Skocz do zawartości

Książki - dobre, złe i średnie. Co czytać?


Rekomendowane odpowiedzi

Raymond E. Feist i Janny Wurts - "Servant of the Empire"

 

 

Trochę czasu zajęło mi przeczytanie tego, ciągle coś stawało na drodze. A trochę obawa, że będzie to po prostu słabsza część niż pierwszy tom trylogii.

 

I w sumie ciężko mi się określić czy tak było. Daughter of the Empire nie zachwyciło mnie i ta książka osiągnęła podobny status.

 

Ponownie fabuła skupia się wokół Mary z domu Acoma. Już lekko doświadczona kobieta kontynuuje walkę o przetrwanie w stylizowanym na Japonię z okresu Edo imperium. Już nie jako anonimowa młoda dziewczyna, a uznana za godną władczynię zgodnie z miarą wartości Tsuranuanni dalej musi mierzyć się z jednym z najsilniejszych rodów w państwie.

 

Podobnie jak w pierwszej części jest tu trochę opisów, poznajemy kolejne części imperium i akcja aż tak mi się nie ciągnęła. Pojawiło się więcej walk jak i więcej politycznego rozmyślania, ale było to napisane na tyle wyraźnie, że nie miałem problemów ze zrozumieniem do czego kto zmierza. Ponownie jednak niektóre czyny wręcz nie trzymały się kupy, albo ich opis był na tyle mierny, że nie widziałem geniuszu w postępowaniu Mary czy jej głównych rywali.

 

Co do rywali jestem rozczarowany również tymi kreacjami. Zostali przedstawieni jako tako i w sumie tyle. Praktycznie żadnej głębi, poznania motywacji poza ogólną zemstą. Nic co pozwoliłoby pomyśleć, że nie wszystko jest białe i czarne. Ot Mara to 'ta dobra', a jej rywale 'to źli'.

Spoiler

Desio Minwanabi mógł być ciekawym furiatem, niekompetentnym lordem, ale w sumie sprowadzono go do roli żadnej. Ot wiemy tyle, że zaczął trenować, schudł i tyle.

Tasaio mógłby być materiałem na przebiegłego władcę, ale też niewiele z tym zrobiono. Nawet jego ostatnia decyzja odnośnie wymordowania swojej rodziny była kierowana w stronę 'tego złego, bo trzyma się tradycyjnych w imperium zasad'

 

Pojawia się tu też postać, która ma wpływ na zakończenie i decyzje podjęte przez główną bohaterkę. I jestem jeszcze bardziej rozczarowany niż w przypadku powyższych postaci. Cały wątek głównej przemiany swoją drogą jest dość... mierny.

Spoiler

Mowa tu oczywiście o Kevinie, niewolniku z Midkemii. To w nim zakochując się Mara zmienia swoje poglądy i uznaje, że wartości imperium są złe i nie prowadzą do rozwoju. Ok, rozumiem wpływ kochanka, nawet jeżeli to niewolnik. Ale dlaczego całe otoczenie praktycznie nie wpływa na Kevina? Ot uparcie pokazuje światu jaki jest zły i jak żyć poprawnie (w dużym uproszczeniu to piszę oczywiście). Ale z czasem docenia też niektóre osoby na dworze Mary, a jednak nie mają one na niego najmniejszego wpływu. Pomijam jego uciszenie się gdy wymaga tego etykieta, bo to jedyna odmiana w przeciągu iluś tam stron.

Do tego kreowany na lidera niewolników z Midkemii dość łatwo się od nich odwraca i praktycznie zostawia samym sobie, gdy on jest stałym elementem sypialni pani Acoma. A przecież kilka razy wspomina się, ze reszta ma go za swój wzór. Meh.

 

Fabuła ma swoje minusy, swoje bardzo słabe strony, ale jest przejrzysta i zrozumiała. Sama intryga i kulminacja są okej, chociaż motywacja tego głównie od strony bohaterki jest bardzo nędznie przedstawiona mym zdaniem.

 

Książka okej, ale jak pierwszy tom, nie zachwyca.

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, Wujek Przecinak napisał:

MaKK nie jest miłośnikiem włoskich części metra.

