Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Na stół powędrował Bushmills, moja ulubiona whiskey spośród ulubionych irlandzkich whiskey. Moriente wprawdzie przepadał za Jägermeisterem, odkąd przeniósł się do Niemiec i przyzwyczaił do miejscowej rzeczywistości, ale teraz był zdecydowanie mój dzień, więc nie miał innego wyboru. Ja nie musiałem już nazajutrz iść rano do klubu, więc mogłem wypić ile zechcę, a w przypadku Moriente ja byłem jego pracodawcą, zatem także mógł równie dobrze zasnąć pod stołem na moich oczach, a o poranku wstać z kacem stulecia.

 

– ...i w zasadzie to tyle – skończyłem całą opowieść o ostatniej jak dotąd rozmowie z Hempelmannem, nalewając whiskey do obu szklanek. – Zanim cokolwiek odpowiedział, po prostu walnąłem drzwiami, ile pary w ręce, i poszedłem stamtąd. – Odstawiłem butelkę, sięgnąłem po szklankę i uniosłem na wysokość oczu, z przymrużonymi powiekami spoglądając przez złocisty płyn na światło energooszczędnych żarówek żyrandola. – Po prawdzie to nawet w taki sposób problem rozwiązał się sam – podsumowałem i opróżniłem szklankę jednym łykiem.

 

– I co teraz, muchacho? – zapytał Moriente. – Nie chcę zaglądać ci do portfela, ale w końcu oficjalnie pracuję dla ciebie jako agente, a salario otrzymywałem z twoich własnych funduszy, vato. Wszystko na acuerdo, z odprowadzaniem cuotas, ale jednak z twojego prywatnego budżetu.

 

– Reprezentacja. W dalszym ciągu mam jeszcze zarobki z PZPN, i to dość hojne z wdzięczności za doprowadzenie Polski do potrójnego złota na mundialach.

 

Moriente parsknął swoim charakterystycznym śmiechem i poklepał się w czoło otwartą dłonią.

 

– Verdadmuchacho, zapomniałem! – sięgnął po szklankę, opróżnił bez mrugnięcia okiem i chuchnął dziarsko, uwalniając skumulowane w jamie ustnej opary alkoholu. – Ale nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli poszukam jakiegoś dodatkowego ganancias? Nie mówię, że mam zamiar jechać na dwa etaty; capital da się pomnażać nie tylko poprzez trabajo. Może wtedy trochę cię odciążę.

 

Nie widziałem w tym żadnego problemu, więc pokręciłem spokojnie głową, zresztą i tak nie miałem zamiaru mówić dorosłemu facetowi po pięćdziesiątce, jak ma żyć i jakie wybory podejmować.

 

– Nie szkoda ci pieniędzy na abogado? – zapytał, uspokojony moimi chętnymi aprobatami, ilekroć zadawał jakieś mniej wygodne pytania. – Czasy się szybko zmieniają, więc najlepsi sporo sobie liczą.

 

– Bez obaw – odpowiedziałem. – Do niedawna zarabiałem 24 000€ tygodniowo. Jak sam wiesz, nie kolekcjonuję willi z basenem, nie rozbijam się drogimi samochodami, ani nie stołuję w luksusowych restauracjach, gdzie czterocyfrowe rachunki to jeszcze jałmużna. Sporo pieniędzy co miesiąc zostawało mi na koncie, na którym uzbierałem już niebagatelną sumę. A jeszcze jest reprezentacja.

 

Tym razem Moriente uzupełnił szkło, wznieśliśmy szklanki, stuknęliśmy i obejrzeliśmy sufit.

 

– Więc por qué chcesz się jeszcze sądzić z Hempelmannem o odprawę? Z chęci venganza, czy dla zasady?

 

Zastanowiłem się.

 

– Wiesz co, przyjacielu? Nienawidzę, gdy ktoś patrzy na mnie z wyższością i usiłuje dać mi odczuć, że wygrał i jestem dla niego przegranym. Hempelmann dokładnie tak się zachowywał, gdy byłem u niego po powrocie z Hoffenheim. Nawet jeżeli od jakiegoś czasu rozważałem odejście z Rot-Weiss Essen, to i tak nie odmówię sobie tego, by ostatnie słowo należało do mnie. Mam zamiar dobrać mu się do dupy z prawnikiem i sądownie wyciągnąć należną mi odprawę. Dopiero później zastanowię się, co będę robił dalej.

 

– Czyli teraz z niczym się nie śpieszysz? – zapytał. – Jestem twoim agente, odpowiadam za twoje interesy, więc w każdej chwili mogę działać.

 

– Dokładnie tak. W tej chwili nigdzie się nie muszę śpieszyć. Mam wyrobioną markę, gdziekolwiek nie spojrzę, wezmą mnie z pocałowaniem ręki. O pieniądze też się nie martwię, bo co...?

 

– Bo jest jeszcze representación.

 

– Tak jest – skinąłem ochoczo głową; w tym samym momencie poczułem, że alkohol ukłonił się już mojemu umysłowi. – A teraz zbliża się pomału Euro 2028, o którym już myślę i mam zamiar wcześniej zacząć czynić przygotowania do imprezy, jako że mam o wiele więcej wolnego czasu. Ciebie też to dotyczy, Moriente! Czyść już lepiej karty SD, bo po Norwegii oczekuję obszernej fotorelacji dla rodaków!

 

Polałem znów do szkła, unieśliśmy szklanki, stuknęliśmy i obejrzeliśmy sufit.

Odnośnik do komentarza

Po niespełna tygodniu Rot-Weiss Essen ogłosiło nowego menedżera; moim następcą został mój rówieśnik, Austriak Edwin Avdija Causević, powszechnie znany w europejskim świecie piłkarskim. Jego największym sukcesem były trzy mistrzostwa Austrii zdobyte z tamtejszym hegemonem Rapidem Wiedeń (który stał się nim, odkąd odszedłem z T-Mobile Bundesligi, co dobrze świadczyło o jakości oferowanego przeze mnie warsztatu trenerskiego), po których postanowił poszukać większych wyzwań, przenosząc się do Niemiec. A tutaj próbował swych sił w Karlsruhe i w Schalke 04, skąd za każdym razem był zwalniany po mniej niż roku pracy, nie odnosząc żadnych konkretnych wyników. Coś mi mówiło, że po wakacjach miałem mieć okazję oglądać piękny blamaż RWE w nowym sezonie Bundesligi, na który już zacierałem ręce.

