Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

#1

 

10 kwietnia 2019 r.

 

W szatni panował sztynk. Przepocone koszulki piłkarzy przylegające ściśle do ciała w połączeniu z niedziałającą klimatyzacją sprawiały, że atmosfera w ciasnym pomieszczeniu stawała się nie do wytrzymania. Szatnia piłkarska, pamiętająca pewnie lata czterdzieste ubiegłego wieku, była tłem dla milczących piłkarzy z nisko zawieszonymi głowami.

 

Spojrzałem na telefon w poszukiwaniu powiadomienia. Aparat cicho zawibrował, a na ekranie pojawił się komunikat aplikacji flashscore w związku z zakończonym przed chwilą spotkaniem.

 

Ja już wiedziałem.

 

Na 4 kolejki przed końcem sezonu, drużyna której byłem menedżerem, straciła fotel lidera na rzecz odwiecznego rywala. A w tych rozgrywkach tylko pierwsze miejsce na koniec dawało bezpośredni awans do ligi wyżej. Awans. Słowo, które towarzyszyło mi przez niemal cały ostatni rok. Nasz cel, drużynowy, ale także mój, osobisty.

 

Z zamyślenia wyrwał mnie mój asystent.

 

- Szefie, kibice są przed szatnią. Żądają wyjaśnień.

 

Tylko tego brakowało.

 

Czułem się skołowany. Tak naprawdę tego dnia po raz pierwszy poczułem wątpliwość w związku z pomysłem, jaki nakreśliłem sobie na tę drużynę. Porażka, a w sumie to srogi łomot, w takim momencie sezonu, w obecności prawie 500 kibiców którzy przyjechali tutaj za nami…

 

Patrzyłem po twarzach moich piłkarzy. Jedni uciekali wzrokiem, inni nawet nie podjęli kontaktu. Niektórzy zdążyli tylko zdjąć korki, część zarzuciła na siebie ręczniki, byli też tacy, którzy po prostu wcisnęli się w kąt, tak jakby chcieli się schować przed całym światem.

 

W pewnym momencie poczułem przeszywający dreszcz na karku. 22 gości siedziało w szatni. Zabrakło mi jednego.

 

Gdzie, do jasnej cholery, jest nasz kapitan?!

  • Lubię! 4
  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza

#2

 

Wojciech Szczęsny, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Krzysztof Piątek, Łukasz Teodorczyk, Karol Linetty, Łukasz Skorupski, Bartosz Bereszyński, Mariusz Stępiński, Thiago Cionek, Bartosz Salamon, Bartłomiej Drągowski, Radosław Murawski, Paweł Dawidowicz, Dawid Kownacki, Przemysław Szymiński, Tomasz Kupisz, Paweł Jaroszyński, Michał Marcjanik, Arkadiusz Reca, Jakub Sinior, Dorian Ciężkowski, Mateusz Chudzik, Michał Lewandowski.

 

I ja.

 

Na fali nieprawdopodobnej popularności polskich piłkarzy na półwyspie Apenińskim, jakimś cudem znalazło się miejsce we włoskim futbolu i dla mnie. Kiedy pod koniec czerwca 2018 roku papierowe wydanie Corriere del Veneto gdzieś na szóstej stronie poinformowało o zmianie na stołku trenerskim w regionalnym klubie, mało kto się tym tak naprawdę przejął. Artykuł poparty zdawkowym komunikatem prosto z klubu wspomniał tylko o nowo zatrudnionym trenerze z Polski i ciemnymi chmurami, które miały zawisnąć nad Lanerossi. Akurat w tamtym czasie moja nominacja trenerska zbiegła się z masowymi protestami lokalnej społeczności w związku z - kolejną już - rozbudową bazy wojsk USA w okolicy miasta, stąd informacja o anonimowym trenerze z Polski przeszła w zasadzie bez echa.

