Skocz do zawartości

Rote Teufel - Einmal ist keinmal...


JACK

Rekomendowane odpowiedzi

Finał Pucharu Ligi nie był ciekawym widowiskiem. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia i o zwycięstwie zadecydowały dopiero rzuty karne, w których szczęśliwie okazaliśmy się być skuteczniejsi od Bayernu Monachium, dopisując tym samym kolejne trofeum do naszej kolekcji.

 

Tydzień później wyjechaliśmy do Passau, ogolić miejscowych ogórasów w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec. Skład oparty na rezerwach bezproblemowo sobie z tym zadaniem poradził, aplikując rywalom 5 bramek, z czego 3 stanowiły zdobycz Flavio. Start ligi okazał się być jednak rozczarowaniem. Wyjazdowe 2:2 z Borussią było zdecydowanie poniżej naszych aspiracji. Dopiero korekty taktyczne i 2 kolejne zwycięstwa (3:1 u siebie ze Stuttgartem i wyjazdowe 2:0 z Cottbus) przesunęły nas wyżej w tabeli, tuż za niepokonany Werderem Bremen.

 

W Lidze Mistrzów zostaliśmy rozlosowani do koszyka wraz z Fulham, CSKA Moscow i holenderskim Go Ahead. Nie przewiduję problemów z wyjściem z tej grupy. Co ciekawe, w bieżącym roku wspaniały rezultat przyniosła moja polityka szkoleniowa, bowiem dzięki temu, że 7 zawodników pierwszego składu jest klasyfikowanych jako moi wychowankowie („home grown”), zgłosiłem całą podstawową 24-kę do rozgrywek, uzupełniając skład wyszkolonym przeze mnie młodym bramkarzem z rezerw. W ubiegłych latach musiałem zawsze rezygnować ze zgłaszania któregoś z kluczowych zawodników, by w jego miejsce wpisać któregoś młodziutkiego rezerwistę i spełnić wymóg zgłaszania 8 wychowanków i to zawsze ograniczało mi skuteczność rotacji w tych rozgrywkach...

 

Kariera reprezentacyjna była dla mnie nowością, postanowiłem jednak trzymać się swoich metod, czyli radykalnych i ostrych ruchów, które miały się potem obronić wynikami. Zacząłem od namaszczenia na kapitana 31-letniego Messiegi oraz od porządnego oczyszczenia składu z dziadków i powołania w ich miejsce wartościowych następców. Następnie wdrożyłem starszą wersję obecnie modyfikowanej przeze mnie taktyki, przypisałem wykonawców dla zadań takich jak wolne, karne i rożne i... zaaranżowałem sparringi. Analiza składu wykazała, że najmocniejsze formacje to:

Środek obrony: weterani Garay, Fazio, Cahais

Lewa obrona: Insua (obecnie kontuzjowany)

Skrzydła: Salvatierra i Messi.

 

Reszta składu przedstawiała się mniej kolorowo (zaskakująco słabi bramkarze, poza podstawowym Carizzo, i jedynie Aguero jako prawdziwy agresor w ataku), myślę jednak że drużyna ma na tyle duży potencjał, że zdołam z nią skutecznie powalczyć.

Odnośnik do komentarza

Wyniki ligowe w dalszym ciągu rozczarowywały. Kolejne 2 remisy i 4-te miejsce w tabeli, po 5-ciu meczach. Sporo ostatnio grzebałem w taktyce, trzeba najwyraźniej poczekać, aż zawodnicy ją przyswoją. Myśli moje zaprzątał zresztą debiut w roli szkoleniowca Argentyny. Nie mogłem sobie pozwolić na kompromitację nawet w sparringach, presja ze strony kibiców jest w Ameryce Południowej zwykle potężna. Piłką się tu po prostu żyje. Nie miałem zamiaru tracić czasu przeznaczonego na sparringi na mecze z kelnerami, zakontraktowałem więc pojedynki z Kolumbia i Polską.

 

---

 

Z Kolumbią zaczęło się świetnie. Dośrodkowanie z rożnego w wykonaniu Salvatierry i celne uderzenie głową Fazio. Stałe fragmenty gry mam niezaprzeczalnie dobrze opracowane. Po 20 minutach dublujemy z powodzeniem to zagranie, z tym, ze teraz akcję wykańcza Garay. 2:0. Salvatierra dominuje na placu gry, Messi jest wyraźnie w jego cieniu. W drogiej połowie wpuszczam 6 świeżych zawodników. Dorzucamy jeszcze jedną bramkę po rzucie rożnym i spokojnie odprawiamy gości z kwitkiem. Autorami wszystkim bramek w tym meczu są obrońcy...

