Skocz do zawartości

W co warto zagrać?


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Temat ten powstaje z myślą o grach, które warto polecić innym, ale z drugiej strony błędem byłoby zakładanie im oddzielnego topiku na forum, gdzie po pięciu wpisach temat by umarł. Ideą tematu jest opisywanie gier, z którymi mieliśmy styczność i ich ewentualna ocena, mająca ewentualnie zachęcić lub zniechęcić do sięgnięcia po dany tytuł.

 

Może ja zacznę

 

UberSoldier 2 : Eastern Front: Ahnenerbe Crash (FPS)

W grze wcielamy się w rolę niemieckiego żołnierza Ruchu Oporu, mającego za zadanie rozpracowanie niemieckiej grupy naukowców, pracującej nad nową technologią pozwalającą ożywiać zabitych na polu walki żołnierzy i zamieniać ich w nieczujące bólu i pozbawione uczuć potwory gotowe do natychmiastowego wysłania na front. Muszę przyznać, że siadając do gry miałem spore po niej oczekiwania, ale te szybko musiałem zweryfikować, gdyż rozgrywka nie przyniosła zaspokojenia moich nadziei. Po kilku etapach odłożyłem grę, bo po prostu nie szło w to grać. Niby grafika i oprawa muzyczna całkiem w porządku, ale wg mnie ta gra zupełnie nie ma klimatu i nawet zapaleni FPSowcy szybko się nią znudzą. Nie ma w niej czegoś, co przyciąga na dłużej, a znudzenie gracza w FPSie to najgorsze co może się przytrafić.

Ocena: 5/10

Odnośnik do komentarza

Temat miód - dzięki Feno :)

 

Gears of War (TPP)

Tytuł swego czasu był konsolowym exlusivem, ale po jakimś czasie pojawił się również na PC (już dość dawno). Zaraz po premierze zainstalowałem, zagrałem przez kilka chwil i wyrzuciłem, bo gra strasznie się zacinała na moim starym sprzęcie przy najniższych ustawieniach graficznych. Było jakoś zbyt cukierkowo... ale po wymianie kompa gra nabrała innego wymiaru.

Pomysł na ogólną fabułę raczej oklepany - ziemię zaatakowali obcy (szarańcza) i po dłuższym lub krótszym oporze przejęli kontrolę nad większością ziemi. My, podczas tej wojny zostaliśmy skazani za niesubordynację i wydarzenia ostatnich lat (?) nas ominęły. Jednak sytuacja się zmieniła, kumple wyciągają nas z pierdla (opanowanego już przez szarańczę) i mamy szansę na przejście ścieżki "od zera do bohatera" czy też "od tego parszywego (niesłusznie) skazanego, do bohatera wojennego".

Sama rozgrywka to całkiem spora dawka adrenaliny. Poziomy są zrobione z głową, wiele elementów jest interaktywnych i można je zniszczyć lub też wykorzystać do osłony. No właśnie, gra polega głównie na ostrzeliwaniu się zza węgła, murka, skrzyni czy innej prowizorycznej przeszkody (wrak auta, który można przesuwać jak ruchomą tarczę - genialne!). Przeciwnicy są dość inteligentni, ba, ich inteligencja jest różnorodna tzn. niektórzy przeciwnicy będą czekać na nasz ruch za osłoną, a niektórzy niecierpliwi trzymając obrzyna w rękach polecą na full contact wchodząc nam niemalże pod lufę. Na średnim poziomie trudności trzeba się nieźle napocić, aby bez szwanku i ze sporym zapasem amunicji przejść do następnego punktu kontrolnego. Mamy do pomocy zespół (trzeba przyznać, że każdy z naszych pomocników ma ciekawą osobowść :) ), który całkiem zgrabnie odwzorowuje "wspólną" walkę oddziału na froncie - osłaniają się, skaczą zza zasłony do zasłony, prowadzą ogień zaporowy - generalnie SI dość dobre.

Grafika rzuca na kolana - oczywiście na maksymalnych detalach i pod DX10 wygląda najlepiej i wtedy czuć, że jesteś na zniszczonej przez wojnę, brudnej od krwi matuszce Ziemi. Światła, cienie, tekstury wszystko miód, a moment przeładowania, gdy widać jeszcze gorące powietrze wydobywające się z lufy... bezcenny.

Podsumowując jest to kawał dobrej strzelanki, która wciąga swoją innowacyjnością (walka na otwartej przestrzeni jest praktycznie niemożliwa), fabułą już samej rozgrywki (historia głównego bohatera) oraz ciekawymi dialogami między naszą postacią, a kompanami, o których osobowości już pisałem

Ocena: 8,5/10

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Turning Point: Fall of liberty (FPS)

 

Kolejny z schooterów, który przetestowałem tego lata i ten w przeciwieństwie do niedawno opisywanego pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. W tej grze dostajemy alternatywny obraz historii: co by się stało, gdyby Winston Churchill w wypadku samochodowym w 1931 kiedy został poważnie ranny jednak zginął (jak wiemy, w rzeczywistości udało się go uratować). Gra sama nam podpowiada, jaki byłby los wydarzeń. Otóż najpierw Wielka Brytania, a potem cała Europa poddaje się nazistom. Niemcy niedługo potem rozpoczynają otwarty konflikt z USA, który datowany jest na lata '50. W tym momencie rozpoczyna się akcja.

 

Muszę przyznać, że w grze jest sporo elementów, których nie widziałem w innych grach, a które tutaj mi się bardzo spodobały. Zacznę jednak od spraw podstawowych. Nasz bohater (cywil) w efekcie nieprzewidzianych wypadków (nawiasem mówiąc, bardzo fajnie zrobione wprowadzenie) staje się żołnierzem walczącym z niemieckim nieprzyjacielem. Do dyspozycji ma on podstawowe rodzaje broni, dostępne w tamtych realiach. Natkniemy się zatem na osławiony MP50, pistolety Mauser, steny czy całą masę innego sprzętu. Walki toczą się na ulicach, w pomieszczeniach oraz na pokładach różnych wehikułów. Zadania jakie się przed bohaterem stawia są dość typowe: tu kogoś uciukać, tu wysadzić Tygrysa, tu z kolei kogoś uratować, etc... (motyw w Białym Domu jest jednak majstersztyk :) ). W grze odwiedzimy takie lokacje jak Waszyngton (Biały Dom) oraz Londyn (Tower Bridge) oraz Seattle, gdzie zaczyna się rozgrywka.

