Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Lipiec 2015

 

Dobra prognoza dla Nowego Dworu

 

Nie tylko pogoda ma sprzyjać mieszkańcom Nowego Dworu Mazowieckiego. Bezchmurne niebo ma się pojawić też nad głowami piłkarzy Świtu. Czy będzie to aż tak spokojna runda i cały rok? Możemy się pochylić nad tym pytaniem i poszukać odpowiedzi.

Ciepła i dobrych dni nie musimy szukać- te są nam zapewnione przez napływający do kraju wyż.

 

Jako beniaminek II ligi drużyna Świtu wg kilku źródeł ma być jednym z dwóch faworytów do wygrania ligi. Czy to słuszne zapowiedzi? Wydaje się nam, że po części tak.

Zarząd stawia przed trenerem Makiem zadanie, z którego na spokojnie powinien się wywiązać- utrzymanie w środku tabeli. Nie są to naszym zdaniem wygórowane żądania. Dla prezesa Tomasza Cicheckiego też nie- w końcu przedstawił nowy kontrakt (który został podpisany) Zbyszkowi Makowi, który będzie obowiązywał do 2017 roku.

Trzeci sezon prowadzenia drużyny przez tego szkoleniowca, praktycznie żadne ruchy transferowe, które by osłabiły zespół, mogą znaczyć wiele. Zgranie, ułożenie, spokój w klubie mogą mieć teraz ogromne znaczenie.

Przed meczami sparingowymi Nowodworzanie zostali wzmocnieni kilko bardzo utalentowanymi graczami. Sprawa i dobra selekcja sztabu szkoleniowego wydaje się być słuszna. Po zawodnikach, którzy zakończyli swoje wypożyczenia, nikt nie płacze, ba, nikt już o nich nie pamięta. Zawsze miło jest zobaczyć „swoich” w pierwszym składzie.

Młodego bramkarza Antoniuka, trzech obrońców (Jonio, Graff, Pietroń), pomocnicy (Lachmański, Romanowski, Basiuk) i napastnika Smardzewski (nie liczymy już Cichockiego, gdyż grywał w pierwszym zespole- przyp. red.) uważamy za talenty i spore wzmocnienie.

Golkiperem już interesuje się ponoć Lech Poznań, defensywny pomocnik Romanowski znajduje się na liście życzeń Cracovii. Z tego, co udało nam się ustalić, to oferta w wysokości 220 tysięcy złotych została odrzucona. Sam zawodnik poinformował, że nie zamierza ruszać się z Nowego Dworu.

Sezon długi, kadra Świtu szeroka. Do dyspozycji Zbyszka Maka jest po kilku zawodników na każdą pozycję, dodatkowo na zapleczu (rezerwy) oraz w młodzikach są kolejni gracze, którzy mogą wskoczyć do składu.

To jest zdecydowany plus oraz możliwość spełnienia prognoz.

Zdecydowanie, wiedza, sposób kierowania zespołem przez szkoleniowca też będzie czynnikiem decydującym.

Sztab został ostatnio poszerzony o nowego scouta. Został nim Daniel Ciechański. Przed nim nowe zadanie w jego karierze: współpraca na linii klub-szkoły.

To wszystko jest na plus.

Czy Świt Nowy Dwór Mazowiecki ma jakieś minusy, przez które stawiane wyzwanie może się nie udać?

Przeszkodzić może jedynie ostry spadek formy oraz skok jakościowy w górę rywali.

Inne pomysły nie przychodzą do głowy. Choć z tą formą też nieszczęścia nie będzie. Zdaniem Tygodnika Nowodworskiego:

 

Bramka

Domżał — młody zdolny, pewniak do stania między słupkami.

Za nim jest Antoniuk oraz Libera.

 

Obrona

Szabat, Nowotka, Drwęcki ©, Gurzęda, Pietroń, Steć, Kamiński — podstawa defensywy. Zgrani, doświadczeni mimo młodego wieku, zaprawieni w bojach zawodnicy. W poprzednim sezonie pozwolili rywalom tylko 18 razy trafiać do swojej siatki. Jonio, Graff, Krzymiński, Michał Drewnowski, Zalewski czekają też na swoją szansę.

W razie czego jest w czym wybierać.

 

Pomoc

Tu trener Mak ma w czym przebierać. Wszystko może zależeć od koncepcji, taktyki oraz rywala. Doświadczenie, mentalność graczy (defensywna/ofensywna) zadecyduje o wyjściowej pozycji. Miejsca zazwyczaj będą trzy, zawodników kilku.

Koziara, Bramowicz, Drewnowski, Duda, Kiwała- tu doświadczenie będzie górowało. Młodość oraz bardziej ofensywny futbol wprowadzą do drużyny choćby tacy gracze jak: Romanowski, Zawiska, Brzyski, Świderski, Lachmański.

