Skocz do zawartości

Książki - dobre, złe i średnie. Co czytać?


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 24.08.2019 o 12:32, lad napisał:

W ramach walki ze swoim brakiem czytania (i lenistwem) postanowiłem odkurzyć Kindle'a, naładować i stworzyć sobie listę jakichś 10 dzieł literackich, które przeczytam do końca roku. Podbijam tutaj, bo ciężko jest mi się zdecydować na jakieś konkretne tytuły, gatunki czy autorów. Jest tego za dużo i znając mnie, takie poszukiwania i ciągłe zmiany przyczynią się do zniechęcenia.

 

Dlatego zgłaszam się do was z prośbą o przedstawienie swojej top 10 (może być nawet top 5) książek, które waszym zdaniem trzeba w swoim życiu 

przeczytać. Będę wdzięczny za każdy głos.

 

Do dzieła!

Za kilka dni koniec roku. Co zdążyłeś przeczytać? Opowiadaj ;)

  • Lubię! 2
  • Haha 1
  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza

Dawno nic  tu nie pisałem, ale dawno niczego nie dokończyłem. Ale udało się!

To (nie) koniec świata książka założycieli GF Darwin opowiadająca kilka historii z ich uniwersum. Unikam normalnie książek youtuberów, zwłaszcza że tematyka nie jest raczej w moim kręgu zainteresowań. W tym wypadku jednak złamałem zasadę i warto było. Książka napisana jest prosto, czyta się przyjemnie i nawet mimo paru jakiś nielogiczności zakończyłem ją z przyjemnością. Polecam jeśli nie oczekuje się arcydzieła ;) 

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące później...

Kimi Raikkonen, jakiego nie znamy (Kari Hotakainen) - 6/10

Książka napisana dość lekko i przedstawiająca słabiej znaną twarz Raikkonena, czyli jego młodość. Jeśli chodzi o późniejsze etapy, to niestety książka pozostawia spory niedosyt. Owszem jest trochę wstawek o jego luźnym sposobie życia i pijaństwach, ale ogólnie etap życia z F1 jest jakiś taki delikatnie liźnięty. No i chyba ze 25% książki to wyciąg wszystkich wyścigów w (OIDP tylko z F1). Także ten :) dla fanów.

 

Ojciec chrzestny. Lucky Luciano i tajemnice amerykańskiej mafii (Paul Sherman) - 7,5/10

Biografia chyba pierwszego prawdziwego Dona w stanach Charlesa „Luckiego” Luciano. Książka obejmuje praktycznie całe jego życie (od czasów sycylijskich po wymuszony powrót na Sycylię) i bardzo fajnie, wg mnie, oddaje koloryt tamtych czasów. Jak się czyta tę książkę, to ma się wrażenie, że się tam po prostu jest. Sporo szczegółów, sporo dokładnych opisów. Trochę mało jest poświęcone samej końcówce życia Luciano i można mieć wrażenie, że autor ostatnie lata chce po prostu uprościć i uciąć, ale i tak książka bardzo spoko :) Polecam.

Odnośnik do komentarza
14 minut temu, Reaper napisał:

Ja bardzo powoli i zrywami czytam Ubik Philipa K. Dicka. To moja pierwsza ksiazka jego i tak troche bez szalu jak dla mnie, zle trafilem czy to po prostu nie jest autor dla mnie?

Jezu, jeśli absolutne arcydzieło Dicka jakim jest Ubik jest dla Ciebie bez szału, to odpuść resztę :) Ten tytuł to jego esencja. 

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Feanor napisał:

Jezu, jeśli absolutne arcydzieło Dicka jakim jest Ubik jest dla Ciebie bez szału, to odpuść resztę :) Ten tytuł to jego esencja. 

