałem z dystansu zmusił Skorupskiego do kapitulacji! Ależ piękny gol! A w 82. minucie stadion kompletnie oszalał, wprowadzony za Mazka Brożek pięknym podaniem uruchomił Del Castillo, Francuz popędził pod linię końcową, dośrodkował, a Carreon dostawił tylko nogę! Cóż za comeback!

A tak się przynajmniej wydawało do końcówki meczu. Kiedy absolutnie wszyscy spodziewali się, że w końcu coś wygramy, w ostatniej akcji meczu Emerson Palmieri dośrodkował na długi słupek, spóźniony Reguilon nie zdążył pokryć Florenziego, a włoski skrzydłowy mocnym strzałem z najbliższej odległości nie dał szans Escandellowi.

To musi być jakaś pierdzielona klątwa...

01.11.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 31937 widzów
LM04 Wisła [POL] - Roma [ITA] 3:3 (Popović 66`, 75`, Carreon 82` - Sandro 41`, 42`, Florenzi 90+3`)


W drugim meczu naszej grupy Liverpool przejechał się po Borussii na Signal Iduna Park (3:0; Sturridge x2, Firmino) i bardziej niż pewne było, że gol Florenziego zaboli nas przeokrutnie na koniec rozgrywek. A Legia dzień później sprawiła kolejną niespodziankę, remisując na własnym stadionie z Valencią 1:1 (Guilherme).

Odnośnik do komentarza

Tyłki i serca po golu na 3:3 z Romą bolały nas jeszcze przez długi czas i było to widać na krajowym podwórku. W pierwszej listopadowej kolejce Ekstraklasy zremisowaliśmy z Arką Gdynia, czym tylko potwierdziliśmy status największych dziadów ligowych w tym momencie. Najpierw potrzebnego niczym Reca w Atalancie karnego załatwił nam Kongolo, po tym jak odepchnął Wasiluka w walce o piłkę. Jedenastkę oczywiście wykorzystał Damian Zbozień. Sześć minut później kapitalnym strzałem z rzutu wolnego z około trzydziestu metrów popisał się Pietrzak, po którym nawet Neuer czy De Gea, nie wspominając już o Steinborsie, skapitulowaliby. Niestety na tym był koniec strzeleckich emocji; nawet potężny Pio Pio nie potrafił skierować piłki do siatki. Dobrze, że pozostałe drużyny też tracą punkty po drodze, dzięki czemu i nie spadliśmy z drugiej pozycji, i wciąż tracimy niewiele punktów do rewelacji z Zabrza. Zresztą, okazało się później, że dla niektórych pierwszy weekend listopada może być jeszcze gorszy; trener Probierz tak bardzo skupiał się na tym, że nie ma baz, lotnisk czy szkolenia młodzieży, że zapomniał o swojej drużynie i w ten oto sposób po bezbramkowym remisie z Chojniczanką zdobywca Pucharu Polski z Jagiellonią został zwolniony z pracy.

04.11.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 16766 widzów
L14 Wisła - Arka 1:1 (Pietrzak 33` - Zbozień 27` (k.)


Chyba najmocniej dna dotknęliśmy jednak w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski ze Stalą Mielec. Gdyby nie nieskuteczność mielczan i fura farta, przerżnęlibyśmy hardo, a tak zdołaliśmy zremisować i dzięki bramce emeryta Brożka prześlizgujemy się do półfinału. Gwizdy, jakie nas żegnały po zakończeniu meczu były jak najbardziej zasłużone, a mi kończyły się już tłumaczenia na naszą słabą grę. O dziwo jednak zarząd jest zadowolony, a kibice na grupach czy forach trzymają moją stronę, zarzucając kilku graczom, że nie zasuwają bądź odstawiają nogi. 

15.11.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 15427 widzów
PPĆwf. 2M Wisła [EKS] - Stal M. [1L]* 0:0


Trzy dni przed domowym meczem z Borussią, którym mogliśmy zapewnić sobie minimum fazę pucharową Ligi Europy, graliśmy - znów na własnym boisku - z Jagiellonią. Po raz kolejny zaprezentowaliśmy się słabo. Pierwsza gola strzeliła Jagiellonia, a konkretniej - Jarosław Niezgoda. Ale był to gol z gatunku "nie z tej planety"; Guti przeciął podanie Żemły, Tomasik zagrał na 30 metr do Niezgody, a ten kapitalnym strzałem w okno nie dał żadnych szans Escandellowi. A punkt zdobyliśmy po raz kolejny psim swędem, po wstrzeleniu piłki w pole karne przez Palencię babola zrobił Kelemen i ostatecznie ten gol został zapisany jako samobój Słowaka. Z taką grą to jeszcze przerżniemy europejskie puchary. 

18.11.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 14642 widzów
L15 Wisła - Jagiellonia 1:1 (Kelemen 88` (sam.) - Niezgoda 19`)


*nie wiem czemu, ale byłem przekonany że Stal Mielec jest w 3 lidze XDDDD

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Statystycy wyliczyli, że Wisła nie wygrała jakiegokolwiek meczu od 13 października, kiedy to pokonaliśmy Górnik Zabrze 2:0. Łatwo więc wyliczyć, że nieustannie remisowaliśmy od nieco ponad miesiąca; niektóre remisy były ogromnymi sukcesami (oba mecze z Romą), a niektóre wręcz kompromitacjami (oba mecze ze Stalą Mielec, Arka). Czy w meczu na Signal Iduna Park nadejdzie wreszcie ten moment, kiedy przełamiemy się? Do tego na pewno trzeba było bramek, a fakty wyglądają następująco: Ponce ostatniego swojego gola strzelił we wspomnianym meczu z Górnikiem, a w trzech ostatnich meczach, w jakich zagrał (Termalica, Arka, Jagiellonia) notował oceny odpowiednio 6.2, 6.4 i 6.4. Zachara na swoją bramkę czeka jeszcze dłużej, bo od derbów Krakowa (29.09). Wobec tego wpadłem na najbardziej porąbany pomysł świata; otóż od pierwszej minuty w ataku miał zagrać... Paweł Brożek. Tak, nasza 34-letnia legenda miała być receptą na naszą nieskuteczność. Oprócz tego kontuzjowanego Mazka (złamanie stopy i absencja do końca rundy) zastąpił Videmont, a Urygę - Rodney Kongolo. Reszta składu bez zmian w porównaniu do meczu z Romą. Let`s go!

Pierwszą okazję w tym meczu stworzyła sobie Borussia, strzał Kongolo zablokował Kagawa, po czym poszła kontra, Aubameyang podał do Bendera, który zauważył lepiej ustawionego Reusa, Marco strzelił w długi róg, ale Escandell świetną paradą uchronił nas przed utratą bramki. Dwie minuty później sztuka ta nie udała się z kolei Burkiemu; Ginter, którego naciskał Porębski popełnił w końcu błąd, Przemek podał do Brożka, ten, jak na rutyniarza przystało, wiedział jak się zachować i zauważył lepiej ustawionego Popovicia, a Słoweniec zagrał na skrzydło do wybiegającego zza pleców Del Castillo, a ten strzałem w krótki róg pokonał bramkarza gospodarzy! Dortmundczycy nie grali tego dnia zbyt pewnie, co staraliśmy się wykorzystywać; trzy minuty później Reguilon przejął na 20. metrze wybitą przez Gintera piłkę i strzelił na bramkę, ale minimalnie niecelnie. Po dwunastu minutach meczu swoją szansę miał Brożek po podaniu Porębskiego; gdyby zamiast Pawła był jakikolwiek młodszy i szybszy napastnik, ten pewnie popędziłby na bramkę, ale Paweł zostałby pewnie dogoniony przez któregoś z obrońców, więc po prostu strzelił na bramkę; Burki z tą próbą nie miał żadnych problemów. W 19. minucie mieliśmy sporo szczęścia, Dembele dośrodkował w pole karne, Simić wybił piłkę precz, ale nabijając przy okazji Aubameyanga, Reguilon jednak kapitalnym wślizgiem wygarnął piłkę Gabończykowi. Osiem minut później były snajper m.in. AC Milanu znów dał się nam we znaki, Kagawa zagrał długie podanie, Nalepa "obciął się" przy próbie wybijania piłki, przez co Aubameyang pozostał kompletnie niepilnowany, na nasze szczęście próbował tylko lobować, co ułatwiło obronę strzału Escandellowi. Chwilę później to my przeprowadzaliśmy akcję, Popović podał do Porębskiego, ten zagrał do niepilnowanego Brożka, który strzelił z dystansu, ale obok bramki. 32. minuta i znów podanie Kagawy do Aubameyanga, ale tym razem Escandell zdołał uprzedzić Gabończyka. Trzy minuty później Del Castillo dośrodkował z prawej nogi na długi słupek, gdzie główkował Videmont, ale Burki, choć z problemami, to zdołał obronić tę okazję. Borussia przed przerwą miała jeszcze dwie okazje, najpierw Reus urwał się naszym obrońcom, ale Escandell kapitalnie interweniował. Chwilę później Bender i Dembele wymienili podania, Niemiec w końcu strzelił na bramkę, ale nasz golkiper znów świetnie się spisał. Tyle do przerwy. 

