Skocz do zawartości

Kukis

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    29
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Kukis

  1. Kukis

    Belgia - RFC Huy

    3. Liga A, 5 kolejka 10.09.2011 Huy (5) - Ath (6) 1-1 Wietrznie 9 stopni, 629 widzów Skład: Barrettara - Woos, Piette, Coibion - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Hairion, Marloye, Yilmaz Bramki: 0-1 Ramael 45' - Dośrodkowanie z rzutu wolnego i Coibion przegrywa walkę w powitrzy z zawodnikiem przeciwników. Która to już bramka stracona po stałym fragmencie gry? 1-1 Bosak 85' - Akcja rezerwowych. Philippet wykopuje piłkę spod własnego pola karnego bardzo mocno do przodu, do piłka dopada Bosak i po samotnym rajdzie pokonuje w sytuacji sam na sam bramkarza gości. Dobry mecz, dużo okazji z obu stron. Martwi słaba forma środkowych obrońców, którzy przegrywają za dużo pojedynków glówkowych. 3. Liga A, 6 kolejka 18.09.2011 Verviers (2) - Ath (7) 2-1 Sucho 19 stopni, 663 widzów Skład: Barrettara - Woos, Piette, Lunenburg - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Hairion, Marloye, Bosak Bramki: 0-1 Lunenburg 3' - Hairion kopie piłkę z rogu boiska na długi słupek. Najwyżej w polu karnym skacze Lunenburg i krytykowany ostatnio przez kibiców doświadczony środkowy obrońca zdobywa gola. Prowadzimy z wiceliderem jedną bramką! 1-1 Moussa 6' - Niestety tylko 3 minuty. Po dośrodkowaniu z głębi pola i nieporozumieniu między lewym obrońca Verlaine i Woosem z główki strzela snajper gospodarzy. 2-1 Grandisson 48'- Piette przegrywa pojedynek główkowy i tracimy kolejną bramkę. Jak na mecz z tak "dobrym" rywalem to wynik nie jest zły. Postanawiam od następnego meczu dokonać pewnej korekty w ustawieniu. Jako, że przegrywamy mnóstwo pojedynków główkowych we własnym polu karnym, nakazuję wysuniętym bocznym obrońcom nie dopuszczać do tylu dośrodkowań. 3. Liga A, 7 kolejka 24.09.2011 Huy (9) - VW Hamme (7) 1-0 Sucho 13 stopni, 538 widzów Skład: Poisquet - Woos, Piette, Lunenburg - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Hairion, Marloye, Belme Bramki: 1-0 Lunenburg 52' - Benny zamknął usta krytykom już chyba na dobre, zdobywając drugiego gola z rzędu. Znów po dośrodkowaniu Hairiona. Barrettara usiadł na ławce i od razu mecz bez straty bramki. Po tym zwycięstwie awansujemy na 5 miejsce, podczas gdy 4 pierwsze pozycje premiowane są awansem (czy to bezpośrednio czy po barażach).
  2. Kukis

    Belgia - RFC Huy

    Ok, postaram się o nieco czytelniejszą wersję. Chodzi mi o prawdziwych wychowanków będących w moim klubie od zawsze. 3. Liga A, 3 kolejka 27.08.2011 Huy (2) - Bleid (9) 0-2 Sucho 11 stopni, 497 widzów Skład: Barrettara - Woos, Lunenburg, Coibion - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Belme, Kondo, Yilmaz Bramki: 0-1 Plautz 27' - Dośrodkowanie z rzutu rożnego, niepilnowany w polu karnym jest Plautz, do niego właśnie dochodzi piłka i z plasowanym strzałem z 7 metrów pokonuje Barrettare. 0-2 Coulibaly 50' - Dośrodkowanie z rzutu wolnego, o piłkę walczy Lunenburg z De Rosario zagrywając przy tym piłkę ręką. Rzut karny na bramkę zamienia Couilbaly. Kolejny raz tracimy bramki po stałych fragmentach gry. W obu sytuacjach lepszą grą na przedpolu mógł się wykazać Barrettara jednak wygląda na przyklejonego do linii bramkowej. Mimo niezncznej przewagi w posiadaniu piłki przegrywamy przed własną publiką 0-2. 3. Liga A, 4 kolejka 3.09.2011 Mouscron-Peruwelz (1) - Huy (4) 0-0 Sucho 13 stopni, 507 widzów Skład: Barrettara - Woos, Piette, Coibion - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Marloye, Hairion, Belme Dobry wynik. Gospodarze przez cały mecz dominowali na boisku oddając 22 strzały przy zaledwie dwóch naszych. Obie strony miały po jednej stuprocentowej sytuacji. W mojej drużynie setkę zmarnował Yilmaz, który wszedł na boisko z ławki.
  3. Kukis

    Belgia - RFC Huy

    3 Liga A, 1. kolejka 17.08.2011 Huy - Bertrix 3-0 Sucho 10 stopni, 517 widzów Barrettara - Woos, Coibion, Lunenburg © - Verlaine, Thiaw, Delys - Esser - Marloye, Kondo - Yilmaz Bramki: Kondo 25', Kondo 50', Traore sam. 71' W porównaniu do poprzedniego meczu zrobiłem jedną zmianę w składzie, a mianowicie z przodu naszej formacji wystąpił silnie zbudowany, doświadczony turecki snajper Yilmaz, gdyż Belme był ostatnio mocno nieskuteczny. Gazety uznały nas za nieznacznego faworyta spotkania, mimo że Betrix to solidny zespół, który według prognoz zajmie miejsce w środku tabeli. Na inaugurację sezonu przybyło dokładnie 517 widzów co stanowi nowy rekord klubu - prawdopodobnie dlatego, że poprzedni nie był ustanowiony (?). Rywale podobnie jak mój zespół wyszedł w defensywnym ustawieniu 4-5-1, zapowiadało się więc nudne spotkanie z małą liczbą goli. Nic bardziej mylnego. Pierwsze 20 minut należało do gości, którzy w miarę umiejętnie utrzymywali piłkę w środku boiska raz po raz strzelając niegroźnie z dystansu. Barrettara był jednak czujny i zachował czyste konto - jak się później okazało - do końca meczu. Rywale dali się więc wciągnąć na naszą połowę, co jak się okazało skończyło się dla nich słabo. W dwudziestej piątej minucie po szybkim ataku złożonym z dwóch podań Kondo otwiera wynik spotkania popisując się nienagannym strzałem przy słupku. Do przerwy mamy jeszcze parę okazji, ale Yilmaz (wykańczanie akcji 11) nie popisuje się skutecznością. Drugą połowę rozpoczynamy bez zmian z nadzieją utrzymania korzystnego wyniku. Rywale nie tylko nie zagrażają naszej bramce, ale nie są nawet w stanie zbliżyć się do 30 metra przed naszą bramką. W pięćdziesiątej minucie jest powiększamy prowadzenie. Z autu piłkę wyrzuca lewy obrońca obdarzony przyzwoitą techniką i dośrodkowaniem Verlaine, trafia ona do Yilmaza, który jak na odgrywającego przystało podaje z powrotem do Verlaine, a ten znakomitym dośrodkowaniem z głębi pola znajduje zamykającego akcję Kondo, który strzela z podobnej pozycji jak przy pierwszej bramce. Jest 2-0, a ja decyduję się na zmiany: w obawie o ewentualną kontuzję schodzi właśnie Kondo zastąpiony przez Hairiona, Piette zmienia naszego świeżo upieczonego kapitana Lunenburga, a Philippet wchodz za Verlaine'a który miał udział przy dwóch golach. W międzyczasie gra na boisku się zaostrzyła co skutkuje kartkami dla zawodników po obu stronach. Wynik meczu zostaje ustalony w siedemdziesiątej minucie, gdy defensywny pomocnik Thiaw kopie piłkę mocno do przodu, ta trafia pod nogi Yilmaza, który mając na plecach obrońcę strzela prosto w bramkarza - piłka jednak odbija się niego i od środkowego obrońcy rywali trafiając w końcu do bramki. Rozegraliśmy przyzwoity mecz i chociaż przez jeden tydzień możemy się cieszyć z pierwszego miejsca w tabeli. Raczej nie zadomowimy się tam na dłużej - tym bardziej, że kolejny mecz gramy z głównym kandydatem (przynajmniej mediów) do awansu na wyjeździe - Olympic Charleroi. Dokonujemy również ostatniego już chyba w tym okienku "transferu". Za darmo przychodzi do nas napastnik, wychowanek pierwszoligowego Standardu Liege, 20-letni Maxime Bosak. 3 Liga A, 2. kolejka 24.08.2011 Olympic Charleroi (8) - Huy (1) 1-2 Sucho 11 stopni, 1545 widzów Barrettara - Woos, Coibion, Lunenburg © - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Marloye, Kondo - Yilmaz Bramki: Giraudon 2' - Scattone kar. 50', Piette 86' Kurs na zwycięstwo mojej drużyny przed meczem 11.0 mówił wszystko. Mimo czekającego nas prawdopobnie najtrudniejszego w tym sezonie pojedynku ligowego pozostawałem optymistą i liczyłem na wynik 0-0. Gospodarze do meczu przystąpili z klasycznym 4-4-2. Ze składu wypadł niestety środkowy pomocnik Esser, za niego do 11tki meczowej trafił Scattone. Niestety już w drugiej minucie tracimy bramkę - znów po rzucie rożnym i przegranym pojedynku główkowym Coibiona (gra głową 11, 182 cm) z napastnikiem gospodarzy Giraudon'em (gra głową 10, 188 cm). Im dłużej trwa mecz z tym mniejszym impetem atakują miejscowi. W 25 minucie mamy dogodną sytuację - Yilmaz wykorzystuje zamieszanie w polu karnym i z 5 metrów strzela do bramki - niestety w obrońcę, dobija jeszcze Kondo, ale paradą popisuje się golkiper przeciwników. 5 mnut później mogło być już 2-0. W dosyć niegroźnej sytuacji w naszym polu karnym fauluje Verlaine i sędzia wskazuje na jedenasty metr. Zawodnik gospodarzy trafia jednak w słupek. Oba zespoły jeszcze przed przerwą mają po jednej dogodnej sytuacji by zmienić wynik, lecz nie potrafią wykorzystać swoich okazji. W przerwie dokonuję zmiany, kontuzjowanego Yilmaza zmienia ... kto? no właśnie kto? W 3 lidze Belgijskiej na ławce może być tylko 4 zawodników, niestety nie ma na niej napastnika, więc wchodzi ofensywny prawy pomocnik Hairion. 4 minuty po przerwie suniemy z atakiem lewą stroną - w pole karne wbiega z piłką Marloye i zostaje sfaulowany. Karnego na bramkę zamienia Scattone (rzuty karne 11) i na czterdzieści minut przed końcem spotkania jest remis. Bramka dodała wiary i chęci na wywiezienie z trudnego terenu trzech punktów. Moi zawodnicy dochodzą do trzech dogodnych sytuacji na objęcie prowadzenia, niestety górą jest nadal bramkarz gospodarzy. W 67 minucie jestem zmuszony dokonać kolejnej zmiany. Brutalnie sfaulowany zostaje Hairion i z konieczności w środku ataku musi zagrać... środkowy obrońca Piette. Dokonuję również zmiany na lewej stronie obrony, zmęczonego Verlaine'a zmienia Philippet. Rywale grają nadal brutalnie, aż dziw, że sędzia nie wyciąga kartek! Kolejno pomocy masażysty potrzebują Philippet i Piette. Muszą jednak kontynuuować grę, gdyż wykorzystałem już limit zmian. W 86 minucie, po kwadransie który nie przyniósł żadnych klarownych sytuacji, zdobywamy gola. Piłkę w środku pola wyłuskuje defensywny pomocnik Thiaw (odbiór 10)i pędzi z nią do przodu. Ściąga na siebie trzech rywali robiąc sporo miejsca Piette. W odpowiedniej chwili zagrywa do napastnika "z konieczności", a ten nie daje szans bramkarzowi. Jest 1-2 i 3 minuty do końca! Do końca meczu wynik już się nie zmienia i wygrywamy kolejny mecz ligowy!
  4. Kukis