Nie wykluczam, ze marne warunki w jakich to czytam maja wplyw na odbior, ale poki co fabularnie mnie nie porwalo, a sam pomysl, tez nie wydaje sie obecnie jakis genialny. Wiec moze faktycznie nie jest to autor dla mnie :)

Odnośnik do komentarza
11 minut temu, Reaper napisał:

Nie wykluczam, ze marne warunki w jakich to czytam maja wplyw na odbior, ale poki co fabularnie mnie nie porwalo, a sam pomysl, tez nie wydaje sie obecnie jakis genialny. Wiec moze faktycznie nie jest to autor dla mnie :)

Wszystko u Dicka jest jednym wielkim pretekstem do pytania o Prawdę, sens jej odkrywania i możliwości odszukania. 

Ale jeśli chcesz dać Dickowi szansę (a warto), to albo powalcz jeszcze z Ubikiem, albo sięgnij oo „Człowieka z Wysokiego Zamku” (jedna z bardziej „normalnych” jego powieści). 

Odnośnik do komentarza

Chłopcy Eddiego - John Grisham

Bramkarz czyli outsider - Jonathan Wilson

 

Dwie ostatnio przeczytane pozycje, pierwszą mogę polecić fanom... futbolu amerykańskiego ;) Jest tam trochę o taktyce, zagraniach, ale głównie o trenerze drużyny akademickiej, który wychował pokolenia futbolistów (?), jak żyło tym miasteczko, blaski cienie oraz taka obyczajowość ludzi.

 

Drugą polecam każdemu sympatykowi piłki, a tym bardziej jak ktoś był kiedyś bramkarzem :) Mnóstwo przykładów, historia ewolucji pozycji bramkarza, a także charakterystyka osobowości golkiperów.

 

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, zovalik napisał:

Co ciekawego czytacie teraz? Właśnie odświeżyłem sobie Wiedźmina i szukam czegoś nowego.

Zgaduje, ze to pewnie kompletnie nie Twoje tematy, ale zaryzykuje ;)

 

Aktualnie czytam Presje T. Caldwella, ale warto lekture rozszerzyc tez o pozycje Niewiarygodna wspinaczka Synotta.

 

Fajne w tych pozycjach jest to, ze sa one dla kazdego. Autorzy unikaja slangu, a jesli jakis sie pojawia, to jest tez od razu tlumaczony. Mozna sie sporo dowiedziec nie tylko o samych bohaterach tych ksiazek, ale tez o kulturze i tradycji wspinania wielkoscianowego (i nie tylko) w Yosemitach na przestrzeni dziejow.

  • Lubię! 1
  • Haha 2
  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

Czerwone Żniwa

TOM I – Uderzenie wyprzedzające

TOM II – Trzeci front

Paweł Majka

Radosław Rusak

 

A gdyby tak historia potoczyła się inaczej? Wydaje się, że czasami o tym, że akurat konkretne wydarzenie miało miejsce decyduje jedna, niewielka rzecz, może czyjaś pomyłka, może świadome działanie, a może przypadek? Czy możliwe są światy alternatywne, które powstają poprzez „zmianę”?

Czy istnieją inne wymiary, alternatywne rzeczywistości czy dzieli nas czas czy odległość to tematy bardzo skomplikowane, nawet dla wielkich fizyków, ale inne wersje znanych nam z przeszłości historie są jak najbardziej możliwe do przeanalizowania. Na taki krok zdecydowali się Paweł Majka i Radosław Rusek, pisząc książkę „Czerwone żniwa”, która opowiada właśnie historie prawdziwą, ale alternatywną.

Dopiero co opadł kurz po wojennych zmaganiach na frontach całego świata, ludzie powoli zaczynają powracać do zwykłego życia, próbując się adoptować do nowych warunków, żyją z piętnem tych czasów, wybuchów, okrucieństwa, masowych morderstw, ale starają się odbudować codzienność na ile mogą sobie pozwolić w danym miejscu. Zaktualizowano mapy, zaktualizowano nowe dominujące systemy polityczne. Trzecia Rzesza upadła, a jej teren stanowi tzw. Żelazną Kurtynę oddzielając świat zachodni od komunizmu. Zmieniły się układy sił, zmienili się wrogowie, zmienili się sojusznicy. Tak było naprawdę, trwała też „zimna wojna” między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, napięcie było bardzo mocne, w powietrzu wisiała groza wojny atomowej, a jego kulminacja to manewry morskie i w konsekwencji kryzys kubański.

