Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Mimo długich przygotowań nie wszyscy mogli wybiec na boisko w podstawowym składzie na otwarcie części wiosennej przeciwko liderującemu LASK Linz. Z wyjściowej jedenastki musiałem wycofać zmęczonych po Hallen Cup Baumgartnera i Srienza, zastępując ich Panagiotopoulosem i Mittereggerem. Nie sądziłem jednak, by miało to mieć jakiś znaczący wpływ na naszą postawę.

 

Wszystko wracało do ligowej normy – blisko 1,5 tysiąca kibiców na trybunie, gromada robotników na dachu. Od początku widać było, kto lepiej i rozsądniej przepracował zimową przerwę. Mój zespół rozgrywał dokładniejsze piłki, częściej strzelaliśmy na bramkę Nagela, zaś goście po raz pierwszy zmusili Webera do interwencji dopiero kwadrans przed końcem. W 35. minucie mieliśmy fantastyczną okazję do zdobycia gola, ale Ehrenreich zamiast podawać do lepiej ustawionego Panagiotopoulosa, chciał sam kończyć akcję, oczywiście posyłając piłkę wysoko ponad bramką. Nasza lekka przewaga została jednak nagrodzona – w doliczonym czasie przed przerwą Panagiotopoulos wpuścił Ehrenreicha w szesnastkę, tam przewrócił go Mehlem, a rzut karny pewnie wykonał Wemmer, fundując gościom gola do szatni.

 

W drugiej połowie nadal częściej prowadziliśmy grę, ale zaczynała mnie martwić nasza narastająca nieskuteczność, a także coraz większe błędy w ustawieniu w środku pola. Wreszcie w 80. minucie w okolicach koła środkowego było już czerwono-czarno od trykotów LASK – wszyscy pomocnicy byli daleko z przodu –, a dzięki temu pozycję do strzału z dystansu miał Hoffer. Jego uderzenie było jednak bardzo niecelne, ale nie miałem pojęcia, co chciał osiągnąć Obermaier, który zupełnie niepotrzebnie dostawił nogę do piłki, samobójczym trafieniem pozbawiając nas ważnego zwycięstwa. Na domiar złego nie mieliśmy szansy powalczyć o zasłużone jego odzyskanie, bowiem niedługo później kolejnej kontuzji doznał Weber, po bluzę i rękawice wezwałem Hackera, a do końca musieliśmy stawać na głowie, by rywale nie oddali strzału na naszą bramkę. Szkoda tych dwóch punktów i straconego 6. miejsca w tabeli.

11.03.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1426

ErLi (22/36) FC Gratkorn [6.] - LASK Linz [1.] 1:1 (1:0)

 

45+3' R. Wemmer 1:0 rz.k.

80' M. Obermaier 1:1 sam.

90' H. Weber (G) ktz.

 

FC Gratkorn: H.Weber Ktz 7 – R.Gsellmann 7, M.Obermaier 5 (80' J.Haas 6), A.Lipa ŻK 8, R.Mitteregger 8 – M.Ehrenreich 7 (67' S.Lukić 6), G.Puntigam 7, R.Wemmer 8, W.Hacker 6 – G.Panagiotopoulos 6, K.Puntigam 6 (63' D.Brauneis 6)

 

GM: René Mitteregger (O L, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Przeciwko FC Kärnten do składu powrócił Baumgartner, natomiast z hukiem wyleciał z niego Obermaier, który w pojedynkę załatwił nam mecz z LASK. Ostatni mecz z urazem kończył dodatkowo Wemmer, którego zastąpić musiał Ratschnig, a w bramce pojawił się Letnik. Z tymi zmianami wyszliśmy na murawę stadionu w Klagenfurcie.

 

Ale tylko po to, by oddać rywalom zwycięstwo za frajer, praktycznie samemu wystawiając im piłki do strzału. Od samego początku byliśmy tylko tłem dla piłkarzy z Klagenfurtu, a i tak zaskakująco długo na tablicy widniało 0:0, bo dopiero w 22. minucie Haas na środku obrony dał się wyciąć w pole, w luce po nim piłkę z nogi Gliederowi zdjął Letnik, ale stojący przed pustą bramką Mayrleb musiał już tylko podać ją do siatki. Po kolejnym kwadransie bez choćby oddanego strzału Gsellmann przy wyprowadzaniu akcji zgrał z prawej strony do środka prosto do Horvatha, zaliczając samobójczą asystę przy jego łatwym golu.

 

Cokolwiek bym nie zrobił w szatni, i tak nie mogłem już zmienić nic w mentalności piłkarzy, którzy chcieli po prostu odhaczyć ten mecz i jechać do domu. Tak oto niedługo po przerwie Haas nawet nie próbował przeciąć dośrodkowania, z którego na 0:3 podwyższył Glieder i było po zawodach. Do wznowienia gry od środka za naszego niewydarzonego obrońcę ustawiał się już Obermaier, który zaledwie trzy minuty po wejściu na boisko podarował gospodarzom rzut karny faulem na Mayrlebie, a wynik na 0:4 ustalił swoim drugim trafieniem Glieder. W ogóle nas nie było w tym meczu, zaś po końcowym gwizdku nie mogłem wyróżnić absolutnie żadnego z moich zawodników. Zawodników, którzy w ogóle nie podjęli walki, przez cały mecz nie oddając ani jednego celnego strzału, a jedynie dwa posyłając w trybuny. Wyglądało na to, że limit goli na wiosnę wyczerpaliśmy w Hallen Cup.

14.03.2006, Wörthersee Stadion, Klagenfurt, widzów: 2528

ErLi (23/36) FC Kärnten [5.] - FC Gratkorn [7.] 4:0 (2:0)

 

6' A. Ulmer (K) ktz.

22' Ch. Mayrleb 1:0

45+1' M. Horvath 2:0

51' E. Glieder 3:0

54' E. Glieder 4:0 rz.k.

 

FC Gratkorn: H.Letnik 6 – R.Gsellmann 5, J.Haas 5 (51' M.Obermaier 6), A.Lipa 6, R.Mitteregger 6 – M.Ehrenreich 6 (46' S.Lukić 6), G.Puntigam 6, Ch.Ratschnig 6, W.Hacker 6 – G.Baumgartner 6 (46' M.Bucsek 6), K.Puntigam 6

 

GM: Markus Briza (O Ś, DP, FC Kärnten) - 8

Odnośnik do komentarza

Kompromitacja w Klagenfurcie przelała czarę goryczy. Przeciętnego do bólu Letnika zdecydowałem zastąpić głodnym gry Schafflerem, na prawej obronie pojawił się dawno nieogrywany Daniel Hofer, na środku mimo wszystko znalazł się Obermaier, bo Haas zawiódł swoją obojętnością i brakiem chęci do choć trochę zwiększonego wysiłku. W końcu ze środka pola wywaliłem delikatesa Ratschniga na rzecz Markusa Gsellmanna, a w ataku zabrakło nieobecnego duchem Baumgartnera, który skończył się na trzeciej rundzie Hallen Cup i wypadł zastąpiony Chorwatem Mario Coriciem. U mnie nie gra się za zasługi, trzeba jeszcze gryźć trawę na boisku. A jeśli tego nie ma, moje kroki są oczywiste.

