Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Hiszpania' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Strefa Administracyjna
    • Ogłoszenia Administracji
  • Football Manager 2024 (FM 2024, FM 2023, FM 2022, FM 2021, FM 2020)
    • Football Manager 2024 (FM 2024)
    • Football Manager 2023 (FM 2023)
    • Seria Football Manager
    • Taktyki i trening
    • Kariery
    • Scena FM
  • Inne
    • Piłka Nożna
    • Sport
    • Różne
    • Gry komputerowe
    • Porady sprzętowo-techniczne
  • Youth only Youth only
  • Fantasy Premier League Fantasy Premier League
  • Journeyman Journeyman
  • Gramy online w Football Managera Gramy online w Football Managera
  • Polakman Polakman

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Website URL


Gadu Gadu


Skype


Klub w FM


Ulubiony klub


Skąd


Zainteresowania

Znaleziono 7 wyników

  1. ***** Bez zbędnego wstępu - po prostu nowa kariera, mam nadzieję długa i owocna w sukcesy, o które, przynajmniej na początku, będzie bardzo trudno... Kariera rozpoczęta jeszcze na starej bazie danych, z jakimś plikiem z internetu na nowe składy, także coś w porównaniu z tymi od SI może się nie zgadzać. ***** Wersja gry: Football Manager 2015, najnowsze aktualizacje Baza danych: Duża Ligi: Anglia (1-3), Hiszpania (1-2), Francja, Holandia, Niemcy, Polska, Portugalia, Rosja, Turcja, Włochy (najwyższe) Zasady: Własne, bez edytora ***** Jaki klub wybrałem? Otóż mój wybór padł na Elche, którego wyniki zacząłem obserwować od momentu newsów na temat świetnych występów w barwach tego klubu Przemka Tytonia. Mam nadzieję, że jako menedżer klubu zdołam podołać wyzwaniu, jakie postawił przede mną zarząd - utrzymanie się w lidze. To do dzieła! ***** Nazwa klubu: Elche Status profesjonalny: Zawodowy Reputacja: Krajowa Finanse: Dobre Baza treningowa: Imponująca Obiekty młodzieżowe: Przeciętne Liga: Hiszpańska 1. liga Rozgrywki kontynentalne: - Region: Europa Środkowa Prognoza: 18. miejsce ***** Menedżer: Damien Dyurf Narodowości: Polak, Anglik Miejsce urodzenia: Warszawa Języki: polski, angielski, hiszpański, niemiecki Uprawnienia trenerskie: kontynentalna licencja A (ubiegam się o Pro) Doświadczenie piłkarskie: zawodowiec, poziom krajowy ***** Transfery #do klubu: - Hernan Losada - WT - Roman Lazarovych - WT - Angel - UD Las Palmas, 46,500€ - Sergi Samper - FC Barcelona, wyp., 90,000€ miesięcznie #z klubu: - Nico Chafer - Real Murcia, wyp. *****
  2. FM: 6.0.3 DB: duża Zasady: własne Pliki dodatkowe: Bomboniera Mega Supa Profesora Ligi: Angielska, Szkocka, Polska , Niemiecka, Holenderska, Francuska, Hiszpańska , Rosja, Czechy, Włochy (od najniżej i pełna symulacja). Klub: Düsseldorfer Turn- und Sportverein Fortuna 1895 e.V. (Regionalliga Nord) Założony: 5.05.1895 Stadion: LTUArena Pojemność: 51 500 miejsc Przydomek: F95 Sukcesy: Mistrzostwo Niemiec: 1933 Wicemistrzostwo Niemiec: 1936 Puchar Niemiec: 1979, 1980 Finalista Pucharu Niemiec: 1937, 1957, 1958, 1962, 1978 Finalista Pucharu Zdobywców Pucharów: 1979 Zwycięzca Pucharu Intertoto: 1967, 1984, 1986 Ciutat de Palma: 1989 Gauliga: 1927, 1929, 1931, 1933, 1936, 1937, 1938, 1939, 1940, 1940 Amatorskie mistrzostwo Niemiec: 1977 Wicemistrzostwo 3 Ligi Niemieckiej: 2009 Polonika: W klubie występowali w przeszłości Polacy: Rudolf Wojtowicz (1986–1992), Tomasz Zdebel (1988–1990), Ryszard Cyroń (1992–1997), Marek Leśniak (1997–1999), Paweł Bocian (1997–1999) i Adam Matuszczyk (2012). Ciekawostka: Kibicami drużyny z Dusseldorfu jest kapela Die Toten Hosen, która dotowała klub, kiedy ten miał problemy finansowe.