W tym miejscu zaczyna się pierwszy tom „Czerwonych żniw”, bo mimo, że wszystko wygląda tak jak było w rzeczywistości tak tu coś idzie nie tak, ktoś decyduje, popełnia być może błąd, źle odczytuje czyjeś intencje? Następuje atak nuklearny i rozpoczyna się trzecia wojna światowa. Historia zaczyna biec alternatywnym torem.

Pierwszy tom czyta się świetnie, mają na pewno wpływ na to bardzo krótkie rozdziały, które dzielą miejsca i bohaterów, a tych mamy wielu, reprezentujących nie tylko daną stronę konfliktu, ale także poszczególne narodowości i systemy w sojuszach. Zdecydowanym plusem książki jest dokładność odwzorowania szczegółów miejsc, a także np. sprzętu wojskowego. Bardzo dobrze zarysowani są bohaterowie, których można sobie z łatwością wyobrazić na podstawie bogatych opisów. Tom jest niejako wprowadzeniem do historii, chociaż wojna się rozpoczęła to poznajemy ją z kilku stron od frontu przez jednostki specjalne aż po politykę. Do końca jednak dominuje spora doza tajemniczości decyzji i działań biorących udział w wojnie stron.

Niestety to co było mocną stroną pierwszego tomu – nie jest atutem kontynuacji. „Trzeci front”, bo taki podtytuł dostał tom drugi jest zdecydowanie napisany w inny sposób – rozdziały są dłuższe, jest więcej akcji, ale tej odbywającej się w jednej lokalizacji, już tak przyjemnie się nie czyta, kiedy przeskakiwaliśmy z miejsca na miejsce w krótkich odstępach. Wojna trwa w najlepsze, ale znika także nieco tajemniczość, o której wspomniałem powyżej. Nie chciałbym za dużo zdradzać z treści samej książki, ale chociaż motyw przewodni okazał się ciekawy to mnie jednak rozczarował, bo za bardzo oderwany od rzeczywistości.

 

Niemniej jednak nie oznacza to, że nie jest to ciekawa pozycja z cyklu politcal fiction, która próbuje nam opowiedzieć swoją wizję „a co by było gdyby”. Warto dać jej szansę, chociażby dla świetnego pierwszego tomu. Na rynku wydane zostały także spin-offy, które rozszerzają historie występujących w „Czerwonych żniwach” bohaterów, ale nie miałem okazji żadnego z nich przeczytać.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

"Kwestia ceny" Zygmunt Miłoszewski

Zaczyna się świetnie; akcja z czasów zaborów jest wstępem do intrygującej historii poszukiwania bezcennego skarbu. Później śladami zesłańca Benedykta Czerskiego rusza współczesny badacz Bogdan Smuga. W tym momencie  klimat, nazwisko bohatera i Syberia z czasów zaborów skojarzyły mi się z "Tajemniczą wyprawą Tomka" i cieszyłem się jak głupi, że oto Miłoszewski postanowił zostać współczesnym Alfredem Szklarskim.
Nadzieja jednak szybko pryska bo akcja robi się zupełnie nijaka. Bohaterowie pojawiają się w atrakcyjnych miejscach świata, niby mają tam coś do wykonania ale co i dlaczego to nie do końca wiadomo. Pojawia się wątek dwóch potężnych światowych organizacji chcących zmieniać świat, w obu kluczową rolę odgrywają Polacy, szykujemy się na ostateczne starcie dobra i zła ale oczywiście nic z tego. 
O tym jak irytująca jest to powieść niech świadczy też fakt, że autor bardzo często mówi o seksie w różnych odmianach i konfiguracjach ale jednocześnie nie uświadczycie tu żadnej sceny erotycznej. Irytują też nachalne porównania Smugi do Adriana Zandberga - drugoligowego polityka, którego naprawdę nie każdy musi kojarzyć.
Pod koniec powieści zapowiada się akcja sensacyjna niczym z Mission Immpossible ale okazuje się ona tak nudna, że potrafi uśpić.
Niestety denerwujący są również główni bohaterowie; Bogdan Smuga i Zofia Lorenc. 
Autor stara się stworzyć ciekawą galerię postaci drugoplanowych: pani kapitan statku, która na pierwszych stronach brawurowo walczy z holenderskim piratem, naukowiec będący praktykującym pastafarianinem i kilkoro innych. Ale jedynie interesującym okazuje się Martin Meller - czeski żeglarz pragnący samotnie opłynąć świat. 
Moje nadzieje na to, że dostanę przygody współczesnego, dorosłego Tomka Wilmowskiego okazały się rozczarowująco płonne. 

