Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Nareszcie terminarz, który nie był ostatnio nader łaskawy w kwestii doboru rywali postanowił tym razem skonfrontować nas z przedostatnią drużyną w tabeli - Pro Patria. Sama nazwa klubu nie mówiła mi zbyt wiele, ale z raportów moich współpracowników wynikało iż jest to klub obyty na poziomie rozgrywkowym trzeciej ligi włoskiej. Była to dobra okazja do podbudowania dorobku bramkowego napastników oraz przeprowadzenia kilku zmian. W końcu kluczowi piłkarze mogli odpocząć, a rezerwowi dumnie zająć ich miejsce w wyjściowej jedenastce. Miałem nadzieję, że tym razem na trybunach nie zasiądzie raptem 10 kibiców. Oprócz skupiania się na wydarzeniu mającym miejsce 3 października musiałem kilkakrotnie konsultować się ze sztabem medycznym. W tej chwili, w naszym klubie przebywa 8 piłkarzy kontuzjowanych w skład, których na szczęście zalicza się zaledwie dwóch seniorów.

 

Wbrew zaleceniom asystenta postanowiłem wycofać linię defensywną i skupić się na kontratakach. Po pierwszych pięciu minutach można było mieć uzasadnione obawy co do mojej poczytalności. 6 minuta przyniosła pierwszą bramkę dla gospodarzy. Mira świetnym zwodem urwał się spod opieki obrońcy i ścinając do środka zagrał piłkę do lepiej ustawionego Biraghiego. Ten widząc, iż atak środkową strefą boiska jest z góry skazany na niepowodzenie rozciągnął grę do podłączającego się Augello. Ten fantastycznym dośrodkowaniem odchodzącym od bramki odnalazł Perne, który uderzeniem z powietrza otworzył wynik meczu. Nie minęły dwie minuty, a ten sam piłkarz dołożył kolejną bramkę. Schemat rozegrania akcji taki sam, asystent i strzelec bez zmian. Pierwsza połowa upłynęła bardzo szybko. Nakreśliliśmy sobie bardzo wyraźną przewagę i konsekwentnie zmierzaliśmy do doszczętnego zniszczenia przyjezdnych. W 63 minucie po faulu na Pinto, rzut wolny wykonywał bardzo dobrze dogrywający ze stałych fragmentów gry - Gasbarroni. Nie inaczej było tym razem i idealnie skrojona centra spadła na głowę Montesano. La Gorga mimo, że zdążył się rzucić nie dosięgnął już futbolówki. 3 minuty później czwartą, a zarazem przedostatnią bramkę z naszej strony dołożył Rossini, którego w polu karnym fantastycznie wypatrzył Perico. W ostatnim kwadransie gry to nasi przeciwnicy wyprowadzili bardzo groźny kontratak. Degeri zgrał piłkę na skrzydło do Traore, a ten holując ją dobre 15 metrów, ściął do środka i wrzucił ją na wbiegającego w tempo Bigazziego. Na linii dośrodkowania znalazł się Montesano, po odbiciu od niego piłka całkowicie zmyliła Pablo Sancheza. Skuteczność nader dobra - 5 bramek w meczu, 5 bramek twojej drużyny, rezultat 4:1.

 

03.10.2015, Włoska Serie C/A [5/34], Frekwencja: 1.634 widzów

(1.) Giana Erminio 4:1 Pro Patria (17.)

'6 Perna (1:0)

'8 Perna (2:0)

'63 Montesano (3:0)

'66 Rossini (4:0)

'86 sam. Montesano (4:1)

Skład: Sanchez - Perico, Polenghi, Montesano, Augello - Marotta (45' Pinto), Biraghi, Gasbarroni - Mira, Rossini, Perna (67' Romanini)

MVP: Tommaso Augello (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 asysty)

Odnośnik do komentarza

Drugi październikowy mecz to potyczka z kolejnym wymagającym zespołem, jakim niewątpliwie jest Cuneo. Jeżeli uda nam się odciąć od gry ich kluczowego piłkarza - Matteo Chinellato, zdobywcę 5 bramek z 9 całej drużyny w tym sezonie ligowym, powinno pójść gładko. Ze względu na trudniejszego rywala zdecydowałem na ustawienie drużyny do gry z kontrataku, w zestawieniu pierwszego garnituru, a więc najsilniejszym możliwym składzie.

