Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Byłem w kościele, dałem na tacę i w końcu dla nas też zaświeciła szczęśliwa gwiazda...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Zawodnicy, którzy od dawna byli w głębokiej rezerwie, zaczęli wyrażać publiczne niezadowolenie z faktu, iż częściej siedzą na trybunach, niż na ławce rezerwowych, wpisani w protokół meczowy. Gremialnie, w tym samym czasie, zażądali częstszych występów, grożąc rychłym odejściem z klubu. Nawet się ucieszyłem, przecież dawno miałem ich sprzedać, ale żadnego potencjalnego kontrahenta widać nie było. Wszyscy wylecieli do rezerw, co by mi atmosferę w drużynie psuć nie zaczęli i znaleźli się na własne życzenie na liście transferowej - nawet ci, którym i tak w czerwcu kończyły się kontrakty i miałem ich pogonić z klubu. Doprawdy, żenujące...

 

W środowym meczu z Rennes zaszła bardzo istotna zmiana w składzie. Otóż, postanowiłem, że do bramki powróci po kontuzji Van Hammel, pomimo, że do Llorisa większych pretensji nie miałem. Van Hammel lepiej czytał grę i potrafił organizować obronę w sposób perfekcyjny, a poza tym, dzięki swym ponadprzeciętnym zdolnością, potrafił wybronić piłki nie do obrony, skutecznie odbierając napastnikom wiarę we własne siły.

 

24.02.2010. Środa

Mecz mistrzowski: Rennes – Toulon

O samym meczu niewiele można powiedzieć, ot ligowa młócka zakończona tym razem „happy endem”. Gospodarze musieli się starać przed własną widownią, toteż grali bardzo ofensywnie, a trudny do upilnowania Utaka sprawiał nam sporo kłopotów. Jednak Van Hammel „na świeżości” bronił jak w transie i ani razu nie dał się zaskoczyć. Nawet wtedy, kiedy Utaka minął obrońców jak tyczki slalomowe i uderzył celnie w długi róg. Van Hammel, w jakiś niewytłumaczalny sposób, wbrew prawom fizyki, wystrzelił w powietrze i przygarnął piłkę do piersi. Broniliśmy się dzielnie, cały czas szukając swej szansy w kontratakach. Na kwadrans przed końcem zdecydowałem się wpuścić do gry, świeżo po kontuzji i nie w pełni przygotowanego jeszcze, Collinsa Johna. I było to decydujące posunięcie, ponieważ w doliczonym czasie, kiedy gospodarze atakowali zawzięcie, licząc, że w końcu przełamią naszą zaporę, Moreira posłał 60-metrowe podanie do wbiegającego w linię obrony Johna, a ten, pomimo asysty dwóch obrońców, kropnął z całej siły po krótkim rogu, strzelając gola na wagę zwycięstwa 0:1 !!!

 

I liga - 28 kolejka

Rennes[8] – Toulon[4] 0:1 (0:0)

90+1’ – John 0:1

 

Widzów: 21289

Gracz : Moreira 9 ( siódmy raz w sezonie)

Notes: W końcu i do nas uśmiechnęło się szczęście...

 

Czołówka tabeli:

1.P.S.G  60
2.Lyon   52
3.Toulon 50
4.Monaco 49 
...reszta już w tyle.

Odnośnik do komentarza

- Będę bramkarzem! – postanowił mały 7-letni Mike, patrząc na archiwalne nagranie meczu Belgia – Polska z kolekcji swego taty, zagorzałego kibica, gdzie jakiś Boniek niemiłosiernie ośmieszał The Custersa.

Ojciec, szpakowaty człowieczek postury Raula Lozano, dla świętego spokoju wziął go na trening do pobliskiego klubu, z góry zakładając, że wątły i niski Mike nie będzie miał żadnych szans z wielkoludami wyselekcjonowanymi przez młodzieżowych trenerów. Istotnie, w klubie zmierzyli go od stóp do głów i szybko odesłali do domu. Mike nie spał po nocach, nie jadł, nie pił, aż w końcu ojciec, ruszając wszystkie kanały znajomości, załatwił mu miejsce w szkółce klubowej Charleroi. Chłopak nadrabiał braki fizyczne niespotykanym talentem, wszystko przychodziło mu łatwo i lekko – prawdziwa perła, mówili o nim wokoło. Nikogo nie zdziwiło, że chłopak, mając 17 lat zadebiutował w I drużynie Charleroi, a po roku trafił do Club Bruggie, gdzie miał wypłynąć w końcu na szerokie wody. Niestety, tam natrafił na kolejnych wielkoludów, przez których przebić się nie mógł i gdy zgłosił się po niego świeżo upieczony francuski beniaminek Toulon, przystał z ochotą, sądząc, że w końcu odmieni się jego karta.

