Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Po serii dobrych występów Romain Delbourg oczywiście musiał doznać kontuzji i to w dodatku z grubej rury, bo uszkodzone więzadła krzyżowe wyeliminowały go z gry na dwa miesiące. Wraz z nim treningi musiał przerwać kolejny obrońca, Franck Mantigou, którego uziemiło naciągnięcie ścięgna pachwiny. Cudownie.

 

 

 

Sierpień 2008

 

Bilans: 3-1-0, 9:1

T-Mobile Bundesliga: 3. [-2 pkt do Austrii Wiedeń, +1 pkt nad Pasching]

Hallen Cup: 1R, vs. SV Mattersburg

Puchar Intertoto: 2R, 1:1 i 2:3 z Lokomotiwem Moskwa; out

Finanse: -1,71 mln euro (-177 tys. euro)

Gole: Benjamin Sulimani (7)

Asysty: Alessandro Troisi (3)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Leed United [+0 pkt]

Austria: SV Salzburg [+0 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+5 pkt]

Hiszpania: Celta Vigo [+0 pkt]

Niemcy: Borussia Dortmund [+0 pkt]

Polska: Lech Poznań [+0 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+9 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+1 pkt]

Włochy: AC Milan [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 3 runda eliminacyjna, 2:0 i 1:0 z Dynamem Mińsk; awans, gr. A

- Legia Warszawa, 3 runda eliminacyjna, 1:1 i 0:4 z PSG; out

 

Puchar UEFA:

- Korona Kielce, 2 runda kwal., 2:0 i 3:0 z FC Tbilisi; awans, vs. Ksanthi

- Cracovia, 2 runda kwal., 1:1 i w2:2 z ÍA; awans, vs. Vitória Guimarães

- Legia Warszawa, Pierwsza runda, vs. Aberdeen

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1144], 2. Brazylia [1137], 3. Francja [1040], ..., 38. Polska [626]

Odnośnik do komentarza

Czytam i fajna kariere zapodales ale jednego nie rozumiem. Skoro masz problemy z finansami i ciagle jestes na minusie a do tego grasz na kurniku to dlaczego nie sprzedaz jednego czy dwoch kluczowych zawodnikow? Przeciez to jest w tej sytuacji "mus". NIe masz wyboru, bez kasy nie rozbudujesz stadionu a co za tym idzie Twoje wplywy z biletow/karnetow nie wzrosna i nie pokryja biezacych wydatkow. A pilkarze predzej czy pozniej i tak beda prosic o transfer gdy beda widziec, ze klub sie nie rozwija. Kasa to klucz i moze w obecnej sytuacji warto poswiecic jeden czy dwa sezony na wyjscie na prosta pod wzgledem ekonomicznym. Poza tym nie wierze, ze ci Twoi najlepsi zawodnicy sa nie do zastapienia wiec mozna znalezc jakies alternatywy dla nich. W dodatku Twoja sytuacja finansowa bardzo ogranicza Ci pole manewru jesli chodzi o pozyskiwanie zawodnikow.

Owszem awans do pucharow moze okazac sie zbawieniem ale jak znow sie nie uda to dalej bedziesz z kasa systematycznie w plecy ale juz w wiekszym wymiarze bo dlug bedzie rosl i trudniej bedize ogarnac sytuacje.

Odnośnik do komentarza

Dałbym głowę, że pisałem całkiem niedawno, iż zainteresowani pozyskaniem moich gwiazd uciekają z krzykiem na widok proponowanych przeze mnie kwot, a przystawanie na ich warunki oznaczałoby jedynie osłabianie zespołu, a nie poważny wpływ do klubowej kasy :-k

 

-----------------------------------------------

 

W Europie startowały eliminacje do Mistrzostw Świata 2010, w których już na samym początku Biało-czerwoni w kiepskim stylu przegrali na wyjeździe 0:1 z Łotwą.

 

Na wznowienie ligowych rozgrywek po reprezentacyjnej przerwie przyjeżdżało do nas DSV Leoben, a więc tegoroczny beniaminek, który aż do tej pory nie raczył zwrócić nam Seelausa, wypożyczonego doń przed rokiem. Abstrahując od tych zawiłości, gościom trzeba było najzwyczajniej w świecie pokazać miejsce w szeregu. W wyjściowej jedenastce dałem szansę Colleau, będąc ciekawym, jak zaprezentuje się tym razem.

 

 

Tego wieczoru zademonstrowaliśmy, jak się postępuje z beniaminkami. Już w 2. minucie Salmutter rozbił akcję rywali na ich połowie, następnie zaś po rozciągnięciu przez Segreto posłał on crossa w szesnastkę, którą celnym strzałem zamknął Sulimani. Rywale nie mieli co marzyć o przekroczeniu linii środkowej, podczas gdy po kwadransie spotkania grę z autu wznawiał Dogan, Sulimani po nodze Valachovicia wycofał przed pole karne go Graussa, a ten bez zastanowienia rąbnął z lewej nogi, bajecznie wkręcając futbolówkę w dalsze okienko bramki Kuru. Kibice tańcowali na trybunie, robotnicy na dachu radośnie bili brawo, a my nadal miażdżyliśmy Leoben. Tak oto w 33. minucie Dogan na skrzydle posłał w bój ponownie Sulimaniego, ten nie dawał spokoju Valachoviciowi, znowuż obijając o niego piłkę, zaś ta trafiła w pole karne do Salmuttera, co mogło skończyć się tylko trafieniem na 3:0. Strzał Klausa był tak silny, że golkiper ani nie mrugnął, a futbolówka już wierzgała w siatce.

