Skocz do zawartości

Ne t'inquiete pas!


Kraha

Rekomendowane odpowiedzi

Część XXXIII - Żelazne nerwy II.

 

Ostatnie zwycięstwo pałało nas optymizmem i liczyliśmy na kolejne, w naszym wykonaniu, udane i wygrane mecze. Naszym kolejnym rywalem będzie drużyna Nimes Olympique, którzy będą nas gościć na swoim stadionie. To nie będzie łatwa przeprawa, z resztą żaden mecz nie będzie tutaj łatwy. Zmieniliśmy również, wraz z Jonem Andonim, kilka ustawień w naszej taktyce. Będzie to na prawdę sprawdzian moich umiejętności, bo zauważam, że władze klubu z Reims zaczynają się powoli denerwować naszą postawą w ostatnich meczach.

 

']

24.09.2010,

Stade des Costieres, Nimes.

[16] Nimes Olympique 1:0 Stade Reims [19]

(Yannick Boli)

MoM: Yannick Boli

Skład: Espinoza - Filipe Oliveira (Bagnai), Glik, Abenzoar, Quiroga - Krychowiak (Walker), Blasi - Badelj, Gragnic (Kucharczyk), Małecki - Heylen

 

Słaby mecz w wykonaniu rywali, a jednak było ich stać na zwycięstwo nad nami w tym, jakby nie patrzeć, nudnym meczu. Stworzyliśmy parę dobrych sytuacji, ale na drodze piłki stał bramkarz Nimes. Liczyłem, że odniesiemy zwycięstwo... Nie udało nam się i będziemy musieli się pozbierać, bo kolejny mecz już za trzy dni, a kolejny za następne trzy. Ciężkie dni przed nami, ale wiem, że przyjdą w końcu czasy, w których to my będziemy górą.

 

']

27.09.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[19] Stade Reims 0:1 Valenciennes FC [10]

(Milan Bisevac)

MoM: Milan Bisevac

Skład: Espinoza - Abenzoar (Filipe Oliveira), Bagnai, Glik, Ielsch - Krychowiak, Blasi, Kucharczyk, Gragnic (Badelj) - Toure, Heylen (Małecki)

 

Kolejna porażka, lecz tą nie przejmowałem się aż tak bardzo, gdyż rywalem był spadkowicz z Ligue 1. Graliśmy jak równy z równym przez całe to spotkanie, zaś rywale potrafili wykorzystać jedną z kilku stworzonych sytuacji i w taki oto sposób wygrali z nami. Kibice po spotkaniu skandowali, że chcą ścięcia mojej głowy... Obawiałem się, że zarząd wysłucha ich prośby i stracę pracę w Reims. Mieliśmy dokładnie cztery, cztery sytuacje na strzelenie bramki, bramki która dałaby nam remis, remis który byłby dla mnie, jak i piłkarzy sukcesem. Nie udało się i trzeba tylko mieć nadzieję, że będzie lepiej w kolejnych meczach, że zaczniemy strzelać bramki i grać zespołowo, a nie stawiać na indywidualności...

 

']

30.09.2010,

Mercedes-Benz-Arena, Stuttgart.

VfB Stuttgart 0:2 Stade Reims

(Milan Badelj, Bjorn Heylen)

MoM: Bjorn Heylen

Skład: Espinoza - Bagnai, Abenzoar, Glik, Quiroga (Faraoni) - Krychowiak (Ielsch), Blasi, Badelj, Gragnic - Kucharczyk (Małecki), Heylen

 

To chyba jakiś cud!? Nie, to nie cud, to dobra postawa chłopaków. W końcu zaczęli rozumieć, że nie tak jak dotychczas w meczach towarzyskich, czy też w meczach National, trzeba grać zespołowo. Wszystko mi się w tym meczu podobało, no może poza pierwszym kwadransem gry, gdzie rywale zmiażdżyli naszą bramką blisko dziesięcioma strzałami celnymi. No to jednak nie dało im ani jednej bramki. My zaś oddaliśmy może osiem strzałów, z czego pięć celnych i udało nam się dwa z nich zamienić na trafienia. Cieszy to zwycięstwo i mam nadzieję, że wykorzystamy te nastroje w kolejnych spotkaniach. Dobrze spisał się, debiutujący w naszej drużynie, młody włoski obrońca - Marco Davide Faraoni. Nasi skauci odnaleźli go na liście zawodników bez kontraktu, tak więc szybko się po niego zgłosiłem i dosłownie wczoraj, podpisaliśmy kontrakt. Marco jest wychowankiem Lazio Rzym, w którym rozegrał pięć spotkań.

Odnośnik do komentarza

Część XXXIV - Cierpliwości odrobinkę.

 

Moja cierpliwość sięgała zenitu... Dlaczego? Ponieważ nie mogłem doczekać się kolejnego meczu w Ligue Deux. Tym razem na Stade Auguste Delaune mieliśmy za gości piłkarzy z Istres. FC Istres OP przed tym spotkaniem było w lepszej pozycji w lidze niż my, ale my byliśmy w tym momencie, wszyscy, pod nożem. Tak więc postanowiłem nie zmieniać ustawienia taktycznego z poprzedniego wygranego meczu i prosiłem chłopaków by wygrali ten mecz dla kibiców, którzy powoli zaczynają tracić wiarę w to, że uda nam się awansować do Ligue Une. Ja byłem jeszcze głęboko przekonany w to, że jednak odniesiemy nasz sukces...