W drugiej połowie Borussia przycisnęła już naprawdę konkretnie; w 51. minucie Dembele dośrodkował do Reusa, ten główkował z ostrego kąta, ale niecelnie. Pięć minut później Reus pięknie nawinął Palencię, Niemiec dośrodkował na szósty metr, gdzie stał Aubameyang, ale Escandell wykazał się refleksem i wyłapał strzał. 61. minuta, Rode krótko podał do Stindla, który na dwudziestym metrze znalazł Aubameyanga, ten spróbował finezji rodem z niektórych edycji FIFY, ale ta próba była nieudana. Gabończyk zresztą w odstępie trzech minut miał trzy szanse na wpisanie się na listę strzelców; w 65. minucie Aubameyang strzelił z dalszej odległości, ale nasz bramkarz złapał piłkę po tym strzale. Minutę później Pierre dostał piłkę na 25. metrze, mocno strzelił, ale cytując klasyka, tą próbą wystraszył tylko gołębie na stadionie. Kolejna szansa, Auba dostał podanie od Dembele, snajper "Die Roten" strzelił z półwoleja, ale znacząco obok bramki. Na kwadrans przed końcem w końcu wyszliśmy z własnej połowy, zagraliśmy piękną akcję na dwa kontakty, Del Castillo w końcu zagrał na szósty metr do Porębskiego, który mógł chyba już rozstrzygnąć losy meczu, ale niestety trafił prosto w Burkiego. Na domiar złego w 80. minucie urazu doznał Porębski; tyle dobrego, że miałem jeszcze jedną zmianę (wcześniej weszli Zachara i Carreon)... W międzyczasie Guerreiro dośrodkował w pole karne, Passlack główkował z ostrego kąta, ale Escandell wyłapał piłkę. Minuty pozostające do końca dłużyły się niemiłosiernie, dortmundczycy bombardowali naszą bramkę, ale albo ich strzały mijały naszą bramkę, albo Escandell dobrze interweniował. 93 minuta, Stindl puścił piłkę prawą stroną do Aubameyanga, ten strzelił po długim rogu... OBOK!! Ja już to widziałem w bramce... Chwilę później Dembele zagrał na lewo do Guerreiro, ale Escandell był szybszy. Wykop... KONIEC!!! Na bank mamy puchary na wiosnę. Pytanie brzmi, czy będzie to Liga Mistrzów, czy Liga Europy...

21.11.2017, Signal Iduna Park, Dortmund, 60118 widzów
LM05 Borussia D. [GER] - Wisła 0:1 (Del Castillo 6`)


W innym meczu naszej grupy Liverpool pokonał Romę 3:1 (Firmino x2, Lallana - Sandro), co mnie nieco zmartwiło, bo komplikuje nam to sytuację w grupie. Liverpool bowiem ma 10 punktów, my i Roma - 8, a będący bez szans na cokolwiek Dortmund - 1. Innymi słowy, musimy wygrać z Liverpoolem albo oglądać się na Stadio Olimpico. Ciężko. Dzień później Legia również spisała się bardzo dobrze, ogrywając Genk 2:0 (Hamalainen, Chima Chukwu).

Odnośnik do komentarza

Końcówka listopada w Ekstraklasie zwykle oznacza początek meczów rewanżowych. U nas był to domowy mecz z Zagłębiem Lubin. Na fali wiktorii w Dortmundzie zagraliśmy naprawdę bardzo dobry mecz. W 19. minucie Zachara cofnął się do drugiej linii, podał na skrzydło do Kociołka, który dośrodkował na szósty metr, a Carreon musiał tylko dostawić nogę. Trzynaście minut później Kociołek podał do wbiegającego z głębi Palencii, który dośrodkował w pole karne, tam Kiełb popchnął Zacharę, za co sędzia Lasyk podyktował karnego. Do piłki podszedł Mateusz i pewnym strzałem strzelił pierwszego od 29 września gola. Rok temu Zachara odblokował się po karnym z Lechią; czyżby ta historia powtórzyła się? Aha, dodajmy że w tym meczu sędzia ani razu nie wyciągnął żadnej kartki, a gracza meczu otrzymał... Piotr Żemło. Po tej kolejce Jagiellonia zwolniła Marcina Kaczmarka ze stanowiska menedżera.

24.11.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 13116 widzów
L16 Wisła K. - Zagłębie 2:0 (Carreon 19`, Zachara 32` (k.)


W siedemnastej kolejce chyba po raz pierwszy w sezonie odpalono "Multiligę", ponieważ wszystkie spotkania tej ligi odbywały się równolegle. My udaliśmy się do Wrocławia, ze sporą nadzieją na trzy punkty. I nasz cel osiągnęliśmy, chociaż w bólach. W 26. minucie Brożek podał na prawo do Videmonta, ten zagrał długą piłkę do wbiegającego z drugiej linii Popovicia, który wykorzystał sytuację sam na sam z Wrąblem. Jak bardzo kontrolowaliśmy przebieg meczu, to byliśmy strasznie nieskuteczni, często grając schematycznie, przewidywalnie. Śląsk z kolei straszył Kulenoviciem, którego po nieco ponad godzinie zmienił Biliński, a na dodatek urazu doznał Pich. Rodzi się więc pytanie: z czym do ludzi? :D A karuzela trenerska zaczęła się pomału rozkręcać; tym razem robotę stracił menedżer Pogoni, Kazimierz Moskal

29.11.2017, Stadion Miejski we Wrocławiu, 9224 widzów
L17 Śląsk - Wisła 0:1 (Popović 26`)


Już mecz ze Śląskiem był małym ostrzeżeniem, że coś może - przepraszam za określenie - jebnąć. Nikt jednak nie sądził, że w meczu z Lechią ten wybuch będzie aż takich rozmiarów. Już po dziewięciu minutach przegrywaliśmy bowiem 0:2; w siódmej minucie Kupisz puścił prawą stroną Tuszyńskiego, ten popędził do linii końcowej i dośrodkował, a Hain musiał tylko dostawić nogę, a dwie minuty później Matras podał do Tuszyńskiego, ten ograł jak dziecko jednego z naszych defensorów i mocno strzelił, Escandell odbił piłkę do boku, lecz prosto pod nogi kompletnie niepilnowanego Wolskiego, który musiał tylko dobić piłkę do pustej bramki. W 29. minucie Wolski dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, gdzie stał Tuszyński, który mocnym strzałem podwyższył wynik meczu. Dzięki Bogu Lechia dała nam później spokój, my się kompletnie rozsypaliśmy i stało się to, czego bardzo nie chciałem, zwłaszcza że za trzy dni gramy kluczowy odnośnie naszych dalszych losów w LM mecz z Liverpoolem...