 

Atak

Sprawa raczej oczywista. Pewniaki do gry (i oby do strzelania goli): Radionov, Cichocki, Zawiska.

Dopełnić ich może obiecujący Smardzewski i Kimura.

 

Nic, tylko grać i wygrywać!

 

Szanse zespołów na wygranie II Ligi:

 

 

| Poz | Zespół |Szanse |

| ---------------------------------|

| 1. | Lech II | 2-1 |

| ---------------------------------|

| 2. | Świt | 16-1 |

| ---------------------------------|

| 3. | Wigry | 33-1 |

| ---------------------------------|

| 4. | Flota | 33-1 |

| ---------------------------------|

| 5. | Puszcza | 40-1 |

| ---------------------------------|

| 6. | Zagłębie Sosnowiec | 50-1 |

| ---------------------------------|

| 7. | Pogoń Siedlce | 50-1 |

| ---------------------------------|

| 8. | Energetyk Rybnik | 80-1 |

| ---------------------------------|

| 9. | Stal Mielec | 80-1 |

| ---------------------------------|

| 10. | Korona II Kielce | 80-1 |

| ---------------------------------|

| 11. | Błękitni Stargard | 80-1 |

| ---------------------------------|

| 12. | MKS Kluczbork | 100-1 |

| ---------------------------------|

| 13. | Stal St. Wola | 150-1 |

| ---------------------------------|

| 14. | Nadwiślan Góra | 150-1 |

| ---------------------------------|

| 15. | Okocimski | 200-1 |

| ---------------------------------|

| 16. | Górnik Wałbrzych | 200-1 |

| ---------------------------------|

| 17. | Kotwica | 200-1 |

| ---------------------------------|

| 18. | Drawa Drawsko | 500-1 |

| ---------------------------------|

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

— Tato… — przeciągnięcie usłyszałem, Wiki nie wiedziała dokładnie, gdzie jestem, ale to jej nie przeszkadzało, żeby mieć sprawę do mnie. — Gdzie jesteś?

— Za kanapą. — wystawiłem głowę znad siedziska. Musiałem pozbierać kawałki papieru, który błąkał się po podłodze po wczorajszych wycinankach małej.

W dłoń zgarnąłem śmieci. Zanim się podniosłem, Wiki doczłapała. Wskoczyła na sofę, wyjrzała do mnie znad oparcia. Oparła brodę na łapach i przyglądała się.

Ja z papierkami w ręku usiadłem na podłodze, popatrzyłem na nią z małym powątpiewaniem. Nie wiedziałem co, ale wiedziałem, że coś chce.

— No, co tam? Coś ci potrzeba?

Ona się uśmiechnęła. Było już prawie wszystko jasne.

— Tato, a zrobisz tę furteczkę, co kiedyś mówiłeś, żebym nie musiała latać do Zuzy i ona do mnie na około?

Zaskoczyło mnie to pytanko. Po prawdzie zapomniałem o tej furtce. Fakt- kiedyś proponowałem, ale później uleciało z głowy.

— Moment, zaraz pomyślę. — wstałem z podłogi, poszedłem do kuchni, wyrzuciłem ścinki.

Usiadłem przy stole, odsunąłem krzesło. Prawą ręka zaprosiłem do spoczęcia córkę, która radosnym krokiem podreptała za mną. Skoro tak zrobiła, to znaczyło, że sprawa jest poważna. W jej mniemaniu oczywiście. Ja nie umniejszałem tej ważności. Nie taki miałem zamiar. Wręcz przeciwnie.

— No, więc… Ta furtka. Powiem ci szczerze, że zapomniałem o tym. — rzuciłem lekko przepraszające spojrzenie, następnie się uśmiechnąłem. — Trochę roboty i z tym i z tamtym miałem, ty się bawiłaś, wyjazd, a później wyleciało mi z głowy. Sorry mała.

Córka pokiwała ze zrozumieniem głową. Swoją małą rączkę położyła na mojej większej grabie.

— Dobrze, tatusiu, rozumiem. Nic się nie stało. — pocieszyła mnie swoim głosikiem. — Chciałem się tylko przypomnieć.

— Spoko. Dobrze, że to zrobiłaś. Wróci Piotrek, to wstąpię do nich i popytam, co oni na to.

— Super. — ucieszona mocno, aż podskoczyła. — Pewnie się zgodzą. Zuzia już mówiła mamie o takim pomyśle, a ona się zgodziła.

— Tak? — uniosłem pytająco brew lewą.

— No. Powiedziała, że to dobry pomysł, bo nie będzie musiała patrzeć na nią, jak przechodzi do nas.