 

W międzyczasie zawiązałem współpracę ze stosunkowo młodym, ale bardzo zdolnym prawnikiem Richardem Fischerem, który zaangażował też swojego wspólnika Jensa Käfiga, słynącego z celowych, nieszablonowych zachowań na salach sądowych. Omówiłem z nimi całą sprawę, ustaliliśmy plan działania, a kiedy spełniając swoją obietnicę ostatniego dnia kwietnia zjawiłem się wraz z nimi w moim byłym już klubie, by potwierdzić Hempelmannowi, że mówiłem poważnie, rozlewająca się po jego twarzy bladość na widok Käfiga i Fischera mówiła, że dokonałem doskonałego wyboru.

 

 

Kwiecień 2028

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Europy 2028: Grupa D, vs. Anglia, Grecja, Norwegia

Eliminacje MŚ 2030: Siódma grupa, vs. Irlandia, Szkocja, Turcja, Litwa, Armenia

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [+3 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [M]

Francja: Olympique Lyon [+5 pkt]

Hiszpania: Albacete [+0 pkt]

Niemcy: Borussia Dortmund [+2 pkt]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [+1 pkt]

Rosja: FK Moskwa [+0 pkt]

Szwajcaria: Servette FC [+3 pkt]

Włochy: Inter Mediolan [+6 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1288], 2. Brazylia [1254], 3. Argentyna [1169]

Odnośnik do komentarza

Zwolnienie z Rot-Weiss Essen, pierwsze w mojej karierze, miało też dobre strony. Dzięki temu nie tylko mogłem swobodnie planować swoje dni, pić piwo, korzystać z dobrodziejstw miasta, a także lepiej przyglądać się poczynaniom moich kadrowiczów w dobiegającym końca sezonie klubowym.

 

Dużo uciechy dostarczył mi finał Pucharu UEFA, w którym Villarreal zmierzyło się z AC Milan, z Tomkiem Adamczykiem w wyjściowej jedenastce. Rossoneri na Old Trafford w Machensterze nie dali najmniejszych szans Hiszpanom, rozstrzygnęli spotkanie już w pierwszej połowie i wygrali pewnie 4:1, a Tomek ustrzelił fantastycznego hat-tricka, zdobywając gole w 31. sekundzie oraz 30. i 49. minucie. Najlepszy w historii strzelec reprezentacji Polski był w doskonałej formie, tak że mogłem tylko mieć nadzieję, że tak pozostanie we Wronkach, a później, na Euro w Norwegii, Tomek w końcu przełamie swoją turniejową niemoc.

 

Kilka dni później w finale Ligi Mistrzów spotkały się ze sobą ekipy Arsenalu i Ajaxu. Polskich gladiatorów na boisku zabrakło, a sam mecz należał do mniej porywających, zakończył się wynikiem 1:1, zaś rzuty karne lepiej wykonywali Holendrzy, i to ekipa z Amsterdamu zdobyła swój piąty Puchar Europy, dedykując go zmarłemu przed laty Johannowi Cruyffowi.

 

Obserwowałem też to, co działo się w Bundeslidze. Do finałowej kolejki Borussia Dortmund przystępowała z pozycji lidera, ale przegrała w Bremie 1:2 z Werderem, a Bayern Monachium ograł skromnie 1:0 żegnające się z Bundesligą Oberhausen i Bawarczycy zostali mistrzami Niemiec. 

 

A Rot-Weiss Essen? Cóż, śmiałem się do rozpuku, gdy oglądałem to w swoim domu w Essen. Waleczne i ambitne RWE przegrało dwa ostatnie spotkania, po 0:1 z Herthą Berlin i słabym Schalke 04, i zajęło w Bundeslidze zaledwie 8. miejsce, gwarantując sobie jedynie start w Pucharze Intertoto, którego byłem więcej niż pewien, że moi niedawni podopieczni nie wygrają.

 

Po tym wszystkim złapałem za telefon i zadzwoniłem do Warszawy, by dopytać sekretariat PZPN, czy ośrodek we Wronkach jest już gotowy na przyjęcie kadry. Operacja "Euro 2028" właśnie się zaczynała.

Odnośnik do komentarza

Stare, dobre Wronki. Właśnie ten ośrodek treningowy kojarzył się z największymi sukcesami reprezentacji Polski, bo właśnie tu przygotowywaliśmy się do Mistrzostw Świata we Włoszech, Stanach Zjednoczonych i ostatnio w Kanadzie, z każdych przywożąc złote medale. To miejsce miało w sobie jakąś tajemniczą moc, bo ilekroć zaczynałem kombinować z innymi lokalizacjami na obóz, na turniejach nie wszystko szło tak, jak powinno.

 

Tym razem na miejscu pojawiłem się jako pierwszy. I to tak dosłownie, jak tylko się dało, gdyż Moriente kilkanaście metrów wcześniej musiał przystanąć, odstawić cały swój bagażowy majdan z najwyższym pietyzmem, by nie uszkodzić aparatów i obiektywów, przyklęknąć i zawiązać buta.

 

Jeszcze tego samego dnia zjawili się Jan Koller, Maciek Skorża, Brano Arsenović, Darek Frankiewicz i Łukasz Król, z którymi wieczorem oczywiście zasiedliśmy do whiskey i pokera, gdyż Arsenović zawsze przywoził ze sobą talie kart i żetony. Andrzej Niedzielan dotarł dopiero dwa dni później, ponieważ prowadził jeszcze 1.FC Köln w finale Pucharu Niemiec, w którym pokonał Werder Brema 3:1; mieliśmy zamiar odpowiednio to z nim uczcić, tak jak i doprowadzenie przez niego Kolonii do półfinału Pucharu UEFA.

