Skocz do zawartości

Reloaded


Rekomendowane odpowiedzi

FM: 6.0.3 + RRUT 4.0 + zamiana Znicz Pruszków <-> Szczakowianka

DB: Normal

Ligi (12/6): Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Polska, Włochy (wszędzie I i II liga)

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 © Prof 2007

Zasady: mHC

********

 

Pruszków – o tym 55-tysięcznym mieście pod Warszawą słyszał chyba każdy Polak, który w latach ’90 nie leżał w kołysce. Informacje o działającej tam mafii i jej porachunkach z rządzącą na wschodzie stolicy wołomińską odpowiedniczką, co jakiś czas gościły w telewizyjnych wiadomościach i na czołówkach gazet. W samym mieście atrakcji było niewiele, jeśli nie liczyć otwartej z wielką pompą restauracji McDonald’s, która w mig stała się najbardziej obleganym lokalem w okolicy. Tam też przy Big Macu I shake’u swoje brunche urządzał sobie lokalny światek przestępczy, omawiając plany business’owe w krótkim i długim okresie. Klimat panujący w Pruszkowie doskonale oddaje herb miasta, z którego wygląda ryś (a może kot) z taką miną, jakby przed chwilą dostał porządnie kijem po grzbiecie.

 

Przeciętny mieszkaniec na pewno mógł narzekać na monotonię dnia codziennego, a jeśli nie był fanem kosza- jego życie było nudną wegetacją. Pozostali z utęsknieniem czekali na weekend, kiedy to swoje mecze rozgrywał dwukrotny mistrz kraju w koszykówce- Mazowszanka, a później PEKAES (I jeszcze MOS, Hoop, Blachy, itd.) Pruszków. Wśród zagorzałych fanów, zdzierających gardło na żylecie w zatęchłej szkolnej salce, byłem też ja.

 

Nie byłem mieszkańcem Pruszkowa I nigdy nie identyfikowałem się z tym miastem. Ba! Szczerze go nie znosiłem z niezliczonych powodów. Łączyła mnie z nim nauka w liceum, kilku kumpli oraz miłość do kosza, którą wykrzykiwałem na spotkaniach PEKAESu. Dopiero po przeniesieniu zespołu do nowej hali Znicza zauważyłem, że miasto posiada też drużynę piłkarską. Grającą w niższej klasie rozgrywkowej ekipę traktowano z minimalną atencją. Żartowano nawet, że tłum kibiców oglądał jej mecze tylko wówczas, gdy stał nieopodal w kolejce po bilet na spotkanie koszykówki. Wystarczyło jednak, że otwarto drzwi hali, a parking pustoszał i piłkarze kończyli swój bój w samotności.

 

Tymczasem w nowym tysiącleciu zmieniły się kibicowskie priorytety. Zespół koszykarski stracił możnych sponsorów (tych w czarnych BMW zabrało CBŚ) i zadłużony zakończył swą działalność w przykrych okolicznościach. Porzuceni fani szybko przelali swoje emocje na piłkarzy, którzy zaczęli nieźle radzić sobie w III lidze. Klub piął się w górę tabeli i powoli pukał do wrót zaplecza ekstraklasy. W ostatnim sezonie wydawało się, że cel zostanie osiągnięty, ale zespół poległ na ostatniej prostej w barażach z Ruchem Chorzów. Wówczas to zapanowała w klubie rezygnacja i cały niemal sztab szkoleniowy rzucił papierami. Kto wie, czy nie byłby to początek końca piłkarskiego Znicza, gdyby z pomocą nie przyszedł Wydział Dyscypliny PZPN i niespodziewanie awansował zespół do II ligii, w miejsce zdegradowanej za korupcję Szczakowianki. Pruszkowski sportowy światek był w siódmym niebie.