02.12.2017, Stadion Energa, Gdańsk, 11720 widzów
L18 Lechia - Wisła 3:0 (Hain 7`, Wolski 9`, Tuszyński 29`)

Odnośnik do komentarza

Trzeba było zapomnieć o bęckach od Lechii, ponieważ już po kilku dniach graliśmy o - trzeba nazywać rzeczy po imieniu - 1/8 finału Ligi Mistrzów. Sprawa była prosta: wygrywamy w naszym meczu z Liverpoolem i mamy święty spokój, w innym przypadku oglądamy się na Stadio Olimpico, gdzie trzymaliśmy kciuki za grającą o pietruszkę Borussię Dortmund. No ale właśnie, wygrywamy z Liverpoolem... łatwo powiedzieć. Liverpool ma przecież Firmino, Coutinho, Sabitzera, Wijnalduma... My mieliśmy jednak za sobą własną publiczność, dzięki której mogliśmy góry przenosić. No i potężnego Denisa Popovicia, którego kibice pomału stawiali obok Uche, Marcelo czy innych Meliksonów jako ulubieńców trybun. W porównaniu do meczu z Borussią przeprowadziłem dwie zmiany: poturbowanego w Niemczech Porębskiego, który jeszcze odczuwał skutki urazu zastąpił Carreon, dałem sobie też spokój z eksperymentami i postawiłem na chyba najlepszego konia, jakiego mieliśmy (choć będącego lekko pod formą), czyli Zacharę, modląc się jednocześnie o przełamanie Matiego.

I niebiosa mnie wysłuchały. Ale o tym później. 

Pierwsze dziesięć minut w wykonaniu obu drużyn było słabe: my chyba baliśmy się z początku nacisnąć na "The Reds", a ci zaczęli się chyba dopiero rozkręcać. Ale zanim zdążyli się rozkręcić, zapakowaliśmy im dwie sztuki: najpierw w 12. minucie "Popo" przeciął podanie Coutinho do Lallany, następnie intuicyjnie zagrał na lewą flankę do Del Castillo, który popędził do linii końcowej, dośrodkował na szósty metr, gdzie Zachara musiał tylko dostawić nogę, a cztery minuty później Kongolo został uderzony piłką przez Wijnalduma, co zapoczątkowało naszą kontrę, Matip wybił dośrodkowanie Videmonta, Kongolo przejął piłkę i podał do Popovicia, a ten wypatrzył Mateusza i były snajper Górnika strzelił gola podobnego do tego, jakiego IRL strzelił Piątek z Izraelem. Mało tego, Zachara mógł po kilku minutach zdobyć hat-tricka, Carreon zagrał długie podanie do pędzącego lewym skrzydłem Del Castillo, którego jednak zatrzymał prawy obrońca, Francuz zdołał jednak podać do Zachary, który strzelił na bramkę, ale Karius zdołał złapać piłkę. W 25. minucie Henderson strzelał z dystansu, ale Escandell mógł pozwolić sobie na odprowadzenie tej piłki wzrokiem. W 32. minucie naprawdę niewiele zabrakło, by Firmino zdobył gola z rzutu wolnego, ale Brazylijczyk uderzył minimalnie niecelnie. Odpowiedzieliśmy naszą okazją przed przerwą, poklepaliśmy piłkę na około 25-30 metrze od bramki Liverpoolu, Videmont zagrał do Zachary, jego próbę zablokował jeden z obrońców Liverpoolu, nasz skrzydłowy zagrał potem do lepiej ustawionego Carreona, który jednak strzelił zbyt słabo i Karius bezproblemowo złapał piłkę. Tyle do przerwy. Prowadzimy! W międzyczasie szybkie odpalenie Flashscore`a, jak idzie w drugim meczu... 1:0 dla Romy, strzelił Florenzi. Trudno.

Na domiar złego zaraz po przerwie nasze prowadzenie zmniejszyło się o jedną bramkę; Liverpool ukłuł naszą bronią, to znaczy Henderson zagrał na lewo do Lallany, ten zagrał patelnię na dziesiąty metr, gdzie Firmino musiał tylko dostawić nogę. Dość szybko udało nam się jednak odgryźć, Del Castillo nie powtórzył co prawda wyczynu z Dortmundu i w podobnej sytuacji Karius sparował główkę na róg, ale kilka minut później Clyne trafił przy próbie podania w naszego Francuza, ten zagrał do Popovicia, który bez namysłu zagrał długą piłkę na Zacharę, ten popędził na bramkę z Matipem na plecach, ale mimo tego precyzyjnym strzałem skierował piłkę do siatki! "The Reds" próbowali się odgryźć, Lallana podał do Coutinho, który rozegrał akcję z Firmino, skrzydłowy Liverpoolu oddał strzał w krótki róg, ale tylko w boczną siatkę. W 68. minucie nasi oponenci spróbowali jednak jeszcze raz i tym razem to wypaliło, Coutinho zagrał z pierwszej piłki do Firmino, a ten mocnym półwolejem z lewej nogi pokonał Escandella. Do końca jeszcze nieco ponad 22 minuty, musimy wytrzymać... Już wtedy próbowałem kraść nieco czasu zmianami, wszedł na przykład Pietrzak. 78. minuta, Mane spróbował swoich sił strzałem z ostrego kąta, ale trafił tylko w boczną siatkę. Minutę później Wijnaldum podał do wysuniętego Lallany, ten strzelił lewą nogą, ale obok bramki. W końcówce swoich sił znów spróbował Firmino, ale nad bramką. Minuty mijały wolniutko niczym na nudnym wykładzie, kiedy twój telefon rozładował się... 

89...

90...

91 minuta...

Kongolo nie zdołał odebrać piłki Lallanie, podanie do wprowadzonego Milnera, strzał... broni Escandell! Jeszcze Coutinho... Palencia go nabił. Żyjemy.

Rozgrywamy jeszcze wolno piłkę...


KONIEEEEEEC!!!! Wisła Kraków w 1/8 finału Ligi Mistrzów! Z takiej grupy! Co za prezent dla piłkarskiej Polski na Mikołajki!

06.12.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 32748 widzów

LM06 Wisła [POL] - Liverpool [ENG] 3:2 (Zachara 12`, 16`, 51` - Firmino 47`, 68`)

W drugim meczu tej grupy Roma wcisnęła jeszcze sztukę po przerwie za sprawą Nainggolana i tym samym to Giallorossi bilansem meczów (grrr...) wywalczyli pierwsze miejsce w grupie (GRRRRR...). Mający punkt mniej od nas Liverpool zagra na wiosnę w LE, a Dortmund wypada z gry. Wiadomo też, że "The Reds" w Lidze Europy nie trafią na Legię, która nie wykorzystała porażki Genku z Valencią 1:2 i bezbramkowo zremisowała z ostatnim w grupie Midtjylland. No i tak to właśnie jest...

Odnośnik do komentarza

Zaraz po meczu cały polski Twitter, nawet ten polityczny, wpadł w istną ekstazę na punkcie naszego świetnego wyniku. Wychwalano mój kunszt taktyczny (tak jakbym jakikolwiek miał...), kapitalne występy Zachary, Del Castillo czy Popovicia. Ja tylko pokiwałem głową, powiedziałem pod nosem "Jak będzie gorzej, to będziecie pierwsi do j**ania" i położyłem się spać, bo w piątek czekało nas losowanie 1/8 Ligi Mistrzów. Nie byliśmy rozstawieni, ponieważ zajęliśmy drugie miejsce w grupie (co by było, gdybyśmy utrzymali zwycięstwo w Krakowie...), więc zamiast na Benficę, Athletic Bilbao czy Sporting mogliśmy trafić na Bayern czy Juventus. A jak się później okazało, trafiliśmy chyba jeszcze gorzej, bo na... PSG! Obecnie z największych gwiazd mistrz Francji ma Cavaniego, Di Marię czy Verrattiego, dokupili Icardiego (licząc możliwe klauzule - 117 milionów euro!), Adriena Silvę, A. Correę czy Marcosa Alonso. Może to nie jest nieprawdopodobny dream team, ale myślę, że sam Icardi z Guedesem i Cavanim będą w stanie rozmontować naszą obronę. Z ciekawszych par - Manchester United trafił na Juventus, a Atletico Madryt - na Bayern. 