— Aha. — odparłem krótko. — Skoro tak… Tylko wiesz, wolę jeszcze to ustalić z Piotrkiem. To nie takie hop-siup. Trzeba odciąć siatkę, linkę. Później wstawić jakąś furteczkę i załatać siatkę. We dwóch damy se radę, ale pomęczymy się chwilę. Może być taka odpowiedź?

— Może. Mi pasuje. — podeszła do mnie mała, cmoknęła w policzek.

Chciała pędem zerwać się do siebie do pokoju, ja ją swoją wypowiedzią wstrzymałem:

— Ogarnę kuchnię, wrzucę naczynia do zmywarki. Później idę do ogrodu, mam parę rzeczy do zrobienia. Potowarzysz mi i pomożesz? — spojrzenie moje było mocno pytające, ręce skrzyżowane na klatce piersiowej pewnie potęgowało to wrażenie.

— Pomogę. A później pogramy?

Skinąłem głową.

Wiki poleciała po schodach do siebie. Ja odwróciłem się do blatu kuchennego i zlewu. Obmyłem kilka naczyń, wrzuciłem do zmywarki. Reszta też tam poszła.

Spojrzałem na kran, ten zaczął się domagać wymiany gumki. Czerwonej gumki. Ale to za chwilę.

Wytarłem ręce o ścierkę, rzuciłem ją na blat. Najpierw zapalę, po drodze wezmę klucz i śrubokręt, wrócę i nałożę nową uszczelkę.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Grabienie w ogrodzie jakoś mi poszło. Nie jest to czynność, którą lubię robić. Wręcz przeciwnie. Bawić się jednymi grabiami, później drugimi, zapakować w kosz te śmieci, wynieść… E, to nie dla mnie. Dobrze, że przy kosiarce jest kosz na trawę, ale część ścinków i tak wypadnie. To trzeba zgrabić, żeby nie gniło i trawka ładnie rosła.

Po tej czynności poszedłem się umyć, przebrać. Gorąc trzymał na niebie cały czas. Przy pracach ogrodowych udało mi się też dojrzeć powrót sąsiada, do którego miałem sprawę. Wiadomą sprawę, obiecaną córce.

Będąc w kuchni, nalałem sobie szklankę wody. Jednym pociągnięciem opróżniłem ją, zrobiłem dolewkę. Też poszła całość z naczynia. Z blatu podniosłem ręczniczek i otarłem usta.

Teraz już mogłem ruszać na spotkanie. Wiedziałem, że Piotrek znajdzie dla mnie z pięć minut wolnego czasu.

— Ej, mała! — krzyknąłem przez dom. — Idę do Puławskich pogadać, zaraz wracam.

— Dobra! — dostałem głośną odpowiedź.

Wyszedłem przez drzwi, skierowałem się ścieżką do furtki. Później dwa metry i kolejna furtka przede mną.

Przy drzwiach skorzystałem z dzwonka. Sąsiad od razu otworzył, pewnie mnie dostrzegł z wnętrza swego domu. Przywitaliśmy się, weszliśmy do środka.

 

Nie dłużej niż 10 minut później byłem z powrotem. Wiki przyleciała i od razu dopytywała o wynik rozmowy. Nie chciałem jej powiedzieć od razu, ot, taka złośliwość mała rodzicielska w tym momencie przeze mnie przemówiła. Z uśmiechem na ustach rzekłem:

— Zaraz powiem wszystko.

Usiadłem w salonie na fotelu, ona klapnęła sobie na kanapie naprzeciwko mnie. Nie mogła się doczekać, kiedy coś powiem. Zachowanie normalnie, jakby to była jakaś poważna kwestia. A to tylko (albo aż) furteczka w płocie.

— No i? — niecierpliwie powiedziała.

— No… Ten, co ja to miałem powiedzieć? — podrapałem się teatralnie po głowie.

— Tato! No, mów! — ponagliła.

— Piotrek powiedział, że nie ma problemu. W weekend mamy się zabrać za robotę. Pewnie chwilę się nam zejdzie.

Córka już chciała coś powiedzieć, ale podniosłem dłoń i dałem jasny sygnał, że chciałem dokończyć. Zrozumiała to.

— Musimy rozciąć siatkę, zamontować jakieś otwarci, napiąć siatkę i będziecie mogły latać na skróty. Pasuje? — wyjaśniłem.

— Pasuje. Super. Już się nie mogę doczekać. — podskoczyła do mnie, dała całusa w policzek i poleciała do siebie na górę.

Ja wstałem z siedziska, miałem jeszcze ze dwie rzeczy do zrobienia, zanim wróci Magda. Specjalnie się z tym nie spieszyło, ale chciałem jeszcze przysiąść wieczorkiem i napisać swój artykuł do gazety. Teraz jeszcze za ciepło na ślęczenie nad klawiaturą z pracującym mózgiem. Jeszcze któraś z tych dwóch rzeczy się przegrzeje. Lepiej nie ryzykować.

