Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Mimo wielkiego sukcesu, jakim niewątpliwie było wywalczenie awansu do baraży o awans do Segunda Division A, nie zauwazyłem w tubylcach większej podniety. Niestety Vecindario nie jest miejscowością, gdzie wszyscy żyliby futbolem. A szkoda, bo może wtedy dziura budżetowa klubu nie byłaby tak ogromna. Może wówczas kibice chętniej przychodziliby na mecze, a prezes nie musiałby, tak jak ostatnio, wykładać z własnej kieszeni 600 tysięcy euro na ratowanie finansów klubu.

 

Jeśli zaś mowa o samych barażach, w pierwszej ich rundzie mieliśmy zagrać z Badaloną. Drużyną, która zajęła drugie miejsce w grupie trzeciej, zdobywając 69 punktów. Jest to rywal z pewnością do pokonania, ale ma w swoich szeregach kilka znanych nazwisk. Żeby wspomnieć tylko Jordiego Ferrona (HIS, 32, D R), który sześć lat swojej kariery spędził na boiskach La Liga, grając w Zaragozie, gdzie był kluczowym ogniwem tej drużyny. Gra tam również wychowanek Barcelony, David Prats (HIS, 32, S C), który w niższych ligach strzelał bramki na zawołanie i ma ich na swoim koncie ponad sto osiemdziesiąt, ustrzelonych tylko w rozgrywkach ligowych. To właśnie na tych graczy musimy zwrócić szczególną uwagę.

 

Niestety pierwszy mecz gramy na własnym obiekcie, co stwarza pewną trudność. Jeśli jednak chcemy awansować, musimy przy wsparciu naszej publiczności wygrać. A jeśli udałoby się to zrobić przy większej róznicy goli, byłoby pięknie.

 

Sanchez - Conte, Fournier, Dorta, Saul - Nestor, Jose Maria, Yayo - Sanchez, Aridane, Ortega

 

Publiczność specjalnie nie dopisała, ale ci, co przyszli starali się bardzo. Co z tego jednak, skoro rywale bardzo szybko próbowali nam narzucić swój styl gry. W 4 minucie Silva popędził lewym skrzydłem, odegrał do wychodzącego na pozycję Adjamossiego, ale ten przegrał pojedynek z Sanchezem. Po chwili stała się rzecz, która w kontekście kolejnych minut miała kolosalne znaczenie. Mianowicie za brutalny i niepotrzebny zgoła faul z boiska wyleciał Maxim. Graliśmy zatem z przewagą jednego piłkarza. Nie potrafiliśmy jednak tego wykorzystać. Rywale nadal nacierali. Tak jak w 11 minucie, gdy uderzał z dystansu Guerrero. Trzy minuty potem po raz pierwszy udało się podejść pod bramkę rywala, gdy szarżował Saul lewym skrzydłem i dośrodkował w pole karne, gdzie z pierwszej piłki uderzał Jose Maria lecz próba ta była nieudana. Trzy minuty potem Aridane sprytnie się zastawił i odegrał do wychodzącego na pełnej szybkości Ortegi, ten huknął mocno, ale wprost w bramkarza . W 23 minucie ostre dośrodkowanie Moreno o mało co nie zaskoczyło Sancheza, ale nasz bramkarz na szczęście zdążył z interwencją. W 32 minucie kolejną akcję zapoczątkował Jose Maria, odegrał prostopadle do wychodzącego na pozycję Ortegi, ale ten spudłował. Cztery minuty potem w naszej szesnastce spod opieki obrońcy uwolnił się Moreno i oddał strzał, na szczęście niecelny. Rywale wykorzystali dopiero nasz brak czujności od początku drugiej połowy, kiedy przeprowadzili skuteczny atak, zakończony golem Casado. Po chwili mogli prowadzić już dwoma bramkami lecz na szczęscie tym razem Sanchez znakomicie obronił uderzenie Guerrero. Pięć minut potem udało się wyrównać, kiedy podanie Roblesa do bramkarza przechwycił Yayo, odegrał natychmiast do niepilnowanego Ortegi, a ten wpakował piłkę do pustej bramki. Podbudowani tym golem ruszyliśmy do ataków. W 68 minucie bliski dania nam prowadzenia był znów Ortega, najjaśniejszy punkt naszej drużyny pod nieobecność Johnny’ego. Pięć minut potem Ortega wypracował sytuację Aridane lecz nasz wysunięty napastnik nie potrafił celnie przymierzyć. W 79 minucie wreszcie padł drugi gol dla gospodarzy. Jose Maria posłał dalekie, dwudziestometrowe podanie do Aridane, ten odegrał z pierwszej piłki do wychodzącego na pozycję Ortegi, a strzelec pierwszego gola umieścił piłkę precyzyjnie przy słupku bramki gości, dając nam prowadzenie, którego już nie oddaliśmy do końca meczu.