 

A teraz to co mi się spodobało oraz czego mi brakowało. Najpierw wady: szkoda, że nie można prowadzić pojazdów, bo czasem aż się o to prosi. Do tego brakowało mi noża jako podstawowego ekwipunku żołnierza (który w późniejszych misjach już otrzymuje normalne uzbrojenie), a taki by się przydał, żeby czasem kogoś zajść od tyłu. Oprawa audiowizualna nie powala, ale tempo gry nie pozwala na rozglądanie się po okolicy czy też wsłuchiwanie się w odgłosy. Można by też nieco więcej wymagać od AI przeciwników, którzy momentami zachowują się przekomicznie głupio, totalnie się gubiąc. Brakowało mi też możliwości odrzucenia granatu (vide CoD). Ostatni z zauważalnych minusów to brak pozycji czołgania: dostępny jest tylko pion i kucnięcie.

 

A plusy? Przede wszystkim spora interakcja z otoczeniem. Nasz bohater oprócz typowych czynności w schooterach, takich jak otwieranie drzwi, wskakiwanie na skrzynie, chodzenie po drabinie, czy przełączanie różnych przycisków i wajch, może również wykonywać tak akrobatyczne czynności jak zjeżdżanie na linie czy wspinanie się po gzymsach (misja na Tower Bridge!). Każdy element interakcji: drabina, lina, przełącznik jest specjalnie podświetlony więc długo nie trzeba szukać. We wszystkich tych przypadkach kamera przełącza się na widok TPP, aby lepiej kontrolować otoczenie bohatera. Kolejna sprawa to "interakcja" z przeciwnikami. Otóż brak noża w wyposażeniu twórcy gry zrekompensowali nam walką wręcz. Są tutaj dostępne dwie opcje: albo chwytamy rywala i od razu go zabijamy (na milion różnych sposobów, w zależności od otoczenia (np. wrzucenie pod koła samochodu, wrzucenie do rzeki, etc...) oraz, co mi się bardzo spodobało, wykorzystanie rywala jako żywej tarczy z możliwością celowania do innych za pomocą pistoletu - chwilami jedyny sposób na przetrwanie. I jeszcze jedno - fajny sposób uzbrajania bomb, w którym nasz bohater udowadnia swoje inżynierskie umiejętności.

 

To tyle jeśli chodzi o rozgrywkę. Jak dla mnie zabawa była przednia, choć podobnie jak w przypadku najnowszego CoD nieco za krótka. Jeśli jednak ktoś lubi dobre schootery osadzone w wojennych realiach to z czystym sumieniem mogę polecić! Jak dla mnie nawet lepsze od CoD.

 

Ocena: 9/10

Odnośnik do komentarza
  • 4 miesiące później...

Operation Flashpoint - FPP

 

Lata 80-te. Świat pogrążony w chaosie. Radziecki generał zbuntował się i grozi światu i na pomoc potrzebującym wyruszasz ty, wraz z oddzialem amerykańskich żołnierzy. Zaczynasz jako szeregowiec, przechodzisz podstawowy trening i wyruszasz na swoją pierwszą "poważną" misję, którą twój przełożony reklamuje jako spacerek. Jak się za chwilę okaże nie będzie to żaden spacerek, a wstęp do sporej jak na dzisiejsze czasy kampanii, w której oprócz jednostek piechoty będą występować pojazdy kołowe, gąsienicowe, samoloty, helikoptery i jeszcze więcej piechoty.

 

Misji jest około 40stu. Dziś nie robi się już tak rozbudowanych gier fpp, do tego tutaj NIE MAMY do czynienia z siekaniną lecz z jedynym w swoim rodzaju symulatorem żołnierza. Czym się to przejawia?

- ze zderzenia z czołgiem, samochodem, pojazdem opancerzonym lub gdy spadnie ci na głowę strącony helikopter nigdy nie wyjdziesz cało, jak to ma miejsce w większosci innych shooterów;

- pojedynek ty sam przeciwko im pięciu przeważnie kończy się twoją śmiercią,

- żołnierze słyszą i widzą, nawet jeśli jesteś o 300m od nich w lesie. Pobiegną za tobą i albo ty ich albo oni ciebie;

- często lepiej udawać trupa niż wdawać się w walkę z "nieprzeliczonym" przeciwnikiem;

- pojazdy nie są niezniszczalne. Przyznasz mi rację, gdy przyjdzie pora, że będziesz musiał którymś kierować.

 

Pojazdy w grze są do "powszechnego użytku". Przyjdzie pora, że wcielisz się w innego żołnierza, dowódcę czołgu, kierowcę wozu bojowego, czy ciężarówki, a potem także będziesz mógl zasiąść za sterami radzieckiego śmigłowca, czy w końcu alianckiego myśliwca. Nie są to misje typu "mogę wszystko, a oni nic" i spotkasz się z sytuacjami, gdy twoja kolumna czolgów spotka inną. I mimo że gra ma już swoje lata nie poczujesz takich emocji w żadnej nowej strzelance. Misje w pojazdach opancerzonych nie są extremalnymi symulatorami, ale dostarczają wielu niesamowitych wrażeń.

 

Same misje to majstersztyk. Gdy jesteś wojakiem do ciebie zależy czy będziesz słuchać się przelożonego, czy w obawie o własne dupsko zaczniesz unikać walki i wybijać wrogów jeden za drugim. Od ciebie zależy czy oddasz serce i życie za kompanów czy pozwolisz im się wykrwawić.

Do tego dochodzą ciekawe zwroty akcji. Gdy myślisz, że wszystko układa się super, nagle sytuacja wymyka się spod kontroli... i w następnej misji budzisz się w lesie. SAM, bez radia, jedynie z karabinem i ostatnimi rozkazami.

Wszystkie te misje są oczywiście wyreżyserowane i nie da się pewnych rzeczy uniknąć, ale grając to OP, po prostu się tego nie zauważa. Nawet mapy po ktorych się poruszasz dają szerokie pole do popisu w sytuacjach gdy jesteś sam i masz jakiś cel. Nie to co w przypadku CoD, gdzie masz dojść do celu prostą ścieżką ogrodzoną krzakami.

 

Czy są jakieś wady? Zbłąkane kule, ktore ranią lub zabijają, gdy myślisz że nikt cie nie widzi. Grafika bez wodotrysków, która mimo wszystko nie odstrasza, choć dla młodzików może wydawać się nie do przyjęcia. Sejwować można chyba tylko 1 raz w danej misji. Ale czy to jest wada?