 

Z rezerwami Austrii Wiedeń radziliśmy sobie w tym sezonie całkiem nieźle, jeden mecz wygrywając, a drugi wysoko remisując. Po fatalnym początku wiosennej części zmagań nie byłem optymistą, dodatkowo moje czarne wizje uzasadniał fakt, że nasz mecz znowu miał prowadzić sędzia Robitsch, który przekręcił nas jesienią w spotkaniu ze Schwanenstadt. Swoją drogą, dziwiłem się, że miał odwagę przyjechać ponownie do Gratkorn.

 

Początek zdawał się potwierdzać moje przeczucia. Wyraźnie dawaliśmy pograć gościom na naszej połowie, nawet Lipa przegrywał pojedynki główkowe, a już w pierwszym kwadransie minimalnie niecelnie główkował Parapatits. Miałem jednak nosa co do obsady bramki, bo Schaffler bronił pewnie w trudnych sytuacjach i wiele razy ratował nam tyłki odważnymi wyjściami. Później na szczęście zaczęliśmy się rozkręcać, co w 28. minucie przyniosło nam gola – po wyrzucie z autu Corić odegrał piłkę Hoferowi, który następnie ostro zacentrował w szesnastkę Austrii, a tam Puntigam przeskoczył dwóch obrońców i głową umieścił futbolówkę w siatce. Kwadrans później wciąż niesieni akcją na 1:0 rozegraliśmy atak lewym skrzydłem, Hacker ściął do Gsellmanna, ten następnie zagrał crossa po ziemi w szesnastkę, gdzie świetnie zachował się Karl-Heinz Puntigam przepuszczając piłkę pod nogą, dzięki czemu zaskoczony golkiper nawet nie drgnął, a Markus został strzelcem dość przypadkowej bramki.

 

Po przerwie nie było już tak dobrze, z biegiem czasu nasza gra zaczynała siadać, a w rezultacie znowu przewagę liczebną na naszym przedpolu zaczęli osiągać goście. W dodatku kwadrans przed końcem urazu doznał rezerwowy Brauneis, co zmusiło nas do gry jednym napastnikiem, bo takowych na ławce już nie miałem. Później przyszła 80. minuta i katastrofa – w środku pola zbyt biernie przeszkadzał przeciwnikowi Gerald Puntigam, przez co piłkę na 25. metrze otrzymał Blanchard, który natychmiastowym strzałem zaskoczył zagapionego tym razem Schafflera. Niedługo później rozochocony strzelec ponownie uderzał z dystansu, ale tym razem Pierre interweniował już pewnie, co w połączeniu z wieloma efektownymi paradami dało mu nagrodę dla gracza meczu. Choć arbiter Robitsch znowu mimo doliczonych czterech minut przeciągał spotkanie w nieskończoność, tym razem nie udało mu się nas wyrolować i szczęśliwie wygraliśmy 2:1, i to transmitowani przez ogólnokrajowy kanał sportowy. Every dog has his day.

17.03.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 278; TV

ErLi (24/36) FC Gratkorn [7.] - Austria Amateure [3.] 2:1 (2:0)

 

28' K. Puntigam 1:0

45+1' M. Gsellmann 2:0

76' D. Brauneis (G) ktz.

80' J. Blanchard 2:1

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 9 – D.Hofer 8, M.Obermaier 8, A.Lipa 8, R.Mitteregger 8 – M.Ehrenreich 8, G.Puntigam 7, M.Gsellmann ŻK 7 (69' S.Lukić 6), W.Hacker ŻK 8 – M.Lukić 7 (65' D.Brauneis Ktz 6, 76' R.Dorn 6), K.Puntigam 8

 

GM: Pierre Schaffler (BR, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Zwycięstwo nad Austrią II pozwalało wierzyć w odmienienie losu i powrócenie do porządnego futbolu. Tymczasem ze składu przed meczem z kolejną Austrią, tym razem tą z Lustenau, oprócz Brauneisa wypadł też Mario Corić. Ostatnim razem rozbiliśmy gości na ich terenie 5:0, tak więc wypadało pokazać, że nie było to przypadkiem.

 

Niestety, po meczu przerwy powróciliśmy do antyfutbolu, zupełnie jakbyśmy chcieli pokazać, że możemy wysoko ich pokonać, ale i gdy zechcemy przegrać, nic nie powstrzyma nas przed osiągnięciem tego celu. Autodestrukcja zaczęła się w 9. minucie, kiedy bezsensowny faul z lewej strony naszego przedpola popełnił Lipa, a drewniany tego wieczoru Schaffler wpuścił do bramki łatwy strzał Friesenbichlera z rzutu wolnego. Dziesięć minut później goście ruszyli z akcją naszą prawą flanką, Pistrol podał po ziemi w szesnastkę, Obermaier zadbał, by Hölzl miał wystarczająco dużo miejsca, zaś nieudolny Schaffler nie stanowił dla napastnika Lustenau żadnej przeszkody. Na boisku nieustannie wegetowaliśmy, rywale swobodnie rozgrywali akcję, wręcz świetnie się bawili robiąc z piłką co im się żywnie podobało, a ja wiedziałem, że w przerwie zamiast do szatni mogę równie dobrze iść na piwo, bo mecz jest przegrany.

 

Druga połowa różniła się tylko tyle, że zachwyconym gościom nie zależało już na strzelaniu kolejnych goli, a i o to było im trudniej, bo w naszej bramce stał już Letnik. Znowu żaden z naszych nieudaczników nie zasługiwał na jakiekolwiek słowa pochwały, a drużynę czekało kolejne trzęsienie ziemi. Na dłużej poza zespołem znaleźli się: Panagiotopoulos za jego niedołęstwo – w sytuacji sam na sam z bramkarzem nawet nie oddał strzału –, Ehrenreich i Hacker za bezużyteczne człapanie na skrzydłach, Hofer za dawanie się objeżdżać na flance jak zabawka, Obermaier za pełnienie roli tyczki na środku defensywy, a w końcu Schaffler za to, co oczywiste. Martwił mnie tylko uraz Letnika, który mógł mi związać ręce w kwestii obsady bramki – pozostawało mi liczyć na dobrą robotę fizjoterapeutów...

24.03.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1401

ErLi (25/36) FC Gratkorn [6.] - Austria Lustenau [7.] 0:2 (0:2)

 

9' G. Friesenbichler 0:1

21' A. Hölzl 0:2

84' G. Friesenbichler (G) ktz.