    Belgia - RFC Huy

    Sparing 29.07.2011 Huy - Wielsbeke 3-1 Wietrznie 15 stopni, 113 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Piette - Verlaine, Thiaw, Delys - Scattone - Marloye, Hairion - Belme Bramki: Kondo (2), Coibion - Vandebuerie (k) Do składu po krótkiej przerwie spowodowanej kontuzją powrócił Belme, natomiast tym razem za kontuzjowanego Lorite desygnowałem do gry Scattone, który w poprzednim meczu strzelił dwie bramki. Zdecydowałem się nie podpisywać kontraktu z Jordy van den Broek i Belg opuścił klub. Nasz rywal gra o jeden szczebel rozgrywkowy niżej, więc można nas było uznać za faworytów. Nadal jednak największą uwagę zwracałem na realizowanie taktyki przez zawodników i jej dopracowywanie. Już w dziewiątej minucie sędzia gwizdnął faul po zuepłnie niepotrzebnym faulu naszego kapitana. Barrettara nie miał szans obronić strzału z 11 metrów, gdyż napastnik gości uderzył mocno i przy słupku. Przez całą pierwszą połowę jednak dominowaliśmy na boisku co chwila dośrodkowując w pole karne piłkę na głowę Belme. Dość powiedzieć, że przez 45 minut gry, ofensywny prawy pomocnik Hairion dośrodkował piłkę 11 razy, lecz żadnej z tych akcji nie udało zamienić się na bramkę. Kolejny mecz z rzędu okazało się, że drugi garnitur gra lepiej - dopiero po przerwie zdobywamy gole. Dwa - rezerwowy prawy pomocnik Kondo oraz jednego po strzale głową Coibion (gra głową 11, wykańczanie akcji 1). Tak jak się można było spodziewać - z klubu odszedł Lorite (Atletico B), a lada moment odejść może środkowy obrońca Piette kuszony przez kluby trzeciej i czwartej ligi. Kadra mocno się kurczy na szczęście scout znalazł paru godnych piłkarzy, z których na razie udało się ściągnąć jednego - 36 letniego środkowego obrońcę Benny'ego Lunenburga (krycie 14, odbiór 11) grającego kiedyś nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sparing 3.08.2011 Huy - Tongeren 2-1 Podmuchy 12 stopni, 138 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Lunenburg - Verlaine, Thiaw, Delys - Esser - Marloye, Kondo - Belme Bramki: Limpens sam., Marloye - Devriese Mimo, że Tongeren gra w szczebel niżej to obserwatorzy uznawali gości jako zdecydowanych faworytów. Do pierwszej jedenastki wskoczyli: nasz nowy nabytek Lunenburg (za Piettę, który i tak pewnie odejdzie), Esser oraz Kondo. To już ostatni sparing przed meczami o stawkę. Pierwsze 20 minut upływa na kopaninie w środku pola. Stwarzamy jednak sobie trzy sytuacje po - można odważnie powiedzieć - naszej klasycznej akcji tj.: golkiper gości wybija piłkę, w środku pola któryś z zawodników mocno główkuje za linię obrony, a jeden z naszych ofensywnych zawodników dopada do piłki i strzela na bramkę. W podobny też sposób zdobywamy pierwszego gola - tyle, że gdzieś po drodze zaplątał się obrońca gości, który wyręczył naszych zawodników i wpakował piłkę do siatki. Minutę później jest już jednak 1-1. Lewy obrońca Verlaine kopnął piłkę nie w tą stronę co powinien i ta przypadkiem trafia do snajpera gości, który nie popełnia błędu w sytuacji 1 na 1 z bramkarzem. Pierwsza połowa obfituje w gole i jeszcze przed przerwą obejmujemy ponownie prowadzenie. Kontraatak z własnej połowy wyprowadza Belme (szybkość 10, dośrodkowania 13), dośrodkowuje na zamykającego akcję Marloye (gra bez piłki 11, wykańczanie akcji 9), a ten z dwóch metrów pakuje piłkę do siatki. Po zmianie stron na boisku niewiele się dzieje i kończymy okres przygotowawczy zwycięstwem 2-1. Puchar Belgii 7.08.2011 Spa - Huy 1-0 Mżawka 12 stopni, 318 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Lunenburg - Verlaine, Thiaw, Delys - Esser - Marloye, Kondo - Belme Bramka: Biasucci (38) Zdecydowanym faworytem wg mediów była druzyna gospodarzy. Dość powiedzieć, że nawet najwierniejsi fani Huy nie ukrywali przed meczem pesymizmu, a bukmacherzy podzielali ich opinie (1.57 na zwycięstwo Spa). Tyle że sparingi poszły nam wręcz znakomicie, więc z nadzieją zaopatrywałem się na ten pierwszy oficjalny mecz. Pogoda również zdawała się sprzyjać naszej taktyce. Pierwsza połówka była toczyła się pod dyktando gości. Oddawali oni mnóstwo strzałów z dystansu, a w naszym polu karnym gotowało się po ich rzutach rożnych. W ten sposób tracimy też pierwszego gola w trzydziestej ósmej minucie. Niepilnowany w polu karnym jest środkowy obrońca gospodarzy Biasucci i pokonuje on z trzech metrów naszego golkipera. My z kolei sytuacji mamy jak na lekarstwo. W 66 minucie wprowadzam prawego pomcnika Hairiona za Kondo, oraz lewego obrońcę Phillipet'a za Verlaine. Nakazuję również bocznym obrońcom włączać się jak najczęściej do akcji ofensywnych. Im bliżej końca meczu tym mocniej naciskamy rywala, jednak nie potrafimy wcisnąć mu bramki. W 84 minucie środkowy pomocnik Esser trafia nawet w poprzeczkę, do końca meczu wynik jednak się nie zmienia i tym samym odpadamy z Pucharu Belgii.
  5. Kukis