Odnośnik do komentarza

Klub Znicz Pruszków powstał w 1923 r. i niemal cały swój żywot spędził w lidze okręgowej. Jak widać- historia długa, ale nie ma się czym pochwalić. To samo dotyczy stadionu, który mi kojarzy się z lekcjami WFu, podczas których rozpędzałem swój tłusty tyłek na żwirowej bieżni okalającej murawę. Na skromnych trybunach może teoretycznie zasiąść aż 8 tysięcy widzów, ale jak już wspomniałem- rekordowa publika zazwyczaj stała na parkingu oczekując na mecz koszykówki. Baza treningowa prezentowała się jeszcze gorzej niż stadion- siłownia w rozpadającym się budynku klubowym, jedno łóżko w sali odnowy biologicznej, podmokłe boisko treningowe, które w trakcie weekendów było miejscem psiej tresury, o czym dobitnie świadczyły porozrzucane pod bramkami gówna i pożółkłe przy słupkach siatki.

 

Jak to się stało, że taki młokos jak ja został managerem Znicza? Otóż nie byłem wcale takim wielce utalentowanym trenerem, żmudnie pracującym na życiową szansę. Owszem- od małego obracałem się w sportowych kręgach Pruszkowa i kształciłem się w kierunku trenerki, ale nie byłem takim kozakiem, aby bez przekrętów zdobyć posadę. Dlatego na krótko po rezygnacji poprzedniego managera uruchomiłem swoje kontakty, wyciągnąłem wszystkie długi wdzięczności i bez zbędnych ceregieli załatwiłem sobie „wymarzoną pracę”. Rzecz jasna takim zabiegiem nie zdobyłem sobie sympatii wielu osób, ale ci najważniejsi w klubie sami maczali w to ręce więc popierali mnie w stu procentach. Zawodnicy kręcili nosem, ale w głowie były im już tylko wakacje więc zakończyło się ledwie na paru soczystych przekleństwach.

 

Wydawało się, że gdy Znicz uzyskał awans do II ligi przy „zielonym stoliku”, włodarze klubu zechcą namówić mnie do ustąpienia z posady. Wszak zamiast snuć się w III lidze, zespół nagle zawitał na zaplecze ekstraklasy. Jednak kasa klubu świeciła pustkami, kadra liczyła skromną bandę amatorów tak więc prezes z góry spisał nas na straty- „I tak nie stać mnie na II ligę więc niech sobie trenuje ten młokos”. I tak oto w bardzo szczęśliwych okolicznościach debiutowałem na stanowisku managera.

Odnośnik do komentarza

Moja kadra liczyła ledwie 16 amatorów i 2 juniorów. Właśnie obserwowałem ich rozgrzewkę przed treningiem. W wysłużonych, wyblakłych dresach dawali z siebie wszystko, bo każdy szanował szansę gry w II lidze, którą tak niespodziewanie dał im los. Ale ambicje i chęci nie zastąpią umiejętności, a tych moi podopieczni nie posiadali za wiele.

 

W kadrze miałem tylko dwóch młodych bramkarzy. Paweł Pazdan (24, GK, POL) prezentował się całkiem nieźle, zaś Marcin Szumski (20, GK, POL) miał rozpocząć sezon na ławce rezerwowych.

 

Wśród licznych defensorów wybijał się Tomasz Piotrowski (28, D C/DM, POL), który niski wzrost nadrabiał sercem do walki, która często przejawiała się brutalnym potraktowaniem rywala. Agresywna postawa musiała imponować w takim mieście jak Pruszków więc Tomek jednogłośnie został wybrany kapitanem drużyny. Pozostali środkowi obrońcy to młody Daniel Rokicki (22, D C/DM, POL), rosły nastolatek Daniel Kokosiński (19, D C, POL) oraz nadający się bardziej do gry w środku pola Adam Więckowski (26, D/M C, POL). Wszyscy oni nie grzeszyli defensywnymi umiejętnościami, ale podobnie jak Piotrowski- nadrabiali walecznością. Na bokach obrony bieda. Tylko Paweł Ignasiński (24, D RLC, POL) dawał nadzieję na równą grę na przyzwoitym poziomie. Michał Herman (23, WB/DM/M RL, POL) sam nie wiedział, na jakiej pozycji czuje się najlepiej, zaś Maciej Rybaczuk (21, D RL, POL) kojarzony był głównie z bratem bliźniakiem Mikołajem (21, M RL, POL) niż z pięknymi rajdami i grą w destrukcji.

