Skocz do zawartości

Power Rangers


el_eldorador

Rekomendowane odpowiedzi

Rangers Football Club - legendarny klub w peryferiach szkockich, założony w 1872 roku. W swojej długiej historii udało im się zdobyć aż 161 trofeów, a najważniejszym jest zdobycie Pucharu Zdobyców Pucharów w 1972 roku, gdzie na Camp Nou w pojedynku z Dynamem Moskwa, Rangersi zwyciężyli 3:2, a bramki strzelali wtedy: dwie Johnston i jedną Stein. Ponadto aż pięćdziesiąt cztery razy zajął pierwsze miejsce w najwyższej lidze rozgrywkowej, gdyby było tak w innej lidze, klub stałby się zapewne hegemonem, jednak w Szkocji jest jeszcze jeden klub, który może się równać osiągnięciom 'The Gers', chodzi mi oczywiście o Celtic. Pierwsza liga szkocka od 1985 roku była zupełnie opanowana przez te dwa kluby, zamieniali się oni tylko miejscami i nikt nie mógł przerwać tego pasma zwycięstw. Teraz jednak mają na to wielką szansę. W wielkim skrócie zespół Rangersów został zdegradowany za długi z Clydes Bank Premier League do Szkockiej 3 Ligi (4 liga rozgrywkowa w Szkocji), co znacznie wstrząsnęło futbolem w Szkocji. Jak można się domyślić to nie tylko i wyłącznie strata samych Rangersów, ale dla społeczności. Do czasu aż The Gers nie awansują do najwyższej ligi rozgrywkowej, futbol w tym kraju będzie się opierał na jednej drużynie, a wiadomo, że konkurencja zawsze napędzała wyniki w tej stronie świata. Nie wiadomo jeszcze czy drużyna będzie na tyle silna, aby jak najszybciej awansować, zostało paru zawodników - będzie z czego kleić. Do tego zadania wyznaczony zostałem ja polski menadżer - Bruno Gomes, jestem niczym Izuagbe Ugonoh, czarnoskórym obywatelem naszego kraju dobrze radzącym sobie z językiem polskim i tyle jeżeli chodzi o porównania naszego boksera do mnie.

Wiadomo, że zarząd postawił twarde warunki, zwycięstwo w trzeciej lidze, gdzie większość klubów jest amatorskich to priorytet. Czas jednak przestawić kadrę.

Bramkarzem numer jeden zostanie Neil Aleksander [SCO/34/BR], jednak to rozwiązanie na jeden-dwa sezony, gdyż Neil jest już wiekowym zawodnikiem i jego przydatność z każdym rokiem będzie malec. Jego zmiennikiem jest wychowanek - Scott Gallacher [SCO/23/BR], który na razie nie jest zawodnikiem moich marzeń, jednak zobaczymy czy się jakoś rozwinie do przyszłego sezonu.

Prawa strona to formacja Chrisa Hegartiego [IRL/19/O PŚ], dla którego będzie to debiutancki sezon w 'profesjonalnej piłce', oprócz wysokiej determinacji, Chris niczym się nie wyróżnia. To samo można powiedzieć o Darrenie Colu [SCO/20/O PŚ], którego jednak nie ma za co pochwalić, gdyż zawodnik ten nie zrobi wielkiej kariery w futbolu. Jest jeszcze Grek - Anestis Argyriou [GRE/24/O/WO P], ale on raczej będzie bacznie obserwował dyspozycję Hegartiego i gdy ten będzie zawodził, to zmieniał go w miarę możliwości.

Środek jest lepiej obsadzony, parę stoperów tworzyć będą - Ross Pery [SCO/22/O Ś], były młodzieżowy reprezentant Szkocji i Emilson Cribari [BRA/32/O Ś], Brazylijczyk z włoskim paszportem i doświadczeniem, które na pewno przyda się do edukowania młodych zmienników - Lucą Gasparotto [CAN/17/O Ś] i Arnarda Cesarini [FRA/19/O Ś, DP, PŚ], którzy nie mają odpowiednich umiejętności, aby grać w pierwszym zespole, jednak ja wierze w ich talent i na pewno, kiedy tylko nadejdzie ich czas, to postaram się ich wystawiać. Ponadto w obwodzie jest jeszcze Sebastien Faure [FRA/21/O Ś], który będzie na razie zmiennikiem stoperów, dopóki dwójka młodych obrońców nie wejdzie na jakiś poziom gry.

Lewa strona to kompletny kosmos, w pierwszym składzie mamy.. Lee Wallace [SCO/24/O/WO/P L], który jest strasznym kozakiem i niewyobrażalnym graczem jak na warunki tej ligi. Myślę, że Szkot na luzie mógłby teraz grać w średniaku Angielskiej Premier League, a gra w Rangers.. No cóż zobaczymy, przez jaki okres uda mi się go zatrzymać.

Na środku pomocy mamy młodą gwiazdkę, nadzieję szkockiej piłki - Lewisa MacLeoda [SCO/18/P Ś], 18-latek już teraz jest gwiazdą, a jego kariera może się potoczyć jeszcze dalej, jeżeli tylko będzie chciał. Obok niego zagra bardziej doświadczony kolega - Ian Black [SCO/27/DP, PŚ], który jest bardzo przyzwoitym piłkarzem, jednak ma straszne braki w defensywie, co na wyższym poziomie może być niewybaczalne. Numerem trzy na tej pozycji jest Kyle Hutton, który tylko i wyłącznie w defensywie jakoś sobie radzi, reszta kuleje. Jeżeli zobaczycie na ławce krótkowłosego blondyna, to na pewno chodzi o Robbiego Crawforda [SCO/19/P Ś], który oprócz tego, że jest zawodnikiem niesprawiającym żadnych problemów, to niczym się nie wyróżnia.

