Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Do kraju wróciłem tylko na tzw. chwilę, by zameldować się z reprezentacją po zakończonym turnieju, a także by udać się na podsumowujące imprezę spotkanie z zarządem PZPN. Mimo upływu lat Puchar Konfederacji wciąż nie zyskiwał szczególnego prestiżu, więc posiedzenie zakończyło się już w godzinach wieczornych, a i tak od pewnego momentu dominującym tematem były eliminacje do Euro 2028, które wznawiały rozgrywki już na początku września.

 

Do Essen wracaliśmy tym razem we trzech, czyli ja z kolejnym medalem na szyi, Moriente ze swoimi przyrządami fotograficznymi, a także Tomek Konieczny, który nogę na płycie Okęcia postawił już jako zawodnik Rot-Weiss Essen. Tym razem Olek Wasoski nie narzekał na nadmiar obowiązków, bo zdążyłem zjawić się w klubie tuż przed okresem przygotowawczym, na który, z racji nadchodzącego Pucharu Ligi, zaplanowaliśmy jak na razie tylko dwa sparingi z krajowymi drużynami.

 

Pierwszym rywalem na powakacyjnym rozbieganiu była ekipa trzecioligowego Magdeburga, a my zaprezentowaliśmy tradycyjny dla nas latem brak skuteczności, bo tak trzeba było nazwać zdobycz bramkową, gdy przyrównamy ją do ogólnej liczby piętnastu strzałów w światło bramki. Z dobrej strony zaprezentował się Daniele Corradini, który dał sygnał, że po udanej wiośnie ubiegłego sezonu nie zamierza spuszczać z tonu, natomiast Thomas Franz, który co prawda zdobył też swojego gola, odświeżył mi w pamięci niechlubny mecz z Brazylią, w kiepskim stylu marnując rzut karny. Tomek Konieczny wszedł na boisko w przerwie i zaprezentował się przyzwoicie.

 

Cytat

15.07.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 422

TOW Rot-Weiss Essen [BL] – 1.FC Magdeburg [RLN] 4:0 (3:0)

 

16' Oliviera (M) czrw.k.
18' D. Corradini  1:0
27' C. Hamann (M) ktz.

40' T. Franz (RWE) nw.rz.k.

43' D. Corradini 2:0

45' T. Franz 3:0

49' D. Corradini 4:0

 

 

Reginaldo, który zdecydowanie odstawał poziomem od reszty drużyny i niezbyt dobrze czuł się w Essen, ponownie został wypożyczony na cały sezon do holenderskiego Vitesse. Tym razem nie ustalałem nawet klauzuli umożliwiającej mi ściągnięcie go z powrotem, gdyż w tym sezonie nasza sytuacja kadrowa była już dużo lepsza.

 

Nie wiedzieć czemu nasz drugi sparing, tym razem z drugoligowym Paderborn, przyciągnął uwagę ogólnokrajowej niemieckiej telewizji sportowej, która zapragnęła transmitować go na żywo. Jako że był to mecz wyjazdowy, mistrz Niemiec przyciągnął na trybuny Hermann-Löns-Stadion ponad 9 tysięcy kibiców, ale nie obejrzeli oni szczególnie przełomowego spotkania w wykonaniu swoich ulubieńców, gdyż skończyło się ono jedynym możliwym rezultatem.

 

Cytat

19.07. 2027, Hermann-Löns-Stadion, Paderborn, widzów: 9321; TV

TOW SC Paderborn 07 [2BL] – Rot-Wiess Essen [BL] 0:2 (0:2)
 

7' D. Corradini 0:1

20' Denílson 0:2

 

Odnośnik do komentarza

W półfinale Liga-Pokal trafiliśmy oczywiście na Bayern Monachium, w związku z czym zapobiegliwie na termin meczu finałowego zaklepałem sparing ze spadkowiczem z Bundesligi Wolfsburgiem, który miał kończyć nasze letnie przygotowania.

 

 

Naturalnie skład na to spotkanie oparty był w dużej mierze na tym, do jakiego przyzwyczajeni byli kibice, a w barwach RWE zadebiutowali jedynie Dario Toscano na prawym skrzydle i Tomek Konieczny na środku defensywy, który utworzył parę stoperów z Larsem Hofmannem. W ataku zaś zestawiłem jednego z najlepszych strzelców ubiegłego sezonu Mihajlovicia oraz dobrze spisującego się w pierwszych dwóch sparingach Corradiniego, którzy mieli przejść tym samym pierwszy sprawdzian. Niestety szczególnie Daniele oraz kilku innych piłkarzy zaliczyło go na ocenę niedostateczną.

 

Na Georg-Melches-Stadion już po upływie pierwszych kilku minut, w trakcie których Tomek Konieczny z miejsca zebrał swoją pierwszą żółtą kartkę w nowym klubie, zarysowała się zauważalna przewaga Bayernu, który klepał piłkę tak sprawnie, jakby Bawarczycy byli w środku sezonu. My zaś mieliśmy problem z dłuższym utrzymaniem się przy piłce, a celność podań stała na tragicznym poziomie. Jasne, to był dopiero trzeci mecz po wakacjach, więc nie ma co oczekiwać pięknej gry. Dlaczego więc Bayern takich problemów nie miał, choć to był dla niego zaledwie drugi mecz? Tak czy owak, po 23 minutach gry Gruszka dał się minąć Agbo  na linii pola karnego niczym tyczka na treningu i Olivieri musiał wyjmować piłkę z siatki. Brawo, Marcin.

 

W przerwie przeprowadziłem od razu dwie zmiany – na lewej obronie zadebiutował Fernando, a oddychającego rękawami Mihajlovicia zmienił Denílson – ale nie zmieniły one absolutnie nic w obrazie gry, podobnie jak wejście Vinka za kompletnie bezproduktywnego Toscano. Wobec tego druga odsłona tylko odbierała naszym biednym kibicom nadzieje, byliśmy tłem dla Bayernu, który pokazywał, że mimo początku sezonu można zagrać na przyzwoitym poziomie, a gdy w 82. minucie Sérgio rozstrzygnął losy meczu strzałem zza pola karnego, poszedłem do Jürgena Kohlera, by pogratulować mu zwycięstwa i awansu do finału. A dzięki rozważnej decyzji z dnia losowania nie musieliśmy szukać na gwałt rywala na próbę generalną przed inauguracją Bundesligi.

 

Cytat

28.07.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 25 579

LP PłF Rot-Weiss Essen – Bayern Monachium 0:2 (0:1)

 

23' T. Agbo 0:1

82' Sérgio 0:2

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 6 – L.Hildebrandt 6, L.Hofmann 7, T.Konieczny ŻK 7, M.Gruszka 6 (46' Fernando 6) – D.Toscano 6 (69' H.Vink 6), T.Franz 7, M.Rose 7, M.Andreasen 6 – D.Corradini 6, Z.Mihajlović 6 (46' Denílson 7)

 

GM: Eduardo (N, Bayern Monachium) - 9

 

Odnośnik do komentarza

Na pomeczowej konferencji dziennikarze nie pastwili się nad nami, temat wyniku potyczki z Bayernem zamykając w trzech-czterech ogólnikowych pytaniach, na które odpowiedziałem również bardziej ogólnikowo, niż zagłębiając się w przesadne szczegóły. Uwaga zgromadzonych zaprzątnięta była nowymi twarzami w drużynie, którzy najpierw uznali występ Tomka Koniecznego za udany, natomiast pytali, czy Dario Toscano w ogóle grał, bo nie zauważyli jego obecności na boisku.