 

Największą zaletą gry jest to, że do tej pory nie pojawił się żaden inny symulator żołnierza. Tutaj trzeba liczyć się z każdą ewentualnością. Żołnierz do którego mierzysz na horyzoncie i który siedzi nieświadomy w twoim celowniku, wcale nie musi paść po serii z twojego M16. Ciężarówka oddalona od ciebie o 300-400m wioząca żołdaków skierowanych przeciwko tobie może zostać przez ciebie powstrzymywana serią karabinu, a jednocześnie możesz ukryć się za rogiem i zrobić zasadzkę. Granaty i bazooki robią większe spustoszenie niż seria z karabinu podobnie jak ostrzał z armaty czołgowej lub z krążącego nad głowami helikoptera. Przy tej grze ma się wrażenie, że nie wszystko od ciebie zależy i że nie można czuć się bohaterem na tym polu walki.

 

Wystawiam 9/10, bo muszę mieć nadzieję, że nadejdzie Operation Flashpoint 2 i będzie miażdżył grywalnością jeszcze bardziej niż Operation Flashpoint.

 

Pzdr

Odnośnik do komentarza

Freeciv - strategia turowa (stara dobre Civilization za darmo.

W grze chodzi o rozwój ekonomiczny i wojskowy własnego imperium. Mamy do wyboru około 50 narodów, które jednak niczym się nie różnią. No mówiłem że niczym się nie różnią, kłamałem!. Są podzielone na 4 grupy technologiczne, które się różnią wyglądem miast. Mechanizm rozgrywki jest dość łatwy. Zbadaj jak najszybciej ważne rzeczy i nabuduj parę miast na obszarach podatnych w kratki z "zasobami". Grafika dość siermiężna, dżwięk ograniczony jedynie do ruchów wojska. Grywalność wciąż wielka.

ocena 8,5/10

Odnośnik do komentarza

Emergency 4: Global Fighters For Life (RTS)

 

Muszę przyznać, że pierwsze trzy odsłony serii nie przyciągnęły mnie na długo, ale tym razem sytuacja się odwróciła. Gra od samego początku bardzo mi przypadła do gustu. Co prawda, gra trzyma momentami absurdalnie wysoki poziom trudności znany z poprzednich części, ale to nie stanowi wielkiego problemu, bo przeciwnie do poprzednich odsłon, w tym wypadku trudność mobilizuje, a nie zniechęca.

 

Oprawa graficzna może nie zachwyca, ale z racji tego, że mamy do czynienia ze strategią, oprawa audiowizualna nie ma aż takiego znaczenia. Kamera jest dosyć elastyczna, umożliwia obrót wokół własnej osi i spojrzenie na mapę z dowolnej perspektywy. Nieco gorzej jest z możliwością zbliżania. Opcja taka występuje, ale nie ma zbyt wielkiej możliwości przybliżenia / oddalenia kamery. Podobnie muzyka nie jest jakaś oszałamiająca, ale takowa być też po prawdzie nie powinna, gdyż mogłaby nieco rozpraszać.

 

Misje są dość zróżnicowane i muszę przyznać, że dobrze się bawiłem, ratując ludzi w coraz to innych okolicznościach. Mimo wielu misji, z których każda jest zupełnie odmienna, nie czujemy przesytu ani też te misje nie są szczególnie naciągane. Właściwie każda sytuacja jest możliwa w rzeczywistości i taka też była intencja gry. Są misje na imprezach masowych (koncerty, imprezy sportowe), w wyniku klęsk żywiołowych (powódź w wyniku przerwania tamy), misje kryminalne (pojmanie dealera narkotyków) i wiele wiele innych.

 

Jeśli chodzi o ewentualne minusy w silniku gry to trzeba na pewno wspomnieć o momentami przesadzoną interakcją elementów świata zewnętrznego, które, bezwładnie się poruszając (dryfując) niszczą nasze jednostki (w rzeczywistości nawet delikatny kontakt nie powinien powodować takich uszkodzeń). Co więcej chwilami działanie naszych służb ratunkowych woła o pomstę do nieba, gdy np. dwie jednostki straży pożarnej blokują się nawzajem i żadna nie chce ustąpić, przez co mamy po chwili gigantyczny korek. Nie najlepsza sztuczna inteligencja w połączeniu z niewielkimi możliwościami ruchu kamerą dość znacznie ogranicza i utrudnia i tak już trudną rozgrywkę.

 

Mimo tych kilku wad, gra prezentuje zdecydowanie więcej zalet i dlatego polecam każdemu, który szuka jakiejś odmiany od ciągłego zabijania, niszczenia, burzenia i chce stanąć 'po drugiej stronie barykady'. Polecam.

 

Ocena: 7.5 / 10

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Quantum of Solace (FPS)

 

Kolejna seria traktująca o przygodach Jamesa Bonda wpadła ostatnio w moje łapki i po sprawdzeniu, czy aby mój sprzęt będzie w stanie grę udźwignąć, natychmiast rozpocząłem zabawę z tytułem. Muszę przyznać, że gra jest dokładnie taka sama jak i cała seria związana z Bondem - płytka, liniowa, momentami głupia, ale jednak mimo wszystko nie potrafisz się od niej oderwać :)

 

Pierwsze wrażenie po uruchomieniu gry było takie, że pewnie sobie długo w to nie pogram ze względu na wymagania sprzętowe. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że Sempron 3000+ i Radeon X800GTO to nie jest najnowszy krzyk techniki. Tym niemniej po zmianie rozdzielczości na 800x600 i ustawieniu minimalnych detali gra zaczęła chodzić płynnie, a różnica w jakości grafiki zbytnio nie kłuje w oczy.

 

Generalnie rzecz biorąc, to moje pierwsze (i jak się okazało po przejściu gry) - najważniejsze odczucie jest takie, że nie wiedzieć czemu, gra nosi taki a nie inny podtytuł, skoro akcja obejmuje w 80% wydarzenia, które miały miejsce w filmie Casino Royale. Znajdziemy się zatem m. in. w Czarnogórze (misja, gdzie oszołomiony narkotykiem Bond musi dotrzeć do samochodu, mniut), Wenecji (ratowanie Vesper) i wielu wielu innych lokacjach znanych z Casino Royale. Pewnie gdyby nie to, że film ten oglądałem dość niedawno, to inaczej odbierałbym te zadania, ale po obejrzeniu filmu wiele misji jest prostszych bo wiemy z produkcji kinowej, co zaraz będziemy musieli zrobić. Przede wszystkim dlatego, iż...

