Skocz do zawartości

Kącik depresyjny


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

Dragon, po prostu baby Ci trzeba ;)

 

Nie siedź w pustym domu, bo to jest dobijające. Idź z kumplami na piwo, rozluźnij się, więcej się udzielaj. I nie wmawiaj sobie, że ludzie Cię męczą, bo męcząca jest samotność a nie ludzie. Wybierz się na jakiś koncert, do kina. Szukaj baby. Czy mnie intuicja myli, czy miałeś ostatnio problem z pewną koleżanką z pracy? Nie sądzisz, że od tego zaczęły się Twoje lęki?

Odnośnik do komentarza

Widzisz Fika - generalnie ciesze się że mieszkam sam. Mam święty spokój, nikt mi nie syfi. Tylko od czasu do czasu zdarza się że można by komuś kawał opowiedzieć, albo ponawijać o tym jak było w robocie itd. Czasem gadam po prostu do siebie, albo do któregoś z kotów :D

 

Taa, ze dwa lata mieszkam sam i do dziś nie wiem czy to dobrze, czy źle. I trafiają mi się dni, kiedy potrafię... nie wyjść z łóżka. Doskonałym ratunkiem dla mnie jest intensywny wysiłek fizyczny. Intensywny do tego stopnia, żebyś wrócił do domu i padł (możesz po drodze prysznic zaliczyć, ale mieszkasz sam, więc nikt nie zauważy braku tego punktu w planie :keke: ). Uwielbiam pograć w siatkę, a po powrocie dobić się workiem treningowym i skakanką. Na drugi dzień budzę się obolały, radosny i pełen energii.

 

No i pamiętaj: Życie jest piękne - wystarczy tylko dobrać odpowiednie leki psychotropowe...

Odnośnik do komentarza

Dragon, po prostu baby Ci trzeba ;)

 

Nie siedź w pustym domu, bo to jest dobijające. Idź z kumplami na piwo, rozluźnij się, więcej się udzielaj. I nie wmawiaj sobie, że ludzie Cię męczą, bo męcząca jest samotność a nie ludzie. Wybierz się na jakiś koncert, do kina. Szukaj baby. Czy mnie intuicja myli, czy miałeś ostatnio problem z pewną koleżanką z pracy? Nie sądzisz, że od tego zaczęły się Twoje lęki?

Często gdzieś wychodzę. Wbrew pozorom nie siedzę ciągle w domu. Takie jazdy mam tylko czasami. Ale mimo wszystko niepokoją mnie, bo wcześniej nigdy czegoś takiego nie doświadczałem.

Odnośnik do komentarza

Zmien klub w FM dobrze Ci radze ;) ja tak mam od 15 lat ;)

 

A na serio to wysilek fizyczny i to w dodatku taki, ktory Ci sprawi przyjemnosc polecam :) Czy to granie w siatke, ruchanie czy inne formy sprawiajace ze serducho zacznie szybciej walic, ktore byly juz polecane sa bardzo wskazane :)

Odnośnik do komentarza

Dragon, po prostu baby Ci trzeba ;)

 

Nie siedź w pustym domu, bo to jest dobijające. Idź z kumplami na piwo, rozluźnij się, więcej się udzielaj. I nie wmawiaj sobie, że ludzie Cię męczą, bo męcząca jest samotność a nie ludzie. Wybierz się na jakiś koncert, do kina. Szukaj baby. Czy mnie intuicja myli, czy miałeś ostatnio problem z pewną koleżanką z pracy? Nie sądzisz, że od tego zaczęły się Twoje lęki?

Często gdzieś wychodzę. Wbrew pozorom nie siedzę ciągle w domu. Takie jazdy mam tylko czasami. Ale mimo wszystko niepokoją mnie, bo wcześniej nigdy czegoś takiego nie doświadczałem.

Widzisz ja niby od 12 lat mieszkam sam, ale... na poczatku wrzesnia przeprowadzilem sie, zmienilem otoczenie i momentami jak siedzialem sam w domu to mialem ochote plakac. Tyle, ze to bylo tez troche irracjonalne...

