Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Artykuł poprawiony, dopisany. Jednym słowem- skończony. Spojrzałem na zegarek, miałem jeszcze sporo czasu. Stwierdziłem, że nie opłaca mi się lecieć do domu, później po małą. Chciałem od razu z „Tygodnika” pojechać do szkoły. Posiedzę, poczytam coś w Internecie.

Okno koło siebie miałem uchylone, na wiele to się jednak nie zdało, zaduch mały był. Wstałem, wyłączyłem monitor, idę się przewietrzyć. W ostatnim momencie przypomniałem sobie o Ance i jej prośbie. Otworzyłem okienko poczty, naskrobałem maila. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, twierdząca.

Spotkaliśmy się przy drzwiach. Tą samą drogą co wcześniej zeszliśmy na podwórko. Tym razem papierosa nie zabrałem. Chciałem po prostu świeżego powietrza.

Na dole koleżanka znowu wyskoczyła do mnie z pytaniem:

— Też tak uważasz?

Byłem mocno zbity z tropu. Nie wiedziałem, do czego pije. Podniosłem lewą brew, zapytałem:

— Na jaki temat?

— Mój. Czy podzielasz opinię kolegi? — uśmiechnęła się mocno, patrzyła na swoje buty.

Uciekła wzrokiem, to jasne. Tylko pytanie się nasuwało- czy się speszyła, czy nie była pewna, że chce uzyskać odpowiedź.

— Hmm… — zawiesiłem się na chwilę. Zawsze szczery, i tym razem tak musiało być. — Też tak uważam. Tylko spokojnie…

Przerwałem na chwilę, Anka spojrzała na mnie. Świech nie schodził z jej twarzy.

— Nie to, że wygląd najważniejszy, ale… Widomo jak jest. Faceci to wzrokowcy. Wygląd bardzo się liczy. Do tego bym dorzucił jeszcze humor, który posiadasz. Tego brakuje ludziom w tych czasach. — nie chciałem, żeby odebrała to jako podryw jakiś. Nie był to mój zamiar. — No i ogólnie wydajesz się sympatyczną dziewczyną.

— A dziękuję ci bardzo. Miłe słowa od ciebie. Całość traktuję jako komplement.

— A proszę. Mówię tylko, jak jest. — wyprostowałem plecy, ruszyłem szyją w lewo i prawo. Trochę strzyknęło. Od razu lepiej było.

— Jesteś żonaty? — szykowała się chyba kolejna porcja pytań ze strony Ani.

— Ano jestem.

— Tak z ciekawości pytam, bo zauważyłam, że masz obrączkę tylko, że na lewej ręce. — uśmiechnięta wskazała palcem na moją lewą dłoń.

Pokiwałem głową:

— Wiesz, ja jestem prawo ręczny. Na prawym palcu wkurzało mnie pukanie i brzdąkanie o wszystko. Zaczynając od myszki, a na kubeczkach kończąc. Teraz już z przyzwyczajenia tak mam.

— Aha. Ok. Dobrze pewnie ma ta twoja żona. W końcu fajny, sympatyczny gość z dużym poczuciem humoru. — zwróciła się w moją stronę, kiedy zmierzaliśmy do środka budynku.

Przytrzymałem jej drzwi, później sam wlazłem.

— Pewnie ma. Nie mi oceniać. Chociaż czasem słyszę od niej, że mój humor ją osłabia. — tu się mocno wyszczerzyłem.

— E tam, nie zauważyłam tego. — uspokoiła mnie koleżanka.

— Jeszcze nie. Jeszcze. Uwierz mi.

Wróciliśmy na górę. Anka podziękowała mi za towarzystwo i poszła do siebie. Ja przeszedłem przez powierzchnię do swojego biurka. Podrywany nie czułem się, ale trochę odebrałem jej słowa jako flirt. Pewnie mi się tylko wydawało. Bez przesady, kąskiem nie jestem. Pokibluję tu jeszcze około półgodziny. Później out.

Odnośnik do komentarza

Ostatniej soboty nie spędziłem na stadionie. Świt grał w Otwocku, więc sobie darowałem oglądanie na żywo. Spędziliśmy czas na powietrzu- rowery, grill, odpoczynek.

Tak mi się najlepiej spędzało wolny czas. Leniwie w małym gronie.

We wtorek po szkole małej odwiozłem ją do Warszawy do teściów. Nadszedł dzień świętowania urodzin Magdy i rocznicy.

Po swoim powrocie do domu małżonka była zaskoczona, że Wiki nie ma. Dodatkowo zaskoczył ją mój ubiór- koszula, spodnie gładkie. Nie wiedziała, o co chodzi.

— Gdzie mała? Coś się stało?

— Nie, spokojnie, luzik. Wiki jest u twoich rodziców. Niespodzianka dl ciebie. Zabieram cię na kolację.

Spojrzała na mnie podejrzliwie, wzrok spode łba mówił wiele.

— Ha! — wskazałem palcem na Magdę. — Myślałaś, że zapomniałem o twoich urodzinach i rocznicy naszej?

— No przyznam się, że tak pomyślałam. Masz mnie. — uśmiechnęła się mocno. Jej ciemnobrązowe oczy zalśniły serdecznie. Lubiłem bardzo ten jej błysk, wyglądała seksowniej przy tym.

— Zobaczysz, gdzie cię zabieram. — ukłoniłem się i mrugnąłem do niej okiem.

Poczekałem, aż pójdzie do łazienki, z gabinetu zgarnąłem bukiet kwiatów. Oczywiście nie było tam żadnych róż, oklepane one są. Wybrałem z Wiki różne kolory tulipanów.

Po jej wejściu do kuchni wręczyłem żonie kwiaty. Bardzo się ucieszyła. Podziękowała mi bardzo, dała słodkiego buziaka. Takiego bardzo słodkiego, jej język smakował mi i tym razem.

