Skocz do zawartości

Wengerezada


wenger

Rekomendowane odpowiedzi

W „Cafe Bianka” było tłoczno jak zwykle, jednak atmosfera daleka była od beztroskiej i sielankowej. Nie słychać było głośnych rozmów, śmiechów, na twarzach gości malował się niepokój i zniecierpliwienie. Don Wengerone siedział przy swoim stoliku w kłębach boskiego dymu zamyślony i zatroskany. Nawet cygaro Casa Soprano podarowane przez Seju Wycastro Haszyszone nie smakowało jak zazwyczaj. Zmęczona poza Marlona Brando pasowała jak ulał do ciężkiego powietrza, wypełniającego salę. Wszyscy czekali aż to się wszystko wyjaśni, od początku do końca. Wszyscy chcieli widzieć słynną scenę z filmu „Ojciec chrzestny”, kiedy Don Wengerone podejdzie do winowajcy i pocałunkiem śmierci wyda sprawiedliwy wyrok.

Od poprzednich wyborów do Rady Gminy upłynęło raptem pół roku. Smród i niewinne podejrzenia o ich sfałszowanie dopiero co ucichły, a tutaj kolejna afera wybuchła ze stokrotnie większą siłą. Wszyscy pamiętamy rumor poprzednich wyborów, mobilizację największych głów Rodziny, którzy przybywali z najodleglejszych zakątków świata, aby tylko zapobiec wejście do Gminy głupka Dżonko, który stanowiłby poważne zagrożenie swoimi nieprzewidywalnymi decyzjami. Tym razem Dżonko przeprowadził błyskotliwą kampanię wyborczą, która miałaby mu umożliwić wejście do Rady. Do pomocy wziął sobie nie byle kogo, bo samego Mike Mytnika, który, jak pamiętamy, pilnował legendarnego laptopa samego Dona. Mike Mytnika bał się sam recydywista Roman, bał się go nawet potężny w muskułach członek rodziny rosyjskiej Sergiej Pawojanow, toteż zwykli śmiertelnicy woleli z nim nie zaczynać i dla świętego spokoju popierali Dżonka. Trzeba dodać, że tym razem wybory były jawne, dzięki odważnej decyzji Van der Meyde z rodziny holenderskiej. Większość mu przyklasnęła, słusznie twierdząc, że smród po ostatnich wyborach jednak został i lepiej grać w otwarte karty. Nie wszystkim to było w smak. Szef firmy ochroniarskiej (innych funkcji nie będziemy wymieniać) Iconza Vandenbandone wolał zawsze tajne wybory, nawet gdy był kiedyś w komitecie wyborczym zażyczył sobie, żeby przysyłać mu kandydatury na jego PW. Jaki był powód tego, że preferował tajne wybory? Tego nie wiemy... ale się domyślamy.

 

Ludzie na telebimie przy Urzędzie Gminy mogli na żywo oglądać przebieg głosowania. Pewnego dnia Dżonko, który przez lornetkę na zmianę z Mytnikiem obserwował wybory, zgłosił do Komitetu Wyborczego poważne zastrzeżenia.

- Skąd u diabła głos od dziadka Dungi, przecież on od dawna w grobie leży? Z zaświatów? Skąd głos od Adamka, przecież on dawno do Ameryki boksować poleciał i w dupie ma to forum. Arenos? Wyjechał za chlebem do Londynu i odsiaduje wyrok za kradzież zgrzewki piwa w irlandzkim, nocnym sklepie.


  •  

Okazało się, że takich „martwych dusz” było więcej, więc w poniedziałek rano komisyjnie otwarto drzwi Gminy, potem dostano się do pokoju głosowań i co odkryto? Na parkiecie znaleziono ślady obłoconych butów, a przy urnie... legitymację identyfikacyjną ochroniarza Iconzy! Od tego czasu zaczęło się wielkie śledztwo. Każdy miał swoją wersję wydarzeń, ale nikt nie był pewien prawdy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na Iconzę. Don Wengerone ćwiczył już nawet pocałunek śmierci na lalce Barbie, ale główny oskarżony zaszył się gdzieś w jakiś koszarach i trzeba było czekać na jego powrót. W tak ważnej sprawie trzeba było wezwać do Karierowej Wólki człowieka, który pojawiał się jedynie wtedy, gdy w grę wchodził honor Rodziny albo nawet co gorszego np. koniec świata. Tajemniczy Don Pedro miał wykryć spisek i zdemaskować knujących zdradę. Nikt nie wiedział, kiedy przybył na miejsce, nikt go nie widział w działaniu. Minęło jednak kilka dni i dał sygnał Wengerowi, aby zebrać Rodzinę i rozwikłać ostatecznie tę zagadkę.