Odnośnik do komentarza

Przebudzenie Lewiatana

Obejrzałem kiedyś pierwszy odcinek Expanse. Było dobrze, choć nie porywająco, odłożyłem resztę na później które nigdy nie nastąpiło, gdyż serial uciekł mi na Amazon. Zabrałem się więc za książkę... i nie żałuję. Nie jest to pozycja idealna, nie wszyscy bohaterowie mnie przekonują: Holden irytuje mnie swoją nieposzlakowaną szlachetnością a Naomi doskonałością, ale... po pierwsze, rekompensuje to trochę Miller, a po drugie: potężnie nadrabia to samo uniwersum! Przemyślane, intrygujące,  z dobrym pomysłem. Słyszałem gdzieś, że fabuła się ciągnie... WTF?!? Fabuła ma bardzo dobre tempo, fajnie dawkowane krótkimi rozdziałami. 
 

Na koniec: trochę niepokoi mnie zakończenie

w którym realizuje się ten stały, naiwny motyw sf o tym, że każdego konfliktu da się uniknąć, jeśli tylko znajdziemy chwilę na normalną rozmowę, nawet z kosmitami


ale jest to zaprezentowane subtelnie i jednak z nutką niepokoju. Polecam. Myślałem, że hard sf nie ma już wiele do przekazania, myliłem się. 

8/10

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Port Cieni

 

Na wstępie ostrzeżenie: jestem zaprzysięgłym fanem tej serii. Był nawet gdzieś u progu tego stulecia czas, gdy tworzyłem prymitywną stronę jej poświęconą (Rubieże Wyobraźni się zwała) i wydawnictwo Rebis nawet wymieniło ją w drugim wydaniu pierwszego tomu cyklu :) Czy mogę być więc choć trochę obiektywny, oceniając „Port Cieni”?

No pewnie, że nie. 

Czekałem na ten tom od dawna, po latach braku nadziei na kontynuację.  To w sumie niesamowite, że po zakupie książka spory czas spędziła na półce, w mojej czytelniczej poczekalni. Tworzyłem swój prywatny hajp, by wreszcie móc się nią delektować. Znowu Kompania! I to w swoim najfajniejszym, północnym wydaniu! Z Konowałem, który jeszcze nie był supermanem gromiącym armie Południa!

Książka nie sprostała tym wszystkim oczekiwaniom, nie przyniosła jednak też jakiegoś potwornego zawodu. Zważcie jednak, że moja miłość pewnie dorzuciła do oceny +1...

Port chronologicznie umiejscowiony został między „Czarną Kompanią” a „Cieniem w ukryciu”. To najfajniejszy dla mnie okres dla poznawania losów tych najemników: służą ponuremu imperium terroru, miażdżąc po kolei wrogów jego przerażającej władczyni. Przyjdzie czas, gdy Kompania ją zdradzi, ale do tego momentu jest jeszcze daleka droga: w „Porcie Cieni” najemnicy nie zdradzają się z żadnymi wątpliwościami moralnymi związanymi z ich aktualną afiliacją. Wręcz przeciwnie, Kompania kwitnie, radykalnie rosnąc liczebnie po stratach związanych z bitwą pod Urokiem. Garnizonują w mieście Aloes i miażdżą kolejne ogniska rebelii i Wskrzesicieli (sekty starającej się przywrócić do życia Dominatora, szwarccharaktera z odległej przeszłości). 