    Belgia - RFC Huy

    W ostatnich dniach z klubem pożegnali się napastnicy: Babitz i Bodart, pomocnik Penga oraz obrońcy Docq, Eyenga i Janssens. Dzień przed pierwszym sparingiem rozegraliśmy przy pustych trybunach spotkanie z drużyną juniorów wygrane 6-1 między innymi dzięki dwóm bramkom młodego prawego pomocnika Hairiona oraz hattrickowi Belme. Sparing 2.07.2011 Huy - SW Harelbeke 3-1 Sucho 12 stopni, 118 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Piette - Verlaine, Thiaw, Delys - Gomez - Marloye, Hairion - Belme Bramki: Coibion, Scattone, Yilmaz - Vanwijnsberghe Faworytem był zespół gości, który jednak miał spore problemy ze sforsowaniem naszej obrony. Udało mu się to tylko raz, gdy środkowy obrońca Piette (krycie 13, koncentracja 10) odpuścił krycie i napastnik gości wyszedł sam na sam z bramkarzem plasowanym strzałem strzelając gola. Natomiast my dwie bramki zdobywamy po szybkich kontraatakach oraz po dośrodkowaniu z rzutu wolnego rezerwowego Loritte (rzuty wolne 5, dośrodkowania 5) na głowę środkowego obroncy Coibiona (gra głową 11). Warto odnować też, że w 36 minucie Gomez nie wykorzystał karnego (rzuty karne 7). Sparing 15.07.2011 Huy - Bornem 1-0 Sucho 18 stopni, 91 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Piette - Verlaine, Thiaw, Delys - Gomez - Marloye, Hairion - Belme Bramka: Yilmaz Jedyną bramkę głową zdobył turecki rezerwowy snajper Yilmaz (gra głową 11, skoczność 13) po dośrodkowaniu z rzutu rożnego ofensywnego pomocnika Scattone (rzuty rożne 13). Przeważamy większość spotkania. Po meczu okazało się, że kontuzji doznał Belme (2 tygodnie). Sparing 17.07.2011 Huy - Willebroek 2-1 Mżawka 15 stopni, 152 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Piette - Verlaine, Thiaw, Delys - Lorite - Marloye, Hairion - Yilmaz Bramki: Woos, Nawezi - Cil Dzień przed meczem okazało się, że z klubu odejdzie jego kluczowy zawodnik - Gomez, więc do składu automatycznie wskoczył dużo bardziej ofensywnie usposobiony 21-letni Lorite. Pierwszą bramkę zdobyli goście w 47 minucie. Cil wykorzystał nieporozumienie między Piette i Coibionem strzelając w okienko z 15 metrów rezerwowemu bramkarzowi Poisquetowi. Piętnaście minut później bramkę zdobył nasz trzeci w hierarchii napastnik - Nawezi (przyspieszenie 12, drybling 9) po samotnym rajdzie prawą stroną boiska. Na 5 minut przed końcem, po dośrodkowaniu Coibiona (dośrodkowania 2) wynik meczu ustalił doświadczony środkowy obrońca Woos (gra głową 12, skoczność 13). Niestety po meczu okazało się, że kontuzji doznał środkowy pomocnik Lorite (6 tygodni). Sparing 23.07.2011 Huy - Geel-Merhout 6-1 Mżawka 11 stopni, 109 widzów Barrettara - Woos ©, Coibion, Piette - Verlaine, Thiaw, Delys - Esser - Marloye, Hairion - Yilmaz Bramki: Yilmaz, Marloye, Philippet, Scattone (2), Kondo - Krouchi Kadra coraz bardziej się kurczy, a w dodatku kontrakt Lorite zaproponowały takie kluby jak Celta B, Malaga B i inne, więc prawdopodobnie kolejny zawodnik odejdzie. Zmiennicy jak widać nie są wcale gorsi i również dają radę. I tak: festiwal strzelecki rozpoczął snajper Yilmaz golem zdobytym z odległości 25 metrów. Pare minut później miał szansę na drugiego gola, lecz piłka trafiła w słupek - w odpowiednim miejscu stał jednak lewy pomocnik Marloye który skierował piłkę do pustej bramki. Przed przerwą tracimy gola po długim podaniu za plecy obrońców - w sytuacji 1 na 1 znalazł się napastnik gości zdobywając tym samym gola. Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Do bramki trafiali jeszcze Philippet i Scattone wykorzystując zamieszanie w polu karnym po naszych dośrodkowaniach. Na minutę przed ostatnim gwizdkiem prawy pomocnik Kondo (wykańczanie akcji 2 ?? ) wykorzystał prostopadłe podanie od Scattone i ustalił wynik sparingu na 6-1. Na testy do klubu przybył 18 letni Belg Jordy van den Broek, który również zagrał w tym spotkaniu.
  6. Football Manager 2012 Belgia (3) Baza danych: duża Zasady: Hardcore Start: 29.06.2011 Klub: Royal Football Club Huy Założony: 1908 Status: Amatorski Liga: 3. Liga A (Belgia) Przybliżona wartość: 675 tys. zł Stadion: Stade Communal 3000 miejsc (300 siedzących) Baza: Podstawowa baza treningowa, mizerne obiekty młodzieżowe Prognoza mediów: 16 (18 drużyn w lidze) Cel: Cel może trochę nietypowy: wygranie Ligi Mistrzów grając samymi wychowankami. Po tym osiągnięciu kończę grę (chyba, że wcześniej prezes powie papa). Przed sezonem 2011/2012 Aktualna kadra Jako, że przejąłem klub z najniższej ligi to trudno spodziewać się w kadrze wybitnych piłkarzy. Na początku postaram się wykorzystać to co mam, i tak: Bramkarze: Geoffrey Barrettara 184 cm, 28 lat Gregory Poisquett 183 cm, 26 lat Obaj bramkarze niewiele się od siebie różnią. Barrettara jednak jest nieco bardziej doświadczony i sprawniejszy na linii bramkowej. Interesują się nim kluby trzeciej i czwartej ligi belgijskiej, ale postaram się oczywiście zatrzymać go w klubie. Obrońcy: Damien Philippet 187 cm, 27 lat O (L) Arnaud Colbion 182 cm, 24 lata O (LŚ), WO (L) Rodrigue Piette 186 cm, 20 lat O (Ś) Jacques Eyenga 189 cm, 25 lat O (Ś) Demokratyczna Republika Konga Steve Docq 186 cm, 31 lat O (Ś) Yannick Woos 186 cm, 30 lat O (Ś) Michael Jansens 184 cm, 23 lata O (Ś), DP Gaetan Delys 180 cm, 17 lat O/WO (P) Quentin Verlaine 178 cm, 29 lat O/WO (L) Najniższy ze wszystkich defensywnych zawodników lewy obrońca Verlaine zdecydowanie wyróżnia się umiejętnościami. Do jego zalet z pewnością trzeba zaliczyć technikę, dośrodkowania oraz szybkość. Zwróciłem uwagę również na 30 letniego Woosa, który świetnie kryje zawodników i odbiera piłkę. Mam nadzieję, że przed odejściem tego zawodnika na emeryturę uda nam się awansować choćby do drugiej ligi. Prawdopodbnie lada moment pożegnam się z takimi piłkarzami jak Docq, Eyenga i Janssens, gdyż są za słabi by przebić się do pierwszego składu. Pomocnicy: Laurent Gomez, 183 cm, 26 lat O (Ś), WO (PL), DP, P (Ś) Souleymane Thiaw 172 cm, 22 lata O (Ś), DP Francja Xavier Libois 180 cm, 34 lata DP Junior Penga 171 cm, 28 lat P (L) Gregory Esser 176 cm, 33 lata P(Ś) Alexandre Hairion 176 cm, 18 lat P/OP (P) Zarifou Kondo 173 cm, 19 lat P/OP (P) Kamerun Germain Marloye 189 cm, 22 lata OP (L) Davy Scattone 175 cm, 25 lat OP (Ś) Eladio Ramirez Lolite 173 cm, 21 lat OP (Ś) Gomez to zdecydowanie najsilniejszy zawodnik drugiej linii. Cechują go wysokie umiejętności odbioru, krycia, podań i gry z pierwszej piłki, a ponadto jest silny i agresywny. Dość powiedzieć, że zainteresowanie tym zawodnikiem przejawia nawet Eendracht Aaiast - drugoliwego zespół, który jest jednym z kandydatów do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jego słabą stroną jest jednak gra w powietrzu. Warto zwrócić również uwagę na młodych zawodników Lolite oraz Marloye - w przyszłości mogą stanowić o obliczu drużyny. Prawdopobnie pożegnam się już na starcie z lewym pomocnikiem Pengą (między innymi siła - 2, skoczność - 3, podania - 5). Napastnicy: Mathieu Belme 184 cm, 30 lat P/OP (P), N Gokhan Yilmaz 186 cm, 31 lat Turcja Nelson Nawezi 183 cm, 25 lat Steve Babitz 184 cm, 26 lat Damien Bodart 184 cm, 27 lat Nie ma co się długo rozwodzić - 30-letni Belme to nasz najsilniejszy snajper. Ma za sobą 4 sezony w drugiej lidze, obie nogi ma tak samo silne, świetnie bije wolne, strzela z dystansu, a ponadto cechuje go współpraca, pracowitość i determinacja. O ile Belme to typowy snajper, to turecki piłkarz Yilmaz będzie prawdopodbnie grał jako odgrywający. Silny zawodnik, przyzwoicie gra głową - trochę gorzej jest z jego techiniką. Bobart i Babitz raczej nie zagrzeją długo miejsca w tym klubie. Wszyscy zawodnicy grają za darmo i ich łączna wartość rynkowa wynosi 0 zł. W drużynach juniorów jest trzech obiecujących zawodników, jednak zbyt słabych by już zadebiutować w pierwszym zespole. Na pierwszy rzut oka skład jest przyzwoity. Raczej nie będzie w pierwszym okienku żadnych transferów do klubu - dział scoutingu to zaledwie jeden człowiek o wątpliwych predyspozycjach. Paru graczy może odejść. Terminarz Do pierwszego oficjalnego meczu zostało około 40 dni - siódmego sierpnia na wyjeździe będziemy mierzyć się z R Spa FC w pucharze Belgii, który nie uczestniczy nawet w rozgrywkach 4 ligi. 10 dni później startuje liga. Do tego czasu zaplanowanych zostało siedem sparingów z lokalnymi drużynami - wszystkie rozegramy przed własną (miejmy nadzieję, że ktoś przyjdzie) publicznością. Finanse Stan konta wynosi 13 tysięcy złotych. Mamy podpisaną umowę z jednym sponsorem - za reklamę na koszulkach dostajemy sporą sumę - 153 tys. złotych co sezon. Taktyka Media skazują nas na walkę o utrzymanie, dlatego zdecydowałem się w pierwszym sezonie grać defensywnie - w większości meczów to nie my będziemy faworytami. Dostępu do bramki będzie bronić, oprócz bramkarza, przede wszystkim trójka głęboko cofniętych środkowych obrońców - ich zadanie jest proste - przechwycić piłkę i wykopnąć jak najdalej. Przed nimi zasieki ustawię z dwójki bocznych wysuniętych obrońców oraz defensywnego pomocnika. Gwiazda drużyny środkowy pomocnik Gomez będzie okupować środek boiska i stanowić łącznik między zawodnikami defensywnymi i ofensywnymi. Ofensywne trio z przodu tworzy dwójka ofensywnych bocznych pomocników oraz środkowy napastnik. Pierwszy sparing już za parę dni - 2 lipca gramy u siebie z czwartoligowym Sporting West Harelbeke.
  7. Kukis