  3. Dyskusja na temat zespołów i meczów grupy B, w której znalazły się: 1. Hiszpania 2. Holandia 3. Chile 4. Australia Kolejna mocno wyrównana grupa. Faworytami są oczywiście Hiszpanie i Holendrzy, ale mam wrażenie, że Chile może sporo namieszać. Jak uważacie Wy?
  4. FM: 13.3.0 DB: duża Zasady: własne Ligi: Angielska, Szkocka, Polska, Niemiecka, Holenderska, Francuska, Hiszpańska (od najniższej). Klub: FC Eindhoven (holenderska Erste Divisie) Założony: 13.10.1909 Stadion: Jan Louwers Stadion Pojemność: 4 600 miejsc Przydomek: Blauw-witten Największe sukcesy: Mistrz Holandii – 1953/1954; KNVB Beker: 1936/1937 Największy rywal: Helmond Sport (Erste Divisie), poprzednio PSV. Ilość sezonów w Erste Divisie: 53 (rekord). Po spadku w sezonie 1976/1977 z najwyższej klasy rozgrywkowej, jest drużyną nieprzerwanie występującą na drugim szczeblu rozgrywek. Ciekawostką jest, że w 2004 roku nawiązano współpracę z PSV, skąd wypożyczono kilku graczy. Cele do zrealizowania (klubowe) – plan 10 letni: Awans do Eredivisie w przeciągu pięciu sezonów, Utrzymanie się w niej, W pierwszym sezonie zajęcie pozycji w przedziale 9¸13, Rozwiązanie współpracy z PSV i zostanie w przyszłości klubem partnerskim dla innego klubu, Zdobycie Mistrza Kraju, Zwyciężenie w KNVB Beker. Cele do zrealizowania (menadżerskie) Po zdobyciu Mistrza Kraju i zwycięstwie w KNVB Beker przejście do innego kraju. Zdobycie tam Mistrza oraz Pucharu Krajowego.
  5. Księżyc ponuro wychodził zza chmur na gwieździste, hiszpańskie niebo nadając całemu widowisku jakiejś potwornej i mrocznej atmosfery. Na tle ciemnobłękitnego nieba mocno odcinał się niewesoły łuk białej, marmurowej bramy stojącej w niejakim oddaleniu od takich samych, marmurowych ruin opuszczonego miasteczka. Niewesoły, bo pośrodku łuku, na misternie zawiązanej linie założonej na szyję znajdował się jakiś nieszczęśnik. To, że jeszcze żył zawdzięczał drugiemu nieszczęśnikowi, którego ramiona robiły za prowizoryczną beczkę lub stołek wytrącany spod stóp wisielca. Obaj mieli związane za plecami ręce. Twarz wisielca - około pięćdziesięcioletniego letniego, opasłego i nalanego mężczyzny, wyrażała przerażenie. Przypadkowy obserwator zdziwiłby się, gdyby spojrzał i porównał fizjonomię Jeszcze Nie Powieszonego oraz jego Podpory. Były w zasadzie identyczne, chociaż gęba Podpory była mniej nalana. A więc los postawił w tak trudnej sytuacji dwóch bliźniaków. Inaczej natomiast przedstawiały się sylwetki niedoszłych morderców, w liczbie trzech. Dwaj z nich stanęli w bramie, po dwóch stronach skazanych, opierając się o łuk. Natomiast trzeci, około dwudziestokilkoletni, postawny mężczyzna - widocznie szef pozostałych - stał naprzeciwko Podpory w bezpiecznej odległości trzech metrów, cały czas wpatrując się we niego zimnym, prawie stalowym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu. Każde drgnienie Podpory powodowało rozpaczliwy taniec brata, próbującego powstrzymać zaciskającą się przy każdym ruchu linę. Uwiązany niemal kurczył się pod owym wzrokiem. Nic dziwnego. Cała ta twarz była z rodzaju tych, które pozostają w pamięci. Spod ronda czarnego, typowo kowbojskiego