 

Bo niby nie mialem ku temu konkretnych powodow - powiem wiecej znalazlem w koncu fajna prace, wyprowadzilem sie z miasta w ktorym juz sie dusilem, wszystko wiec super, ale mimo tego siedzenie w 4 scianach w obcym miescie to nie to samo co siedzenie w 4 scianach w miescie oswojonym. Do tego dochodzil stres zwiazany z nowa praca.

 

Niemniej jednak teraz juz wyszedlem na prosta - prace oswoilem, ludzie okazali sie naprawde w porzadku, zaczalem sie cieszyc pierdolami, chodzic codziennie na spacery, duzo przebywam poza domem, zdobywac jakies nowe znajomosci... No i cheleje czesto z ludzmi z forum :P I jak jeszcze tydzien, dwa temu nie chcialo mi sie nic robic i siedzialem gapiac sie w sciane i nie bylem w stanie normalnie isc spac (bo wiedzialem, ze to oznacza, ze bede musial niedlugo wstac) tak teraz wszystko wrocilo do normy.

 

Wyprostuje sie. Na pewno.

 

A rolety trzeba odslaniac Vami, zdecydowanie :]

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

Nawet rodzice często nazywali mnie dzikusem i trzeba powiedzieć, że do teraz mają sporo w tym wszystkim racji. Jeśli ktoś ze mną nie nawiąże kontraktu, niemożliwe jest, aby inicjatywa wyszła z mojej strony.

Mnie też tak nazywali gdy kiedyś z obiadem chodziłem do pokoju przed komputer. Z inicjatywą jest tak, że jeśli chcesz "coś" osiągnąć to zawsze musisz podjąć pewne kroki. Przyznam, że do niedawna miałem to samo jednak skorzystałem z telefonu i całkowicie samemu z siebie udało mi się zadzwonić do dobrego kumpla miechy niewidzianego zainicjować spotkanie.

 

Mam ogromne problemy z przystosowaniem się do życia w nowym środowisku, o czym najdobitniej się dowiedziałem zamieniając Gimnazjum na Liceum. [...] Jednak wszystko zaczęło się psuć w wakacje - byłem pełen obaw, mówiąc wprost, strasznie się bałem zderzenia z inną rzeczywistością. Nowa klasa, nowa wychowawczyni i nauczyciele, nowa szkoła - to wszystko spadło na mnie w jednym momencie i spowodowało, że z tygodnia na tydzień gasłem.

Przystosowanie do środowiska jest powiązane z inicjatywą, im ta druga większa tym szybciej się przystosujesz. Ale powiedz mi czemu sobie zaprzątać w wakacje [jak i w ogóle] głowę, myślami co to będzie jak ludzie będą źli czy jak nie dam rady albo jacy oni będą? Na wszystko trzeba czasu, ja największe problemy miałem w gimnazjum [inne niż sp]od początku byłem agresywny, całkowicie niekontaktowy - pełna niekompatybilność poza poprzednim środowiskiem. Z biegiem czasu nastąpiły sukcesy.

 