    Montrose

    28 Listopad 2009 Terminarz ułożył się w ten sposób, że po przegranym ligowym meczu, już 3 dni później musieliśmy grać spotkanie w 3 rundzie Pucharu Szkocji. Tym razem los przydzielił nam rywala z pierwszej ligi - Ayr United, który na razie zajmował tam ostatnie miejsce z niewielkimi szansami na wspięcie się wyżej. Można więc powiedzieć, że w trafiliśmy średnio. Ważnym był fakt, że graliśmy mecz u siebie na własnym boisku. Zbliżał się Grudzień, a więc upałów nie należało się już spodziewać. Z chmur od rana padał rzęsisty deszcz połączony z gradem. Temperatura na zewnątrz wynosiła jeden stopień powyżej 0. W takich warunkach naprawdę nie zazdroszczę piłkarzom. Do meczu przystępowaliśmy bez presji, kursy na nas wahały się w okolicach 6.50 - 7.50. Presja ciążyła więc na gościach. Miałem więc nutkę nadziei, bo jakby spojrzeć wstecz, to na własnym terenie jeszcze nie przegraliśmy zaliczając 8 zwycięstw i 2 remisy. Był to rewelacyjny rezultat. Ze składu wypadł nam Sissons - kontuzja na treningu, to samo Pope, Ruminkiewicz - czerwona kartka, McBrain - odpoczynek od gry, a Kaźmierczak powędrował chyba już na dłużej do rezerw. W ataku wystąpią więc dziś Boto i Gemmell. Szczególnie ciekawy jestem postawy tego pierwszego. W środku pola Sissonsa będzie próbował zastąpić młodziutki Craig MacKenzie (16 lat), a na prawej stronie zagra Hegarty, do którego niestety nie mam zaufania, bo zawalił już nieco bramek, natomiast szansę gry za Pope otrzyma Aaron Sinclair. Nie oczekiwałem od mojej drużyny za wiele, powiedziałem jedynie, że trzeba walczyć w każdych warunkach z każdym przeciwnikiem. Mecz zaczął się fantastycznie i ku mojemu zdziwieniu to Montrose dominowało na boisku czego dowodem była bramka Gemmella z 17 metrów w 7 minucie. Zamarzył mi się w tym momencie awans do czwartej rundy Pucharu Szkocji. Narzuciliśmy Ayr swój styl gry, a przynajmniej staraliśmy się bo wszystko utrudniała pogoda i faule z obydwu stron. w 36 minucie Links Park oszalało z radości kiedy po dośrodkowaniu Aarona Sinclaira bramkę z główki władował Gemmell. Na tablicy wyników widniało już 2-0!!! Moi zawodnicy poczęli grać z niewiarygodnym entuzjazmem i różnica w technice ani reputacji obu klubów nie była zupełnie widoczna. Być może było by tak do końca spotkania gdyby nie czerwona kartka dla mojego zawodnika. Można by rzec znowu bo to już chyba czwarta w tym sezonie. A otrzymał ją kto? Oczywiście prawy obrońca, Hegarty, o którego miałem takie obawy przed meczem. Sfaulował więc zawodnika gości w polu karnym i po chwili było 2-1, a my drugą połowę musieliśmy rozpoczynać w 10tke. W przerwie pochwaliłem postawę drużyny. Druga odsłona gry to już chamskie kopanie się po nogach i rozpaczliwa obrona Termopilów w wykonaniu moich spartan. Nie udało nam się wyprowadzić ani jednej groźnej kontry, a mój bramkarz rezerwowy bramkarz Coutts przechodził sam siebie. Do ostatniej 93 minuty nie było pewne kto zwycięży, jednak nie daliśmy sobie już wbić goli i chyba odrobinę szczęśliwie wygrywamy 2-1 z zespołem z pierwszej ligi!
  8. Kukis

    Montrose

    25 Listopad 2009 Przez ostatnie dni nie było treningów. Chwilę tylko piłkarze pobiegali, żeby nie stracić formy fizycznej, bowiem ostatnie wieczory spędzaliśmy na mieście świętując pokonanie Livingston i przodownictwo w tabeli 3 Ligi! To były naprawdę piękne chwile. Ale już w Środę trzeba było się skupić na kolejnym pojedynku. Tym razem z 9 zespołem ligi, Stranraer, z którym to nie bez problemów poradziliśmy sobie u siebie wygrywając 1-0. Teraz czekał nas mecz wyjazdowy. W ataku dzisiaj nieco eksperymentalnie Leyden z Kaźmierczakiem. Do składu wrócił Gilfillan. Mój zespół wyglądał całkiem rześko i nikt nie spodziewał się innego wyniku niż naszego zwycięstwa. Pod koniec Listopada było już zimno - zaledwie 5 stopni podczas rozgrywania meczu, a w nocy były nawet przymrozki. Nie padało, to najważniejsze. Moi chłopcy zdążyli mnie przyzwyczaić, że ostatnio dominujemy na boisku od pierwszej minuty. Nie inaczej było dzisiaj. Pierwsze jednak pół godziny spotkania nie zakończyło się bramką dla nas głównie za sprawą świetnej dyspozycji bramkarza miejscowych. W 31 minucie (nie... nie bramka) miało miejsce wydarzenie przełomowe dla tego spotkania. Ruminkiewicz bez pardonu atakuje napastnika gości i otrzymuje za brutalny wjazd wyjazd z boiska. Ściągnąłem więc Tomanę i wprowadziłem Miligana na prawą obronę, który ostatnio gra jedynie w rezerwach. Do końca pierwszej połowy panowała na boisku nerwowa atmosfera, przepychanki piłkarzy i kłótnie z sędzią. Poziom całkiem odpowiedni jak na najniższą dywizję Szkocką. Po przerwie zmieniło się tylko tyle, że do tych wszystkich nerwowych sytuacji doszły nerwowe sytuacji pod oboma bramkami. Mój zespół dzielnie radzący sobie w 10 miał nawet dwie "stuprocentówki" niestety obie zmarnowane. Było 0-0, a ja w takiej sytuacji brałbym ten wynik w ciemno. Jednak w głowie gdzieś nadal siedziała nadzieja na zwycięstwo. Prysła ona w 65 minucie, kiedy to Gilfillan rzekomo sfaulował napastnika gospodarzy w polu karnym. Z 11 metrów do bramki trafił Kevin Nicoll i straciliśmy naszą pierwszą bramkę od ponad miesiąca. Mieliśmy jeszcze 25 minut na zdobycie wyrównującego jednak ta sztuka nam się nie udała. Przegrywamy pierwszy mecz od dawna, jednak nadal prowadzimy w ligowej tabeli. Było tyle nie świętować...
  9. Kukis

