Skocz do zawartości

Wielka rodzina


wenger

Wyniki są wiążące.  

88 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

To mój debiut w FM 2008, więc wszystko wydaje mi się zupełnie nowe...

-------------------------------------------------------------------------------------

 

 

"Nasiona marchwi wsadzamy do rowków o głębokości 3 cm…"

 

Hm… mam sobie linijką te rowki odmierzać?

 

"…Po przysypaniu nasion ziemię ugniata się np. tylną częścią grabi i podlewa obficie, ale na tyle ostrożnie, aby nie wypłukać nasion. Aby rośliny wytworzyły silne i zdrowe korzenie, należy przerwać siewki tak, ale można także użyć specjalnych taśm, tzw. siewników…"

 

O co tutaj chodzi? Nigdy sobie z tym nie poradzę. Jakie taśmy, jakie siewniki?

 

"…Po obowiązkowej przerywce rośliny powinny być od siebie oddalone o około 1,5-2,5 cm. Okres wegetacji roślin wynosi 90-110 dni."

 

Ciekawe, ile moja wegetacja będzie trwała? Piękny okres, nie ma co. Wcześniejsza emerytura, czy urlop dla podratowania zdrowia – nieważne jak to się nazywa. Ważne, że mam święty spokój, jestem daleko od piłki, żyję bez stresów, nic mnie nie obchodzi – tylko ja i wiedźma. Sadzę sobie warzywa w ogródku, zbieram liście w sadzie, podcinam żywopłot… sielanka, istna sielanka. Taaa… piękny jest żywot emeryta. Wstajesz i szukasz sobie zajęcia, żeby nie dać się zwariować.

 

- Wengerku, wyciąłeś te chwasty pomiędzy rabarbarem?

- Tak kochanie!

- A róże podlałeś, jabłoń opyliłeś?

- Tak kochanie, jakże mógłbym zapomnieć!

- To teraz weź te bratki i posadź do doniczek, wiesz, do tych co stoją w komórce.

- Dobrze kochanie, jeszcze pójdę do sklepu po mleko, nakarmię króliczki, pozbieram porzeczki na kompot i przylecę do ciebie na skrzydłach!

 

Taaa… błogi stan… relaks… nuda… cholerna nuda… jak długo tak wytrzymam?

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Helikopter zawirował mi nad głową w momencie, kiedy młode sadzonki kalarepy miałem wsadzać do świeżo rozkopanej ziemi. Ogromne tumany kurzu pokryły cały ogród, a pilot spokojnie osadził maszynę tuż przed moim tarasem. Robotę diabli wzięli - co to, kto to? Poleciałem po strzelbę, bo nie mogłem darować temu, co mi zniszczył kilkunastugodzinną pracę. Z helikoptera wysiadł Arnold Schwarzenegger i w mundurze pułkownika (a może generała?) skierował się w moją stronę.

 

- Wenger, przysłał mnie „stary”, jest robota dla ciebie. Wróg zabija nasze żony i córki, gwałci teściowe, podobno ma bombę atomową i chce zawładnąć światem.

- Arnoldzie, chyba ci się filmy pomyliły? Powiedz tym z Hollywood, że mi zapłacą za zniszczone grządki.

- Zaraz…

 

Arnold wyszperał jakieś scenariusze, poskrobał się po wyciągniętej szczęce i po chwili namysłu odparł:

 

- Znalazłem! Wenger, szef wzywa, bo chce Ci powierzyć misję specjalną. FM 2008 znalazł swoją tarczę obronną, jest klub, którego nikt, oprócz ciebie, nie jest w stanie uratować. Potrzebujemy Cię, musisz wrócić do zawodu.

- Nic z tego, jestem na emeryturze i gówno mnie obchodzą wasze problemy.

- Forumowicze mieli rację, jesteś mientki, boisz się nowego zadania, dlatego siedzisz tutaj w tej dziurze z tą paskudną czarownicą i umierasz. Wenger, ty już jesteś jak ta wegetująca roślina. Powiedzieli mi: „Nie jedź tam, to stracony czas, on już nie wróci”.

