Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

W biurze zajęliśmy swoje miejsca. W międzyczasie gadaliśmy nadal o piłce, a ja odbiłem na sekundę do kuchni po swój kubeczek z herbatą.

Dyskusja trwała. Dużej rozbieżności w zdaniach nie było.

— Wiesz, ja nie kibicuję Legii za bardzo, ale wydaje mi się najlepszym zespołem do sięgnięcia po tytuł. To chyba najbardziej ułożony i dobrze prowadzony klub w Polsce. — moja wypowiedź była bardzo obiektywna.

— No pewnie. W Lechu tylko stabilizacja jest. Nic więcej. — pociągnął moją myśl Kamil.

— Wiem. Teraz Legia się zgra i w przyszłym roku może się otrą o tę upragnioną Ligę Mistrzów.

— Może… — małe zwątpienie w głosie kolegi.

— Teraz niesamowicie dali ciała. Najpierw z Levadia i wygrane: 2-0 i 3-0. Steaua była w ich zasięgu. — rzekłem z pełnym przekonaniem. Oglądałem mecze i stawiałem na awans Legionistów.

— Ano była. Nawet Legia była lepsza. Zadecydował pierwszy mecz przegrany na wyjeździe 0-1. Remis 1-1 w Warszawie nie był sprawiedliwy.

Napiłem się herbaty, pokiwałem głową. Byłem podobnego zdania, co kolega. Dodałem:

— U siebie byli lepsi. Jakby Nikolić wykorzystał te dwie setki na początku, to by wygrali i przeszli. A w Lidze Europy to dali dupy aż miło.

Mój współrozmówca pokiwał smutno głową:

— Wiem. Zfrajerzyli się niesamowicie. Z takim zespołem jak Zwolle na wyjeździe mieć 0-0, a u siebie przejebać 0-2, to trzeba umieć.

— Aj, daj spokój. Czerczesow powinien nakopać im do dup. — ponownie się napiłem herbaty.

— Lech nie lepszy. Odpaść z jakimś ogórkami typu Koszyce? Aj kur… — zakrył oczy swoimi dłońmi i pokręcił głową. — Też dali ciała. 0-1 na wyjeździe, 1-0 u siebie i karne dla Słowaków. Padaka.

— Widziałem w TV, grali straszny piach. Jedni i drudzy. Szkoda czasu na ich oglądanie. — pokiwałem głową z dezaprobatą. Bluzgać na nich było szkoda, języka i powietrza oczywiście.

— Weź… Sprzedali Kamińskiego do Tuluzy za 7.25 milionów złotych, a kupili Janusza Gola za 1.3 miliona złotych. Świetny interes. I tyle. A tam trzeba obronę zrobić. Dla Legii to lepiej. Łatwiej Lech przegra.

— A co powiesz o transferach Legii? Dobry interes zrobili? — chciałem znać opinię Kamila. Mi się te transfery podobały.

— Spoko. Saganowski do Lokomotiwu Moskwa za 225 tysięcy euro? Mistrzowskie zagranie. Za emeryta doba kasa. Rzeźniczak do Marsylii za 13,75 miliona €? Bardzo dobrze. — było widać zadowolenie na facjacie sąsiada.

— No, no. Też tak uważam. Do tego Żyro sobie zaraz idzie też za dobry hajs. Zarobią. Szkoda tylko, że ten patałach Kucharczyk nie wrócił do Nowego Dworu. — to ostatnie, to oczywiście żart był. Ulubieniec widzów ze stadionu przy Sportowej. Na Świt to bardzo dobry gracz, ale na Legię?

— A Świt by dał za niego 4.4 miliona złotych? — popatrzył się na mnie z powątpiewaniem Kamil. Pokręcił głowa i dodał: — Coś mi się nie wydaje. Anderlecht tyle dał i go mają. Moim zdaniem, to kolejny dobry ruch klubu. I trzeba pamiętać, że ta kwota może wzrosnąć do ponad 8 mln zł!

Pokiwałem głową na zgodę:

— Ta, wiem, czytałem gdzieś. Wzmocnienia też świetne. — ironicznie dopowiedziałem szybko. — Adrian Mutu z wolnego i wypożyczenie Milana Likaca z Partizana.

— Rumun to wiem. Żenada brać takiego emeryta i specjalistę od narkotyków. Może wzięli go, żeby wciągnął całą kokę z Warszawy. Wtedy nie starczy dla innych graczy. — zaśmiał się w głos własnym żartem.

— Chyba tak. Nikolić, Prijović daliby radę. W środku pola z Likacem będzie tłok, ale może w końcu zagrają na swoim poziomie te tuzy pokroju Dudy.

— Trudno się nie zgodzić. Mutu oprócz kasy, to raczej nie za wiele zrobi. Takie jest moje zdanie.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Dopiłem herbatę i trzeba było brać się za pracę. Godzina już zleciała na niczym.

Chciałem dokończyć jeden tekst do wydania internetowego „Tygodnika”. Później by nie było czasu. Jutro wybieram się na mecz, Świt gra u siebie z Wieluniem, za tydzień z Bronią Radom. Ciekawie będzie. Na mecze w Warszawie z Polonią i Targówkiem może się wybiorę. Kamil coś też mówił, że by był chętny.

Odnośnik do komentarza

Czwarty miesiąc mojej pracy w „Tygodniku Nowodworskim” minął. Miałem za sobą dwa podsumowania gry Świtu w lidze, a lada moment pójdzie do druku trzeci artykuł. Szło nieźle. Byłem zadowolony z zajęcia.

Wiki chodziła do szkoły bez większych problemów, widocznie niechęć przeszła jej. Magda też już wpadła w trans pracy. Nie narzekała mi i nie jęczała.

W domu był inny temat rozmów. Przodowała w tym córka. Za wszelką cenę próbowała nas namówić na pewną rzecz.

Dziś było nie inaczej. Siedziałem w salonie, przeglądałem gazetę o grach i sprzęcie. Mała z żoną w kuchni szykowały sobie zapiekanki z pieca. Ja podziękowałem, jadłem dokładnie to samo wcześniej.

Nagle z pomieszczenia obok przyleciała Wiki, klapnęła koło mnie na sofie. Zaglądała mocno mi przez ramię, co czytam i oglądam. Domyśliłem się, że czegoś chce. Zamknąłem pismo, spojrzałem na nią z małym zniecierpliwieniem:

— Co tam chcesz mała?

— Ja?? Nic! — udawała, że nie interesuje ją nic.

— Ta, jasne! Już cię znam. No mów. — zacząłem drążyć temat. Gazeta poszła na stół.

— Tatuś…

— No…

— A jak będę grzeczna i dobre oceny będę miała, to dostanę szczeniaczka? — już mały cwaniaczek kombinował.

— Ostatnio przecież gadaliśmy o tym. Moim zdaniem jesteś jeszcze za mała. Zobacz, prawie cały dzień was nie ma. Ja jestem czasem, później wychodzę. Nie ma sensu, pies by się tylko męczył. Szczególnie że teraz zaraz będzie jesień, zima. Szczeniak będzie musiał być w domu. A wiadomo, co tu może zrobić. — tłumaczyłem cierpliwie.