Od tego momentu wszystkie wolne wieczory spędzam przed szklanym ekranem monitora, masę czasu poświęcając na przeglądanie CMF (co zapewne niektórzy zauważyli). Zamknąłem się na wszystkich i chyba oni dostrzegli, że stałem się odludkiem, bo również nie narzucają mi się. Kiedyś potrafiłem chodzić całymi dniami w poszukiwaniu przyjaciół do wspólnej gry w piłkę, teraz nie mam najmniejszej ochoty choćby na chwilę opuszczać mieszkanie. Jakbym mógł, zamknąłbym się w nim i nigdy nie wychodził, ale na szczęście lub nie, mam malutkiego psa, który wymaga troskliwej opieki i częstych spacerów. Wracając do tematu moich znajomych, od tego pamiętnego momentu widziałem się z nimi, owszem, ale były to w głównej mierze dwie-trzy godzinki na miesiąc, głównie polegających na rozmowach pt: "Co u ciebie?", "W porządku, a u ciebie?" i to by było na tyle. Mi nawet specjalnie nie zależy na tym, aby odnowić kontakty. Pogodziłem się już z samotnością i czułem się już naturalnie, siedząc w piątkowy czy sobotni wieczór przed komputerem albo oglądając telewizję. Oprócz tego, zmieniło się również moje zachowanie. Nigdy nie byłem pasjonatem nauki, przyznaję szczerze, ale byłem świadom tego, że tylko ona może mnie gdzieś zaprowadzić i ciężko bo ciężko, ale siedziałem nad książkami i uczyłem się. Teraz, zaczyna mi to zwisać. Jest mi bardzo ciężko się skupić - nawet jeśli staram się przygotować do zapowiedzianego sprawdzianu, mam problemy z zapamiętaniem najprostszych zwrotów i w efekcie po paru godzinach nauki pamiętam jeszcze mniej, aniżeli przed jej rozpoczęciem.

Życie poza komputerem istnieje musisz tę prawdę ogarnąć ponownie jak najszybciej. Zauważyłem, że zazwyczaj ludzie się nie narzucają. Nie wiem z czego to wynika, ale najlepiej wyjść samemu z inicjatywą jeśli czegokolwiek oczekujesz - wiem, że nie jest to łatwe ale korona z głowy nie spadnie. Inna sprawa, że sam siebie postrzegasz jako odludka to tylko szkodzi. Znajdź sobie jakąś rozwijającą pasję, nie komputer czy tv i się w tym rozwijaj i przy okazji spróbuj poznać na tej płaszczyźnie innych ludzi. Ciężko się uczyć gdy jesteś wewnętrznie niespójny.

Całymi tygodniami lubię rozwodzić się nad swoją słabością i ogólnie myśleć o ogólnej beznadziei. Sam problem nasila się w niedzielę i oczywiście nie jest inaczej i tym razem. Powód jest banalny - już jutro znów wrócę do szkoły, znów będę musiał spotkać się z klasą, której tak naprawdę nie znam i nie chcę poznać, oraz stanąć twarzą w twarz z nauczycielami, których moje problemy zbytnio nie interesują. W Gimnazjum było zupełnie inaczej, o czym już wspomniałem. Przez całą niedzielę czuję niemiły uścisk w żołądku, który nasila się w każdy dzień tygodnia rano i przestaje dopiero wraz z opuszczeniem murów szkoły. Często nie mam apetytu, problemy ze snem również nie są mi obce - bywają noce, które spędzam na wpatrywaniu się w sufit i znów prowadząc rozważania na temat mojego marnego życia, które wcale mojego nastroju nie poprawiają.

Porzuć myślenie. Co było wczoraj minęło, co będzie jutro to się okaże, jedyne wiesz to to co jest teraz. Pytanie: dlaczego nie chcesz ich poznać, wydają się być nieinteresujący?

Muszę również wspomnieć o sytuacjach, w których mam ochotę skończyć ze sobą. Jest mi ciężko pisać o tym tutaj, być może niektórzy uznają mnie za dziwaka i człowieka niezrównoważonego, ale nie mam zamiaru wtapiać się w tłum, aby tylko być znoszony. Bardzo często łapałem się na różnych myślach na temat skończenia ze sobą. Nawet odruchowo - idąc do domu patrzyłem w kierunku rzeki i zastanawiałem się czy głęboka, patrząc na opakowanie tabletek nasennych i zastanawiając się, jaka liczba wystarczy do całkowitego zaśnięcia. Jest to zupełnie niezależne ode mnie, ale mówiąc szczerze, nie staram się nad tym jakoś specjalnie panować. Do tego wszystkiego dochodzą również problemy rodzinne. Moja mama ma na utrzymaniu mnie, pracuje w dwóch miejscach i chociaż nie mogę na nic narzekać, to widzę, że jest jej ciężko i zastanawiam się coraz poważniej, czy gdyby została sama nie byłoby jej łatwiej...

