Skocz do zawartości

Power Rangers


el_eldorador

Rekomendowane odpowiedzi

Kai Naismith wrócił po kontuzji, jednak zmieniły się okoliczności i nie ma teraz pewnego miejsca nawet na ławce rezerwowych.

Puchar Szkocji (3 Rnd.) | 3 listopad 2012 | [2L.4] Stenhousemuir - [3L.1] Rangers 0:2 (Hutton 42, Sandaza 82)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Pohjanpalo, McCulloch, Sandaza

Ostatni możliwy puchar do zdobycia, a my dalej w grze, w trzeciej rundzie zmierzymy się z Sten.. Z drużyną z długą nazwą, miejmy nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli i z łatwością wygramy ten mecz. Od początku można było zauważyć, że prowadzimy grę i spotkanie szybko może zostać rozstrzygnięte. Już w szóstej minucie mieliśmy pierwszą bramkową sytuację, jednak dośrodkowanie Wallace było zbyt głębokie i Fairley zdążył je złapać, zanim McCulloch dołożył nogę. Później mecz stracił na szybkości i dopiero w 27. minucie po raz drugi mieliśmy szansę na bramkę, po strzale Pohjanpalo i obronie bramkarza rywali, szanse miał Sandaza, który miał tylko dobić piłkę, jednak nie trafił nawet w bramkę, przez co na tablicy wyników nadal widniał remis. Rywale skupili się na kryciu Blacka, przez co nasi dwaj defensywni pomocnicy mieli więcej zadań ofensywnych niż obronnych. Skorzystał na tym Hutton, który po podaniu Blacka, zładował piłkę do bramki z prostego kata pola karnego, bramkarz nawet nie drgnął. Mecz od tego momentu był jeszcze bardziej nudny niż przed strzeleniem bramki przez Huttona. Do końca pierwszej połowy było jeden do zera, a nasza gra była argumentem dla tezy, że Stenhousemuir nie są w stanie nam dzisiaj zagrozić. Sam jestem zdziwiony, z jaką łatwością przychodzi nam to zwycięstwo, przecież zespół gospodarczy ma w swoich szeregach paru dobrych graczy, dzięki czemu chciałem sprawdzić, czy nasza taktyka również działa na lepszych rywali. Dużo goli nie pada tylko i wyłącznie dzięki kryciu na Iana Blacka, ale on pomimo braku miejsca radzi sobie i asystował przy bramce Huttona. W drugiej połowie działo się zupełnie to samo. My strzelamy gola znikąd, kiedy to McCulloch posyła piłkę na wysunięcie do Hiszpana Sandazy i ten dzięki szybkości ucieka obrońcom Stenhousemuir, po czym posyła piłkę pod poprzeczkę, której Fairley nie miał szans obronić. Druga kapitulacja bramkarza gospodarzy była wyrokiem dla zespołu, nie potrafili oni przez cały mecz stworzyć żadnej akcji bramkowej, przez co oddali ten mecz bez walki. My za to pokazaliśmy, że powoli wracamy do starej formy i że lepiej radzimy sobie z bocznymi obrońcami jako skrzydłowi. W kolejnej rundzie natrafimy już na kogoś z SPL albo 1L, więc będzie ciekawszy mecz do opisywania. A Już za tydzień wracamy do trzeciej ligi, gdzie w dziesiątej kolejce zagramy z Berwick.

Odnośnik do komentarza

Prowadzę rozmowy z pewnym młodym polskim zawodnikiem, ma on do nas przyjść po zakończeniu kontraktu ze swoim klubem, na razie nic pewnego, mogę tylko powiedzieć, że jest napastnikiem i kiedyś grał w Widzewie.

Szkocka 3. Liga (10/36) | 10 listopad 2012 | 5.Berwick - 1.Rangers 0:5 (Sandaza 2, Black 18, Wallace 22, Pohjanpalo 51, McCulloch 64)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Pohjanpalo, McCulloch, Sandaza