Zebraliśmy się, wsiedliśmy do samochodu.

Pod pizzerię zajechaliśmy w ciągu 15 minut.

Odnośnik do komentarza

Resztę planu udało się zrealizować co do joty. Wszystko wyszło. Z niespodzianki (zgodnie z oczekiwaniami) Magda była bardzo zadowolona. Powspominaliśmy stare czasy, pośmialiśmy się z dawnego życia. Zgodnie stwierdziliśmy, iż czujemy się, jak na jednej z pierwszych randek.

Zjedliśmy makaron carbonara. Był dobry, nie jak domowy, ale dobry. Magda popiła sobie wina, ja ze względów bycia kierowcą- colę.

Po romantycznej kolacji przy świecach udaliśmy się na mały spacer. Przeszliśmy kilkoma uliczkami. Szaleć nie było co. W końcu jutro ona miał jechać do pracy. To znaczy, tak normalnie miało być. Chociaż nakłaniałem ją do brania użetki- pobędziemy razem rano we dwójkę, a później skoczymy po Wiki.

Po około godzinie spacerowania doszliśmy do samochodu. Nim dojechaliśmy do domu odpoczywać dalej.

 

W salonie sobie usiadłem po umyciu się i przebraniu. Na kanapie się rozłożyłem. Miło było, cicho spokój, nikt nie nadawał, nie musiałem małej usypiać.

Przeciągnąłem się, w plechach opartych coś strzyknęło, pyknęło. Rozciągnięty. To samo zrobiłem z szyją. Jakieś takie naprężenie tych mięśni przeszło.

Z łazienki przyszła Magda. Usłyszałem ją. Spojrzałem w jej stronę i… trochę mi mowę odjęło. To był jeden z niewielu razy, kiedy nie wiedziałem, co mam powiedzieć.

Magda stała przy framudze, widziałem ją doskonale, w przedpokoju było zapalone światło, w salonie z kolei zostawiłem tylko lampkę za sofą. Miły, przyjemny półmrok panował.

W tym, co założyła wyglądała mega seksownie. Bardziej się chyba nie dało!

Podeszła do mnie. Miała na sobie czarne pończochy, czarną satynową koszulkę nocną na ramiączka. Kiedy przystanęła przede mną, udało mi się dojrzeć, iż majteczki też są czarne satynowe.

Usiadła na mnie okrakiem, od razu położyłem ręce swoja na jej seksownych udach. Piękny widok oraz wspaniałe w dotyku.

Swoimi dłońmi ujęła mnie za twarz i mocno pocałowała. Po chwili odchyliła się, uśmiechnęła i powiedziała:

— Też wymyśliłam mały prezencik dla ciebie na rocznicę. Nic wielkiego, ale może ci się spodoba.

Pokiwałem głową:

— Super. Wyglądasz pięknie, seksownie bardzo. Ciężko mi oderwać wzrok i ciężko trzymać mi ręce przy sobie. — mówiłem to, patrząc w jej lśniące oczy.

— To dobrze, masz mnie dziś mocno dotykać. Jak tylko chcesz i gdzie chcesz. Na to liczę.

Pokiwałem głową jak rugany uczniak.

Powiem nieskromnie, że moja żona była laską i owszem. Ale aż takiej gorącej to jej dawno nie widziałem. Ktoś, kto oglądał ostatnio „Grę o Tron” odcinek podaj siódmy sezonu piątego, to pewnie kojarzy aktorkę grającą Tyene Sand (niejaka Rosabell Laurenti Sellers). Mega sexowna, brązowowłosa kobieta to była.

Moja Magda bardzo, ale to bardzo podobna do niej jest. Tylko że ładniejsza.

Z jej ud moje ręce powędrowały na pośladki, ona siedziała na mnie cały czas, całowaliśmy się, jak podczas pierwszego wspólnego sexu. Żar i ogień.

Odnośnik do komentarza

Tak jak zaczęliśmy na kanapie, to później przeszliśmy na stół. Całkowicie pozbyłem się ubrania, Magda wyskoczyła ze swoich majteczek, a w zasadzie ja ją ich pozbawiłem.

Piękne nogi miała dalej obleczone w pończoszki, żałowałem (co jej oznajmiłem), iż nie chodzi częściej w nich i w jakiś mini spódniczkach. Tego niestety nie miała w zwyczaju, jej ulubione to spodnie. A szkoda- nogi miała super.

Koszulka do czasu została na mojej kobiecie- była równie podniecająca po dolna partia ubioru. Później dopiero kazałem jej to zdjąć. Posłusznie zostało to wykonane, dzięki temu moim oczom ukazały się kształtne, jędrne piersi w rozmiarze 75d. Od ponad siedmiu lat miałem je na co dzień, ale i tak je uwielbiałem. Mało prawdopodobne, że mi się znudzą w najbliższym czasie.

Z salonu, gdzie zaliczyliśmy kilka mebli (kanapa, stół, dywan), przenieśliśmy się do sypialni. Tam nadal mogliśmy oddawać się namiętnej czynności. Podniecenie u mnie sięgało zenitu. Chciałem ten wieczór przeciągnąć najdłużej, jak się da.

W naszym pokoju uprawialiśmy różne odmiany sexu: kochanie się, ruchanie, otarło się nawet o mało perwersyjne pieprzenie. Im dalej szło, tym Magda wydawała się gorętsza i bardziej napalona.

Po dobrych ponad dwóch godzinach zabawy zrobiliśmy sobie przerwę. Ja skoczyłem na taras na fajka, Magda poszła po picie. Miałem farta- dziś była pogodna, ciepła noc. W drzwiach tarasowych stałem nagi, nawet chłodno mi nie było- przynajmniej nic się nie kurczyło z zimna.

