Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

24 lutego nadszedł niestety czas na rozpoczęcie procesu odpadania z Ligi Mistrzów. Tego dnia zjawiliśmy się w Mediolanie, gdzie pierwszy krok na drodze do ćwierćfinału miał postawić Inter Mediolan, dla którego walczące o uniknięcie zdobycia mistrzostwa Niemiec Rot-Weiss Essen miało być doskonałą przystawką do piłkarskiej uczty. Próbowałem dalszych zmian, na prawą obronę powrócił Albrechtsen, za to Hildebrandt przesunięty został na prawe skrzydło, do tego w ataku u boku Mihajlovicia zagrać miał Wolf, ale nie czarowałem się, że cokolwiek to zmieni. I nie zmieniło.

 

Dotąd z San Siro wiązałem wyłącznie fantastyczne wspomnienia, gdyż to właśnie tu z reprezentacją Polski po raz pierwszy zdobyliśmy mistrzostwo świata, wprawiając cały glob w jeden wielki szok, ale dziś przyszła pora poznać ten stadion z bardziej bolesnej strony. W zasadzie to nie my graliśmy z Interem, a bardziej Inter grał z nami, a już w 13. minucie wynik otworzył Barry Smith, gdy jedna z wielu klepanek wokół naszego pola karnego skończyła się wreszcie tak, jak skończyć się miała. Generalnie nie istnieliśmy na boisku, ale po półgodzinie zrobiliśmy wyjątek, udało nam się doświadczyć małego flashbacku z jesieni, w 37. minucie Conte nie przeciął dośrodkowania AlbrechtsenaMihajlović oczywiście nie zdołał oddać strzału, ale na miejscu był Markus Rose, jeden z najbardziej zawodzących obecnie piłkarzy RWE, i przypomniał sobie dawne czasy, pakując piłkę do bramki. Wróciliśmy na chwilę do gry. Na chwilę.

 

Gabriele Olivieri dla odmiany nie został dziś ani razu przelobowany, ale znalazł inny sposób na doprowadzenie mnie do szału, zespół na skraj odpadnięcia z Ligi Mistrzów, a siebie na ośmieszenie. W 42. minucie gospodarze poszli po rozum do głowy, przycisnęli nas odrobinę mocniej, Betz pozwolił Di Giorgio przyjąć piłkę w polu karnym, a Olivieri nawet nie próbował interweniować. Chwilę później Gabriele uznał, że jeszcze za cicho się z niego śmieją, i wpuścił do bramki strzał Guastelli z 30 metrów, którego intencje wyczuł każdy obecny na stadionie, tylko nie Olivieri.

 

Na drugą połowę do naszej bramki wyszedł zatem Sven Schmidt, który w przeciwieństwie do swojego starszego kolegi był dziś dużym wyzwaniem dla piłkarzy wielkiego Interu, co więcej zachował czyste konto i wybronił przy tym precyzyjne uderzenie Vitalego w okienko z rzutu wolnego, czym zapewnił sobie miejsce w wyjściowej jedenastce na następny mecz. Niestety powoli kończyliśmy udział w tej edycji Ligi Mistrzów, choć w formie z jesieni Inter miałby z nami nie lada problem, a ja ponownie skrytykowałem w mediach postawę coraz bardziej żenującego Olivieriego, ale tym razem nie tylko, bo w ogniu krytyki postawiłem również coraz gorzej grającego Hofmanna, który w kolejnym meczu także miał odpocząć i przemyśleć swoją postawę.

 

Cytat

24.02.2027, San Siro, Mediolan, widzów: 82 145; TV

LM 1/8F (1/2) Inter Mediolan [ITA] – Rot-Weiss Essen [GER] 3:1 (3:1)

 

13' B. Smith 1:0

37' M. Rose 1:1

42' N. Di Giorgio 2:1

45' I. Władimirow (IM) ktz.

45+1' F. Guastella 3:1

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 (46' S.Schmidt 7) – A.Albrechtsen 7, A.Betz 7, L.Hofmann 6, M.Gruszka 7 – L.Hildebrandt ŻK 6, Z.Machaček 8, M.Rose 7, M.Andreasen 7 – D.Wolf 6 (63' Adriano 7), Z.Mihajlović 6 (63' A.Beer 6)

 

GM: Stefano Peluso (BR, Inter Mediolan) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Po planowym oklepie zebranym w Mediolanie przyszedł czas na spotkanie, na które najbardziej cieszyli się w Bremie, ponieważ przyjechał do nas trzeci w tabeli Bayern Monachium, następny chętny do przerobienia nas na mielone. Mimo że od początku lutego w głowie huczało mi od negatywnych myśli, bo widziałem, jak wypuszczamy z rąk szansę, to nadal próbowałem zmusić drużynę do odnalezienia nagle utraconej formy. Z tego tytułu wymieniłem cały atak, posyłając tam Beera i rekonwalescenta Topolskiego, na lewe skrzydło wrócił Bruns, w obronie za beznadziejnego w lutym Hofmanna zagrał Salerno, a w bramce oczywiście komplet widzów ujrzał Svena Schmidta.

 

Widząc, że Bayern wychodzi na Georg-Melches-Stadion aż piątką obrońców, tuż przed rozpoczęciem spotkania przywołałem do siebie Markusa Rosego ze Zdenkiem Machačkiem i poinformowałem ich, że jak tylko będą mieli możliwość, mają próbować strzałów z dystansu, gdyż nie widziałem sensu w biciu głową w zagęszczoną obronę Bawarczyków. Moje słowa szczególnie wziął sobie do serca Markus, który przez całe spotkanie walił jak z armaty i nękał Kunzego, a w 18. minucie przyjął podanie od Brunsa i mimo asysty Christiana Hofmanna posłał bombę z 20 metrów, którą pokonał spóźnionego golkipera rywali, wprawiając kibiców w ekstazę. Co ważniejsze, znów graliśmy jak jesienią, a wbrew temu, co mówili po meczu "eksperci", Bayern wcale nie miał z nami lekko.

 

W przerwie musiałem zdjąć zmęczonego i poobijanego Hildebrandta, za którego wszedł Adriano, i w 68. minucie wziął czynny udział w akcji, po której pięknie dograł obok zdezorientowanego Valente wprost na wbiegającego Topolskiego, który zdążył do piłki przed Kunzem i podwyższył na 2:0! Od tego momentu Bayern, który zapewne liczył na spokojne i bezbolesne zwycięstwo, wyraźnie się podłamał i łatwiej było nam dowieźć trzy punkty do końcowego gwizdka, nawet uwzględniając moment dekoncentracji z 82. minuty, przez który Tony Agbo zdołał na raty pokonać Schmidta, który najpierw obronił jego uderzenie, ale  nie zdążył ustawić się do dobitki. Mimo to przez całe spotkanie nasz młody bramkarz bronił doskonale, ponownie zdołał błysnąć wyjęciem pewnego okienka, więc póki co nadal miał być naszym golkiperem numer jeden.