I pojawia się mi tu jeden z najważniejszych zgryzów związanych z tą książką. Akcja jest naprawdę leniwa, jeszcze bardziej niż w takich „Ponurych latach”, które dotąd chyba mi liderowały w tym względzie. W dodatku, skoro już wracamy na Północ, to dlaczego tak mało wykorzystujemy najważniejszych bohaterów drugoplanowych z czasów tej pierwotnej Kompanii? Nawet Jednooki i Goblin pojawiają się w zasadzie tylko w pierwszych rozdziałach. Jedynie Stary/Kapitan ma tu większy udział w akcji i jest to udział naprawdę fajny. Poza tym, Port cierpi na tę samą chorobę, co wiele Ksiąg Południa: Kompanii po prostu za wiele rzeczy się tu udaje. Parada jej sukcesów jest doprawdy imponująca... może nawet za bardzo. 

Jeszcze jedna wada, choć może i nie wada... styl Konowała. Ja uwielbiam te części, gdy to Konował jest narratorem, tutaj jednak te wszystkie rwane zdania, równoważniki zdań, nagłe przeskoki myśli są w takim zagęszczeniu, że momentami traciłem wątek. Nie jest to rzecz, która ułatwiała mi lekturę...

Ale jednak...

No jest to pełnokrwista Kompania. Ozdobą książki jest dla mnie wątek z czasów Dominacji, to prawdziwa perełka pisarstwa Cooka, ta mieszanina tajemnicy, ambicji, niesamowitych postaci tworzy mieszankę wybuchową. Jest też coś magnetycznego w tym elastycznym podejściu najemników do wojny, w tym balansowaniu między okrucieństwem a dziwną szlachetnością, jest w tym duch starej Kompanii który chcę smakować znowu i znowu. Jest ta fantastyczna relacja Konował/Pani, powoli starzejącego się „intelektualisty” Kompanii i bezlitośnie pięknej władczyni imperium terroru. Jest tu doskonały wątek z dziećmi Schwytanej zwanej Niesfornym Deszczem, który naprawdę chwycił mnie za serce. Dlatego też, pomimo wad tej książki: czekam na „Bezlitosny deszcz” jeszcze mocniej, niż na „Port Cieni”. 
 

7/10

Odnośnik do komentarza

Ludzie Północy. Saga anglosaska

 

Ta antologia komiksowa chodziła za mną już dawno (jak wiele innych, gwoli ścisłości) i w końcu szczególnie rozbudowana oferta jednego z empików nadrobiła tę zaległość. I od razu mogę zapewnić: jest godna polecenia! Ponury, bezlitosny charakter Północy podkreśla zarówno kreska (no, może poza „Córką Thora” która negatywnie odstaje), jak i fabuły tych pięciu opowieści. Są proste, brutalne, utrzymane w ciemnych lub chłodnych tonacjach. Moim ulubieńcem jest opowieść „Panny tarcz”, gdzie rysownik te cechy uwypuklił najwyraźniej. Nie oczekujcie tu wyrafinowanych, pełnych zakrętów narracji: to opowieści o okrucieństwie, północnej teorii odwagi i braku nadziei. 
7/10
 

 

 

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...
  • 3 tygodnie później...

Ja nie wiem, czy to ja już całkiem zdziadziałem, czy co...

 

Ale do rzeczy. Koleżanka poleciła mi kryminały Evy Garzii Saenz, Baskijki z Vitorii, gdzie dzieje się akcja przynajmniej jej pierwszej powieści z cyklu. Tak, bo cieszą się takim powodzeniem, że powstały już trzy, ja przeczytałe Cisza białego miasta.