Nie, nie jesteś dziwakiem. Nie pamiętam jak to było wcześniej, ale od czasu gdy kiedyś mi się życie "posypało" zawsze idąc mostem patrze i sobie skok czy tam wpadnięcie w wodę wyobrażam. Wychodzisz z założenia że ew śmierć pomoże Twojej matce i przestaniesz być ciężarem a tym czasem jest dokładnie odwrotnie. Generalnie każda matka kocha swoje dzieci, ale także cierpi gdy one cierpią. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić co by przeszła. Z pewnością nie byłoby to hurrra problem z głowy prędzej by zaczęła się sama obwiniać.

 

Właściwie nie mam pojęcia, dlatego zdecydowałem się na ten histeryczny krok, by napisać tutaj. Nie zależy mi wcale na tym, aby ktoś się nade mną litował czy mówił, że wszystko będzie dobrze. Po prostu poczułem chęć napisania o wszystkim i uznałem, że ten temat będzie do tego najlepszy. Nie oczekuję pomocy, być może samo napisanie tutaj niewiele mi da, ale przynajmniej mam teraz czarno na białym i wiem, w jakiej obecnie czarnej dziurze się znajduję. Jeśli komuś chciało się to wszystko przeczytać, podziwiam.

Cieszę się, że napisałeś z tego o to względu, że skoro wykonałeś ten "histeryczny krok" to oznacza tyle, że chcesz spróbować coś odmienić. To teraz miej litość i dzisiaj co najmniej tyle czasu jak i energii co włożyłem w przeczytanie i napisanie tego posta wykorzystaj na niemartwienie się. Dziś jest nowy dzień :)

Odnośnik do komentarza

marshall, fajnie że o tym napisałeś, ale jednak nawet rozmyślanie o samobójstwie jest głupie i niebezpieczne. Na początku grudnia jeden z moich najlepszych kumpli z gimnazjum, z którym niestety od czasu szkoły średniej widywałem się rzadko (chodziliśmy do szkół w innych miastach) powiesił się. Mimo, że on już jakiś czas był chory i ogólnie zdolny do takich czynów to nie iem czy zdajesz sobie sprawę jaka o jest tragedia. Tragedia, która ogarnęła całą miejscowość, śmierć czuło sie wjeżdżając tam. Ja, czy inni moi kumple, jego dziewczyna i inni znajomi oczywiście płakaliśmy jak małe dzieci, ale widoku jego rodziców i rodzeństwa chyba nie zapomnę do końca życia. Edytka każe mi napisać, że on w domu miał przejebane nie wąsko, ojciec łagodnie mówiąc był z nim w konflikcie (to zwyrol jakich mało), ale po jego śmierci był wręcz przezroczysty...

 

