Skocz do zawartości

Rote Teufel - Einmal ist keinmal...


JACK

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejny sezon w mordę.

 

6 tytułów mistrza kraju i bezustanne kompromitacje w Europie. A misja wyglądała przecież realnie. Jadłem już z niejednego pieca i jako człowiek do specjalnych poruczeń miałem za zadanie wyciągnąć Diabełki z drugiej ligi, zdominować Bundesligę i bez żadnego respektu zasiąść bezczelnie na europejskim tronie. Od lat byłem w tym dobry, gdzieś jednak tkwił błąd, może pech, nie wiem. Kasę wypracowałem, drużynę poukładałem pod kątem potrzeb, wykreowałem nawet swoje gwiazdki, co proste nie było. Wiadomo przecież, że żaden Messi nie przeniesie się do Niemiec kopać futbolówkę, by po meczu dać się obściskiwać Helgom z trawnikiem do pępka, a potem zapijać wursta chmielowym napojem. Szukałem wiec młodych-zdolnych, ogrywałem ich w rezerwach, a potem jako zmienników dla wyjściowego garnituru, by wreszcie – po latach - terroryzować ligowych rywali składem, z którego siłą rażenia rywalizować mogli jedynie najpotężniejsi w kraju.

 

Jak mówiłem, Messiego do drużyny ściągnąć nie mógłbym, a i cierpliwie zbudowane dodatnie saldo rzędu 60 milionów Euro na to by nie wystarczyło. Zresztą, co rusz inwestowałem środki w rozbudowę stadionu, skutkiem czego rozrósł się do imponujących 67.471 miejsc siedzących. Co tam jednak Messi.... Został co prawda minionym roku 2016 trzecim zawodnikiem globu, ale za 21-letnim, prawoskrzydłowym Argentyńczykiem, Salvatierrą... który jest moim podopiecznym!!! Co więcej 22-letni lewoskrzydłowy Ripodas nie odstaje wcale talentem od Ronaldo, a obaj moi młodzicy ciągle się rozwijają. Środkiem pomocy dyryguje wszystkowidzący 32-letni Chaurant, którego wkrótce zastąpi młodziutki Diego, nie w pełni jeszcze oszlifowany, argentyński diament. Siłę rażenia gwarantują 29-ledni Diogo, sprowadzony wiele lat temu z jakiegoś brazylijskiego Izolatora Boguchwała oraz Flavio, 27-letni, chimeryczny niczym Anelka, napastnik. Diogo miał tylko jeden słabszy sezon... i wtedy królem strzelców ligi został właśnie Flavio.

 

Nie samym atakiem człowiek żyje, a dla mnie podstawą obrony był zawsze twardy defensywny pomocnik. Na początku sezonu, za skromny 1 milion Euro, do klubu pozyskałem izraelskiego młodzieńca, o nazwisku Iluz. Jest twardszy niż skała, szybszy niż żmija i bardziej niebezpieczny, niż Izraelskie oddziały antyterrorystyczne. On po prostu nie zna strachu. Minąć go można jedynie ryjąc z okrzykiem bólu nosem murawę boiska i cała liga wkrótce się tego nauczy, gdyż idę w zakład, że przyszłym sezonie będzie jej prawdziwym postrachem. Lewa skrajna obrona to doskonały 32-letni Grimi, a prawa to Van Der Laan, który dopiero co zgubił mleczaki, a już wykopuje ze składu Ratinho. Brazylijczyk nabrał po prostu chęci dalszego podboju świata i psuje mi jedynie atmosferę w szatni, pożegnam więc go bez żalu. I tak za dużo zarabia. Na środek obrony nie szukałem wirtuozów. Trzon stanowią weterani Hugo oraz Bikey, zmiennikami są Papadopoulus oraz Pazdan sprowadzony z Górnika Zabrze oraz 19-letni i Kilian, jedyny Niemiec, który w miarę regularnie wybiega na murawę w pierwszym składzie. Obaj ci kopacze grywają czasem na pozycji defensywnego pomocnika. Władcą bramki jest Fabiański; zakładam, ze słyszeliście to nazwisko. Mam jeszcze w składzie paru młodych zdolnych, ale oni dopiero walczą o to, by warto było o nich coś napisać.