 

3.10.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[20] Stade Reims 3:2 FC Istres OP [12]

(Michał Kucharczyk, Walker, Patryk Małecki - Zoran Baldovaliev, Santos)

MoM: Santos

Skład: Espinoza - Filipe Oliveira, Abenzoar, Glik, Ielsch - Krychowiak, Blasi (Walker), Badelj, Gragnic (Toure) - Kucharczyk (Małecki), Heylen

 

To spotkanie przysporzyło mnie o nerwy. Rywale w tym spotkaniu dwukrotnie wychodzili na prowadzenie. Na początku, bo w 23. minucie po akcji całego zespołu i dośrodkowaniu Santosa bramkę strzelił Baldovaliev. Długo, długo nic i... nagle obudziliśmy się. Przed przerwą, a dokładnie w 2. minucie doliczonego czasu Kucharczyk po zagraniu Heylena wyszedł sam-na-sam z bramkarzem gości i założył mu siatkę. Tak więc do szatni schodziliśmy niepewni tego, co czeka nas po przerwie. Jednak szybko moje gdybanie rozmył Santos, który kilka minut po wznowieniu meczy strzelił z przed pola karnego nie do obrony i w taki sposób wyprowadził swoją drużynę po raz drugi na prowadzenie. Po blisko godzinie gry dokonaliśmy zmian. Były one trafione, gdyż szybko doprowadziliśmy do remisu za sprawą Walkera, a przed zakończeniem spotkania - w 88. minucie na prowadzenie podwyższył Małecki i było po sprawie. Świętowaliśmy długo w szatni, tak samo jak kibice na ulicach. Było to nasze arcyważne zwycięstwo w lidze, gdyż uspokoiła się moja pewność, że nie zostanę jeszcze zwolniony.

 

']

15.10.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[17] Stade Reims 3:0 Dijon Football [7]

(Vincent Gragnic x2, Kamil Glik)

MoM: Vincent Gragnic

Skład: Espinoza - Tacalfred, Glik, Abenzoar, Ielsch (Faraoni) - Krychowiak, Badelj (Walker) - Filipe Oliveira, Gragnic, Małecki - Heylen (Kucharczyk)

 

Nasze drugie z rzędu zwycięstwo cieszyło niezmiernie, gdyż wyszliśmy z pozycji spadkowiczów. Poza tym graliśmy tak, jak ja tego sobie życzyłem. Rywale nie mieli nic do powiedzenia i oddali zaledwie pięć przy naszych dwudziestu strzałach. Zmiażdżyliśmy ich totalnie, co z resztą po spotkaniu przyznał mi trener Dijon. Rywale wracali, nie wiedząc co się stało, a my cieszyliśmy się, ponownie, jak małe dzieci. Tym razem odwiedził nas w szatni prezes klubu, który pogratulował nam występu i życzył szczęścia w kolejnych spotkaniach, z nadziejami na to, że awansujemy do Ligue 1 albo chociaż powalczymy o awans.

 

']

18.10.2010,

Stade Francois Coty, Ajaccio.

[18] AJ Ajaccio 1:2 Stade Reims [16]

(Andre Ayew - Michał Kucharczyk, Milan Badelj)

MoM: Andre Ayew

Skład: Espinoza - Bagnai. Glik, Abenzoar, Tainmont - Krychowiak (Faraoni), Blasi - Filipe Oliveira (Kucharczyk), Badelj, Małecki (Gragnic) - Heylen

 

Nasze już trzecie z rzędu zwycięstwo w lidze, które zapewne przychyla się do naszej poprawy w tabeli ligowej. Mamy już 13. miejsce i powoli, mam taką nadzieję, zaczynamy piąć się w szczyt. Co do meczu? Rywale poza akcją w pierwszej połowie Andre Ayewa, po której strzelił bramkę, nie miała ani jednej okazji. Dodatkowo nie widziałem ich przy piłce w ostatnich 15. minutach meczu. Po prostu nie istnieli na boisku, no może przesadziłem, bo jednak ruszali się na nim i to tyle. Oddaliśmy 20 strzałów, z czego 12 celnych. Więc w miarę celni byliśmy tego wieczora. Ja liczę na to, że nasza forma nie uleci za szybko i zdążymy nazbierać punkty jeszcze w tym roku. Teraz mamy parę dni wolnego i kolejne spotkanie w Lidze Euorpy UEFA. Tym razem zagramy ze Spartakiem Moskwa, więc będziemy podwójnie zmotywowani, gdyż, jak na razie, prowadzimy w grupie z 4. punktami.

Odnośnik do komentarza

Część XXXV - To co? Dmuchamy!

 

W Rosji przywitała nas... zima. Było dość chłodno, a wielu z zawodników nie widziało nigdy śniegu, teraz mieli okazję nawet go dotknąć. Na Stadion Łużniki zawitaliśmy już w czwartek z rana, żeby odbyć tam trening. Po treningu dałem im trochę odpoczynku, bo od dawna nie mieliśmy więcej niż dwa dni odpoczynku, tak więc to na pewno się im przydało. W szatni, gdy wchodziłem tam przed rozpoczęciem spotkania, panowała miła atmosfera. Wszyscy się cieszyli na ten mecz. Tak samo jak ja, licząc, że uda nam się przywieźć chociaż ten jeden punkt. Zanim chłopcy zdążyli wybiec, powiedziałem iż, że mają dać z siebie wszystko i zawalczyć o zwycięstwo w tym spotkaniu.

 

']

21.10.2010,

Łużniki, Moskwa.

Spartak Moskwa 1:1 Stade Reims

(Nikita Bazhenov - Manuele Blasi)

MoM: Rorys Espinoza

Skład: Espinoza - Tacalfred (Filipe OIliveira), Glik, Abenzoar, Quiroga (Bagnai) - Krychowiak, Blasi, Badelj, Gragnic - Heylen (Toure), Kucharczyk

 

Spotkanie odbywało się pod dyktando rywali, ale to było wiadome kilka dni przed rozpoczęciem meczu, że to gospodarze, będą rządzić i dzielić w tym spotkaniu, a my, jak te biedne żuczki, będziemy biegać za piłką i pracować. Tak też było tego wieczora. O dziwo udało nam się, jako pierwszym, wyjść na prowadzenie za sprawo fenomenalnemu uderzeni zza pola karnego Manuela Blasiego. Później zaczęło się obleganie naszej bramki, lecz tam był nie kto inny jak Rorys Espinoza, który za nic nie miał w myśli sprzedać tanio skóry. Bronił się wytrwale do 84. minute, w której to pokonał go, po rzucie rożnym, Bazhenov. Wracaliśmy bardzo zmęczeni, bo był to nasz kolejny mecz w częstotliwości co trzy dni, a tym razem musieliśmy zawędrować aż do dalekiej Rosji. Mnie ten wynik satysfakcjonował i czekałem na kolejne ligowe spotkanie.