Odnośnik do komentarza

Żony powrót był szybki. Mniej niż godzina po zakończonej pracy i Magda była w domu. Ogarnęła się na spokojnie, pogadała z małą, później my dostaliśmy szansę spokojnej konwersacji. Wiki w ten czas poleciała do Zuzy się bawić.

Moja luba nie miała chęci na obiad, zrobiła sobie latte z lodami, rozsiadła się na kanapie. Wymieniliśmy same nowości, które dziś nas spotkały. Oczywiście ironicznie mówiąc. Opowiedziała mi, jak jej dzień minął, ja opisałem pokrótce swój. Wiele tego nie było z jednej i drugiej strony. Ot, taki normalny spokojny dzionek. Jedyny news to ta nieszczęsna furta.

Na małą przerwą w gadaniu udałem się na taras na papierosa. Stojąc, wypuszczając dym, doszło do moich uszu narzekanie żony.

— Coś mi zaczęło pukać z tyłu w samochodzie. I jakoś dziwnie mi odpalał dziś rano i później. Zajrzysz do niego?

Odwróciłem się i odpowiedziałem:

— Spojrzeć mogę, ale nic z tym nie zrobię. Nie znam się. — wróciłem do palenia dalej. Strząsnąłem popiół do słoika, pociągnąłem bucha.

— To może go odstawisz? — ciągnęła dalej temat w moją stronę Magda.

Skończyłem fajczyć, zakręciłem słoiczek, wróciłem do salonu. Usiadłem na fotelu.

— Spokojnie, ogarnie się. Jutro weź Dacię. Ja jak będę miał chwilę, to zajadę do warsztatu.

— Ok., to biorę jutro Dustera. A ty jak będziesz jeździł do roboty?

— Hulajnogą Wiki. — zażartowałem. — Na rowerze. Ciepło jest, to luz. A jak będzie padać, to i tak, co z tego. Dobrze będzie.

— Ok., jak tam chcesz.

Wstałem, poszedłem do kuchni po wodę. Nalałem sobie dużą szklankę, wróciłem na chwilę do salonu. Pociągnąłem łyk picia, nie zdążyłem otworzyć ust, kiedy pierwsze słowa wyszły od żony:

— A ty, co już lecisz pograć, czy będziesz coś oglądać?

Pokręciłem głową, odsunąłem naczynie od ust:

— Nie. Muszę pisać artykuł. Sezon ruszył dla Świtu to i mam co robić. Koło godziny mi to zajmie, może troszkę więcej. Później sobie posiedzimy na tarasie do wieczora. Może być?

Małżonka pokiwała głową.

Zabrałem szklankę ze sobą, wyszedłem do pokoju. Przymknąłem drzwi, zasiadłem przed kompem. Wolałem pisać tu, nie na laptopie- mniej rzeczy mnie tu rozpraszało.

Włączyłem sprzęt, monitor. Kilka sekund i pokazał się pulpit. Otworzyłem Worda, gdzie miałem swoje notatki, notesik z wrażeniami też się pojawił. Machnąłem go na biurko, otworzyłem. Napiłem się jeszcze łyk, strzeliłem palcami na ich rozluźnienie. Gotowy do roboty.

Odnośnik do komentarza

Lipiec 2015

 

Pucharowe przetarcie przed ligą.

 

Przed sezonem, nawet jeszcze przed sparingami trener Mak oraz prezes Cichecki ustalili priorytety na ten rok. Puchar Polski zszedł na dalszy plan. Najważniejsza miała być liga. Nie było warunku zajścia do konkretnej rundy PP, im wyżej, tym weselej- można by rzec. Wczesne rundy oznaczają przetarcie się oraz rozegranie? Poniekąd tak.

 

— Sprawdzian przed ligą, wprowadzenie w odpowiedni rytm oraz ogranie się młodych. To są moje plany na pucharowy lipiec i sierpień. — słowa trenera wyjaśniają chyba wszystko.

Z jednej strony nie było ciśnienia na drużynę, trenera i wyniki. Z drugiej strony chcieli wszyscy oglądać dobrą grę Świtu oraz dobre wejście w sezon.

Będzie to dobry moment na dalsze wprowadzenie młodych oraz graczy rezerw, którzy się nadal wkomponowują w zespół.

Nikt nie mówi o odpuszczeniu rundy eliminacyjnej PP, tego nie można czynić. Skład, jakim dysponuje trener Mak, jest na tyle szeroki, iż może powalczyć na dwóch frontach. Takie są oczekiwania.