Niestety, jedyna reakcja, jakiej się doczekałem, to było pójście Wiki na górę do swojego pokoju. Strzeliła chyba focha. Nie chciałem dalej jej męczyć i zarzucać hasłami na „Nie”. Niedługo jej przejdzie i wróci na dół.

Do mnie za to dołączyła Magda. Usiadła koło mnie, otworzyła ketchup i polała sobie ser rozpuszczony na zapiekankach. Ugryzła kęsa. Okazało się, że jeszcze za gorące. Przełknęła kawałek, zwróciła się w moją stronę:

— I co z tym psiakiem? Może jej weźmiemy?

— Ja już swoje powiedziałem. Teraz to nie ma sensu najmniejszego. Może na wiosnę? Albo już wiem! Na Dzień Dziecka pojedziemy do schroniska i wybierzemy coś, co ty na to? — popatrzyłem pytająco na Magdę.

— To bardzo dobry pomysł. Za takie właśnie rzeczy kocham cię bardzo. — zrobiła maślane oczy i pocałowała mnie w policzek.

— Ta, aha. — odpowiedziałem ze zwątpieniem.

Żona podniosła tost do ust. Spróbowała językiem, chyba już zdążyły trochę ostygnąć, bo ugryzła kawałek. Po trzech dziabnięciach odezwała się ponownie do mnie:

— Idziesz jutro do roboty, czy masz wolne?

— Idę, idę. Mam do oddania materiał. Poza tym Michał ma jakieś sprawy do omówienia.

Kobieta obok pokiwała głową. Jadła dalej.

— Ale za to w przyszłym tygodniu nie będę musiał iść ani razu. — ucieszony dodałem.

Poczekałem aż żona zje, pogadaliśmy chwilę jeszcze. Później rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie i włączyliśmy telewizor. Leniwy wieczór we dwoje. Wiki się poważnie na mnie obraziła i nie odzywała się. Tego dnia to Magda musiała działać przy małej.

Odnośnik do komentarza

Wrzesień 2014

 

Miesiąc otwarty takim samym wynikiem, jak poprzedni się zakończył. Faworyt był jeden- Świt. Trzy punkty zostały w Nowym Dworze. Nie obyło się bez trudności. Gospodarze długo nie mogli się przebić przez mur gości, w końcu wyręczył nasza ofensywę bramkarz Omegi.

Każdy z piłkarzy i sztabu zdawał sobie sprawę, iż wrzesień to nie będzie lekki czas. Nowodworzanie mieli na liście spotkań praktycznie samych pretendentów do zajęcia pierwszego miejsca w tabeli. Zarówno jak i ŁKS Łódź, Polonia i Targówek chciały mocno walczyć o wygraną III ligę. Dwa z tych zespołów grały u siebie na stadionach, co oczywiście było ich atutem w starciach.

Trener Zbyszek Mak w tym miesiącu zmienił ustawienie drużyny, z 4-2-3-1 przeszli na formację standardową 4-4-2 z jednym pomocnikiem bardziej cofniętym. Decyzję swoją argumentował na konferencji większym polem manewru i przyciśnięciem rywala za pomocą dwóch napastników.

Kibice byli sceptycznie nastawieni do tego, ale jak widać po wynikach, mylili się.

W każdy z pięciu pojedynków to Świt był lepszą ekipą, panowanie nad piłką, granie nią było zdecydowaniem kluczem do wygranych. Środek pola oraz obrona w szczególności dobrze się spisywała. W ataku Radionov na razie nie potrafi się dogadać z innymi kopaczami. Problem ze współpracą np. z Zawiską to kwestia czasu. Zgranie nadejdzie.

Żeby nie było zbyt kolorowo, to w meczu z Targówkiem gracze Świtu zafundowali kibicom istny horror. Obrona słabo się zaprezentowała, w bramce Kędra zagrał katastrofalnie i to jego można obwiniać głównie za możliwość strzelenia hattricka Rembiejewskiemu.

Całe szczęście goście odpowiedzieli trzema trafieniami i zgarnęli trzy punkty.

W dwóch kolejnych meczach nie zobaczyliśmy już wypożyczonego Kędry między słupkami. Oby dalej tak było.

Drugi wyjazd do stolicy udał się nie mniej. Z drużyną z Nowego Dworu przywitał się były ich gracz- Adam Czerkas. W zespole Czarnych Koszul na razie spisuje się słabo, w 6 spotkaniach trafiał do siatki rywali tylko raz. Zbyszek Mak mimo sympatii do swojego byłego kolegi z boiska miał nadzieję, że ten będzie w słabej formie strzeleckiej i tego dnia. Udało się. Od 64. minuty Polonia grała z przewagą jednego gracza, gdyż czerwoną kartkę (niezasłużoną dodajmy) dostał defensywny pomocnik Bramowicz. Radionov chyba zrobił na złość sędziemu, który spisywał się bardzo słabo, strzelając decydującą bramkę.

Ostatni mecz września wyglądał podobnie. Wyrównane 90 minut z indywidualnym błędem golkipera ŁKSu, który dał się zwieść Ukraińcowi, a ten strzelił do pustej bramki.

Jedenaście kolejek za nami, Świt Nowy Dwór nadal lideruje w tabeli III ligi.

Najlepsi strzelcy: Radionov (10), Zawiska (5), Osiński (4).

Najlepiej asystujący: Radionov (6), Zawiska (5), Steć (5).

 

03/09/2014 L6/34 [1.] Świt 2-0 Omega Kleszczów [8.] (Baryła sam. 61`, Osiński 64`)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz- Gliński, Zawiska, Steć- Osiński

 

06/09/2014 L7/34 [1.] Świt 2-0 WKS Wieluń [14.] (Kominiak 68`, Koziara 90`+4)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Kominiak- Drewnowski- Napora, Koziara, Makowski- Radionov, Gliński

 

13/09/2014 L8/34 [1.] Świt 3-1 Broń Radom [8.] (Zawiska 19`, Napora 61`, Makowski 86` — Leśniewski 12`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz- Napora, Koziara, Makowski- Zawiska, Radionov

 

20/09/2014 L9/34 [12.] GKP Targówek 3-5 Świt [1.] (Rembiejewski 24`, 73`, rz.k.79` — Zawiska 17`, 59`, Bramowicz 30`, Steć 37`, Radionov 90`+1)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz- Napora, Koziara, Steć- Zawiska, Radionov

 

24/09/2014 L10/34 [3.] Polonia 0-1 Świt [1.] (Radionov 70`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz- Napora, Koziara, Makowski- Radionov, Zawiska

 

27/09/2014 L11/34 [1.] Świt 1-0 ŁKS Łódź [7.] (Radionov 43`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki, Kamiński, Kominiak- Bramowicz- Napora (Kiwała), Drewnowski, Steć- Zawiska, Radionov

 

Tabela III Ligi (grupa łódzko-mazowiecka) na koniec września:

 

