Skocz do zawartości

Dragon Age: Początek


me_who

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie w pewnych momentach gra się zawiesza i wylatuje do windowsa przez jakieś problemu ze sterownikiem, w losowych sytuacjach. Jeśli nie zmienię kąta i odległości kamery, to będzie mi się cały czas zawieszało. Wkurza, zwłaszcza przy dłuższych sesjach, bo czasem pojawia się parę razy na godzinę, a czasem raz na parę godzin.

Gdzieś przeczytałem taką opinię i muszę się z tym zgodzić - "czuję się bardziej jak betatester niż gracz".

Odnośnik do komentarza

Co do kwestii technicznych - poprawiło się, gdy zaktualizowałem sterowniki. Od 17 do 01:00 nie wywaliło mnie ani razu. Grafika się jednak nie polepszyła, strasząc mnie potwornymi efektami przy scenkach filmowych - koszmar, po prostu koszmar, amatorszczyzna.

 

Skończyłem DA II. Celowo pomijając kilka questów pod koniec i szarżując prawie cały wczorajszy już dzień, żeby tylko ukończyć to jak najszybciej.

Tych 30 godzin się doliczyłbym z zakończeniem tych questów, tylko z zapowiedzi zrozumiałem, że to ma być 30 godzin fabuły + questy, tak jak 40 godzin w BG II, które po całkowitym ukończeniu gry rozrastały się do prawie 120 chyba. Tutaj te 30 godził byłoby z ukończeniem wszystkiego i wszędzie.

Zanim wejdę do spoilera to sympatykom pierwszej części powiem, że końcowy filmik choć zrobiony z obrzydliwą grafiką (niedawno oglądane przeze mnie filmiki z Tormenta nie miały gorszej), to jednak zapadnie w pamięć ze względu... Sami zobaczcie. ;) Ja się nie mogę doczekać tego, co ten filmik zapowiada, a zapowiada bardzo interesujące rzeczy. ;)

 

 

Przejdę na dniach jeszcze raz końcówkę żeby zobaczyć, czy cokolwiek się zmieni, jeśli zmienię strony. Obawiam się niestety, że tak nie będzie - ni z gruchy, ni z pietruchy pod koniec toczę walkę z kimś, z kim nie powinienem, popełniają znów błąd z jedynki wrzucając do sklepu na zakończenie gry fajny miecz, który przydałby się kilkanaście godzin wcześniej - +10 do ataku na qunari - czy znów masa śmieci, których mogli sobie podarować, bo na co one komu na tym etapie gry.

Walki kończące mnie rozczarowały, jedna jest właściwie nie do zawalenia, druga jest czasochłonna, ale też dość łatwa. Walczymy tam przy użyciu nieśmiertelnych towarzyszy, więc tak ustawiałem ekipę, żeby cały czas wrogowie atakowali moich nieaktywnych kolegów, nie wiem, czy miałem szczęście, czy to bug, ale tak naprawdę poza atakami obszarowymi/atakami towarzyszy bossów nie miałem żadnych problemów z obijaniem pleców rywali, gdy główny wróg atakował moją towarzyszkę Izabelę, która była naprawdę słaba w grze, ale przez bycie nieaktywną - nieśmiertelna. Idiotyzm. Udziwnienie ostatniej walki to już szczyt komizmu, ale rozumiem, że coś musieli zrobić.

Powtórka z jedynki - o wiele trudniejsze były moje walki z Arishokiem, Wielkim smokiem czy nawet tym jaskiniowym jeżem z głębokich ścieżek (a to akt I!), niż ostatni dwaj bossowie. Szkoda. Naczytałem się tyle na angielskich forach o jakimś super demonie pychy, a tu walka z nim minęła mi prawie bezboleśnie, ledwo go zauważyłem pod koniec, jak skupiłem uwagę mojego głównego tanka na nim.

Więcej napiszę na ten temat jak ktoś jeszcze skończy i będzie z kim spoilerować, bo teraz się obawiam, że ktoś kończący grę niechcący przeczyta i się wkurzy. ;)

Swoją drogą dużo było tych Stenów w II akcie. ;) Żaden do prawdziwego Stena nie podobny.