  • Lubię! 1
  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza

@lad:piwo: już traciłem wiarę, że ktoś sobie zada nieco trudu, żeby wykukać, co to za zespół

@Vami, zapraszam!

 

***

 

#3

 

Vicenza Calcio to jednokrotny zdobywca Pucharu Włoch (maj '1997),  a także dwukrotny wicemistrz Serie A. Jasne, wpisywanie 2. miejsca w najwyższej lidze do swojej historii sukcesów pewnie nie czyni klubu najbardziej utytułowanym, ale… Wobec różnych problemów, które trapiły Vicenzę przez ostatnie lata (spadek z Serie B, kłopoty finansowe, brak jasnych struktur wewnątrz klubowych), nowo powołany Prezes Stefano Rosso zdecydował się na odcięcie od trefnych czasów i postawił na tak zwany nowy początek.

 

Klub jest pokłócony z absolutnie wszystkimi, z kim tylko się da. Juventus? Oczywiście, pierwsi w kolejce. Napoli? Co nam będą Ci południowcy… Obydwie strony Mediolanu? Odhaczone! Lazio, Bologna, Parma, nawet Chelsea się w tym towarzystwie zaplątała.

 

Spoiler

CCmcJFZ.png

 

Postaciami, które są związane z Vicenzą, i które może kojarzyć przeciętny kibic spoza Italii są Francesco Guidolin i… Roberto Baggio. Laureat Złotej Piłki 1993 swoje pierwsze kroki stawiał właśnie w regionie Veneto i do tej pory jest wspominany w mieście bardzo ciepło; co kilka sezonów wspomnienia wracają, i wśród fanów da się odczuć naciski na odnalezienie nowego Roberto.

 

Stadio Romeo Menti, mogący pomieścić nieco ponad 12.000 głów, doskonale oddaje sytuację w klubie. Może nieco odrapany, lekko zakurzony, ale za to z nieprawdopodobną prezencją i klimatem, z którego można czerpać garściami. Niegdyś zapełniany regularnie, teraz raczej okupowany tylko przez tych najbardziej zagorzałych kibiców. Bardzo ważną częścią klubu są właśnie tifosi, którzy już w pierwszych dniach po mojej nominacji dali mi do zrozumienia, że zawodnicy nie muszą być wirtuozami technicznymi, ale za nic w świecie nie wybaczą odpuszczania na boisku. Nie rozwodząc się za bardzo nad tym wątkiem, dodam tylko, że miałem dość konkretny plan na związanie tak ultrasów jak i lokalsów z Stadio Romeo Menti…

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
W dniu 27.01.2019 o 11:06, Vami napisał:

Wow!

 

Ale Vicenza niestety już nie istnieje :( Obecny twór to Bassano Virtus przeniesiony i zagrabione tradycje :( Niemniej jednak, powodzenia! :wub:

Istnieje istnieje, choć rzeczywiście, Klub przeszedł mocną transformację. I wtedy pojawiam się JA, cały na biało... to będzie piękna przygoda! :eusa_boohoo:

 

W dniu 27.01.2019 o 12:43, jmk napisał:

Jedziesz młody :)

Ta jest, panie kapitanie!

 

***

 

#4

 

Gdy przychodziłem do Vicenzy pod koniec czerwca, zastałem w klubie, hm, nieporządek. Wokół pierwszego zespołu zatrudnionych było 9 osób (trenerzy, dział skautingu i fizjoterapeuci), do tego kilka innych w szeroko rozumianej administracji. Całkiem nieźle miały się za to struktury związane z drużynami młodzieżowymi, gdzie pracę miało łącznie 8 trenerów i 3 fizjoterapeutów - za tę część funkcjonowania klubu odpowiadał Michele Nicolin, zatrudniony na stanowisku Koordynatora Pionu Juniorskiego. Uznałem więc, że na początku mojej trenerskiej pracy we Włoszech są bardziej palące problemy, niż przebudowywanie całkiem nieźle funkcjonującego działu.

