dacek Napisano 3 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2007 eee panowie z tymi piwkami czy tam imprezami lepiej nie przesadzac ja ostatnim czasy mocno wpadlem w alko tj. na weekend musze sie napic i to mocno ( wodka itp ) i to bywa ze czasami i w piatek i sobote, nie to zebym mial jakas depre czy cos ot resetuje sie po pracy, ktora niestety mocno stresujaca jest, ale ok to daloby sie strawic gorzej ze zaczynam wpadac w tygodniu na takie pomysly ze 4 browce po pracy i zycie jest piekne czy jestem alkoholikiem ? raczej tak bo generalnie rzecz biorac weekend bez alko to nie jest dla mnie weekend, ostatnio nawet trener cos tam gadal mi bo mecze na turniejach halowych gram na ostrym kacu itp. rozwazam wybranie sie do psychologa czy tez jakiejs poradni Cytuj Odnośnik do komentarza
Żyłek Napisano 3 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2007 Panowie jeśli to jest alkoholizm to Wy mojego ojca nie widzieliście. Wy co najwyżej jesteście na starcie drogi ku wpadnięciu w to popieprzone uzależnienie. Cytuj Odnośnik do komentarza
Ingenting Napisano 3 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2007 Żyłek, ale jakoś to się wszystko zaczyna. I właśnie w taki sposób, piwko z kumplami po pracy, piwko w domu, wódeczka na rodzinnej imprezie, a potem zaczyna się szukać coraz więcej okazji do napicia się. Lepiej pójdźcie do poradni, albo poproście kogoś z rodziny o pomoc. Cytuj Odnośnik do komentarza
Vlad Napisano 3 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2007 No nie przesadzajcie. Mi się zdarzyło pić codziennie przez trzy miesiące (w okresie wakacyjnym). Niedużo, po kilka piwek. Nie było dnia żebym nie pił. Pilem bo miałem ochotę. Po 3 miesiącach przestałem, z dnia na dzień, tak po prostu. Nie miałem z tym problemu. Rok później, również w okresie wakacyjnym sytuacja znów się powtórzyła, tyle że piłem krócej, jakieś 1,5-2 miechy. Znów przestałem z dnia na dzień i nie miałem z tym problemów. Wszystko zależy od psychiki człowieka. Każdy człowiek jest inny i każdy inaczej reaguje na różne zdarzenia/sytuacje życiowe. Cytuj Odnośnik do komentarza
Henkel Napisano 4 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2007 No nie przesadzajcie. Mi się zdarzyło pić codziennie przez trzy miesiące (w okresie wakacyjnym). Niedużo, po kilka piwek. Nie było dnia żebym nie pił. Pilem bo miałem ochotę. Po 3 miesiącach przestałem, z dnia na dzień, tak po prostu. Nie miałem z tym problemu. Rok później, również w okresie wakacyjnym sytuacja znów się powtórzyła, tyle że piłem krócej, jakieś 1,5-2 miechy. Znów przestałem z dnia na dzień i nie miałem z tym problemów. Wszystko zależy od psychiki człowieka. Każdy człowiek jest inny i każdy inaczej reaguje na różne zdarzenia/sytuacje życiowe. Jak sam zauwazyles tutaj nie chodzi tylko o codzienne picie - bo pic mozna i pol roku dzien w dzien, a potem odstawic. Chodzi o to, ze jesli czlowiek psychicznie nastawia sie na to, ze wieczorem bedzie pil albo cieszy sie z weekendu, bo... bedzie mogl sie napic to jest prosta droga do wyrobienia pewnych nawykow. A takie nawyki sie moga skonczyc uzaleznieniem. xemi pisze, ze on musi sie napic. podobnie dacek... i w tym problem. znam mnostwo osob, ktore moga pic, palic etc. i nie wpadaja w nalog, bo psychike maja na tyle silna, ze odstawiaja kiedy chca i wracaja do palenia na przyklad na tydzien po pol roku. po czym znowu przestaja. Cytuj Odnośnik do komentarza
