Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Lecce, a więc obecny lider Serie B to zespół, który w poprzednim sezonie zmuszony był uznać naszą wyższość. Po świetnych, niezwykle emocjonujących zawodach odnieśliśmy zwycięstwo 2:1 na ich gruncie. W tym przypadku liczyliśmy na swego rodzaju powtórkę z rozrywki. Salentini od początku sezonu prezentują świetną, równą dyspozycję dzięki, której legitymują się bilansem 4 zwycięstw i 4 remisów. Jeżeli zaś o sam mecz chodzi to, nie mogliśmy ścierać się w lepszym momencie bowiem, w ostatniej ligowej kolejce dość poważnego urazu nabawił się podstawowy defensywny pomocnik gospodarzy - Giuseppe De Feudis. Liczyłem na to, iż nasi rywale grający bez osoby „spawającej” linię pomocy i obrony będą się gubić. Gospodarze rozpoczęli mecz w bardzo bojowym nastawieniu. Wychodzili bardzo wysoko z pressingiem, wiele mogąc zyskać, ale ryzykując dwa razy tyle. Ten chory plan okazał się metodą dzięki, której Lecce objęło prowadzenie w 27. minucie. Wrzutkę Crecco na bramkę zamienił Curiale. Napastnik skierował futbolówkę na dalszy słupek bardzo precyzyjnym uderzeniem głową, pozbawiając Cincillę szans na skuteczną interwencję. Dużą zasługę w tymże golu należy przypisać Crescenziemu, który starał się złapać piłkarza gospodarzy na spalonym, ale cofnął się zbyt późno, czego następstwem była szybko zdobyta bramka. Gol ten niewątpliwie podrażnił morale naszego zespołu. Po niespełna dwunastu minutach doprowadziliśmy do wyrównania. Ferrraro debiutujący w zespole zgrał piłkę na skrzydło do podłączającego się Solerio. Ten podniósł głowę znad piłki i zacentrował idealnie w lukę, która wytworzyła się pomiędzy defensorami, a bramkarzem. W owym miejscu znajdował się Lazzari i strzałem z powietrza tuż przy słupku dał nam nadzieję. Do przerwy na tablicy wyników widniał rezultat remisowy, który nie oddawał w pełni przebiegu spotkania. W przerwie na boisku zameldował się Perna zastępujący słabo spisującego się Donnarummę. Tym razem nasza zabójcza akcja rozpoczęła się w środkowej strefie boiska, z której to Ferraro wyekspediował piłkę na skrzydło do Augello. Skrzydłowy zwiódł dwójkę obrońców i dośrodkował na bliższy słupek gdzie nabiegał już przygotowany do dostawienia stopy Perna. Wszystko wyglądało świetnie tak jak pod koniec ubiegłego sezonu. Niestety chwila dekoncentracji doprowadziła do utraty kolejnej bramki. Tym razem winowajcą okazał się Bonalumi, który nie pokrył świetnie ustawionego Leonettiego. Nie wszystko było jeszcze stracone. Do końca meczu pozostało ciut ponad jedenaście minut. Wtedy zawołałem do siebie Biraghiego. Kazałem mu zmotywować chłopaków. Na efekty nie trzeba było długo czekać. 84. minuta przyniosła bramkę zdobytą przez Lazzariego. Po wyprowadzeniu świetnej kontry i zagraniu w uliczkę przez Giovinco, przed szansą na bramkę w sytuacji sam na sam stanął Perna. Niestety napastnik nie trafił do siatki, a jedynie w słupek. Na szczęście dobre ustawienie prawoskrzydłowego pozwoliło mu na dopadnięcie do piłki jako pierwszy i wbicie jej silnym strzałem obok bezradnego Bleve. Przysłowiową kropkę nad „i” po kolejnej wzorowo rozegranej kontrze postawił Giovinco. Świetne uderzenie zza pola karnego odbiło się jeszcze od wewnętrznej krawędzi bramki, zanim znalazło się w siatce. Znakomity rezultat, który pokazuje, jak silnym zespołem jesteśmy – pokonujemy lidera i odrabiamy stratę, spowodowaną nagminnymi remisami, do czołówki.