Makkowi przejadło się totalnie Metro i po więcej nie sięga. Może za x lat wrócę do pierwowzoru tylko. :) 

2 godziny temu, zovalik napisał:

Będzie się pięknie na półce prezentować.

Dzięki za wrzucenie tego!

Nie ma za co ;) Też bym nie pogardził taką kolekcją i przeczytaniem tego, ale już miejsca braknie i przerzuciłem się tylko na ebooki. 

Odnośnik do komentarza

Styczeń okazał się być jednym z moich najbardziej czytelniczych miesięcy w życiu. Ostatni raz tyle książek w tak krótkim czasie przeczytałem na studiach :). Poniżej krótka relacja, może któraś z tych krótkich notek kogoś zainteresuje wybraną książką.

 

Cormac McCarthy – Krwawy południk – W przypadku McCarthyego czytałem wcześniej tylko Drogę. Podobała mi się i byłem bardzo ciekaw innych pozycji jednego z bardziej cenionych postaci amerykańskiej literatury. Postanowiłem zacząć od chwalonego Krwawego południka. Co tu mamy? XIX wiek, sztafaż westernu, nastoletni chłopak ucieka z domu i przyłącza się do bandy wyrzutków/łowców skalpów działających na pograniczu meksykańsko-amerykańskim. Jednak na pewno nie jest to powieść awanturniczo-przygodowa. Jeśli miałbym to jakoś określić to chyba apokaliptyczno-symboliczny-antywestern w sosie lekko poetyckim ;). Ta książka to analiza zła i okrucieństwa drzemiącego w człowieku, jego bezwzględności, a zarazem obojętności na to, co się dzieje wokół niego. Powieść jest brutalna, jest na swój sposób męcząca psychicznie. Ogólnie odniosłem wrażenie, że naprawdę mogła być trochę krótsza, oszczędzając czytelnikom kolejne soczysto-krwawe opisy masakr i panującej wszędzie biedy i beznadziei. A w tym wszystkim jest "pojedynek" naszego nastolatka ze spiritus movens całej powieści, tajemniczego sędziego Holdena, którego postać można interpretować na wiele sposobów. Podobnie jak i samą książką, która myślę jest daleka od łatwej i jednoznacznej interpretacji. Dlatego jeśli ktoś chciałby się z nią zmierzyć, niech to weźmie pod uwagę. Jest to lektura wymagająca. :) 

 

Cormac McCarthy – Rącze konie – Kolejną pozycją Amerykanina, którą wziąłem w ręce, to drugi biegun wyżej opisanej książki. Racze konie, pierwsza część tzw. trylogii pogranicza. Opowieść o 16-letnim chłopcu/młodym mężczyźnie Cole'u. Konie to jego miłość, na wieść o sprzedaży rodzinnego rancza "ucieka" z kolegą do Meksyku. Dałem ucieczkę w cudzysłów, bo może należy rozpatrywać to jako młodzieńczą przygodę. W Meksyku bohaterowie stykają się z brutalną rzeczywistością, gdzie liryczne kowbojskie życie wygląda trochę inaczej i ma też swoje cienie, ale też jest w nim miejsce na miłość, chociaż... to już sami przeczytacie. Jest to książka spokojna, niezwykle liryczna (ok, momentami trochę trąci tanią poetyckością ;)) i z ciepłem opisująca amerykańśko-meksykańkie krainy, które kryją w sobie drugą twarz - bezwzględnego życia  Jest to także (a w zasadzie to przede wszystkim) powieść opowiadająca o inicjacji człowieka na wielu poziomach. Bardzo dobra książka.

 