Skrzydła są na tyle mobilne, że każdy może grać na jednej i drugiej stronie, jednak na lewej stronie występować będzie David Templeton [SCO/23/P/OP PL], który jest szybki i umie się ustawić. Na prawej Barrie McKay [SCO/17/OP PLŚ, N], który ma zadatki na dobrego gracza. Numerem dwa na lewym skrzydle będzie Dean Shiels [IRL/27/ OP PLŚ, N], który jest nominalnym środkowym ofensywnym pomocnikiem, podobnie jak Fraser Aird [SCO/17/OP PLŚ], który natomiast jest zmiennikiem Templetona, obydwu nie brakuje na pewno umiejętności, jednak zobaczymy jak sobie poradzą z nową perspektywą. Na tej pozycji gra jeszcze Kal Naismith [SCO/20/OP PL, N], ale Szkot jest tylko i wyłącznie ekspertem od rzutów wolnych i karnych.

Na napadzie nie mamy żadnych problemów. Jest doświadczony Lee McCulloch [SCO/34/DP, P Ś, N], który raczej bramek strzelać nie będzie, a ma pracować, aby Hiszpan Francisco Sandaza [ESP/27/N Ś] miał dogodne sytuacje. W obwodzie mamy Joela Pohjanpalo [FIN/17/OP Ś, N], który został wykupiony za 200 tysięcy euro z HJK, Joel jest nadzieją Finów, że znajdzie się w końcu następca Jariego Litmanena. Jest jeszcze były reprezentant Szkocji - Kevin Kyle [SCO/31/N], ma on zastępować McCullocha, który będzie zapewne często trapiony kontuzjami.

Co ciekawe na wypożyczeniach do innych klubów są: Carlos Bocanegra [uSA/33/O ] i Dorin Goian [RUM/31/O Ś], ale innych obecność w naszym klubie po powrocie z wypożyczeń jest raczej niemożliwa.

Odnośnik do komentarza

W meczu nie wystąpi Emilson Cribari, który doznał urazu klatki piersiowej w jednym z meczów sparingowych i wróci do treningów za około 8 dni.

Challenge Cup (1. Rnd) | 28 lipca 2012 | [3L] Rangers - [3L] Annan 2:0 (Faure 13, Lee McCulloch 74)

Alexander - Hegarty, Perry, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Templeton - Sandaza, McCulloch

 

W dzisiejszym meczu zmierzymy się z Annan, klub ten założony został w 1942 i to tyle, co o nich wiem. Tak to będzie niestety na razie, będziemy mało wiedzieć o naszych rywalach, ale to poziom trzeciej ligi, nie ma sensu zarywać nocek aby stworzyć idealną taktykę, chociaż i na to zapewne przyjdzie czas. Dobrze chociaż że zagramy u siebie i będziemy mogli przekonać naszych kibiców że dalej coś znaczymy. Od pierwszych minut to my prowadziliśmy grę i już w pierwszych minutach mieliśmy poważną akcję, Ian Black podał piłkę do odgrywającego McCullocha, a ten szybko wysunął ją Sandazie. Hiszpan był znacznie zaskoczony podaniem, jakby czekał na piłkę przy nodze, a nie na wybieg, przez co postanowił podjąć decyzje o strzale, która była po prostu beznadziejna, piłka wylądowała daleko bramki, gdzieś na trybunach. U Sandazy widzieliśmy syndrom początku sezonu, złe się ustawiał i błąkał się po boisku, jakby nie wiedział co, ma czynić, wszystko mam nadzieję, że się naprawi wraz z kolejnymi meczami. Rywale chyba również jakby nieobecni, ciągle niecelnie podawali a ich strzały lądowały na najdalszych siedzeniach Ibrox Stadium. Mecz uratował jednak rzut rożny, którego wykonawcą był Black, posłał on piłkę na pierwszy słupek, gdzie stał Faure, który był niekryty i mógł zrobić wszystko, co chciał w tym polu karnym, zdecydował się jednak na uderzenie głową, a piłka którą uderzył głową była wyżej niż od wyskoku Mitchella, dzięki czemu prowadziliśmy 1:0 w 13 minucie spotkania. Kolejne akcje kreował Black, jednak mimo że ciężar gry ofensywnej wziął na siebie McCulloch, to nic to nie dało. Na drugą połowę wybiegamy tylko i wyłącznie z jedną bramką przewagi. Cieszy duże posiadanie piłki, ale to nie wygra nam meczu, musimy być bardziej skuteczni, 'The Gers' przecież nie przyszli na mecz po to, abyśmy się męczyli w meczu z półzawodowym klubem. Po przerwie McCulloch wykreował fenomenalną akcję na skrzydle, jednak gorzej już z naszą linią ofensywną, nie utrzymali oni niestety linii ofsajdowej, przez co bramka Sandazy została nieuznana. Na drugą połowę nie wyszedł już Sandaza, Hiszpan zawodził, był nie obecny, czas na młodego fina Joela Pohjanpalo. Po zmianie na fina jednak dalej nie działo się nic warto uwagi z naszej strony. Postanowiłem więc ożywić środek i wstawić wypoczętego zawodnika, MacLeoda zamienił Hutton. W 74 minucie doszło do dziwnej sytuacji, Hegarty posłał piłkę gdzieś na czterdziesty metr, jednak murawa sprawiła figla gościom i futbolówka dostała dziwnej rotacji, przez co McCulloch wyszedł na sytuacje 1v1, w której nie mógł się pomylić, Mitchell myślał, że Szkot zagra piłkę po ziemi, jednak doświadczony napastnik szybko zauważył intencje bramkarza i podcinką dołożył kolejnego gola dla naszej drużyny. Parę minut później Black z Faure chcieli zrobić akcję bis z bramki 1:0, jednak tym razem francuz uderzył w poprzeczkę, a czyhający na dobitkę Perry minął się z piłką.. Do końca już się nic nie zdarzyło i mogliśmy się cieszyć pierwszym zwycięstwem. Muszę się rozkręcić, ale fajnie było poczuć tą Rangersową atmosferę, również kibice dopisali, bo zjawiło się ich aż 44 tysiące!