Odnośnik do komentarza

Część XXXVI - Как тебя зовут?

 

Po ostatnim remisie mieliśmy pozytywne nastroje. Gdy wróciliśmy do domów nie mieliśmy zbyt wiele wolnego czasu na regenerację sił, ale nikt o tym nie myślał. Wszyscy, mimo cholernego zmęczenia, byli gotowi i chętni do gry. Kolejny mecz czekał nas na wyjeździe, a mianowicie na stadionie Stade Gabriel Montpied, a zagramy na nic z ekipą Clermont Foot. Przed tym spotkaniem rywale zajmowali 16. miejsce w ligowej tabeli, zaś my piastowaliśmy 14. miejsce. Z powodu urazu, w meczu, nie mógł wystąpić nasz lewy obrońca Julien Ielsch. Poza tą stratą, wszyscy gracze byli gotowi, aby wystąpić w tym spotkaniu. Nikt nie mówił, że spotkanie to, będzie łatwą przeprawą, ale ja liczyłem tylko i wyłącznie na zwycięstwo.

 

']

24.10.2010,

Stade Gabriel Montpied, Clermont-Ferrand.

[16] Clermont Foot 1:2 Stade Reims [14]

(Gregory Sertic - Patryk Małecki, Grzegorz Krychowiak)

MoM: Grzegorz Krychowiak

Skład: Espinoza - Tacalfred, Glik, Abenzoar (Bagnai), Quiroga - Krychowiak, Walker (Filipe Oliveira), Blasi, Gragnic (Kucharczyk) - Małecki, Heylen

 

Kolejne zwycięstwo z rzędu przesunęło nas na 10. miejsce w tabeli i zaczęliśmy powoli i systematycznie niwelować stratę do czołówki. Wracając do spotkania. Mecz na prawdę na wysokim poziomie, bardzo wyrównany, a na dodatek zacięta walka do ostatniej minuty. Pierwsza bramka wpadła w 59. minucie za sprawą zespołowej akcji, którą, płaskim strzałem, wykorzystał Małecki. 20. minut później do remisu doprowadzili rywale, ale od czego my mamy Krychowiaka. Grzegorz wyprowadził nas na prowadzenie mocarnym uderzeniem zza pola karnego. W taki sposób mogliśmy cieszyć się kolejną wygraną i kolejną już na wyjeździe. To nie pierwszy mecz, w którym, Polacy wypracowują nam zwycięstwo i zapewne nie ostatni, po którym będę zadowolony z ich fantastycznej postawy. Następna okazja już za pięć dni. Na własnym stadionie przyjdzie nam zmierzyć się ze w spół beniaminkiem - ES Troyes. Ważny mecz, w którym chcemy zgarnąć całą pulę, czyli 3. punkty i odesłać, tym samym, rywali z niczym.

 

']

29.10.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[10] Stade Reims 2:1 ES Troyes [13]

(Filipe Oliveira, Bjorn Heylen - Fabrice N'Sakala)

MoM: Bjorn Heylen

Skład: Espinoza - Tacalfred, Abenzoar, Faraoni, Quiroga - Krychowiak, Blasi - Filipe Oliveira (Walker), Badelj (Gragnic), Małecki (Kucharczyk) - Heylen

 

Praktycznie całe spotkanie układało się pod nasze dyktando. Mimo tego, że mieliśmy sporą przewagę, to na prowadzenie wyszliśmy dopiero po zmianie stron. Dokonaliśmy tego za sprawą Filipe Oliveiry, który wykorzystał dobre zagranie w polu karnym od Małeckiego i mierzonym strzałem pokonał bramkarza Troyes. Na 2:0 podniósł młodziutki snajper rodem z Belgii, Bjorn Heylen. Było to jednak dopiero w 72. minucie. Kilka minut po tym, jak wszyliśmy na prowadzenie, rywale grali już w dziesiątkę. Drugą żółtą, czyli w rezultacie czerwoną kartkę otrzymał Diallo Guidileye. Wtedy rywale dostali jakiegoś kopa i gra zaczęła się im układać. Parę sekund przed końcem spotkania udało im się zaliczyć jedno trafienie i na szczęście dla nas ostatnie. W taki oto sposób 18870 widzów oglądało naszą kolejną wygraną w lidze.Dzięki tej wygranej awansowaliśmy już na 9. miejsce w ligowej tabeli. To, jakby nie patrzeć, napawa mnie optymizmem, ponieważ jesteśmy coraz bliżej czołówki tabeli. Mamy również szanse awansować na 8. pozycję, jeżeli w zaległym meczu odniesiemy zwycięstwo. Jak widać, powoli, wszystko wraca do normy.

Odnośnik do komentarza

[...]

 

']

1.11.2010,

Stade Michel d'Ornano, Caen.

[6] Stade Caen 1:1 Stade Reims [9]

(Alexander Sanchez - Bjorn Heylen)

MoM: Bjorn Heylen

Skład: Espinoza - Bagnai, Abenzoar, Glik, Quiroga - Blasi, Badelj - Filipe Oliveira, Gragnic (Kucharczyk), Małecki (Krychowiak) - Heylen

 

Remis w Caen. Tak na prawdę, to powinniśmy ponieś porażkę w tym spotkanie, ale Ktoś na górze się nad nami zlitował. Dlaczego tak uważam? Ponieważ rywale miażdżyli nas jak chcieli. Już w pierwszej minucie tego spotkania objęli prowadzenie i z każdą minutą tego spotkania było coraz gorzej. Co prawda my również atakowaliśmy, ale większość oddanych strzałów przez moich zawodników była chybiona. W taki oto sposób do 60. minuty, praktycznie, byliśmy bez szans w tym spotkaniu. Wszystko z upływem czasu zaczęło zmieniać się w pozytywach dla nas. Niestety za późno strzeliliśmy bramkę na wagę remisu w tym spotkaniu, bo dopiero w 86. minucie za sprawą Bjorna Heylena udało nam się tego dokonać. Jak można się domyśleć, zabrakło nam czasu. Nie zdołaliśmy już zmienić wynik na naszą korzyść. Wprawdzie remis z Caen zadowala, bo jest to ekipa z czołówki, ale mieliśmy szansę na przybliżenie się jeszcze bardziej do najlepszych w lidze, zmarnowaliśmy ją. Kolejna już nie długo, no i oczywiście liczymy na zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Część XXXVII - Co Ty na to?