Margaret Atwood – Opowieść podręcznej – ciężko tu coś dużo pisać. Dzięki ogromnej popularności serialu stojąca za wszystkim książka została przemaglowana już na wiele sposobów. Ja serialu nie widziałem, ale tak się złożyło, że w zeszłym roku pracowałem przy showmaksowych napisach do pełnego metrażu z 1990 roku. I choć nie był to pierwszy raz, gdy widziałem ten film (kojarzę go z lat 90.), tak dość świeże jego obejrzenie trochę mi zaburzyło odbiór książki. Dlaczego? No cóż... bo był on bardzo wierną jej ekranizacją, toteż wyobraźnia nie miała dużo miejsca do popisu. Antyutopijna opowieść o państwie powstałym na zgliszczach USA, która doprowadza do ograniczenia części kobiet do roli reprodukcyjnych. Lubię kreację tego świata, choć nie jego geneza nie jest jasno wyjaśniona, a samo funkcjonowanie dość mocno naciągane. Jednak strumień świadomości będący narratorem w powieści kreuje przerażającą wizję kobiety, która wpadła w system, z którym praktycznie nie ma szans. Zawsze lubiłem antyutopijne światy, także i Opowieść podręcznej przeczytałem z ogromną przyjemnością, pomimo kilku - moim zdaniem - dość niepotrzebny feministycznych wtrętów. Ach... czy książka jest powieścią feministyczną? To jest ciekawe zagadnienie, niby tak, ale jak dobrze się zastanowić, to... może nie do końca jest to tylko jednostronna krytyka? Lubię tę niejednoznaczność.

 

Kazuo Ishigura – Okruchy dnia  – Dlaczego ja tego wcześniej nie czytałem, dlaczego ja nie widziałem jeszcze filmu? Historia angielskiego kamerdynera z zasadami, którego krótka podróż odbyta w późnych latach życia staje się okazją do jego weryfikacji i dość gorzkiego "przebudzenia". Zabawna, przerażająca, wzruszająca, dająca do myślenia, ukazująca wydawałoby się banalne wartości piękna powieść. Niesamowicie angielska (sam motyw podróży i kilka scenek bardzo przywodzi na myśl Trzech panów w łódce (nie licząc psa)), a jednocześnie bardzo uniwersalna. Nie będę się więcej rozpisywał. Jak ktoś nie miał jeszcze styczności z tą książką... nie czekać, nadrabiać i CZYTAĆ!

 

Zygmunt Miłoszewski – Jak zawsze –  W tym przypadku chyba mogę polecić do przeczytania post @tio, bo mam niemal identyczne odczucia odnośnie do najnowszej książki Miłoszewskiego. Ciekawy pomysł (cofnięcie się w czasie i możliwość innego pokierowania swoim życiem), ciekawie wykreowany świat (Polska po drugiej wojnie światowej wyrywa się z bloku komunistycznego i wchodzi w bliski sojusz z Francją). Problem w tym jest taki, że podobnie jak tio, nie do końca rozumiem, jaki był ostateczny zamysł Miłoszewskiego. Miłość wszystko zwycięży? Predestynacja? Żeby nie było, czyta się to dobrze, ale po przeczytaniu pozostaje niesmak i wrażenie, jakby całość została nagle przerwana i zakończenie kompletnie nie daje żadnej satysfakcji z przebrnięcia przez lekturę. Książka pewnie będzie łatwiej działać na wyobraźnię Warszawiakom, niestety ja tak dobrze stolicy nie znam, więc nie do końca mogłem sobie zlokalizować opisywane miejsca. A... i tak jak kryminałach o Szackim, Miłoszewski nie potrafi tworzyć postaci kobiecych, autentycznie są okropne i widać, że po prostu pisane z bardzo męskiej perspektywy. Główną bohaterkę Jak zawsze mogę zaliczyć do bardziej denerwujących mnie postaci kobiecych w literaturze ;) 

 

Marcin Wicha – Rzeczy, których nie wyrzuciłem – Zwycięzca zeszłorocznego paszportu polityki. Wicha postanowił napisać kolejny (poniżej wcześniejsza pozycja) zbiór esejów tym razem oparty na jego wspomnieniach o zmarłej matce. Bardzo mi się podoba wyjściowy pomysł. Rekonstrukcja postaci matki, jej charakteru i życia na podstawie przedmiotów, z którymi miała styczność, książek, które czytała (świetny pomysł, chciałbym, żeby ktoś kiedyś mnie tak zrekonstruował ;)), a z którymi autor teraz musi zrobić porządek. Bardzo osobista pozycja, poruszająca się na kilku płaszczyznach, relacja syn-matka, rodzina, żydowskie pochodzenie i jego wieczne "piętno" gdzieś przebijające się z oddali. Przy tym wszystkim Wicha bardzo zręcznie manewruje między poważnymi fragmentami a zabawnymi anegdotami ze swojego i matki życia. Po samej lekturze jeszcze przez kilka dni o niej myślałem.