 

09.10.2016, Serie B [9/42], Frekwencja: 9.206 widzów

(1.) Lecce 2:4 Giana Erminio (8.)

'27 Curiale (1:0)

'38 Lazzari (1:1)

'62 Perna (1:2)

'79 Leonetti (2:2)

'84 Lazzari (2:3)

'87 Giovinco (2:4)

Skład: Cincilla - Perico, Bonalumi, Crescenzi, Solerio - Biraghi, Ferraro (74' Marotta), Lazzari - Giovinco, Augello (60' Cogliati), Donnarumma (45' Perna)

MVP: Manuel Lazzari (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 gole)

Odnośnik do komentarza

Ternana prezentowała się w obecnym sezonie zaskakująco dobrze, zajmując piąte miejsce w ligowej hierarchii. Spodziewaliśmy się zatem bardzo trudnej przeprawy i wywalczenia remisu bądź też zwycięstwa w ogromnych męczarniach. Obawialiśmy się też dobrze dysponowanego w ciągu kilku ostatnich meczów Paolo Grossiego, którego zatrzymanie przy naszej obecnej „skuteczności” formacji defensywnej mogło okazać się niemożliwe do wykonania. Do meczu przystąpiliśmy z nastawieniem skupiającym się w dużej mierze na posiadaniu piłki. Mecz ten zamiast widowiska był jedną wielką pomyłką. Niewiele akcji, strzałów, a sama walka toczyła się w głównej mierze, w środkowej strefie boiska. Jedyną bramkę w doliczonym czasie pierwszej połowy zdobył Donnarumma po świetnym zagraniu między obrońców przez Ferraro. Nasz napastnik popędził na bramkę przyjezdnych i technicznym strzałem przy słupku wyprowadził nas na prowadzenie, którego jak się później okazało, nie oddaliśmy, aż do samego końca.

 

15.10.2016, Serie B [10/42], Frekwencja: 3.452 widzów

(6.) Giana Erminio 1:0 Ternana (5.)

'45+1 Donnarumma (1:0)

Skład: Paleari - Pacini, Crescenzi, Montesano, Solerio - Marotta, Ferraro, Cogliati (61' Lazzari) - Giovinco (61' Pinto), Rossini (48' Augello), Donnarumma

MVP: Luca Crescenzi (Giana Erminio) - 7.7 ocena

Odnośnik do komentarza

Konfrontacja z Trappani poprzedzała zbliżający się wielkimi krokami mecz z drużyną znajdującą się na szczycie – Atalantą. Jeżeli chodzi o tych pierwszych to niewątpliwie, nie mogą oni uznać obecnego sezonu za udany. Forma całego zespołu jest wielce daleka od ideału, a strata do bezpiecznej strefy pogłębia się z kolejki na kolejkę. Była to wręcz doskonała okazja do wystawienia drugiego garnituru, co pozwoliło mi na zredukowanie zmęczenia kluczowych piłkarzy. Pierwsze minuty meczu wbrew przedmeczowym przypuszczeniom były popisem Trappani. Drużyna ta zdołała wyprowadzić kilka niezłych akcji, które zostały zwieńczone strzałami z dala od bramki strzeżonej przez Paleariego. Pierwsze emocje pojawiły się wraz z wybiciem na zegarze 39. minuty. Wówczas świetna centra z rzutu rożnego bitego przez Mire wylądowała na głowie nabiegającego Perny. Nasz napastnik znalazł się już nie po raz pierwszy w takiej sytuacji i należycie ją wykończył. Do przerwy mieliśmy jeszcze dwie szansę na podwyższenie prowadzenia, ale w obu przypadkach górą okazała się postawa bramkarza gospodarzy. Kolejny sposób na przebicie się przez o dziwo dobrze broniącego Zaccagno znaleźliśmy dopiero w ostatnich minutach meczu. Wrzutka Sosio adresowana do Bruno minęła dobrze pilnowanego napastnika, ale wylądowała pod nogami Rossiniego, który technicznym strzałem po długim rogu umieścił piłkę w siatce. Dwubramkowym prowadzeniem nacieszyliśmy się zaledwie kilka sekund bowiem po wyrzucie piłki z autu na wysokości naszego pola karnego, gola głową zdobył świetnie grający w powietrzu Perticone (Tabela).