W ciągu dziewięciu ostatnich dni lipca Nowodworzanie zagrali trzy spotkania. Pierwsze wyjazdowe wygrane w Tomaszowie Lubielskim, gdzie niezawodny Radionov dwoma trafieniami walnie się przyczynił do znacznego zwycięstwa. Kolejne dwa mecze miały miejsce już przed własną publicznością. W tym pojedynek z trzecioligową Polonią Warszawa.

Wynik meczu dokładnie taki sam jak z Tomasovią. Tym razem główne role odegrali napastnicy: Cichocki i Radionov. Ten pierwszy zaczął od ustrzelenia dwóch goli, drugi jednego plus asysta.

Ogólnie Świt oddał w ciągu dziewięćdziesięciu minut aż 21 strzałów, z czego 11 było celnych. Cztery wylądowały w siatce zespołu ze stolicy. Rywal strzelał tylko trzy razy, do tego bardzo niecelnie. Obrońcy gospodarzy dopuścili tylko do jednego strzału, ale tu na posterunku stał Domżał.

 

W poprzednim sezonie duet Chichocki-Radionov dobrze współpracowali, teraz ich zgranie jest jeszcze lepsze. Strzelają, asystują, podają, sieją zamieszanie w polu karnym przeciwników. Nie wątpię, iż w tym roku zobaczymy ich jeszcze lepszą wersję.

Jedynie możemy się zastanawiać, który gracz do nich dołączy na trzeciego. Poczekamy, zobaczymy.

Dnia 30 lipca na stadion przy ulicy Sportowej zawitał zespół Leśnika Manowo.

Widowiska tym razem nie uświadczyliśmy. Gładka wygrana 3-0, gospodarze przeważali we wszystkim. Podopieczni Zbyszka Maka oddali 25 strzałów, 20 celnych. Wpadły trzy. Dwa oczka „włożył” do siatki pomocnik Lachmański, dla którego to były premierowe trafienia w seniorskiej piłce.

 

Z tego, co udało się ustalić „Tygodnikowi Nowodworskiemu” do klubu wpłynęły w ostatnim tygodniu oferty za dwóch piłkarz. Lewego skrzydłowego Tomasza Ołdaka oraz defensywnego pomocnika Bartosza Romanowskiego chce Cracovia. Pierwszy został przez krakowian wyceniony na 175 tys. zł, drugi zaś na 220 tys. zł. Oferty zostały odrzucone.

Napastnika Cichockiego nie zobaczymy na boisku przez najbliższe 4 tygodnie, gdyż skręcił kolano. Kontuzja podobno nie jest groźna, ale trenerzy wolą na spokojnie podchodzić do wyleczenia tej kontuzji.

Miesiąc udany, trzy rundy wstępne zostały przeskoczone przez Biało-zielonych w dobrym stylu. Trzy wygrane, 11 goli strzelonych, dwa stracone. Nie byli to wymagający przeciwnicy, ale Świt spisał się.

 

21/07/2015 2.Rnd. Kwal. PP [3 l] Tomasovia 1-4 Świt [2 l] (Groborz 72` — Cichocki 53`, Zawiska 58`, Radionov 60`, 69`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Steć- P.Drewnowski, Koziara, Lachamański- Cichocki, Radionov, Zawiska

 

25/07/2015 3.Rnd.Kwal. PP [2 l.] Świt 4-1 Polonia [3 l] (Cichocki 35`, 82`, Radionov 47`, Gurzęda 61` — Drwęcki sam. 20`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Pietroń- Basiuk, Drewnowski, Koziara- Cichocki, Radionov, Zawiska

 

30/07/2015 4.Rnd.Kwal. PP [2 l.] Świt 3-0 Leśnik Manowo [3 l.] (Radionov 38`, Lachamański 40`, 68`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Steć- Lachmański, Bramowicz, Koziara- Cichocki, Radionov, Zawiska

Odnośnik do komentarza

Grabienie w ogrodzie jakoś mi poszło. Nie jest to czynność, którą lubię robić. Wręcz przeciwnie. Bawić się jednymi grabiami, później drugimi, zapakować w kosz te śmieci, wynieść… E, to nie dla mnie. Dobrze, że przy kosiarce jest kosz na trawę, ale część ścinków i tak wypadnie. To trzeba zgrabić, żeby nie gniło i trawka ładnie rosła.

 

Trochę jakbym czytał o sobie :kekeke:

Odnośnik do komentarza

 

Grabienie w ogrodzie jakoś mi poszło. Nie jest to czynność, którą lubię robić. Wręcz przeciwnie. Bawić się jednymi grabiami, później drugimi, zapakować w kosz te śmieci, wynieść… E, to nie dla mnie. Dobrze, że przy kosiarce jest kosz na trawę, ale część ścinków i tak wypadnie. To trzeba zgrabić, żeby nie gniło i trawka ładnie rosła.