 

Segunda Division B, baraże o awans, 1 runda, 1 mecz, 21.05.2011

Municipal, 914 widzów

[sB1] Vecindario - [sB3] Badalona, 2:1 (Casado ‘46, ORTEGA ‘56, ORTEGA ‘79)

MoM: Yeray Ortega (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Przed rewanżem nasza sytuacja była zupełnie nienajgorsza. Oprócz tego, że mieliśmy dobry wynik i było na stadionie rywala czego bronić, do składu powracali też kluczowi gracze: Gharzoul i Outtarra, których obecność dodatkowo powinna nam pomóc.

 

Musieliśmy się jednak liczyć z tym, że rywal wyjdzie na to spotkanie maksymalnie zdeterminowany i na pewno czekało nas trudne zadanie. Nie ułatwiał go fakt, że niebawem skończy się wypożyczenie Yayo, który pod koniec sezonu grał znakomicie, ale mam nadzieję, że trener Racingu nie wymyśli sobie, że zabierze nam tego rozgrywającego przed najważniejszymi meczami sezonu.

 

Sanchez - Conte, Gharzoul, Dorta, Fournier - Nestor, Jose Maria, Outtarra - Sanchez, Aridane, Ortega

 

Spodziewałem się chóralnych ataków gospodarzy od pierwszych minut, ale nic takiego nie nastąpiło. Powoli rozgrywali oni piłkę, czekając na odpowiedni moment, aby zaatakować. My jednak nie zamierzaliśmy biernie się temu przyglądać i wdząc swoją szansę, staraliśmy się atakować. W 16 minucie po dośrodkowaniu Ortegi uderzał głową Outtara, nieznacznie obok bramki. Po chwili rywale odpowiedzieli kontratakiem zakończonym uderzeniem Ferrona, który podłączył się do tej akcji ofensywnej, ale dobrze w bramce zachował się Sanchez. W 19 minucie Nestor popisal się fenomenalną akcją indywidualną, ogrywając trzech obrońców i wychodząc na czystą pozycję, ale z Valle, bramkarzem gospodarzy, już sobie nie poradził. W 30 minucie potężnie z dystansu uderzał Jose Maria lecz strzał ten był tyleż mocny, co i bardzo niecelny. Cztery minuty potem Robles dośrodkował w nasze pole karne z rzutu rożnego, a akcję strzałem głową kończył Villa. Strzałem, dodajmy, bardzo niecelnym. Osiem minut potem dobrą szansę na gola dla rywali zmarnował Casado, uderzając wprost w bramkarza. Od drugiej połowy gospodarze jeszcze mocniej przycisnęli lecz niewiele z tego wynikało. Strzał Casado z 46 minuty nie sprawił żadnych problemów Sanchezowi, na co sześć minut potem odpowiedzieliśmy też niecelnym strzałem Ortegi. W 62 minucie Moreno wypracował dobrą szansę Apo, ale ten uderzył mocno, prosto w poprzeczkę. Pięć minut potem kolejna z naszych akcji zakończyła się dość niespodziewanie golem, gdy Aridane odegrał do Outtarry, ten natychmiast do Nestora, który ograł obrońcę i strzelił nie do obrony. Podłamani tym gospodarze stracili ochotę do walki i tylko raz do końca spotkania zagrozili naszej bramce, gdy w doliczonym czasie niecelnie uderzał Vazquez. Zwycięstwo i awans do kolejnej rundy baraży stały się faktem!

 

Segunda Division B, baraże o awans, 1 runda, 2 mecz, 29.05.2011

Avenira de Navarra, 1479 widzów

[sB3] Badalona - [sB1] Vecindario, 0:1 (NESTOR ‘67)

MoM: Nestor (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

To, że wyeliminowaliśmy Badalonę niewiele jeszcze znaczyło. Droga do awansu była długa, kręta i wyboista. W kolejnej rundzie baraży czekała na nas drużyna Benidorm. Grająca w tej samej lidze, co Badalona. Okazało się jednak, że Benidorm wygrało te rozgrywki, a mimo to gra w barażach. Tym samym Pontevedra, która wygrała naszą grupę wcale nie mogła być jeszcze pewna awansu do Segunda A. Natychmiast sprawdziłem wszystkie wyniki pierwszej rundy i okazało się, że Pontevedra już poległa w barażach, ulegając Realowi Union! Drużynie, która wyeliminowała nas z Pucharu Federacji, ale widząc ten rezultat nie mam już do tej ekipy żadnych pretensji. Utarcie nosa Pontevedrze zadziałało kojąco na moje zszargane nerwy.

