Skocz do zawartości

Igrzyska XXIX Olimpiady


Johniss

Ile medali zdobedzie polska reprezentacja na igrzyskach w Pekinie?  

98 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Oprócz tego, że są w Chinach.

 

:blaga: I do tego Chińczycy mają satelitarne naprowadzanie w łukach, a ciężary dla innych zawodników są 3 razy cięższe... Weź wrzuć na luz i choć na czas igrzysk zapomnij i pierdolonej polityce bo tego smęcenia nie da się czytać. Chińczycy jak na razie sprawują się bardzo dobrze jako organizatorzy Igrzysk. Same Igrzyska powinny być świętem sportu a nie czasem na pieprzenie o komunizmie w Chinach, na które będzie masa czasu po zawodach. Masz u mnie takie samo poważanie jak ruskie mendy które wymyśliły sobie w tym czasie wojnę.

 

plonk.

Odnośnik do komentarza

Aha, to z okazji olimpiaty dajmy suwerenność Osetii, Tybetowi i może jeszcze odłączmy Śląsk? Ot tak, dla zasady? Co to ma być? Uwolnić orkę VII? Jałowa dyskusja, olimpiada trwa w najlepsze i trzeba podziwiac dobrą organizację, bo takowej może zabraknąć na Ojro 2012. Nikt zmagań nie przerwie przez wzgląd na Gruzję, która sama sobie czołgi Rosyjskie na głowę pozwoliła sprowadzić.

Odnośnik do komentarza

Nie i nie o to tu chodzi. Problemem jest to dlaczego MKOl przyznał Chinom igrzyska, doskonale znając problem łamania praw człowieka, braku swobód demokratycznych, idt. Chiny traktują zawody prestiżowo, jak ZSRR w 1980 i USA w 1984, sukces chińskich sportowców ma pokazać światu jak to u nich ślicznie i pięknie, tak pięknie, że problemów zza tej piękności nie widać. Problemów, które w swej istocie są zaprzeczeniem idei nowożytnych igrzysk.

Odnośnik do komentarza
Można wiedzieć, co było na tym filmie? Bo został już usunięty

Jakeś żądny krwi to na youtube znajdziesz ten filmik opisany jako "Weightlifting accident - Beijing 2008"

 

A co najważniejsze wypadła mu ręka w barku. Okropny widok.

Od kiedy łokieć to bark :doh!:

Węgier zwichnął staw łokciowy (efektownie, to fakt). Musiało boleć :(

Odnośnik do komentarza

Zwichnął? Ja nie wiem, nie znam się, toż ty jesteś lekarz :P

Wyglądało to tak, że on podniósł tą sztangę, nagle spadła mu na łopatki...

Rzucił się do przodu i miał drgawki :|

Potem kamera od tyłu pokazała, że przy podnoszeniu sztangi łokieć, jakby się obrócił, nie wiem jak to nazwać, wyglądało makabrycznie... Tylko posypał się ten biały proszek...

Ech, okropne...

Odnośnik do komentarza

Trochę już opadły emocje po drużynowym finale gimnastyczek, ale niesmak pozostaje. Wydaje mi się jednak, że Amerykanie tym razem mają rację po oglądnięciu zdjęć Chińskich zawodniczek i poszedłem dalej. I taka Wiki podaje na temat Jiang Yuyuan:

 

Jiang's age is disputed. Her 2008 passport and Fédération Internationale de Gymnastique profile give a November 1, 1991 date of birth,[2] which would make her age during the 2008 Olympic Opening Ceremonies as 16 years, 10 months old and therefore old enough to compete at the Olympics and old enough to have competed legitimately at the 2007 Worlds under the pre-Olympic-year age-exemption. However, other official documents within China, including a list of junior competitors in Zhejiang Province linked to Jiang's national identification card, indicate that her date of birth is October 1, 1993[3][4], which would make her age during the Opening Ceremonies as 14 years, 11 months old.