 

Słońce o omówionej porze świeciło nadzwyczaj mocno. W samo południe, pomiędzy obrotowymi drzwiami „Cafe Bianka”, stanął ten, co wytropił Baltazara Gąbkę, ten, co udaremnił siedem zamachów na głowy rodziny, ten co udaremnił narodzenie kilku nieślubnych dzieci Wielkiego Dona – Tajemniczy Don Pedro, szpieg z krainy Deszczowców! Człowiek okryty czarnym płótnem niczym Zorro usiadł przy stoliku Wengerona i zakrył usta, co by inni z mimiki twarzy nie wyczytali słów mówionych.

 

- Czy nie zauważyłeś, że wszędzie brane są pod uwagę jedynie dwie wersje wydarzeń? Pierwsza – Iconza sam oddał głosy na siebie, druga – ktoś oddał głosy na Iconzę, aby go wrobić w całą aferę, zostawiając ślad przy urnie wyborczej.

- Mów – Wengerone wsadził dwa gotowane ziemniaki w usta, udając Marlona Brando.

- A gdyby pomyśleć głębiej i przyjąć trzecią wersję? Kto chciałby bardzo pomóc Iconzie, bo go kocha jak brata, bo jest dla niego Wielkim Guru? A nienawidzi Dżonko, bo ten mu dokucza bez przerwy jak chodzi na ryby z Jasonksem z Teksasu?

- Mów! - Don przybrał pozę męczennika.

- A identyfikator Iconzy był mu potrzebny, aby sforsować zabezpieczenia gminne. Aby czujniki tożsamości go nie wzięły za kogoś innego. I zgubił go przy urnie, bo w stresie pozbył się resztek rozumu, a na dodatek była niedziela i był na kacu!

 

Don Wengerone wstał od stolika i wytarł chusteczką usta. Na drugim końcu sali przy ścianie stał blady jak trup kronikarz Fenomendini, który widząc co się święci zaczął pełzać wzdłuż ściany do wyjściowych drzwi. Don szedł w jego stronę z kamienną twarzą, spokojnym krokiem, ktoś obok podsunął mu dvd z „Ojcem Chrzestnym”, aby scena była bardziej realistyczna. Fenomendiniego oblał zimny pot, przerażenie i strach malowały się na jego twarzy, nogi ugięły się pod nim, prawie zemdlał, pocałunek śmierci był tuż, tuż... i nagle wyskoczył przez zamknięte okno!

 

- Feno, stój! Wyskoczył w samym podkoszulku na 12 stopniowy mróz!?! Fenooo!!! Przecież oni żartowali! Żartowaliście, prawda?

Odnośnik do komentarza

@Tio - Wiesz, że teraz mam trochę wolnego czasu ;)

@Fenomen - Wiesz, że cię wszyscy kochamy (z małymi wyjątkami).

 

 

- Iconza.

- Iconza?

- Iconza!

- Idzie w naszą stronę.

- Coś niesie zawinięte w gazetę.

- Pewnie jakiś dowód swojej niewinności.

- Gdzie tam... Pewnie ma dowody na to, że ktoś pod nim dołki kopie, szkaluje, oczernia, łże, chce skompromitować, a on biedny tylko haruje dla dobra Gminy i ma już wszystkiego dość. Od 10 lat chce już to wszystko rzucić, bo nic z tego nie ma, a jeszcze musi wysłuchiwać, że fontanna na rynku zepsuta, trzeba naprawić, a on tylko może, bo jest specem nad spece. Już dawno by zrezygnował, od tylu lat rezygnuje, ale bez skutku.

- Oj tam, Speeda se weźmiemy i już.


  •  

Iconza Vandenbandone wszedł do baru, stanął na środku sali i rzekł, bacznie obserwując zebranych:

- Wprawdzie nie miałem tutaj przychodzić, ale niezliczone rzesze fanów koczowały pod moim oknem i wołały w środku nocy: „Icon! Icon!”, to pomyślałem, że chcą, abym się wytłumaczył.