 

Gra jest niesamowicie liniowa. Radar który mamy dostępny u góry ekranu prowadzi gracza krok po kroku i nie pozwala mu wykonać misji inaczej niż jest to przewidziane w scenariuszu (może kilkoma wyjątkami, ale jak wiadomo, wyjątek potwierdza regułę). Znajdziemy też w związku z tym wiele niewidocznych ścian, gdzie chciałoby się odejść nieco od pola gry, a tu kupa. Nie ma możliwości, aby zgubić drogę do następnego checkpointu (w których to gra jest automatycznie zapisywana). Odbiera to dość skutecznie przyjemność z gry. Cóż, Operation Flashpoint to to nie jest.

 

Kolejny IMHO minus to konwencja, w jakiej zaprojektowana została gra. Otóż niewiele jest w niej tego, co jest esencją Bonda jako superszpiega. Nie mamy praktycznie żadnych gadżetów, a najczęściej gra ogranicza nas do dokonywania kolejnych rzezi na niezliczonych hordach przeciwników. To już chyba nawet w grach typu Soldier of Fortune czy Call of Duty mamy więcej skradania się, niż tutaj. A tak przecież być nie powinno. To 'nie po Bondowemu', żeby w pojedynkę prowokować kolejną wojnę światową, i co więcej, wygrywać ją również solo.

 

Jeśli chodzi o dostępne metody walki z wrogiem to mamy kilka rodzajów broni długiej oraz krótkiej, ale przy sobie możemy nosić tylko po dwie sztuki z grupy. Brakuje bardzo noża, który przecież w wielu filmach był nieodłącznym elementem arsenału Bonda. Na szczęście producenci dali możliwość walki wręcz i choć sterowanie postacią w tym trybie jest średnio udane, o tyle walki te wyglądają chwilami całkiem efektownie i to może się podobać. Niestety rzadko jesteśmy zmuszeni do stosowania tego rodzaju ataku, gdyż gra nie zmusza nas do szczególnej kontroli amunicji (zupełnie inaczej niż było to choćby w omawianym przeze mnie kilka miesięcy temu TP:FOL).

 

Pomarudziłem już chyba wystarczająco na temat samej gry, więc może jednak warto wspomnieć o tym, co mi się podobało. Nie ma tego wiele, ale jednak skutecznie utrzymało mnie przy rozgrywce. Przede wszystkim znakomite połączenie bardzo szybkiego tempa zdarzeń (chyba, że się zgubimy, to wtedy np. to co miało wybuchnąć nie wybuchnie, tylko poczeka na nas...) i długości rozgrywki. Akcja toczy się szybko, nie ma czasu na zbytnie ceregiele ani na zwiedzanie okolicy (choć tu bardziej niż czas wpływa na to brak możliwości, o czym pisałem). Rozgrywka natomiast składa się z naprawdę sporej ilości misji, w których nasz bohater rozrzucony będzie po najróżnistych miejscach na świecie - od Czarnogóry i Wenecji, przez Boliwię po Filipiny. W tym aspekcie grze się należy spory plus, bo ostatnio większość shooterów (tak niestety zmuszony jestem sklasyfikować Bonda) kończyła się zdecydowane za szybko (vide CoD). Wspomnę jeszcze o dość dobrej, na szczęście, sztucznej inteligencji wroga, który potrafi się skutecznie osłaniać, czy też wykorzystywać wybuchowe elementy na planszy, których zawsze jest pełno (aż za dużo moim zdaniem).

 

Podsumowując - jeżeli nie przeszkadza wam brak możliwości wykorzystania własnej inwencji i inteligencji w wykonywaniu kolejnych zadań, monotonia związana z tłuczeniem kolejnych rywali, czy też konieczność gry na najniższych ustawieniach graficznych, jeśli nie posiadacie najnowszych komputerów, to spokojnie mogę polecić Quantum of Solace, jako dobrą rozgrzewkę przed jakimś naprawdę dobrym shooterem.

 

Ocena: 6.5 / 10

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Capitalism II (może być i I o ile ktoś jest bardziej odporny "graficznie" ;) )

 

Capitalism II to sequel pierwszej części, wydany w 2001 roku. W mega wielkim skrócie: gracz przejmuje kontrolę nad niewielkim przedsiębiorstwami i stara się przekształcić je w ekonomiczne imperium. Tak więc mamy do czynienia z gra ekonomiczna. Jednak przestrzegam - fani wszelkich tycoon'ow itp. mogą tutaj popłynąc bo gra była tworzona nie z nastawieniem na komercyjny sukces, ale bardziej jako pomoc dla szkół. Przy pomocy Capitalism II wykładano m.in. na Harvardzie. Jeszcze w I części gry prawdziwą bitwę wirtualną stoczyły ze sobą studenci Harvardu i Stanford próbując sprawdzić sie w rozgrywce :)

 

Dwa słowa o grafice - izometryczny rzut miasta, w sumie jak najbardziej wystarcza. No i to chyba tyle.

 

Model jest dosyć uproszczony, ale dzięki temu mechanizmy działają logicznie. Na początku wybieramy lokalizację sklep, w którym będziemy sprzedawać nasze towary. Im bliżej centrum, tym cena gruntu wyższa, ale w końcowym rozrachunku więcej klientów nas odwiedzi i co za tym idzie będziemy mogli liczyć na wyższe zyski ze sprzedaży.

 

Gdy mamy już lokalizację, to należy się zastanowić nad rodzajem sklepu - może to być osiedlowy sklepik z mydłem i powidłem, supermarket, ale także i sklepy specjalistyczne, sprzedające np. rtv, jubiler itd. W sklepach tych sprzedajemy produkty finalne - czyli np. w markecie nie będziemy sprzedawali silników, ale możemy za to sprzedać motocykl.

 

Produktów w sklepie możemy sprzedawać ledwo kilka (bodajże 4) - to jedno z ograniczeń. Do wyboru mamy naprawdę wiele towarów - zaczynając na jajach, mleku, poprzez mięso, zegar, łóżka, ubrania, samochody, a kończąc na coca coli czy piwie. Asortyment szeroki. Dodatkowo, praktycznie każdy produkt finalny składa się z półproduktów - model jest uproszczony, ale przykładowo, żeby wyprodukować samochód będziemy potrzebowali kół, silnika, karoserii, a z kolei koła np. potrzebują gumy i czegoś tam. Odnośnie doboru co skąd brać, mamy pełną dowolność. Możemy np. pójść po najniższej linii oporu i sprowadzać gotowe produkty z importu (poprzez porty), ale możemy też postawić farmę, fabrykę, tartak, kopalnie i zadbać o to, aby cały finalny produkt składał się tylko z "naszych" półproduktów.