 

Jak zawsze w takich sytuacjach stawałem po stronie moich podopiecznych, więc z jednej strony skomplementowałem postawę Tomka, wyrażając nadzieję, że w miarę aklimatyzacji będzie tylko nabierał więcej pewności, a Dario zasłoniłem własną piersią, w skrócie apelując, by nie zwracać uwagi na jego debiut, gdyż to zawsze jest loteryjna sprawa. Spodziewałem się, że obaj poczują się lepiej ze świadomością, że mogą liczyć na wsparcie Herr Ralfa, a tymczasem czekała mnie niemiła niespodzianka, gdyż zarówno Tomek, jak i Dario byli wyraźnie podenerwowani, obawiając się zbyt wysokich oczekiwań wobec nich...

 

Cóż, jedyne, co mogłem w tej sytuacji zrobić, to postanowić, że lepiej będzie, by w pierwszych meczach Bundesligi uczyli się taktyki Rot-Weiss Essen, wpierw obserwując sytuację z perspektywy ławki rezerwowych. Tam początkowo nie powinni odczuwać presji oczekiwań.

 

 

Sezon 2026/27

Ligi świata:

Anglia
Czołówka Premiership: 1. Chelsea Londyn, 2. Manchester United, 3. Newcastle;
Spadek do Championship: 18. Fulham, 19. Bristol City, 20. Charlton;
Awans do Premiership: 1. Brentford, 2. Leicester, Br. West Ham;
FA Cup: Derby;
Carling Cup: Newcastle.

 

Austria

Czołówka T-Mobile Bundesligi: 1. Sturm Graz, 2. Rapid Wiedeń, 3. SV Salzburg;

Spadek do Erste Ligi: 10. FC Gratkorn;

Awans do T-Mobile Bundesligi: 1. Austria Lustenau;

Hallen Cup: Wiener Sportklub.

Francja
Czołówka Ligue 1: 1. AS Monaco, 2. Olympique Marsylia, 3. Guingamp;
Spadek do Ligue 2: 18. Nancy, 19. Nice, 20. Rennes;
Awans do Ligue 1: 1. Metz, 2. Sedan, 3. Cannes;
Coupe de France: Olympique Lyon;
Coupe de Ligue: Bordeaux.

Hiszpania
Czołówka Primera Divisón: 1. Betis Sewilla, 2. FC Barcelona, 3. Albacete;
Spadek do SDA: 18. Gimnàstic, 19. Salamanca, 20. Xerez;
Awans do Primera División: 4. Real Valladolid, 5. Villajoyosa, 9. Real Unión;
Copa del Rey: Atlético Madryt;
Supercopa: Atlético Madryt.

Niemcy
Czołówka Bundesligi: 1. Rot-Weiss Essen, 2. Werder Brema, 3. HSV Hamburg;
Spadek do 2. Bundesligi: 16. 1.FC Nürnberg, 17. VfL Wolfsburg, 18. VfB Stuttgart;
Awans do Bundesligi: 1. Rot-Weiß Oberhausen, 2. Arminia Bielefeld, 3. Bayer Leverkusen;
DFB-Pokal: 1.FC Köln;
Liga Pokal: Werder Brema.

Polska
Czołówka Ekstraklasy: 1. Wisła Kraków, 2. Korona Kielce, 3. Legia Warszawa;
Spadek do I ligi: 15. Jagiellonia Białystok, 16. Zagłębie Sosnowiec;
Awans do Ekstraklasy: 1. Zagłębie Lubin, 2. Górnik Zabrze;
Puchar Polski: Legia Warszawa.

 

Rosja
Czołówka Premier Ligi: 1. Lokomotiw Moskwa, 2. CSKA Moskwa, 3. Spartak Moskwa;
Spadek do Pierwowo Dywizjona: 15. Amkar Perm, 16. Anży Machaczkała;
Awans do Premier Ligi: 1. Tom Tomsk, 2. Terek Grozny;
Kubok Rassij: FK Rostów;
Superpuchar: Dynamo Moskwa.

Szwajcaria
Czołówka Axpo Super League: 1. FC Schaffhausen, 2. Servette FC, 3. FC Aarau;
Spadek do Challenge League: 10. FC Zurych;
Awans do ASL: 1. St. Gallen;
Swisscom Cup: FC Schaffhausen.

Włochy
Czołówka Serie A: 1. AS Roma, 2. AC Milan, 3. Inter Mediolan;
Spadek do Serie B: 18. Torino, 19. Udinese, 20. Genoa;
Awans do Serie A: 1. Lecce, 2. Acireale, Br. Avellino;
Coppa Italia: AC Milan;
Supercoppa: Inter Mediolan.

 

 

 

Europejskie Puchary:

 

Liga Mistrzów UEFA:

1. Arsenal Londyn, 2. Betis Sewilla.

 

Puchar UEFA:

1. Lazio Rzym, 2. Olympique Lyon.

 

Superpuchar Europy:

1. Chelsea Londyn, 2. Deportivo.

 

Puchar Konfederacji 2027:

  • 1. Francja;
  • 2. Brazylia;
  • 3. Polska.

 

 

--------------------------

Do @z0nk,

Tym razem Ekstraklasę Lech zakończył na 4. miejscu, a Amica do końca sezonu broniła się przed spadkiem, rywalizację kończąc na 13. lokacie, ledwie trzy punkty nad miejscem barażowym :>

Odnośnik do komentarza

Lipiec 2027

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 0-0-1, 0:2

Bundesliga: –

Liga Mistrzów: –
DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: półfinał, 0:2 z Bayernem; out

Finanse: 29,98 mln euro (-3,52 mln euro)

Gole: –

Asysty: –

 

Bilans (Polska): 1-0-1, 4:4

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, [+3 pkt nad Czechami]

Puchar Konfederacji 2027: półfinał, 2:4d z Brazylią; mecz o 3. miejsce, 2:0 z Hiszpanią

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: –

Austria: GAK Graz [+2 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+0 pkt]

Hiszpania: –

Niemcy: –

Polska: Zagłębie Lubin [+0 pkt]

Rosja: FK Moskwa [+4 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+2 pkt]

Włochy: –

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 2. runda eliminacyjna, –:– i 1:0 z FC Haka

 

Puchar UEFA:

- Widzew Łódź, 2. runda kwalifikacyjna, vs. FC Kopenhaga

- Lech Poznań, 2. runda kwalifikacyjna, vs. FC Midtjylland

- Korona Kielce, 2. runda kwalifikacyjna, vs. AEK Ateny

- Legia Warszawa, 2. runda kwalifikacyjna, vs. Elbasani

 

Reprezentacja Polski:

- 01.07, Puchar Konfederacji, półfinał, Brazylia - Polska, d 4:2

- 03.07, Puchar Konfederacji, mecz o 3. miejsce, Polska - Hiszpania, 2:0

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1362], 2. Brazylia [1129], 3. Hiszpania [1009]

Odnośnik do komentarza

Pierwszego sierpnia wróciliśmy zatem na boiska treningowe. Ostatnim sprawdzianem przed inauguracją sezonu ligowego był wyjazdowy sparing z drugoligowym już Wolfsburgiem, który w maju żegnał się z Bundesligą, i ten mecz przysporzył mi jeszcze więcej bólu głowy, niż gładka porażka z Bayernem, która ani przez chwilę nie podlegała dyskusji.