 

22.10.2016, Serie B [11/42], Frekwencja: 4.099 widzów

(1.) Trapani 1:2 Giana Erminio (8.)

'39 Perna (0:1)

'86 Rossini (0:2)

'87 Perticone (1:2)

 

Skład: Paleari - Sosio, Pacini, Crescenzi, Augello - Biraghi (72' Ferraro), Pinto, Cogliati - Mira, Rossini, Perna (62' Bruno)

MVP: Andrea Mira (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Po zaledwie trzech dniach byliśmy zmuszeni po raz kolejny powrócić na własny obiekt. Nasi kibice mieli być świadkami nie lada szlagieru. Nieznacznie ustępująca Giana Erminio miała bowiem ścierać się z aktualnym liderem, drużyną, która jeszcze rok temu występowała w Serie A - Atalantą. W tym momencie Dea zapierała się ze wszelkich sił i po przeciętnym początku wyszła na prostą. Przedmeczowe przewidywania bukmacherów stwierdzały jasno. Najprawdopodobniej jesteśmy w tym momencie jedyną drużyną, jaką stać na przeciwstawienie się dobrze, efektownie grającym przyjezdnym. Na murawę wybiegliśmy przesiąknięci wiarą, niewielu na nas stawiało, a gra bez presji była naszą najmocniejszą domeną. Początek był naprawdę koszmarny. Zostaliśmy zdominowani już od pierwszego gwizdka sędziego i ciężko było nam choćby o przeniesieniu ciężaru gry na połowę przeciwników. Po raz pierwszy udało nam się tego dokonać na kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy. O dziwo mimo licznych sytuacji Atalanta nie była w stanie pokonać będącego w genialnej dyspozycji Cincille. Ku zaskoczeniu, głównie widzów znajdujących się w sektorach gości, objęliśmy prowadzenie jako pierwsi za sprawą stałego fragmentu gry z 51. minuty. Wówczas do piłki ustawionej w narożniku boiska podszedł Giovinco, który gestem dłoni zasygnalizował wariant wbicia piłki na jedenasty metr. Rywale nie odczytali naszych intencji, a znakomite, bardzo precyzyjne dośrodkowanie na gola zamienił Rossini. Skrzydłowy wbrew pozorom zdecydował się na mniej ryzykowny wariant i bezpośrednio po centrze skierował piłkę głową do siatki. Kiedy wszystkie gwiazdy na niebie wskazywały na przebudzenie się Atalanty, zdołaliśmy wbić drugą bramkę. Po raz kolejny kluczową rolę odegrał lewoskrzydłowy. Zagranie po ziemi od znajdującego się w szesnastce Lazzariego trafiło do Donnarummy. Nasz napastnik starał się pokonać bramkarza przyjezdnych, czego niestety nie dokonał. Na szczęście w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Rossini, który wyprzedził obrońcę i lekkim strzałem wbił piłkę do bramki. Rywale złapali kontakt dopiero w 84. minucie po centrze z rzutu wolnego. Wówczas najlepiej w polu karnym odnalazł się Boakye, który pewnym strzałem ustalił wynik spotkania. Niesamowite co wyprawia ta drużyna!

 

25.10.2016, Serie B [12/42], Frekwencja: 3.493 widzów

(3.) Giana Erminio 2:1 Atalanta (1.)

