Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Nawiązać do przeszłości jest już niestety (lub stety) rozdziałem zamkniętym. Kariera potoczyła się zupełnie inaczej niż planowałem. Teoretycznie miałem chęci na zostanie w Getafe B, ale kiedy cały utalentowany skład zagarnął menedżer nie miałem już tam czego szukać. Moja reputacja menedżerska też była zbyt niska abym mógł myśleć o spokojnym znalezieniu nowego pracodawcy stąd też zaczynam wszystko od nowa. Żeby nie było monotonnie jeżeli chodzi o sposób prezentacji to zastosuje parę nowych rozwiązań, przede wszystkim jako, że moje ferie już dobiegają końca to zmienię system aktualizowania na co meczowy dzięki czemu będę mógł sobie pozwolić na większą liczbę aktualizacji na dzień.

 

Gra: Football Manager 2016

Wersja gry: 16.2.0

Ligi grywalne: Anglia [6] - Belgia [3] - Bułgaria [2] - Czechy [2] - Francja [3] - Hiszpania [3] - Niemcy [3] - Polska [2] - Węgry [2] - Włochy [4]

Dodatki: Wszystko od pr0

Rozmiar bazy danych: Ogromna

 

Line-Separator1.png

football_117232.png

 

Na potrzeby tejże kariery będę identyfikował się jako Łukasz Bielecki (Profil Menedżera), człowiek o amatorskim doświadczeniu piłkarskim, posiadający uprawnienia trenerskie stopnia Krajowej licencji B. Sylwetka menedżera na papierze prezentuje się bardzo przeciętnie, ale pewnym jest iż wraz z biegiem czasu wszystko będzie zmierzać ku lepszemu - o ile klub będzie chętny finansować rozmaite kursy. Zaś jeżeli chodzi o sam wybór klubu moją pierwszą ideą do spełnienia, której dołożyłem nie jedną, a co najmniej dwie cegiełki był kierunek włoski. Drużyna, którą objąłem to Giana Erminio Gorgonzola - zawodowy klub o reputacji lokalnej, założony w 1909 roku. Poziom obiektów klubowych jest wielce daleki od średniej poziomu ligowego na co wskazują kiepska baza treningowa czy też obiekty młodzieżowe poniżej przeciętnej. Plan na budowę drużyny jest bardzo prosty, a opiera się on na bazowaniu w bardzo dużej mierze na piłkarzach włoskiej narodowości. W kwestii transferów ogranicza mnie wymóg ustanowiony przez zarząd ligi polegający na braku możliwości zatrudniania piłkarzy z poza granic UE.

 

Skoro obiekty klubowe były w opłakanym stanie liczyłem na swoiste przełamanie w kwestii poziomu moich współpracowników. Po części się zawiodłem, a po części odetchnąłem z ulgą. Mimo słabych współpracowników udało mi się dostrzec kilka wyjątków od reguły jak chociażby przyzwoity jak na tutejsze warunki sztab medyczny. Największego przemeblowania doczekała się grupa klubowych scoutów. W nasze szeregi zajmujące się obserwowaniem i ocenianiem umiejętności/potencjału piłkarzy uznawanych za pot. kandydatów do gry w Gianie Erminio dołączył aż cztery nowe twarze. Sztab szkoleniowy naszej drużyny wzmocniło również trzech trenerów - jeden odpowiedzialny za trening defensywny, drugi za trening ofensywny, a trzeci za pracę z bramkarzami. Z klubem pożegnali się bardzo przeciętnie prezentujący się - Mauro Bulla (trener), Davide Mandelli (fizjoterapeuta), a na najlepszej drodze do wzmocnienia tego jakże zaszczytnego grona bezrobotnych zmierza pewnym krokiem dotychczasowy asystent Raul Bertarelli (Sztab na tle reszty ligi).

 

Wymogi ze strony zarządu co do wyników wydają się być uczciwe. Naszym celem ligowym jest zajęcie miejsca w górnej połowie tabeli, ale mimo wszystko będziemy grali bardziej ambitnie - o miejsce w pierwszej czwórce zapewniające nam miejsce w barażach. Puchar Włoskiej Pro Ligi to rozgrywki, które poprzedzają rozpoczęcie sezonu ligowego. Analogicznie będziemy starać się o odniesienie w nich jak najlepszych wyników, które mam nadzieję zapewnią nam niemały zastrzyk gotówki do klubowej kasy. Nasi grupowi rywale to Lumezzane oraz Padova, a więc nietuzinkowi przeciwnicy.