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 5 (46' H.Letnik 6) – D.Hofer 5, M.Obermaier 5 (22' R.Gsellmann 6), A.Lipa 6, R.Mitteregger 6 – M.Ehrenreich 5 (67' S.Lukić 6), G.Puntigam 6, M.Gsellmann 6, W.Hacker 5 – G.Panagiotopoulos 5, K.Puntigam 6

 

GM: Sergiej Mandreko (O LŚ, DP, Austria Lustenau) - 9

Odnośnik do komentarza

Na zakończenie marca łatwe trzy punkty w meczu z nami miało zdobyć Schwanenstadt. Jak zapowiedziałem roszady, tak się stało – w ataku pojawił się Bucsek, na lewym i prawym skrzydle odpowiednio Dorn i Ratschnig, w środku pola zagrał Wemmer, na prawą obronę powrócił Rene Gsellmann, w bramce dzięki dobrej robocie fizjoterapeutów wystąpił Letnik, zaś na środku obok Lipy ostatecznie dałem szansę Rauscherowi, któremu jesienią osobiście mówiłem, że prędzej świnie zaczną latać, niż wróci on do zespołu. A skoro świnie zaczęły kręcić zgrabne piruety w powietrzu pod postacią żałosnych porażek bez krzty walki, moje słowa obróciły się w czyn.

 

Ale Andreas koncertowo spieprzył szansę, zaś po meczu nie tylko wrócił do rezerw, ale i zasilił listę transferową. Nie graliśmy w sumie tak źle, od początku potrafiliśmy wyprowadzić jakąś kontrę, czy wymienić kilka celnych podań pod rząd, ba, nawet przez pierwsze 25 minut nie traciliśmy gola. Ale nic się nie stało – straciliśmy w dwudziestej siódmej. Wtedy gospodarze bez trudu przeprawili się przez nasze lewe skrzydło, a na końcu piłka przeturlała się koło nogi stojącego biernie Rauschera, dzięki czemu Koziakowi pozostawało tylko zwyczajnie klepnąć piłkę i do przerwy przegrywaliśmy 0:1. Nihil novi.

 

W szatni został niewidoczny Bucsek, ale i Baumgartner nie miał zbyt wielu okazji do zdobycia gola. Gdy przez kolejne minuty na boisku trwała stop-klatka, zaczynałem reagować zmianami nie tylko personalnymi, ale i w ustawieniu. A niedługo później po tychże swoją karierę w Gratkorn ostatecznie przekreślił Rauscher, który w 77. minucie ani myślał zająć się kryciem kogokolwiek, umożliwiając Koziakowi rozstrzygnięcie losów meczu. Co prawda w 84. minucie po dalekim wybiciu przez Letnika Baumgartner sprytną główką wypuścił sam na sam Geralda Puntigama, który zdołał pokonać Kohlbachera, ale było to tylko zmniejszenie rozmiarów drugiej z rzędu porażki. Nie mogłem doczekać się lipcowych wzmocnień – w tym roku czekało nas co najwyżej krążenie pomiędzy miejscami 7-9.

31.03.2006, Schwan Stadion, Schwanenstadt, widzów: 2490

ErLi (26/36) SC Schwanenstadt [1.] - FC Gratkorn [8.] 2:1 (1:0)

 

27' J. Koziak 1:0

77' J. Koziak 2:0

84' G. Puntigam 2:1

 

FC Gratkorn: H.Letnik 6 – R.Gsellmann 6 (74' H.Haas 6), A.Rauscher 6, A.Lipa 7, R.Mitteregger 6 – Ch.Ratschnig 6, G.Puntigam ŻK 8, R.Wemmer ŻK 6 (67' S.Lukić 6), R.Dorn 6 – M.Bucsek 6 (46' G.Baumgartner 7), K.Puntigam 7

 

GM: Jan Koziak (N, SC Schwanenstadt) - 8

Odnośnik do komentarza

Mimo żenującej gry na wiosnę, zespół nadal zajmował całkiem niezłe miejsce w lidze, patrząc przez pryzmat tego, jak niewielkim klubem byliśmy. Na dziesięć kolejek przed końcem mieliśmy w miarę bezpieczną przewagę nad ostatnim Kufstein, natomiast już tylko o punkt nad strefą spadkową było typowane przed sezonem do awansu Kapfenberg, którego już kolejny menedżer był mi bardzo nieprzychylny. Na koniec marca w holu klubowego budynku zmaterializował się prezes, który był zadowolony z postawy sezonu na przekroju całego sezonu.

 

– Jak Ty to zrobiłeś, Ralf, że zamiast bić się o uzyskanie choćby punktu nad miejscem spadkowym, my ani razu tam się nie znaleźliśmy? – zagadnął pryncypał.

 

– Robię swoje – odpowiedziałem z obojętnością. – W końcu za to biorę pensję gwarantowaną mi w kontrakcie, zgadza się?

 

– Właśnie, właśnie, pora o tym pogadać. Pamiętasz, jak się umawialiśmy na początku?

 

– Owszem, jeżeli utrzymam zespół w lidze, przedłużamy współpracę o rok. A tego jeszcze nie zagwarantowałem, więc dziwi mnie poruszenie tego tematu.

 

– Daj spokój. Nie wierzę, byśmy mieli spaść, nawet mimo nie najlepszych ostatnio wyników. Co powiedziałbyś na to, gdybyśmy już teraz podpisali nowy, roczny kontrakt? – zaproponował.

 

– Hmm, można, ale na moich warunkach – zaskoczyłem prezesa.

 

– Że co? – skrzywił minę. – Jak to "na twoich warunkach"?

 

– Co prezes miał mi teraz do zaoferowania?

 

– Umowę do czerwca przyszłego roku, pensję 1 300 euro tygodniowo, a fundusze omawialibyśmy na koniec sezonu.

 

– O, właśnie – zatrzymałem się w tym miejscu. – Podpiszemy dwuletnią umowę, a moje pobory pozostaną na dotychczasowym poziomie 1 700 euro.

 

– Jak to dwuletnią?! – prezes zmarszczył czoło. – Przecież nie tak się umawialiśmy w lipcu!

 

– Momencik, niech sobie przypomnę... – zacząłem mierzwić podbródek zamyślając się. – Do kwietnia miałem zdobyć 24 punkty, tyle samo, ile sezon wcześniej w analogicznym momencie zdobył dziewiąty zespół ligi. Zgadza się?

 

– Oczywiście.

 

– Zdobyłem do chwili obecnej 24 punkty? – widziałem zakłopotanie na twarzy prezesa.

 

– Trzydzieści jeden... – odpowiedział po chwili bezradnie.

 

– Otóż to – uśmiechnąłem się z satysfakcją. – Zatem proszę to spokojnie przemyśleć.