kapelusza, wystawały mocno kręcone włosy. Powagi dodawał potężny, orli nos. Ciemna karnacja zwiastowała gorący, południowy temperament. Na obliczu tym uważny obserwator zauważyłby jednak znamiona złośliwości, które nie pozwalały wątpić kto jest pomysłodawcą tego jakże oryginalnego planu egzekucji dwóch wrogów na raz. Określenie "typowy Latynos" pasowało jak ulał do dwóch pozostałych. I to wszystko co można o nich powiedzieć. Jeden z nich leniwie przeciągnął się i splunął z wprawą. - Hombre, pora kończyć. - powiedział zwracając się do szefa. Hombre niespiesznie sięgnął do płaszcza i wyjął z niego paczkę zapałek oraz duże cygaro. Odgryzłszy końcówkę zaczął je przypalać, używając zapałki. Upuścił ją na ziemię, gdy wypalając się sparzyła mu palce. Po wargach krążył mu jakże wymowny uśmieszek. - Zanim skończymy, tu obecnym dżentelmenom należy się parę słów wyjaśnienia - rzekł, siląc się na niedbały ton. Odwrócił się do Podpory ze złym błyskiem we oku - Zginiecie bo spowodowaliście śmierć moich rodziców. Po czym zaciągnął się cygarem. Nieliczne chmury przeciągały przed będącym we pełni księżycem, niczym pułki przed hetmanem podczas inspekcji wojsk. Panowała cisza, gdy wtem znad pobliskiego jeziora odezwał się klangor żurawi - krzyk pełen tęsknoty, żalu i bólu. Krzyk tak rozpaczliwy, że trzeba go usłyszeć, aby zrozumieć jego sens. Wstrząsnął on chłodnym jak na hiszpańskie warunki powietrzem i skończył się równie nagle jak się zaczął. Zapadła cisza. Okoliczne ruiny wstrzymały oddech. Hombre wyciągnął rewolwer.
  6. I. PIĄTA STRONA ŚWIATA 5 Maja 2011 roku Pustkę na rynku tak typową tylko w okresie od listopada do marca spowodował mroźny długi weekend i co nawet tu w Beskidach jest pewnego rodzaju anomalią. W ciągu paru dni biały puch pokrył wszystkie okolice w tym i to małe miasteczko. Fakt, co jakiś czas przechodzili jacyś ludzie, najprawdopodobniej do pracy, ale w tym okresie byłoby tu już sporo turystów, zwłaszcza tych, którzy przyjechali tu porostu by wypocząć. Tego poranka centrum miasta było jednak ciche i spokojne. No może nie do końca.. Ulicą Krakowską przejeżdżał właśnie Volkswagen. Będąc ściślejszym najsłynniejszy jego model Golf, z 92’, czyli sygnowany numerem III. Dość niezgrabnie wciął się na plac rynkowy i chwilę potem dość ostro zaparkował, co zostało skwitowane tą oto kłótnią mojego kolegi z jego dziewczyną. - Kurde. Kobieto, co ty robisz? I Ty masz prawo jazdy? - spytał ironicznie Bartek. - Żebyś wiedział, że mam. Zresztą marudzisz, nie było tak źle.- stwierdziła pewnie Kasia. - Tak, to ja zawsze będę gorszy.- skwitował Bartek. - Aj przestań, nie było tak źle. Co nie Stefek? - spytała Kasia. - Pewnie. Może nie kłóćmy się. Wysiądziemy i pójdziemy do pensjonatu. - stwierdziłem. Przed wyjściem z samochodu obleciało mnie jeszcze zimne spojrzenie Bartka, który chyba myślał, że podlizuję się jego nowej dziewczynie. Ale nie, nie takie było moje intencje. Chciałem ich jak najszybciej wyprowadzić z samochodu i zaprowadzić ich do pensjonatu, który prowadzą moi rodzice. Od czasu, gdy wyjechałem do Warszawy w wieku licealnym odwiedzałem ich tylko na święta. Teraz jednak wracam na