W dziesiątej kolejce zagramy mecz z Berwickiem na Shielfield Park. Mecz zaczął się od ataku gospodarczy i dośrodkowania Currie, które jednak wpadło wprost w ręce Alexandra. Cóż za GOL! W drugiej minucie spotkania Pohjanpalo i Sandaza zagrali sobie w ping-ponga. Fin z dwudziestego metra posłał piłkę z pierwszej piłki do Hiszpana, a ten zdecydował się na to samo, i z dwudziestu pięciu metrów przyłożył z woleja w samo okienko! To chyba najpiękniejszy gol, jaki było mi dane widzieć w fmie! Rywale próbowali odpowiedzieć strzałem z rzutu wolnego, piłka jednak drasnęła tylko boczną siatkę. Łatwiejszy mecz dzisiaj ma Ian Black, Szkot może sobie pozwolić na strzały, chociaż lepiej, żeby tego nie robił zbyt często, gdyż nie jest to jego domeną. Tak denerwowałem się na formę strzelecką Blacka, że aż strzelił bramkę. W 18. minucie Wallace biegł na skrzydle, po czym podał do Sandazy, a ten przedłużył jego podanie do wpadającego do pola karnego rozgrywającego, a Ian zatrzymał się dopiero tuż przed bramką i strzelił z bliskiej odległości do bramki, dzisiaj nasi gracze pokazują zgranie! Strzały z dalekiej odległości są natomiast domeną MacLeoda. Młody szkot w dwudziestej pierwszej minucie huknął z trzydziestu metrów w samo okienko, czego nie spodziewał się raczej McCallum, który po obronie tego strzału jeszcze przez minutę leżał na ziemi i nie wiedząc, co się dzieje. Dzięki temu piłkę do pustej bramki dobił Wallace i było trzy do zera. Dokładną kopię tej sytuacji mieliśmy w 28. minucie, jednak tym razem po strzale Sandazy, szanse na gola miało drugie skrzydło. Hegarty był blisko dobitki, ale Hoskins był jeszcze bliżej piłki i świetnym wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny. Z tej akcji nic nie wyszło, a mecz w końcówce pierwszej połowy znacznie się uspokoił. W drugiej połowie już na początku przypomniał o sobie najlepszy strzelec zespołu - Joel Pohjanpalo, Fin wykorzystał świetne wybicie głową McCulloch podczas rzutu wolnego dla gospodarczy i przejął bezpańską piłkę, po czym włączył mu się speedy i samotnie przebiegł jedną część boiska, po czym w sytuacji jeden na jeden z łatwością strzelił z szerszego katu w górny róg bramki. Zaczęła się zabawa, 64. minuta, klepka - Sandaza, McCulloch, ten drugi wykańcza z paru metrów i mamy pięciobramkową przewagę. W osiemdziesiątej minucie na boisko wszedł Gasparotto, który pomimo słabej gry, rozwija się piłkarsko przy znacznie starszych kolegach. Miejmy nadzieję, że przełoży się to na boisko i zacznie grać na miarę swojego talentu. Po zmianę Brazylijczyka na Kanadyjczyka mecz się uspokoił, dzięki czemu wróciliśmy do domu z czterema punktami przewagi nad drugim Queen's, i bilansem 32-2. Nasza forma powoli jest taką, jaką wszyscy chcą widzieć, miejmy nadzieję, że damy rade przekuć ten dobry wynik w sukces i zwyciężymy w tym roku w trzeciej lidze, a ponadto osiągniemy dobrą rundę w Pucharze Szkocji.

Odnośnik do komentarza

Warto wspomnieć jak radzą sobie szkockie drużyny w europejskich pucharach. Celtic jest w grupie śmierci w Lidze Mistrzów. Chelsea, Valencia i Montpellier HSC to rywale na wyższym poziomie od Celticu. Pomimo tego udało im się zremisować z Valencią i Chelsea, przez co mają jeszcze szanse na trzecie miejsce i dalsze występy w PE.

W PE nie ma żadnego szkockiego reprezentanta. Co ciekawe znalazło się miejsce dla albańskiego Skenderbeu, któremu nawet udało się zremisować z Panathinaikosem.

Szkocka 3. Liga (11/36) | 17 listopad 2012 | 1.Rangers - 6.Stirling 0:0

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Pohjanpalo, McCulloch, Sandaza

Na Ibrox Stadium tym razem zmierzymy się z Stirling, mam nadzieję, że liczba kibiców dopisze, a my pokażemy futbol godny wydania dużej sumy pieniędzy. Już w pierwszej minucie dostaliśmy rzut wolny z dwudziestu metrów od bramki. Do piłki poszedł McCulloch, jednak piłka po jego strzale wylądowała na poprzeczce i później krążyła gdzieś po jednym i drugim skrzydle, ale nic z tego nie wyszło. W siódmej minucie Black próbował dośrodkować z rzutu rożnego, jednak zrobił to tym razem troszeczkę nieudolnie, przez co Cribari musiał się naprawdę wysilić, żeby ta główka trafiła w bramkę. Kolejny rzut wolny w 10. minucie znowu nie był celny, tym razem odgrywający trafił w mur, a piłkę w tłumie wypatrzył Wallace, jednak jego strzał zahaczył o górne trybuny. Rywale też mieli swoje sytuacje, jednak wybrali zły kierunek ataków, Hegarty i Wallace to solidni boczni obrońcy i trudno ich czymś zaskoczyć, przez co ataki na ich strony trzeba przygotowywać w dwóch-trzech, przez co drużyny często takim posunięciem odkrywają się na kontratak i dają nam szansę na bramkę. Motyw z atakiem na środek boiska wykorzystał Metcalfe, który bez pardonu wbiegł do naszego pola karnego i zdecydował się na strzał, Alexander jednak stanął na wysokości zadania i obronił strzał napastnika Stirling. Pierwsza połowa zakończyła się, bez bramek po obydwu stronach, to niepokojąca sytuacja, jednak mam nadzieję, że w drugiej połowie będzie więcej sytuacji, że padnie parę bramek. W drugiej połowie wzięliśmy się porządnie za ofensywną grę, jednak nic nie chciało wpaść. Pudłowali na potęgę, raz Black, który specem od dalekich strzałów nie jest, i Wallace, będący naszą podporą w defensywnie, jest również w ostatnim czasie łakomy na dobitki, a piłka coraz częściej szuka go w polu karnym. Analiza tego meczu jest jednak prosta - obydwie drużyny kąsały przez cały mecz, jednak żaden z zespołów nie był na tyle kreatywny, aby zaskoczyć czymś rywali. W meczu brakowało kluczowych sytuacji, które mogłyby przesądzić o zwycięstwie jednej z drużyn. Miejmy nadzieję, że kolejne spotkanie, które odbędzie się dwudziestego czwartego listopada z Elgin City będzie bardziej obfite w emocje, a rzesza naszych kibiców znowu przybędzie na stadion, aby dopingować nasz zespół.