 

Trochę jakbym czytał o sobie :kekeke:

 

O mnie na pewno to jest :D

Odnośnik do komentarza

Wakacje ledwie były w pełni, a tu powoli zmierzają ku końcowi. Trzeci tydzień sierpnia już na kalendarzu. Upały zelżały, ciepło na szczęście się ostało. Można już normalnie funkcjonować, bez topienia się asfaltu, gumy w gaciach bądź wypacania się ponad stan.

Po prostu przyjemna, letnia pogoda. Mnie też to było mocno na rękę, w końcu można było i normalnie spać i porobić coś innego niż siedzenie w chłodzie domu ze szklanką napoju w ręku.

Mniej się cieszyła, rzecz jasna, Wiki, która miała już na horyzoncie nowy rok szkolny. Coraz częściej jęczała, iż nie chce wracać do szkoły, bo to nuda. Jako dobrzy rodzice, razem z Magdą, próbowaliśmy ją pocieszyć i podbudować przed nowym. Małymi kroczkami się udawało. Dodatkowym „nieszczęściem” dla małej było to, iż jaj przyjaciółka zza płotu nie będzie uczęszczała do tej samej szkoły. Piotrek i Aga załatwili jej naukę w Nowym Dworze, bliżej naszej wioseczki niż Jabłonna.

My obiecaliśmy przeniesienie naszej pociechy w przyszłym roku, teraz już bez sensu było bawić się z tym.

W tak zwanym międzyczasie miałem trochę do robienia trochę tego trochę tamtego. Dom, praca, odpoczynek, mecze. Niby nic specjalnego się nie robiło, a czas leciał. Trochę tu go zabrakło, trochę tam. Coś tam przy okazji wyleciało z głowy, przypomniało później. Samo życie. Bez zapisywania w kajeciku o części bym zapomniał na stałe. Niby spokojne życie, bez większych niepokojów, stresów na przykład w pracy, a pewne sprawy umykają.

Tak było z samochodem Magdy. Miałem go oddać do warsztatu, znajomy mechanik zaproponował drugi tydzień sierpnia- brak terminów u niego. Następnie mi to wyleciało z głowy na kilka dni. Zadzwoniłem, przeprosiłem i ustawiłem się na nowy termin. Sam w tym czasie drałowałem na rowerku do redakcji albo podwoził mnie kolega Kamil. Czyli jeden temat mogłem już odhaczyć.

— I jak tam z moim samochodzikiem? — usłyszałem pytanie spokojnym głosem w momencie, kiedy wracałem z tarasu z papierosa. Mojej głowie zajęło całe trzy sekundy przetrawienie informacji, o co w ogóle biega. Po ogarnięciu tematu poszedłem do kuchni, nalałem sobie pić i wróciłem do salonu.

Klapnąłem na kanapie naprzeciwko Magdy.

— Samochodzik, powiadasz? — lekko się uśmiechnąłem.

— Aha. — pokiwała głową dodatkowo, jednocześnie przeglądała swoją gazetę dalej.

— Odstawiony, czeka na reperację. Mechanik mówił, że na początku przyszłego tygodnia można odbierać.

— To dobrze. — tym razem już żona popatrzyła na mnie. — Mi się tam dobrze jeździ Dacią. Nie narzekam. — uśmieszek na końcu wiele mi już mówił. Wiedziałem, o co chodzi, w końcu te kilkanaście lat bycia razem wiele daje:

— Ahaa… Już rozumiem. — pokiwałem głową z ogromnym uśmiechem.

— Co rozumiesz? Co „Aha”? — Magda wypytywała z zadziorem.

— Dobrze, możesz dalej jeździć Dacią. Pokiszę się Corsie. Co ja biedny mogę zrobić?! — ironicznie pociągnąłem.

— No dobrze, dobrze. Zamienimy się z powrotem. Nie chcesz, to nie.

— Nie, no, żartuję. Jak ci się dobrze jeździ, to proszę bardzo. Co ja mam do przejechania? 12 kilometrów max, ty masz więcej, to ci będzie wygodniej.

— Ok., ja się zgadzam chętnie. — zagłębiła się ponownie w lekturze. Przerzuciła kilka kartek, bez zwracania się w moją stronę dodała: — Kiedy idziesz do roboty?

— Jutro. Tym razem na rowerku śmigam. A co?

— Nic, tak pytam.

Na tym nasza konwersacja się zakończyła. Zabrałem książkę spod stolika i otwarłem ją. „Metro 2035” nie trzymało poziomu swoich dwóch poprzedniczek, ale dawało radę. Lubię takie klimaty, przeczytać można, nawet po trosze trzeba.

Odnośnik do komentarza

Wtorek w robocie sobie płynął. Za oknem temperatura oscylowała w granicach 28 stopni, w pomieszczeniu redakcyjnym było w miarę chłodno.