 

Przed rozpoczęciem rozgrywek pucharowych udało mi się przeprowadzić bardzo ważny w kontekście dalszej części sezonu transfer. Podczas przedsezonowego przeglądu kadry zauważyłem iż brakuje nam bardzo dobrego prawoskrzydłowego mogącego pełnić rolę zmiennika. Potencjalnych kandydatów na mojej liście było kilku, ale większość wykręciła się brakiem zainteresowania. Dzięki wprowadzeniu dużych modyfikacji w budżecie płacowym kosztem budżetu transferowego udało nam się pozyskać nie jednego, ale nawet dwóch, dobrych piłkarzy. Pierwszym jest skrzydłowy, o którym miałem okazję wspomnieć powyżej. Zaproponowaliśmy kontrakt wychowankowi Juventusu, o którym zapewne nikt z was nigdy w swoim życiu nie słyszał. Właśnie w taki sposób do Giana Erminio dołączył Giuseppe Giovinco (Profil piłkarza). Drugie letnie wzmocnienie to zwiększenie konkurencji w środku pola. Nasz klub wzmocnił wychowanek Interu Mediolan - Andrea Mira (Profil piłkarza), który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie domagając się raptem 325 funtów tygodniowo. Reszta kadry pozostała bez zmian. Uznałem, że nie sprzedam nikogo przed rozpoczęciem zimowego okienka transferowego choćby i nawet oferta była bardzo kusząca. Mam nadzieję, że w takim postanowieniu wytrwam (Cała kadra).

 

W meczach towarzyskich mierzyliśmy się ze zdecydowanie słabszymi rywalami na co wskazują osiągane przez nas wyniki - 2:0, 3:0, 4:2 czy 6:0. Myślę, że nie ma sensu rozwodzić się nad przebiegiem tych spotkań jako, że w większości celem priorytetowym było dla nas sprawdzenie możliwości zmienników i zgranie ze sobą całej drużyny (Wyniki i strzelcy).

Odnośnik do komentarza

@el_eldorador - karierą, którą miałem grać cały czas było Dynamo Drezno, niestety moje plany zepsuł zarząd, a alternatywa w postaci Getafe B zrujnowała je doszczętnie. Nie dość, że zabrano mi ponad połowę dobrej części składu to jeszcze po zwolnieniu się nie mogłem znaleźć nigdzie pracy ze względu na niską reputację.

@Jacelinho - gdyby nie fakt, iż nie mogłem znaleźć żadnego dobrego dodatku, w którym finanse Parmy byłyby dobrze odwzorowane, to grałbym właśnie tą drużyną. Mimo wszystko Giana Erminio to bardzo fajna ekipa gdzie większość składu to piłkarze wyszkoleni właśnie w tym klubie, a pozostała część to wychowankowie Milanu, Juventusu, Interu czy Milanu, którym kariera nie powiodła się, tak jakby tego chcieli.

 

Dziękuje serdecznie za wszystkie komentarze. Postaram się też wstawiać przecinki tam gdzie trzeba, ale orłem z j. polskiego niestety nie jestem :(

 

 

Line-Separator1.png

Mój debiut przypadał na 23 dzień sierpnia, mecz nie byle jaki. To właśnie tego dnia rozpoczynaliśmy pucharową potyczkę w fazie grupowej. Nie ciążyła na nas żadna presja, byliśmy typowani jako faworyt do zwycięstwa ze względu na rozgrywanie tejże potyczki na własnym obiekcie, przed naszymi, świetnymi kibicami. Oczywiście jeszcze przed rozpoczęciem spotkania przekazałem piłkarzom w sposób możliwie jak najmniej skomplikowany, prostą wiadomość - macie zagrać najlepiej jak potraficie. Chodziło tutaj bynajmniej nie tylko o zaliczenie udanego debiutu, ale przede wszystkim zwiększenie prestiżu drużyny poprzez awansowanie coraz to wyżej i wyżej w pucharowej drabince oraz o dorobienie sobie na boku kilku/kilkunastu tysięcy. Od momentu mojego przyjścia do Giany Erminio z całą pewnością klubowi się nie przelewa, a ja sam w sposób skrajnie nieodpowiedzialny zadłużyłem go na przeszło dwieście tysięcy. Wracając do rzeczy ważniejszych... Postanowiłem, że na boisko wybiegną piłkarze, którzy mają za sobą udany okres przygotowawczy. Stąd też z przodu znaleźli się tacy piłkarze jak świeżo sprowadzony Giovinco, doświadczeni Bruno oraz Gasbarroni.