 

Marcin Wicha – Jak przestałem kochać design – Tytuł tego zbioru esejów Wichy jest dość paradoksalny. Po pierwsze dlatego, że nie do końca podaje nam odpowiedź na to pytanie, po drugie to co krytycznie punktuje odnośnie do designu w kolejnych swoich tekstach po trosze sam robi ;). Ale nie ważne, czytając to bawiłem się przednie. Słodko-gorzkie eseje na temat wzornictwa (na szafot z designem!), jego najważniejszych przedstawicieli w Polsce i na świecie, polskiej szkoły plakatu, jego rozwoju. A wszystko to w tekstach, które często nie mają nawet punktu wyjścia związanego z samym designem. Ciekawe i zaskakujące zestawienia tematyczne, wiele wątków autobiograficznych, znakomite lekkie pióro i zabawa słowem. Ale żeby nie popadać w same zachwyty, po około 3/4 lektury poziom siada, ostatnie eseje niestety nie dorównują pierwszej części książki, przez co entuzjazm zostaje dość mocno ostudzony. Na pewno jest to zupełnie inna pozycja niż Rzeczy. Tam mieliśmy do czynienia z głęboko osobistym wyznaniem. Tutaj po części też, ale jednak mocno przefiltrowanym przez popkulturę i osadzonym przyziemnie.

 

Frank Westerman – Martwa Dolina – Reportaż holenderskiego publicysty na temat zajścia nad jeziorem Nyos w Kamerunie w 1986 roku. Wieczorem 21 sierpnia miało miejsce zdarzenie, które pozbawiło życia blisko 2000 osób oraz wszelkie znajdujące się w pobliżu żywe stworzenia. Westermann postanowił przyjrzeć się bliżej całemu zajściu i przedstawić je z trzech różnych perspektyw. Pierwsza patrzy na tę tragedię z perspektywy grup naukowców/wulkanologów z całego świata, ich "pojedynkom" i teoretyczno-naukowym bataliom mającym wyjaśnić, co takiego wydarzyło się na tym terenie. Drugie spojrzenie obejmuje religię. Jest to relacja skupiona wokół trzech misjonarzy, który pełnili swoje misje w okolicznych wioskach i przeżyli to wydarzenie. Ukazanie kwestii wiary, zestawienie dogmatów z rzeczywistością, a także cząstkowe kształtowanie się narastającej mitologii. I ta ostatnia właśnie ma ujście w trzeciej perspektywie - mieszkańców tych terenów, którym udało się przeżyć. Jak historia wpływa na postrzeganie tej tragedii, jak tworzą się teorie konspiracyjne, jak rodzi się mitologia. Reportaż jest ciekawy, opisuje bądź co bądź dość niebanalne zjawisko sejsmiczne, porusza się w egzotycznej dla nas kulturze, a do tego obnaża działanie mechanizmów kultury kształtowanej przez człowieka. Warto przeczytać

 

Angelika Kuźniak – Papusza – Zacznę od tego, że jestem ogromnym fanem filmu Krauzów. Oddali piękny hołd zarówno samej tytułowej Papuszy, jak i cyganom. Po przeczytaniu książki Kuźniak dostrzegłem jedną rzecz, na którą wcześniej nie zwracałem uwagi. Otóż jestem fanem tego filmu, bo ujął mnie swoją... poetycką filmowością, ale mimo wszystko nie oddał w pełni głównej bohaterki. O co mi chodzi? Mam na myśli tutaj autentyczną pierwotność Papuszy. Książka Kuźniak (na kanwie opisowej jest to dokładnie to samo co film, no ale obydwa utwory opowiadają o jej życiu, więc ciężko, żeby było inaczej) opiera swoją historię na bardzo licznych cytatach z listów Papuszy, które ta wysyłała do Ficowskiego czy np. Tuwima. I dopiero móc przeczytać, jakim słownictwem operowała Papusza, jak opisywała swoją rzeczywistość, pozwala w pełni docenić jej postać. W relacji Kuźniak powstaje postać "nieskażona" cywilazycyjno-kultorowymi ramami. Sama Papusza co chwile podkreśla swoją "niższość" wobec rozmówców, że nigdy nie chodziła do żadnej szkoły, pisania i czytania nauczyła ją żydowska sklepikarka. I paradokslanie ten brak "systemu oświaty" jest największą siłą Bronisławy Wajs (prawdziwe imię Papuszy). Inną kwestią, która wyłania się z tej książki, jest też przedstawienie relacji Ficowskiego i Papuszy. Ile było w tym autentycznej przyjaźni, a ile kulturowo-antropologicznej ciekawości Ficowskiego? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy.