 

| Poz | Zespół | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | Świt | 11 | 11 | 0 | 0 | 29 | 7 | 22 | 33 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | Radomiak | 11 | 7 | 2 | 2 | 19 | 9 | 10 | 23 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | Lechia Tomaszów | 10 | 6 | 3 | 1 | 18 | 9 | 9 | 21 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | Start Otwock | 11 | 4 | 6 | 1 | 14 | 10 | 4 | 18 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | Polonia Warszawa | 10 | 5 | 2 | 3 | 17 | 12 | 5 | 17 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | Omega Kleszczów | 11 | 4 | 3 | 4 | 17 | 19 | -2 | 15 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | Pilica Białobrzegi | 10 | 3 | 5 | 2 | 13 | 11 | 2 | 14 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | Pelikan | 11 | 4 | 2 | 5 | 10 | 10 | 0 | 14 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | Ursus Warszawa | 11 | 3 | 5 | 3 | 14 | 13 | 1 | 14 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | Legia II | 10 | 3 | 4 | 3 | 11 | 12 | -1 | 13 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | Pogoń Grodzisk Maz. | 11 | 3 | 4 | 4 | 11 | 15 | -4 | 13 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | ŁKS Łódź | 11 | 3 | 4 | 4 | 9 | 11 | -2 | 13 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | GKP Targówek | 11 | 2 | 5 | 4 | 11 | 15 | -4 | 11 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | Broń Radom | 11 | 3 | 2 | 6 | 13 | 17 | -4 | 11 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | WKS Wieluń | 11 | 2 | 5 | 4 | 11 | 13 | -2 | 11 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | Warta Sieradz | 11 | 3 | 2 | 6 | 12 | 21 | -9 | 11 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | Sokół Aleksandrów | 11 | 2 | 3 | 6 | 11 | 13 | -2 | 9 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | Pogoń II Siedlce | 11 | 0 | 1 | 10 | 5 | 28 | -23 | 1 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

ograłeś broniarzy, szacun, powiem Ci coś Makku, jestem z Radomia i cały Radom wzdłuż i wszerz jest za Radomiakiem, tylko jedna dzielnica Planty gdzie chodziłem do szkoły jest za Bronią, największa patologia po prostu szkoda słów, jak tam wejdziesz z szalikiem w zielono-białych barwach to od razu usłyszysz zdejmuj szmate i wpierdol, trzeba mieć charyzmę i ekipę żeby tam wejść z szalikiem Radomiaka ;)

Odnośnik do komentarza

nie wątpię, wiesz to jest klub pół-amatorski, ale ma swoich zwolenników, dobre wyniki świtu, niedługo powrót do ekstraklasy się szykuje, wiem że menedżer z Twoimi umiejętnościami nie będzie się kisił rok w danej lidze, tylko będziesz szedł szczebel wyżej, szczęścia życzę

Odnośnik do komentarza

Dzień jakiś roztrzepany. Trochę mi się zaspało, później chciałem zjeść sobie na szybko płatki z mlekiem, a to skwaśniało. Następnie przyszedł czas na ubranie się. W spodniach mi guzik odpadł. Masakra jakaś.

Całe szczęście, że dojazd samochodem obył się bez problemów. Z parkowaniem też luz.

Spóźniony trochę wpadłem do biura. W drodze nie jarałem, więc teraz bym to chętnie zrobił. W przelocie przez pomieszczenie przywitałem się z kilkoma osobami. Z Kamilem podaliśmy sobie ręce na szybko. Klapnąłem w końcu w fotelu. Westchnąłem głośno, jak komputer zbierał się do odpalenia okienka logowania.

— Ciężki poranek? — usłyszałem od kolegi obok.

— Ano, dziś wszystko pod górkę. Najpierw mleko się zjebało, później guzik w spodniach. Porażka. — odpowiedziałem, tłukąc palcami w klawiaturę.

Zajrzałem do kubeczka na biurku. Był brudny. Wstałem z fotela, poszedłem go umyć do łazienki, w kuchni spodziewałem się małego tłoku.

Wróciłem na miejsce, naczynie postawiłem. Spojrzałem na Kamila, zagadałem:

— Jest już Michał?

— Nie, jeszcze nie przyjechał. — odpowiedział mi, ale nawet nie zwrócił się w moją stronę.

— Ok., dzięki.

Do komputera podłączyłem swojego pendriva, zrzuciłem trzy dokumenty na pulpit. Odłączyłem sprzęt.

— Idziemy na fajka? — zwróciłem się do Kamila.

— No pewnie. Zawsze chętnie.

Dwie minuty później byliśmy na dole. Po drodze wymieniliśmy się uwagami na temat niedawnego zdarzenia z panią woźną. Od tamtego czasu nie wiedzieliśmy jej. Nawet zastanawialiśmy się, czy to przypadkiem nie duch. Pożartowaliśmy z tego, ale nadal to była dziwna sytuacja.

Pochmurny październikowy dzień, ale ciepły, bez zapowiadanych opadów.

— Widziałeś ostatnio Świt na żywo? — zagadał mnie kolega.

— Ta. Na ŁKSie byłem, na Polonii też.

— I jak? Grali coś?

— Jako tako. Źle nie było. W zeszłym sezonie to dużo gorzej wyglądało. Teraz jakaś koncepcja jest. Drużyna walczy i strzela. Nie dają dzidy na Radionova. — opowiedziałem swoje wrażenia.

— No to spoko. Nadal pierwsze miejsce?

— Tak. Zobaczysz, wyjdą z pierwszego miejsca.

— Może. Jak im się to uda, to wielkie gratulacje dla zespołu. Bez wzmocnień, opierając się na tym, co jest od dwóch lat, to byłby sukces. — Kamil wypuścił dym, strzepał popiół na ziemię.

— Moim zdaniem to zgranie się w obronie, odstawienie 37-letniego Ciosa, będzie kluczem.

— To on jeszcze jest? — szczere zdziwienie kolegi.

— Jest. Trener go nawet na ławkę nie bierze.

— A ten wypożyczony bramkarz? Słyszałem i czytałem w necie twój artykuł, że straszne szmaty puszcza.

— Puszczał. Po meczu z Targówkiem, na szczęście został odsunięty. Domżał gra. A Kędra to porażka. Niech go zwrócą do Arki. Kiedyś za czasów Pawełka były pawełki. Teraz w Nowym Dworze można zacząć obchodzić kęderki.

— Aż tak słaby jest? — kolejne zdziwienie malowało się na twarzy i ustach sąsiada.

— No.

Zgasiliśmy pety, wrzuciliśmy do popielniczki. Udaliśmy się na górę.

Po dojściu do biurka zgarnąłem swój kubeczek. Za trzy minuty wróciłem z parzącą się herbatą. Po zalogowaniu poczta oznajmiła, że czekają na mnie nowe wiadomości. Rzuciłem okiem na pierwszą. E, nie do mnie, ogólna do wszystkich z jakimiś bzdurami. Druga to wymiana informacji, też mnie nie interesuje. Trzecia od Michała Kuleszy. Przeczytałem, bo byłem tam oznaczony: Zebranie dziś po 11.

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem wypiłem swój napój, poszliśmy we dwóch z Kamilem na papierosa jeszcze jednego.

O rzeczonej godzinie podnieśliśmy się i poszliśmy do pokoju. W środku nikogo nie było. Weszliśmy, usiedliśmy na krzesełkach.