 

Po przerwie już nie pastwiliśmy się tak nad gośćmi, a chwilę po rozpoczęciu drugiej odsłony jedynie Marveaux przedwcześnie zakończył swój występ, opuszczając boisko z urazem. Gdy na pomeczowej konferencji paru dziennikarzy uznało, że w pierwszej połowie Leoben miało wyraźną przewagę, odparłem zdziwiony, że w takim razie widzieliśmy dwa różne mecze, zaś wybranie Colleau graczem meczu mogło oznaczać, że w następnym spotkaniu wystąpi tragicznie, jak to miał w zwyczaju. Z niecierpliwością czekałem, jak zweryfikuje to boisko.

06.09.2008, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1927

TB (7/36) FC Gratkorn [3.] - DSV Leoben [7.] 3:0 (3:0)

 

2' B. Sulimani 1:0

14' A. Grauss 2:0

33' K. Salmutter 3:0

47' J. Marveaux (G) ktz.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – J.Marveaux Ktz 7 (47' W.Petschar 6), A.Hermach 7, R.Delbourg 10, F.N'Ganga 7 – M.Dogan 8, A.Grauss 8, J.Segreto ŻK 8 (82' R.Wissink 6), A.Troisi ŻK 7 – B.Sulimani 7 (73' D.Raffaello 6), K.Salmutter 8

 

GM: Fabrice Colleau (O Ś, DP, FC Gratkorn) - 10

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków boleśnie rozpoczęła przygodę z Ligą Mistrzów, na otwarcie fazy grupowej doznając w Londynie klęski 0:6 z Chelsea.

 

My z kolei ligowe zmagania kontynuowaliśmy wyjazdem na mecz z Admirą Wacker, a więc rywalem, który był jak najbardziej w naszym zasięgu, a z którym już wielokrotnie zdarzało się nam zdecydowanie wygrywać. Nie mógł jednak pojechać z nami zastąpiony Wissinkiem Grauss, który po świetnym występie przeciwko Leoben naciągnął sobie ścięgno podkolanowe, a niedysponowanego Marveaux zmienił debiutujący na prawej obronie Müller. Najwyraźniej plaga kontuzji miała z nami zostać na kolejny sezon. Iście wspaniale.

 

 

Tego wieczoru przyszedł jednak czas na wielką kompromitację. Owszem, wynik końcowy zdarza się w futbolu nader często, ale uwzględniając fakt, że zmarnowaliśmy aż dwa (!) rzuty karne, można było albo umierać ze śmiechu z naszej beznadziejności, albo skrywać twarz w dłoniach z zażenowania. Zacząć warto od tego, że Admira była do pokonania i to niezbyt wielkim nakładem sił, a przez pierwsze minuty mieliśmy optyczną przewagę, która utrzymywała się z resztą aż do końca pierwszej połowy. Lecz już w 7. minucie żegnający się z pierwszym zespołem Hermach najpierw koślawo wybijał piłkę prosto do przeciwnika, zaś następnie odszedł spacerowym krokiem na bok, puszczając Osterca sam na sam z Monterosso i gospodarze objęli niezbyt zasłużone prowadzenie. Mimo to nadal byliśmy stroną przeważającą, do tego w 18. minucie Ntuka faulował we własnej szesnastce, jednak z rzutu karnego Sulimani z zimną krwią upolował bramkarza. Kląłem po polsku bez opamiętania, ale koniec końców w 33. minucie Müller dalekim crossem uruchomił Troisiego, który spod linii końcowej dograł do Salmuttera, a ten wreszcie wyrównał na 1:1.

 

Niedługo później jednak sytuację naprawił Hermach, szybciutko dając Admirze w prezencie rzut karny, po którym znowu przegrywaliśmy za sprawą Afolabiego, który pokazał, jak się to robi. Adil z hukiem wyleciał do szatni, mogąc być pewnym, że czeka go jeszcze wiele ciężkich chwil tego dnia i nie tylko. Po przerwie w 53. minucie drugą jedenastkę sprezentował nam tym razem Miranda, a ja cieszyłem się, że już po pierwszej połowie zabroniłem Sulimaniemu zbliżać się do piłki w takich sytuacjach. Salmutter uderzył jednak jeszcze gorzej, nieudolną kopią Panenki podając futbolówkę bramkarzowi do rąk i zapewnił sobie to, że i on do "wapna" już nie podejdzie. Po drugim zmarnowanym rzucie karnym wiedziałem już, że ten mecz przegramy, a kropką nad "i" tego blamażu był gol Konrada z 69. minuty, który wklepał do pustej bramki podanie Osterca, co ostatecznie ośmieszyło naszą "defensywę". Z kolei ośmieszający cały zespół fakt był taki, że było to pierwsze zwycięstwo rywali od pięciu spotkań, zaś dopiero drugie w tym sezonie. Wstyd.

 

Po prawdzie mogliśmy przegrać jeszcze wyżej, ale i tak w szatni najpierw solidnie zbeształem absolutnie wszystkich, szczególną porcję jadu przyjęli na siebie obaj "jedenastkowi" partacze, zaś Hermach nie tylko pożegnał się z dwutygodniowym wynagrodzeniem, ale został również zdegradowany do rezerw. Zagrał on bowiem tak żałosne spotkanie, że nawet ja miałbym szansę wypaść lepiej, a po czymś takim nie zasługiwał nawet na treningi z pierwszym zespołem.

13.09.2008, Bundesstadion Südstadt, Maria Enzersdorf, widzów: 1797

TB (8/36) Admira Wacker [7.] - FC Gratkorn [2.] 3:1 (2:1)

 

7' M. Osterc 1:0

18' B. Sulimani (G) nw.rz.k.

33' K. Salmutter 1:1

37' R. Afolabi 2:1 rz.k.

53' K. Salmutter (G) nw.rz.k.