 

Podobnie zresztą jak He Kexin

 

Her 2008 passport and the Fédération Internationale de Gymnastique (FIG) list her date of birth as January 1, 1992,[3][4] which would make her16 years, 220 days old during the 2008 Olympic opening ceremonies and therefore old enough to compete. However, her age as of 2008 has been reported by the Chinese press as 14,[4][2][5] and her birthdate has been given by the Chengdu Sports Bureau and other registration sources as January 1, 1994, which would make her 14 years, 220 days old during the Opening ceremonies, and therefore too young to participate in the 2008 Summer Olympics.

 

Tylko co do Yang Yilin Wiki nie ma potwierdzenia czy brała udział/gdzieś ma zapisaną inną datę urodzenia. Zapewne nic jednak MKOL z tym nie zrobi, co innego gdyby nie byli to gospodarze.

Odnośnik do komentarza
Po przegranym ćwierćfinale z USA czołowa zawodniczka floretowej drużyny - Sylwia Gruchała, zdecydowała się na dramatyczne wyznanie - sztab trenerski oraz władze związku działają nieprofesjonalnie i stąd brak wyników w szermierce. Jej zdaniem nie zmienia tego faktu nawet srebrny medal szpadzistów.

- Uważam, że trener - fechmistrz Tadeusz Pagiński - nie podchodził do sprawy szkolenia profesjonalnie. A jeśli ktoś nie potrafi być zawodowcem, powinien złożyć broń i odejść. Nie byłyśmy do tych igrzysk przygotowane w odpowiedni sposób, nie było odpowiedniej mobilizacji ze strony szkoleniowca. Nie zarzucam mu braku chęci - zawsze był zaangażowany w pracę, miałyśmy lekcje indywidualne. Tylko, że nie zawsze był do nich przygotowany - skomentowała Gruchała, choć nie chciała wyjaśnić z czego to nieprzygotowanie wynikało.

 

Dwukrotna medalistka igrzysk olimpijskich podkreśliła, że drużynie zabrakło przede wszystkim przygotowania fizycznego oraz pracy z psychologiem, który również mógłby mieć znaczny wpływ na poprawę wyników. Część florecistek korzysta z usług psychologów prywatnie i przynosi im to dobre rezultaty.

 

- Szermierka bardzo się zmieniła, ale nasi szkoleniowcy tego nie widzą. Trening na świecie poszedł bardziej w kierunku lekkiej atletyki. Przed rokiem miałyśmy trenera od lekkiej i zaowocowało to mistrzostwem świata. Zgłaszałam, razem z koleżankami, że taki szkoleniowiec by się przydał także przed igrzyskami. Trener Pagiński wolał jednak wszystko zrobić po swojemu, mieć nad wszystkim kontrolę. Gdybym powiedziała mu, że współpracuję z psychologiem, to byłby bardzo sceptyczny - wyjaśniła brązowa medalistka z Aten.

 

Zawodniczka wyjaśniła, że poza elementami treningu fizycznego i psychicznego, których brakuje, trenerzy szermierki nie korzystają z zapisu wideo walk, nie przeprowadzają analiz. Na to samo skarżył się Sławomir Mocek, który został doskonale rozpracowany przez Chińczyka Shenga Leia w indywidualnym turnieju floretowym i odpadł w 1/8 finału. Sam nie miał takich informacji o rywalu.

 

Gruchała podkreśliła przy okazji brak wsparcia ze strony sztabu. Zaznaczyła jednocześnie, że jej również brakowało momentami zawodowego podejścia do szermierki.

 

- Jestem osobą samokrytyczną więc mogę powiedzieć - ja też nie byłam profesjonalistką. Potrzebowałam jednak pomocy - rywalki mogą przecież liczyć na wparcie, a ja sama nie jestem w stanie wszystkiego udźwignąć - wyjaśniła dwukrotna drużynowa mistrzyni świata.