 

Jak przystało na faworyta spotkania, postawiliśmy przed przyjezdnymi bardzo trudne warunki do gry. Naszym podstawowym założeniem było długie utrzymywanie się przy piłce, konstruowanie klarownych sytuacji poprzez rozklepywanie formacji defensywnej rywala oraz wysunięcie linii defensywnej do przodu - w razie, gdyby piłkarze Lumezzane chcieli wyprowadzić kontratak. Jakaż była moja radość, kiedy zaczęliśmy realizować plan meczowy jeszcze przed wybiciem na zegarze drugiego kwadransa. W 19 minucie przeprowadziliśmy bardzo groźną akcję zakończoną strzałem. Centra Pinto na szósty metr bramki wylądowała idealnie na stopie nabiegającego Pinto, którego strzał został zablokowany. Za sprawą doskonałej orientacji w polu karnym prawego obrońcy - Simone Perico udało nam się pokonać Furlana i objąć prowadzenie. Ten szał na trybunach był nie do opisania. Pierwsza szansa na gola, od razu stuprocentowa, a co najważniejsze pewnie wykorzystana. 30 minuta to ewidentny przykład niekompetencji arbitrów meczowych. Sergio Cruz ustawiony dobre dwa kroki za naszą linią defensywną, otrzymał podanie i pewnym strzałem pokonał Paleariego. Kwestią niemalże pewną pozostaje fakt, iż w momencie podania piłki znajdował się on na pozycji spalonej. Przed przerwą do ponownego objęcia prowadzenia bardzo aktywnie starał się doprowadzić Giovinco. Podczas pierwszej próby jego centrostrzał zmierzał bardzo pewnie w światło bramki, ale ostatecznie został sparowany przez bramkarza Lumezzane na poprzeczkę. Przy drugiej próbie nasz skrzydłowy trafił prosto w golkipera. Prezentował się świetnie, ale brakowało mu jednego podstawowego czynnika - skuteczności. Mimo wyraźnej przewagi na przerwę schodzimy ze skwaszoną miną, powinno być prowadzenie, a jest całkowicie niezasłużony remis. Druga połowa to koncert w wykonaniu zarówno jednych, jak i drugich. Wiele wzorowo przeprowadzonych akcji, wykończonych wręcz fatalnie. Mecz rozpoczęliśmy bardzo dobrze, a kiedy naszym rywalom brakowało szczęścia, dopomóc postanowili sędziowie. Ażebym nie był gołosłowny uwieczniłem tą chwilę na powtórce... Do rozegrania pozostał nam jeszcze jeden mecz, mamy w swoim dorobku zaledwie 1 punkt, nasi dzisiejsi rywale mają ich na koncie 4, a Padova nie dorobiła się jeszcze żadnego oczka. Remis - jak najbardziej dopuszczalny, ale jak przystało na nasze ambicje będziemy walczyć o coś więcej niż tylko remis. W ocenie sytuacji pomógł mi Jacek Gmoch, który jak sam twierdzi "spalony był ewidentny" (Gmochowa analiza).

 

23.08.2015, Puchar Włoskiej Pro Ligi Grp. B, Frekwencja: 1.000 widzów

(2.) Giana Erminio 1:1 Lumezanne (1.)

'19 Perico (1:0)

'30 Cruz (1:1)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Montesano, Solerio - Marotta, Biraghi, Giovinco - Pinto, Gabbaroni, Bruno

MVP: Simone Perico (Giana Erminio) - 8.7 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

Pięknie dziękuje za komentarze :)