'51 Rossini (1:0)

'64 Rossini (2:0)

'84 Boakye (2:1)

Skład: Cincilla - Perico, Crescenzi, Montesano, Solerio - Marotta, Biraghi (54' Bonalumi), Lazzari - Giovinco, Augello (45' Rossini), Donnarumma (64' Perna)

MVP: Giuseppe Giovinco (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

@Piotr1009: Zresztą nie powiedziałbym, że grają gorzej. Atalanta cisnęła nas od początku do końca. Dwa przebłyski pozwoliły nam na chwilowe odcięcie ich od gry, ale w statystykach dostaliśmy mocno w dupę - mieliśmy 5 strzałów, wszystkie celne, a nasi rywale 21 strzałów i 8 celnych.

 

Juve Stabia radzi sobie w tym sezonie przyzwoicie. Jest to zespół, który po zajęciu trzeciego miejsca w ubiegłorocznych rozgrywkach Serie C/C wywalczył awans w barażach. Obecnie ich forma nie powala na kolana, ale i tak grają lepiej aniżeli było to przewidywane jeszcze przed sezonem. O ile utrzymają obecną dyspozycję mają dużą szansę na utrzymanie czego jako inny beniaminek życzymy im z całego serca. Jednakże sentymenty musimy odłożyć w tym momencie na bok. Nasz najbliższy przeciwnik strzela sporo goli, ale jeszcze więcej traci. Jako, że nasza formacja ofensywna w ostatnim czasie gra na miarę swoich możliwości zapowiada się nader ciekawe spotkanie. Przed wyjściem na murawę zmotywowałem dodatkowo Donnarumme oraz Mirę. Pierwszy gra przyzwoicie choć nie zawsze można na nim polegać, drugi to z kolei rezerwowy, który ma bardzo duży potencjał na grę w pierwszym garniturze. Początek w naszym wykonaniu okazał się iście koncertowy. Wspomniany przeze mnie napastnik oraz pomocnik przeprowadzili świetną dwójkową akcję. Futbolówka wyrzucana z autu przez Paciniego spadła idealnie za plecy dwójki obrońców gdzie przejął ją Mira. Ofensywny pomocnik podciągnął akcję kawałek i zagrał do Donnarummy. Przyjęcie napastnika - do zapomnienia, ale wykończenie akcji znakomite. Alfredo zdołał jakimś cudem dogonić piłkę i uderzając ją czubkiem buta skierować tuż obok nogi bezradnego, wychodzącego z bramki Tornaghiego. Zapowiadało się zatem na kolejne, bardzo dobre zawody w naszym wykonaniu. Akcja z 28. minuty pozwoliła nam na powiększenie przepaści między rywalami. Donnarumma pędzący piłką w środkowej strefie boiska zdecydował się na zagranie do skrzydła, do czekającego na podanie Giovinco. Ten w bardzo sprytny sposób przerzucił piłkę w kierunku Miry, który wykazał się nie lada techniką podając bardzo ładnie piętką. Niepilnowany przez nikogo Ferraro wpadł w pole karne, przełożył piłkę na lepszą nogę i uderzył bardzo mocno po ziemi. W 58. minucie, w bardzo głupi sposób zachował się Bonalumi podcinając jednego z piłkarzy Juve Stabii. Rzut karny został pewnie wyegzekwowany. Ostatnie minuty meczu przyniosły dwie bramki. Jedną dla nas po akcji Miry, który w ostatnim momencie zagrał do lepiej ustawionego Donnarummy oraz jedną dla rywali po kontrze. Ostatecznie zwyciężamy, ale byliśmy bardzo blisko utracenia dobrego rezultatu i kompletu oczek. Jednocześnie w tym momencie Mira osiągnął lepszy wynik aniżeli w poprzednim sezonie - w 5 występach zanotował aż 5 asyst podczas, gdy w poprzednim, w 24 występach zanotował raptem 4 asysty.

 

29.10.2016, Serie B [13/42], Frekwencja: 2.968 widzów

(18.) Juve Stabia 2:3 Giana Erminio (1.)