 

Odkąd nasza forma wywindowała do góry, to nie mamy już problemów z dobrym wejściem w mecz, co oczywiście nie zmieniło się również i w tym przypadku. 7 minuta to okazja wykorzystana przez naszego skrzydłowego po stałym fragmencie gry. Piłkę z prawego rogu wrzucał Giovinco, który bije SFG pod nieobecność doświadczonego Gasbarroniego. Precyzja zagrania była na tyle dobra, iż futbolówka spadła idealnie na głowę wbiegającego Cogliatiego. Przed znalezieniem się w siatce napotkała ona na swojej drodze poprzeczkę oraz plecy bramkarza. Gol mimo wszystko został uznany jako bramka piłkarza Giany Erminio. Prowadzeniem nie nacieszyliśmy się zbyt długo bowiem na kilkanaście minut przed upłynięciem pierwszej połowy, nasi rywale odpowiedzieli świetnym rozklepaniem formacji defensywnej i bardzo precyzyjnym strzałem Corsaniego po długim rogu. Na przerwę schodziliśmy nieco zawiedzeni, powinniśmy prowadzić, a remisowaliśmy. Na szczęście obraz gry doczekał się poważnych zmian w 46 minucie zaraz po wznowieniu gry. Zmierzający po przechwycenie centry Bruno runął na ziemię w polu karnym. Podczas próby wyskoku do zawieszonej piłki został odepchnięty przez Berosę - karny równie ewidentny co stwierdzenie „słońce jest żółte, a trawa zielona". Do jedenastki poszedł Giovinco i wyegzekwował ją pewnym strzałem w prawy, górny róg. Bramkę po wzorowo rozegranej kontrze dołożył jeszcze od siebie bardzo aktywny od początku meczu Pinto. Rezultat spotkania do 4:1 w 60 minucie podwyższył nie kto inny jak Giuseppe Giovinco pięknym wolejem zza szesnastki. Uderzenie nie do obrony, a piłka przed znalezieniem się w bramce odbiła się jeszcze od wewnętrznej krawędzi poprzeczki. Przysłowiową kropkę nad i w końcówce meczu postawił Augello, który cały mecz w formie eksperymentu rozgrywał na pozycji lewoskrzydłowego - co ważne z powodzeniem. Kolejne bardzo pewnie zdobyte trzy punkty. Z meczu na mecz coraz bardziej boje się porażki, kto wie jak będzie wyglądać nasza gra kiedy na psychikę piłkarzy wpłynie jakiś słabszy wynik po tak doskonałej serii.

 

11.10.2015, Włoska Serie C/A [6/34], Frekwencja: 1.043 widzów

(7.) Cuneo 1:5 Giana Erminio (1.)

'7 Cogliati (0:1)

'28 Corsini (1:1)

'46 kar. Giovinco (1:2)

'54 Pinto (1:3)

'60 Giovinco (1:4)

'81 Augello (1:5)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Montesano, Solerio - Grauso (55' Marotta), Pinto (81' Mira), Cogliati - Giovinco, Augello, Bruno (72' Perna)

MVP: Giuseppe Giovinco (Giana Erminio) - 9.3 ocena (2 bramki, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Przewaga nad drugim miejscem niemalże zerowa. Przed 7 kolejką mój bilans to 5/0/1, a bilans depczącego mi po piętach Bassano to 4/2/0, a więc różnica zaledwie jednego oczka.

 

Line-Separator1.png

O ile w meczach wyjazdowych radzimy sobie doprawdy imponująco, o tyle mecze rozgrywane przed własną publicznością należy zaliczyć do grupy mniej udanych. Dobrą okazją do przełamania tej tezy był mecz rozgrywany 17 października z Südtirol - Alto Adige, a więc typowym zespołem ze środka tabeli, który nie potrafi realizować swoich aspiracji, ale też nie gra poniżej swoich możliwości. W związku ze znakomitą formą, jaką ostatnimi czasy prezentowali Giovinco oraz Pinto liczyłem, iż poderwą zespół do walki i ugrają wynik we dwójkę.