 

W środku pomocy, oprócz wspomnianego Więckowskiego, może grać wychowanek Wisły Płock Artur Kapela (25, M C, POL). Za plecami napastników najlepiej czuli się były legionista Rafał Dębiński (27, AM C, POL) oraz młodziutki Radek Majewski (18, AM C, POL), któremu spotkana przygodnie cyganka wywróżyła świetlaną przyszłość w ekstraklasie oraz rychły debiut w reprezentacji Polski. Na skrzydłach miałem wspomnianego bliźniaka Rybaczuka, szybkiego Michała Dumałę (23, AM R, POL) oraz jedynego obcokrajowca Kele Buay’ę (21, AM R, NGA).

 

W ataku błyszczał drugi (obok Majewskiego) wielki talent – mierzący 185 cm 16-latek Tomasz Chałas (16, ST, POL). Oprócz niego nie było w kim wybierać, bo Paweł Tomczyk (22, AM/ST C, POL) kompletnie niczym się nie wyróżniał, zaś Paweł Milankiewicz (15, ST, POL) miał jeszcze mleko pod nosem i najbardziej musiał się martwić się o pomyślne zakończenie gimnazjum.

Odnośnik do komentarza

Po rozpoczęciu pracy postawiłem sobie kilka priorytetów. Po pierwsze należało uzupełnić sztab szkoleniowy, po drugie podpisać z wszystkimi graczami kontrakty zawodowe i po trzecie poszerzyć kadrę. Z pierwszym poszło gładko, gdyż szybko udało się zatrudnić lepszego fizjoterapeutę oraz dwóch trenerów, w tym debiutującego w zawodzie Pawła Wojtalę. Najtrudniej było mi znaleźć odpowiedniego asystenta i tuż przed rozpoczęciem sezonu musiałem ratować się wiekowym napastnikiem Robertem Cieślewiczem (37, ST, POL), który za darmo dołączył do nas pod koniec lipca.

 

Skoro mowa o transferach, to nie miałem wielkiego pola manewru. Stan klubowego konta już na „dzień dobry” pokazywał skromny debet więc mogłem jedynie rozglądać się za bezrobotnymi kopaczami. Najbardziej wzmocnienia wymagały skrzydła więc do zespołu dołączyli były zawodnik Podbeskidzia Sławomir Zachnik (28, AM L, POL) oraz za darmo nastolatek z Motoru Lublin Kamil Stachyra (18, AM R, POL). Formację obronną wzmocniłem doświadczonym stoperem MZKS Kozienice Tomkiem Wojciechowskim (32, D C, POL) oraz lewym obrońcą Miedzi Legnica Pawłem Odrzywolskim (22, D L, POL). Potrzebowałem również trzeciego bramkarza i wybór padł na młokosa Przemka Rudaka (18, GK, POL). Natomiast absolutnie największym wzmocnieniem był wypożyczony z Wisły Płock Bułgar Stefan Todorov (23, M/ST C, POL), który mógł z powodzeniem grać tak w środku pola jak i w ataku. Dużo obiecuję sobie po jego współpracy z Chałasem.

 

Najłatwiej poszło mi z grupowym podpisywaniem profesjonalnych kontraktów z zawodnikami. Po tygodniu negocjacji niemal wszyscy mogli w CV wpisać- Zawód: piłkarz. Wyłamali się jedynie Nigeryjczyk Buay oraz nowopozyskany bramkarz Rudak. Widać nie wiedzieli oni jeszcze, czy w życiu lepiej jest kopać piłkę, czy tankować autogaz na nocnej zmianie. Może z czasem ich plany na przyszłość się wyklarują.