Line-Separator1.png

Tydzień później czekała na nas kolejna, a zarazem ostatnia potyczka grupowa. Tym razem w komplecie udaliśmy się do Padwy na potężny obiekt - Euganeo o pojemności przeszło 30 tysięcy miejsc siedzących. Czymś pięknym byłoby wywiezienie stamtąd kompletu punktów, ale sam nietuzinkowy rywal w postaci Padovy zapowiadał istną męczarnię. Jako menedżer wierzący w sprawdzone rozwiązania taktyczne oraz personalne zdecydowałem, iż przystąpimy do tej potyczki w takim samym zestawieniu z jednym wyjątkiem. Zamiast koncentrować się na przetrzymywaniu piłki i usilnym pozostawaniu przy niej mieliśmy wycofać się całą drużyną do tyłu i przy pierwszej lepszej sposobności wyprowadzać groźne kontrataki. Zachowawcza gra na wyjeździe to chyba najrozsądniejsza decyzja, jaką mogłem wówczas podjąć, zresztą takową decyzję wymagała na mnie sama klasa rywali. Przez bukmacherów zostaliśmy skreśleni z góry, ale na szczęście wciąż mieliśmy za sobą całkiem pokaźną grupę kibiców, ba nawet cały sektor. Podobnie jak w przypadku pierwszej kolejki rozpoczęliśmy z wysokiego „c". Na skrzydle piłkę otrzymał Solerio, podniósł wzrok i skierował piłkę w pole karne. Futbolówka jak szybko została wstrzelona, tak szybko opuściła obręb szesnastki, aby ostatecznie wylądować pod nogami Biraghiego. Ten przymierzył i bez zastanowienia posłał piłkę w pole karne, żadnych suchych analiz - lepiej podać temu czy tamtemu - potężna petarda zza pola karnego wpadła do siatki tuż przy słupku, Petkovic był bez szans. Moja radość nie trwała zbyt długo bowiem zamieszanie w polu karnym mające miejsce, w 20 minucie wykorzystał Fabiano. Nasi obrońcy nie potrafili dojść do porozumienia w kwestii tego, kto ma wybić piłkę, a środkowy obrońca gospodarzy, nie patyczkował się i oddał strzał, zanim zapadła decyzja z naszej strony. Trzeba zacisnąć zęby i grać dalej. Kiedy zrezygnowany miałem schodzić na przerwę do szatni impuls zarówno drużynie, jak i mi fantastycznym uderzeniem z pierwszej piłki dał Bruno. Niekrytego napastnika w polu karnym świetnie wypatrzył Pinto, a sam Salvatore wiedział co zrobić z futbolówką. Do określenia tego, co miało miejsce po przerwie, zabrakło mi słów. Mocno bita wrzutka z rzutu rożnego została wybita przez obronę prosto pod nogi Bruno. Ten zgrał głową do Pinto. W polu karnym panowała istna stajnia Augiasza - bramkarz gospodarzy nawet nie drgnął, najprawdopodobniej nie widząc nawet toru lotu futbolówki. Nieprawdopodobna skuteczność - 3 strzały, 3 celne, 3 bramki. W 63 minucie doszliśmy do kolejnej bardzo klarownej sytuacji podbramkowej. Ponownie w roli głównej wystąpił wrzucający futbolówkę z rzutu rożnego Gasbaronni, który tym razem skierował ją na krótki słupek. Tam jej tor lotu przeciął dobrze nabiegający Montesano, który całkowicie zmylił zamierzającego wyjść z bramki Petkovicia. Gdybyście wówczas słyszeli ten szał na trybunach - moje uszy omal nie pękły. W przeciwieństwie do sympatyków gospodarzy wspierała nas jedynie garstka kibiców, a mimo to wytworzyli oni doskonałą atmosferę. Do końca meczu mimo paru równie dobrych okazji nie udało nam się podwyższyć zwycięstwa, ale swoje w tym meczu zrobiliśmy. Do wglądu sytuacja w pozostałych grupach. (Grupy A - D) oraz (Grupy E - I).

 

30.08.2015, Puchar Włoskiej Pro Ligi Grp. B, Frekwencja: 3.984 widzów

(3.) Padova 1:4 Giana Erminio (2.)

'9 Biraghi (0:1)

'20 Fabiano (1:1)

'45+1 Bruno (1:2)

'55 Pinto (1:3)

'63 Montesano (1:4)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Montesano, Solerio (64' Augello) - Marotta, Biraghi, Giovinco (62' Cogliati) - Pinto, Gabbaroni, Bruno (74' Sanzeni)

MVP: Marco Biraghi (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

Po wywalczeniu awansu w fazie grupowej rozgrywek o puchar Włoskiej Pro Ligi mogliśmy całą swoją uwagę przenieść na potyczki ligowe. 6 dnia września mieliśmy udać się na stadion Leonardo Garilli, aby kontynuować dobrą passę w meczu przeciwko Pro Piacenzie. Od samego początku spodziewałem się bardzo trudnej przeprawy w końcu Il Pro to drużyna, która podobnie jak i my dwa sezony temu awansowała z Serie D. Wizję ewentualnego niepowodzenia przyćmiewała mi fantastyczna więź jaka, wytworzyła się między piłkarzami w szatni, oby wszystko wyglądało równie dobrze na boisku, a o końcowy rezultat nie będziemy musieli się martwić. Przed wyjściem na murawę rzuciłem jeszcze do chłopaków "Pokażcie mi co potraficie. Jesteście w stanie wygrać ten mecz". Jak przystało na drużynę typowaną jako zespół stojący z góry na straconej pozycji, cofnęliśmy linię defensywną i wyczekiwaliśmy ataków ze strony rywala. To właśnie takie podejście pozwoliło nam zniszczyć Parmę przed ich publicznością. Mecz rozpoczęliśmy od bardzo mocnego akcentu już w pierwszych dziesięciu minutach gry. Perico świetnie urwał się na skrzydle pilnującemu go obrońcy, znakomicie podkręcił wrzuconą futbolówkę w pole karne, a na dalszym słupku dośrodkowanie zamykał Rossini. Jego strzał główką musiał wpaść do bramki, po prostu musiał, ale nie wpadł. Gospodarzy uratował słupek. Przeklnąłem jedynie pod nosem, klaszcząc - doskonale rozprowadzona akcja. Chwilę później przeprowadziliśmy niemalże kopię tej sytuacji. Bruno przetrzymał piłkę w środkowej części boiska i zagrał w tempo do Cogliattiego. Ten holował futbolówkę do linii końcowej i precyzyjną wrzutką poszukał Rossiniego - kolejny strzał głową tym razem wędruje ponad poprzeczką. Te wrzutki są nieprawdopodobnie groźne, brakuje nam jedynie celności. Lekiem na to zło miał okazać się wpuszczony po przerwie ofensywny pomocnik Mira, a więc drugi z transferów letniego okienka. Ostatecznie doszło do tego, że znaleźliśmy się w bardzo ciężkim położeniu. Simone Perico w 54 minucie odpuścił krycie Danilo Allesandro, do którego została zaadresowana górna piłka. Nasz obrońca dogonił swojego rywala bardzo szybko, ale podczas biegu stracił tyle tlenu, iż nie był w stanie korzystać z mózgu. Iście kretyński wślizg w polu karnym w nogi Allesandro powinien skończyć się co najmniej czerwoną kartką - litościwy arbiter uratował nam skórę. Mimo licznych, dobrych okazji na zdobycie bramki nie zdołaliśmy doprowadzić do wyrównania. Wielka szkoda, że z powodu indywidualnego błędu musi cierpieć cała drużyna.