 

Zanim jednak przyszło nam zmierzyć się w ligowym ferworze walki, przyszła pora na spotkanie z rosyjską ekipą, a mianowicie Spartakiem Moskwa, w rozgrywkach o Ligę Euorpy UEFA. Wszyscy oczywiście, bezsprzecznie, obstawiali w tym meczu na zwycięstwo gości z Moskwy. No może nieliczni, wierni fani z Reims wierzyli po cichu w to, że uda nam się coś ugrać. Może nawet dojdzie do powtórki z Moskwy. Na co ja bardzo liczyłem, bo na nic więcej, zapewne, nie pozwoliliby nam goście w tym meczu. Poza tym, ostatni, coraz głośniej jest we francuskiej prasie o tym, że:"Moreau zmienia pracodawcę". Co prawda, rozmawiałem ostatnio z prezesem AJ Auxerre, czy PSG, ale nie było tutaj mowy, że mam przejąć ich zespoły. Jak widać, francuskie media, jak i inne na całym Świecie, potrafią nieźle namieszać. Skupmy się jednak może na meczu ze Spartakiem, który rozegramy już jutro. Nie obmyślałem jakiejś specjalnej taktyki, no może poza kilkoma zmianami, które dokonaliśmy od ostatniego spotkania (zremisowanego na wyjeździe z Caen 1:1). Zostało nam przeczekać dwadzieścia osiem godzin do pierwszego gwizdka arbitra tego spotkania...

 

']

4.11.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

Stade Reims 3:1 Spartak Moskwa

(Bjorn Heylen x2, Demba Toure - Artem Dzyuba)

MoM: Bjorn Heylen

Skład: Espinoza - Tacalfred, Glik, Abenzoar, Quiroga - Filipe Oliveira, Badelj (Gragnic), Krychowiak, Małecki (Raveloarijaona) - Heylen (Toure), Kucharczyk

 

Jak to!? Wygrana!? Nie no, niemożliwe! A jednak! Tak na prawdę, do teraz, nie mogę pozbierać się z radości. Udało nam się rozgromić przyjezdnych z Moskwy. Piłkarze Spartaka, można tak powiedzieć, dominowali w tym spotkaniu, lecz to mnie nie dziwi. Dziwi mnie wynik, który powinien być rewersem ustawiony. Rozpaczać z tego powodu nie będę, wręcz przeciwnie. To my, jako pierwsi w tym spotkaniu, wyszliśmy na prowadzenie za sprawą woleja w wykonaniu Bjorna Heylena w 32. minucie. To jednak podkręciło tylko rywali i szybko, za sprawą geniuszu, jakim wykazał się Artem Dzyuba w naszym polu karnym, doprowadzili do remisu. My jednak, na druga połowę meczu wyszliśmy bardzo zmotywowani i głodni bramek. Udowodniła to bramka w 51. minucie strzelona ponownie przez Heylena. Tym razem świetnym przebiegiem sytuacji wykazał się Kucharczyk zagrywając między dwóch obrońców Spartaka wprost pod nogi Bjorna. Na 3:1 wynik podniósł, nasz rezerwowy, Demba Toure. Do końca już nie oddaliśmy zwycięstwo. Dodatkowo rywale nie potrafili już się pozbierać i do końca meczu, to my dominowaliśmy w tym spotkaniu.

Odnośnik do komentarza

Długo nic tu nie skrobałem, ale postanowiłem, że jednak zmobilizuję się i w czasie wolnym od szkoły i od dziewczyny, znajdę ciut czasu na pisanie co i jak z moją karierą. Czas mam niezwykle ograniczony, gdyż jestem tegorocznym maturzystą. Nie to mnie ma usprawiedliwiać. Sam postaram się od czasu do czasu zawitać tutaj i napisać co nie co, jeżeli czas mi pozwoli i oczywiście, jeżeli macie ochotę to czytać. Pozdrawiam!

==============================================================================================================================================

 

 

[...]

 

Po ostatnim spektakularnym zwycięstwie, nad przyjezdnymi z Moskwy, czas przyszedł na kilku dniowy odpoczynek i regenerację sił, na kolejną ligową potyczkę. Tym razem przyjdzie nam zmierzyć się z ekipą z czołówki tabeli, tegorocznym spadkowiczem z Ligue 1, a mianowicie z RC Lens. Jest to ceniona marka we Francji, jak i za granicami naszego państwa. My zaś nie mamy zamiaru kłaniać się piłkarzom tejże ekipy. Za cel postawiliśmy sobie walkę do upadłego. Nie zamierzamy przestraszyć się popularniejszej ekipy, po prostu wyjdziemy i zagramy porządny mecz. O wynik się nie martwię, bo liczę na to, że chłopcy tego wieczora mnie nie zawiodą.Co prawda, w meczu, zabraknie z nami kilku podstawowych graczy, jak Juan Quiroga, czy Grzegorz Krychowiak. Nie możemy jednak rozpaczać nad tym i wziąć się do roboty...

 

']

9.11.2010,

Stade Felix Bollaert, Lens.