 

Po trzech dniach we Wronkach był już cały komplet reprezentacji. Stan kadry był dobry, jedynie trzech zawodników wznawiało treningi po urazach. Marcin Maciejewski i Michał Koźmiński, którzy w końcówce sezonu doznali niegroźnych stłuczeń, byli gotowi od zaraz do pracy na pełnych obrotach, gorzej natomiast wyglądała sytuacja z Tomkiem Rogalskim, który wprawdzie zakończył już rehabilitację po zerwanym mięśniu łydki, ale przed nim była spora droga do odzyskania pełni formy, i jego występ w pierwszych meczach Euro stał pod znakiem zapytania.

Odnośnik do komentarza

W wolnych chwilach między treningami podpatrywałem, co się dzieje w obozach naszych grupowych rywali. Powody do zmartwień mieli Anglicy, którzy tuż przed turniejem stracili dwóch ważnych i doświadczonych graczy, Chrisa Scotta i Rogera Robinsona. O ile ten drugi miał jeszcze resztki szans na wyleczenie naciągniętych mięśni grzbietu na czas, o tyle dla pierwszego zerwane ścięgno pachwiny oznaczało dopingowanie kolegów z reprezentacji przed telewizorem.

 

W przypadku Norwegów o występie na domowym Euro mógł zapomnieć defensywny pomocnik Ole Fredrik Lie, który jednak był marginalną postacią swojej drużyny. Spokój mieli natomiast Grecy, których jedynym problemem był trzeci bramkarz Petros Michailidis, drugi dzień rzygający nieświeżym falafelem, ale ponoć notował szybką poprawę, mogąc odstawić miskę nawet metr od siebie i sięgając po nią rzadziej, niż raz na godzinę.

 

 

Maj 2028

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Europy 2028: Grupa D, vs. Anglia, Grecja, Norwegia

Eliminacje MŚ 2030: Siódma grupa, vs. Irlandia, Szkocja, Turcja, Litwa, Armenia

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [M]

Austria: Rapid Wiedeń [M]

Francja: AS Monaco [M]

Hiszpania: Real Sociedad [M]

Niemcy: Bayern Monachium [M]

Polska: Wisła Kraków [M]

Rosja: CSKA Moskwa [+2 pkt]

Szwajcaria: Servette FC [M]

Włochy: Inter Mediolan [M]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1288], 2. Brazylia [1254], 3. Argentyna [1169]

Odnośnik do komentarza

Ostateczna selekcja kadry trzykrotnych mistrzów świata na Mistrzostwa Europy do Norwegii była najtrudniejszą decyzją w całej mojej pracy z reprezentacją. Jeden z bardzo niewielu razy miałem do dyspozycji drużynę bez słabych punktów, w której dosłownie każdy piłkarz z osobna był w stanie w pojedynkę odmienić losy meczu, a ja na początku czerwca dwóch z nich musiałem zostawić w domu. Pierwsza decyzja, choć oczywiście nie była łatwa, to przyszła jednak w miarę naturalnie, gdyż Paweł Dąbrowski cały sezon spędził w rezerwach Arsenalu, gdzie najzwyczajniej mocno się zastał i zmarnował sobie rok; był jednak młody i jeszcze niejeden turniej przed nim.

 

Później musiałem jednak dokonać wyboru spośród reszty zawodników, którzy mieli za sobą fantastyczne sezony klubowe, będąc jasnymi postaciami swoich drużyn i wręcz kipiąc formą na obozie we Wronkach. Po całej nieprzespanej nocy dokończyłem swoje przemyślenia przy porannej kawie, wyciągając stosowny wniosek.

 

Innymi słowy, gdybym zostawił w domu jakiegokolwiek zawodnika w pełni sił i dobrej formie, byłbym skończonym kretynem i sam wręczyłbym dziennikarzom broń do ręki, gdyby w Norwegii nam nie wyszło. Niestety Tomek Rogalski, który na zgrupowaniu zjawił się z resztkami urazu, nie wracał do zdrowia w tempie, jakiego oczekiwaliśmy, i na tydzień przed meczem z Norwegią nadal wyglądał dość kiepsko. W tej sytuacji z ogromnym bólem serca podjąłem decyzję, że Tomek może wrócić do Neapolu, gdyż jego występ w fazie grupowej był niemalże wykluczony, a na fazę pucharową mogło być za późno. Na szczęście zawsze miałem wsparcie wśród reszty sztabu. W tym przypadku był to Andrzej Niedzielan, który godzinę przed wyjazdem do studia telewizyjnego w Poznaniu podszedł do mnie.

 

– Niestety, Szeryfie, czasami tak trzeba – mówił mi. – Ranni giną, dziki idą dalej. Tomek na pewno zdaje sobie z tego sprawę.

 

Cytat

Bramkarze:

– Marcin Maciejewski (22 l., BR, Sampdoria, 3/0);

– Paweł Piętka (30 l., BR, Bordeaux, 25/0);

– Michał Piotrowski (32 l., BR, Crystal Palace, 16/0).

 

Obrońcy:

– Andrzej Brzeziński (31 l., O PŚ, Auxerre, 54/4);
– Marcin Kiszka (31 l., O P, Polska, FC Liverpool, 31/1);

– Grzegorz Wilk (28 l., O LŚ, DP, P LŚ, NAC Breda, 19/1);

– Mateusz Machnikowski (31 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 113/13);
– Tomasz Konieczny (27 l., O Ś, DP, Rot-Weiss Essen, 49/0);

– Zbigniew Lewandowski (32 l., O Ś, DP, Manchester City, 45/4);

– Marcin Lis (22 l., O/DBP/P P, Valencia, 5/1);

– Krzysztof Wróblewski (33 l., O/P P, Ajax Amsterdam, 72/3).

 

Pomocnicy:

– Marcin Konopka (26 l., DP, Schalke 04, 22/5);

– Rafał Piątek (32 l., DP, Southampton, 73/14);

– Michał Koźmiński (25 l., DP, P PŚ, Chelsea Londyn, 39/9);

– Tomasz Wilk (25 l., P L, Sheffield Wednesday, 36/4);
– Marcin Aleksander (24 l., P Ś, Chelsea Londyn, 7/1);

– Robert Koźmiński (26 l., P Ś, Leeds United, 32/7);

– Mariusz Wójcik (27 l., OP LŚ, N, Napoli, 12/3).