 

Na Volkswagen-Arena zaprezentowaliśmy tak żenujący futbol, że można było odnieść wrażenie, jakbyśmy szykowali się do startu 2.Bundesligi razem z Wolfsburgiem. Nawet jedyny gol dla RWE nie sprawił, że Daniel Wolf miałby z czego się cieszyć, zresztą i tak chwilę później wyrównał Robert Barg, autor jedynego z kolei gola dla Wilków, a cała reszta z taką grą zasługiwała co najwyżej na posady w średniakach drugiej ligi. Najpoważniejsze konsekwencje tego sparingu miał odczuć Marcin Gruszka, którego tragiczna gra w połączeniu z kiepską postawą przeciwko Bayernowi kosztowała miejsce w podstawowym składzie.

 

Cytat

01.08.2027, Volkswagen-Arena, Wolfsburg, widzów: 2239

TOW VfL Wolfsburg [2BL] – Rot-Weiss Essen [BL] 1:1 (1:1)

 

12' D. Wolf 0:1

17' R. Barg 1:1

 

Odnośnik do komentarza

Sezon Bundesligi inaugurowaliśmy w najgorszy możliwy sposób, bo nie dość, że meczem ze znienawidzonym już przeze mnie FC Köln, z którym po prostu nie umieliśmy grać, to jeszcze na RheinEnergieStadion, a więc obiekcie, na którego widok już z oddali chciało mi się rzygać. Tak jak postanowiłem, Konieczny i Toscano rozpoczęli to spotkanie na ławce rezerwowych, miejsce na lewej obronie powierzyłem Fernando, na lewym skrzydle w pierwszym zespole zadebiutować miał Andrade, a obok Hofmanna na środku obrony wystawiłem weterana Salerno.

 

Obserwując w pierwszej połowie naszą ślamazarną, powolną i pełną błędów grę oraz składny i solidny futbol w wykonaniu cholernego Köln, przez większość czasu rozważałem, czy to działa tradycyjna magia Kolonii, czy po prostu tak słabo będziemy grać przez cały sezon, co zwiastował ostatni sparing i półfinał Liga-Pokal. Do przerwy gospodarze nie zdołali wykorzystać ani jednego naszego prezentu, nawet żenującego kiksu Hofmanna w naszym polu karnym, zaś z naszej strony zapamiętałem jedynie rajd sam na sam Corradiniego, który jednak dał się dogonić obrońcy i czysto zabrać sobie piłkę...

 

Drugą połowę rywale zaczęli jednak z jednobramkową przewagą, bo tak trzeba było nazwać tak bardzo nieudaną, że bardziej nieudana już być nie mogła, próbę przecięcia podania przez Andrade, po której wynik już po kilkunastu sekundach drugiej połowy otworzył MartinAndrade skutecznie ułatwiał grę Köln, więc gdy kwadrans później boisko z pękniętymi żebrami opuszczał Hofmann, przeprowadziłem od razu drugą zmianę, posyłając na lewe skrzydło Andreasena. Wcześniej jednak w końcu zdołaliśmy przeprowadzić jakąś dobrą akcję, Wolf świetnie wyciągnął Schmidta z obrony i podał do wbiegającego Corradiniego, a Daniele wreszcie zdobył naszą pierwszą bramkę w sezonie 2027/2028.

 

Mało tego, zacząłem liczyć na to, że może wyjątkowo pokażemy klasę w końcówce przeciwko Köln, bowiem w 69. minucie Vink popisał się dobrym prostopadłym podaniem do Wolfa, który z łatwością zgubił Schmidta i pewnym strzałem wysunął nas na prowadzenie. Ale nie na darmo mówiłem, że z Kolonią grać nie umiemy, i na kwadrans przed końcem Castillo oparł się na biernym Hildebrandtcie, obrócił na nim i strzałem przy słupku sprawił, że na tablicy pojawiło się 2:2, a Lars zakończył udział w meczu, zastąpiony Albrechtsenem. To nie był koniec naszych zrywów, ale gdy w 81. minucie Wolf rozegrał dwójkową akcję z Corradinim, po której Daniele dostał cudowne podanie do nogi i po raz drugi wysunął nas na prowadzenie, nie wierzyłem, że cholerne Köln nie strzeli już ani jednego gola.

 

I się nie pomyliłem; raptem sześć minut później Konieczny poważnie podkopał swoje fundamenty w reprezentacji, kryciem na radar Feurera pozwalając mu oddać strzał z dystansu, przy którym zawalił z kolei Olivieri, i znów był remis. Mimo że nakazałem ultraofensywę, moi piłkarze starali się marnować czas, jak tylko mogli, więc próbę obrony tytułu rozpoczęliśmy na dzień dobry od dwóch straconych punktów.

 

Cytat

07.08.2027, RheinEnergieStadion, Kolonia, widzów: 35 212

BL (1/34) 1.FC Köln [–] – Rot-Weiss Essen [–] 3:3 (0:0)

 

46' H. Martin 1:0

53' D. Corradini 1:1

60' L. Hofmann (RWE) ktz.

69' D. Wolf 1:2

76' R. Castillo 2:2

81' D. Corradini 2:3

87' M. Feurer 3:3

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – L.Hildebrandt 6 (77' A.Albrechtsen 6), L.Hofmann 7 (60' T.Konieczny 7), D.Salerno 7, Fernando 6 – H.Vink 8, M.Rose 7, T.Franz 7, Andrade 5 (60' M.Andreasen 7) – D.Corradini 8, D.Wolf 8

 

GM: Daniel Wolf (N, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Doskonałe warunki do szybkiego odkucia się po małym falstarcie mieliśmy już w 2. kolejce, w której podejmowaliśmy arcyprzeciętny Osnabrück, który jak za moich czasów nie potrafił rozwinąć się piłkarsko ani o poziom wyżej. Zmiany w składzie były nieodzowne, bowiem musiałem zastąpić najsłabsze ogniwa, w związku z czym na prawej obronie pojawił się Albrechtsen, a na lewym skrzydle Andreasen, z kolei kontuzjowanego Hofmanna zastąpił Betz, który grał do tej pory tylko w sparingach.

 

W pierwszej połowie z jednej strony graliśmy dobrze, mieliśmy wyraźną przewagę nad rywalami i z łatwością dochodziliśmy do sytuacji bramkowych, ale z równą łatwością wszystkie marnowaliśmy. Z tego powodu bardzo szybko z biegiem minut moje zadowolenie zaczęła wypierać frustracja, tak jak przy strzale Wolfa w boczną siatkę z dwóch metrów lub sytuacja sam na sam Corradiniego, którą oczywiście wstrzelił wprost w Masiniego. Daniel i Daniele sabotowali naszą pracę w ofensywie przez calutką pierwszą połowę (na szczęście nie udało im się wykreować Masiniego na gracza meczu), więc gdy schodziliśmy do szatni, zamiast zasłużonego 3:0, na tablicy widniało żałosne w tych okolicznościach 0:0. Co gorsza, naszą ofensywną impotencję oglądał na żywo w telewizji cały kraj.

 

Dobrze wiedziałem, co się stanie, i nie pomyliłem się. Od początku drugiej odsłony Osnabrück przejął inicjatywę, co oznaczało, że mogliśmy zapomnieć o zwycięstwie, gdyż teraz nie mieliśmy już nawet czego marnować, a już pierwsza akcja gości o mały włos nie przyniosła im gola. To już drugie stracone punkty w drugim meczu sezonu, w dodatku tym razem wyjątkowo frajersko, więc w szatni ochrzaniłem zespół z góry do dołu i wiedziałem, że mistrzostwa na pewno nie obronimy. 