 

Po takim wstępie Iconza rozwinął to, co było zawinięte. Barmanka bezszelestnie ścierała z blatu piwo pszeniczne rozlane przez Chmielongo Gabolo z Afryki. Napisałbym, że było słychać nawet bzyczenie muchy, ale to przecież zima była. Właściwie to była cisza. Iconza podniósł do góry obłocony but rozwinięty z gazety i popatrzył podejrzliwie na zebranych:

- No co? Czemu tak na mnie patrzysz Gabolo? Masz jakieś obawy, że znalazłem haka na ciebie? Masz coś do ukrycia? A ty Dżonko Który Wypasa Kozy, spuszczasz wzrok? Czujesz się winny?

Głos z sali:

- Nie, to już bezczelność. Iconza daruj sobie te tradycyjne gadki. Zawsze, kiedy temat jest dla ciebie niezręczny, a ten jest BARDZO niezręczny, schodzisz na boczne tory i bronisz się atakując. W ten sposób chcesz odwrócić uwagę od sedna sprawy. Teraz to nie przejdzie.

- Nie mam siły odpowiadać, na szkoleniu policjantów nas głodzili. Oto dowód! - Iconza podniósł obłocony but jeszcze wyżej.

- Przecież to zwykły, obłocony but?

- Ja noszę 43 numer, a ten ma 47!

- ?

- Znalazłem go w pokoju służbowym, gdzie mamy szatnię. Widzicie, patrzcie na metkę. Włocławek!

- ??

- Fabryka butów we Włocławku, a tutaj pisze, że na licencji chińskiej.

- ???

- Chiński but z Włocławka! To nie ja byłem przy urnie!

- Wygląda bardziej na Mongolski, bo capem śmierdzi... A kto ma klucz do pokoju służbowego?

- No ja i całe szczęście, bo znalazłem buta, co ślady przy urnie zostawił. Dlatego mówię wam, spisek jak ch**, wrobili mnie.

- Ale przecież mogłeś upaprać znalezionego na śmietniku buta i przynieść nam teraz jako dowód.

- Zaraz, zaraz, wszystko wyjaśnię. O, tutaj kod kreskowy - IPxxxx, a tutaj los as, a tutaj phpmyadmin.

-?????????????

- Na nocnej zmianie w tej fabryce we Włocławku grali w karty, w „oko”. Kierownikiem zmiany był Phymyadmin, Los rozdawał karty i dał asa, a potem dziesiątkę, k***a „oko”, krzyknął! I dlatego pomylił IP na metce i stąd podejrzenie na mnie.

- ???????????????????????????????????

- To ja tutaj tłumaczę, tracę swój czas, a banda laików nic z tego nie rozumie. Wiem, kto maczał w tym palce, domyślam się, k***a, kto ma coś do ukrycia? Znajdę winnego!

- Sam siebie?

- ?

 

----------

 

- I jeszcze Wenger jebnął posta o godzinie 0:00. Myślicie, że to przypadek? Na pewno chciał popsuć forum, aby zatrzeć ślady.


  •  

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Brawo ostrozębny Brachula, będzie mgła, para wodna, w rzymskiej łaźni :D

 

 

- Ktoś idzie gościńcem! - krzyknęli ci, którzy stali przy oknie, a reszta ruszyła w ich stronę.

- Szkodzicenny ojciec! Jakby kulał... o k***a!

 

Ojciec Szkodzicenny wszedł do baru i od razu skierował się w stronę kominka. Dopiero wówczas wszyscy zebrani zobaczyli, że przyszedł w jednym bucie. Druga noga w skarpetce była całkiem sina i nadawała się do odmrażania. Widząc minę Szika, nie było z nią dobrze.

 

- Jaki skurwysyn zajebał mi buta, jak byłem w rzymskiej łaźni?

- Ojcze Szkodzicenny, takiej osobistości językowej jak ty nie przystoi rynsztokowy ton, przecież połowa forum będzie to czytać.

- Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sedna sprawy o której mowa, chciałbym ujawnić nieprzyjemną kwestię, która oburzyła moje ego i zmieniła mój światopogląd. Na tę chwilę, z niewielką nutką wahania, acz pewny swoich racji, przedstawię tezę, która jest jedynie efektem moich przemyśleń, ale może być gwarantem rzetelnego i jasnego przedstawienia, co nastąpiło. Wszak wszyscy wiedzą, że zazwyczaj w tym dniu jestem obecny o określonej godzinie w rzymskiej łaźni, gdzie delektuję się relaksującą chwilą, i ktoś perfidnie, bez skrupułów, wykorzystuje ów szczegół, wycinek z mojego życia, do tak pospolitego i żenującego uczynku jakim jest kradzież markowego, włoskiego obuwia sztuk jedna.