[3] RC Lens 0:3 Stade Reims [10]

(Patryk Małecki, Bjorn Heylen x2)

MoM: Bjorn Heylen

Skład: Espinoza - Tacalfred, Glik, Abenzoar, Ielsch (Faraoni) - Blasi, Filipe Oliveira, Małecki (Tainmont), Badelj (Gragnic) - Heylen, Kucharczyk

 

Mecz, jak można było się spodziewać, toczony był pod dyktando rywali. Gospodarze tego spotkania, RC Lens, stworzyli sobie już w 1. minucie tego spotkania, dogodną sytuację na to, by wyjść na prowadzenie. Jednak Sylvain Wiltord spudłował na pustą bramkę. To się zemściło w postaci bramki dla nas. Wprawdzie dopiero w 21. minucie, lecz bardzo przepiękna. Mierzonym strzałem zza pola karnego popisał się Patryk Małecki, strzał ten okazał się nie do obrony dla bramkarza rywali i w taki oto sposób, to my objęliśmy prowadzenie w tym spotkaniu. Do przerwy nic się nie zmieniło. Rywale atakowali, jednak nie skutecznie, my zaś, broniliśmy się i korzystaliśmy na kontratakach. Po przerwie długo na bramkę nie kazał czekać nam Bjorn Heylen. Nasz młody snajper już w 49. minucie podwyższył wynik spotkania na 2:0 po plasowanym strzale. Niespełna 6. minut po tym, jak strzelił pierwszą bramkę, ponownie wpisał się na listę strzelców. Rywale gryźli piach, a my spokojnie wieźliśmy ten wynik do końca spotkania. Rezultat spotkania mógł jeszcze ulec zmianie, lecz w 61. minucie Heylen nie wykorzystał rzutu karnego. Po meczu okazało się, że poważnego urazu nabawił się nasz bramkarz numer 1 - Rorys Espinoza. Po jednej z interwencji uszkodził sobie łąkotkę i nie wystąpi przez najbliższe 3 do 4 tygodni. Przez 3. tygodnie, również, nie zobaczymy Patryka Małeckiego, który to nabawił się urazu stawu kolanowego. Mam nadzieję jednak, że powrócą szybko, cali i zdrowi, gdyż są ważnymi elementami mojej układanki.

Odnośnik do komentarza

Część XXXVIII - Ja chcę lato!

 

Po ostatnim zwycięstwie nad RC Lens, awansowaliśmy w ligowej tabeli na 7. miejsce. Do lidera - SC Bastia, traciliśmy zaledwie 6. punktów. Dodatkowo, tenże lider, zawita na Stade Auguste Delaune już 12 listopada. Będzie to równie ważny i trudny mecz, jak poprzednie spotkanie. Tym razem mamy atut własnego boiska. To na pewno mobilizuje chłopaków, którzy nie chcą, przed własną publicznością wypaść marnie. Mimo tego, że w tym spotkaniu zabraknie, jak wcześnie wspomniałem, kilku ważnych zawodników z mojej układanki, to ja jednak mam cichą nadzieję, że tenże lider, potknie się o beniaminka z Reims. Jak będzie, okaże się już jutro...

 

']

12.111.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[7] Stade Reims : SC Bastia [1]

(Michał Kucharczyk - Ayoze)

MoM: Clement Grenier (SCB)

Skład: Lorentin - Tacalfred, Glik (Bagnai), Faraoni, Quiroga - Krychowiak, Filipe Oliveira, Tainmont (Blasi), Gragnic - Heylen (Toure), Kucharczyk

 

Szybka akcja w 2. minucie, błąd Kamila Glika i rywale, po strzale oddanym prze Ayoze, wychodzą na prowadzenie. To jednak nie zniechęciło moich podopiecznych i już w 11. minucie tego spotkania, Michał Kucharczyk po zagraniu przez Bjorna Heylena, między dwójkę obrońców, strzelił pod poprzeczkę nie do obrony. W taki sposób udało nam się doprowadzić do remisu w tym spotkaniu. Do końca już nic się nie zmieniło. Zarówno goście, jak i my stwarzaliśmy nieliczne sytuacje, jednak nie stwarzały one zagrożenia bramki. Remis ten możemy usprawiedliwiać zmęczeniem, ja zaś uważam, że to słuszny wynik, gdyż w tym spotkaniu żadna ze stron, nie potrafiła przejąć inicjatywy. Po tym meczu spadliśmy w ligowej tabeli na 8. pozycję, zaś SC Bastia na 3. miejsce. Kolejny mecz zagramy dopiero 23 listopada, to jest wtorek, z czerwoną latarnią ligi - EAG Guingamp. Przed tym spotkaniem przyjdzie nam jeszcze rozegrać mecz o Coupe de France. W 7. Rundzie tych rozgrywek zagramy z ekipą z National, a mianowicie z US Luzenac (20. miejsce).

Odnośnik do komentarza

czy nie ma aspiracji wypłynięcia na głębokie wody... ?

może i nie ma takich aspiracji, ale zapewne do pierwszej oferty z lepszego klubu :)

i oby nie było tak że jak ktoś złoży jakąś ofertę to prezes weźmie sprawy w swoje ręce

 

Zobaczymy, jak to będzie. Ja osobiście będę starał się utrzymać go jak najdłużej w zespole. Wiem, że sprawa będzie trudniejsza z Bjornem Heylenem (belgijski newgen). Zapewne po tym sezonie będą już pierwsze oferty za tego piłkarza, bo jak na razie, jest najlepszym strzelcem w mojej drużynie i idzie mu coraz to lepiej. Jeżeli stracę jednego z nich, to nie będę rozpaczać, ale jeżeli nie uda mi się utrzymać żadnego - owszem. Powiem może tak: "Pożyjemy, zobaczymy" ;)

=========================================================================================================================================

 

 

[...]