    Montrose

    21 Listopad 2009 Sobotniego popołudnia o godzinie 15 gramy mecz na szczycie z Livingston. O wadze tego spotkania nie muszę przypominać. Przez ostatnie dwa tygodnie trwały w klubie naprawdę intensywne przygotowania do tego meczu. Piłkarze trenowali mocniej niż zwykle, scout podpatrywał nieoficjalnie treningi przeciwnika, a ja starałem się znaleźć słabe punkty w składzie gości. Ostatecznie taktyki prawie nie zmieniliśmy, poprosiłem jedynie napastników o agresywne atakowani pressingiem bramkarza McKenziego, gdyż jak doniósł mi mój asystent popełnia on często proste błędy w grze nogami. Nieoczekiwano raczej tłumu kibiców, tym bardziej, że znów z nieba lekko kropiło. Nie muszę chyba mówić, że każdy opad deszczu niekorzystnie wpływa na mój zespół. Warunki na boisku są jednak zawsze takie same dla obu drużyn. Byliśmy gotowi na walkę od 1 do 90 minuty. W składzie dokonałem dwóch korekt - nieskutecznego ostatnio Kaźmierczaka odesłałem na chwilę do rezerw, a pauzującego za kartkę Gilfillana, zastąpił Maitland. Na Links Park zawitało 368 kibolów - szału nie ma. Pierwsza połowa zaczęła się dosyć niespokojnie. Posiadaliśmy piłkę ale dochodząc do 30 metra nie wiedziliśmy co z nią zrobić i często kończyły się akcje niecelnym strzałem lub stratą. Natomiast Livingston kontratakowało groźnie i gdyby nie mój dzielny, kochany bramkarz McBrain na przerwę schodzilibyśmy z bagażem co najmniej dwóch bramek. Schodząc na przerwę do szatni, marzyłem już tylko o dowiezieniu 0-0. Moi chłopcy nie mieli wesołych min, byli zmęczeni i jeden krzyczał na drugiego. Uspokoiłem nieco atmosferę, mówiąc że techicznie goście są od nas lepsi i musimy jeszcze te 45 minut zagrać na 150% by osiągnąć korzystny rezultat. Po gwizdku sędziego ogarnęło mnie zaskoczenie jak ja pierdolę. Montrose ruszyło do ataku i już po pierwszej akcji prowadziło 1-0. Leyden z 25 metrów uderza w słupek, a Gemmell dobija piłkę do pustej bramki i mamy na Links Park prowadzenie! W drugiej połówce zresztą mecz był bardzo wyrównany i równie dobrze mogło być 1-1 jak 2-0. Wynik jednak utrzymał się już do ostatniego gwizdka sędziego. W mojej głowie dzisiaj po raz pierwszy zakiełkowała myśl o zdominowaniu tej ligi. To był nasz 4 mecz z rzędu wygrany w lidze, 9 bez porażki (licząc Puchar Szkocji), 5 mecz bez straty gola. Byliśmy na fali. Na takiej dużej, skoro w szale radości po meczu nasi piłkarze stwierdzili, że nie groźny im jest nawet zespół Celtic czy inna Barcelona.
  10. Kukis

    Montrose

    7 Listopada 2009 Po 7 dniach odpoczynku wybraliśmy się do Glasgow. Bynajmniej nie na wycieczkę, a na starcie z outsiderem rozgrywek - Queen's Park, które w 10 meczach zdobyło jedynie 7 punktów. Nie było wątpliwości kto w tej sytuacji jest faworytem dzisiejszego popołudnia. Z racji ostatnich wspaniałych wyników nie zmieniłem ani trochę naszego ustawienia. Byliśmy pewni siebie, a większość piłkarzy zakładała się w szatni o to jak wysoko wygramy. Nie tonowałem wesołych nastrojów bo rzeczywiście nie było się czego bać. W naszych szeregach mieliśmy przecież menadżera miesiąca, młodego piłkarza miesiąca, piłkarza miesiąca(październik) i passę 7 meczów bez porażki. Pierwsze problemy pojawiły się jednak już tuż przed meczem - zaczął padać deszcz. Nie lubimy gdy nawierzchnia jest mokra, bo wtedy trudniej grać ładne składne akcje krótkimi podaniami. Spotkanie było brzydkie, a jedyne strzały na początku spotkania oddawane były po stałych fragmentach gry i dośrodkowaniach. Nie inaczej padła też pierwsza bramka w tym spotkaniu - dośrodkowuje Tomana i samobójczego gola zdobywa Fergus Tieman, niefortunnie próbując wybić piłkę. Do przerwy nie było już żadnych emocji i w strugach deszczu zeszliśmy do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. W takich warunkach moi półzawodowi piłkarze średnio mieli ochotę grać i strzelać podobnie zresztą jak gospodarze. Przypomniałem jednak im o co gramy, i po gwizdku sędziego Montrose zaczęło atakować nieco żwawiej. Z tym, że żwawiej też faulowało czego skutkiem była czerwona kartka w 58 minucie dla Gilfillana. Przez ostatnie 30 minut musieliśmy grać w 10tkę, a po mojej głowie już zaczęły chodzić czarne scenariusze. Mimo graniu w osłabieniu stwarzaliśmy sobie korzystne sytuacje, lecz podobnie jak gospodarze nie potrafiliśmy ich wykorzystać i do końca spotkania wynik się utrzymał. Wygraliśmy czwarty mecz z rzędu, a ja zastanawiałem się kto może nas zatrzymać! //powinno się pisać 7 Listopada, czy 7 Listopad? 8 Listopad 2009 Zebrałem falę gratulacji od mediów i zarządu za ostatnie wyniki. Atmosfera na Links Park jest coraz lepsza, a kolejni piłkarze przedłużają i podpisują zawodowe kontrakty. Następny mecz gramy z wiceliderem (po ostatnim meczu mamy lidera ) Livingston i myślę, że ten mecz da nam odpowiedź czy jest szansa na zakwalifikowanie się do wyższej dywizji bez baraży.
  11. Kukis