Odnośnik do komentarza

W LE nie ma Szkotów, ale poczekaj ze dwa sezony i będzie Aberdeen. ;)

Hmm, zobaczymy, jak na razie Aberdeen przeżywa olbrzymie kłopoty finansowe, a dalej nie przedłużyli kontraktów z paroma kluczowymi zawodnikami, przez co mogą się bić o utrzymanie w przyszłym sezonie.

 

Nie martw się, że nikt nie gra w LE. Niedługo tak jak @MaKK pisze, że będzie się walczyć w LE lub LM. Czego życzę tobie, abyś niedługo i ty tam zagościł z Rangersami.

Do tego daleka droga. Jak na razie to ja muszę wyjść z tego bagna, mój plan zakłada że tak za 6-7 lat będziemy się bić (na poważnie) w europejskich pucharach, zobaczymy czy się ziści.

Odnośnik do komentarza

@Spajk - O polskim zawodniku będzie więcej na początku przyszłego sezonu, bo wtedy dołączy do naszego teamu, do tego czasu nie wyjawię jego personaliów, mam nadzieję że was zaskoczę :)

 

---

 

Młody środkowy obrońca Luca Gasparotto będący pod nadzorem Emilsona Cribiariego znacznie się rozwija i powoli zaczyna być godnym rywalem dla Brazylijczyka i Faure.

Szkocka 3. Liga (12/36) | 24 listopad 2012 | 1.Rangers - 2.Elgin City 0:1 (Moore 49)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Pohjanpalo, McCulloch, Sandaza