69' M. Konrad 3:1

88' S. Miranda (AW) czrw.k.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 7, A.Hermach 3 (38' I.Bouzón 6), R.Delbourg 7, F.N'Ganga 7 – M.Dogan 7, R.Wissink 7, J.Segreto 7 (48' M.Ehrenreich 7), A.Troisi 7 – B.Sulimani 6 (61' D.Brauneis 7), K.Salmutter 8

 

GM: Rabiu Afolabi (O LŚ, DP, Admira Wacker) - 8

Odnośnik do komentarza

Korzystne wyniki pozostałych spotkań sprawiły, że mimo dupodajstwa pozostaliśmy na 2. miejscu w tabeli. Ale nawet ten fakt nie zmienił mojej decyzji względem Hermacha, który posypał głowę popiołem. Jak to u mnie zawsze bywało, zamiast cieszyć się z utrzymania drugiej lokaty, byłem niezadowolony ze zmarnowanej szansy na fotel lidera. Zwłaszcza, że w następnej kolejce jechaliśmy do Grazu, a choć Sturm zdawał się być pogrążony w lekkim kryzysie, kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać po moich zawodnikach.

 

Do meczu przystąpiliśmy z Marveaux obok Colleau, a także Esposito w miejsce Segreto. Planowałem częściej dawać szansę Vincenzo, bowiem od jakiegoś czasu słyszałem opinie, jakoby miał on być nowym Andreą Pirlo. Obrona rywali wyszła na to spotkanie chyba zbyt pobudzona, bowiem w 3. minucie Gnakpa faulował naszego zawodnika przy dośrodkowaniu, a sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Wcześniej ustaliłem listę wykonawców, skrupulatnie pomijając na niej Sulimaniego i Salmuttera, a dziś uderzać miał Esposito, który po rękach bramkarza dał nam prowadzenie. Defensorzy Sturmu ewidentnie nie umieli trzymać rąk przy sobie i w 15. minucie podarowali nam drugi rzut karny. Powinno być już 2:0, ale Esposito potwierdził, że przy pierwszej próbie miał mnóstwo szczęścia, bo tym razem słabiutkim klepnięciem nie sprawił Szamotulskiemu najmniejszych problemów z interwencją. Od tej pory gra Włocha coraz mniej mi się podobała, zwłaszcza gdy w 36. minucie niczym siermięga stracił piłkę przed naszym polem karnym, jednak przyćmił go Colleau, który zgodnie z moimi przewidywaniami zaczął grać fatalnie i skosił równo z trawą André, zbierając pierwszą czerwoną kartkę Gratkorn w tym sezonie.

 

Teraz przyszło nam jeszcze bronić wyniku, a skoro do przerwy nasza gra wyglądała zwyczajnie źle – gospodarze niemal nie opuszczali naszej połowy –, w szatni delikatnie wszystkich opieprzyłem. Byłem przekonany, że wyrzucony do kosza rzut karny Esposito odbije się negatywnie na wyniku. Sądziłem jednak, że nastąpi to w wyniku przewagi Sturmu, a nie prezentu od nas. Inaczej bowiem nie dało się nazwać tego, co zrobił w 60. minucie Müller, gdy zamiast do przodu, wolał dograć przed nasze pole karne do Nzuziego, który z 35 metrów nie miał trudności z wyrównaniem do pustej bramki. Michael zatem już w swoim drugim meczu w barwach Gratkorn zaliczył asystę przy golu dla przeciwnika, a my na własne życzenie daliśmy się przeskoczyć Salzburgowi w tabeli.

 

Po meczu Colleau znalazł się na liście transferowej, bo miałem już zwyczajnie dość jego sposobowi bycia jako piłkarza. Co mi po tym, że Fabrice potrafił zagrać rewelacyjne spotkanie, skoro później kilka meczów pod rząd grał kiepsko? Straty znacząco przewyższały korzyści.

20.09.2008, Graz-Liebenau, Graz, widzów: 7347

TB (9/36) Sturm Graz [6.] - FC Gratkorn [2.] 1:1 (0:1)

 

2' V. Esposito 0:1 rz.k.

15' V. Esposito (G) nw.rz.k.

36' F. Colleau (G) czrw.k.

60' P. Nzuzi 1:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 7, J.Marveaux 6, F.Colleau CzK 6, F.N'Ganga 7 – M.Dogan 6, R.Wissink 7 (78' L.Malouda 6), V.Esposito ŻK 8, A.Troisi 7 – B.Sulimani ŻK 6 (68' A.Kanneh 7), K.Salmutter 7 (37' I.Bouzón 6)

 

GM: Polo Nzuzi (OP, N, Sturm Graz) - 8

 

 

T-Mobile Bundesliga 2008/09, runda 1/4:

 

d57dfd41d35c9335.jpg

 

Odnośnik do komentarza

24 września następowała krótka odmiana względem spotkań ligowych, bowiem tego dnia rozpoczynaliśmy i jednocześnie kończyliśmy udział w Hallen Cup, którego już od dwóch lat nie potrafiliśmy przejść dalej, niż do 2 rundy. Teraz naszym przeciwnikiem był drugoligowy Mattersburg, więc tym bardziej byłem pewien, że na boisku kibice obejrzą kolejną kompromitację, a my nie mamy szans awansować dalej. Mój sarkazm był w pełni uzasadniony, a decyzja, by dać szansę gry rzadziej występującym graczom, nie mogła mieć żadnego wpływu na wynik.