- Będę grał w reprezentacji! – postanowił sobie na nowo 18-letni Mike, patrząc jak Stijn Stijnen wypluwa piłkę i daje upokorzyć się po raz drugi niejakiemu Smolarkowi.

Jednak w Toulonie nie było łatwo. Najpierw odesłali go do juniorów, gdzie pod bacznym okiem menadżera pierwszego zespołu miał podnosić swoje umiejętności. Kolejny sezon, to awans do I zespołu na rezerwowego bramkarza, po tym, jak klub postanowił rozstać się z podstarzałym i wypalonym Pansier. Jednak długie czekanie nie leży w jego charakterze i gdy w następnym sezonie dalej grzał ławę, zaczął lekko grymasić i domagać się wyjaśnienia jego sytuacji w klubie. O ironio, menadżerem Toulonu był Polak i Mike był pewny, że polskie fatum nie opuści go nigdy. Jednak menadżer wiedział, co robi, dając mu najpierw pograć w meczach pucharowych, w celu poznania jego nieprzeciętnych walorów. I w końcu nadszedł dzień, na który Mike czekał od dawna – jego nazwisko pojawiło się na samym początku listy zawodników, po tym, jak Hugo Lloris nabawił się nieszczęśliwej kontuzji. Lloris powrócił do zdrowia, ale musiał pokornie usiąść na ławce rezerwowej, bo nadszedł czas małego-wielkiego Mike, Mike Van Hammela – człowieka, który, jak donosiła prasa, zatrzymał Bordeaux - przybysza z kosmosu, jak mówili o nim kibice – istoty nadprzyrodzonej, jak mówił o nim trener...

 

27.02.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Bordeaux

Goście nie przyjechali się bronić i zaskoczyli nas już pierwszą akcją, ale dobrze rozgrzany Van Hammel pięknie obronił uderzenie Ferrario. W odpowiedzi Ekin z 5 metrów trafił wprost w bramkarza, co zapowiadało, że dzisiaj napastnicy nie będą mieli swego dnia. Nie tylko napastnicy nie mieli swego dnia, ale również obrońcy i pomocnicy. Obrońcy pozwalali na wiele, testując chyba Van Hammela, do jakiego stopnia jest on zdolny wychwytywać lecące w kierunku bramki piłki. Mike dwoił się i troił, ale bramki nie puścił. Nie po to czekał dwa lata na swoją szansę, aby teraz, w trudnych meczach, cokolwiek spieprzyć.

I pewnie początkowy wynik utrzymałby się do końca, gdyby nie obrońca gości Henrique, który zamiast wybijać piłkę daleko od bramki, zaczął oglądać kolorowe napisy na niej umieszczone. Podbieg do niego zdziwiony wielce Ekin, zabrał mu piłkę i wyłożył jak na tacy Johnowi, który dopełnił tylko formalności 1:0.

 

I liga – 29 kolejka

Toulon[3] – Bordeaux[11] 1:0 (0:0)

55’ – John

 

Widzów: 9987

Gracz meczu: Moreira 8 ( VAN HAMMEL !!!)

Notes: W drugim meczu pod rząd nie tracimy bramki. Drugi mecz pod rząd broni Van Hammel, który powrócił po kontuzji. Przypadek?

Odnośnik do komentarza

:zawstydzony:

------------------

 

Piękne, poranne słońce zachęciło mnie do spaceru. W pobliskiej bulangerie bardzo znajoma sprzedawczyni, o dekolcie przypominającym rozległą zatokę z dorodnymi, strzelistymi wyspami, bez pytania podała mi dwa cieplutkie, świeże croissanty. Delektując się ich rozkosznym zapachem, nie zauważyłem, jak na chodniku, z piskiem opon, zaparkowała jakaś czarna, ogromna limuzyna. Wysiadło z niej kilku osiłków o kwadratowych twarzach, a brak jakichkolwiek zarysów szyi świadczył, że są to ABS-y o niezbyt zacnych zamiarach. Jeden z nich doskoczył do mnie z kartką papieru i długopisem w ręku, a drugi przyłożył lufę pistoletu do skroni. Sprzedawczyni zemdlała i walnęła głową w stertę chrupiących bagietek, ale nie było teraz czasu na udawanie dżentelmena i pomoc odłożyłem na później. Zerknąłem szybko na kartkę i wypaliłem wcześniej, niż pomyślał umysł:

 

- Livorno, a gdzie to jest? – wycedziłem, gorzko tego żałując, bo potężny cios w wątrobę odebrał mi chęci na dalszą konwersację.

- Podpisuj ! – warknął tłusty makaroniarz w kapeluszu, wycierając obleśnie resztki sosu pomidorowego z podwójnego podbródka.