dacek Napisano 4 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2007 Chodzi o to, ze jesli czlowiek psychicznie nastawia sie na to, ze wieczorem bedzie pil albo cieszy sie z weekendu, bo... bedzie mogl sie napic to jest prosta droga do wyrobienia pewnych nawykow. A takie nawyki sie moga skonczyc uzaleznieniem. dobrze napisane, ja nie ciesze sie juz z weekendu bo np. mam wolne, mecz itp. ciesze sie ze w piatek napije sie na maksa a w sobote doprawie baa kiedys mialem tak ze jak wiedzialem ze mam mecz nastepnego dnia to gdzie tam isc gdzies pic ! w domku ladnie superkino czy inny film, rano od 10 juz szykowanie do meczu itp. jak jest teraz ? ciuchy szykuje juz w piatek popoludniu, czasem nawet w czwartek bo szkoda tracic na to piatku, wracam z baletow o roznych porach, ostatnio bywa ze o 12 nastpenego dnia, jadne na mecz jak Robbie Fowler, trener widzi i juz nawet nic nie gada, prysznic na zmiane zimny cieply, wychodze na mecz i jakos daje rade. A co po meczu ? prysznic, i dalej pic szczerze to juz nie jest zabawne, w poniedzialek mysle juz co tu w piatek robic itp, zdaje sobie sprawe ze to jest problem, znalazlem juz nawet odpowiednia poradnie ale jako tak ? co wlasnie, moze nie ma kto mnie tam zaciagnac rodzice ? zawsze dobry kontakt itp. ale i tak nie zauwazaja tego, bo sam beszczelnie ich oklamuje a to ze u kolegi bylem czy tam u kolezanki itp. ojciec czasu nie ma za bardzo tez ma swoje mecze itp kobieta ? ktora sie pytam ? poznane laski na bani no fajnie, spotykam sie juz na trzezwo i co ? i nie mam o czym gadac :doh!: odrazu ze nie zaznaczam ze zaluje ze nie jestem ze swoja mloda bo czego zalowac mozna co tydzien toczyc sie jak "kadilak" PS> doszlo do tego ze kaszel lecze grzanym piwem :doh!: ale to normalne w miare chyba Cytuj Odnośnik do komentarza
Elfiszon Napisano 4 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2007 (...)zdaje sobie sprawe ze to jest problem, znalazlem juz nawet odpowiednia poradnie ale jako tak ? co wlasnie, moze nie ma kto mnie tam zaciagnac Weź nie pierdol, tylko po prostu idź tam pogadać, zamiast na forum się wyżalać. rodzice ? zawsze dobry kontakt itp. ale i tak nie zauwazaja tego, bo sam beszczelnie ich oklamuje a to ze u kolegi bylem czy tam u kolezanki itp. ojciec czasu nie ma za bardzo tez ma swoje mecze itp Zawsze to coś na dobry początek. Rodzice są po to, żeby pomóc kiedy trzeba. Nie szkodzi, że odstawili Cię już od cyca. kobieta ? ktora sie pytam ? poznane laski na bani no fajnie, spotykam sie juz na trzezwo i co ? i nie mam o czym gadac :doh!: odrazu ze nie zaznaczam ze zaluje ze nie jestem ze swoja mloda bo czego zalowac mozna co tydzien toczyc sie jak "kadilak" Bo poznajesz je po pijaku. Czego się spodziewasz? Erudycji i ogłady Kwaśniewskiej Jolanty po dziewczynie która musi się, tak jak Ty, schlać żeby kogoś poznać? Najlepiej się nawalić, bo wtedy laski (faceci) są fajne, samemu jest się fajnym i życie jakieś takie lżejsze. To droga na samo dno. Ty to widzisz i MUSISZ coś z tym zrobić. @xemi, Ciebie to samo dotyczy. Cytuj Odnośnik do komentarza