 

Tego wieczoru mieliśmy wręcz miażdżącą przewagę. W samej pierwszej połowie wypracowaliśmy co najmniej sześć doskonałych okazji do zdobycia gola, wszystkie oczywiście w żenującym stylu spartaczone, tak że nawet reprezentacja Polski nie mogłaby przebić naszych popisów. W 12. minucie Markus Gsellmann dośrodkowywał z prawej, a Segreto przeskoczył Ghomskyego na piątym metrze i nie pokonał Grünwalda. Kilkadziesiąt sekund później Francuz przebiegł z piłką przy nodze pół boiska po to, by następnie posłać ją wysoko ponad bramką. Po 25 minutach gry ruszyliśmy ławą z kontratakiem, na końcu którego z dośrodkowania Manuela Webera Gsellmann z metra nastrzelił bramkarza, a dobijający na pustą bramkę Segreto strzelił tak słabo, że futbolówka nie miała szans minąć linii bramkowej, zanim Grünwald zdążyłby się do niej rzucić. Jeszcze później Raffaello dwukrotnie wychodził sam na sam z golkiperem, rzecz jasna za każdym razem nie potrafiąc go pokonać – najpierw obił mu cztery litery, zaś następnie nie trafił w światło bramki. Wreszcie w 42. minucie po faulu Schillinga wykonywaliśmy rzut karny, a Esposito nie tylko go nie wykorzystał, ale wręcz nie trafił w bramkę, co było nie lada wyczynem, więc i jego skreśliłem z listy wykonawców. Jak widać, do przerwy mieliśmy siedem naprawdę znakomitych sytuacji, które powinny zakończyć się bramkami, dlatego nietrudno było przewidzieć, co zdarzy się po przerwie.

 

Było to oczywiste. Już w 49. minucie Esposito nie raczył odważniej zaatakować Fuchsa na środku boiska, przez co po jego rajdzie gola na 0:1 bez trudu zdobył Wagner. Kwadrans później było już 0:2, gdy pozwoliliśmy gospodarzom na wyprowadzenie kontry, po której Marveaux wyszedł do przodu, a w luce po nim Ordenes pokazał moim pajacom, jak się strzela gole. Oczywiście poza tymi dwiema sytuacjami cały czas siedzieliśmy na połowie Mattersburga, więc tym bardziej szalałem z wściekłości przy linii bocznej. W końcu w 86. minucie nasze porażająco nieudolne rozegranie w środku pola skończyło się trzecią kontrą outsidera i trafieniem na 0:3 autorstwa Halilovicia. Tego wieczoru Grünwald, dzięki moim siermięgom, pewnie zmierzał po nagrodę dla gracza meczu, ale dzień popsuł mu Manuel Weber, który chwilę przed końcem dynamicznie wszedł w pole karne i sensacyjnie go pokonał. W szatni szczerze pogratulowałem naszemu skrzydłowemu wyłamania się przed szereg, zaś cała reszta usłyszała ode mnie całą armadę gorzkich uwag, bo nasz honor wyjechał dziś do Stanów.

24.09.2008, Pappelstadion, Mattersburg, widzów: 4897

T-M HC 1R SV Mattersburg [ErLi] - FC Gratkorn [TB] 3:1 (0:0)

 

42' V. Esposito (G) nw.rz.k.

49' T. Wagner 1:0

65' R. Ordenes 2:0

86' N. Halilović 3:0

89' M. Weber 3:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – M.Mandl 7, J.Marveaux 7, I.Bouzón ŻK 6 (50' R.Gsellmann 7), W.Petschar 7 – M.Weber 8, V.Esposito 7, J.Segreto 7, L.Malouda 6 (66' A.Troisi 7) – M.Gsellmann 6, D.Raffaello 6 (46' K.Salmutter 7)

 

GM: Christian Schilling (O LŚ, DP, SV Mattersburg) - 8

Odnośnik do komentarza

Nareszcie jakiś reprezentant Gratkorn zgarnął nagrodę przyznawaną na koniec każdego miesiąca, a uczynił to Antoine Grauss, którego rogal zza pola karnego przeciwko Leoben zrobił największe wrażenie na ludziach głosujących na Bramkę Miesiąca Austriackiej Ekstraklasy.

 

 

 

Wrzesień 2008

 

Bilans: 1-1-2, 6:7

T-Mobile Bundesliga: 4. [-1 pkt do Pasching, +0 pkt nad Sturmem Graz] / 1 zaległe spotkanie

Hallen Cup: 1R, 1:3 z SV Mattersburg; out

Finanse: -1,82 mln euro (-106 tys. euro)

Gole: Benjamin Sulimani (8)

Asysty: Alessandro Troisi (4)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+1 pkt]

Austria: Austria Wiedeń [+6 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+3 pkt]

Hiszpania: Sevilla [+2 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+2 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+6 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+1 pkt]

Włochy: AC Milan [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, gr. A, 0:6 na wyjeździe z Chelsea Londyn i 1:1 u siebie z Schalke 04 Gelsenkirchen

 

Puchar UEFA:

- Korona Kielce, Pierwsza runda, 2:2 i 1:1w z Ksanthi; out

- Cracovia, Pierwsza runda, 0:1 i 0:1 z Vitórią Guimarães; out

- Legia Warszawa, Pierwsza runda, 0:0 i 3:1 z Aberdeen; awans, gr.

 

Reprezentacja Polski:

- 03.09, eliminacje MŚ 2010, Łotwa - Polska, 1:0

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1159], 2. Brazylia [1157], 3. Francja [1054], ..., 38. Polska [626]

Odnośnik do komentarza

Po blamażu w Mattersburgu podjąłem decyzję o wystawieniu na listę transferową Markusa Gsellmanna. Swojego czasu zdobywał on mnóstwo bramek dla klubu, ale problem polegał na tym, że było to jeszcze za czasów, gdy występowaliśmy w Erste Lidze. Innymi słowy, w ekstraklasie nie przejawiał już takiej wartości, a czarę goryczy przelał ów schrzaniony mecz w Pucharze Austrii, w którym sam Markus powinien był zdobyć co najmniej dwa gole.

 

 

Pierwszego października po raz drugi w sezonie mierzyliśmy się z Austrią Wiedeń, liderem T-Mobile Bundesligi, tym razem na boisku w Gratkorn. Na to spotkanie wróciłem do bardziej sprawdzonej jedenastki, ale sądząc po naszych ostatnich wyczynach, nie oczekiwałem cudów, tym bardziej, że goście do tej pory ponieśli tylko jedną porażkę.