 

Cytat

15.08.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 19 108; TV

BL (2/34) Rot-Weiss Essen [10.] – VfL Osnabrück [11.] 0:0

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – A.Albrechtsen 6, A.Betz 6, D.Salerno 7, Fernando 7 – H.Vink 7, M.Rose 7, T.Franz 6 (73' Andrade 6), M.Andreasen 6 – D.Corradini 6 (46' Z.Mihajlović ŻK 6), D.Wolf 7 (70' A.Beer 6)

 

GM: Wiktor Kudriaszow (P L, VfL Osnabrück) - 8

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W coraz bardziej pogarszających się nastrojach mogliśmy zapomnieć o szansie szybkiego odkucia się po dwóch słabych meczach, bo czekał nas wyjazd do amatorskiego Bahlingen na pierwszą rundę Pucharu Niemiec. Postanowiłem wystawić niemal najmocniejszy w teorii skład, nieznacznie tylko zmieniony, gdyż zespół był nadal w wakacyjnej formie i potrzebował każdej okazji do próby wejścia w formę na sezon. Największą gwiazdą gospodarzy był... ich menedżer, bowiem Rainer Scharinger prowadził klub niezmiennie od 2003 roku!

 

W składzie rywali znalazł się nawet mój rodak Maciej Lemanowicz, reprezentant U-19 sprzed ponad dziesięciu lat, ale ani on, ani inny z piłkarzy w czerwonych trykotach nie uchronił dziś swojej drużyny przed gładką porażką. Mecz ustawiliśmy pod siebie już w 2. minucie, gdy do siatki pierwszy raz w tym sezonie trafił Marek Topolski; zwiastowało to grad goli, ale nadal naszą bolączką była tragiczna wręcz nieskuteczność. W rezultacie do przerwy jeszcze tylko Denílson w 28. minucie zamienił na gola dobre podanie od Albrechtsena, a w 35. minucie Markus Rose pewnie zamknął dośrodkowanie Topolskiego po wybitej centrze Maćka Kwiatkowskiego z rzutu rożnego.

 

Po przerwie nareszcie przebudził się Andrade, który chyba przypomniał sobie, że jest bardzo dobrym piłkarzem. Portugalczyk najpierw w 47. minucie skierował do bramki wrzutkę Albrechtsena, a chwilę później skopiował swoje zagranie, tym razem wykorzystując górną piłkę od Toscano, którego pierwszy raz dało się zauważyć na placu gry. Poza tymi pięcioma momentami zmarnowaliśmy spokojnie z dwa razy więcej okazji, a to musiało się znacząco zmienić w krótkim czasie, jeśli chcieliśmy liczyć się w walce o obronę tytułu w lidze.

 

Cytat

21.08.2027, Kaiserstuhl-Stadion, Bahlingen, widzów: 7728

DFB-P 1R Bahlinger SC [NL] – Rot-Weiss Essen [BL] 0:5 (0:3)

 

2' M. Topolski 0:1

28' Denílson 0:2

35' M. Rose 0:3

47' Andrade 0:4

53' Andrade 0:5

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – A.Albrechtsen 9, T.Konieczny 8, D.Salerno 8, Fernando 8 – D.Toscano 7, M.Rose 10, M.Kwiatkowski 8 (76' A.Beer 6), Z.Machaček 7 (46' Andrade 8 ) – M.Topolski 9 (66' Z.Mihajlović 7), Denílson 10

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 10

 

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków, polski jedynak w eliminacjach Ligi Mistrzów, nie podołał w dwumeczu 3. rundy Guingamp, ulegając gładko 0:1 u siebie i 1:4 na wyjeździe. Jedyną niespodzianką play-offów był blamaż włoskiego Chievo, które nie podołało szwedzkiemu Malmö, po zwycięstwie 1:0 i... porażce 0:1 przegrywając awans w rzutach karnych.

 

My zmagania eliminacyjne obserwowaliśmy na spokojnie w telewizji, gdyż jako mistrz Niemiec mieliśmy zapewniony start w Champions League bezpośrednio od fazy grupowej. A jako że losowanie ponownie odbyło się zaraz po zakończeniu rewanżów, najpierw otrzymaliśmy 3 900 000€ za udział w tegorocznej edycji rozgrywek, a później poznaliśmy grupowych rywali. Trafiliśmy do bardzo wyrównanego towarzystwa, gdyż w grupie C mieliśmy zmierzyć się z FC Porto, Realem Sociedad oraz PSV Eindhoven, a więc drużynami, które były w naszym zasięgu, ale w których zasięgu byliśmy także my.

Odnośnik do komentarza

W Pucharze UEFA polskie kluby w większości spisały się dobrze. Lech Poznań pokonał w dwumeczu Midtjylland, Widzew Łódź dzięki przewadze goli na wyjeździe odprawił FC Kopenhagę, a Korona Kielce pewnie rozgromiła AEK Ateny, pozostawiając najlepsze wrażenie. Z tej grupy wyłamała się tylko Legia Warszawa, która przegrała z albańskim Elbasani i pożegnała się z europejskimi pucharami.

 

 

A już w najbliższy weekend jechaliśmy do Hamburga, gdzie mieliśmy walczyć o pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. Postanowiłem m.in. zachować skład ataku z Pucharu Niemiec, gdyż uznałem, że chłopaki zasłużyli na poważniejszą szansę, zostawiłem również środek obrony z Tomkiem Koniecznym, ale już do drugiej linii wrócili Andreasen, Thomas Franz i Vink.

 

Od czasu awansu do Bundesligi zaledwie raz wygraliśmy z HSV, więc spodziewałem się bardzo ciężkiego spotkania. Z jednej strony takie właśnie było, z drugiej zaś to samo mogli powiedzieć gospodarze, gdyż nareszcie zagraliśmy tak, jak Rot-Weiss Essen z poprzedniego, mistrzowskiego sezonu. Akcja goniła akcję, w środku pola Rose i Franz bez respektu walczyli z pomocnikami HSV, a Andreasen i Vink szarpali na skrzydłach z wielką werwą. W 30. minucie świetną robotę zrobiła właśnie druga linia, gdy Vink znalazł przed polem karnym niekrytego Franza, a Thomas bez zastanowienia uderzył na bramkę, zaskakując odrobinę spóźnionego Baldiniego. Wznieśliśmy ręce w geście triumfu, a 50-tysięczna widownia przycichła, za wyjątkiem sektorów gości, oczywiście.

 

Po przerwie hamburczycy, jeden z faworytów do mistrzostwa, przycisnęli nas jeszcze bardziej, dając naszej defensywie okazję do błędu. Stało się to po kwadransie drugiej odsłony, kiedy od autu wznowili rywale, Coscia zdecydował się na precyzyjnego crossa w nasze pole karne, a Salerno nie doskoczył w porę do Storcka, który nie dał Olivieriemu żadnych szans. Co gorsza, spuchnęliśmy w ofensywie, co wymusiło na mnie szybsze zmiany, w ramach których zdjąłem niewidocznego Topolskiego, a niedługo później Andreasena, który po przerwie obniżył loty. Muszę przyznać, że obrona w Hamburgu wprawiała mnie w zmienne nastroje, gdyż zarówno Tomek Konieczny jak i Diego Salerno stosunkowo często popełniali błędy w ustawieniu, co otwierało napastnikom HSV drogę do bramki, ale błyskawicznie ze stoickim spokojem je naprawiali, wracali i zaskakująco pewnie zgarniali zagrywane za ich plecy piłki.

 

Mając tak solidne wsparcie na tyłach, mogliśmy przyłożyć więcej wagi do poczynań z przodu. Zanosiło się na trzeci remis, gdy w 85. minucie rezerwowy Mihajlović wyskoczył wyżej od Vázqueza i rozciągnął na skrzydło długie zagranie od Olivieriego, mający mnóstwo swobody Vink popędził z piłką w pole karne i wyłożył wbiegającemu Mihajloviciowi, a Zeljko strzałem bez przyjęcia zapewnił nam upragnione zwycięstwo, i to od razu nad HSV! Zwycięstwo może mało przekonujące, ale zwycięstwo. Od czegoś trzeba zacząć.

