Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Wieczór udał się zacnie. Ekipa z półwyspu Iberyjskiego oraz z Ameryki Południowej dały dobre show. Hiszpanie jednak dali ciała, kibicowanie moich pań nie przyniosło im szczęścia, i przegrali 0-2 z Chile. Chłopaki mogą pakować już walizki i wracać do domu. Po dwóch meczach mają całe zero punktów. Ostatnie spotkanie zagrają z Australią o pietruszkę.

Ziewnąłem, przeciągnąłem się. Już miałem wstawać z sofy i wyłączyć tv, spojrzałem na Magdę:

— Będziesz coś oglądać, czy wyłączyć?

— Wyłącz. Idę się umyć, do łóżka i poczytam.

— Ok. — nacisnąłem czerwony guziczek na pilocie. Odłożyłem go na stolik.

Przeciągnąłem się ponownie. Wystawiłem dłoń w kierunku Wiki. Podała mi swoją małą łapkę. Poderwała się z miejsca, podskoczyła ze trzy razy, jak piłeczka. W końcu wdrapał się mi na ręce. Pobujałem ją przez dwie sekundy.

— Dobra mała, czas iść się myć i spać. — powiedziałem, stawiając ją na ziemi.

— Ale mi się nie chce spać.

— Nie spieraj się ze mną. Choć uśpię cię.

— Nie. — zaczęła się ze mną spierać zaczepnym głosem.

— Idziemy, raz! Bo więcej nie obejrzysz meczu z nami. — zagroziłem i starałem się być stanowczy.

— No dobra. A opowiesz mi jakąś historię?

— Opowiem, jak się umyjesz i położysz.

— Ok. — i poleciała na górę do łazienki.

Ja się odwróciłem, ze stolika zebrałem trzy szklanki po piciu i zaniosłem do kuchni. Wróciłem do salonu, podszedłem do Magdy. Ta akurat trochę ziewała i się rozciągała na kanapie. Pocałowałem ją w czoło, dodałem:

— Idę ją przypilnować. Uśpię i też się kładę.

Odszedłem na schody i wdrapałem się po nich.

Na górze słyszałem dobiegające z łazienki odgłosy szorowania zębów i dokręconą wodę. Wszedłem do pokoju Wiki, zdjąłem kapę, która przykrywała jej łóżko. Odkryłem kołdrę. Usiadłem na brzegu materaca, poczekać chciałem tu na nią.

Odnośnik do komentarza

Pięć minut minęło i córka wpadła szybko do pokoju, wskoczyła na łóżko, podskoczyła trzy razy i się zakryła kołdrą. Poprawiłem jej pościel. Ona wskazała ręką małą poduszkę koło siebie, znak, żebym się położył koło niej. Uczyniłem to. Leżałem na prawym boku, lewą ręką poszukałem pstryczka do zgaszenia lampki. Światło zgasło. Wiki się przytuliła, szepnęła:

— Opowiedz mi coś.

— A co chcesz?

— Tę historię, jak się poznałeś z mamą. — uradowany głosik zabrzmiał, objęła mnie lewym ramieniem.

— Ok. Więc... — zacząłem, wziąłem głęboki wdech — Poznaliśmy się 3 lata przed twoimi narodzinami. Wtedy oboje mieszkaliśmy w Warszawie. Nasz kolega robił imprezę, chyba urodziny. A może i nie. Nie pamiętam, nie ważne. Ja z drugim kumplem, z Dzikim...

— Tak, pamiętam, opowiadałeś mi o nim. — wtrąciła swoje trzy grosze mała.

— No to z nim umówiłem się na przystanku, żeby jechać do Łomianek. Przyjechałem kilka chwil wcześniej, więc musiałem na niego zaczekać. Daleko nie miał, ale miał za to w zwyczaju się spóźniać. No więc... Stałem i czekałem. Po jakiś 10 minutach przyszedł. Przywitaliśmy się. Miałem już pytać kogo tak wygląda, bo kręcił głową w każda stronę.

Mała ziewnęła, a jak wiadomo, to jest zaraźliwe. Po sekundzie i ja ziewnąłem trzy razy.

— No mów dalej. — powiedziała trochę zniecierpliwionym głosem.

— No i... Dziki powiedział, że czekamy jeszcze na jego koleżankę. Miała z nami jechać na tę imprezę. Pokiwałem głową i powiedziałem "ok". Zaraz ją dostrzegł i pomachał.

— To była mama! — znowu mi przerwała mała, ale teraz już było słychać radość w jej głosie.

— Tak, to znaczy jeszcze nie mama. — chciałem kontynuować wątek.

— Mów dalej.