 

Chciałbym za to opowiedzieć Wam o procesie kompletowania najbliższego sztabu, wokół którego chciałem budować na nowo klub z regionu Wenecji Euganejskiej. Jednym z moich podstawowych warunków było powiązanie nowego pracownika z naszym klubem - czasem był to region urodzenia, czasem jego przeszłość piłkarska związana z Biancorossi, a jeszcze innym razem po prostu brałem pod uwagę sympatię naszego potencjalnego pracownika wobec naszego klubu. Oczywiście to nie była jedna droga - na przykład postanowiłem sobie, że dobrze byłoby w mieć w zespole kogoś, kto posługuje się tak językiem włoskim jak i polskim, a także ma doświadczenie związane z piłką nożną, które mógłbym wykorzystać w sztabie. W ten oto sposób do Vicenzy trafił Włoch z szkoleniową przeszłością w Polsce.

 

Paolo Terziotti okazał się miłym gościem z milionem anegdot na temat Polaków jak i Włochów. W latach 2005 - 2017 pracował w Polsce (z krótkimi przerwami) w sztabie u Macieja Skorży. Czterdziestosześcioletni Włoch urodził się w pobliskiej Weronie, więc istniało prawdopodobieństwo, że dopingował naszych rywali zza miedzy. Nic z tych rzeczy jednak, jak powiedział sam Paolo. Z jego słów wynikało, że z pobliską Brescią było mu bardziej po drodze, a ja nie miałem podstaw, żeby mu nie wierzyć. W ten sposób dołączył do nas trener, a także mój bezpośredni łącznik pomiędzy Włochami i ich kulturą, a mną.

 

Ledwie dwa dni od momentu, gdy zjawiłem się w klubie, dołączył do nas Cristiano Giaretta. Zapamiętajcie proszę to nazwisko. Ten facet ma Lanerossi w sercu, dosłownie. Przede wszystkim, urodził się w Vicenzy, ale... nigdy w niej nie zadebiutował! Jego zatrudnienie podpowiedział mi Prezes Rosso, a ja po spotkaniu z Cristianem nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie jego zatrudnienia. Oczywiście zapytałem go od razu o fakt braku debiutu w Vicenzy, na co Giaretta szeroko się do mnie wyszczerzył i zapewnił, że kiedyś mi o tym opowie. Ten człowiek miał coś po prostu do udowodnienia w swoim rodzinnym mieście, i dlatego też mocno na niego liczyłem.

 

Na asystenta poszukiwałem byłego piłkarza, czyli przeciwieństwo mnie. Ja byłem samoukiem, który na swoje miejsce doszedł w zasadzie bez profesjonalnej przeszłości piłkarskiej. Co do mojej prawej ręki, no to tu już oczekiwałem profesjonalisty, który trochę tej poważnej piłki liznął. Carlo Ricchetti, bo o nim mowa, było ode mnie niemal o 20 lat starszy, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Niesamowicie pracowity, pełen pasji ale i uporu Carlo zaimponował mi od naszego pierwszego spotkania; przyszedł na nie przygotowany z pełnym raportem na temat obecnej drużyny, jej słabych i silnych stron, a wszystko to opatrzył swoim komentarzem. Dobra robota, Carlo, masz tę robotę!

 

Po bardzo długich, przeciągających się niemal w nieskończoność negocjacjach, jako ostatni kontrakt z naszym klubem podpisał Georges Grun, zatrudniony na kluczowym stanowisku Głównego Skauta. Grun to 56 letni Belg, 77. krotny reprezentant swojego kraju z piłkarską przeszłością między innymi we Włoszech (był graczem Parmy i Reggiany, choć swoją markę wypracował w ojczystym Anderlechcie). Miałem przeczucie, że ten facet był brakującym ogniwem, i że dzięki jego pracy w najbliższych kilku okienkach do naszej drużyny trafią zawodnicy z odpowiednim stemplem jakości.

