Skocz do zawartości

Montrose


Kukis

Rekomendowane odpowiedzi

FM: 10.3.0

DB : Duża + Zawodnicy z Francji i WKE

Ligi Grywalne : Szkocja (1~4).

ZASADY : Własne ( Zero edytorów , zero dodatków wspomagających wyszukiwanie zawodników)

Klub : Montrose, Szkocka 3. liga (czyli czwarta)

Cel : Wygranie Ligi Mistrzów

 

Prolog

To był upalny dzień w Poznaniu. Pracując w domu na swoim laptopie nad kolejnymi programami, popijając jednocześnie piwo Tyskie usłyszałem brzęczący telefon.

- Łukasz, słuchaj w ramach współpracy naszej uczelni z wyższą szkołą w Szkocji masz szansę na praktyki w tamtejszym lokalnym klubie, wchodzisz w to?

Po chwili zastanowienia dałem odpowiedź twierdzącą, zaskoczony jedynie faktem, że wylatuję już jutro. Zastanawiałem się oczywiście po co komu w małym klubie 26-letni student informatyki. Mimo wszystko wylot z Polski chociaż na parę tygodni i chęć pracowania w jakimkolwiek klubie oraz poznania wszystkich rzeczy od środka spowodowała, że nie obawiałem się pobytu w jak się później okazało – Montrose.

W Środę po komfortowej podróży samolotem z Poznania do Edynburga dotarłem do małej miejscowości na północy Szkocji. Przywitany przez nieogolonego człowieka (jak się później okazało prezesa klubu) udałem się z nim na mały rekonesans. Pokazał mi moje miejsce noclegu – miałem nocować w wolnym pokoju niedużego domku prezesa klubu. Zaraz potem wyjawił mi zakres moich obowiązków. Student informatyki III stopnia miał obsługiwać laptopa trenera pierwszej drużyny i skonfigurować sieć lokalną w „budynku klubowym” – tak by wszystkie komputery (aż dwa) mogły jednocześnie działać w Internecie. Ponadto miałem pomagać w klubie trenerowi – nie tylko w obsłudze jego laptopa ale także w (sic!) prowadzeniu treningów. Zakres moich prac mnie rozśmieszył. Spodziewałem się raczej administrowania sieci komputerów, czy nawet konfigurowaniu systemu monitoringu na stadionie. Mimo wszystko na mój pobyt w Montrose zaopatrywałem się optymistycznie. W pracy nie musiałem się przemęczać, dość powiedzieć że płacili mi na praktykach praktycznie za nic. Pomaganie w treningach także mi się podobało, czasem uczestniczyłem w gierkach razem z drużyną. Bywały też dni gdzie po prostu nie było treningów bo półzawodowcy nie stawiali się na nich i nie było kogo trenować.

Po pierwszych 7 dniach pobytu w Montrose – kiedy to dostałem pierwszą wypłatę na moje konto (równowartość 150 zł!) sytuacja zaczęła przyjmować nieoczekiwany bieg wydarzeń.

Pierwszy trener drużyny został zawieziony po jednym z treningów do szpitala. Nie zdawałem sobie sprawy jak poważny jest jego stan. Z rozmowy telefonicznej z prezesem dowiedziałem się, że trener ma problemy z sercem, a jego życie jest zagrożone. Przez następny tydzień to ja miałem prowadzić treningi naszych kopaczy. Ja, informatyk, student na praktykach. No, ładne praktyki pomyślałem. Prowadzić... tylko jak? Poprosiłem pana woźnego w budynku klubowym o klucze do skromnego pokoiku dotychczasowego trenera. Wpadłem na pomysł by po prostu zlecać drużynie wykonywanie ćwiczeń zawartych w jego notesie.

Piłkarze z uśmiechem zareagowali na tymczasową zmianę trenera – pewnie mieli dość starego dziadka mówiącego im co ma robić. Z zapałem zabrali się do wykonywania ćwiczeń i po pierwszym treningu schodzili całkiem zadowoleni. Współpraca z drużyną układała się na tyle dobrze, że prezes zaproponował mi osiedlenie się w Szkocji na dłużej, a także zorganizował dla mnie osobny dom. Przejęcie pozycji menadżera zespołu przypieczętowała tragiczna wiadomość o śmierci 65-letniego trenera, która nadeszła z pobliskiego szpitala.

 

30 Czerwca 2009

 

W ten sposób, 30 Czerwca 2009 roku zostałem menadżerem półzawodowego zespołu z 3 Ligi Szkockiej (czyli czwartej, a zarazem najniższej w kolejności). Mimo, że nie posiadałem absolutnie żadnego doświadczenia w kierowaniu zespołem, miałem ogólne pojęcie o zasadach funkcjonowania klubu. W przeszłości 7 lat grałem w Lechu Poznań, aż do wieku juniora starszego, podczas gdy mój ojciec wolontaryjnie był kierownikiem naszej drużyny. Ponadto dwa tygodnie spędzone już tutaj podczas których miałem wiele okazji przyglądać się dotychczasowemu menadżerowi pomogły mi w zorganizowaniu mojej pracy na pierwsze dni.

Poprosiłem prezesa o trochę dokładniejsze niż ostatnio przybliżenie mi obiektów i pracowników klubowych. Na początku dowiedziałem się sporo o historii klubu. Z przytoczonych przez prezesa faktów które deklamował z pasją i bez zajęknięcia zapamiętam chyba tylko rok założenia – 1879 i jedną z „legend” klubowych jaką był Bobby Livingstone – wydaje mi się, że słyszałem to nazwisko już wcześniej. Prezes powiedział także, że jest zadowolony z finansowania i prowadzenia klubu i mogę liczyć na jego bezwarunkowe poparcie – to dodało mi sporo otuchy. Stadion nosił nazwę Links Park i mógł przyjąć dokładnie 3292 widzów. Murawa jak na tak mały klub była naprawdę w idealnym stanie. Poniekąd jest to zasługa zastosowania miękkiej, syntetycznej nawierzchni nowej generacji, ale także pana woźnego Smitha. Stan stadionu ogólnie mówiąc był dobry, a zaplecze dla Vipów także nie pozostawiało wiele do życzenia. Baza treningowa to dwa boiska za stadionem, otoczone z każdej strony drzewostanem i jak na potrzeby małego klubu w zupełności mi to wystarczało. Ponadto w skromnym, jednopiętrowym budynku klubowym mieściła się nowoczesna siłownia, która zarabiała na siebie przyjmując lokalnych klientów, gdy drużyna nie korzystała z jej usług.

Po krótkim spacerze prezes Brian Winston przygotował dla mnie niespodziankę – zebranie ze sztabem pracowników klubowych w klubowej kawiarni. Oprócz szeregu dyrektorów, którzy notabene byli bliskimi przyjaciółmi Briana, do moich współpracowników należeli jeszcze:

- John Wood – 48 letni trener juniorów, poza ciekawą fizjognomią, nie wyróżniał się niczym, śmiem nawet twierdzić, że wnioskując po krótkiej rozmowie pojęcie o piłce miał niewielkie;

- Scott Shepherd i Brian Duncan – dwóch fizjoterapeutów, którzy niezadowoleni niską płacą w lokalnym szpitalu zostali zatrudnieni w klubie;

- Kenny Black – 50-letni scout, był na wakacjach w Hiszpanii i Francji;

- Jim Moffat – 49 letni asystent, wcześniej pracował z juniorami, ale udało mi się go przekonać podczas dzisiejszej rozmowy przy szkockim piwie, że juniorami zajmie się John, a ja bez asystenta się nie obejdę.

Z początku byłem zaskoczony dosyć skromną kadrą szkoleniową, później jednak zrozumiałem, że jak na tak mały klub jest ona zupełnie wystarczająca. Pomimo tego podczas mojej dzisiejszej rozmowy z prezesem, Brian dał mi zielone światło do zatrudnienia dodatkowego trenera, który zajął by się poprawieniem technicznych umiejętności naszych kopaczy, mówiąc mi po cichu na ucho, że dotychczasowy sztab to banda gamoni bez ambicji.

Godzina była już późna, a my nadal siedzieliśmy w kawiarni przy piwie, podczas gdy reszta sztabu rozeszła się już do domów. Nadeszła pora na porozmawianie o klubowych finansach na ten sezon i celach stawianych zespołowi. Prezes powiedział, że ufa mi i widzi we mnie potencjał, dlatego w kwestii finansów będzie ze mną szczery.

W klubowej kasie było nieco ponad 23 tysiące euro. Naszym jedynym sponsorem była firma bukmacherska, która płaciła parę tysięcy euro za reklamę na naszych niebieskich koszulkach. Przy takim stanie konta nie było mowy oczywiście o jakimkolwiek budżecie transferowym. Brian zgodził się jednak na zatrudnienie paru zawodników z wolnego transferu ustalając mój budżet płacowy, który mogłem jeszcze wykorzystać na nieco ponad 2 tysiące euro. Zaskoczył mnie jednak trochę, gdy powiedział, że nie stawia przede mną żadnych celów na ten sezon. Z racji tego, że jestem człowiekiem ambitnym obiecałem prezesowi walkę o awans, co w praktyce oznaczało zajęcie miejsca w pierwszej czwórce ligi składającej się z 10 drużyn.

