Skocz do zawartości

Niestłumiony zapał


Kraha

Rekomendowane odpowiedzi

Epizod I

 

 

Droga mamo,

Wyjeżdżam, jak najdalej... Nie szukaj mnie... Wierz, że na pewno niebawem się do Ciebie odezwę. Chcę zmienić swoje życie... Nie mogę poddać się, jak ojciec... To, że on jest zerem - nie znaczy, że ja też muszę być nikim... Nie szukaj mnie w kraju, gdyż wyjeżdżam... Daleko... Sam jeszcze nie wiem, gdzie... Mam tylko nadzieję, że gdy wyjadę... że mój los się odmieni... że w końcu ktoś, poza Tobą, zacznie mnie doceniać, szanować... To, że w Rosmalen, w tej dziurze nie udało mi się nic osiągnąć, że nie grałem tak jak ojciec by sobie tego życzył, nie oznacza, że trzeba mnie szufladkować... Nic mi się nie stanie, przyrzekam, już niedługo się do Ciebie odezwę...

 

Twój Lars.

 

Taki list pozostawiłem biednej matce. Czym prędzej się spakowałem i wyjechałem. Nie miałem zamiaru gnić w tej dziurze, bez perspektyw. Ojciec, na siłę, chciał żebym był kimś. Nie mówię, że nie kocham piłki, ale nic na siłę. Poza tym, z klubem z naszego miasta osiągnąłem już wszystko co było możliwe. Na więcej tego klubu, niestety nie stać. Dlatego czas coś zmienić, dlatego wyjechałem za granicę. Los chciał, że trafiłem na te wyspy. Fakt faktem, że siedzę już miesiąc bezczynnie, nie mogąc znaleźć pracy. Szukałem wszędzie, ale jak widać bezowocnie. Jednakże nie załamuję rąk! Nie tak mnie matka chowała.

 

***

 

Kolejny tydzień za mną i nadal nic. Nadal nie ma dla mnie pracy, bo nie znam języka. Fakt, że posługuję się biegle trzema nic tu nie zmienia, bo nie znam ich pierdolonego języka. Sytuacja jest ch****a, ale na pewno nie wrócę do tej dziury. Co będzie jak wrócę? Mam dalej kopać piłkę w OJC Rosmalen? Nie ma mowy. Chociaż... Nasunęła mi się pewna myśl. Wybaczcie, ale dokończę wpis jutro, teraz muszę się zbierać, póki jeszcze jest pora.

 

***

 

Mhm... Sam nie wiem, nie wiem co myśleć o wczorajszej rozmowie. Tak, byłem rozmawiać o pracy. Mają dla mnie etat, ale... No właśnie prezes niby taki miły, niby to i tamto, ale mam jakieś złe przeczucie, że mogę się na tym przejechać. No nic, nie mogę już się od tego cofnąć, podobno nie było wielu chętnych na moje stanowisko, ale czy się sprawdzę? Oby. Muszę w to wierzyć! Szkoda tylko, że nie ma nikogo z kim mógłbym porozmawiać, z kim mógłbym się podzielić swoimi problemami. Mam tylko te nędzne mieszkanko, jeżeli mogę tak to nazwać. Huh, no i ten komputer sprzed epoki, dzięki któremu mogę umieszczać swoje wpisy, a Wy je czytać. Dobra, starczy na dziś, czas spać. Jutro też jest dzień!

 

 

Gra: Football Manager 2012

Baza Danych: Duża

Ligi: Anglia (Conference i wyższe), Francja (CFA i wyższe), Niemcy (3. Bundesliga i wyższe), Włochy (Serie C2 i wyższe), Holandia (Jupiler League i wyższe), Hiszpania (Segunda Division i wyższe), Portugalia (2. Divisao i wyższe)

Zasady: Ciasne i własne, czyli mHC.

Odnośnik do komentarza

Epizod II

 

 

Holender na pokładzie!

 

Jak donosi strona internetowa naszego klubu, nowym szkoleniowcem ekipy Sporting Mahones został niejaki Lars Meyer. 31-letni Holender, do nie dawna reprezentował barwy ekipy ze swojego rodzinnego miasta OJC Rosmalen. Przez dwa lata występował nawet w drużynie FC Eindhoven, ale powrócił z niewyjaśnionych przyczyn do rodzinnego miasta, by ponownie reprezentować barwy amatorskiej drużyny z Rosmalen. Był gwiazdą swojej ekipy, jej liderem i jednym z najlepszych piłkarzy w lidze. Jednakże zrezygnował z piłki z minionym sezonem na rzecz szkolenia piłkarzy. Jak nam wiadomo, podpisał kontrakt na najbliższe dwa lata, a jego zadaniem jest utrzymanie naszej drużyny w lidze [...]

 

Że co!? Przecież ja miałem grać! Miałem być piłkarzem, a nie jakimś jebanym trenerem! Co jest grane? Przecież ten prezes mówił mi "Panie Larsie, jutro już zaczniemy treningi, a za kilka dni pierwsze spotkanie". Przecież widział moje papiery, wie że jestem piłkarzem, że nie trenowałem do tej pory żadnego klubu. No nie wliczając epizodu z ubiegłego sezonu, ale to i tak... Dziwne, bo nie wiem co mam zrobić. Wprawdzie szukałem pracy, ale nie chce robić czegoś na czym się nie znam... Chociaż bliżej mi do bycia trenerem, niż ogrodnikiem czy też przedstawicielem handlowym. Ale... No przecież potraktował mnie jak idiotę, a ja podpisałem tą umowę. Jego angielski nie powalał na kolana, ale myślałem, że rozumiem co do mnie gada.

 

***

 

Rozmawiałem z prezesem, z panem Francisco Fernando. Przeprosił mnie za to, że źle go zrozumiałem, ale powiedział że już nie mam odwrotu, bo jeżeli chcę zerwać kontrakt, to będę musiał zapłacić sporo pieniędzy, jak dla mnie. Cóż, postanowiłem że podołam temu wyzwaniu... Co innego mi zostało? Szukać dalej pracę? Nie ma mowy... Znalazłem dobrą robotę, trochę zarobię. Nawet więcej niż trochę, w końcu zmienię lokum i kupię sobie lepszy komputer. Heh... Ciekawe z kim mi przyjdzie pracować, no nic.

 

Napisałem jeszcze list do matki, trochę długo się do niej nie odzywałem... Mam nadzieję, że mi wybaczy...

 

Kochana Mamo,

Przepraszam, że tak długo zwlekałem i nie dawałem znaku życia. Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie, że mi wybaczysz. Jak w domu? Co z tatą? Ja aktualnie mieszkam na Minorce, taka wyspa w Hiszpanii. Znalazłem pracę, dopiero dziś ale nareszcie jakieś zajęcie... Tylko, że... no nie... nie uwierzysz co będę tutaj robić... za co będę odpowiedzialny... Będę trenerem drużyny z miasteczka, w którym się zatrzymałem, Sporting Mahones. Ciekawe, jak mi się powiedzie... Czy sprostam oczekiwaniom.

 

Już niebawem się odezwę, pozdrów wszystkich i trzymajcie za mnie kciuki!

 

Twój Lars.

 

P.S. Jestem cały i zdrowy, w nic się nie wpakowałem, mam gdzie mieszkać, co jeść, za co żyć.

 

 

***

 

Dzisiaj miałem odbyć pierwszy trening z piłkarzami, porozmawiać z trenerami i resztą sztabu szkoleniowego. Dobrze powiedziane, miałem! Tylko z kim tu rozmawiać, jak zespół nie zatrudnia nikogo poza mną! Prezes dopiero dzisiaj mi powiedział, gdyż uznał to za mało ważne, że muszę budować zespół od zera. Mam szukać sam, pracować sam i radzić sobie sam. Wprawdzie zapewni mi odpowiednie pieniądze i na transfery i na płace, ale on w nic nie ingeruje. Ciekawe jaka jeszcze mnie niespodzianka czeka w tym klubie. Mam nadzieję, że już żadna. Dziś czym prędzej, póki miałem jeszcze chęci i czas, złożyłem ogłoszenia, że poszukujemy trenerów i piłkarzy. Poprosiłem również prezesa o to, aby pomógł w wyszukaniu klubu patronackiego, ażeby wsparł nas finansowo i wypożyczał jakiś grajków do nas. Pod wieczór zadzwonił jeszcze do mnie Pan Fernando i powiedział, że jutro mam się stawić z samego rana w siedzibie klubu, bo ma dla mnie małą niespodziankę. Ciekawe co!?