 

Mecz towarzyski, 08.09.2018

Widownia: 58 558.

Argentyna - Kolumbia 2:0 (3:0)

 

1:0 (Fazio 3’)

2:0 (Garay 23’)

3:0 (Cahais 90’)

 

MoM: Garay

 

---

 

Po meczu przyjrzałem się aktualnym rankingom i – ku memu zaskoczeniu – okazało się że Kolumbia notowana jest na 60-tym miejscu, zaś Polska na niezwykle wysokim 12-tym, o 12 miejsc wyżej niż Szwecja i aż o 20 miejsc wyżej niż Niemcy!!! Tym samym, to kolejny sparring będzie tym trudniejszym. Ze statystycznego obowiązku odnotuję, że czołówka rankingu to obecnie: Włochy, Hiszpania, Francja, Argentyna, Brazylia. Cóż, Europa górą.

 

---

 

Polacy na papierze nie imponowali składem. Zaczęliśmy zdecydowanie, ale to ich kontra dała zdobycz bramkową. Kozłowski postanowił najwyraźniej potwierdzić dobre opinie krążące na jego temat. Szybko wyrównaliśmy, ale wtedy skarcił nas Małecki. Oba swe strzały Polacy zamienili na bramki, to nie był dobry dzień dla Corrizo. Gabriel Rodriguez ponownie się sprężył i doprowadził do remisu. Na darmo, bowiem pod koniec połowy Kozłowski strzelił swoją drugą bramkę. Poruszaliśmy się za wolno i zbyt chaotycznie. 35 tysięcy widzów na Stadionie Śląskim miało powody do dumy. Maciej Skorża przyglądał się wydarzeniom na boisku z dyskretnym uśmiechem, a ja rwałem włosy z głowy. Drugą połowę ubarwiliśmy zmarnowaniem dwóch 100-procentówek i ze spuszczonymi głowami opuściliśmy murawę. Nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy Polska będzie ogrywać Argentynę. I to za moim niebagatelnym udziałem.

 

Mecz towarzyski, 12.09.2018

Widownia: 34 921.

Polska - Argentyna 3:2 (3:2)

 

1:0 (Kozłowski 23’)

1:1 (Rodriguez 23’)

2:1 (Małecki 30’)

2:2 (Rodriguez 32’)

3:2 (Kozłowski 45’)

 

MoM: Kozłowski

 

---

 

Parę pomeczowych wniosków:

- na dźwięk nazwisk Salvatierra i Messi przeciwnicy nie padają na kolana

- nie mam sensownego bramkarza

- Higuain nie zasługuje na miejsce w wyjściowym składzie

 

Raport z pozostałych meczów międzynarodowych ogrzał nieco moje serce. Mój wychowanek – Sascha Ibrahim – rozegrał w wieku 21 lat swój pierwszy mecz w dorosłej reprezentacji Niemiec! Dla mnie to bardzo miłe, świadczy to jednak również o słabości tej drużyny, bowiem w mojej ekipie Ibrahim jest dopiero drugim zmiennikiem na lewym skrzydle.

Odnośnik do komentarza

Drużyna zaczęła łapać rytm. Nie przeszkodziły w tym nawet kontuzje Diogo, Pazdana, Papadopoulosa i Iluza. Najpierw zmiażdżyliśmy Offenbach 5:1, potem rozprawiliśmy się w Lidze Mistrzów z bardzo silnym Fulham (w składzie z Rooney’em!) 3:1, wreszcie – i właściwie tradycyjnie – upokorzyliśmy naszych odwiecznych rywali z Karlsruhe 3:0. Wszystko to jednak było ledwie uwerturą przed wyjazdowym meczem z niepokonanym i liderującym Werderem Bremen.

 

Gospodarzy postanowiłem zaskoczyć ustawieniem z dwiema hiszpańskimi wieżami (Pineda i Etxaniz) w ataku. W końcu Fulham nie zdołał ich powstrzymać... Miałem jednocześnie nadzieję, że nasza mocno prowizorycznie połatana obrona zdoła wesprzeć Fabiańskiego. Zaczęło się niczym film Hitchcocka. 61-wsza sekunda, piłka zagrana z autu do Salvatierry, ten dośrodkowuje w pole bramkowe miejscowych, a tam nasz wieżowiec – Pineda- strąca piłkę wprost do siatki. Niestety, nasza pięta achillesowe w obecnym okresie, czyli obrona, szybko umożliwiła Werderowi wyrównanie stanu gry. Przez całą pierwszą połowę wściekle atakowaliśmy, starając się udowodnić kto jest najlepszy w Niemczech i dopiero gwizdek sędziego przerwał natarcie. Przerwa wyrwała z letargu lidera Bundesligi i po wznowieniu gra się wyrównała. Zapasy nie wyłoniły jednakże zwycięzcy i podział punktów stal się faktem.