Odnośnik do komentarza

Dla tych, którzy nie wiedzą co to Challenge Cup - to puchar drużyn z 1-3 lig (tylko Szkocka Premier League tam nie gra). W drugiej rundzie tego pucharu zmierzymy się z Queen of Sth z 2. Ligi szkockiej.

Puchar Ligi (1. Rnd) | 4 sierpnia 2012 | [3L] Rangers - [1L] Aidrie 5:1 (Faure 14, Grier 30sam, Pohjanpalo 69, 88, Templeton 86 - Donnelly 19) (Hart 83czk)

Alexander - Hegarty, Perry, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Templeton - Sandaza, McCulloch

Po raz pierwszy w tym sezonie będzie nam dane zmierzyć się w meczu o coś z poważnym przeciwnikiem. Airdrie United może nie rozdaje kart w pierwszej lidze, jednakże posiada w swojej kadrze paru ciekawych zawodników, np. Ryana Donnellego czy Michaela Harta, na tych dwóch graczy będziemy musieli uważać, ale patrząc realnie, jesteśmy faworytami tego spotkania, oby tylko Sandaza w końcu wstrzelił się w bramkę. Na początku spotkania nic się nie działo, no może oprócz kaleczenia języka angielskiego przez Sebastiena Faure, francuski piłkarz dopiero zapisał się na nauki, niby futbol jest językiem uniwersalnym, ale póki się go nie nauczy, będziemy musieli jakoś sobie radzić z tym problemem. Goście woleli się zamknąć głęboko w defensywie i wymieniać podania z bramkarzem, co po jakimś czasie zauważyłem i kazałem moim graczom bardziej podejść do przodu, by wywierali presję na pierwszą linię obrony, mam nadzieję, że to wypali. Od razu zalecenia przyniosły wymagane efekty, obrońcy rywala zaczęli pod presją robić błędy, a po jednym nawet doszliśmy do sytuacji, w której Sandaza wziął na dwóch zawodników i podał piłkę do ustawionego na szesnastym metrze McCullocha, ten jednak za bardzo się ociągał, przekładając sobie piłkę z nogi na nogę, przez co jego strzał został zablokowany, a my wróciliśmy z piłką do punktu wyjścia. Faure niby nie potrafi mówić po angielsku, ale jest mega skuteczny i udowodnił to znowu po uderzeniu głową, po raz kolejny dostał podanie na krótki słupek, przez co doprowadził do ekscytacji rzesze kibiców. Sebastien zaczyna być popularny i lubiany. Rywale jednak odpowiedzieli, Warren posłał piłkę w okolice wapna, co wprowadziło chaos w kryciu. Bain lekko drasnął piłkę głową, a ta znalazła w tym całej sytuacji Donnellego, Szkot w takich sytuacjach się nie myli, wynik wyrównany. W 22 minucie poza boiskiem opatrywano Di Giacomo, przez co Aidrie grało w dziesiątkę, a my szliśmy z dobrą akcją trzech na dwóch, w tej sytuacji piłkarz gości musiał faulować, Lynch jednak nie zauważył, że ma już na koncie jedną żółtą kartkę, sędzia jednak był pobłażliwy i skończyło się tylko na upomnieniach. Zawodnicy pierwszoligowca przez to byli mniej agresywni, bo widzieli, że sędzia nie da sobie w kasze dmuchać, a tylko dla lepszego widowiska zostawił Seana na boisku. Nasi gracze wiedzieli jak wykorzystać nie pewność rywali, Templeton zszedł na środek i wbiegł gdzieś na 16 metr i postanowił posłać atomówkę w kierunku Griera. Piłka tak nie szczęśliwie walnęła w poprzeczkę, że aż obiła leżącego bramkarza i sędzia liczył samobója. To zmotywowało naszych graczy do jeszcze większych ataków, z czego urodziło się parę strzałów, po których najbliższych szczęścia był Wallace, jednak piłka zapewne trafiła do jakiegoś kibica i będzie reliktem rodzinnym do końca życia. W pierwszej połowie nie graliśmy tak złe, jak można było wyczytać z opisu, brakowało jednak szczęścia, celności strzałów i napastnika w formie. Po raz kolejny czas na Fina Pohjanpalo, który zamieni Sandaze. Połowę na lewej stronie zaczęliśmy główką do Alexandra i spokojnym zdobywaniem pozycji, jak i budowaniem przewagi w obronie, jak i w napadzie. Taka taktyka nie wiele nam dała, a wszystkie sytuacje kończyły daleko od bramki. Sytuacje dopiero w 63 minucie chciał zmienić Black, jednak po podaniu Argryriou ostatecznie nic nie zdziałał i piłka po udanej obronie Griera poleciała na aut. Szkot w tej sytuacji nie miał nawet komu podać, więc od razu wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Ruszyło się pięć minut później, wprowadzony MacLeod aktywnie działał w środku pola i znalazł niekrytego Pohjanpalo, który tym razem wykorzystał szanse i od razu po podaniu przyłożył po ziemi, a piłka kozłowała tuż przed jego rękami i było 3:1. Swoje sytuacje miał też McCulloch, jednak nie wykorzystał on dwóch rzutów wolnych danych przez los. Lądowały one gdzieś na banerach z reklamami nieznanej nikomu gry Football Manager. Rywale też próbowali, Doonelly był jednak zbyt osamotniony w ofensywie i nic nie mógł zrobić sam przeciwko parze stoperów i świetnie dysponowanemu Aleksandrowi. W obronie było jeszcze gorzej, osiem minut przed końcem czerwień wyłapał Hart i teraz Templeton wchodził w ich obronę jak nóż w masło. Wraz z Finem podzielili się łupem, strzelając jeszcze po golu i mecz skończył się fenomenalnym wynikiem, pogromem 5:1. Jeżeli chodzi o naszą grę, to dopiero w końcówce, kiedy to Hart dostał czerwoną kartkę, graliśmy tak jak trzeba, miejmy nadzieję, że po zaznajomieniu się taktyki w końcu będziemy maszyną nie do zatrzymania, bo na razie mamy wadliwe części, które muszę jak najszybciej naprawić bądź zamienić.