 

 

Przed kolejnym spotkaniem napotkała nas wewnętrzna tragedia. Urazu na treningu, które sprawcą został Juan Quiroga, nabawił się Michał Kucharczyk. Tego utalentowanego napastnika nie zobaczymy przez około sześć najbliższych miesięcy, gdyż złamał nogę... To już trzecia, ale najdotkliwsza strata jaka przydarzyła nam się ostatnimi czasy. Przez utratę tego napastnika musieliśmy zmienić ustawienie taktyczne, gdyż dysponowaliśmy, na tą chwilę, zaledwie dwoma napastnikami. Są nimi Bjorn Heylen, nasza wzrastająca gwiazda i Demba Toure. Kibice, tak jak my, byli podłamani stratą jednego z ich ulubionych piłkarzy. Zaś czas gonił i do kolejnego meczu zostały nam godziny. Tym razem ruszamy w pucharowych rozgrywkach we Francji. Zmierzymy się, w Coupe de France ze słabiutkim US Luzenac. Oczywiście, nic poza zwycięstwem nie wchodzi w rachubę...

 

']

20.11.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims

[L2] Stade Reims 4:0 Us Luzenac [N]

(Bjorn Heylen, Vincent Gragnic x2, Filipe Oliveira)

MoM: Vincent Gragnic

Skład: Lorentin - Tacalfred (Bagnai), Glik, Abenzoar, Quiroga - Krychowiak, Badelj (Walker), Blasi - Filipe Oliveira, Heylen (Toure), Gragnic

 

Tak jak przewidywaliśmy, tak i ten mecz zakończyliśmy. Słabiutki rywal nie miał najmniejszych szans na grę w tym meczu. Zdominowaliśmy ich na całym boisku, w każdej strefie rządziliśmy. To, jak można się domyśleć, skutkowało wieloma ciekawymi akcjami. Pierwsza, którą wykorzystaliśmy, przydarzyła się w 22. minucie. Doskonałe długie podanie od Milana Badelja wykorzystał Bjorn Heylen i bezproblemowo skierował, pod ręką bramkarza, piłkę do siatki. Z każdą minutą zaczęliśmy coraz bardziej dominować w tym spotkaniu. Kolejna bramka padła za sprawą duetu Gragnic-Filipe Oliveira. Ten pierwszy doskonale dograł na skraj pola karnego, zaś drugi potężnym, mierzonym strzałem, umieścił piłkę pod poprzeczką. Bramkarz rywali nawet nie drgnął. Na kolejną bramkę czekaliśmy dość długo, bo dopiero w 64. minucie szarżującego w polu karnym, Heylena faulował jeden z obrońców. Sędzia nie wahał się i podyktował rzut karny, który skrzętnie został wykorzystany przez Vincenta Gragnica. Ten sam zawodnik 10. minut później po akcji rezerwowego - Demby Toure, strzelił pod ręką bramkarza ustalając wynik spotkania. Do końca spokojnie prowadziliśmy wynik tego spotkania. Rywale, na przestrzeni całego meczu, stworzyli aż 3. sytuacje. Teraz czeka nas kilka dni odpoczynku i kolejny ligowy mecz.

Odnośnik do komentarza

Część XXXIX - Veni, Vidi, Vici... Nie tym razem...

 

Do kolejnego ligowego spotkania mieliśmy zaledwie 52. godziny wypoczynku. Po zawodnikach było już widać cholerne zmęczenie, które wdarło się po ostatnim spotkaniu. Mimo tego, mieli oni w sobie jeszcze dość siły na to, aby sprostać kolejnemu ligowemu rywalowi. Tym razem zagramy z EAG Guingamp. Oczywiście, wszyscy, prognozowali nasze zwycięstwo w tym spotkaniu. W całej Francji, zapewne, poza kibicami naszych rywali, nikt nie wierzył w to, abyśmy mogli odnieść na ich pobojowisku porażkę. Sami zawodnicy byli pozytywnie nastawieni do tego spotkania. Zanim zdążyli wyjść na murawę powiedziałem im, że mają szansę na zwycięstwo, lecz coś mi mówiło, że wydarzy się coś złego...

 

']

23.11.2010,

Stade du Roudourou, Guingamp.

[20] EAG Guingamp 1:0 Stade Reims [8]

(Ogembe)

MoM: Ogembe

Skład: Keita - Tacalfred, Glik, Abenzoar, Quiroga (Ielsch) - Krychowiak, Blasi, Badelj - Filipe Oliveira (Gragnic), Heylen (Toure), Tainmont

 

... Sprawdziło się moje przeczucie. Przegraliśmy spotkanie na własne zawołanie. Jedyną bramkę strzelił nam zawodnik rywali, o którym usłyszałem właśnie gdy dokonał tego czynu. Strzał nie był jakoś specjalnie mocny i wykwintny, zaś bardzo dobrze przymierzony. W taki oto sposób, gdy w 20. minucie piłka minęła plecy debiutującego w wyjściowej jedenastce Abdoulaye Keity. Później, tylko kiedy to później nastało? Wiem tylko to, że do końca meczu wynik się nie zmienił. Ja osobiście nakazałem chłopakom za wszelką cenę zmienić wynik spotkania. Robili co mogli, podobno, gdyż widziałem ten mecz, tak jakby przez mgłę, lecz nie sprostali wyzwaniu. Dobrze broniący się rywal, który już nie miał zamiaru atakować, nie pozwolił na to abyśmy doszli do ich bramki. Ta porażka na pewno odbije się na morale zespołu. Liczę, że da ona porządnego kopa zawodnikom i w kolejnych meczach pokażą na co ich stać. Dodatkowo przez najbliższe trzy miesiące nie będę mógł skorzystać z usług lewego obrońcy, Juana Quirogi, który to nabawił się poważnego nadwyrężenia ścięgna podkolanowego... Kolejne spotkanie już za trzy dni, tym razem nie ma mowy o porażce!