 

W taki oto sposób udało się skompletować sztab szkoleniowy:

 

Zespół trenerski:

Spoiler

HBHPlE4.png

 

Zespół ds. rekrutacji:

Spoiler

jnZvWuQ.png

 

Zespół medyczny:

Spoiler

mviaNRg.png

 

Odnośnik do komentarza

#5

 

Catenaccio? A co to takiego?

 

W pierwszych dniach z nową drużyną wraz z Carlo, moim asystentem, musieliśmy zastanowić się nad tym, jak na boisku prezentować ma się Vicenza. W zasadzie zgodni byliśmy niemal co do joty, a kolejne uwagi jednego czy drugiego z nas na bieżąco wprowadziliśmy do kącika taktycznego. I tak o to:

 

Bazą dla naszej taktyki była formacja 4-3-3, choć w trakcie sezonu bardzo dużo kombinowałem z rolami dla zawodników występujących na poszczególnych pozycjach. Jeśli chodzi o ogólny zarys i pomysł na grę, to...

 

Na boisku mamy być bezczelni, bezkompromisowi, nie brać jeńców. Niech nas wszyscy znienawidzą. Mamy się wyróżniać grą w piłkę, a nie waleniem lagi do przodu. Mamy być antywłoscy. Mamy zerwać z catenaccio, nie chcę, aby moi ludzie znali takie słowo. Mamy kreować, być nieszablonowi i sprawiać, by przeciwnik po pierwszych piętnastu minutach miał dosyć grania.
 

Gdy po raz pierwszy przed całą drużyną wyartykułowałem to, jak widzę nasze granie w piłkę, na twarzach zawodników zobaczyłem… niezrozumienie. Większość z nich po prostu zrobiła szpagat ze swoich brwi. Brakowało tylko, żeby zaczęli się pukać po głowach. Cóż, nawet ich trochę rozumiem, no bo przyjechał sobie człowieczek z Polski i będzie ich, Włochów!, taktyki uczył. A jednak! Choć to też nie do końca tak, że ja ich chciałbym nauczać ich czegoś na nowo, lecz bardziej chciałbym wyłączyć z ich głowy ograniczenia. 

 

Prędzej więc stay fly niż catenaccio.

  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Vami napisał:

Vicenza i 4-3-3 :wub: Niemal jakby Jezusek bosą nóżką po Romeo Menti chodził Zdenek Zeman przyszedł :)

Obecny!

 

***

 

#6

 

Oczywiście, decyzji o wprowadzeniu tego konkretnego stylu gry nie podjąłbym, gdybym wcześniej nie poznał głównych wykonawców boiskowych tego artystycznego planu. Dzięki prezesowi Russo dysponowałem serią nagrań z poprzedniego sezonu Serie C w wykonaniu Vicenzy. Długie godziny spędzone w pociągu z Polski do Włoch wykorzystałem między innymi na analizę tego, co zobaczyłem na tych klipach wideo. Na kartce wytypowałem sobie kilka kluczowych nazwisk, które miały mi posłużyć za filary podczas mojego pobytu w klubie. Na tej liście znaleźli się między innymi:

 

- Rachid Arma, 33 letni napastnik-wędrowniczek (hehe), w sumie jeden z czterech strzelców w drużynie, ale jedyny, któremu dałbym broń do ręki.

- Stefano Giacomelli, absolutna Legenda Vicenzy. Facet, który rozegrał w klubie blisko 200 spotkań w ciągu ostatnich 7 lat w biało-czerwonych barwach.

- Mirko Albertazzi, 20 letnia nadzieja klubu, grający na pozycji golkipera. Według mnie (i nie tylko mnie) zajdzie bardzo wysoko. I to bez względu na to, czy stanie się to w Vicenzie, czy w innym klubie z bardzo wysokiej półki.