Odnośnik do komentarza

Mecze sparingowe zagraliśmy ze słabymi rywalami, bo przy ich ustalaniu byliśmy jeszcze w III lidze. Posłużyły mi one do lepszego zorientowania się w składzie i rozruszania zawodników po wakacjach. Nieoficjalny debiut na trenerskiej ławce przeżyłem bez większych emocji. No ale trudno o nie, gdy przy pustych trybunach kopie się piłkę z klubami lig okręgowych.

 

Znicz – Stal Głowno 1:1 (0:0) – Chałas

Znicz – Hetman Zamość 2:0 (1:0) – Chałas, Milankiewicz

Znicz – Dolcan Ząbki 1:0 (1:0) – Majewski

Znicz – Tur Turek 1:0 (0:0) - Cieślewicz

 

Jakie cele przed sezonem? Bukmacherzy skazują nas na pewną degradację, typując Jagielonię Białystok oraz Widzew Łódź jako przyszorocznych pierwszoligowców. Na szczeście moje i prezesa plany są bardziej optymistyczne, ale i bardzo realne. W tym roku należy za wszelką cenę utrzymać się w lidze, srprzedać 2-3 dobrych graczy za konkretne piedziądze i z pozyskanymi za darmo zawodnikami pomyśleć o przyszłości. Awans za 2-3 lata- taka jest prawda. Moje osobiste plany są bardziej ambitne i zamierzam w dwa lata wynieść się z Pruszkowa, i inną drogą zawitać do Orange Ekstraklasy. Sorry Mob City- nie zbawię Cię za wszelką cenę.

Odnośnik do komentarza

Wspominałem coś o łagodnym debiucie w sparingach? No to teraz miałem trenerską inaugurację pełną gębą. Przedpołudnie w kiblu, melissa co godzinę, kilkunastominutowe rozmowy z mamą przez komórkę. „Dasz radę synku” – słyszałem w słuchawce, ale ja myślami byłem już w górniczych Polkowicach i miałem dziwne przeczucie, że mało który kibic wygra 50 zł za każdą złotówkę postawioną na mój zespół.

 

Na dodatek już na inaugurację musiałem zmierzyć się z problemami kadrowymi. Moi lewi obrońcy byli kontuzjowani I na tej pozycji awaryjnie musiał wystąpić Piotrowski. Humor miał poprawić mi wychowanek Górnika Zabrze Mieczysław Agafon (34, DM, POL), który przybył do Pruszkowa na miesięczne testy.

 

I co z tego, że mecz z Górnikiem Polkowice zaczęliśmy ambitnie i do przodu, skoro to gospodarze pokazali nam, jak zdobywa się bramki. Najpierw w 12 min. Wacławczyk, a kilka minut później Murdza wraz z kolegami w prosty sposób obnażyli słabe strony naszej obrony. Do przerwy przegrywalibyśmy dużo wyżej, gdyby nie dobre interwencje Pazdana. Ale co miało wpaść tego wieczoru, wpadło po zmianie stron. Wówczas to Szostak (65 min.) i Urbaniak (72 min) zaliczyli pierwsze trafienia w sezonie i byliśmy na najlepszej drodze do upokorzenia. Bramki Chałasa oraz Todorova w ostatnich 5 minutach nic już w kwestii wyniku zmienić nie mogły, ale pozostawiły nieco lepsze wrażenie po naszym klubowym debiucie w II lidze.

 

II liga (1. kolejka) 30.07.2005

[-] Górnik Polkowice – Znicz Pruszków [-] 4:2 (2:0)

1:0 – Wacławczyk 12’

2:0 – Murdza 20’

3:0 – Szostak 65’

4:0 – Urbaniak 72’

4:1 – Chałas 85’

4:2 – Todorov 90’

 

MoM – Murdza (Polkowice) – 1 gol, 2 asysty, nota 8

 

Widzów – 1684

Odnośnik do komentarza

Teraz gówno jest duuuużo głębsze.