 

- Nasze rywalki mogą liczyć na wsparcie całego sztabu ludzi. A my tak nie mamy. Przecież niedawno, na Pucharze Świata w Tokio, okazało się, że musimy walczyć w maskach z szybką, a my nie zostałyśmy o tym poinformowane przez związek i miałyśmy tylko zwykłe. Sędzia międzynarodowy Adam Kaszubowski pomógł nam - załatwił odpowiedni sprzęt. Okazało się, że do Japonii musimy go odesłać same, na nasz koszt. Przecież w tym powinien pomóc związek - my nie możemy w sezonie olimpijskim zajmować się takimi sprawami - mówiła dalej Gruchała.

 

- Pamiętam również taką sytuację - półtora miesiąca temu, na mistrzostwach Europy, zostałam zdyskwalifikowana, ponieważ spóźniłam się na ciszę nocną siedem minut. Decyzję podjął trener Pagiński i prezes związku Adam Lisewski. To nie było dzień przed walką, a ja o 23 chciałam tylko dokończyć herbatę. Prezes podszedł do mnie i nie zachowywał się elegancko. Dziwnym tonem oznajmił mi, żebym wracała do hotelu. Została zdyskwalifikowana następnego dnia rano, a wieczorem obaj zmienili zdanie. Tyle, że cały dzień przed startem chodziłam zdenerwowana, byłam już spakowana. Chciałam nawet szukać pomocy w PKOl. To ewidentny brak profesjonalizmu, brak szacunku do zawodników - kontynuowała Gruchała.

 

- Pamiętam doskonale, jak dwa lata wcześniej, na dużej imprezie zostałam, razem z Anią Rybicką, obudzona przez hałasy na korytarzu. Okazało się, że działacze mają imprezę. Według mnie czas na świętowanie jest dopiero po zawodach - dodała.

 

- Nie może być też tak, że masażysta odmawia masażu. Przecież jeśli zawodnik zgłasza taką potrzebę, to musi to zostać wykonane szybko, a nie przekładane na termin, który jest wygodny dla niego. Takie sytuacje miały miejsce na Pucharach Świata. Tu w Pekinie możemy na szczęście skorzystać z pomocy innych lekarzy i terapeutów. W tym miejscu bardzo chciałabym podziękować doktorowi Jarosławowi Krzywańskiemu - to człowiek, który ma pojęcie o swojej pracy i zawsze służy pomocą. To on na niedawnym obozie w Cetniewie wytłumaczył nam, na przykład, jak brać odżywki. Jesteśmy mu bardzo wdzięczne - powiedziała wzruszonym, łamiącym się głosem Gruchała.

 

- Niestety dla trenera masaż, czy odnowa biologiczna nie jest ważna, więc odbywa się ewentualnie po treningu. Ludzie w związku są już starzy i nie są otwarci na nowe rzeczy, na zmiany w szermierce. Świat idzie do przodu, a my stoimy w miejscu - oceniła.

 

- My też nie jesteśmy oczywiście bez winy, ale potrzebujemy kogoś kto będzie nas mobilizował, wspierał - dodała florecistka.

 

Zawodniczka wyjaśniła również, czemu nie mówiła głośno o błędach w przygotowaniach przed wyjazdem do Pekinu.

 

- Chciałam się skupić na olimpiadzie, ale te chore klimaty trwają od dawna i niezależnie od wyniku miałam plan, żeby opowiedzieć o nich po zakończeniu igrzysk. Wiem, że muszę zmienić trenera, jeśli chcę istnieć w polskiej i światowej szermierce. Żałuję, że nie spróbowałam zrobić z tym porządku wcześniej, ponieważ chcę walczyć dalej dla Polski. Mam teraz trzy miesiące przerwy i mogę go wykorzystać na rozważania co i jak zmienić. Nie mogę jednak zapewnić, że wrócę do szermierki - zakończyła Gruchała, która z Pagińskim współpracuje od igrzysk w Sydney.