- Nicola Bizzotto, mocny charakter z wyznaniem zasady: piłka może przejść, zawodnik nie.

- Nicola Pasini, czyli nasz kapitan. K A P I T A N. Żadnych słów więcej.

- Andrea De Falco. Wyobraźcie sobie postawnego faceta. Znaczy ‘postawnego’... 179 centymetrów wzrostu i 95 kilogramów wagi. Matko. Gdy zobaczyłem tego chłopa po raz pierwszy na boisku, przecierałem oczy ze zdumienia. Czołg, to mało powiedziane. Napakowany niczym kabanos może być naszym wytrychem do defensyw rywali.

- Loris Zonta, drugi - po Albertazzim - młodzieżowiec, który może osiągnąć bardzo wiele. Loris gra na pozycji środkowego pomocnika, gdzie w sumie nie ma żadnego pewniaka do gry.

 

Kiedy już zjawiłem się we Włoszech, to na miejscu dopięliśmy dwa - potencjalne - wzmocnienia, a w sumie nawet w sumie jedno kluczowe:

 

- Fabrizio Paghera, 26 letni Włoch, defensywny pomocnik. Dla moich planów kluczowy zawodnik, którego rolą będzie rozgrywanie piłki od tyłu i zarządzanie meczami. To naprawdę świetna wiadomość, że akurat jego udało ściągnąć się do klubu. Wysoka Piona dla naszego Dyrektora Sportowego, Cristiano Giaretty, który nakłonił Fabrizio do przyjścia do Vicenzy.

- Edgar Elizalde, 18 letni Urugwajczyk, środkowy obrońca, wypożyczony do końca sezonu z Pescary. Jego transfer to zabezpieczenie na wypadek problemów jednego z dwójki podstawowych stoperów.

 

Kadra liczyła 24 zawodników, i szczerze mówiąc, oprócz tych powyższych kilku nazwisk, to ciężko było mi oceniać, kto jest najbliżej pierwszej jedenastki. Skład niesamowicie wyrównany, co wcale jednak nie oznaczało, że wybitny. Rok grania przed nami, wielu zawodnikom kończy się kontrakt po sezonie. Niech się wykażą, a co!

Odnośnik do komentarza

Tajemniczy skaut z Polski przysłał krótki telegram: Byli zawodnicy Lanerossich być może skusiliby się na misję ratowania klubu? Przygotowałem listę tych, którzy zapisali się w pamięci, a jeszcze w piłkę gdzieniegdzie kopią. Christian Maggio, Stefano Botta, Micolas Giani, Davide Gavazzi, Luca Rigoni, Nicola Rigoni, Roberto Vitiello, Juri Tamburini, Mattia Mustacchio, Gianvito Misuraca, Davide Biondini, Alberto Frison, Giacomo Tulli, Julien Rantier, Michele Paolucci, Davide Di Gennaro, Alex Pinardi, Valerio Foglio.

  • Lubię! 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

#7

 

W klubie roztoczyłem aurę awansu jako naszego podstawowego celu. Wiedzieli o tym wszyscy, poczynając od piłkarzy, idąc przez sztab szkoleniowy, pracowników biurowych a kończąc na Lucii, naszej sympatycznej Pani odpowiadającej za porządek w szatni.

 

Awans. Awans. Awans. Tłukłem to do głów wszystkim, bo uznałem, że świadomość celu jest najważniejsza na tym etapie budowania wizerunku nowej Vicenzy.

 

***

 

Start ligi zaplanowany był dopiero na początek września (Włochy, co nie?), więc serię sparingów rozpoczęliśmy w końcówce lipca. Do tego czasu na treningach męczyliśmy taktykę do bólu, nie zapominając oczywiście o zrobieniu bazy przygotowawczej na cały sezon.

