Skocz do zawartości

Woje Wojmiła


tio

Rekomendowane odpowiedzi

Posłaniec ubrany w czarny garnitur i takież okulary przyniósł zaproszenie do kancelarii premiera na obiad. Odmówić nie wypadało, tym bardziej, że premier już czekał. Wojmił polecił więc dokończyć

trening asystentowi i wsiadł wraz z agentem (Tomkiem, jak się potem okazało) do czarnego bmw, które zawiozło go na Aleje Ujazdowskie. Premier czekał z obiadem.

Przy długim stole ustawiono dwa nakrycia, za to stół uginał się od jadła wszelakiego, na który składały się miesiwa wszelakie, bigosy, trunki przednie i wyborowa. W głębi sali przygrywali Trubadurzy:

Znamy się! Znamy się!

Znamy się tylko z widzenia

A jednak lubimy się trochę

Przez ulicę szeroką jak rzeka

Zaglądamy sobie do okien, do okien

 

- Witaj mój drogi przyjacielu Wojmile! – jowialinie powitał go premier

- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt panie premierze? O ile wiem kibicuje pan Lechii a nie Legii.

- Jesteś tu dopiero od miesiąca ale jak widzę sporo się już nauczyłeś o piłce.

- Skąd pan to wie? – Wojmił spojrzał na premiera, który wykonał niedbały ruch dłonią, po którym pieczony kurczak poderwał się ze stołu i zaczął lewitować kilkanaście centymetrów nad stołem. Premier uśmiechał się szelmowsko.

- Tusko? Ty skur… Chcesz mnie zabrać z powrotem?

- Jeszcze nie. Zamierzam z twoją pomocą pozmieniać podręczniki do historii – gdyby premier miał złoty ząb z pewnością błysnąłby on w tej chwili złowrogo.

- Tusko, przypominam ci, że wcale się nie prosiłem żeby tutaj być. Nie mam zamiaru w niczym ci pomagać. Mam swoje problemy.

- Ale podoba ci się dowodzenie drużyną?

- W moich czasach mimo wszystko stać mnie było na lepsze dziwki.

- Co ty pieprzysz?! Tutaj pieprzysz za darmo. Jesteś w końcu pieprzonym Księciem Warszawy.

- Ty też się nieźle ustawiłeś. Po co tu przyjechałeś? Chcesz mnie odesłać z powrotem?

- Hmm, z tym jest na razie mały problem. Na razie doszedłem do tego jak udało mi się nas tutaj wysłać. Droga powrotna może być bardziej skomplikowana. Coś wymyślę, nie martw się.

- A po co mielibysmy wracać? Ja mam niezłą robotę, ty masz władze o której marzyłeś całe życie. Możemy tu zostać.

- Wielce prawdopodobne jest, że możemy powrócić nawet wbrew swej woli, jakieś nagłe zaburzenie równowagi elektrycznej organizmu tutaj lub tam może spowodować, że wrócimy. Albo trafimy jeszcze gdzieś indziej. Na twoim miejscu unikałbym telefonów komórkowych, burz i suszenia włosów w wannie. Nie przesadzaj też z viagrą. Ale jak wspomniałem chcę zmienić historię. Mam tutaj sporą bibliotekę. Okazuje się, że przyszłość wcale nie okazala się taka piękna jaka wydawała się w 1420 r. Jagiełło odpuścil Krzyżakom. Ja zamierzam go przekonać by nie odpuszczał.

- Jak?

- Tu jesteś potrzebny mi ty. Wyobraź sobie co mógłby zdziałać pod Grunwaldem zwykły pluton dzisiejszego wojska z karabinami i kilkoma granatami.

- Tusko, weź ty się lepiej za przygotowanie Euro.

- Wziąłem się. Na budowach jest taki zapieprz, że nawet taczek nie nadążają ładować.

- No to wyjaśnij katastrofę smoleńską.

- O właśnie, dobrze że mi przypomniałeś. Trzeba będzie Kaczyńskiego odesłać. Niech bruździ w mrokach Średniowiecza.

Odnośnik do komentarza

Z czarodziejami zawsze jest tak, że cierpią na przerost ambicji i najchetniej podbiliby swoją magią cały swiat. Magia to jednak za mało. Tak wiec Wojmił nie przejął się zbytnio mrzonkami Tusko i powrócił do swojej roboty. Na wszelki wypadek zrezygnował z telefonu komórkowego. Po prostu rozmowami telefonicznymi zajął się asystent. Pasowało to zresztą do wizerunku ekscentrycznego menadżera.

Przed rewanżem z Brugge Legię czekały dwa spotkania ligowe.

W pierwszym z nich przeciwnikiem miał być Lech, który wygrał swoje spotkanie w kwalifikacjach Ligii Mistrzów z Maccabi Hajfa 3-2 (czekał ich więc podobnie jak Legię trudny rewanż).

Mecz ligowy na stadionie Legii miał być rewanżem za Superpuchar. Zakończył się na szczęście dla Legii tak samo jak tamto spotkanie:

 

14 sierpnia 2011. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Lech Poznań 1:0

Paluchowski (61)

 

Po czterech kolejkach Legia miała komplet punktów i żadnej straconej bramki. Oczywiście kwestią czasu były pierwsze bramki przeciwników, trudno tez było oczekiwać samych zwycięstw w lidze. Stres, zadyszka, czy dzień konia przeciwnika nadszedł już w następnym spotkaniu, w którym przeciwnikiem było Zagłebie Lubin. Bardzo niewygodny przeciwnik.

 

20 sierpnia 2011. Ekstraklasa

Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 0:0

 

Spotkanie było bardzo wyrównane i mógł tu paść w zasadzie każdy wynik. Niestety forma drużyny przed meczem z Brugge nie napawała optymizmem. Pocieszający jest fakt, że Mucha ciągle zachowywał czyste konto.

Mecz z Belgami nie zapowiadał się łatwo a Wojmił dodatkowo zestresował swoich wojów ogłaszając na konferencji prasowej, że zamierza zaatakować ale z rozwagą. Niestety, ani ataków ani rozwagi nie swtwierdzono w meczu:

 

25 sierpnia 2011. Puchar EURO 4 runda kwal. Rewanż

Club Brugge – Legia Warszawa 1:0

Bramka padła w 40 minucie po fatalnym błędzie Wysockiego. Legia nie umiała odpowiedzieć choć jednym celnym strzałem i tylko dzięki świetnej postawie Muchy (który został zawodnikiem meczu) spotkanie zakończyło się minimalną porażką. Tym bardziej żal niewykorzystanego karnego Krzynówka z pierwszego meczu.

Odnośnik do komentarza

Przed końcem okresu transferowego do Legii za 85 tys. funtów trafił z Piasta środkowy obrońca Kamil Glik, który miał być wykorzystywany do łatania dziur w obronie. Po odpadnięciu z europejskich rozgrywek powróciła tak zwana ligowa szarzyzna. Dowodem na to, że zespół nie zaczął się staczać miało być spotkanie ze Śląskiem Wrocław, który dość niespodziewanie zajmował trzecie miejsce w lidze.

Doskonałe spotkanie rozegrał Totori, który zdobył dwie bramki i zasłużenie wybrany został zawodniekiem meczu.

 

28 sierpnia 2011 r. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 2:0

Totori (5, 39)

 

Mecz ze Śląskiem był symbolicznym uczczeniem oddania stadionów w obu miastach. 31 sierpnia odbyło się uroczyste oddanie obu obiektów. Na Stadionie Narodowym z tej okazji wystawiono rock-operę Krzyżacy (podobno zabiegał o to usilnie sam premier). Na stadionie we Wrocławiu wystąpił natomiast Feel.

Sierpień Legia kończyła z pozycją lidera i czystym kontem straconych bramek. Wrzesień rozpoczął się od niepomyslnych wiadomości. Wartą 2.2 mln funtów ofertę na Muchę złożyło FC Girondins de Bordeaux. Prezes uznał, że żal byłoby zmarnować taką ofertę i niepytając Wojmiła o zdanie zgodził się na transfer. Tak więc 1 stycznia 2012 Legia pozostanie bez dobrego bramkarza.