stałe po piętnastu latach na "stare śmieci". Po studiach techniczno-informatycznych zamierzam rozwinąć tu własny, gdyż w tym regionie jest zapotrzebowanie na artykuły tego działu. W Warszawie mieszkałem u swoich dziadków na Woli i mieszkałem u nich prawie przez cały rok, wykluczając te noce w trakcie, których imprezowałem bądź byłem poza Warszawą. Mojego kolegę, Bartka poznałem z kolei podczas mojego krótkiego epizodu, jaki zaliczyłem trenując piłkę nożną w drużynie juniorskiej "Czarnych Koszul". Pech zadecydował, że kiedy byłem w najwyższej formie i miałem poważne szansę wskoczyć do zaplecza Polonii odezwała się do mnie stara kontuzja. Jeszcze trenując w młodzikach mojego rodzimego klubu, Ogniwa złamałem obojczyk, co jak wszyscy zorientowani wiedzą wiąże się z długą przerwą. Moje miejsce zajął wtedy Bartek i to jemu udało się zabłysnąć wyżej. Zaliczył nawet krótki epizod w I zespole i to w zwycięskim sezonie Czarnych Koszul. Szybko uznano, że jest za słaby na napastnika i Polonia bez żalu oddała go do Hutnika. W ślad za nim poszedłem i ja. Obaj osiągnęliśmy mały sukces, bo swą dobrą grą łapaliśmy się do składu. Niestety nasze starania nie zostały wtedy zauważone przez scoutów, gdyż Hutnik, jako drużyna spisywał się słabo. Zdecydowałem, więc, zresztą jak i Bartek zająć się na poważnie nauką, a w tym czasie amatorsko dogrywać w jakimś zespole. Agrykola Warszawa z wielką chęcią przygarnęła nas no i tak przez następne parę lat trenowaliśmy wspólnie w tym klubie. To tyle, jeśli chodzi o moją historię. Teraz trochę o podróży. Bartek oczywiście ma rację, Kasia, choć wcale nie jest blondynką nie potrafi prowadzić. I nie, że wszystkie stereotypy coś dla mnie znaczą, ale jest mało kobiet, które naprawdę potrafią jeździć i coś wycisnąć z samochodu. Wracając do dziewczyny Bartka, parę razy w trasie zgubiła drogę i gdyby nie ja, który znam te drogi jak mało, kto dojechalibyśmy tu w następnym tygodniu. Kaśka jest młodsza od Bartka o dwa lata. Podobnie jak jego wszystkie byłe może się pochwalić ładnymi piersiami i pięknymi, gęstymi włosami. Nie powiem brzydka nie jest, ale nie w moim typie. Bartek jednak, jeśli chodzi o swoje kobiety jest bardzo zaborczy i nie dopuszcza do siebie myśli by ktoś się nimi interesował, nawet najlepszy kolega. Wychodząc z samochodu, poczułem to. Tak to jest to powietrze, pomyślałem. Nie tylko ja zresztą było zachwycony klimatem tego miejsca. Co ciekawe to Bartek poczuł się tu jak u siebie w domu. Szybko z tego relaksu wybiła go jednak dziewczyna. - Kochanie czujesz to powietrze?- spytał Bartek. - Tak, ale teraz nie mamy czasu. Jest zimno, weź walizki i idziemy.- odpowiedziała. - To jest typowe dla tego miejsca. Mamy tu taki beskidzki mikroklimat, przyzwyczaicie się.- odpowiedziałem. - O patrz, a co to?- wskazała palcem Kasia. - To stara studnia, jest na rynku od 100 lat. Jeszcze paręnaście lat temu ludzie czerpali z niej wodę, a prababka mówiła mi, że miała też funkcję przeciwpożarowe. - odrzekłem. - To całkiem ciekawe, nie Bartek?- spytała Kasia do zasępionego coraz bardziej Bartka. - Tak, coś w tym jest. Chodźmy już do pensjonatu.