 

Dopiłem kawę w trzymanym cały czas kubku, po czym zwróciłem się do stojących nieopodal trenerów mówiąc "do zobaczenia na treningu" i udałem się w stronę swojego gabinetu. Kilka godzin później na moim biurku była już przygotowana dwuletnia umowa, którą chętnie podpisałem. O dziwo, najbardziej ucieszyło to... Andreasa Rauschera, który był już na wylocie z klubu. Jednakże podlizywanie się nie mogło zmienić mojej decyzji co do jego losów.

 

 

 

 

 

Marzec 2006

 

Bilans: 2-1-3, 16:10

Red Zac Erste Liga: 8. [-2 pkt do Altach, +7 pkt nad Kapfenberg]

Hallen Cup: 3R, 11:0 z Neusiedl, awans

Finanse: -295 tys. euro (-826 tys. euro)

Gole: Karl-Heinz Puntigam (12)

Asysty: Martin Ehrenreich (12)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Manchester United [+3 pkt]

Austria: SV Mattersburg [+1 pkt]

Francja: Bordeaux [+8 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+2 pkt]

Niemcy: Hertha BSC Berlin [+5 pkt]

Polska: Pogoń Szczecin [+2 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+2 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+4 pkt]

Włochy: AC Milan [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Meksyk [921], 2. Brazylia [899], 3. Holandia [863], ..., 22. Polska [701]

Odnośnik do komentarza

Ćwierćfinał Hallen Cup miał być dla nas pożegnaniem z Pucharem Austrii, bowiem mieliśmy rozegrać w nim wyjazdowy mecz z FC Kärnten, z którym nie mogliśmy marzyć nawet o rzutach karnych. Zaczynało mi brakować pola manewru w zestawianiu linii obrony, więc za odesłanego permanentnie do rezerw Rauschera wystawiłem będącego również na wylocie Sausenga, dając mu szansę pokazania mi, że myliłem się co do niego. Względnie dobrą wiadomością była z kolei gotowość do gry Webera, który naturalnie z miejsca wskoczył do bramki.

 

Tym razem zagraliśmy już z dużo większym zaangażowaniem niż było to w ostatnim ligowym pojedynku w Klagenfurcie. Sam fakt, że potrafiliśmy oddać celny strzał na bramkę Probsta, jasno pokazywał, że nie zamierzaliśmy oddać rywalom awansu tak zupełnie za darmo. Przeprowadziliśmy nawet świetną akcję – w 36. minucie po rozegraniu prawą flanką Gsellmann prostopadle zacentrował w pole karne, gdzie Christiana Prawdę zgubił Bucsek, oddał strzał z ostrego kąta, a bramkarz odbił futbolówkę prosto na nogę Wemmera, który pewnie dobił ją do bramki przy słupku i objęliśmy sensacyjne prowadzenie. Prowadzenie, które jednak dość szybko oddaliśmy, gdy chwilę przed przerwą Gsellmann tak gorliwie walczył na linii pola karnego o górną piłkę, że dał sędziemu pretekst do podyktowania rzutu wolnego, z którego chętnie skorzystał Leitner i wróciliśmy do punktu wyjścia.

 

Później Kärnten uzyskiwało coraz większą przewagę, Sauseng kiepską grą coraz bardziej zbliżał się do podzielenia losu Rauschera, do tego kwadrans przed końcem już prawie przytykał stalówkę pióra do papieru, by postawić kropkę nad "i", gdy niepotrzebnym faulem podarował gospodarzom rzut karny, zmarnowanym jednak przez Riedla. Rywale jednak nie musieli zbyt długo pluć sobie w brodę, bowiem w 83. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Kirisists, w polu karnym lot supermena zaliczył Weber, zaś Lipa nie przeszkadzał Djuliciowi strącić piłki do pustej bramki. W samej końcówce piłkę meczową z dogodnej pozycji w trybuny posłał Lukić i doznaliśmy już czwartej porażki na wiosnę, zgodnie z przewidywaniami kończąc udział w Hallen Cup.

05.04.2006, Wörthersee Stadion, Klagenfurt, widzów: 2667

T-M HC Ćwf. FC Kärnten [ErLi] - FC Gratkorn [ErLi] 2:1 (1:1)

 

36' R. Wemmer 0:1

44' J. Leitner 1:1

74' T. Riedl (K) nw.rz.k.

83' D. Djulić 2:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 8 – R.Gsellmann 6, M.Sauseng 6, A.Lipa 7, R.Mitteregger 7 – Ch.Ratschnig 6 (68' S.Lukić 6), G.Puntigam ŻK 7 (71' K.Wawra 7), R.Wemmer 7, R.Dorn 7 – M.Bucsek 7, K.Puntigam 6 (46' A.Kanneh 6)

 

GM: Heinz Weber (BR, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Jakby mało było tego wszystkiego, limit żółtych kartek wyczerpał Gerlad Puntigam, eliminując się z najbliższego ligowego pojedynku, natomiast przeciętnego Karl-Heinza Puntigama zastąpiłem Coriciem, Sausenga Haasem, a Gsellmanna Mandlem. Teraz mieliśmy już obowiązek zatrzymać na naszym boisku trzy punkty, bowiem w Gratkorn meldował się najsłabszy zespół ligi, FC Kufstein, aż robotnicy na dachu zacierali ochoczo ręce.

 

Rzeczywiście, prezentowaliśmy się zauważalnie lepiej, mimo że powiedzenie, iż zdominowaliśmy rywali, byłoby mocną przesadą. Jednakże w 12. minucie Mitteregger wrzucał piłkę z autu, cofnięty Corić niezwłocznie mu ją odegrał, a ten następnie głęboko dośrodkował, zaś bramkarz Eisl nieudolnie łapał futbolówkę, w rezultacie czego prowadzenie z najbliższej odległości dał nam Baumgartner. Później jednak zamiast dążyć do podwyższenia prowadzenia, znowu zaczęliśmy grać ospale, co chwilę przed przerwą skończyło się akcją Kufstein, po której na 25. metrze faulował Mandl, a Weber dał się zaskoczyć Winkelbauerowi z rzutu wolnego. Dość typowy obrazek dla Gratkorn w wiosennym wydaniu.

 

Oczywiście nie było żadnych delikatnych sugestii, że remis nie jest tym, po co wyszliśmy na boisko przeciwko czerwonej latarni ligi – musiałem sięgnąć po bardziej dosadny język, by do zawodników dotarło, że po dobrym początku zaczęli zawodzić. Zanosiło się na kolejny słaby wynik, gdy w 74. minucie przyszedł ratunek ze strony jednego z zawodników rywali, który śladem naszych obrońców sprawił nam rzut wolny sprzed pola karnego, którego pewnym egzekutorem okazał się jak zwykle Wemmer. To dopiero drugie ligowe zwycięstwo wiosną, ponownie strasznie wymęczone, i było widać gołym okiem, że obecne Gratkorn jest słabsze od tego z jesieni.