LINK

 

Normalnie jestem w szoku :|

Odnośnik do komentarza

A ja w szoku nie jestem. Sport w Polsce rozwija się bardzo wolno, głownie ze względu na działaczy. Tzw. leśne dziadki nie siedzą tylko w PZPN ale w każdym innym związku w naszym kraju. Ci ludzie nie są otwarci na rozwój, stosują przestarzałe metody a za słabe wyniki nikt ich nie wywali bo mają mocne "plecy".

Odnośnik do komentarza
Po oskarżeniach pod adresem związku szermierczego, kolejny alkoholowy skandal w Pekinie wyszedł na jaw. Wiceprezesa PZLA Jerzego Sudoła znaleziono śpiącego na trawniku w wiosce olimpijskiej. Działacz i trener został natychmiast wydalony z wioski olimpijskiej, a prezes związku Irena Szewińska zapowiada surowe konsekwencje.

 

 

Sudoł leżał na trawniku z akredytacją z nazwiskiem na piersi.

 

W środę informację o nagannym zachowaniu wiceprezesa PZLA potwierdził rzecznik prasowy misji olimpijskiej Henryk Urbaś. - Pan Jerzy Sudoł naruszył regulamin ekipy olimpijskiej i wyjechał do kraju wcześniej, niż to było planowane - powiedział.

 

Irena Szewińska na razie wstrzymuje się nie podjęła w tej sprawie decyzji. - Nie chcę teraz komentować tego wydarzenia, a tym bardziej zajmować się tą sprawą, gdyż do Pekinu przyjechałam w innym celu. Natomiast do tego tematu wrócę, zapewne nie tylko ja, ale dopiero po powrocie do kraju - mówi prezes PZLA.

 

Zapytana czy ma wiedzę, z jakiego powodu został wydalony z wioski jej zastępca, odpowiedziała: Wiem, że naruszył regulamin ekipy. Nie mieszkam jednak w wiosce, więc trudno mi się odnosić do wydarzeń, które tam się dzieją. Przykro jest mi mówić o tym, jak ktoś z kierownictwa popełnia wykroczenie. Ale powtarzam, sprawą zajmę się w kraju i na pewno w stosunku do pana Sudoła zostaną wyciągnięte konsekwencje -zapowiedziała.

 

gazeta.pl

 

Odrazu alkohol moze zle sie poczul od smogu albo jakach choroba na wzor filipińskiej :> ? :keke:

Odnośnik do komentarza
Po oskarżeniach pod adresem związku szermierczego, kolejny alkoholowy skandal w Pekinie wyszedł na jaw. Wiceprezesa PZLA Jerzego Sudoła znaleziono śpiącego na trawniku w wiosce olimpijskiej. Działacz i trener został natychmiast wydalony z wioski olimpijskiej, a prezes związku Irena Szewińska zapowiada surowe konsekwencje.

 

 

Sudoł leżał na trawniku z akredytacją z nazwiskiem na piersi.

 

W środę informację o nagannym zachowaniu wiceprezesa PZLA potwierdził rzecznik prasowy misji olimpijskiej Henryk Urbaś. - Pan Jerzy Sudoł naruszył regulamin ekipy olimpijskiej i wyjechał do kraju wcześniej, niż to było planowane - powiedział.

 

Irena Szewińska na razie wstrzymuje się nie podjęła w tej sprawie decyzji. - Nie chcę teraz komentować tego wydarzenia, a tym bardziej zajmować się tą sprawą, gdyż do Pekinu przyjechałam w innym celu. Natomiast do tego tematu wrócę, zapewne nie tylko ja, ale dopiero po powrocie do kraju - mówi prezes PZLA.

 

Zapytana czy ma wiedzę, z jakiego powodu został wydalony z wioski jej zastępca, odpowiedziała: Wiem, że naruszył regulamin ekipy. Nie mieszkam jednak w wiosce, więc trudno mi się odnosić do wydarzeń, które tam się dzieją. Przykro jest mi mówić o tym, jak ktoś z kierownictwa popełnia wykroczenie. Ale powtarzam, sprawą zajmę się w kraju i na pewno w stosunku do pana Sudoła zostaną wyciągnięte konsekwencje -zapowiedziała.