 

Czy ma to znaczenie ? Ma to ogromne znaczenie ponieważ każdy produkt ma kilka współczynników - m.in. jakość wykonania (na którą składa się m.in. jakość półproduktów), marka, cena itd. Możemy np. na początku gry, zalać rynek przysłowiową chińszczyzną z importu, kiepską jakościowo (o ile tak jest w scenariuszu), ale cena będzie taka atrakcyjna, że szybko wykurzymy lokalnych sprzedawców (tacy sprzdawcy "szaraki) i odkroimy dla siebie spory kawałek tortu. Ba, możemy nawet takie produkty poddać rebrandingowi i sprzedawać pod własną nazwą, która z czasem może zyskać u ludności "markę". No ale takie szczęście nie trwa wiecznie - dużo zależy od ustalonego poziomu trudności, ale ogólnie im dłużej gramy tym ciężej. Tak naprawdę prawdziwa rozgrywka rozpoczyna się, gdy w "naszym" mieście pojawia się realna konkurencja w postaci komputerowych graczy, potrafiących naprawdę dużo. Koniec końców w poszczególnych sektorach robi się zbyt ciasno i rozpoczyna się prawdziwa konkurencja - cenowa, jakościowa, "markowa".

 

Wspomniałem wcześniej o rebrandingu. Każdy gracz może sobie obrać dowolną strategię budowania wizerunku swojej firmy. O ile pamiętam (już dawno w Capitalism nie grałem) to istnieje możliwość wykreowania marki na trzy sposoby:

- każdy produkt ma inna markę - kosztowne, może trwać długo, ale żaden felerny produkt z naszego ogromnego asortymentu :) nie wpłynie negatywnie w przypadku obrania takiej polityki

- jedna marka dla konkretnego segmentu - np. elektronika to marka ABC, nabial to DEF, tekstylia GHI itd. itp. Reklama będzie nas mniej kosztować, ale z drugiej strony świetna opinia o koszulkach, szybko może się zmienić, gdy na rynek wprowadzimy felerne dresy.

- jedna marka dla wszystkich produktów - wszystko nazywamy jedną marką - globalizacja pełną gębą ;)

Dodatkowo każdy produkt ma ukryty współczynnik (odpowiadający logice) i np. dla klientów chleba czynnikiem decydującym jest cena, potem jakość, a na samym końcu marka, natomiast w przypadku złotych naszyjników marka może odgrywać decydującą rolę.

 

Co jeszcze gra oferuje ? Reklame, grę na giełdzie, przejmowanie konkurencyjnych firm - chciałoby się rzec, że wszystkie chwyty dozwolone. Możemy sprzedawać np. Piwo po cenie niższej niż koszty wytworzenia, ale co tam, przetrzymamy wroga ;) Możemy nasze wytworzone własną krwawicą półprodukty sprzedawać każdemu, ale równie dobrze możemy je puścić tylko w obiegu wewnętrznym i nikt poza nami ich nie "powącha". Uwzględniona jest także sezonowość - w końcu żniwa nie trwają cały rok, a wypadałoby zadbać o dostawy półproduktów tak, aby np. móc produkować piwo czy papierosy przez okrągło rok (lub zadbać o odpowiednie zapasy). Zapomniałem o jednym - jest jeszcze coś takiego jak badania i rozwój, czyli prace nad opracowaniem danej technologii (np. budowanie samochodów), bądź jej ulepszaniem (chyba głównie chodziło o optymalizację kosztów)

 

Gra raczej dla ludzi lubiących pomyśleć. Dla mnie to taki CM (w czasach gdy jeszcze nie bym FM'em) swojego gatunku. Żałuję, że nie pokuszono się o kontynuację... choć specjalnie mnie to nie dziwi - takie czasy niestety. Milionów serc ta gra na pewno nie podbije.

 

Ocena: 9.5 / 10 (Studenci ekonomii - inni mogą spokojnie odjąć 3-4 oczka bo podejrzewam, że po 3-4 godzinach gra im się zwyczajnie znudzi :) )

Odnośnik do komentarza
  • 1 rok później...

Ojciec Chrzestny II

Kontynuacja I serii znanej gry (film taki też był Godfather) The Godfather .

W grze obejmujemy stanowisko Dona w rodzinie , która nie zbyt się liczy w Nowym Jorku , później na Florydzie a na końcu na Kubie .

Grę zaczynamy na Kubie , z której musimy uciec ponieważ ludzie się buntują , policja wszystkich zabija . Później jednak będziemy musieć zabić Fidela Castro i zaprowadzić na Kubie porządek , i obstawić swoich ludzi w najważniejszych partiach tego kraju . Najwięcej pracy czeka nas w Stanach Zjednoczonych , gdzie musimy likwidować wrogie rodziny które władają 2 miastami tego kraju - Nowym Jorkiem i Florydą . Zadanie z pozoru wydaje się łatwe , ale siły wroga są liczniejsze od naszych , i lepiej uzbrojone przez dodatki które zdobyli obejmując władzę w danym kręgu przestępczym .

Grę polecam ponieważ jest ciekawa fabuła , ma swój klimat czego brakuje niektórym grą , dużo ciekawych efektów specjalnych podczas wyburzania budynków , podpalania ich , wysadzania ścian itp. .

Jednak gra ma też minusy :

1.Przejście gry zajęło mi 15h , co moim zdaniem jest bardzo krótkim czasem .

2.Trudne sterowanie podczas jazdy samochodem.

 

 

Ocena :

9.5/10

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

King Arthur - The Role-playing Wargame

 

Król Artur to gra dziwna. Na początku zderzyłem się z nią jak ze ścianą. Gra wprowadza w swoje arkana dość łagodnie, kusi kolejnymi wyzwaniami, uwodzi (skutecznie), by nagle zwiększyć poziom trudności o 1000% (tak, tysiąc ;)) i rzucić gracza na pożarcie. Ale o tym później.

KA to gra strategiczna podobna - słowo klucz - do serii TW. Ale tylko podobna, żadna kopia czy coś w tym stylu. Podobieństwo polega na tym, że na mapie strategicznej poruszamy armiami i wydajemy decyzje w trybie turowym, a w bitwach jest RTS (z aktywna pauzą)

I na tym się kończą podobieństwa. Mnie jako weteranowi TW było strasznie ciężko się przestawić na prawidła rządzące światem KA.