- wyraźnie odszedł od tematu zabytków, bo nigdy tu nie był. - No to w drogę, choć w zasadzie już ten budynek widzimy.- rzekłem. - To ten budynek? Bardzo ładny, już mi się podoba. – stwierdziła Kasia. I znów to samo spojrzenie ze strony Bartka. Nic sobie jednak z tego nie robiłem. On nie znał moich zamiarów, a już patrzył się na mnie groźnie, choć tak naprawdę powinien na swoją dziewczynę, która mam dziwne wrażenie, trochę nam nie leci. Pozostawmy jednak tą głupią historię, bo teraz mogłem rozkoszować się ponownie klimatem mojego miasta. Tutejszym mieszkańcom różne strony świata kojarzą się z zupełnie czymś innym. Gdy przyjedzie turysta z północy to od razu popatrzą posępnie, bo pomyślą, że znad morza, bądź wielkomiastowy. Z drugiej strony, gdy pojawi się obcokrajowiec z południa to zły, bo będzie posępnie patrzył na Polki. Zachód kojarzy im się głównie z wielką kasą i ogłupionymi gwiazdami, a wschód z biedą, historią Polski no i dalej idąc z wojną. A tu? Tu jest właśnie piąta strona świata, tu wszystko ustaję, wszelkie problemy wydają się być tu błahostką z tym, co można przeżyć poza tą piękną górską okolicą. Nie oznacza to jednak, że nie ma tu nawet wyjątków…
  7. Słońce znów daję w czambo, dokładnie tak jak wtedy gdy tu przyjechałem. A było to bardzo dawno, no może to krótko patrząc na moje życie, ale prawdę mówiąc zapominam już rzeczy, które robiłem tu na początku. Przyjechałem tu 20 lat temu w 1990 będąc 19 letnim, mało ambitnym chłopakiem, który przyjechał tu za pierwszą ambitną pracą, na budowie... Spotkałem wtedy wielu moich obecnych przyjaciół, zarówno Polaków jak i Anglików, Niemców i paru Egipcjan. Byłem świadkiem jak Egipt się zmieniał, kiedyś bardziej spokojny, choć z trwogą o kolejną wojnę z Izraelem, dziś jest więcej waśni w państwie i czuję tu początek jakieś rewolucji.. Jak się okazało już kilka miesięcy po przyjeździe udało mi się kontynuować pasję, którą zacząłem w Polsce. Chodzi tu o sens mego życia, piłkę nożną.. Moją karierę piłkarską zacząłem w LKS Mogilany jako 14 latek. Od samego początku byłem wyrózniającą się postacią w klubie, gdzie nawet zagrałem parę meczów w seniorskiej kadrze jako skrzydłowy. Pamiętam jak biły się o mnie Garbarnia Kraków i Cracovia i gdyby nie wyjazd pewnie, grałbym już przynajmniej w 3 lidze albo w juniorach drugiej krakowskiej drużyny. Pozostawiłem to jednak za sobą, gdyż rodzice nie widzieli sensu w piłce nożnej, gdyż chcieli bym osiągnął coś w życiu. Stwierdziłem, dobra zrobię to sam, wyjechałem na własną rekę do Egiptu, gdzie miałem zapomnieć o piłce i zacząć pracować w Kairze. Ale albo to ja nie zapomniałem o mojej pasji, albo ona o mnie. Dziwnym trafem, kiedy grałem z nowo poznanymi na budowie kolegami, przyłączyli się do nas gracze i trener lokalnej drużyny (mieszkaliśmy blisko Kairu w blokach robotniczych, w Al Quabbat). Trenerowi spodobała się moja gra i już za tydzień miałem przyjść na testy do tej drużyny. W końcu w ciągu miesiąca zadebiutowałem w pierwszej drużynie, pierwszy mecz i 2 asysty przeciwko liderowi 2 ligi, lepiej bym sobie tego nie wymarzył. Potem do asyst zacząłem dokładać również i bramki, a nasz zespół otarł się w 1991 o