 

– Sven – powiedziałem po meczu – nieźle sobie radzisz, chłopcze. Jak się czujesz z tym, że w tej chwili jesteś najlepszym bramkarzem Rot-Weiss Essen?

 

Cytat

27.02.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 25 555

BL (23/34) Rot-Weiss Essen [1.] – Bayern Monachium [3.] 2:1 (1:0)

 

18' M. Rose 1:0

68' M. Topolski 2:0

82' T. Agbo 2:1

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 7 – A.Albrechtsen 7, A.Betz 7, D.Salerno 8, M.Gruszka 6 – L.Hildebrandt 6 (46' Adriano 7), Z.Machaček 7, M.Rose 8, K.Bruns 7 – A.Beer 7 (72' Denílson 7), M.Topolski 7 (79' D.Wolf 6)

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Luty 2027

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 1-1-3, 7:11

Bundesliga: 1. [+4 pkt nad Werderem] / jeden rozegrany mecz więcej

Liga Mistrzów: 1/8 finału, –:– i 1:3 z Interem Mediolan
DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: –

Finanse: 10,99 mln euro (-308 tys. euro)

Gole: Daniel Wolf (17)

Asysty: Andres Albrechtsen, Zeljko Mihajlović i Daniel Wolf (po 8)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 3:0

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, [+0 pkt nad Szkocją] / jeden rozegrany mecz mniej

Puchar Konfederacji 2027: Grupa B, vs. Argentyna, Hiszpania, Nowa Kaledonia

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Chelsea Londyn [+2 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+5 pkt]

Francja: AS Monaco [+1 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+3 pkt]

Niemcy: Rot-Weiss Essen [+4 pkt]

Polska: Lech Poznań [+0 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: FC Schaffhausen [+4 pkt]

Włochy: Chievo Werona [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1:1 i 0:0 z CSKA Moskwa; out

 

Reprezentacja Polski:

- 10.02, Mecz towarzyski, Polska - Serbia, 3:0

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1370], 2. Brazylia [1170]. 3, Niemcy [1136]

Odnośnik do komentarza

Marzec rozpoczynały dla nas drugie w tym sezonie derby z Borussią, tym razem w Dortmundzie. Po obiecującym występie w zwycięskim meczu z Bayernem moglibyśmy zapatrywać się na to spotkanie optymistycznie, gdyby nie to, że krótko przed meczem dotknęła nas wielka tragedia, gdyż mięśnie grzbietu na siłowni naciągnął Markus Rose, nadmiernym obciążeniem chcąc zaimponować pracującej w centrum treningowym dwa lata młodszej od siebie Ellen (musiałem przyznać, że wyjątkowej urody jak na Niemkę, co jednak nie usprawiedliwiało głupoty Markusa). W tej sytuacji wiedziałem, że zespół, który i bez tego morale mógł co najwyżej zbierać z podłogi, może w Dortmundzie zawieść. I zawiódł.

 

Wracający po kontuzji Thomas Franz, który zastąpił Rosego w wyjściowej jedenastce, z miejsca ustawił całą rywalizację pod Borussię, ponieważ już w 3. minucie podarował naszym krajowym rywalom rzut karny, który na gola spokojnie zamienił Witt. Kiedy w 19. minucie gospodarze rozklepali nas lewym skrzydłem – Marcin Gruszka był dziś tyczką do slalomu! – a Affriyie pozostawiony bez opieki metr (!) od bramki wdusił nam gola na 0:2, nie wytrzymałem, i wykorzystałem wszystkie trzy zmiany na raz, wyrzucając z boiska najbardziej żenujących GruszkęBeera i Thomasa Franza. Dało nam to tyle, że reszta drużyny najwyraźniej wyczuła, że kręci sobie u mnie grubego bata na własne plecy, dzięki czemu w 26. minucie Machaček wygarnął piłkę Nicolettiemu na środku boiska i natychmiast podał w uliczkę do rezerwowego Wolfa, a Daniel nie dał się wykosić Heidrichowi i pokonał Frołowa, zdobywając kontaktową bramkę.

 

Po przerwie mieliśmy powalczyć najpierw o wyrównanie, później o prowadzenie i zwycięstwo, ale w drugiej połowie zespół znowu klęknął, czego efektem był rozstrzygający gol Affriyie z 61. minuty przy fatalnej postawie defensywy i trochę rozczarowującym w tej sytuacji Schmidtcie, który mógł zachować się lepiej. Oznaczało to tylko tyle, że zwycięstwo z Bayernem było wypadkiem przy pracy, Werder Brema miał fantastyczną okazję przeskoczyć nas w tabeli po nadrobieniu zaległego spotkania, a my nadal pogrążeni byliśmy w głębokim kryzysie, który najprawdopodobniej przypłacić mieliśmy mistrzostwem Niemiec.

 

– Jest w tej chwili wiele lepszych od nas zespołów w Bundeslidze. To nasze ostatnie chwile na pozycji lidera, bowiem jesienią Werder miał swoje problemy, a my byliśmy w morderczej dyspozycji – mówiłem zasłuchanemu reporterowi, poproszony o skomentowanie naszej wiosennej zapaści. – Teraz za to karta się odwróciła, piłkarze z Bremy są w świetnej dyspozycji i wykorzystują nasze prezenty, ten również wykorzystają, zaś my jesteśmy daleko pod kreską. Nawet w zwycięskim meczu z Bayernem nie wszystko szło idealnie, ponieważ zdarzały nam się błędy, których nie popełnialiśmy jesienią – zakończyłem.

 

Cytat

07.03.2027, Signal Iduna Park, Dortmund, widzów: 79 193

BL (24/34) Borussia Dortmund [8.] – Rot-Wiess Essen [1.] 3:1 (2:1)

 

3' R. Witt 1:0 rz.k.

19' M. Affriyie 2:0

26' D. Wolf 2:1

61' M. Affriyie 3:1

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 7 – A.Albrechtsen ŻK 6, A.Betz ŻK 7, D.Salerno ŻK 7, M.Gruszka 5 (20' M.Andreasen 6) – L.Hildebrandt 6, Z.Machaček 8, T.Franz 5 (20' Adriano 7), K.Bruns 7 – A.Beer 5 (20' D.Wolf 7), M.Topolski 6

 

GM: Matthias Affriyie (N, Borussia Dortmund) - 9

 

Odnośnik do komentarza

Na pożegnalny mecz z Ligą Mistrzów przygotowałem kolejne zmiany, o szczegółach których nawet nie było sensu wspominać, gdyż w Essen nie było ani jednego zawodnika, który byłby w jakiejkolwiek formie, więc Inter spokojnie kontrolował przebieg rewanżu, pilnując, abyśmy nie zrobili czegoś głupiego, co mogłoby zakłócić drogę rywali do ćwierćfinału. Przespaliśmy mecz w żenującym wręcz stylu, tak że nie dziwiłem się kibicom, którzy już w 70. minucie zaczęli tłumnie opuszczać Georg-Melches-Stadion, słusznie zakładając, że kompletnie nic nie wskóramy.