 

Samo widowisko należy przypisać do kategorii nudnych. Przez pierwsze dwa kwadranse nie działo się absolutnie nic, na co należałoby zwrócić uwagę. Od czasu do czasu komuś udało się zarobić żółtą kartkę albo dojść do sytuacji podbramkowej, którą następnie haniebnie zmarnował. Wyjątkiem od tej reguły niewątpliwie można okrzyknąć sytuację z 33 minuty. Wrzut z autu na wysokości pola karnego przyjezdnych egzekwował boczny obrońca Solerio. Daleki wyrzut piłki wgłąb szesnastki, zgranie główką przez Perico na skraj ów strefy do Biraghiego. Ten przyjął piłkę mimo asysty obrońcy i oddał ją do ustawionego na dwudziestym metrze Pinto. 29-latek nie zastanawiał się zbyt długo i potężnym strzałem zza pola karnego umieścił futbolówkę w prawym górnym rogu bramki. Jak na warunki, jakie oferuje trzecia liga włoska - gol wręcz przepięknej urody. Daniele z całą pewnością będzie wyróżniony w plebiscycie na bramkę miesiąca. Do przerwy prowadziliśmy po bramce zdobytej przez ofensywnego pomocnika. W 54 minucie doskonałą okazję do podwyższenia prowadzenia miał Cogliati, który zamiast skierować piłkę do siatki po dograniu od Giovinco trafił w boczną siatkę. Mawiają - niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i mają rację. Ostatnie minuty meczu przyniosły bramkę dla przyjezdnych. Nasza zdekoncentrowana obrona nie potrafiła odnaleźć się w polu karnym, podczas gdy Bandini dogrywał piłkę z rzutu wolnego. Konsekwencją takiego zachowania było całkowite odpuszczenie krycia Taglianiego, który silnym strzałem głową skierował piłkę do bramki. Patrząc po statystykach rezultat jak najbardziej słuszny. Dziś w przeciwieństwie do ostatnich spotkań zagraliśmy naprawdę bardzo słabo, a co najgorsze, pozwoliliśmy się zdominować na własnym terenie - niedopuszczalne. Bassano z kolei rozgromiło Renate 4:0 i wyprzedziło nas w tabeli.

 

17.10.2015, Włoska Serie C/A [7/34], Frekwencja: 1.676 widzów

(1.) Giana Erminio 1:1 Alto Adige (10.)

'33 Pinto (1:0)

'87 Tagliani (1:1)

Skład: Sanchez - Perico, Polenghi, Montesano (64' Bonalumi), Solerio - Biraghi, Pinto, Cogliati (57' Bruno) - Gasbarroni, Rossini (68' Augello) - Giovinco

MVP: Daniele Pinto (Giana Erminio) - 8.3 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

24 dnia października mieliśmy ścierać się z drużyną, na którą znaleźliśmy patent jeszcze przed sezonem ligowym. Bezpośredni bój miał miejsce w sierpniu podczas fazy grupowej Puchar Włoskiej Pro Ligi, a więc rozgrywek pucharowych przeznaczonych dla klubów z Serie C. Wówczas nie byliśmy stroną dominującą pod względem statystyk, ale byliśmy wystarczająco skuteczni, ażeby zdobyć cztery bramki względem zaledwie jednego trafienia rywali. Przedmeczowe prognozy przewidywały całkiem przyzwoitą frekwencję zarówno ze strony gospodarzy, jak i przyjezdnych. Jeżeli zaś mowa o typach bukmacherskich to wbrew moim przypuszczeniom zostaliśmy uznani za bezwzględnych faworytów do zgarnięcia trzech punktów. Mimo wszystko nie podchodzę do meczu z taką świadomością - zagramy tak jakby od tego spotkania zależało wszystko. W końcu trzeba dotrzymywać kroku rozpędzonemu Bassano.

 