Odnośnik do komentarza

Epizod III

 

 

Ową niespodzianką, o której prezes wspominał, było moje nowe mieszkanko. Należało ono do Pana Francisco, a że aktualnie mieszka poza miastem, w jakimś domku to postanowił, że udzieli mi swojego mieszkania. Później pokazał mi mój gabinet, w którym się zakochałem od razu. Może nie był on jakiś przepiękny, ale miał wspaniały widok na morze i to mi wystarczyło. Siedziałem chyba z godzinę patrząc przez okno. Jednakże musiałem wziąć się wreszcie do pracy. Jak na razie moje ogłoszenia chęci zatrudnienia trenerów widnieją bez odzewu, więc postanowiłem rozglądnąć się za piłkarzami, którzy poszukują klubów. Rozesłałem setki zaproszeń na testy do naszego klubu i liczę, iż ktoś się odezwie.

 

***

 

Odebrałem kilka mailów potwierdzających chęć przyjazdu na testy od kilku zawodników, m.in. Pablo Counago, Ahmed Soukouna, czy Diego Crosa. Większość ma się stawić już jutro, więc ruszymy z pierwszymi treningami. Co do odzewu od trenerów, to nadal nikt się nie zgłosił. Liczę, że w końcu ktoś się zainteresuje moja ofertą, gdyż samemu nie udźwignę wszystkiego. Dodatkowo prezes poprosił mnie, aby udzielił wywiadu dla lokalnej gazety. Nie jestem medialną osobą, a na dodatek ten pseudo dziennikarz zaczął rozmowę, ze mną, po hiszpańsku... Dopiero po czasie zorientował się, że nic nie rozumiem i zaczął od nowa po angielsku. Wywiad przebiegł tak, że nawet większości z zadanych pytań nie pamiętam. Byłem podjarany, jak dziecko nową zabawką Lego i nic, dosłownie nic nie pamiętam. Zapewne jutro w gazecie, dowiem się co im nagadałem.

 

***

 

Pierwsze treningi mamy za sobą. Na razie nie jestem w stanie określić, czy ktoś się wyróżnia, bo nie widzę jakiegoś wielkiego zapału do walki o miejsce w zespole, co jak na razie mnie nie dziwi. Dalej rozglądam się za potencjalnym wzmocnieniem. Łatwo nie jest, mam nadzieję, że w końcu agenci zaczną również nam proponować swoich klientów. Pierwszy mecz gramy dopiero za 17. dni, czyli 24 lipca. Do tego czasu, mam nadzieję, że wszystko zacznie nabierać barw, że jako tako będę miał w kim przebierać i z kim współpracować.

Odnośnik do komentarza

Epizod IV

 

 

Z samego rana udałem się do swojego gabinetu, po papiery i zaraz miałem spieszyć na trening z chłopakami, ale coś mówiło mi, żeby sprawdzić skrzynkę pocztową. Jak się okazało dostałem jedną wiadomość. Nie ucieszyło mnie to, ale cóż trzeba brać co dają. Wiadomość przesłał sam prezes informując, że pierwszy mecz zagramy już 18 lipca, gdyż założył się z pewnym gościem, że do tego czasu będziemy gotowi, aby dokopać jego chłopakom. Nieźle mnie wkopał... Trochę się wkurwiłem tą wiadomością, ale ja nie mam nic w tej kwestii do gadania. Nawet nie było podane, gdzie gramy, z kim. Dobrze, że chociaż termin spotkania podał w tej wiadomości. Od razu, po przeczytaniu pobiegłem na trening i poinformowałem chłopaków, co ich czeka.

 

***

 

Po treningu resztę dnia spędziłem na szperaniu za zawodnikami i trenerami, a w między czasie zadzwoniłem do matki. Bardzo się ucieszyła, że mogła mnie usłyszeć. Najpierw, oczywiście mnie opierdoliła, że uciekłem bez słowa, że nic ze sobą nie zabrałem na drogę, że ojciec nie chce mnie widzieć. Uspokoiła się dopiero, gdy usłyszała, iż jestem cały i zdrów. Teraz czas spać, w końcu jutro kolejny pracowity dzień. Mam nadzieję, że do klubu zawita więcej piłkarzy i w końcu jakiś trener złoży swoje CV na moim mailu.

 

***

 

Na tydzień przed pierwszym sparingiem zaaranżowanym przez prezesa miałem do dyspozycji 14 piłkarzy. Nieźle, biorąc pod uwagę to, że klub nie jest rozpoznawalny poza Minorką. Dodatkowo dołączyli do mnie pierwsi współpracownicy. Może ich preferencje nie były, aż tak zwalające z nóg, ale nie jest z nimi najgorzej. Marik Villalonga Corominas będzie pełnić rolę trenera bramkarzy, jednakże na razie będzie odpowiedzialny, wraz ze mną, za przygotowanie wszystkich formacji. Drugim z zatrudnionych jest scout Antonio Casado, który z marszu przedstawił mi kilkanaście profili piłkarzy, którzy mogliby zasilić nasze szeregi. W końcu coś się ruszyło, w końcu zacząłem się cieszyć, że podjąłem się tej pracy.

Odnośnik do komentarza

Epizod V

 

 

Kilka dni przed pierwszym meczem nasze szeregi opuścił Soukouna, na rzecz Regginy, która przedstawiła mu lepsze warunki kontraktowe i zdecydował, iż to właśnie Włosi zostaną jego pracodawcami. Szkoda jednak, że nie udało nam się go zatrzymać w zespole, bo wiązałem z nim duże nadzieje. Zdołaliśmy zakontraktować 22-letniego Arjena Bergsme, którego nominalną pozycją jest prawa strona obrony. Arjen jest wychowankiem PSV Eindhoven, lecz nie wystąpił w żadnym oficjalnym spotkaniu. Nawiązaliśmy również współpracę z Granadą, drużyną na co dzień grającą w La Liga. To dla nas wielkie wydarzenie, gdyż będziemy mogli sprowadzić kilku zawodników do zespołu, na zasadzie wypożyczenia. Dodatkowo rok rocznie będziemy inkasować około 40 tysięcy euro, a dla takiego klubiku, jakim jesteśmy to i tak sporo. Niewiele dni pozostało do mojego debiutu w zawodowej piłce jako trener, a nasz zespół potrzebuje jeszcze wzmocnień. Liczę na to, iż do pierwszego spotkania będę miał do dyspozycji przynajmniej 18 zawodników.

 

***

 

Nadeszła wiekopomna chwila - dzień pierwszego meczu. Całą noc nie mogłem spać, rozmyślając kogo wystawić, jakim ustawieniem nastawieniem wyjść na to spotkanie. Czego spodziewać się od rywali? Co powiedzieć zawodnikom w szatni. Wiele pytań siedziało w mojej głowie. Nie mogłem pozbierać myśli. Nad ranem jednak wstawiłem się w siedzibie klubu, jeszcze raz zajrzałem w swój komputer, aby przeanalizować wszystko raz jeszcze. Następnie zrobiłem krótki przegląd piłkarzy, których w dniu meczu miałem do dyspozycji. Wyglądało to następująco:

 

Bramkarze - Martijn Besselink, Manuel Rubio, Jeroen van Binsbergen, Mustafa Amezrine - do dyspozycji mam czterech równorzędnych bramkarzy. Najlepiej prezentuje się jednak Rubio i niedawno pozyskany van Binsbergen. Z tej czwórki będzie trzeba wybrać dwóch, gdyż na tylu zezwala liga.

 

Środkowi obrońcy - Diego Crosa, Ridny Cairo, Dardo Caballero, Ibok Edet, Miguel Angel, Gaston Rodrigo - tutaj podobnie, jak na bramce. Wszyscy prezentują podobne umiejętności, a rozdziela ich jedynie wiek i doświadczenie. Najprawdopodobniej zatrudnimy wszystkich, chyba że któryś z nich nas zawiedzie, bądź też wybierze ofertę innego klubu.

 

Boczni obrońcy - Arjen Bergsma, Mauro Scaloni - na tą chwilę dysponujemy ymi dwoma, na dodatek, prawonożnymi graczami. Będę rozglądał się, wraz ze scoutem za kolejnymi wzmocnieniami.