 

Zresztą, nie czas teraz na to, na półmetku sezonu jestem liderem. Przez ładnych parę kolejek pałętaliśmy się za czołówką, ale drobna korekta taktyki (zawadiackie 4-1-3-2), by w pełni wykorzystać nasz ofensywny potencja, sprawiła że to my czujemy obecnie oddech Bayernu na plecach. W lidze mistrzów wyszliśmy z grupy i szykujemy się już na kolejne, tradycyjne mordobicie, bowiem w fazie pucharowej trafiliśmy na Barcelonę. To będzie kolejny sezon rozczarowań i po raz n-ty będę wściekle miętosił w rękach Die Welt analizujący przyczyny naszej nieporadności oraz Bild wyśmiewający „Międzynarodowy cyrk zarozumiałego Polaczka”, jak o nas mówią. Pora odkapslować krombachera i przygotować szatańsko-brawurowy plan bitwy z Barceloną...

 

-----

 

PS. FM 2008, 8.2.0, w trybie mHC... by JACK B-)

Baza danych: średnia

Ligi aktywne: Anglia, Hiszpania, Włochy, Francja, Niemcy, Portugalia, Holandia, Polska, Brazylia, Argentyna

Odnośnik do komentarza

Szykując się do dwumeczu z Dumą Katalonii zapoznałem się z ich aktualnym składem. Nie przykładam zwykle wagi do nazwisk rywali – wychodząc z założenia, iż lepiej, by to oni się nas bali – ale tym razem poczułem zimny dreszcz na karku. Messi, Ben Arfa, Bojan, dos Santos, Pique, Iniesta, Mattock (wyceniany na 36mln Euro!), Corluka... i Ibrahim, którego 2 lata wcześniej opchnąłem im za 19 milionów. Dobrze, że siły po niedawnej kontuzji odzyskiwał Fabiański, bowiem klubowych wychowanków wolałbym z takim rywalem nie ogrywać.

 

Jakby sama konieczność starcia z Barceloną już w pierwszej rundzie pucharowej nie była wystarczającą karą, terminarz bezlitośnie ukazywał, że ledwie 2 dni przed starciem muszę się zmierzyć z Hannoverem. 4 punkty przewagi nad Bayernem i HSV nie są imponującym zapasem, niemniej postanowiłem wystawić w tym spotkaniu rezerwy. Gospodarze, okupujący 6 miejsce w tabeli, szybko zorientowali się, że stanęła przed nimi niepowtarzalna okazja skompletowania zdobyczy punktowej i ruszyli na nas niczym wygłodniałe ogary. Ja zdawałem sobie jednak, że okazanie jakiejkolwiek słabości doprowadzi do klęski, nakazałem więc straceńczy atak bez względu na możliwe konsekwencje...

 

Mówi się, że w szaleństwie tkwi metoda i mało brakowało, by słowa stały się ciałem, gdyż już po 97 sekundach byliśmy bliscy zdobycia bramki, niestety bramkarz Hannoveru szczęśliwie sparował torpedę odpaloną z najbliższej odległości. Jednakże już kilka minut później 19-letni skrzydłowy Verberne przerzucił piłkę do mojego wychowanka i 20-letni Kunce z chirurgiczną precyzją umieścił piłkę w siatce. 39 tysięcy kibiców głośno westchnęło i sięgnęło z rezygnacją po kubki z piwem. Nasza radość trwała do 14-tej minuty, gdy po faulu - tuż przed polem karnym - boisko opuścił z czerwoną kartką na koncie nasz obrońca. Z moich ust popłynęła zadziwiająco płynna wiązanka niemieckich przekleństw. Od tego momentu liczyło się tylko i szukanie szans w kontrach. W 36 minucie gospodarze doprowadzili do wyrównania. Nie był to na szczęście początek egzekucji, gdyż po wznowieniu gry, Etxaniz – młodzieżowy dryblas (190cm wzrostu) reprezentujący Hiszpanię, niemalże potykając się o swoje długie nogi przedrylował 2 doświadczonych obrońców i ponownie wyprowadził nas na prowadzenie, uderzając piłkę najprawdopodobniej kolanem. Chwilę później Kunze dołożył do zdobyczy bramkowej asystę, po czym szczelnie zamurowaliśmy bramkę do końcowego gwizdka. To się nazywa wejście smoka: bramka, asysta i tytuł najlepszego zawodnika meczu i pierwszym pierwszoligowym występie!!! No i pierwszy lodowaty prysznic w ramionach radosnych współogrów z rezerw.