08.04.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 941

ErLi (27/36) FC Gratkorn [8.] - FC Kufstein [10.] 2:1 (1:1)

 

12' G. Baumgartner 1:0

25' T. Tiefenbach (K) ktz.

43' H. Winkelbauer 1:1

74' R. Wemmer 2:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – M.Mandl 6, J.Haas 6 (46' R.Gsellmann 7), A.Lipa ŻK 7, R.Mitteregger 7 – Ch.Ratschnig 6, M.Gsellmann 7, R.Wemmer 7, R.Dorn 7 (68' K.Wawra 7) – G.Baumgartner 8, M.Dorić 7 (86' K.Puntigam 6)

 

GM: Gernot Baumgartner (N, FC Gratkorn) - 8

 

 

Red Zac Erste Liga, runda 3/4:

 

db91321d4eb6c190.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Na początku ostatniej rundy spotkań Erste Ligi kleju nawąchały się austriackie media sportowe, które nagle uznały niemal całą ligę za... kandydatów do awansu. Co prawda miejsca 1-8 dzieliło na ten moment tylko – i aż – dwanaście punktów, ale tak naprawdę w walce o ekstraklasę liczyły się tylko drużyny ze ścisłej czołówki. Niemniej jednak niezbyt logiczne prognozy postanowił wykorzystać menedżer Altach, szanowny Michael Streiter, który zaczął opowiadać przed naszym spotkaniem, że nie jestem w stanie doprowadzić drużyny do awansu. Owszem, w tym roku nie było takiej możliwości, ale i dla mnie pomocne okazały się dziennikarskie paplaniny:

 

– Może i mamy w tym roku tylko matematyczne szanse – zacząłem odpowiadać reporterowi – ale mam swoje pomysły na budowę coraz lepszej drużyny. Niemniej jednak pragnę zauważyć, że kolega Streiter nie powinien się tak nadymać, bo i jego Altach nie odegra w tym roku żadnej roli w walce o promocję.

 

W ten sposób nie narzuciłem na siebie presji, a jednocześnie wkurzyłem menedżera rywali.

 

 

A przed spotkaniem z Altach byłem świadom poważnego osłabienia naszej, i tak już cienkiej, defensywy, bowiem kolekcjoner żółtych kartek Lipa w poprzedniej kolejce uziemił się na jeden mecz i musiałem za niego wystawić niepewnego Rene Gsellmanna. Ze składu z kolei z rozciętą nogą wypadł Baumgartner, zastąpiony podbudowanym moimi wypowiedziami Karl-Heinzem Puntigamem.

 

Co na boisku? Cóż, dwie wiadomości – dobra i zła. Dobra to ta, że goście odbijali się od naszej zaskakująco pewnej obrony i ani razu nie zatrudnili Webera, zaś zła, że i my nie błyszczeliśmy w ataku, mimo kilku świetnych okazji rażąc nieskutecznością. Najbliższy przechylenia szali zwycięstwa był pod koniec pierwszej połowy Corić, który otrzymał fantastyczną piłkę sam na sam z bramkarzem, ale zamiast sunąć prosto do celu, zszedł w niewiadomym celu na prawo, wpadając na doganiającego go obrońcę i psując akcję.

 

Przez cały mecz dwa celne uderzenia moich zawodników wybronił Krassnitzer, przy jednym ze strzałów piłka otarła się o słupek po jego niewłaściwej stronie, a koniec końców jeden punkt był lepszy niż nic. Wydarzeniem tej kolejki była natomiast pierwsza w obecnym sezonie zmiana obsady miejsca spadkowego – Kapfenberg przegrało w bezpośrednim spotkaniu 0:2 z Kufstein, lądując na ostatnim miejscu ze stratą dwóch punktów do swoich rywali.

14.04.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 941

ErLi (28/36) FC Gratkorn [7.] - SCR Altach [8.] 0:0

 

74' V. Zinnà (A) ktz.

 

FC Gratkorn: H.Weber 6 – M.Mandl 6, J.Haas 6, R.Gsellmann 7, R.Mitteregger 6 – Ch.Ratschnig 6 (68' S.Lukić 6), M.Gsellmann 7, R.Wemmer ŻK 7, R.Dorn 7 – K.Puntigam 6 (78' K.Wawra 6), M.Dorić 6 (58' A.Kanneh 6)

 

GM: Mario Krassnitzer (BR, SCR Altach) - 8

Odnośnik do komentarza

Żurnaliści przeżywali końcówkę rozgrywek jak mrówka okres – po bezbramkowym remisie z Altach zespoły z miejsc 7-10 nagle stały się typowane do spadku, zamiast do awansu. To tylko potwierdzało, że medialnym szumem nie należy się zbytnio przejmować. 21 kwietnia po raz ostatni w tym sezonie mierzyliśmy się z DSV Leoben, obronę wzmocnił Lipa, a już na samym początku zauważyłem, że menedżer rywali znowu zdecydował się na ustawienie z trójką obrońców, tak łatwo przez nas rozmontowane jesienią. Cóż, miał on jeszcze żałować tego wyboru.

 

Na początku faworyzowani gospodarze trochę nas przycisnęli, choć pomagali im w tym nasi pomocnicy kiepskimi podaniami, a ten stan trwał aż do przełomowej 24. minuty, kiedy na czystą pozycję już urywał się Kanneh, w ostatniej chwili ściągnięty za koszulkę przez środkowego stopera Tabogę, który wyleciał za to z boiska. Teraz w przedzie mieliśmy jeszcze większą przewagę liczebną, co przy grze skrzydłami było nad wyraz widoczne. Najpierw jednak sunąc z akcją czterech na dwóch wszystko zepsuł Wemmer podaniem pod nogi przeciwnika, później głową w bramkarza wstrzelił się Bucsek, a na koniec pierwszej połowy przy naszej szybkiej kontrze Manuel czekał przed pustą bramką, ale mający mu dograć Markus Gsellmann wolał upolować ściągniętego na siebie bramkarza.

 

Moi zawodnicy zostali przeze mnie uświadomieni, że mamy niepowtarzalną szansę zwycięstwa na trudnym terenie, bo menedżer rywali nie reagował na wydarzenia na boisku i nadal grał pozostałą od 24. minuty dwójką w obronie. Niemniej jednak godziłem się już ze zmarnowaną szansą na komplet punktów, kiedy w 84. minucie Dorn uruchomił na skrzydle rezerwowego Wawrę, a ten zgrał następnie na piąty metr, gdzie również wprowadzony na boisko Kanneh zdołał wcisnąć piłkę do siatki między bramkarzem a słupkiem. Mogłem odetchnąć z ulgą.

21.04.2006, Stadion Donawitz, Leoben, widzów: 1667

ErLi (29/36) DSV Leoben [2.] - FC Gratkorn [7.] 0:1 (0:0)

 

24' D. Taboga (L) czrw.k.