 

Bundesliga (8/34), 25.09.2018

Widownia: 42 491.

Werder Bremen - Kaiserslautern 1:1 (1:1)

 

0:1 (Pineda 2’)

1:1 (Millan 7’)

 

MoM = Jensen

 

 

Pokaż no tego Kozłowskiego, co Ci dwa gole strzelił.

Nikt wart pokazywania, słabiak. Musi mieć bardzo mocne ukryte charakterystyki.

Odnośnik do komentarza

Trzecie miejsce w lidze, hmm... Na dodatek nadszedł czas, by ugościć HSV, które właśnie nas wyprzedziło w tabeli. Nasza podrażniona duma dodała nam wyraźnie sił i po bardzo zaciętym meczu osiągnęliśmy wynik, który tak naprawdę nie oddawał rzeczywistego przebiegu spotkania. Szokujące 5:0 było po prostu zasługą chirurgicznej precyzji naszych snajperów. Niestety, zwycięstwo okupiliśmy poważną, 3-miesięczną kontuzją Etxaniza i tym samym obaj nasi podstawowi napastnicy będą w najbliższym czasie wspierać nas jedynie z trybun.

 

Po wyjazdowym zwycięstwie 1:0 nad CSKA Moscow w grupie B Ligi Mistrzów i nie satysfakcjonującym remisie 3:3 w starciu z Hannoverem, nadszedł czas na kolejny sparring reprezentacji. Egipcjanie przystępowali do meczu z moją ekipą w doskonałych nastrojach po uprzednich 2 zwycięstwach. Ja, po blamażu z Polską, potrzebowałem efektownego zwycięstwa. Wystawiłem do pierwszego składu 3 zawodników ze swojego klubu i z niecierpliwością wyczekiwałem na rozwój wydarzeń. Zaczęło się od dwóch strzałów z dystansu Diego, niestety niecelnych. Co nie udało się jednemu diabłowi, poprawił inny, a konkretnie Salvatierra, efektownym strzałem z ostrego kąta. To wyraźnie podrażniło ambicję Diego, gdyż nie minęło wiele czasu, gdy odpalił potężną torpedę z 30 metrów. Silnie podkręcona piłka zupełnie zdezorientowała bramkarza, podrywając zarazem nielicznych naszych kibiców z miejsc. Salvatierra podjął rękawicę i niemal natychmiast odpowiedział celnym strzałem. Zapowiadał się pogrom, jednak szybkie prowadzenie rozleniwiło nas do tego stopnia, że drugą połowę spokojnie przespacerowaliśmy. Obaj bohaterowie meczu zaliczyli również po jednej asyście.

 

Mecz towarzyski, 13.10.2018

Widownia: 56 505.

Egipt - Argentyna 0:3 (0:3)

 

0:1 (Salvatierra 17’)

0:2 (Diego 27’)

0:3 (Salvatierra 30’)

 

MoM: Salvatierra

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...

Wznowienie ligi po przerwie reprezentacyjnej wypadło dla nas pomyślnie. Gładkie zwycięstwo 3:0 rezerwowym składem wystawionym przeciwko Frankfurtowi sprawiło, że nabraliśmy wiatru w żagle i uporaliśmy się również w wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów z Go Ahead. Skromnie, bo 2:1, ale jednak.

 

Wyjazdy do Schalke do lekkich jednak nigdy nie należały – publiczność potrafiła dodawać miejscowym skrzydeł, więc wystawiłem mocny skład. Przełożyło się to na efektowną grę, lecz z naszej kanonady nic nie wynikało. Najlepszą okazję miał Flavio w 44 minucie. Przyjął długie prostopadłe podanie, minął w pełnym gazie brakarza, interweniującego nieporadnie na przedpolu i strzelił do pustej bramki. Trafiając w słupek! Niemoc trwała do samego końca spotkania, przez co w tabeli wyprzedził nas HSV, a ja z utęsknieniem zacząłem liczyć dni do wykurowania się Diogo.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Pogubiliśmy się. Gładkie 0:3 z Dortmundem w II rundzie Pucharu Niemiec nie było samo w sobie tak tragiczne jak fakt, że nie wiedziałem z czego nasza niemoc wynika, ani jak ją przełamać. Moje awantury w szatni już zdaje się na nikim nie robiły wrażenia, na domiar złego Salvatierra był cieniem supermana, jakim dotychczas bywał. Postanowiłem kryzys przeczekać, zresztą nadeszła pora kolejnego sparringu reprezentacyjnego.