 

Mimo że w przerwie zdołałem tchnąć w zespół coś na wzór ducha walki, a na kwadrans przed końcem (o wiele za późno) przypadkowego gola zdobył Denílson, to awans Interu ani przez chwilę nie podlegał dyskusji, z kolei stracona bramka znajdowała się w marginesie błędów zespołu z Mediolanu. Tym samym straciłem swoją ostatnią w życiu szansę na wielki klubowy triumf w Europie, o którym marzyłem od lat, a ostatnim, co pozostało nam w tym sezonie, była Bundesliga, w której sukcesywnie dążyliśmy do zaniechania walki o mistrzowską koronę.

 

Cytat

10.03.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 25 568; TV

LM 1/8F (2/2) Rot-Weiss Essen [GER] – Inter Mediolan [ITA] 1:0 (0:0)  [aggregate: 2:3]

 

75' Denílson 1:0

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 8 – A.Albrechtsen 7, A.Betz ŻK 7, D.Salerno 7, M.Gruszka 7 – Adriano 6 (46' L.Hildebrandt 7), Z.Machaček 8, T.Franz 7 (66' M.Adnreasen 7), S.Franz ŻK 8 – D.Wolf 7, Z.Mihajlović 6 (55' Denílson 7)

 

GM: Zdenek Machaček (OP LŚ, N Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Trzy dni później mierzyliśmy się w Bundeslidze z Borussią Mönchengladbach, zespołem, z którym będąc w gazie z trudem wygraliśmy po ciężkiej walce, więc teraz, gdy graliśmy jak skończone cipy, nie mieliśmy co marzyć o zwycięstwie. Tym razem przeprowadziłem tylko jedną zmianę w wyjściowej jedenastce, wystawiając Denílsona w miejsce beznadziejnego Mihajlovicia, którego w życiu nie ściągnąłbym do Essen, gdyby przed rokiem w Crvenej Zvezdzie prezentował się tak żenująco, jak ostatnimi czasy w RWE.

 

Był to ostatni mecz, do którego przystępowaliśmy z pozycji lidera Bundesligi. Goście, którzy od początku sezonu plątali się w dolnych rejonach tabeli, nie musieli się specjalnie wysilać, by robić lepsze wrażenie od nas, a jednak to nie oni mieli cieszyć się jako pierwsi. W 37. minucie Sebastian Franz jakimś cudem zablokował próbę rozciągnięcia gry w wykonaniu Leandro, tak szczęśliwie trafiając w piłkę, że ta poszybowała wprost do pędzącego Wolfa, który uciekł Barbato i przelobował Córdobę. Później wszystko wróciło do normy, znów potykaliśmy się o własne nogi w klasycznym Rot-Weiss Essen rundy wiosennej, aż w 52. minucie żałosny Salerno oddał piłkę Visserowi, który wpadł w pole karne, strzelił, a Schmidt w taki sposób interweniował, że piłka potoczyła się wzdłuż linii, odbiła od słupka i wturlała do bramki.

 

Tym samym Werder, który po męsku wygrał swoje spotkanie, awansował na pierwsze miejsce w tabeli i rozpoczął marsz po mistrzostwo Niemiec, a my znaleźliśmy się na doskonałej drodze po tytuł pizdeczek sezonu.

 

Cytat

13.03.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 16 328

BL (25/34) Rot-Weiss Essen [1.] – Borussia Mönchengladbach [12.] 1:1 (1:0)

 

37' D. Wolf 1:0

45+3' Gilberto (BM) ktz.

52' M. Visser 1:1

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 7 – A.Albrechtsen 6 (76' L.Hildebrandt 7), A.Betz 7, D.Salerno 6 (70' L.Hildebrandt 6), M.Gruszka 6 – Adriano 7, Z.Machaček 7, T.Franz 7, M.Andreasen 7 – D.Wolf 8, Denílson 6 (70' M.Topolski 6)

 

GM: Leandro (O Ś, DP, Borussia Mönchengladbach) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Wyjazdowe spotkanie ze słabiutkim Wolfsburgiem było z gatunku tych, w których brak zwycięstwa oznaczałby powód do wstydu, a porażka zwaliłaby nam na głowę prawdziwą lawinę drwiącego śmiechu. Nadal szukając dwóch-trzech zawodników, którzy potrafiliby celnie podać piłkę na pięć metrów i przyjąć podanie z takiej samej odległości, nie zabijając się na futbolówce, do obrony po krótkiej banicji wrócił Hofmann, w środku pola w miejsce Franza, którego notowania w zespole leciały na łeb, na szyję, zagrał dawno niewidziany Vink, zaś w ataku miejsce u boku Wolfa zajął wracający po długiej rehabilitacji Corradini. Zdecydowałem się też na nieco desperacki krok, wykorzystując odpowiednią klauzulę i ściągając z Holandii wypożyczonego z klubu Reginaldo, gdyż chciało mi się już rzygać, patrząc na żenującą grę Gruszki.

 

Nawet w spotkaniu z tak słabo grającym rywalem, jak Wolfsburg, mieliśmy duże problemy z organizacją gry, a niektórzy zawodnicy zdawali się sabotować własną drużynę, jak na przykład Betz, który w 35. minucie tak długo bawił się piłką, że zabrał mu ją Martin, ale był on napastnikiem Wilków, więc posłał piłkę ponad poprzeczką. Na szczęście wtedy już dawno prowadziliśmy, po tym, jak Seba Franz świetnie zagrał między obrońców, a Corradini uciekł Karlenowi i pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Torresem, co po Nowym Roku było zadaniem często nas przerastającym.

 

Po przerwie również jednym z lepszych zawodników RWE był właśnie Franz, który w 52. minucie wygrał walkę o górną piłkę z Hornigiem i z miejsca podał na wolne pole, gdzie zmieniający Wolfa Alex Beer wygrał pojedynek biegowy z Karlenem i sprytnym strzałem na dalszy słupek podwyższył na 2:0. Był to bardzo ważny gol, ponieważ Betz pokazał wielką determinację w dążeniu do wyznaczonego przez siebie celu, w 60. minucie po kolejnej zabawie z piłką znów oddał ją rywalowi, dla odmiany Keremowi, którym tym razem z wdzięcznością wykorzystał już prezent. Betz rzecz jasna natychmiast dostał ode mnie kopa do szatni, a sześć minut później grający pierwszy raz po kontuzji Corradini znowu doznał urazu, i przez co najmniej kolejne dwa tygodnie miał zjawiać się w doskonale znanym sobie gabinecie naszych fizjoterapeutów.

 

Zdołaliśmy jakoś dowieźć zwycięstwo do końca, dzięki czemu po tym meczu mieliśmy na koncie dziewięć zdobytych punktów od momentu wznowienia rozgrywek. Dla porównania, Werder w tym czasie zdobył ich dwadzieścia...

 

Cytat

21.03.2027, Volkswagen-Arena, Wolfsburg, widzów: 21 823

BL (26/34) VfL Wolfsburg [15.] – Rot-Weiss Essen [2.] 1:2 (0:1)

 

23' D. Corradini 0:1

52' A. Beer 0:2

60' A. Kerem 1:2

66' D. Corradini (RWE) ktz.