 

Środkowi pomocnicy - Diego Camacho, Sergio Marchante, Jose Maria, Toni Velamazan, Juan Antonio Nevado, David Fernandez - nie jest najlepiej, ale zawsze sobie powtarzam, że mogłoby być gorzej. Mimo, że mocno obstawiona, jak na tą chwilę, formacja to nie możemy się tutaj pochwalić jakimiś 'gwiazdkami'.

 

Skrzydłowi - Javier Oncina, Nordin Wooter, Ismael Fofana - słaby Oncina, stary Wooter i kontuzjowany Fofana, nic dodać nic ująć.

 

Napastnicy - Yoni, Pablo Counago, Omar Koroma - mimo, że mamy tutaj tylko trzech graczy, a na dodatek Koroma nabawił się urazu, to jest to dość mocna obsada, dodatkowo po meczu dołączy do nas młodziutki rosyjski napastnik Alex, więc będzie w czym przebierać.

 

***

 

Tak więc na mecz jechaliśmy z przekonaniem, że możemy coś ugrać. Szeroka kadra, którą udało nam się uzbierać do tego dnia, to wynik mojej ciężkiej pracy. Oczywiście przy wsparciu sztabu, który również się poszerzył. W między czasie dołączyli do nas: fizjoterapeuta Michel Roman, trener siłowy Diego Santos i Raul Garcia, który jest trenerem. Jeszcze w czasie podróży, która notabene, była bardzo długa i uciążliwa, wybraliśmy wspólnie z Raulem podstawową jedenastkę na to spotkanie, licząc na to, że nie zawiedziemy prezesa, który czekał na nas już na miejscu. Miejscowy stadion wyglądał, jak jakaś speluna. Na widowni, jeśli tak to mogę nazwać, siedziała spora grupka żulów, którzy popijali jakiś, domniemam alkoholowy trunek. Darli się w jakimś niezrozumiały nie tylko dla mnie, ale i dla, większości języku. Zapewne jakaś pijacka paplanina. Nasza szatnia wyglądała, jak miejska toaleta. Jedynie prezes, no i piłkarze, tej ekipy wyglądali na ludzi. Prezes starszy siwy gościu, wielki fan Barcelony, który mówi że tutaj ma swoją malutką Barcelonkę. Heh, miły był ten facet, podobnie jak i trener przeciwników, ale niestety musieli się zmierzyć z Nami, a przyjechaliśmy po jedno - po zwycięstwo!

Odnośnik do komentarza

Epizod VI

 

18.07.2011 r.

Stadion Miejski, La Pobla de Mafumet.

Pobla de Mafumet 2:3 Sporting Mahones

(Aaron, Antoni Del Rio - Yoni, Diego Camacho, Pablo Counago)

Skład: M. Amezrine (M. Besselink) - A. Bergsma, I. Edet (M. Scaloni), R. Cairo (D. Crosa), D. Caballero - J. Oncina (N. Wooter), S. Merchante (T. Velamazan), J. Nevado (D. Camacho), Jose Maria (G. Rodrigo), P. Counago, Yoni (D. Fernandez).

Uwagi: Urazy kostki nabawił się Jose Maria i przez najbliższe 5-7 tygodni nie zobaczymy go na boisku.

 

Pierwsza połowa spotkania była tak nudna, że sam chciałem wejść na boisko i pokazać chłopakom, jak się gra w piłkę. Dodatkowo, to gospodarze tego spotkania z mieściny, z której nazwą miałem problemy w wymowie, wyszli na prowadzenie w 30. minucie i to my musieliśmy odrabiać straty. Udało się, na nasze szczęście 5. minut później. Pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Yoni. Po przerwie zmieniłem kilku graczy, i życzyłem chłopakom szczęścia na boisku. Po wznowieniu dostaliśmy niezłego kopa. Po 2. minutach rywale wystosowali przeciw nam kontratak i w akcji sam na sam ich snajper pokonał naszego bramkarza. Dopiero w końcowej fazie tego spotkania role się odmieniły. Najpierw pięknym strzałem z dystansu popisał się Camacho, a następnie w 85. minucie Wooter dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Counago, który precyzyjnym strzałem pod poprzeczką strzelił bramkę i ustalił wynik tego spotkania na 2:3.

 

***

 

Po spotkaniu prezes wręczył mi butelkę jakiegoś wina, oczywiście nie chciałem przyjąć, ale nalegał twierdząc, iż to nagroda za trud który włożyłem w budowę tej ekipy i że w tak krótkim czasie udało się coś maleńkiego zbudować. Wcisnął mi jeszcze raz tą butelkę w dłoń i szepnął, że to jedna z całej skrzynki którą wygrał w zakładzie z tym staruszkiem. Po powrocie zaraz, napisałem do mamy, że wygraliśmy mecz, bardzo się ucieszyła i pogratulowała mi udanego debiutu. Nie mogłem napatrzeć się na podarunek od prezesa i postanowiłem, iż spędzę upojną noc. Nazajutrz ciężko było mi się skupić w pracy, więc wziąłem sobie wolne, a obowiązkami obarczyłem biednego Raula. Resztę dnia spędziłem odpoczywając, gdyż stan w jakim byłem nie wróżył nic dobrego. Następnego dnia postanowiłem, że nadrobię to czego wczoraj nie załatwiłem. Troszkę tego było, gdyż musiałem zaakceptować kilka kontraktów zawodników, którzy mają przyjechać do nas na testy. Dodatkowo ponowić ogłoszenie naboru do sztabu szkoleniowego, bo odzew jako taki był, lecz marni kandydaci. Za kilka dni czeka nas kolejny mecz, tym razem nie musimy tułać się ciasnym autokarem i płynąć w głąb lądu, bo zagramy na naszym stadionie. Tym razem zagramy z rezerwami Malagi - Atletico Malagueno.

 

***

 

Twój bohater jest 31 letnim mamisynkiem z kompleksami, niespełnionym piłkarzem, który zostaje menadżerem. Wprost nie mogę się doczekać jego dalszych losów.

 

Jak mam rozumieć Twoje słowa? Ironia?

Odnośnik do komentarza

Zapewne ironia, nie chce tu wyjść na obrońcę uciśnionych, ale tio, jeżeli ma taki pomysł na opka, jeżeli to go jara, to nie możemy mu tego zabronić. Skąd taka złośliwość? Wszak sam napisałeś, że nawet

[...]najbanalniejszy z pomysłów może być oryginalnie wykorzystany.
Odnośnik do komentarza

24.07.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 0:0 At. Malagueno

Skład: M. Amezrine (M. Rubio) - A. Bergsma, M. Angel (D. Crosa), I. Edet (G. Rodrigo), D. Caballero - J. Oncina (Kennedy), D. Camacho (D. Fernandez), J. Nevado (S. Marchante), Amarito (C. Madeira) - Antonio (P. Counago), Alex (Yoni).

Uwagi: brak.

 

W tym meczu nic, dosłownie nic się nie działo. Momentami przysypiałem na ławce trenerskiej, bo nie miałem siły już drzeć pyska na chłopaków. Podpowiadać im co mają robić, jak rozgrywać piłkę. Do przerwy to rywale mieli niewielką przewagę stwarzając 2. bądź 3. sytuacje bramkowe. Po przerwie przejęliśmy inicjatywę, ale mimo usilnych prób strzelenia bramki, nie byliśmy w stanie pokonać bramkarzy rywali. Tak więc spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Mimo tego, że spotkanie było na prawdę nudne i części nie pamiętam to jestem zadowolony z kilku zawodników. Po spotkaniu dowiedziałem się, że możemy stracić kolejnych zawodników, jeżeli szybko nie wystosujemy wobec nich ofert kontraktowych. Czym prędzej postanowiłem, że załatwię wszystko w przeciągu dwóch dni, gdyż nie możemy pozwolić sobie na utratę zawodników, którzy na tą chwilę stanowią moją kadrę.

 

***

 

Besselink, Miguel Angel, Oncina, Jose Maria i Koroma musieli rozstać się z nami, ponieważ nie spełniali wymogów. Ich postawa na treningach była poniżej moich oczekiwań, a ja nie zamierzam nikomu płacić za darmo. Tego samego dnia kontrakty podpisaliśmy z Yonim, Dardo Caballero, Diego Camacho, Pablo Counago, Kennedy'im oraz nowo zatrudnionym Kuami Agbohą, który będzie pełnił również funkcję trenera juniorów. Mam nadzieję, że chłopacy przysporzą mi wiele miłych chwil swoimi występami. Czas ciągle ucieka, a my nadal budujemy zespół, aby do sezonu który zbliża się wielkimi krokami być gotowym w 100%. Już za dwa dni, to jest 28 lipca gramy kolejny mecz towarzyski. Będzie to nasz ostatni test w tym miesiącu, więc będziemy mogli sporządzić jakiś raport.