 

Chociaż przed nami teraz wcale nie łatwiejsze zadanie.

 

Okazało się, że sprawa nie jest taka prosta. Poczytałem dokładnie regulamin awansu i sytuacja znów się zmieniła. Otóż jest tak, że drużyny, które wygrywają swoje grupy (B1, B2, B3, B4) grają miedzy sobą w pierwszej rundzie baraży. Zwycięzcy tych dwóch meczów grają ze sobą i wygrany tego pojedynku ma pewny awans. Przegrani zaś dołączają do drużyn z miejsc 2-4 z wszystkich grup i grają o awans do kolejnej rundy baraży. Oznacza to, że Pontevedra nie została jeszcze pozbawiona szansy awansu do Segunda A. Ech...

 

Przed pierwszym meczem z Benidorm udzieliłem krótkiego wywiadu.

 

- Czy pańska drużyna będzie w stanie zagrać drugi tak samo dobry mecz jak przeciwko Badalonie w rewanżu?

- Oczywiście, że nas na to stać. Możemy nawet zagrać lepiej. I mam nadzieję, że tak się stanie. Pokazujemy w tych barażach, że trzeba się z nami liczyć.

- Mówi pan z dużą pewnością siebie. Czy to oznacza, że zaatakujecie od pierwszej minuty?

- Najlepszą obroną jest atak. To przysłowie nie traci nigdy na aktualności. Musimy jednak zagrać rozważnie, aby nie dać się zaskoczyć szybkim kontratakiem.

- David Dorta stwierdził ostatnio, że w drużynie brakuje dyscypliny. Czy podziela pan ten pogląd?

- Absolutnie nie. Nie wiem, skąd David tak uważa, ale porozmawiam z nim o tym.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Niestety problemów z ustaleniem składu nie był końca. Do grona nieobecnych zaliczyć trzeba było zawieszonego za kartki Nestora, a także powołanych na mecze swoich reprezentacji Gharzoula oraz Conte. Zwłaszcza tego ostatniego będzie nam brakować.

 

Sanchez - Outtarra, Saul, Dorta, Fournier - Erik, Jose Maria, Yayo - Sanchez, Yeray, Ortega

 

Niemal równo z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczęliśmy ostrzeliwanie bramki gości. Zaczął uderzając z daleka Ortega, ale Fornes zdołał skutecznie interweniować. W 8 minucie świetną szansę miał będący bardzo aktywny w pierwszych minutach Jose Maria lecz jego strzał był minimalnie niecelny. W 19 minucie padł już pierwszy gol dla gospodarzy, a jego strzelcem został Ortega, który zaskoczył bramkarza gości uderzając z narożnika pola karnego w sposób zupełnie niesygnalizowany. Pięć minut potem z dystansu próbował strzelać Erik, ale ten strzał był bardzo niecelny. W 30 minucie Sanchez przejął piłkę, zabierając ją obrońcy gości, podał do Ortegi, a ten uderzył mocno, ale minimalnie piłka przeleciała obok bramki. Pod koniec pierwszej połowy kontuzji doznał Saul i w jego miejsce na lewą stronę defensywy wprowadziłem Eduardo, modląc się przy tym, aby w swoim debiucie na tej pozycji nasz wychowanek nie popełnił żadnego błędu w tak ważnym meczu. W drugiej połowie nadal graliśmy swoje. W 55 minucie bliski zdobycia gola był Sanchez lecz jego uderzenie obronił Fornes. Sześć minut potem błędu Eduardo, który nie zdołał zabrać piłki Obele, goście nie potrafili zamienić na gola, na nasze szczęście. Po chwili znów uderzał Obele, znów niecelnie, ale ponownie pokazując, jak dziurawa jest nasza obrona, przez którą przedarł się jak przez masło. W 78 minucie po długotrwałym oblężeniu bramki gości udało się strzelić drugiego gola, a jego autorem został Yeray, który dobił uderzenie Ortegi, ale tak po prawdzie, w tej akcji chyba każdy nasz gracz z pola miał szansę do zdobycia bramki. Podłamani goście ‘opuścili gardę’, co wykorzystaliśmy w końcówce, strzelając trzeciego gola i chyba rozstrzygając kwestię awansu do kolejnej rundy już w tym meczu!