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 7 – A.Albrechtsen 7, A.Betz 5 (61' D.Salerno 6), L.Hofmann 7, Reginaldo 7 – Adriano 7, Z.Machaček 8, H.Vink 8, S.Franz 7 – D.Wolf 6 (46' A.Beer 7), D.Corradini Ktz 7 (66' Denílson 6)

 

GM: Zdenek Machaček (OP LŚ, N Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Na marcowy mecz eliminacji do Euro 2028 z Liechtensteinem zdecydowałem się na kolejne lekkie zmiany w kadrze. Przede wszystkim uznałem, że beznadziejna dyspozycja w klubie będzie kosztować miejsce w reprezentacji Marcina Gruszkę, który obecnie nie zasługiwał na grę w drużynie Złotych Orłów. Jeśli się wreszcie poprawi, drzwi dla niego zamknięte nie będą. Na zgrupowaniu zabraknąć miało też Rafała Piątka i Marcina Aleksandra, choć ich akurat wyeliminowały urazy, z czego Marcina bardzo poważny – zerwane ścięgno podkolanowe, które wymagało operacji.

 

W kadrze pojawili się za to dwaj kolejni debiutanci, prawy obrońca Marcin Lis z Valencii, który w dalszej perspektywie miał być następcą wiekowych Brzezińskiego i Wróblewskiego, oraz Rafał Mazurkiewicz, na co dzień napastnik Tottenhamu, gdyż nasi dotychczasowi snajperzy, nawet jeżeli byli zawodnikami światowej klasy, również metryki wiecznie oszukiwać nie mogli. Obaj mieli duże szanse zadebiutować na boisku już teraz.

 

Cytat

Bramkarze:

– Michał Górka (34 l., BR, Glasgow Rangers, 94/0);

– Paweł Piętka (28 l., BR, Bordeaux, 17/0);

– Michał Piotrowski (31 l., BR, Crystal Palace, 15/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (30 l., O PŚ, AJ Auxerre, 53/4);

– Marcin Kiszka (30 l., O P, Polska, FC Liverpool, 29/1);

– Grzegorz Wilk (27 l., O LŚ, DP, P LŚ, NAC Breda, 11/0);

– Mateusz Machnikowski (30 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 102/13);
– Marcin Kowalik (28 l., O Ś, Betis Sewilla, 47/1);

– Tomasz Konieczny (26 l., O Ś, DP, Gillingham, 36/0);

– Zbigniew Lewandowski (30 l., O Ś, DP, Newcastle, 33/4);

– Marcin Lis (21 l., O/DBP/P P, Valencia, 13/2 U-21);

– Krzysztof Wróblewski (32 l., O/P P, Ajax Amsterdam, 66/3).

 

Pomocnicy:

– Marcin Konopka (25 l., DP, Schalke 04, 13/0);

– Michał Koźmiński (24 l., DP, P PŚ, Chelsea Londyn, 27/7);

– Tomasz Wilk (23 l., P L, Sheffield Wednesday, 25/2);

– Robert Koźmiński (24 l., P Ś, Leeds United, 22/4);

– Maciej Brodecki (32 l., OP PŚ, Leeds United, 110/8);
– Tomasz Rogalski (26 l., OP PŚ, Napoli, 9/1);

– Mariusz Wójcik (26 l., OP LŚ, N, Napoli, 5/1).

 

Napastnicy:

– Paweł Kaczmarek (25 l., OP/N Ś, Crystal Palace, 4/3);

– Rafał Mazurkiewicz (25 l., OP/N Ś, Tottenham Hotspur, 28/14 U-21)
– Tomasz Adamczyk (32 l., N, AC Milan, 121/118);
– Grzegorz Dudek (21 l., N, Real Sociedad, 19/10);

– Grzegorz Gorząd (30 l., N, Rayo Vallecano, 48/29);

– Marcin Pawlak (30 l., N, Sevilla, 86/49).

 

Odnośnik do komentarza

Po raz ostatni w Vaduz graliśmy towarzysko w lutym 2014, kiedy najpierw... przegraliśmy z gospodarzami 0:1 po żenującej, nieskutecznej grze i przypadkowym golu dla Liechtensteinu, a niedługo później po raz pierwszy zostaliśmy mistrzami świata. Dziś nie przywiązywałem żadnej wagi do tamtego spotkania i nie rozpamiętywałem go, co nie oznaczało, że nie miałem zamiaru odegrać się po latach na rywalach. Choć nie wszyscy byli w idealnej kondycji, to jednak na murawie hymnu wysłuchali zarówno Marcin Lis, jak i Rafał Mazurkiewicz, który przy tym stworzył duet z Tomkiem Adamczykiem.

 

Jeżeli ktokolwiek Rheinpark Stadion marzył o powtórce z 2014, tym razem w meczu o punkty, mógł wrócić na ziemię już po sześciu minutach, po których niewiadomą pozostawały tylko rozmiary naszego zwycięstwa, a później kibice gospodarzy mogli tylko oglądać bolesną dla siebie masakrę swoich ulubieńców. Już w 5. minucie niezdecydowanie Schädlera w drodze do bezpańskiej piłki wykorzystał Mazurkiewicz, który rogalem z 30 metrów w swoim pierwszym występie popisał się malowniczym golem, a minutę później dośrodkowanie Tomka Adamczyka trafiło na nogę Tomka Wilka, który wolejem podwyższył na 2:0. Od tej pory mogłem odetchnąć z ulgą, a Liechtenstein wprost przeciwnie, bo po kwadransie swoją pierwszą asystę zaliczył Marcin Lis, po którego centrze Adamczyk pokonał Reibego strzałem w okienko. W 39. minucie swojego drugiego gola po centrze z rzutu rożnego zdobył Mazurkiewicz, czując się na boisku coraz swobodniej, a tuż przed przerwą drugą bramkę, tym razem z centry Machnikowskiego, dorzucił Adamczyk.

 

W drugiej połowie pokazaliśmy doskonałą powtarzalność, zdobywając tyle samo bramek, co w pierwszej odsłonie. Już w 47. minucie debiutanckiego hat-tricka skompletował Mazurkiewicz, który przeskoczył dwóch obrońców Liechtensteinu w walce o piłkę, a dziesięć minut później strzałem z dystansu nareszcie w bramkę wstrzelił się Mariusz Wójcik. Chwilę po nim swojego hat-tricka ustrzelił też Adamczyk, dla którego Schmit nie był żadną przeszkodą w sięgnięciu centry Lewandowskiego. W 72. minucie raz jeszcze błysnął Mazurkiewicz, tym razem mieszcząc piłkę w bramce główką z blisko zerowego kąta, a po kilku minutach dobiliśmy ładnej dwucyfrówki, kiedy ostrą kanonadę drugą bombą z dystansu zakończył Mariusz Wójcik. Historia może i lubi się powtarzać, ale nie cuda, co udowodniliśmy gospodarzom 27 marca 2027 roku.