 

 

***

 

Przed kolejnym spotkaniem do drużyny, na testy, dołączyło kilku afrykańskich piłkarzy, którzy prosili mnie abym zobaczył jak się spisują. Byli dość przekonujący, wręcz błagali mnie o to abym dał im szansę, więc nie byłem w stanie im odmówić. Co z nimi będzie, to się dopiero okaże za kilka dni, gdyż musimy przyjrzeć się ich poczynaniom na treningach. Mam nadzieję, że przynajmniej jeden z nich mnie nie zawiedzie, bo ich nazwiska za wiele mi nie mówią. Może też dlatego, że nigdy za afrykańcami nie przepadałem? Mniejsza... Bardziej martwi mnie ostatni mail, którego dzisiaj przeczytałem. Napisała go do mnie matka, a w nim informuje mnie, że w przeciągu kilku dni przyjedzie sprawdzić jak sobie radzę i jak żyję. O Boże, tylko nie to...

Odnośnik do komentarza

29.07.2012 r.

Nou Camp d'Inca, Inca.

Constancia 0:3 Sporting Mahones

(Antonio, Pablo Counago, Kennedy)

Skład: M. Amezrine (J. van Binsbergen) - I. Sory-Conte, I. Edet, G. Rodrigo (D. Corsa), Amarito (D. Caballero) - N. Wooter (D. Fernandez), K. Agboh (D. Camacho), S. Merchante (T. Velamazan), C. Madeira (Kennedy) - Yoni (P. Counago), Antonio (M. Tanko).

Uwagi: ---

 

Od pierwszym minut moi chłopcy, z pełną werwą ruszyli do zmasowanych ataków na bramkę rywali. Po raz pierwszy ich golkipera pokonaliśmy w 13. minucie. Akcję rozpoczął, w środku pola, nasz nowy pomocnik Kuami Agboh, aby następnie zagrać długą piłkę za plecy obrońców przeciwnej drużyny, a tam znalazł się młody Antonio i w sytuacji sam na sam z bramkarzem popisał się idealnym strzałem w okienko. Do przerwy wynik spotkania nie uległ zmianie. Podczas przerwy dokonaliśmy zmiany części piłkarzy i przedstawiłem im swoje uwagi dotyczące rywali na drugą połowę. Odświeżona jedenastka spisywała się wybornie, a do uwieńczenia ich pracy brakowało tylko bramek. Pierwsza, w tej połowie, padła dopiero w 70. minucie. Zamieszanie w środku pola wykorzystał Camacho, zagrał piłkę do Wychodzącego na wolne pole Counago, a ten stanął przed identyczną sytuacją, jak Antonio w pierwszej połowie, i również się nie pomylił. Kolejna bramka padła pod koniec spotkania, a mianowicie w 85. minucie. Zagranie w pole karne wykorzystał Kennedy i mocnym strzałem wpakował piłkę pod ręką bramkarza.

 

***

 

Swoje pięć minut w tym spotkaniu mieli również afrykańscy piłkarze, którzy niedawno dołączyli do nas. Od pierwsze minuty na boisku grał prawy obrońca Ibrahima Sory-Conte, zaś po przerwie dołączył do niego Mohammed Tanko - napastnik. Obaj spisali się nienagannie i mają szansę na podpisanie z nami kontraktu na zbliżający się sezon. Dodatkowo po meczu z klubem pożegnał się Ibok Edet, którego sprzed nosa podebrała nam drużyna Terrassa. Kolejna bolesna strata, którą będzie trzeba załatać jakimś nowym piłkarzem. Do sprawdzenia został nam jeszcze jeden afrykański piłkarz, Zambijczyk Sashi Chalwe, który idealnie pasuje na miejsce Edeta.

 

***

 

No i nie uniknąłem przyjazdu matki, którą - na moje szczęście - musiałem odebrać tylko z portu. Na samo powitanie wycałowała mnie, że aż zbierało mi się na wymioty. Po czułościach zabrałem ją do domu moim samochodem, który dostałem od prezesa, starym Seatem Ibiza nawet nie wiem, z którego roku. Gdy weszliśmy zaraz musiała się rozejrzeć dookoła. Zrobiła istną inspekcję, co wcale mi się nie podobało. Gdy się "rozgościła" zaczęło się najgorsze. Mam na myśli jej biadolenie, że tęskni za mną, że nawet ojcu jest źle beze mnie oraz mnóstwo pytań, na które nie nadążałem odpowiadać. Trochę zaczęła mnie matula denerwować swoją osobą, lecz nie byłem w stanie jej powiedzieć, że nie potrzebuje już jej pomocy, że jestem dorosły, że moje życie się zmieniło i radzę sobie doskonale sam. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie byłem w stanie, nie chciałem jej zranić. Nazajutrz z rana zabrałem ją, aby pozwiedzała okolice. Strasznie się jej podoba Minorka, mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy najgorsze... Przenosiny z Niderlandów tutaj! Jeszcze przed 12 zawiozłem ją do domu, a sam udałem się na trening.

 

***

 

Dużo pracy miałem z zespołem, gdyż musieliśmy wynegocjować kilka kontraktów z zawodnikami, którzy przebywają u nas na testach oraz z tymi których na nie sprowadziliśmy. W domu byłem przed północą, ale to nie był koniec przygód, które czekały na mnie przed snem. Matka czekała na mnie, no bo jakby inaczej, ale z pretensjami! Zaczęła wydzierać się, dlaczego tak późno wróciłem, czemu się nie odezwałem przez cały dzień. Na dodatek grzebała w moich papierach, które skrzętnie porozrzucałem na biurku, aby wiedzieć co gdzie leży. To był już szczyt wszystkiego! "Mamo, ja jestem już dorosły! Wiecznie nie będę Twoim malutkim Larsikiem. Mam 31 lat! Wyjechałem za granicę, żeby odpocząć nareszcie od tego wszystkiego co nas otaczało w Holandii! Nie po to, żebyś teraz robiła mi jakieś wyrzuty! Mamo, płacz nic tu nie da. Zacząłem tutaj nowe życie, przecież widzisz że sobie radzę... że układa mi się... Jestem dorosłym człowiekiem! [...] Tak ucieszyłem się, gdy Cie ujrzałem, ale mamo... sama kazałaś mi dorosnąć, żebym zmienił coś w swoim życiu... Teraz to czynię!" - tymi słowami ją pożegnałem i poszedłem spać, wiem że przesadziłem, ale chciałem stanowczo podkreślić jej, że jestem dorosłym człowiekiem.

 

***

 

Z samego rana, gdy tylko wstałem matka czekała na mnie ze śniadaniem. Po śniadaniu przytargała walizki, prosząc mnie abym odwiózł ją na port. Powiedziała, że wraca do Holandii. Chce dać mi się rozwijać, ale pod warunkiem, że chociaż co dwa tygodnie będę do niej dzwonił, czy też pisał. Postanowiłem, że odwiozę matkę aż na lotnisko, prezes zgodził się, abyśmy odwołali dzisiejszy trening - bo nie byłem w stanie określić ile czasu zajmie mi pożegnanie z matką. Z Majorki wróciłem późnym wieczorem, wyczerpany, nie mając chęci na nic, usiadłszy na sofie otworzyłem sobie piwo, które mama przywiozła prosto z Holandii. Moje myśli krążyły wokół matki i jutrzejszego meczu. Wiem tyle, że najgorsze już za mną...

Odnośnik do komentarza

Może pozostali forumowicze odwiedzający ten temat, mają jakieś uwagi? Niebawem kolejne części, aż do momentu, w którym będę mógł na bieżąco sporządzać sprawozdania. Kilka szczegółów, zostało przeze mnie ominiętych, niestety i nieodwracalnie. Jednakże nadrobię wszystko, mam taką nadzieję.

Odnośnik do komentarza

Epizod IX*

 

 

01.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 3:1 Real Union

(Pablo Counago x2, Mohammed Tanko - Gorka Brit)

Skład: M. Amezrine (M. Rubio) - I. Sory-Conte (A. Bergsma), S. Chalwe (D. Caballero), R. Marques (D. Crosa), A. Ayari (G. Rodrigo) - N. Wooter (Kennedy), S. Marchante (T. Velamazan), K. Agboh (D. Camacho), Amarito (C. Madeira) - P. Counago (M. Tanko), Antonio (Yoni).

