Skocz do zawartości

Hearra Britannia


Szymon Kąkol

Rekomendowane odpowiedzi

Ligi: Anglia [6], Francja [2], Niemcy [3], Włochy [2]. Holandia [2], Irlandia Północna [3], Polska [2], Portugalia [2], Irlandia [2], Szkocja [4], Hiszpania [2], Walia [1]

FM: 2016 16.2

Liczba piłkarzy: ok. 50 tysięcy


Cel kariery: zdobycie mistrzostwa wszystkich krajów Wielkiej Brytanii i Irlandii.



W skład kolejnej fali imigrantów, wędrujących po bezkresnej przestrzeni powietrznej na pokładzie taniego jak afrykańskie liście tytoniu Ryanaira, znalazłem się ja. Wielki Myśliciel piłkarski, nieskalany żadną ideologią licencyjną. Czysty entuzjasta i dyletant w jednej osobie. Chociaż być może zbyt krytycznie patrzę na swoje umiejętności. W końcu kilkuletnia praca wuefisty robi swoje. Gra w gałę była u mnie priorytetem. Nie wiesz, co to spalony? Pała! Nie znasz legendarnego diamentu z DPS-iem i OPS-iem w roli głównej? Pała! Nie masz pojęcia, co to znaczy pressing, krycie strefowe i umiejętności wolicjonalne? Pała, pała, pała!


I właśnie po kolejnej takiej masakracji małych ignorantów poczułem w sobie powołanie do trenerki. W końcu mógłbym wydzierać się na tych tępaków bez zagrożenia wizyty u dyrektorki, która, tak miedzy nami, nie wiedziała nawet, kim jest legenda polskiego sportu Zdzisław Kręcina. Przyznacie sami, że po takim wydarzeniu rzucenie ręcznikiem było koniecznością. Już kilka dni później znalazłem się pokładzie samolotu obok spoconego grubasa, którego sylwetka łudząco przypominała wspomnianego Zdzisława. Wiedziałem jednak, że zanim stanę się trenerską legendą, muszę swoje przeboleć. Co?! Kawa za 15 złotych?! Co za złodzieje...


Po krótkim locie od razu zamówiłem taksówkę celem udania się do obranej destynacji. Zatkało? Myśleliście, że jadę na ślepo? Nie rozśmieszajcie mnie. To, że mam glacę gładką niczym pupcia niemowlęcia, nie znaczy, że jestem jakimś troglodytą. Siła mięśni i zwoje mózgowe mogą iść w parze, uwierzcie mi. Poszukiwanie przeze mnie pracy nie było długie. Kilka maili i kilka prześmiewczych odpowiedzi wystarczyły, by na mojej skrzynce znalazło się zaproszenie na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. Co prawda, ów rozmowa odbyć się miała w niewielkiej pipidówie w Irlandii Północnej, w której tamtejsza drużyna piłkarska stanowi 1/10 populacji, jednak nie zamierzałem narzekać.


Po urokliwej wycieczce po małych irlandzkich mieścinach znalazłem się w końcu przed zabitym dechami stadionikiem, który przypominał raczej łąkę, aniżeli miejsce do poważnego uprawiania sportu. Prezesem okazał się przyjemny grubasek w zielonym krawaciku sięgającym mu do pępka (czy na Wyspach wszyscy ludzie ważą ponad setkę?). Rozmowa była równie urocza jak to miejsce. Krótkie negocjacje, szklaneczka Guinnessa i parafka na kontrakcie. Swój piłkarski podbój Wielkiej Brytanii rozpocząć miałem w Loughgall F.C.

Odnośnik do komentarza

Po zapoznaniu się z dostępnym kapitałem ludzkim, stwierdziłem, iż sytuacja prezentuje się co najmniej fatalnie. Kilka osób na krzyż opłacanych gorzej niż sprzątaczki w mojej szkole. No ale cóż, w końcu to wieś, pewnie płacą im w naturze.

 

Gdy wystawiliśmy kilka ogłoszeń w lokalnym szmatławcu i przybiliśmy wezwania o pracę do słupów telegraficznych, czekaliśmy na tłum zainteresowanych. Na nowych trenerów nie mogłem liczyć, gdyż przyjemny prezes grubasek okazał się nieugięty w tej kwestii. W klubie zostali więc zatrudnieni:

 

Johny Baird – koordynator juniorów

Andrew Baird i Gerard O’Kaine – scouci

Marty Reid – główny scout

Aaron McLaughin – trener u-18 (jakby było kogo trenować)

Eric Davies – fizjoterapeuta

 