Celem gry jest zjednoczenie ziem Brytanii pod berłem Artura. Większość "jednoczenia" będzie polegało na brutalnym podboju każdej nieomal prowincji. Ale w KA nie samymi podbojami człowiek żyje. Oprócz nich mamy dziesiątki questów, które możemy wykonać, które będą "tworzyć" naszego Artura. Bo rozgrywkę możemy prowadzić na 4 różne sposoby, które determinują zarówno strategię gry, jak i jej taktyczną część. Artur może być albo władcą-tyranem, a może tez być dobroduszny. Może być chrześcijaninem, może być wyznawcą Dawnej Wiary. Dla każdej kombinacji mamy inne prawa, zaklęcia i jednostki.

W grze nie zobaczymy Artura, ani nie poprowadzimy go do boju. Jego zbrojnym ramieniem są rycerze Okrągłego Stołu, których możemy werbować podczas kolejnych faz rozgrywki. Bohaterowie są sercem każdej armii. O ile w TW generał jest ważny, to w KA bohaterowie są bezcenni. Mają masę rożnych umiejętności, które umożliwią nam sukcesy bądź spowodują porażki. Niestety gra nie ułatwia nam wyboru tych umiejętności. Na początku wybierałem na ślepo trochę, nie wiedząc co mnie czeka dalej i w późniejszej fazie moje kolejne armie były masakrowane. Bo komputer niestety używa najbardziej tandetnej taktyki utrudniania - ma dwa różne modele ekonomiczne dla gracza i dla SI. Armie kompa są zawsze prowadzone przez niesamowicie napakowanych bohaterów, a jednostki są na najwyższym stopniu doświadczenia. Komputer oszukuje tez na polu bitwy. W przeciwieństwie do TW, tutaj od pata wybawia nas umieszczenie punktów kluczowych na mapie bitewnej. Opanowanie tych punktów obniża morale przeciwnika. Niestety bitwy są w 3/4 skonstruowane tak, ze komputer ma 4 z 5 obok siebie, a my jesteśmy skazani na szturm...Map jest jednak w porywach 10, więc w końcu można wyrobić sobie taktykę na każdą.

Tak więc jest to trochę gra systemowa - złamiesz system, złamiesz grę. Mi się to udało za drugim podejściem :] Aczkolwiek i komp potrafi czasem zaskoczyć.

Co do warstwy "role-playing" z podtytułu - polega ona na rozbudowie atrybutów naszych rycerzy Okrągłego Stołu, przydzielaniu im znalezionych bądź zdobycznych fantów, nauce czarów itp. Questy wyglądają na oldskulowe gry tekstowe, gdzie mamy opisane co się dzieje i musimy wybrać odpowiedź z kilku przedstawionych. W każdym razie są całkowicie tekstowe.

Grafika jest niezła, choć bitwy są ze zbyt dużego oddalenia - praca kamery bardzo dziwna, ciężka do opanowania. Muzyka i dźwięki znośne. Ta pierwsza jest całkiem dobra, ale ma za mało wariacji i w końcu się nudzi.

Aha, gra używa Steam. Nie każdemu pasuje, więc wspominam.

 

Podsumowując: grę polecam; nie żeby biec do sklepu i kupować. Ale nie jest to jakiś odpad nieznanego studia z Węgier. To całkiem przemyślana produkcja, której zabrakło ostatecznego szlifu. Potrzeba też czasu by zrozumieć prawidła gry. Przez swoją "tajemniczość" jest nieubłagana dla nowych. Ale jak już wiemy co i jak potrafi dostarczyć rozrywki.

Poczekać na tanią serię i spróbować - taką bym wydał rekomendację :]

Odnośnik do komentarza
  • 6 miesięcy później...

Nie jest to rekomendacja w co warto zagrać, ale pokusiłem się o recenzję Dziesięciu Najlepszych Moim Zdaniem Gier 2010 :)

 

1. Mass Effect 2

Gra poezja. Ma wiele błędów i niedociągnięć, jest liniowa, ale nie ma drugiej takie produkcji, która tak pozwala się wczuć w rolę kosmicznego wybawcy świata. Shepard na długo zostanie punktem odniesienia przy innych postaciach ;)

 

2. Fallout: New Vegas

Całkowita sensacja. Po dobrym, ale "płaskim" F3 od Bethesdy nie spodziewałem się takiej perełki. Kwazyliardy questów w otwartym świecie, trzymanie się Falloutowych realiów, humor, no i to Las Vegas :wub:

Obsidian :*

 

3. Alpha Protocol

Pozycja tej gry jest dość zaskakująca, bo zupełnie nie spodziewałem się po niej aż tak grywalnego potencjału. Odkrywanie szpiegowskich tajemnic w sosie skradankowym jest świetną zabawą.

 

4. Napoleon: Total War

Kapitalne rozszerzenie do Empire. Dynamika i zacięcie bitew doskonale "zagęściło" atmosferę pola walki. Żeby jeszcze na mapie strategicznej nie było tak głupio. Ale mimo niedociągnięć doskonale bawiłem się przy Napku.

5. Drakensang: River of Time

Ta gra jest tutaj przede wszystkim za jedna rzecz: główny cel wyprawy drużyny nie jest epicko-kosmiczny. Jest przyziemny, jest cudowny. Bardzo przyjemna rozgrywka

 

6. Assassin's Creed II

Fantastyczne przedstawienie Italii przełomu epok. Ezio imo nie jest bałwanem, jak go określa prasa, jest osobą z którą można się identyfikować. Tym bardziej, ze ma fenomenalne przygody. Jedna z niewielu gier, w których otarłem się o doskonałość. Ukończenie w 99,5% napawa mnie dumą ;)

7. Call of Duty: Modern Warfare 2

Rok bez strzelania rokiem do wyje...chania ;) Mimo, ze gram tylko w singla to uwielbiam nawet najgłupsze i kretyńskie scenariusze Coda. W MW2 taki się trafił, absurdalność kuła w oczy, ale misje na lotnisku czy generalski zaskok mogą wybaczyć dziury w scenariuszu.

8. F1: 2010

Ale jazdaaaaaaa. Zabawa na 102. Choć jestem laikiem jeśli chodzi o F1 to po obniżeniu poprzeczki (bardzo bardzo ;)) potrafiłem się bawić, czuć klimat, mieć radość z urywania tysięcznych części sekund

 

9. King Arthur

Na starcie nienawidziłem tej gry. Jej absurdalnej mechaniki, rzucania kłód pod nogi. Ale gdy zrozumiałem zasady i "skonstruowałem" doskonały Okrągły Stół, to bawiłem się świetnie. Tę grę trzeba polubić.