Rozmawiając jeszcze trochę o naszych prywatnych zainteresowaniach, po godzinie rozeszliśmy się do domów. Zmęczony dzisiejszym dniem położyłem się spać, wiedząc, że jutro nie będzie lżej – jutro pierwszy trening z drużyną w roli oficjalnego menadżera na ten sezon.

Odnośnik do komentarza

1 Lipca 2009

Pierwszy poranek Lipca spędziłem jedząc syte śniadanie i popijając angielską herbatę. Przy śniadaniu nie mogło zabraknąć porannej prasy lokalnej. Przeczytałem całą gazetę wybierając z niej ciekawsze nagłówki i już prawie wstawałem z krzesła gdy na ostatniej stronie, gdzie zwykle widnieją wieści z drużyny z Aberdeen zauważyłem krótką notkę:

Polak menadżerem!

Klub z Montrose ma już nowego menadżera. Został nim Polak o którym nie wiadomo nic. Czy w Montrose FC zapowiadają się większe zmiany?

 

O godzinie 16 podjechał pod mój dom jeden z moich zawodników, podwożąc mnie na trening, ponieważ sam nie miałem samochodu. Był to Słowak, Marek Tomana, 29 letni Ofensywny Pomocnik, jedyny obcokrajowiec w dodatku zdecydowanie najstarszy zawodnik drużyny. Z racji podobnego pochodzenia zaprzyjaźniliśmy się i w Montrose trzymaliśmy się razem. Droga na stadion nie trwała długo, gdyż miasteczko jest małe i wszędzie można dojechać w parę minut. Weszliśmy do szatni zaskoczeni nieco faktem, że prawie cała drużyna była już gotowa do treningu. Brakowało jedynie Jacka Pollocka, młodziutkiego obrońcy, który jeszcze nie wrócił z zajęć szkolnych, Iaina Cuthilla, 16 letniego środkowego obrońcy, niezwykle zresztą wysokiego i zdeterminowanego, oraz jego rówieśnika Craiga Mackenzie środkowego pomocnika, potrafiącego wszakże zagrać na lewej stronie. W ustaleniu (nie)obecności piłkarzy pomagali mi jeszcze sami zawodnicy.

- No dobrze - zacząłem - jak wiecie wygląda na to, że w tym sezonie będę wami kierował. Rozumiem, że nie jesteście zawodowcami, ale proszę was o poważne podejście do treningów i dawanie z siebie wszystkiego w meczach zarówno ligowych jak i sparingowych. Proponuję teraz abyście przedstawili się tak, żebym zapamiętał wasze imiona lub ksywki i podali parę waszych mocnych stron, wraz z pozycją na której do tej pory graliście lub chcecie grać. Zaczniemy od bramkarzy...

 

Zawodnicy kolejno przedstawiali się, a ja skrótowo zapisywałem notatki na moim laptopie odziedziczonym po poprzednim trenerze.

 

Bramkarze

Steven Couts (19 lat) - średnie warunki fizyczne, wyróżnia się dobrym refleksem i przyzwoicie łapie piłkę. Uczciwie przyznał, że karnych bronić po prostu nie potrafi.

Andrew McNeil (22 lata) - dosyć niski jak na bramkarza, ale bardzo zwinny, często wychodzi obronną ręką z sytuacji 1v1. Ponadto potrafi szybko wznowić grę wyrzutem piłki do daleko ustawionego partnera. Nie potrafi bronić karnych.

Stuart Hall (22 lata) - niski i mizernie wyglądający bramkarz, który w piłkę gra czysto rekreacyjnie i nie posiada zbyt wysokich umiejętności. Co ciekawe rzuty karne broni równie beznadziejnie jak jego koledzy z tej samej pozycji.

 

Obrońcy

Sean Crighton (19 lat) - dosyć wysoki, środkowy obrońca, wygląda na to, że ma duży wpływ na "szatnie". O sobie powiedział, że jest bardzo zdeterminowany i zawsze walczy do ostatniego gwizdka.

Alan Campbell (24 lata) - jeden ze starszych zawodników drużyny, środkowy obrońca. Nie posiada wysokich umiejętności technicznych, a na treningi chodzi głównie by się spotkać z kumplami. Przynajmniej jest szczery.

W końcu dotarł - Iain Cuthill (16 lat) - niezwykle wysoki jak na swój wiek (191 cm) środkowy obrońca, dorabiający sobie w klubie do kieszonkowego (płaca 20 euro). Niezwykle zdeterminowany i agresywny na boisku. Swoją przyszłość wiąże z piłką nożną i chciałby zagrać kiedyś w pierwszej lidze szkockiej.

Mark Russell (18 lat) - Prawy obrońca, nieco otyły ale sprawny fizycznie, mówi, że w obronie koncentruje się głównie na agresywnym odbiorze piłki i wykopywaniu jej jak najdalej od bramki. Pracuje w mieście jako dekarz, w piłkę gra czysto rekreacyjnie.

Chris Hegarty (24 lata) - Prawy obrońca/Środkowy, prawy pomocnik, niski, chudy ale niesamowicie zwinny i sprawny. Stały wykonawca rzutów karnych i generalnie autorytet w drużynie, jeden z lepszych graczy.

Gordan Pope (20 lat) - Błyskotliwy lewy obrońca, sprawny fizycznie, potrafiący dokładnie dośrodkować i wykonać parę sztuczek technicznych, które nam zaprezentował w szatni.

Sean Fleming (20 lat) - Gruby, niski lewy obrońca, poprzedni trener mówił, że potrafi się dobrze ustawić i wykonywać założenia taktyczne. Znany w mieście po tym jak wziął udział w bójce w lokalnym pubie.

Aaron Sinclair (18 lat) - Szybki lewy obrońca, niezwykle zdeterminowany i pracowity, obdarzony dobrą techniką. Mówi, że woli występować na skrzydle niż bronić dostępu do własnej bramki, gdyż często zapomina o kryciu.

 

Pomocnicy

Fraser Milligan (20 lat) - Przeciętny prawy obrońca/pomocnik. Nie powiedział o sobie za wiele. Woli grać niż gadać.

Craig MacKenzie (16 lat) - Lewy/Środkowy pomocnik, pracowity i zdeterminowany, dobrze współpracuje z kolegami na boisku. Boi się grać głową, ponadto w obronie bezużyteczny.

Hugh Davison (28 lat) - Klasyczny środkowy pomocnik, kierujący grą. Kapitan drużyny. Marzy mu się awans o klasę wyżej, gdyż Montrose jest jego ulubionym klubem.

Sean Anderson (20 lat) - Ofensywny pomocnik, potrafiący zagrać po każdej stronie boiska. Po za tym jest bardzo szybki. Przyznaje się, że woli biegać bez piłki gdyż prowadzenie jej sprawia mu kłopot.

Marek Tomana (29 lat) - Ofensywny pomocnik, prawy, lewy, środek, z dobrym dryblingiem i podaniami. Trochę niski i odrobinę otyły, niezbyt szybki jak na skrzydłowego. Jedyny obcokrajowiec.

Jack Pollock (15 lat) - Prawo skrzydłowy. W szkole wygrywa zawody na setkę z rówieśnikami. Lubi uderzać rzuty wolne. Cały swój wolny czas spędza na boisku. Poprzedni trener chwalił go za niezwykły talent do czytania gry i przewidywania podań przeciwnika.

John Maitland (19 lat) - Najwyżej wyceniany piłkarz przez naszego prezesa (45k euro). Nominalnie gra ofensywnego pomocnika. Wysoki (191 cm), jednak słabo gra głową. Potrafi dokładnie podawać, nawet z pierwszej piłki. Często przeciwnikom zakłada siatkę. Studiuje japonistykę w Aberdeen.

 

Napastnicy

John Gemmell (24 lata) - Napastnik, dobrze wyszkolony technicznie, uderzający na bramkę z dużą siłą. Arcywysoki - 196 cm - dobrze skacze i gra głową. Generalnie za dobry jak na nasz zespół, trzeba zrobić wszystko, żeby go tu zatrzymać. Zawieszony na 2 mecze (czerwona kartka), ponadto przyznał się, że jego lewa noga to drewno.

Daryl Nicol (19 lat) - Niziutki napastnik (161 cm), błyskotliwy. Nie wiąże przyszłości z piłką nożną, chce zostać prawnikiem.

Ryan Stewart (18 lat) - Średnie warunki fizyczne, potrafi dobrze współpracować z kolegami na boisku. Często organizuje wyjścia na piwo. Raczej nie błyszczy techniką.

Jordan Leyden (18 lat) - Niski, ale bardzo zdeterminowany. Koniecznie chce zostać profesjonalnym piłkarzem. Inni koledzy pochwalili go za jego niekonwencjonalną grę. Materiał na dobrego piłkarza.