Po kilku chwilach z tyłu mnie stanęła żona. Objęła mnie rękami. Przez satynową koszulkę czułem jej gorące ciało, sterczące sutki. Lewą ręką sięgnąłem za siebie, palcami czułem udo w pończoszce. Pogładziłem je.

Do ucha szeptem zostało mi przekazane:

— Uwielbiam, jak mnie tak bierzesz. — po tym pocałowała mnie w ucho i lekko je przygryzła.

— A ja uwielbiam oglądać, dotykać twój tyłeczek. Jest sexy tak jak i nogi. Nawet po tych kilku latach.

Usłyszałem, jak się uśmiecha, tak trochę jej się wyrwał na głos chichot.

Swoje udo podciągnęła trochę wyżej mojej nogi, po chwili opuściła. Za to jej ręce zeszły poniżej mojego podbrzusza, miękką w dotyku ręką złapała mnie za sprzęt. Pomacała trochę, ten zesztywniał ponownie.

Magda przesunęła się na przód, uklęknęła przede mną. Zaczęła robić mi dobrze ustami. Ja stałem i paliłem dalej. To znaczy, starałem się to robić. Wypuściłem dym ustami, westchnąłem.

Ona podeszła do krzesełka, wypięła tyłeczek:

— Skoro tak go lubisz, to możesz brać.

Bardziej to zabrzmiało jak rozkaz niż jak prośba.

Pstryknąłem fajka w trawę, podszedłem do niej, podciągnąłem koszulkę do góry i wszedłem w nią.

Po seksie na tarasie wróciliśmy do sypialni.

Nasza rocznica została mocno, miło i sympatycznie spędzona. Sił starczyło nam na jeszcze dwie godziny kochania. Później przytuliliśmy się na łóżku i zasnęliśmy. Ostatni czas, który udało nam się zarejestrować z zegarka, pokazywał godzinę 3:27.

Odnośnik do komentarza

Reszta miesiąca poszła na spokojnie. Dom, biuro, lekcje, pisanie, mecze. No w zasadzie to jeden domowy zaliczyłem. Drugi oglądałem przez neta.

Z Magdą wróciliśmy do tematu kiedyś poruszanego przez małą- pieska ze schroniska. Obgadaliśmy to w związku ze zbliżającym się Dniem Dziecka. Doszliśmy jednak do wniosku, iż jest jeden zasadniczy minus tego przedsięwzięcia- urlop nasz.

Chcieliśmy znowu się wpasować się w czerwiec, no może przełom lipca. Rok temu tak byliśmy i się spodobało. Tym razem jednak mieliśmy razem wybrać miejsce, choć na razie brakowało pomysłu.

Musiałem przysiąść, przejrzeć, pomyśleć nad tym. A gdzie to lepiej zrobić niż w pracy? No nigdzie!

Sąsiad mój siedział cicho, miał sporo roboty- ostatnie dwa dni spędził w dom na klopie z miską w ręku. Grypa żołądkowa w końcu przeszła, a robota została.

Zarzucił sobie muzyczkę na uszy i działał.

Ja przeglądałem na swoim monitorku oferty biur podróży. Wszystkie „popularne” kierunki z oczywistych powodów odpadały: jakieś Tunezje, Kanary itd.

Mnie korci strasznie zobaczenie Polinezji Francuskiej, Nowej Zelandii. Coś w ten deseń. Ale czy Magdzie to będzie odpowiadało?

Wypuściłem powietrze ustami głośno. Eh, nie idzie tak łatwo. Trzeba przewietrzyć głowę.

Podjechałem krzesełkiem do biurka obok, szturchnąłem w rękę zapracowanego kolegi. Odetkał jedno ucho, spojrzał na mnie:

— No, co tam?

— Idziemy na dół?

Kolega pokiwał głową. Wyłączył muzykę w telefonie oraz wstał. Na szczęście pogoda się znacznie poprawiła- teraz już można było chodzić w krótkim rękawie, bez kurtek, bluz.

Ja dziś miałem koszulę z długim rękawem, ale był podwinięty. Tak na wszelki wypadek tak się ubrałem.

Wychodziliśmy przez drzwi, nagle do naszych uszu doleciał głos Anki:

— Cześć Chłopaki, idziecie na dwór?

Odwróciliśmy się i pokiwaliśmy głowami.

— A mogę się dołączyć do was? — zapytała takim prawie niewinnym głosikiem, uśmiechem powodowała, że nie można było odmówić.

Kamil od razu wyrwał się do odpowiedzi:

— Jasne. Będzie mi bardzo miło. — uśmiechnął się szeroko.

Ja już byłem za progiem, przewróciłem oczami na podjaranie kolegi. Dobrze, że tego nie widział, bo by się zaczął pluć. Do tego pokręciłem lekko głową. Kamil przytrzymał jej drzwi.

Dołączyli po kilku sekundach do mnie. Wtedy zobaczyłem, jak ładnie i elegancko ubrana jest koleżanka. Miała na sobie czarną mini, czarne rajstopy, bluzkę ze sporym dekoltem.

Tak sobie schodzili przede mną schodami, Kamil z Anką prowadzili jakąś tam konwersację, ja miałem okazję przyjrzeć się jej nogom.

Krótko mówiąc- palce lizać.

Nie były to jakieś chude tyczki, grube też nie. W sam raz, w końcu kobieta to nie wieszak, tyczką nie może być, trochę ciała musi być. Uda bardzo ładnie się prezentowały.

 

Na podwórzu sobie zapaliliśmy, pogadaliśmy we trójkę. Ogólnie o robocie szło i naokoło jej. Kamil dopytywał bardziej oraz sprytnie w sumie o Ankę. Ta jakoś tam mu odpowiadała, ale szło to bardziej w stronę odpowiedzi z musu. Nie chciała być niemiła- przynajmniej ja tak to odbierałem.