 

gazeta.pl

 

Odrazu alkohol moze zle sie poczul od smogu albo jakach choroba na wzor filipińskiej :> ? :keke:

 

Może wypił kilka piwek i po prostu położyl się na trawie. Wobec słabej postawy sportowców, media szukają tematu zastepczego.

Odnośnik do komentarza
Urodzony w Świerklańcu w 1983 r. Wylenzek był utalentowanym juniorem, uczniem szkoły mistrzostwa sportowego w Wałczu i reprezentantem Polski juniorów. W tym czasie rywalizował z równie utalentowanym Łukaszem Woszczyńskim o honor reprezentowania Polski w jedynce kanadyjce. Raz wygrywał jeden, raz drugi, walka była zacięta. W wieku 17 lat, podczas zawodów w Bochum w 2000 r., zdecydował się przeprowadzić się do Niemiec, gdzie mieszkała mama. Stał się jednym z najlepszych zawodników w Niemczech, zakwalifikował się do drużyny olimpijskiej i zdobył w Atenach złoty medal. Między igrzyskami wywalczył trzy tytuły mistrza świata. W Pekinie zdobył srebro i brąz.

 

Woszczyńskiego w Pekinie nie było. Wybiera się na akademickie mistrzostwa świata.

 

Kto tropił węże, a u kogo zawodziła głowa ?

 

Radosław Leniarski: Wyjechał pan z Polski jako 17-latek, to chyba pan pamięta, jak się w Polsce trenowało i czy są różnice.

 

Tomasz Wylenzek: Pewnie, że są różnice. Po podstawówce poszedłem do szkoły mistrzostwa sportowego w Wałczu. Bardzo się tam poprawiłem, warunki są tam podobne do szkół mistrzostwa sportowego w Niemczech. Szkoła miała dużo sukcesów, wielu zawodników z tej szkoły tu dziś pływało. Uważam, że polscy zawodnicy są utalentowani, pracowici i waleczni, ale ich praca się marnuje. Za dużo pieniędzy idzie na niepotrzebne rzeczy.

 

Co to znaczy?

 

- W Polsce za dużo chce się osiągnąć przez obozy. 250-300 dni w roku poza domem - do Wałcza, za granicę - kto to wytrzyma? Przecież prawie każdy polski zawodnik jest żonaty, ma dzieci. Człowiek przyjeżdża po pół roku do domu i widzi, że jego dziecko jest dwa razy większe, niż jak wyjeżdżał. Myślę, że jak zawodnik chce pracować, to na pewno będzie lepszy w domu niż na obozie. Polacy mają idealne do tego warunki. Mieszkają w większości nad jeziorami.

 

A pana ile nie ma w domu?

 

- Cztery raz w roku wyjeżdżam na dwu-trzytygodniowe zgrupowania, do tego dochodzą zawody. W sumie około 90 dni poza domem. To jest różnica, czy człowiek jest 280 dni poza domem, czy 90. Wracam ze zgrupowania i cieszę się, że mogę ćwiczyć w domu.

 

Ostatnio przyszli do mnie ludzie ze związku i powiedzieli, że szykowane jest czterotygodniowe zgrupowanie w Kalifornii. Powiedziałem, że mogę jechać tylko na trzy. Czterech nie wytrzymam i jeśli się uprą, to ja zostanę w domu. Zgodzili się na trzy tygodnie. I oni byli zadowoleni, i ja. Przed igrzyskami byłem na trzytygodniowym zgrupowaniu, ale wcześniej byłem w domu.

 

Pracując w domu, nie odczuwam żadnej presji, wszystko zależy ode mnie. Rozmawiam często z polskimi zawodnikami i muszę powiedzieć, że jest mi ich żal. Chłopcy są utalentowani, chcą pracować, a mają wrażenie, że ktoś ich cały czas w dupę kopie, że powiem brzydko.