Odnośnik do komentarza

Kolego mam pytanie. Jak zrobiles, ze mozesz prowadzic Rangersow ? U mnie nie moge wybrac tego klubu, bo jest na "szaro", podobnie jak druzyny rezerw.

Nie wiem jak inne FM-y, ale w 13 masz do wyboru cztery ligi szkockie stworzone przez twórców, więc musisz tylko wczytać szkocki kraj z wszystkimi ligami jakie masz do wyboru. Po czym wybierasz Rangersów którzy w tym fmie są w trzeciej lidze (czwarta licząc szkocką Premier League)

Odnośnik do komentarza

W drugiej rundzie Pucharu Ligi zmierzymy się z drużyną St.Mirren z Szkockiej Premier League. Liczba posiadaczy karnetów to 38,015 tysięcy osób, a na stadionie możemy pomiescic 50987 kibiców, to bardzo dobry wynik.

3.Liga (1/36) | 11 sierpnia 2012 | Rangers - Berwick 4:0 (McCulloch 5, Pohjanpalo 59, 84, 90+1k)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Templeton - Pohjanpalo, McCulloch

Postanowiłem zrobić drobne przetasowania w składzie, Perrego zastąpił wracający po kontuzji Emilson Cribari, a na napadzie Hiszpana Sandaze zastąpił Fin Pohjanpalo, miejmy nadzieję, że te zmiany coś zmienią w naszej grze i będziemy jeszcze bardziej skuteczni. Pomimo przewagi boiska to Berwick wyszli pewniejsi w pierwszych minutach meczu, nasi obrońcy jednak nie dawali dojść napastnikom gości zbyt blisko i czyścili każde niebezpieczeństwo, aby Alexander nie musiał się zbytnio gimnastykować. Pierwszą akcję ofensywną dla naszej drużyny stworzył Templeton, jednak jego rajd przez połowę boiska nic nie dał, bo gdy tylko spróbował wstrzelić się w bramkę, został zablokowany i tyle było z tej akcji. Dziwna sytuacja zdarzyła się w czwartej minucie, splot dziwnych sytuacji sprawił, że McCulloch dostał prezent od gości i z trzech metrów wpakował piłkę do bramki, opisałbym to, co się tam działo, jednak to nie ma sensu - w ciągu paru sekund zdarzyło się, tyle że ciężko to opisać słowami, totalny sajgon to chyba dobre określenie dla przedstawienia działań obrońców Berwick. Dziesiąta minuta, a my mogliśmy prowadzić 2:0, Wallace jednak dośrodkował zbyt głęboko i Pohjanpalo nie zdążył dołożyć głowy, gdyż McCallum miał już piłkę w rękach. Templeton był głodny gry, minutę po nieudanym dośrodkowaniu Wallace znowu zszedł do środka i postanowił spróbować szczęścia z 20 metrów, piłka jednak po raz kolejny skończyła na udzie Jacobsa, ale tym razem otrzymaliśmy rzut wolny. Chaos, jaki zaczął się po bramce McCullocha, był straszny, co minutę leciał jakiś strzał w kierunku McCalluma, który mógł sobie nabić w tym meczu dobre statystyki, nie pomagali jednak nasi piłkarze, którzy pudłowali momentami niemiłosiernie, a mogło być po meczu już w 13 minucie. Po małym uspokojeniu gry ruszyli piłkarze Berwick, jednak Lavery tak przestrzelił, że będzie mógł konkurować do pudła roku z Sandaze. W trzydziestej minucie David Templeton miał już pięc prób strzałów na bramkę, ale żadnej nie udało mu się wykorzystać, mam nadzieję, że się w końcu wstrzeli, bo miało być widowisko przecież! David chyba mnie nie posłuchał, bo po raz kolejny chybił i chyba będzie trzeba go zmienić po drugiej połowie. Drugą szansę na bramkę siedem minut przed końcem miał McCulloch, jednak po podaniu Blacka strzelił wprost w ręce bramkarza, na pocieszenie rzut rożny. Skończyła się pierwsza połowa i warto zobaczyć jak tam frekwencja na stadionie. Na mecz przyszło 47,244 osób, mam nadzieję, że po pudłach Templetona połowa nie wyszła i dalej będą prowadzić doping na tym dobrym poziomie. Od razu, gdy rozpoczęła się druga połowa, zgłosiłem zmianę Davida Templetona zamienił Kyle Hutton. Rywale nie wiedzieli, jak mają podejść do naszej bramki i zaczęli strzelać z 30-40 metrów w naszą bramkę, co za bardzo nie wzruszyło Alexandra. Sytuację zmienił Pohjanpalo, który po podaniu Blacka, pozbył się krycia zwodem i w sytuacji 1v1, w której miał dużo miejsca i był pod dobrym kątem, nie mylił się. Naszym graczom strasznie zależało na wygranej, a szczególnie francuzowi Faure, który w tym meczu przechwytywał wszystko, co się dało, przez co napastnicy rywala nie mogli dojść do bramki i nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę. Chcieliśmy nawet podwyższyć prowadzenie, jednakże rywale robili wszystko, nawet targali się na przepisy, aby nie dać nam tej satysfakcji. Bramka nie została tylko i wyłącznie w planach, Fin Pohjanpalo znowu doszedł do dobrej sytuacji dzięki skrzydłowemu McKayowi, który wziął na siebie rywali i podał piłkę w polu karnym do Joela, a ten strzelił idealnie koło słupka i mieliśmy 3:0. Minutę przed końcem gry już głowami byliśmy w szatni, jednak hattricka Pohjanpalo sprezentował Currie, który faulował wchodzącego na gazie lewym skrzydłem w pole karne Huttona. Do karnego wysłaliśmy 17-latka, dzięki czemu Fin mógł się cieszyć pierwszym osiągnięciem i po strzelonym latał jak szalony ucieszony, że udało mu się to osiągnąć - tak rodzą się wielkie gwiazdy.