 

Nie zdziwiłem się, gdy już w 2. minucie pierwsza groźna akcja, a w zasadzie kontra wiedeńczyków skończyła się boleśnie łatwym rozmontowaniem naszej defensywy szybkimi podaniami i otwarciem wyniku za sprawą Bruno. Później jednak rywale cofnęli się do obrony, dzięki czemu zadomowiliśmy się na ich połowie i byliśmy od tej pory po prostu drużyną lepszą. Szkoda tylko, że najpierw Didulica dwukrotnie obronił uderzenia głową Sulimaniego, później w golkipera Austrii wstrzeliwali się Manuel Weber i Dogan, a wszystko to powodowało, że rzeczony Didulica zaczynał zgrywać kozaka, zachowując się coraz bardziej nonszalancko. Wreszcie go to zgubiło, a po łapach dostał w najlepszy z możliwych sposobów – w 29. minucie egzekwowaliśmy rzut wolny z 30 metrów, z którego Troisi pewnie posłał piłkę do bramki Austrii i Chorwat w mig przestał się puszyć.

 

Przełamanie strzeleckie sprawiło, że w przerwie zdjąłem tylko fatalnego Salmuttera, resztę drużyny zachęciłem do kontynuowania ambitnej gry, bo mieliśmy rywala na widelcu, i wyszliśmy na drugą połowę.

 

W tej nasza przewaga nie była już tak wielka, ale za to mieliśmy więcej z gry. W 57. minucie Manuel Weber ruszył na przebój prawym skrzydłem, nie uległ presji dwóch rywali i zacentrował z wysokości pola karnego, zaś w te dynamicznie wbiegł Wissink i ładnym wślizgiem z pierwszej piłki dał nam prowadzenie. Tego wieczoru nie tylko trafiałem z decyzjami taktycznymi i przemowami w szatni, ale też i ze zmianami. W 80. minucie Wissink inteligentnie wznowił z rzutu wolnego, po czym w akcji wystąpili dwaj rezerwowi – Ehrenreich zagrywał dochodzącą piłkę z prawej strony, po drodze musnął ją jeszcze Sulimani, a drugi ze zmienników, Richard Wemmer, przytomnie dostawił nogę, ustalając wynik na 3:1! Nareszcie nasza przewaga znalazła odpowiednie przełożenie na wynik, i to w dodatku w starciu z liderem.

01.10.2008, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1993

TB (10/36) FC Gratkorn [4.] - Austria Wiedeń [1.] 3:1 (1:1)

 

2' Bruno 0:1

29' A. Troisi 1:1

57' R. Wissink 2:1

80' R. Wemmer 3:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 7, F.Mantigou 8, I.Bouzón 8, F.N'Ganga 8 – M.Weber ŻK 7 (71' M.Ehrenreich 7), R.Wissink 9, M.Dogan 7 (81' L.Malouda 6), A.Troisi 9 – B.Sulimani 8, K.Salmutter 5 (46' R.Wemmer 7)

 

GM: Alessandro Troisi (OP LŚ, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Reprezentacja Polski już na starcie zdawała się zamykać sobie drogę do RPA, najpierw remisując w Chorzowie z Portugalią 1:1, a następnie przegrywając na wyjeździe z Danią 0:2, po trzech kolejkach mając na koncie zaledwie punkt.

 

 

Nadzieję na rozpoczęcie serii dobrych wyników mieliśmy w meczu z Kärnten, ale przystępowaliśmy do niego w małym osłabieniu. Na zgrupowaniach reprezentacji Demokratycznej Republiki Konga oraz włoskiej młodzieżówki przebywali odpowiednio Franck Mantigou i Alessandro Troisi, a to oznaczało, że choć na lewym skrzydle mogłem wystawić wciąż solidnego Maloudę, to jednak obok Bouzóna musiał znaleźć się niepewny ostatnimi czasy Marveaux.

 

Mogło się wydawać, że ostatni zespół tabeli udaje nam się spychać do obrony, ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, bo po kilku minutach to drużyna z Klagenfurtu zaczęła nacierać, a my musieliśmy mieć się na baczności. Bardziej niepokoiło mnie jednak to, że nasi obrońcy nie wychodzą do pojedynków główkowych przed polem karnym, przez co napastnik gospodarzy swobodnie mógł dysponować piłki i ratowała nas tylko nieskuteczność rywali. Tę kwestię poruszyłem w szatni podczas przerwy, oprócz tego podzieliłem się z zawodnikami szczerymi uwagami, bo wyraźnie nam nie szło, a z takim rywalem trzeba było zgarnąć komplet punktów.

 

W drugiej połowie prezentowaliśmy już skuteczniejszą grę w obronie, jedynie z przodu nadal nie było dobrze. Sytuacja bardziej się wyrównała, a wraz z kolejnymi minutami coraz bardziej zanosiło się na bezbramkowy remis, który zdawał się być nieunikniony. Zza linii bocznej nawoływałem do gry do końca i odsuwania od siebie myśli o podziale punktów. O wyniku spotkania zadecydowała upartość w dążeniu do celu. W doliczonym czasie arbiter spoglądał już na zegarek, gdy z rzutu wolnego na środku boiska Esposito rozegrał na prawo do Müllera, a ten z kolei precyzyjnym podaniem znalazł niepilnowanego Dogana, który płaskim wolejem rozstrzygnął spotkanie na naszą korzyść! Zwycięstwo odniesione w niemieckim stylu, ale tego wieczoru się tym niespecjalnie przejmowałem.

11.10.2008, Wörthersee Stadion, Klagenfurt, widzów: 2430

TB (11/36) FC Kärnten [10.] - FC Gratkorn [3.] 0:1 (0:0)

 

89' Ch. Prawda (K) ktz.