 

 

Gra mnie zawiodła - gra się przyjemnie, jest miło, naprawdę chce się przejść jeszcze jeden quest, ale brakuje wielu fantastycznych rzeczy z jedynki. Od zawsze zastanawiałem się w rpgach, czy z biegiem gry sztucznie przypakowywać przeciwników tego samego rodzaju (np. jakiś bandyta na początku ma 10 HP i pod koniec gry ma powiedzmy 100 HP, odpowiednio więcej do poziomu trudności), czy robić te poziomy życia równe, zgodne z rzeczywistością. Zawsze byłem zwolennikiem tej drugiej opcji jako realniejszej, ale znów DA pokazuje mi jej idiotyzm - na początku templariusz łowca to jakiś mini-boss, pod koniec rozwalam go kilkoma atakami. Ilość obrażeń zadawanych przez moich wojowników wzrosła co najmniej 4, jeśli nie 8 razy, więc na dawnych wielkich wrogów pod koniec patrzyłem jak na wkurzające mrówki, które tylko zajmują niepotrzebnie czas.

Względem jedynki spieprzyli zielarstwo i eliksiry, fatalne zmiany. Z magią to samo, z klasami to sami. W jedynce przez całą grę z lubością chodziłem krasnoludem lub elfem z mieczem i tarczą + Alistair z dwuręcznym - tutaj mając przez większość gry towarzysza z dwuręcznym czułem się super, a jak z musu dostałem miecz+tarcza, bo taki jest etap przy mojej ścieżce rozwoju fabuły, to nie wiedziałem, co z nią zrobić. W końcu wzywałem wszystkich, by ją atakowali, ona zbierała cięgi, gdy reszta drużyny naprawdę pracowała. Ta końcówka mi jeszcze raz dobitnie pokazała, że kilka postaci jest ciekawych tylko fabularnie, ale nie do wykorzystania przy przechodzeniu gry na poważnie - hardcorowcy pewnie wezmą Izabelę do zespołu, ale nawet po rozwoju na 21 level jest gorsza od Varrika.

System walki podoba mi się mniej, system rozwoju klas również - może tylko względem dwuręcznego miecza zrobili progres, ale przez to pod koniec jestem maszynką do mielenia mięsa przy maksymalnym rozwoju atrybutów.

Fabuła to już w ogóle dramat - w jedynce miałem autentyczne dylematy w niektórych sytuacjach, które powodowały, że przechodząc grę drugi czy trzeci raz nie byłem w stanie podejmować innych decyzji u elfów czy ludzi. Tutaj dylematów nie miałem żadnych - co smuci i pokazuje spłycenie fabuły. Jeśli przejdę grę jeszcze raz, to z powodu zadania zielarza i złych grimuarów w II akcie i romansu z Izabelą, którego nie udało mi się sukcesywnie skończyć, cały czas byłem zaznaczony jako przyjaciel, w pewnym momencie nawet bonus z tego tytułu mi znikł, choć przy zakończeniu

 

słyszę, że udała się ona razem ze mną i zniknęliśmy za horyzontem. ;)

 

Relacje z towarzyszami popsuli, wygląd lokacji popsuli, jedne są maleńkie i powtarzalne, inne niepotrzebnie olbrzymie, przez co masę czasu się marnuje na przechodzenie między dwoma punktami.

Kilka rzeczy spieprzyli fabularnie - przez przypadek wczytałem mój save z Przebudzenia i jedynki, w którym zdecydowałem się zabić kogoś, kto pojawia się znikąd w "dwójce".

 

Strasznie mało dali głębokich ścieżek, tak jakby byli zmuszeni rzucić tylko ochłap, bo przecież dwa etapy gry, z tego jeden w formie questu, są tak krótkie, że tęskni się za przydługim Orzamarrem z pierwszej części.

 

Kurde, naprawdę nic poważnego nie poprawili względem pierwszej części, tylko kilka drobiazgów, ale i tych jest mało. Gra się ratuje świetną grywalnością, spektakularnością niektórych walk i kilkoma smaczkami. No i marką - gdyby ktoś mi podał obiektywne za i przeciw tej pozycji nazywając ją powiedzmy Gothic IV, to bym po to nie sięgnął. Dużo za mało, by na mnie wymusić kolejne kilkadziesiąt złotych na dlc, nawet te większe jak Ostagar w jedynce. Z drugiej strony z kilku wymienionych w spoilerze względów chyba wystarczająco dużo, by mnie naciągnąć na trzecią część, albo przynajmniej satysfakcjonujący fabularnie dodatek.

 

Jeśli ktoś zakończy grę, to niech mi odpowie na postawione niżej pytanie:

 

Gdy tuż przed ostatnią walką - wybrałem stronę magów - przygotowujemy się przy tym wielkim zaklinaczu do starcia, to dookoła nas stoją towarzysze. Ja miałem ich siedmiu, a pomiędzy dwoma była luka - każdy tak ma, czy jest jakiś towarzysz, którego nie wziąłem, a może tam ma być Bethany, jest jakaś opcja uratowania jej? Zdecydowanie dziwnie ta luka wygląda. To dlatego, że nie zainstalowałem jeszcze dlc o księciu na wygnaniu, może był gdzieś pies, którego nie znalazłem?