 

Cytat

28.08.2027, AOL-Arena, Hamburg, widzów: 52 885

BL (3/34) HSV Hamburg [5.] – Rot-Weiss Essen [8.] 1:2 (0:1)

 

30' T. Franz 0:1

61' F. Storck 1:1

85' Z. Mihajlović 1:2

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – A.Albrechtsen 7, T.Konieczny 7, D.Salerno 8, Fernando 7 – H.Vink ŻK 8, M.Rose 7, T.Franz 7, M.Andreasen 6 (69' Andrade 7) – M.Topolski 7 (62' Z.Mihajlović 7), Denílson 7 (73' A.Beer 7)

 

GM: Diego Salerno (O Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Okres wakacji minął w trymiga, w związku z czym doczekaliśmy wznowienia rozgrywek eliminacji do Mistrzostw Europy 2028, na których byliśmy już jedną nogą, zgarnąwszy komplet punktów we wszystkich dotychczasowych spotkaniach eliminacyjnych. Teraz jesień miała być już tylko dopełnieniem formalności, a pierwszym krokiem w tym kierunku wrześniowy mecz z Czechami w Teplicach.

 

Niespodziewanie rozsypała mi się obsada bramki, bowiem poza odejściem Michała Górki na sportową emeryturę, infekcja wirusowa zmogła Pawła Piętkę, co oznaczało, że zostałem bez dwóch podstawowych bramkarzy reprezentacji. Na szczęście kryzys bramkarski w kraju zaczął przemijać, dzięki czemu mogłem powołać do kadry dwóch debiutantów, którzy dotąd grali pod okiem Jana Kollera w młodzieżówce, Artura Kwiatkowskiego z Southampton i Marcina Maciejewskiego z Sampdorii.

 

Nareszcie powrót do formy sprzed urazu sprawił, że do kadry mogłem powołać Zorana Halilovicia. W drużynie ponownie znaleźli się też doświadczony Maciek Brodecki, a także młodzi Marcin Lis, który mógł być podporą prawej obrony na najbliższe lata, i Marcin Aleksander, kolega Michała Koźmińskiego z Chelsea Londyn.

 

Cytat

Bramkarze:

– Artur Kwiatkowski (19 l., BR, Southampton, 1/0 U-21);

– Marcin Maciejewski (21 l., BR, Sampdoria, 16/0 U-21);

– Michał Piotrowski (31 l., BR, Crystal Palace, 15/0).

 

Obrońcy:
– Marcin Kiszka (30 l., O P, Polska, FC Liverpool, 31/1);

– Grzegorz Wilk (27 l., O LŚ, DP, P LŚ, NAC Breda, 15/0);

– Mateusz Machnikowski (30 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 109/13);
– Tomasz Konieczny (26 l., O Ś, DP, Rot-Weiss Essen, 44/0);

– Zbigniew Lewandowski (31 l., O Ś, DP, Manchester City, 40/4);

– Marcin Lis (21 l., O/DBP/P P, Valencia, 1/0);

– Krzysztof Wróblewski (33 l., O/P P, Ajax Amsterdam, 71/3).

 

Pomocnicy:

– Marcin Konopka (25 l., DP, Schalke 04, 20/3);

– Rafał Piątek (31 l., DP, Southampton, 70/14);

– Michał Koźmiński (24 l., DP, P PŚ, Chelsea Londyn, 35/8);

– Tomasz Wilk (24 l., P L, Sheffield Wednesday, 31/3);
– Marcin Aleksander (23 l., P Ś, Chelsea Londyn, 3/0);

– Robert Koźmiński (25 l., P Ś, Leeds United, 28/6);

– Maciej Brodecki (32 l., OP PŚ, Eintracht Braunschweig, 110/8);

– Tomasz Rogalski (26 l., OP PŚ, Napoli, 15/1);

– Mariusz Wójcik (27 l., OP LŚ, N, Napoli, 10/3).

 

Napastnicy:

– Paweł Kaczmarek (25 l., OP/N Ś, Crystal Palace, 7/7);

– Rafał Mazurkiewicz (25 l., OP/N Ś, Tottenham Hotspur, 6/7);
– Tomasz Adamczyk (32 l., N, AC Milan, 129/125);

– Paweł Dąbrowski (22 l., N, Arsenal Londyn, 2/1);
– Grzegorz Dudek (21 l., N, Real Sociedad, 23/12);

– Zoran Halilović (30 l., N, VfL Osnabrück, 67/47);

– Marcin Pawlak (30 l., N, Sevilla, 92/56).

 

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2027

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 2-2-0, 11:5

Bundesliga: 6. [-0 pkt do Herthy, +0 pkt nad Borussią Dortmund]

Liga Mistrzów: grupa C, vs. FC Porto, Real Sociedad i PSV
DFB-Pokal: Pierwsza runda, 5:0 z Bahlinger SC; awans, vs. Borussia Dortmund

Liga-Pokal: –

Finanse: 30,86 mln euro (+516 tys. euro)

Gole: Andrade i Daniele Corradini (po 2)

Asysty: Hans Vink (3)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, [+3 pkt nad Czechami]

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: FC Liverpool [+3 pkt]

Austria: GAK Graz [+1 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+3 pkt]

Hiszpania: Córdoba [+0 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+2 pkt]

Polska: Odra Wodzisław [+1 pkt]

Rosja: FK Moskwa [+1 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+3 pkt]

Włochy: AS Roma [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 2. runda eliminacyjna, 2:1 i 1:0 z FC Haka; awans

                                3. runda eliminacyjna, 0:1 i 0:4 z Guingamp; out

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, Pierwsza runda, vs. Sparta Praga

- Widzew Łódź, 2. runda kwalifikacyjna, 0:0 i w1:1 z FC Kopenhaga; awans, vs. Napoli

- Lech Poznań, 2. runda kwalifikacyjna, 1:0 i w1:2 z FC Midtjylland; awans, vs. Ksanthi

- Korona Kielce, 2. runda kwalifikacyjna, 4:0 i 2:2 z AEK Ateny; awans, vs. Schalke 04

- Legia Warszawa, 2. runda kwalifikacyjna, 1:0 i 0:2 z Elbasani; out

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1238], 2. Brazylia [1176], 3. Francja [1094]

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Spotkania w Czechach zawsze były dla mnie specyficzne, bo niby na wyjeździe, a prawie jak w Polsce, nawet jeśli Teplice leżały bliżej Niemiec. Wybór, komu przekazać bluzę z numerem jeden pod nieobecność Piętki, w praktyce był bardzo prosty, gdyż nie byłoby dobrym pomysłem wystawiać debiutanta w tak ważnym meczu, zatem w podstawowej jedenastce wyszedł Michał Piotrowski. Mimo najszczerszych chęci, do boju na Na Stinadlech nie mogłem posłać żadnego z naszych młodych napastników, gdyż wszyscy stawili się na zgrupowaniu przemęczeni, więc Czechów nękać mieli Zoran Halilović i Tomek Adamczyk.

 

Mimo że Czechy od wielu lat nie potrafiły osiągnąć nawet drobnego sukcesu na arenie międzynarodowej, to nigdy nie grało nam się z nimi lekko. Nie zdziwiło mnie zatem, gdy gospodarze ruszyli na nas ostro, a już w 3. minucie piłka załomotała o słupek naszej bramki po strzale Jarolima. Na szczęście my też bardzo szybko przypomnieliśmy sobie, że jesteśmy trzykrotnymi mistrzami świata, ale długo nasze wysiłki szły na marne, bo Adamczyk uparł się strzelać prosto w Dudę, a Halilović nawet nie trafiał w bramkę. Tomek w pół godziny zdołał zmarnować aż trzy sytuacje sam na sam, tak że byłem bliski zdjęcia go jeszcze w pierwszej połowie.