 

Przeleciały mi przed oczami wszystkie lata spędzone w Toulonie, piękne chwile, awanse, upojne noce z córką prezesa, uwielbienie tłumów, zachwyt handlarek na bazarze... Nie, to było bezcenne i nie mogłem stąd odejść. Jak pomyślałem, tak rzekłem:

 

- Przystaw mi drugą lufę z drugiej strony i wal, bo ja Toulonu nie opuszczę. Jak zginę, postawią mi pomnik, a moje prochy rozsypią na murawie stadionu. Będę żyć wiecznie w sercach wiernych kibiców – zakończyłem dyskusję, chociaż zabrzmiało to dosyć tragikomicznie.

 

Popatrzyli na mnie jak na wariata i machnąwszy z rezygnacją rękami, odjechali w drogę powrotną...

 

 

Dotrwaliśmy jakoś do marca, gdzie na początek czekały na nas dwa wyjazdowe spotkania z dołem tabeli. Pomny wcześniejszych doświadczeń, miałem prawo mieć uzasadnione obawy...

 

06.03.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Montpellier – Toulon

Kontuzja środkowego obrońcy Mantigou spowodowała, że do składu, po dłuższej przerwie, powrócił Rodolphe K’Bidi. Już w 4 min. zawodnik ten sprokurował sytuację, po której Cisse zupełnie niepilnowany uzyskał prowadzenie dla miejscowych 1:0. Z biegiem czasu K’Bidi łapał meczowy rytm i nie pozwolił już więcej napastnikom gospodarzy na beztroskie harce. Do głosu doszliśmy my i dopięliśmy swego w 32 min., kiedy dwójkowa akcja John-Ekin została zakończona celnym trafieniem tego ostatniego 1:1.

Początku drugiej odsłony nie mogliśmy sobie lepiej wymarzyć. Wyćwiczony stały fragment gry został wykonany perfekcyjnie i przedłużenie piłki głową z pierwszego słupka zakończył celnym uderzeniem na drugim słupku Rozenhal 1:2. Wcześniejsze doświadczenia nauczyły mnie, że trzeba być bardzo ostrożnym i w końcówce zagrać asekurancko. Tak też uczyniłem, ale gospodarze stworzyli i tak sobie kilka sytuacji, po których Van Hammel musiał wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, aby zapobiec utracie bramki. Strzelali Cisse i dwukrotnie Quirilo, ale wynik pozostał bez zmian, co spowodowało prawdziwą euforię w naszym obozie i najazd kilku kartonów szampana na naszą szatnię, sfinalizowanego przez zachwyconego prezesa klubu.

 

I liga -30 kolejka

Montpellier[15] – Toulon[2] 1:2 (1:1)

4’ – Cisse 1:0

32’ - Ekin 1:1

48’ – Rozenhal 1:2

 

Widzów: 7029

Gracz meczu: Rozenhal 8

Notes: Monaco sensacyjnie poległo u siebie z Lille 0:3 i zwiększyliśmy nad nimi przewagę!

Odnośnik do komentarza

Miałem sen, śnił mi się wypełniony po brzegi stadion Nou Camp. Piłkarze Barcelony wybiegali na murawę, a na końcu, nie spiesząc się, szedł Ronaldinho i wertując jakiś wielgachny atlas geograficzny patrzył z szyderczym uśmiechem w moją stronę.

- Gdzie to jest, gdzie to jest? – szyderczy, lekceważący uśmiech nie znikał mu z twarzy.

- Co palancie, nie wiesz, gdzie jest Toulon? Do czego szczerzysz te swoje nierówne kły, hę? Lepiej naucz się tej nazwy na pamięć, bo niedługo będziesz ją krzyczał! – odparowałem uciekającemu na środek boiska Brazylijczykowi.

 

Liga Mistrzów stawała się moją obsesją. Mój telefon dzwonił hymnem Ligi Mistrzów, spałem w pościeli z logo Ligi Mistrzów, w mojej zaprzyjaźnionej restauracji zażyczyłem sobie, aby ulubiona potrawa nazywała się Liga Mistrzów, ba, nawet mój pies, choć nie chciał, nazwany został Liga Mistrzów!

Do końca rozgrywek pozostało kilka kolejek.... Sława – pieniądze, pieniądze i sława!

Allez Toulon !!!

 

13.03.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Ajaccio – Toulon

Mecz był bardzo emocjonujący, a o to postarał się K’Bidi, który już na początku meczu przysnął przy akcji gospodarzy i musiał ratować się faulem, co w konsekwencji oznaczało czerwień i rzut wolny dla naszych rywali. Niestety, kara była podwójna, bo Chafni pieczołowicie ustawił piłkę i huknął w samo okienko bramki Van Hammela 1:0. Perspektywa gry w LM mocno wbiła się w świadomość moich piłkarzy, bo nasza riposta była natychmiastowa. Zaraz po rozpoczęciu gry od środka pognaliśmy jak dzikie lwy na bramkę rywali i John, po koronkowej akcji z Ekinem, wjechał niemal do pustej bramki 1:1. Zanim miejscowi ochłonęli, dostali kolejną bramkę. Tym razem obrońca Ajaccio musiał ratować się faulem w polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił Youffre 1:2.