 

Odnośnik do komentarza

@Gacek - co do ostatniego pytania

 

 

Ja miałem tylko 4. Izabela uciekła, po akcji z relikwią, Carver był po stronie templariuszy, a Fenrisowi doradziłem, żeby odszedł i poszukał szczęścia gdzie indziej ;) Być może faktycznie brakuje Ci towarzysza z DLC :-k

 

Odnośnik do komentarza

Dudek:

 

A widzisz, mnie jako wojownikowi zginął Carver właśnie, nawet nie zapamiętałem go. Bethany mi padła później, właśnie na Głębokich Ścieżkach. Szkoda, że jest tak, jak piszesz, bo myślałem właśnie, czy nie zacząć grać magiem i grać razem z Bethany.

 

Odnośnik do komentarza

Swoją drogą dużo było tych Stenów w II akcie. ;) Żaden do prawdziwego Stena nie podobny.

 

 

W pierwszej części w rozmowach z Zevranem Sten wspomina, że "Sten" to nie jest jego imię, tylko ranga. Czyli tak naprawdę nawet nie znamy imienia naszego ulubionego qunari ;).

 

W ogóle czy w ciągu całej gry poznaliśmy imię jakiegokolwiek qunari? Jak wspominam, to zawsze były jakieś rangi...

 

Odnośnik do komentarza

Cóż, i ja ukończyłem DA2

 

 

Stanąłem po stronie magów i skończyło się lekką masakrą :). Musiałem zabić Fenrisa, który mimo przyjaźni nie mógł zdzierżyć, że bronię magów, zabiłem Andersa za to, co zrobił z Zakonem, oprócz tego Izabela mi zwiała w drugim akcie (i w sumie lepiej dla niej, że się nie pojawiła mojemu Hawkowi więcej na oczy :)), a Carver dołączył do templariuszy, więc na końcu zostali mi tylko Merrill, Varrik, Sebastian i Avelina (dziwne, że ona się za mną opowiedziała - pewnie dlatego, by mi się ostał jakikolwiek wojownik :)). Głupie strasznie, że mimo, iż opowiedziałem się po konkretnej stronie, i tak w końcu wyszło, że walczę ze wszystkim, co się rusza :wszystkozle: - łącznie z zaklinaczem Orsino :picard:.

 

Śmiesznie rozwiązali kwestię tych stosunków - że rywalizacja i przyjaźń są w zasadzie tyle samo warte i ważne jest, by nie było pośrodku ;). Oznacza to, że w pewnym momencie trzeba zdecydować, do kogo się przymilać, a kogo ciągle wkurzać, by odblokować questy :). Z drugiej strony, takie rozwiązanie ma zalety - teraz, będąc "twardym gościem", nie jesteśmy skazani na opuszczenie przez wszystkich oraz ogólne zubożenie gry i mój Hawke, mimo że jeździł po Merrill jak na łysej kobyle za to, co odpieprzała z tym lustrem, mógł mieć z nią romans ;)

 

 

Generalnie grając w DA2 troszkę się pobawiłem, bo starałem się nie utożsamiać z Hawkiem. Ale jeżeli w trzeciej części nie oddadzą mi Bohatera Fereldenu, to się zirytuję.

Odnośnik do komentarza

Sutek:

 

Teraz przynajmniej wiem, jak zrobić romans z Merrill, bo ja "na czuja" starałem się być dla niej zawsze cudownie miły, myślałem, że to do tej naiwnej elfki dotrze.

Dziwnie wyglądało u Ciebie zakończenie - odszedł ode mnie co prawda Fenris w dolnym mieście, ale jak przyszło co do czego, to się przyłączył. Andersa zostawiłem, bo był niesamowicie użyteczny w walce, magia krwi Merrill wydaje mi się bezużyteczna. Carvera nie miałem w ogóle. A Izabela jak mi zwiała w drugim akcie, tak się pojawiła z powrotem w trzecim, bo poczuła, że musi wrócić, to chyba o mój romans z nią chodziło. Także do wyboru miałem więcej ludzi i dobrze - co prawda jako nieśmiertelni w finałowych walkach byli przeze mnie używani jako żywe tarcze, ale jednak bez nich te walki zajęłyby mi z godzinę więcej.

Faktycznie głupio wygląda ta walka ze wszystkimi pod koniec - mogli już jakoś inaczej rozwiązać sprawę zaklinacza, bo walka z tym czymś pod koniec jest męcząca - nie stwarza żadnego zagrożenia, a ma miliard życia i uderzenia w niego przypominają przebijanie muru łyżeczką.

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...