 

Cytat

27.03.2027, Rheinpark Stadion, Vaduz, widzów: 3278; TV

EME (3/8) Liechtenstein [148.] – Polska [1.] 0:10 (0:5)

 

5' R. Mazurkiewicz 0:1

6' T. Wilk 0:2

18' T. Adamczyk 0:3

39' R. Mazurkiewicz 0:4

45+3' T. Adamczyk 0:5

47' R. Mazurkiewicz 0:6

57' M.Wójcik 0:7

59' T. Adamczyk 0:8

72' R. Mazurkiewicz 0:9

76' M. Wójcik 0:10

 

Polska: P.Piętka 8 – M.Lis 10, T.Konieczny 10, Z.Lewandowski 10, M.Machnikowski 10 – M.Koźmiński 10, R.Koźmiński 8 (46' M.Konopka 9), M.Wójcik 10, T.Wilk 10 – T.Adamczyk 10 (67' G.Dudek 7), R.Mazurkiewicz 10 (76' P.Kaczmarek 6)

 

GM: Rafał Mazurkiewicz (OP/N Ś, Polska) - 10

 

W drugim spotkaniu naszej grupy Łotwa uległa Czechom 0:2, a jednego z goli zdobył w tym meczu Zdenek Machaček. W innych grupach również zagrali zawodnicy RWE. Całe spotkanie w barwach reprezentacji Niemiec rozegrał André Betz przeciwko Cyprowi, który Niemcy pokonali 5:0, a Anders Albrechtsen i Mikkel Andreasen wystąpili w drużynie Danii, przy czym Mikkel zdobył gola w wygranym 2:0 meczu z Estonią.

 

Dziewiąta grupa:

1. Polska – 9 pkt – 16:3

2. Czechy – 6 pkt – 8:3

3. Szkocja – 6 pkt – 6:3

4. Łotwa – 3 pkt – 4:3

5. Liechtenstein – 0 pkt – 0:22

Odnośnik do komentarza

Marzec 2027

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 2-1-1, 5:5

Bundesliga: 2. [-2 pkt do Werderu, +8 pkt nad Bayernem]

Liga Mistrzów: 1/8 finału, 1:0 i 1:3 z Interem Mediolan; out
DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: –

Finanse: 8,13 mln euro (-2,86 euro)

Gole: Daniel Wolf (19)

Asysty: Daniel Wolf (9)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 10:0

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, [+3 pkt nad Czechami]

Puchar Konfederacji 2027: Grupa B, vs. Argentyna, Hiszpania, Nowa Kaledonia

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Chelsea Londyn [+5 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+1 pkt]

Francja: AS Monaco [+2 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+6 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+2 pkt]

Polska: Lech Poznań [+3 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+0 pkt]

Szwajcaria: FC Aarau [+1 pkt]

Włochy: Inter Mediolan [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

 

Reprezentacja Polski:

- 27.03, eliminacje ME 2028, Liechtenstein - Polska, 0:10

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1360], 2. Brazylia [1170]. 3, Niemcy [1136]

Odnośnik do komentarza

Wraz z nadejściem kwietnia i pojawieniem się pierwszych, nieśmiałych pąków na drzewach, dało się poczuć w powietrzu delikatną woń zbliżającej się końcówki sezonu, który wchodził powoli w fazę rozstrzygnięć. W 27. kolejce Bundesligi podejmowaliśmy walczącą o przetrwanie Norymbergę, a ja musiałem zmierzyć się z kolejnymi przeciwnościami, ponieważ specjalnie ściągnięty z wypożyczenia Reginalndo oczywiście zaraz doznał kontuzji i musiałem ponownie wystawić na lewej obronie cieniującego Gruszkę, ponadto nadal niezdolny do gry był Markus Rose.

 

A jednak tego dnia na Georg-Melches-Stadion wydarzyło się coś, co trudno było wyjaśnić, a już na pewno nikt, nawet ja sam, się tego nie spodziewał. Gdyby nie porządny stadion, byłbym gotów pomyśleć, że nadal jestem w Vaduz, a drużyna w biało-czerwonych trykotach to moja reprezentacja Polski, a nie Rot-Weiss Essen. W 4. minucie gry Hildebrandt dośrodkował mimo przeszkadzającego mu PappalardoWolf główkował wprost w interweniującego Haroldo, ale zamykający akcję Corradini dał nam prowadzenie. Nawet gdy po niespełna kwadransie Machaček podwyższył na 2:0 atomowym strzałem z linii pola karnego, nikt nie sądził, że to preludium do prawdziwej masakry. Goście próbowali jeszcze walczyć i udawało im się to do 34. minuty, kiedy rozegraliśmy ładny atak pozycyjny, zakończony centrą Seby Franza i skutecznym wolejem Adriano mimo asysty Henrikssona. Od tej pory zdobywaliśmy praktycznie gol za golem. W 38. minucie na 4:0 podwyższył Corradini, który strzałem głową zamienił na bramkę... podanie głową od Machačka, a zaledwie minutę później Czech świetnie dograł do wbiegającego Wolfa, który znowu ustrzelił bramkarza, ale Franz pewnie dobił piłkę do pustej bramki.

 

Drugą połowę również zaczęliśmy od szybkiego sekwensu, zachwycając obecnych na stadionie kibiców RWE. Już po dwóch minutach drugi raz w tym spotkaniu armatą w nodze zaimponował Machaček, tym razem dalej, bo z 25 metrów, W 50. minucie Corradini skompletował hat-tricka, wpychając do bramki kąśliwą centrę Adriano w pole bramkowe, a siedem minut później Adriano zgarnął zagrywaną do Pappalardo piłkę i bez namysłu podał w uliczkę do Daniele, który chętnie dorzucił i czwartą bramkę. Włoch był dziś w fenomenalnej formie, a Haroldo w bramce rywali wprost przeciwnie, ponieważ delikatna główka Corradiniego z 62. minuty nie miała prawa wpaść do bramki, ale Haroldo jednak nie zdołał jej wybronić, dzięki czemu na tablicy świetlnej pojawił się wynik 9:0.

 

Niestety dwucyfrówki dziś nie osiągnęliśmy i był to nasz ostatni gol tego wieczoru, ponieważ rozgoryczeni rywale szybko wyfaulowali nam Daniele do tego stopnia, że musiałem zdjąć go z boiska, a WolfTopolski i Denílson nie potrafili oddać strzału w światło bramki, nie wspominając o zdobyciu gola. Niemniej jednak nie sądziłem, że po powrocie ze zgrupowania w Bundeslidze również czeka mnie hokejowe zwycięstwo, które powinno dać nam impuls do odnalezienia zagubionej formy. Tym bardziej, że Werder przegrał u siebie z Brunszwikiem 0:2, co pozwoliło nam szczęśliwie powrócić na szczyt tabeli – jako że trzeci w tabeli Bayern miał już 12 punktów straty, w realnej walce o tytuł na arenie pozostawaliśmy już tylko my i zespół z Bremy.