 

10. Medieval 2: Lord of the Rings

Fanowski mod do Medka. Fantastyczna zabawa i wielkie wyzwanie, gdyż moda stworzyli weterani, dla których tysiomcpincet bitew na turę to standard. Ale jak się tylko patrzy na klimat, to ten mod jest genialny.

Odnośnik do komentarza

Half - Life 2 :)

Stary, ale jary fpp.

Znakomita fabuła, dobra lecz już troszkę podstarzała grafika, tony klimatu.

Moim zdaniem fpp roku 2004, w tamtych czasach pod względem oprawy A/V, konkurować z nim mógł jedynie Far Cry i Doom 3.

Wadą Half - Life 2 jest niewątpliwie brak dużych "otwartych" lokacji, ale sam gameplay powoduje że ta mała wada przestaje mieć znaczenie, jednym słowem warto spróbować :)

 

Ocena 9+/10

Odnośnik do komentarza

Infernal

 

Polski TPS, mający co prawda już bodaj trzy lata, lecz dostałem go na Wigilię klasową rok temu i o dziwo byłem zachwycony. W grze wcielamy się w agenta Aarona Lennoxa, który służy dla agencji Abyss, innymi słowy dla piekła i zła. Super się grało, niezła grafika, fajne bronie i moce. Szczególnie podobało mi się to, że w tej grze jest raz wielka strzelanina, za innym razem trzeba się skradać, a jeszcze gdzie indziej trzeba sporo myśleć, żeby móc przejść dalej (na przykład najpierw znaleźć specjalne drzwi, a potem szukać specjalnej karty, by móc je odblokować. Jednak zdecydowanie największym plusem tej gry jest ścieżka dźwiękowa. Do każdej misji i do każdego zadania jest idealnie dobrana rockowa muzyka, dzięki której po prostu jeszcze bardziej chce się grać.

Nie tak dawno Infernal znów zagościł na moim komputerze i znowu zacznę w niego godzinami grać, tak, żeby odpocząć od FM-a.

 

Grywalność 8/10, grafika 7/10, audio 9/10, ogólnie taka 8+.

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące później...

Shadowgrounds

 

Fińska strzelanka z widokiem w rzucie izometrycznym. Akcja się dzieje w przyszłości, kiedy to ludzkość zaczyna kolonizować Układ Słoneczny. Areną naszych zmagań jest księżyc Jowisza - Ganimedes. Najeżdża go rasa z pozoru mało inteligentnych Obcych

 

 

jak się okaże to tylko bioinżynieryjne wynalazki, został wysłane do ludzi. Właściwi kosmici są bardziej zaawansowani technologicznie od nas

 

Eksterminując po drodze hordy kosmitów, wypełniamy zadania, które przeważnie polegają na rozwaleniu/włączeniu jakiegoś urządzenia. Rozgrywka jest naprawde prosta, mimo to sprawia ogromną radość. W grze uświadczymy też paru bossów

 

Finalny boss bez railguna jest chyba nie do rozwalenia

 

Mimo iż wybijamy tu tuziny wrogów, gra ma pacyfistyczne przesłanie (ten zwrot akcji w końcówce). Atutem gry jest również oprawa audiowizualna. Za część muzyczną odpowiada Ari „Amen” Pulkkinen z fińskiego Lordi (mimo to muzyka jest raczej industrialna, niż metalowa). Grafika może nie jest cudowna, ale także nie odrzuca od kompa. Rozczarowaniem dla mnie był brak wątku miłosnego w fabule (między Mary Jane, a Tylerem mogło coś zaiskrzyć), Kolejnym minusem jest długość produktu. Na upartego grę mozna przejść w jeden dzień. Nie wiem jak z ceną (sam grę mam z CDA), ale grę można kupić poprzez Steam, co dla wielbicieli tej platformy może być ułatwieniem w nabyciu gry.

 

Grafika: 7/`0, Audio 9,5/10, Grywalność 8/10, ogólnie solidne 8

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Magicka

'Mała gra' Szwedów ze Arrowhead Game Studios, będąca na pierwszy rzut oka klasycznym hack-and-slashem w konwencji fantasy(mitologia nordycka i te klimaty). Wystarczy jednak chwilę pograć, żeby zauważyć dwie sprawy - bardzo pomysłowe(i zmuszające do myślenia) zarządzanie umiejętnościami którymi nasza postać dysponuje oraz wszędobylski humor.

Jak to wygląda w praktyce? Nasza zakapturzona postać(mag bojowy najbardziej pasuje mi tu za opis) dzierży w jednej łapce kostur, a w drugiej jakieś narzędzie do eksterminacji bezpośredniej(miecz, topór, itp.). Krótki(i bardzo fajnie zrealizowany) tutorial pokazuje, że mamy 8 umiejętności magicznych/żywiołów do użycia - woda, energia życiowa, tarcza, lód, błyskawica, ziemia, ogień i 'arcane'(magia tajemna?). Do każdej z nich przyporządkowana jest odpowiednia litera, dzięki czemu można je szybko ładować na malutki pasek umieszczony tuż pod naszą postacią. Niby nic ciekawego - bo wszystko to standardowo wygląda, ale przy łączniu kilku różnych zaczyna się robić ciekawie - ziemia i ogień tworzą ognistą kulę, błyskawica i arcane promień, który kosi i 'prześwietla'(genialny efekt) wrogów, tarcza zależnie do dodatku buduje się z różnych składników itd. Później można napotkać także książki z rożnymi zaklęciami, dzięki którym można poznać odpowiednie kombinacje potrzebne dla znacznie bardziej skomplikowanych efektów. Reasumując - bardzo pomysłowo to panowie programiści zrealizowali, dając graczom sporo wszelakich kombinacji przy wykorzystaniu 8 dostępnych pod lewą łapką klawiszy i dwóch myszki(+rolka do działania na samym sobie).

Humor - cóż, najpierw przywitał mnie instruktor, który nazywał się Vlad, miał bladą karnację, mówił z transylwańskim akcentem i podkreślił, że nie jest wampirem.:) Następnie napotkałem miecz wbity w skałę(chyba każdy wie jak się nazywał), przy czym moja postać podniosła go razem z tą skałą(były plusy do obrażeń miażdżonych:D). Kolejne śmiechowe wydarzenie to kowal, który widząc atak goblinów krzyknął "run to the hills, run for your life". Podejrzewam, że jest tego dalej znacznie więcej(bo wspomniane gobliny okazały się mocniejsze niż sądziłem) i że są ciekawe odniesienia do kilku rzeczy, których zwyczajnie nie kojarzę.