---------------------

 

W klubowej kasie pustki więc czytając o milionowych transferach lipca czułem się jak przedstawiciel trzeciego świata. Na razie najmożniejsi czają się ze swoimi fortunami i pewnie poszaleją w przyszłym miesiącu

 

Transfery lipca:

Steed Malbranque (Fulham -> Celtic) - € 6,25M

Stilian Petrov (Celtic -> Espanyol) - € 5,75M

Ricardo Quaresma (Porto -> Lyon) - € 5,75M

 

Z Dolnego Śląska terminarz rzucił nas do Bydgoszczy, gdzie na ładnym stadionie Zawiszy przyszło nam ponieść drugą z rzędu porażkę. Pierwsze 20 min. to był dla nas fatalny okres, kiedy to z powodu lekkich kontuzji straciliśmy dwóch zawodników oraz gola autorstwa Valentina Daha. „Kropkę nad I” postawił w 69 min inny reprezentant Czarnego Lądu - Nigeryjczyk Benjamin Imeh. Z mojego zespołu nikt nie zasłużył na wyróżnienie. Z ulgą, ale w milczeniu wracaliśmy do Pruszkowa.

 

II liga (2. kolejka) 3.08.2005

[1.] Zawisza Bydgoszcz – Znicz Pruszków [15.] 2:0 (1:0)

1:0 – Dah 19’

2:0 – Imeh 69’

 

MoM Sablik (Zawisza) – 9 przechwytów, nota 8

 

Widzów – 4156

Odnośnik do komentarza

Terminarz nie był łaskawy. Najpierw dwa ciężkie wyjazdowe boje, a później niby u siebie, ale jednak z faworytem rozgrywek Jegiellonią. Pruszkowiacy nie byli zainteresowani inauguracją II ligi w ich pięknym inaczej mieście i woleli z rodziną wybrać się na sezonowego McBekona z frytkami (jak to przy weekendzie wypada). Kto wie, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby nie szybka bramka Chałasa, który już w 2 min. wykorzystał prostopadłe podanie Todorova i strzałem z 15 metrów pokonał bramkarza gości. Utalentowany 17-latek jeszcze w pierwszej połowie dał nam dwu-bramkowe prowadzenie po asyście Maćka Rybaczuka. Po przerwie przyjezdni rzucili się do odrabiania strat, ale pierwszy napór przetrzymaliśmy, a po godzinie gry Todorov podwyższył na 3:0. Tak oto odnieśliśmy historyczne, pierwsze zwycięstwo w II lidze. I to z kim!

 

II liga (3. kolejka) 6.08.2005

[16.]Znicz Pruszków – Jagiellonia Białystok [2.] 3:0 (2:0)

2’ Chałas 1:0

32’ Chałas 2:0

60’ Todorov 3:0

 

MoM Todorov (Znicz) – 1 gol, 1 asysta, nota 9

 

Widzów – 258

Odnośnik do komentarza

Kiedyś prezes Jagi dostałaby BMW. To se ne vrati...

--------------------------------

 

Zwycięstwo nad faworyzowaną Jagiellonią mogło zawrócić w głowie moim zawodnikom, ale ubrani w pasiaste dresy kibice studzili emocje. Nie dość, że na mecze przychodzi niespełna 300 widzów, to jeszcze są to najmniej życzliwe typy w okolicy. Na spotkanie pucharowe ze słynnym Widzewem pofatygowało się rekordowo mało fanów… jeśli można ich tak w ogóle nazwać.

 

Zaczęło się obiecująco, bo już w 5 min. w polu karnym faulowany był Chałas, a Dębiński pewnie wykorzystał jedenastkę. Niestety były to dobre złego początki. Jeszcze w pierwszej połowie Bartek Grzelak w pojedynkę wyprowadził swój team na prowadzenie, a krótko po przerwie nasz obrońca Rokicki w praktyce zapewnił Widzewiakom awans do następnej rundy samobójczym trafieniem. Garstka fanów za przybycie dostała w nagrodę przepiękną bramkę autorstwa Zachnika, który trafił w okienko z rzutu wolnego.