A dzień później wracaliśmy do ligowej szarzyzny meczem z Wisłą Płock; brak wygranej w tym meczu zrzuciłby nas na czwarte miejsce w tabeli, więc w ostatnim meczu 2017 roku należało się spiąć i zdobyć te trzy punkty. Słowa te mocno do serca wziął sobie Patryk Plewka (Porębski ogrywał się w rezerwach), który już w 23 sekundzie wyprowadził nas na prowadzenie; Popović podał na ścianę do Zachary, zza pleców Mateusza wybiegł Patryk, co nasz snajper oczywiście dostrzegł, a nasza perełka strzeliła w krótki róg i Kiełpin nie był w stanie wyjąć tej próby. Później mecz zrobił się wolniejszy, nudniejszy, oba zespoły miały kłopoty, by zagrać jakąś ładną, składną akcję. Dopiero w 19. minucie Kriwiec dośrodkował z rogu, a Szymiński spudłował niczym Czerwiński IRL z BATE. Zaś trzy minuty później Plewka zagrał na prawo do Videmonta, którego nieprzepisowo w polu karnym zatrzymał Sylwestrzak. Sędzia nie był ślepy i podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Zachara. I znów mecz stracił swój koloryt, wszelkie okazje były blokowane przez defensywę płocczan, z czego wynikały maksymalnie rzuty rożne. Dopiero w 38. minucie piłkę na 20. metrze dostał Zachara, który strzelił finezyjnie na bramkę Kiełpina, ale nie wystarczyło to do pokonania bramkarza naszej imienniczki. Tyle do przerwy.

Pierwszą okazję po przerwie mieli "Nafciarze", Piotrowski świetnie zagrał na dobieg do Visnakovsa, który strzelił, ale fatalnie, przez co Escandell pewnie złapał piłkę. Kilka minut później Pietrzak dośrodkował z wolnego, Żemło przeskoczył Stępińskiego, ale przy tym nie zdołał trafić w bramkę. 58. minuta, Pietrzak dośrodkował z wolnego, Piesio wybił piłkę, przejął ją Plewka, który strzelił lewą nogą, ale niecelnie. Potem jednak stało się coś, co bardzo ciężko racjonalnie wytłumaczyć. W 62. minucie Stępiński podał do bardziej wysuniętego Piotrowskiego, ten dośrodkował w pole karne na długi słupek, a Palencia powalił znajdującego się tam Piesia, co dało karnego dla płocczan, idealnie wykorzystanego przez Wlazłę. Po wznowieniu gry Żemło zagrał lagę chyba na Zacharę, którą przejął Bozić, co zapoczątkowało małą tragedię. Kontrę płocczan wślizgiem na aut przerwał Palencia; z boku piłkę wyrzucił Sylwestrzak, Wlazło miał czas, by spokojnie przyjąć sobie piłkę i dośrodkować na krótki słupek, gdzie Visnakovs uwolnił się spod opieki obrońcy i wyrównał. Dwa gole w dwie minuty - trudy meczu z Liverpoolem dały mi się we znaki i puściłem wiąchę w kierunku naszej defensywy. Na szczęście chłopcy zdołali się jakoś podnieść; za pierwszym razem Zachara w fatalny sposób zmarnował centrę Pietrzaka, ale na kwadrans przed końcem Porębski wykonał długie podanie na lewą flankę, gdzie był Pietrzak, Rafał tym razem zagrał niską centrę, a Zachi umiejętnie dostawił nogę i znów wyszliśmy na prowadzenie. Postanowiłem zabić mecz w imię trzech punktów, wpuściłem Kongolo za Popovicia i Quintanę za Palencię, szanse mieli jeszcze Zachara i Masłowski, ale nic już więcej nie stało się w meczu. Zwycięsko kończymy ten niezwykle udany 2017 rok!

09.12.2017, Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 15064 widzów
L19 Wisła K. - Wisła P. 3:2 (Plewka 1`, Zachara 22` (k.), 75` - Wlazło 62` (k.), Visnakovs 63`)

Odnośnik do komentarza

Przełom lat kojarzy się kibicom Ekstraklasy z długą przerwą zimową i okienkiem transferowym, podczas którego ściągana jest kolejna, ogromna wręcz partia szrotu. U nas zima była dosyć spokojna, ale momentami kibice nie mogli narzekać na nudę. Ale po kolei.

Pod koniec roku, kiedy wszyscy wrócili do klubu po świętach, sekretarka przekazała mi informację, że za pół roku kończy się kontrakt Palencii z Barceloną, w związku z czym moglibyśmy w ten sposób przygarnąć go na stałe. Okazało się, że agent piłkarza też jest otwarty na ofertę z naszej strony, i choć z jednej strony doszliśmy do porozumienia co do ewentualnego kontraktu Sergiego, to moja wątroba nie wytrzymała i dużej ilości, i tempa, w jakim spożywana była woda sodowa, i ledwo zdołałem uprosić Radka, by to on poprowadził zajęcia. Nie to, żeby agent był rześki i pełen werwy; skończył on jeszcze gorzej. Nie wróżyło to dobrze przed Sylwestrem...

Nowy Rok. Moje źródło informuje mnie, że Palencia ma na stole oferty z dużo zamożniejszych i renomowanych klubów niż my (AEK, Rapid Wiedeń), może też wrócić do kraju (Valladolid, Leganes). W każdym razie nie jesteśmy faworytem w wyścigu o podpis Palencii; powiem więcej, teraz już wiem, co czuje Kubica wsiadając do bolidu Williamsa... 

03.01. Ważny dzień. Palencia ostatecznie wybrał AEK, które zgodziło się chyba niemal od razu na wszystkie ich warunki (niska klauzula odstępnego, spore bonusy); my nie mogliśmy sobie na to pozwolić; raz, że nie jesteśmy jeszcze aż takimi potentatami zarówno sportowymi, jak i finansowymi, poza tym po rządach Holendrów wolę raczej oglądać każdego eurocenta dwa razy. Rekompensuję to sobie ściągnięciem na prawie Bosmana dwóch młodych, polskich bramkarzy, z czego jeden z nich śmiało może wskoczyć w buty Escandella. Tego samego dnia ogrywamy w Lublinie Motor 4:0 (Pietrzak x3, Del Castillo). Nie muszę chyba pisać, dlaczego akurat tam zaczęliśmy nasze przygotowania?

06.01. Drugi sparing i drugie zwycięstwo, tym razem z Wisłą Puławy 2:0 (Ponce, Quintana). 

10.01. Ogrywamy Zagłębie Lubin 6:2 (Del Castillo x2, Plewka, Żemło, Zachara, Popović). Spływają też raporty dotyczące zawodników z kilku reprezentacji młodzieżowych.

12.01. Co ja za perłę na lewej obronie trafiłem, to ja nawet nie. Jak zarżnę jego potencjał, to nie mam prawa nazywać siebie menadżerem. Ten młodzian spowoduje też chyba, że sprzedam Sadloka. Do tego zdecydowałem się na zakup jego kolegi z reprezentacji, słowackiego prawoskrzydłowego. Klasyczna inwestycja w przyszłość.

13.01. Dostajemy od Anderlechtu 0:1. Bywa.

15.01. Diamenciki z południa przyklepane. Cudnie.

Od tamtej pory nic się nie wydarzyło jeśli chodzi o transfery do klubu. Chciałem jeszcze wypchnąć na Zachód Sadloka, bo przy talenciku ze Słowacji i Reguilonie Maciek nie pograłby sobie zbyt wiele, a poza tym był najlepiej zarabiającym zawodnikiem w drużynie, więc... 