Oprócz samej Papuszy to książka także o cyganach, dawnej Polsce, minionych czasach, które już nie wrócą. Krótka, ale fantastyczna pozycja, polecam bardzo.

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące później...

Od dłuższego czasu miałem nieodparte pragnienie wyrobić sobie opinię na temat Remigiusza Mroza - w końcu albo mamy nieprzeciętny talent, który wypuszcza po kilka książek rocznie, do tego w różnych tematach, i to jest ewenement na skalę światową, albo wymagania nasi czytelnicy mają małe, a przecież to nic złego w końcu nie każda książka musi służyć jego oszołomieniu, niektórzy lubią czytać po prostu, dla przyjemności samej czynności czytania. ;) 

 

Ale wracając do tematu - dostał się w moje ręce audiobook Behawiorysty, czytany przez Jacka Rozenka, i tu chylę czoła przed lektorem, słucha się go jak zawsze fenomenalnie. Sama powieść jest zbudowana wokół dylematu wagonika, który jest przerabiany w trakcie na wszystkie strony: pewien zamaskowany człowiek porywa różne osoby, po czym transmitując to w internecie, daje ludziom zdecydować, kogo ma zabić, a komu ocalić życie. Jego adwersarzem - i głównym bohaterem powieści - jest były prokurator i tytułowy behawiorysta (potrafiący odczytać ludzkie uczucia i intencje z mowy ciała), pomagający w śledztwie swojej byłej podopiecznej. I tak jak powieść - a właściwie długie opowiadanie, bo wątków pobocznych właściwie brak - czyta się (słucha) całkiem nieźle, bo warsztat Mróz ma naprawdę niezły, dialogi są sprawne i niesztuczne, research na dany temat też w większości dobry. Ale... Ja osobiście jestem zawiedziony tym, jak został poprowadzony wątek śledztwa:

związek Eldinga z Zeigerem jest moim zdaniem niewytłumaczony, przy pierwszych spotkaniach zadane jest mnóstwo pytań i zagadek, a później to sobie po prostu gdzieś umyka, to samo z żoną Eldinga, która w wyjaśnieniach końcowych prawdopodobnie pomaga zbrodniarzowi od samego początku, by kilka akapitów później pojawić się jako "zauroczona" mordercą dopiero później

:roll: 

Postać głównego bohatera też jest niespójna, w jednej chwili to człowiek niezłomny, który nawet w chwili kiedy ma wizję nieuchronnej śmierci przed oczami nie ulega przeciwnikowi, by w następnej sytuacji popełnić czyn w ogóle nie przystający do jego charakteru, a tłumaczone to zagrożeniem życia. Nie jestem też w stanie uwierzyć, że społeczeństwo poczuło sympatię do człowieka, który najpierw z zimną krwią mordował niewinnych ludzi na oczach całego kraju, bo ogłosił, że od tej pory będzie zabijał tylko szumowiny :doh:

 

Posłowie dużo wyjaśnia, ta powieść miała nie ujrzeć światła dziennego, może była po prostu pisaniem dla przyjemności, sam autor przyznał właściwie, że miał jedynie ogólny temat, czyli rozwinięcie dylematu wagonika, reszta pewnie poszła tak jak wena podpowiadała. No i wyszło jak wyszło - w kwestiach technicznych nie ma się do czego przyczepić, nawet można się ciekawych rzeczy dowiedzieć (choćby o mowie ciała, i że nie można w niej wszystkiego odczytywać jednoznacznie), natomiast w wersji fabularnej jest moim zdaniem słabo.