Po jakichś trzech minutach przyszedł Michał i kilka innych osób. Usiedli, redaktor naczelny zostawił drzwi otwarte, żebyśmy się nie udusili. Taki urok pomieszczenia bez klimatyzacji.

Najpierw przez chwilę pogadaliśmy o niczym. Kulesza rozłożył swój kajecik przed sobą, spojrzał na karteczki i zwróci ł się do nas:

— Tylko chwilę wam zajmę. Nic ważnego bardzo. Po trzech miesiącach od wprowadzenia zmiany mamy pierwsze małe raporty. Chciałem je przedstawić.

Pokiwaliśmy głowami, każdy się rozluźnił na krzesełku. Słuchaliśmy dalej, co ma do powiedzenia:

— Powiem krótko: jest dobrze. Wprowadzony comiesięczny dwustronny dodatek o Świcie cieszy się popularnością wśród czytelników. Ostatnie trzy miesiące to potwierdzają: w ankiecie internetowej na naszej stronie oraz z listów ludzi. Dobre przyjęcie jest. Może i przez to sprzedaż gazety wzrosła.

— Ale każde wydanie, czy tylko te pierwsze z miesiąca? — zapytałem zaciekawiony.

— To i to. — odpowiedział mi od razu Michał. — W sierpniu nie został nam zwrócony ani jeden egzemplarz. We wrześniu wróciły trzy. Będą prowadzone rozmowy za tydzień lub dwa, żeby zwiększyć nakład. — nadal cieszył się Kulesza. — Oby tak dalej. Z mojej strony to wszystko. Chyba że są jakieś pytania?

Wszyscy pokręcili głowami. Nikt nic nie miał. Redaktor podziękował nam za spotkanie, wstaliśmy i się rozeszliśmy na miejsca.

Ledwo usiadłem, a prowadzący spotkanie podszedł do mojego biurka. Od razu rzekł:

— Maciek, mam pomysł i propozycję dla ciebie.

— No słucham. — spojrzałem na niego pytająco.

— Może po zakończeniu rundy jesiennej byś zrobił wywiad większy z trenerem Zbyszkiem Makiem?

— No nie wiem, można nad tym pomyśleć. — niechętnie udzielałem odpowiedzi. Nie chciałem od razu odpowiedzieć negatywnie. Z pomocą przyszedł mi Kamil:

— Ja się chętnie na to piszę. Maciek może coś skrobnąć o rozwoju i współpracy ze szkołami, jak t idzie. Nad tym trzeba by było ostro podziałać. Żadnych oficjalnych info nie ma. Jedyne wyjście to chyba tylko pojeździć i popytać ludzi. — po pierwsze kolega mnie wybawił z małej opresji, po drugie- poddał świetny pomysł.

Michał popatrzył na nas, pokiwał głową, odwrócił się, poszedł. My we dwóch popatrzeliśmy się na siebie, nie wiedzieliśmy, co szef miał w głowie. Wzruszyliśmy ramionami i zabraliśmy się za swoje zajęcia.

Coś tam pisałem w Wordzie, w głowie jednak miałem inne myśli. Ten pomysł Kamila nie był taki zły, ba, nawet bardzo dobry był.

O szkółkach biorących udział w projekcie prezesa klubu już pisałem, o jakiś efektach jeszcze nie. Wiadomo, że na razie dużo materiału nie będzie, gdyż wdrożenie tego i działanie- dwa ostatnie lata. Za mało, żeby konkrety już wychodziły.

Nauczyciele mogli pozgłaszać swoich podopiecznych, zanim ci wejdą do klubu i zobaczymy jakiegoś na boisku, to pewnie jeszcze z pięć lat minie.

Tak czy inaczej zabiorę się za to chętnie.

Odnośnik do komentarza

Podjechałem samochodem pod dom. Wysiadłem, otworzyłem bramę oraz garaż. Wjechałem, pozamykałem wrota. Popatrzyłem po smutnym ogrodzie, liście już powoli lecą z drzew. Z tydzień, dwa i trzeba będzie zacząć grabić. Miałem wchodzić do domu, jak w kieszeni spodni odezwał mi się telefon. Wyjąłem go, odebrałem:

— Tak, słucham?

— Siema Maciek.

— No czołem Grzechu. Co tam? — ucieszyłem się, słysząc głos kolegi.

— W porządku, jakoś leci. Przeszkadzam teraz?

— Nie, luz. Wchodzę właśnie do domu. Daj mi dwie minut i oddzwonię do ciebie.

— Ok. Czekam. Na razie.

— No, nara. — rozłączyłem się, wyjąłem klucze, otworzyłem drzwi i wlazłem.

Zdjąłem buty, poszedłem umyć ręce. W kuchni nalałem sobie coli do szklanki. Z telefonem i naczynie poszedłem do salonu, rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Kliknąłem ostatni numer. Po trzech sygnałach odebrał Grzesiek.

— No, siema. Już się ogarnąłem. — rzuciłem na ponowne powitanie.

— Luzik. Co tam u was słychać?

— A dobrze, wszystko jakoś idzie. Dawno się nie widzieliśmy. — odetchnąłem trochę.

— Właśnie ja w tej sprawie. — wesoły głos usłyszałem po drugiej stronie.

— No…

— Może byśmy się jakoś ustawili? Posiedzimy, pogadamy.

— Jasne. Słuchaj, ten weekend ma być ostatnim ciepłym w tym roku. Wpadnij do nas. Zrobimy grilla, napijemy się piwka. Kimniesz się u nas. — zaproponowałem serdecznie.

— A powiem ci, że bardzo chętnie. Dobra, to ja ci już dupy nie zawracam. Widzimy się w sobotę, nie? Myślę, że koło 13/14 będę. — wyraźnie zadowolony odpowiedział kolega.

— Jasne. Wpadaj.

— No, to na razie.

— Strzałka. — odłożyłem telefon na stoli, szklankę podniosłem do ust. Łyk się napiłem. Spojrzałem na zegarek, było już trochę późno, lada chwila moje panie wrócą.

Parę minut posiedziałem w miejscu, kubeczek opróżniłem z coli. Byłem nieco głodny, w myślach się biłem z tym, czy teraz mam zjeść, czy poczekać na Magdę i razem coś upichcimy.

Postawiłem ostatecznie na to drugie.

Odnośnik do komentarza

Późnym wieczorem udało mi się uwolnić od Wiki. Pobroiliśmy razem przy lekcjach i zabawkach. Po godzinie 19 zjedliśmy sobie kolację we trójkę przy stole. Obiadu w postaci gotowanych parówek już nikt nie pamiętał. Szczególnie nasze brzuchy.

Zagonienie małej do mycia i przebrania się w piżamę było nie lada wyczynem. Dziś była wyjątkowo oporna na to. Stoczenie półgodzinnej walki w końcu mi się udało.

Położyłem ją do łóżka, uśpiłem. Po cichu wyszedłem z pokoju, na samym progu doszło do moich uszu ”Dobranoc tatusiu”. Opowiedziałem na to, ale dałbym sobie włosy obciąć, że mała cholera już spała.