 

Zgrupowania to jedno, a co poza tym?

 

- Lepiej pracować trzeba w klubach. Z pieniędzy, które zaoszczędziłoby się ze zgrupowań, trzeba zatrudnić biomechaników sportowych, czyli osoby, które sprawdzałyby, jak się pływa, co nowego pojawia się na torach, lub same wymyślałyby nowe rzeczy. Wiem, że Polacy pracują z fizjologami, ale znów - tylko na obozach. Jestem w Niemczech osiem lat i moja kartoteka z wynikami badań i testów jest gruba na 15 centymetrów. Po każdych badaniach - bardzo rozbudowanych i innych niż w Polsce, ale nie chcę wchodzić w szczegóły - dostaję informację, gdzie jest niedobrze, co muszę poprawić. W Polsce zawodnik i trener klubowy zostają sami, bez żadnego wsparcia. Nie wiem, czy i ile trenerzy reprezentacji korzystają z badań. Zawodnik nawet najlepszego trenera - jeśli nie ma wsparcia w naukowcach, nigdy nie będzie w stanie rywalizować na takich zawodach jak igrzyska.

 

Dlatego Polacy nie odgrywają żadnej roli?

 

- To nie jest tak, że Polacy są słabi. Przecież co roku na mistrzostwach świata zdobywają medale. Ale na olimpiadzie wszystko idzie w dół.

 

Szkoda tego, co przydarzyło się Tomkowi Mendelskiemu (kontuzja spowodowała, że w dwójce zastąpił go Marek Twardowski, który musiał popłynąć rekordową wśród mężczyzn liczbę startów - trzy). Ale my wzięliśmy zawodników rezerwowych, bo prawdę mówiąc, to nie jest wielka filozofia kogoś zastąpić. Najwyżej źle popłynie jedna osada. W reprezentacji Polski przez jedną kontuzję został całkowicie zawalony start mężczyzn. Marek nie zakwalifikował się do finału jedynki, dwójka, w której zastąpił Tomka, nie popłynęła dobrze, podobnie jak czwórka z kontuzjowanym Mendelskim. Dlaczego nie pojechał rezerwowy? Przecież stać nas na to. A tak wszystko się rozpadło.

 

W Polsce mistrz świata w kajakach zarabia ok. 7 tys. zł miesięcznie i dostał ok. 60 tys. zł nagród za bardzo udany sezon po mistrzostwach świata. A jak jest w Niemczech?

 

- Pracuję na pół etatu w straży granicznej. Zarabiam w niej 400 euro. Po mistrzostwach Niemiec jadę do Cottbus i przez cztery miesiące będę pracował na polsko-niemieckiej granicy. Osiem godzin pracy i trening po południu. Następnego dnia trening przed południem i potem osiem godzin pracy. Jak się ma coś poza sportem, to nawet dobrze dla głowy. Głowa jest ważniejsza niż mięśnie. Jak się tylko i wyłącznie trenuje, to chce się rzygać, a tak właśnie jest w Polsce. Dzięki pracy pływam z pasją.

 

Z klubu dostaję 1 tys. euro, od związku kajakowego kolejnych 400. W sumie ok. 1,6-1,8 tys. euro miesięcznie. Czyli mniej niż moi koledzy w Polsce. Żadnych nagród ze związku albo od państwa poza igrzyskami nie dostaję. Za złoty medal otrzymałbym 15 tys. euro. Za srebrny dostanę 10 tys. euro, a za brązowy 7,5.

 

W Polsce trenuje się dla pieniędzy. Dlatego - mówią tak zawodnicy - w Polsce trenerzy kładą sobie kłody pod nogi, każdy jest przeciw każdemu. Nie mówię, że w Niemczech jest idealnie, ale ja czegoś takiego nie zauważyłem.

 

Sądzę, że warto przeczytać - mnie kilka fragmentów tego wywiadu zaskoczyło.

