Skocz do zawartości

Total War


krzyśko

Rekomendowane odpowiedzi

Ale zrąbali stronkę totalwar.org.pl. Wcześniej była prosta, czytelna i pełna ciekawej zawartości. Teraz poszli w nowoczesny design i ciężko się tam odnaleźć. Szczególnie forum jest dziwne. Pamiętam, że wcześniej czytywałem tam opisy z rozgrywek, a teraz nawet nic takiego nie mogę tam znaleźć. Znacie jakieś inne stronki warte polecenia?

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
Ale zrąbali stronkę totalwar.org.pl. Wcześniej była prosta, czytelna i pełna ciekawej zawartości. Teraz poszli w nowoczesny design i ciężko się tam odnaleźć. Szczególnie forum jest dziwne. Pamiętam, że wcześniej czytywałem tam opisy z rozgrywek, a teraz nawet nic takiego nie mogę tam znaleźć. Znacie jakieś inne stronki warte polecenia?
forum jest wyłączone, jakaś afeta była i tyle.
Odnośnik do komentarza

Empire Total War

To moje pierwsze spotkanie z tym tytułem. Dużo czasu spędziłem przy Medievalu pierwszym i drugim, Shogunie także pierwszym i drugim, chwilę z Attilą, ale na Empire jakoś nigdy się nie nastawiałem. Aż do wczoraj...

 

Spośród dostępnym nacji, wybór był oczywisty, zawsze zaczynam od Polski, więc wybrałem RON. Szybkie spojrzenie na mapę świata, sojusze, wojny, umowy handlowe, na razie bez zaskoczenia. Zdecydowałem, że obecny sojusz z Austrią będzie podstawą mojej ekspansji, więc ruszam na zachód, uporać się z odwiecznym wrogiem - Prusami, następnie zabezpieczę granice i ruszę na północ bić Szweda. Mój drugi sojusznik - Dania, również powinien wspomóc mnie w tym zadaniu. Zastanawiam się jeszcze co zrobić z Kurlandią, bo ich port mógłby znacznie poprawić moje wpływy.

Zacząłem od dyplomacji, sojusz z Wielką Brytanią i Francją pod kątem walki z Prusami, umowy handlowe z kim się da i delikatna rozbudowa prowincji. Swoje wojska opieram na piechocie liniowej, którą rekrutuję w Warszawie i we Lwowie.

Już w drugiej turze wybucha pierwszy konflikt Niderlandów z Hiszpanią. Jestem wobec niego obojętny. Natomiast kilka lat później moi sojusznicy nieco psują mi plany spokojnej rozbudowy i atakują o wiele silniejsze od siebie Prusy. Moja decyzja mogła być jedna, staję po stronie Austriaków i skupiam swoje siły w okolicach Królewca. O wschodnie granice na razie jestem spokojny, trwa tam krwawa walka Rosji ze Szwecją, która wkroczyła głęboko w ląd grabiąc już Moskwę. Na południu Turcy pojawiają się blisko moich granic, ale ich siły są tak żałosne, że na razie nie robię sobie z tego problemu.

Pod Królewcem zebrałem 1 pełną armię, głównie piechoty liniowej, ale wzmocnioną także milicją. Oblegamy Królewiec, który powinien się utrzymać w takim stanie przez 4 tury. Czekam, dochodzi do bitwy, którą wygrywam w dość łatwy sposób. Miasto przejęte, ludność nie stawia oporu, 2500 z podatków trafia do naszego skarbca.

Niestety w międzyczasie Prusy dosłownie zmiotły Saksonię - mój protektorat. W okolicach granicy na wysokości Saksonii zacząłem gromadzić kolejne siły. Dziś zamierzam rozprawić się Prusakami.

Odnośnik do komentarza

Ja w końcu ogarnąłem ToB, bo okazało się, że przyczyną powolnego działania jest uszkodzony dysk.

Wszystko fajnie i elegancko, klimat przełomu VIII i IX wieku jest obłędny, ale niektóre z nowych rzeczy są strasznie denerwujące.

Najbardziej upierdliwy system lojalności podwładnych, który w zamierzeniu jest fajny, bo przecież zdrada czy bunt to nie było nic niezwykłego. Ale tutaj jest to dość topornie zaimplementowane, powodując znużenie po kilkunastu powtórzonych wydarzeniach. Fajnie jest zrobione, że lokalni zarządcy stają się bardzo wpływowi i wraz z wzrostem ich skillu zaspokojenie potrzeb jest trudniejsze, ale za dużo w tym powtarzalności i losowości.