 

Puchar Polski (1. runda) 9.08.2005

[2L] Znicz Pruszków – Widzew Łódź [2L] 2:3 (1:2)

5’ Dębiński 5’ (kar.) 1:0

12’ Grzelak 1:1

45’ Grzelak 1:2

53’ Rokicki 53’ (sam.) 1:3

58’ Zachnik 2:3

 

MoM – Grzelak (Widzew) – 2 gole, 1 asysta, nota 8

 

Widzów – 167

Odnośnik do komentarza

Losowanie 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów wydawało się dla Wisły Kraków łaskawe. Wszak Rosenborg to nie to samo co Inter, Manchester United lub Liverpool. Niestety i tym razem polski klub nie sprostał zadaniu i po zaciętej walce poległ 1:2 w dwumeczu. Bardziej poszczęściło się w Pucharze UEFA, gdzie po wyeliminowaniu klubu z Tirany Krakowianie awansowali do fazy grupowej. Nie powiodło się Legii i Wiśle Płock, zaś Groclin skompromitował się przegrywając z islandzkim IBV.

 

Ale wróćmy w II-ligowe realia. Stanęliśmy przed szansą drugiego z rzędu zwycięstwa. Na stadion przy Bohaterów Warszawy przyjechał pewny spadkowicz- Piast Gliwice, który w lidze jeszcze długo będzie na minusie. Pierwsza połowa była kopią niedawnego spotkania z Jagiellonią. Znów błysnął Chałas, który zdobywając dwie bramki wysunął się na czoło klasyfikacji strzelców. W drugiej połowie Tomek zaliczył jeszcze asystę przy bramce Majewskiego. Jednak graczem meczu został pomocnik Kapela, który rządził i dzielił w środku pola dyrygując grą mojego zespołu.

 

II liga (4. kolejka) 13.08.2005

[12.] Znicz Pruszków - Piast Gliwice [18.] 3:0 (2:0)

29' Chałas 1:0

45' Chałas 2:0

74' Majewski 3:0

 

MoM - Kapela (Znicz) - 6 kluczowych podań, 1 asysta, nota 10

 

Widzów - 222

Odnośnik do komentarza
Najlepsiejszy powieściopisarz wrócił :jupi:

Tak jak zawodnika nie ocenia się po jednym sezonie, tak powieściopisarza nie ocenia się po jednym opku ;) Ale miło mi :*

Pierwszą karierę grałem, żeby było o czym pisać. Teraz piszę, żeby przyjemniej się grało. Dlatego nie spodziewałbym się niczego wielkiego po tym opku, a brak czasu może go brutalnie przerwać w każdej chwili.

------------------------------------------

 

Z moim młodym wiekiem i stylem objęcia posady trenera było pewne, że kłopoty w zespole są tylko kwestią czasu. Bomba wybuchła krótko po meczu z Piastem. Nigeryjczyk Buay w Głosie Pruszkowa zwymyślał mi, że - cytuję: „chyba się na głowy ten chłopaczek pozamieniał, że sadza mnie na ławie. Jak nie zacznie mnie wystawiać w pierwszym składzie, wszyscy dowiedzą się o jego machlojach!”. Mój skrzydłowy uciekł się do szantażu, ale ja sięgnąłem po dużo bardziej wymierne oręże. Zabranie połowy miesięcznej pensji oznaczało dla Buay’a czasowe porzucenie powiększonego zestawu WieśMac i przerzucenie się na Strefę Niskich Cen. Niestety tą decyzją obróciłem przeciwko sobie większość zespołu. Do zabrania im wszystkim połowy pensji zabrakło mi już odwagi.