Poszedłem do łazienki, umyłem się.

Po całym dniu położyłem się w końcu do łóżka. Magda leżała już obok. Głowa opadła mi na poduszkę, ręce rozłożyłem za poduszką. Westchnąłem sobie głośno. Żona odłożyła książkę na bok.

— Co tak wzdychasz? Takie ciężki twoje życie?

— A nic, tak sobie. Zmęczyłem się Wiki.

— Aha. To ja już cię dziś nie będę męczyła. — z uśmieszkiem pod nosem to powiedziała. Doskonale wiedziałem o jakim „męczeniu” mówiła.

— Jak tam sobie wolisz. — odpowiedziałem ironicznie.

— Właśnie tak.

— A, zapomniałem ci powiedzieć… — zmieniłem temat rozmowy, przypomniałem sobie o sobotnim grillu — Grzesiek dzwonił. Chciał się z nami zobaczyć, pogadać. Ustawiłem się z nim na sobotę. Z tego, co pamiętam, to żadnych planów nie mieliśmy, nie?

— Nie. Jesteśmy w domu. Niech wpada.

— Ok. Posiedzimy wieczorkiem, napijemy się piwka. — poinformowałem o planach.

Te zostały zaakceptowane.

Kilka chwil później przyłożyliśmy się do poduszek, światło zostało zgaszone. Z tego, co słyszałem, to Magda szybko odleciała. Ja z prawej na lewą stronę się przełożyłem. Moment leżałem, rozmyślałem o tym i tamtym. Sam nie wiem, w którym momencie zasnąłem.

Odnośnik do komentarza

Sobota przyszła szybko. Nim się obejrzeliśmy, zrobiliśmy odpowiednie zakupy, siedzieliśmy i czekaliśmy na Grześka.

Środek października był bardzo słoneczny i ciepły, coś koło 21 stopni dziś miało być. Do tego byłem wolny od meczu. Świt w ten weekend miał grać na wyjeździe. Zdaje się, iż z Legią II w Sulejówku. Retransmisję obejrzę sobie w poniedziałek na spokojnie, jak będę sam.

Sprzęt do pieczenia wyjęty czekał w ogrodzie. Kurczak, żeberka marynowane w lodówce. Kiełbaska też. Piwka schłodzone. Nic, tylko się zabierać za relaks.

Kumpel przybył zgodnie z zapowiedzią, na zegarku 13:25. W tym czasie dokładnie ja z Wiki graliśmy w piłkę. Przerwaliśmy czynność i poszliśmy się przywitać z gościem. Ja zostałem z nim na werandzie, chciałem zapalić, mała w tym czasie uciekła do domu, do Magdy.

— Jak tam leci? — zaczął Grzesiek.

— A spoko. Jakoś idzie. — płomień z zapalniczki wyszedł i podpalił białą bibułkę. — Grunt, że do przodu. A u ciebie?

— Też do przodu. Nudy. Praca, dom, odpoczynek. — oparł się o barierkę rękoma i bujał się w tył oraz przód. — Słyszałem, że w redakcji dobrze sobie dajesz radę.

— Tak? Ciekawa informacja. Ale jest luz. Atmosfera całkiem w pytkę, na luzaku sobie robię, to co mam. — wypuściłem dym z ust z końcem zdania.

— Zajebiście. — uśmiechnął się w moją stronę kolega. — Czasem, jak mam chwilę, to czytam twoje wypociny na stronie. Jakoś chyba idzie Świtowi, nie?

— Ano idzie.

— Ten twój brat ułożył chyba chłopaków, coś w tym sezonie powalczy? — teraz już nie bujał się przez barierkę, stał przodem do mnie.

— Wygląda, że ułożył. Widziałem kilka spotkań na żywo i całkiem nieźle rzeźbi w tym gównie, co ma. Nie oszukujmy się, nie każdy by sobie poradził z taką akcją. — strzepałem popiół do słoika.

— Myślisz, że awansują w tym roku?

— Będzie ciężko, ale awansują. Obstawiam, że w ciągu czterech lat będą w Ekstraklasie. — ostatni buch wzięty, fajek wrzucony do słoika.

— Optymistycznie bardzo.

Pokiwałem głową, wypuściłem dym. Lewą ręką zaprosiłem Grześka do domu, prawą poklepałem go po plechach.

Weszliśmy do środka, ja zamknąłem drzwi, przekręciłem kluczyk w zamku. W kuchni kolega przywitał się z Magdą. Poprosił o coś do picia, dostał zgodnie z życzeniem sok pomarańczowy.

Żona jeszcze jakiś czas krzątała się po pomieszczeniu, my jej towarzyszyliśmy. Powspominaliśmy stare czasy, historie, pośmialiśmy się.

Jak ona skończyła, poszliśmy na taras. Nikt z nas nie był głodny jeszcze, więc za robienie grilla się jeszcze nie braliśmy. Usiedliśmy na fotelach przy stole. Wypiliśmy swoje napoje.

— O! Wiesz, kogo ostatnio widziałem? — nagle wyskoczył z pytaniem Grzesiek, uśmiech od ucha do ucha zagościł na jego gębie.

— Nie wiem.

— Nawet dwie osoby znane ci. — uśmiech mu nie schodził, wręcz przeciwnie. — Zgadnij. Jedna z nich mnie poznała, druga nie.

— Nie pierdol. Mów no! — już mnie drażniło takie niby zgadywanie.

— Ok. Najpierw ostatnio spotkałem na bazarku u siebie Sowę.

— Ło? To ona jeszcze żyje? — zapytałem i zaśmiałem się od razu. Zaskoczył mnie.

— Żyje, przypomniała sobie mnie i ciebie od razu. — wziął łyk picia. Mało się nie zachłysnął, bo zaraz zaczął się śmiać. — Pamiętasz, jak chciała nas wywalić ze szkoły, bo jej się wydawało, że widziała dwie czerwone bluzy przy śmietniku?

— No a jak! Trudno zapomnieć. — zarechotałem, jak sobie przypomniałem tę akcję ze szkoły.

Magda popatrzyła na nas znacząco, pokiwała głową:

— Ładne rzeczy robiliście! Niby takie grzeczne chłopaki.

— Ale to nie byliśmy my! — zacząłem się i nas bronić. Podniosłem ręce w tym geście.

— Wiem przecież. Znam tę historię na pamięć.

Po tej kwestii Magda wstała i weszła do domu. Wiki ją wołała.

My we dwóch posiedzieliśmy, gadaliśmy dalej o różnych rzeczach. Wczesne popołudnie ładnie się rozwijało.

Odnośnik do komentarza

Godzina minęła. Jednego fajka i dwie szklanki picia później nadal sobie we czwórkę siedzieliśmy na tarasie. Mała koło nas coś sobie rysowała. Kilka razy poprosiła Grześka, żeby jej pomógł. Ten miał talent do rysowania, więc chętnie to czynił.

Ja odstawiłem krzesełko kawałek dalej od moich towarzyszy, zapaliłem papierosa. Po chwili poczułem, że ktoś opiera się o oparcie. Spojrzałem w górę, moim oczom ukazała się twarz córki, która uśmiechała się do mnie i zarazem pokazywała język.