 

Spotkanie od pierwszego gwizdka arbitra tego spotkania, do ostatniej sekundy, układało się pod dyktando moich piłkarzy. Szybko strzelona bramka, bo w 14. minucie uspokoiła na trochę grę, a rywalom odebrała animuszu. Do przerwy padła jeszcze jedna bramka, za sprawą Pablo Counago, który wykorzystał rzut karny podyktowany w 45. minucie tego spotkania. Dzięki temu trafieniu schodziliśmy do szatni napawani optymizmem i radością. W czasie przerwy dokonałem zmian, praktycznie wymieniłem całą jedenastkę, aby móc dokładnie przyjrzeć się, którzy kopacze powinni pozostać z nami na dłużej. Druga jedenastka spisywała się nie gorzej od ich poprzedników. Wszakże ataki rywali były zadziorne i momentami puszczały mi nerwy, to miałem wrażenie, że chłopcy mają wszystko pod kontrolą. W 77. minucie utwierdziło się moje zdanie, gdyż dzieła zniszczenia piłkarzy Realu Union dokonał Tanko, po długim rajdzie z piłką. Rywale pozbierali się dopiero w doliczonym czasie gry, a strzał zza pola karnego na bramkę zamienił Gorka Brit.

 

***

 

Po meczu okazało się, że zarówno Crosa jak i Rodrigo wypadają na 4. tygodnie z treningów, gdyż nabawili się urazów. Będzie ciężko ich zastąpić, gdyż mieli stanowić alternatywę dla Chalwe i Caballero, bądź też Rui Marquesa. No cóż, mam nadzieję, że damy sobie radę jakoś bez nich, a w razie czego niebawem sprowadzimy jakiegoś młodego defensora, co by mógł się ogrywać, w razie podobnych sytuacji. Ostro wzięliśmy się do roboty, wraz z chłopakami z trenerki, gdyż wielkimi krokami, jakby nie patrzeć, zbliża się inauguracja tegorocznych rozgrywek ligowych. Mam nadzieję, że nie zakończą się one dla nas klęską. Pocieszający jest fakt, iż udało mi się namówić do przyjazdów na testy mojego rodaka, Collinsa Johna. Mam nadzieję, że podpiszemy z nim kontrakt, bo jak na nasze realia, byłby wielką gwiazdą.

 

***

04.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 8:0 Castellon

(Pablo Counago, Collins John x4, Antonio x2, Diego Morin (own.))

Skład: J. van Binsbergen (M. Rubio) - I. Sory-Conte (A. Bergsma), S. Chalwe (D. Caballero), R. Marques, A. Ayari - N. Wooter (Kennedy), S. Marchante (D. Fernandez), K. Agboh (D. Camacho), Amarito (C. Madeira) - P. Counago (M. Tanko), C. John (Antonio).

 

Fenomenalne spotkanie w naszym wykonaniu uwieńczone 8. bramkami. Coś fantastycznego! Garstka ludzi, którzy przybyli tego dnia na stadion, po meczu, nie dała zyć Collinsowi prosząc go o autografy. Był trochę zdziwiony taką reakcją, ale po strzeleniu 4. bramek? Ja bym się wcale nie dziwił. Wróćmy jednak do spotkania. W 3. minucie dośrodkowanie w pole karne Amarito, po zamieszaniu, wykorzystuje Counago i strzałem z "czuba" umieścił szczęśliwie piłkę w siatce. Na kolejna bramkę czekaliśmy, zaledwie 5. minut - Counago wypracował dogodną sytuację Johnowi, zagrywając w uliczkę, a ten przyłożył z całym impetem pozostawiając bramkarza rywali wrytego, bez reakcji. Kolejne bramki padały w 11. minucie, w 23. i 40. Wszystkie oczywiście za sprawą Collinsa. Po przerwie doszło do wymiany większości grajków. Jednakże, to nie był koniec strzelaniny. Pierwszy, po wznowieniu gry, na listę strzelców wpisał się Antonio, który wykorzystał zagranie z rzutu rożnego Kennediego. Kolejna bramka padła 10. minut później, czyli dokładnie po godzinie gry. Tym razem samobója wpakował Diego Morin, który niefortunnie odbijał piłkę po bombie jaką zaserwował Camacho. Ostatnia bramka padła za sprawą młodego Antonio, który wykorzystał błąd obrońców Castellonu, odebrał im piłkę i popędził na bramkę. Oddał precyzyjny strzał, zakładając bramkarzowi "sito". Bardzo ekscytujący mecz, przynajmniej dla mnie. Świetne widowisko, totalna dominacja z naszej strony. Czego więcej oczekiwać?

 

* - o ile dobrze naliczył, to jest to dziewiąty epizod, gdyż totalnie wyleciało mi z głowy, w poprzednich częściach.

Odnośnik do komentarza

Epizod X

 

 

08.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 5:0 Ponferradina

(Pablo Counago x2, Collins John x2, David Malo (own.))

Skład: J. van Binsbergen (M. Amezrine) - I. Sory-Conte (A. Bergsma), S. Chalwe, D. Caballero, A. Ayari - N. Wooter (Kennedy), S. Marchante (T. Velamazan), K. Agboh (D. Camacho), I. Fofana (C. Madeira) - P. Counago, C. John (Antonio).

 

Kolejny sparing za nami, a po nim doszły mnie słuchy, iż nasz prezes zorganizował jakich puchar, w którym to mamy wziąć udział wespół z innymi 3. ekipami. Podobno, jedna z nich przyjeżdża aż z Czech, zaś pozostałe dwie to hiszpańskie kluby. Nic więcej na razie mi nie wiadomo. Co można powiedzieć o spotkaniu tak w skrócie, mhm. Mogę mieć jedynie pretensje, że przy oddanych 32. strzałach, tylko 18. było celnych oraz o to, iż zdobyliśmy zaledwie 5. bramek. Fakt, mógłbym się czepiać, ale chłopacy patrzeliby na mnie jak na kosmitę, więc postanowiłem dać spokój. Sam mecz przyjemny dla oka. Ponownie mogliśmy oglądać kunszt piłkarski Johna, który 2-krotnie wykorzystał dośrodkowania z rzutów rożnych i zamienił je na bramki. Uczynił to w 30. a następnie w 40. minucie. Przy obu bramkach asystował Fofana, który tego dnia grał równie dobre zawody co John, gdyż asystował również przy jednej bramce Counago. W 11. minucie Fofana minął najpierw trzech rywali, a następnie zagrał po ziemi piłkę w pole karne, do której dopadł Counago i posłał banana wprost pod poprzeczkę. Drugą swoją bramkę Counago strzelił z karnego w 60. minucie, a ostatnia bramka padła w 88. minucie. Obrońca Ponferradiny, David Malo, nieudolnie starał się wybić piłkę głową za linię końcową, tak nieudolnie, że ta wpadła do bramki, ustalając tym samym wynik spotkania.

 

***

Po tym spotkaniu musieliśmy pożegnać dwóch piłkarzy. Byli nimi obrońca, który miał zastąpić Edeta, czyli Rui Marques, który bez słowa wyjechał z Minorki i podobno wybrał ofertę jakiegoś klubu z Francji. Zaś drugim piłkarzem, który odrzucił naszą ofertą jest nasz najlepszy dotychczas piłkarz, a mianowicie Collins John. Wrócił do Holandii, po tym jak ofertę kontraktu złożyło mu AGOVV. Próbowałem go namówić, aby pozostał, ale moje argumenty na nic się tu zdały. Jednakże możemy być zadowoleni z faktu, iż zakontraktowaliśmy kolejnych grajków, a są nimi Sashi Chalwe, Mustafa Amezrine, Sergio Marchente, Ibrahima Sory-Conte, Anis Ayari oraz kolejnych trenerów. Mowa tutaj o Ezequielu Castillo i Rubenie Lominchar. Mam nadzieję, że dogadamy się i nieźle będzie nam się współpracowało. Wracając do turnieju, o którym wspominałem. Ruszamy 11. sierpnia z meczem z ekipą z Czech. Nie mam pojęcia jak się nazywają, gdyż prezes nie wspominał, powiedział mi jedynie, że grają w tamtejszej Ekstraklasie. Pozostałą dwójkę tworzą, średniak z Liga Adelante oraz jakaś malutka drużyną z lig amatorskich, a to wszystko po to, abyśmy nie zajęli ostatniego miejsca w tej mini-lidze.