 

06.09.2015, Włoska Serie C/A - 1 kolejka, Frekwencja: 692 widzów

(/) Pro Piacenza 1:0 Giana Erminio (/)

'55 Rantier (k. 1:0)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Montesano, Solerio - Grauso, Biraghi, Cogliati - Pinto (45' Mira), Rossini (53' Gasbarroni), Bruno (55' Perna)

MVP: Marvin Maletti (Pro Piacenza) - 7.5 ocena

Odnośnik do komentarza

Plamę z honoru chcieliśmy zmazać w najbliższym ligowym meczu. Plasująca się po pierwszej ligowej kolejce zaledwie jedną lokatę nad nami Reggiana wydawała się być idealnym zespołem do odbudowania nieco podłamanych morale. Pewni siebie, może nawet zbyt pewni, przystąpiliśmy do potyczki rozgrywanej w sobotnie, bardzo gorące popołudnie. Pierwsze dwa kwadranse wyglądały bardzo obiecująco. Kontrowaliśmy niemalże każdą akcję gospodarzy i stwarzaliśmy pod ich bramką bardzo poważne zagrożenie. W 11 minucie omal nie doprowadziliśmy do otwarcia rezultatu. Pinto zagrał wówczas świetne podanie w uliczkę prosto do Giovinco. Ten przyjął piłkę i bez namysłu strzelił tuż obok wychodzącego bramkarza. Niestety również zdecydowanie obok celu, do którego miała zmierzać futbolówka. Do przerwy na tablicy wciąż widniał rezultat bezbramkowy, kompletnie niezasłużony, ale cóż mamy poradzić. Kiedy wydawało się, że zarówno my jak i nasi rywale nie przechylimy szali zwycięstwa na swoją korzyść straciliśmy bramkę w 71 minucie. Nadzialiśmy się na bardzo dobrze zorganizowaną kontrę. Loi rozciągnął grę na skrzydle wyciągając Montesano ze środkowej strefy boiska. Kiedy dokonał tejże sztuki posłał mierzoną piłkę w pole karne prosto na wbiegającego Arme, a ten pewnym muśnięciem piłki czubkiem buta skierował ją do bramki. Nic tylko ukryć ręce w dłoniach, kontrolujesz cały mecz, oddajesz groźny strzał średnio co 12 minut, a kończysz z nożem w plecach i 0:1 na tablicy.

12.09.2015, Włoska Serie C/A [2/34], Frekwencja: 3.283 widzów

(15.) Reggiana 1:0 Giana Erminio (16.)

'71 Arma (1:0)

Skład: Paleari - Sosio, Bonalumi, Montesano, Solerio - Marotta, Biraghi, Gasbarroni (45' Cogliati) - Pinto, Rossini, Giovinco (79' Sanzeni)

MVP: Matteo Marotta (Giana Erminio) - 7.5 ocena

Kolejnej apki już dziś nie będzie. FM chce mnie ewidentnie dojebać bo podczas gdy prowadzę 3:0 wylatuje mi crash :/

Odnośnik do komentarza

Crash cofnął mnie z grą do najpóźniejszego autozapisu, który został wykonany 3 dni przed meczem z Reggianą więc przy okazji jutrzejszej aktualizacji wstawię tabelę żebyście wiedzieli jak to dokładnie wygląda bo trochę się namieszało przez to :P