 

I jeszcze dwie rzeczy, które mnie osobiście denerwowały, a które być może innym nie przeszkadzają, natomiast w moich oczach zbliżają pisarstwo Mroza w kierunku grafomanii ;):

- odnoszenie się do każdej postaci wszystkimi możliwymi określeniami (zapewne by uniknąć powtórzeń): i tak np jak głównego bohatera mógł tak określać, bo nie razi określanie go raz imieniem, raz nazwiskiem, raz stanowiskiem, tak nowo wprowadzona postać prokuratora z nadania rządowego, gdzie dystans między wszystkimi obecnymi i nim jest taki jak między przeciwstawnymi ścianami pokoju raczej nie powinna być określana imieniem (chodzi mi np o didaskalia typu "powiedział Rafał"), bo to burzy całą sytuację

- nadmierne przywiązanie do szczegółów, niemających wpływu na cokolwiek: np jak główny bohater wyciąga telefon, to trzeba napisać, że to BlackBerry (ok, tu jeszcze można uznać, że podkreśla to staroświeckość bohatera), jak na stole pojawia się piwo, to trzeba dookreślić, że to zimny Lech, jak ktoś pali papierosa, to musi się pojawić, że to LD, jak ktoś korzysta z laptopa, to trzeba dopowiedzieć, że to Asus itp. Gdyby to jeszcze miało jakiś związek z fabułą, np później pozwala połączyć wątki - ale nie, to jest takie doszczegóławianie, które pewnie w mniemaniu autora ma dodać głębi, a tak naprawdę tylko przeszkadza i drażni

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Ha, miałem dokładnie takie samo podejście - postanowiłem wyrobić sobie zdanie na temat Mroza i też zacząłem od Behawiorysty. Przeczytałem chyba dwa rozdziały i odłożyłem. Niby nie jest tak zły jak się spodziewałem, że będzie ale jednak nie podchodzi. Razi mnie jakaś taka sztuczność w kreowaniu świata - tak jakby autor wprost przepisywał cytaty z książek naukowych (np. na temat mowy ciała) i tylko formalnie ubierał je w formę dialogu. To takie wrażenie, że autor jest laikiem w danej dziedzinie ale jako autor powieści musi kreować się na eksperta. A może po prostu chodziło o to, że ani nie zaintrygował mnie antagonista ani nie polubiłem protagonisty. 

@Gabe - zamierzasz kontynuować eksperyment poznawczy z Mrozem?

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Hyh, wyrabiać sobie opinie o Mrozie po Behawioryscie to trochę jak wyrabiać sobie opinie o Nesbo po bodajże Nietoperzu czy Karaluchach.

 

Pełna zgoda, że Mróz to typowa beletrystyka i jeżeli ktoś szuka literatury ambitnej, to szybko go odrzuci. Zgoda też, że czasem brnie w niedokończone wątki (tak jakby miał pewien pomysł, potem się z niego wycofywał, ale w książce zostaje bo terminy gonią ;) )

Ale czyta się to świetnie moim zdaniem i ja osobiście mam efekt "jeszcze tylko jednego rozdziału".

 

Sugerowałbym jednak spróbować podejść to którejś z jego serii. Mnie najbardziej podeszła "W kręgach władzy" (polskie HoC ;) ), ale "Forst", "Chyłka" czy "Parabellum" też czyta się z przyjemnością.

Chyba C+ (albo HBO, już nie pamiętam), planuje ekranizację jego serii.

 

@z0nk lepiej zacznij od 1 tomu czyli Wotum nieufności. Większość bezwzględna to 2 część serii.

 

P.S. Widzę, że wyszedł nowy Severski, także trzeba kończyć nową Chyłkę i brać się za Zamęt , szczególnie że za miesiąc wychodzi finał Forsta ;)

 

Odnośnik do komentarza

@tio Po kilku rozdziałach pojawia się postać drugoplanowa (prokurator była podwładna bohatera), która momentami staje się pierwszoplanową, i zdecydowanie lepiej wyszła autorowi. Tak to podzielam twoje zdanie - zarówno bohater, jak i przestępca nie są ani ciekawi, ani wzbudzający sympatię. Śledziłem postęp fabuły, żeby wyjaśnić kilka faktów, ale losy bohaterów mnie wcale nie interesowały, wręcz główny bohater jest antypatyczny, bo jak pisałem, można zaakceptować jego dziwactwa, bo kreowany był jako człowiek niezłomny, człowiek honoru, ale w jednej chwili wszystko się chwieje i zawala.