 

Segunda Division B, baraże o awans, 2 runda, 1 mecz, 05.06.2011

Municipal, 1804 widzów

[sB1] Vecindario - [sB3] Benidorm, 3:0 (ORTEGA ‘19, YERAY ‘78, ORTEGA ‘88)

MoM: Yeray Ortega (Vecindario)

 

To, co oprócz samego wyniku, ucieszyło mnie najbardziej, to świetna frekwencja, dwukrotnie wyższa od naszej ligowej średniej z tego sezonu! Szkoda, że kibice zaczęli się interesować poczynaniami zespołu tak późno, ale może to dobry prognostyk przed kolejnym sezonem.

A gdyby tak udało się awansować, to mogliby tak tłumnie przychodzić na nasz obiekt co tydzień... gdyby...

Odnośnik do komentarza

Wreszcie dało się czuć zainteresowanie losami piłkarskiego Vecindario w mieście. Na rogu każdej ulicy i w kawiarenkach toczyły się zażarte dyskusje na temat wielkiego postępu, jaki uczyniła miejscowa drużyna oraz o trenerze, cudotwórcy, który z anonimowej ekipy stworzył siłę zdolną być może niebawem walczyć na równi z równym z samą Barceloną, czy Realem Madryt. Oczywiście te ostatnie komentarze były mocno na wyrost, ale niewątpliwie pokazywały, że coś się w temacie zaczyna dziać. A to dla nas przecież woda na młyn.

 

Przed rewanżem ze składu wypadł mi Fournier, któremu nazbierało się żółtych kartek.Co ciekawe, będzie to pierwszy mecz opuszczony przez Francuza w tym sezonie. Na szczęście do składu wracają Conte i Gharzoul, których obecność wzmocni nas bardziej niż miałaby osłabić absencja Fourniera, z całym szacunkiem dla jego niebanalnych umiejętności.

 

Sanchez - Conte, Saul, Dorta, Gharzoul - Outtarra, Jose Maria, Nestor - Sanchez, Yeray, Ortega

 

Gospodarze, chociaż ich sytuacja była nie do pozazdroszczenia, nie zamierzali się poddawać i próbowali od pierwszych minut odmienić losy rywalizacji w dwumeczu. I rzeczywiście w 9 minucie byli temu bliscy, gdy gola kontaktowego dla rywala strzelił Garcia, wykorzystując doskonałe podanie Asoreya. Na szczęście trzy minuty potem wyrównaliśmy, kiedy podanie w poprzek linii końcowej przeciął obrońca gospodarzy, Perez, kierując piłkę do własnej bramki. W tej sytuacji rywale potrzebowali jeszcze czterech bramek, aby awansować, co było raczej nierealne. W 17 minucie po akcji Yeraya do piłki dopadł Sanchez i oddał strzał, minimalnie niecelny. W 33 minucie niesygnalizowane podanie Jose Marii dotarło do Nestora, który był zupełnie niepilnowany, ale nie potrafił z tego zrobić użytku. W drugiej połowie gospodarze nadal przeważali, ale niewiele z tego wynikało. W 58 minucie bliski zdobycia drugiej bramki dla nich był Garcia lecz świetnie jego uderzenie obronił Sanchez. Po chwili dopięli swego i strzelili bramkę, a konkretnie to Asorey. Wciąż jednak byli dalecy od awansu. W 63 minucie Asorey miał kolejną szansę, tym razem jednak fatalnie przestrzelił. W końcówce ponownie próbował nam zagrozić Garcia, bez skutku, ponieważ jego uderzenie było bardzo niecelne. W ostatniej akcji meczu na strzał rozpaczy zdecydował się Yahve lecz i ta próba nie mogła zaskoczyć ani moich defensorów, ani tym bardziej bramkarza.

 

Segunda Division B, baraże o awans, 2 runda, 2 mecz, 12.06.2011

Municipal de Foietes, 554 widzów

[sB3] Benidorm - [sB1] Vecindario, 2:1 (Garcia ‘9, Perez [og] ‘12, Asorey ‘59)

MoM: Diego Asorey (Benidorm)

 

Mimo skromnej porażki, wywalczyliśmy awans do kolejnej, ostatniej już, jak sądziłem, rundy. Zanim jednak przystąpić mieliśmy w niej do rywalizacji, udzieliłem jeszcze wywiadu, korzystając z chwili sławy.