Flirtowanie nie bardzo wychodziło, coś nie było szału.

Odnośnik do komentarza

Przerwa z wietrzeniem dawno poszła w zapomnienie przeze mnie. Teraz korzystaliśmy z Kamilem z otwartego okna, żaluzje były opuszczone, powietrze wpadało nam. Taki był plus naszej miejscówki.

Powoli się szykowałem się do pisania artykułu podsumowującego popisy Świtu w całym miesiącu. Co prawda ostatnich meczów jeszcze nie było, ale chciałem mieć już, chociaż kawałek zrobiony.

Coś tam stukałem w klawisze, literki układały się w wyrazy, czasem wciśnięty został Backspace. Wtedy literki znikały i musiałem myśleć nad nowym ich ułożeniem.

W ogóle dziś w redakcji wszyscy sprawiali wrażenie zapracowanych. Siedzieli na miejscach swoich i dłubali.

Zamyśliłem się po trosze o wakacjach, trochę o tekście. Siedziałem i gapiłem się w pustkę między filarem a dalszym kątem pomieszczenia. Nawet nie zauważyłem oraz nie słyszałem, kiedy ktoś podszedł do mojego przodu biurka. Zauważyłem dopiero machanie ręką.

Ocknąłem się z krainy niemyślenia. Spojrzałem przed siebie. Siedziała Anka.

— No, siema. Co tam? — rzuciłem automatycznie.

— A nic, dobrze. — odsunęła krzesełko przed moim blatem, klapnęła sobie na nim. — Tak mi się trochę nudzie, to pomyślałam, że wpadnę pogadać. — powiedziała przyciszonym głosem i puściła mi oczko w porozumieniu.

— Spoko. — trochę się gibnąłem na oparciu do tyłu.

— Co robisz?

— Piszę powoli podsumowanie miesiąca dla Świtu. — odpowiedziałem. Kamil w tym czasie wyjął słuchawki z uszu, na razie przysłuchiwał się nam. — Napiłbym się. Chcesz herbaty? — zapytałem koleżanki.

Ta pokiwał głową:

— Chętnie.

Nie zdążyłem nic zrobić, gdyż kolega poderwał się pierwszy. Rzucił do nas wesoły:

— Siedźcie. Ja pójdę zrobić.

Popatrzeliśmy na niego oboje, podałem mu swój kubeczek. Anka podziękowała i dodała:

— Mój kubek jest w kuchni na suszarce. Ten mocno zielony.

Zostaliśmy we dwoje. Ania poprawiła się na siedzisku, skrzyżowała ręce na biurku, opierając się na łokciach. Jej kształtne cycki oparły się o przeguby rąk, cały biust poszedł górę. Przez wcięcie w dekolcie wszystko było ładnie widać. Mój wzrok starał się skupić na rozmówcy, ale to było ciężkie.

— Jak piszesz o klubie, to chodzisz na mecze, czy gdzie w necie oglądasz? — uśmiechnięta zapytała.

— W sumie to tak i tak. Na domowe spotkania staram się chodzić, na wyjazdy nie bardzo. No, chyba że grają gdzieś blisko. Grają na Targówku, to można jechać.

Pokiwała głową, kokieteryjnie machnęła powiekami.

— Ciekawa praca.

— No, nie narzekam. Lubię to, co robię.

— A wcześniej gdzie robiłeś? — poprawiła swoją pozycję. Zagłębienie między piersiami się powiększyło.

— Yy… — zająknąłem się, oczy szybko podniosłem z rozcięcia ku jej oczom. — E, to długa historia. Wcześniej pracował w banku. Byłem kierownikiem.

— O, no proszę. — zdziwienie mocne wymalowało się na jej twarzy, ale zaraz wszystko wróciło do normy. Uśmiech wskoczył na swoje miejsce.

Zaraz wrócił Kamil. Przyniósł nasze herbatki, teraz mogliśmy siedzieć, pić i chwilę pogawędzić. Tym razem we trójkę.

Odnośnik do komentarza

Po pogawędce każdy z nas wrócił do swoich zajęć.

Ja dopisałem parę linijek i zamknąłem Worda. Teraz pomyślę o wakacjach, które dla nas zbliżają się wielkimi krokami. W przeglądarce zamknąłem stronę Świtu Nowy Dwór oraz dwie inne strony.

Wstukałem frazę „wakacje 2015” o patrzyłem na wyniki.

W prawym dolny roku pokazała się informacja, iż przyszedł mail od Anki. Otworzyłem go. Treść była krótka: „Hej. Mogę cię o coś zapytać” i uśmieszek na końcu. Odpisałem, że tak.

Minęła może minuta, kiedy przyszła kolejna wiadomość. Otworzyłem, oczami spojrzałem na kolejne jej pytanie: ”Czy mi się zdawało, czy wcześniej patrzyłeś mi w dekolt?” oraz kolejny uśmieszek.

Jak tylko to przeczytałem, to się zaśmiałem mocno. Rozbawiła mnie ta cała sytuacja, teksty też nie były smutne. Kamil aż wyjął słuchawki, zapytał:

— Dobrze się czujesz?

— No jasne. Ryję się z maili Anki. Pisze z pytaniem, czy gapiłem się jej w cycki. — dalej rechotałem.

Kolega od razu też się roześmiał, ledwo wydukał:

— I jak było?

— Ładnie i miło. — odpowiedziałem.

Po tym położyłem palce na klawiaturze, zamierzałem jej odpisać: „No, może trochę.”. Dalsza wymiana korespondencji wyglądała mniej więcej tak:

Anka: „Tylko trochę? Bo coś mi się nie wydaje : )”

Ja: „Jeśli to przeszkadzało, to sorry.”