Odnośnik do komentarza

W meczu nie ujrzymy: Chrisa Hegartego, Lee Wallace, Lewisa MacLeoda, Barrie McKay i Joela Pohjanpalo, którzy są na zgrupowaniach kadr. Jeżeli decyzja w sprawie pozwolenia o prace będzie pozytywna to w przyszłym sezonie do naszego zespołu dołączy Dzmitry Rekish [BLR/23/P/OP ], kwota transferu wyniesie 250 tysięcy euro. Mówi się również w kuluarach o Pavlu Savitskiyim [BLR/18/OP PLŚ, N], jednak na razie to tylko pogłoski.

Challenge Cup (2 Rnd) | 15 sierpnia 2012 | [3L] Rangers - [2L] Queen of Sth 4:0 (Black 13, McCulloch 33, 38, Naismith 61)

Alexander - Argyriou, Cribari, Faure, Cesarini - Shiels, Black, Crawford, Naismith - Sandaza, McCulloch

Pomimo że nie ujrzymy w tym meczu paru naszych podstawowych zawodników, bo system chyba nie przewidział, że ktoś w trzeciej lidze może mieć paru kozaków na miarę występów reprezentacyjnych, to i tak uważam, że jesteśmy faworytem z drugoligowym Queen Of The South. Już od pierwszych minut rzuciliśmy się do ataku, McCulloch podał na skrzydło do Naismitha, który zauważył, że Robinson lekko wyszedł z bramki i postanowił go zaskoczyć strzałem z daleka, Szkot miał lekkie trudności z obroną, jednak udało mu się ją złapać. W ramach tego, że McCulloch wykreował akcję Naismithowi, Black postanowił mu się odpłacić i wysunął mu piłkę, dzięki której napastnik Rangersów był blisko okazji bramkowej, sędzia jednak nie pozwolił na strzał, gdyż 34-letni odgrywający był na spalonym i Queen otrzymało rzut wolny blisko swojej bramki. Pierwszą poważną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 13. minucie Argyriou dośrodkował, a piłka leciała gdzieś na 20 metr, gdzie stał McCulloch, który postanowił podać głową do lepiej ustawionego Blacka, a ten nawet się nie zastanawiał i z pierwszej piłki wpakował piłkę do bramki. Strzał był na tyle silny, że Robinson nawet nie drygnął i było 1:0 dla nas. Chwilę po tym była kolejna sytuacja, Cesarini z Naismithem przesuwali się coraz bliżej bramki, aż ten drugi postanowił dośrodkować, a że McCulloch zawsze czeka na takie piłki, to wyskoczył najwyżej, niestety teraz nie miał szczęścia, bo piłka nawet nie drasnęła poprzeczki. Odgrywający jednak nie odpuszczał i szukał dalej swojej szansy, a ona nadarzyła się w 33 minucie, kiedy to McGuffie, kapitan Queen of Sth sfaulował Naismitha. McCulloch postanowił więc wykonać rzut wolny, a nie było to zbyt trudne, bo piłka leżała około 18 metrów od bramki. Szkot jak przyłożył, to Robinson mógł po raz kolejny co najwyżej obserwować lot piłki! 2:0 Sandaza bał się strzelać, w 38. minucie miał on niesamowitą okazję do bramki, jednak na dziewiątym metrze oddał piłkę gorzej ustawionemu McCullochowi, który stał kryty i był bacznie obserwowany przez resztę obrońców. Szkot tym razem użył umiejętności myślowych, a nie piłkarskich i obił bramkarza tak, aby mógł dobić tę piłkę i ten plan zdał egzamin, dzięki czemu mógł się cieszyć z drugiej bramki. Koniec pierwszej połowy, jednak nie możemy teraz odpuszczać i musimy dobić rywala już na początku połowy. Blisko był o dziwo Sandaza, piłka po jego strzale wylądowała jednak między dwoma nogami, a McCulloch nie zdążył dobiec i wykończyć akcję Hiszpana. Mówią czas na młodych, więc jak już jesteśmy bliżej zwycięstwa, postanowiłem zamienić Emilsona Cribariego na Lucę Gasparotto. Kanadyjczyk będzie nie długo kimś wartym uwagi, trzeba mu dać tylko szanse i zaufanie. Sandaza wziął się dzisiaj ostro za asystowanie, tym razem podłożył podwaliny pod bramkę Naismitha, który dzięki niemu musiał tylko dostawić nogę do podania i był pewny gol. Queen ruszyło do szaleńczych ataków, Burns na skrzydle zacentrował do Reillego, a ten z prostego uderzył tak, że przez chwile ze śmiechu padłem na murawę. McCulloch miał szanse na hattricka, jednak tym razem nie wykorzystał rzutu wolnego gdzieś mniej więcej w tej samej odległości co za pierwszym razem. Reilly chciał koniecznie odwrócić losy meczu, biegał za dwóch, aby w końcu wstrzelić się w bramkę Alexandra, jednak jego strzały były zbyt łatwe, aby goście mogli w końcu cieszyć się z bramki. Do końca spotkania to Queen atakowało, jednak nie byli oni na tyle skuteczni, aby strzelić nawet jedną bramkę, dzięki czemu w rezerwowym składzie zwyciężyliśmy cztery do zera.