- Pablo Garcia dał nadzieję gospodarzom swoim golem na początku meczu. Jak pan ocenia, ten gol miał znaczenie dla losów rywalizacji?

- Sam nie wiem. Benidorm było w drugnej sytuacji. Musieli odrobić trzy bramki. Szybko strzelili pierwszą i pewnie gdyby nie przypadkowy gol samobójczy i wyrównanie, ten mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej.

- Czy ta porażka wpłynie na wasze morale?

- Przegraliśmy mecz, ale awansowaliśmy do następnej rundy baraży. Jak pan sądzi? Jakie nastroje są teraz w drużynie?

- Pewnie dobre...

- No właśnie. Po co pan zadaje tak bzdurne pytania?

- Przepraszam. Jak oceniłby pan swoje relacje z trenerem rywali, panem Granero?

- Nie poznałem go jeszcze osobiście, ale nie zdązył mi się w żaden sposób naprzykrzyć, dlatego też darzę go szacunkiem, jak każdego nieznajomego.

- Dziękuję za wywiad.

- Ja również.

Odnośnik do komentarza

Też zwróciłem na to uwagę :D

 

 

 

No i stało się! W decydującym o awansie dwumeczu zmierzymy się z Pontevedrą! Będzie zatem doskonała okazja, by wyrównać rachunki za przegraną w tak niesprawiedliwych okolicznościach sprzed kilku tygodni. Teraz jednak jesteśmy mocniejsi, niż przy okazji tamtego meczu, kiedy dopadł nas pewien kryzys. Teraz jedziemy na fali sukcesu z baraży, gdzie wyeliminowaliśmy już dwóch rywali i awans jest przecież na wyciągnięcie ręki. Jeszcze dwa mecze...

 

W pierwszym meczu miało zabraknąć Outtarry, który jest zawieszony za żółte kartki. W jego miejsce do składu wskoczył Yayo, przesuwając na pozycję defensywnego pomocnika Jose Marię. Na ławkę rezerwowych wskoczył też powracający po kontuzji Johnny, który nie jest gotowy na pełne dziewięćdziesiąt minut, ale gdyby nam nie szło, to na chwilę w drugiej połowie będę mógł go wprowadzić, by spróbował odmienić losy meczu.

 

Sanchez - Conte, Saul, Dorta, Gharzoul - Yayo, Jose Maria, Nestor - Sanchez, Yeray, Ortega

 

Początek spotkania był raczej mało ciekawy i dopiero pod koniec pierwszego kwadransa udało nam się po raz pierwszy zagrozić bramce przeciwnika, kiedy w duecie Yayo i Nestora kończył strzałem Sanchez. Siedem minut potem drugi Sanchez, nasz bramkarz, fenomenalnie wyczekał Arranza i wygrał pojedynek sam na sam. Dwie minuty potem ten sam piłkarz próbował zdobyć gola z rzutu wolnego, ale nieznacznie chybił. W 33 minucie indywidualnej akcji spróbował Yeray lecz jego strzał obronił Quintana. W 35 minucie Jose Maria nie zdołał przeciąć dośrodkowania z rzutu rożnego, do piłki dopadł Messina i z najbliższej odległości pokonał naszego goalie. Nie czekając na to, co przyniesie druga połowa, zaraz na jej początku wprowadziłem na boisko Johnny’ego i już dwie minuty po swoim wejściu mógł on strzelić gola wyrównującego, ale trafił tylko w słupek. W 62 minucie Gharzoul wybił piłkę spod nóg Arranza, ale dopadł do niej Peralta i oddał strzał. Sanchez był jednak na posterunku. Cztery minuty potem mieliśmy rzut rożny, który wykonywał oczywiście Ortega. Piłka trafiła na głowę Fourniera, ale Francuz nieznacznie się pomylił. Coraz bardziej naciskaliśmy, ale brakowało tego potwierdzenia. Nadeszło ono w 85 minucie, kiedy nieporozumienie w szeregach obronnych gości zakończyło się strzałem Johnny’ego, odbitym przez Joaquina, po którym piłka wpadła do siatki obok zaskoczonego zupełnie Quintany. Niestety na więcej już zabrakło czasu. Sprawa awansu pozostaje jak najbardziej otwarta.