 

Napastnicy:

– Paweł Kaczmarek (26 l., OP/N Ś, Crystal Palace, 9/9);

– Rafał Mazurkiewicz (26 l., OP/N Ś, Tottenham Hotspur, 9/8);
– Tomasz Adamczyk (33 l., N, AC Milan, 132/130);

– Grzegorz Dudek (22 l., N, Real Sociedad, 27/16);

– Marcin Pawlak (31 l., N, Sevilla, 95/56).

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Gdy reprezentacyjny samolot oderwał się od ziemi na poznańskim lotnisku, dotknął jej dopiero na Sandefjord-Torp, porcie lotniczym 120 kilometrów od Oslo, a tuż obok przytulnego, sielankowego miasteczka Sandefjord tuż nad Morzem Północnym, w którym mieściła się nasza baza na czas turnieju. Już pierwszego dnia pobytu urzekł mnie bardzo długi dzień o tej porze roku – słońce zachodziło dopiero po 22, a przecież zachód słońca to jeszcze nie zmrok; słyszałem kiedyś o tym, ale na własne oczy dotąd nie widziałem, a choć objechałem już niemal cały świat, w Norwegii byłem pierwszy raz w życiu.

 

W sobotę 10 czerwca Mistrzostwa Europy rozpoczynała grupa B, a w meczu otwarcia kolejnego znaczącego dnia doczekało San Marino, gdyż grając przeciwko Czechom swój historyczny debiut na wielkim turnieju, od razu teoretycznemu outsiderowi przypadł mecz otwarcia. Od razu okazało się, że San Marino nie zamierza grzecznie dostarczyć swoim rywalom w grupie po komplecie punktów, i w 21. minucie surrealistyczne prowadzenie Sanmaryńczykom dał Stefano Ghiotti, bohater narodowy swoich rodaków, jedyny klasowy zawodnik w drużynie. W 35. minucie wyrównał Jiri Večera, ale Czesi zlekceważyli rywali, zagrali mecz na stojąco i na dzień dobry podzielili się punktami z zespołem, który awansując na turniej odniósł swój największy sukces od momentu członkostwa w FIFA i UEFA.

 

Sobotni pojedynek rozgrzał serca spragnionych kibiców, a już jutro w niedzielę zaczynał się złożony z trzech spotkań maraton, który o 13:30 we Fredrikstad rozpoczynali Francuzi z Portugalczykami w grupie B, w grupie D o 17 w Bergen Grecy z Anglikami, a o 19:45 w Oslo my z Norwegami.

Odnośnik do komentarza

Pojedynek Portugalii z Francją zapewnił kibicom sporo bramek – po prowadzonym w szybkim tempie meczu zwycięstwo 3:1 odnieśli Francuzi po golach GarnieraGiudicellego i Adama, a honorowego gola dla Portugalczyków na kwadrans przed końcem zdobył Fabiano.

 

 

W tym czasie byliśmy już w Oslo, gdzie odbywaliśmy ostatni trening przed meczem z Norwegią, w ramach profilaktyki przeciw urazom przeprowadzony w formie lekkiego rozbiegania i bezkontaktowych zajęć z piłką. Podczas gdy kibice tłumnie sunęli na Bislett Stadion, ustaliłem ostatnie elementy wyjściowego składu, w którym wybiec mieli Piętka w bramce, w obronie od prawej LisKonieczny, kapitan Lewandowski Machnikowski, w pomocy Michał KoźmińskiKonopka, Robert Koźmiński i Tomek Wilk, a w ataku Mazurkiewicz z Adamczykiem.

 

Fanatyczna norweska publiczność zmotywowała gospodarzy turnieju do rozpoczęcia z wysokiego C i ruszenia na naszą połowę, ale szybko pokazaliśmy im, że nie tędy droga i wyprowadziliśmy kontratak, w którym w 2. minucie Adamczyk w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Sandem. Kiedy chwilę później w doskonałej sytuacji, w której poderwała się cała nasza ławka i biało-czerwone sektory na trybunach, Mazurkiewicz oddał soczysty strzał prosto w Sanda, uznałem to za bardzo zły prognostyk na resztę spotkania. I miałem całkowitą rację, gdyż czułem się tego wieczoru, jakby po boisku w biało-czerwonych trykotach biegało Rot-Weiss Essen, a nie reprezentacja Polski, aktualni mistrzowie świata.

 

Do przerwy jeszcze w przeciągu dwóch minut Konopka dwa razy ustrzelił Sanda, raz strzałem głową zrobił to Lewandowski, a w 36. minucie po raz trzeci Konopka. W szatni postanowiłem nie czekać na zbawienie, ostro nawrzeszczałem na cały zespół, zbluzgałem dodatkowo napastników i wprowadziłem Krzyśka Wróblewskiego w miejsce Lisa, który ewidentnie spalił się mentalnie i przechodził obok meczu.

 

Efektem moich zabiegów był wyrafinowany, mierzony precyzyjny strzał prosto w Sanda, którego dumnym autorem został Mazurkiewicz. Bardzo szybko zacząłem przeprowadzać kolejne zmiany, z których jednak nic nie wynikało, przez resztę spotkania w Sanda strzelali jeszcze Tomek Wilk, po raz czwarty Konopka, w 86. minucie z jedenastu metrów na dwunaste piętro po dośrodkowaniu strzelił Kiszka, a w doliczonym czasie ostatnią szansę na gola na strzał w Sanda zamienił Adamczyk. Końcówkę spotkania Norwegowie ostro grali na czas, zupełnie jakby z nami prowadzili, a my po beznadziejnym meczu w ataku zaledwie zremisowaliśmy bezbramkowo ze słabiutką Norwegią, która nie przeprowadziła ani jednej groźnej akcji. Był to bardzo zły znak na pozostałą część turnieju.