Odnośnik do komentarza

Nie wyjaśniła się jeszcze sprawa dwóch białoruskich piłkarzy. Wracając do ówczesnego składu to w drugiej kolejce z Stilrlingiem mam do dyspozycji wszystkich piłkarzy.

Szkocka 3.Liga (2/36) | 18 sierpnia 2012 | Stirling - Rangers 0:3 (Pohjanpalo 28, McCulloch 63, 77)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Naismith - Pohjanpalo, McCulloch

Pierwszy wyjazd w tym sezonie będzie przeciwko 'Binos' którzy również jak reszta drużyn w tej lidze nie reprezentuje poziomu na miarę jakiegoś równego pojedynku z Rangersami. 'Najgroźniejszy' wydaje się Jordan White, jest on napastnikiem i ma dość ciekawe CV, występy w Irlandzkiej Ekstraklasie (Drogheda United) czy w pierwszoligowym Falkirk, to będzie jedyny kryty przez nas zawodnik. Już w pierwszych minutach aktywne było nasze prawe skrzydło, po jednej z akcji McKay postanowił dośrodkować, dzięki czemu McCulloch miał pierwszą sytuację bramkową, jednak tym razem po strzale głową piłka nie ruszyła nawet poprzeczki i Szkot musiał obejść się ze smakiem. W szóstej minucie Black chciał po raz kolejny zaczarować swoimi rzutami różnymi, rywale jednak szybko się połapali i dali podwójne krycie Faure, przez co nici z pierwszej bramki dla naszego zespołu. Jako że nie padały bramki dla naszego zespołu, to postanowiłem wyjść bardziej ofensywnie, ponadto dałem większy pressing, aby nasi rywale czuli nasz każdy oddech. Według naszego asystenta wszystko idzie zgodnie z planem.. Trzeba chyba rzec, dajcie niewidomemu widzieć, bo jest już 26 minuta, a my dalej nie możemy sobie poradzić z półzawodowym klubem.. Całą sytuację naprawił nie kto inny jak Pohjanpalo, a to dzięki Kaiowi Naismithowi, który dośrodkował w tempo do niektórego Joela, a ten chyba powinien przygotować dwa bukiety kwiatów, bo piłkarze Stirling kompletnie go olali gdzieś 4-5 metrów od bramki i w sytuacji 1v1 nie zawiódł. W pierwszej połowie nic więcej się nie zdarzyło i do szatni szliśmy z jedną bramką przewagi, co bardzo mnie niepokoiło. Moi zawodnicy w drugiej połowie od razu rzucili się do ataku, swoje sytuacje marnowali jednak i Pohjanpolo i McCulloch, przez co spotkanie mogło jeszcze nie potoczyć po naszej myśli. Ciężar gry na siebie brał Black, który od początku sezonu pokazuje, że gra bez niego wyglądałaby zupełnie inaczej, niestety nasi zawodnicy nie wykorzystują dzisiaj wiele stuprocentowych sytuacji. Już chciałem zdejmować kogoś z napastników, jednak przeprowadzili oni świetną sytuację, Pohjanpalo popatrzył w kierunku dobrze ustawionego McCullocha, a ten z mistrzowską precyzją wykończył podanie dużo młodszego Fina, maszyna ruszyła. Parę minut później duet napastników po raz kolejny wydał owoce i w taki sam sposób wykończył sytuację, i ciśnienie w mig uleciało, fajnie, że Fin i Szkot dobrze się pogadają, bo wszystko zależy od ich współpracy i skuteczności. Po trzeciej bramce mecz się uspokoił, bo nasi rywale jakoś nie pchali się do szaleńczych ataków, aby zmienić wynik spotkania, a nam przy takim wyniku raczej nie zależało na forsowaniu ataków. Dzięki temu wynikowi przesunęliśmy się na pierwsze miejsce w tabeli z bilansem 7:0 przy dwóch wygranych meczach.