Gospodarze pozbierali się szybko i gdyby nie fatalna skuteczność pod naszą bramką, wygraliby pewnie wysoko. Zmieniłem taktykę z 4-2-1-2 na 4-4-1, ponieważ zaczynaliśmy mieć ogromne problemy na bokach boiska. John został przesunięty z ataku na prawą pomoc, co było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że harował w defensywie, to inicjował jeszcze szybkie ataki na skrzydle. W przodzie osamotniony Ekin czuł się jak ryba w wodzie pomiędzy środkowymi obrońcami i z łatwością dochodził do sytuacji bramkowych, wykorzystując jedną, tuż przed przerwą, po dalekim podaniu Lotiesa 1:3.

Gospodarzom presja gry o utrzymanie się w lidze paraliżowała nogi, ale zdołali oni strzelić kontaktową bramkę autorstwa Matteini’ego, który strzałem z pierwszej piłki zaskoczył kompletnie Van Hammela 2:3. Jednak był to dzień Emraha Ekina, który po kolejnym dograniu Johna ośmieszył Valgaerena, zakładając mu „siatkę”, i po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców 2:4. Z gospodarzy uszło powietrze i spokojnie dotrwaliśmy do końca.

 

I liga - 31 kolejka

Ajaccio[18] – Toulon[2] 2:4 (1:3)

2’- Chafni 1:0

3’ – John 1:1

11’ – Youffre 1:2 (rz.k.)

44’ – Ekin 1:3

48’ – Matteini 2:3

53’ – Ekin 2:4

 

Widzów: 2578

Gracz meczu: Ekin 9

Notes: Niedzielne mecze przyniosły dobrą nowinę. Monaco przegrało w Marseille i zwiększyliśmy przewagę do 7 punktów!

Odnośnik do komentarza

Prasa rozpływała się w pochwałach na temat miażdżącej serii zwycięstw i widziała w nas nieoczekiwanego kandydata do walki o najwyższą koronę. Byliśmy na fali i nic nie zapowiadało, że passa może się odmienić..

 

20.03.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Nantes

Brak dwóch środkowych obrońców (Mantigou kontuzja, K’Bidi zawieszony) trochę mnie niepokoił, bo odkurzony Maronne nie widział boiska od bardzo długiego czasu. Istotnie, był to nasz słaby punkt, ponieważ po 25 minutach i kolejnym błędzie Maronne, Kahe wpadł w pole karne i z ostrego kąta pokonał Van Hammela 0:1. Na przerwę schodziliśmy z nieoczekiwanym wynikiem, co skłoniło mnie do drastycznej zmiany taktyki.

Maronne został w szatni, zwalniając miejsce trzeciemu napastnikowi Almeidzie, a system 3-2-2-3 miał odmienić naszą grę na bardziej agresywną i ofensywną. I tak też się stało, gdyż goście zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, praktycznie nie wychodząc ze swojej połowy. Co z tego, skoro 60 (słownie sześćdziesiąt) strzałów Falardo w bramkarza Landreau dodało mi tylko garść siwych włosów na mojej głowie. W końcu bramka padła, a to dlatego, że wyręczył nas obrońca gości Toulalan, który przedłużoną głową piłkę przez Lotiesa skierował do własnej bramki 1:1. Do strzelenia zwycięskiej bramki mieliśmy jeszcze całe półgodziny, ale nam nie wystarczyłoby nawet pół wieku, gdyż w ten wieczór celowniki były ustawione w gołębie srające z rozpaczy na boiskowy zegar...

 

I liga – 32 kolejka

Toulon[2] – Nantes[13] 1:1 (0:1)

25’ – Kahe 0:1

59’ – Toulalan (samob.) 1:1

 

Widzów: 9988

Gracz meczu: Van Hammel 8 ( chyba, dlatego, że w II połowie nic nie robił?)

Notes: Ciekawe, wynik ten uznano za wielka niespodziankę... Czyli, że powinienem się cieszyć z tego remisu :>

Odnośnik do komentarza

Wkroczyliśmy w decydującą fazę batalii o jak najwyższą lokatę w lidze, która dawałaby nam przepustkę do upragnionej Ligi Mistrzów. Na pierwszy ogień poszedł lider P.S.G. , drużyna, która imponowała dotychczas, godną podziwu, perfekcyjną grą defensywną i mogła się poszczycić zaledwie dwiema porażkami w lidze. Musiałem bardzo szczegółowo opracować taktykę, która by zaskoczyła rywali przynajmniej na początku meczu..