 

Cytat

11.06.2028, Bislett Stadion, Oslo, widzów: 19 983; TV

ME Gr.D (1/3) Norwegia [94.] – Polska [1.] 0:0

 

Polska: P.Piętka 6 – M.Lis 6 (46' K.Wróblewski 6), T.Konieczny 7, Z.Lewandowski 7, M.Machnikowski 8 – M.Koźmiński 6 (71' M.Kiszka 6), M.Konopka 6, R.Koźmiński 8, T.Wilk 8 – R.Mazurkiewicz 7 (56' G.Dudek 7), T.Adamczyk 7

 

GM: Arild Sand (BR, Norwegia) - 9

 

Norwegowie przy owacjach kibiców jeszcze przez jakiś czas całą drużyną podrzucali w górę Sanda, swojego nowego bohatera narodowego. Ja za to najpierw po raz drugi ochrzaniłem zespół w szatni, a później zapoznałem się z wynikiem drugiego spotkania naszej grupy. W tymże Anglicy pewnie zmiażdżyli Grecję aż 4:1, imponując skutecznością i rozwagą w rozgrywaniu akcji, czyli tym, co we Wronkach zostawiliśmy my.

 

Grupa D :

1. Anglia – 3 pkt – 4:1

2. Norwegia – 1 pkt – 0:0

3. Polska – 1 pkt – 0:0

4. Grecja – 0 pkt – 1:4

Odnośnik do komentarza

W kraju nie milkły echa frajerskiego remisu z Norwegią, a tymczasem od poniedziałku faza grupowa trwała w najlepsze. W grupie A Austria pewnym zwycięstwem 4:1 rozbiła Rosję na Viking Arena w Stavanger, a jedną z bramek zdobył Andreas Schachner, mój niegdysiejszy klubowy podopieczny. Wieczorem na drugim stavangerskim stadionie, Stavanger Stadion, Walia pokonała Serbię 2:1; jedynego gola dla Serbów zdobył z kolei Zeljko Mihajlović, przed rokiem doskonały snajper Rot-Weiss Essen, a w tym niekoniecznie.

 

We wtorek do akcji wreszcie wkroczyła grupa C, będąca grupą śmierci. Na Ullevål Stadion w Oslo Belgia nie bez trudu wygrała 2:1 ze Szwecją, a w Kristiansandzie Włochy poległy z broniącą tytułu Hiszpanią, przegrywając gładko 0:3. W środę i czwartek rozegrano tylko po jednym spotkaniu grupy B; w pierwszym z nich Francuzi pokonali Czechów 2:0, znacząco przybliżając się do ćwierćfinału, a nazajutrz San Marino sprawiło kolejną sensację, remisując 1:1 z grającą o wszystko Portugalią, i po dwóch kolejkach znajdowało się na drugim miejscu w grupie, z dwoma punktami i dwoma zdobytymi golami.

 

Do tej pory mecz Norwegia – Polska był jedynym, w którym kibice nie obejrzeli ani jednej bramki, co było wyłącznie naszą zasługą. Mogłem tylko zazdrościć wszystkim drużynom turnieju skuteczności napastników oraz wierzyć, że zdołam odmienić drużynę przed decydującymi starciami z Grecją i Anglią.

Odnośnik do komentarza

W piątek 16 czerwca reprezentacyjny autokar powiózł nas do Bergen, gdzie na Brann Stadion drużyna Grecji miała zagrać z nami o wszystko, a my o zmazanie plamy po remisie z Norwegią i dołączenia do gry o ćwierćfinał. Przygotowałem na to spotkanie aż cztery zmiany, które były konsekwencją niedzielnego wyniku, a w ich wyniku miejsce na prawej obronie od pierwszej minuty wystąpił Krzysiek Wróblewski, który po Euro postanowił zakończyć karierę, za irytującego Konopkę posłałem w bój Aleksandra, wymieniłem także obu napastników, wystawiając w ich miejsce Pawlaka i Dudka.

 

Dla Greków był to mecz ostatniej szansy, więc przede wszystkim starali się go nie przegrać, w związku z czym pierwsze 25 minut spotkania stanowiło powtórkę z Norwegii – w 2. minucie Ioannidis z trudem sparował groźne uderzenie Michała Koźmińskiego, a chwilę później Pawlak w sytuacji sam na sam z greckim bramkarzem trafił tylko w boczną siatkę. Graliśmy naprawdę bardzo dobrą piłkę, nie mieliśmy problemów ze zdominowaniem zarówno Norwegów, jak i Greków, ale całe wrażenie psuła skuteczność; gdyby nie to, bylibyśmy już pewni gry w ćwierćfinale. Na szczęście przyszła 31. minuta, w której wywalczyliśmy rzut rożny, piłkę z narożnika zacentrował Tomek Wilk, w polu bramkowym minął się z nią Lazaridis, po nim Ioannidis, a Grzesiek Dudek z najbliższej odległości wepchnął ją do pustej bramki. Nareszcie! Pierwszy raz na tym turnieju usłyszeliśmy z dawna wyczekiwany ryk radości tysięcy polskich kibiców!

 

Grecy nie mieli już czego bronić, więc w drugiej połowie mieliśmy trochę więcej miejsca do rozgrywania piłki. W 65. minucie Wilk wznowił grę z autu, Pawlak odegrał mu piłkę i Tomek zagrał po ziemi do wbiegającego w pole karne Machnikowskiego, który przerzucił ją na dalszy słupek, a tam niepilnowany Michał Koźmiński potężnym szczupakiem z ostrego kąta wpakował ją do siatki! Tak jest! Tym golem ostatecznie pozbawiliśmy Greków złudzeń, i już do końca spotkania z łatwością rozbijaliśmy próby zawiązania przez nich jakichkolwiek akcji. Po końcowym gwizdku żegnający się już z turniejem Grecy skierowali się ze zwieszonymi głowami do szatni, a my przybijaliśmy sobie piątki, ciesząc się z powrotu do poważnej gry o awans.