 

Aż 3 godziny spędziliśmy w szatni rozmawiając o drużynie, naszych zaletach i słabościach. Dochodziła godzina 19, a ja oznajmiłem zawodnikom, że na dzisiaj zaplanowany jest sparing z drużyną juniorską. Jak każdy nowy trener chciałem rozpoznać kogo na co stać. Kazałem grać zespołowi dotychczasowym ustawieniem 4-4-2, mówiąc, że na modyfikacje taktyczne przyjdzie czas później. Poprosiłem o maksymalne zaangażowanie i udowodnienie mi przydatności do drużyny. Zawodnicy wyszli na rozgrzewkę, a mnie zaskoczył dziennikarz lokalnej gazety:

- Pan Lukasz Jarocki?

- Tak.

- Mógłby pan odpowiedzieć na parę pytań?

- Pewnie.

Podczas rozmowy pytał o to jakie zmiany chce przeprowadzić w klubie, skąd się w ogóle wziąłem i czy ta praca to spełnienie moich marzeń. Z racji, że to mój pierwszy wywiad do gazety odpowiadałem raczej wymijająco nie składając, żadnych deklaracji bo nie wiedziałem tak naprawdę na co stać moją drużynę. W mżawce udałem się już na ławkę trenerską. Było dosyć zimno, jednak nie mogło mi to przeszkodzić w obserwacji moich zawodników. Skład wyjściowy ustaliłem na:

McNeil - Pope, Crighton, Cuthill, Hegarty - Fleming, Tomana, Davidson, Milligan - Leyden, Gemmel

Odnośnik do komentarza

// Xaerok, średnia wieku w moim zespole to 20, podczas gdy w całej lidze wynosi ona 22, więc nie jest tak źle. Podczas okna transferowego może się to zmienić.

 

Pierwszy towarzyski mecz pod moją wodzą przegraliśmy 0-1 po samobójczej bramce Pope. Powiedziałem zawodnikom, że dzisiaj ważniejsza była sama gra, a ta wyglądała lepiej od przeciwnika. Przeważaliśmy przez całe spotkanie, a na duży + wyróżnił się środkowy napastnik Gemmell. Obrona zagrała także przyzwoicie szczególnie Sean Crighton i Aaron Sinclair. Przy takiej pogodzie nie mogłem wymagać od moich zawodników za wiele.

 

Mecz towarzyski, Links Park

Skład McNeil - Pope, Crighton, Cuthill, Hegarty - Fleming, Tomana, Davidson, Milligan - Leyden, Gemmel

 

Montrose - Montrose II 0-1

Pope 12' - sam.

 

Widzów: 0

 

Po dzisiejszym dniu zacząłem snuć plany dotyczące treningów i ewentualnych transferów i zwolnień z klubu. Byłem jednak tak zmęczony, że już wczesnym wieczorem położyłem się spać.

Odnośnik do komentarza

2 Lipca 2009

 

W natłoku ostatnich wydarzeń zupełnie zapomniałem o moich projektach informatycznych. Nie miałem jednak na nie czasu. Dzisiaj trzeba było ustalić plan treningów i sparingów, a także zacząć szukać wzmocnień bez których myślę, że się obejdzie. Dla paru zawodników miałem także niespodziankę w postaci oferty profesjonalnego kontraktu. Wybrańcami byli obaj lewi obrońcy Pope i Sinclair, a także nasz czołowy napastnik Gemmell. Dzisiejszy trening zgodnie z moimi wytycznymi przeprowadził asystent, a ja mogłem się zająć przeszukiwaniem rynku transferowego, oraz przydzieleniem zadań moim współpracownikom to jest trenerowi juniorów i jedynemu scoutowi.

W najbliższych dniach zamierzam bacznie przyglądać się moim zawodnikom, a także zatrudnić dodatkowego trenera i scouta. Pierwszy poważny sparing gramy u siebie z Exeter City, za 9 dni. Mam nadzieję, że do tego czasu wyklaruje się już trzon drużyny.

Odnośnik do komentarza

3 Lipca 2009

 

Tomana zgodził się odegrać rolę mentora. Zaopiekował się 16 latkiem z drużyny U-19 Finlaysonem.

 

4 Lipca 2009

 

W Montrose trwają średnio intensywne przygotowania do sezonu, większość zawodników jednak regularnie trenuje. W klubie został zakontraktowany drugi już scout. Zleciłem mu obserwacje zawodników we Francji bez jakichś konkretnych ograniczeń. Nadal szukam wzmocnień na pozycje środkowego obrońcy, napastnika i prawego obrońcy. Ponadto w międzyczasie w klubie został podpisane dwa pierwsze kontrakty profesjonalne - Pope i Gemmell. Sinclair wyśmiał moją ofertę, jednak na ten moment nie mogę nic więcej mu zaoferować. W dupie mu się chyba po przewracało.

 

6 Lipca 2009

 

Weekend spędziłem w domu odpoczywając nieco od codziennych. W niedzielę wybrałem się na pierwsze poważne zakupy na wyspach, razem z Tomaną zwiedziliśmy Aberdeen. Wieczorem na swojego maila otrzymałem informację o rozlosowaniu par pierwszych rund Pucharu Ligi i Challenge Cup. Nie miałem pojęcia o tych rozgrywkach więc dobrze, że zajrzałem na skrzynkę mailową. Muszę rozeznać się w prestiżu tych rozgrywek. I tak w Pucharze Ligi trafiliśmy na drugoligowy zespół Brechin City, który według mediów był prognozowany do awansu w tym sezonie do pierwszej ligi. Nasze szanse zatem nie wyglądają w tym spotkaniu najlepiej. Natomiast w Challenge Cup czeka nas spotkanie z East Fife - zespół podobnej klasy co Brechin.

 

7 Lipca 2009

 

Już za parę dni gramy pierwszy poważny sparing, a skład drużyny nadal pozostaje taki sam. Wysłałem jednak trochę ofert do zawodników zarekomendowanych mi przez scouta i czekam... . Wykorzystując moje nieliczne kontakty w Polsce wysłałem także oferty pracy w Szkocji do paru Polaków.

Odnośnik do komentarza

11 Lipca 2009

 

Gramy dzisiaj sparing Exeter City. Bukmacherzy nie dają nam większych szans, uważają, że przy wyjątkowo sprzyjających okolicznościach jesteśmy w stanie powalczyć o remis.

W ostatnich dniach pojawili się w zespole pierwsi nowi zawodnicy - dwóch polaków (Tomasz Ruminkiewicz[O P] i Robert Kaźmierczak[N]) i dwóch wyspiarzy (Ryan Gilfillan[O PŚ,P Ś] i Bob Sissons[O/P Ś]). Transfery wywołały spore zamieszanie w naszym małym miasteczku - lokalni dziennikarze co rusz chcieli organizować konferencje prasowe. Nie chcąc wywoływać niepotrzebnego zaniepokojenia wśród moich zawodników zgodziłem się tylko na oficjalną prezentację prawego obrońcy Tomasz Ruminkiewicza.

Z kolei z pierwszą drużyną, żegnają się kolejni zawodnicy - Mark Russell i Sean Anderson zostali przeniesieni do składu rezerw, a Jack Pollock pogra teraz w U-19. W najbliższym czasie zdecyduję jeszcze o odejściu jednego z napastników bo aż 5 jest mi niepotrzebnych. Dużo powie mi dzisiejszy sparing.

 

Zawodnicy przez ostatnie 10 dni intensywnie trenowali w upalnym słońcu i mają prawo być nieco zmęczeni. Mój asystent twierdzi jednak, że na porannym treningu drużyna gości także nie wyglądała świeżo - pogłoski mówiły nawet o jakimś zatruciu pokarmowym niektórych zawodników Exeter City. Sparing zaplanowany był na Sobotę godzinę 15. Było dosyć ciepło bo 21 stopni, ale zarazem wietrznie - poradziłem więc zawodnikom granie krótkich podań po ziemi. Postanowiłem nie zmieniać na razie ustawienia 4-4-2 bo po prostu nie opracowałem (jeszcze), żadnej innej taktyki która miała by nam przynosić zwycięstwa. Możliwe, że zostaniemy przy 4-4-2 z ofensywnie usposobionymi bocznymi pomocnikami. Środkowi pomocnicy natomiast mieli grać aktywnie i w defensywie i w ofensywie. Szczerze mówiąc byłem dziwnie spokojny o moich podopiecznych, być może to ze względu na wzmocnienia. Do ostatniej chwili nie wiedziałem czy zdąży dojechać polski napastnik Robert Kaźmierczak. Okazało się, że zdążył i prosto z samochodu udał się do szatni przebrać w klubowy strój.