 

']

26.11.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[10] Stade Reims 0:0 AS Beauvais Oise [14]

MoM: Felix Van Hulst (ASBO)

Skład: Espinoza - Tacalfred, Abenzoar (Bagnai), Glik, Ielsch - Krychowiak, Blasi, Badelj (Walker) - Filipe Oliveira (Kodja), Heylen, Gragnic

 

Ponownie zawodnicy zawiedli mnie swoją postawą na boisku. Może, nie tyle co postawą, a taką nonszalancją, jaką zaprezentowali na boisku. Co prawda, dominowali w tym spotkaniu na przestrzeni całego meczy, lecz to nie wpłynęło na rezultat spotkania. Ani Heylen z Gragnicem, ani Kodja, nie potrafili pokonać, wprawdzie dobrze spisującego się tego wieczoru bramkarza rywali, mimo że stworzyli sobie sporo dogodnych sytuacji. Ich precyzyjność w oddawaniu strzałów była, w tym spotkaniu, szokująco niezadowalająca. Może jest to spowodowane natłokiem ostatnich spotkań, oby, bo jeżeli nie, to przyczyn tej słabej postawy w ostatnich dwóch spotkaniach, będę musiał szukać gdzie indziej. Teraz, na nasze szczęście, mamy aż 4. dni. Wprawdzie nie jest to jakiś ultra czas na odpoczynek, ale lepszy ryc niż nic... Kolejnym naszym rywalem będzie drużyna z Bułgarii. Mowa tu o CSKA Sofia, z którą przyjdzie nam zmierzyć się na ich stadionie już pierwszego dnia dwunastego miesiąca.

 

']

1.12.2010,

Stadion im. Armii Bułgarskiej, Sofia.

[2] CSKA Sofia 4:1 Stade Reims [1]

(Spas Delev, Yegor Titov, Dimitar Iliev, Rorys Espinoza (sam.) - Jonathan Kodja)

MoM: Svestoslav Petrov (CSKA)

Skład: Espinoza - Bagnai, Abenzoar, Glik, Ielsch - Krychowiak (Walker), Blasi, Gragnic (Heylen) - Badelj, Kodja, Tainmont (Małecki)

 

Rywale doprowadzili mnie do szału. O mało nie rozjebałem ich szatni dla gości, to dodatkowo, w samolocie, którym wracaliśmy do domów dostałem kolejny atak szału. Nie wiedziałem co się działo z chłopakami. Ten mecz wyglądał, tak jakbyśmy byli dziećmi w wieku szkolnym, które uczą się grać w piłkę nożną od profesjonalnych piłkarzy z krwi i kości. Po prostu roznieśli nas w pył. Nic się nie układało. Co bardziej mnie wkurzyło? Bramka, którą strzeliliśmy rywalom. Bo Ci pieprzeni Bułgarzy zrobili to umyślnie. Dali sobie strzelić bramkę, z nadzieją, że moi chłopcy się odrodzą. Takiego wała! Oni jeszcze bardziej się pogrążyli po tej bramce... Podobno w zarządzie coraz głośniej o tym, że zaczynają rozglądać się za nowym szkoleniowcem....

Odnośnik do komentarza

Część XL - Au revoir!

 

Kolejny mecz, który czekał na nas do rozegrania, przypadł nam 4 grudnia z czerwoną latarnią Ligue 2, a mianowicie z drużyną Vannes OC. Zjawiliśmy się tam kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania. W szatni panował nostalgiczny nastrój do czasów z National, gdzie jechaliśmy po wszystkich rywalach z ligowej tabeli. Gdy zawodnikom zostało już kilka minut do wyjścia na murawę, zebrałem ich wszystkich blisko siebie i poprosiłem o to by zagrali, jak najlepiej. Nie dla kibiców, nie dla siebie, ani nie dla zarządu. Mieli zagrać najlepsze spotkanie dla mnie... Dlaczego? - te pytanie padało najczęściej z ich ust. Nie chciałem ich okłamywać, więc wyznałem im prawdę, a mianowicie fakt, że to jest mój ostatni mecz na stołku trenerskim w Stade Reims. Trochę ich to zdołowało, ale z tym meczem wiązali nadzieję. Liczyli na to, że jeżeli uda im się zwyciężyć z ostatnią drużyną z ligi, to ja zmienię swoją decyzję. Aczkolwiek, gdyby tego dokonali, któż wie...

 

']

4.12.2010,

Stade de la Rabine, Vannes.

[20] Vannes OC 2:1 Stade Reims [10]

(Biagui Kamissoko, Julien Toudic - Milan Badelj)

MoM: Milan Badelj

Skład: Espinoza - Bagnai (Faraoni), Abenzoar, Glik, Ielsch - Krychowiak, Blasi, Badelj (Gragnic) - Filipe Oliveira, Heylen (Toure), Małecki

 

Niestety, zawodnicy którymi dotychczas kierowałem nie sprostali kolejnemu ligowemu rywalowi. Tym razem ponownie była to drużyna z dołu tabeli, z którą bezproblemowo powinniśmy wygrać mecz. My zaś, wprawdzie grając porządny mecz, nie potrafiliśmy wykorzystywać stwarzanych sytuacji, czego skutkiem była porażka w tym spotkaniu. Dzień po tym spotkaniu złożyłem na biurku prezesa klubu wypowiedzenie, zaś ten odrzucił je, twierdząc, że mam przemyśleć, czy na pewno tego chcę i wrócić za tydzień. Tylko co ja miałem przemyśleć? Nie miałem innego wyboru i tegoż samego dnia wybrałem się do Bordeaux aby odpocząć od futbolu...

Odnośnik do komentarza

Część XLI - Nie tym razem...