Wyjściowa jedenastka nie doczekała się poważniejszych zmian z wyjątkiem szansy, jaką otrzymał Sosio. Po 4 tygodniowej przerwie spowodowanej naciągnięciem mięśni brzucha piłkarz ten był w końcu do mojej dyspozycji. Założenia taktyczne były bardzo proste - cofamy się i wyczekujemy sposobności do wyprowadzania kontrataków. Sprawdziło się ostatnio, powinno sprawdzić się również teraz. Żeby zaskoczyć dobrze znającą nasz styl gry Padovę postanowiłem wprowadzić kilka drobnych korekt w poleceniach indywidualnych. Pierwsze plony tegoż rozwiązania zebraliśmy już w 14 minucie. Najlepszy strzelec Giany Erminio, Giuseppe Giovinco, sprowadzony tego lata zdobył swoją piątą bramkę po bardzo ładnej, zespołowej akcji. Dogrywającym w pole karne był lewoskrzydłowy Rossini, który z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej i wyrasta na godnego zastępcę Gasbarroniego. Nasz napastnik poczuł się w polu karnym na tyle pewnie, iż przyjął piłkę na piątym metrze, stojąc oko w oko z golkiperem gospodarzy, przełożył ją na lepszą nogę i oddał potężny strzał pod poprzeczkę. Wzorowo przeprowadzony kontratak, a wymiana ciosów tylko w tej jednej akcji trwała prawie pełne trzy minuty. Kilkakrotnie widząc jak ciężar gry przenosi się na połowę gospodarzy oddychałem z ulgą, ale ilekroć futbolówka wracała w nasze pole karne - obawiałem się jak nigdy. W 35 minucie omal nie zemdlałem, kiedy w sytuacji oko w oko z naszym golkiperem stanął oznaczony numerem 10-tym Cucchiara. Ku zdumieniu wszystkich w tym również i moim na wysokości zadania stanął świetnie spisujący się Pablo Sanchez. To właśnie w takich sytuacjach na światło dzienne wychodzi potencjał bramkarza, a on ma go pod dostatkiem. Przed przerwą do stu procentowej okazji strzeleckiej ponownie doszedł Giovinco. Piłka odbita rykoszetem spadła pod jego nogi, a ten strzałem z pierwszej piłki bez zamachu uderzył prosto w Lazara Petkovicia. Do przerwy zarówno obraz gry, jak i sam rezultat - doskonałe. Po przerwie nie było gorzej, ba było jeszcze lepiej. 52 minuta przyniosła kolejną bramkę tym razem w wykonaniu Cogliatiego. Skrzydłowego fantastycznym crossem penetrującym pole karne odnalazł Solerio. Uderzenie głową było na tyle silne, iż przełamało rękawice serbskiego bramkarza. Nie nacieszyliśmy się zbyt długo dwubramkowym prowadzeniem bowiem po niespełna dwóch minutach bramkę kontaktową dla gospodarzy zdobył debiutujący wówczas w Serie C - Francesco Minozzi. Biancoscudati w pięknym stylu rozklepali naszą defensywę, a wspomniany 17-latek zdobył gola technicznym uderzeniem, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka. Bramkę, która zmieniła mnie w istną oazę spokoju padła w 70 minucie po pięknym rajdzie Giovinco skrzydłem i bardzo precyzyjnej wrzutce na nogę wbiegającego Cogliatiego, który całkowicie zasłużenie został wybrany zawodnikiem meczu. W takim stylu zamykamy rozdział zwany październikiem. W listopadzie nie będzie łatwo bowiem w pierwszym tygodniu miesiąca rozegramy aż 3 spotkania. Jedno ligowe z Cittadellą u siebie, 2 rundę fazy pucharowej z Cittadellą również u siebie oraz ligowy mecz wyjazdowy z Cremonese. Od ostatniej wpadki cały czas tracimy do Bassano jedno oczko. Tabela pojawi się po meczu ligowym z Cremonese, a więc po dziesiątym meczu ligowym w tym sezonie.

 

24.10.2015, Włoska Serie C/A [8/34], Frekwencja: 5.220 widzów

(12.) Padova 1:3 Giana Erminio (2.)

'15 Giovinco (0:1)

'52 Cogliati (0:2)

'54 Minozzi (1:2)

'70 Cogliati (1:3)

Skład: Sanchez - Sosio, Bonalumi, Montesano, Solerio - Biraghi (66' Brambilla), Pinto (77' Marotta), Cogliati - Mira (86' Perna), Rossini - Giovinco

MVP: Pietro Cogliati (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 gole)

Odnośnik do komentarza

A ja zadam takie niekonwencjonalne pytanie, wciąga ten kierunek włoski? Ja zawsze jak zaczynam we Włoszech to trudno mi skończyć nawet sezon :D

Popatrz na PiotruHa :>

IMO jak budujesz zespół, żeby mierzyć się z lepszymi, to jest mega frajda i mocno wciąga. I oczywiście, jak masz szanse na dalszy rozwój drużyny, stadionu etc.