 

Pierwszy mecz w Pucharze Ligi miał być kolejną okazją do potwierdzenia czy Gostomski jest w stanie godnie zastąpić Muchę. Legia trafiła do grupy C wraz z Górnikiem Zabrze, GKS Belchatów i Odrą Wodzislaw. Meczem z Odrą Legia rozpoczynała te rozgrywki. Pierwsza połowa przebiegala pod dyktando Legionistów. Dwie bramki Chinyamy i pewne prowadzenie 2:0 sugerowały, że będzie to spacerek.

W drugiej połowie kompletnie się posypała obrona a bramkarz Gostomski nie umiał nad nią zapanować, jego postawa nie dodawała też obrońcom animuszu. Aleksander Kwiek mimo iż znajdować się miał pod szczególną opieką, w 51 i 57 minucie zdobył gole i doprowadził do remisu, a chwilę później, w 60 minucie Dariusz Dudek wyprowadził Odrę na prowadzenie.

Honor Legii ocalił Matusiak, który w 80 minucie doprowadził do remisu.

 

9 wrzesień 2011. Puchar Ligii Gr. C.

Odra Wodzisław – Legia Warszawa 3:3

Chinyama (4, 13), Matusiak (80)

 

Legia pozostawila spory niesmak po tym spotkaniu. W meczu tym zadebiutował Glik. Nie zrobił jednak na nikim wrażenia.

 

Odkąd Podbeskidzie awansowało w 2009 roku do Ekstraklasy stało się jedną z czołowych drużyn ligii, kończąc swój pierwszy sezon w Ekstraklasie na drugim miejscu. Lubili sprawiać niespodzianki, szczególnie groźni byli na swoim, położonym na wysokości 313 mnpm, stadionie.

Pierwsza połowa była wyrównana i nudna. Wynik otworzył w drugiej połowie Totori zdobywając w 63 minucie bramkę z rzutu karnego. Podbeskidzie odpowiedziało błyskawicznie zdobywając gola w 66 minucie. Błąd popełnił Mucha, który dał się przelobować (inna sprawa, że zdaniem Wojmiła gol ten padł z ewidentnego spalonego). Zwycięstwo Legii zapewnił Totorii wykorzystując w 81 minucie doskonałe podanie z rzutu wolnego wykonywanego przez Sjostena.

 

10 września 2011. Ekstraklasa

Podbeskidzie Bielsko Biała – Legia Warszawa 1:2

Totori (61 kar., 81)

 

Mucha puscił w końcu gola w lidze. Na szczęście dobra passa zespołu trwala.

Kolejnym spotkaniem był wyjazdowy mecz w Pucharze Ligii z Bełchatowem. Rezerwowy skład Legii w nudnym spotkaniu zremisował 0:0.

 

14 września 2011 Puchar Ligii Gr. C.

GKS Bełchatów – Legia Warszawa 0:0

 

Przemysław Wysocki domagał się przejścia do większego klubu stąd też Legia zgodziła się na wartą 300 tys. funtów ofertę czeskiej Jihlavy. Jeżeli zgodzi się na ich ofertę i uzna tym samym, że jest to większy zespół od Legii potwierdzi tym samych swoją inteligencję.

Odnośnik do komentarza

Prezes obudził się z potężnym bólem głowy. Nie pamiętał wiele z poprzedniego wieczora, była chyba jakaś impreza w sztabie, choć tak naprawdę powodów do radości nie było. Sondaże leciały na łeb na szyję a w dodatku wszystko wskazywało na to, że katastrofa zostanie w końcu wyjaśniona. A przecież dobra afera jest jak serial: musi trwać. Owszem, można zbijać kapitał na kwestionowaniu ustaleń śledztwa ale prawdę mówiąc w teorię o piorunie kulistym wysłanym przez Tuska tak do końca nie wierzył. Wątpliwości miał również jego najwierniejszy elektorat.

Wstał powoli nie otwierając oczu. Drepcząc w stronę łazienki wsunął rękę w majtki by przygotować sprzęt do opróżnienia pęcherza.

- Dziwne – mruknął do siebie i aż się zatrzymał. Macał ręką coraz gwałtowniej lecz nic nie znalazł.

Przez ściśnięte paniką gardło wycharczał:

- Jezus Maria, wykastrowali mnie!

Zmusił oczy do otwarcia, zsunął bieliznę i spojrzał na swoje podbrzurze. Nie wyglądało by w ostatnim czasie przeszło operację kastracji. Wyglądało natomiast jak kobiece łono. Pomacał ręką raz jeszcze, dużo dokładniej. Zdał sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu dotyka kobietę w tym miejscu. Poczuł nawet lekkie mrowienie podniecenia. Druga ręka stwierdziła, że stał się posiadaczem pary z pewnością niemęskich piersi. Zsunął koszulę. Tak, bez wątpienia był kobietą. Na tyle na ile potrafił to stwierdzić, był bardzo zgrabną kobietą.

Rozejrzał się w poszukiwaniu lustra. Pomieszczenie tonęło w półmroku, wyglądało jednak zupełnie obco. Usłyszał jakiś szmer od strony łóżka. W pościeli coś się kotłowało.

- Świtezianko – usłyszał zachrypniety, męski głos. – Czy drogo mi policzysz za drugi numerek?

- Spieprzaj dziadu!!! – wrzasnął prezez na całe gardlo.

Odnośnik do komentarza

Wysocki przeszedł do Jihlavy godząc się nawet na niższe wynagrodzenie niż w Legii. „Krzyżyk na drogę” – Wojmił czule pożegnał swojego lewego obrońcę.

Derbowe spotkanie z Polonią miało być jednocześnie meczem kolejki, bowiem Polonia dość niespodziewanie była wiceliderem, z punktem straty do Legii.

Legia miala przewagę, utrzymywała się dłużej przy pilce, oddała trzy razy więcej strzałów. Cóż z tego kiedy obrońcy zaspali w doliczonym czasie gry i dopuścili by Polonia wyrównała po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

 

17 września 2011. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Polonia Warszawa 1:1

Borges (61)

 

Miejsce Wysockiego na lewej obronie zajął Kiełbowicz. Zagrał przyzwoicie ale szybkością wyraźnie odstawał od przeciwników. Strugarek wszedł z ławki i doznał kontuzji, która wyłączy go na 3

tygodnie. Tak więc Kiełbowicz będzie musiał grać w wyjściowej jedenastce.

 

Udział w Pucharze Polski Legia rozpoczynała od drugiej rundy, spotkaniem z pierwszoligowcem Piastem Gliwice. Wojmił nie zlekceważył rywala i wystawił najmocniejszy skład. Obrońcy pucharu nie wypadało odpaść na tak wczesnym etapie rozgrywek. Legia była zespołem silniejszym, niestety tylko na papierze. Męczyła się okropnie by w końcu w 85 minucie zdobyć gola na wagę awansu do kolejnej rundy.

 

21 września 2011. Puchar Polski. 2 runda

Piast Gliwice – Legia Warszawa 0:1

Borges (85)

 

W dziewiątej kolejce ekstraklasy do stolicy przyjechała Odra Wodzisław. Wprawdzie w Pucharze Ligi zdołali strzelić Legii 3 bramki to po prawdzie nikt nie liczył na niespodziankę. Omal do niej jednak nie doszło gdyż wyjątkowym zezem popisywali się wszyscy gracze Legii, którzy próbowali strzelać na bramkę przeciwnika. Na szczęście szybko zdobyta bramka Borysiuka wystarczyła do zdobycia trzech punktów.

 

24 września 2011. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Odra Wodzisław 1:0

Borysiuk (6)

 

Kolejne spotkanie w lidze Legia miała zagrać dopiero za 20 dni. W tym czasie czekały ja dwa mecze w Pucharze Ligi. W pierwszym z nich, z Górnikiem zagrał rezerwowy skład, który pokazał, że wiele mu brakuje by być podstawowym składem. W spotkaniu, w którym przewagę miał Górnik bramki jednak nie padły.