 

Bundesliga (21/34), 19.02.2017

Widownia: 38 601.

Hannover (6.) – Kaiserslautern (1.) 1:3 (1:1)

 

0:1 Kunce (8)

1:1 Martinez (37)

1:2 Etxanitz (48)

1:3 Januzovic (55)

 

MoM = Kunze.

 

---

 

48 godzin minęło w mgnieniu oka i niemalże wprost z lotniska zawitaliśmy na Camp Nou. Ekipa Michaela Laudrupa z pewnością nie zamierzała się tak skompromitować jak Hannover, ja jednak nie miałem zmieniać planu, wymieniłem zmęczonych zawodników na świeżych i głodnych gry, a Ci wybiegli na murawę, by zmierzyć się z naszym feralnym przeznaczeniem.

Odnośnik do komentarza

Ach, JACK... :respekt:

 

Byłeś, jesteś i będziesz moim wzorem. Obyś miał tylko czas na pisanie.

 

Dzięki :). Biorąc pod uwagę, że to już 10-ty sezon kariery w Kaiserslautern (wznowionej po dłuższej przerwie), nie można mi odmówić wytrwałości, a czas raz jest, raz nie ma, nie ma co się zamartwiać na zapas.

Odnośnik do komentarza

Oślepiający blask jupiterów, ogłuszający hałas, mocne bicie serca i smak adrenaliny w ustach. Supergwiazdy Barcelony kontra nasze zabójcze skrzydła. Messi w starciu z Salvatierrą, Iniesta naprzeciwko Ripodasa. Zaczęło się!

 

Barca w ultraofensywnym ustawieniu 4-2-3-1, od samego początku chwyta nas za barki i rozpoczyna się próba sił. Sił i woli, bowiem kusi, by nieco się cofnąć i spróbować gry z kontry, ale skoro już się weszło do klatki z lwem, to może jednak lepiej mu odwinąć z zaskoczenia fintę w nos zamiast czekać na cud. Tego się przecież spodziewać nie może! Próbują swoich sił Salvatierra i Riposas. Bez powodzenia. 8 minut i dopiero pierwsza interwencja bramkarza. Naszego. W odpowiedzi Ripodas rozprowadza akcję lewym skrzydłem i podaje do Chauranta. Dogodna pozycja i (!)... strzał wysoko w trybuny. Mecz nabiera rumieńców, suną akcje, jest gorąco. Piłka leci głęboko z prawego skrzydła wprost na głowę Diogo. Tak podawać potrafi jedynie Salvatierra. Napastnik znajduje się ledwie 5 metrów do bramki, tego się nie da obronić! Goooooo....!? Nie, akrobatyczna figura w powietrzu Valdesa i brazylijski snajper pada na kolana, wznosząc pytająco dłonie do nieba, by po chwili schować w nich twarz. Na trybunach feta. Grę wznawia z rzutu rożnego Chaurant, futbolówka mija głowę naszego rosłego obrońcy i dopada do niej z pianą na ustach Diogo, kopiąc na oślep ze wszystkich sił. Gooooooooooool!!! Taaaaaak! Wycofać się i grać kontry? Nie, jeszcze nie, muszę wytrzymać. Zaczynamy przeważać, Salvatierra trafia z wolnego w słupek, ale piłka wychodzi w pole. Sędzia jest wyraźnie pobłażliwy dla gospodarzy, a my do przerwy mamy już na koncie 3 żółte kartoniki. W 47 minucie akcja w trójkącie Messi - Iniesta - Bojan i Fabiański z trudem ratuje nas przed katastrofą. Otrzymujemy kolejne 2 żółte kartoniki. To wygląda na zastraszenie i działa, gospodarze zyskują inicjatywę. Kolejny kartonik, tym razem drugi dla Grimiego i zmuszeni jesteśmy do obrony w 10-kę. Niesprawiedliwość wzmaga gniew i w 66 minucie Salvatierra podaje prostopadle do Joniego, który strzałem z dystansu zdejmuje pajęczynę. 2:0!!! Co?! Spalony??? To niemożliwe, jesteśmy chyba w cyrku, gdzie klaunem jest angielski sędzia, Mike Dean. 8-ma żółta kartka... Bramkarze nie narzekają na bezczynność, kwadrans do końca, a Barcelona atakuje już 4-ką napastników, nie mogą pozwolić sobie na porażkę przed własną widownią. Wykorzystałem limit zmian, Fabiański się gimnastykuje, nasze skrzydła z rzadka odpowiadają kontratakami, jest już 90-ta minuta. Bronić, bronić! - przekrzykuję tumult i niemożliwe staje się faktem, wyjeżdżamy z jaskini, pozostawiając lwa w ciężkim szoku, dopytującego się o numer do weterynarza-psychologa. Na dodatek nagrodę dla zawodnika meczu otrzymuje... zresztą sami zobaczcie poniżej.