awans. Zarówno ja jak i drużyna nie poddaliśmy się i ze zdwojoną siłą ruszyliśmy w kolejny sezon. Wciąż utrzymywałem rodziców w tym, że pieniądze zdobywam tylko dzięki działalności jako robotnik.. niedługo jednak... Przyszła gwiazdka owego roku, trener pozwolił mi wyjechać na święta do rodziny, czułem wtedy, że była to okazja by powiedzieć o tym rodzicom.. O dziwo zaregowali na to ze spokojem i stwierdzili, że jako dorosły podejmuję za siebie własne decyzje i tylko czas pokaże czy błędne. Wróciłem do klubu i jakby natchniony słowami rodziców grałem świetne mecze, które poprowadziły nas do awansu w 1992.. W przerwie letniej biły się o mnie wielkie kluby egipskie i trafiłem w końcu do znanej firmy, wprost ze stolicy Al-Ahly. Zamieszkałem z innymi obcokrajowcami, ale nie zapomniałem o budowie. Pierwszy sezon tj. 1992/1993 nie wspominałem dość dobrze, drużyna była silna i trudno się było przebić, na dodatek zdobyliśmy tylko Puchar Egiptu, co dla ekspertów było wielkim zawodem naszej drużyny. Wtedy przetrzebiono skład i dano szansę młodym, w tym i mi. Zresztą rok 1993 jest dla mnie wyjątkowy, poznałem swego czasu piękną Polkę, która była przewodniczką w muzeum w Kairze, który zbudowaliśmy wcześniej. Jak się potem okazało, ta kobieta została moją żoną w 1997. Wracając jednak do futbolu w sezonie 1993/1994 nasza drużyna odniosła dosłownie na każdym polu sukces, wygrała ligę i Puchar Zdobywców Pucharów w Afryce, a ja byłem główną postacią drużyny. Co prawda Puchar Egiptu przeleciał nam koło nosa, ale biorąc pod uwagę młody skład odnieśliśmy wielki sukces. Wtedy jakiś tam scout z Polski zaczął mnie nakłaniać bym grał dla Polski, ale tak samo czyniły władzę egipskiej piłki. Przeprosiłem Egipcjan, ale moje serce zawsze biło dla Polski i w 1994 zadebiutowałem w reprezentacji w czasach Henryka Apostela. Pierwszy mecz pamiętam i to jak, bo daleko to nie miałem, we wrześniu zaliczyłem bowiem debiut w przegranym meczu wyjazdowym z Izraelem 1:2. Pojawiłem się w drugiej połowie, ale furory nie zrobiłem. Wróciłem do klubu i dalej ciężko pracowaliśmy by znów zdobyć mistrza, udało nam to się ponownie i w sezonie 1994/1995 znów wygraliśmy ligę. Zostałem wybrany graczem ligi i byłem tak rozpoznawalny, że byłem często zaczepiany przez fanów i fanki. W 1995 znów wróciłem też do reprezentacji i na wiosnę u siebie odgryźliśmy się Izraelczykom pokonując ich u siebie 4:3. Wciąż mieliśmy szansę na Euro 1996. W tym roku zacieśnił się mój związek ze wspomnianą przewodniczką, Asią. Zacieśnił się mimo, iż porzuciłem już pracę na budowie i zająłem się na dobrę piłką nożną. Do tego doszedł inny aspekt, bo w 1995 wracam do Polski! Za grube pieniądze z Huty kupuję mnie Hutnik Kraków, a w Egipcie pozostawiam mój dom i kolegów. HKS dzięki mnie i paru innych zawodników staję się niemałą sensacją rozgrywek i zdobywa 3 miejsce. W 1996 wygrywamy ze Słowacją 5:0 w reprezentacji i jesteśmy blisko Euro.. Wszystko zawaliło się jednak w Bratysławie, gdzie totalnie się pogubiliśmy i przegraliśmy 1:4, a ja zrezygnowałem na jakiś czas z reprezentacji. W 1996/1997 dalej grałem dla HKS, ale było to rok mniej udany dla mnie i dla