Pojedynek Rangers - Elgin to spotkanie na szczycie, wygrana Elgin oznacza zrównanie się punktami w tabeli, natomiast nasze zwycięstwo w tym meczu oznaczałoby sześciopunktową przewagę. Mecz na szczycie powinien być efektowny w akcje, a zawodnicy obydwu drużyn czekający cały sezon na takie spotkanie powinni wznieść na wyższy level, aby zaprezentować kibicom jak najlepsze widowisko. Niestety początek spotkania pokazał, że nie możemy oczekiwać od nich nic więcej niż szary poziom trzecioligowej kopaniny. Natomiast zawodnicy mojego zespołu w sześć minut pokazali swoją miłość do kibiców poprzez wysłanie dwóch futbolówek w ich kierunku, miejmy nadzieję, że żadne dziecko nie ucierpiało przez nieudolność moich kopaczy z numerami 10 i 11 na koszulkach. Przebieg spotkania zaczynał powoli wymykać się spod kontroli piłkarzy gospodarczy, błędy popełniał sam Lee Wallace, więc bez śmiechów. W formę jest jednak jeden z naszych asów - Ian Black, Szkot z uporem maniaka łatał dziury w naszej defensywie, a po jednym z odbiorów w 11. minucie przeprowadził nawet kontratak, po którym sytuację bramkową miał McCulloch, nasz kolos jednak nie miał dzisiaj formy strzeleckiej - piłka wylądowała daleko od bramki, a bramkarz gości Malin asekuracyjnie zrzucił się w kierunku piłki. Sen kibiców Elgin trwał w najlepsze, Moore dośrodkował w pole karne i gdyby nie, cofnięcie się McCullocha, widzielibyśmy strzał któregoś z dwójki napastników Elgin. Przeciął on jednak podanie do rozgrywającego i podał do Cribiarego, a ten bezpiecznie kopnął piłkę w siną dal. Pomimo tego, że piłki na ogół lądowały do adresatów, to nasi napastnicy nie byli zbytnio zainteresowani meczem, przez co dalej się nic nie zmieniło, jeżeli chodzi o wynik. W dwudziestej trzeciej minucie mieliśmy najlepszą szansę na zdobycie bramki. Hutton odebrał piłkę na skrzydle i dośrodkował, pomimo świetnego podania, McCulloch nie wstrzelił się w bramkę, lepszej sytuacji już chyba mieć nie będzie. Jedynym plusem do 25. minuty był strzał środkowego pomocnika Huttona, jednak Malin sparował ten strzał, a Wallace tym razem złe uderzył i nici z dobitki. Napastnik gości postanowił przechylić szale na korzyść swojego klubu, ale jego strzał w trzydziestej szóstej minucie obronił obronić Aleksander, a na dobitkę zabrakło już mu sił, po tym heroicznym biegu na początku akcji. Szczyt krytyki na McCullocha nadszedł w 42. minucie, kiedy to przestrzelił strzał, którego nie da się przestrzelić, ala Fernando Torres w barwach Chelsea. Już nawet Black próbował dokopać się do bramki, ale po raz kolejny została obita tylko poprzeczka i do końca pierwszej połowy nic się nie zdarzyło. Moja agresywna postawa w szatni miała swoje argumenty, na dziewięć strzałów, tylko trzy drasnęły bramkarza, przecież to jest hipokryzja, nasi zawodnicy muszą się wziąć za grę, bo inaczej będzie płacz i zgrzytanie zębów. Na boisku zameldował się Shiels, a zmienił McCullocha, który dzisiaj nie był w stanie oddać żadnego rozsądnego strzału na bramkę rywala. Wiadomo, do czego doszło, rzut różny, 48. minuta, a my tracimy bramkę po główce Moore i drugim strzale na bramkę. Leslie przyłożył prawie na dwa do zera, jednak zatrzymał go nasz bramkarz, ależ się musiał nagimnastykować, aby obronić ten strzał. Nasi gracze pomimo zmian, nadal nie potrafili znaleźć drogi do bramki gospodarczy, i to nawet nie dzięki umiejętnością Malina, a dzięki swojej skuteczności na poziomie zero procent. W siedemdziesiątej minucie Black posłał nasz pierwszy celny strzał w drugiej połowie, który ledwo co doleciał do bramki gospodarczy. Nie działały nawet koronkowe akcje, z wysunięciem jednego z napastników i podaniem mu na wolne pole, Shiels spudłował i to po raz kolejny w sytuacji, w której się po prostu nie dało przestrzelić, ale on to zrobił! W 88. minucie Irlandczyk udowodnił, że da się zepsuć sytuacje jeszcze gorzej. Dostał fenomenalną piłkę, jednak, zamiast od razu, uderzyć to zastanawiał się co z nią robić, przez co Beveridge wybił mu piłkę czystym wślizgiem i było po sytuacji. Nasza seria dwunastu meczów bez porażki się skończyła i w taki fatalny sposób.

Odnośnik do komentarza

Do kadry dołączyli dwaj zawodnicy zespołu juniorskiego: Portugalczyk - Sergey Kundik i nadzieja szkockiego futbolu Tom Walsh, obydwoje wystąpią w meczu przeciwko Annan.

Szkocka 3. Liga (13/36) | 28 listopad 2012 | 9.Annan - 1.Rangers 1:3 (Chaplain 50k - Hutton 45+2, Walsh 46, McCulloch 51)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Kundlik, McCulloch, Walsh

Kombinuje wciąż nad taktyką i na razie zostawimy ten motyw 4-3-3, ale jeżeli tym razem nasza gra będzie taka sama, jak w meczu z Elgin, to będziemy musieli ją zmienić. Do meczu z Annan podszedłem dość krytycznie, wiedząc, że coś tutaj cholernie szwankuje, a każda moja zmiana, po początkowym sukcesie, mierne efekty długofalowe. Już w czwartej minucie McCulloch pokazał, że po powrocie nie jest w stanie wrócić do dobrej gry, jego strzały z daleka wołają o pomstę do nieba, a jego pomoc w tworzeniu akcji nic nie daje. W 5. minucie akcje stworzył Walsh, nasz zawodnik odwrócił się po otrzymaniu piłki twarzą do bramki, czym wymyślił nawet siebie. Koniec końców, udało mu się wrzucić do nabiegającego Blacka, jednak teraz oczekiwał na podanie na wysunięcie, przez co z tej akcji nic nie wyszło. Dopiero w dwudziestej szóstej minucie oddaliśmy pierwszy celny strzał na bramkę, niestety niezakończony bramką, Black porządnie przyłożył za pola karnego po wysunięciu przez McCullocha, Mitchell jednak sparował strzał na rzut rożny, w którym moi zawodnicy obili wszystko, co się dało: piłkę, słupek, poprzeczkę, spojenie, a na koniec Cribari sprezentował kosę zawodnikowi gospodarzy - Hawkowi. Kolejną sytuację stworzył Hutton, jednak jego strzału nikt nie brał na poważnie, gdyż (strzał) nie był żadnym zagrożeniem dla bramki rywali. Przypomniał o sobie McCulloch, który z kluczowego piłkarza stał się błaznem dla naszych kibiców, w tych trudnych godzinach dla naszego klubu, nawet on nie potrafi strzelić do pustej bramki. Przydomek Torres jest na miejscu. Celownik naprawił za to Hutton, który w doliczonym czasie gry postanowił huknąć z linii pola karnego w górny róg bramki, czym zaskoczył Alexa Mitchella, który nie spodziewał się takiego strzału. Pomimo prowadzenia nie byłem pewny do końca naszego zwycięstwa, powiedziałem więc moim zawodnikom, aby nie odpuszczali, bo wynik może się jeszcze zmienić. Pierwsze minuty drugiej połowy dały nam debiutancką bramkę Walsha, młody Szkot nie zawiódł i klepce Blacka-Kundlika, dostał podanie, do którego musiał tylko dostawić nogę. W 50. minucie sen o czystym koncie Alexandra zepsuł Black, który zaatakował rywala z łokcia w polu karnym. Do piłki podszedł Chaplain i wpakował futbolówkę idealnie w lewy dolny róg bramki, pomimo że nasz bramkarz wyczuł jego zamiary, to nie udało mu się obronić i Annan strzeliło bramkę kontaktową. Swoją niemoc strzelecką przełamał McCulloch, doświadczony Szkot po podaniu Portugalskiego napastnika Kundlika, wpakował piłkę po skosie, i po raz pierwszy od pewnego czasu mógł się cieszyć ze strzelonej bramki. Przez młodego Sergeja (ah, Sergej, to portugalskie imię :)) szło dzisiaj wiele piłek, a kolejną okazję stworzył w 54. minucie, kiedy to dośrodkował na głowę McCullocha, nasz kolos jednak po raz kolejny zawiódł 'podając' do bramkarza. Nasi gracze w ostatnich minutach meczu zwolnili, jakby ciesząc się z powodu wygranej, gospodarcze nawet nie ruszyli w pościg za wynikiem, przez co musieliśmy oglądać przez ostatnie piętnaście minut żenujący futbol, z dwóch stron. Tak naprawdę emocjonująco było tylko na początku pierwszej połowy, później to była już tylko kopanina.