 

Mimo wszystko jestem bardziej zawiedziony tym, że w przeciwieństwie do tego, czego się oczekuje od kryminału, czyli mocnego zakończenia na koniec, połączenia wszystkich wątków, wyjaśnienia wątpliwości - tego nie ma, zamiast tego jest próba dramatu psychologicznego (?), a wyjaśnienia są rozmyte i od niechcenia. Naprawdę, ta książka wygląda na draft, obudowanie całkiem fajnego pomysłu jakąś fabułą - nie do końca przemyślaną i zostawienie tego bez obróbki.

1 godzinę temu, jasonx napisał:

Hyh, wyrabiać sobie opinie o Mrozie po Behawioryscie to trochę jak wyrabiać sobie opinie o Nesbo po bodajże Nietoperzu czy Karaluchach.

 

Hyh, Nesbø pisał Nietoperza i Karaluchy jako pierwsze, można było powiedzieć, że się dopiero uczył. Behawiorysta to któraś z kolei powieść Mroza.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Jeśli chodzi o Mroza, to jeszcze przed Behawiorystą zacząłem czytać Ekspozycję (seria z komisarzem Forstem), zdążyłem z dziesięć rozdziałów przeczytać i jeśli o fabule jeszcze nie mogę za wiele powiedzieć, to spostrzeżenia co do techniki mam te same - nadmierne przywiązanie do nieistotnych szczegółów mnie męczą (czasami mam wrażenie, jakbym czytał zapis sesji RPG), podobnie z głównym bohaterem, który w założeniu autora miał być jakiś, a w moim odbiorze jest nijaki, itp. Jeśli domęczę, to dam znać ;) 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

@Gabe no trochę taki styl Mroza. Fajna dynamika, fajne dialogi, być może brakuje szlifu. Ale jak na kogoś kto pisze w takim tempie to nie ma co się dziwić. W dłuższej przygodzie jakoś przestało mi to przeszkadzać (może nie zwracam już uwagi, może się poprawił). Obawiam się, że jakby chciał robić z tego arcydzieła, to książki straciłyby na klimacie. Ale dla osób szukających ambitnej kultury, Mroza bym nie polecał. Dla chcących się po prostu zrelaksować, jak najbardziej :)

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, jasonx napisał:

 

Pełna zgoda, że Mróz to typowa beletrystyka i jeżeli ktoś szuka literatury ambitnej, to szybko go odrzuci. Zgoda też, że czasem brnie w niedokończone wątki (tak jakby miał pewien pomysł, potem się z niego wycofywał, ale w książce zostaje bo terminy gonią ;) )

Ale czyta się to świetnie moim zdaniem i ja osobiście mam efekt "jeszcze tylko jednego rozdziału".

Niestety, w temacie znajomości prawa to on ma tyle wspólnego z wiedzą, co antyszczepionkowcy z wiedzą medyczną, co powoduje automatyczne odrzucenie jego prawniczych książek przeze mnie, bo ile tego bełkotu można znieść. Z kolei jego pozaprawnicze książki (czytałem bodaj dwie, na wakacjach, żałuję, przepraszam) są płytkie i sprawiają wrażenie pisanych na jedno kopyto. Nie dziwię się, że Mróz funkcjonuje w środowisku literackim jako odpowiednik cheeseburgera z maca dla miłośników kulinariów.

  • Lubię! 2
  • Nie lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Robię sobie mały "odwyk" od Mroza i obecnie na tapecie mam nową książę Severskiego - Zamęt.

To taki trochę spin-off, trochę sequel Nielegalnych. Inne historie, kilku bohaterów się powiela, ale czyta się super.

 

To też potrafi nadać innego spojrzenia na Mroza. Rzeczywiście jakoś pióra i sposób przemyślenia tego co chce się napisać jest na zupełnie innym poziomie.