 

Kilka dni od poprzedniego spotkania znalazłem się w mojej ulubionej restauracji na jednej z ulic centrum Bordeaux. Spijałem sobie spokojnie, w samotności moją ulubioną kawę. Aż tu nagle przyczłapał się jakiś typ i przysiadł się do mojego stolika. Spojrzał się na mnie, przedstawił i zaczął coś bełkotać. Gdy poprosiłem go aby wyrażał się "czytelniej" ten nagle zaczął drzeć mordę. Z jego słów, które w dalszym ciągu były niezrozumiałe dla mnie, wyczytałem tylko to, że jeżeli nie powrócę jutro na ławkę trenerską, to moje życie nie będzie takie różowe, jak dotychczas... Słowa te potraktowałem z przymrużeniem oka, bo pogróżki w tym zawodzie uznałem za chleb powszedni. Gdy kończyłem siorbać moją kawkę, zacząłem jednak rozmyślać nad jego pogróżkami. Rozważałem nad tym, czy nie wrócić jeszcze dzisiaj do Reims i znowu ruszyć w to, co zacząłem tworzyć. Gdy miałem wychodzić z restauracji w moją stronę zaczęła zbliżać się znana mi osoba. Był to oczywiście mój przyjaciel - Laurent Blanc. Po krótkiej rozmowie, w której oznajmił mi, że bezzwłocznie mam powrócić na stołem trenerski w Reims i nie mam z nim wchodzić w żadne dyskusje. Oznajmił, że to co zrobiłem dla klubu nie powinno zostać zaprzepaszczone przez mój kaprys, ponieważ nie tylko klub na tym straci, ale również ja... Gdy wróciłem do hotelu, w którym wynajmowałem pokój, rozmyślałem nad tym, co wydarzyło się dzisiejszego dnia...

 

Nazajutrz znalazłem się w swoim Peugeocie i zmierzałem ku mej Itace. Gdy zjawiłem się na porannym treningu wszyscy skakali z radości, wierzyli w to, że nie opuszczę ich w tak ważnym momencie. Aczkolwiek różne myśli chodziły po ich łepetynach. Tegoż samego dnia mieliśmy rozegrać kolejne ligowe spotkanie. Nie przejmowałem się nim w nadmiarze, gdyż nasze morale, co prawda wyskoczyło w górę, to po ostatnich meczach nie było w jakimś szampańskim nastroju... W szatni, przed wyjściem na murawę i po tym, jak przedstawiłem zawodnikom całą taktykę na to spotkanie, nie żądałem od nich cudów, zaś porządnej gry i tyle. Jak zakończy się to spotkanie, okaże się za trochę ponad 90. minut...

 

']

8.12.2010,

Stade Auguste Delaune, Reims.

[10] Stade Reims 0:0 SC Montpellier [3]

MoM: Julien Ielsch

Skład: Espinoza - Bagnai, Glik, Abenzoar, Ielsch (Faraoni) - Krychowiak, Walker, Blasi, Badelj, Gragnic (Filipe Oliveira) - Heylen (Toure), Kodja

 

Samo spotkanie, mimo wyniku, toczyło się pod nasze dyktando. Największa szansa, na to by wyjść na prowadzenie, nadarzyła się w 56. minucie, gdzie rywale faulowali w polu karnym Milana Badelja. Niestety, wykonawca tego stałego fragmentu gry, którym był Vincent Gragnic, nie zdołał pokonać bramkarza rywali. Możemy żałować tego, że nie wykorzystaliśmy szansy, na zwycięstwo, gdyż umocnilibyśmy się w czołówce tabeli. Niestety nie tym razem. Rywale, na przestrzeni całego spotkania, stworzyli sobie zaledwie dwie sytuacje, przy naszych sześciu. Dobrze tylko, że tym razem stare porzekadło "Niewykorzystane sytuacje się mszczą" nie sprawdziło się i tym razem. W szatni, nie obyło się bez krzyków. Chłopcy mieli nadzieję, że po powrocie trochę wyluzuję, lecz ja nie miałem takiego zamiaru, bo logiczne było, że jeżeli ja odpuszczę im, oni odpuszczą w spotkaniach. Tegoroczny terminarz rozgrywek nie rozpieszczał nas, gdyż za trzy dni czeka nas kolejne spotkanie. Tym razem mecz o Coupe de France, po którym zagramy w Lidze Europy UEFA w ostatnim meczu fazy grupowej z VfB Stuttgart.

 

']

11.12.2010,

Stade Parsemain, Fos-sur-Mer.

[L2] FC Istres OP 2:3 Stade Reims [L2]

(Morike Sako, Santos - Vincent Gragnic, Patryk Małecki, Jonathan Kodja)

MoM: Patryk Małecki

Skład: Espinoza - Filipe Oliveira, Glik, Faraoni, Ielsch - Krychowiak, Walker, Blasi, Badelj, Gragnic - Heylen, Małecki

 

Za sprawą gwiazdy tego meczu, Patryk Małeckiego, udało nam się wygrać to spotkanie. Dlaczego? To on w 45. minucie popisał się świetnym odegraniem do Gragnica, który płaskim strzałem pokonał bramkarza rywali. Wprawdzie pierwsi na listę wpisali się już w 2. minucie rywale, to my, na przestrzeni całej pierwszej połowy, dominowaliśmy. Gdy wyszliśmy na drugą odsłonę tego spotkania, wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Gdy w 61. minucie, za sprawą Patryk Małeckiego wyszliśmy na prowadzenie, mieliśmy olbrzymią przewagę, to już po jego bramce przewagę przejęli gospodarze tego spotkania W 66. minucie doprowadzili, po płaskim strzale oddanym przez Santosa, do remisu. Później przewaga przechodziła z minuty, na minutę w posiadanie obu z ekip na zmianę. Jednak to my potrafiliśmy skutecznie i precyzyjnie atakować i już w 79. minucie na 3:2 wyprowadził nas Jonathan Kodja. Do końca już nic się nie zmieniało, wprawdzie mogliśmy wyjść na prowadzenie, ale ponownie rzutu karnego nie wykorzystał Vincent Gragnic. Po meczu oświadczył, że rezygnuje z wykonywania tego fragmentu gry. Przyjąłem jego rezygnację do wiadomości, ale byłem po jego stronie, prosząc aby nie wkurwiał się po tych nieudanych okazjach... Teraz czas powalczyć na europejskich salonach...

Odnośnik do komentarza
Czas mam niezwykle ograniczony, gdyż jestem tegorocznym maturzystą.

 

Też tak sobie wmawiałem... Że maturzysta, że trza się przyłożyć w końcu, zacząć się uczyć do matury... Z założeń oczywiście nic nie wyszło :D

 

Widzę, że bardzo ładnie sobie walczyć w drugiej lidze :kutgw:

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...