- ?

- Ktoś zajebał mi buta!

 

Wszyscy popatrzyli na Iconzę.

 

- Ja? Ja nie byłem w fińskiej łaźni od kilku tygodni. Mogę wam zdjąć buty, powąchacie skarpetki. Mogę się rozebrać, powąch... A nawet jak mi pokażecie ujęcia z kamery przemysłowej to i tak nikt wam nie uwierzy, bo datę i godzinę na nagraniu mogliście sobie do woli modyfikować. Ten dowód możecie sobie w dupę wsadzić!

- I nawzajem drogi Vandenbandonie!

 

W tym momencie Don Wengerone uciszył salę tradycyjnym, nie do skopiowania gestem jego mafijnej wysokości ręki.

- Ja... - zaczął, po czym popadł w zadumę.

- Jestem smutny - po czym popadł w głęboką zadumę.

- Uznaję Iconzę winnego i zwołuję Sąd Kapturowy, który wyda sprawiedliwy wyrok.

- Przecież jedynym sędzią był zawsze Iconza!?!

- Nie raz i nie dwa historia zataczała już koło, niech się i teraz tak stanie. Odwrócimy role i sędzią sprawiedliwym zostanie ojciec Szkodzicenny.

 

I w tym momencie, dosłownie, Iconza zapadł się pod ziemię. Co bardziej odważni podbiegli do dziury w podłodze i spoglądali w czarną otchłań.

- Nie ma co, chytry lis. Ten podziemny tunel pewnie kopał latami, przewidując w przyszłości takie pożegnanie. Amen.

 

Aby zgrabnie zakończyć wszystkie wątki musi jeszcze ktoś zapukać do drzwi.

- Fenomendini przebrany za bryłę lodu!

- Dawać go do kominka, Sziku przesuń się. Feno, chcesz coś powiedzieć, to ci dziurę śrubokrętem na mordzie wywiercimy?

 

Dygoczący z zimna Fenomendini wykrztusił to, co mu leżało na sercu:

- Ja sobie tak myślę, że dzięki tej aferze upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ruszcie. Przeciwnicy Iconzy i Dżonko mogą być zadowoleni.

- Racja.

- Racja.

Odnośnik do komentarza

- Wszystko dopięte, szopka gotowa?

- Prawie (skłamałem), jeszcze parę szczegółów i będzie można jechać.

- Dobra, to ustalmy program.

- A ja, ja kiedy?

- Feno, ty dajesz na scenę dziewczynki z kwiatami po występie Icona.

- Na początku damy jakiś poprawny występ, na spokojnie, aby wszyscy rozsiedli się wygodnie w fotelach.

- Poprawny występ, to tylko prawnik może...

- A dziewczynki kiedy?

- Feno, po Iconie. damy ci znak.

- Potem puścimy wątki erotyczne, aby widzowie rozbudzili swe zmysły. Następnie pójdą krótkie epizody użytkowników forum, którzy na nie zasłużyli...

- Dzieci wpuszczam po Iconie, tak? Dobrze? Ja dobrze?

- Tak Feno, ty dobrze.

- A na końcu „Spowiedź eFeManiaka”.

- Te kwiaty to jak będzie schodził ze sceny, jak się będzie kłaniał, czy jak powie ostatnie słowo?

- Feno, jak powie ostatnie słowo, wpuszczasz dzieci z kwiatkami, które dziękują mu za całokształt. Jak się Icon popłacze, to chusteczki będą we fartuszkach dziewczynek. Wtedy ujęcie z bliska, jedna dziewczynka podaje chusteczkę, kamera, ujęcie, Icon wyciera łzy, ujęcie i koniec. A, jeszcze loża skomentuje. Pamiętajmy, że każdy występ komentuje loża. Żeby mi ktoś wcześniej kotary nie spuszczał!

- Ja przed kotarą i po Iconie...

-Tak Feno, tylko żebyś nie przysnął.

Odnośnik do komentarza

Szopka Noworoczna 2012

 

Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta

W tej radosnej chwili, kiedy przyszły Święta

Na szopkę was zapraszamy

Samych znamienitych aktorów dzisiaj mamy

 

Loża: (Profesor i Amicus)

- I to ma być wstęp? Wenger lepiej opka se napisz.

- Ale chała! Lepiej save-loada zastosuj, to ci wstęp uratuje. Cały rok nad tym myślałeś?

- Hy, hy, hy.

- Hy, hy, hy.