Odnośnik do komentarza

Epizod XI

 

 

Dzisiaj (09.08.2011 r.) dokonaliśmy pierwszej rejestracji składu, wprawdzie niepełnego, ale i tak byłem dumny z tego co dokonałem w tak krótkim czasie. Na lidera naszej drużyny wybrałem, doświadczonego na międzynarodowych salonach oraz w bojach w najwyższej klasie rozgrywkowej, Diego Camacho. Wierzę, w jego doświadczenie i w to, że nie raz krzyknie i pociągnie chłopaków. Dzisiaj również prezes przedstawił mi przebieg zbliżającego się turnieju. Pierwszy mecz gramy już za dwa dni, a kolejne dwa spotkania, 12. i 13. sierpnia. Tak więc będzie to dobry test kondycyjny dla moich podopiecznych. W między czasie podpisaliśmy kontrakty z kolejnymi zawodnikami, a mianowicie Nordinem Wooterem, Mohammedem Tanko, Ismaelem Fofaną oraz Tonim Velamazanem. Liczę na to, iż spełnią pokładane przeze mnie w nich nadzieję i nie zawiodę się na nich. Wszystko wyjdzie w praniu. Z dniem, z którym startuje Mahon Trophy 2011 (taką nazwę przybrał nasz turniej towarzyski), dołączył w nasze szeregi kolejny szkoleniowiec. Tym razem jest to mój asystent. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej wykazał się dużą ogładą w zarządzaniu zespołem, dodatkowo miał w sobie to coś, co mówiło mi, że w szatni będzie potrafił zagrzać piłkarzy do walki. Tego, przede wszystkim tego oczekiwałem od Davida Illana. Mam nadzieję, że będzie dobrze nam się współpracowało i że będzie wywiązywać się należycie ze swoich obowiązków.

 

***

 

']

11.08.2011 r.

Estadi de Nintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 2:2 Czeskie Budziejowice

(Mohammed Tanko x2 - Jan Zelnicek, Vladislav Linhart)

Skład: M. Amezrine (J. van Binsbergen) - A. Bergsma, S. Chalwe, D. Caballero, I. Sory-Conte - N. Wooter (Yoni), S. Merchante (T. Velamazan), K. Agboh (D. Fernandez), Amarito (Kennedy) - P. Counago (Antonio), M. Tanko.

 

Jak się okazało, ekipą z Czech, z którą inaugurowaliśmy rozgrywki były niejakie Czeskie Budziejowice. Kompletnie nie miałem pojęcia co to za zespół, bo z Czech znałem co najwyżej Spartę i Slavię z Pragi. Jednakże wyglądali na zdeterminowanych i pewnych sukcesu. Nie było inaczej. Od pierwszych sekund zaczęli atakować niepowstrzymanie do końca pierwszej połowy, a w między czasie zdołali 2-krotnie pokonać Amezrine, który piłkę wyciągał z siatki w 3. i 28. minucie. Pierwsza bramka, Jana Zelnicka, padła po rzucie rożnych, zaś druga po strzale Vladislava Linharta z odległości 25-metrów. W szatni nie powiedziałem ani słowa, gdyż David nie dał mi do niego dojść. Okrzyczał chłopaków, przedstawił im moje założenia taktyczne oraz zmiany, jakich dokonamy. Myślałem, że zaraz straci tam głos. Jednakże poskutkowały jego krzyki. Już w 48. minucie Antonio zagrał za plecy obrońców z Czech, wprost pod nogi Tanko, a ten najpierw ośmieszył bramkarza rywali by następnie wpakować piłkę piętką do bramki. Na drugą bramkę, która dawała nam remis, nie czekaliśmy długo. 51. minuta, Kennedy podchodzi do rzutu rożnego, centruje, do piłki wyskakuje Tanko, uderza na bramkę i... GOL! Mamy remis! Do końca spotkania rezultat nie uległ zmianie, ale w zupełności byłem zadowolony z tego wyniku.

 

***

 

']

12.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 4:1 Binissalem

(Pablo Counago x3, Antonio, Diego Camacho - Vicotr Garcia Ruiz)

Skład: M. Amezrine (J. van Binsbergen) - A. Ayari, S. Chalwe, D. Caballero (Amarito), I. Sory-Conte (A. Bergsma) - N. Wooter (Yoni), D. Camacho (T. Velamazan), S. Merchante (K. Agboh), I. Fofana (Kennedy) - P. Counago (M. Tanko), Antonio (D. Fernandez).

Uwagi: Goście grali od 30. minucie w osłabieniu, po tym jak czerwoną kartę obejrzał Enrique za faul w polu karnym na Counago.

 

Drugi dzień mini-ligi. Dzisiaj gramy z najsłabszą drużyną, która bierze udział w zmaganiach - Binissalem. Spotkanie, pomimo 5. bramek, które można było zobaczyć, nie był za ciekawy. Wszystkie bramki padły jeszcze do przerwy, a po zmianie połów nie byliśmy wykorzystać faktu, że przeciwnicy grają w osłabieniu po tym, jak w 30. minucie czerwoną kartę dostał Enrique. Było widać, że w nasze szeregi zdarło się przemęczenie i jutrzejszy mecz stał pod dużym znakiem zapytania. Obiecałem jednak chłopakom, że po jutrzejszym spotkaniu dostaną kilka dni wolnego i mają wrócić dopiero na ostatni już przed sezonem mecz kontrolny.

 

***

 

']

13.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 2:0 CE Sabadell

(P. Counago (pen.), Yoni (pen.))

Skład: M. Amezrine (J. van Binsbergen) - A. Bergsma (I. Sory-Conte), S. Chalwe, D. Caballero, Amarito (A. Ayari) - N. Wooter (Yoni), S. Merchante (D. Camacho), K. Agboh (T. Velamazan), I. Fofana (Kennedy) - P. Counago, Antonio.

 

Dzisiejszego dnia graliśmy z CE Sabadell, które w tym sezonie będzie występować w Liga Adelante, a więc stosunkowo silniejszym rywalem. Przynajmniej na papierze. W rzeczywistości, to my lepiej byliśmy przygotowani do tego spotkania i mimo, iż bramki padały tylko po rzutach karnych, w obu przypadkach wywołanych po faulach na Kennedim, to samo spotkanie było bardzo powolne. Obie ekipy były już wypalone. Chcieli dociągnąć do gwizdka końcowego, aby w końcu móc odpocząć. Zaliczyliśmy drugie zwycięstwo i z dorobkiem 7. punktów zwyciężyliśmy w pierwszej edycji Mahon Trophy. Za naszymi plecami uplasowali się piłkarze z Czech z dorobkiem 5. punktów, na 3. lokacie z 4. punktami nasi dzisiejsi rywale, a tabelę zamknęli gracze z Binissalem. Prezes był z nas dumny, że osiągnęliśmy tak wielki sukces, że dalej nie przegraliśmy spotkania i zaprosił nas na strawę do najlepszej restauracji na Minorce. Po kolacji powiedziałem chłopakom, żeby wstawili się na trening dopiero przed ostatnim spotkaniem kontrolnym, to jest 22. sierpnia. Nie mieli już nawet siły się cieszyć z tego powodu i czym prędzej zawijali do swoich domów.

Odnośnik do komentarza

Epizod XII

 

 

22.08.2011 r.

Stadion Miejski, Murcia.

UCAM 0:3 Sporting Mahones

(Amarito x2, Pablo Counago)

Skład: M. Amezrine (J. van Binsbergen) - I. Sory-Conte (A. Bergsma), S. Chalwe, D. Caballero, A. Ayari - I. Fofana (N. Wooter), D. Camacho (K. Agboh), F. Olijve (S. Merchante), Amarito (Kennedy) - P. Counago (Antonio), M. Tanko (Yoni).