 

Nie będę streszczał fabuły, bo nie o to chodzi, ale coś muszę napisać: generalnie chodzi o to, że w Vitorii znów pojawiają się charakterystyczne morderstwa (ułożenie ciał, symbolika, wybór ofiar) jak 20 lat temu, kiedy to jeden bliźniak-policjant, aresztował drugiego bliźniaka-naukowca-celebrytę, a który to właśnie ma kończyć odbywanie kary. Równocześnie prowadzona jest narracja z lat 70, jak się zapewne domyślacie - mająca się połączyć wątkowo z teraźniejszością.

 

I tak naprawdę nie wiem od czego zacząć :D Doczytałem ją, bo zainwestowałem sporo czasu, została mi polecona, wydawca pisze, że to fenomen literacki, a opinie w internecie są generalnie pozytywne, ale zdania dobrego o niej nie mam. Ale zróbmy listę (kolejność losowa):

- autorka jest z Hiszpanii, ale uwierzyłbym, gdyby ktoś mi powiedział, że z Wenezueli ;) Fabuła jest tak kliszowa, tak przerysowana, i tak przewidywalna, że Jane the Virgin by się nie powstydziła, tylko że tam to świadomy pastisz, a tu jak najbardziej na serio. Próbka z ostrymi spoilerami:

Spoiler

Mordecą jest trzeci bliźniak, który przez to że za mało przypominał męża, a za mocno lekarza-kochanka-biologicznego ojca, oddany został w nieoficjalną opiekę jakiejś patologicznej wiejskiej rodzinie, która go wykorzystywała jako parobka, sam(!) się nauczył czytać z gazet, podpalił rodzinę preparując rozszerzone samobójstwo i zniknął (nikt się nie zdziwił, choć znało go przynajmniej kilkaset osób), bez dowodu tożsamości skończył jakąś szkołę średnią, znów kradnąc tożsamość jakiemuś bogatemu koledze z internatu(?), preparując jego śmierć w pożarze pokoju, a ostatecznie kończąc jako znany i lubiany dziennikarz a prywatnie mąż nowej pani komisarz... w której na zabój zakochał się główny bohater. Uff...

 

- warsztat autorki jest przeciętny z ciągotami do cienkiego, nie potrafi budować emocjonujących, a przede wszystkim żywych dialogów, jakichś plastycznych opisów; czasem miałem wrażenie, że czytam jakiś fanfic, albo jakąś poważną twórczość licealistki, a to kobieta około 40, mająca już kilka książek na koncie!

- coś co reklamowane jest jako jeden z atutów książki: opisy zabytków, krajobrazów, kultury i potraw, dla mnie są wydmuszką - nie dowiedziałem się praktycznie niczego. Opis miasta to bohater poszedł ulicą taką, wstąpił do baru i zjadł to i to, poszedł do jakiegoś zabytku ale od ulicy tej itp Namedropping i nic ponadto. Podobnie z elementami kryminalistycznymi - na stronie można przeczytać, że autorka skończyła kurs kryminalistyczny, żeby lepiej napisać tę powieść, no cóż, oprócz kilkukrotnego pochwalenia się nazwami technik z notatek niewiele to wniosło. Podobnie specjalizacja bohatera - profiler - praktycznie do niczego się nie przydaje, bo jak to południowiec, myśli głównie... emocjami ;)

 

Mógłbym tak pisać i pisać, praktycznie w każdym aspekcie można by się do czegoś przyczepić, ale pytanie moje brzmi: czy to świat mi uciekł i teraz są takie standardy dobrych powieści, nawet kryminalno-rozrywkowych (choć ta jest przesiąknięta dramą i patosem i praktycznie nie ma w niej zabawnych postaci/scen)? Bo rozumiem, że mógł zadziałać dobry marketing i książka rzeczywiście była bestselerem, ale np na lubimyczytać recenzje są pozytywno-entuzjastyczne, a ocena średnia to prawie 8/10. A dla mnie to może jakieś 3/10.

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...