— Odwróciłem się w tamtą stronę. I ją zobaczyłem. Nagle wszystko inne jakby się rozpłynęło na około. Widziałem tylko ją, jak zmierza w naszą stronę. Wydawało mi się, że czas idzie w zwolnionym tempie. Szła uśmiechnięta od ucha do ucha. Pięknie wyglądała. Miała trochę krótsze włosy niż teraz, białą koszulkę w kolorowe groszki, brązowe sztruksy. Dziki nas przedstawił sobie. Później wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy na imprezę. — zakończyłem swoje opowiadanie.

— Ale to jeszcze nie koniec! — rzuciła wesoło i niespodziewanie Wiki. — Mów, co później było.

Westchnąłem, ziewnąłem i kontynuowałem:

— Jak dojechaliśmy na miejsce, to impreza mała się rozkręcała. Cały wieczór i połowę nocy staliśmy sobie na balkonie i gadaliśmy. O różnych rzeczach. O wszystkim w sumie. I mi i mamie wydawało się, że znamy się już kopę lat, a nie poznaliśmy się parę godzin wcześniej. Czasem Dziki do nas dołączał.

— Powiedziałeś jej, że jest ładna? — zaśmiała się mała po cichu.

— Nie, no co ty! Tak od razu nie można. Nad ranem, jak tak sobie siedzieliśmy nadal na tym balkonie i gadaliśmy, to dałem jej swoją bluzę. Założyła i podziękowała. Bardzo mi się podobał jej uśmiech. I dopiero wtedy jej powiedziałem, tak szczerze, że się chyba w niej zakochałem. Uśmiechnęła się do mnie, wzięła za rękę i się pocałowaliśmy.

— Fajnie! — już zaczynała się wiercić i wiedziałem, iż zaraz spanie jej przejdzie.

— Dobra. Koniec opowieści. Resztę znasz. Teraz spać. — już poważnym tonem rzekłem w stronę Wiki.

— Nie, jeszcze chwilę! Proszę! — chciała wybłagać mnie, złapała mnie za rękę i potrząsnęła.

— Nie. Koniec. Przytul się i śpij.

Odwróciła się do mnie tyłem z małym foszkiem, że nie chciałem opowiadać dalej. Nie minęły dwie minuty, kiedy do uszu mych doszły dźwięki spokojnego, miarowego, głębokiego oddychania. Córka padła szybko. Wstałem pomału i cicho. Skierowałem się w stronę drzwi.

Zajrzałem do naszej sypialni, Magda leżała i czytała książkę. Zawróciłem na korytarz, do łazienki skierowałem swoje kroki.

Koniec dzisiejszego dnia nadchodził.

Odnośnik do komentarza

Nim się obejrzeliśmy, a weekend minął. Leniuchowaliśmy, pograliśmy w planszówki, ja z małą w piłkę. Magda towarzyszyła mi w oglądaniu Mistrzostw Świata, z ciekawszych wyników, to Kolumbia wygrała 4:1 z Japonią.

W poniedziałek rano panie wyszły, jedna do pracy, druga do szkoły. Ja się zwlokłem z wyra, ubrałem i ruszyłem do redakcji. Dojechałem szybko do Nowego Dworu. Dłużej zajęło mi znalezienie wolnego miejsca do zaparkowania. Dziś chyba większość ludzi pojechało do pracy pociągiem i autobusem, samochody stały zaparkowane tam, gdzie zazwyczaj jest pusto. Trochę pokręciłem po uliczkach, pobluzgałem i w końcu, po jakichś 15 minutach udało się. Co prawda miejsce było aż cztery przecznice dalej, ale było. Z buta trzeba dojść jakieś 400 metrów. Wysiadłem, rzuciłem okiem na zegarek, czas naglił. Nie starczy go na fajka w trakcie, musiałem się spieszyć.

Sprawdziłem, czy czegoś nie zapomniałem i ruszyłem.

Wbiegłem po drewnianych schodach na pierwsze piętro. Otworzyłem drzwi, wlazłem. Z uśmiechem powitała mnie na wejściu Marta. Odpowiedziałem tym samym.

Przelazłem przez biuro, rzucając na prawo i lewo "Cześć". Dobiłem w końcu do swego biurka, klapnąłem mocno na fotel, westchnąłem. Kamil jak zwykle uśmiechnięty siedział przy sąsiednim blacie. Popatrzył i rzucił:

— Ktoś cię gonił, że się tak zasapałeś?

— Nie. Kurwa, nie mogłem znaleźć miejscówki do parkowania, a później leciałem. Nie chciałem się spóźnić. — w końcu odetchnąłem, pochyliłem się do przodu i podałem mu rękę na przywitanie.

— Spoko. I tak by się przecież nic nie stało. Nie pracujemy "od- do". Idziesz na herbatę? — trzymał w ręku swój kubek i ewidentnie na mnie czekał.