 

Na szczęście tego nie zrobiłem. W 33. minucie Wójcik i Aleksander rozegrali ładną dwójkową akcję środkiem boiska, następnie Halilović przedłużył podanie Mariusza do wbiegającego Adamczyka, a Tomek okazał się szybszy od Lički i w końcu nie trafił w Dudę, dając nam prowadzenie. Nie cieszyliśmy się jednak z niego przesadnie długo, ponieważ siedem minut później Czechom wyszedł rzut rożny życia, z którego Dovrak wrzucił precyzyjnie na dalszy słupek, a trochę pokpiony przez naszą defensywę Novotný strącił spokojnie piłkę do bramki. Koniec końców radość Czechów również trwała bardzo krótko; jeszcze przed przerwą Urbanek nie tylko przy próbie wybicia piłki podał ją przed pole karne Aleksandrowi, ale też nie wrócił na pozycję, dzięki czemu gdy Marcin oddał strzał, Adamczyk na pustym polu dostawił nogę do pędzącej piłki, zmylił Dudę i to on zapisał na swoje konto trafienie przywracające nam przewagę. Zakręcony kwadrans w Teplicach.

 

Druga połowa wypełniona była wściekłymi próbami odgryzienia się Czechów oraz naszą rozważną grą na przetrzymanie. Im bliżej było końca, tym bardziej martwiłem się jednak o gola wyrównującego, bo widok moich obrońców decydujących się na coraz bardziej dziwaczne zagrania mroził mi krew w żyłach. W końcu Tomek Konieczny popełnił debilny faul metr przed linią pola karnego – to miał być pewny gol dla Czech z rzutu wolnego, dlatego zagotowany odwróciłem się tyłem do boiska, ale jakimś cudem zamiast ryku radości z trybun, usłyszałem jedynie potworny jęk zawodu. Gdy zwróciłem się z powrotem, ujrzałem Piotrowskiego ustawiającego piłkę na piątym metrze.

 

I być może ta niewykorzystana sytuacja naszych rywali sprawiła, że w doliczonym czasie zemściła się na nich naszym kontratakiem, po którym Wójcik zagrał płasko w pole karne, a Konopka zastawił się przed Holubem i bombą z pierwszej piłki rozstrzygnął losy rywalizacji. A trzy punkty zdobyte w Teplicach zapewniły nam już co najmniej udział w barażach!

 

Cytat

04.09.2027, Na Stinadlech, Teplice, widzów: 18 220; TV

EME (6/8) Czechy [71.] – Polska [1.] 1:3 (1:2)

 

33' T. Adamczyk 0:1

40' P. Novotný 1:1

45+2' T. Adamczyk 1:2

90+2' M. Konopka 1:3

90+3' M. Machnikowski (POL) ktz.

 

Polska: M.Piotrowski 8 – K.Wróblewski 7, T.Konieczny ŻK 8, Z.Lewandowski 8, M.Machnikowski Ktz 9 – M.Koźmiński 8, M.Aleksander 7 (62' M.Konopka 8), M.Wójcik 7, T.Wilk 9 – T.Adamczyk 8 (72' G.Dudek 7), Z.Halilović 8 (76' M.Pawlak 6)

 

GM: Tomasz Wilk (P L, Polska) - 9

 

Szkocja zwycięstwem 2:0 nad Liechtensteinem podtrzymała swoje nadzieje na uratowanie udziału w barażach o Euro 2028.

 

Dziewiąta grupa:

1. Polska – 18 pkt – 24:4; Br

2. Czechy – 9 pkt – 11:6

3. Szkocja – 9 pkt – 8:8

4. Łotwa – 4 pkt – 5:6

5. Liechtenstein – 1 pkt – 1:25

  • Hurra! 1
Odnośnik do komentarza

Thomas Bode, swojego czasu mój podopieczny, a obecnie kolega po fachu, po nieudanej dwuletniej przygodzie ze szkoleniem pierwszego zespołu Wuppertalu wskoczył ponownie na trenerską karuzelę. Równo dziesięć lat temu ściągałem go do Osnabrücku z Erzgebirge Aue, i to właśnie tam Thomas powrócił po latach, by jako menedżer walczyć z klubem z Saksonii o awans do 2.Bundesligi.

 

8 września odbyła się zaś kolejna seria spotkań eliminacji do Euro 2028, w której w tym przypadku pauzowaliśmy. W grupie dziewiątej Czechy postawiły ważny krok w kierunku baraży o awans, wygrywając na wyjeździe 2:1 z Liechtensteinem. Również na wyjeździe grała Szkocja i zaledwie zremisowała z Łotwą 1:1, wpędzając się w poważne tarapaty. Ekipa z Wysp Brytyjskich miała do rozegrania już tylko jedno spotkanie, więc za miesiąc musiała nie tylko pokonać Czechy w bezpośrednim starciu, ale też liczyć na to, że ci w ostatniej kolejce przegrają z Łotwą. My z kolei mogliśmy spokojnie szykować się do formalności w postaci meczów z tą właśnie Łotwą, a później z Liechtensteinem w Chorzowie.

 

Dziewiąta grupa:

1. Polska – 18 pkt – 24:4; Br

2. Czechy – 12 pkt – 13:7

3. Szkocja – 10 pkt – 9:9

4. Łotwa – 5 pkt – 6:7

5. Liechtenstein – 1 pkt – 2:27

Odnośnik do komentarza

Powrót do Essen przywitał mnie niestety wdepnięciem w cuchnące, wielkie gówno zwane meczem z pieprzoną Borussią Mönchengladbach, a więc drugim po Köln najbardziej znienawidzonym przeze mnie klubem w obecnym okresie. Nawet nie próbowałem zrozumieć, dlaczego eksperci typowali nas na faworyta tej rywalizacji, bo sam fakt, że goście byli kandydatem do spadku, był bez znaczenia, gdyż wystarczyło przejrzeć historię naszych spotkań z Borussią, by nawet orangutan wiedział, że szanse na zwycięstwo mamy niewielkie. Szczególnie bez kontuzjowanego Thomasa Franza w środku pola.

 

I oczywiście TO JA miałem rację i TO JA lepiej znałem się na piłce, niż wielcy "eksperci"; od samego początku komfortową przewagę na boisku mieli "zajmujący 4. miejsce w tabeli kandydaci do spadku", którzy spokojnie podawali sobie piłkę na naszej połowie, a moi zawodnicy nie robili nic, by ich zaatakować, i ignorowali moje nawoływania o pressing. Szybko też Tomek Konieczny zaczął dawać sygnały, że sprezentuje dzisiaj rywalom co najmniej jedną bramkę, gdy opuszczeniem pozycji spowodował zagrożenie pod naszą bramką. Pierwszy zawalił jednak Salerno, który w 11. minucie trzymał się prawie dwa metry od Vissera, pozwalając mu przyjąć piłkę i dać gościom prowadzenie, na które czekałem już od pierwszych minut.