Graficznie gra prezentuje się ładnie(link to galerii tutaj), stylem przypomina mi Sacred 2(zakładając, że jest zrobiona bardziej w bajkowy kształt i mniejszym nakładem sił). Optymalizacja nieco kuleje(Crysis 2 działa mi płynniej:P).

Poza domyślną kampanią dostajemy też tryb wyzwań(arena i pojedynki z różnymi potworkami) i multi do zabawy w sieci ze znajomymi(czego z moim genialnym łączem pewnie nigdy nie przetestuję:/)

Całość można zakupić Steamie za niecałe 10 ojro. IMO warto, bo to jakiś powiew świeżości w gatunku h&s, wsparty momentami w których gracz może nie raz się uśmiechnąć.:)

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące później...

To nie będzie recenzja w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, a tylko wspomnienie i polecenie gry, która jest tego naprawdę warta.

Główną jej zaletą jest to, że - w odróżnieniu od FM-a - masz całkowitą kontrolę nad tym co robisz i jeśli szybko giniesz, to wiesz, że tylko w wyniku własnych błędów, które można wyeliminować. A skoro wiesz, że możesz być lepszy, to chęć do gry rośnie przy każdym niepowodzeniu (to nie FM, w którym w takim przypadku narasta tylko złość i frustracja ;) ). O czym mowa?

MMO - World of Tanks

Darmowa gierka (tja, jednak jeśli chcesz mieć fajne bajery, to wtedy i tak trzeba sobie wykupić konto premium - około 30zł na miesiąc, ale równie dobrze można grać za darmo), w której jeździsz czołgiem na różnych mapach w zespołach 15v15 lub 14v14. Główną rozgrywką jest tzw. team deathmatch (gra może skończyć się po zniszczeniu wszystkich czołgów drużyny przeciwnej, bądź po zajęciu wrogiej bazy), ale początkowo i tak nie ma zbytniej współpracy między graczami tego samego zespołu, bo każdy gra dla siebie...

Dostępne są czołgi z okresu 1930-1953, a gra stara się być ultra-realistyczna, jednak w związku z tym, że jest to gra robiona przez Rosjan, to rosyjskie tanki są troszkę przepakowane. Do ściągnięcia z:

http://www.worldoftanks.eu/

(możliwość logowania tylko na serwer eu)

lub

http://www.worldoftanks.ru/

(jedyny słuszny :keke:)

Google Chrome posiada opcję tłumaczenia stron, więc w przypadku cyrylicy polecam tę przeglądarkę, a jeśli w samej grze chce się mieć język polski, to należy ściągnąć wersję dla eu. Jeżeli jednak chce się grać po polsku na rosyjskim serwerze, to należy ściągnąć obie instalki, zainstalować, a później przekopiować foldery zawierające pliki z tekstem z wersji dla eu do wersji dla ru (podmienić).

Do zobaczenia na polach bitwy ;)

Odnośnik do komentarza

Warto dodać że na forum jest już topic o tej grze, może mało uczęszczany ale jeśli kilka osób odrobinę częściej zacznie się tam wypowiadać to może uda się nam go rozkręcić.

 

Dodam również że rapechuck trochę nazmyślał, gra wcale nie stara się być ultra realistyczna, owszem system "hit point" jest mocno zaawansowany, ale sama gra raczej balansuje między arcade a symulacją. Ja uważam że bliżej jej właśnie do arcade, dzięki czemu WoT, jest grą bardzo przystępna, dlatego też na placu boju, można spotkać ludzi o różnym wieku.

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

The Saboteur

 

Jeśli chodzi o fabułę gry to tak: jesteśmy Irlandczykiem, który jest mechanikiem, zostaje jednak przekwalifikowany na kierowcę. Poznajemy go w pierwszej misji w okupowanym Paryżu, gdzie bierzemy udział w akcji dywersyjnej, potem cofamy się w czasie, by poznać historię jego, jego przyjaciela i jego siostry, przedstawione nam są zdarzenia (w których bierzemy udział, np wyścig), w których dowiadujemy się za co Irish nienawidzi nazistów oraz co spowodowało, że wylądował w Paryżu.

W samym Paryżu stajemy do walki z okupantem wykonując różne misje dla np Ruchu Oporu.

 

Misje są bardzo różne, ale zazwyczaj zabijamy nazioli, chociaż czasem można przejść misję skradając się lub przebierając za nazistę, uprzednio jednego zabijając - oczywiście po cichu i 'gołymi rękoma'. Bohater ma fantastyczne umiejętności wspinania się, wejdzie praktycznie na każdy budynek w Paryżu, ułatwia to poruszanie między patrolami, a także ucieczkę. Z góry też można planować sobie jak przejdziemy daną misję.

Broń i samochodu kupujemy na 'czarnym rynku', czyli u osób oznaczonych na mapie, kupujemy je kontrabandę, którą zdobywamy po ukończeniu misji lub... za grę swobodną, czyli 'bez misji' zniszczymy np gniazdo snajpera, wieżę obserwacyjną czy inne stanowisko wroga. Nie mogłem się powstrzymać, gdy jechałem przez Paryż 'po misję', mijałem czterech nazistów, którzy celowali do ludzi - egzekucja miała się odbyć lada chwila, wysiadłem, schowałem się za samochodem wyjąłem karabin - jedną serią położyłem wszystkim, wsiadłem i uciekłem.

Cieszą takie akcje, ale cały czas sobie myślałem, że fajnie by było pograć w taką grę w realiach polskich, w okupowanej Warszawie...

 

Gra przypomina różne gry typu GTA, Mafia, fajnie jednak wygląda silnik - przyklejanie się do osłon, wspomniane wspinanie itp. Zaczynamy grę w odcieniach szarości (to nie problem karty :P), jedynie swastyki biją swą czerwienią po oczach, fajny zabieg. W miarę upływu czasu 'przejmujemy' miasto razem z Ruchu Oporu i Paryż zaczyna być kolorowy.

 

Nie wiem jak się skończy, bo został mi jeszcze niezły kawałek do przejścia, ale już teraz mogę polecić tę grę.

Odnośnik do komentarza

właśnie niedawno zacząłem w nią grać, natknąłem się całkiem przypadkiem, pomysł był dobry, wręcz świetny, ale gorzej już np. z inteligencją nazistów i efektami specjalnymi, choć nie patrzę na grafikę w grach, to ich wykonanie na odpierdal jak na możliwości grafików z roku 2009 są tandetne vide bójki z przechodniami czy żołnierzami Wermachtu

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...