- I mieli rację, daj mi spokój, nie namówicie mnie.

- Jeśli nie weźmiesz tej drużyny, to wyślemy tam kogokolwiek. Nie poradzi sobie, to pewne, i wszyscy będą musieli przerzucić się na FM 2009. To będzie dopiero katastrofa!

 

Byłem w rozterce. Nagle spokojne życie u boku wiedźmy stanęło pod znakiem zapytania. Adrenalina, stres, zapach treningowego boiska, blask jupiterów i kamery wycelowane we mnie co niedziela - czy tego mi było trzeba? Śmigła helikoptera przeszyły powietrze, maszyna była gotowa do startu…

Odnośnik do komentarza

Ależ ja nie mam zamiaru grać, założyłem temat, abyście mogli się gdzieś wpisywać… :keke:

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Helikopter powoli odrywał się od ziemi. Zrezygnowany Arnold machnął ręką i zajął miejsce obok pilota. Targały mną wewnętrzne rozterki, zastanawiałem się, decyzja dojrzewała. Nagle zerwałem się jak stumetrowiec w olimpijskim finale, nie patrząc na truskawki, łamiąc maliny, przeskakując przez wielgachne dynie. Złapałem się płozy helikoptera w ostatnim momencie. Moja wiedźma siała mak i zbierała konopie na tyłach domu. Widząc, co się świeci, rzuciła wszystko w cholerę i na miotle dopadła nas na wysokości 15 metrów. Arnold złapał mnie za rękę i krzyczał: „Wskakuj!”. Wiedźma trzymała mnie za buta i krzyczała: „ Nie odchodź!”. Znowu byłem w rozterce, szkoda było tego buta… A niech to, zdjąłem buta i wskoczyłem do wnętrza maszyny.

 

- Wracaaaaj!!! – krzyczała wiedźma.

- Będą twoim kopciuszkiem moja księżniczko! – odpowiadałem, a łzy napływały mi do oczu.

 

Na dole też działy się dziwne rzeczy. Oto jakaś znajoma sylwetka wyskoczyła zza krzaków i zaczęła wydzierać się na całe miasto:

 

- Wiedźmo, bohaterko mych snów, gorąca kochanko moich nocy, wracaj!

- Idź do diabła Pitu, potrzebny mi byłeś jedynie do poprawy wizerunku. Ładnie wyglądałam u twego boku na pierwszych stronach regionalnych gazet.

- Ach, to tak? Ty stara latawico, giń, przepadnij! – wtrąciłem się do tej dziwnej konwersacji, drugim butem odpychając wiedźmę, która próbowała wedrzeć się do kabiny. Stara siedząca na miotle straciła równowagę i wyrżnęła w przelatującego bociana. Za chwilę przyfrunęły niebieskie ptaki i ze srogą miną zaczęły wypisywać jej słony mandat. A ja już byłem daleko, bardzo daleko…

Odnośnik do komentarza

Łaziii > Jak kocha, to na miotle przyfrunie!

---------------------------------------------------

 

Lśniący, perfekcyjnie skrojony dywan bił w oczy soczystą czerwienią i wchłaniał z radością blaski wiszących pod sufitem neonów.

 

- Profesorze, krawat, krawat popraw! – przepychając się przez tłum, próbowałem na migi wytłumaczyć panu rektorowi, o co mi chodzi.

 

Profesor zganił mnie wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: „Nie teraz, nie przeszkadzaj, bo się potknę i będzie Gafa 2008”. Nic dziwnego, u jego boku szła piękna, długonoga brunetka w bardzo skąpej, aksamitnej sukience. Nasz laureat szedł dumny jak paw, wokół rozdawał uśmiechy i robiąc niewinną minę starał się tłumaczyć, że ten długonogi cud natury, to nie jakaś zwykła studentka, ale świeżo upieczona pani doktor, która właśnie zaczynała swoją habilitację.

 

- Wenger, nie żal ci? – zagadnął Łaziii, obejmując mnie przyjacielsko ramieniem.