 

 

Liga Mistrzów, faza pucharowa, runda pierwsza (1/2), 21.02.2017

Widownia: 83 450.

Barcelona – Kaiserslautern 0:1 (0:1)

 

0:1 Diogo (20)

 

MoM = Valdes.

 

 

 

Co prawda nie lubię tej ligi, ale czytać opki tego autora lubię bardzo :> powrót z zaświatów :) witam serdecznie

 

Cześć :przytul:

Już parę razy kusiło mnie, by coś napisać, bo przygód tu miałem i mam bez liku. Liga jest mocna, konkurencja duża, jednocześnie mam możliwość szkolenia wychowanków i szlifowania diamencików, co sprawia mi ogromną satysfakcję. Po tym, jak w kolumbijskich Centauros oparłem skład na 8 wychowankach, zdobyłem Copa Libertadores i zostałem wykopany z klubu, gdyż nie chciałem dokupować gwiazd, mam ambiwalentny stosunek do długich karier w egzotycznych ligach. Następna - już przy okazji FM 2010 - będzie chyba Portugalia.

Odnośnik do komentarza

Wow! To się nazywa opis meczu. Emocje, dramaturgia, napięcie - wszystko oddałeś fantastycznie, a czytało się z zapartym tchem.

 

Mistrzów fabuły, humoru, wytrwałości już na forum mamy. Teraz widzę, że mamy czempiona także w relacjach z wydarzeń na boisku

:respekt:

Ano, tego mi brakowało na tym forum :)

 

Co nie zmienia faktu, że wolelibyśmy mniej przewidywalny wynik. Skoro zacząłeś pisać, to wiadomo było, że ich ograłeś. Teraz przegraj 2:0, aby dramaturgia nas usatysfakcjonowała :keke:

Odnośnik do komentarza

Nie mamy szczęścia do prasy, w kraju piszą o naszym zwycięstwie, jako o bardzo szczęśliwym, ponoć zasługiwaliśmy jedynie na remis. Niemieckie piekiełko; gdyby to Bayern wygrał, pewnie dominowałyby zachwyty nad ich geniuszem i determinacją. Morale nam dopisywało, nie przewidywaliśmy wiec problemów w potyczce z 16-tą drużyną tabeli, która zawitała do nas pod koniec lutego. I rzeczywiście, już w pierwszej połowie strzeliliśmy 3 bramki, jedna ładniejsza od drugiej. Absolutnym majstersztykiem było zagranie Ripodasa, który potężnie uderzył wprost w powietrza, piłkę dograną mu z autu i umieścił ją tuż przy słupku. Bramkarz nie zdążył nawet mrugnąć. Spotkanie zakończyło się rezultatem 5:1, przy czym goście honorową bramkę zdobyli z rzutu karnego. Była to dla nich 4-ta porażka z rzędu, nas w lidze nie zdołał zaś nikt skłonić do podziału punktów od ostatnich 5-ciu spotkań. Najbardziej dumny byłem z doskonałego rozegrania rzutów rożnych, z których to Bikey zdobył w meczu 2 bramki. W Bundeslidze zdobyliśmy zresztą w ten sposób już 10 goli w 22 spotkaniach.