  •  

Tio:

Walczę o realizm w dziale opowiadań

Według osobistych, surowych przykazań

Nie pisz świeci słońce, przecież w Anglii pada

W roku trzytysięcznym nie kręcimy bata

W barze podczas meczu nie pijemy wody

Jeno beczka piwa pęka dla ochłody

Jak zostajesz coachem w klasowej drużynie

Niech nie dzwoni prezes, kiedy śpisz w pierzynie

Skandynawia cała pokryta jest śniegiem

A ty na bosaka zapierdalasz biegiem?

 

Loża:

Amicus robi samolot z papieru i puszcza go w stronę aktora.

- Co robisz?

- To moja deklaracja podatkowa.

Profesor robi to samo z kopertą.

- Co robisz?

- Zapomniałeś o załączniku!


  •  

Loczek:

Chlastam kobiety, jak samuraj mieczem

Moja pała harda nad tym trzyma pieczę

Aby ją zobaczyć, jaka ona wielka

Musiałem założyć pod brzuchem lusterka

 

Loża:

- Dobre, ale mało. Poza tym nie ma chesterfieldów, nikt cię nie rozpozna.

 

Loczek:

Chesterfielda z filtrem odpaliłem szybko

Pomiędzy ruchaniem Azjatki z Murzynką

 

Loża:

- Może być...

Profesor zagląda ukradkiem pod swój brzuch. Amicus śmieje się na głos:

- Hy, hy, hy. Pięćdziesiątka mija, wór dłuższy od kija!

- Spierdalaj!


  •  

Po tym występie na scenę wbiegają dwie dziewczynki z kwiatami.

Głos zza kulis: k***a, Feno, teraz ma być Czerwony Kapturek, a nie jakieś dziewczynki w strojach regionalnych! Szybciej, bo Vami wchodzi, przebieraj jedną na czerwono. Nie dwie, jedną!

 

Vami:

A co ty tutaj robisz śliczniutka dziewczynko?

Czyżby twoja droga nie była pomyłką?

Mniemam, że wybrałaś tę drogę na skróty

Aby na mchu miękkim dać Vamiemu dupy?

 

Loża:

- Eeee, Vami ona ma prawie 13 lat. My chcemy seksu z 7-latką.

 

Vami:

- Nie wypada, święta przecież. Z 7-latką będzie wątek w karnawale. Na razie mogę wam posłać przez bluetooth wersję dźwiękową.

 

Loża:

- Profesorze, co to jest bluetooth?

- Nie wiem, drogi Amicusie, pewnie jakiś pomiot szatana. Tfu!

 

Johniss:

- Ale szopka, nie ma co. I tym badziewiem się co roku podniecacie? Mnie to wszystko wisi, nie powiem ani słowa.

 

Na sali cisza, w loży cisza.

 

Johniss:

- No co? Zapierdalać do strefy Wifi i napierdalać plusiki panu Johnissowi.

 

Połowa sali wstała z miejsc.

 

Johniss:

- Acha i jeszcze jedno, żebyście dwa razy nie biegali. Ja w ogóle nie rozumiem, jak można było dać te małolaty pod opiekę Fenomena. Przecież on by nawet mojej babki nie popilnował, nawet za tą kotarą machać ręką nie umie.

 

Fenomen stojący za kotarą zacisnął pięści, złość w nim kipiała. Zachowywał się jak nie on, wbrew swej naturze i łagodnemu usposobieniu. Podszedł do Johnissa znienacka i wymierzył mu siarczystego prawo-sierpowego, który powalił znienawidzonego wroga na deski. Minęło kilka minut zanim znokautowany Johniss podniósł się o własnych siłach, po czym otrzepał kurz i spokojnie powiedział:

- Pfff, co mi tam złamany nos i pęknięta szczęka, w internecie jestem lepszy.


  •  

Loża:

Coś zaczęło się dymić, czuć smród przypalonego laptopa.

- Amicusie, co robisz, zaraz spalimy tę budę!

- Widzisz, że napierdalam plusiki Fenomenowi z kilkudziesięciu kont, które założyłem na wszelki wypadek, kiedy byłem w MT. Złapałem w palca jakiegoś Parkinsona i zablokował się. Odetnij mnie, odetnij!

- Czym, nic nie ma pod ręką?

- Popcornem!

- ?

 

Vulture:

- Ja w ogóle was nie rozumiem. Kazali mi przyjść to jestem. I nie potrzebuję żadnego prawnika, aby mnie bronił, bo to tylko internet, a to, że jestem inny, nie znaczy gorszy, nawet lepszy. I żal mi was, że tak siedzicie i się podniecacie, że ktoś kogoś...