- Żal? Być tuż za legendą polskiej sceny to wielki zaszczyt, to tak jakbym wygrał. A poza tym, kilka bardzo pochlebnych opinii znaczy dla mnie więcej, niż setka bezimiennych głosów.

- Ale byś pięknie wyglądał na tym czerwonym dywanie z wiedźmą u boku – rozmarzył się stojący obok Raulb. – Dałbyś mi wyłączność na zdjęcia, zbiłbym na tobie fortunę!

 

Po części oficjalnej wszyscy ruszyli do suto zastawionych stołów. Piliśmy i jedli do białego rana, a Raulb robił setki zdjęć, które trafiły później na czołówki najbardziej poczytnych gazet.

 

W samo południe zameldowałem się u szefa, który bez zbytnich kurtuazji i niepotrzebnych wstępów od razu krótko i rzeczowo przedstawił mi sprawę.

 

- Masz tutaj bilet, ale wcześniej odwiedź swoją rodzinę, bo nieprędko Ciebie zobaczą. Nie życzę Ci powodzenia, życzę stalowych nerwów i bardzo długiego pobytu, bo to będzie oznaka, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

 

No to wziąłem ten bilet i wsiadłem na prom płynący przez Bałtyk. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy dopłynąwszy do brzegów Skandynawii, zobaczyłem grupkę kibiców skandujących moje nazwisko i trzymających w górze ogromny transparent:

 

„CHOĆ, JESTEŚ WINIEN GO DO KLUBU,

TY WISISZ JEJ FANÓW,

CHOLERA, JESTEŚ WINIEN ON NA ŚWIAT”

 

Kamień spadł mi z serca, ich znajomość języka polskiego była taka sama jak moja znajomość języka szwedzkiego…

Odnośnik do komentarza

Nie zdążyłem łzy uronić nad Klątwą (pogrzebię w pracy nad jakimś zaklęciem - czyli odzyskiwaczym plików, może coś znajdę, skutecznego :) )

 

A tymczasem mam zaszczyt donieść, że jako nagroda za II miejsce w konkursie na opka roku Wengerowi przypadła taka oto zdobycz na czerwonym dywanie; choć sam zainteresowany długo się lampił na inne potencjalne uciechy, które, po opuszczeniu wiedźmy, przypadną mu w udziale :P .

Odnośnik do komentarza
- Ale byś pięknie wyglądał na tym czerwonym dywanie z wiedźmą u boku – rozmarzył się stojący obok Raulb. – Dałbyś mi wyłączność na zdjęcia, zbiłbym na tobie fortunę!

Panie kochany - szacunku trochę dla kobiety, której tak wiele zawdzięczasz. Wielką literą pisz jej imię, profesję, przydomki i wszystko, co z nią związane. Amen.

 

Szczerze powiem, że też przymierzam się do Skandynawii. Obyś nie ubiegł mnie z klubem, który będę chciał objąć :eusa_pray:

Odnośnik do komentarza
Szczerze powiem, że też przymierzam się do Skandynawii. Obyś nie ubiegł mnie z klubem, który będę chciał objąć :eusa_pray:

Pod tym czarnym paskiem u Leeona kryje się odpowiedź. Gdybyś był szybszy, to już byś wiedział :)

 

Może by tego Leeona zamiast wróżki zatrudnić? Jasnowidz, przewidział, gdzie się wybieram :-k

Odnośnik do komentarza

Heh, wiedziałem, gdyż sam ten zespół w trybie HC próbowałem objąć, po długiej walce nie udało mi się utrzymać w lidze... Jednak czytając twój niezwykły esej o twojej przygodzie z Durango głęboko wierze że u ciebie będzie inaczej!

 

Cóż jeszcze mogę napisać, do tej niezwykłej przygody z tym oto tajemniczym zespołem zmotywowałeś mnie ty mój drogi wengerze swoim nietuzinkowym tekstem. Chciałem być jak drugi ty, mieć drugiego Pitu, poznać piękną wiedźmę.... No dobra rozmarzyłem się trochę, w każdym razie życzę wielu sukcesów!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...