— Tatuś…

— No?

— Kiedy robimy tego grilla? — zapytała przymilając się.

— Wypalę i możemy zacząć rozpalać. Co ty na to? — wiedziałem, że już by chętnie wszamała coś dobrego.

— Ok. To pal szybciej! — uśmiechnęła się, pokazał język ponownie i uciekła na swoje miejsce przy stole.

Ja dokończyłem papierosa, wrzuciłem go do słoika. Podniosłem się, przeciągnąłem grilla w lepsze miejsce (bliżej taras). Grzesiek przyszedł mi pomóc rozpalać. Magda postała chwilę z nami i kończyła rozmowę z kolegą naszym.

Podpałka na węglu jeszcze się paliła, czekaliśmy.

— Nie cierpię tego dziadostwa. — skwitowałem rozpalanie. — Bez kitu, w przyszłym roku kupujemy gazówkę. Nie ma bata, więcej bawić się nie będę w takie rzeczy.

— To kupuj. — powątpiewający głos żony usłyszałem.

— A nie lepiej na jesieni teraz? Pewnie taniej będą. — włączył się Grzesiek.

— Nie bardzo. Ciężko teraz znaleźć w sklepie. Na wiosnę będzie wybór. — odpowiedziałem na sugestię.

Zostawiłem kolegę przy palenisku, razem z Magdą poszliśmy do domu po rzeczy. Wiki pomogła nam bardzo chętnie, wiedziała, że przy okazji będzie mogła coś skubnąć. Oczywiście kawałek kiełbasy odgryzła, to samo z ogórkiem.

Całe żarcie postawiliśmy na stole tarasowym. Przyjaciel zawołał mnie, że ruszt gotowy i można wrzucać mięso. Tak też uczyniliśmy. Moja luba od razu przyniosła dla naszej trójki po piwku. Na dobry początek dostaliśmy prawie regionalny browar- Kasztelan Niepasteryzowany.

— Jeszcze nie zgadłeś drugiej osoby. — zwrócił się do mnie wesoły Grzesiek.

— I nie zgadnę. Kolejnego jakiegoś nauczyciela starego?

— Nie. — teraz jego uśmiech był już maksymalny, bardziej ucieszonej gęby nie mógłby mieć. — W zasadzie to ona mnie zaczepiła, ja oglądałem gazety.

Trochę zniecierpliwiony popatrzyłem na towarzysza, podniosłem lewą brew:

— No i?

— Pamiętasz Kaśkę Mrozowską? — zapytał.

— Kaśka… Kaśka Mrozowska… — zacząłem grzebać w swojej głowie i wspomnieniach. Coś mi się kojarzyło, ale przyszło zaćmienie umysłu. — Imię i nazwisko coś mi mówi, ale z twarzą skojarzyć nie mogę.

— Na ta: brązowe włosy, czekoladowe oczy. — naprowadzał mnie.

— Aa! Ok., już pamiętam. — nagle sobie przypomniałem moją dawną miłość szkolną.

— Jakaś twoja laseczka była? — zapytała Magda.

— Można tak powiedzieć. — lekko skruszony, ale żartem odpowiedziałem.

— Mogłam się domyślić. — chyba to była zazdrość albo przynajmniej ukłucie małe w głosie.

— Oj, to była wielka miłość Maćka. — wyskoczył nagle niezwykle zadowolony z siebie oraz tego, co mówił Grzesiek. — Latał za nią w pierwszej klasie i drugiej, nie?

Pokiwałem głową. Udawałem, że zbytnio mnie temat nie interesuje i nie mam nic w nim do dodania. Przerzuciłem mięsko na drugą stronę, z jednej już zaczęło się dobrze robić. Magda chyba była mocno ciekawa historii, chciała pociągnąć temat dalej:

— No, mów, mów. Może się dowiem czegoś ciekawego. O tej Kaśce nie słyszałam wcześniej.

Kolega wzruszył ramionami, rozłożył ręce:

— Ja tam nic nie wiem więcej. — wyszczerzył się.

— I co z nią było? — tym razem żona zwróciła się w moją stronę.

— Nic. A, co miało być? — uśmiechnąłem się złośliwie. — Chodziliśmy chwilę ze sobą.

— Ładna była? — dociekała moja Magda.

Wzruszyłem ramionami tym razem ja:

— Bo ja wiem…

Żona spojrzała na Kozę, ten pokiwał głową. Ona napiła się łyk piwa, ja zrobiłem to samo i puściłem porozumiewawczo oko do kolegi.

— Tak myślałam. Maciek za średnie albo takie sobie by się nie brał. — mały złośliwy uśmiech pojawił się na jej facjacie.

— No ładna bardzo była. Połowa chłopaków w szkole śliniło się na widok jej oczu. — zaczął opowiadać spokojnie nasz gość.

— Oczu? To znaczy, mówisz o jej cyckach? — zaciekawiona zapytała Magda.

Towarzysz pokręcił przecząco głową, dodał:

— Nie, choć te też miała niezłe. Mówię o oczach tych w głowie. Naprawdę były piękne. Ja się tam Maćkowi nie dziwię. Jak by mu nie wyszło, to sam bym próbował do niej startować. Ile za nią chodziłeś? — popatrzył się na mnie, podrapał po głowie, jakby próbował sobie wygrzebać z pamięci.

Zamyśliłem się chwilę, odpowiedziałem:

— Półtora roku szkolnego. W styczniu kolejnego roku dopiero odezwała się.

— Odezwała? To wcześniej nic nie mówiła do ciebie? Słaba laska. — przesłuchanie trwało.

— Nie, odzywała się. Dziękowała za wszelkie propozycje i wszystko, co mówiłem. Później sama podeszła do mnie. A ja w szoku. — zacząłem się śmiać. Cała ta sytuacja wtedy mnie śmieszyła, jak i teraz.

Kolejny raz przełożyłem mięso na ruszczcie. Grzesiek podał mi talerz. Mogliśmy ściągać już kiełbaski. Zrobiliśmy to, zanieśliśmy do stołu, gdzie mała już czekała na wyżerkę. Usiedliśmy, podałem chlebek wszystkim. Uczta się zaczęła.

Odnośnik do komentarza

Po zakończonym żarciu ledwo siedzieliśmy. Każdy najadł się mocno. Pierwsza odpadła Wiktoria. Już przy stole ziewała strasznie, później podreptała do salonu i się położyła pod kocem. Magda sprawdziła ją jakieś dziesięć minut później. Spała.

Wyjąłem sobie papierosa, zapaliłem. Od razu lepiej.

Podczas jedzenia temat Kaśki i wspomnień o niej był w zapomnieniu. Teraz chyba wracał z pomocą żony:

— Długo byłeś z nią?

— Z kim? — już mi wyleciał z głowy wcześniejszy temat. — A, z Kaśką?

Luba ma pokiwała głową.

— Plus minus rok. Nie pamiętam już. — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

— Co mi jeszcze o niej opowiecie? — tym razem Magda spojrzała na mnie, później na Grześka.