90+3' M. Dogan 0:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 7, J.Marveaux 8, I.Bouzón 7, F.N'Ganga 7 – M.Weber 7 (73' V.Esposito 7), R.Wissink 8, M.Dogan 8, L.Malouda 7 – B.Sulimani 6 (66' K.Salmutter 7), R.Wemmer 7 (81' M.Bucsek 6)

 

GM: Mesut Dogan (OP PŚ, N Ś, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Podczas gdy Europa emocjonowała się kolejną rundą spotkań fazy grupowej Ligi Mistrzów, a Wisła bezbramkowo remisowała na wyjeździe z St. Etienne, my jechaliśmy do Salzburga, by nadrobić zaległy mecz z Vratislavem Lokvencem, czyli poniekąd SV Salzburgiem. Dysponowałem już wszystkimi zdrowymi zawodnikami, więc na lewe skrzydło powrócił Troisi, a na środek obrony Mantigou, któremu planowałem ponownie polecić utrudnianie życia czeskiemu napastnikowi.

 

 

Już na Wals-Siezheim powiedziałem jednak Kongijczykowi, by grał nominalnie, bowiem Salzburg wyszedł z dwoma wysuniętymi napastnikami i lepiej było dzielić siły na obu, niż skupiać się na Lokvencu i robić więcej miejsca drugiemu zawodnikowi. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy, którzy często dośrodkowywali, ale nie wynikało z tego nic groźnego. Z drugiej strony mieliśmy parę okazji do kontrataku na krzyż, które jednak zakończyły się fiaskiem, zwłaszcza ta, w której osamotniony Wemmer zamiast spróbować przytrzymać piłkę i poczekać na partnerów, wolał bezsensownie zagrać ją głową donikąd. Inna sprawa, że graliśmy praktycznie w dziesięciu, bo Weber na skrzydle spisywał się tak słabo, że trudno było go w ogóle dostrzec na boisku, i w przerwie został już w szatni.

 

Druga połowa wyglądała już lepiej. Ciężar gry zaczął przenosić się bardziej w stronę bramki Salzburga, a w pewnym momencie boisko opuścił Lokvenc, co było równoznaczne z zakończeniem jego passy przeciwko Gratkorn; Czech nareszcie nie strzelił nam ani jednej bramki. Tego wieczoru mieliśmy tak naprawdę tylko jedną obiecującą sytuację, gdy w 56. minucie Sulimani jednym zwodem zgubił dwóch defensorów, ale jego strzał powędrował na górne rzędy trybun, zamiast w światło bramki. Wygrana w tym meczu dawałaby nam fotel lidera, ale gotów bylem przyjąć i 0:0, które ostatecznie widniało jako oficjalny wynik spotkania.

15.10.2008, Wals-Siezheim, Salzburg, widzów: 6663

TB (12/36) SV Salzburg [5.] - FC Gratkorn [2.] 0:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 6, J.Marveaux 7, I.Bouzón 7, F.N'Ganga 7 – M.Weber 5 (46' V.Esposito 7), R.Wissink 7, M.Dogan 6, A.Troisi 6 (79' L.Malouda 6) – B.Sulimani 7, R.Wemmer 6 (70' K.Salmutter 6)

 

GM: Stéphane Sessègnon (OP L, SV Salzburg) - 8

Odnośnik do komentarza

Nie było lepszego momentu na wyjazdowy pojedynek z Rapidem Wiedeń, jak trwanie rywala w dosyć głębokim jak na wicemistrza Austrii kryzysie. Dobry wynik pozwalał nam niemalże awansować na pozycję lidera, bo choć równo z nami swoje spotkanie rozgrywał i Salzburg, to jednak ten miał aż dwa rozegrane mecze więcej od nas.

 

 

90 minut po odprawie w szatni miałem ochotę co poniektórych zastrzelić i gdybym miał przy sobie broń, kto wie, jakby się to skończyło. Ten mecz przegrała nam w dużej mierze druga linia i po części atak. Jak przypadło na starcie pogrążonej w kryzysie drużyny z zespołem grającym ponad stan, większość walki odbywała się na środku boiska i wynik remisowy miał prawo wydawać się sprawiedliwym. Później jednak zastępujący Webera Ehrenreich jak ostatni frajer dał się zepchnąć spod pola karnego i jeszcze bardziej frajersko stracił piłkę, lecz tym razem minęła ona jeszcze naszą bramkę. Ale już w 21. minucie strata Wissinka, który ewidentnie nie zjadł śniadania, skończyła się trafieniem Claitona. Już teraz miałem ochotę zdjąć fajtłapowatego Holendra, ale zdecydowałem dać mu szansę na odzyskanie twarzy. Dziesięć minut później straciłem już cierpliwość. Tym razem Sulimani nie wiem co chciał wykonać, ale finał był taki, że po jego durnym zagraniu Rapid ruszył z drugim kontratakiem, a teraz pretensje miałem również do Mantigou, który przepuścił piłkę do Quirino i mogliśmy wracać do Gratkorn. Anemiczny Wissink powędrował do szatni, zaś jeszcze przed przerwą nakazałem przejście do ofensywy.

 

Rezultat mnie zaskoczył. W 35. minucie po naszym rzucie rożnym w polu karnym zerwał się Troisi, wyskoczył wysoko i piękną główką zdobył kontaktowego gola. I teraz po dziesięciu minutach poszedł drugi cios, Troisi umiejętnie przechwycił podanie rywala i natychmiast przerzucił za obronę do uciekającego Wemmera, który opanował piłkę, wymanewrował bramkarza i było 2:2. W drugiej połowie mogliśmy zadać decydujący cios, ale... no właśnie. Ten sam Wemmer, któremu w przerwie przybiłem dziarską piątkę za ładne wykończenie, w 80. minucie zamiast strzelać z czystej pozycji, wolał zagrać w prawo prosto pod nogi obrońcy. Wtedy właśnie poszedł kontratak, przy którym cholerny Bouzón nie miał najmniejszej ochoty się cofnąć i przeszkodzić Quirino, ten zgrał do Kuru, którego strzał odbił Monterosso, ale nasz hiszpański obrońca pozwolił temu pierwszemu na dobitkę do pustej bramki.