 

28 września 2011 r. Puchar Ligi. Grupa C

Legia Warszawa – Górnik Zabrze 0:0

Kolejne spotkanie w Pucharze odbyło się za 12 dni. Po długiej przerwie na boisko wybiegł pierwszy skład (oprócz zawodników którzy przebywali na zgrupowaniach swoich reprezentacji), dla których miała to być okazja do wejscia w rytm meczowy przed powrotem na boiska ligowe. Do Warszawy ponownie zawitała Odra. Tym razem Legia okazała się jeszcze mniej gościnna niż poprzednio.

 

10 października 2011. Puchar Ligi. Grupa C

Legia Warszawa – Odra Wodzisław 4:1

Krzynówek (20), Jędrzejczyk (27, 35), Paluchowski (53)

 

Co ciekawe, wszystkie bramki dla Legii padły po stałych fragmentach z gry. Wynik otworzył Krzynówek strzelając piękna bramkę z rzutu wolnego. Potem jego dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienił Jędrzejczyk a parę minut później ci sami zawodnicy skopiowali dokładnie tę sytuację i zdobyli kolejną bramkę. Trzecią asystę Krzynowek dorzucił w drugiej połowie gdy z rzutu rożnego dograł piłke na głowę

Paluchowskiemu. Można powiedzieć, że Legia, a konkretnie Krzynówek wykończyły Odrę rzutami rożnymi.

 

 

Odnośnik do komentarza

Na samym finiszu kampanii wyborczej prezes Kaczyński ogłosił, że wstępuje do PO. Bulwarówki obiegła fotografia całujących się Tuska i Kaczyńskiego. Panowie całowali się prosto w usta, tak jak drzewiej towarzysz

Breżniew zwykł witać się z towarzyszami z bratnich państw. Nawet przybysz z mroków Średniowiecza zauważyłby, że coś tu śmierdzi. Wojmił polecił swojej sekretarce zadzwonić do premiera. Biedna dziewczyna w pierwszej chwili pomyślała, że szef się pomylił, kiedy jednak wrzeszcząc powiedział, że tak, ma zadzwonić do pieprzonego Tuska wykonała polecenie. Jeszcze większe było jej zdziwienie gdy sekretarka premiera niemal

natychmiast połączyła ją z szefem. Zanim drzwi jego gabinetu się zamknęły i ściszył głos sekretarka usłyszała jak Wojmił wrzeszczy:

 

- Tusko, co ty do cholery wyprawiasz! Nie możesz tak sobie podmienić Kaczyńskiego

 

Lotem błyskawicy pół drużyny, spożywczak przy Sokołowskiej, przedszkolanki z Żytniej, pewien majster z budowy metra i szóste piętro klatki 12 wiedziało, że Wojmił opieprza Tuska za przekabacenie Kaczyńskiego.

 

Wieczorem zaś w salonie waszyngtońskim przy szklaneczce chivasa Tusko spokojnie wyjaśnił swój plan Wojmiłowi. W rozmowie brał/a udział także Świtezianka Kaczyński.

 

- Musiałem odeslać Kaczora, bo nie mogę sobie pozwolić na przegraną. Moje plany są zbyt zaawansowane. Nie martwcie się, po wyborach wszystko wróci na swoje miejsce.

 

- No ja myślę – powiedział/a Świtezianka. – Jak niby w tym ciele mam zarabiać na życie?

 

- Nie możemy też pozwolić by Kaczyński zbytnio się rozhulał w Średniowieczu, gotów jeszcze nam historię pozmieniać. Spójrzcie na to. –

Tusko zdjął z półki księgę wielką, otworzył na zaznaczonej stronie i powiedział:

- To jest Kronika Długosza. Patrzcie co wczoraj znalazłem:

 

„Potem król w ziemi Chełmskiej zabawiwszy się przez kilka dni łowami, na zapusty przybył do Jedlny, dokąd także zjechało się wielu panów radnych. Z Jedlny przez Nowe miasto, Tuchow, Biecz, Jasło, Frysztad, Tyczyn, przybył do Kaczyna, gdzie go Jarosława przez dwa dni wspaniale przyjmowała.”

 

- Tusko, coś mi się widzi, że nam burdelu w historii narobiłeś – mruknął Wojmił.

- Dopiero narobię - mruknął Tusko.

Odnośnik do komentarza

Wojmił tymczasem skupił się na rozgrywkach ligowych. Polityka i pomysl by rządzących mieli wybierać wszyscy mieszkańscy państwa wydawał mu się tak absurdalny, że w ogóle nie zamierzał brać udziału w szopce pt „wybory”. Nie zgadzał się na jakiekolwiek wsparcie Tusko w wyborach.

Kolejnym przeciwnikiem Legii był Górnik Zabrze. W Pucharze Ligi sprawili dużo problemów warszawiakom ale teraz miał zagrać najmocniejszy skład. Rzeczywiście, już od pierwszych minut nie było wątpliwości kto w tym meczu jest lepszy. Miażdżaca przewaga, siedem sytuacji stoprocentowych, cztery razy więcej celnych strzałów. Dwie bramki to wlasciwie minimalny wymiar kary:

 

15 października 2011. Ekstraklasa

Górnik Zabrze – Legia Warszawa 0:2

Paluchowski (13), Jęzdrzejczyk (kar. 58)

 

Kolejnym przeciwnikiem była Lechia Gdańsk. Wojmił i menadżer Lechii Jacek Zieliński pozostawali w przyjaznych stosunkach ale nie aż takich by spotkanie lidera z przedostatnią drużyną zakończyło się innym wynikiem niż zwycięstwo tego pierwszego. Niespodzianki więc nie było:

 

22 października 2011. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 2:0

Borges (11), Paluchowski (17)

 

W trzeciej rundzie Pucharu Polski los połączył drużyny, które zdaniem dziennikarzy powinny były się spotkać dopiero w finale. Na swoim boisku Lech podejmował Legię. Trzecie już spotkanie tych drużyn w tym sezonie zapowiadało się bardzo emocjonująco. Buńczuczne wypowiedzi w prasie, walka na każdym metrze boiska. Spotkanie było bardzo wyrównane. Przewagę w posiadaniu piłki miała Legia ale obie druzyny stworzyły niemal tyle samo akcji, oddały po tyle samo strzałów na bramkę. Bramki jednak nie padły. Tak jak przewidywało wielu dziennikarzy spotkanie miało się zakończyć rzutami karnymi. Wojmił cholernie nie lubił karnych, chociaż do tej pory ćwiczył je tylko na treningach. Nerwy powodowały, że często nawet najlepsi egzekutorzy zawodzili. Tym bardziej na boisku przeciwnika.

Zaczynali Lechici. Ciarkowski strzela prosto w Muchę. Uff, zaczęło się dobrze. Do jedenaski podchodzi Kiełbowicz i… to samo; strzela prosto w Burica. Ciągle 0:0.

Druga seria. Jakub Wilk z Lecha pewnie strzela bramkę. Ale Jędrzejczyk również.

Trzecia seria. Witold Cichy nie zawodzi. Krzynówek również. 2:2

Czwarta seria. Daniel Mąka strzela, Beniamin Totori również. 3:3

Piąta seria. Tomasz Lisowski strzela… ponad bramką! Przed szansą na rozstrzygnięcie meczu Sjosten. Strzela, Buric broni! Ciągle remis!

Szósta seria. Do piłki podchodzi Radosław Kursa. Strzela pewnie. W odpowiedzi Celso Borges. Również gol. 4:4

Siódma seria. Haris Handzic – jedyny nominalny napastnik Lecha w tym meczu dopiero teraz. Strzela mocno. Prosto w słupek! Szansa dla Legii. Do piłki podchodzi Paluchowski. Strzał. Gol!!! Legia awansowała do ćwierćfinału.

 

26 październik 2011. Puchar Polski. 3 runda

Lech Poznań – Legia Warszawa 0:0k

 

 

Odnośnik do komentarza

Wojmił doszedl do wniosku, że sianie zamętu w szeregach przeciwnika jest szczególnie skuteczne ze słabszymi zespołami. Takim właśnie wydawała się Arka. Obsmarowany w prasie Robert Klos okazał się najgorszy na boisku (w 60 minucie został zmieniony). Dodatkowo czerwoną kartkę zarobił w 50 minucie inny obrońca Arki Mateusz Gawlik, który złośliwie sfaulował wychodzącego na pozycję Borgesa. Wojmił zapewnił więc swojej drużynie komfortowe warunki pracy. Drużyna jednak zadowoliła się tylko jedną bramką. Dobre i to.