'4 Donnarumma (0:1)

'28 Ferraro (0:2)

'58 kar. Rovini (1:2)

'81 Donnarumma (1:3)

'82 Rovini (2:3)

Skład: Cincilla - Pacini, Crescenzi, Bonalumi (62' Montesano), Solerio (83' Augello) - Marrotta (74' Pinto) Ferraro, Giovinco - Mira, Cogliati, Donnarumma

MVP: Andrea Mira (Giana Erminio) - 9.0 ocena (3 asysty)

Odnośnik do komentarza

Mecz z Empoli zapowiadany był jako bardzo wymagające starcie. Nic dziwnego bowiem pomiędzy słupkami bramki naszych najbliższych antagonistów występował wielki talent włoskiej piłki określany przez wielu nowym Gianluigim Buffonem - Gianluigi Donnarumma. To właśnie dzięki niemu Azzuri mogą legitymować się w tym sezonie ligowym jedną z najszczelniejszych formacji ofensywnych. Świadczą o tym też bardzo wysokie noty bramkarza, który w 12 występach zachował aż 5 czystych kont. Reszta drużyny przynajmniej na papierze nie prezentowała się tak okazale. Naszym podstawowym założeniem było wysunięcie linii obrony i atakowanie przyjezdnych już w środkowej strefie boiska. Plan zaczęliśmy realizować bardzo szybko i mimo kilku świetnych okazji nie udało nam się objąć prowadzenia. W 56 minucie przed szansą na zdobycie bramki stanął nasz napastnik - Donnarumma. Niestety uderzył on prosto w bramkarza o równie dźwięcznym nazwisku, nie wykorzystując sytuacji niemalże stuprocentowej. Nudny mecz, w którym bramkarz Empoli wystąpił jako pierwszoplanowa postać. Bronił absolutnie wszystko, co tylko zmierzało w kierunku jego bramki. Przyjezdni zagrali bardzo słabe zawody, a jedno oczko mogą zawdzięczać tylko Gianluigiemu. Najprawdopodobniej będzie to nasz cel transferowy nr. 1 na przyszły sezon - kogoś takiego na pewno nam potrzeba, bo prócz Cincilli różnicy nawet w Serie B nie robią ani Paleari, ani Sanchez. Niestety zgubione punkty w meczu z ubiegłorocznym beniaminkiem Serie A doprowadzają do tego, iż spadamy na drugie miejsce w tabeli ustępując jedynie Vincenzie.

 

05.11.2016, Serie B [14/42], Frekwencja: 3.449 widzów

(1.) Giana Erminio 0:0 Empoli (11.)

Skład: Cincilla - Pacini, Crescenzi, Bonalumi, Solerio - Biraghi, Mira, Lazzari - Giovinco (67' Ferraro), Augello, Donnarumma (67' Krauz)

MVP: Gianluigi Donnarumma (Empoli) - 8.2 ocena

Odnośnik do komentarza

Postawmy sprawę jasno. Jedyny słuszny rezultat, jaki mamy prawo uzyskać w niedzielę 13 listopada to zwycięstwo. Na naszej drodze stanie spisująca się słabo w tym sezonie Pro Vercelli. Drużyna ta oprócz zdobywania małej liczby bramek może pochwalić się jedną ze słabszych formacji defensywnych, która pod względem statystyk z obecnie trwającego sezonu spisuje się jeszcze gorzej od naszej. Przed meczem zmotywowałem chłopaków i jasno nakreśliłem im zarówno cele jak i plan meczowy. Wszyscy poprzez wyraźną, głośną aprobatę zgodzili się ze mną i chwilę później zmotywowani jak nigdy wybiegli na murawę. Spodziewałem się zatem jednego z bardziej okazałych wyników, jakie mogliśmy i moglibyśmy zanotować w najbliższych kilkunastu kolejkach. Pierwsza połowa przebiegła całkowicie pod nasze dyktando. Gospodarze byli na tyle bezradni, iż do przerwy zdołali oddać zaledwie jeden, w dodatku niecelny strzał. My za to bombardowaliśmy ich bramkę, a właściwie to głównie oba słupki. Dopiero po zmianie stron wynik mógł zostać otwarty. W 60. minucie bramkę tego sezonu (najprawdopodobniej) zdobył Marotta. Wybita przez obrońców piłka po dośrodkowaniu Giovinco spadła pod nogi Biraghiego, który podaniem chciał rozpocząć atak pozycyjny na nowo. Ku jego, mojemu, jak i wszystkich zgromadzonych na stadionie, zdziwieniu środkowy pomocnik o zadaniach stricte defensywnych uznał, iż najlepszą decyzją, jaką może wówczas podjąć, jest strzał. Potężna petarda z okolic trzydziestego metra wpadła do bramki strzeżonej przez rumuńskiego golkipera Brănescu tuż przy słupku. Ostatni gwóźdź do trumny wbiliśmy rywalom w doliczonym czasie gry. W 92. minucie po zagraniu Biraghiego za plecy obrońców do futbolówki dopadł najszybszy spośród wszystkich Giovinco. 26-letni skrzydłowy mogący grać na pozycji napastnika nie zwykł mylić się w takich sytuacjach i pewnym, technicznym strzałem wpakował piłkę do siatki.