84' A. Kanneh 0:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – M.Mandl 8, R.Gsellmann Ktz 7, A.Lipa 8, R.Mitteregger 6 – Ch.Ratschnig ŻK 7 (69' S.Lukić 6), M.Gsellmann 7 (82' K.Wawra 7), R.Wemmer 7, R.Dorn 7 – K.Puntigam 7, M.Bucsek 7 (61' A.Kanneh 7)

 

GM: Andreas Lipa (O Ś, DP, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Jak to zawsze bywało przed naszymi pojedynkami z Kapfenberg, i teraz Ernst Dokupil, szkoleniowiec rywali, nie przepuścił okazji, by zacząć kłapać dziobem do mikrofonów, stwierdzając, że nie chce, bym "awansował do ekstraklasy", i że powinienem się bać jego zespołu. Gdy dziennikarz poprosił mnie o ustosunkowanie się do jego słów, najpierw gromkim śmiechem je wyśmiałem, po czym odpowiedziałem:

 

– Poważnie? Panie żurnalisto, czy to, iż menedżer, który doprowadził swój zespół na ligowe dno, mówi mi, że powinienem drżeć przed jego drużyną, nie brzmi groteskowo? Nie wiem, co Dokupil bierze, ale powinien odstawić, bo jest za mocne.

 

Nie musiałem nawet mówić zawodnikom, że ten mecz koniecznie trzeba wygrać. W tym sezonie zebraliśmy już łącznie 55 żółtych kartek, tak więc po ostatniej kolejce mecz odpoczynku zapewnili sobie z kolei Ratschnig i Rene Gsellmann. Tego pierwszego zastąpił Ehrenreich, drugiego Obermaier, do ataku znowuż za Bucseka wszedł strzelec zwycięskiego gola przeciwko Leoben, Abu Kanneh.

 

Nadzieje na sukces miałem tym większe, że słabiutkie Kapfenberg również rozpoczęło z trzema defensorami, przez co Dokupil pokazał swoje kiepskie wyciąganie wniosków. Przez cały mecz z resztą spoglądałem raz po raz w jego kierunku widząc, jak z niewesołą miną obserwuje rozwój wydarzeń w polu karnym jego drużyny, w którym my marnowaliśmy okazję za okazją, zaś oni sami nie potrafili oddać celnego strzału na naszą bramkę. Nie powiem, żebym był w jakoś specjalnie lepszym humorze, ale na pewno miałem komfort wyższości na placu gry. Tym razem na rozstrzygnięcie spotkania trzeba było czekać dłużej, bo aż do 89. minuty, a szczęśliwym strzelcem okazał się po raz kolejny Kanneh – do górnej piłki na własnej połowie wyskoczył Sonnleitner, odegrał do tyłu, a Schiemmer cofał się po nią spacerowym tempem, dzięki czemu Abu zgarnął ją i ku radości mojej, kibiców i robotników na dachu wpakował do bramki! Po meczu nie omieszkałem życzyć Dokupilowi powodzenia w trzeciej lidze, niedługo później czym prędzej zakończono konferencję, a mojego dobrego humoru nie zepsuł ani drobny uraz Webera, który jednak następnego dnia już normalnie trenował, ani obita noga Wemmera.

28.04.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1840

ErLi (30/36) FC Gratkorn [6.] - SV Kapfenberg [7.] 1:0 (0:0)

 

74' H. Weber (G) ktz.

89' A. Kanneh 1:0

90+4' R. Wemmer (G) ktz.

 

FC Gratkorn: H.Weber Ktz 7 (74' H.Letnik 6) – M.Mandl 6, M.Obermaier 6, A.Lipa 7, R.Mitteregger 7 – M.Ehrenreich ŻK 6, M.Gsellmann ŻK 7 (67' S.Lukić 6), R.Wemmer ŻK Ktz 7, R.Dorn ŻK 6 (46' K.Wawra 7) – K.Puntigam 7, A.Kanneh 7

 

GM: Dominic Hassler (N, SV Kapfenberg) - 7

Odnośnik do komentarza

Kwiecień 2006

 

Bilans: 3-1-1, 5:3

Red Zac Erste Liga: 6. [-5 pkt do Leoben, +4 pkt nad Lustenau]

Hallen Cup: Ćwierćfnał, 1:2 z FC Kärnten; out

Finanse: -330 tys. euro (-862 tys. euro)

Gole: Karl-Heinz Puntigam (12)

Asysty: Martin Ehrenreich (12)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Chelsea Londyn [+0 pkt]

Austria: Austria Wiedeń [+3 pkt]

Francja: Bordeaux [M]

Hiszpania: Real Madryt [+8 pkt]

Niemcy: Hertha BSC Berlin [+5 pkt]

Polska: Pogoń Szczecin [+2 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+1 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+5 pkt]

Włochy: AC Milan [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [908], 2. Meksyk [888], 3. USA [864], ..., 23. Polska [701]

Odnośnik do komentarza

Na przełomie miesięcy przysiadłem dłużej przy tabeli Erste Ligi i zacząłem liczyć punkty. W klubie pracę zaczynałem praktycznie z marszu, więc pierwszy sezon miał służyć bardziej jako przetarcie urozmaicone o wyzwanie utrzymania klubu w lidze, a ja sam chciałem zapewnić je jak najszybciej. Dlatego też przed meczem z liderującym LASK Linz chciałem wiedzieć, czy dobry wynik dawał nam już zapewnienie pozostania w tej klasie rozgrywkowej na kolejny rok. Oczywiście nie mogłem skorzystać z okładającego lodem piszczel Wemmera, za którego szansę dostał Ratschnig, ponadto zmęczony był Kanneh i w wyjściowym składzie pojawił się Corić.

 

Muszę przyznać, że coraz bardziej lubiliśmy grać przeciwko zespołom ustawionym z trzema obrońcami. Przy naszym systemie, w którym z założenia miały dominować długie, oskrzydlające podania, łatwiej było szybko uzyskiwać przewagę liczebną przy przerzuceniach na flanki pola karnego rywali. Dokładnie coś takiego zaprezentowaliśmy po niespełna kwadransie gry – najpierw na prawym skrzydle dośrodkowanie Ehrenreicha zablokował obrońca, jednakże Mandl odegrał mu piłkę, Martin tym razem posłał centrę bez przeszkód, a niepilnowany Karl-Heinz Puntigam zgasił piłkę, wykonał zwód i strzelił na dalszy słupek, dając nam prowadzenie.