Ten się zaczął śmiać, zrobił niewinną minę, machnął rękami na znak, że nic nie wie. Odezwałem się ja:

— Nie wiem. A co chcesz wiedzieć?

— Powiedz czy ładna była?

— Była. Tak szczerze mówiąc, to była bardzo ładna. — powiedziałem, jak było. Zawsze szczerze.

Nasz gość wstał, przeprosił nas na moment i wlazł do domku. Peanie skoczył do kibelka. Żona wykorzystała chwilę we dwoje:

— Posuwałeś ją?

— Raz. — ledwo odpowiedziałem, bo się uśmiałem, aż trochę zaplułem. Rechotałem strasznie, nie mogłem się uspokoić. Magda siedziała naprzeciwko i popukała się palcem w czoło.

Grzesiek wrócił do nas. Popatrzył na mnie, później na damską towarzyszkę, zapytał:

— A jemu co?

Gospodyni domu wzruszyła ramionami. Ja chciałem odpowiedzieć:

— Ta oto pani pytała mnie, czy uprawiałem sex z Kaśką. Chyba zazdrosna się poczuła.

— I co? — dociekał przyjaciel. — Uprawiałeś z nią?

Pokiwałem głową, śmiałem się dalej.

— E, a wtedy nic mi nie mówiłeś! — oburzył się.

Rozłożyłem ręce w goście niewinności. Wypuściłem dym ustami. Nie wiedziałem co mam im dopowiedzieć jeszcze. Dla mnie temat już był na wyczerpaniu.

Koza poklepał Magdę po ręku:

— Spokojnie, nie masz co być zazdrosna. Kaśka już po ślubie i z dzieciakiem. Chwilę z nią zamieniłem zdania i musiałem lecieć.

— Wiem. — rzekła krótko moja luba, obecna.

— I nie złość się na Maćka. Naprawdę miał dobre oko. Laska pierwsza klasa. — dopowiedział.

Ja wstałem z fotela, przeciągnąłem się leniwie. Chciałem wyjść po piwo do kuchni, bo zauważyłem, iż każdy ma je na wykończeniu.

— Ano miałem dobre oko. — przekroczyłem próg salonu, wychyliłem głowę zza drzwi i dodałem: — I nadal mam.

Uśmiechnąłem się do tego szeroko w stronę żony, puściłem jej oczko złośliwie oraz posłałem buziaka. Ona się odwróciła plecami do mnie.

Odnośnik do komentarza

Sobota poszła migiem w towarzystwie. Niedziela rano też. We czwórkę zjedliśmy lekkie śniadanie, po wczorajszym tłustym obżarstwie nie było innego wyjścia.

Całe szczęście, że nikt kaca nie miał. A z drugiej strony nie było od czego. Magda wypiła trzy piwka, my po pięć. Z tym że my siedzieliśmy do późnego wieczora, ba, nawet nocy.

Później panie zabrały się za zmywanie i sprzątanie. Ja im trochę pomogłem. Następnie, na mały rozruch z Grześkiem złapaliśmy za grabie. Na trawniku leżały już liście, które czekały na transport na kompost. Nie było tego dużo, więc uwinęliśmy się szybko.

Wczesnym popołudnie zasiedliśmy na kanapie. Męski kącik sobie zrobiliśmy: picie, telewizor, a w nim mecz. Liga Angielska akurat leciała. Udało się nam trafić na całkiem ciekawy mecz między Chelsea a Tottenhamem. Coś tam się gapiliśmy w niego, więcej jednak gadaliśmy na tematy piłkarskie.

Gdy na zegarze wybiła godzina piętnasta, Grzesiek zaczął się zbierać. Podziękował ładnie za gościnę. Stwierdził, że niedługo znowu musimy się spotkać, ale tym razem on nas zaprasza i wszystko załatwia. Oczywiście przyjęliśmy zaproszenie.

Pożegnanie załatwione. Po chwili pogawędki z Magdą usiadłem do stołu z laptopem. Chciałem opłacić rachunki za ten miesiąc. Woda- odhaczone, telefony też, śmieci- zapłacone. Został prąd, telewizja i internet. Siedziałem, klikałem, wpisywałem sumy.

— Spojrzysz tam, ile nam zostało kasy? — dobiegł mnie głos z kanapy.

— Już moment… — zawiesiłem głos na moment — Patrzę.

— Ok.

Myszką przeszedłem na inną zakładkę w naszym systemie bankowym, odnalazłem odpowiednią linijkę. Zacząłem czytać:

— Ponad 16 baniek. Chcesz dokładnie?

— No.

— To jest 16 baniek 278 tysięcy 52 złote i 38 groszy. — skończyłem.

— Aha. Mało wydajemy. — skwitowała sumę Magda.

— Ano. A co się dziwić? Ledwo odsetki wydajemy. I to też nie zawsze. — wyjaśniłem.

— Wiem. Skończyłeś już?

— Nie, jeszcze chwila. A co?

— Jak skończysz, to daj mi na chwilę.

Pokiwałem głową, mruknąłem pod nosem potwierdzenie, że usłyszałem. Skupiłem się na klepaniu sumy za telefony.

Myślami tez wróciłem do tego zdania Magdy, że mało wydaliśmy. Nie jesteśmy rozrzutni, nie szalejemy z zakupami, bo nie ma po co. Kupiliśmy działkę, zbudowaliśmy dom, kupiliśmy samochody dwa, też przecież nie drogie. Trochę daliśmy na schronisko w Nowym Dworze dla piesków, na dom dziecka, na przedszkole i bibliotekę w Janówku. Teściom też trochę grosza sypnęliśmy.

W przyszłym roku ponownie zasilimy jakąś kwotą dzieci i pieski. Ktoś przynajmniej skorzysta z kasy.

Odnośnik do komentarza

Październik 2014

 

Ostatni miesiąc nie był zbyt udanym okresem dla Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Pierwsza porażka oraz remi ligowy stał się faktem. Na samym starcie października wyjazdowy mecz do Białobrzegów zakończył się pogromem. Drużyna straciła aż cztery gole, potrafili odpowiedzieć tylko dwoma trafieniami. Zespół pod wodzą Zbyszka Maka bardzo pogubił się w obronie. Prawidłowo nie działało nic. W ataku też brakowało zrozumienia. Z drugiej strony, zespół gospodarzy kolejkę wcześniej rozbił Legię II aż 3-0 przed własną publicznością.

Seria 11 kolejnych meczów bez porażki zakończona dla Nowodworzan.

Następne dwa spotkania również nie należały do najlepszych. Świt popełniał te same błędy, co z Pilicą. Mimo zgarnięcia czterech punktów w dwóch meczach gra nie napawała optymizmem. Trener trochę usprawiedliwiał się brakami w bloku obronnym- to tyczyło się rywalizacji z rezerwami Legii. Eksperymentalna formacja defensywna nie dała rady. Dwóch podstawowych środkowych obrońców, Gurzęda oraz Drwęcki, pauzowało za kartki.

Sokół Aleksandrów Łódzki jako przedostatni zespół ligi oraz Pelikan Łowicz stanowiły jedynie tło dla poczynań Biało-zielonych. Jeśli atak Świtu byłyby bardziej skuteczny, to na trzech golach by się nie skończyło.