    Montrose

    24 Październik 2009 Miesiąc zbliżał się ku końcowi, a my zagraliśmy dopiero dwa ligowe mecze, w których zdobyliśmy 4 punkty. Trwała nasza passa 6 meczów bez porażki co zdecydowanie podwyższyło morale zespołu. Po wpadkach innych drużyn nieco nieoczekiwanie znaleźliśmy się na drugim miejscu jednak w czołówce panował cały czas duży ścisk. Z drugiej strony Livingston nie jest chyba tak mocno jak zakładałem, tracimy do nich zaledwie 2 pkt. Po wpadkach w dwóch pierwszych nieco komercyjnych pucharach, dzisiaj rozpoczynaliśmy wojaże w Pucharze Szkocji, od drugiej rundy. Los przydzielił nam półzawodową drużynę Lothian Thistle, w dodatku mieliśmy przywilej rozgrywania tego meczu u siebie. Można było się spodziewać, że na spotkanie na tak niskim poziomie nie przyjdzie wiele osób i tak w istocie rzeczy było. 259 śmiałków stawiło się na Links Park podnosząc doping od czasu do czasu. Było zimnawo - około 7 stopni. Wyszliśmy na mecz najmocniejszym ustawieniem, tym razem z Gemmellem i Kaźmierczakiem z przodu. Nikt nie spodziewał się niespodzianki. Drużyna gości już na rozgrzewce wyglądała niewyraźnie, a w spotkaniu tylko potwierdziła swoje słabe przygotowanie kondycyjne. Lothian Thistle pierwszą bramkę straciło już w 11 minucie kiedy spragniony gry Gemmell posłał piłkę mocnym strzałem w długi róg. Mecz toczył się na jednej połowie, do jednej bramki. Po ładnej asyście pierwszego strzelca bramki, w 28 minucie plasowany strzał oddał Tomana będący w znakomitej formie. Było 2-0, a moi zawodnicy nie zwalniali tempa. 3 minuty później kapitan zespołu Davidson pół-lobem z 35 metrów pokonał bramkarza gości po raz trzeci. Do przerwy zostało 3-0, a ja dokonałem trzech zmian by zaoszczędzić nieco niektórych zawodników. Po przerwie moi piłkarze nieco spuścili z tonu jednak zdołali wepchnąć jeszcze jednego gola. Na minutę przed końcem spotkania do siatki trafia Leyden i mamy 4-0. Tak należało to spotkanie rozegrać. 31 Październik 2009 Ten miesiąc dzięki dzisiejszemu spotkaniu mógł być naprawdę udany. Kontynuowaliśmy świetne passy, zajmowaliśmy drugie miejsce w lidze, a morale w szatni sięgnęły zenitu. Nową rundę spotkań zaczęliśmy od meczu u siebie z drużyną z Forfar. W pierwszym starciu z nimi padł remis, jednak na własnym boisku powinniśmy ich w takiej formie pokonać. Do dyspozycji miałem cały skład, a że zwycięskiego nie przywykłem zmieniać to nie ruszałem nic od meczu z Lothian. Forfar znajdowało się w małym dołku zajmując 7 miejsce w tabeli grając poniżej oczekiwań. Dzisiejszy mecz trzeba było wygrać jak każdy inny. Osobiście byłem spokojny o moich kopaczy, jednak kibice nieco poddenerwowani - trzeba wiedzieć, że Forfar to nasz lokalny rywal. Spotkanie zgromadziło zatem rekordową liczbę widzów na trybunach - aż 484. Zaczęliśmy udanie - w 6 minucie po wycofaniu Gemmella do pustej bramki trafia Tomana i jest 1-0! Obrona spisywała się bez zarzutu powstrzymując ataki rywali. Szczególnie zaskakiwał mnie, już od paru meczów, 17 latek Cuthill, który mimo swojego młodego wieku w obronie grał bardzo odpowiedzialnie. Do przerwy wynik nie uległ zmianie mimo paru okazji z naszej strony na podwyższenie rezultatu. Po przerwie natomiast do głosu zaczęli przez chwilę dochodzić goście, jednak w kluczowych sytuacjach pudłowali jak juniorzy i w rezultacie do końca spotkania nie oddali celnego strzału! My zdołaliśmy podwyższyć jeszcze na 2-0 w 59 minucie po bramce zdobytej przez młodego Maitlanda. Zasłużenie wygraliśmy to spotkanie.
  12. Kukis

    Montrose

    17 Październik 2009 Dzisiaj graliśmy na własnym terenie z ósmą drużyną ligi - Annan Athletic. Po serii remisów każdy wyobrażał sobie tylko jeden scenariusz - wysokie zwycięstwo z jedną słabszych ekip. Pogoda była wyśmienita do grania, murawa w idealnym stanie, a my mieliśmy do dyspozycji pełny skład. Do podstawowej jedenastki wrócił więc Ruminkiewicz, a w ataku nadal grał duet Kaźmierczak z Leydenem. Mimo tych okoliczności na stadion pofatygowało się - jak wspomniał spiker - zaledwie 310 osób. Pomyślałem, że chyba będzie trzeba obniżyć ceny biletów. Na razie jednak ważniejszy był wynik spotkania. Moi kopacze spisywali się dzisiaj przyzwoicie i wykazywali niesamowitą chęć do gry. Bombardowaliśmy wręcz bramkę gości strzałami, niestety w większości niecelnymi. W 26 minucie nasze ataki przyniosły nam zasłużonego gola. Marek Tomana atomowym uderzeniem z 25 metrów wyprowadził nas na prowadzenie. Do przerwy sytuacja na boisku jak i wynik nie uległ zmianie. W drugiej odsłonie kontynuowaliśmy dobrą grę i już w 50 minucie zrobiło się 2-0 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, strzale Cuthilla i zmienieniu kierunku uderzenia przez Sissonsa. Dzieła zniszczenia dokończył w 78 minucie Leyden pokazując komu należy się miejsce w pierwszym składzie. Wygraliśmy 3-0 a przez cały mecz przeciwnicy oddali zaledwie jeden celny strzał na naszą bramkę. Byłem bardzo zadowolony i pogratulowałem drużynie.
  13. Kukis

    Montrose

    1 Październik 2009 Październik rozpoczynaliśmy z trzeciej pozycji w lidze, nieco ponad oczekiwaniami mediów, zarządów i przede wszystkim kibiców. Różnice punktowe w tabeli były jeszcze tak niewielkie, że można było bardzo szybko awansować i spaść w tabeli 3 Ligi. Zgodnie z przewidywaniami odstawała wyraźnie jedna drużyna Queen's Park, która miała na swoim koncie zaledwie 6 punktów. W Montrose z tygodnia na tydzień zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Niewielkie miasteczko może tłumnie nie przychodziło na stadion lecz było bardzo przyjaznym miejscem. Ludzie byli tu uprzejmi dla obcokrajowców, uczciwi no i oczywiście oszczędni, jak to Szkoci . Drugi raz już zmieniałem moje miejsce zamieszkania, po pokoiku w domu prezesa i hotelu, wynająłem dwupokojowe mieszkanie niedaleko stadionu. Często zapraszałem tu bliskiego mi Marka Tomane oraz innych graczy z którymi mimo różnicy wieku się dogadywałem na piwo i popularnego tu darta. Nie brakowało mi tu niczego, nie tęskniłem za krajem, może trochę za rodziną. Tutejsze kobiety - jak na szkockie warunki - były naprawdę ładne, co razem z dobrymi Szkockimi trunkami i jedzeniem dawało w rezultacie interesujące wieczory "na mieście". W klubie działo się ostatnio nie najlepiej: frekwencja na trybunach spadała, wydatki na płace dla zawodników rosły (zawodowe kontrakty), a atmosfera w szatni była po prostu zła. Piłkarze mieli pretensje do mnie o różne rzeczy m. in. o niesprawiedliwe traktowanie po meczu. Trzeba przyznać, że skarżyli się w lokalnej prasie głównie Szkoci, natomiast nowe nabytki nie narzekały. Wyniki jednak nadal były dobre, a cel - awans - był jak najbardziej w naszym zasięgu (awansuje 1 drużyna[czyli pewnie Livingston], 3 następne grają w barażach). Pierwsza seria spotkań kończyła się meczem z Annan za siedemnaście dni. Mieliśmy zatem już pewne rozeznanie na co nas stać. Coraz lepiej zaczynała funkcjonować nasza taktyka: dominacja w środku pola, zawężanie pola gry, krótkie podania. Był więc podstawy by pozytywnie zaopatrywać się na przyszłość. 3 Październik 2009 Pojechaliśmy na mecz do Berwick. Na stadionie zostałem entuzjastycznie przywitany przez prezesa tego klubu - czyżby planował kupić ode mnie Gemmella? Takie pogłoski pojawiły się w mediach w ostatnich dniach. Z racji słabej kondycji finansowej i bogactwa napastników mógłbym taką propozycję rozważyć. Na mecz wyszliśmy naszym klasycznym już ustawieniem 4-3-1-2, które zapewniło nam przecież serie 4 meczów bez porażki ostatnio. W ostatnich trzech ligowych spotkaniach trafialiśmy do siatki rywali zadziwiająco regularnie - dwie bramki na mecz, z tym że traciliśmy ich prawie równie dużo. Dlatego też, dzisiaj najdłużej rozmawiałem z obrońcami przed meczem pokazując na tablicy z magnesami jak mają się ustawiać by tracić mniej bramek. Wszak z postawy mojego bramkarza byłem bardzo zadowolony. Swoją drogą, muszę namówić prezesa na zakupienie projektora, który znacznie ułatwił by mi pracę wraz z działającym już moim laptopem. W składzie dokonałem jednej zmiany. Na pozycji prawego obrońcy wystąpił Chris Hegarty ponieważ polak Ruminkiewicz wyglądał na bardzo zmęczonego. Gdzie on był dzisiejszej nocy i co robił? Plan minimum na to spotkanie: remis, ale zwycięstwo było w naszym zasięgu, przynajmniej tak mówili bukmacherzy. Mecz zaczął się fatalnie. Podczas gdy Robert Kaźmierczak jeszcze poprawiał getry, straciliśmy pierwszą bramkę. W drugiej minucie znakomicie dośrodkował pomocnik Berwick, a Chris Hegarty przegrał walkę o górną piłkę z Stephen Connolly. Na Shielfield Park było zatem 1-0. Do końca pierwszej połowy niewiele się działo, a piłkarze zamiast kopać piłkę wybrali nogi przeciwników. Obie strony pokusiły się jeszcze o parę strzałów z dystansu i zeszły do szatni na 15 minut odpoczynku. Sielankową atmosferę musiałem przerwać, więc powiedziałem im co myślę o naszej grze. Poskutkowało. Rzuciliśmy się do ataku zaraz po gwizdku wznawiającym drugą część spotkania i po 15 minutach przyniosło to efekt. Po polskiej akcji gola z główki zdobył Robert Kaźmierczak. Kolejny kwadrans upłynął pod naszą dominacją i skończył się pięknym golem Maitlanda z 16 metrów w same okienko. Było 1-2. Nie udało się w ten sposób skończyć spotkania i po zgubieniu krycia przez Seana Crightona i dobrym kontrataku gospodarzy zrobiło się 2-2. Końcówka należała jednak do Berwick, więc o pechu nie mogę mówić. Dziwnym trafem remisujemy trzeci mecz z rzędu 2-2 kontynuując dwie passy: 5 meczów bez porażki, 3 mecze bez zwycięstwa. 8 Październik 2009 Do następnego spotkania mieliśmy jeszcze dużo czasu, bo aż dziewięć dni. W tym czasie jeździłem nieco po Szkocji i zacząłem przyglądać się zawodnikom klubów z nieco wyższej półki, jako potencjalnym wzmocnieniom. Po Weekendzie natomiast w poniedziałek zaprosiłem całą drużynę, rezerwy i juniorów do aquaparku niedaleko Aberdeen. Za wstęp zapłacił anonimowy darczyńca, który przelał darowiznę na konto klubu w Sobotę z dopiskiem: "Kocham ten stadion i miasto, mam nadzieję, że dacie mi okazję przeżyć awans do pierwszej ligi". Nie wiem czy nie zapomniał w którym miejscu się znajdujemy, bo jak na razie zajmowaliśmy 3 pozycję w ostatniej, trzeciej lidze. Na basenie zeszło spędziliśmy 3 godziny, a drużyna uśmiechnięta wracała do Montrose prywatnymi samochodami.
  14. Kukis