 

Ostatecznie wyszliśmy więc ustawieniem:

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Milligan - Kaźmierczak, Gemmell

 

Pierwsza połowa o dziwo przebiegała całkowicie pod nasze dyktando. Chłopcy byli zachwyceni obecnością paru-setnej grupy kibiców na trybunach. Wyglądali bardzo świeżo, a nowi zawodnicy od razu wkomponowali się zespół i co rusz zachwycali przyjęciem piłki czy dokładnym podaniem. Po "polskiej akcji" czyli dośrodkowaniu Ruminkiewicza, przedłużeniu głową Kaźmierczaka gola z 11 metrów strzelił lewy pomocnik Fleming i w 14 minucie było 1-0. Skromna grupa kibiców ucieszyła się a paręnaście minut później przecierała oczy ze zdumienia gdy było już 2-0. Ruminkiewicz podał po skrzydle do Milligana, a ten doskonale wycofał piłkę na 16 metr skąd swoją pierwszą bramkę strzelił Gemmell. Mieliśmy jeszcze parę sytuacji na podwyższenie prowadzenia w pierwszej połowie (m. in. strzał w słupek Gemmella) jednak do przerwy wynik już się nie zmienił. Zadowolony takim stanem rzeczy wymieniłem całą 10tkę zawodników pozostawiając na boisku jedynie najstarszego - Tomanę, który przejawiał wielką ochotę do gry i chęć strzelenia gola - w pierwszej połowie strzelał z dystansu aż 3 razy, niestety zawsze niecelnie.

Po przerwie oglądaliśmy zupełnie inny mecz. Rezerwowi zawodnicy mojej drużyny zostali stłamszeni przez Exeter. Pierwszą bramkę dla gości zdobył Marcus Stewart po uderzeniu z wolnego z 20 metrów. Rezerwowy bramkarz mojej drużyny był bez szans, bo piłka po uderzeniu o słupek wpadła do bramki. W 48 minucie było 2-1, a moi zawodnicy sporadycznie gościli na połowie przeciwnika oddając w sumie dwa niecelne strzały z dystansu. Atakował Exeter i udokumentował swoją przewagę drugą bramką już w 52 minucie. Główką, od poprzeczki piłkę do bramki skierował Henville. Przy tej bramce mogę mieć pretensje do mojego bramkarza i środkowych obrońców którzy nie upilnowali napastnika. Wynik utrzymał się już do końca spotkania.

 

Mecz towarzyski, Links Park

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Milligan - Kaźmierczak, Gemmell

 

Montrose - Exeter City 2-2

Fleming 14' 1-0

Gemmell 35' 2-0

Stewart 48' 2-1

Henville 52' 2-2

 

Widzów: 384

 

Po spotkaniu byłem oczywiście zadowolony z postawy drużyny.

Odnośnik do komentarza

13 Lipca 2009

 

Dzisiaj nie było treningu. Nie dlatego, że gramy już doskonale. Nawet nie z powodu zmęczenia zawodników. W nagrodę za ciężką pracę na treningach przez ostatnie dwa tygodnie, a także w celu integracji nowych zawodników z drużyną dałem wszystkim dzień wolnego i zaprosiłem do miejscowego pubu na piwo na koszt klubu :) . Była okazja do szczerych rozmów i pośmiania się trochę. Jutro mieliśmy grać mecz w Edynburgu z drużyną tamtejszego uniwersytetu, sławnego zresztą na całym świecie. Uważałem, że umiejętnościami bijemy ich na łeb i szyję dlatego przyda się trochę rozluźnienia w szeregach. Zespół podzielił się generalnie na 3 obozy - Szkotów, Słowian i pozostałych Brytyjczyków. Szkoci zmyli się jako pierwsi radząc pozostałym, żeby wracali już do domów jeśli chcą wstać na jutrzejszy autokar (mieliśmy wyjechać koło 8 rano). Następnie do domów udali się Brytyjczycy, a my Polacy razem z naszym słowackim przyjacielem Markiem zostaliśmy do późna. Dochodziła już północ gdy do naszego stolika podeszła grupka lokalnych kibiców-ultrasów. Zapytali się, czy mogą się dosiąść i zamienić z nami parę słów. Faceci wyglądali dosyć postawnie i mieli krótko przystrzyżone włosy, lecz okazali się całkiem miłymi gościami. Rozpoczął rozmowę ze mną, jak się później okazało animator - prowadzący doping na stadionie. Chciał mi wytłumaczyć jedną kwestię:

- Słuchaj, trenerze. Nie są dla nas jasne przyczyny twojego nagłego pojawienia się w klubie. Nie musimy ich znać, to nieważne. Rozumiemy, że nowy menadżer chce zaprowadzać zmiany i nowy porządek, chcemy jednak apelować o jedno. Montrose to klub z tradycjami, był w tym mieście od zawsze i od zawsze grali w nim tylko Szkoccy zawodnicy. Obcokrajowcy nie pojawiali się tu, czasem może ktoś przyjechał jedynie na testy. Mówię o tym nie bez powodu. Większości ludzi na świecie, którzy nigdy nie kibicowali swojej lokalnej drużynie może się wydawać, że wszyscy kibole chcą za wszelką cenę zwycięstw i jak najwyższych pozycji swojego 'teamu' w lidze. To po części prawda. Po części bo przede wszystkim chcemy by piłkarze i pracownicy klubowi wiedzieli jak ważne są dla nas te barwy. Jak ważne jest godło, szalik klubowy. My nie chcemy dziesiątek zagranicznych zawodników, którzy przyjadą tu na rok i zaraz wyjadą. Chcemy 11 czy 18 zawodników którzy wiedzą co to jest przywiązanie do klubu, chcemy kopaczy którzy będą na boisku umierali za te barwy, którzy będą gryźć trawę za ten klub! Może wydawać Ci się to szalone... nie zrozumiesz tego jeśli nigdy nie byłeś kibicem... .

- Doskonale - odpowiedziałem - rozumiem. Nie musisz już dłużej się męczyć. Cieszę się, że podejście wasze, naszych kibiców jest właśnie takie. Doskonale wiem co masz na myśli... doskonale.

 

W dalszej rozmowie zapewniłem naszego niespodziewanego gościa, że Szkoci zawsze będą stanowić większość w wyjściowej jedenastce. Opowiedziałem mu historię z polskiego podwórka, ze Szczecina. Mimo, iż dochodziła już pierwsza zdążyłem jeszcze ze szczegółami pokazać różnice między zdobyciem PP w 2004, a w 2009 przez Lecha Poznań (obcokrajowcy, brak Reissa) i mimo, że animator nie kojarzył kompletnie mojej ulubionej drużyny słuchał mnie uważnie i razem ze mną zadowolony opuścił Pub.

 

Dzisiejsza rozmowa zmieniła trochę w mojej polityce transferowej. Wycofałem scouta z Francji i poleciłem mu jeżdżenie po Szkocji. Jutro gramy z totalnymi amatorami...

Odnośnik do komentarza

14 Lipca 2009

 

Do składu dołączył już chyba ostatni zawodnik. Był to Tony Boto, anglik o korzeniach w Ugandzie. Miał cechy typowego snajpera i właśnie w tym celu został sprowadzony do drużyny.

 

Na 19:30 ustalono godzinę rozpoczęcia spotkania. Ja jednak razem z moimi ambitnymi ostatnio zawodnikami już parę godzin przed meczem siedziałem w szatni i omawiałem taktykę na ten mecz i następne. Mieliśmy grać klasycznym 4-4-2 z lekko cofniętą obroną, a jednocześnie próbować łapać napastników na pułapki offsidowe. Każdemu z zawodników przydzieliłem zadania dot. jego pozycji i zachowania podczas stałych fragmentów gry. Szczególnie ciekawy jestem jak wyjdą nam rzuty rożne, gdyż ćwiczyliśmy ten element ostatnio na treningach. Skład wyjściowy od ostatniego spotkania uległ tylko jednej zmianie. Na prawej flance Milligana zastąpił Hegarty. Liczyłem dzisiaj po cichu na wysokie zwycięstwo nad amatorami z Edynburskiej uczelni. Zawodnikom powiedziałem jednak, żeby nie zwracali uwagi na wynik, a konsekwentnie wypełniali założenia taktyczne.

 

Mecz towarzyski, stadion Peffermill Playing Fields w Edynburgu

 

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Hegarty - Kaźmierczak, Gemmell

 

Edinburgh University - Montrose 0-3

Fleming 42' 0-1

Boto 72' 0-2

Leyden 78' 0-3

 

Widzów: 22

 

Cieszy gra, a wynik powinien być nieco wyższy, oddaliśmy 14 strzałów w tym 8 w światło bramki. Mieliśmy też jeden słupek. Nienagannie spisała się obrona nie dopuszczając do ani jednego strzału. Zawodnicy z Edynburga byli jednak zdecydowanie najsłabszymi piłkarzami jakich widziałem na oczy ostatnio, ponadto przed meczem musieli zaliczyć ostrą imprezę, bo mieli problemy z szybkim bieganiem. Jestem bardzo ciekaw co przyniosą kolejne sparingi. Trzeba dopracować jeszcze rzuty rożne, w tym meczu mieliśmy ich 9, a po żadnym z nich nie było zagrożenia bramki przeciwnika.

Odnośnik do komentarza

19 Lipca 2009

 

W ostatnich dniach pożegnaliśmy w klubie dwóch napastników Daryla Nicola i Ryana Stewarta. Zaoszczędzoną kasę spożytkuję na zaoferowanie kontraktu zawodowego jednemu z piłkarzy. Myślę, że były to ostatnia roszady w składzie, a drużyna na ten sezon jest skompletowana. Najsłabszą formacją aktualnie jest zdecydowanie linia pomocy, ale mam już na oku paru zawodników, którzy mogą dołączyć do nas w przerwie zimowej jeśli będzie to konieczne.