Jeżeli chodzi o zawodników, sytuacja kształtowała się jeszcze gorzej.. 3/4 zespołu grało na kontrakcie tymczasowym, dlatego w każdej chwili mogliśmy ich stracić. Nie była to jednak specjalnie zatrważająca perspektywa, ponieważ piłkarze dostępni w Loughgall prezentowali poziom godny kulawych uczniów, dla których skok przez kozła był zadaniem niewykonalnym. Pieniędzy nie było wiele, dlatego transfery okazały się skromne. Najpoważniejszymi wzmocnieniami okazali się: ofensywny pomocnik Emmet Dysart, który przybył do nas na wypożyczenie z Coleraine oraz irlandzki napastnik Connor Corry (Knockbreda). Poza nimi na grę na wsi zgodzili się jeszcze Bradley Morton (OŚ, Distillery), Cameron Murray (OP, Glentoran), Jack McNeill (PŚ, wypożyczenie z Ballymena Utd).

 

Po tych szalonych łowach skład prezentował się następująco:

 

Bramkarze: Tudda Murphy (34 l.), Gareth Buchanan (23 l.), Mark Winter (20 l.)

 

Obrońcy środkowi: Neil Alderdice (30 l.), Bradley Morton (22 l.), Ricky Copeland (29 l.), Kevin Anderson (28 l.), Stefan Thompson (23 l.)

 

Obrońcy (prawa strona): Mark Stewart (28 l.), Stein Montgomery (23 l.), Cameron Murray (19 l.)

 

Obrońcy (lewa strona): Ross Black (27 l.), Ciaran Boyd (26 l.), Graeme Taylor(24 l.)

 

Pomocnicy środkowi: Matthew McMahon (20 l.), Steven Ferguson (32 l.), Gary Henderson (20 l.), Niall Doyle (23 l.), Emmet Dysart (21 l.)

 

Skrzydłowi (prawa strona): Anto Burns (20 l.), Wesley Boyle (36 l.)

 

Skrzydłowi (lewa strona): Tom Carlin (20 l), Aaron Wilis (27 l.)

 

Napastnicy: Connor Corry (24 l.), Warner Mullen (30 l.), Adam Steenson (20 l.)

 

Największe nadzieje wiązałem z młodym Dysartem i napastnik Corrym. Reszta, przy dobrych wiatrach, może się nie połamie.

Odnośnik do komentarza

Winny Wam jestem przedłożenia kilku słów wyjaśnienia na temat sytuacji, w jakiej się znalazłem przyjmując pracę w Loughgall. Trudno to nazwać klubem piłkarskim z prawdziwego zdarzenia, ponieważ reprezentuje wieś liczącą sobie nieco ponad 250 mieszkańców. Było to jasną zapowiedzą frekwencji, z jaką będziemy spotykać się podczas naszych ligowych i pucharowych bojów.

 

Celem wyznaczonym przez prezesa McCann jest zajęcie pozycji w górnej połowie 14-zespołowej tabeli drugiej ligi. Jeżeli więc wierzyć mojemu grubaskowi, są w tym kraju gorsi od nas. Trudno sobie to wyobrazić, ale na konfrontację z bolesną rzeczywistością przyjdzie jeszcze czas. Głównym problemem w rozwoju mojego klubiku jest fakt, iż może on poszczycić się statusem ledwie półzawodowym, dlatego treningi odbywają się tu co drugi dzień. Resztę czasu będę mógł więc poświęcić na rozważania taktyczne bądź pakowanie walizek.

 

Ostatni raz stadion Lakeview Park (3000 tysiące miejsc!) rozgrywki północnoirlandzkiej ekstraklasy widział 5 lat temu. Od tego czasu klub tułał się smutnie po dolnych partiach tabeli drugiej ligi, dlatego tym bardziej nie rozumiem optymizmu prezesa. Skoro jednak chcę zostać pierwszym Polakiem, który zdobędzie mistrzostwo wszystkich lig brytyjskich, trzeba będzie coś z tym zrobić.

Odnośnik do komentarza

Celem jest mistrzostwo kraju, potem przenosiny do kolejnej ligi :D

 

---

 

Pierwsza część okresu przygotowawczego ogniskowała wokół próby wpojenia moim geniuszom założeń taktycznych, na jakich miała być budowana nasza gra. Najwięcej czasu trzeba było poświęcić wyjaśnieniu arcytrudnego zagadnienia fałszywego napastnika, który miał pełnić kluczową rolę w wymyślonym przeze mnie ustawieniu 4-4-1-1. I znów poczułem się jak w szkole, gdzie tępe oczy uczniów wpatrywały się we mnie jak na gościa, który pojął wiedzę ze wszech miar tajemną.