 

Cieszyliśmy się z niego dość długo, bo nieco ponad 25 minut. Jednak gdy już przyszło je oddać, zrobiliśmy to w bardzo słabym stylu. W 39. minucie piłkę na własnej połowie zgarnął Junuzović, nie mając komu zagrać ruszył do przodu korzystając z faktu, że Mandl bał się zaatakować go bardziej zdecydowanie, następnie zawodnik LASK dośrodkował w naszą szesnastkę, zaś Mitteregger nie uznał za stosowne wyskoczyć z Ostercem do główki i tyle było z prowadzenia 1:0. Po przerwie rywale z niewiadomego powodu przeszli na 4-2-4 i zapomnieli o obronie, co przyniosło nam liczne sytuacje podbramkowe, jednakże piłki szybowały wyłącznie obok i ponad bramką, przez co raz po raz łapałem się z frustracją za głowę. Jednakże po spotkaniu okazało się, że moje szacunki były trafne i ten jeden punkt zapewnił nam utrzymanie w lidze. Święto w Gratkorn!

02.05.2006, Stadion an der Gugl, Linz, widzów: 4047

ErLi (31/36) LASK Linz [1.] - FC Gratkorn [6.] 1:1 (1:1)

 

13' K. Puntigam 0:1

39' M. Osterc 1:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – M.Mandl 7, M.Obermaier ŻK 6 (78' J.Haas ŻK 7), A.Lipa 7, R.Mitteregger 6 – M.Ehrenreich ŻK 8, M.Gsellmann 8, Ch.Ratschnig 8, R.Dorn 7 (68' K.Wawra 7) – K.Puntigam 7, M.Corić 7 (46' M.Bucsek 7)

 

GM: Zlatko Juzunović (N, LASK Linz) - 8

Odnośnik do komentarza

Okaże się po letnich wzmocnieniach.

 

------------------------------------

 

Po zapewnieniu sobie utrzymania nie wszyscy piłkarze dzielili się radością. Jako że w spotkaniu z LASK dziecinnie łatwo straciliśmy bramkę na 1:1, w przerwie zwróciłem na to uwagę. Jednakże na koniec z zaskoczeniem usłyszałem wypowiedź rozmawiającego z reporterem Haasa, który zaczął mnie bezczelnie i ostro krytykować za moje "komentarze po pierwszej połowie". Klubowi współpracownicy donieśli mi, że Weber i Wawra również mieli coś do powiedzenia, ale darowali sobie kłapanie dziobem w mediach. Uznałem jednak, że trzeba pokazać im, kto rządzi w zespole – Heinz i Konstantin zostali zgaszeni formalną naganą, po której posypali głowę popiołem, natomiast w przypadku Haasa sprawa była inna. Zachowaniem obrońcy byłem nie tylko oburzony, ale też uznałem je za absurdalne, bowiem wszedł on na boisko dopiero na ostatni kwadrans meczu, a w przerwie nie miałem mu nic do powiedzenia. Tutaj również sięgnąłem po środki dyscyplinarne, po których ten jednak zaczął się zastawiać, więc w konsekwencji zdecydowałem, że jego czas w Gratkorn tym samym dobiegł końca i wystawiłem go na listę transferową. Po uprzednim zesłaniu do rezerw, ma się rozumieć.

 

Szybko jednak wróciłem do normalnej pracy z zespołem i apelowałem, że z utrzymania cieszyć będziemy się po zakończeniu sezonu, a teraz trzeba profesjonalnie i bez odpuszczania dograć ligę do końca. Było to tym ważniejsze, że w 32. kolejce przyjeżdżało do nas Kärnten, którego zaczynałem mieć już dosyć, a goście cały czas twardo walczyli o awans do ekstraklasy. Przed spotkaniem zadecydowałem powrócić do opcji ze Srienzem na lewej obronie, a zdjęty z niej Mitteregger zastąpił na ławce rezerwowych Wawrę, którego odsunąłem na razie od zespołu. Ponadto w ataku znalazł się nasz as z ostatnich spotkań, Kanneh.

 

Jednakże nie pograł on długo, bo po zaledwie trzech minutach wjechał w niego Zakany i na boisku zameldować musiał się rezerwowy Bucsek. Z Kärnten jeszcze nigdy dotychczas nie wygraliśmy i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że potrzymamy tę passę. W 12. minucie bowiem goście z Klagenfurtu bez trudu przedarli się slalomem w nasze pole karne, gdzie Glieder strzałem przez gąszcz nóg zaskoczył Webera. Na domiar złego okazji do kolejnych trafień im nie brakowało i byłem pewien, że ulegniemy po raz wtóry. Jednakże w jednej z ostatnich akcji przed przerwą Lipa rozpoczął od pośredniego rzutu wolnego do Dorna, ten z lewej zacentrował na okolice piątego metra, a tam niepilnowany Bucsek przedłużył do Karl-Heinza Puntigama, który przed pustą bramką złożył się do strzału i było 1:1.

 

Nieoczekiwanie gol do szatni trochę naruszył stabilność zespołu przyjezdnych, dzięki czemu od tej pory mój zespół był coraz bardziej widoczny na boisku, doping kibiców wzmagał się z minuty na minutę, a robotnicy na dachu hali produkcyjnej coraz radośniej podrygiwali, momentami już na stojąco. W końcu wszyscy w obrębie stu metrów od stadionu zerwali się na równe nogi, choć w moim przypadku, po kraksie z 1998 roku, praktycznie na półtorej nogi. W 80. minucie bowiem Ehrenreich odzyskał piłkę na skrzydle, Karl-Heinz Puntigam wraz Mandlem trójkątem odegrali ją Martinowi, który następnie wrzucił miękko w pole karne, a tam niemal przeteleportował się Puntigam, który głową wykończył to dogranie! Prowadziliśmy 2:1, goście rzucili się do rozpaczliwych ataków, do których sunął nawet ich bramkarz. Nie dziwiłem się, bo Kärnten miało wysokie szanse na awans, ale nie martwiłem się tym, że możemy im utrudnić osiągnięcie celu. Pierwsze zwycięstwo Gratkorn nad FC Kärnten powędrowało do statystyk!

05.05.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1856

ErLi (32/36) FC Gratkorn [6.] - FC Kärnten [2.] 2:1 (1:1)

 

3' A. Kanneh (G) ktz.

12' E. Glieder 0:1

45+1' K. Puntigam 1:1

80' K. Puntigam 2:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – M.Mandl 7, M.Obermaier 7, A.Lipa 7, S.Srienz 7 – M.Ehrenreich 8, M.Gsellmann 7 (68' S.Lukić 7), Ch.Ratschnig 7, R.Dorn 6 (78' R.Mitteregger 7) – K.Puntigam 8, A.Kanneh Ktz 6 (3' M.Bucsek 7)

 

GM: Martin Ehrenreich (DBP P, P PŚ, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

W finale Pucharu UEFA dość niespodziewanie znalazła się ekipa Galatasaray, za to drugi zespół w postaci Arsenalu Londyn nie stanowił już niespodzianki. Nie był nią również wynik, ponieważ 3:1 zwyciężyli Anglicy.