 

13.11.2016, Serie B [15/42], Frekwencja: 3.131 widzów

(17.) Pro Vercelli 0:2 Giana Erminio (2.)

'60 Marotta (0:1)

'92 Giovinco (0:2)

Skład: Cincilla - Perico, Crescenzi, Bonalumi, Solerio - Ferraro (45' Marrotta), Biraghi, Lazzari (57' Cogliati) - Giovinco, Augello (45' Rossini) Donnarumma

MVP: Marco Biraghi (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 asysty)

Odnośnik do komentarza

Po ostatnim meczu nasza pewność siebie wzrosła jeszcze bardziej. W dodatku zmniejszenie obciążeń treningowych związane z zatrudnieniem nowych członków sztabu trenerskiego doprowadziło do zminimalizowania liczby kontuzji. Dzięki temu cały czas mogę korzystać z pierwszego garnituru i walczyć o najwyższy cel, jaki w tym momencie stanowi dla nas mistrzostwo Serie B i awans do najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech. Scenariusz jest naprawdę piękny, ale od jego realizacji dzieli nas więcej niż pół sezonu, a dokładniej 27 kolejek ligowych. Okres ten może przyczynić się do poważnych roszad w ligowej hierarchii, a gdzie wówczas będzie znajdować się Giana Erminio? Nie potrafię przewidzieć. Będziemy grali swoje i zobaczymy, co nam to da. Perugia to rywal z niższej półki. O ile w ubiegłym sezonie ich postawa w Serie B mogła być dla sympatyków tejże drużyny powodem do dumy, o tyle to, co grają w tym sezonie Grifoni powinno trafić do akt podpisanych "do zapomnienia". Nie będę już nawet wspominał o tym, iż w obecnym sezonie prowadziło ją aż trzech menedżerów - dwóch pełnoprawnych i jeden tymczasowy. Zatem był to kolejny idealny mecz do podtrzymania naszej wyśmienitej passy. Po cichu liczyłem na kilka ładnych bramek Donnarummy, który w ostatnim czasie zdecydowanie przygasł i jest cieniem samego siebie. Bóg chyba wysłuchał moich modłów i błagań bowiem w 3. minucie bramkę otwierającą spotkanie, zdobył właśnie Alfredo. Znajdujący się na skrzydle Rossini wiedząc, że nie jest się w stanie przedrzeć przez gęsto osadzony na lewej flance blok defensywny rywala, zdecydował się zagrać piłkę do środka, do Miry. Ten po przyjęciu futbolówki rozejrzał się i podał ją wybiegającemu do przodu Donnarummie. Nasz napastnik przymierzył z okolic dwudziestego piątego metra i potężnym strzałem umieścił piłkę w prawym, dolnym rogu. Źle ustawiony Rosati był bez szans. Bramka niewątpliwie ma szansę konkurować w plebiscycie na najpiękniejszego gola 2016 roku oraz całego sezonu. Do przerwy swoją obecność na boisku starał się jeszcze wyraźniej nakreślić Mira. Oprócz zanotowanej uprzednio asysty w 18. minucie mógł dopisać do swojego konta bramkę. Tym razem role się odwróciły bowiem do wychodzącego do przodu Andrei piłkę zagrywał Donnarumma. Świetne uderzenie zza szesnastego metra wpadło do siatki idealnie tuż przy słupku. Do przerwy sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, była doprawdy wymarzona. Spodziewaliśmy się łatwej przeprawy, ale nie aż tak. O ile Perugia dominowała w statystykach, o tyle nie przeprowadzała żadnych akcji mogących zagrozić bramce strzeżonej przez Paleariego. My z kolei pod wpływem narastającego dopingu publiczności zdołaliśmy zaaplikować przyjezdnym jeszcze jedną bramkę. Wrzutka Solerio ze skrzydła była idealnie zaadresowana do Lazzariego. Ten mógł strzelać, ale prawdopodobieństwo zdobycia gola było bardzo niskie. Manuel zachował się doskonale, kiedy to zgrał piłkę głową do niepilnowanego Donnarummy, a ten strzałem po ziemi jeszcze bardziej spotęgował nasz wewnętrzny spokój. Rywali było stać na jeden zryw, który nie pociągał za sobą żadnych konsekwencji. Mowa tutaj o bramce zdobytej w 90. minucie przez Fabinho. Dzięki zaufaniu zarządu w kwestii transferów, jakie wypracowałem sobie ściągając na Comunale m.in. Donnarumme, Cincille czy Giovinco zaowocowało zwiększeniem budżetu transferowego. Dzięki temu udostępniono mi środki w wysokości 2.2 mln.