 

Ostatni masz mecz towarzyski miał być dla moich piłkarzy łatwą przeprawą, aby poprawić zgranie, stałe fragmenty oraz kondycję. Jedynym scenariuszem jaki przewidywałem na dzisiejszy wieczór było zwycięstwo. Chłopaki nie zawiedli, grali spokojnie, było widać że odpoczynek bardzo był im potrzebny, a 3. bramki które zaserwowali rywalom były tego dowodem. Po powrocie dokonałem szczegółowych analiz, totalnego przeglądu aby być pewnym, czy piłkarze których posiadamy na pewno spełnią moje oczekiwania, gdyż nazajutrz musiałem przedstawić pełną listę piłkarzy, którzy będę reprezentować Sporting Mahones w sezonie 2011/2011. Z samego rana stawiłem się w siedzibie klubu, aby przedstawić pełną listę prezesowi, aby mógł wysłać ją do zarządu ligi. Tego samego dnia dołączył do nas kolejny skaut - Ricardo Carrero, który z marszu zaproponował abyśmy sprowadzili na testy dwóch młodych środkowych obrońców i ocenili ich potencjał. Zgodziłem się bez chwili namysłu, gdyż właśnie takich piłkarzy potrzebujemy, o tym rozmyślałem przez kilka ostatnich dni.

 

***

 

Dzień do mojego oficjalnego debiutu. Strasznie się denerwuje, nie chcę ponieść klęski... Liczę na to, iż uda nam się... Wierzę w to, że uda nam się wygrać... Wierzę! Powinienem położyć się i wyspać się porządnie, ale nie mogę. Jestem tak przejęty, że ręce trzęsą mi się jak wulkan podczas erupcji. Tyle emocji ostatniego dnia, oficjalna prezentacja piłkarzy, wręczenie klubowych koszulek z numerami, coś wielkiego... wielkiego w moim życiu. Na porannej sesji treningowej pojawiła się owa dwójka juniorów, którzy mieli dołączyć do nas w treningach. Pod koniec dnia już oddelegowałem jednego z nich do domu, a z drugim - szesnastoletnim defensorem z San Sebastian - Josebą Tarantino, podpisałem juniorski kontrakt. Dużo pozytywnych emocji dzisiejszego dnia i oby tyle samo jutrzejszego!

Odnośnik do komentarza

Epizod XIII

 

 

Jeszcze tylko na koniec dzisiejszego dnia, bo bym zapomniał, a obiecałem... Wklejam wam moje notatki na temat kadry, a mianowicie przedstawienie całego składu oraz uwagi dotyczące poszczególnych formacji i piłkarzy. Dodatkowo spostrzeżenia i opis naszej taktyki, jak i sztabu szkoleniowego. Na koniec, dla poprawy humoru kilka informacji o Sporting Mahones.

 

Kadra na ten sezon, chociaż nie za szeroka bo liczy zalednie 23. graczy, to dość równa i pozytywnie nakręcona na zbliżający sezon, a oto lista:

 

Bramkarze - Jeroen van Binsbergen (NED, 23 l.); Mustafa Amezrine (NED, 22 l.) - dwóch holendrów, którzy spośród czterech bramkarzy, których testowaliśmy, okazali się najmocniejsi. Numerem jeden będzie Mustafa, lecz nie zamierzam wiecznym rezerwowym uczynić van Binsbergena. Na pewno oboje będą grać, gdyż prezentują dość równe umiejętności.

 

Środkowi Obrońcy - Diego Crosa (ARG, 35 l.); Sashi Chalwe (ZAM, 28 l.); Dardo Caballero (URU, 30 l.); Gaston Rodrigo (URU, 20 l.); Joseba Tarantino (ESP, 16 l.) - mocno obstawiona pozycja, podstawową parę zapewne będą tworzyć Caballero wespół z Chalwe. Pozostała trójka będzie ich uzupełnieniem. Licze na to, że młodzi obrońcy się rozwiną w przeciągu tego sezonu i w nastepnym będą walczyć o regularne występy. Filarem tej formacji na pewno jest Chalwe.

 

Boczni Obrońcy - Arjen Bergsma (NED, 22 .); Ibrahima Sory-Conte (GUI, 30 l.); Anis Ayari (Tun, 29 l.); Amarito (ESP, 24 l.) - chyba najrówniejsza formacja jaką dysponujemy. Po obu stronach mam do dyspozycji po dwóch zawodników, gdzie żaden nie odstaje. Dobry prognostyk na zbliżający się sezon i na pewno najlepsza nasza formacja.

 

Środkowi Pomocnicy - Kuami Agboh (TOG, 33 l); Diego Camacho (ESP, 34 l.); Sergio Marchante (ESP, 20 l.); Toni Velamazan (ESP, 34 l.); Frank Olijve (NED, 22 l.) - pięciu pomocników, gdzie na każdego mogę liczyć. Starzy wyjadacze na pewno nie raz wykarzą się swoim doświadczeniem, jednakże gwiazdą tej formacji jest Frank Olijve, którego pozyskaliśmy z FC Zwolle za 5 tysięcy. Na pewno każdy z piłkarzy będzie dostawał tutaj szanse.

 

Skrzydłowi - Nordin Wooter (NED, 35 l.); Kennedy (NGA, 31 l.); Ismael Fofana (CIV, 23 l.) - a więc doszliśmy do najsłabszej formacji... Jednakże nie będziemy narzekać, gdyż w razie potrzeby na bokach pomocy mogą grać Olijve, Sory-Conte oraz Amarito i Yoni, więc nie jest najgorzej. Z wymienionej trójki graczy najlepiej prezentuje się młody Iworyjczyk. Dysponuje niezłą techniką, przyspieszeniem i precyzją podań, a tego właśnie oczekuję od piłkarzy tej formacji.

 

Napastnicy - Yoni (ESP, 32 l.); Pablo Counago (ESP, 32 l.); Antonio (ESP, 19 l.); Mohammed Tanko (GHA, 22 l.) - tutaj nie mamy podstaw do narzekania. Zdecydowanym numerem jeden jest doświadczony Counago, który wespół z Tanko będzie tworzyć duet snajperów. Yoni będzie wykorzystywany nie tylko jako napastnik, ale zarówno jako skrzydłowy czy zawodnik środka pola. Młody Antonio, rzecz jasna, będzie pełni rolę zmiennika podstawowej dwójki i zdobywał cenne doświadczenie.

 

***

 

Co na temat taktyki mogę powiedzieć? Postanowiłem, że zastosujemy klasyczną formację 4-4-2 z ofensywnie nastawionymi skrzydłowymi, których wspierać będą boczni obrońcy oraz z neutralnym środkiem pola, którego zadaniem będzie rozdawanie piłek zarówno snajperom, jak i skrzydłowym. W każdym spotkaniu będziemy wychodzić dość ofensywnie nastawieni i liczyć na wiele stałych fragmentów gry, gdyż jest to nasza mocna strona. Na pewno wiele jeszcze jest tutaj do poprawki, wiadomo... przecież nie jestem starym wyjadaczem, ale z biegiem czasu, z pomocą trenerów dopracujemy naszą taktykę.

 

***

 

Była mowa o trenerach, więc pokrótce zaprezentuję moich współpracowników ze sztabu szkoleniowego, gdyż za wiele tutaj do obgadywania nie ma. Moim asystentem jest David Illana, za trening siłowy odpowiedzialny jest Diego Santos. Mark Villalonga Corominas wespół z Pascalem Olmetą odpowiedzialni są za trening bramkarski, zaś za trening juniorów Kuami Agboh. Raul Garcia, Ruben Lominchar i Ezequiel Castillo będą wspierać mnie podczas treningu ogólnego. Sztab zamyka dwójka skautów - Antonio Casado i Ricardo Carrero - oraz fizjoterapeuta Michel Roman. Prezesem klubu, którzy sprawuje nad nami władze jest Francisco Fernando.

 

***

 

Obiecałem również, że pokrótce napiszę coś o Sporting Mahones. Drużyna założona w 1974 roku z siedzibą w stolicy Minorki, czyli Mahon. Na co dzień rozgrywamy nasze spotkania na trzytysięcznym stadioniku Estadi de Bintaufa, gdzie brak podgrzewanej murawy, zaś jest zadaszenie trybuny oraz jakieś oświetlenie. Klub nie ma bogatej historii, wielu informacji nie znajdziemy o nim. Jednakże kilkakrotnie piłkarze z Mahon grali w Segunda Division. W 1987 roku wygrali w rozgrywkach Tercera Division Espana (Grupa 11), zaś w 2009 roku zajęli 2. miejsce i dzięki temu zapewnili sobie ponowny powrót do Segunda Division. Poniżej kilka fotek:

 

-Estadi de Bintaufa

 

 

Sporting+Mahones200511e.jpg1cd35194365aeb1cf2b6595feef46790.jpg

cb2a43050ec5fd56bf18b780ccb3add6.jpg

 

 

 

 

- Mahon, Minorka.