 

Loża:

- Ty, rodzynek w cieście maryniowym, mów wierszem, to może coś zrozumiemy.

 

Vulture:

Jestem Vulture, mam wyprasowaną koszulę

Mówię do was czule, a wy się śmiejecie

Wy śmiecie, niczego nie wiecie

Co dzieje się na świecie

 

Loża:

- Polać wódki temu poecie!


  •  

Fenomen:

-Teraz, teraz dziewczynki? Nie, to kiedy, bo już prawie koniec przecież...

 

Spowiedź eFeManiaka (w rytmach hip-hopu):

 

Jestem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

04 pierwsze wrażenie, gra jak marzenie

najarany, cztery ściany, niepokonany

zawinąłem dredy

I nawet nie wiem kiedy...

 

Zostałem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

06 to była klasyka, czas umykał, życie połykał

Zawaliłem sprawy, wszystko dla zabawy, meczowe odprawy

Jebałem zawodników, kasy miałem bez liku...

 

Byłem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

08 pierdolony zarząd, puszczał zawodników, za parę grosików

Nie miałem siły walczyć z wiatrakami

w kolejnym klubie pierdolnąłem drzwiami

 

Byłem królem? Królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

FM numer 10, rewolucja, transformacja

Gra bokiem leżała, skrzydła nie istniały

Zdezorientowany, poniżany, zagrałem środkiem i …

 

Zostałem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

Przyszła 12-stka, parszywa liczba

noc nieprzespana, gra zjebana

Jeden mecz można było grać do rana

Przygotowania, opcja na opcji, bez emocji

Wszystko mnie wnerwia, jebana schizofrenia

Pierdolone głosy słyszę, chcę mieć ciszę

Chcę mieć spokój, tylko ja i mój zasrany pokój

 

Jestem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

Czas na finał, nasz król życie zarzyna

Otwiera okno, patrzy w dół, zaraz poczuje ból...

 

W święta nie może być dramatu

dlatego bohater ostatniego aktu, tego spektaklu

wprawdzie otworzył okno

Ale zamiast swoje dupsko za parapet wyrzucić

ostatnie słowo wykrztusić, głosy udusić,

kres życia wymusić

Wziął do ręki 13-stkę i przesądnym się stając

uroczyści, zamaszyście, za okno FM-a wypierdalając -

- stał się wolnym człowiekiem


  •  

Byłem królem, królem piłkarskiego świata

Ta gra zabrała mi najlepsze lata

Gdzie tu sens, gdzie logika, w uszach brzmi Paktofonika

Tylko ja, FM i muzyka

 

Loża:

- To już koniec? Lipa.

- Najlepsza w tym przedstawieniu była loża.

- Hy, hy, hy.

- Hy, hy, hy.

 

Publiczność już wyszła, loża została przysypiając, odzywa się głos fortepianu, Wenger nuci fałszywie na znaną już melodię „Niepokonani”.

 

Kiedy światła już pogasną

Kiedy scenę pokrył kurz

Gdy nie można mocą żadną

Swoich czynów cofnąć już...

 

Zapala się jeden reflektor i oświetla środek sceny, na którą wchodzi Icon przebrany za jakiegoś świętego, z aureolą nad głową i z rękami splecionymi do modlitwy.

 

Icon:

Dori me

Interimo adapare dori me

Ameno ameno lantire

Lantiremo

Dori me


  •  

Ameno

Ameno dore

Ameno dori me

 

Loża:

- Mówisz i masz! - Amicus wycelował popcornem w reflektor.

 


  •  

Nastała ciemność...

 

I cisza...

 

---------------------------------

 

- A ja, ja kiedy?

- Feno, przecież miałeś je puścić na scenę po Iconie!

- Przecież nie było Icona, kotara była opuszczona!

- Oj tam, wyślemy mu te kwiaty pocztą i już.

- Na jaki adres?

- Dobre pytanie.