17.01. Pokonujemy Arkę 3:2 (Plewka, Zaklika, Zachara).

20.01. Sprawiamy miłą niespodziankę lejąc w Berlinie Herthę 4:2 (Videmont x2, Carreon, Del Castillo). Co ciekawe, już po 8 minutach było 3:0 dla nas, a wszystkie gole padły w pierwszej połowie. Może te co lepsze zespoły jednak nie są takie straszne...

24.01. Pokonujemy Termalicę 3:0 (Ponce, Del Castillo, Videmont); co ciekawe, dwie ostatnie bramki padły w ostatnich minutach.

27.01. Ogrywamy Raków 3:0 (Plewka, Del Castillo, Ponce). Przy okazji Belenenses zaczyna węszyć wokół Nalepy.

29.01. Maciek Sadlok odchodzi do Przybramu za 725 tysięcy euro. Dziękujemy za wszystkie lata w klubie, ale jak wspominałem, nie pograłby przy młodzianie + średnio chcę mieć rezerwowego LO jako najlepiej opłacanego gracza w zespole...

31.01. Sprawiamy kolejną miłą niespodziankę, pokonując Red Bull Salzburg 5:3 (Porębski, Zachara x2, Chirivella, Videmont), ale w ostatnich godzinach światowego okienka transferowego (tylko my jak ostatnie dziady mamy okienko od lutego...) Belenenses uruchomiło klauzulę, na mocy której Nalepa może odejść za 275 tysięcy euro do dowolnego klubu zagranicznego. Całe szczęście mamy kim grać na tej pozycji, ale szkoda ogromnie...

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Po chwilowym, nazwijmy to, kryzysie twórczym wracam z karierką. Niestety w tzw. międzyczasie zdążyłem zapędzić się dość daleko z rozgrywką, więc na razie nie będzie żadnych screenów piłkarzy itp. Przepraszam za to, ale chciałem przez moment rzucić opka w krzaki.

Wraz z początkiem lutego w klubie pojawiła się trójka młodych piłkarzy, która ma stanowić w przyszłości o sile klubu i na której - mam taką nadzieję - zarobimy jakieś pieniądze. Drużynę U-18 póki co wzmocnił Maros Kovac z Żyliny, który kosztował nas 300 tysięcy euro. To 17-letni prawoskrzydłowy, póki co tylko szybki i ze słabymi kluczowymi atrybutami, ale liczę, że po jakimś czasie rozwinie się i odejdzie za gruby hajs. Na tej samej pozycji, ale już w pierwszym zespole grać będzie Białorusin Sergey Fomin, rówieśnik Marosa, ściągnięty z BATE za 140 tysięcy. Sergey pomimo młodego wieku zdążył już jednak wystąpić w reprezentacji swojego kraju aż siedem razy! Dodatkowo już teraz jest niezły technicznie, niech no tylko jeszcze okrzepnie... Ostatnim, ale za to chyba najlepszym transferem jest lewy obrońca Michal Adamec z Senicy za 800 tysięcy euro. Jest niezły fizycznie, szybki, a dodatkowo ma 18 determinacji i bardzo ambitną osobowość. Pierwszy plac ma chyba gwarantowany, bo sadzanie na ławce w tym przypadku równałoby się urżnięciu kurze złotych jaj. Na wypożyczenia poszli jeszcze tylko Wojtyra (Bytovia), Kozik (SMS Łódź) i Świątko (Ruch) i można było zaczynać rundę. 

Zanim jednak mierzyliśmy się z PSG, zawitaliśmy na Arenę Lublin, gdzie podejmowaliśmy Górnika Łęczna. Wielkie strzelanie w nowym roku rozpoczął Quintana, a hat-trickiem popisał się Ponce, zyskując przydomek "Mr. Łęczna". Po sztuce dołożyli Pietrzak i Litauszki (samobój), dla łęcznian trafił tylko poznański odpad Ubiparip i można było już szykować się na pierwszy mecz 1/8 LM, grany w Krakowie. 

Zaczęło się bardzo źle, ponieważ sytuację sam na sam z Escandellem pewnie wykorzystał Icardi. Na szczęście dość szybko odpowiedział Porębski, a Przemek wprawił stadion w ekstazę na sześć minut przed końcem, kiedy to po centrze jednego z naszych graczy dostawił nogę z kilku metrów i, jak się później okazało, dał nam zwycięstwo! Na Parc des Princes nie będziemy faworytami, ale takie zwycięstwo to zawsze punkty do tak chętnie podnoszonego obecnie rankingu ligowego. Trzy dni potem dostaliśmy jednak lodowaty prysznic od Legii, która dołożyła do naszego bagażu cztery bramki. My odpowiedzieliśmy tylko golem Zachary w końcówce. Bolało.

Po tym meczu cała liga grała co trzy dni; Probierz i spółka lamentowali w mediach, jak to dla nich źle i niedobrze, ja odpowiedziałem, że jak się będziemy obrażać i fochować na takie granie, to co lepsza Europa nas zdubluje i przy wyprzedzaniu pokaże nam gest Kozakiewicza. Szybko otrząsnęliśmy się po bęckach od Legii i zdołaliśmy po bramce niezawodnego Popovicia wygrać na własnym stadionie z Lechem; styl tego zwycięstwa nie był absolutnie porywający, podobnie jak przy wygranej z Chojniczanką, również 1:0 (Ponce), ale ja stwierdziłem, że nie ma co psioczyć na styl. Zresztą odbiliśmy sobie naszą wstrzemięźliwość w Chorzowie, kiedy to po hat-tricku Videmonta (który, nawiasem mówiąc, póki co odstawia Mazka na jakąś długość) i dwóch bramkach Zachary rozgromiliśmy Ruch 5:0. Przed rewanżem w Paryżu daliśmy jednak plamy w derbach, kiedy to punkt na naszym stadionie w końcówce zapewnił nam wprowadzony w samej końcówce Del Castillo. Wcześniej dla "Pasów" trafił wieczny młody zdolny Zawada.

Cóż, PSG na własnym boisku zagrało już na 200%, a że nam na wyjazdach w Europie idzie duuużo gorzej niż u siebie, no to musiało skończyć się to w jeden sposób. Już w 9. minucie Di Maria zagrał na 25. metr do Verrattiego, który idealnym strzałem z dystansu wyprowadził paryżan na prowadzenie. Mieliśmy swoje szanse, raz Zachara trafił w poprzeczkę, kilka razy Areola musiał się natrudzić, ale awans PSG ani na moment nie był zagrożony. Na dokładkę w końcówce, kiedy nastawiłem zespół na ofensywę (i tak przecież nie mieliśmy nic do stracenia), Pratto i Icardi dołożyli po sztuce i wyrzucili nas z LM. Jestem jednak bardzo zadowolony; w pierwszym po siedmiu latach sezonie w europejskich pucharach zameldowaliśmy się w gronie szesnastu najlepszych drużyn Europy. Chciałbym przeżyć coś takiego przynajmniej raz za mojego życia IRL...

Trzeba było wracać zatem do LOTTO Ekstraklasy, gdzie pomału zbliżała się grupa mistrzowska. Z wyjątkiem wyjazdu do Szczecina wygraliśmy wszystkie pozostałe mecze (w tym z wiceliderem z Zabrza 2:1) i z dosyć bezpieczną przewagą (nawet po podziale) przystępowaliśmy do walki o tytuł. Tam po trzech wygranych wygranych (6:1 z Lechią, 2:0 z Termalicą, 1:0 z Wisłą P.) napotkaliśmy pierwszą poważną trudność w postaci Lecha Poznań, z którym przegraliśmy na Bułgarskiej 0:2, a naszym katem okazała się jedna z nadziei polskiej piłki, Jakub Wrześniak. Wyniki jednak tak się ułożyły, że jeśli wygralibyśmy u siebie z Górnikiem Zabrze, zdobylibyśmy tytuł. I tak też się stało, rozwaliliśmy zabrzan 3:0 (Banik, Carreon, Plewka) i mogliśmy świętować obronę tytułu. W międzyczasie dawałem się ograć w klubie młodzieży i przez to przegraliśmy w Szczecinie 0:1 (Drygas), ale odbiliśmy to sobie na naszym boisku z Legią, pokonując "Wojskowych" 2:1 po golach Del Castillo i Banika (oba w ostatnim kwadransie). 