 

27.03.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: P.S.G. – Toulon

Postanowiłem zdezorientować wroga, wychodząc w nietypowym ustawieniu 4-3-3 !!! Przednia trójca Ekin-Almeida-John miała siać zamęt w szeregach obronnych przeciwnika, a reszta myślała głównie o tyłach, włączając się do akcji zaczepnych sporadycznie. Semler dostał anioła stróża w osobie K’Bidiego, który wręcz uwielbiał taką rolę. Szalejącemu na lewym skrzydle Bravo podcinać skrzydła miał Lloris, który specjalnie do tego celu założył najdłuższe wkręty. Taktyka sprawdzała się bardzo długo. 30 minut upłynęło na wzajemnym pieszczeniu się po kościach, sytuacji bramkowych było niewiele, ale my przecież czekaliśmy na tą jedną, jedyną, zwycięską akcję...

Z biegiem minut zaczęliśmy słabnąć, co było po części przyczyną zmiany taktyki u rywali, którzy co rusz zaczęli posyłać długie piłki do ruchliwych napastników. Na szczęście ani Jona, ani Semler nie wykorzystali dogodnych sytuacji i na przerwę schodziliśmy bez strat bramkowych.

Tuż po przerwie kontuzji doznał Ekin, a w jego miejsce wpuściłem Verhoeka, co nieoczekiwanie ożywiło naszą grę z przodu. Wydawało się, że mamy inicjatywę, ale strzały Johna i Falardo trafiały prosto w ręce Intandje. Inicjatywa była pozorna, bo wystarczył moment nieuwagi, chwila zawahania i Semler znalazł sobie trochę miejsca w polu karnym i technicznym strzałem po ziemi pokonał Van Hammela 1:0. Zagotowałem się i straciłem kompletnie głowę, tasując niemiłosiernie ustawienie, co tylko pogorszyło naszą grę. Traciliśmy wiarę z minuty na minutę, a dobił nas wprowadzony w końcówce Despress, który wykończył dwójkową akcję Youla-Bravo 2:0. Było po mecz...

 

I liga - 33 kolejka

P.S.G.[1] – Toulon[2] 2:0 (0:0)

58’ – Semler 1:0

76’ – Despress 2:0

 

Widzów: 35756

Gracz meczu: Armand 8 ( bezbłędny w tyłach)

Notes: Znowu nie ugryźliśmy renomowanego przeciwnika. Po stracie bramki trochę mnie poniosło i chyba niepotrzebnie zacząłem kombinować z ustawieniem. Dobrze, że Monaco zremisowało...

Odnośnik do komentarza

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów sypnęły niespodziankami:

Juventus – Ajax 1:0 i 0:0

Lyon – Arsenal 1:1 i 1:0

Palermo – Man. Utd. 1:1 i 2:2

Rangers – Bayern 1:0 i 1:2

 

Za to w ćwierćfinałach PUEFA był tylko jeden nieoczekiwany wynik, ale śmiało można uznać go za megasensację:

Marseille – Barcelona 4:0 i 2:0 !!!

Tottenham – Everton 0:0 i 1:2

Stuttgart – Zaragoza 0:0 i 1:0

Liverpool – Newcastle 3:0 i 3:4.

 

Prezes Bencivengo zaprosił mnie pewnego popołudnia do swej prywatnej rezydencji w celu omówienia szczegółów mojego nowego kontraktu. Zarabiałem 47 tys. miesięcznie, co zważywszy na nasze wyniki, nie było zadowalającą mnie sumą. Klub zaproponował mi 65 tysięcy i 6 mln. na transfery, oraz lekką podwyżkę puli wynagrodzeń dla zawodników. Po krótkim namyśle postanowiłem negocjować i zażądałem 75 tysięcy. Warunki zostały przyjęte bez wahania i szybko parafowaliśmy podpisy pod nową umową. Cholera, mogłem więcej...

 

03.04.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Auxerre

Źli na siebie za ostatni mecz, musieliśmy się koniecznie odkuć na swoim terenie. Kontuzjowani, kluczowi zawodnicy Ekin, Mantigou i Grand z przyjemnością mogli obejrzeć, jak naładowani nie tylko pozytywną energią, ale również tajemniczym preparatem, który oficjalnie miał być zestawem witamin, zdmuchnęliśmy rywala w 10 minut. Egzekucję zapoczątkował John, który przejechał wszerz boiska, podał do Youffre, a ten z pierwszej piłki wypuścił w uliczkę Almeidę, który nie miał kłopotów z wykończeniem tej znakomitej akcji 1:0. Minęło kilka chwil i Almeida znowu utonął w objęciach kolegów, podwyższając wynik cudownym strzałem z pierwszej piłki, po którym piłka wpadła pod poprzeczkę bramki gości 2:0. Najtrudniejsze było za nami i daliśmy pograć trochę naszemu rywalowi, co by Van Hammel nie zmarzł, stojąc bezczynnie pomiędzy słupkami. Przyjezdni mieli przewagę, ale Van Hammel wszystko łapał i jeszcze inicjował nasze kontrataki, które John niemiłosiernie partolił. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kolejna kontuzja, kolejnego kluczowego gracza Falardo, który nieszczęśliwie skręcił staw skokowy w wyskoku do górnej piłki.