Piszesz, że trudno Ci nawiązywać kontakty z innymi, że ich nie chcesz. Nie prawda, chcesz, a jak zrozumiesz że chcesz to zobaczysz, że potrafisz. Jesteś na profilu humanistycznym więc na pewno jesteś bystry, więc wykorzystaj poczucie humoru. Pójdź jutro do szkoły i zacznij się uśmiechać, na pewno masz jakiś nauczycieli z którymi można pożartować, spróbuj też z nimi nawiązać kontakt, a zobaczysz że zaczniesz się przy klasie odzywać do nich, by później swobodnie rozmawiać z osobami ze swojej klasy. Rozumiem, że jesteś teraz w I klasie więc musisz zrozumieć, że jeśli nie zmienisz szkoły albo nie zaliczysz skoku ze spadochronem jesteś na nich skazany na najbliższe dwa lata więc warto spróbować się zaprzyjaźnić. Oczywiście powinieneś też umówić się z chłopakami z gimnazjum na jakąś hale i pokopać piłkę, po czym pójść na piwko i jeśli to naprawdę są dobrzy kumple to kiedy im się wygadasz oni zrozumieją, że powinni 'na siłę' wyciągać Cię z domu. Mam nadzieje, że niedługo napiszesz nam , że sie poprawiło :)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Wczoraj w nocy zmarła mi psina :( ( tak zmała nie zdechła ) Byłą już stara bo 14 lat jak na jamnika to sporo, w dodatku sporo chorowała, ale śmierć przyszła strasznie nagle. Pogorszyło jej się w czwartek. W piatek lekarz stwierdził zapelnie ropne macicy. Dostała zastrzyki, w sobote nastepne i w niedziele miala miec kolejne a poznie operacja. Niestety zmarłą mi na rekach o 2 w nocy. Nie spodziewałem się, że stary 25 letni facet bedzie ryczał cały dzień :/ w nocy siedziałem z nią 2 h na rekach, była jeszcze ciepla myslalem ze sie obudzi. Rano jak wychodziłem na kurs to calowalem ja jeszcze. Pochowalismy ja na cmentarzu w Miedzychodzie. Atmosfera w domu jest generalnie kiepska. Mamuska placze bo dla niej była niemal jak córka. Dla jak dla jedynaka rowniez byla znacznie wiecej niz psiakiem, czesto wolalem na nia siostra i przylatywala. Brakuje mi wszystkiego od jej szczekania ( a skurczybyk dawal ostro jak to takie karakany maja :) ) po stukot pazurków o podłoge. Nie wiem co robic gdy przychodzi godzina wyjscia na spacer :/ dzis wieczorem normalnie ubieralem sie i chcialem z nia isc :/ Jak sobie radziliscie po utracie przyjaciela ? Jak bralismy ja mialem 11 lat. Dzis mam 25 i czuje jakbym stracil kawalek siebie :(

Odnośnik do komentarza

Ja mialem dosc nietypowa sytuacje. Od zejscia po pojawienie sie nowego psa. Pierwszy pojawil sie w domu jak mial juz kolo 10 lat. To byl pies osiedlowy, ktory cale swoje dotychczasowe zycie spedzil na naszym osiedlu. Koniec koncow na starosc trafil do nas. W marcu 2003 dosc powaznie podupadl na zdrowiu. Kilka dni wczesniej uciekl bratu na spacerze a po tym zachowywal sie dokladnie tak jakby lada dzien mial zejsc. Okazalo sie jednak, ze ma po prostu wielkiego siniaka na brzuchu i jakis stan zapalny. Przez tydzien lezal w domu pod kroplowka. Juz go praktycznie wyciagnelismy z tego i... biedak zaczadzil sie w pożarze mieszkania. Caly wydzwiek tego pozaru bylby dla nas zupelnie inny gdyby pies sie uratowal. Tydzien pozniej przyblakal sie do nas kolejny kundel, blakal sie kilka dni, az w koncu trafil do nas do domu i tak juz zostal. Po pozarze wydawalo nam sie, ze dlugo nie bedziemy chcieli miec psa. Tymczasem przytrafil sie kolejny i to tak jakby to byla reinkarnacja.

Odnośnik do komentarza
  • 5 miesięcy później...

Znowu wpadłem w jakiś smutny stan, może właściwie nie smutny, a nieporadny. Jestem na rozdrożu życiowym, nie mam żadnych perspektyw, planów. Nie mam, bo nie mogę mieć. Ilekroć ostatnio coś sobie zakładałem to i tak wszystko szło się chędożyć, bo zawsze wtrąca się ta je... MOJA choroba.

 