 

W takiej atmosferze nie mogliśmy dobrze zagrać z liderem, ale tak fatalnej postawy się nie spodziewałem. Przez 90 min. nie oddaliśmy żadnego strzału na bramkę Śląska, snując się po boisku jak smród po gaciach. Na dodatek Chałas został ostro poturbowany i zszedł z boiska w przerwie meczu. Jedynie bramkarz Pazdan pokazał się z dobrej strony i tylko dzięki jego postawie przegraliśmy w najmniejszym rozmiarach.

 

II liga (5. kolejka) 20.08.2005

[1.] Śląsk Wrocław – Znicz Pruszków [11.] 1:0 (1:0)

30’ Dudek 1:0

45’ Chałas (Znicz) ktz.

77’ Janukiewicz (Śląsk) ktz.

 

MoM – Sztyłek (Śląsk) – nota 8

 

Widzów – 3915

Odnośnik do komentarza

W klubie nadal wiało chłodem, dlatego postawa graczy w spotkaniu z Widzewem była olbrzymią niespodzianką. Jeszcze na odprawie przedmeczowej zawodnicy swym ostentacyjnym zachowaniem pokazywali, że mają mnie poniżej pleców, ale na boisku dali z siebie wszystko od pierwszego gwizdka. Już w pierwszej minucie prowokator Buay dał nam prowadzenie, a kilka minut później samobójcze trafienie Wyczałkowskiego dało wynik 2:0. Widzewiak był tego wieczoru największym pechowcem, bo oprócz samobója zaliczył kontuzję i zszedł w drugiej połowie. Wczesne prowadzenie najwyraźniej uśpiło moich graczy, którzy na przełomie dwóch części meczu dopuścili Grzelaka i Pawlaka do wyrównania. Po godzinie gry było już 3:2 dla Widzewa i musieliśmy rzucić wszystko na jedną szalę. Ambitne ataki zaowocowały rzutem karnym podyktowanym po faulu na Dębińskim. Niestety Ignasiński nie wytrzymał napięcia i zmarnował doskonałą okazję na remis w spotkaniu z faworytem.

 

II liga (6. kolejka) 24.08.2005

[13.] Znicz Pruszków – Widzew Łódź [2.] 2:3 (2:1)

1’ Buay 1:0

7’ Wyczałkowski (sam.) 2:0

41’ Grzelak 2:1

48’ Pawlak 2:2

59’ Świerblewski 2:3

67’ Wyczałkowski (Widzew) ktz.

72’ Ignasiński (Znicz) n.rz.k

 

MoM Grzelak (Widzew) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 645

Odnośnik do komentarza

Dwie porażki z rzędu na inaugurację sezonu były bolesne, ale teraz przyszło nam poznać gorzki smak trzeciej i czwartej. Obydwa mecze były wyjątkowo koszmarne, choć cios zadany był w odmienny sposób. Najpierw dzielnie broniliśmy remisu w Radomiu, aby poledz po bramce w doliczonym czasie gry. Zawinił Odrzywolski, który stracił głowę i podał piłkę wprost pod nogi Kołodziejskiego. Tydzień później przypadkową bramkę straciliśmy już na początku spotkania i nawet ambitna gra oraz wyraźna dominacja nie dały nam tego wieczoru choćby punktu. Wyniki ostatnich czterech kolejek zapewne na dłużej uziemiły nas w dole tabeli.

 

II liga (7. kolejka) 27.08.2005

[8.] Radomiak – Znicz Pruszków [14.] 1:0 (0:0)

90+3’ Kołodziejski 1:0

 

MoM – Ignasiński (Znicz) – nota 7

 

Widzów – 6083

 

***************

 

II liga (8. kolejka) 3.09.2005

[15.] Znicz Pruszków – Świt Nowy Dwór Mazowiecki [7.] 0:1 (0:1)

2’ Buskiewicz 0:1

 

MoM Bieniek (Świt) – nota 8

 

Widzów – 281

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...