 

Amerykanie zaczęli w swoim stylu, odważnie. Już pierwsza ich kontra napędziła nam strachu, bowiem gładko poradzili sobie z naszą pułapką offsajdową i uratowała nas przytomność umysłu bramkarza, interweniującego daleko na przedpolu. Dopiero w 20 minucie zrewanżowaliśmy się groźnym strzałem. Salvatierra oderzył soczyście z wolnego, niestety bramkarz gości wypiąstkował piłkę na rzut rożny. Bramkę przyniosło nam krótkie rozegranie piłki i błyskawiczne dogranie Aguero do Rodrigueza. Chwilę później Salvatierra zrobił takie zamieszanie w polu bramkowym Stanów, że ich zdezorientowany obrońca wpakował piłkę do siatki. To przesądziło o losach spotkania.

 

Mecz towarzyski, 17.11.2018

Widownia: 48 547.

Argentyna – USA 3:1 (2:0)

 

1:0 (Rodriguez 30’)

2:0 (Miller own goal 36’)

3:0 (Rodriguez 30’)

3:1 (Adu 65’)

 

MoM: Rodriguez

Odnośnik do komentarza

Ostatnim tegorocznym meczem reprezentacji Argentyny było starcie z Austrią. Nasz cel w tym meczu był jasny: efektowne zwycięstwo. Zaczęliśmy... anemicznie. Nakazałem bardziej agresywną grę ofensywną. Dzięki temu, po jednym z rzutów rożnych, Aguero dał nam wyczekiwane prowadzenie. Po przerwie głupi błąd naszego obrońcy popsuł mi jednak humor i na tablicy świetlnej wynik zmienił się na 1:1. Aguero skontratakował momentalnie. To złamało wolę walki gospodarzy, którzy stanowili od tego momentu jedynie nasze tło. Wynik ustalił Palavecio, po drugim idealnym zagraniu Salvatierry z rzutu rożnego.

 

Mecz towarzyski, 21.11.2018

Widownia: 47 284.

Austria - Argentyna 1:3 (0:1)

 

0:1 (Aguero 40’)

1:1 (Weimann 49’)

1:2 (Aguero 51’)

1:3 (Palavecio 90’)

 

MoM: Aguero

 

Podsumowując dotychczasowe sparringi: mam przyzwoitego bramkarza, dobrą obronę, słabego defensywnego pomocnika, świetne skrzydła i Aguero w ataku. Generalnie brakuje młodej krwi.

 

Pora powrócić do ligowej rzeczywistości i skoncentrować się na wyścigu o żółtą koszulkę lidera, którą przywdziewa obecnie Werden Bremen...

Odnośnik do komentarza

Dziwne, że nie ma świeżej krwi, bo masz włączoną ligę argentyńską. Póki co jawnie nie idzie Ci z Latynosami, ale na pewno coś wykombinujesz.

 

W prowadzeniu reprezentacji jestem nowicjuszem. Nie oznacza to jednak, że już na starcie się poddam ;).

 

-----

 

Rehabilitacja Diogo dobiegła końca w najlepszym z możliwych momentów, tuż przed wizytą Bayernu. Naszego seniora rozpierała - po rozegraniu kilku „rozruchowych” meczów w rezerwach - energia i we wspaniały sposób zaznaczył swoją obecność, kompletując hat-tricka i prowadząc nas tym samym do efektownego zwycięstwa 4:1. Po 17 kolejkach nasza strata do liderującego Werderu stopniała do 2 punktów, nas z kolei ścigały HSV i Dortmund.

 

W międzyczasie ogłoszono najnowszy ranking reprezentacji, gdzie moja Argentyna utrzymała 6-te miejsce. Stawce przewodziła Hiszpania przed Włochami i Francją, ciekawostką było wysokie 9-te miejsce Ukrainy i 14-te Polski.