 

Na szczęście przed sobą mieliśmy aż 6 sparingów, po których sytuacja powinna wyglądać już lepiej. Na pierwszy ogień poszła amatorska drużyna Banbridge Rangers, występująca w otchłaniach północnoirlandzkiego futbolu. Jak można się było spodziewać, emocji nie uświadczyliśmy. Treningi kondycyjne i długie tyrady taktyczne zrobiły swoje i zawodnicy biegali bez żadnego pomyślunku. W efekcie udało się jakoś wcisnąć dwa gole po strzałach Montgomerego i Mullena, co zaowocowało pierwszym zwycięstwem.

 

4 dni później podejmowaliśmy kolejnych amatorów, tym razem był to zespół Lurgan B.B.O.B. Ku mojemu zdziwieniu, było jeszcze gorzej niż w pierwszym meczu. Przez pierwsze kilkanaście minut na boisku panowała radosna kopanina, z której zwycięsko wyszli goście, otwierając wynik już w 12. minucie meczu. Gdy zacząłem wyklinać rodzicielki moich podopiecznych i porównywać ich do ośmiolatków z polskiej szkoły, Corry postanowił zamknąć oczy i huknąć bez zastanowienia. Poskutkowało i na przerwę schodziliśmy przy stanie 1:1. W drugiej połowie na boisku pojawili się zmiennicy, jednak nie poprawili zbytnio jakości naszej gry. W efekcie przeciwnikom udało się skarcić nas ponownie, a mecz zakończył się naszą porażką 1:2.

 

Karą za brak pomyślunku na boisku były kolejne treningi kondycyjne, które poskutkowały jeszcze jednym bezbarwnym meczem i bezbramkowym remisem z Finn Harps USL. Za namową asystenta Upricharda, złagodziłem nieco reżim treningowy i postanowiłem skupić się wyłącznie na wpajaniu patałachom tajników naszej wyszukanej taktyki. Przyrzekłem sobie zmianę ustawienia, jeśli kolejny sparing okaże się kompletnie bezproduktywny. W spotkaniu z Tandragee ważyła się więc moja myśl taktyczna. Na szczęście Dysart w końcu zrozumiał, w jaki sposób ma grać jako fałszywy napastnik i zaczął rozgrywać jak na prawdziwego piłkarza przystało. Efekt? Zwycięstwo 2:1 po golach Corryego i Boylea i dużo lepsza gra.

Odnośnik do komentarza

I jeszcze Glentoran. Dwa kocury.

 

---

 

Do inauguracji ligowych zmagań pozostało niespełna 2 tygodnie, dlatego postanowiłem kolejny raz pognębić moich scoutów, aby znaleźli mi kogoś, kto potrafi prosto kopnąć piłkę. Największy problem mieliśmy z grą w środkowej strefie boiska, toteż właśnie na tę pozycję mieli szukać wzmocnień. Okazał się nim 18-letni Jake McNeill, który przyszedł do nas na zasadzie wypożyczenia z pierwszoligowej Ballymeny Utd. Znać o sobie dały nasze nikłe zdolności finansowe, gdyż po drodze wielu piłkarzy nam odmówiło.

 

W przedostatnim sparingu nasze umiejętności sprawdzone zostały przez Lurgan Town. Moja rozpacz sięgnęła zenitu, gdyż przez bite 90 minut nie robiliśmy nic poza kopaniem się po czołach. Gra nie wychodziła dosłownie nikomu i tylko brak odpowiednich butów powstrzymywał mnie przed wkroczeniem na boisku i pokazaniu, jak powinno się grać. Nie, Dysart, pole karne to nie miejsce na wiązanie butów! Co za idiota…
Tragikomedia została zwieńczona rozklepaniem naszego bloku defensywy przez dwóch napastników amatorów z ośrodka wypoczynkowego Lurgan. 0:1 i kompletny brak stylu.

 

Ostatni sparing przeżyłem bez większego stresu, gdyż i tak byłem przekonany, że moja przygoda niedługo się zakończy. Oczami wyobraźni widziałem się już w zapuszczonej szkole na Suwalszczyźnie z kolejną gromadką młodych ignorantów. Pierwsze 10 minut było całkiem emocjonujące. W 4. minucie co prawda straciliśmy bramkę, jednak po golach Corryego i Dysarta wyszliśmy na prowadzenie. Niektóre momentu meczu z Richhill nawet przypominały sport, jednak nie obiecywałem sobie zbyt wiele. W drugiej połowie wróciliśmy do starej kopaniny, dając wyrównać przeciwnikowi w 47. minucie. Do końca meczu nie zdarzyło się już nic ciekawego i ostatni nasz sparing zakończył się remisem 2:2.

 

W 6 meczach uzyskaliśmy 2 zwycięstwa, 2 remisy i tyle samo porażek. Bilans bramek 7:6 nie napawał mnie optymizmem, podobnie jak prezentowany przez nas styl. W dość ponurych nastrojach wyczekiwaliśmy więc inauguracji ligowych zmagań.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...