 

Cytat

16.06.2028, Brann Stadion, Bergen, widzów: 16 788; TV

ME Gr.D (2/3) Polska [1.] – Grecja [33.] 2:0 (1:0)

 

31' G. Dudek 1:0

65' M. Koźmiński 2:0

 

Polska: P.Piętka 7 – K.Wróblewski 8, T.Konieczny 8, Z.Lewandowski 7, M.Machnikowski 9 – M.Koźmiński 8, M.Aleksander 7, R.Koźmiński 7 (71' R.Piątek 7), T.Wilk 8 (76' M.Wójcik 7) – G.Dudek 7 (64' P.Kaczmarek 7), M.Pawlak 7

 

GM: Mateusz Machnikowski (O LŚ, P L, Polska) - 9

 

Niedługo po tym, jak zakończyła się konferencja prasowa po naszym spotkaniu, rozpoczął się mecz w Oslo, w którym ku powszechnemu zdumieniu Anglia po słabej grze również zremisowała bezbramkowo z Norwegią. Teraz nie byliśmy już sami, nadal mogliśmy zająć nawet pierwsze miejsce w grupie, a szanse na awans wciąż miały trzy drużyny.

 

Grupa D :

1. Anglia – 4 pkt – 4:1

2. Polska – 4 pkt – 2:0

3. Norwegia – 2 pkt – 0:0

4. Grecja – 0 pkt – 1:6

Odnośnik do komentarza

Teraz z większym luzem, spokojem i zadowoleniem wróciliśmy do Sandefjord, by następnego dnia po meczu zregenerować siły, a później zacząć przygotowania do bardzo ważnego meczu z Anglią, który miał nam powiedzieć, na co może być nas na Euro stać.

 

W sobotę ruszyła druga tura spotkań w grupie A, w której Rosja podniosła się po klęsce z Austrią i wygrała 3:1 z Serbią, eliminując drużynę z Bałkanów z gry o ćwierćfinał, a Walia się do tegoż przybliżyła, w takim samym stosunku ogrywając Austriaków. Niedziela była dość nudna; w grupie C bezbramkowy remis Belgii z Włochami zamęczył kibiców w Oslo, a w drugim spotkaniu Hiszpania skromnie pokonała Szwecję w Stavanger 1:0, jako pierwsza w turnieju zapewniając sobie wyjście z grupy.

 

W poniedziałek rozpoczął się decydujący etap fazy grupowej, w której wszystkie drużyny rozgrywały mecze równolegle. W grupie B Portugalia wygrała w Stavanger 3:2 z Czechami po hat-tricku Fabiano, wywalczając awans do ćwierćfinału, a naszych rywali z eliminacji spychając na ostatnie miejsce w grupie, zaś w Trondheim Francja spokojnie pokonała San Marino 2:0, pieczętując ćwierćfinał. San Marino zgodnie ze zdroworozsądkowymi przewidywaniami nie zdołało wyjść z grupy, ale fakt, że kopciuszek do ostatniego meczu walczył o awans, przegrał tylko jedno spotkanie i zdobył dwie bramki sprawiał, że Sanmaryńczycy nie musieli się wstydzić swojego występu, a Euro 2028 mieli wspominać przez długie lata.

 

We wtorek zapadły ostatnie rozstrzygnięcia w grupie A. Austria, która miała wszystko w swoich rękach, tylko zremisowała bezbramkowo w Kristiansand z żegnającą się z turniejem Serbią, co przy zwycięstwie 2:1 Rosji nad Walią oznaczało, że Austriacy, którzy tak mocno rozpoczęli mistrzostwa, mieli wrócić do Wiednia już po fazie grupowej.

 

A jutro rozgrywki kończyły grupa C oraz grupa D, czyli nasza. Mieliśmy również wszystko we własnych rękach, dokładnie jak Austriacy dnia poprzedniego.

Odnośnik do komentarza

Najpierw o 17 grała grupa C, w której Hiszpania pokonała 2:1 reprezentację Belgii, a w równolegle rozgrywanym spotkaniu Włosi po ciężkim boju wygrali 3:2 ze Szwedami, ale gorszy bilans bramkowy w porównaniu z Belgami sprawiał, że wystarczyło im to do zajęcia tylko trzeciego miejsca w grupie.

 

 

A o 19:45 Norwegowie w Oslo rozpoczynali starcie o wszystko z Grecją, zaś my grę o awans z Anglią. Nam do zapewnienia sobie gry w ćwierćfinale wystarczał remis, z kolei Norwegia musiała wygrać z Grecją i liczyć na to, że my przegramy z Anglią. Jako że nasza skuteczność była na bardzo niskim poziomie, a przeciwko Synom Albionu nie mogliśmy liczyć na piętnaście stuprocentowych sytuacji, jak w poprzednich dwóch spotkaniach, lecz na maksymalnie dwie-trzy, dokonałem kolejnej korekty w ataku, posyłając obok Dudka Kaczmarka, kosztem marnego Pawlaka.

 

Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Anglicy mieli lekką przewagę, gra częściej toczyła się na naszej połowie, choć po kwadransie Piętka świetnie znalazł na skrzydle uciekającego Wilka, który fantastycznie dograł do niepilnowanego Kaczmarka, ale strzał Pawła minimalnie minął słupek bramki Danielsa po jego niewłaściwej stronie. Z gry Anglików za wiele również nie wynikało, poza jedną kapitalną interwencją Piętki po groźnej główce Kinga w 41. minucie.

 

W szatni zagrzałem drużynę do twardszego boju, w ostatniej chwili powstrzymałem się też przed odesłaniem pod prysznic przechodzącego obok meczu Michała Koźmińskiego, któremu postanowiłem dać jeszcze kwadrans. Moja motywacyjna przemowa przyniosła skutek, usiedliśmy na Anglii i teraz to my rozgrywaliśmy piłkę na ich połowie. Tyle tylko, że nasi zawodnicy ewidentnie zbijali bąki we Wronkach na treningach wykańczania akcji, bo ich strzały były tak żałosne, że nie zagroziłyby nawet bramce Burkina Faso, z całym szacunkiem dla tej drużyny. Daniels w ciągu minuty zatrzymał dwa uderzenia Aleksandra, w 66. minucie nie dał się zaskoczyć trzeciej próbie Marcina, a dwie minuty później spokojnie przeniósł nad bramką czytelne uderzenie Roba Koźmińskiego.