Po przyjściu rano byłem tym mocno zdziwiony- chłodek w budynku w taki upał? Klimatyzacja to nie była na pewno. Dopiero później kolega mnie oświecił- ni z tego, ni z owego, w nocy było mocno chłodno, coś koło 10 stopni. Stąd taka przyjemna atmosfera w środku.

Siedziałem, szturchałem palcem klawiaturę i myszkę. Nic ciekawego nie było w necie do czytania. Chciałem pogadać z Kamilem, ale ten na razie pogrążony w swojej pracy był. Standardowo ze słuchawkami w uszach. No nic, nie pogada, to może sam się przejdę, najpierw wyżłopię szklankę wody, później fajek.

Chciałem podnieść dupcię z fotela, a tu przypełzł mail. Normalnie bym go zlał i poszedł po swoje planowane zadania. Z tym jednakże nie chciałem tego robić- sam szef pisał.

Otworzyłem Outlooka, wyświetliła się lista i najnowsza wiadomość. Kliknąłem, co tam Michał Kulesza by chciał.

Przeleciałem wzrokiem po tekście: zasadniczo to był jego artykuł, prosił mnie o dopisanie tytułu oraz wstępu, gdyż on musiał opuścić miejsce pracy.

Nie wiedziałem, co sobie myśleć. Z jednej strony żadna sztuka i problem, z drugiej- ja pisuję o Świcie, a nie teksty do reszty gazety. Da radę zrobić, ale najpierw przerwa.

Podniosłem się, wyłączyłem monitor. Sąsiad z prawej kątem oka zauważył moje ruchy, wyjął słuchawkę z ucha:

— Idziesz może na fajura beze mnie? — żachnął się.

— Absolutnie! — kiwnąłem głową na niego.

Kamil się podniósł, łyknął z kubka swego napoju. Mogliśmy iść na dół, na powietrze ciepłe.

Odnośnik do komentarza

— Kurde, dopiero dziesiąta rano, a już taki skwarek. — rzucił kolega, po odpaleniu papierosa i wypuszczeniu dymu pierwszego.

— E, dziś ma być tylko 29, więc luzik. Ostatnio w końcu bywało gorzej. — odpowiedziałem po takich samych czynnościach.

Przeszliśmy trzy metry w prawo, schowaliśmy się w cieniu budynku przy Bohaterów Modlina.

— Oglądałeś Legię w środę? — usłyszałem z boku.

— Nie, wyleciało mi zupełni z głowy. Rewanż był? — wypuściłem dym. Od wczorajszego dnia coś mi dokuczało kolano, podciągnąłem lekko nogawki od spodenek, przykucnąłem pod murem.

— Nie, pierwszy mecz z RB Salzburgiem.

— Aha. Dostali? — dopytałem.

— 1-0 przegrała Legia. — Kamil strzepał popiół z fajka, podciągnął go do ust, zaciągnął się.

— Nie wzmocnili się, to mają. Rewanż obejrzę już sobie. Postaram się nie zapomnieć. 0-1 w plecy to jeszcze nie tak źle. Mogą dać radę. Strzelą jednego gola na wyjeździe, to zabawa się zacznie na nowo. — wypuściłem dym, mój współrozmówca pokiwał przytakująco głową. — Wiem, że poprzedni rywal był nie aż tak wymagający, ale u siebie 4-1, później 2-0 z Żalgirisem może napawać optymizmem.

— Wygrali bez problemów, tylko weź pod uwagę, że to inna półka. Trzymam kciuki za rewanż. Przydałoby się, żeby w końcu dostali się do tej Ligi Mistrzów. — Kamil wstał, przeciągnął się. — Ale jak mówiłeś- bez wzmocnień konkretnych, to ciężko będzie.

Ja nie byłem za bardzo w temacie transferów Mistrza Polski, więc mogłem tylko odpowiedzieć lakonicznie:

— Ano.

— Powiem ci w tajemnicy, że ja też powoli planuję transfer. — kolega uśmiechnął się szelmowsko.

Ja totalnie nie wiedziałem, o czym on gada. Wstałem, wyprostowałem się. W plechach coś mi lekko strzyknęło. Wziąłem bucha papierosa, spytałem:

— Ale co? Jak to?

— No, dostałem ofertę przejścia do Eurosportu. Jeszcze nie na ten moment, ale na jesień. Dodam, iż dostanę lepszą kasę…

— To żadna sensacja, w McDonaldzie więcej dostaniesz. — obaj się zaśmialiśmy głośno, a wcale to nie był żaden żart albo ubliżenie pracy w tejże restauracji.