Odnośnik do komentarza

Wracamy. Zarząd zwiększył budżet juniorski, spodziewam się, że dzięki temu będziemy mogli nie długo ujrzeć w składzie młodzieżowym jeszcze lepszych zawodników, którzy w przyszłości będą stanowić o sile Rangersów.

 

Tutaj można mi doradzać, jeżeli chodzi o taktykę: [FM2013] Taktyka

Puchar Szkocji (4. Rnd) | 1 grudnia 2012 | [3L.1] Rangers - [SPL.8] St.Johnstone 0:1 (Vine 41)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - Hutton, Black, MacLeod - Pohjanpalo, McCulloch, Sandaza

Dzisiaj rozegramy mecz w czwartej rundzie Pucharu Szkocji, gdzie zagramy mecz przeciwko St.Johnstone. Goście, którzy dzisiaj wystąpią w niebieskich strojach z białymi paskami na barkach, wyszli na mecz w formacji 4:5:1, ze słynnym Stevenem MacLeanem na środku pola. My natomiast w czarnych strojach z zielonymi paskami w formacji nam dobrze znanej 4:3:3. Pierwsze minuty spotkania nic nie wniosły do atrakcyjności spotkania, piłkarze obydwu drużyn wczuwali się w mecz, ale od razu była widoczna lekka przewaga naszego zespołu. W trzeciej minucie jednak bramkę strzelić mógł Vine, napastnik St.Johnstone, który wykorzystał głupie wyjście Cribiego, dzięki czemu wykreował sobie dobrą akcję, nie popisał się tylko strzałem. W 9. minucie akcję dla naszego zespołu stworzył Pohjanpalo odbierając piłkę od jego z obrońców gości i podał do McCullocha, który ostatnio nie jest w dobrej formie strzeleckiej, a dowodem tego jest ta sytuacja, w której nie strzelił nawet w bramkę. Minutę później Black dośrodkował na pole karne, a na bramkę po główce Wallace, uderzył wyżej wspomniany Fin, jednak on podobnie jak nasz wysunięty napastnik, nie trafił nawet w bramkę. Nasi zawodnicy dalej pudłowali na potęgę, w dziewięćdziesiątej minucie po nie udanym wybiciu Wrighta piłkę przejął Black, a ten pomimo lepiej ustawionych partnerów, postanowił uderzyć, czym wywołał salwę śmiechu na trybunach. Mecz stracił na szybkości, a dopiero w 40. minucie, Cribari popełnił kolejny błąd, który kosztował nas bramkę, bo Vine miał za dużo wolnej przestrzeni i mógł zrobić z piłką wszystko, zdecydował się jednak na strzał, dzięki czemu Johnstone zaczęło prowadzić. Jeszcze przed przerwą Hegarty mógł asystować, ale Mannus wyciągnął strzał McCullocha praktycznie bez trudu. W drugiej połowie już nie było tak ciekawie, jedynie strzał w 90. minucie Millera mógł się podobać, a z naszej strony nie było żadnej ciekawej akcji, przez co mecz zakończył się zwycięstwem St.Johnstone i to oni wystąpią w kolejnej rundzie.