 

Cytat

03.04.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 11 274

BL (27/34) Rot-Weiss Essen [2.] – 1.FC Nürnberg [17.] 9:0 (5:0)

 

4' D. Corradini 1:0

12' Z. Machaček 2:0

34' Adriano 3:0

38' D. Corradini 4:0

39' S. Franz 5:0

47' Z. Machaček 6:0

50' D. Corradini 7:0

57' D. Corradini 8:0

62' D. Corradini 9:0

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 8 – L.Hildebrandt 9, A.Betz 9, L.Hofmann 9, M.Gruszka 8 – Adriano ŻK 10, Z.Machaček 10, H.Vink 9 (58' K.Bruns 7), S.Franz 10 – D.Corradini 10 (68' M.Topolski 6), D.Wolf 7 (76' Denílson 6)

 

GM: Daniele Corradini (N, Rot-Wiess Essen) - 10

 

Odnośnik do komentarza

By uświadomić sobie, jak wielką szansę zmarnowaliśmy, wystarczyło spojrzeć na ćwierćfinały Ligi Mistrzów, w których Inter, po uprzednim wyeliminowaniu nas, od razu odpadł, przegrywając dwumecz z Werderem Brema, z którym z kolei w tym sezonie radziliśmy sobie bardzo dobrze.

 

 

 

Świetną okazją do postawienia kolejnego kroczku w ostrej rywalizacji z bremeńczykami o mistrzostwo Niemiec mieliśmy w 28. kolejce, gdy mierzyliśmy się z walczącym o utrzymanie VfB Stuttgart. Poczułem tego dnia wielką ulgę, gdyż do składu wrócił Markus Rose, którego jednak 90 minut później miałem ochotę zamordować, za to wypadł dobrze spisujący się Machaček, którego z gry wyeliminował drobny uraz. Niepocieszony byłem również sytuacją Corradiniego, gdyż nadal był tak ukopany przez pieprzonych rzeźników z Norymbergi, że wystawienie go w wyjściowej jedenastce mijało się z celem.

 

Wobec tego w ataku od pierwszej minuty zagrali Wolf z Denílsonem, i już w pierwszych pięciu minutach obaj mieli po zmarnowanej setce, strzelając jak zwykle prosto w Corrado Salerno, przy czym dla Austriaka było to pożegnanie na jakiś czas z wyjściowym składem, gdyż dziś ostatecznie wyczerpał mój limit cierpliwości. Na szczęście w RWE grało więcej zawodników, którzy od czasu do czasu potrafili dla odmiany nie trafić w bramkarza i strzelić bramkę, a jednym z nich był Adriano, który w 20. minucie otrzymał dobre podanie od Denílsona i wbiegając w pole karne pokonał Salerno sprytnym strzałem na krótki słupek. Siedemnaście minut później po naszym kolejnym ataku na strzał z dystansu zdecydował się Rose, ale po drodze tor lotu piłki zmienił jeszcze Denílson, któremu ostatecznie został zaliczony gol na 2:0.

 

W przerwie wyraziłem swoje pełne zadowolenie z przebiegu spotkania, co być może było błędem z mojej strony. Mimo to początek drugiej odsłony niczym nie różnił się od pierwszej, mieliśmy wyraźną przewagę i gra częściej toczyła się na połowie Stuttgartu. W tej chwili zmierzaliśmy po pewne zwycięstwo, ale sielanka nie miała trwać już zbyt długo. W 68. minucie Stuttgart wyprowadził jeden ze swoich nielicznych kontrataków, a w momencie, gdy Betz wybijał piłkę w pole, Markus Rose... dopuścił się debilnego faulu w polu karnym, dając Stuttgartowi w prezencie rzut karny, którego na gola z wdzięcznością zamienił Kowalczuk. To był kluczowy moment spotkania, ponieważ gospodarze zwietrzyli szansę, ruszyli z kolejnym atakiem, a po centrze Surmanna Schmidt popełnił szkolny błąd, odbijając piłkę przed siebie wprost na nogę Manciniego, który z uśmiechem na ustach odebrał nam zwycięstwo.

 

Od tej pory koledzy na boisku rozpoczęli walkę o tygodniową pensję Rosego, którego natychmiast wykopałem do szatni, bo po tym numerze nie mogłem mu dalej ufać, ale najwyraźniej reszta drużyny była na Markusa ostro wkurzona, gdyż mimo wytężonych wysiłków zremisowaliśmy wygrany mecz. I straciliśmy dużą szansę na poważniejsze odskoczenie Werderowi, który nieoczekiwanie przegrał w Kolonii swoje drugie z rzędu spotkanie. Gdy tylko się o tym dowiedziałem, wyzbyłem się resztek skrupułów, przysalając Rosemu karę finansową za działanie na szkodę klubu.
 

Cytat

10.04.2027, Gottlieb-Daimler-Stadion, Stuttgart, widzów: 42 369

BL (28/34) VfB Stuttgart [15.] – Rot-Weiss Essen [1.] 2:2 (0:2)

 

20' Adriano 0:1

37' Denílson 0:2

68' M. Kowalczuk 1:2 rz.k.

71' D. Mancini 2:2

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 8 – L.Hildebrandt ŻK 7, A.Betz 7, L.Hofmann 8, M.Gruszka 7 – Adriano 8, H.Vink 7, M.Rose 6 (69' T.Franz 6), S.Franz 7 (72' K.Bruns 7) – Denílson 8, D.Wolf 7 (72' D.Corradini 7)

 

GM: Sven Schmidt (BR, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Tydzień później czekał nas kolejny mecz, w którym nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę punktów, bo z wciąż niepewnym utrzymania Hoffenheim, z którym ponadto mieliśmy do wyrównania rachunki za klęskę 0:4 z jesieni. Miałem zamiar uważnie przyjrzeć się poczynaniom Schmidta, który co prawda bronił lepiej, niż Olivieri dwa miesiące temu, ale niepokojąco często popełniał juniorski błąd, odbijając piłkę przed siebie przy interwencjach, co dotąd uchodziło mu płazem, ale już w Stuttgarcie skończyło się w końcu utratą bramki i od razu również dwóch ważnych punktów. Zgodnie z własnym postanowieniem odesłałem też na trybuny Wolfa, którego miejsce zajął wypoczęty nieco Corradini.

 

Jak większość spotkań w tym roku, tak też i to było dla nas drogą przez mękę, przez większość czasu graliśmy na poziomie Hoffenheim, co niezbyt dobrze o nas świadczyło, a w 8. minucie złapałem się za głowę, kiedy przy dośrodkowaniu w nasze pole karne Hildebrandt pozwolił oprzeć się na sobie Beckmannowi, który główką w samo okienko nie dał Schmidtowi najmniejszych szans. Na szczęście odpowiedzieliśmy już dwie minuty później, kiedy Seba Franz podał z lewego skrzydła do niepilnowanego Corradiniego, a Daniele pięknym strzałem na dalszy słupek udowodnił, że obecnie był jedynym napastnikiem RWE, będącym zagrożeniem dla rywali.