— Jasne. — powiedziałem, postawiłem na podłodze teczkę, zgarnąłem z biurka swoje naczynie.

Weszliśmy do pomieszczenia z czajnikiem i innymi sprzętami.

Musieliśmy poczekać, aż obecni tam ludzie dokończą swoje napitki. Pogadaliśmy przy okazji o tym i owym. Wymieniliśmy się wrażeniami odnośnie weekendowych spotkań na MŚ. Kamil zaczął przepowiadać, że Kolumbia jego zdaniem zajdzie wysoko. Bardzo przypadła mu do gustu ich gra i sposoby rozgrywania piłki. Ja tego nie byłem aż tak pewien.

Po zrobieniu herbat wróciliśmy na swoje stanowiska. Odstawiliśmy kubeczki, niech dziadostwo wystygnie. Niby czerwiec, powinno być słonecznie, a tu chłodny poranek się trafił dziś. Ciepły napój z rana się przyda.

Tyłka nie posadziłem na krzesełku. Za plecami usłyszałem głos kolegi:

— Herbatka gotowa. To co, idziem na fajeczka?

Byłem jak najbardziej "za". Z rana jeden tylko mi się zdarzył. Przeszukałem kieszenie, ale swojej paczki nie znalazłem. Kamil widząc maje "klepanie się po kieszeniach", szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się, zobaczyłem, że trzyma dwa fajki w dłoni. Uśmiechnął się i kiwnął głową.

 

Przerwa na fajka poszła. Czas było się wziąć do roboty. Dwa małe łyczki herbaty, logowanie do komputera.

Wszedłem od razu na stronę Świtu. Sprawdziłem, co nowego. Na razie cisza. Aktualności sprzed kilku tygodni. Już miałem zamknąć okienko przeglądarki, kiedy okiem zahaczyłem o pasek informacji na górze strony. Baner ruchomy pokazywał, iż znane są już terminy spotkań drużyny w meczach towarzyskich oraz sparingpartnerzy. Zapytałem Kamila, czy widział info. Odpowiedział, że nie. Możliwe jednak było to, że wskoczyło to na stronę w momencie, kiedy my paliliśmy.

Wstałem, poszedłem do Michała Kulesza. Chciałem zapytać naczelnego, czy da jeszcze zmienić układ strony "Tygodnika", który miał iść jutro do druku.

Zapukałem do drzwi, kazał wejść. Przekroczyłem próg pokoiku, on wstał, podał mi rękę. Odpowiedziałem tym samym.

— Słuchaj Michał, przed chwilą pojawiła się informacja na temat sparingów Świtu. Da radę to wrzucić na środę jeszcze? — zapytałem.

— Ta, jasne. Dużo tego tekstu będzie? — odłożył długopis i popatrzył na mnie.

— Raczej nie. Wypiszę, kiedy i z kim grają. Tyle starczy. Ramka 10 na 10 powinna starczyć.

— Zmieść w 6 na 6 i będzie git. — uśmiechnął się, wyczułem w jego głosie i mały nacisk i pewność, że dam radę.

— Ok. Da się zrobić. — pokiwałem głową na jego sugestię. — Idę ogarnąć temat. Na razie.

Zamknąłem drzwi i wróciłem na swoje miejsce.

Spisałem sobie do Worda terminy i zespoły. Otworzyłem szablon, który miał iść, wkleiłem zawartość i zapisałem. Dużo tego nie było:

  • 21/06/2014 Świt - Świt U-18 (D)
  • 28/06/2014 Świt - Legionovia (D)
  • 03/07/2014 Świt - Pogoń II Siedlce (D)
  • 12/07/2014 Świt - Raków Częstochowa (D)
  • 21/07/2014 Świt - Start Działdowo (D)

 

Zobaczyć już będzie można, co trener Mak wykombinuje ze swoich podopiecznych. Byłem ciekaw mocno, w końcu jakąś oszałamiającą kadrą nie dysponuje. Dodatkowo, między dwoma ostatnimi towarzyskimi meczami Nowodworzanie zagrają w pierwszej kwalifikacyjnej rundzie Pucharu Polski.

Na razie nie wiadomo z kim.

Towarzyskie spotkania nie będą pasjonujące i zamierzałem je sobie odpuścić. Na żywo rzecz jasna. Transmisję lub retransmisję obejrzę sobie na YouTubie.

Odnośnik do komentarza

I dziecko do szkoły jeszcze musi chodzić? Sadysta :D

Ekhm, do szkoło się teraz chodzi praktycznie do końca czerwca :>

 

będziesz opowiadał jako menedżer czy jako gracz FM'a? (jeśli rozumiesz pytanie ;) )

Ani tak, ani tak ;) Jako menago nie mogę tego robić, gdyż nim nie jestem.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...