 

Owz1R2A.png

 

W zdecydowanej większości przypadków graliśmy z zespołami o lepszej renomie niż nasza, i o to mi chodziło, żeby sprawdzić się na tle silniejszych od nas. I patrząc po wynikach, nie wyglądało to najgorzej, a zawodnicy zdawali się powoli przekonywać do mojego pomysłu na granie w piłkę.

 

To co, startujemy z ligą, co nie? A działo się w cholerę...

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, jmk napisał:

Zdradzisz jakie role ustawiasz w pomocy i napadzie?

To złożone! W sensie zbudowałem taktykę wg mojej wizji, która jest dość nieoczywista. I teraz jeśli wrzucę sam zrzut ekranu taktycznego, to będę się czuł nieswojo... Ale jakoś w najbliższych odcinkach postaram się rozwinąć temat taktyki :) może tak być?

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, jmk napisał:

Ok ;)

 

greeeejt

 

***

 

#8


Jeśli chodzi o rozgrywki Serie C, to do końca grudnia 2018 roku… pozamiataliśmy! O ile jeszcze początek był nieco niemrawy w naszym wykonaniu (dwa remisy, i to w sumie dość szczęśliwe), o tyle później szliśmy już jak po swoje. W pewnym momencie sezonu doszliśmy do magicznej serii 9. zwycięstw z rzędu, co wywindowało nas na pierwsze miejsce tabeli z dość dużą przewagą punktową nad resztą stawki.

 

vrEo1en.png

 

Absolutnie fantastyczną rundę zaliczał nasz prawoskrzydłowy, Matteo Rover, który doszedł do 13 goli i 3 asyst. 8 goli dorzucił nasz podstawowy snajper, Rachid Arma, kolejne 6 jego zmiennik, Alessio Curcio. Cała drużyna zdawała się pracować jak dobrze naoliwiona maszyna.

 

KUvvtIg.png

 

Co do zarządzania składem, to cóż, bardzo twardo trzymałem się podstawowej jedenastki. Z ławki regularnie wpuszczałem zmienników, ale raczej tylko po to, by podtrzymać wysokie tempo drużyny świeżymi siłami, aniżeli liczyłem na spektakularne odmiany w meczu. Prawda jest jednak taka, że w większości spotkań byliśmy zmuszeni do grania atakiem pozycyjnym. Oczywiście w przedsezonowych planach brałem taką opcję pod uwagę, choć w rzeczywistości - według mojej filozofii - najgroźniejsi powinniśmy być wyprowadzając szybki kontratak. Ale o tym, mam nadzieję, będę mógł przekonać się już w Serie B.

 

Tabela nie pozostawiała wątpliwości - na sylwestra szliśmy w szampańskich nastrojach z nadziejami na spokojną pierwszą połowę 2019 roku. Po awans!

 

F4tvCPW.png

 

PS. Z pucharu Włoch odpadliśmy w abstrakcyjny sposób, kiedy nasz rezerwowy bramkarz postanowił na 30 metrze nabić piłką przeciwnika, by ta po chwili wpadła do pustej bramki. I w ten właśnie sposób pożegnaliśmy się z Pucharem.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

#9

 

10 kwietnia 2019 r.

"W szatni panował sztynk. Przepocone koszulki piłkarzy przylegające ściśle do ciała w połączeniu z niedziałającą klimatyzacją sprawiały, że atmosfera w ciasnym pomieszczeniu stawała się nie do wytrzymania. Szatnia piłkarska, pamiętająca pewnie lata czterdzieste ubiegłego wieku, była tłem dla milczących piłkarzy z nisko zawieszonymi głowami…"

 

***

 

Przegraliśmy cholernie ważny mecz, po którym po raz pierwszy w tym sezonie spadliśmy z fotelu lidera. Dwie bramki stracone w samej końcówce spotkania podłamały morale w drużynie, które tak naprawdę w tej chwili było na krawędzi słabe/fatalne. Mam tydzień, żeby doprowadzić drużynę do równowagi. TYDZIEŃ. A co się działo wcześniej?