Anka: „Nigdzie tego nie napisałam, chciałam tylko zapytać : )”

Ja: „Ok., to już wiesz : ) Przyznaję się”

Anka: „I jak?”
Ja: „Bardzo dobrze : )”

Taką wymianę musiałem zakończyć. Chciałem zbierać się do domu. Pożegnałem się z koleżanką.

Spakowałem się, wylogowałem z kompa. Wstałem z krzesełka, oparłem się o parapet, wymieniłem kilka zdań z Kamilem. Same pierdoły o piłce nożnej oraz najbliższym weekendzie z meczami.

W pewnym momencie wypalił:

— Dobra, podwiozę ci tę kratę browarów. Przegrałem.

Trochę się zdziwiłem tym tekstem, bo nie wiedziałem, o czym on gada. Po chwili sobie przypomniałem nasz zakład.

— E, no co ty! Wszystko jeszcze przed tobą. Ja ci mocno kibicuję. Powaga. — odpowiedziałem.

— Ta, jasne. Może i tak być, ale ona leci na ciebie koleżko. — wyciągnął się na swoim siedzisku. Ręce założył za głowę.

— Co ty pierdzielisz! No faking łej, inaczej mówiąc. — zażartowałem.

— No, a nie? Nie widzisz, jak się ślini do ciebie? — szczerzył się Kamil.

— Nie.

— Żeby tylko to! Ona jak jest koło ciebie, to stawiam sporo, że ma mokro w majtach.

— Pojebało cię i tyle. — zaśmiałem się. Podałem mu rękę na pożegnanie.

Gest został odwzajemniony. Odwróciłem się od sąsiada, swój krok skierowałem do wyjścia. Po postawieniu ich dwóch usłyszałem Kamila:

— Zobaczysz, ja mam rację!

Nawet nie spojrzałem w jego kierunku, uśmiechnąłem się pod nosem, uniosłem dłoń, zgiąłem palce

Wszystkie oprócz środkowego. Takim fakiem się pożegnałem z tym głupkiem.

Odnośnik do komentarza

Otworzyłem oczy, w pokoju jeszcze ciemno było. Po lewej mojej stronie spała sobie smacznie Magda. Spojrzałem na zegarek, był środek nocy w zasadzie. Przełożyłem się na lewy bok. Zamknąłem ślipia.

Kręciłem się i kręciłem. Za nic spać nie mogłem. Zakrycie się jaśkiem nawet nie pomagało.

Stwierdziłem, że może się przejdę na dwór, odetchnę. Dodatkowo nie chciałem poprzez kręcenie obudzić żony. Niech sobie śpi, w końcu cały tydzień pracy za nią.

Najpierw zahaczyłem o łazienkę, tam przemyłem sobie twarz. Zlazłem na dół, zgarnąłem bluzę, którą wciągnąłem na garba.

Na blacie poszukałem papierosów. Zabrałem całą paczkę ze sobą.

Na tarasie wysunąłem krzesełko na jego krawędź. Usiadłem. Przy nodze od krzesła postawiłem odkręcony słoik na kiepy. Zapalniczka zajarzyła bibułkę, a ja się zaciągnąłem. Mogłem teraz na pełnym relaksie rozkoszować się ciszą panującą wokoło. Głowę położyłem na oparciu, mogłem teraz bez problemu gapić się w szare niebo. Już nie było czarne, powoli chyba zbliżał się świt.

Wypuściłem dym ustami do góry, ten się szybko rozwiał, choć nie czułem żadnego wiaterku.

Przymknąłem sobie oczy, w takiej pozycji przyszło mi dokończyć papierosa.

Później siedziałem tak samo. Sen mi nie chciał przyjść. Nie wiem czemu?! Widocznie organizm był wypoczęty.

Po jakiejś godzinie (tak mi się wydawało) wstałem, przeszedłem się do kuchni. Po cichu, aby nie obudzić domowników, zacząłem robić sobie herbatę.

Miło było bardzo posiedzieć samotnie na dworze o takiej porze, napić się, palić. Powieki nie opadały.

Miałem możliwość zobaczenia pięknego wschodu słońca. Tego zjawiska nie widziałem już od dłuższego czasu.

 

Magda zeszła na dół zaraz po godzinie ósmej. Wyszła przez drzwi tarasowa, ja jej pomachałem ręką. Podeszła do mnie.

— A ty tutaj sobie siedzisz. — trochę zaspanym głosem wyjaśniła bardziej sobie niż mi.

— Tak. Nie mogłem spać, a nie chciałem cię budzić, więc wylazłem.

— Ja się obudziłam i ciebie nie było. Myślałam, że w łazience jesteś. Jak tam poszłam i cię nie było, to się trochę zaniepokoiłam. — ziewnęła, przeprosiła mnie za to, następnie się przeciągnęła.

— Ok. Wyspany jestem mocno. Ty wracasz do łóżka?

Pokręciła przecząco głową. Wstała, poczłapała do środka. Stąd widziałem, że założyła szlafrok i krzątała się po kuchni.

Po dziesięciu minutach dołączyła do mnie. Dosunąłem jej krzesło. Twarz swoją skierowała w stronę słońca, ogrzewała się. W rękach trzymała kubek z kawą. Ona smrodziła swoim napojem, ja fajkiem.

Siedzieliśmy sobie tak spokojnie, nic nie mówiąc. Dobrze było. Na około ptaki już dawno zbudzone dawały o sobie znać.

— To, o której się zerwałeś? — usłyszałem od Magdy.

— Na zegarku była druga czterdzieści siedem. — wypuściłem dym ustami.

— I tak cały czas tu siedzisz?

— No. — pokiwałem też głową. — Bardzo dobrze mi się siedzi.

— A nie chce ci się spać? — żona napiła się łyk kawy.