Wywiad z gazeta.pl

Odnośnik do komentarza
- Gdy jest medal, jesteście państwo wszyscy. Gdybym przegrała, zostałabym sama - mówiła łamiącym się głosem poznańska medalistka olimpijska z Pekinu Aneta Konieczna na oficjalnym powitaniu w Urzędzie Miasta w Poznaniu.

 

Aneta Konieczna (wcześniej znana pod panieńskim nazwiskiem Pastuszka) w Pekinie zdobyła srebrny medal w dwójce na 500 m. To już jej trzeci olimpijski krążek. Wszystko wskazywało na to, że wczorajsza uroczystość będzie przebiegała tak jak dziesiątki podobnych imprez: rąsia, klapa, buźka, goździk.

 

I rzeczywiście, zawodniczka zaczęła od podziękowań. Ale po chwili, patrząc w oczy Waldemarowi Witkowskiemu, prezesowi Posnanii, w barwach której startuje, wyrzucała: - Nie miałam z klubu żadnej pomocy. Nawet kajak, na którym trenowałam, był mój prywatny. Gdy poprosiłam w klubie o nowy, usłyszałam, że nie ma pieniędzy. Wiosła używam już piąty sezon. Był problem ze skorzystaniem z klubowej siłowni.

 

Prezes Witkowski chrząkał zmieszany. - Nie mamy pieniędzy - tłumaczył się. - Jest tak, że dochody czerpiemy z pływalni, dostajemy pieniądze od państwa za medale. I jakieś środki z miasta.

 

By uratować atmosferę, zastępca prezydenta Poznania Maciej Frankiewicz zaprosił medalistkę do krojenia tortu. Huknęły korki od szampana, przez chwilę było słodko. Ale już po chwili Konieczna opowiadała, jak zbierała pieniądze na przygotowania. - Musiałam chodzić po sponsorach. Taka żebranina jest dla sportowca uwłaczająca. Zwróciłam się o pomoc do Wyższej Szkoły Logistyki, czyli mojej uczelni.

 

Wojciech Zalewski, rzecznik uczelni, potwierdza: - Kupiliśmy Anecie cały karton odzieży, żeby miała w czym trenować.

 

Podczas uroczystości Konieczna dostała od miasta nagrodę - 15 tys. zł. 5 tys. zł otrzymał Aleksander Wojciechowski, poznański trener wioślarskiej czwórki, która przywiozła z Pekinu złoto. A trener Koniecznej Piotr Lewandowicz przez dwa lata za darmo przygotowujący kajakarkę do olimpijskiego medalu? Jemu nagrody Poznań nie dał. Szkoleniowiec wyszedł z uroczystości wcześniej. - Po co mnie zaproszono? By mi ubliżyć? Nawet "dziękuję" nie usłyszałem - żalił się przez telefon.

 

A tymczasem na uroczystości urzędzie prezydent Frankiewicz dowcipkował: - Proszę, jaka zadziorna zawodniczka. Może dlatego zdobyła medal?

 

- A może gdyby nie te problemy, medale byłyby lepsze? - odparowała Konieczna.

 

Dla kajakarki z Poznania były to trzecie igrzyska. Czy przez lata coś się zmieniło? - Kiedy jechałam na pierwszą olimpiadę, usłyszałam, że na każdego sportowca przypadają dwie osoby towarzyszące. Powiedziałam: świetnie, wezmę mamę. Wytłumaczono mi, że chodzi raczej o działaczy...

 

www.gazeta.pl

 

Brawa dla Anety Koniecznej.

Wkurza mnie to, że przy takich okazjach działacze zawsze chcą się podpiąć pod sukces sportowca. A jak wygląda rzeczywistość? Sportowcy muszą żebrać o sprzęt, trenują pod mostami, poniżają się.

Oczywiście najłatwiej jest zorganizować bankiet, imprezę z mediami i ogrzać się w blasku medali. Wtedy jest to sukces związku i prezesów.

Niby żart tego całego Frankiewicza jest żenujący.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...