 

NcdJLA5.png

 

***

 

Rok rozpoczęliśmy od porażki w sparingu, którą w sumie się w ogóle nie przejąłem, no bo przecież to tylko mecz towarzyski… a w rzeczywistości to było pierwsze ostrzeżenie, że coś jest nie tak. Następnie przyszła seria 3 spotkań bez zwycięstwa, z bramką-rodzynkiem. Gdy na początku lutego zdobyliśmy pierwsze trzy punkty w tym roku, to w głębi ducha pomyślałem, że teraz już pójdzie z górki. Nic bardziej mylnego. Ogólnie w pierwszych 10 spotkaniach 2019 roku zaliczyliśmy beznadziejny bilans 2-6-2, który pozwolił na zbliżenie się do nas naszych konkurentów na niebezpieczną odległość.

 

Nieco oddechu złapaliśmy w marcu, kiedy w spotkaniach na styku przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale ewidentnie w naszej grze coś się zacięło. Brakowało tych wszystkich pozytywnych rzeczy, które prezentowaliśmy w drugim półroczu 2018 roku. Wciąż trzymałem się startowej jedenastki, ale co raz to i bardziej doskwierał nam brak silnej ławki rezerwowych.

 

4hiRApB.png

 

Ta porażka z beniaminkiem z Fano sprawiła, że w moich zawodnikach coś pękło. Po raz pierwszy w tym sezonie byliśmy tymi goniącymi, a nie uciekającymi. Na pierwsze miejsce w tabeli wskoczył nasz rywal, zespół Ternany. Przed nami 3 kolejki prawdy.   

 

***

 

Nagle mnie tknęło. Gdzie, do jasnej cholery, jest nasz kapitan?!

 

- Carlo, nie widziałeś gdzieś Nicoli? - zapytałem mojego asystenta.

- Widziałem go w tunelu stadionu, jak szarpał się z jakimś facetem. Chciałem Ci to powiedzieć, ale… - Ricchetti urwał w połowie zdania.

 

Wyszedłem z szatni i dość szybkim krokiem przedarłem się w okolice wyjścia na płytę stadionu. Carlo miał rację; moim oczom ukazał się widok szamotającej grupy mężczyzn, a uszom dogrywała pieśń splecionych przekleństw.

 

- Ty skurwysynu! Gdzie uciekasz? Puśćcie mnie, to go zajebię !!! - nasz kapitan, cóż, ewidentnie stracił panowanie nad sobą. W asyście ochroniarzy obiektu wyglądał niczym byk na chwilę przed starciem z torreadorem.

 

Torreadorem był Roberto Ruppoli, dziennikarz sportowy pracujący dla Il Giornale di Vicenza. Znany z ciętego języka, ale też opiniotwórczy, jak to się ładnie teraz mówi.

 

Podszedłem bliżej do całej grupy, z nadziejami, że ktoś mi wyjaśni, co się tu wyprawia.

 

- Co się dzieje? Nico, o co tu chodzi? - spojrzałem na kapitana Vicenzy.

 

- Szefie, ten skurwysyn wymyśla jakieś niestworzone historie na nasz temat. I jeszcze, pierdolony, chciał ze mną przeprowadzić wywiad. Zajebie go!

 

Ruppoli, korzystając z chwilowego zamieszania, czmychnął gdzieś za naszymi plecami, a na sam koniec odkrzyknął jeszcze coś o jakimś tekście w jutrzejszej gazecie, i że już on nas wszystkich ustawi do pionu.

 

Rzeczywiście, od kilku tygodni Pan Roberto pisał dość nieprzychylne artykuły pod adresem a to drużyny, a to klubu, a to moim, a i kibicom też się swoje dostało. W jednym z ostatnich artykułów można było na przykład przeczytać, że drużynę rozsadzają od środka konflikty, zawodnicy są podzieleni na mniejsze grupki, a ja nad tym wszystkim nie panuję. Podobno do tego dochodziło też jakieś wyciąganie spraw prywatnych zawodników, ale nie miałem się jak do tego bezpośrednio odnieść.