Guli Napisano 5 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 W poście numer 21 pisałem o mojej sytuacji w pracy. W skrócie: Są 4 kobiety, każda z nich jest 2 razy starsza ode mnie. Nie znajdujemy wspólnych tematów do rozmowy, ja siedzę 8 godzin sam, do nikogo się nie odzywając i dziczeję niczym Robinson Kruzoe. Obecnie mój zakład pracy postawiony jest w stan likwidacji (samodzielna komórka organizacyjna w Siłach Powietrznych), jednak ze swojego źródła dowiedziałem się, że przejmują nas wojska lądowe. Informacja pewna, bo pochodzi od mojej mamy, która jest od niedawna kadrową w lądowych i to pod nich przechodzimy. Jednak ja w obecnej pracy czuję, że powoli ?umieram?. Nie jestem sobą. Jak tylko widzę główną kierowniczkę, to w skali FM-owej agresję mam na poziomie 20. Mamy wypowiedzenia z pracy z końcem grudnia i nowy zakład podpisze z nami nowe umowy. Dziś odbyłem z nią 2 rozmowy. Pierwsza z nich trwała 10 minut i była to rozmowa z gatunku sondowania ?jak to będzie w przyszłości?. Powtarzam, że wiem, że na 100% idziemy do lądowych, więc rozmowę przeprowadziłem tak, jak uczono mnie ?Sztuce perswazji? na uczelni. Manipulowałem rozmową w taki sposób, że dowiedziałem się, że babka chce się mnie pozbyć. Na pytanie, czy będziemy istnieć odpowiedziała, że nic nie wie, rozmowy trwają, i musimy czekać, ale jeśli nawet nas przejmą, to będą dużo mniejsze pensje. Oczywiście gówno prawda, bo o tym z mamą też rozmawiałem i w tabelach sprawdziła jakie będą pensje. Druga rozmowa, trwała 90 (dziewięćdziesiąt) minut. Był to typowy atak na moją osobę. Podobno jestem aspołeczny w obecnej pracy, brak mi motywacji, zaangażowania w życie klubu garnizonowego i przychodzę odbębnić swoje i idę do domu, zamiast zostać po godzinach, żeby dawać przykład. Spytała mnie, jak sobie wyobrażam dalszą pracę, bo jednak będziemy istnieć (ciekawe, że kilka godzin wcześniej nic nie wiedziała). Odpowiedziałem pytaniem: ?Krótko. Czy widzi mnie pani tutaj w pracy, czy też nie?. Ona na to, że raczej nie (tu padły argumenty z początku tego akapitu). 1,5 godziny gadki o niczym, udowadnianie sobie swoich racji, wyszło na to, że dostanę ostatnią szansę. Poszedłem do domu. Przemyślałem sobie wszystko. Kończę z tym. Mam dość. Praca na pewno się znajdzie. Mam wyższe wykształcenie (wprawdzie licencjat, ale kontynuuję studia uzupełniające magisterskie) i stwierdziłem, że nie będę się męczyć. Atmosfera w pracy jest bardzo ważna, a uwierzcie, że nie rozmawiając z nikim z powodu braków wspólnych tematów jest bardzo dołujące i człowiek dziczeje. Może robię źle, w końcu będę bezrobotny, ale zarejestruję się w urzędzie, mam nadzieję, że coś mi znajdą, oczywiście będę szukał też sam. A że jestem uparty, to coś znajdę na pewno. Koniec męczarni, koniec wyżalania się. Po 3 latach pracy w wojsku mówię ?dość?. Dzięki za wysłuchanie. Słowa otuchy/poparcia mile widziane Cytuj Odnośnik do komentarza