Odnośnik do komentarza

Tom Walsh podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt, który będzie obowiązywał do maja 2015 roku.

Szkocka 3. Liga (14/36) | 8 grudnia 2012 | 8.Clyde - 1.Rangers 1:3 (Fitzharris 30 - Walsh 5, 37, McCulloch 22)

Alexander - Argyriou, Perry, Faure, Wallace - Hutton, Black, Cesarini - Kundik, McCulloch, Walsh

Parę zmian na Clyde i lecimy z meczem. Pierwsze minuty meczu należały do rywali, a świadectwem na to był strzał Grahama z dwudziestu metrów na bramkę Alexandra. Nasz bramkarz jednak nie musiał się zbytnio napocić przy tym strzale. Po obronie Alexander puścił piłkę w obieg i trafiła ona w końcu do Cesariniego, który znalazł lukę w ustawieniu gości i posłał tam piłkę do Walsha, a ten technicznym strzałem po ziemi pokonał bramkarza gospodarzy. To drugi gol młodego Szkota w tym sezonie. Piłkarze Clyde szybko odpowiedzieli, Malone dośrodkował piłkę pod bramkę Alexandra, jednak Oliver, zamiast trafić głową w piłkę, postanowił obić naszego bramkarza, przez co bramka nie została uznana. Hutton chciał się odblokować i w 15. minucie postanowił z dwudziestu pięciu, huknąc w stronę bramki przeciwnika, jednak uderzył tak niecelnie, że piłka wylądowała daleko od bramki. Pierwszą asystę od dawna zaliczył Ian Black, który wleciał w pole karne w dwudziestej drugiej minucie, po czym podał do McCullocha, który w takich sytuacjach nie zawodzi i z paru metrów wpakował piłkę do bramki. Szliśmy za ciosem i kolejną akcję stworzył Argyriou na skrzydle, a z jego dośrodkowania szanse miał Hutton, jednak tym razem Murphy obronił i mieliśmy tylko rzut rożny. Po raz kolejny Clyde dośrodkowało w 30. minucie, Fitzharris z lewej strony zaskoczył Alexandra, że aż piłka wpadła do bramki, piłkarze gospodarzy dzięki temu trafieniu są jeszcze w grze. Wszystko zmieniło się siedem minut później, kiedy to McCulloch podał do Walsha, a ten dzięki szybkości uciekł dwom rywalom i mierzonym strzałem strzelił bramkę bramkarzowi przeciwników. Na przerwę schodziliśmy z dwubramkową przewagą, ponadto kontrowaliśmy spotkanie i w drugiej połowie raczej nie zdarzy się nic nadzwyczajnego. Rywale na początku przeprowadzili dwie akcje, ale o nich nie warto nic pisać, piłka albo lądowała na trybunach, albo daleko od bramki. My nie popełnialiśmy takich błędów, a Cesarini obił nawet poprzeczkę z dwudziestu metrów. Obronić coś musiał nawet Alexander, kiedy to w 58. minucie sparował strzał rywali na aut. Czwartą już bramkę w tym meczu mogliśmy strzelić w 88. minucie, kiedy to Black dobrze zacentrował z rzutu rożnego do Faure, jednak ten trafił w poprzeczkę. Mecz zakończył się więc wynikiem 3:1, a wygraliśmy tak naprawdę przez dwa golę Walsha.

 

TABELA

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj na Ibrox Stadium sucho, a temperatura nie przekracza dwunastu stopni.

Szkocka 3. Liga (15/36) | 15 grudnia 2012 | 1.Rangers - 10.East Stirlingshire 3:1 (McCulloch 11, Faure 18, Sandaza 45+1 - Stirling 89k)

Alexander - Argyriou, Perry, Faure, Wallace - Hutton, Black, Cesarini - Kundik, McCulloch, Walsh