 

Nicola Pasini, nasz kapitan, był cały czerwony ze złości. Ochroniarze odsunęli się już na stosowną odległość do agresora, ale jednak na tyle blisko, by w razie nawrotu złości doprowadzić go do porządku.

 

- Nico, posłuchaj. - odciągnąłem Pasiniego na bok. - Przekuj swoją złość na dobrą postawę na boisku. Tam udowodnij swoje racje. I z takim przekazem masz iść teraz do szatni. Wszystko jasne?

 

Pasini tylko spojrzał mi głęboko w oczy, przetarł pot z czoła i wymamrotał:

 

- Ok, trenerze. Ale po sezonie wrócimy do tematu tego fiuta.

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
W dniu 8.02.2019 o 11:12, Misiek napisał:

Trzeba dziennikarzowi złożyć propozycję nie do odrzucenia :) A jak to nie pomoże to obudzi się rano z odciętą głową konia (tylko co jeśli nie ma konia?) ;) 

Na razie zostawimy go w spokoju, a do tematu wrócimy po sezonie. Może.

 

***

 

#10

 

Lokalne media zdecydowanie podchwyciły temat. BUNTOWNICY, grzmiało z okładki  w poniedziałek sportowe wydanie Il Giornale di Vicenza. Nasz kapitan miał rację. Od jakiegoś czasu trwało medialne polowanie na drużynę, w zasadzie nie było tygodnia bez tekstu szkalującego Lanerossi.

 

Muszę wam się do czegoś przyznać. Rzeczywiście, Roberto Ruppoli trafił w sedno swoim artykułem. W drużynie miałem stado zbuntowanych zawodników.

 

Stado.

 

Baranów.

 

Dwd7KPV.png

 

I do tego co najmniej jeden z tych baranów regularnie podsyłał informacje prosto z szatni do Ruppoliego właśnie, dając mu materiały z pierwszej ręki. Z czego to się brało?

 

Tak jak wspomniałem, w zdecydowanej większości sezonu korzystałem z podstawowej jedenastki, a do tego miałem 3 lub 4 zmienników, których puszczałem z ławki. I to wszystko. Reszta zawodników albo zawiodła mnie zdecydowanie w momencie, gdy dostali ode mnie szansę, albo nie pasowała do naszego stylu gry.

 

Kulminacja przyszła tuż po meczu z Fano, kiedy do mojego biura zajrzało kolejnych dwóch piłkarzy z pretensją w głosie, dlaczego to nie oni wychodzą w podstawowym składzie.

 

W zasadzie połowie zawodnikom z kadry kończył się kontrakt pod koniec czerwca, więc mocno tego momentu wyczekiwałem. Z jednej strony więc nie chciałem podkręcać atmosfery w zespole decydując się na kłótnie z zawodnikami, z drugiej nie chciałem składać deklaracji o grze w pierwszym składzie dla malkontentów. Sytuacja patowa, niekomfortowa, powodująca smród, ale jeszcze nie wymioty.

 

Niech ten sezon się już skończy, to zrobię tu prawdziwe czystki…

 

***

 

Tymczasem ostatnie 3 kolejki mieliśmy rozegrać według poniższego terminarza:

 

Bcu7z0l.png

 

Jeśli wszystko dobrze policzyłem, to 9 punktów powinno dać nam bezpośredni awans.

 

***

 

PS. Jak sobie radzicie ze 'zbuntowanymi'? Składacie jakieś deklaracje? Od razu wystawiacie na listę transferową? W chwili obecnej to moje utrapienie i PRAWDOPODOBNIE przyczyna kiepskich wyników. Morale bliskie dna...

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...