Odnośnik do komentarza

Mój debiut w roli nowego menedżera Giany Erminio nie wypadł, tak jak tego oczekiwałem. Los był jednakże wobec mnie wielce łaskawy bowiem niespełna tydzień później czekała na nas konfrontacja z Reggianą. Drużyna ta podobnie jak i my uległa już w pierwszej kolejce ekipie Cremonese przed własną publicznością. Zatem była to idealna sposobność, aby dobić jeszcze jeden gwóźdź do ich trumny. Podstawowy garnitur nie doczekał się poważniejszych zmian z wyjątkiem zrobienia z Giovinco fałszywej dziewiątki. Po cichu wierzyłem w słuszność takiego rozwiązania. Przed meczem przedstawiłem moim piłkarzom oczekiwania wobec nich samych, jak i wyniku. Mieliśmy grać cofnięci, wyczekiwać ataków gospodarzy i wyprowadzać zabójcze kontrataki, a więc korzystać ze sprawdzonej metody, która pomogła nam rozpracować Padovę.

 

Rozpoczęliśmy bardzo niepozornie. W pierwszych minutach obraz gry zdominowała Reggiana, która przeprowadzała akcję za akcją. Wówczas na wysokości zadania stawał Paleari, który rozgrywał mecz życia. Właśnie takiej gry spodziewałem się po wychowanku Milanu. 22 minuta przyniosła nam to, co było dziś najpiękniejsze, a więc obraz bezbłędnej współpracy Giovinco oraz Cogliatiego. Pinto zagrał prostopadłą piłkę do naszej fałszywej dziewiątki. Ten mógł pokusić się o strzał bezpośrednio po przyjęciu piłki, ale pohamował swoje zapędy i oddał piłkę lepiej ustawionemu koledze. Pietro nie mógł nie trafić do pustej bramki. Nasi kibice w zdecydowanie mniejszej ilości aniżeli sympatycy gospodarzy zaczęli tłamsić ich przyśpiewki, omal nie zdzierając sobie gardeł. W dalszym ciągu do dobrych okazji strzeleckich dochodzili gospodarze, którzy nie mogli przełamać rękawic naszego golkipera. Chwilę po wybiciu drugiego kwadransa Cogliati urwał się obrońcy na skrzydle i wrzucił piłkę idealnie na nabiegającego Giovinco. Ten tylko dostawił nogę i czym prędzej ruszył świętować wraz ze skrzydłowym zdobytego gola. Po przerwie na listę strzelców wpisał się wprowadzony w trakcie piętnastu minut przerwy Grauso. Giuseppe bardzo szybko wykonał stały fragment gry po faulu na nim w środkowej strefie boiska. Posłał idealnie mierzoną wrzutkę na główkę defensywnego pomocnika, a ten potężnym uderzeniem skierował futbolówkę do siatki obok bezradnego Rossiniego. Kropkę nad i postawiliśmy w 80 minucie po błędzie indywidualnym Brucciniego. Zbyt krótkie wybicie piłki trafiło pod nogi Cogliatiego, który czym prędzej zgrał do Perny. Piłka z powrotem trafiła pod nogi skrzydłowego, który wpadł w pole karne i wycofał ją na jedenasty metr do nabiegającego Gasbaronniego. Nieprawdopodobne. Koncertowa gra w naszym wykonaniu - mimo bardzo słabego początku pozbieraliśmy się do kupy i byliśmy w stanie przejąć kontrolę nad spotkaniem. Kolejne bramki coraz bardziej dobijały rywali, a nam dodawały coraz więcej siły. Gdyby w kilku sytuacjach nie zabrakło nam szczęścia lub dokładności, rezultat byłby jeszcze bardziej okazały. Mimo wszystko ważne, że udało się nam wywieść 3 punkty z obiektu Mapei Stadium - Città del Tricolore. Moim zdaniem MVP meczu powinien zostać Giovinco, który zanotował 2 asysty i 1 bramkę, ale wybrano inaczej (Tabela).

 

12.09.2015, Włoska Serie C/A [2/34], Frekwencja: 3.292 widzów

(15.) Reggiana 0:4 Giana Erminio (16.)

'22 Cogliati (0:1)

'36 Giovinco (0:2)

'53 Grauso (0:3)

'80 Gasbarroni (0:4)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Montesano (74' Poleghi), Solerio - Marotta (45' Grauso), Biraghi, Cogliati - Pinto, Gasbarroni, Giovinco (60' Perna)

MVP: Andrea Gasbarroni (Giana Erminio) - 9.1 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

20 września rozgrywaliśmy w tym sezonie pierwszy mecz ligowy przed własną publicznością. W dużej mierze liczyliśmy na wsparcie kibiców, na to, że ich doping będzie w stanie ponieść nas do kolejnego jakże ważnego zwycięstwa. Styl gry dopasowaliśmy do rywala. Wiedzieliśmy, że Renate będzie grać bardzo zachowawczo, aby wypadać nasze intencje. W związku z tym nie porywaliśmy się od samego początku na ofensywną grę, a jedynie na przetrzymywanie jej. Skład, jaki wybiegł na murawę, doczekał się kilku korekt jak np. cofnięcie Pinto do tyłu i pojawienie się Miry jako ofensywnego pomocnika czy zastąpienie doświadczonego Gasbarroniego na skrzydle, młodym, przebojowym Rossinim. Jak się później okazało obecność Miry na boisku, była kluczowa w kontekście końcowego rezultatu.