    Montrose

    18 Września 2009 Jutro czekał nas mecz z 6 drużyną ligi - Elgin. Byliśmy zdecydowanymi faworytami tego spotkania, a ja byłem dziwnie spokojnie o wygraną mimo, że ze składu na 3 tygodnie wypadł nasz czołowy napastnik Gemmell, który skarżył się na uraz pachwiny. Miałem także dzisiaj rozmowę z prezesem - z którym notabene już nie mieszkam (zamieszkuje pokój hotelowy) - o stanie klubowej kasy i spadającej liczby biletów sprzedanych na kolejne spotkanie. Poradził mi, żebym spróbował znaleźć jakieś rozwiązanie tych problemów, wszak z pieniędzmi w klubie było coraz gorzej, a ja chciałem podpisywać z kolejnymi zawodnikami profesjonalne kontrakty. Miałem już parę pomysłów w głowie jednak każdy wie, że nic nie przyciąga tak na stadion jak kolejne zwycięstwa drużyny. Liczyłem bardzo na nie jutro. 19 Września 2009 Zgodnie z przewidywaniami głównego księgowego na stadionie zameldowało się tylko nieco ponad 300 kibiców. W ataku zamiast Gemmella zagrał Boto i była to jedyna roszada w składzie w stosunku do poprzedniego meczu. Wszyscy byli w dobrym nastawieniu i kondycji, nic tylko wygrać to spotkanie 3-0. Przez pierwsze minuty na boisku nie działo się nic ciekawego, raz po raz zdołaliśmy oddawać niecelny strzał. Gordan Pope jako pierwszy otworzył wynik spotkanie w 17 minucie strzelając mocno z lewej nogi i było 1-0 dla nas! Drużyna gości przez ponad pół godziny nie oddała żadnego strzału na naszą bramkę, ale jak już oddała to za to jak. Craig Frizzel mocnym uderzeniem zza pola karnego pokonał McBraina. 5 minut później wynik znowu się zmienił gdy stuprocentową sytuację na bramkę zamienił Robert Kaźmierczak. Tym sposobem do szatni schodziliśmy z wynikiem 2-1. Liczyłem na jeszcze kilka bramek mojej drużyny, gdyż to my dominowaliśmy na boisku. Podobnie było w drugiej połowie, tyle że nie potrafiliśmy choć połowy naszych okazji zamienić na bramki. Niewykorzystane sytuacje się mszczą więc po nieporozumieniu mojej obrony z bramkarzem do piłki dopadł Jason Crooks i wykorzystał błąd McBraina. Nie poddawaliśmy się jeszcze, ale wynik do końca spotkania nie uległ zmianie - super okazję zmarnował Leyden trafiając w bramkarza z 5 metrów. 2-2 z pewnością nas nie cieszyło, ale dzięki potknięciom innych zespołów awansowaliśmy na 2 miejsce w tabeli. Był to nasz 4 mecz bez porażki, 4 mecz ze strzeloną bramką. U siebie jesteśmy jeszcze niezwyciężeni. 20 Września 2009 Amatorski zespół Cruden Bay przyjął propozycję rozegrania sparingu. Cele są trzy - po kontuzji do składu wraca Gilfillan, niech chłopak się troche rozegra, żeby wrócić do formy. Po drugie zobaczę jak wygląda forma moich zawodników rezerwowych. Po trzecie w końcu klub zarobi parę groszy na sparingu. 25 Września 2009 Dzisiejszy sparing przebiegł spokojnie bez historii. Wygraliśmy 6-0, a bramki zdobyli Sissons (2), Kaźmierczak, Leyden i rezerwowy Maitland (2). Z innej beczki: w Pucharze Ligi Livingston wygrał z zespołem ze Premier League - Hearts aż 4:1 ! 28 Września 2009 Rozlosowane zostały pary 2 rundy Pucharu Szkocji. Zagramy ze zwycięzcą spotkania Lothian Thistle i Glasgow University. Oba zespoły dużo słabsze od nas.
  15. Kukis

    Montrose

    12 Września 2009 Po dwóch wygranych z rzędu u siebie czekała nas wyprawa do Albion Rovers - czwartego zespołu Szkockiej 3 Ligi. Patrząc na rozkład zdobywanych przez nas punktów, aż 9 punktów na 10 zdobyliśmy grając spotkania na własnym stadionie. Ze składu wypadł po ostatnim meczu środkowy pomocnik o zadaniach defensywnych, który bardzo dobrze rozbijał ataki przeciwnika w ostatnich spotkaniach Bryan Gilfillan. Wstawiłem za niego do pierwszej jedenastki Chrisa Hegartego pechowego zdobywca bramki samobójczej ostatnio. W ataku wystąpią dzisiaj Kaźmierczak z Gemmellem. Mecz był bardzo emocjonujący i obfitował w sytuacje z obu stron. Pierwsi bramkę zdobyliśmy jednak my. Niezdecydowanie obrońców gospodarzy wykorzystał Robert i z 9 metrów pokonał bramkarza. Do przerwy było zatem 0-1. Obraz gry po przerwie się nie zmienił, jednak drużyna gospodarzy coraz częściej oddawała strzały głową i zaczęła nieco przeważać. Bramkę straciliśmy zasłużenie w 67 minucie. Świeżo wprowadzony Sinclair nie upilnował napastnika gości Bobby'ego Barra i było już 1-1. Zaraz po wznowieniu gry, Tomana szybko stracił piłkę i pomocnik gości po znakomitym prostopadłym podaniu wypuścił w uliczkę Barra. Kaźmierczak postanowił sfaulować go by nie dopuścić do oddania strzału, a że było to w polu karnym to sędzia wskazał na 11 metr. Takim sposobem w 69 minucie straciliśmy 2 bramkę i zrobiło się niewesoło. Na szczęście trenowane rzuty rożne coraz częściej przynoszą na bramki. Po raz 3 w tym sezonie w ten sposób popisał się Rob Sissons doprowadzając do remisu godzącego obie drużyny. Po tym meczu okupowaliśmy trzecie miejsce za Livingston i East Stirlingshire.
  16. Kukis