Mróz przede wszystkim trochę uzależnia widza od swoich bohaterów, dlatego tak fajnie czyta się jego serie, ale pojedyncze książki są lekko niestrawne. Ale ostatnią Chyłką byłem mocno zawiedziony, zdecydowanie najsłabsza z całej serii i chyba brakło pomysłu. Pomysł niedopracowany, rozwiązania oczywiste.

 

Ale nowego Forsta i tak pewnie przeczytam w najbliższym czasie ;)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Ben Kane - Hannibal. Wróg Rzymu

 

Książka, która sięga czasów drugiej wojny punickiej to prawdziwe dzieło Bena Kane'a, który jest zafascynowany czasami, które opisuje w swojej książce "Hannibal. Wróg Rzymu.". Pozycja jest wstępem to całej trylogii, która poświęcona będzie losom armii i samemu przywódcy kartagińskiemu, tytułowemu Hannibalowi.

Dzięki notce od autora można dowiedzieć się, że Ben Kane to wielki pasjonat historii, także tego konkretnego okresu, pisarz szukając natchnienia odwiedzał osobiście miejsca, gdzie ze swoją armią maszerował sam Hannibal. W wyjaśnieniach mamy także informacje, że autor w kilku miejscach posiłkował się domysłami lub fikcją literacką, ale większość informacji i faktów jest zgodna z historyczną prawdą.

W powieści poznajemy dwie strony konfliktu, które wiąże wbrew pozorom bardzo wiele. Z jednej strony mamy główny wątek fabularny, a więc koncentrację sił Hannibala, który z Iberii przez Alpy próbuje dostać się do północnych granic Imperium Rzymskiego, z drugiej strony mamy wątki niższego szczebla, poznając mieszkańców zarówno Kartaginy, jak i Rzymu.

Autor przedstawia nam w sprawny sposób losy młodego Kartagińczyka, syna jednego z żołnierzy armii Hannibala, który przez splot niefortunnych wydarzeń wraz ze swoim przyjacielem trafia prosto na tereny rzymskie, gdzie zostaje... niewolnikiem. W tym samym czasie możemy poznać także drugą stronę konfliktu - dzieci jednego z żołnierzy rzymskiej armii. Losy młodych komplikują się i... wiążą, przeplatają, dzięki temu możemy uświadamiają sobie, jak niewiele tak naprawdę ich dzieli, a jeszcze więcej łączy. W powieści przemycone są wartości, które uzmysławiają nam, że tak naprawdę dzieli nas z innymi tylko to, gdzie się urodziliśmy. Tak naprawdę zarówno młodzi ludzie z Kartaginy, jak i Rzymu mają podobne podejście do życia, wierzą w te same bóstwa, tylko pod inną postacią czy nazwą, wyznają takie same wartości życiowe, wysoko cenią życie rodzinne - i podobnie czują nienawiść do wroga, Rzymu lub Kartaginy.

Z jednej strony potrafią nienawidzić obcy kraj, przez wzgląd na historię, wspólne wojny i tym podobne, z drugiej jednak strony - kiedy poznają człowieka, mieszkańca stamtąd widzą też w nim tak naprawdę... swoje odbicie.

Powieść spójnie łączy wątki poboczne z głównym, w którym obserwujemy marsz Hannibala, wyczerpujące opisów bitew, oblężenia czy też trudów przeprawy przez pasmo górskie Alp mocno działa na wyobraźnię. Pióro Ben Kane'a ocieka historycznymi szczegółami, ale przy tym jest bardzo przystępne i mimo obszerności całej książki - czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Pomaga też podział na rozdziały, które najpierw pozwalają poznać różne oddzielne wątki, a później idą ramię w ramię z główną historią wojny.

Historię o Hannibalu, wrogu Rzymu mogę polecić każdemu, który lubi powieści historyczne, które niezbyt odbiegają od faktycznego biegu historii. Nie jest to także sam suchy opis sytuacji, jaka miała miejsce w czasie drugiej wojny punickiej, lecz faktycznie kawał dobrej fabularnie powieści. Z niecierpliwością czekam na następne części, które zabiorą mnie znowu do starożytnego czasu świętości Rzymu i Kartaginy.

 

 

https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,110313,Hannibal-Wrog-Rzymu#reviews

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...