drużyny i osłodził mi tylko go Puchar UEFA, w którym też nie błysnęliśmy. Jako dość doświadczony gracz w 1997 przechodzę do Schalke 04 Gelschenkirschen, do zespołu który został rozsprzedany po triumfie w Pucharze UEFA. Do zespołu wchodzę świetnie, ale potem się coś zacina. Trener i inni piłkarze psioczą na mnie i w złej atmosferze odchodzę w 1998 z klubu z Zagłębia Ruhry i wracam do Polski, gdzie buduję dom w Krakowie z moją żoną, gdyż niedługo na świat ma przyjść mój synek... W 1999 roku wracam do reprezentacji i podpisuję także kontrakt z Wisłą Kraków, odnosimy w tym sezonie zawód, bo mistrzem zostaję Polonia Warszawa, a nie wielka wtedy Wisła. Drużynie narodowej z kolei nie udaję się dostać do kolejnego Euro i trenerem zostaję Engel. W sezonie 2000/2001 zostajemy mistrzem kraju, a ja osobiście królem strzelców. Drużyna narodowa z kolei zaczyna z moim udziałem jak się to potem okaże marsz do MŚ 2002. W 2001/2002 znów nasza drużyna przegrywa rywalizację ligową i jest druga, a w pucharze dość szybko kasuję nas Inter Mediolan. Na MŚ w 2002 definitywnie kończę przygodę z reprezentacją po blamażu. Mój dorobek to 32 mecze z 6 golami i 10 asystami dla drużyny narodowej. Sezon 2002/2003 jest wielkopomny dla Wisły, wracamy na sam szczyt, a mój syn, który zaczyna już kopać piłkę w klubie, widzi jak ojciec przegrywa dopiero w 1/8 finału po wyrównanym dwumeczu z Lazio Rzym (w między czasie rewanżuję się Schalke, pokonując ich rundę wcześniej). Powoli jednak przychodzi czas kiedy nachodzą się kontuzję, tych w 2003/2004 zdarza się mi zdecydowanie za dużo i tylko z ławki oglądam jak znów zdobywamy mistrza. Jak się okazuję 2004/2005 to mój ostatni sezon jako gracz w piłce nożnej. Z Wisłą zdobywam mistrza i głównego asystenta ligi. Kończę z zawodowym trenowaniem i na 3 lata oddaję się własnemu biznesowi, którym okazuję się budownictwo. W 2008 postanawiamy z żoną wrócić do Egiptu, gdzie mamy dom i zaczęliśmy nasz związek. 10 letni Jarek zaczyna z kolei swoją karierę juniorską w Al-Ahly, a ja zostaję trenerem juniorów. Nasza drużyna odnosi wielki sukces i uważana wcześniej za słabo przygotowaną wygrywa w lidze U-17. Kiedy w następnym sezonie wygrywam z nimi ligę i dokładam do tego Puchar Kontynentalny widzą we mnie zbawcę nie tylko jako piłkarza, ale także jako trenera, wtedy przychodzi do mnie ciekawa propozycja z 2 ligowego zespołu, a to co dzieję się teraz to jest tuż po podpisaniu zawodowego kontraktu z Matrouh FC... A zatem jest 1 czerwiec 2010, a do początku sezonu zostało jeszcze 4 miesiące, jesst zatem nad czym pracować.... FM 2011 11.3 Baza danych: duża Liga: Egipt (2), Polska (3), RPA (2), Korea (2), Meksyk (2), USA (1), Anglia (6), Niemcy (3), Hiszpania (3), Australia (1), Brazylia (3), Argentyna (2) Zasady: HC Zespół: Matrouh FC (2 liga, Dolny Egipt) Mam nadzieję, że ten opek będzie dłuższy niż poprzedni i żaden brak chęci, albo spalony dysk lub zgubiony save nie przerwie mi tej kariery (na brak chęci jestem zabezpieczony ligami ze wszystkich kontynentów). I wybrałem FM 2011, bo mam do niego większy sentyment niż do FM2012.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...