 

I liga – 34 kolejka

Toulon[3] – Auxerre[7] 2:0 (2:0)

8’ - Almeida

10’ – Almeida

 

Widzów: 9984

Gracz meczu: K’Bidi 9

Notes: W czubie ani drgnęło...

 

Sytuacja w tabeli:

 

1. P.S.G.	 33  73
2. Lyon	   34  65
3. Toulon	 34  63
4. Monaco	 34  59
5. St.Etienne 34  56
6. Marseille  33  55

 

Edit: Kto wie ile drużyn awansuje bezpośrednio do LM, a ile do eliminacji, bo w regulaminie nie jest to sprecyzowane?

Odnośnik do komentarza

Podaj miejsce jakie zajmuje Francja w rankingu na przyszły sezon.. :)

Rankingu UEFA, tam gdzie masz rozpisane ile drużyn gdzie awansuje. Mniej więcej można wywnioskować, ale myślę, że poniżej 6. miejsca nie spadli, więc wszystko będzie się zgadzało z opisem Fokuza..

Odnośnik do komentarza

Francja szósta, jest jak mówicie, ale chyba za wcześnie zacząłem kalkulować - szykuje się nerwowa końcówka...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Im bliżej było końca rozgrywek, tym presja stawała się coraz większa. Wszyscy w klubie chodzili podminowani i nawet spokojny zazwyczaj prezes wybuchał niezrozumiałą złością:

- Tfu, szlag by to trafił! Co to jest? Smakuje jakby ktoś dodał siana, albo liścia z buraka cukrowego.

Po czym rzucał w kąt swe ulubione cygaro i szedł odstresować się do mnie:

- No, co tam w drużynie, nastroje bojowe? To dobrze... Damy radę, prawda? Będzie dobrze... Słuchaj trener, tylko nie dawajcie im już tego świństwa przed meczem, bo zauważyłem, że niektórym... eee, chyba... piersi się powiększyły? Wiesz, żeby podejrzanie nie wyglądało. Pamiętasz jak w Serie A przedawkowali i urosły gościom takie balony, że operacyjnie trzeba im było usuwać – to była afera!

 

Walka wkroczyła w decydującą fazę. Wóz albo przewóz - teraz albo nigdy! Jadąc do Le Havre nie wyobrażaliśmy sobie innego wyniku, jak tylko nasze zwycięstwo.

 

„Oto dziś dzień krwi i chwaały”

- zaintonowaliśmy przed wyjściem na boisko, nie wiedząc jeszcze, że tylko to pierwsze się sprawdzi.

 

10.04.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Le Havre – Toulon

Natarliśmy z impetem, ale ten sobotni wieczór nie należał do Collinsa Johna, który po kwadransie gry zaprzepaścił kilka wybornych okazji. Niewykorzystane sytuacje się mszczą? Ano mszczą! Gospodarze zdobyli kuriozalnego gola, po tym jak Moreira źle wybił piłkę, która po rykoszecie trafiła pod nogi zaskoczonego Gygax’a. Ten zamknął oczy ze strachu i wypalił ze szpica w stronę bramki 1:0. Za moment John zmarnował kolejną szansę, ale tym razem przezorny Hautcoeur podążył za akcją i dobił wyplutą przez bramkarza piłkę 1:1. Chcieliśmy pójść za ciosem i... dostaliśmy bramkę z kontry, bo Dumont pofrunął po skrzydle i przelobował wychodzącego Van Hammela 2:1.

 

W przerwie kipiałem ze złości, darłem się tak głośno, że tynk z sufitu poodpadał:

- K***a!!! Harujecie przez cały sezon, aby osiągnąć upragniony cel, a tu co, no co? Jaja wam powiązało? Ucieka wasza życiowa szansa, wielka sprawa, salony Europy, a wy co, no co? Zapierdalać, gryźć trawę, gryźć przeciwnika, a jak trzeba będzie, to i sędziego, ale macie wygrać !!! Zrozumiano, macie wygrać!!!

 

Po takim przedstawieniu nie wypadało się obijać na boisku, toteż zawodnicy z impetem ruszyli do odrabiania strat. Ale jakaś dziwna niemoc nas ogarnęła, jakiś słabszy dzień mieliśmy, nie mogliśmy przełamać defensywy przeciwnika, a jak już, to strzelaliśmy na wiwat. Presja paraliżowała nasze poczynania i w końcówce spudłowaliśmy jeszcze kilka razy, co znowu srodze się zemściło, bo w doliczonym czasie gry dobił nas po pięknej indywidualnej akcji Maoulida 3:1.