Ponadto zostałem zaproszony na Dzień Testów - czyli po prostu mecz dwóch drużyn złożonych ze Szkockich talentów. Jako, że 22 Lipca mam wolny termin w kalendarzu na pewno się na niego wybiorę razem z moim asystentem Jimem.

Przez ostatni tydzień drużyna intensywnie trenowała i widać, że Lipiec dotychczas zmęczył zawodników. Przed spotkaniami o stawkę trzeba będzie dać im odpocząć trochę. Mimo tego jestem zaskoczony brakiem jakichkolwiek kontuzji - oby tak dalej.

 

Dzisiaj gramy z pobliskim klubem Huntly o statusie półzawodowym. Generalnie rywal jak najbardziej w naszym zasięgu, myślę nawet, że jesteśmy drobnymi faworytami. Jest to nasz ostatni sparing przed pierwszymi meczami w pucharach krajowych. Po przyjeździe do drobnej mieścinki, udaliśmy się od razu na stadion. Zawodnicy poszli przebrać się do szatni a ja tradycyjnie sprawdziłem stan murawy. Trawa byłą w idealnym stanie, a pogoda jak najbardziej zachęcała do gry - było słonecznie, sucho, 12 stopni Celsjusza. W szatni powtórzyłem moim kopaczom założenia na dzisiejszy mecz. Mieliśmy grać tak samo jak ostatnio tylko, że skuteczniej. Poprosiłem też o danie z siebie wszystkiego i zagranie na 100%, gdyż po tym meczu będzie tydzień przerwy w spotkaniach i zdążą zregenerować siły. Na tablicy rozrysowałem także sposób wykonywania rzutów rożnych bo ostatnio nie wychodziło to najlepiej. Pełen optymizmu razem z zawodnikami wyszedłem z szatni. Skład pozostał ten sam - zwycięskiego składu się nie zmienia.

 

Mecz towarzyski, stadion Christie Park, Huntly

 

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Hegarty - Kaźmierczak, Gemmell

 

Huntly - Montrose 1-0

Skinner 50' 1-0

 

Widzów: 38

 

Jestem odrobinę zawiedziony, ale nie dałem tego po sobie poznać. Mecz był wyrównany a my powinniśmy strzelić choć jedną bramkę. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał Boto i Gemmell. Niewyraźnie grał Kaźmierczak. Przy rzutach rożnych nadal mizeria. Bramkę po raz kolejny tracimy po uderzeniu głową. Davidson kapitan zespołu nie upilnował Skinnera w 50 minucie, a nasz golkiper zachował się dziwnie pasywnie. Trudno, czas teraz na wypoczynek i można koncentrować się już na pierwszym meczu o stawkę. Będzie to mecz z East Fife 25 Lipca i nie jesteśmy w nim faworytami. Gospodarze raczej przewidują spacerek.

Odnośnik do komentarza

22 Lipca 2009

 

Razem z moim asystentem udałem się na Szkocki mecz młodych talentów. Spotkanie nie było fascynującym widowiskiem i skończyło się wygraną 1-0 jednej z drużyn. Żaden z zawodników mi nie przypadł do gustu, podczas gdy mój asystent co chwile zachwycał się potencjałem młodych kopaczy. Wiedziałem, że trzeba było budować zespół na przyszłość z młodych piłkarzy, jednak uznałem, że w naszym klubie nie grają wcale gorsi zawodnicy. Nikogo zatem na moją listę życzeń w laptopie nie zapisałem.

 

25 Lipca 2009

 

Po średnich sparingach (wygrana, remis, dwie porażki) przyszedł czas na pierwszy mecz o stawkę. Tuż przed meczem dowiedziałem się, że kontuzji na treningu nabawił się młody, lewy obrońca Aaron Sinclair i nie zagra przez najbliższe parę dni. Nie miałem zamiaru z niego skorzystać podczas dzisiejszego meczu, więc nie rozpaczałem. Po przybycie na stadion New Bayview w Fife udaliśmy się do szatni gdzie po chwili zacząłem przypominać zawodnikom nasze założenia taktyczne. Wiedzieliśmy, że rywal jest faworytem, ale liczyliśmy na jego słabszy dzień, bo nasza forma mimo wszystko była daleka od idealnej. Ponadto niektórzy zawodnicy wyglądali na zmęczonych. Od ostatniego sparingu zrobiłem tylko jedną roszadę w składzie - za Kaźmierczaka wszedł do ataku Tony Boto.

 

Mecz zaczął się od ataków gospodarzy. Oddawali strzały z daleka, jednak rzadko kiedy leciały one w światło bramki. Staraliśmy się groźnie kontrować i mieliśmy swoje sytuacje. Pierwsza połowa zakończyła się jednak wynikiem 0-0. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że teraz możemy postarać się przejąć inicjatywę i zdobyć zwycięskiego gola na wagę awansu. Po gwizdku sędziego, który rozpoczął drugą połówkę moi piłkarze zaczęli szturmować bramkę przeciwnika. Obraz gry zupełnie się zmienił, częściej posiadaliśmy piłkę i częściej oddawaliśmy strzały. Mieliśmy jednak pecha, bo po strzale rozpaczy z 30 m zawodnika gospodarzy Paula McManusa piłka niefortunnie odbiła się od mojego obrońcy Sissonsa i zmylając bramkarza wpadła do naszej siatki. Próbowaliśmy się jeszcze odgryzać - na boisko wszedł m. in. Kaźmierczak, a stuprocentową sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Tony Boto. Wynik do końca spotkania nie uległ zmianie, a my wracaliśmy do Montrose w minorowych nastrojach. Szkoda, bo zasługiwaliśmy na remis.

 

Challenge Cup 1 runda, New Bayview, Fife

 

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Hegarty - Gemmell, Boto

 

East Fife - Montrose 1-0

Paul McManus 62' 1-0

 

Widzów: 484

 

Następny mecz w Pucharze Ligi 1 Sierpnia...

Odnośnik do komentarza

1 Sierpnia 2009

 

Ostatni tydzień przebiegł pod znakiem burzliwej pogody. Zawodnicy nieco zasmuceni ostatnimi porażkami wyrażali mniejszą chęć trenowania, a za to coraz częściej można było ich spotkać wieczorami na rynku. Taka sytuacja nie mogła dziwić - zdecydowana większość mojej drużyny była amatorami. Siedząc wieczorami samotnie przy laptopie, oprócz wyszukiwania nowinek informatycznych zacząłem zastanawiać się co do słuszności nowej taktyki mojej drużyny - mocno zmodyfikowanego 4-4-2. Odkąd zacząłem mieszać w większości młodym chłopakom w głowie nie strzeliliśmy bramki, a mecze kończyły się - pechowymi co prawda - porażkami.

 

Dzisiaj czekał nas mecz w Pucharze Ligi ze zdecydowanie wyżej od nas notowaną drużyną - pojechaliśmy do Brechin. Lokalna drużyna grała w lidze wyższej od nas i była kandydatem do awansu. To był nasz czwarty z rzędu mecz na wyjeździe. Bardzo zależało mi na wygranej i dałem to odczuć drużynie przed meczem w szatni.

Pierwsza połowa była wyrównana z lekkim wskazaniem na gospodarzy. My nie wykorzystaliśmy stuprocentowej okazji jaką miał debiutujący w podstawowej jedenastce Leyden, a że nie wykorzystane sytuacje się mszczą to w 35 minucie dostaliśmy piękną bramkę z wolnego. Do przerwy było zatem 1-0 ku uciesze lokalnej publiki. W przerwie sfrustrowany sytuacją nakazałem zawodnikom zapomnienie o jakiejkolwiek taktyce i po prostu strzelenie im bramki jakimkolwiek sposobem. Motywacja jednak nie przyniosła pożądanego skutku bo mimo, że stworzyliśmy sobie więcej sytuacji niż w pierwszej odsłonie spotkania to dostaliśmy dwie bramki po błędach środkowych obrońców w 59 i 70 minucie. Nie chcąc zaogniać sytuacji w drużynie, okazałem zrozumienie zawodnikom po meczu. Teraz trzeba było się skoncentrować na naszym głównym celu - lidze.

 

Puchar Ligi 1 runda, Glebe Park, Brechin

McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Hegarty - Kaźmierczak, Leyden

 

Brechin City - Montrose 3-0

Charlie King 35' 1-0

Kris Renton 59' 2-0

Rory McAllister 70' 3-0

 

Widzów: 347

Odnośnik do komentarza

8 Sierpnia 2009

 

Po wyczynach moich kopaczy w niezwykle prestiżowych pucharach przyszedł czas na pierwszy mecz ligowy. Podróż nietrwała długo gdyż kilkunastotysięczne miasteczko jest oddalone od Montrose o zaledwie 17 mil. Piłkarze zadowoleni z podróży, stanu murawy i przede wszystkim pogody (słonecznie, 14 stopni C) udali się do szatni przebrać w stroje. Po wejściu zaskoczyłem chłopaków prezentując zupełnie nową taktykę 4-3-1-2. Uznałem, że ostatnie 3 przegrane mecze z rzędu bez strzelenia bramki to wina taktyki - gdyż zawodników, po wzmocnieniach, jak na ostatnią ligę szkocką miałem ponad przeciętnych. Mieliśmy grać wysoko, bez akcji oskrzydlających, krótkimi podaniami mozolnie budować akcje. Planowałem też dominację w środku pola, wysyłając tam aż 4 piłkarzy. Napastnicy mieli szukać gry, schodząc do linii bocznych boiska, natomiast ofensywny pomocnik powinien był ładować piękne bramki z dystansu. Tak to wyglądało teoretycznie.