Jeszcze ponad pół roku temu nie doceniałem tego co mam, narzekałem. A to nie mam kasy na nowe części do kompa, a to za gorąco by pograć w piłkę, a to nie smakuje mi jedzenie ... Dziś dałbym wiele by móc zagrać jeszcze kiedyś w jakimś meczu, zjeść to co lubię i myśleć o kupnie nowego sprzętu, a nie czy starczy mi na czynsz czy leki. Przez głupie dokładnie 8 miesięcy moje życie odwróciło się do góry nogami. Stałem się ... nikim. Nie jestem już takim facetem jak byłem, bo co to za mężczyzna, co nic podnieść nie może, otworzyć czy nawet ma problem odpalić kosiarkę? :| Nie czuje się już sty udentem, bo cały rok na urlopie zdrowotnym i cały rok w plecy. Rodzice się ode mnie odwrócili, nie chcą być ze mną. Woleli myśleć o sobie, o pieniądzach. Wypominali mi jak drogie było moje utrzymanie, zakupy do szpitala ... Nie mogę znaleźć pracy, ba nie mogę żadnej podjąć. Co 3 tygodnie muszę być w szpitalu, a z reguły nie wytrzymuje i trafiam z jakimiś infekcjami wcześniej. Mam 7 wypisów ze szpitala. Praktycznie jeden na miesiąc. Czekam na pieprzoną komisję do spraw orzekania o niepełnosprawności - już mi 3 terminy dali na zjawienie się przed nimi, ale co z tego, za każdym razem byłem w szpitalu i przekładają ... Czy naprawdę nie można tego ustalić na podstawie wypisów? Mają wszystkie. Czy muszą mnie widzieć ... To zaświadczenie otworzy mi drogę do jakiejś pomocy finansowej, bo za same alimenty nie wyżyję. Z uczelni mogę ubiegać się o stypendium dla niepełnosprawnych, skądś tam o zasiłek pielęgnacyjny, z ZUSu o rentę, ale ... no właśnie żyć na takiej darowiźnie, heh. Niezapracowane pieniądze. Wstyd mi. Znam uczucie wydawania wypracowanej kasy - pracowałem rok temu, w zbiorze truskawek i jako kamieniarz. Były to ciężkie prace, ale jakże satysfakcjonujące ...

Na koniec zostanie najgorsze. Choroba, czyli przyczyna wszystkich nieszczęść. Po 8 miesiącach idę do pani profesor, a ona mi mówi, że nie wie co mi jest ... Nie wie do końca, bo ten wrodzony defekt mam. Ale coś jeszcze.

Do śmiertelności choroby, do diet, do wyrzeczeń się przyzwyczaiłem, ale do konsekwencji w życiu nie mogę :(.

 

W poniedziałek mam badania we Wrocławiu, jak oni nie zdiagnozują mnie to się chyba poddam ...

 

Niestety, ale już nie mogę zaśpiewać:

Mamy po dwadzieścia lat

Przed sobą cały świat

Przed sobą cały życia szmat

Więc jestem rad

Z każdego poranka i wieczoru

Dawno już dokonałem wyboru

I jestem dyspozytorem własnych torów

 

I nie dlatego, że niedawno skończyłem 21 lat ...

 

Musiałem gdzieś to wylać.

Odnośnik do komentarza
Gość MitnickMike

nie jestem Tobą i nie wiem co czujesz, nikt tego nie wie, lepiej z siebie wyrzucić złe emocje :przytul:

mnie ZAWSZE pomaga ten motyw:

 

wywiad z Markiem Piotrowskim ->

a jak Cię wciągnie to możesz obejrzeć film dokumentalny o tym człowieku -> http://www.youtube.com/watch?v=pIcAzvYANKw

 

Płaszczyzna problemu jest identyczna (choroba), człowiek który się totalnie załamał, stracił wszystko co miał w życiu, zachorował, a jednak znalazł w sobie siłę i walczy po dzisiejszy dzień z przeciwnościami, mało tego, chce wrócić na ring, odzyskać to co nadal kocha.

 

Miałem przyjemność uścisnąć jego dłoń na gali w Bielsku i zamienić dwa zdania, niesamowity człowiek z ogromną siłą wewnętrzną, dla mnie wzór.

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

Hahahaha nie wiedziałem że na tym forum są stulejarze jak na f23, generalnie propsuję temat.

 

 

Mamy po dwadzieścia lat

Przed sobą cały świat

Przed sobą cały życia szmat

Więc jestem rad

Z każdego poranka i wieczoru

Dawno już dokonałem wyboru

I jestem dyspozytorem własnych torów

Magik to akurat sobie nieźle tym kawałkiem wywróżył.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...