Dzisiaj rozegramy spotkanie przeciwko East Stirlingshire, które jest na ostatnim dziesiątym miejscu w tabeli. Młodzież nadal napiera i w pierwszej jedenastce na ten mecz nie ujrzymy największych gwiazd - Emilsona Cribiarego i Francisco Sandazę, obydwoje poszukują formy i ich nieobecność w pierwszym składzie jest uzasadniona. Mecz rozpoczął się od strzału zawodnika Stirlingshire - Quinna, który w drugiej minucie chciał zaskoczyć Alexandra strzałem z dwudziestu metrów, brawa za decyzje, wykonanie jednak fatalne. Podobną decyzję podjął Cesarini, Francuz może i trafił bliżej bramki, ale to dalej nic wartego uwagi. Nasi piłkarze w 6. minucie byli bardzo blisko strzelenia bramki i była to pierwsza tak naprawdę pierwsza tak groźna sytuacja w tym spotkaniu, Hutton huknął za pola karnego, a piłka odbiła się od jednego z obrońców rywali, szybko w sytuacji odnalazł się jednak Walsh, jednak tego samego nie uczynił Wallace, który znacznie się pogubił po podaniu Toma i zgubił piłkę w polu karnym. Chwilę po zejściu z boiska Kundlika, nasi zawodnicy w końcu strzelili bramkę, do Huttona podał Black, i ten pierwszy wysunął piłkę do będącego w polu karnym McCullocha, a ten silnym strzałem wpakował piłkę do bramki i w jedenastej minucie było 1:0. Osiem minut później, mieliśmy już dwie bramki przewagi, Black dośrodkował na krótki słupek, a tam stał już Faure, który dostawił głowę i mieliśmy bramkę. Nasi kopacze nie skończyli walki o kolejne bramki, jednak szczególnie Hutton był dzisiaj strasznie nieskuteczny, przez co wynik się utrzymywał. W 36. minucie po błędzie francuskiego obrońcy Faure, Kelly wyszedł na sytuację jeden na jeden jakoś dwadzieścia metrów od bramki, Alexander jednak wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności i sparował strzał gdzieś w okolice linii szesnastego metra, napastnik mając dużą przewagę nad naszymi obrońcami, zdołał jeszcze dośrodkować piłkę do zbiegającego Quinna, jednak Argyriou w ostatniej chwili zareagował i zneutralizował zagrożenie, wybijając wślizgiem piłkę na rzut rożny. Rywale byli coraz większym zagrożeniem, jednak do końca pierwszej połowy nie udało im się strzelić nawet kontaktowej bramki. A nam udało się strzelić kolejną bramkę. Wszyscy już powoli szykowali się na przerwę, a piłkę od Huttona dostał Sandaza, i z dwudziestu metrów technicznym strzałem władował piłkę obok prawego słupka, Duncan był bez szans. Mecz w drugiej połowie definitywnie zakończyć już w 50. minucie McCulloch, Szkot jednak przestrzelił z paru metrów, przez co nie mogliśmy być jeszcze pewni zwycięstwa. Świetną kombinacyjną akcję przeprowadziliśmy w sześćdziesiątej dziewiątej minucie, jednak tym razem zatrzymał nas bramkarz gości, który szybko połapał się, o co chodzi i obronił strzał Walsha. Niestety dwie minuty przed końcem byliśmy w tarapatach, gdyż gola z rzutu karnego strzelił Stirling, a wszystko to zdarzyło się po faulu Walsha, który używał łokci w starciu powietrznym. Wszystko skończyło się jednak po naszej myśli, wynik 3:1 i trzy punkty bardzo mnie satysfakcjonują.

Odnośnik do komentarza

Sergej Kundlik doznał kontuzji i przez około dwa miesiące nie będziemy mogli go widzieć na boisku.

Szkocka 3. Liga (16/36) | 22 grudnia 2012 | 1.Rangers - 6.Queen's Park 2:0 (Pohjanpalo 20, Gibson 78sam)

Alexander - Argyriou, Perry, Faure, Wallace - Hutton, Black, Cesarini - Pohjanpalo, McCulloch, Walsh

Mecz nie będzie należał do najciekawszych, gdyż drużyna rywali jest osłabiona przez brak trzech podstawowych zawodników, którzy są kontuzjowani i nieprędko wrócą na boisko. pogoń za trzema punktami rozpoczęliśmy już w trzeciej minucie, Pohjanpalo, który zastępuje Kundlika i Black próbowali przekopać się przez mur gości, wszystkie strzały zostały jednak zablokowane. W 4. minucie próbowaliśmy odnaleźć się w polu karnym, sytuację rozgrywający-odgrywający próbował zamienić na bramkę McCulloch jednak w ostatniej chwili Benton dołożył nogę do strzału i piłka wylądowała na trybunach. Dopiero w dwudziestej minucie przeprowadziliśmy pierwszą sytuację bramkową, świetnym przeglądem pola zachwycił Cesarini, Francuz zauważył na prawym skrzydle Argyriou i posłał mu piłkę przez połowę boiska, a ten miał dużo miejsca i mógł z nią zrobić wszystko, w tym przypadku jednak dośrodkował do McCullocha, ale to nie on był strzelcem bramki, Pohjanpalo skorzystał z nadarzającej się okazji i wykorzystał dobitkę, po nieudanym strzale Szkota. Rozrywkę w tym meczu zapewniała tylko moja drużyna, Queen's walczyło o przetrwanie na boisku, a my coraz bardziej napieraliśmy i byliśmy bliżej kolejnych bramek. Pohjanpalo tworzył akcję i próbował powiększyć nasz dorobek bramkowy w tym meczu, po raz kolejny jednak McCulloch nie mógł się wstrzelić w bramkę, pudłując z pięciu metrów. Środkowy napastnik naszej drużyny nawet po przerwie nie był w stanie nic zrobić ze swoją skutecznością, i już w pierwszej minucie drugiej połowy nie trafił na bramkę Parrego. W 53. minucie Hutton próbował strzału z dystansu, bramkarz Queen's nawet się przestraszył, ale nie udało mu się wstrzelić w bramkę, a piłka drasnęła tylko poprzeczkę. Dopiero w siedemdziesiątej ósmej minucie Hutton po rykoszecie zdobywa bramkę, Gibson stanął w złym miejscu, dzięki czemu piłka drasnęła jego kolano i zmieniła tor lotu, dzięki czemu prowadzimy dwoma bramkami. Pierwsza akcja Queen's Park przeprowadzona została w osiemdziesiątej czwartej minucie, kiedy to podanie otrzymał Boyle i technicznym strzałem (!) wywalił piłkę w trybuny.. Na koniec meczu kontuzji doznał Francisco Sandaza, który dopiero co wszedł na boisko za Joela Pohjanapalo. 26-latek prawdopodobnie złamał rękę, więcej będziemy wiedzieć zapewne przy okazji kolejnego meczu. Mecz zakończył się dwubramkowym zwycięstwem, a dzięki przegranej Elgis City jesteśmy samodzielnym liderem trzeciej ligi, a nad trzecim Montrose mamy aż dziewięć punktów przewagi.