W tym meczu nie mogłem skorzystać z usług mojego najlepszego napastnika - Gemmella, jednak na tej pozycji miałem pewien kłopot bogactwa, więc z wyborem nie miałem większego problemu - do gry desygnowałem Kaźmierczaka i Boto. Po za tym zmienił się skład dwóch innych formacji i ostatecznie ustawienie wyglądało w ten sposób:

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kazmierczak, Boto

 

Nie wiedziałem czego się spodziewać po tym meczu. Raz, że ostatnie mecze wypadały źle, dwa, że zmieniliśmy taktykę i wreszcze trzy, że o przeciwniku nie wiedzieliśmy za wiele. Remis bym wziął w ciemno.

 

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem walki w środku pola, a oba zespoły miały po jednej sytuacji sam na sam z bramkarzem. Z mojej strony nie wykorzystał jej nowy nabytek - Tony Boto. W przerwie, starałem się zmotywować piłkarzy, lecz nie przyniosło to skutku. Drużyna gości coraz śmielej atakowała i jeszcze moment a strzeliła by nam gola. Sytuacja zmieniła się diametralnie w 78 minucie, gdy pomocnik gospodarzy otrzymał drugi żółty kartonik. Od tej pory naciskaliśmy rywala, jednak nie starczyło czasu. Wynik remisowy trzeba było uznać za sprawiedliwy i korzystny, wszak za tydzień mieliśmy grać pierwszy mecz u siebie.

 

1 kolejka 3. Liga, Station Park, Forfar

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kazmierczak, Boto

 

Forfar (-) - Montrose (-) 0-0

 

Widzów: 537

 

 

15 Sierpnia 2009

 

Tego dnia już od rana czułem podwyższony rytm bicia serca. Po 5 meczach wyjazdowych z rzędu mogliśmy w końcu zaprezentować naszą formę lokalnej publice. Na ten sezon klub sprzedał niecałe 200 karnetów co było lekkim zaskoczeniem (przynajmniej dla mnie). Przez ostatnie dni, nad wyspami utrzymał się front wyżowy który zapewniał ciepłe powietrze bez opadów deszczu. Warunki były idealne do pierwszego od dawna zwycięstwa.

Na stadion Links Park przyjeżdzała dzisiaj drużyna Queen's Park prosto z Glasgow. Była ona zaliczana, jak powiedział mi mój asystent, raczej do outsiderów ligowej tabeli. Przypomniałem o tym chłopakom w szatni i jak zwykle poprosiłem o maksymalne zaangażowanie - na stadion pofatygowało się ponad 400 kibiców. W stosunku do poprzedniego spotkania w składzie dokonałem zaledwie jednej zmiany - będącego ostatnio w sporym dołku Kaźmierczaka zastąpiłem Leydenem. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę.

Mecz zaczął się znakomicie. Już w 3 minucie objęliśmy prowadzenie. Po rzucie rożnym doskonale głową uderzył Sissons, a piłka po odbiciu się jeszcze od bramkarza wpadła do bramki. Było 1-0! Niemoc strzelecka przełamana! Po strzeleniu gola imponowało mi nie zwalnianie tempa przez mój zespół. W 15 minucie było już 2 do zera. Po błędzie obrońcy drużyny przyjezdnej, Marek Tomana stojąc na 12 metrze skierował piłkę silnym strzałem do bramki. 21 minuta i już 3-0. Niemal kopia pierwszej bramki - dośrodkowuje Tomana z rożnego, A Sissons spokojnie umieszcza głową piłkę w siatce tym razem już bez pomocy bramkarza. Golkiper drużyny przyjezdnej w ogóle dzisiaj nie był w wybornej formie bo już w 23 minucie po raz czwarty wyciągał piłkę z siatki, gdy do prostopadłego podania doszedł Tony Boto i plasowanym strzałem w długi róg zdobył bramkę. Atakowaliśmy nadal, a jedyną groźną akcję goście przeprowadzili w 28 minucie - po nieudanej pułapce offsidowej do piłki dobiegł Carroll i pokonał McBraina zdobywając honorowego gola. Jeszcze przed przerwą podwyższyliśmy jednak rezultat na 6-1. Najpierw błąd bramkarza wykorzystał ponownie Tomana, a później Boto zdobył swoją drugą bramkę z odległości 5 metrów.

Druga połowa po zmianach (wprowadzeniu m. in. Kaźmierczaka) przebiegła bez wielu sytuacji i rezultat do końca meczu nie uległ już zmianie. Wygraliśmy 6-1, a ja coś czuję, że na kolejny mecz zawita na stadion dużo więcej kibiców.

Martwi jedynie forma Kaźmierczaka i fakt, że za tydzień gramy z głównym faworytem ligi - Livingstone i to na wyjeździe.

 

1 kolejka 3. Liga, Links Park, Montrose

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Leyden, Boto

Montrose (6) - Queen's Park (2) 6-1

 

Sissons 3' 1-0

Tomana 15' 2-0

Sissons 21' 3-0

Boto 23' 4-0

Carroll 28' 4-1

Tomana 44' 5-1

Boto 45' 6-1

 

Widzów: 403

 

Po tym meczu zostaliśmy liderami tabeli.

Odnośnik do komentarza

22 Sierpnia 2009

 

Tego dnia graliśmy na wyjeździe ze zdecydowanym faworytem ligi Livingston. Jechaliśmy na pożarcie, biorąc pod uwagę opinię bukmacherów oraz mojego asystenta. Zdawałem sobie z tego sprawę i marzyłem jedynie o wywiezieniu z trudnego terenu jednego punktu. Przed meczem panowały w drużynie optymistyczne nastroje, bo jakby nie było byliśmy liderami tabeli. Livingston w drugiej kolejce zaliczyło wpadkę przegrywając ze Stranraer, naszym kolejnym rywalem. Po za jednym meczem, mieli za sobą praktycznie same zwycięstwa także z wyżej notowanymi rywalami w Pucharze Ligi.

Piłkarzom poradziłem zatem cieszenie się samą grą i nie zważanie na wynik.

 

Mimo powyższych faktów, to moi piłkarze w pierwszej połowie dłużej trzymali piłkę w posiadaniu. Rozgrywaliśmy piłkę długo jednak nie dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich oddając w pierwszej połowie zaledwie jeden strzał i to niecelny. Livingston groźnie kontraktowało i tylko pięknej postawie mojego bramkarza McBraina zawdzięczaliśmy remis. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, a my w końcu straciliśmy pierwszą bramkę po rzucie rożnym. Gilfillan nie upilnował Ewana Moyesa i było 1-0. Szkoda, że bramkę straciliśmy po stałym fragmencie gry. Od tego momentu zaczęliśmy stwarzać nieco więcej sytuacji podbramkowych jednak ani Tony Boto, ani Leyden nie byli w stanie umieścić piłki w siatce. Livingston swoje doświadczenie i wyrachowanie kolejny raz potwierdziło w 68 minucie i kolejny raz niestety po rzucie rożnym. Grający dzisiaj świetne spotkanie, bramkarz McBrain popełnił błąd wypuszczając złapaną piłkę, a Tony McParland w tej sytuacji był bezlitosny. Do końca spotkania wynikł nie uległ już zmianie. Przegraliśmy 2-0, jednak uważałem, że nie mamy się czego wstydzić. Wracaliśmy do Montrose z podniesionymi głowami.

 

3 kolejka 3. Liga, Almondvale Stadium, Livingston

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Leyden, Boto

 

Livingston (5) - Montrose (1) 2-0

Moyes 47' 1-0

McParland 68' 2-0

 

Widzów: 1041

 

 

29 Sierpnia 2009

 

W sobotnie popołudnie na stadion Links Park przyjechał 4 zespół 3 Ligi Szkockiej - Stranraer. My po trzech kolejkach zajmowaliśmy 5 miejsce. Było sucho, słonecznie ciepło, a moi zawodnicy pałali chęcią walki i zwycięstwa. Przed własną publicznością spisywaliśmy się do tej pory nienagannie remisując towarzyski mecz w dobrym stylu i wygrywając spotkanie w lidze 6-1. Do dyspozycji miałem wszystkich zawodników, nikt nie skarżył się na kontuzje, nikt nie pauzował za kartki. Wobec powyższego wystawiłem w mojej opinii nasz najsilniejszy skłąd z Kaźmierczakiem i Gemmellem z przodu. Był solidne podstawy do obstawiania nas w roli faworytów spotkania, gdyż przyjezdni - jak wspomniał mój asystent do wirtuozów futbolu nie należeli.