 

29 października 2011. Ekstraklasa

Arka Gdynia – Legia Warszawa 0:1

Choto (17)

 

W ostatnią niedzielę października odbyły się wybory. Wygrała oczywiście PO. Rozbity i zdezerientowany PiS ledwo ledwo wszedł do Sejmu. Zapowiadała się kontynuacja rządów Tuska, nawet bez konieczności zawierania koalicji. Premier jednak pozostawał dziwnie nieobecny z czasie całej kampanii, sprawiał wrażenie jakby inne sprawy zajmowały go bardziej niż rządzenie państwem.

 

Po raz trzeci w tym sezonie Legia mierzyła się z Górnikiem Zabrze. W rewanżowym spotkaniu ponownie zagrał rezerwowy skład i… pokazał się z bardzo zlej strony. W 16 minucie Zabrzanie wykonywali rzut rożny. Do piłki wyskoczył Strugarek ale minął się z nią czym zaskoczył bramkarza Gostomskiego i ten wpiąstkował piłkę wprost pod poprzeczkę.

 

2 listopada 2011. Puchar Ligi. Grupa C

Górnik Zabrze – Legia Warszawa 1:0

 

Legia przegrała dopiero drugie spotkanie w tym sezonie. Niestety w grupie spadła na trzecie miejsce z punktem straty do drugiego Bełchatowa i czterema punkatami straty do Górnika, który

zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Losy awansu miały się więc rozstrzygnąć 23 listopada w bezpośrednim pojedynku Legii z Bełchatowem.

Mecz z Górnikiem pokazał, że Gostomski nie jest gotowy by zastąpić Muchę. Skauci uwijali się po całej Europie w poszukiwaniu bramkarza, ciągle bezskutecznie. Wzmocnienia wymagała też lewa obrona. Strugarek na tej pozycji sobie nie radził a Kiełbowicz ma 35 lat – w każdej chwili może paść.

Pierwszy skład w meczu ligowym z ŁKS miał dowieźć, że porażka z Górnikiem była wpadką zmienników. I potwierdził. Wprawdzie Legia zabrała się do tego dopiero w drugiej połowie ale… lepiej później niż wcale. Rozpoczął w 51 minucie Jędrzejczyk, który zdobył kolejną 5 już w sezonie (3 w lidze, 2 w pucharach) bramkę z rzutu rożnego. W 67 minucie doskonale dośrodkowywał Radowic. Do piłki wyskoczył Bartosz Kaśnikowski… obrońca ŁKS, zobaczył przed sobą niemal pustą bramkę, czerwona kurtyna spadła mu na oczy i... kto by się powstrzymał?! Wpakował piłkę do własnej siatki. Dzieło zniszczenia dokończył Błażej Augustyn w 88 minucie wykorzystując zamieszanie w polu karnym. Tak więc bramki strzelali tylko obrońcy:

 

5 listopada 2011. Ekstraklasa

Legia Warszawa – ŁKS Łódź 3:0

Jędrzejczyk (51), Kaśnikowski (sam. 67), Augustyn (88)

 

Zaskakującej, wysokiej porażki 1-5 ze Śląskiem doznał wicelider Polonia Warszawa. Tak więc po 13 kolejkach Legia liderowała z czterema punktami przewagi nad Polonią (która miała rozegrany jeden mecz więcej).

Tymczasem Legię czekał wyjazd do Krakowa na spotkanie z odwiecznym wrogiem: Wisłą. Zajmowała szóste miejsce i tracila go Legii 11 punktów ale miała rozegranych tylko 11 spotkań. Mieli więc realne szanse na dogonienie czołówki. Nie mogli sobie jednak pozwolić na stratę punktów z Legią.

Odnośnik do komentarza

Przed meczem zwyczajowe uprzejmości wymienili za pośrednictwem prasy menadżerowie.

Skorża: Legia to miernoty

Wojmił: Wisła? Nie rozśmieszajcie mnie.

Podtekstów było więcej bowiem w Wiśle brylował Roger, były gracz Legii. W Krakowie zawsze ciężko jest wygrać. Na szczęście zaczęło się dobrze. Piekny rajd w polu karnym zakończył bramką w 12 minucie Paluchowski. Odpowiedź Wisły nadeszła szybko. W 17 minucie strzału zza pola karnego nie wybronił Mucha, piłka wypadła mu z rąk, dopadł do niej Baszczynski i 1:1. Po przerwie, w miejsce kontuzjowanych Chinyamy i Borgesa weszli Totori i Ramos. W drugiej połowie walka toczyła się głownie w środkowej części boiska. Paluchowski miał szansę na powtórzenie wyczynu z pierwszej połowy ale po minięciu dwóch przeciwników fatalnie przestrzelił. W 83 minucie Wisła zagrywała z rzutu rożnego. Do piłki wyskoczył Witkowski i zdobył gola. Zdaniem Legionistów pomagał sobie ręką. W 90 minucie karnego domagał się jeszcze Paluchowski ale wynik nie uległ zmianie.

 

9 listopada 2011. Ekstraklasa

Wisła Kraków – Legia Warszawa 2:1

Paluchowski (12)

 

Legia przegrała po raz pierwszy w lidze. Po czternastu kolejkach utrzymywała jednak czteropunktową przewagę nad Polonią. W pomeczowej konferencji prasowej Wojmił bez ogródek powiedział co mysli o arbitrze, który uznał bramkę zdobytą ręką przez Witkowskiego. Ukochany przez wszystkich kibiców organizator rozgrywek ukarał go odsunięciem od jednego meczu. Zarząd Legii trochę się wkurzył.

 

Egzotyczny napastnik z Wysp Salomona Benjamin Totori zaliczył doskonały występ reprezentacyjny. W eliminacjach Mistrzostw Świata 2014 jego zespół pokonał Nową Zelandię 4:2 a on zdobył w tym meczu hat-tricka.

Zastepstwem Muchy miał się okazać 20 letni bramkarz duńskiego Randers FC Chris Hazra. Niestety prezentował się gorzej od Muchy. Wojmił jednak wierzył w niego.

Ostatnie spotkanie rundy jesiennej z Cracovią Wojmił spędził na trybunach. Zawodnikom nie przeszkodził jednak brak na ławce ich charyzmatycznego przywódcy i pewnie wygrali 5:1.

Zawodnikiem meczu został Radovic, który zdobył 2 bramki. Honorowa bramka dla Cracovii padła już w doliczonym czasie gry po rzucie karnym.

 

19 listopada 2011 r. Ekstraklasa

Legia Warszawa – Cracovia Kraków 5:1

Radovic (19, 41), Choto (48), Paluchowski (54), Matusiak (90)

 

Po meczu Augustyn skrytykował Wojmiła za komentarz wygłoszony w przerwie spotkania. Biedak pewnie nie zauważył, że w szatni był asystent a nie Wojmił.

Po rundzie jesiennej Legia prowadziła z czterema punktami przewagi nad Polonią. W czołówce tabelibyło jednak ciasno i runda rewanżowa zapowiadała się emocjonująco.

 

 

Odnośnik do komentarza

Przed przerwą zimową czekały Legię jeszcze trzy spotkania: decydujące o wyjściu z grupy spotkanie w Pucharze Ligi z Bełchatowem oraz dwa spotkania ligowe: z Koroną i ponownie z Bełchatowem.

W spotkaniu w Pucharze Ligii Legia wystawiła najsilniejszy skład (nie wystąpił Chinyama z powodu kontuzji). Drużyna Wojmiła szybko pozbawiła marzeń o awansie Bełchatowian. Skończyło się na 4:0.

 

23 listopad 2011. Puchar Ligi. Grupa C

Legia Warszawa – GKS Bełchatów 4:0

Radoic (21), Vaughan (27), Borges (73), Krzynówek (kar. 89)

 

Z grupy awansowały Górnik i Legia.