 

Wynik remisowy nas nie zadowalał, więc szarpaliśmy dalej, aż w 37. minucie wywalczyliśmy rzut rożny, centra Vinka wywołała spore zamieszanie w polu karnym, piłki sięgnął oczywiście Corradini, który nie zdołał oddać strzału, ale futbolówka trafiła prosto na nogę... Hofmanna, który mocną bombą, o jaką go nie podejrzewałem, dał nam prowadzenie, zdobywając swojego pierwszego gola w barwach klubu.

 

Mimo wyraźnego przełamania lodów, w drugiej połowie dalej przeżywaliśmy katusze z teoretycznie słabszym rywalem, a jedyne, co mogłem robić, to sukcesywnie zdejmować co bardziej zmęczonych zawodników, licząc na to, że rezerwowi wniosą więcej polotu do naszej gry. Istotnie, jeden z nich okazał się lekiem na całe zło, a był to Thomas Franz, jedno z największych rozczarowań rundy, który w 74. minucie dostał świetne podanie w uliczkę od Corradiniego i pewnie podwyższył na 3:1. Sześć minut później znów musieliśmy przełykać gorzką pigułkę, gdy po raz kolejny Schmidt sparował piłkę wprost przed siebie, co skończyło się kontaktowym golem Schumachera, ale nim goście zdążyli doprowadzić do remisu, w 89. minucie błysnął z kolei rezerwowy Mihajlović, a jego centra otarła się jeszcze o jednego z rywali, trafiając prosto na woleja Thomasa Franza, który ustalił wynik na 4:2!

 

Choć mogło się to wydawać nieprawdopodobne, Werder Brema przegrał już trzecie spotkanie z rzędu, tym razem 0:2 z HSV, co oznaczało, że na pięć kolejek przed końcem rozgrywek mieliśmy obiecującą przewagę pięciu punktów w tabeli.

 

Cytat

17.04.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 9936

BL (29/34) Rot-Weiss Essen [1.] – TSG Hoffenheim [13.] 4:2 (2:1)

 

8' T. Beckmann 0:1

10' D. Corradini 1:1

37' L. Hofmann 2:1

74' T. Franz 3:1

80' J. Schumacher 3:2

89' T. Franz 4:2

 

Rot-Weiss Essen: S.Schmidt 6 – L.Hildebrandt 7, A.Betz 7, L.Hofmann 7, M.Gruszka 7 – Adriano 8, H.Vink 8, M.Rose 7 (68' T.Franz 8), S.Franz ŻK 7 (80' K.Bruns 7) – D.Corradini ŻK 8 (77' Z.Mihajlović 7), Denílson 7

 

GM: Hans Vink (P PŚ, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Nie było już meczów mniej lub bardziej istotnych; teraz każde spotkanie, z każdym rywalem, było wysokiej rangi. Z tego też powodu na pojedynek z Osnabrückiem zadecydowałem o zmianie obsady bramki – Schmidt był zdolnym bramkarzem, ale tak długo, jak nadal miał stwarzać zagrożenie odbijając piłkę przed siebie, miał zdolnym pozostać i nie wybić się ponad ten poziom. Wybierałem tak naprawdę z dwójki Neumann - Olivieri, aż w końcu postanowiłem, że długa odsiadka na ławce powinna wystarczyć, by Gabriele wyciągnął stosowne wnioski, i to właśnie on po raz pierwszy od dawna zajął miejsce między słupkami bramki RWE.

 

Spotkanie zaczęliśmy wprost fantastycznie, ponieważ jeszcze przed upływem pierwszej minuty przedarliśmy się bez problemu pod bramkę FiołkówCorradini minął zwodem Pedrettiego, ale wywiózł się na obrzeża pola karnego, Masini odbił jego uderzenie z ostrego kąta, a na miejscu był Rose, który pewnie wpakował piłkę do siatki. Nie oznaczało to jednak początku pogromu, bo Osnabrück, prowadzony przez Olivera Kahna, nie zamierzał tanio skóry sprzedawać, poza tym moi pomocnicy mieli lekkie problemy z realizowaniem moich założeń, by omijać zagęszczony środek rywali akcjami przez skrzydła i długimi podaniami. Niemniej jednak przed przerwą udało nam się zadać drugi cios, gdy w 42. minucie Seba Franz nastrzelił mur z rzutu wolnego, piłkę przed wyjściem na aut opanował Gruszka i dośrodkował, a Masini nieoczekiwanie wypuścił futbolówkę z rąk, dzięki czemu Corradini wklepał ją do pustej bramki.

 

Druga połowa była już trochę brzydsza. Nadal nie wszyscy w drużynie podążali w tym samym kierunku, co udowodnił w 59. minucie Hofmann, zupełnie bez sensu faulując Schumachera w narożniku pola karnego, co mojemu byłemu klubowi dało w prezencie gola, którego autorem został sam poszkodowany. Wprawdzie zostawiłem Larsa na boisku, ale po tej sytuacji grał tak niepewnie, że w końcu musiałem go zdjąć, bo lepiej grać czwórką obrońców, aniżeli trójką. Zaczynało się robić nieprzyjemnie, więc tym energiczniej wzniosłem ręce w geście radości, gdy w 71. minucie po akcji prawą stroną Adriano zdołał przepchnąć piłkę w pole karne, a Markus Rose pociągnął soczyście z półwoleja, uspokajając 23 tysiące widzów i zapewniając nam bardzo ważną wygraną. 

 

Zwłaszcza, że Werder otrząsnął się po małym kryzysie i pewnie pokonał Bayern Monachium, utrzymując do nas dystans pięciu oczek. Z jednej strony byliśmy już blisko upragnionego mistrzostwa Niemiec, ale ta przewaga nadal była do roztrwonienia, więc nadal musieliśmy mieć się na baczności.

 

Cytat

24.04.2027, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 23 856

BL (30/34) Rot-Weiss Essen [1.] – VfL Osnabrück [11.] 3:1 (2:0)

 

1' M. Rose 1:0

42' D. Corradini 2:0

59' M. Schumacher 2:1 rz.k.

71' M. Rose 3:1

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – L.Hildebrandt ŻK 8, A.Betz 7, L.Hofmann 5 (73' D.Salerno 6), M.Gruszka 8 – Adriano 7, H.Vink ŻK 7 (77' T.Franz 7), M.Rose 9, S.Franz 7 – D.Corradini 8 (59' Z.Mihajlović 6), Denílson 7

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

 

Odnośnik do komentarza

Na koniec kwietnia zaskoczył mnie Maciek Kwiatkowski, którego we wrześniu uprzedzałem, że mogę mu zapewnić klub do końca kariery, ale nie obiecam mu regularnej gry w pierwszym zespole, a on w pełni świadomie się na to zgodził. Tymczasem jednak Maciek nagle zaczął domagać się gry i robić problemy; rozumiałem, że zapewne czuł, że stać go jeszcze na wiele, ale powinien był wiedzieć, na co się godzi, a gdyby nie ja, prawdopodobnie dalej siedziałby na bezrobociu.