 

Rozpoczęliśmy od huraganowych ataków, które wraz z upływem czasu słabły. Posiadaliśmy przewagę na boisku i na całe szczęście przełożyliśmy ją na bramkę w 23 minucie, a jej strzelcem był polak Robert Kaźmierczak, po świetnym dograniu jego partnera z ataku. Do przerwy było 1-0, a ja poprosiłem chłopaków o koncentrację i dążenie do strzelenia jeszcze jednego gola. Mimo moich próśb to zawodnicy gości coraz częściej atakowali i przejmowali inicjatywę. Mieli dwie sytuacje, które musiały się zakończyć golem, na szczęście dostępu do naszej bramki strzegł Andrew McBrain. Do końca meczu dowieźliśmy wynik 1-0 ku uciesze niewielkiej grupy kibiców.

 

4 kolejka 3. Liga, Links Park, Montrose

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kazmierczak, Gemmell

 

Montrose (5) - Stranraer (4) 1-0

 

Kaźmierczak 23' 1-0

 

Widzów: 376

Odnośnik do komentarza

2 Września 2009

 

Pierwszy mecz we wrześniu rozgrywaliśmy przy nieco już jesiennej aurze - było zaledwie 5 stopni jednak nie padało. Terminarz ułożył się tak, że graliśmy drugi mecz z rzędu u siebie. Do Montrose tym razem zawitał lider tabeli (po nieoczekiwanej wpadce Livingston w poprzedniej kolejce) East Stirlingshire z dorobkiem 9 punktów w 4 meczach. Na naszym koncie było tymczasem 7 punktów. Nastroje przed meczem polepszyła indywidualna nagroda dla Roba Sissonsa - wybranego najlepszy młodym zawodnikiem Sierpnia. Do meczu przystępowaliśmy więc w dobrych nastrojach z zamiarem wygrania meczu i objęcia przodownictwa w tabeli. Tym razem w ataku w podstawowej jedenastce wyszli Boto i Gemmell, jako że Robert Kaźmierczak wyglądał na nieco zmęczonego. Na stadion pofatygowało się nieco mniej osób niż ostatnio, jednak nic w tym dziwnego - mieliśmy dzisiaj dzień pracujący - Środę.

 

Mecz nie układał się po naszej myśli. Szeroko grająca drużyna gości w formacj 3-5-2 co rusz rozciągała naszą defensywę i stwarzała sobie dogodne sytuacje strzeleckie. Na szczęście Andrew nadal utrzymywał wysoką formę i wybronił parę setek. My pierwszy strzał oddaliśmy dopiero w 24 minucie, a pierwszą naprawdę groźną akcję przeprowadziliśmy w 36'. Po rajdzie lewym skrzydłem obrońcy Gordana Pope, wywalczyliśmy rzut rożny. Do piłki dośrodkowanej przez Tomane doszedł Sissons trafiając niestety w poprzeczkę. Minutę później do sytuacji sam na sam z bramkarzem doszedł Tony Boto, trafił w bramkarza, jednak piłka odbita przez niego trafiła na 20 metr do Sissonsa i co nie udało się minutę wcześniej udało się teraz. Do niemalże pustej bramki z 20 metrów trafia Rob i do przerwy prowadzimy 1-0. Po zmianie stron mecz był wyrównany jednak to my straciliśmy gola. Kolejnego już chyba trzeciego z rzędu w sumie po rzucie rożnym. Piłkę do własnej siatki przypadkowo wpakował Chris Hegarty, który dosłownie minutę wcześniej pojawił się na boisku. Byłem wściekły, ale nam zostało jeszcze 20 minut na rozstrzygnięcie spotkania. Około 5 minut później znakomitym strzałem popisał się Gemmell zdejmując pajęczynę z bramki gości. Było 2-1 i mimo śmiałych prób East Stirlingshire wynik już nie uległ zmianie.

Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu na własnych śmieciach - to był powód do radości. Trzeba jednak było coś zrobić z kryciem przy rzutach rożnych przeciwników gdyż straciliśmy w ten sposób już 3 bramkę w sezonie.

 

5 kolejka 3. Liga, Links Park, Montrose

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Boto, Gemmell

 

Montrose (2) - East Stirlingshire (1) 2-1

 

Sissons 38' 1-0

Hegraty sam. 71' 1-1

Gemmell 77' 2-1

 

Widzów: 358

 

//Można :)Tony Boto

Odnośnik do komentarza

12 Września 2009

 

Po dwóch wygranych z rzędu u siebie czekała nas wyprawa do Albion Rovers - czwartego zespołu Szkockiej 3 Ligi. Patrząc na rozkład zdobywanych przez nas punktów, aż 9 punktów na 10 zdobyliśmy grając spotkania na własnym stadionie. Ze składu wypadł po ostatnim meczu środkowy pomocnik o zadaniach defensywnych, który bardzo dobrze rozbijał ataki przeciwnika w ostatnich spotkaniach Bryan Gilfillan. Wstawiłem za niego do pierwszej jedenastki Chrisa Hegartego pechowego zdobywca bramki samobójczej ostatnio. W ataku wystąpią dzisiaj Kaźmierczak z Gemmellem.

 

Mecz był bardzo emocjonujący i obfitował w sytuacje z obu stron. Pierwsi bramkę zdobyliśmy jednak my. Niezdecydowanie obrońców gospodarzy wykorzystał Robert i z 9 metrów pokonał bramkarza. Do przerwy było zatem 0-1. Obraz gry po przerwie się nie zmienił, jednak drużyna gospodarzy coraz częściej oddawała strzały głową i zaczęła nieco przeważać. Bramkę straciliśmy zasłużenie w 67 minucie. Świeżo wprowadzony Sinclair nie upilnował napastnika gości Bobby'ego Barra i było już 1-1. Zaraz po wznowieniu gry, Tomana szybko stracił piłkę i pomocnik gości po znakomitym prostopadłym podaniu wypuścił w uliczkę Barra. Kaźmierczak postanowił sfaulować go by nie dopuścić do oddania strzału, a że było to w polu karnym to sędzia wskazał na 11 metr. Takim sposobem w 69 minucie straciliśmy 2 bramkę i zrobiło się niewesoło. Na szczęście trenowane rzuty rożne coraz częściej przynoszą na bramki. Po raz 3 w tym sezonie w ten sposób popisał się Rob Sissons doprowadzając do remisu godzącego obie drużyny.

Po tym meczu okupowaliśmy trzecie miejsce za Livingston i East Stirlingshire.

 

6 kolejka 3. Liga, Cliftonhill, Coatbridge

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kaźmierczak, Gemmell

 

Albion Rovers (4) - Montrose (2) 2-0

Kaźmieczak 41' 0-1

Barr 67' 1-1

Barr 69' 2-1

Sissons 79' 2-2

 

Widzów: 268

Odnośnik do komentarza

18 Września 2009

 

Jutro czekał nas mecz z 6 drużyną ligi - Elgin. Byliśmy zdecydowanymi faworytami tego spotkania, a ja byłem dziwnie spokojnie o wygraną mimo, że ze składu na 3 tygodnie wypadł nasz czołowy napastnik Gemmell, który skarżył się na uraz pachwiny.

Miałem także dzisiaj rozmowę z prezesem - z którym notabene już nie mieszkam (zamieszkuje pokój hotelowy) - o stanie klubowej kasy i spadającej liczby biletów sprzedanych na kolejne spotkanie. Poradził mi, żebym spróbował znaleźć jakieś rozwiązanie tych problemów, wszak z pieniędzmi w klubie było coraz gorzej, a ja chciałem podpisywać z kolejnymi zawodnikami profesjonalne kontrakty. Miałem już parę pomysłów w głowie jednak każdy wie, że nic nie przyciąga tak na stadion jak kolejne zwycięstwa drużyny. Liczyłem bardzo na nie jutro.

 

19 Września 2009

 

Zgodnie z przewidywaniami głównego księgowego na stadionie zameldowało się tylko nieco ponad 300 kibiców. W ataku zamiast Gemmella zagrał Boto i była to jedyna roszada w składzie w stosunku do poprzedniego meczu. Wszyscy byli w dobrym nastawieniu i kondycji, nic tylko wygrać to spotkanie 3-0.

 

Przez pierwsze minuty na boisku nie działo się nic ciekawego, raz po raz zdołaliśmy oddawać niecelny strzał. Gordan Pope jako pierwszy otworzył wynik spotkanie w 17 minucie strzelając mocno z lewej nogi i było 1-0 dla nas! Drużyna gości przez ponad pół godziny nie oddała żadnego strzału na naszą bramkę, ale jak już oddała to za to jak. Craig Frizzel mocnym uderzeniem zza pola karnego pokonał McBraina. 5 minut później wynik znowu się zmienił gdy stuprocentową sytuację na bramkę zamienił Robert Kaźmierczak. Tym sposobem do szatni schodziliśmy z wynikiem 2-1. Liczyłem na jeszcze kilka bramek mojej drużyny, gdyż to my dominowaliśmy na boisku. Podobnie było w drugiej połowie, tyle że nie potrafiliśmy choć połowy naszych okazji zamienić na bramki. Niewykorzystane sytuacje się mszczą więc po nieporozumieniu mojej obrony z bramkarzem do piłki dopadł Jason Crooks i wykorzystał błąd McBraina. Nie poddawaliśmy się jeszcze, ale wynik do końca spotkania nie uległ zmianie - super okazję zmarnował Leyden trafiając w bramkarza z 5 metrów. 2-2 z pewnością nas nie cieszyło, ale dzięki potknięciom innych zespołów awansowaliśmy na 2 miejsce w tabeli.