 

Segunda Division B, baraże o awans, 3 runda, 1 mecz, 19.06.2011

Municipal, 1118 widzów

[sB1] Vecindario - [sB1] Pontevedra, 1:1 (Messina ‘35, Joaquin [og] ‘85)

MoM: Tiko Messina (Pontevedra)

Odnośnik do komentarza

Już koniec :D

 

 

Przed meczem rewanżowym nastroje w zespole były... hmmm... powiedziałbym, bojowe. Wiedzieliśmy, że szansa, jaka przed nami się otwiera, może się już nigdy więcej nie powtórzyć. Skoro wyeliminowaliśmy już dwóch kandydatów do awansu, możemy pokazać, że stać nas na ten awans. Pontevedra to jednak rywal zdecydowanie najcięższy z wszystkich tych, z którymi przyszło nam się w tym sezonie mierzyć i na pewno lekko nie będzie. Co z resztą nasi rywale pokazali w pierwszym meczu.

 

Niestety nie mogłem zestawić optymalnego składu. Brakowało do szczęścia Michela, który jest kontuzjowany. Pozostali gracze na szczęście byli zdrowi, więc ci, którzy mieli zazwyczaj pewne miejsce na boisku, także i w tym meczu mieli zagrać.

 

Sanchez - Conte, Gharzoul, Dorta, Fournier - Outtarra, Jose Maria, Nestor - Yeray, Johhny, Ortega

 

Rywale chyba się nie spodziewali, że rzucimy się do ataków od pierwszych chwil tego meczu. I tak w 7 minucie po raz pierwszy tego wieczora sprawdzona została przez Johnny’ego czujność Quintany, który tym razem zachował się poprawnie. W 12 minucie uderzenie Lazaro nie sprawiło problemów Sanchezowi, podobnie jak to cztery minuty potem tego samego gracza. W 19 minucie za krótkie wybicie piłki Dorty wykorzystał Messina, który przejął bezpańską piłkę i uderzył na bramkę. Strzał ten jednak był niecelny. Pięć minut potem gospodarze zdobyli jednak gola. Znakomitą indywidualną akcję Arranza na bramkę zamienił Lazaro. Trzy minuty potem rywale powinni prowadzić dwoma bramkami lecz tym razem Sanchez znakomicie obronił strzał Alcarta głową po dośrodkowaniu Aridane. W 34 minucie kolejna świetna interwencja Sancheza, który uratował nas po strzale Arranza z rzutu wolnego. Jeszcze przed przerwą rywale mieli jedną okazję na gola lecz strzał Cano z dystansu okazał się bardzo niecelny. Po zmianie stron mieliśmy ruszyć do ataków, na co uczulałem swoich podopiecznych .W 46 minucie jednak to pomocnik gospodarzy, Messina, był bliski zdobycia gola, którego jednak nie strzelił. Dwanaście minut potem udało się wyrównać za sprawą niezawodnego Johnny’ego, który w indywidualnej akcji udowodnił, dlaczego jest dla nas tak ważny. W 64 minucie z daleka uderzał na naszą bramkę Picon, ale ten strzał był bardzo, ale to bardzo, niecelny. Trzy minuty potem po kolejnej jego akcji piłka trafiła pod nogi Peralty, który nie namyślając się długo, oddał strzał, po którym o mało nie złamała się poprzeczka. Ale gol nie padł. W 79 minucie odnowiła się kontuzja kostki Johnny’ego i na ostatnie dziesięć minut na boisku pojawił się Yeray. Ale to nie on, a Ortega sprawił, że fani Vecindario zgromadzeni w ilości niespełna stu na stadionie rywala ryknęli z radości, gdy w 81 minucie zakończył on celnym strzałem błyskawiczną kontrę Vecindario. Zupełnie zaskoczeni tym rywale nie potrafili niczego stworzyć pod naszą bramką. Trzeba pamiętać, że potrzebowali oni teraz nie jednej, a dwóch bramek, bo remis i tak dawał awans nam. Nie zdołali oni jednak nawet wyrównać i to my mogliśmy się cieszyć z wygranej i AWANSU do Segunda Division A!!!

 

Segunda Division B, baraże o awans, 3 runda, 2 mecz, 26.06.2011

Pasaron, 3493 widzów

[sB1] Pontevedra - [sB1] Vecindario, 1:2 (Lazaro ‘24, JOHNNY ‘58, ORTEGA ‘81)

MoM: Asier Arranz (Pontevedra)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...