Pulek Napisano 5 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 Co jest w tym wszystkim ciekawe - nawet w Maryni, wiele osób Ci podpowiadało: "Guli, pracuj tam gdzie pracujesz, a pracy szukaj sobie swoją drogą". To w sumie jest dobry pomysł, ale... No właśnie, ale; sam byłem w takiej sytuacji, gdzie nie byłem zadowolony z pracy, i za wszelką cenę chciałem szukać pracy gdzieś indziej, przy okazji wypełniając swoje obowiązki wiążące umową. Cóż, nie będę owijał - jest bardzo trudno zmobilizować się, a żeby szukać innej pracy, kiedy jakąś tam pracę się ma. Potwierdza to przypadek kilku moich znajomych. Mi trafiło się to szczęście, że znajomy wyciągnął do mnie pomocną rękę, dzięki czemu mam teraz pracę w świetnym towarzystwie, choć trudną fizycznie. Ale na pewno nie powiem, że jestem z niej niezadowolony, albo że się jej wstydzę. I szczrze życzę Ci, żebyś mógł powtórzyć moje słowa. Powodzenia Guli! Cytuj Odnośnik do komentarza
Elfiszon Napisano 7 Grudnia 2007 Udostępnij Napisano 7 Grudnia 2007 (...)Cóż, nie będę owijał - jest bardzo trudno zmobilizować się, a żeby szukać innej pracy, kiedy jakąś tam pracę się ma. Potwierdza to przypadek kilku moich znajomych. (...) Mam (w zaadzie miałem) całkiem fajną pracę, która jednak nie dawała mi perspektyw. Jakoś nie przeszkadało mi to szukać czegoś innego. Przyznaję, poszukiwania nie były intensywne, ale sporo CV wysłałem i na paru rozmowach byłem. Oferty były różne, ale w większości nie opłacało mi się porzycać aktualnej pracy. W końcu z głupoty wysłałem odpowedź na ofertę pracy w firmie, w której chciałbym pracować i od stycznia zaczynam. Dla mnie ta sytuacja była dodatkową mobilizacją. Istotne jest to, że masz komfort stałego dopływu gotówki, co przy samodzielnym utrzymywaniu się ma niebagatelne znaczenie. Warto zawczasu sprawdzić na jakich warunkach możesz odejść, tj. długość wypowiedzenia, zakaz pracy dla konkurencji, zachowanie tajemnicy itd. Cytuj Odnośnik do komentarza
Guli Napisano 5 Marca 2008 Udostępnij Napisano 5 Marca 2008 Będzie nieco inaczej. Wiem, że jest to kącik depresyjny, ale nie chciałem nowego tematu zakładać. Jakiś czas temu pisałem o mojej sytuacji w pracy. Krótko przypomnę: Pracowałem w wojsku z 4 kobietami – weterankami. Każda z nich miała 50+ i nie miałem z nimi o czym rozmawiać. Zupełnie inny świat, światopogląd itp. W pracy jedynie ratowało mnie to, że miałem dostęp do sieci i CMF, gdzie mogłem zabić czas. Rzuciłem to wszystko… Zostałem zaproszony na casting do redakcji sportowej Polskiego Radia Wrocław i nieskromnie powiem, że wraz z jednym kolegą go wygraliśmy. Obecnie jestem tam na okresie próbnym i teraz wszystko zależy ode mnie czy zostanę na stałe. A praca w radiu była moim cichym marzeniem od dziecka i teraz ono się spełnia. Są tam młodzi ludzie, dużo śmiechu, rozmowy na każdy temat i przede wszystkim dynamika – coś, czego brakowało mi za biurkiem. 3 godziny lecą tak, jak w wojsku 15 minut. Dosłownie. A jak się robi to co się lubi, to człowiek pracuje znacznie efektywniej. Musiałem się „wyżalić”, trochę mi ulżyło. Więc nie poddawajcie się, dążcie do celu, nie załamujcie się porażkami. Życie mamy tylko jedno – nie jeden raz jeszcze nas kopnie w dupę, ale pracą, uporem, z zaciśniętymi zębami na pewno da się pokonać wszelkie trudności. Cytuj Odnośnik do komentarza
Ingenting Napisano 5 Marca 2009 Udostępnij Napisano 5 Marca 2009 Nie ma przyjaciół, a dziewczyny to chuje. Cytuj Odnośnik do komentarza
Icon Napisano 6 Marca 2009 Autor Udostępnij Napisano 6 Marca 2009 Nie ma przyjaciół, a dziewczyny to chuje. Odłączyć neta, wyjść z domu, przebywać między ludźmi. Takie proste a tak trudno to wykonać, nieprawdaż? Cytuj Odnośnik do komentarza