Odnośnik do komentarza

Pewnego dnia w każdym sezonie nadchodzi moment nienawidzony przez wielu menedżerów w tym również i mnie. Mówię tutaj o okresie, w którym terminarz jest na tyle napięty, iż nie możesz sobie nawet pozwolić na wystawienie dwóch zupełnie różnych wyjściowych jedenastek. Zauważyłem też, że bardzo pochlebnie od długiego czasu w mediach na mój temat wyraża się Cesare Albè. Dla niewtajemniczonych jest to poprzedni menedżer Giany Erminio, który pracował tutaj od 1993 roku aż do momentu mojego przybycia. Wspomnę również o znakomitej bramce Pinto zza pola karnego, która została okrzyknięta drugą, najładniejszą bramką miesiąca. Wracając do tematu meczu - graliśmy przed własną publicznością, co oznaczało skupienie się w głównej mierze na przetrzymywaniu piłki, wolnym, acz dokładnym podawaniu piłki i konstruowaniu groźnych sytuacji podbramkowych. Tymczasowy abonament na grę w wyjściowej jedenastce otrzymał ode mnie Perma, a na bramce po raz kolejny stanął Sanchez, który w ostatnich meczach spisuje się zdecydowanie lepiej aniżeli podstawowy 23-letni golkiper. W dodatku na korzyść Kolumbijczyka przemawia zdecydowanie większy potencjał, który, mam nadzieję, zrealizuje w naszym klubie.

 

Mecz rozpoczął się tak jak oczekiwali tego kibice - od szybko strzelonej bramki. W 10 minucie doskonałą wrzutkę Solerio na jedenastym metrze wykorzystał Giovinco, który atomową bombą z powietrza otworzył rezultat spotkania. Kibice Cittadelli przecierający oczy ze zdumienia nie zauważyli, gdy niespełna trzy minuty później prowadziliśmy już dwoma golami. Tym razem zagranie Augello na dalszym słupku zamknął Cogliati. Rezultat wręcz wymarzony, a do końca meczu zostało przecież ponad 70 minut regulaminowego czasu gry plus minuty doliczone przez arbitra. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Perna, który otrzymał szansę gry od pierwszej minuty, postanowił zrewanżować się za okazane zaufanie. Do przerwy za sprawą bramek zdobytych w 23, 31 i 45 minucie skompletował hat-tricka. Pięciobramkowe prowadzenie do przerwy to z całą pewnością scenariusz, jakiego nie przewidywał nikt z tu obecnych, nawet ja sam. Po przerwie drużyna przyjezdnych cofnęła się całkowicie do tyłu co było wówczas największym błędem, jaki tylko można było popełnić. Perna obudził się w 77 minucie dokładając czwartego gola, po dość przypadkowej akcji. Perico rozegrał krótko do Cogliatiego, ten wpadł w pole karne i potężnym strzałem obił słupek. Piłka odbita od metalowego pręta jak zaczarowana zmierzała pod nogi naszego napastnika, co musiało skończyć się pewną bramką. Po zamieszaniu w polu karnym wywołanym rzutem rożnym padły jeszcze dwa gole - w 82 minucie po strzale Solerio oraz w 85 minucie po dobitce Biraghiego. Cóż to był za mecz. Dzięki tak koncertowej grze udało się nam pobić aż trzy rekordy - największe zwycięstwo klubowe oraz ligowe, rekord bramek w meczu klubowy oraz ligowy, a na dodatek Perna został strzelcem największej ilości bramek, łamiąc przy okazji dotychczasowy rekord Michele Marconiego. Myślę, że gdyby nie defensywne nastawienie rywali nie udałoby się nam uzyskać tak zaskakującego rezultatu.

 

01.11.2015, Włoska Serie C/A [9/34], Frekwencja: 1.827 widzów

(3.) Giana Erminio 8:0 Cittadella (7.)

'10 Giovinco (1:0)

'13 Cogliati (2:0)

'23 Perna (3:0)

'31 Perna (4:0)

'45 Perna (5:0)

'77 Perna (6:0)

'82 Solerio (7:0)

'85 Biraghi (8:0)

Skład: Sanchez - Perico, Bonalumi, Montesano, Solerio - Biraghi, Mira (69' Pinto), Cogliati - Giovinco (69' Brambilla), Augello (52' Gasbarroni), Perna

MVP: Fabio Perna (Giana Erminio) - 9.8 ocena (4 gole)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...