W Pucharze Polski znów odpadliśmy na etapie półfinałów, tym razem w frajerskim stylu; na własnym boisku wygraliśmy 2:0 (Ponce z karnego, Zachara). W rewanżu nie wychodziło nam kompletnie nic, co wykorzystali Wlazło (karny) i Merebaiszwili, doprowadzając do dogrywki. Tam najpierw Adamec dostał drugą żółtą kartkę, a w 108. minucie Piątkowski dał awans płocczanom. Cóż... Ta gorsza Wisła w finale spotkała się z Legią, która wygrała 2:0.

Podsumowując, był to naprawdę udany sezon, głównie z powodu rezultatu w Lidze Mistrzów, i pomału będzie zaczynał się ten moment, gdzie liga będzie się liczyć trochę mniej, a na pierwszy plan wyjdą rozgrywki europejskie. No i wypadałoby w końcu wygrać Puchar Polski... 

Królem strzelców Ekstraklasy został Zachara z 16 bramkami, miał jednak przy tym gorszą średnią ocen niż w zeszłym sezonie (7,16). Ponce miał ogólnie 11 bramek w 22 meczach, ale przy tym średnią 6,71, co obrazuje, jak słaby sezon zaliczył. Tyle dobrego, że był wypożyczony z Sampdorii i wszystkie koszta opłacał klub z Genui. O wiele lepiej spisywał się za to inny gracz wypożyczony z Sampy, Lorenco Simić. Między innymi dzięki jego pewnej grze w defensywie byliśmy w 1/8 LM, dodatkowo jego gol dał zwycięstwo 3:2 z Borussią w pierwszej kolejce fazy grupowej. To był, co ciekawe jego jedyny gol w tym sezonie. Oprócz tego zgarnął dwie nagrody zawodnika meczu, a jego średnia ocen to 7,21. Niestety Sampa chce mu dać szansę w pierwszym zespole. Takie uroki wypożyczeń... Inną kluczową postacią był Palencia (32/1/6/3/7,17), na wyższy poziom wskoczyli Żemło (7,37), Popović (7,26), świetny sezon zaliczył też Del Castillo (7,21), za którego jednak Lyon chce zbyt dużych pieniędzy (jak na wypożyczenie). 

Ligę Mistrzów wygrało... PSG (co osłodziło mi gorycz odpadnięcia, w końcu nie wstyd przerżnąć z przyszłym zwycięzcą) z Tottenhamem 2:1 (Adrien Silva, Di Maria - Kane). Ligę Europy wygrała z kolei Chelsea (2:1 po dogrywce z Realem). Dla "The Blues" trafiali Fabregas i Embolo, a dla Realu - Isco.  

Odnośnik do komentarza

Rok 2018 był bardzo ważny dla futbolu ze względu na rozgrywane w Rosji Mistrzostwa Świata. Po raz trzeci z rzędu nie pojechała na nie reprezentacja Polski. O ile w 2016 jeszcze spisywała się bardzo dobrze w eliminacjach (zremisowali na Narodowym z Rumunią 1:1, ale wygrali na wyjeździe z Danią!), to 2017 był jedną wielką katastrofą. W czerwcu przed wakacjami przerżnęliśmy na wyjeździe z Rumunami, Dania zrewanżowała się nam na Narodowym za porażkę i szanse na awans były już raczej czysto teoretyczne. A w październiku pogrzebaliśmy je definitywnie, przegrywając w Czarnogórze 2:3 i remisując na Narodowym z Armenią 2:2. Naszych kopaczy żegnały po tym meczu gwizdy i buczenie, pomimo tego miłościwie nam panujący rudy dzban zostawił na stanowisku Adama "Detalistę" Nawałkę. W kuluarach słychać było jednak, że w przypadku dalszej złej gry kadry mogą być poczynione pewne ruchy. Zobaczymy...

Na samych MŚ nie było dużo sensacji, ale jakieś jednak były. Niespodzianka numer 1 to zdecydowanie odpadnięcie już po fazie grupowej reprezentacji Anglii; fakt, grupa z Francją, Urugwajem i Meksykiem nigdy nie jest łatwa, ale największe szanse na dalszą promocję dawano właśnie Synom Albionu. Tymczasem przegrali oni wszystkie trzy mecze i zajęli ostatnie miejsce w grupie! Za niespodzianki uznano też odpadnięcie Kolumbii kosztem USA oraz Senegalu kosztem Słowacji (choć w tym ostatnim przypadku wszystkie trzy zespoły miały po 6 punktów). Na etapie 1/8 finału mieliśmy jeden szlagier w postaci meczu Niemców z Hiszpanami; nasi zachodni sąsiedzi nie będą mieli okazji bronić tytułu po bęckach 1:3. O medale walczyć miały drużyny Portugalii, Belgii, Włoch i Brazylii. W pierwszym meczu następcy CR7 dopiero po karnych poradzili sobie z Belgami, a Brazylijczycy po golu Giuliano wygrali z Włochami. Mecz o trzecie miejsce był prawdziwą strzelaniną; dość powiedzieć, że po dwóch godzinach gry było... 5:5! W karnych już aż tak dobrze nie było, lepiej strzelali Makaroniarze i to oni mogli cieszyć się z brązowego medalu. W finale z kolei Portugalczyków strasznie zawiódł Renato Sanches, który już w czwartej minucie dostał czerwoną kartkę. Mimo to po 90 minutach był remis 1:1 (Guedes - Neymar) i do wyłonienia mistrza świata potrzebna była dogrywka. W niej bohaterem został Coutinho, strzelając dwa gole i wprawiając rodaków w nieprawdopodobną radość.

Mistrzostwa Świata to też czas przetasowań na stanowiskach menedżerów. Zwolniło się sporo posad, a ja stwierdziłem, że spróbuję swoich sił jako selekcjoner. Najbardziej korzystną propozycję złożył mi prezes meksykańskiej federacji i tak oto 22 lipca 2018 roku zostałem selekcjonerem reprezentacji Meksyku. Cel? Wygrać Złoty Puchar CONCACAF, a później jak najlepiej zaprezentować się na Mistrzostwach Świata. 

Zanim jednak reprezentacja, czas na klub. Dość szybko uwinąłem się z załataniem największych luk; Escandella, który wrócił do Malagi zastąpi... Mateusz Lis! Ja jednak, w przeciwieństwie do rzeczywistości, nie zapłaciłem za niego ani grosza Lechowi, ponieważ ściągnąłem go na prawie Bosmana. Del Castillo zastąpić ma Niccolo Belloni z Interu Mediolan; skauci ocenili go pozytywnie, a na dodatek jego kontrakt jest wśród tych najniższych w klubie (850 euro tygodniowo!). Steal to chyba mało powiedziane. W trosce o przyszłość na pół roku przed końcem kontraktów ściągnąłem Pawła Mandrysza z GKS Katowice i Bartka Żynela z Red Bull Salzburg. Trudna sztuka zastąpienia Palencii spadnie w tym sezonie na barki wypożyczonego z Manchesteru City Pablo Maffeo, a Zacharę w tym sezonie naciskać będzie Federico Bonazzoli, wypożyczony z Sampdorii, a więc naszego klubu patronackiego. W 2014 roku Sampa zapłaciła za niego Interowi 4,5 miliona euro, ale jak dotąd Fede nie sprawdzał się. Oby odpalił u nas.

Let`s get it started!