 

Jako że notorycznie traciliśmy piłki już w drugim-trzecim podaniu i nie potrafiliśmy przekroczyć linii środkowej boiska, z zaskoczeniem przyjąłem sytuację z 20. minuty, w której przeprowadziliśmy niesamowicie składną akcję, po której Denílson nie tylko wygrał górną piłkę z Kleinem, ale też Andreasen precyzyjnie dograł do Topolskiego, który wyrównał na 1:1. To wszystko jednak tylko po to, bym niespełna kwadrans później mógł ryknąć: "A NIE MÓWIŁEM?!", kiedy Konieczny po raz kolejny poszedł szukać skarbu na środek boiska, a właśnie w lukę po nim jak nóż w masło wbiegł Visser i nieatakowany przez nikogo przywrócił rywalom zasłużone prowadzenie. Oczywiście w tym momencie Konieczny dostał ode mnie kopa do szatni, a następne spotkanie miał oglądać tylko z perspektywy ławki.

 

Teraz wiedziałem, że będzie już po meczu, bo z Gladbach w zasadzie nie zwykliśmy wygrywać, a remisowaliśmy z rzadka, ale raz jeszcze moi podopieczni mnie zadziwili. W doliczonym czasie pierwszej połowy Andreasen mimo asysty Kleina zgasił na polu karnym wrzutkę Albrechtsena, po czym przełożył sobie piłkę i bombą przy słupku pokonał Rosta. To jednak było wszystko z naszej strony, a że Borussia z niewiadomych powodów nie strzeliła nam kolejnych goli, straciliśmy tylko dwa punkty, zamiast trzech, co i tak pozwoliło nam na kolejny spadek w tabeli. Z drugiej strony, gdyby tego dnia nie brakowało nam na boisku lewego obrońcy oraz dwóch skutecznych napastników (po przerwie Wolf i Topolski zmarnowali po dwie setki), mecz byłby do wygrania.

 

Cytat

11.09.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 13 741

BL (4/34) Rot-Weiss Essen [6.] – Borussia Mönchengladbach [4.] 2:2 (2:2)

 

11' M. Visser 0:1

20' M. Topolski 1:1

32' M. Visser 1:2

45+2' M. Andreasen 2:2

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 6 – A.Albrechtsen 7, T.Konieczny 6 (32' A.Betz 6), D.Salerno 6, Fernando 6 – H.Vink 7, M.Rose 7, S.Franz 7 (74' M.Kwiatkowski 7), M.Andreasen 8 – M.Topolski 7, Denílson 7 (46' D.Wolf 6)

 

GM: Michael Visser (N, Borussia Mönchengladbach) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Po kiepskim meczu z Gladbach nie mieliśmy wiele czasu na odpoczynek, bo już we wtorek czekało nas wyjazdowe starcie z FC Porto, którym inaugurowaliśmy nasz udział w najnowszej edycji Ligi Mistrzów. W składzie, który wsiadł na pokład samolotu do Portugalii, zaszło kilka zmian, m.in. na środku obrony znalazł się oczywiście Betz, na lewym skrzydle musiałem wystawić Andrade, gdyż Andreasena nie zgłosiłem do rozgrywek, a w ataku miał wybiec przewietrzony duet Corradini - Machaček.

 

Jak się niestety okazało, na Estádio do Dragão przyjechałem się tylko wkurwić. Choć początkowo przewagę w posiadaniu piłki mieli gospodarze, to jednak zdecydowanie większe zagrożenie pod bramką stwarzaliśmy my. I w zasadzie na tym można skończyć mówienie o naszej grze, bowiem gdy w 3. minucie Albrechtsen świetnym podaniem wyprawił Machačka za linię obrony FC Porto, Zdenek z całej siły strzelił wprost w Humberto, pięć minut później w identycznej sytuacji najpierw Corradini omal nie wystrzelił Humberto wątroby w stratosferę, a Machaček przy dobitce zrobił to samo z jego pośladkami, a gdy w 33. minucie cholerny Czech dostał fantastyczną piłkę od Albrechtsena, stojąc osamotniony trzy metry od bramki strzelił... w trybuny.

 

W tej chwili podziękowałem Zdenkowi i posłałem na boisko Beera, a Andreas dziesięć minut później przeciął podanie Wágnera i wyszedł sam na sam z Humberto, po czym... z całej siły rąbnął w wystawione do przodu ręce golkipera FC Porto. Już nawet nie liczyłem, który bidon kasuję soczystym kopniakiem, ale wiedziałem tyle, że tego meczu po prostu nie chcemy wygrać, a tak żałosnych napastników nie miałem jeszcze nigdy w żadnym klubie. Takich sytuacji tego wieczoru było dużo więcej, ale przytaczanie każdej z nich byłoby wysoce niehumanitarne, a efekt końcowy mógł być tylko jeden – zamiast pewnego 3:0 lub nawet 4:0, schodziliśmy z boiska z frajerskim 0:0, mijając po drodze wzdychających z ulgi piłkarzy FC Porto. W dodatku straciłem kolejnego obrońcę, bo Betz skręcił sobie swój nadmiernie eksploatowany nadgarstek. A to był dopiero początek sezonu...

 

Cytat

14.09.2027, Estádio do Dragão, Porto, widzów: 42 947; TV

LM Gr.C (1/6) FC Porto [POR] – Rot-Weiss Essen [GER] 0:0

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – A.Albrechtsen 7, A.Betz 7, D.Salerno 7, Fernando 7 – H.Vink 6 (68' D.Toscano 7), M.Rose 7, S.Franz 7, Andrade 7 (73' K.Bruns 7) – D.Corradini 7, Z.Machaček 6 (33' A.Beer 7)

 

GM: Sebastian Franz (OP LŚ, Rot-Weiss Essen) - 8

 

PSV Eindhoven w przeciwieństwie do nas umiało strzelać gole, więc spokojnie wygrało u siebie 2:0 z Realem Sociedad, radując swoich kibiców i zasiadając w wygodnym fotelu lidera grupy C.

 

Grupa C :

1. PSV Eindhoven – 3 pkt – 2:0

2. FC Porto – 1 pkt – 0:0

3. Rot-Weiss Essen – 1 pkt – 0:0

4. Real Sociedad – 0 pkt – 0:2

 

Odnośnik do komentarza

Jak tylko wróciliśmy do Essen następnego dnia, zwołałem czym prędzej wszystkich naszych trenerów i wydałem wszystkim polecenie, wydrukowane nawet specjalnie na piśmie, by w najbliższych dniach na wszystkich treningach maksymalnie dokręcili śrubę naszym napastnikom w kwestii treningu strzeleckiego. Innymi słowy, ćwiczenia wykańczania akcji miały przypominać im katorżnicze wiosłowanie na galerach.

 

 

 

A już w weekend jechaliśmy do Brunszwiku, gdzie czekał nas mecz z miejscowym Eintrachtem, w składzie którego grało dwóch Polaków – Maciek Brodecki i Zbyszek Pawłowski. Znowu musiałem nieco przemeblować skład – w obronie z konieczności wybiegł, o ironio, Tomek KONIECZNY, natomiast wskutek słabej postawy Hansa Vinka na skrzydle zmienił Dario Toscano, na skrzydle przeciętnego w Porto Andrade zastąpił Kevin Bruns, a w ataku u boku Corradiniego zagrał Wolf.