 

Niewykorzystane sytuacje się mszczą, więc w 74. minucie Konieczny jak skończona cipa dał sobie zabrać piłkę Smithowi (po jaką cholerę ściągałem go do Rot-Weiss Essen?!), który przebiegł samotnie pół boiska i pokonał Piętkę, dając Anglii prowadzenie. Nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji, dopóki Maciek Skorża nie szepnął mi, że Norwegia prowadzi z Grecją i jesteśmy w tej chwili na trzecim miejscu w grupie. Czym prędzej zacząłem wrzaski zza linii bocznej, przeprowadziłem ostatnią zmianę, ale ku mojemu wielkiemu zawodowi chłopaki się poddali, najpierw Adamczyk po raz kolejny w tym turnieju strzelił w bramkarza, a w drugiej minucie doliczonego czasu Fenton dobił nas golem na 0:2. To samo w równolegle rozgrywanym meczu uczyniła Norwegia, co oznaczało, że po raz drugi z rzędu odpadliśmy z Mistrzostw Europy już na fazie grupowej, zawdzięczając to własnemu frajerstwu.

 

Gdy tuż po końcowym gwizdku Anglicy rzucili się sobie w objęcia, a na sektorach naszych kibiców zapadła grobowa cisza, cały wściekły, rozżalony i poirytowany skierowałem się czym prędzej do szatni, nie czekając na nic.

 

I do dziś żałuję, że nie zostałem na boisku chociaż kilka minut dłużej, bo nie zasiadłem na ławce trenerskiej już nigdy więcej.

 

Cytat

21.06.2028, Viking Stadion, Stavanger, widzów: 15 976; TV

ME Gr.D (3/3) Polska [1.] – Anglia [6.] 0:2 (0:0)

 

74' B. Smith 0:1

90+2' J. Fenton 0:2

 

Polska: P.Piętka 6 – K.Wróblewski 8, T.Konieczny 6, Z.Lewandowski 6, M.Machnikowski 5 – M.Koźmiński 6 (63' M.Lis 6), M.Aleksander 7, R.Koźmiński ŻK 7, T.Wilk 7 – G.Dudek 6 (76' M.Pawlak 6), P.Kaczmarek 6 (63' T.Adamczyk ŻK 7)

 

GM: Steve Daniels (BR, Anglia) - 9

 

Norwegia bardzo mądrze wykorzystała prezent, wygrała z Grecją 2:0 po golach Vady z 57. minuty i Kvama z doliczonego czasu, ku euforii miejscowej publiczności awansując do ćwierćfinału rozgrywanych we własnym kraju Mistrzostw Europy.

 

Grupa D :

1. Anglia – 7 pkt – 6:1; Awans

2. Norwegia – 5 pkt – 2:0; Awans

3. Polska – 4 pkt – 2:2

3. Grecja – 0 pkt – 1:8

Odnośnik do komentarza

Nastrój miałem podły, koszmar powrócił. Mówią, że historia nie lubi się powtarzać, ale to tania bujda, która ma za zadanie tylko oszukać samego siebie. Gdyby ludziom płacono za oszukiwanie samych siebie, mogliby się bez trudu utrzymać. W nocy praktycznie nie spałem – spędziłem ją przewracając się w łóżku z boku na bok w towarzystwie słonia, który siedział mi na klatce piersiowej i zwiększał swoje ciążenie, ilekroć przypominałem sobie, że jedziemy do domu, zanim Euro się tak naprawdę zaczęło. Rano słoń sobie poszedł, ale pojawił się za to niemiłosierny upał i zaduch, który nie dawał żyć. 22 czerwca był cholernie gorącym dniem.

 

Chwilę po ósmej rano ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Moriente.

 

– Holamuchacho. – Wszedł do środka, nie czekając na zaproszenie. – Jak się trzymasz? Wiesz już coś?

 

– Na razie nic, nie rozmawiałem jeszcze z prezesem.

 

Zasunąłem szufladę w szafce przy łóżku i odwróciłem się przodem do Moriente. Gdy na mnie spojrzał, ściągnął brwi.

 

– Wszystko w porządku, vato? – zapytał.

 

– Gówno tam w porządku. Nic nie jest w porządku. Teraz jeszcze taki skwar, że ledwo oddycham, aż mi się niedobrze robi.

 

Moriente ściągnął brwi jeszcze mocniej i obrócił powoli głowę, spoglądając na zawieszony pod sufitem klimatyzator, który zasuwał na pełnych obrotach. Zerwałem dwa listki ręcznika papierowego, przetarłem ociekającą potem twarz i spojrzałem na kulkę mokrego, pomiętego dziadostwa, które zostało mi w dłoni po tej operacji.

 

Moriente, kurwa, jak ty możesz wytrzymać w tej koszuli? – wyjęczałem.

 

– Muchacho...?

 

Obejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu pilota od klimatyzacji. Leżał na drugim końcu, na stoliku pod oknem. Powlokłem się w jego kierunku, powłócząc nogami, gdy nagle zaczęło mi się robić dziwnie słodko, a wosk, z którego zrobione były moje uda i łydki, zaczął mięknąć od gorąca. Wyciągnąłem rękę po pilot, by bardziej skręcić temperaturę, i w tym momencie grawitacja skoczyła sto razy w górę, wypadając poza skalę.

 

Ruszyłem na spotkanie z podłogą, ściągając ze stolika obrus razem z piękną norweską zastawą, która poszybowała w niebyt, przechodząc do historii. Kant blatu, a następnie panele ucałowały z subtelną brutalnością moje czoło i skroń, a hotelowy pokój znalazł się setki kilometrów stąd. Mroczki zawirowały w rozprzestrzeniającym się mroku.

 

– MUCHACHOPuta de madre...! – gdzieś z daleka dało się jeszcze usłyszeć krzyk Moriente. – Macieeek! Andrzeeej! Ayuda...!

 

Myliłem się. To nie był cholernie gorący dzień.