Odnośnik do komentarza

@Spajk - do pewnego mistrzostwa brakuje jednego zwycięskiego meczu z Elgin City tak naprawdę :)

 

---

 

Do Sergeja Kundlika dołączył Francisco Sandaza. Hiszpan jest w trakcie leczenia urazu łokcia, wróci za około dwa tygodnie.

Szkocka 3. Liga (17/36) | 26 grudnia 2012 | 1.Rangers - 3.Montrose 3:1 (Faure 15, Perry 42, Walsh 57 - McIntosh 66)

Gallacher - Argyriou, Perry, Faure, Wallace - Hutton, Black, Cesarini - Pohjanpalo, McCulloch, Walsh

W dzisiejszym dniu w barwach Rangersów zadebiutuje 23-letni Scott Gallacher. Klasycznie rozpoczęliśmy mecz z ostrym animuszem, McCulloch nawet trafił w bramkę, jednak sędzia uznał, że Szkot faulował, przez co nie mogliśmy cieszyć się bramką. Goście odpowiedzieli rzutem wolnym McCorda, pomocnik Montrose jednak sporo przesadził i z dwudziestu pięciu metrów wstrzelił się w trybuny. Swoją dobrą formę w ostatnich spotkaniach na gola w 15. minucie zamienił Sebastien Faure, Francuz tyrał za dwóch w defensywie, aby w końcu dostać w prezencie bramkę z główki z rzutu rożnego. Byliśmy nabuzowani dobrą energią po tym golu, i już trzy minuty później bliski bramki był Black, a później Culloch, ten pierwszy został zatrzymany przez bramkarza, a ten drugi przez nieudolną dobitkę. Pierwszą obronę czysto goalkiperską zaliczył w dwudziestej trzeciej minucie Gallacher, strzał był taki potwornie trudny, że gdyby zamiast niego stała kłoda, to nie miałaby ona najmniejszych problemów z obroną tego strzału, mimo to Szkot miał olbrzymie problemy i piłka wyładowała na rzucie rożnym. Myślami w innym klubie jest za to Lee Wallace, a jego błąd kosztował nas prawie bramkę, boczny obrońca minął się z piłką, co wykorzystał Sibanda, strzał jednak drasnął tylko poprzeczkę i nadal prowadziliśmy w tym meczu. Ian Black nie poddawał się i w trzydziestej czwartej minucie po raz kolejny próbował strzału z daleka, tym razem piłka minęła bramkę i nie sprawiła żadnego kłopotu bramkarzowi. Po kolejnym rzucie rożnym naszego rozgrywającego mogliśmy się cieszyć z bramki w 42. minucie, kiedy to Perry wyskoczył najwyżej i skierował piłkę do bramki. W 45. minucie i po pierwszej połowie prowadzimy dwa-zero, zobaczymy czy uda się jeszcze czymś zaskoczyć rywali. Swoją grę rozpoczął Walsh, pięknie wykorzystał podanie McCullocha i przyjął piłkę na klatę, po czym władował bramkę z woleja w prawy róg bramki. Piłkarze Montrose też nie opuszczali i w siedemdziesiątej szóstej minucie strzelili bramkę kontatakową, Sibanda dośrodkował wprost na głowę McIntosha, a ten wpakował piłkę do bramki opóźnionego w tej sytuacji Gallachera. Rywale byli bardzo blisko kolejnych bramek, ale nie mieli tyle szczęścia, McIntosh pomimo początkowych sukcesów, nie trafiał nawet w bramkę. Gdy Black w końcu w 87. minucie wstrzelił się w bramkę, to Gibsonowi uciekła piłka z wrażenia, McCulloch jednak jak się później okazało, był na spalonym, i jego gol nie został uznany. Tego szczęścia nie miał Cesarini, który do końca spotkania nie oddał żadnego celnego strzału, a jego strzały ładowały na trybunach.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...