 

Na Stadion Haburger Straße z początku mina bardzo szybko mi zrzedła, gdy gospodarze szybciutko zepchnęli nas we własne pole karne i nękali szalenie niebezpiecznymi wrzutkami. Podczas gdy Olivieri w bramce raz po raz musiał wyciągać groźne główki rywali i przecinać liczne dośrodkowania, my nadal pozostawaliśmy bez choćby niecelnego strzału na bramkę Eintrachtu. Właśnie dyktowałem Olkowi Wasoskiemu kolejną uwagę do zapisania w notesie, kiedy w 10. minucie Toscano zabrał się z piłką wybitą skrzydłem przez Koniecznego, po czym wysunął w tempo do Corradiniego, a Daniele strzałem na krótki słupek pokonał Bruno. Kiedy dziewięć minut później wreszcie przebudził się Markus Rose i bombą z dystansu podwyższył na 2:0, zacząłem wierzyć, że tym razem nie damy sobie wydrzeć kompletu punktów. No i wpierw po półgodzinie najpierw Corradini wprawdzie nadział się na Bruno przy kontrataku, ale będący na miejscu Seba Franz pewnie dobił piłkę do bramki, a zaledwie dwie minuty później Sebastian udanym odbiorem rozpoczął akcję, po której Daniel Wolf posłał crossa w szesnatkę, a Corradini swoim drugim trafieniem podwyższył na 4:0.

 

Nareszcie w przerwie mogłem otwarcie pochwalić chłopaków za świetną i skuteczną robotę; takiego momentu w tym sezonie chyba jeszcze nie było. W drugiej połowie sytuacja była na tyle pewna, że mogliśmy kontrolować przebieg spotkania, a Eintracht piątego gola praktycznie strzelił sobie sam; w 66. minucie Cláudio sfaulował w polu karnym Rosego, a Seba Franz, choć lewonożny, bez problemu zamienił jedenastkę na swojego drugiego gola. W końcu mogliśmy cieszyć się z pewnej wygranej z bardziej znaczącym rywalem, ale patent z bardziej intensywnym treningiem wykańczania akcji miałem zamiar sprawdzić w dłuższej perspektywie.

 

Cytat

18.09.2027, Stadion Haburger Straße, Brunszwik, widzów: 13 741

BL (5/34) Eintracht Braunschweig [18.] – Rot-Weiss Essen [7.] 0:5 (0:4)

 

10' D. Corradini 0:1

19' M. Rose 0:2

30' S. Franz 0:3

32' D. Corradini 0:4

66' S. Franz 0:5 rz.k.

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 9 – A.Albrechtsen 8, T.Konieczny 8, D.Salerno 8, Fernando 8 – D.Toscano 9, M.Rose 9, S.Franz 9 (71' M.Kwiatkowski 7), K.Bruns 9 – D.Corradini 9 (78' M.Topolski 6), D.Wolf 8 (66' A.Beer 6)

 

GM: Daniele Corradini (N, Rot-Weiss Essen) - 9

 

Odnośnik do komentarza

Jako że nigdy nie zwykłem chwalić dnia przed zachodem słońca, pogrom Eintrachtu ani trochę nie zaćmił mojej świadomości, że w tym sezonie jesteśmy drużyną słabszą od Rot-Weiss Essen z poprzedniego sezonu. Dlatego przed pucharowym wyjazdem do Dortmundu wiedziałem, że przez pechowe losowanie nasza przygoda z DFB-Pokal zapowiadała się na bardzo krótką, nawet jeżeli nie zmieniałem składu, który zdał egzamin w Brunszwiku.

 

I miałem całkowitą rację. Przez cały mecz byliśmy tylko cieniem dla Borussii, ani przez chwilę nie liczyliśmy się w walce o zwycięstwo, a moi zawodnicy w przeciągu trzech dni zdążyli zapomnieć, jak się gra w piłkę. W dodatku po kwadransie cały Signal Iduna Park usłyszał moje łacińskie wezwanie do chędożonej kobiety lekkich obyczajów, gdy z boiska zniesiono trzymającego się półprzytomnie za głowę Tomka Koniecznego, co było równoznaczne z utratą już trzeciego podstawowego stopera. W końcu po następnym kwadransie Weber podał przed pole karne do Nicolettiego, którego nikomu nie chciało się pilnować, i Borussia nareszcie objęła prowadzenie, którego nie oddała już do końcowego gwizdka. Tym samym przegraliśmy pierwsze w tym sezonie derby i zgodnie z przewidywaniami błyskawicznie odpadliśmy z DFB-Pokal.

 

Cytat

21.09.2027, Signal Iduna Park, Dortmund, widzów: 78 183

DFB-P 2R Borussia Dortmund [BL] – Rot-Weiss Essen [BL] 1:0 (1:0)

 

14' T. Konieczny (RWE) ktz.

32' F. Nicoletti 1:0

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 9 – A.Albrechtsen 7, T.Konieczny Ktz 6 (14' L.Hildebrandt ŻK 6), D.Salerno 7, Fernando 7 – D.Toscano 6 (75' M.Gruszka 6), M.Rose ŻK 7, S.Franz ŻK 7, K.Bruns 7 – D.Corradini 7, D.Wolf 6 (46' A.Beer 7)

 

GM: Filippo Nicoletti (DP, Borussia Dortmund) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Dosadną weryfikacją tego, co sobą reprezentujemy, i czy mamy jakiekolwiek szanse na włączenie się do walki o obronę tytułu, był mecz z Werderem Brema. Mecz, na który musiałem łatać obronę trytytkami, gdyż miałem już tylko jednego zdrowego stopera, Salerno, któremu do pomocy musiałem przydzielić grającego na co dzień na prawej flance Albrechtsena. Poza zmianami w pozostałych formacjach, na prawej obronie na murawę wybiegł Lars Hildebrandt, który w tym spotkaniu miał olbrzymią szansę powalczyć o stałe miejsce w podstawowej jedenastce.

 

Tymczasem to właśnie Hildebrandt w 3. minucie sfaulował w polu karnym Fischera, dając sygnał do wywieszenia białej flagi. Rzut karny na gola zamienił Schneider, i od tej pory rozpoczął się wielki esseński wpierdol. Piłkarze Werderu podawali sobie piłkę między moimi drewnianymi zawodnikami jak na luźnym treningu, doping na wypełnionych trybunach Georg-Melches-Stadion szybko zaczął przeradzać się w festiwal gwizdów i buczenia, a ja stałem przy linii bocznej i czułem, że nie wytrzymam tu do końca sezonu.

 

Graliśmy tak żałośnie, że goście mogli wręcz bawić się akcjami i śmiało próbować najbardziej ekwilibrystycznych zagrań, nie martwiąc się o to, że mogą nadziać się na kontrę lub stracić piłkę, bowiem wyprowadzenie kontr przekraczało nasze możliwości, a piłka wracała do rywali niczym bumerang. W 20. minucie kryty na radar Fischer dobił do bramki strzał Hempela, w 31. minucie tenże Hempel oddał strzał po ziemi zza pola karnego, a Olivieri potknął się o własne kolano i wpuścił piłkę do bramki, zaś tuż przed przerwą na 0:4 strzałem głową podwyższył Fischer. W drugiej połowie Werder przestał praktycznie biegać, i nawet wtedy nie potrafiliśmy gościom odebrać piłki, co było wysoce poniżające, a mecz zasłużenie kończyliśmy przy pustych trybunach. Miałem już dość tego sezonu.

 

Cytat

25.09.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 25 514

BL (6/34) Rot-Weiss Essen [4.] – Werder Brema [1.] 0:4 (0:4)

 

3' M. Schneider 0:1 rz.k.

20' T. Fischer 0:2

31' T. Hempel 0:3

45' T. Fischer 0:4

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 6 – L.Hildebrandt 5, D.Salerno 6, A.Albrechtsen 6, Fernando 5 (46' M.Gruszka 6) – Adriano 6, M.Kwiatkowski 6, M.Rose 6, K.Bruns 6 (46' S.Franz 6) – M.Topolski 6, Denílson 6 (46' D.Corradini 6)

 

GM: Thomas Beckmann (DP, Werder Brema) - 9

 

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...