 

 

Bundesliga (22/34), 26.02.2017

Widownia: 59 710.

Kaiserslautern (1.) – Aachen (16.) 5:1 (4:0)

 

1:0 Bikey (15)

2:0 Diogo (18)

3:0 Ripodas (35)

4:0 Pined (73)

5:0 Bikey (76)

5:1 Adler (pen. 84)

 

MoM = Bikey.

 

-----

 

Ćwierćfinał Pucharu Ligi zesłał nam jako rywali Werder Bremen w bardzo mocnym składzie. Mecz nie układał się po naszej myśli – bramka stracona w 4-tej minucie i problemy z wykańczaniem akcji przez całą pierwszą połowę, w drugiej (wreszcie!) tryby machiny się zazębiły i wrzuciliśmy gościom do siatki 3 bramki. Fabiański wyznał dziennikarzom po meczu, że gdyby nie moja „przemowa motywacyjna” w przerwie meczu – o ile można tak nazwać wściekłe demolowanie szafek na oczach przerażonych zawodników - to drużyna nie byłaby w stanie odwrócić losów meczu. Na drodze do rewanżowego spotkania z Barceloną stał już tylko ligowy wyjazd do Bielefeld i tam ledwie zremisowaliśmy 1:1, grając składem mocno rezerwowym i to w 10-kę, gdyż czerwoną kartkę w 24 minucie otrzymał Bikey.

 

Zainteresowanie bitwą z Barceloną przechodziło wszelkie pojęcie. Ludzie okładali się pod kasami po głowach wurstami, wiązali podstępnie sznurówkami but do buta, wszystko, aby tylko zdobyć upragniony bilet. Beckenbauer bezskutecznie starała się zmniejszyć zainteresowanie meczem, twierdząc, że prędzej jego przyjaciel Lato zrzeknie się prezesury PZPN-u, niż my przejdziemy do kolejnej rundy. Mglistego 8-go marca trybuny były wypełnione do ostatniego miejsca, w zasadzie puste były tylko 2 krzesełka na trybunie VIP-ów. To, które wykupił Boris Becker i jedno, na którym zgrabne pośladki miała usadowić czarnoskóra, przepiękna, i z nogami do samej szyi, narzeczona Bojana. Klubowa sprzątaczka opowiadało po tym meczu, że ponoć z toalety dobiegały ją dziwne dźwięki i jednostajne łomotania, które ustało dopiero po 3 gromkich okrzykach „Ja, ja, ja!!!”. Najwyraźniej Borys „Bum-Bum” postanowił na swój lisi sposób strzelić rywalom pierwszą bramkę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem...

 

Goście, osłabieni brakiem kontuzjowanego Messiegi, zaczęli nieco ślamazarnie. W ciągu pierwszych 5 minut byliśmy bliscy zdobycia gola po dośrodkowaniach z rzutu rożnego, szczęście się jednak do nas nie uśmiechało. Rozpoczęliśmy kanonadę, efektem czego było 11 strzałow oddanych do 23 minuty. Bezskutecznie, aż do minuty 24, gdy Diodo zagrał celne, długie podanie do przodu „na dobiegnięcie” do Etxaniza. Ten dopadł piłkę, płynnie wyminął bramkarza i skierował ją przy asyście 2 obrońców do pustej siatki. Jeeeeeeeeeest! To nie był jeszcze dobry moment na otwieranie szampana, Barcelona podkręciła tempo i przed przerwą Dos Santos wyrównał. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Pierwsze 30 minut były naszą całkowitą supremacją, potem zaś wyglądało to tak, jakbyśmy zapadli w śpiączkę. Próbowałem bardziej zaangażować środek pola, co okazało się być chybionym pomysłem. Po przechwycie w 66 minucie, na na 2:1 dla gości podwyższył Bojan i oczyma wyobraźni widziałem już nagłówki „Kolejny blamaż cyrku z Kaiserslautern w Lidze Mistrzów”. Salvatierra nie zamierzał do tego dopuścić. 76 minuta, dogranie z autu do Diogo, ten przedłuża w pole karne do naszego młodego Argentyńskiego wilczka, a on bezczelnie ładuje piłkę do siatki i rusza w szaleńczy rajd dookoła boiska. Na telebimie widać jak Becker przeciera z ulgą spocone czoło różową, koronkową chusteczką, wyciągniętą z kieszeni marynarki. Jedynie najbardziej spostrzegawczy widzą wściekły grymas na twarzy Bojana; to najwyraźniej nie była chusteczka... Niemożliwe stało się faktem, wyeliminowaliśmy z rozgrywek postrach futbolowego świata!