 

19.11.2016, Serie B [16/42], Frekwencja: 3.454 widzów

(1.) Giana Erminio 3:1 Perugia (19.)

'3 Donnarumma (1:0)

'18 Mira (2:0)

'54 Donnarumma (3:0)

'90 Fabinho (3:1)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi (61' Crescenzi), Montesano, Solerio - Marotta, Biraghi, Giovinco (50' Lazzari) - Mira, Rossini (74' Cogliati), Donnarumma

MVP: Alfredo Donnarumma (Giana Erminio) - 8.8 ocena (2 gole, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Po łatwiejszym meczu z Perugią przychodzi kolej na kolejną ligową potyczkę - tym razem po drugiej stronie barykady znajdzie się Lanciano. Z całą pewnością nie rozgrywają oni idealnego sezonu, ale są drużyną, której niewątpliwie należy się bać. Przeciwko silniejszym zespołom grają zauważalnie lepiej, a przeciwko słabszym gubią punkty. To właśnie ze względu na te błędy na dzień dzisiejszy plasują się dopiero na 16-tym miejscu w tabeli. Przed meczem zmotywowałem jeszcze chłopaków. Sam plan taktyczny był bardzo prosty - skupiamy się na grze z kontry co powinno wystarczyć do tego, aby opuścić obiekt Guido Biondi na tarczy. W pierwszej połowie dwoiliśmy i troiliśmy się, nacierając na bramkę gospodarzy. Kilkakrotnie byliśmy o włos, a właściwie o kilka centymetrów od zdobycia bramki. Niestety brakowało nam decydującego czynnika w postaci skuteczności. Rywale nie mając z tym problemu, objęli prowadzenie za sprawą akcji z 22. minuty. Di Matteo wrzucił piłkę ze skrzydła do nabiegającego na piąty metr Piccolo, a ten dostawiając nogę, skierował piłkę do siatki. Cincilla był bez szans. Jedyną osobą, którą można mieć coś do zarzucenia w tej sytuacji był Bonalumi, który nie upilnował napastnika Lanciano. Dopiero w drugim kwadransie, drugiej połowy zdobyliśmy bramkę, która wlała w serca zgromadzonych sympatyków Giany nadzieje. W 72. minucie dośrodkowanie Paciniego z prawej strony wykorzystał Augello. Skrzydłowy świetnie uwolnił się spod krycia i lekkim uderzeniem głową skierował piłkę do bramki. Niestety mimo wyraźnej dominacji było stać nas tylko na jedną bramkę. Vincenza ponownie nas wyprzedza.