 

Byliśmy załamani... W szatni grobowa cisza, głowy spuszczone, słychać było nawet krople potu spadające na twardą posadzkę. Ciszę przerwało dopiero wejście smoka, czyli naszego prezesa, który śmiejąc się od ucha do ucha i całując telefon komórkowy obwieścił:

- Głowy do góry chłopaki! Monaco przegrało u siebie z broniącym się przed spadkiem Nimes !!! Podobno wielka afera się szykuje, bo niektórych posądzono o puszczenie meczu. Ale co nas to obchodzi, mamy 4 punkty przewagi. Chłopaki, teraz nie wolno odpuścić, wierzę w was, musicie !!!

 

I liga – 35 kolejka

Le Havre[16] – Toulon[3] 3:1 (2:1)

14’ – Gygax 1:0

16’ – Hautcoeur 1:1

39’ – Dumont 2:1

90’ – Moulida 3:1

 

Widzów: 10191

Gracz meczu: Moulida 9

Notes: Brak kilku podstawowych graczy nie był przyczyną porażki - miałem przecież kompetentny zespół. Oddaliśmy trzy razy więcej strzałów, niż przeciwnik i na nic to się zdało, bo John był wyraźnie niedysponowany.

Odnośnik do komentarza
Będziesz dawał tabelkę czołówki po każdej kolejce teraz? pliz, pliz, pliz...

Była to czarna sobota dla faworytów:

Nantes - P.S.G. 4:2

Marseille - Lyon 1:1

 

Tabela po 35 kolejkach:

 

1.P.S.G	  73
2.Lyon	   66
3.Toulon	 63
4.Monaco	 59
5.St.Etienne 57
6.Marseille  56
7.Strasbourg 55

 

edit: poprawiłem tabelkę, bo byłem jedną kolejkę do przodu i pomyliłem punkty Strasbourgowi.

Odnośnik do komentarza

Do kontuzjowanych graczy dołączył prawy obrońca Loties, a zawieszeni w następnym meczu byli obaj środkowi pomocnicy Hautcoeur i Youffre. Na szczęście do gry powracał defensywny pomocnik Grand, do którego dookoptowałem solidnego Scotta i środek pomocy wyglądał całkiem nieźle. Na prawą obronę powędrował marudzący od dłuższego czasu Outrebon – niech pokaże, że gra w pierwszej jedenastce mu się należy.

 

Nie było co kalkulować - aby nie liczyć już na potknięcia rywali, trzeba było wygrać wszystkie mecze. Wprawdzie poważne braki w składzie trochę mnie niepokoiły, ale graliśmy u siebie, a to wyzwala w zawodnikach dodatkowe siły... tak się przynajmniej pocieszałem.

 

24.04.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Toulouse

Drużyna Toulouse należała do naszych najmniej lubianych przeciwników. Zawsze grało się z nimi ciężko i tym razem nie było inaczej. Mecz był bardzo wyrównany, sytuacje podbramkowe mieli i jedni i drudzy, ale na szczęście ich napastnik Bustos nie miał najlepszego dnia i pudłował z najbardziej dogodnych sytuacji. John również, tradycyjnie ostatnio, marnował pracę kolegów, ale w 35 minucie w pełni się zrehabilitował i po prostopadłym podaniu Rozenhala, w sytuacji sam na sam, otworzył wynik na naszą korzyść 1:0. Goście byli cały czas groźni, toteż jeszcze przed przerwą zmieniłem ustawienie na bardziej defensywne, co uspokoiło nieco grę i dało chwilę wytchnienia Van Hammelowi.

W drugiej części na plac gry wszedł Santos, co spowodowało sporo nerwowości w poczynaniach naszej defensywy, bo ruchliwy zawodnik łatwo gubił moich obrońców. Dopiero, gdy postawiłem przy nim człowieka od zadań specjalnych – Anthony Granda Santos przestał nam zagrażać. W końcówce goście się rozsypali, najpierw z kontuzją zszedł Mathieu, a za chwilę za czerwień boisko opuścił Meite. Spowodowało to całkowicie wolny korytarz po lewej stronie, gdzie Verhoek mógł hasać do woli i w końcu dobił rywali dwoma golami w doliczonym czasie. Uf, zadanie wykonane!

 

I liga – 36 kolejka

Toulon[3] – Toulouse[11] 3:0 (1:0)

35’ – John 1:0

90’ – Verhoek 2:0

90’+2’ – Verhoek 3:0

 

Widzów: 9983

Gracz meczu: Verhoek 8

Notes: Mecz bardzo wyrównany, na szczęście to my strzelaliśmy gole...

 

 

W szatni euforia, śpiewy i wzajemne poklepywanie się po plecach. Ale każdy ukradkiem spoglądał na drzwi i czekał, kiedy wejdzie prezes i poda nam wyniki innych spotkań. Alain Bencivnego wszedł, a jego tajemniczy, tłumiony nieco uśmiech zdradzał nam, że jest dobrze!

- Mam dla was dwie wiadomości, jedną dobrą i... – tutaj prezes zawiesił głos, a w szatni zaległa kompletna cisza – DRUGĄ DOBRĄ !!!