 

 

Yacht-Charter-spain-minorca-mahon1.jpgmahon1.jpgFOTO_DE_PUERTO_MAHON.jpg

 

 

Odnośnik do komentarza

Epizod XIV

 

 

To ten dzień. Wielki debiut. Wszyscy byliśmy podjarani faktem, że dzisiaj zagramy tak długo wyczekiwane spotkanie. Wprawdzie dla mnie, mogłoby odbyć się za miesiąc, lecz z drugiej strony wolałem mieć już ten cały stres za sobą. Najbardziej martwił mnie fakt, iż pierwsze spotkanie sezonu gramy na własnym terenie, przez co tym bardziej nie chciałem zaliczyć wpadki. Na stadionie pojawiło się około 750 kibiców, z tego co powiedział mi biletowy. Pozostało mi tylko wejść do szatni, wywołać podstawową jedenastkę i wespół z Davidem rozgrzać serca piłkarzy do boju.

 

']

28.08.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 5:0 Reus

(Pablo Counago x3, Diego Camacho, Mohammed Tanko)

Skład: M. Amezrine - I. Sory-Conte, S. Chalwe, D. Caballero, Amarito - F. Olijve, D. Camacho, K. Agboh (Yoni), I. Fofana (A. Ayari) - P. Counago (A. Bergsma), M. Tanko

MoM: Pablo Counago

 

Takiego początku, takiej reakcji po rozmowie w szatni nie przypuszczałem. Od pierwszych sekund spotkania mieliśmy wyraźną przewagę, którą zapieczętowaliśmy trafieniem w 17. minucie, którym popisał się Pablo Counago. 3. minuty później Pablo ponownie wpisał się na listę strzelców, po tym, jak wykorzystał doskonałe dośrodkowanie z rzutu rożnego Fofany. Po raz trzeci Counago wpisał się już w 29. minucie i zaliczył hat-tricka. Do końca przerwy wynik nie uległ zmianie, mimo że na 3 minuty przed pierwszej połowy sędzia podyktowal rzut karny. Wykonawcą był Counago, który posłał piłkę wprost w bramkarza rywali. W przerwie zachęciliśmy chłopaków do dalszych ataków i zapoznaliśmy ze wskazówkami na temat rywali. Po zmianie stron sytuacja panująca na boisku nie zmieniła się. Ciągle byliśmy przy piłce, a goście nie mieli nic do powiedzenia. W 46. minucie padła bramka na 4:0 za sprawą Camacho, który z odległości 30-metrów huknął nie do obrony. Piąta, a zarazem ostatnia bramka padła dopiero w 62. minucie, a na listę strzelców wpisał się Tanko wykorzystując zagranie z rzutu rożnego Olijve. Po tej bramce gra totalnie się uspokoiła, a rywale zdecydowanie się poddali i nie mieli siły na kolejne ataki. Nasz debiut był niezwykle udany. Jestem w 100% usatysfakcjonowany z postawy piłkarzy i przebiegu spotkania i z niecierpliwością oczekuję kolejnego meczu.

Odnośnik do komentarza

Byłbym bardzo wdzięczny osobą, które udzieliłyby rad, wskazówek, słów krytyki (jak na przykład tio), czy też innego rodzaju komentarz dotyczący moich wpisów. Wiem, że nie są one bogate w słownictwo i w barwną historię, lecz nie jestem humanistą i słownictwo jakim operuję nie jest tak urozmaicone, jak właśnie pana tio, czy innych sławnych forumowiczów. Co do Twojego komentarza, Panie tio, to mogę powiedzieć tylko tyle, że pisząc ten temat nie miałem na celu rozpoczęcie opowiadania, którego bohater będzie wyróżniał się od innych. Moi celem jest przedstawienie swojej kariery w miarę przejrzysty i dość "urozmaicony" sposób, dlatego też nie przykułem większej uwagi do bohatera głównego, jego losów, jak i pobocznych stworów. Mimo tego, bardzo dziękuję za Twoje słowa. Pozdrawiam.


Epizod XV

 

 

Na kolejne ligowe spotkanie wybraliśmy się aż do Badalony. Był to mój drugi oficjalny mecz w przeciągu sześciu dni. Tym razem nie byłem tak zestresowany, jak za pierwszym razem. Tym razem byłem pewny siebie i pełen optymizmu. Wierzyłem, że możemy wrócić z jakimś dorobkiem punktowym, gdyż chłopcy byli w gazie, tak jak ja. Spotkanie rozpoczęło się w samo południe, a na widowni zasiadło aż 3 500 fanów. W tym spotkaniu zabrakło z nami Ayari i Sory-Conte, gdyż dostali powołania na mecze reprezentacji.

 

']

04.09.2011 r.

Avenida de Navarra, Badalona.

Badalona 1:1 Sporting Mahones

(Dardo Caballero (own.) - Antonio)

Skład: M. Amezrine - A. Bergsma (D. Crosa), S. Chalwe, D. Caballero, Amarito - F. Olijve, D. Camacho, K. Agboh (S. Marchante), I. fofana - P. Counago, M. Tanko (Antonio)

MoM: Alejandro Vazquez (Badalona)

 

Co tu dużo komentować. Gospodarze tego spotkania byli wspierani bardzo głośnym dopingiem, co dodawało im w każdej sekundzie animuszu i pierwszą bramkę strzelili nam już w 11. minucie. Wprawdzie na konto zapisał ją sobie nasz defensor Dardo Caballero, który niefortunnie usiłował wybić piłkę, która zmyliła Mustaphę i wpadła do pustej bramki. Najważniejsze było to, aby Dardo się nie podłamał i tak też było. Do przerwy nic się nie zmieniło, a ja wraz z Davidem musieliśmy coś wskórać w szatni, aby na drugą połowę nasi podopieczni wyszli odpowiednio zmotywowani. Do 77. minuty spotkanie było prowadzone pod dyktando rywali, zaś w tej minucie Counago dopada do piłki w środku pola, przebiega z nią kilkanaście metrów aby zagrać piłkę prosto do Antonio, który ośmieszył obrońcę rywali, a następnie usadawia piłkę w bramce i daje nam promyk nadziei. Po tej bramce rywale nie mogli podnieść się z kolan i nie byli w stanie przeciwstawić się naszym kontratakom. Niestety pomimo wielu prób nie zdołaliśmy zmienić rezultatu i do domu wracaliśmy z jednym, jakże cennym punktem.

Odnośnik do komentarza

Agboh, Conte... skads znam te nazwiska ;)

Domniemam, że stąd? :D

Epizod XVI

 

 

']

11.09.2011 r.

Estadi de Bintaufa, Mahon.

Sporting Mahones 4:2 Sant Andreu

(Pablo Counago, Ismael fofana, Ibrahima Sory-Conte, Nordin Wooter - Nando, Luis Blanco)

Skład: M. Amezrine - A. Bergsma (Amarito), S. Chalwe, D. Caballero, I. Sory-Conte, D. Camacho (N. Wooter), F. Olijve, I. Fofana - P. Counago (Yoni), M. Tanko.

MoM: Ibrahima Sory-Conte

 

Na trybunach naszego stadionu, zasiadła rzesza około 900 osób. Samo spotkanie było niezwykle ciekawe. "Oko za oko, ząb za ząb" tak można spuentować, to co działo się na boisku. Na prowadzenie wyszliśmy już w 2. minucie spotkania. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, do piłki dopada Counago i przecina jej tor lotu, umiejscawiając ją w siatce. Rywale odpowiedzieli bardzo szybko, bo w 4. minucie strzałem zza pola karnego. Na 2:1 wynik podniósł Ismael Fofana, który dostał piłkę z głębi pola i z narożnika pola karnego wpakował piłkę za plecy bramkarza. W 21. minucie na listę strzelców wpisał się Sory-Conte. Zamieszanie w polu karnym, do piłki dochodzi ów zawodnik i popycha piłkę w stronę bramki, która turlając się wpada za linię bramkową. Do przerwy bez zmian, zaś zaraz po wznowieniu dostaliśmy bramkę na wytrzeźwienie. Jej autor, Luis Blanco, może być zadowolony z rzutu wolnego, jaki rozegrali jego koledzy i którego zamienił po soczystym strzale głową zamienił na bramkę. Rezultat zamknęła bramka Nordina Wootera, który strzelił bramkę po rzucie rożnym. Po tym spotkaniu plasowaliśmy się na 2. pozycji tuż za Valencia Mestalla, która zgromadziła identyczną ilość punktów.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...