W ligowym wyjazdowym spotkaniu z Koroną Kielce najlepszym zawodnikiem Legii okazał się… Maciej Szajna – obrońca Korony. Po jego dwóch faulach sędzia przyznał karne, które na bramki w 45 i 49 minucie zamienił Sjosten. W 79 minucie Korona zdobyła bramkę kontaktową i końcówka spotkania była trochę nerwowa. Na szczęście trzy punkty pojechały do Warszawy.

 

Rozwiązaniem problemów na lewej obronie miało być zatrudnienie zawodnika Arki Costa Nhamoinesu. Skaut przekonywał, że to gracz o dwie klasy lepszy od Strugarka a dodatkowym argumentem dla Wojmiła był fakt, że pochodził on z Zimbabwe co wobec faktu, że Choto i Chinyama też są Zimbabwiańczykami miało ułatwić mu aklimatyzację w drużynie.

W ostatnim spotkaniu przed przerwą zimową Legia ponownie spotkała się z Bełchatowem, tym razem na wyjeździe. Ich bramkarz ponownie został zjechany w prasie przez Wojmiła i ponownie nie wytrzymał psychicznie.

Klasycznym hat-trickiem popisał się Paluchowski, który skompletował trzy bramki w ciągu 27 minut. Przed przerwą gola dorzucił jeszcze Radovic. Zanosiło się na pogrom ale w drugiej połowie Legii jakby się odechciało strzelać bramki. Spokojnie kontrolowali grę, podejmując od czasu do czasu nieskuteczne ataki.

 

3 grudnia 2011. Ekstraklasa

GKS Bełchatów – Legia Warszawa 0:4

Paluchowski (14, 22, 27), Radovic (39)

 

Pozostali kandydaci do mistrzostwa zagrali po mysli Wojmiła i po siedemnastu kolejkach Legia była liderem z siedmioma punktami przewagi nad Polonią. Straciła zaś tylko 6 bramek w 17 meczach. Zapewne Hazra nie powtórzy takiego wyniku.

Odnośnik do komentarza

Kwiecień 1309 r. Wieś Grabie na Kujawach. Kamienny korytarz oświetlają pochodnie. Ciężkie, dębowe drzwi na jego końcu otwierają się z trudem. Sala znajdująca się za nimi jest przestronna. Przy wielkim stole siedzi kilkanaście osób, czuć zapach wina i jadła. Większość z nich odwróciła wzrok by spojrzeć na wchodzącego Tusko. U szczytu stołu, po lewej stronie siedzi mistrz krzyżacki Henryk von Plotzke, na przeciwnym krańcu stołu książę Władysław Łokietek. Mężczyźni patrzą sobie twardo w oczy. Po jednej stronie dłuższego boku siedzi biskup Gerward i kilkunastu szlachciców, naprzeciw nich rycerze zakonni. Tusko,ubrany w długi do samej ziemi czarny płaszcz pewnym krokiem podchodzi do stołu i zajmuje miejsce po prawicy księcia.

-Mistrzu von Plotzke, nie tak się umawialiśmy. Mieliście odeprzeć Branderburczyków i oddać nam Gdańsk. Tymczasem dokonaliście rzezi mieszkańców, zajęliście Tczew. Co to ma znaczyć? – Łokietek nie kryje wzburzenia.

-Książe Władysławie, czyż nasza umowa nie obejmowała zapłaty za naszą usługę? Do tej pory jej nie otrzymaliśmy. Powiedzmy, że wzięliśmy Gdańsk i Tczew w zastaw, dopóki nie zapłacicie coście winni – mistrz Henryk von Plotzke uśmiecha się złośliwie. Widać było, że przyjemność sprawia mu spoglądanie na Łokietka z góry.

-Ile chcecie?

-Sto tysięcy grzywien!

-Co??? Całe Pomorze nie jest tyle warte!

-To może sprzedacie nam Pomorze? Oczywiście nie za taką cenę, ale chętnie je kupimy.

-To chyba żart?

-Mistrz krzyżacki nie żartuje nigdy. Dobrze by było żebyście to sobie zapamiętali.

-Mistrzu, nigdy nie dostaniecie Pomorza. – Łokietek wstał opierając się o brzeg stołu.

-To się jeszcze okaże!

Tusko wstał, zimnym wzrokiem spojrzał na Plotzke.

- Mistrzu. Radzę wam po dobroci oddać coście winni i wrócić na swe ziemie. Bo inaczej zrobimy wam z dupy jesień Średniowiecza!

W sali zapada grobowa cisza. Po chwili Plotzke głośno odsuwa krzesło i szybkim krokiem opuszcza salę. Po nim wychodzą rycerze zakonni.

 

Tusko wbrew pozorom zajmował się polityką. Przebywał jednak w odległych czasach, widziano go na niemal wszystkich dworach Średniowiecza, próbował różnych sposobów by zmusić Krzyżaków do kapitulacji. Próba powstrzymania na samym początku trwającej ponad dwa wieki wojny z Krzyżakami również okazała się nieudana.

- Dyplomacja jest do dupy! Bez pomocy Wojmiła nie dam rady – mruknął do siebie. Wyjął zza poły płaszcza dziwaczne urządzenie, wcisnął kilka przycisków i na oczach zdumionego Łokietka i reszty szlachty rozpłynął się w powietrzu.

Odnośnik do komentarza

Po Nowym Roku w klubie stawili się dwaj nowi gracze: Costa Nhamoinesu – lewy obrońca i Chris Hazra – bramkarz. Wojmił postanowił jak najszybciej zacząć zgrywać drużynę z nowymi zawodnikami, którzy mieli od początku grać w podstawowym składzie. Zorganizował więc naprędce tourne w Turcji. Ledwo jednak klubowy autokar, który miał icha zawieźć na lotnisko, minął klubową bramę drogę zajechał mu jakiś cywilny samochód z niebieskim kogutem na dachu. Wysiadło z niego dwóch umundurowanych oficerów, kierowca autobusu otworzył im drzwi i weszli do środka.

- Witamy panów – przywitał się wyższy z nich. Kapitan Żwirek i porucznik…

- Muchomorek? – wymknęło się Paluchowskiemu – drużynowemu wesołkowi.

- Porucznik Pieczarka – przedstawił się osobiście.

- Centralne Biuro Śledcze. Przepraszamy za najście, niestety mamy niepokojące wiadomosci. Istnieje podejrzenie, że w autokarze jest bomba.

Spodziewany wybuch paniki nie nastapił. Nikt nie wziął na poważnie podejrzeń oficerów.

- Nie mogliscie nam powiedzieć zanim wsiedliśmy?

- Nie zdążyliśmy. Ale nie ma tego złego. Pojedziemy teraz na Żwirki i Wigury, na teren Pułku Ochrony, specjaliści prześwietlą ten autobus. Proszę jechać za naszym samochodem – zwrócił się do kierowcy.

- Zaraz – odezwał się Wojmił. – Mamy jechać na bombie?

- Chyba się nie boicie? Bomba może być w bagażu któregoś zawodnika lub nawet w ubraniu. Chyba nie będziemy się tutaj rozbierac do naga prawda?

Droga przez miasto w eskorcie policyjnego wozu przebiegła szybko. Na teren jednostki wjechali bez formalności. Wóz policyjny zaprowadził ich do hangaru. Otworzyły się wrota. W środku umieszczono wielki metalowy pierścień pobłyskujący mnóstwem światełek. Z dysz pierścienia wydobywała się para czy inny gaz, który tworzył kurtynę przez którą nie można było dojrzeć co jest po drugiej stronie.

- Przejedziecie teraz przez ten pierścień. To skan wykrywający materiał wybuchowy, który prześwietli autokar i pasażerów.

Oficerowie wysiedli z autobusu a kierowca wolno podjechał do pierścienia.

 

Ledwo tylko przód autobusu dotknął dziwnej gazowej kurtyny zaczęło dziać się coś dziwnego. Hangar wypełnił głośny huk jakby z kilkunastu silników odrzutowych, autobus został dosłownie wessany w pierscień i wypluty po drugiej stronie… gdzieś.

Wylądowali na samym środku łąki, w oddali było widac jakiś gród. Zszokowani pasażerowie patrzyli byli w szoku i niczym zagubione baranki spoglądali na swego menadżera.