 

 

Kwiecień 2027

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 3-1-0, 18:5

Bundesliga: 1. [+5 pkt nad Werderem]

Liga Mistrzów: –
DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: –

Finanse: 5,8 mln euro (-2,32 mln euro)

Gole: Daniel Wolf (19)

Asysty: Daniel Wolf (11)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, [+3 pkt nad Czechami]

Puchar Konfederacji 2027: Grupa B, vs. Argentyna, Hiszpania, Nowa Kaledonia

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Chelsea Londyn [+0 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+1 pkt]

Francja: AS Monaco [+9 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+3 pkt]

Niemcy: Rot-Weiss Essen [+5 pkt]

Polska: Korona Kielce [+0 pkt]

Rosja: FK Moskwa [+1 pkt]

Szwajcaria: FC Schaffhausen [+3 pkt]

Włochy: AC Milan [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1379], 2. Brazylia [1162]. 3, Niemcy [1158]

Odnośnik do komentarza

Gdy klubowym autokarem odjeżdżaliśmy do Bochum na kolejny w tym sezonie derbowy pojedynek, znaliśmy już wynik Werderu, który swój mecz rozgrywał w sobotę i nasi rywale bez problemu rozbili 3:0 Borussię Dortmund, dobrze wiedząc, że z kolejki na kolejkę ich szanse na dogonienie nas w tabeli maleją. Tymczasem miałem coraz większe problemy z wyjściową jedenastką, z której wypadło aż trzech zawodników na raz, bowiem urazów doznali Adriano i Hofmann, do tego za kartki zawieszony był zawzięty kolekcjoner makulatury Lars Hildebrandt. W tej sytuacji lewe skrzydło powierzyłem przesuniętemu Vinkowi, środek uzupełnił Thomas Franz, na prawej obronie zagrał Reginaldo, partnerem Betza został Salerno, a na ławce znalazłem jeszcze miejsce dla Maćka Kwiatkowskiego. I dwie z tych roszad zaprowadziły mnie na skraj stanu zawałowego.

 

VfL Bochum walczyło o utrzymanie, wciąż nie mając bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową, my zaś toczyliśmy boje o mistrzowski tytuł, nic więc dziwnego, że w 3. minucie spotkania Diego Salerno sprezentował naszym rywalom rzut karny (już trzeci w ostatnich czterech spotkaniach!!!), który na gola zamienił Faye. Co gorsza, gospodarze wykazywali na boisku dużo większą determinację od nas, przez co trudno było nam z nimi rywalizować, dlatego tym większym sukcesem było to, że w 19. minucie wywalczyliśmy rzut rożny, a po dośrodkowaniu Vinka Rose wyskoczył wyżej od Jankowa i zdobył bramkę wyrównującą!

Która nic nam nie dała, bo od razu po wznowieniu gry Bochum przeszło przez całe boisko niczym kula przez czaszkę, moi piłkarze nawet nie próbowali przeszkadzać rywalom, czego finał był taki, że beznadziejny Salerno pozwolił Faye oddać strzał, a po udanej interwencji Olivieriego pozostawiony bez opieki Stevanović przywrócił Bochum prowadzenie. Jakby tego było mało, dziesięć minut później Salerno ostatecznie się pogrążył, robiąc olbrzymią lukę w naszej obronie, w którą wbiegł Stevanović i przegrywaliśmy już 1:3.

 

Rzucając wściekle wulgaryzmami przeprowadziłem szybkie trzy zmiany, wywalając na zbity pysk Salerno i Thomasa Franza, którzy byli dziś odpowiednio dwunastym i trzynastym zawodnikiem VfL Bochum, a potem szykowałem się mentalnie na ciężki bój na noże w ostatnich trzech kolejkach. Na szczęście na boisku był ten, któremu jako jedynemu zależało na zwycięstwie i wziął na siebie ciężar gry, a później zaraził entuzjazmem resztę drużyny. Był nim nasz kapitan Markus Rose, który w końcu grał jak jesienią, i w 35. minucie wykorzystał nieporozumienie Szestakowa z Nordinem, by uderzeniem zza pola karnego zdobyć swojego drugiego gola. Atakowaliśmy dalej, w doliczonym czasie Vink dograł do niepilnowanego Corradiniego, któremu pod nogi rzucił się Mosquera, a nadbiegający Denílson dobił piłkę do bramki! 3:3!

 

W drugiej połowie i my, i Bochum porzuciliśmy wszelką ostrożność i rzuciliśmy się sobie do gardeł. Efektem była ostra, niemalże krwawa bitwa w środku pola, aż trzeszczały kości, obie drużyny co rusz marnowały szanse na stworzenie sytuacji podbramkowych, a kibice przed telewizorami mogli piać z zachwytu, ciesząc się ze świetnej, piłkarskiej niedzieli. W 72. minucie wpuściłem na boisko Mihajlovicia, który był głodny gry. Bardzo głodny. W 87. minucie, gdy nadal nie przestawałem wierzyć w zwycięskiego gola, Denílson podał na wolne pole do Zeljko, a Serb nie dał się wyciąć Herrerze i trafieniem na 4:3 dał nam prowadzenie! W doliczonym czasie, kontrując jadących na 4-2-4 rywali, wywalczyliśmy jeszcze rzut wolny, z którego dośrodkował Seba Franz, a Mihajlović pokonał w powietrznym pojedynku Nordina, piękną główką pointując szalony mecz w Bochum! W oddali widzieliśmy już złocisty blask trofeum mistrzowskiego Bundesligi. Musieliśmy tylko pokonać ostatnie metry gonitwy i nie potknąć się na prostej drodze.

 

Cytat

02.05.2027, Ruhrstadion, Bochum, widzów: 31 546; TV

BL (31/34) VfL Bochum [14.] – Rot-Weiss Essen [1.] 3:5 (3:3)

 

3' O. Faye 1:0 rz.k.

19' M. Rose 1:1

21' B. Stevanović 2:1

31' B. Stevanović 3:1

35' M. Rose 3:2

45+2' Denílson 3:3

87' Z. Mihajlović 3:4

90+2' Z. Mihajlović 3:5

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – Reginaldo 6, A.Betz 7, D.Salerno 5 (31' A.Albrechtsen 8), M.Gruszka 7 – H.Vink ŻK 7, T.Franz 5 (31' M.Kwiatkowski 8), M.Rose 9, S.Franz 8 – D.Corradini 7 (72' Z.Mihajlović 8), Denílson ŻK 8

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

 

Odnośnik do komentarza

My: 
32. TSV Monachium (Essen);

33. Schalke (Gelsenkirchen);
34. Karlsruhe (Essen).

 

Werder:

32. Borussia Gladbach (Mönchengladbach);

33. Wolfsburg (Brema)

34. Nürnberg (Norymberga).

 

Tabela:

1. Rot-Weiss Essen - 71 pkt

2. Werder Brema - 66 pkt.

 

Reszta już nie liczy się w walce.

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...