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Początek poważnego grania w nowym sezonie wypadł jednak fatalnie. Przerżnęliśmy bowiem w Superpucharze Polski z Legią aż 1:5! Do 27. minuty szło nam jako tako (remisowaliśmy 1:1), ale właśnie wtedy Żemło bezmyślnie wszedł obunóż w rywala (jak mnie ten bug w***wia...) i oczywiście ujrzał czerwoną kartkę. Wszystko poszło w krzaki, Wojskowi wbili nam trzy bramki (czwartą, za sprawą debilnego podania do naszego golkipera dołożył Quintana) i to oni mogli wznieść w górę Superpuchar. W telewizyjnym wywiadzie powiedziałem, że nie ma co się przejmować, bo prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym nie jak zaczyna, ale jak kończy. Te słowa później wielokrotnie przypominano na koniec sezonu. Ale o tym później.

Inauguracja Ekstraklasy w naszym wydaniu także pozostawiała bardzo dużo do życzenia. Przegraliśmy bowiem z Lechią 0:2 (znów czerwo za wjazd obunóż, tym razem Adamca) i plany stania się polskimi Invincibles trzeba było odłożyć na kolejny sezon. W międzyczasie odbębniliśmy swoje w eliminacjach do Ligi Mistrzów; sierotka przydzieliła nam wygranego z dwumeczu Valletta - Lincoln (ten Gibraltarski), którym ostatecznie okazali się Maltańczycy. Pokazaliśmy innym naszym "europejczykom", że można nie tracić w głupiutki sposób punktów rankingowych dla ligi i powieźliśmy Vallettę 10:1 w dwumeczu. W trzeciej rundzie trafiliśmy na mistrza Rumunii, Astrę Giurgiu. Obawiałem się tego starcia, bo na papierze zespół ten wydawał się zbliżony poziomem do naszego, a wyróżniał się tam szczególnie świetny technicznie ofensywny pomocnik, Constantin Budescu. Moi podopieczni zagrali jednak koncertowy mecz przy Reymonta - 6:0! Astra nie miała w tym starciu absolutnie nic do powiedzenia, a wyróżnił się szczególnie Fede Bonazzoli, który strzelił dwie bramki. W rewanżu drugi garnitur przegrywał od 13. minuty po golu Adawy. Wyrównał jednak sprowadzony nieco ponad tydzień wcześniej środkowy obrońca Jorge Silva (wypożyczenie z Benfici), który ma zastąpić na środku obrony Simicia. A w samej końcówce pierwszego gola w naszym klubie Zaklice zabrał Fernandez, który zmienił po strzale Konrada tor lotu piłki i bramka została zaliczona jako samobój. Już tylko jeden krok do fazy grupowej...

W międzyczasie jednak graliśmy też w lidze. Między meczami z Astrą graliśmy na wyjeździe z Lechem i chyba ta demolka Rumunów dała kopa chłopakom, którzy wygrali 1:0 (Carreon). Tydzień później po dwóch golach Zachary i jednym Pietrzaka ograliśmy Pogoń 3:0. Lodowaty prysznic dostaliśmy w derbach, gdzie, kur zapiał, przegraliśmy. Z karnego po kwadransie trafił najpierw Pietrowski, a na pięć minut przed końcem wynik ustalił Jendrisek.

Co najgorsze, bęcki w Świętej Wojnie (jeszcze u siebie...) przytrafiły się przed meczami ostatniej rundy eliminacyjnej, gdzie nie byliśmy jeszcze rozstawieni i wylosowaliśmy Red Bull Salzburg. Na wyjeździe spisaliśmy się dobrze; remis 2:2 stawiał nas w lepszej sytuacji przed rewanżem. Zaczął w 11. minucie Dabbur, ale dość szybko odpowiedział Bonazzoli. W 26. minucie strzałem z najbliższej odległości na prowadzenie wyprowadził nas Videmont, a wynik meczu dziewięć minut później ustalił Soriano. A w 73. minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Teigl, co było o tyle istotne, że Austriacy nie mieli do swojej dyspozycji rezerwowego PO. W rewanżu trener Red Bulla wystawił pięciu obrońców na ten mecz, a WOL i WOP byli odpowiednio Ulmer (<10 przyspieszenia i szybkości) i Garrido (ta sama sytuacja). W to graj moim skrzydłowym, którzy byli największymi beneficjentami mojej taktyki! Już do przerwy wieźliśmy piłkarzy z logiem byka 4:1, a po przerwie tylko dokończyliśmy dzieła zniszczenia, kończąc na wyniku 6:2! Największym bohaterem był Hugo Videmont, autor hat-tricka w tym meczu, a Francuza wspomagali Bonazzoli (dwie sztuki) i Porębski. Dla rywali trafiał Dabbur. Po piątkowym losowaniu okazało się jednak, że znów przyjdzie nam się bić w grupie śmierci. PSG, Atletico, Liverpool. Chociaż raz dajcie jakieś Basel czy Olympiakos z trzeciego koszyka... 

W Ekstraklasie szło nam już bardzo dobrze; po pokonaniu Górnika Łęczna 2:0 przegraliśmy co prawda pierwszego września w Płocku 1:2, ale to była, jak się później okazało, nasza ostatnia ligowa porażka jesienią. Do końca rundy zanotowaliśmy tylko trzy remisy, wszystkie na wyjazdach (ze Śląskiem, który w 88. minucie uratował Belloni, z Legią i Lechią, obydwa bezbramkowe). W tabeli jesteśmy pierwsi, tempa dotrzymuje nam tylko Legia, a później jest cały peleton różnorakich zespołów grających o uniknięcie obciążających w znaczącym stopniu budżety klubów wyjazdów za Kaukaz w ramach eliminacji do repasaży, które dadzą przepustkę do baraży o pierwszą rundę eliminacyjną do Ligi Europy. Chyba tak to szło.

Słów kilka trzeba napisać o LM. W pierwszej kolejce udaliśmy się na Anfield, gdzie zaczęliśmy kapitalnie (gol Porębskiego), ale później po hat-tricku strzelili Giuliano i Firmino, po sztuce dołożyli Mane i Coutinho i można było zabierać nasze zgliszcza z boiska. Cóż, waliliśmy po osiem bramek Red Bullowi i Astrze, to i nam trzeba było wklepać. Suma farta i pecha musi zwykle wyjść na zero. Następnie przegraliśmy na naszych śmieciach z Atletico 1:2 (Pietrzak - Lukaku, Saul), co bardzo zmniejszyło nasze pole manewru, jeśli chodzi o awans do 1/8 LM. A po łomocie 2:4 w Paryżu trzeba było zrewidować cele na spadek na wygodny materacyk, jakim była Liga Europy. Znów zaczęło się pięknie (Porębski 13`), ale Icardi wsadził nam hat-tricka i postawił w bardzo trudnej sytuacji. Zachara w 82` dał nam jeszcze kontakt, ale na minutę przed końcem Correa dał trenerom i kibicom święty spokój, jeśli chodzi o rezultat meczu. Zrewanżowaliśmy się za to na Reymonta - najpierw w 12. minucie piłka po centrze Belloniego nieszczęśliwie odbiła się od Karsdorpa i wpadła do siatki, a w 66. minucie Popović przejął złe podanie do Balde, Słoweniec zagrał na skrzydło do Videmonta, ten dośrodkował na piąty metr, gdzie nogę dostawił Belloni. Pokonaliśmy obrońców Ligi Mistrzów! Ale był to nasz łabędzi śpiew. Wszelkie szanse nawet na LE straciliśmy w rewanżu z Liverpoolem. Do 69. minuty po golach Bonazzolego i Porębskiego prowadziliśmy 2:1. Dwie minuty później wyrównał Coutinho, a pięć minut później "The Reds" wyszli na prowadzenie za sprawą Mane. Ustawiłem zespół bardziej ofensywnie, licząc na wyrównującą bramkę. Zamiast tego dostałem jednak dwie bomby na twarz i pożegnaliśmy się z szansami na europejskie puchary wiosną. Na Wanda Metropolitano wystawiłem już drugi skład połączony z młodzieżą (Kudelski, Zaklika, Mandrysz), który jak te p***y pożegnał nas z Europą. Dwa rzuty karne dla Atletico (na szczęście tylko jeden wykorzystany), dwa czerwa (Kudelski i Zaklika) i bęcki 1:3. Nasz honor w końcówce ratował młody Banik.