— Nie. Posiedziałem, zapaliłem, później sobie herbatę zrobiłem. Tak jakoś czas poleciał.

— To później w ciągu dnia może się połóż i prześpij. — pytanie było bardzo sugestywne. Taka troska mojej żonki w stosunku do mnie.

— Zobaczymy. — trzymając papierosa w ustach, mocno zacząłem się przeciągać. — Żałuj, że nie widziałaś wschodu słońca! Dziś był piękny. Zaczęło słońce powoli się podnosić tam — pokazałem palcem trochę przed siebie — aż się w pewnym momencie strasznie pomarańczowo zrobiło. Jak obróciłem głowę na zachód, to tam czarno, noc jeszcze.

— Która była godzina? — dopytała Magda.

Jak przyszedł świt, to była 4:40. Specjalnie spojrzałem na zegarek. — odpowiedziałem.

Dobre pół godziny dane nam było pobyć we dwójkę.

Później Wiki zeszła do nas. Koniec było leniuchowania.

Odnośnik do komentarza

Maj 2015

 

W zeszłym miesiącu pisaliśmy, iż rozgrywki ligowe zbliżają się wielkimi krokami. Teraz możemy uznać, że jesteśmy na samym finiszu.

Sześć kolejek w grupie łódzko-mazowieckiej i wszystko będzie jasne. Co prawda najważniejsze wydarzenie mamy już za sobą. Świt Nowy Dwór Mazowiecki już wcześniej zapewnił sobie mistrzostwo III ligi.

Drugim pewniakiem jest Pogoń II Siedlce. Ten zespół ma już zapewniony spadek. Uciułane ledwo 10 punktów nie daje im najmniejszych szans.

Z kolei drużyna prowadzona przez Zbyszka Maka powinna dołożyć kolejne wygrane i bramki, aby polepszyć swój bilans. Oczywiście każdy też liczył na dobrą grę. Sam zainteresowany nie ukrywał, że nie odpuści do samego końca. Żadnej taryfy ulgowej miało nie być.

Na początku miesiąca Świt wybrał się na ciężki teren do Łodzi, skąd udało się wywieźć trzy punkty. Nowodworzanie prawie do końca meczu nie byli pewnie wygranej. Dopiero kilka minut przed końcowym gwizdkiem dobili rywala dwoma trafieniami.

Poprzez wygraną tą zespół Biało-zielonych ustanowił dwa rekordy III Ligi grupy łódzko-mazowieckiej:

- w ilości zdobytych punktów- 79,

- w grze obronnej- 6 spotkań bez straconej bramki.

Powrót na stadion przy ulicy Sportowej oraz rewanż na zespole Pilicy Białobrzegi za jesienną (jedyną jak dotąd) porażkę udał się. Przyjezdni zostali rozbici w pył. Następne rekordy pobite:

- ligowy w zdobytych bramkach- 75,

- klubowy w bramkach- Radionov z 25. trafieniami.

Kolejne dwie ekipy zostały odprawione bez żadnych problemów. Zespół rezerw Legii mający w składzie choćby Nikolicia nie miał nic do powiedzenia w zderzeniu z teamem Maka.

W tym meczu za to pokazał się z dobrej strony młody napastnik Cichocki, który swoim trafieniem z 3. minuty wpisał się do historii Świtu— został najmłodszym strzelcem: 16 lat 251 dni.

32. kolejka przyniosła dopiero pierwszą straconą bramkę przez Nowodworzan. Gol strzelony przez gospodarzy na wiele im się nie zdał- polegli tak samo, jak inne zespoły.

Teraz już wiadomo, iż będziemy się żegnać z końcem miesiąca z wypożyczonymi zawodnikami:

— Gk Kędra (Arka),

— OŚ Dankowski (Legionovia),

— O(LŚ) Kominiak (Legionovia),

— OPLŚ/NŚ Gliński (Polonia).

Prezes i trener Mak nie zamierzają dalej korzystać z powyższych graczy. Ich czas w Nowym Dworze dobiegł końca.

Najwięcej bramek: Radionov 28 bramek, Zawiska 9.

Najwięcej asysty: Zawiska 13, Radionov 11.

Przewaga nad wiceliderem, Lechią Tomaszów wzrosła aż do 31 punktów!

Wszystkim ze sztabu oraz graczom już teraz należą się gratulacje i podziękowania. Kibice trzymają kciuki za dobre zakończenie sezonu.

 

02/05/2015 L28/34 [5.] ŁKS Łódź 0-3 Świt [1.] (Radionov 15`, Zawiska 86`, Koziara 90`+1)

Skład: Domżał- Napora, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Koziara, Bramowicz, Duda- Zawiska, Radionov, Steć

 

09/05/2015 L29/34 [1.] Świt 6-0 Pilica [5.] (Bramowicz 6`, Kominiak rz.k.45`, Drwęcki 53`, Radionov 58`, 89`, Buga sam.74`)

Skład: Domżał- Drwęcki ©, Krzymiński, Kominiak, Steć- Kiwała, Drewnowski, Bramowicz- Cichocki, Radionov, Zawiska

 

16/05/2015 L30/34 [8.] Start Otwock 0-2 Świt [1.] (Napora 52`, 78`)

Skład: Domżał- Napora, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Koziara, Bramowicz, Steć- Cichocki, Radionov, Zawiska

 

23/05/2015 L31/34 [1.] Świt 2-0 Legia II [11.] (Cichocki 3`, Radionov 35`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Napora, Bramowicz, Steć- Cichocki, Radionov, Zawiska

 

30/05/2015 L32/34 [15.] Sokół 1-3 Świt [1.] (Szynka 80` — Cichocki 14`, Radionov 62`, 88`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz, Koziara- Zqwiska, Radionov, Cichocki

 

Tabela III Ligi (grupa łódzko-mazowiecka) na koniec maja:

 

 

| Poz | Inf | Zespół | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | M | Świt | 32 | 30 | 1 | 1 | 82 | 18 | 64 | 91 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | | Lechia Tomaszów | 32 | 17 | 9 | 6 | 59 | 32 | 27 | 60 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | | Radomiak | 32 | 17 | 8 | 7 | 55 | 38 | 17 | 59 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | | Pelikan | 31 | 15 | 7 | 9 | 44 | 32 | 12 | 52 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | | Pilica Białobrzegi | 32 | 15 | 7 | 10 | 52 | 44 | 8 | 52 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | | ŁKS Łódź | 32 | 13 | 10 | 9 | 39 | 33 | 6 | 49 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | | Warta Sieradz | 32 | 12 | 8 | 12 | 39 | 49 | -10 | 44 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | | Omega Kleszczów | 32 | 11 | 10 | 11 | 44 | 43 | 1 | 43 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | | Polonia Warszawa | 32 | 12 | 7 | 13 | 43 | 42 | 1 | 43 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | | Start Otwock | 32 | 9 | 14 | 9 | 28 | 28 | 0 | 41 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | | Ursus Warszawa | 32 | 8 | 14 | 10 | 34 | 36 | -2 | 38 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | | Legia II | 32 | 9 | 10 | 13 | 34 | 42 | -8 | 37 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | | WKS Wieluń | 31 | 9 | 8 | 14 | 25 | 33 | -8 | 35 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | | GKP Targówek | 32 | 7 | 13 | 12 | 31 | 44 | -13 | 34 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | | Sokół Aleksandrów | 32 | 7 | 11 | 14 | 31 | 44 | -13 | 32 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | | Broń Radom | 32 | 8 | 6 | 18 | 31 | 48 | -17 | 30 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | | Pogoń Grodzisk Maz. | 32 | 6 | 9 | 17 | 30 | 46 | -16 | 27 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | | Pogoń II Siedlce | 32 | 3 | 6 | 23 | 27 | 76 | -49 | 15 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

 

Kurde, chyba zacznę palić i pić więcej herby, tak to wszystko smakuje w Twoich tekstach

Z tym pierwszym nie radzę. Z drugim- tak, bardzo proszę. Herbata pomaga myśleć ;)

Najpierw wypije herbę, później pomyślę o fajce - to ma sens :-) czekam na kolejne odcinki bo historia mega wciąga

Odnośnik do komentarza
czekam na kolejne odcinki bo historia mega wciąga

Dzięki za słowa i czytanie. Będzie, będzie. Co prawda teraz tydzień przerwy, bo będę się urlopował, ale później wracamy. Z przytupem. Miejmy nadzieję.

Odnośnik do komentarza

Wakacje nasz trzeba było lekko przełożyć. W grę wchodził termin ostatnie dni czerwca, początek lipca. Było to spowodowane barażami Świtu. Normalnie oddałbym to komuś innemu, na przykład Kamilowi, ale on się urlopował od początku czerwca. Obiecałem Michałowi, że ja zostanę i dokończę sprawę.

Po odbębnieniu czasu w redakcji wróciłem do domu. Trochę odpocząłem, zjadłem. Poczytałem książkę z półgodziny. Później sobie darowałem, na kanapie włączyłem laptopa.

Nadal nie byliśmy z Magdą dogadani w kwestii miejsca odpoczynku. Ona chciała koniecznie ciepłe klimaty. Ja po trosze opowiadałem się za Irlandią lub Islandią. Nie tak daleko, ale za to też mocno klimatycznie i ciekawie.

Z piciem w ręku odpaliłem Google maps. Zmniejszyłem widok. W Europie oprócz dwóch wspomnianych już krajów jakoś bardzo mnie nic nie ciągnęło. Przesuwałem bardziej w lewo. Powiększyłem. Później jeszcze raz i jeszcze raz. To było chyba to!

Wpisałem interesującą mnie frazę w wyszukiwarkę. Chciałem się przekonać i upewnić, że tam da się dotrzeć bez 150 przesiadek i podróżowania nie wiadomo czym. Różne biura oraz ludzie rozwiali moje wątpliwości. Dało się bez większych problemów. Eureka! Miałem miejsce na wakacje!

W końcu moje wodzenie palcem po mapie przyniosło pozytywny skutek!

Nie pozostawało nic innego, jak poczekać na panie i przedstawić im ofertę.

 

Jak tylko weszła Magda z Wiki, to od razu zobaczyły moją zadowoloną minę. Po buziakach dla męża i taty one zabrały się za standardowe czynności- prysznic (było bardzo ciepło na dworze), przebranie się w domowe łachy. Następnie Wiki pierwsza przybiegła do mnie. Wskoczyła rozpędem na fotel, przewiesiła nogi przez oparcie i majtała nimi.

Długo nie milczała:

— Tato, nalejesz mi picia?

— No naleję. — podniosłem się z sofy. Sam chciałem sobie dolać w kuchni. — A co chcesz?

— Jest woda cytrynowa? — zapytała z głową wiszącą w dół.

— Jest.

— To tego chcę.

Podreptałem do pomieszczenia, wyjąłem ze spiżarki butelkę, z szafki kubeczki. Nalałem do wszystkich trzech tego samego. Jakoś udało mi się zabrać naczynia do pokoju.

Podałem jeden napój córce, usiadłem następnie na kanapie.

— Co tam w szkole?

— Dobrze. — jak zawsze w skrócie udzieliła odpowiedzi.

— Tylko dobrze? — dopytywałem dalej. Mała tylko popatrzyła na mnie i pokiwała głową. — Ktoś się pobił dzisiaj?

— Nie. Nudno było.