 

Liga Mistrzów, faza pucharowa, runda pierwsza (2/2), 08.03.2017

Widownia: 67 417.

Kaiserslautern - Barcelona – 2:2 (1:1)

 

1:0 Etxaniz (20)

1:1 dos Santos (44)

1:2 Bojan (66)

2:2 Salvatierra (76)

 

MoM = Salvatierra

 

-----

 

W pozostałych spotkaniach Porto zwyciężyło w dwumeczu Monako 3:0, Valencia – dzięki bramkom wyjazdowym - pokonała Liverpool 4:4, a Zaragoza odprawiła Monako, punktując ich 5:2. Rzut oka na tabelę ligi hiszpańskiej uświadomił, że najgorsze wcale nie było za nami. Barcelona była ledwie 6-ta i oba hiszpańskie zespoły, które zostały w grze, były wyżej notowane. Ja jednak myślałem o czym innym: miałem rację szlifując przez 4 lata talent naszego zdolnego Argentyńczyka i odrzucając wszystkie oferty jego kupna, łącznie z tą od Realu - 41mln Euro w gotówce. Salvatierra jest bezcenny.

Odnośnik do komentarza

Uśmiałem się do łez przy Borisie :rotfl:

 

Najbardziej dumny byłem z doskonałego rozegrania rzutów rożnych, z których to Bikey zdobył w meczu 2 bramki. W Bundeslidze zdobyliśmy zresztą w ten sposób już 10 goli w 22 spotkaniach.

 

Zagranie na krótki słupek? Bo chyba nie Korners by Prof? :-k

Odnośnik do komentarza

Dzięki Twoim opisom, nie mam problemu z wyobrażeniem sobie kuleczek biegających po boisku :). Fantastycznie :respekt:. Proponuję jednak przesiadkę na nowego FM-a by można było zachwycać się historią od początku :).

 

Najpierw muszę kupić nowego kompa, a ciężko mi się zebrać. Ponadto nie po to przez lata szlifowałem młodziutkie talenty, by porzucić je teraz, gdy zaczynają rozkwitać.

 

 

 

 

Najbardziej dumny byłem z doskonałego rozegrania rzutów rożnych, z których to Bikey zdobył w meczu 2 bramki. W Bundeslidze zdobyliśmy zresztą w ten sposób już 10 goli w 22 spotkaniach.

 

Zagranie na krótki słupek? Bo chyba nie Korners by Prof? :-k

 

Tak, obrońcy atakują krótki słupek, dwaj pomocnicy długi, napastnik przeszkadza bramkarzowi. Generalnie dużo ruchu i zamieszania, ciężko to upilnować :)

Odnośnik do komentarza

Dzięki Twoim opisom, nie mam problemu z wyobrażeniem sobie kuleczek biegających po boisku :). Fantastycznie :respekt:. Proponuję jednak przesiadkę na nowego FM-a by można było zachwycać się historią od początku :).

 

Najpierw muszę kupić nowego kompa, a ciężko mi się zebrać. Ponadto nie po to przez lata szlifowałem młodziutkie talenty, by porzucić je teraz, gdy zaczynają rozkwitać.

 

Trudno się nie zgodzić, tym bardziej, że podejmujesz wyrównaną walkę z potentatami :). Tak więc, życzę szczęścia :kutgw:.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...