 

26.11.2016, Serie B [15/42], Frekwencja: 3.131 widzów

(16.) Lanciano 1:1 Giana Erminio (1.)

'22 Piccolo (1:0)

'72 Augello (1:1)

Skład: Cincilla - Pacini, Bonalumi, Montesano, Solerio - Marotta, Ferraro, Giovinco (69' Lazzari) - Mira, Augello, Donnarumma (77' Krauz)

MVP: Luca Di Matteo (Lanciano) - 7.9 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

W międzyczasie mamy okazję skorzystać z chwili odpoczynku od ligi na rzecz rozegrania meczu w ramach Pucharu Włoch. Zważywszy na to, iż naszym rywalem w czwartej rundzie tych prestiżowych rozgrywek będzie Genoa nasze szanse widzę w bardzo ciemnych barwach. Dodatkowo niespełna cztery dni później będziemy rozgrywać bardzo ważny mecz ligowy w kontekście walki z będącą w świetnej dyspozycji Vincenzą. Zatem nasz wyjściowy skład nie mógł, nie doczekać się poważnych roszad. Prawdę powiedziawszy, nie liczyłem nawet na remis, a jedynie chciałem przyjąć możliwie jak najmniejszy wymiar kary. Widowisko to mimo wszystko pokazało charakter naszej drużyny - nieważne kto znajduje się na boisku, nieważne przeciwko komu gramy i tak dajemy z siebie więcej niż sto procent. Pierwszą bramkę straciliśmy dopiero po 38. minutach gry. Nabiegający wówczas na zawieszone w powietrzu dośrodkowanie Ntcham skierował piłkę do siatki uderzeniem głową tuż przy słupku. Chwilę po wznowieniu gry straciliśmy kolejnego gola tym razem za sprawą Pavolettiego, który nie pomylił się w sytuacji sam na sam. O dziwo nie zakończyliśmy tego meczu na zero z przodu. W 78. minucie rzut wolny sprzed pola karnego egzekwował Rossini. Jego wrzutka nie była idealna, ale po wybiciu przez Gakpe futbolówka ponownie padła łupem naszego lewoskrzydłowego. Ten podholował piłkę do linii końcowej i zagrał po ziemi wprost na piąty metr, gdzie już czaił się Bruno. Niestety nasz napastnik został uprzedzony, ale na tyle nieudolnie, iż piłkę do własnej siatki przy próbie wybicia jej z obrębu szesnastki skierował Milanovic. W ostatnich minutach meczu głównym aktorem widowiska mógł stać się szanowny A. Gervasoni. Sędzia podyktował całkowicie niezrozumiały rzut karny za rzekomy faul, którego nie można było dostrzec na którejkolwiek z trzech, różnych powtórek. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Panico. Paleari postanowił się nie rzucać i była to decyzja jak najbardziej słuszna, bowiem wyczuł on intencje strzelca. Gdybyśmy grali tutaj najsilniejszym składem, mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej, ale nie mogliśmy przekładać rozgrywek pucharowych ponad ligę.

 

30.11.2016, Puchar Włoch [4. Runda Kwalifikacyjna], Frekwencja: 17.013 widzów

Genoa 2:1 Giana Erminio

'38 Ntcham (1:0)

'49 Pavoletti (2:0)

'78 sam. Milanovic (2:1)

Skład: Paleari - Sosio, Bonalumi, Crescenzi, Augello - Ferraro, Mira (45' Biraghi), Cogliati - Pinto, Rossini, Perna (58' Bruno)

MVP: Alberto Paleari (Giana Erminio) - 8.6 ocena

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...