Gabe Napisano 6 Marca 2009 Udostępnij Napisano 6 Marca 2009 Nie ma przyjaciół, a dziewczyny to chuje. Odłączyć neta, wyjść z domu, przebywać między ludźmi. Takie proste a tak trudno to wykonać, nieprawdaż? Nie to, żebym się wpierniczał między wódkę a zakąskę, ale z kontekstu innych wypowiedzi Szczurka można wyczytać, że to właśnie IRL go przyjaciele zawiedli. Nie ich brak. Cytuj Odnośnik do komentarza
Icon Napisano 6 Marca 2009 Autor Udostępnij Napisano 6 Marca 2009 Nie to, żebym się wpierniczał między wódkę a zakąskę, ale z kontekstu innych wypowiedzi Szczurka można wyczytać, że to właśnie IRL go przyjaciele zawiedli. Nie ich brak. Nie czytałem innych wypowiedzi A skoro zawiedli to na pewno nie byli przyjaciółmi. Bo dla mnie twierdzenie, że nie ma przyjaciół jest śmieszne i nieprawdziwe. Cytuj Odnośnik do komentarza
Reaper Napisano 6 Marca 2009 Udostępnij Napisano 6 Marca 2009 Ja miałem ciężkie pół roku, po powrocie do Polski okazało się, że nie mam żadnych bliskich znajomych, co było szokiem po Norwegii, gdzie w małym mieście byłem otoczony samymi znajomymi i przyjaciółmi. Długo nie mogłem się odnaleźć, były jakieś wyjścia z ludźmi ze starych lat, ale to były pojedyncze wypady. Ludzie z grupy jakoś nie podpasowali mi i byli spoko do pogadania na uczelni, ale żeby gdzies razem wyjść to słabo. Odnalazłem się w końcu dzięki zespołowi, zaprzyjaźniłem z chłopakami z którymi gram i zakumplowałem z ich znajomymi. W końcu czuję, że przynależę do jakiejś grupy, czego nie miałem przez ostatnie pół roku. Nawet kobiety zaczynają się pojawiać, bo jak dotąd w tej kwestii też była posucha Cytuj Odnośnik do komentarza
Vami Napisano 7 Marca 2009 Udostępnij Napisano 7 Marca 2009 IMO Szczurek trollował Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas Napisano 7 Marca 2009 Udostępnij Napisano 7 Marca 2009 IMO Szczurek trollował Z Maryni wnioskuję że chyba jednak nie Cytuj Odnośnik do komentarza
jmk Napisano 7 Marca 2009 Udostępnij Napisano 7 Marca 2009 Macie jakiś pomysł na ratowanie malzenstwa rodzicow? Jestem po srodku, mam dobre uklady zarowno z ojcem jak i matka. Mama jest mi blizsza pod wzgledem emocjonalnym itp, a z tata mam znowu wiecej tematow do rozmow, wspolnych zainteresowan... Mama uwaza , ze tata ma kogos (w sensie sms/net/dzwonienie) natomiast, on uwaza,ze ona zmyslai, kloca sie o glownie o pieniadze. Nie odzywaja sie do siebie, oprocz klotni, ja musze raz z jednym raz z drugim siedziec, gdy wracam na weekend do domu. Matka ciagle gada mi jakies rzeczy na ojca, a ten na nia nie, zachowuje ...normalnie, pyta mnie kiedy ona wraca, czy wyjechac po nia na dworzec np. Mam tak skolowana psychike przez nich, tyle sprzecznosci, hipokryzji. Gdy powiedzialem,ze nie chce sie wtracac sie w ich sprawy, to mama sie obrazila,ze mam to gdzies... Teraz chca wziac rozwod, a juz nie mam pomyslu jak im pomoc. Mamy dwupokojowe mieszkanie, w jednym mieszkalem ja, w drugim oni. Teraz na zmiane jedno z nich spi u mnie w pokoju drugie w drugim. Chca sie przeprowadzic niby, ze jedno bedzie mialo jeden pokoj, a drugie drugi. I chca abym wybral z kim chce mieszkac jak wroce na weekend... Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.