— No, no. Poza tym to będzie totalny rozwój. Później można gdzieś odbić dalej. Mój czas pisania o Żbiku Nasielsk, chodzenie na konferencje Świtu powoli się kończy. — tu spojrzał na mnie znacząco.

Tym razem dokładnie wiedziałem, co ma na myśli. Nie uśmiechało mi się chadzać na takie spotkania do klubu i patrzenia na trenera nowodworskiej drużyny. Nad tym trzeba będzie pomyśleć.

— Ale spokojnie. Jeszcze dużo czasu do tego. — dodał po chwili. — Nic jeszcze pewnego na sto procent. Powiem Michałowi w odpowiednim czasie.

— Jasne! Nikomu ani słowa nie powiem. A resztę się ogarnie. Najwyżej sam szef będzie latał albo z YT będzie się spisywać. — puściłem oczko i obaj parsknęliśmy śmiechem.

Po tej wymianie zdań zgasiliśmy swoje pety, czas był wracać na górę.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

W domu chciałem się znaleźć jak najszybciej. W pracy zaczęła mnie boleć głowa. I to mocno. Łyknąłem procha, ale za nic nie przeszło. Może ja się starzeję i pogoda na mnie wpływa, czy co? Nie wiem, to nie zmienia faktu, że chciałem dotrzeć do domu, napić się herbaty, legnąć na łóżku i iść spać.

Nie miałem siły za bardzo zająć się Wiki, ale jak mus to mus.

Dotelepałem się Corsą pod dom, nawet nie zdążyłem zaparkować, kiedy moim oczom ukazała się Dacia, która stała sobie spokojnie przed garażem. Byłem zdziwiony, że Magda już przybyła, a nie dała znać mi.

Zatrzymałem się, zamknąłem auto, podszedłem do drzwi. Wlazłem do środka. Obie panie siedziały w salonie. Zobaczywszy mnie, poderwały się i przyszły przywitać.

— Cześć. A ty już w domu? — najpierw dałem buziaka żonie.

— Ano, jak widać. System u nas wywaliło i puścili do domu. Tak się ucieszyłam, że zapomniałam ci napisać.

— Luz. W zasadzie dobrze, że jesteś już. — polazłem do kuchni, chciałem wstawić wodę na picie.

— Czemu? — za mną poszła moja luba.

— Jakoś słabo się czuję, bania mnie boli, brałem proszek, ale nic nie pomogło. Chyba robię się stary i odczuwam zmianę pogody. Ma być jakaś?

— Nie widziałem. Z tego, co rano patrzyłam na prognozę, to ma być cały czas ładnie. — popatrzyła na mnie, ja kiwnąłem lekko głową. — A na zakupy dziś podjedziemy, czy nie dasz rady?

— Dam radę, tylko prześpię się trochę. Pozwolicie? — popatrzyłem na obie, później sięgnąłem po kubeczek do suszarki.

— Ano pozwolimy. Jest jeszcze wcześnie. Prześpisz się, pewnie ból przejdzie i pojedziemy. — Magda zbliżyła się do mnie, ręką pomasowała lewą moją skroń. Tam bolało najbardziej. — Mi też możesz wyjąć kubek. Zaraz zrobię herbaty i przyniosę ci.

— Dzięki. — powiedziałem kwestię i wyszedłem do gabinetu.

W małym swoim pokoiku ułożyłem dwie poduszki: na jednej się położyłem, drugą się nakryłem.

Po chwili do mnie przyszła Magda, postawiła kubeczek i tabletki na szafeczce. Łyknąłem, popiłem, położyłem się. Zakryć się jaśkiem musiałem, światło mnie drażniło, nawet to, co wpadało przez opuszczoną roletę.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Coś się opierniczasz kolego! :)

No nie do końca :) Proszę o wybaczenie. Trochę mi się od sierpnia pozmieniało w pracy, sporo nowych obowiązków i roboty. Od tego czasu też nawet nie odpaliłem FMa. A jak wracam do domu, to nie zawsze mi się chce usiąść znowu przed monitorem. Co zresztą widać po moim ruchu na forumie. Treść dalsza opka jest już napisana i czeka na chwilę wrzucenia. Myślę, że od początku listopada ruszymy ostro z kopyta. :)

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

Proszę o wybaczenie. Trochę mi się od sierpnia pozmieniało w pracy, sporo nowych obowiązków i roboty. Od tego czasu też nawet nie odpaliłem FMa. A jak wracam do domu, to nie zawsze mi się chce usiąść znowu przed monitorem. Co zresztą widać po moim ruchu na forumie. Treść dalsza opka jest już napisana i czeka na chwilę wrzucenia. Myślę, że od początku listopada ruszymy ostro z kopyta. :)

 

Nie żebym się czepiał, ale nie ostrzegałeś, że mowa o listopadzie 2017 :(

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...