Odnośnik do komentarza

Rekish i Savitsky nie otrzymali pozwolenia na grę w naszym klubie więc postanowiłem nie sprowadzać ich do klubu.

Puchar Ligi (2rd) | 28 sierpnia 2012 | [SPL] St.Mirren - [3L] Rangers 1:3 (Reilly 69 - Naismith 18, 22, Pohjanpalo 20)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Naismith - Pohjanpalo, McCulloch

St.Mirren to arcytrudny przeciwnik jak na te czasy, kiedyś zapewne skończyłoby się dla nas dwu-trzy bramkowym zwycięstwem, teraz są jednak inne czasy. W barwach Mirren grają teraz o wiele lepsi gracze niż u nas i musimy unikać nieuniknionej kompromitacji. Pierwsze minuty pokazały, że mecz będzie twardy i że zawodnicy obydwu drużyn nie cofną się przed niczym, żeby strzelić decydującą bramkę - Sędzia będzie musiał często wyciągać żółty kartonik w tym meczu, żeby uspokoić napiętą sytuację. Jednak to my zaczęliśmy strzelaninę, Black podał do niekrytego Wallace, a ten z 20 metrów podkręconym strzałem próbował zaskoczyć Samsona, bramkarza St.Mirren uratowała jednak poprzeczka, ale następnym razem może nie mieć tyle szczęścia. Naismith zachowywał się nerwowo, ale chyba przeczuwał, co się zdarzy. McCulloch ustawił się piłkę na rzut wolny z ostrego kąta, wszyscy wiedzieli, że Szkot nie ma szans, aby zagrozić bezpośrednim strzałem bramkę gospodarczy. Do głowy przyszedł mu, pomyśl, aby dośrodkować, i pomimo że wykonanie tego pomysłu było beznadziejnie Naismith odnalazł bezpańską piłkę po nieudolnym wybiciu jednego z obrońców przeciwnika i wbił ją do bramki. Po tej sytuacji poszliśmy za ciosem, ale tym razem pomógł nam Samson. Bramkarz gospodarzy tak fatalnie próbował obronić strzał Naismitha, że nie chwycił piłki nawet na raty co szybko wykorzystał Fin Pohjanpalo i zaczęliśmy prowadzić dwoma bramkami. Co tutaj się dzieje Proszę Państwa! 3:0 - 22 minuta Naismith strzela bramkę, tym razem jego strzał trafił celu, a pomógł mu jeszcze w tym słupek, bo przed wpadnięciem do bramki piłka zahaczyła tej części bramki i wpadła do miejsca przeznaczenia! Nasi gracze nie wiedzieli, co się stało, jeszcze gorzej było z St.Mirren, nikt nie przeczuwał nawet w snach, że w cztery minuty utniemy nogi tak wielkiemu kolosowi, jakim jest St.Mirren. McCulloch może na razie nie strzelił bramki, jednak jego gra w powietrzu, jak i pomoc w tworzeniu akcji była na maksymalnym poziomie, to był jego dzień. Do końca połowy nic się nie zdarzyło (z rozszerzonym przekazem FM-a), a ja musiałem uspokoić moich graczy, wiadomo pierwsza połowa, poszła po naszej myśli, obyśmy nie skończyli niczym polscy piłkarze ręczni. Na początku drugiej połowy mogliśmy strzelić kolejnego gola, jednak szansy na pierwszego gola nie wykorzystał McCulloch, który po podaniu Pohjanpalo, miał tyle przestrzeni, że mógł zrobić wszystko, postanowił jednak strzelić siłowo, co za bardzo nie wzruszyło Samsona i sparował ten strzał na wielkim luzie. W 69 minucie coś ruszyło się u St.Mirren Moon w końcu rozpracował naszą obronę, a po otrzymaniu podania napastnik gospodarczy Reilly wyciągnął naszego bramkarza, dzięki czemu stworzył sobie sytuacje 1v1, którą wykorzystał bez żadnych problemów. Szybko jednak próbowaliśmy zareagować, Black znowu stanął do rzutu rożnego, jednak tym razem Faure został uprzedzony przez bramkarza rywali. Przy końcu nasza koncentracja zmalała do zera, przez co otworzyliśmy się na ataki rywali, ale świetnymi interwencjami zachwycał nas Alexander. A na boisku był nawet Gasparotto, który wraz z Perrym zmienił naszą walczącą jak lew dwójkę stoperów. Końcowy gwizdek! Mamy to - drużyna z trzeciej ligi pokonała pierwszy zespół Szkockiej Premier League! To już chyba jakieś osiągnięcie!

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że pójdziesz moim tropem i będziesz się starał oprzeć drużynę na Szkotach :>

Zobaczymy co przyniesie przyszłość, na razie nie mam zbytnio wyboru, wiadomo budżet, reputacja ligi, jak będę wyżej i będzie większa kasa to będę mógł układać skład tak jak to mi się wymarzy.