— Ok. Skoro tak mówisz. Dobra, zaraz mama przyjdzie, to obgadamy sprawę wakacji. Znalazłem fajne miejsce. — nie skończyłem dalej dopowiedzieć, gdyż Wiki podskoczyła trzy raz i wpadła na siedzenie koło mnie.

— A gdzie jedziemy?

— Jeszcze nie wiem, czy tam pojedziemy. Ustalimy z mamą.

— No weź, powiedz! — zaczęła stękać.

— No zobaczysz.

Długo nam nie przyszło czekać na Magdę. Wróciła, zaszła do kuchni. Od razu jej głośniej oznajmiłem, że picie jest w salonie.

Dołączyła do nas. Westchnęła sobie głośno, wyprostowała na kanapie.

— Zaraz wam coś pokażę, tylko skoczę zapalić, ok.? — zapowiedziałem dziewczyną.

Żona pokiwała głową, podniosła kubek do ust, łyk wody poszedł do gardła.

Ja wyszedłem na taras, słyszałem, jak mała coś tam szczebiocze Magdzie o wakacjach.

Odnośnik do komentarza

Ciepły lekki wiaterek wiał w moją twarz oraz ręce. Do złapania zostały mi jakieś buchy. Fajek jak fajek- smakował mocno. Tytoń tylko czerwoną paliłem, w sensie papierosy w ramkach czerwonych. Żadne tam lajty, mentole, srentole. CZERWONE!

Czemu palę? Nie wiem. Może, bo lubię? Głównie może przez Jarmuscha i film „Dym”. Nie no, wyjdzie na to, że słabą wolę mam. A nie mam, mam silną.

Zawsze jak oglądam ten film i jest scena z rozmową Jarmuscha oraz Keitela, to mnie strasznie jara. Najczęściej pauzuję oglądanie, wychodzę na palenie. Scena jest genialna, ta rozmowa o powodach ich palenia. Miód.

Postawiłem sobie za cel, iż przerzucę się z papierosów na skręty robione własnoręcznie. Tylko jakoś nie mogę się do tego zmobilizować. Kiedyś tak robiłem i super wychodziło. I ten zapach… Wyjąć takiego w białej bibułce, zapalić. Jeden z lepszych zapachów- zapach tytoniu o poranku.

Odkręciłem słoik, wrzuciłem niedopałek do środka.

Wróciłem do pań.

Wiki siedziała i nawijała koło Magdy. Ta już chyba nie miała za dużo siły do odpowiadania, więc potakiwała tylko.

Wkitrałem się między nie, przesunęły się ze wzdychaniem. W końcu było miejsce i dla mnie. Na kolanach postawiłem laptopa zabranego ze stolika. Obudził się, nacisnąłem spację, naszym oczom pokazał się kolorowa tapeta pulpitu.

Zanim cokolwiek uruchomiłem, to przeszedłem do słownej prezentacji:

— A więc moim pomysłem jest wyspa. — pierwsza część zagadki wypowiedziana.

— Irlandia? Islandia? Tak jak chciałeś pewnie. — lekko kpiącym głosem powiedziała Magda.

— Nie Madziu, nie zgadłaś. — rzuciłem złośliwie. Wiedziałem, że niecierpki jak tak do niej mówi się.

— Tylko nie Madziu! — spiorunowała mnie wzrokiem.

Podniosłem ręce w geście, że się poddaję:

— Żartowałem. Tak czy inaczej, nie zgadłaś. Chciałaś coś ciepłego w końcu, nie? Na Islandię wybierzemy się kiedy indziej.

— No powiedz już, tatuś! — wyrwała do przodu Wiki. Zajrzała w ekran, ale tam i tak nic nie było.

— Zaraz. Poczekaj mała. — popatrzyłem się na nią groźno, a następnie pokazałem jej język. Odpowiedziała tym samym. — Ostrzegam od razu! Nie jest to blisko. Trochę będziemy lecieli.

— Mów, mów, a nie tu opowiadasz nam trasę. — uśmiechnęła się żona, posłała mi całusa w powietrze.

Odpowiedziałem jej tym samym.

— Nazwa to: Bougainville. — wypowiedziałem chyba magiczne zaklęcie, bo obie panie popatrzyły na mnie ze zdziwieniem oraz pytaniem w oczach.

— Jak? — prawie równocześnie wypowiedziały to pytanie.

— Wyspa Bougainville`a. Zaraz wam pokażę. — otworzyłem przeglądarkę, od razu pokazało się wspomniane miejsce. — największa wyspa w archipelagu Wysp Salomona, stanowi część terytorium Papui-Nowej Gwinei. — wyjaśniłem.

— Że co? A gdzie to w ogóle jest? — dopytywała Magda.

— Tu. — wskazałem palcem na mapie, następnie trochę ją zmniejszyłem, żeby lepszy pogląd był. — W sumie rzut kamieniem od Australii.

— Uuu, kawał drogi. To żeś wymyślił mężu drogi! — była mocno zaskoczona.

— Wiem. Taki jestem sprytny, widzisz! Nawet po tylu latach udaje mi się zaskoczyć moją piękną laseczkę. — zarechotałem. Pocałowałem ją w usta.

Wiki się obruszyła tym, zazdrośnica. Jęknęła:

— No dalej, pokaż mi, jak to wygląda.

— Jest Ocean, są palmy, plaże, słońce. Raj. Jak się wam podoba? — popatrzyłem na obie, najpierw na lewo, później na prawo. Obie gapiły się w monitor.

Po chwili Magda zabrała go do siebie, wrzuciła nazwę w Google i oglądała. Wiki przeskoczyła obok niej.

Całe popołudnie oraz wieczór oglądaliśmy nasz cel wyprawy, rozmawialiśmy na ten temat. Przez pewną chwilę zastanawialiśmy się nad samą Australią, ale to odpadło. Zostawiliśmy ten piękny kraj na kiedy indziej.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...