- Chyba wiem gdzie jesteśmy. Zdaje się, że to są moje czasy. Przekonacie się na własne oczy, że mówiłem prawdę. Zapewne przenisł nas tutaj czarodziej Tusko i o ile się nie mylę zaraz go spotkamy. Jedź w strone zamku – powiedział do kierowcy.

Autobus wolno ruszył po nierównym terenie, wkrótce wyjechal na trakt prowadzący do bramy grodu. Od strony zamku zbliżał się do nich jeździec na bułanym ogierze.

 

 

Odnośnik do komentarza

Jeźdżcem był oczywiście Tusko. Zatrzymał wierzchowca przy autobusie, wsiadł do środka.

- Cieszę się, że udało się wam dotrzeć – przywitał się z Wojmiłem.

- Tusko, ostrzegałem cię, żebyś mnie nie mieszał w swoje plany. Nie możesz tak sobie porywać ludzi.

- Mogę. Jestem premierem, zapomniałeś? Macie okazję przysłużyć się ojczyźnie i wypędzić raz na zawsze Krzyżaków z naszych ziem. Nie mamy wiele czasu. Portal będzie działał tylko przez dwadzieścia cztery godziny. Jeżeli nie przejedziecie autobusem jutro o trzeciej przez bramę to zostaniecie tu na zawsze.

- Hvad drejer det sig om? – zapytal Hazra, który nie miał kiedy nauczyć się jakiegokolwiek słowa po polsku (za wyjątkiem oczywiście kilku przekleństw).

- Jedna mała bitwa, w której poczują smak naszego oręża powinna skłonic ich do bezwarunkowej kapitulacji. Krzyżacy są osłabieni, unikają otwartych bitew, chowają po zamkach i przemykają chyłkiem. Król stoi obozem pod Ludborzem, Krzyżacy przekonani o swojej przewadze zaplanowali zasadzkę na wojska królewskie. Mamy wymarzoną okazję do pokonania ich w polu.

- My? Może nie zauważyłeś ale jest nas raptem trzydziestu.

- To wystarczy. W bagażniku macie stareńkie AK47, ale do naszych celów wystarczą.

- Podrzuciłeś nam broń? Jak?

- Kiedy byliście w jednostce, nie czas zresztą na dyskusje. Zapowiedzialem królowi Jagiełło, że pokażę mu w boju drużynę Wojmiła i ich niezwykłą broń, dzięki której mogą pokonać nawet dziesięciokrotnie silniejszego przeciwnika.

- Mamy strzelać z kałachów do Krzyżaków? – wojownik Szala zapalił się do pomysłu.

- Tusko, oni się tylko nazywają drużyną. Nigdy jednak nie trzymali miecza w dłoni, nie strzelali też z karabinu – Wojmił starał się wyjaśnić, że jego drużyna walczy na innych polach.

- Jesteście przecież drużyną wojskową.

- Ja umiem strzelać z AK – łamaną polszyzną powiedział Totori.

- Ja też – dodał wojownik Szala.

- Dobra drużyna – Wojmił przejął zdecydowanie dowództwo. – Nie ma co się użalać. Jesteśmy tutaj by skopać parę krzyżackich tyłków. Tak więc zrobimy to i wracamy na zgrupowanie. Totori i Szala, rozdajcie karabiny, zrobicie krótkie przeszkolenie żebyśmy wiedzieli jak się z tego strzela i byśmy nie pozabijali się nawzajem.

Trzy godziny później, z karabinami na ramieniu, w zielonych dresach i równym szyku drużyna ze swoim dowódcą na przedzie wkroczyła do obozu królewskiego. Setki namiotów, wiele ognisk, przy których suszono onuce i wędzono mięsiwo. Wielkie poruszenie wśród rycerstwa wywoływali czarnoskórzy zawodnicy z Zimbabwe oraz Wyspy Salomona.

Powitał ich osobiście sam król Władysław. Wojmiłowi serce wzruszeniem zabiło widząc ponownie swojego króla.

- Mistrz Tusko wiele mi o waszym męstwie i sile oręża prawił, rad jestem was widzieć. Świtem ruszycie w bój, wywiadowcy Tusko znają pozycje wroga. Pojadę wraz ze swą chorągwią obaczyć was w boju, wielce sobie po was obiecujemy. Odpocznijcie nieco w obozie, posilcie się. Jutro ważny dzień.

Odnośnik do komentarza

Odprawa przed bitwą była krótka. Wojmił w czasie swojego pobytu w 21 wieku przeczytać zdążył "Krzyżaków".

- Wspomnijcie biednego Juranda, któremu wyrwali język, oczy wyłupili, w dupę zgwałcili.

- Za Juranda!!! – zakrzyknął Borysiuk, który akurat niedawno przerabial tę lekturę w wieczorówce.

- Za Juranda! – dołączył Krzynówek.

- Za kucyka! – zakrzyknął Paluchowski, zespołowy wesołek jak wspomniano.

Taktyka zaplanowana przez Wojmiła była prosta: tyraliera.

Wróg czaił się na łące otoczonej lasem i rowami. Ciężka jazda polska nie miałaby szans na takim terenie i na to liczyli Krzyżacy. Nie spodziewali się jednak trzydziestoosobowej pieszej drużyny uzbrojonej w karabiny AK z bagnetami. Wojmił jechał na gniadej klaczy, dostał nawet zbroję i miecz.

Plan był prosty – wojmiłowi mieli wyjść na Krzyżaków z lasu od południa i ostrzałem karabinowym mieli zmusić wroga do ucieczki na północ wprost na wojsko polskie gotowe do walnej bitwy. Szli w milczeniu.

- Za co my się właściwie bijemy? – zapytał Borges

- Myslisz, że dostałeś polskie obywatelsto tylko po to by jeździć bez przeszkód po Europie? – odpowiedział Szala. – Twa nowa ojczyzna cię wzywa młodzieńcze. To nasza wojna, nasze wnuki będą o niej opowiadać.

- Twoja wojna, moja wojna – nasza wojna – dodał filozoficznie Grigorij Paluchowski – klubowy wesołek.

Wojmił jechał kilka metrów przed nimi, wkrótce dostrzegł łąkę za lasem. Byli blisko. Stanęli na skraju lasu. W odległości wiorsty przed sobą ujrzeli Krzyzaków. Wojsko stało zwrócone na północ, od strony lasu nie wystawiono nawet straży, byli pewni że urządzili zasadzkę doskonałą.

Wojmił gestem nakazał zająć wojsku pozycje, przygotować się do oddania serii. Trudno było ocenić z tego miejsca jaka jest liczebność przeciwnika. Wojmił podniósł rękę do góry.

Szczęknęła seria z karabinu Totoriego. Nikt nie wiedział, że na Wyspie Salomona jest to sygnał do ataku. Nie wiadomo czy seria dosięgła kogokolwiek, w każdym razie koń jednego z Krzyżaków stanął dęba a rycerz padł na ziemię. Konni zaczęli zawracać swe wierzchowce w stronę lasu.

- Ognia! – krzyknął Wojmił.

Z karabinów zionęło ogniem. Kilku Krzyżaków padło z koni. Rycerstwo zawahało się widząc rannych towarzyszy a nie mogąc dostrzec wroga. Zaczęli niepewni się wycofywać. Przewaga spowodowana zaskoczeniem wroga nieznaną mu bronią wlała w serca Legionistów animusz. Wbrew zaleceniom menadżera lewoskrzydłowy Krzynówek wystoczył z lasu drąc się opętańczo i siejąc ogniem do wroga. Dołączył do niego Vaughan wrzeszcząc równie przeraźliwie.

- Wracajcie durnie! Gramy na swojej połowie!

W kilkanaście sekund wystrzelali całe magazynki i zdali sobie sprawę, że stoją w gołym polu zupełnie bezbronni.

Zawrócili czym prędzej w stronę lasu. Reszta drużyny zachowała się bardziej przytomnie nie wstrzymując ostrzału. Krzyżacy zobaczyli jednak, że ich wrogiem są ludzie, którzy schowani są w lesie. Co odważniejsi zaczęli spinać konie by pognać w las. Szczęściem dla Legii dowództwo rycerzy było na przedzie czyli obecnie na tyłach i nie bardzo widzieli co się dzieje. Nastała chwila ciszy bo wszyscy wystrzelali magazynki. Ich zmiana nie poszła tak szybko jak chcieli.