Odnośnik do komentarza

Zerwałem się nagle z łóżka do siadu prostego. Kołdra sama złożyła się na moich kolanach, zupełnie jakby była wyposażona w jakichś mechanizm. Wzrok złapał ostrość i rozejrzałem się dokoła, oceniając sytuację. Nieprzezroczyste szyby w oknach, które wyglądały jak tandetne bitmapy ze starych gier komputerowych; w porządku, tak właśnie ma być. Drzwi zaczynały się w połowie ściany i kończyły pod sufitem, a klamka ustawiona była pionowo; dobrze, całe szczęście, że były całkowicie normalne. Niewidzialnymi dłońmi przeczesałem czuprynę i dopiero w tej chwili dosłyszałem ze swojej lewej szumiące radio, z którego dobiegał urywany głos spikerki:

 

– Policja... działania... czy śnieżycy... Jim Bravura... wszelkie niezbędne środki... valkiria stanowi zagrożenie... policja... działania...

 

I tak w kółko.

 

Zapragnąłem, by zamilkła. Wyciągnąłem swoją niewidzialną dłoń do odbiornika stojącego na szafce przy łóżku, dłoń, która była moja i nie była moja. Przekręciłem potencjometr, który cyknął przyjemnie i głos spikerki zniknął. Chwilę później coś zatrzeszczało w przedpotopowym głośniczku i wypłynął z niego słowotok.

 

– ...en jeden raz. Tylko jeden. Zrób coś, nie dopuść do tego, zatrzymaj się, obróć i spójrz. Ludzie są po to, żeby żyć i tańczyć, po to, żeby mogli walczyć. Kto zejdzie na dół, traci znaczenie. Więc jeszcze tylko ten jeden raz. Tylko jeden. Zrób coś, nie dopuść do tego, zat...

 

Ktoś bredził coś niezrozumiale, ale głos osoby mówiącej był dziwnie znajomy. Pochwyciłem gwałtownie potencjometr po raz drugi i moja niewidzialna dłoń przekręciła go mocniej.

 

– Cicho bądź – powiedziałem spokojnie.

 

Głos z radia zaczął się zniekształcać, po chwili przybierając formę absolutnego bełkotu, który wypełniał pokój. Na początku rozmyty, ale z każdą chwilą wyraźniejszy, zbliżał się do mnie. Bełkot stał się w końcu bardzo bliski i wyraźny, ale nadal nie mogłem z niego zrozumieć ani słowa. Wszystko dokoła rozciągnęło się i przekształciło w jednolitą masę. Zniknęły okna, drzwi pod sufitem. Zniknęło łóżko, radio i pokój. Ale pozostał bełkot.

 

Ten cholerny, męczący bełkot.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Ba-dum-tss :)   Jedna z tych gier, do których mam duży sentyment :> 

 

------------------------------------------------------------

 

Uniosłem powieki ponownie. Tym razem już nie tak lekko; wędrowały w górę powoli i niechętnie, niczym kurtyna w teatrze w czasach, gdy robiono to jeszcze, pociągając linę ręcznie. Zanim zrozumiałem, co widzę dokoła, wychwyciłem dziwny, charakterystyczny zapach, który gdzieś już kiedyś czułem, ale w tej chwili byłem zbyt zmęczony, by sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Chwilę później z coraz mniej rozmytego obrazu wyłonił mi się sterylnie wyglądający sufit. Przekręciłem lekko głowę i zobaczyłem stalowy stojak z zawieszonymi plastikowymi torebkami, z których opadały przezroczyste wężyki; za stojakiem był rząd okien z widokiem na błękitne niebo.

 

Po lewej stronie stał starszy facet w białym kitlu, bełkoczący do towarzyszącej mu ślicznej dziewczyny o blond włosach, również w białym kitlu, która odpowiadała mu takim samym bełkotem, jakby język wędrował jej w ustach bez żadnej kontroli. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem, że to nie żaden bełkot, tylko język norweski.

 

Ślicznotka obejrzała się i widząc, że jej się przyglądam, nieomal wpadła w zachwyt i powiedziała coś szybko do starszego faceta w białym kitlu. On również zwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, jeszcze bardziej pogłębiając swoje zmarszczki mimiczne. Podszedł bliżej, poprawiając okulary.

 

– Witamy ponownie, Herr Ralf – powiedział po niemiecku z wzorowym akcentem, a w jego głosie dźwięczała ulga połączona z radością. – Nie powiem, bardzo nas pan wystraszył, ale najgorsze za nami. Jak się pan czuje?

 

Ściągnąłem brwi.Teraz już przypomniałem sobie, co to za zapach. To zwyczajny zapach szpitala, taki sam, jak w 1998 roku, gdy skończyła się moja raczkująca piłkarska kariera. Zabawne, czasy się zmieniają, ale po trzydziestu latach zapach jest ten sam. Czy to w Austrii, czy w Norwegii, czy gdziekolwiek indziej.

 

– Kiepsko, jakbym dostał porządny wycisk na poligonie... – wychrypiałem niemal szeptem, bo tylko na chrypiący szept było mnie stać, mimo szczerych chęci na więcej. – Powie mi pan, dlaczego tu jestem...?

 

Starszy facet w białym kitlu przyciągnął stojące pod ścianą krzesło i usiadł blisko.

 

– Jestem doktor Wolfgang Potschekay, kardiochirurg z pasji – powiedział. – Wszystko ze szczegółami opowiem panu, gdy poczuje się pan lepiej; na razie musi pan przede wszystkim odpoczywać. Niestety przeszedł pan poważny zawał serca. Miał pan dużo szczęścia, że w chwili, gdy to się stało, był z panem pański przyjaciel, Herr Ralf, gdyby nie to, na pewno teraz byśmy nie rozmawiali.

 

– Co pan opowiada...?

 

– Niestety, Herr Ralf, minusem mojej pracy jest to, że często muszę przekazywać złe wiadomości. – Uśmiech Potschekaya na chwilę przygasł, ale zaraz pojawił się ponownie jak bumerang. – Proszę teraz odpoczywać i obiecać mi, że nie będzie próbował pan wstawać. Zajrzę do pana za niedługo.

 

Doktor Potschekay wstał, odstawił krzesło na miejsce i powoli wyszedł z sali. Przeniosłem zmarnowane spojrzenie na ślicznotkę w blond włosach. Posłała mi niebiański uśmiech i podążyła w ślad za doktorem; jeżeli to norweska metoda postępowania w stanach po zawale, to powinni ją zapożyczyć w każdym zakątku świata.

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...