W Pucharze Polski na razie spokój. W drugiej rundzie w niedalekich Niepołomicach pokonaliśmy Puszczę 4:0, w trzeciej - Piast 1:0, w rewanżu po zwycięstwie 2:0 u nas rezerwy utrzymały nasz awans (remis 2:2). Beneficjentem arcyłatwej drabinki okazał się Znicz Pruszków, który do półfinałów grał z samymi pierwszoligowcami (kolejno z Puław, Kielc, Legnicy i Warszawy). W półfinale zaś trafili chyba najłatwiej, bo na Wisłę Płock. My zaś wylosowaliśmy trzymającą się w czołówce Pogoń. Shit.

Co do reprezy Meksyku - graliśmy same sparingi przed zbliżającym się Złotym Pucharem. Nie szukałem kwadratowych jaj i szkielet kadry był oparty na wyjadaczach (np. Vela, Chicharito, Ochoa). W debiucie na Rentschler Field w Stanach Zjednoczonych (w MZPN robią chyba ludzie, co sparingi Polski organizowali w Niemczech, i to bynajmniej nie z kadrą owego kraju) pokonaliśmy Honduras 3:1, a cztery dni później graliśmy z Argentyną. Do 82. minuty prowadziliśmy 2:1 (Lozano 59`, Hernandez 66` - Romero 72`), lecz wtedy właśnie wyrównał Dybala, a minutę później wielki Pablo wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie. Aha. Później już sam korzystałem z gościnności innych państw, i tak Grecję ograliśmy 2:0, z Ekwadorem zremisowaliśmy 1:1, z Peru - 0:0, a na koniec reprezentacyjnego roku rozbiliśmy Gwatemalę 5:1. Mimo to jednak nie doczekałem Złotego Pucharu. Nie ma jednak w tym winy włodarzy meksykańskiej federacji...

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

W drugiej połowie listopada dużo rozmawiałem telefonicznie z prezesem Bońkiem, głównie na temat krajowego futbolu klubowego i reprezentacyjnego. Nie dało się ukryć, że nasza kadra pomału urządzała się w czterech literach; po klęsce, jaką był brak awansu na rosyjski mundial, kadra wygrała w 2018 roku tylko jeden mecz (konkretniej z Japonią w Poznaniu 3:1)! Kompromitacją był nasz udział w dywizji B Ligi Narodów; po dwóch remisach odpowiednio z Węgrami u siebie i z Czechami na wyjeździe, przegraliśmy kolejne spotkanie z Madziarami (0:2), a na koniec dostaliśmy łomot od Pepików 0:1. Zlot do dywizji C sprawił, że cierpliwość Zibiego do Adama Nawałki skończyła się, i pojawił się problem, komu by powierzyć stery reprezentacji. Probierz? Nieee, on tylko pierniczy o szkoleniu... Magiera? Zdolny, ale niedoświadczony... Moja skromna osoba? Taaak... Tytuły mistrza Polski, ogrywał masę świetnych zespołów... Pierwszy wybór to właśnie on! Rzecz rozbijała się o dwie rzeczy: pensję (będę zarabiał więcej niż w Meksyku) i kwestię pogodzenia zarządzaniem i klubem, i reprezentacją (stanęło na moje). Reprezentacja w przyszłym roku będzie walczyć o udział w cyrku objazdowym, jakim będą Mistrzostwa Europy 2020, a w grupie mamy Rosję (z nią będę debiutował na Narodowym), Litwę, Islandię oraz Cypr. Awans jest tu mimo wszystko obowiązkiem. Z gry w reprezentacji zrezygnował Lewandowski, wykruszyli się Fabiański i Piszczek, na LO pojawił się Francuz Kolodziejczak, pojawili się newgeni - prawoskrzydłowy Daniel Jastrzębski (wychowanek Vancouver Whitecaps, obecnie wypożyczany z Manchesteru City) i bramkarz Mateusz Nowak (szybko ściągnięty z Lecha do Hamburga), a tak to reszta bez zmian. 

28 marca nadszedł dość szybko i trzeba było zmierzyć się ze "sborną". Zagraliśmy jednak kapitalnie i wygraliśmy 4:1! Przez pierwsze 35 minut żadna z drużyn nie potrafiła się rozkręcić, nerwy pętały nogi zawodnikom obu reprezentacji. Jednak wtedy Jastrzębski kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego i prowadziliśmy. Później piłka po jednym z dośrodkowań odbiła się od Nabiullina i temu lewemu obrońcy zapisano samobója. Ale i po naszej stronie było trochę pecha, gdyż po nieszczęśliwej interwencji Nowaka piłka wpadła do siatki. W 66. minucie jednak Linetty kapitalnym podaniem wypuścił Milika sam na sam z rosyjskim bramkarzem i było 3:1. Wynik na jedenaście minut przed końcem ustalił Szymański pięknym wolejem po równie pięknym podaniu Zielińskiego. Trzy dni później drugim garniturem ograliśmy Litwinów 4:0. Po dwie sztuki wsadzili Grosicki i Teodorczyk. Następne mecze w połowie czerwca (towarzyski z Ghaną i wyjazd na Islandię). 

Słówko warto wspomnieć o transferach. Latem z klubu skupiłem się głównie na odchudzaniu kadry; nie było jakichś milionowych transferów. Arsenić odszedł do Lecha za 600 tysięcy euro, Brlek do Przybramu za 525 tysięcy, a Mazek - do Pogoni za 425 tysięcy. Relacje studenckie z Lublina przyczyniły się do finalizacji trzech ruchów do Motoru: za 29,5 tysiąca odszedł Fiedosiewicz, za 4,5 - Mateusz Zając, a na wypożyczenie poszedł Piotr Świątko. Tyle samo zawodników na zasadzie wypożyczenia powędrowało do beniaminka Ekstraklasy, Chrobrego (konkretniej Krusinowski, Grzybek i Dworzyński). Do Manchesteru United (chyba bug z załadowanymi ligami) na wypożyczenie poszedł Żynel, a do Udine za 30 tysięcy powędrował Krzysio Wydra. Ciekawiej było zimą. Na prawie Bosmana z Vancouver przeszedł do nas arcyzdolny ofensywny pomocnik Peter Straith, który podobno już teraz jest lepszy od Porębskiego. Kilkanaście dni później jednak, po długich negocjacjach, przyszłość polskiej obrony Artur Łatoś odszedł do AS Romy za 2,9 miliona euro + 50% z następnego transferu. Dlaczego tak tanio? Bo Artur miał klauzulę tylko o 100 tysięcy euro większą (oczywiście klauzula nie do wywalenia, bo pan agencik sobie zażyczył...). W styczniu odszedł od nas jeszcze Kovac, za którego zgarnęliśmy od Pescary 600 tysięcy. W lutym pobiłem klubowy (i chyba też ligowy) rekord transferowy; skoro ktoś omal nie uruchomił klauzuli u mojego zawodnika, ja uruchomiłem u zawodnika rywali, i tak za 3,2 miliona euro do Krakowa z Lechii Gdańsk zawitał Adam Chrzanowski, arcyzdolny polski stoper. W obliczu przybycia Straitha pozbyłem się Carreona, który absolutnie nie miałby u nas miejsca w składzie; Boliwijczyka za 525 tysięcy przygarnęła Pogoń. Na początku miesiąca za 775 tysięcy euro do Legii odszedł Bartosz; nie uważam, by był wart aż takich pieniędzy, a może uda się go w przyszłości jakoś taniej odzyskać... W zamian tyle samo wydaliśmy na wielki powrót do Krakowa, mianowicie na Pawła Stolarskiego! Jestem niemal pewien, że zarobimy na Pawełku, czego nie udało się kilku trenerom z przeszłości... Z kronikarskiego obowiązku warto napisać, że na wypożyczenia udali się Martuszewski (Piast) i Bryła (SMS Łódź). Z tak odświeżonym składem możemy przystępować do rundy wiosennej.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...