 

Mecz zaczął się bardzo dobrze bowiem już w pierwszych minutach, stworzyliśmy sobie bardzo klarowną okazję. Przed szansą na zdobycie bramki stanął Mira, którego strzał został zablokowany. Do futbolówki w gęstym tłoku zdołał dopaść jeszcze Pinto i uderzeniem na oślep zmusił bramkarza przyjezdnych do nie lada wysiłku. Niestety nic więcej z tej sytuacji nie wynikło. W związku z narastającą coraz bardziej dominacją z naszej strony bramki były jedynie kwestią czasu, a konkretniej wybicia na zegarze 19 minuty. Giovinco zagrał krótko do Rossiniego. Ten podaniem prostopadłym odnalazł na skrzydle dobrze ustawionego Cogliatiego. Skrzydłowy podniósł jedynie wzrok i oddał piłkę bardzo celnym dośrodkowaniem po ziemi, którego nie mógł przeciąć ani bramkarz, ani defensorzy przyjezdnych, a samo dośrodkowanie zamknął na długim słupku wychowanek naszego klubu. Do przerwy rezultat meczu mimo kilku dobrych okazji po stronie jednych, jak i drugich nie uległ zmianie. Dopiero w 64 minucie po wyrzucie futbolówki z autu przez Perico piłkę pod swoje nogi otrzymał Mira. Ściął do środka pola karnego i zagraniem po ziemi wycofał piłkę na osiemnasty metr prosto na nabiegającego Pinto. Potężna bomba z pierwszej piłki omal nie przebiła siatki na wylot. Na odpowiedź Renate nie trzeba było długo czekać. Aiman Napoli wyprowadził doskonałą kontrę i holując piłkę od własnego pola karnego aż do naszej szesnastki pokonał pewnym strzałem po długim rogu Paleariego, który w przeciwieństwie do meczu z Reggianą nie potrafił odnaleźć się na boisku. 72 minuta przyniosła gola określonego przez komentatorów mianem galaktycznej bramki. Mira zagrał świetne krótkie podanie do Bruno ustawionego w okolicach dwudziestego piątego metra. Ten przyjął piłkę i bez zastanowienia huknął. Strzał był na tyle silny, że jakichkolwiek szans na skuteczną interwencję został pozbawiony Moschin. Do końca meczu drżałem o wynik, gdyż nasi rywale coraz śmielej poczynali sobie w naszym polu karnym, a przeciętna dyspozycja naszego golkipera z całą pewnością nie napawała mnie optymizmem. Niepewna interwencja Paleariego i sparowanie piłki prosto pod nogi Napoliego przyniosło bramkę kontaktową. Na szczęście dopiero dwie minuty przed końcem, cofnęliśmy się niemalże całą drużyną we własne pole karne i broniliśmy tego rezultatu - rezultatu, który daje nam w tym momencie drugie miejsce, w ligowej hierarchii.

 

20.09.2015, Włoska Serie C/A [3/34], Frekwencja: 1.350 widzów

(11.) Giana Erminio 3:2 Renate (15.)

'19 Rossini (1:0)

'64 Pinto (2:0)

'67 Napoli (2:1)

'72 Bruno (3:1)

'88 Napoli (3:2)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Polenghi, Solerio - Marotta (71' Grauso), Pinto (81' Biraghi), Cogliati - Mira, Rossini, Giovinco (64' Bruno)

MVP: Andrea Mira (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 asysty)

Odnośnik do komentarza

Ja to bym sobie życzył żeby już żadnego crasha nie było, aż do samego końca kariery :P

 

Line-Separator1.png

W 4 kolejce ligowej przyszło nam mierzyć się z bardzo niewygodnym rywalem. Mantova, bo to właśnie o niej mowa otrzymała przed meczem status faworyta ze względu na grę przed własną publicznością. Oczekiwaliśmy, iż nasi kibice nie zawiodą i w licznych grupach zjawią się, aby dopingować bardzo dobrze grającą Giane Erminio. Jakież było moje zażenowanie, gdy w przedmeczowych prognozach ujrzałem taką oto statystykę (Ja pie*dole). Nie pozostawało nic innego jak się załamać. Drużyna gra dobrze, kibice się cieszą, przychodzą w miarę licznie na nasz stadion, a gdy gramy ciut ponad 100 km dalej zapominają zupełnie o drużynie. Cóż, trzeba było odłożyć frustrację na bok, a całą swoją uwagę przelać na zbliżający się mecz. Musimy grać dobrze choćby i nawet nikt nam nie kibicował, teraz gramy dla sukcesów, nie dla kibiców.