 

Po meczu byłem tak wściekły, że nie tylko zdarłem gardło wrzeszcząc na wszystkich winnych, ale zdecydowałem też o tym, że Bouzón wyczerpał już swój limit i stał się jak Balcerowicz – musiał odejść.

22.10.2008, Gerhard-Hanappi-Stadion, Wiedeń, widzów: 15 782

TB (13/36) Rapid Wiedeń [6.] - FC Gratkorn [2.] 3:2 (2:2)

 

21' Claiton 1:0

31' Quirino 2:0

35' A. Troisi 2:1

45+1' R. Wemmer 2:2

80' Quirino 3:2

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Müller 7, F.Mantigou 6 (81' J.Marveaux 7), I.Bouzón 7, F.N'Ganga 7 – M.Ehrenreich 7, R.Wissink 6 (31' V.Esposito 7), M.Dogan 7, A.Troisi 8 – B.Sulimani 6 (57' K.Salmutter 7), R.Wemmer 7

 

GM: Claiton (DP, Rapid Wiedeń) - 8

Odnośnik do komentarza

Po denerwującej porażce w Wiedniu u Prusiny zameldowali się Bouzón i Troisi, pierwszy z naciągniętym ścięgnem pachwiny, drugi z urazem łokcia. Hiszpan i tak znalazł się na liście transferowej i nie miał szans na grę, za to absencja Alessandro ani trochę mnie nie ucieszyła.

 

 

W meczu z Pasching, z którym jeszcze nigdy nie wygraliśmy i do tej pory nic nie wskazywało, by miało to się udać, na środku obrony znalazł się Marveaux, na lewym skrzydle Malouda, a w środku pola obok Dogana posłałem w bój grającego pierwszy raz po kontuzji Graussa. Skład na prawej pomocy uzupełnił Manuel Weber i mogliśmy zaczynać.

 

Po rozpoczęciu gry miałem wrażenie, że uda się coś dzisiaj zdziałać. Mieliśmy niewielką przewagę, często wywalczając auty na połowie gości, a ci dość kiepsko kryli, zwłaszcza przy dośrodkowaniach. W efekcie wypracowywaliśmy kilka sytuacji, ale Pasching ciągle w bramce ratował Mora, zaś obrońcy wybijali piłki, zanim zdążaliśmy z dobitkami. Później byłem bliski stwierdzenia, że jak na razie Sulimani i Wemmer są o krok od utraty miejsca w wyjściowym składzie, bo Benjamin nadal miał problemy z trafianiem w światło bramki, zaś Richard jeśli już trafiał, to wyłącznie w światło bramkarza. W szatni miałem ochotę odesłać któregoś z nich pod prysznic, ale postanowiłem ograniczyć się tylko do motywacyjnego kopa w cztery litery. Jak się niedługo później okazało, słusznie.

 

W 51. minucie z autu z lewej strony wrzucał N'Ganga, Malouda przełożył piłkę na prawą nogę i zakręcił na bliższy słupek, gdzie wyrósł Sulimani i miękką podcinką wsadził ją do bramki! Nareszcie! Widząc, że Pasching nadal ma problemy z dochodzeniem do sytuacji strzeleckich, a gdy już im się to udawało, futbolówki jak magnes przyciąga Monterosso, skupiłem się na wychwytywaniu słabych punktów w naszej drużynie i wymienianiu ich. Tak oto na boisku pojawiali się zmiennicy, którzy ograniczali gościom pole manewru. Do tego stopnia zależało mi na przełamaniu klątwy Pasching, że aż do końcowego gwizdka dreptałem nerwowo wzdłuż linii bocznej. W doliczonym czasie na chwilę serce mi się zatrzymało, gdy Marchesetti wyskoczył do główki tuż przed naszą bramką, ale zaraz odetchnąłem z ogromną ulgą, gdy koszmarnie chybił. Chwilę później sędzia w końcu użył gwizdka i wzniosłem pięści w górę. Nareszcie pokonaliśmy Pasching, będące zarazem ostatnim ligowym rywalem, który aż do dziś nie poznał goryczy porażki z Gratkorn.

25.10.2008, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1989

TB (14/36) FC Gratkorn [3.] - FC Pasching [4.] 1:0 (0:0)

 

51' B. Sulimani 1:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – M.Müller 6, F.Mantigou 7, J.Marveaux 6, F.N'Ganga 7 – M.Weber 6 (66' V.Esposito 7), A.Grauss ŻK 7 (79' R.Dorn 7), M.Dogan 7, L.Malouda 7 – B.Sulimani 7, R.Wemmer 7 (73' M.Bucsek 6)

 

GM: Marco Monterosso (BR, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Dokładnie, w końcu, bo już miałem ich dosyć :)

 

@kubakisiel,

Pragnę przypomnieć, że przed rokiem również długo kręciliśmy się w okolicach miejsc 2-4, a jak się skończyło - wiadomo ;)

 

-----------------------------------------

 

 

Po zwycięstwie nad Pasching niespodziewanie zasiedliśmy na fotelu lidera, wyprzedzając Austrię Wiedeń o jeden punkt. Umiejętnie wykorzystaliśmy zatem potknięcia rywali przy nadrabianiu ligowych zaległości, choć naturalnie żałować można było porażki z Rapidem, o której zadecydowała jedna błędna decyzja na boisku. Niemniej jednak bardziej skupiałem się już na nadchodzącym meczu z GAK Graz, bo zbytnio patrząc w przeszłość można rozminąć się z pięknem teraźniejszości, a byłoby słabo, gdyby nasza przygoda z liderowaniem trwała tylko jedną kolejkę.