 

W ostatnim meczu przed przerwą zimową, czoło stawiała nam Borussia Munchengladbach. Nie poszło im to najlepiej, bowiem przegrali 0:2, co w połączeniu z remisami pozostałych ekip czołówki umożliwiło nam wskoczenie na upragnioną pozycję lidera. W samą porę! Krótki przegląd statystyk indywidualnych i zespołowych na półmetku rozgrywek wykazał jednak, że nasza zadyszka jest faktem. Co prawda w obronie radziliśmy sobie doskonale, ale nasz atak był ledwie trzeci w lidze, również dokonania indywidualne dalece odbiegały od tego co pokazywaliśmy we wcześniejszych sezonach. Mam nadzieję, że powrót do gry Etzaniza umożliwi nam ponowne nabranie wiatru w żagle.

 

Koniec roku wyznaczył początek karuzeli transferowej i podchody do moich zawodników. Jedną z ciekawszych ofert było 48,25 mln Euro zaoferowane przez Real Madrid za Salvatierrę. Valencia podbiła stawkę do 47 milionów. Bez efektu. W końcu mówimy o czołowym zawodniku globu, który z tegorocznym plebiscycie został wybrany najlepszym graczem Argentyńskim oraz zajął trzecie miejsce w plebiscycie World Player of the Year (zwyciężył Bojan)

Odnośnik do komentarza

Przygotowania do wiosennej rundy przebiegły dość sprawnie... o ile nie brać pod uwagę miesięcznej kontuzji Fabiańskiego oraz odsprzedaży niedawnego filara obrony Hugo, który bezustannie marudził o nowych wyzwaniach i zmianie klubu. Taktykę skorygowałem pod grę z kontry i z niepokojem wyczekiwałem na efekty zmian i to, jak sobie da radę rezerwowy bramkarz i środkowa obrona, na której jedną z pozycji okupował będzie ledwie 21-letni, bardzo zdolny Gonzalez. W środku pola Diego otrzymał ostatnią szansę, by swą postawą przekonać mnie, że nie powinien go zastąpić Pinheiro. Z zadania wywiązał się rewelacyjnie, strzelając 2 gole i prowadząc nas do zwycięstwa 3:2 ze Stuttgartem. Potem rozgromiliśmy Cottbus 4:0 i po prawdziwym dreszczowcu (aż do 72 minuty przegrywaliśmy 0:1) skompletowaliśmy punkty w wyjazdowym starciu z Borussią, zadając pod sam koniec meczu trzy zabójcze ciosy. Ta seria umożliwiła nam utrzymanie się na szczycie tabeli. Werder jednak nie odpuszczał, tracać ledwie symboliczny punkt i wyczekując cierpliwie na nasze potknięcie.

 

Ten moment jednak nie następował. Do kolekcji dorzuciliśmy skalpy Furth oraz Offenbach i w tym momencie legitymowaliśmy się serią 7 wygranych meczy z rzędu oraz 27 ligowych meczy bez porażki. Niewielu w tej sytuacji zaskoczyło nasz gładkie przebicie się przez pierwszą pucharową rundę Ligi Mistrzów. Everton nie miał żadnych szans. Na dodatek rewelacyjną formę prezentował – nareszcie – nasz 22-letni argentyński rozgrywający, wspomniany Diego. Już od dawna wspaniale rokował na przyszłość, ale dopiero teraz jego talent zaczął błyszczeć z pełną mocą. W 18 bojach zdobył 7 bramek, 2 asysty i 3 razy został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu, a przecież w mojej taktyce to skrzydłowi i napastnicy decydowali zwykle o wyniku spotkania.

 

Wyjazd do naszych zaciekłych wrogów, Karlsruhe, zapowiadał się na wyjątkowo efektowny pogrom gospodarzy. Zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami od zmasowanych ataków moich wściekłych chartów. Pierwszą bramkę zdobył Etxaniz, po doskonałym, błyskawicznym i krótkim podaniu Diego. Doskonała dyspozycja bramkarza miejscowych sprawiła jednak, ze do gwizdka oznajmiającego przerwę żaden z pozostałych strzałów nie znalazł drogi do siatki. Ciężar gry wziął więc na siebie Diego. Strzelał, podawał, dośrodkowywał. Wreszcie to on wypracował drugą bramkę, doskonałym podaniem wyprowadzając na idealną pozycję strzelecką Ripodasa. Ostatecznie nie rozszarpaliśmy truchła ze spodziewanym impetem, niemniej po raz kolejny udowodniliśmy swą dominację w tym prestiżowym pojedynku.

 

Bundesliga (24/34), 09.03.20011.

Widownia: 32 270.

Karlsruhe - Kaiserslautern 0:2 (0:1)

 

0:1 (Etxaniz 25’)

0:2 (Ripodas 58’)

 

MoM: Ripodas

 

---

PS. Wyjeżdzam na zasłużony urlop, do usłyszenia po powrocie :).

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...