 

Moje przypuszczenia okazały się nader trafne. Rywale postawili cholernie ciężkie warunki do gry. Utrzymywali się przy piłce, dużo atakowali, nie dawali nam nawet chwili wytchnienia. Nie pomagało też nastawienia na grę z kontrataków, brakowało nam kogoś, kto potrafiłby takową odpowiedź na akcję ofensywną rywala zakończyć bramką. Konsekwencje mojego błędnego podejścia taktycznego piłkarze odczuli w 19 minucie meczu. Wrzutkę Gonziego kasuje znakomicie ustawiony na jedenastym metrze Biraghi. Niestety wybija futbolówkę na tyle nieprecyzyjnie, iż trafia ona z powrotem pod nogi piłkarza gospodarzy. Ten centruje ponownie, tym razem zdecydowanie lepiej. Najwyżej w polu karnym wyskakuje Beretta, który pewnym strzałem głową otwiera wynik meczu. Po raz drugi zostaliśmy skarceni cztery minuty później. Akcja rozegrana w niemalże identyczny sposób, acz z jednym wyjątkiem. Zamiast dośrodkowania na rosłego napastnika piłka zostaje wycofana na trzynasty metr i stamtąd uderzona z niebywałą precyzją tuż przy słupku przez Caridiego. Paleari mógł zachować się w tej sytuacji lepiej. W przerwie zdecydowałem się na bardzo ważny krok, który rzutował na przebieg drugiej części meczu. Postanowiłem wysunąć linię obrony, skupić się na grze skrzydłami i posiadaniu piłki. Nie oczekiwałem cudów, a jedynie liczyłem na jak najmniejszy wymiar kary. Do 64 minuty nie działo się nic szczególnego. Wówczas w polu karnym gospodarzy upadł Rossini, ewidentnie podcięty przez jednego z defensorów. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł letni transfer znany wszystkim bliżej jako Giuseppe Giovinco. Bardzo mocne uderzenie, pod poprzeczkę nie pozostawiło Pane żadnych złudzeń. Kilka minut później po stałym fragmencie gry doprowadziliśmy do wyrównania. Giovinco zacentrował ze szwajcarską wręcz precyzją w pole karne gdzie na piłkę czekał już Grauso. Potężny strzał z woleja odbił się po drodze od łydki Gonziego i wpadł do bramki. Gdyby nie ten rykoszet bramkarz najprawdopodobniej zatrzymałby strzał. Czas płynął coraz szybciej, do zwycięstwa pozostawało coraz mniej minut, aż stało się coś nieoczekiwanego. W ostatnim kwadransie gry wyprowadziliśmy świetny kontratak. Rossini przerzucił piłkę do będącego w środkowej strefie boiska Miry, ten przedłużył zagranie na skrzydło do Cogliatiego. Skrzydłowy zaadresował piłkę w środkową część pola karnego. Świetne przyjęcie Giovinco z obrońcą na plecach, szybkie łypnięcie okiem w lewo i prawo, a następnie zgranie do niepilnowanego Biraghiego. Strzał był na tyle zaskakujący, iż bramkarz Mantovy nawet nie drgnął. Szał 10 kibiców na trybunach (ja pie*dole x2 :D słowa uznania dla @Lucasa07, który na własnym stadionie grał dla 1 kibica, wiem co czuł) i trzy punkty zabieramy ze sobą. Po meczu moim oczom ukazał się wpis umieszczony przez Włoski Przegląd Piłkarski - bardzo pochlebne słowa od jednego z naszych piłkarzy (Wpis). Dwa ostatnie mecze oprócz 6 bramek strzelonych przyniosły nam aż 4 gole stracone. Trzeba będzie poprawić co nieco w obronie.

 

26.09.2015, Włoska Serie C/A [4/34], Frekwencja: 1.895 widzów

(9.) Mantova 2:3 Giana Erminio (4.)

'19 Rossini (1:0)

'64 Pinto (2:0)

'67 Napoli (2:1)

'72 Bruno (3:1)

'88 Napoli (3:2)

Skład: Paleari - Perico, Bonalumi, Polenghi, Solerio - Biraghi (81' Polenghi), Mira, Giovinco - Pinto (14' Grauso), Cogliati, Bruno (61' Rossini)

MVP: Giuseppe Giovinco (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 gol, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...