Był to nasz 4 mecz bez porażki, 4 mecz ze strzeloną bramką. U siebie jesteśmy jeszcze niezwyciężeni.

 

7 kolejka 3. Liga, Links Park, Montrose

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Hegarty, Davidson - Tomana - Kaźmierczak, Boto

 

Montrose (3) - Elgin (6) 2-2

Pope 17' 1-0

Frizzel 34' 1-1

Kaźmierczak 39' 2-1

Crooks 64' 2-2

 

Widzów: 318

 

20 Września 2009

 

Amatorski zespół Cruden Bay przyjął propozycję rozegrania sparingu. Cele są trzy - po kontuzji do składu wraca Gilfillan, niech chłopak się troche rozegra, żeby wrócić do formy. Po drugie zobaczę jak wygląda forma moich zawodników rezerwowych. Po trzecie w końcu klub zarobi parę groszy na sparingu.

 

25 Września 2009

 

Dzisiejszy sparing przebiegł spokojnie bez historii. Wygraliśmy 6-0, a bramki zdobyli Sissons (2), Kaźmierczak, Leyden i rezerwowy Maitland (2).

 

Mecz Towarzyski, Links Park, Montrose

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Hegarty - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kaźmierczak, Leyden

 

Montrose (-) - Cruden Bay (-) 6-0

Leyden 1' 1-0

Kaźmierczak 3' 2-0

Sissons 5' 3-0

Sissons 23' 4-0

Maitland 73' 5-0

Maitland 90' 6-0

 

Widzów: 112

 

Z innej beczki: w Pucharze Ligi Livingston wygrał z zespołem ze Premier League - Hearts aż 4:1 !

 

28 Września 2009

 

Rozlosowane zostały pary 2 rundy Pucharu Szkocji. Zagramy ze zwycięzcą spotkania Lothian Thistle i Glasgow University. Oba zespoły dużo słabsze od nas.

Odnośnik do komentarza

1 Październik 2009

 

Październik rozpoczynaliśmy z trzeciej pozycji w lidze, nieco ponad oczekiwaniami mediów, zarządów i przede wszystkim kibiców. Różnice punktowe w tabeli były jeszcze tak niewielkie, że można było bardzo szybko awansować i spaść w tabeli 3 Ligi. Zgodnie z przewidywaniami odstawała wyraźnie jedna drużyna Queen's Park, która miała na swoim koncie zaledwie 6 punktów.

W Montrose z tygodnia na tydzień zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Niewielkie miasteczko może tłumnie nie przychodziło na stadion lecz było bardzo przyjaznym miejscem. Ludzie byli tu uprzejmi dla obcokrajowców, uczciwi no i oczywiście oszczędni, jak to Szkoci :) . Drugi raz już zmieniałem moje miejsce zamieszkania, po pokoiku w domu prezesa i hotelu, wynająłem dwupokojowe mieszkanie niedaleko stadionu. Często zapraszałem tu bliskiego mi Marka Tomane oraz innych graczy z którymi mimo różnicy wieku się dogadywałem na piwo i popularnego tu darta. Nie brakowało mi tu niczego, nie tęskniłem za krajem, może trochę za rodziną. Tutejsze kobiety - jak na szkockie warunki - były naprawdę ładne, co razem z dobrymi Szkockimi trunkami i jedzeniem dawało w rezultacie interesujące wieczory "na mieście".

 

W klubie działo się ostatnio nie najlepiej: frekwencja na trybunach spadała, wydatki na płace dla zawodników rosły (zawodowe kontrakty), a atmosfera w szatni była po prostu zła. Piłkarze mieli pretensje do mnie o różne rzeczy m. in. o niesprawiedliwe traktowanie po meczu. Trzeba przyznać, że skarżyli się w lokalnej prasie głównie Szkoci, natomiast nowe nabytki nie narzekały. Wyniki jednak nadal były dobre, a cel - awans - był jak najbardziej w naszym zasięgu (awansuje 1 drużyna[czyli pewnie Livingston], 3 następne grają w barażach). Pierwsza seria spotkań kończyła się meczem z Annan za siedemnaście dni. Mieliśmy zatem już pewne rozeznanie na co nas stać. Coraz lepiej zaczynała funkcjonować nasza taktyka: dominacja w środku pola, zawężanie pola gry, krótkie podania. Był więc podstawy by pozytywnie zaopatrywać się na przyszłość.

 

3 Październik 2009

 

Pojechaliśmy na mecz do Berwick. Na stadionie zostałem entuzjastycznie przywitany przez prezesa tego klubu - czyżby planował kupić ode mnie Gemmella? Takie pogłoski pojawiły się w mediach w ostatnich dniach. Z racji słabej kondycji finansowej i bogactwa napastników mógłbym taką propozycję rozważyć.

Na mecz wyszliśmy naszym klasycznym już ustawieniem 4-3-1-2, które zapewniło nam przecież serie 4 meczów bez porażki ostatnio. W ostatnich trzech ligowych spotkaniach trafialiśmy do siatki rywali zadziwiająco regularnie - dwie bramki na mecz, z tym że traciliśmy ich prawie równie dużo. Dlatego też, dzisiaj najdłużej rozmawiałem z obrońcami przed meczem pokazując na tablicy z magnesami jak mają się ustawiać by tracić mniej bramek. Wszak z postawy mojego bramkarza byłem bardzo zadowolony. Swoją drogą, muszę namówić prezesa na zakupienie projektora, który znacznie ułatwił by mi pracę wraz z działającym już moim laptopem. W składzie dokonałem jednej zmiany. Na pozycji prawego obrońcy wystąpił Chris Hegarty ponieważ polak Ruminkiewicz wyglądał na bardzo zmęczonego. Gdzie on był dzisiejszej nocy i co robił? Plan minimum na to spotkanie: remis, ale zwycięstwo było w naszym zasięgu, przynajmniej tak mówili bukmacherzy.

 

Mecz zaczął się fatalnie. Podczas gdy Robert Kaźmierczak jeszcze poprawiał getry, straciliśmy pierwszą bramkę. W drugiej minucie znakomicie dośrodkował pomocnik Berwick, a Chris Hegarty przegrał walkę o górną piłkę z Stephen Connolly. Na Shielfield Park było zatem 1-0. Do końca pierwszej połowy niewiele się działo, a piłkarze zamiast kopać piłkę wybrali nogi przeciwników. Obie strony pokusiły się jeszcze o parę strzałów z dystansu i zeszły do szatni na 15 minut odpoczynku. Sielankową atmosferę musiałem przerwać, więc powiedziałem im co myślę o naszej grze. Poskutkowało. Rzuciliśmy się do ataku zaraz po gwizdku wznawiającym drugą część spotkania i po 15 minutach przyniosło to efekt. Po polskiej akcji gola z główki zdobył Robert Kaźmierczak. Kolejny kwadrans upłynął pod naszą dominacją i skończył się pięknym golem Maitlanda z 16 metrów w same okienko. Było 1-2. Nie udało się w ten sposób skończyć spotkania i po zgubieniu krycia przez Seana Crightona i dobrym kontrataku gospodarzy zrobiło się 2-2. Końcówka należała jednak do Berwick, więc o pechu nie mogę mówić. Dziwnym trafem remisujemy trzeci mecz z rzędu 2-2 kontynuując dwie passy: 5 meczów bez porażki, 3 mecze bez zwycięstwa.

 

8 kolejka 3. Liga, Shielfield Park, Berwick

McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Hegarty - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kaźmierczak, Leyden

 

Berwick (7) - Montrose (3) 2-2

Connolly 2' 0-1

Kaźmierczak 59' 1-1

Maitland 74' 2-1

Gray 84' 2-2

 

Widzów: 277

 

8 Październik 2009

 

Do następnego spotkania mieliśmy jeszcze dużo czasu, bo aż dziewięć dni. W tym czasie jeździłem nieco po Szkocji i zacząłem przyglądać się zawodnikom klubów z nieco wyższej półki, jako potencjalnym wzmocnieniom. Po Weekendzie natomiast w poniedziałek zaprosiłem całą drużynę, rezerwy i juniorów do aquaparku niedaleko Aberdeen. Za wstęp zapłacił anonimowy darczyńca, który przelał darowiznę na konto klubu w Sobotę z dopiskiem: "Kocham ten stadion i miasto, mam nadzieję, że dacie mi okazję przeżyć awans do pierwszej ligi". Nie wiem czy nie zapomniał w którym miejscu się znajdujemy, bo jak na razie zajmowaliśmy 3 pozycję w ostatniej, trzeciej lidze. Na basenie zeszło spędziliśmy 3 godziny, a drużyna uśmiechnięta wracała do Montrose prywatnymi samochodami.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...