Na szczęście pozbyto się nieszczęsnego systemu władzy i kontroli czy jak to się nazywało od Attyli, gdzie przy odrobinie pecha można było zabrnąć w kozi róg i usiąść, i płakać. Niestety tutaj - grałem jedną z frakcji Sea Kings, Sudreyar - miałem inny "licznik", który mnie doprowadzał do szału, a nazwany trybut. W skrócie: wymuszał ciągłe wojowanie, żeby trzymać licznik choć troszkę powyżej 0, bo poniżej od razu niemal pewna wojna domowa. Kłopot jest taki, że jedna bitwa czy złupiona wioska daje 5 punktów, a trybut ma stały spadek -1 na turę. Więc nawet jak się nam uda kogoś obić, to mamy ledwie kilka tur spokoju. To dlaczego nie ruszysz na wojnę kolego miły? Ano dlatego, że w grze jest system zaopatrzenia i żywności. Startując z szkockich wysepek mogłem wystawić maksymalnie jedną armię z 10-12 jednostek, co nijak się nie nadaje do wojny zdobywczej, a dalej popłynąć nie mogłem, bo zapasy przy tak małej produkcji wyczerpywały się w kilka kolejek.

Wspomniany system żywności to doskonały kaganiec na nasze zapędy zdobywcze, bo utrzymanie każdej jednostki kosztuje 10 "sztuk" żywności, a potrzeba jej też do podtrzymania przy życiu własnej ludności i chyba 2/3 budynków.

Rozwój techniczny trochę dziwny imo. Nie mam drzewka umiejętności tylko kilka liniowych zagadnień. Właściwie problemem jest odblokowanie tylko pierwszego z każdego zagadnień, bo potem można już wynajdywać aż do końca (choć jest jakiś przelicznik szybkości wynajdywania, jak się wysforujemy do przodu, to są kary do szybkości, ale wynajdywać możemy). Trochę trikowy jest rozwój technologii wojskowych, bo on zależy od liczby zwerbowanych jednostek (po 10 z każdego rodzaju, żeby ruszyć z rozwojem). W moim wypadku włóczników i jazdę mogłem rozwijać grubo po 100 kolejce, bo wcześniej nie byłem w stanie utrzymać (JEDZENIE!) tak licznych jednostek.

Nie wiem co sądzić o zadowoleniu ludności. Trochę mało mamy budynków, żeby ich udobruchać, a zbyt wiele dochodowych budynków niemal gwarantuje bunt. Np. na tych moich wysepkach mam masę kopalń, ale do 100 tury nawet nie pomyślałem o rozbudowaniu powyżej lvl 1, bo każda generuje -2 do niezadowolenia, a po rozbudowie -4, -6, aż do -10. Jak mamy w prowincji jedno większe miasto i trzy wioski, z czego w każdej kopalnia, to właściwie taka lokalizacja zamiast przynosić kokosy jest wrzodem na dupie z wiecznie obrażoną ludnością. Chyba, że uda się wyhodować dobrego zarządcę. Rozwój zarządców czy ogólnie postaci bardzo fajny, choć ilość traitów i perków jakie zdobywają jest tak hurtowa, że bardzo szybko tracimy rozeznanie co i jak. Minusem dla mnie jest też to, że gra ma hard cap na liczbę zarządców - a jest to 10. W swojej grze dotarłem do tego limitu i jest to denerwujące trochę. Niby po to, żeby zarządców umieszczać w strategicznych miejscach. Poza tym trudno w ryzach jest utrzymać 10 gubernatorów, a co dopiero 20. Mikrozarządzenie przy tym musiałoby być straszne ;)

Co do bitew się nie wypowiem. Ostatnie fajne bitwy, gdzie grałem każdą były w Shogunie 2. W Rome II grywałem tak 50/50. Od Attyli, poprzez Warhammery i teraz ToB nie umiem grać. Są zbyt szybkie, chaotyczne, zawsze mnie wkurwia ta kawaleria kompa, z którą trzeba się gonić po całej mapie, bo MUSI uderzyć na skrzydło.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...