- ŁEEEEEE, JEEEEEE, ON A GAGNE, ON A GAGNE !!!

Prezes wymownym gestem uciszył wszystkich i nie wytrzymując już wykrzyczał nam radosną nowinę:

- Monaco poległo w Strasburgu 3:0 i spadło na 5 miejsce, na czwarte wskoczył St.Etienne i ma do nas 6 punktów straty i różnicę gorszą o 14 bramek, a to oznacza, że jesteśmy w Lidze Mistrzów !!!

- ŁEEEEEE, JEEEEEE, ON A GAGNE, ON A GAGNE !!!

Zdecydowanym ruchem ramion prezes uciszył towarzystwo po raz drugi:

- To jeszcze nie koniec dobrych wiadomości... – znowu przerwa i zawieszenie głosu, potęgujące napięcie w szatni – Lyon zremisował u siebie z walczącym o życie Sedanem 1:1 i mamy do nich tylko punkt straty, a to oznacza, że jak ich przeskoczymy, to awansujemy bezpośrednio, bez gier eliminacyjnych!!!

- ŁEEEEEE, JEEEEEE, ON A GAGNE, ON A GAGNE !!! ALLEZ TOULON !!!

 

Prezes wiedział, co mówi. Lyon miał ciężkie mecze, jechał do St.Etienne i podejmował u siebie Monaco, a ponadto grał finały Pucharu Ligi i Ligi Mistrzów. My jechaliśmy do zdegrowanego Niortu i podejmowaliśmy Lens, czyli mieliśmy o wiele łatwiejsze zadanie... Poczuliśmy wielką szansę, złapaliśmy trop, a renomowany przeciwnik poczuł nasz oddech za swoimi plecami.

 

Dwie kolejki do końca:

 

1.P.S.G	  76  mistrz
2.Lyon	   67
3.Toulon	 66
4.St.Etienne 60 
5.Monaco	 59
6.Strasbourg 58

Odnośnik do komentarza

Do gry powrócił Falardo i była to bardzo dobra nowina, gdyż był on najbardziej kreatywnym zawodnikiem w mojej ekipie.

- Wiecie ile trwa piesza wędrówka z Niort do Toulonu? – przestrzegłem swoich graczy na przedmeczowej odprawie.

Nic się dzisiaj nie liczyło, żadna taktyka, żadne indywidualne umiejętności, ten mecz trzeba było wygrać za wszelką cenę, wszelkimi możliwymi sposobami. Na wszelki wypadek zadzwoniłem do mojego kolegi po fachu z Rumunii, aby przypilnował, co trzeba...

 

01.05.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Niort – Toulon

Żadna pomoc z zewnątrz nie była nam potrzebna. Załatwiliśmy sprawę łatwo, szybko i przyjemnie. Zdecydowana przewaga pozwoliła nam strzelić w pierwszej połowie trzy bramki i od tego momentu emocje się skończyły. Bardziej interesowało nas, co się dzieje w St.Etienne i często zerkałem w stronę prezesa, który w loży honorowej nasłuchiwał wieści ze stadionu Geoffroy Guichard. Jednak w drugiej połowie prezes zniknął w tajemniczych okolicznościach, a po ostatnim gwizdku sędziego nie pojawił się w szatni.

 

- Jest źle – skwitowałem krótko.

- Nie jest dobrze – zawtórowali mi zawodnicy.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do szatni wszedł... weszły... trzy skrzynki szampana i dopiero potem zobaczyliśmy brzuch pana prezesa.

- 1:1!!!

Nic więcej nie trzeba było dodawać, zawodnicy zaczęli skakać po ławkach, śpiewać, szampan wystrzelił w górę, totalny, radosny chaos ogarnął wszystkich. Prawie wszystkich, bo jedynym człowiekiem trzeźwo myślącym byłem ja i szybko uciszyłem całe towarzystwo:

- Hola, hola, panowie! Nie za wcześnie na świętowanie? Został nam jeden mecz, najważniejszy, a zarazem najtrudniejszy. Zostawić mi te skrzynki, świętować będziemy za tydzień.

 

I liga – 37 kolejka

Niort[20] – Toulon[3] 0:3 (0:3)

13’ – Falardo 0:1

26’ – Youffre 0:2

33’ – Almeida 0:3

 

Widzów: 1095 ( 800 z Toulonu !)

Gracz meczu: Almeida 9 ( fantastyczny mecz!)

Notes: jeszcze jeden, jeszcze jeden, jeszcze jeden !!!

 

Przed decydującym starciem:

 

1. P.S.G	   79
2. Toulon	  69
3. Lyon		68
4. Strasbourg  61
5. St.Etienne  61
6. Monaco	  59
...........................
17. Le Havre  38
18. Nimes	 37
19. Sedan	 36 
20. Niort	 11

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...