Krzyżaccy konni podnieśli miecze w górę i śmiało ruszyli ku drzewom. Zawodnicy Wojmiła byli po chwili gotowi do oddania drugiej serii. Tym razem pamiętali o ograniczonej do minimum swobodzie taktycznej i patrzyli na swego wodza. Ten machnął ręką i lufy kałasznikowów ponownie rozbłysły ogniem. Kilku rozpedzonych już jeźdźców padło waląc się na ziemię razem z końmi. Zrobiło się wielkie zamieszanie, prawym skrzydłem przedarł się mimo ostrzału jeden z rycerzy i już dopadł linii drzew. Krzynówek i Voughan przypadli do drzew wystawiając lufy z bagnetami, na które nadział się się koń skrzydłowego drużyny ZSNMPDN Jerozolima (czyli Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie). Koń zaparł się przednimi kopytami wysadzając jeźdźca z siodła. Wstał on jednak szybko. Dopadł do niego sam wódz Wojmił, który zeskoczyl z konia. Krzyżak stracił w upadku tarczę zwinął więc w kłąb swój biały płaszcz koło ramienia i płaszczem się od ciosów się zasłaniał. Ostrzem miecza przeciął Wojmił płaszcz i naramiennik, odwalił od pachy ramię, drugim zaś pchnięciem przebił brzuch, aż ostrze w kość pacierzową zgrzytnęło. Krzyknęli zdjęci trwogą na widok śmierci skrzydłowego rycerze krzyżaccy. Wojmił wściekły rzucił się między nich jak orzeł między żurawie wywijając mieczem młyńca i wrzeszcząc jak potępiony. Wsparł go ostrzał drużyny, która za swym wodzem wyszła z lasu.

Krzyżacy ujrzęli około trzydziestu pieszych ziejących do nich z dziwnej broni i strach padł na nich gdyż z każdą sekundą broń ta siała coraz większe spustoszenie w ich szeregach. Mieli wprawdzie przewagę liczebną ale nie aż tak miażdżącą.

Siły Wojmiła nie uderzyły na główne wojsko Krzyżackie a na jeden z flankujących oddziałów w sile około dwustu rycerzy lekkiej jazdy. Panika i kompletne zaskoczenie nie pozwoliło im przedsięwziąć skutecznej taktyki. Kilku z konnych na własną rękę spróbowało objechać wojska Legii z lewej strony. Nadziali się jednak na mocnych prawoskrzydłowych Radovica, Sjostena, Rzeźniczaka i Karlsena, których wsparł Borysiuk. Doszło jednak do bezpośredniego kontaktu. Jeden z jeźdźców przedarł się uniknąwszy kul i ciął potężnie Rzeźniczaka. Ten zasłonił się karabinem lecz miecz złamał kałacha wpół i wytraciwszy już swój impet ciął w ramię dzielnego Legionistę. Padł na ziemię lecz kule z broni bramkarzy Hazry i Gostomskiego ścięły napastnika na miejscu.

Siły krzyżackie topniały w oczach a rozgorączkowani Legioniści parli do przodu i wkrótce w puch rozbili caly oddział. Z dwustu ryczerzy ocalało zaledwie kilku w porę wygalopowując w stronę swoich sił.

Bitwa była wygrana, Wojmił zarządził odwrót do lasu.

 

1 sierpnia 1422. Wojna Golubska

Legia – Krzyżacy: 1 ranny : 150 zabitych tudzież ciężko ległych na polu bitwy.

Odnośnik do komentarza

Rana Rzeźniczaka wyglądała poważnie, mocno krwawiła. Matusiak, jego najlepszy kolega poświęcił swą zdobyczną koszulkę przeciwnika i podarł płaszcz krzyżacki, z którego zaordynował opatrunek przyjacielowi.

W drodze do obozu spotkali kilkuosobowy polski oddział zwiadowczy.

- Pułkownik Wołodyjowski – przedstawił się dowódca.

- Coś mi mówi to nazwisko – mruknął do siebie Borysiuk.

Wołodyjowski przedstawił im sytuację z pola bitwy. Do walnej rozprawy z Krzyżakami nie doszło. Przerażone niedobitki potyczki z Legią przekonały główne siły do odwrotu. Biorąc pod uwagę to, że stracili przewagę zaskoczenia, na którą liczyli, było to wielce rozsądne rozwiązanie.

Na spienionym koniu przyjechał jeden ze zwiadowców Wołodyjowskiego.

- Mości pułkowniku – wyciągnął trzymane w ręku zawiniątko. – Czarna sakwa!

Czarna, skórzana saszetka nic nie mówiła Wołodyjowskiemu. Mówiła za to bardzo wiele Wojmiłowi i większości legionistów. Miała nawet naszyte logo Legii. Bez wątpienia była to saszetka ich kierowcy. Zenek Stig został w autobusie i miał na nich czekać. Autobus schowano w lesie w pobliżu portalu.

-Zdaje się, że mamy problem. – powiedział Wojmił.

Strugarek wziął z ręki zwiadowcy saszetkę.

- Patrzcie, logo Legii – pokazał drużynie. - To już w Średniowieczu istniała Legia?

Wojmił pomyślał, że jeżeli uda im się wrócić do 2012 roku to będzie trzeba sprzedać Strugarka.

W obozie spotkali Tusko wraz z królem, który był zachwycony wyczynem drużyny Wojmiła. Gotów był już mu oddać całą armię w dowództwo, jednak Wojmił miał wazniejszy teraz problem na głowie.

- Idziemy do autobusu – zarządził. – Broń w pogotowiu!

- Pamiętajcie, że punktualnie o 15 w tym samym miejscu co wczoraj na 30 sekund pojawi się portal, którym dotrzecie w swoje czasy. Musicie zdążyć wszyscy przejść.

 

Posuwali się wolno, rozciągnięci na całą szerokość drogi.

- Patrzcie panie Wojmile, kto ku nam z pagórka idzie – zawołał Edu Ramos, który miał najlepszy wzrok w całej drużynie.

— To nie rycerz, bo piechtą idzie — rzekł Wojmił wytężając wzrok. — I widzę nawet, że nijakiej broni nie ma, jeno kostur w lewej ręce dzierży…

— I maca nim przed sobą, jakby była noc — dodał Jędrzejczyk.

— I ledwie się rusza. Ślepy chyba czy co?

— Ślepy jest, ślepy! jako żywo! – podniecił się Strugarek.

Ruszyli żwawo i po niejakim czasie zatrzymali się naprzeciw dziada, który schodząc z pagórka niezmiernie powoli, szukał przed sobą kosturem drogi. Człowiek ubrany był w łachmany, twarz miał obwiązaną jakimiś

chustami. Usłyszawszy przed sobą gwar, wyciągnął przed siebie kostur i podniósł do góry głowę, jak czynią ludzie ślepi.

— Pochwalony Jezus Chrystus! — rzekł Krzynówek. — Rozumiecie, dziadku po krześcijańsku?

Ów zaś, usłyszawszy głos, drgnął, przez twarz przeleciał mu jakiś dziwny błysk, jakby wzruszenia i rozrzewnienia i nagle, rzuciwszy kostur, padł przed nimi na kolana, z wyciągniętymi w górę ramionami.

— Wstańcie, pomogę. Co wam jest? — spytał ze zdziwieniem Krzynówek.

Lecz on nie odpowiedział nic, tylko dwie łzy spłynęły mu po policzkach spod chusty a z ust wyszedł podobny do jęku głos:

— Aa! a!

— Na miłosierdzie boskie! niemowaście czy jak?

— Aa! a!

To wygłosiwszy, podniósł dłoń; naprzód uczynił nią znak krzyża, potem jął wodzić lewą dłonią wzdłuż ust. Krzynówek, nie zrozumiawszy, spojrzał na Wojmiła, który rzekł:

— Chyba coś ci takiego pokazuje, jakby mu język urżnęli.

— Urżnęli wam język? — spytał Krzynówek.

— A! a! a! a! — powtórzył kilkakrotnie łachmaniarz.