Za to można gratulować obronie- na te 180 minut gry zawodnicy Maka pozwolili oddać tylko dwa strzały celne. Niestety oba wpadły. Stojący między słupkami Damożał nie miał szans na wybronienie strzałów.

Skuteczność pod bramką rywala to główna bolączka Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Okazje są stwarzane niezależnie jaka para gra w roli napastników. Ostatni mecz października może dać do myślenia trenerowi. Duet Radionov (12 goli) oraz Szymon Makowski współpracował chyba najlepiej w tym sezonie ze wszystkich próbowanych opcji.

Na 15 możliwych punktów Nowodworzanie w tym miesiącu zdobyli 10. Poprawny wynik, drużyna nadal zasiada na fotelu lidera z przewagą 9 punktów nad drugim zespołem.

 

04/10/2014 L12/34 [5.] Pilica 4-2 Świt [1.] (Gołębiewski 35`, 66`, Oziewicz 49`, Ziemnicki 73` — Kiwała 32`, Radionov 58`)

Skład: Domżał- Nowotka, Cios, Drwęcki ©, Kominiak- Bramowicz- Kiwała, Duda, Steć- S.Makowski, Radionov

 

11/10/2014 L13/34 [1.] Świt 1-0 Start Otwock [5.] (Bramowicz 73`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz- Napora, Koziara, Steć- Zawiska, Radionov

 

15/10/2014 L14/34 [8.] Legia II 2-2 Świt [1.] (Wojczuk 17`, 60` — Makowski 10`, Napora 43`)

Skład: Domżał ©- Szabat, Kamiński, Krzymiński, Kominiak- Drewnowski- Napora, Koziara, S.Makowski- Zawiska, Radionov

 

18/10/2014 L15/34 [1.] Świt 3-1 Sokół [17.] (Kiwała 24`, Koziara 39`, Gliński 41` — Petela 77`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Steć- Bramowicz- Kiwała, Koziara, Gliśńki- Zawiska, M.Makowski

 

26/10/2014 L16/34 [12.] Pelikan 1-3 Świt [1.] (Dziedzic rz.k.10` — Drwęcki 42`, Makowski 47`, 66`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Steć- Drewnowski- Napora, Bramowicz, S.Makowski- Radionov, Zawiska

 

Tabela III Ligi (grupa łódzko-mazowiecka) na koniec października:

 

 

| Poz | Zespół | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | Świt | 16 | 14 | 1 | 1 | 40 | 15 | 25 | 43 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | Radomiak | 16 | 10 | 4 | 2 | 27 | 13 | 14 | 34 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | Lechia Tomaszów | 16 | 9 | 4 | 3 | 29 | 14 | 15 | 31 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | Start Otwock | 16 | 6 | 8 | 2 | 19 | 12 | 7 | 26 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | Polonia Warszawa | 16 | 7 | 4 | 5 | 24 | 19 | 5 | 25 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | Omega Kleszczów | 16 | 6 | 6 | 4 | 25 | 22 | 3 | 24 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | ŁKS Łódź | 16 | 6 | 6 | 4 | 15 | 12 | 3 | 24 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | Pilica Białobrzegi | 16 | 6 | 5 | 5 | 22 | 21 | 1 | 23 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | Warta Sieradz | 16 | 7 | 2 | 7 | 22 | 25 | -3 | 23 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | Legia II | 16 | 5 | 6 | 5 | 17 | 19 | -2 | 21 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | Ursus Warszawa | 16 | 4 | 8 | 4 | 16 | 15 | 1 | 20 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | Pelikan | 16 | 5 | 4 | 7 | 14 | 16 | -2 | 19 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | WKS Wieluń | 16 | 3 | 6 | 7 | 13 | 17 | -4 | 15 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | Broń Radom | 16 | 4 | 3 | 9 | 19 | 28 | -9 | 15 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | GKP Targówek | 16 | 3 | 6 | 7 | 14 | 22 | -8 | 15 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | Pogoń Grodzisk Maz. | 16 | 3 | 5 | 8 | 12 | 23 | -11 | 14 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | Sokół Aleksandrów | 16 | 2 | 5 | 9 | 15 | 23 | -8 | 11 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | Pogoń II Siedlce | 16 | 2 | 1 | 13 | 10 | 37 | -27 | 7 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Dwie najgorsze pory roku, jak dla mnie- jesień i zima. Nie cierpię. Listopad w pełni nie rozpieszczał pogodą. Zimno bardzo nie było, śnieg całe szczęście nie występował na razie u nas. Szybko szaro i dziadowsko robiło za oknem, nic się nie chciało. Ot, norma w Polsce w tych miesiącach. Depresji nie miałem, aż tak mnie to nie dołuje.

Dodatkowa moja rozrywka- mecze Świtu lada moment się kończą. Do marca 2015 wolne od spotkań. Runda jesienna okazała się bardzo dobra w wykonaniu kopaczy lokalnej drużyny. W listopadzie chłopaki grają cztery mecze, z czego dwa u siebie. Na te domowe miałem się zamiar wybrać na ulicę Sportową.

Większość dni pozwoliła mi spokojnie posiedzieć w domu, zając się sprawami. A to sobie pograłem w menedżera, w Widźmina- tu nawet zmierzam ku końcowi. Chętnie bym się zabrał za drugą część, ale niestety mój słomiasty komputer nie pociągnie tego. Na wiosnę już bankowo przyłożę się do kupienia nowego.

Wieczory i popołudnia z kolei należały do zajęć rodzinnych. Najpierw lekcje z małą, później zabawa- gry planszowe zawsze w cenie. Przy tym akurat mieliśmy ubaw spory. Na Gwiazdkę już miałem plany, co do zakupów skierowanych właśnie w tę stronę. Pod koniec listopada usiądę z Magdą, obejrzymy, jakie są gry i ze dwie nowe trzeba będzie kupić.

Po takim graniu relaksowaliśmy się najczęściej przy książkach. Ja, Wiki, Magda w salonie na kanapie, później w łóżkach z lekturami w rękach. Uwielbiam to. W ciągu ostatniego miesiąca jesiennego udało mi się przebrnąć przez pięć pozycji. Kolejne spokojnie sobie czekały na półce, następnych co najmniej dziesięć było na liście do kupienia.

Ze trzy razy pochyliłem się nad tematem zarzuconym już jakiś czas temu przez naszego naczelnego Michała- opisać tę współpracę na linii klub-szkoły. Nie wiedziałem, jak podejść do tego. Nie ma chyba innego wyjścia niż pojeździć po tych placówkach i pogadać z ludźmi. Chciałem mieć gotowy materiał na początku grudnia, ale raczej nie da rady tego załatwić tak szybko. Kuleszę powiadomiłem o poślizgu, specjalnie się nie przejął. Stwierdził, iż ma być to zrobione w najbliższym czasie, bez terminu dokładnego. Na pierwszy ogień miał iść list do Świtu z pytaniami. Oczywiście oficjalny list z redakcji „Tygodnika”. Takie pisemko napisałem, przedstawiłem szefowi. Aprobata była. Za kilka dni będzie wysłane.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...