  •  

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Po ostatnich zawirowaniach na najwyższych szczeblach władzy gminnej, jakby zapomniano o tradycyjnej gali rozdania Złotych Krakersów. A przecież to wielka TRADYCJA, która przewyższa swoją wielkością nawet Marcina Gortata. Po czerwonym dywanie stąpali najwięksi z największych tego foruma, a może nawet innych serwisów, których ponoć nie ma, ale kiedyś były. Profesor, który samą swoją obecnością dominował większość głosowań i paradował zawsze ze źle zawiązanym krawatem. Wujek Przecinak kroczący u boku osławionej różnymi wojenkami Weteranki, wreszcie Jego Wysokość ikona Icon, dla którego ban oznaczał tyle, co pstryknięcie palców. Po latach okazało się, że nie wszystkie wyniki mogły być uczciwe, bo jakieś martwe dusze na potęgę stawały z martwych, aby zagłosować na kogo trzeba i przechylić szalę. Po tym wszystkim zrezygnowano z czerwonego dywanu, symbolu wielkości i popularności, na rzecz podniszczonego, szarego linoleum z pobliskiej hurtowni, która splajtowała. Nie zmieniło to jednak rangi plebiscytu, acz zainteresowanie nim mocno spadło i tylko nieliczni fotoreporterzy pofatygowali się do Karierowej Wólki. W gminnym budżecie nie uwzględniono kosztów na przygotowanie imprezy, więc była ona nadzwyczaj skromna. Z tego też względu zrezygnowano z Piotra Bałtroczyka. Konferansjerkę miała prowadzić niejaka Dżejsika Srodzka, która podobno sama się zgłosiła, ale konie rżały, że jej promotorem był rolnik na hektarach POpegieerowskich J. Palipies.

 

Srodzka po kolei przedstawiała laureatów i sama rozdawała Złote Krakersy. Wszyscy patrzyli na piękną damę zauroczeni, a w szczególności jeden taki, co stał pod sceną, twardziel nad twardzielami, który niejedno w więzieniu widział, recydywista Roman. Zakochany pobiegł na łąkę, gdzie nie było kwiatów, i z zeschniętych źdźbeł trawy zrobił bukiet, który może piękny nie był, ale od serca szczerego i prostego zrobiony został.

 

Pierwszy na scenę wjechał na ośle Dżonko głupek, który otrzymał najbardziej prestiżowego Krakersa za to, że był. Dopiął swego po wielu miesiącach pracy nad swoim wizerunkiem, udawania głupka i wodzenia za nos mniej inteligentnej części mieszkańców gminy. Triumfował i zaproszony przed mikrofon powiedział:

- Te kozy, które pasłem, to była przykrywka, aby się z ludem zbratać. Teraz was pierdolę. Dorwałem się do koryta, to będę kradł ile się da, dopóki nie zmieni się układ i mnie stąd nie wyeksmitują.

 

Po nim wkroczył smutny Smętek z laptopem Lenovo pod pachą.

- Gdyby nie mój sponsor, nigdy by mnie tutaj nie było.

Smętek również zakochał się w Srodzkiej i jako dowód miłości, wręczył jej nowiutkiego laptopa ze swoimi zdjęciami pod prysznicem.


  •  

Gdy padło nazwisko Fenomena, odpowiedziała głucha cisza. Jedni mówili, że na narty wyjechał, drudzy, co było bardziej prawdopodobne, że pomylił sobie datę uroczystości.

 

Potem wjechał na scenę Gabolo na wielbłądzie z nieodłącznym bukłakiem przy sobie.

- Widzicie te garby? W jednym trzymam pszeniczniaka, w drugim lagera. Na tym wielbłądzie mogę przejechać przez wszystkie pustynie świata!


  •  

I tak się przewijali pozostali laureaci, ale jakoś bez emocji i tradycyjnej pompy. Wujek Przecinak wszedł na scenę, odebrał nagrodę publiczności za najlepszy napis na koszulce i zaczął podejrzliwie przyglądać się Srodzkiej.

- Coś mi tu nie pasuje. Taka ładna dziewczyna na konferansjerkę poszła? I ten biust, widziałem różne biusty, sztuczne też, ale ten wygląda jak woda w kondomie. Na cyckach to ja się znam, jak mnie moje koleżanki zanudzały, to sobie zawsze na ich cycki patrzyłem. Mijało 15 minut trajkotania i dopiero wtedy resetowałem mózg. Są trzy kategorie cycków.


  •  

Stop! Ktoś zatrzymał akcję i puścił muzykę z westernu. Na ekranie przeleciały napisy i ogromny tytuł:

 

Rozprawka Wujka Przecinaka na temat cycków.