— Kto wam to uczynił? — spytał Jarzębowski.

Dziad zrobił znów kilkakrotnie znak krzyża w powietrzu.

— Krzyżacy! — zakrzyknął Borysiuk.

 

 

Odnośnik do komentarza

Niektórzy mówią, że... śpi wywrócony na lewą stronę.

Niektórzy mówią, że... gubi się na schodach.

Niektórzy mówią, że... to on wymyślił listopad.

Niektórzy mówią, że... twarz ma cyfrową.

Niektórzy mówią, że... pojawia się na drogich znaczkach w Szwecji.

Niektórzy mówią, że... wszystkie potrzebne mu płyny uzyskuje, wysysając je z kaczek.

Niektórzy mówią, że... jest zakazany w 17 stanach USA.

Niektórzy mówią, że... jego oddech pachnie magnezem.

Niektórzy mówią, że... jego genitalia rosną do góry nogami.

Niektórzy mówią, że... ma wytatuowaną własną twarz. Na twarzy.

Niektórzy mówią, że... o kaczkach wie dwie rzeczy. Obie są błędne.

Niektórzy mówią, że... myślał, że Gwiezdne Wojny to film dokumentalny.

My wiemy tylko, że nazywa się Stig i głośno rechocząc zdjął szmaty z twarzy nabijając się okrutnie z przerażonych min towarzyszy.

- Ja nie mogę, ale daliście się nabrać!

To, że Krzyżacy nie oślepili ani języka nie wyrwali Stigowi wcale nie oznacza, że nie próbowali.

- Odlewałem się właśnie w krzakach gdy usłyszałem jakichs jeźdźców. Wskoczyłem do autobusu i zamknąłem drzwi. Oddział wyjechał wprost na mnie, z trzydziestu Krzyżaków. Stanęli jak wryci ale po chwili wyciągnęli miecze i chajda na mnie. Uruchomiłem silnik i chciałem ich staranować. Rozpierzchli się na boki i zaczęli walić mieczami, poleciały szyby a ja nijak nie mogłem się rozpędzić. Wziąłem kałacha i wywaliłem w nich serię. To ich na chwilę powstrzymało ale po chwili dogonili mnie… z pochodniami. Wrzucili kilka do środka i było po walce. Autobus zajął się jak wóz z sianem. Zdążyłem przeładować kałacha i wyskoczyłem strzelając na oślep. Kilku chyba trafiłem bo trochę się przestraszyli. Pewnie by mnie dopadli ale wtedy właśnie magazynki do kałachów z bagażnika zaczęły strzelać nabojami na wszystkie strony. Przerazili się jak dziwice w burdelu a gdy po chwili autobus wyleciał w powietrze to spieprzyli gdzie pieprz rośnie. W całej zadymie ciuchy mi się przyjarały ale ogólnie jestem cały. Wy jak widzę też.

- Tak, pytanie tylko jak bez autobusu się stąd wydostaniemy? – spytał Wojmił.

- Musimy po prostu przebiec przez portal – popisał się inteligencją bramkarz Gostomski.

- Dobra panowie, do trzeciej niewiele czasu, lepiej się pospieszmy.

Na miejscu byli za dziesięć trzecia. Byli gotowi do biegu, cali w nerwach. Problemem było to, że znajdowali się na środku łąki, jak na strzelnicy.

- Krzyżacy jadą – Edu Ramos wskazał ręką chmurę kurzu, która szybko się powiększała.

- Przygotujcie broń. Na mój rozkaz strzelać. Tylko celnie, bo inaczej żywi stąd nie wrócimy.

Jeźdźcy zbliżali się szybko, było ich chyba około pięćdziesięciu.

- Ognia!

Seria okazała się zadziwiająco celna. Jednego z Krzyżaków dosłownie wysadziło z siodła.

- Strzelajcie durnie ogniem ciągłym!

Następna powaliła już kilku rycerzy i to wyhamowało trochę wroga. Za plecami usłyszeli narastający huk. Otworzył się portal.

- Uwaga, wywalamy w nich cały magazynek i spieprzamy.

Po raz ostatni w Średniowieczu wypaliły kałasznikowy, dwóch najbliżych Krzyżaków spadło z koni a Legionisci już wskakiwali w portal… wypadając po drugiej stronie w hangarze Pułku Ochrony.

Przeszli wszyscy. Tuż przed zamknięciem z portalu wyskoczyły… dwa spienione wierzchowce.

 

 

Odnośnik do komentarza

Przez ponad dobę dziennikarze i kibice zastanawiali się gdzie się podziała drużyna. Czarterowy samolot do Turcji nie odleciał, w klubie też nikt nie wiedział gdzie się podział autokar z piłkarzami. Nikomu oczywiście nie przyszło do głowy by odpowiedzi poszukać w kronikach Długosza.

 

Jana Długosza kanonika krakowskiego Dziejów polskich ksiąg dwanaście. T. 4, ks. 11, 12

Zebrali bowiem byli Krzyżacy z własnego i zaciężnego ludu znaczne wojsko, a zostawiwszy wielkiego mistrza Michała Kuchmeistra w Marienburgu, wyciągnęli w pole, aby sprobować szczęścia, i blisko zamku Lubowa, na łące do koła lasem i rowami opasanej, tak tajemnie ukryli się na zasadzce, że wzwiady królewskie przez długi czas nie mogły wytropić, gdzie się znajdował nieprzyjaciel. Dowódzcą Krzyżaków był Ulryk Zanger (Czangyer) marszałek Pruski, który trzymał się ciągle między rowami i okopami, żeby nie był zmuszony do walki. Powziąwszy potem wiadomość, że król zwrócił się z wojskiem ku Lubowu nad rzekę Drwęcę, wyruszyli i Krzyżacy z swego stanowiska i szli przeciw królowi, aby stoczyć bitwę. Ale król Władysław na wieść o zbliżaniu się nieprzyjaciela, uradowany, z ochoczym zapałem wyglądał walki, iżby w boju sprawdzić drużynę Wojmiła, o której imć Tusko wiele dobrego mu powiedział. Wszyscy zgoła woje najgoręcej pragnęli bitwy i żwawo biegli do boju. Osobliwsza w sercach zawrzała była ochota; każdy żądał spotkania, każdy spieszył z zapałem

do bitwy. I byłoby pewnie przyszło z nieprzyjacielem do rozprawy, gdyż i rycerze Krzyżaccy, a zwłaszcza wódz ich, marszałek Ulryk Zanger, zaufany w sile swego rycerstwa, które liczono na trzydzieści tysięcy zbrojnych, pałali żądzą boju, w mniemaniu, że wojsko królewskie, wynoszące tylko trzydziestu ludu, było nierównie słabsze; gdyby rzeczonego marszałka Ulryka nie był odwiódł od bitwy rycerz Konrad Niempcz, Szlązak, wskazawszy mu widoczne niebezpieczeństwo ze strony ziejącej ogniem drużyny Wojmiła, i poradziwszy, aby wprzódy wymiarkował siły królewskie, nimby się zmierzył z niemi orężem, wojska bowiem zdawały się uzbrojone w broń czarcią. Taką przestrogą upomniany marszałek, dosiadłszy rączego konia wraz z Konradem Niempczem, wyjechał spiesznie zobaczyć wojska królewskie, które właśnie wdało się w potyczkę z dwiema chorągwiami krzyżackimi

w sile 200 zbrojnych. Przewaga liczebna Krzyżaków nie znaczyła nic gdy drużyna Wojmiła poczęła ze swych mieczy ziać ogniem kładąc pokotem całą siłę i potęgę wojska krzyżackiego. Przerażeni widokiem Ulryk Zanger wraz z Konradem Niempczem wrócili czem prędzej, i swoje wojsko najprzód wstrzymali w pochodzie, zabrali się do ucieczki, i umknęli do swoich zamków, wprzódy nim Wojmiłowi zdołali wsiąśdź im na karki. W ten sposób wojsko Krzyżackie, obrawszy miasto walki ucieczkę, ocalało: gdyby bowiem odważyło się było spotkać z wojskiem Wojmiła, pewnie zginęłoby było pod jego ognistym mieczem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...