 

 

Na to się jednak zanosiło po pierwszych kilku minutach. Podobnie jak było w Wiedniu, tak i teraz blado wypadaliśmy w środku pola, a w 9. minucie N'Ganga nie potrafił trzymać rąk przy sobie, przewracając w polu karnym Petersena, co oznaczało oddanie rywalom za darmo gola z jedenastu metrów, którego pewnym strzelcem okazał się Mineiro. Francis po raz pierwszy bardzo mnie zawiódł, a w 21. minucie został przeze mnie zdjęty z boiska, gdy przegranym pojedynkiem główkowym stworzył ogromne zagrożenie pod naszą bramką, na szczęście bez tragicznych konsekwencji. Sześć minut wcześniej jednak wreszcie przeprowadziliśmy dobrą akcję, Weber na skrzydle nie dał zatrzymać się rywalowi i dośrodkował na piąty metr, tam piłkę wzdłuż bramki zagrał Grauss, a Sulimani pewnie wyrównał na 1:1. Szkoda, że Manuel był tak poobijany, iż w przerwie musiałem zostawić go w szatni, ale cóż, siła wyższa.

 

Po przerwie uzyskaliśmy lekką przewagę, ale po dwudziestu minutach drugiej połowy niestety trzymana przeze mnie butelka wypadła mi z rąk, gdy zobaczyłem to, co uskutecznili Marveaux i Monterosso. Rywale wznawiali z autu, podanie otrzymał z niezrozumiałego powodu niepilnowany Luis Moreira, który miał mnóstwo czasu, by złożyć się do strzału, zaś Marveaux nieudolnie blokował uderzenie, a nieśmiertelny dotąd Monterosso dał już ciała i w słabym stylu pozwolił piłce wpaść do bramki. Gdy dowiedziałem się, że Austria Wiedeń prowadzi 2:0 z Admirą Wacker, okrzykami nakazałem wszystkim ruszyć do przodu. W 78. minucie na szczęście Sulimani odegrał głową do Esposito, a ten przez Salmuttera wysunął na wolne do Graussa, w którego grze dotąd widziałem więcej minusów, niż plusów, lecz w tym przypadku pewnie wpakował piłkę do siatki, ratując nam remis. Mój humor znacznie się poprawił na pomeczowej konferencji, bowiem Austria dokonała nie lada wyczynu, w przeciągu kilku minut dając wdusić sobie dwie bramki do stanu 2:2 i Gratkorn pozostało na pierwszym miejscu w tabeli.

29.10.2008, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1979

TB (15/36) FC Gratkorn [1.] - GAK Graz [7.] 2:2 (1:1)

 

9' R. Mineiro 0:1 rz.k.

14' B. Sulimani 1:1

66' L. Moreira 1:2

78' A. Grauss 2:2

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 6 – M.Müller 7, F.Mantigou 7, J.Marveaux ŻK 6, F.N'Ganga 4 (21' W.Petschar 7) – M.Weber 6 (46' V.Esposito 7), A.Grauss 8, M.Dogan 7, L.Malouda ŻK 7 – B.Sulimani 7, R.Wemmer ŻK 7 (67' K.Salmutter 7)

 

GM: Luis Moreira (OP/N Ś, GAK Graz) - 8

Odnośnik do komentarza

Pod koniec października scout Winkler przesłał mi opinię na temat Moncefa Zerki (27 l., O/DBP/OP PŚ, N Ś, Maroko) tkwiącego w rezerwach Nancy. Był on bardzo wszechstronnym graczem, co uznałem za przemawiające na jego wielką korzyść, a przy tym umiejętności miał niemałe, toteż zapisałem sobie jego nazwisko, by pamiętać w grudniu przy zbieraniu żniw na prawie Bosmana. Jednak gdy wczytałem się w raport Winklera, dostrzegłem, że Marokańczyk wisi na liście transferowej i ponoć łatwo można go wyjąć, postanowiłem więc spróbować sprowadzić go jeszcze w zimowym okienku. Okazało się to trafnym pomysłem, bowiem w faksie zwrotnym z Francji otrzymałem zgodę na zaproponowaną przeze mnie obietnicę przekazania 50% wartości kolejnego transferu Moncefa i na styczeń szykowało się prawdopodobnie spore wzmocnienie.

 

 

 

 

Październik 2008

 

Bilans: 3-2-1, 9:6

T-Mobile Bundesliga: 1. [+1 pkt nad Austrią Wiedeń]

Hallen Cup: –

Finanse: -1,89 mln euro (-139 tys. euro)

Gole: Benjamin Sulimani (10)

Asysty: Alessandro Troisi (5)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+3 pkt]

Austria: FC Gratkorn [+1 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+3 pkt]

Hiszpania: Sevilla [+2 pkt]

Niemcy: HSV Hamburg [+3 pkt]

Polska: Lech Poznań [+5 pkt]

Rosja: Lokomotiw Moskwa [+0 pkt]

Szwajcaria: Neuchâtel Xamax [+3 pkt]

Włochy: Inter Mediolan [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, gr. A, 0:0 na wyjeździe i 1:4 u siebie z St. Etienne

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, gr. B, 1:1 na wyjeździe z AS Monaco i 1:4 u siebie z Betisem Sevilla

 

Reprezentacja Polski:

- 04.10, eliminacje MŚ 2010, Polska - Portugalia, 1:1

- 08.10, eliminacje MŚ 2010, Dania - Polska, 2:0

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1143], 2. Brazylia [1128], 3. Francja [1060], ..., 43. Polska [617]

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...