 

 

 

W rozmowie z fizjoterapeutą dowiedziałem się, że Kannehowi nic się nie stało, a konieczność opuszczenia przez niego boiska wynikała ze zbyt mocnego oszołomienia, będącego efektem zderzenia z rywalem. Mogłem zatem wystawić na rezerwy Austrii Wiedeń, będącej niespodziewanym liderem Erste Ligi, niezmieniony skład. Jak to zwykle bywało w przypadku rezerw, spodziewałem się dobrego występu, ale niektórzy mieli jednak inne plany.

 

Od początku zarysowała się przewaga mojej drużyny, a po dziesięciu minutach jeden z obrońców w ostatniej chwili wybił dośrodkowanie Ehrenreicha, zmierzające na głowę Puntigama lub Kanneha. Niedługo później jednak otrzymałem pierwszy sygnał nadchodzących kłopotów, gdy po rzucie rożnym dla Austrii obrońcy pozwolili Denisowowi na precyzyjny strzał głową, cudem przeniesiony nad poprzeczką przez Webera, który w tej fazie meczu bronił jeszcze nie najgorzej. Użyłem słowa "jeszcze", ponieważ w 42. minucie Mandl dał sobie zgarnąć piłkę sprzed nosa, Janocko zagrał do Parapatitsa, który podciął piłkę na oślep, a mimo że szybowała ona ospale na wysokości głowy Webera, ten jednak nie zdecydował wyciągnąć do niej rąk, i tak padła bramka z niczego.

 

Mogliśmy jeszcze wyrównać, a nawet odwrócić losy meczu, tyle tylko, że po kilku lepszych meczach o swojej naturze przypomniał Obermaier, który w 59. minucie sprokurował rzut wolny z linii pola karnego, który musiał skończyć się w naszej bramce, a strzelcem łatwego do przewidzenia gola został Blanchard. Potrafiliśmy się jednak zebrać z desek – trzy minuty po wznowieniu od środka wywalczyliśmy rzut rożny, po którym w zbiegowisku w szesnastce Kanneh przyłożył głowę i ładnym szczupakiem zdobył kontaktową bramkę. Szkoda, że skończyło się tylko na jednym naszym trafieniu, później okropnie pudłowaliśmy, Puntigam trafił w słupek, moje wycie z frustracji niosło się po trybunach, a ustalenie wyniku na 1:3 przez Mayera w doliczonym czasie było jedynie efektem poszukiwań wyrównania.

12.05.2006, Franz-Horr-Stadion, Wiedeń, widzów: 1643

ErLi (33/36) Austria Amateure [1.] - FC Gratkorn [6.] 3:1 (1:0)

 

42' J. Parapatits 1:0

59' J. Blanchard 2:0

62' A. Kanneh 2:1

90+3' M. Mayer 3:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 6 – M.Mandl 6, M.Obermaier 6, A.Lipa 8, S.Srienz 6 – M.Ehrenreich 7, M.Gsellmann ŻK 6 (74' S.Lukić 7), Ch.Ratschnig 7, R.Dorn 7 (80' R.Mitteregger 6) – K.Puntigam 6 (74' M.Bucsek 7), A.Kanneh 7

 

GM: Joachim Parapatits (N, Austria Amateure) - 8

Odnośnik do komentarza

W '06 porażka z rezerwami jest oznaką, że potrzeba jeszcze mnóstwo pracy.

 

---------------------------------

 

Gdy w terminarzu pozostawały już tylko trzy kolejki, od najwyższych szczytów austriackich Alp, aż po dolinę Dunaju niósł się kojący powiew finiszu rozgrywek. Gratkorn w kończącym zmagania tryptyku mierzyło się z ostatnim już na naszej drodze zespołem walczącym o awans, a było to Schwanenstadt, będące jednocześnie w komfortowej sytuacji, zajmując najwyższe miejsce spośród uprawnionych do awansu klubów. W porównaniu do ostatniego pojedynku, w składzie zaszło sporo zmian – w bramce pojawił się Letnik, na środku obrony Rene Gsellmann, na lewej flance Hacker, w środku pola od początku Lukić, a w ataku za zmęczonego Kanneha Baumgartner.

 

Był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu, ale jednocześnie kosztujący mnie sporo nerwów. Najpierw już w piątej minucie rzut wolny z łuku pola karnego podarowali nam rywale, a Baumgartner sprytnie posłał piłkę pod murem, lokując ją w bramce tuż przy słupku. Prowadzenie szybko wymknęło nam się z rąk, gdy krótko przed kwadransem na sygnalizowany strzał z 30 metrów zdecydował się Günes, a spóźniony Letnik końcami palców sparował piłkę tylko na boczną siatkę, oczywiście po jej niewłaściwej dla nas stronie. Kwadrans później dla odmiany my byliśmy w natarciu, Puntigam zagrał do Ratschniga, Christoph na skrzydło do Dorna, a Rafael zacentrował ostro na piąty metr, gdzie Karl-Heinz ściągnął na siebie obrońców, a Ehrenreich to wykorzystał i wyrafinowaną główką ponownie dał nam przewagę. I tak jak się spodziewałem, ponownie ją oddaliśmy, tyle tylko, że jeszcze szybciej. Zaledwie trzy minuty później fatalny Gsellmann podał piłkę prosto do Günesa, a następnie nie upilnował Koziaka, do którego dotarło podanie zwrotne, prezentując w ten sposób gościom kolejne wyrównanie.

 

Tego wieczoru byliśmy jednak zespołem z charakterem, dlatego jeszcze przed przerwą, w 41. minucie wywalczyliśmy drugi rzut wolny z groźnej odległości, tym razem futbolówkę ustawił Ehrenreich i również pewnie pokonał ponownie zagubionego Mayrhofera. Gdy w szatni wywaliłem z boiska Gsellmanna, nasza gra na tyłach wyraźnie nabrała jakości i już do końca meczu mogliśmy być względnie spokojni o wynik. Cóż, na ostatnich metrach ligowej gonitwy byliśmy specjalistami od podkładania nóg zespołom walczącym o awans do T-Mobile Bundesligi, z kolei z Erste Ligą, ku mojej satysfakcji, pożegnała się ekipa Kapfenberg.

16.05.2006, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1424

ErLi (34/36) FC Gratkorn [6.] - SC Schwanenstadt [2.] 3:2 (3:2)

 

5' G. Baumgartner 1:0

13' S. Günes 1:1

28' M. Ehrenreich 2:1

31' J. Koziak 2:2

41' M. Ehrenreich 3:2

 

FC Gratkorn: H.Letnik 7 – M.Mandl 7, R.Gsellmann 5 (46' M.Obermaier 6), A.Lipa 7, W.Hacker 7 – M.Ehrenreich 8, S.Lukić 7, Ch.Ratschnig 8, R.Dorn 7 (65' R.Mitteregger 6) – K.Puntigam 7, G.Baumgartner 7 (82' M.Bucsek 7)

 

GM: Martin Ehrenreich (DBP P, P PŚ, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...