 

Są trzy kategorie cycków. Pierwsza kategoria cycek, to taka, gdzie prawie nie ma cycków. Tylko jakieś małe, płaskie guziki zamiast sutków. Tu trzeba uważać, żeby na faceta nie trafić. Ale to się szybko wyjaśnia. Idziesz z takimi niby cyckami do sklepu, bluzeczka ta, może ta, nie, to niemodny kolor, a tę ma Kryśka, a Baśka taki sam fason. W kawiarni cycki trajkoczą o koleżance, co rodziła i mąż był przy porodzie. Za główkę dziecko wyciągał, ty byś tak nie potrafił! Potem opowiadają o Zośce, którą mąż zdradza, Kaśce, co ubrała obcisłą bluzkę, a przecież ma wałki. No ma? Widziałam jak na nią patrzysz, czy ty zawsze musisz tak patrzeć na inne kobiety, na mnie tak nigdy nie popatrzysz. Czy ty zawsze musisz zostawiać odsunięte krzesło w salonie? Czy ty nigdy nie potrafisz być cicho w łazience, jak ja śpię? Nie chrap, nie pij, nie jedz, nie żyj!

Koszmar, ja chcę do mamy!

 

Druga kategoria cycek, to normalne cycki, wystające, szpiczaste jak tatrzańskie skały. Idą takie cycki ulicą, kołyszą się na wszystkie strony, bujają to w lewo, to w prawo, wibrują przed oczami, hipnotyzują, kuszą. I na dodatek nie potrzebują stanika. One mają duże mniemanie o sobie. Patrzą z pogardą na szarych przedstawicieli płci odmiennej i mówią: Co? Chciałbyś? Nie dla psa kiełbasa, my jesteśmy dla prawdziwych twardzieli, macho, kulturystów, musimy czuć się bezpiecznie w tym okrutnym świecie. Takie babskie, ideologiczne pieprzenie.

 

Trzecia kategoria to prawdziwe CYCE! Takie, co w stanikach się nie mieszczą, wyłażą na boki, a dołem zlewają się z brzuchem. To cyce kobiet po przejściach, które odchowały po czworo, pięcioro dzieci. Dotkniesz takiego, to się niby obraża, udaje. Co pan, co pan? Ja nie taka. Ale potem jak je rozgrzejesz, to spokoju nie dadzą, wszystkie soki z ciebie wycisną, do ostatniego tchu, do szpiku kości, aż zostanie z ciebie sucha gałązka. Takie cyce powinny mieć kilka dojków, jak wymię krowy, wtedy mogłyby więcej napalonych cielątek zaspokoić.

 

Koniec, napisy końcowe.

 

- Ale te cycki nie pasują do żadnej z tych kategorii! k***a, pokaż te cycki! - Wujek wbiegł na scenę i szarpnął za dwa, nienaturalnie wystające balony pani Srodzkiej. Woda chlusnęła na wszystkie strony, kondomy zsunęły się do kolan. - Kogo chciałeś oszukać zboczeńcu jeden ty, no kogo!?!


  •  

Recydywiście Romanowi opadła szczęka, zjadł cały bukiet bez popijania. Smętek zbladł, wyrwał laptopa Srodzkiemu i uciekł z imprezy zawstydzony. Wujek Przecinak wyciągną komórkę i zadzwonił do kumpli z Maryniowej Polany:

- Chłopaki, jaka impreza, chłop za babę przebrany, zaraz prześlę wam filmik z akcji.

 

Po chwili wyskoczył z kibla Szczurek i wkurzony nie na żarty wykrzyczał w stronę Wujka:

- Masz przejebane, nie wolno wysyłać filmików bezpośrednio po imprezie, mogłeś poczekać, aż się wysram, obejrzałbym sobie na You Tubie. Za karę musisz wyplewić ogródek wójtowej, ale to na wiosnę, zresztą, niech ta kara będzie w zawieszeniu, ku przestrodze.


  •  

- Fajnie, jestem teraz prawdziwym mężczyzną. Wujek z wyrokiem, postaram się o recydywę. Teraz mogę zabierać się za cycki drugiej kategorii. Hurra!!!


  •  

Odnośnik do komentarza

Gabe> Hy, hy, żonaty kumaty dał plusika ;)

Johniss> Do Icona ci jeszcze daleko, musisz się bardziej starać.

Tio> opcja kopiuj-wklej zgubiła końcówkę i machnąłem ręką. Miało być:

 

A Wenger? Brak czerwonego dywanu przechylił szalę. Ten, kto zdobył dwa Złote Krakersy pod rząd w tej samej kategorii, na znak protestu pozostał w domu, nie chciał łazić po zwykłym linoleum. Przecież był jak Tomasz Majewski, jak Don Profesore...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...