 

Do kosmicznych wyników jakie osiąga @MaKK jeszcze sporo brakuje, ale jesteś na naprawdę dobrej drodze do wywalczenia awansu czego oczywiście Ci życzę ;) Powodzenia.

Dzięki :D Wiem że do wyników MaKKa mi dużo brakuje, ale kto wie? Może uda się osiągnąć nawet i więcej. Musimy utrzymać tą formę i myślę że cele uda się zrealizować.

Odnośnik do komentarza

Zacznijmy o tych najważniejszych spraw, oprócz tego, że Rangersów wykopano z SPL, klub został tez objęty zakazem transferowym do dnia 3.9.2013, do tego czasu nie możemy sprowadzać żadnych zawodników, których wiek przekracza 17 lat, co raczej do zera zmniejszy naszą aktywność transferową, albo zmusi nas do jeszcze większej pracy, aby znaleźć odpowiedniego zawodnika. Po świetnych występach w minionym miesiącu Joel Pohjanpalo otrzymał nagrodę Piłkarza Miesiąca, ponadto jego grę dostrzegł Mixu Paatelainen, selekcjoner Finlandii i postanowił powołać go do seniorskiej kadry narodowej.

Szkocja 3.Liga (3/36) | 1 września 2012 | Rangers - Annan 4:0 (Pohjanpalo 9, McKay 37, McCulloch 48, Blake 51sam)

Alexander - Hegarty, Cribari, Faure, Wallace - McKay, Black, MacLeod, Naismith - Pohjanpalo, McCulloch

Czas na kolejną kolejkę Szkockiej 3. Ligi, tym razem na Ibrox Stadium zmierzymy się z drużyną Annan, która jak na razie nie radzi sobie zbyt dobrze. W tym sezonie wliczając nawet sparingi, nie wygrał jeszcze meczu, przez co kandydat do występu w barażach jest daleko od swojego celu. My musimy skupić się na sobie i zrobić wszystko, aby zwyciężyć ten mecz i umocnić się na stanowisku lidera ligi. Głośne krzyki naszych kibiców natchnęły nas do walki od pierwszych minut, Black i reszta stworzyli akcję, którą co ciekawe wykończył sam rozgrywający, jednak tym razem nic z tego nie wyszło, jakieś trzy metry od słupka, to nie miało szans, aby wlecieć do bramki. Za kolejną szanse Ian Black wziął się już inaczej, tym razem nie chciał jej wykańczać, a szanse wraz z McCullochem tworzył Finowi Pohjanpalo i dzięki temu młody zawodnik otrzymał piłkę gdzieś na 20 metrze od bramki, i ani chwili nie myśląc kopnął w stronę Mitchella ile miał sił w nogach. Mitchell nawet nie drygnął! Paatelainen wie co robi, powołując Joela do kadry, to prawdziwy talent. Zaraz po golu przypomniał o sobie duet Black-Faure, środkowy pomocnik wykonywał rzut rożny i wiedział, że musi szukać francuza w polu karnym. Po raz kolejny znalazł go, jednak tylko drasnął piłkę, przez co piłka nie drasnęła nawet siatki. W 30 minucie przypomniał o sobie Naismith, jednak po czterdziestometrowym rajdzie nie miał już siły na strzał, przez co piłka prawie nie doleciała do bramki. Nasza dominacja w tym meczu była totalna 75% posiadanie piłki i brak strzałów rywala na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy to olbrzymi sukces, tak powinno się kontrolować spotkanie. Nasz rozgrywający miał głowę pełną pomysłów, ale jego domeną nie były strzały, przez co nasze sytuacje nie mogły zagrozić bramce rywala i ciągle musieliśmy obejść się ze smakiem. Black liczył raczej na wykorzystanie warunków pogodowych, drobna mżawka przechodziła nad stadionem, przez co boisko nie sprzyjało bramkarzom, a przekonał się o tym golkiper gości, który złe ocenił dośrodkowanie McKaya, piłka kozłowała nad jego rekami, przez co mogliśmy się cieszyć z dwubramkowej zaliczki. Kibiców nie wystraszyła straszna pogoda, niby było ciepło, ale mżawka przeszkadzała w przyjemnym oglądaniu meczu. Miejmy nadzieję, że w drugiej połowie jeszcze bardziej ich ucieszymy naszą grą. Niby trzy minuty po drugim wejściu na murawę, jednak znowu musieliśmy trafić. Akcję na skrzydle stworzył Wallace, po czym zbiegł na środek pola i podał do będącego na 16 metrze McCulloch, ten widząc, że bramkarz rywali jest zakryty i będzie mało widział, postanowił uderzyć koło lewego słupka. Szkot po raz kolejny w tym sezonie pokazał, że jest skuteczny, a tych, co wysyłają go na emeryturę zalewa kolejnymi akcjami i swoją skuteczną grą w ofensywie. Zaledwie trzy minuty później swój geniusz pokazał Faure, Francuz wiedział, że nie ma szans wygrać walki powietrznej z wyższymi graczami Annanu, postanowił więc obić jednego z nich tak, aby piłka obiła go i wpadła do bramki, wszystko poszło po jego myśli i Blake sam wbił sobie piłkę do bramki, a my mogliśmy się cieszyć z pewnego już kolejnego zwycięstwa. Do końca spotkania o dziwo nic się nie działo, z ławki do gry weszli Sandazo, Gasparotto i Hutton, ale ich obecność była symboliczna, mieli pobiegać, parę razy kopnąć piłkę i tyle, ważne było utrzymanie wyniku.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...