    Montrose

    2 Września 2009 Pierwszy mecz we wrześniu rozgrywaliśmy przy nieco już jesiennej aurze - było zaledwie 5 stopni jednak nie padało. Terminarz ułożył się tak, że graliśmy drugi mecz z rzędu u siebie. Do Montrose tym razem zawitał lider tabeli (po nieoczekiwanej wpadce Livingston w poprzedniej kolejce) East Stirlingshire z dorobkiem 9 punktów w 4 meczach. Na naszym koncie było tymczasem 7 punktów. Nastroje przed meczem polepszyła indywidualna nagroda dla Roba Sissonsa - wybranego najlepszy młodym zawodnikiem Sierpnia. Do meczu przystępowaliśmy więc w dobrych nastrojach z zamiarem wygrania meczu i objęcia przodownictwa w tabeli. Tym razem w ataku w podstawowej jedenastce wyszli Boto i Gemmell, jako że Robert Kaźmierczak wyglądał na nieco zmęczonego. Na stadion pofatygowało się nieco mniej osób niż ostatnio, jednak nic w tym dziwnego - mieliśmy dzisiaj dzień pracujący - Środę. Mecz nie układał się po naszej myśli. Szeroko grająca drużyna gości w formacj 3-5-2 co rusz rozciągała naszą defensywę i stwarzała sobie dogodne sytuacje strzeleckie. Na szczęście Andrew nadal utrzymywał wysoką formę i wybronił parę setek. My pierwszy strzał oddaliśmy dopiero w 24 minucie, a pierwszą naprawdę groźną akcję przeprowadziliśmy w 36'. Po rajdzie lewym skrzydłem obrońcy Gordana Pope, wywalczyliśmy rzut rożny. Do piłki dośrodkowanej przez Tomane doszedł Sissons trafiając niestety w poprzeczkę. Minutę później do sytuacji sam na sam z bramkarzem doszedł Tony Boto, trafił w bramkarza, jednak piłka odbita przez niego trafiła na 20 metr do Sissonsa i co nie udało się minutę wcześniej udało się teraz. Do niemalże pustej bramki z 20 metrów trafia Rob i do przerwy prowadzimy 1-0. Po zmianie stron mecz był wyrównany jednak to my straciliśmy gola. Kolejnego już chyba trzeciego z rzędu w sumie po rzucie rożnym. Piłkę do własnej siatki przypadkowo wpakował Chris Hegarty, który dosłownie minutę wcześniej pojawił się na boisku. Byłem wściekły, ale nam zostało jeszcze 20 minut na rozstrzygnięcie spotkania. Około 5 minut później znakomitym strzałem popisał się Gemmell zdejmując pajęczynę z bramki gości. Było 2-1 i mimo śmiałych prób East Stirlingshire wynik już nie uległ zmianie. Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu na własnych śmieciach - to był powód do radości. Trzeba jednak było coś zrobić z kryciem przy rzutach rożnych przeciwników gdyż straciliśmy w ten sposób już 3 bramkę w sezonie. //Można Tony Boto
  17. Kukis

    Montrose

    22 Sierpnia 2009 Tego dnia graliśmy na wyjeździe ze zdecydowanym faworytem ligi Livingston. Jechaliśmy na pożarcie, biorąc pod uwagę opinię bukmacherów oraz mojego asystenta. Zdawałem sobie z tego sprawę i marzyłem jedynie o wywiezieniu z trudnego terenu jednego punktu. Przed meczem panowały w drużynie optymistyczne nastroje, bo jakby nie było byliśmy liderami tabeli. Livingston w drugiej kolejce zaliczyło wpadkę przegrywając ze Stranraer, naszym kolejnym rywalem. Po za jednym meczem, mieli za sobą praktycznie same zwycięstwa także z wyżej notowanymi rywalami w Pucharze Ligi. Piłkarzom poradziłem zatem cieszenie się samą grą i nie zważanie na wynik. Mimo powyższych faktów, to moi piłkarze w pierwszej połowie dłużej trzymali piłkę w posiadaniu. Rozgrywaliśmy piłkę długo jednak nie dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich oddając w pierwszej połowie zaledwie jeden strzał i to niecelny. Livingston groźnie kontraktowało i tylko pięknej postawie mojego bramkarza McBraina zawdzięczaliśmy remis. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, a my w końcu straciliśmy pierwszą bramkę po rzucie rożnym. Gilfillan nie upilnował Ewana Moyesa i było 1-0. Szkoda, że bramkę straciliśmy po stałym fragmencie gry. Od tego momentu zaczęliśmy stwarzać nieco więcej sytuacji podbramkowych jednak ani Tony Boto, ani Leyden nie byli w stanie umieścić piłki w siatce. Livingston swoje doświadczenie i wyrachowanie kolejny raz potwierdziło w 68 minucie i kolejny raz niestety po rzucie rożnym. Grający dzisiaj świetne spotkanie, bramkarz McBrain popełnił błąd wypuszczając złapaną piłkę, a Tony McParland w tej sytuacji był bezlitosny. Do końca spotkania wynikł nie uległ już zmianie. Przegraliśmy 2-0, jednak uważałem, że nie mamy się czego wstydzić. Wracaliśmy do Montrose z podniesionymi głowami. 29 Sierpnia 2009 W sobotnie popołudnie na stadion Links Park przyjechał 4 zespół 3 Ligi Szkockiej - Stranraer. My po trzech kolejkach zajmowaliśmy 5 miejsce. Było sucho, słonecznie ciepło, a moi zawodnicy pałali chęcią walki i zwycięstwa. Przed własną publicznością spisywaliśmy się do tej pory nienagannie remisując towarzyski mecz w dobrym stylu i wygrywając spotkanie w lidze 6-1. Do dyspozycji miałem wszystkich zawodników, nikt nie skarżył się na kontuzje, nikt nie pauzował za kartki. Wobec powyższego wystawiłem w mojej opinii nasz najsilniejszy skłąd z Kaźmierczakiem i Gemmellem z przodu. Był solidne podstawy do obstawiania nas w roli faworytów spotkania, gdyż przyjezdni - jak wspomniał mój asystent do wirtuozów futbolu nie należeli. Rozpoczęliśmy od huraganowych ataków, które wraz z upływem czasu słabły. Posiadaliśmy przewagę na boisku i na całe szczęście przełożyliśmy ją na bramkę w 23 minucie, a jej strzelcem był polak Robert Kaźmierczak, po świetnym dograniu jego partnera z ataku. Do przerwy było 1-0, a ja poprosiłem chłopaków o koncentrację i dążenie do strzelenia jeszcze jednego gola. Mimo moich próśb to zawodnicy gości coraz częściej atakowali i przejmowali inicjatywę. Mieli dwie sytuacje, które musiały się zakończyć golem, na szczęście dostępu do naszej bramki strzegł Andrew McBrain. Do końca meczu dowieźliśmy wynik 1-0 ku uciesze niewielkiej grupy kibiców.
  18. Kukis

    Montrose

    8 Sierpnia 2009 Po wyczynach moich kopaczy w niezwykle prestiżowych pucharach przyszedł czas na pierwszy mecz ligowy. Podróż nietrwała długo gdyż kilkunastotysięczne miasteczko jest oddalone od Montrose o zaledwie 17 mil. Piłkarze zadowoleni z podróży, stanu murawy i przede wszystkim pogody (słonecznie, 14 stopni C) udali się do szatni przebrać w stroje. Po wejściu zaskoczyłem chłopaków prezentując zupełnie nową taktykę 4-3-1-2. Uznałem, że ostatnie 3 przegrane mecze z rzędu bez strzelenia bramki to wina taktyki - gdyż zawodników, po wzmocnieniach, jak na ostatnią ligę szkocką miałem ponad przeciętnych. Mieliśmy grać wysoko, bez akcji oskrzydlających, krótkimi podaniami mozolnie budować akcje. Planowałem też dominację w środku pola, wysyłając tam aż 4 piłkarzy. Napastnicy mieli szukać gry, schodząc do linii bocznych boiska, natomiast ofensywny pomocnik powinien był ładować piękne bramki z dystansu. Tak to wyglądało teoretycznie. W tym meczu nie mogłem skorzystać z usług mojego najlepszego napastnika - Gemmella, jednak na tej pozycji miałem pewien kłopot bogactwa, więc z wyborem nie miałem większego problemu - do gry desygnowałem Kaźmierczaka i Boto. Po za tym zmienił się skład dwóch innych formacji i ostatecznie ustawienie wyglądało w ten sposób: McBrain - Pope, Cuthill, Crighton, Ruminkiewicz - Sissons, Gilfillan, Davidson - Tomana - Kazmierczak, Boto Nie wiedziałem czego się spodziewać po tym meczu. Raz, że ostatnie mecze wypadały źle, dwa, że zmieniliśmy taktykę i wreszcze trzy, że o przeciwniku nie wiedzieliśmy za wiele. Remis bym wziął w ciemno. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem walki w środku pola, a oba zespoły miały po jednej sytuacji sam na sam z bramkarzem. Z mojej strony nie wykorzystał jej nowy nabytek - Tony Boto. W przerwie, starałem się zmotywować piłkarzy, lecz nie przyniosło to skutku. Drużyna gości coraz śmielej atakowała i jeszcze moment a strzeliła by nam gola. Sytuacja zmieniła się diametralnie w 78 minucie, gdy pomocnik gospodarzy otrzymał drugi żółty kartonik. Od tej pory naciskaliśmy rywala, jednak nie starczyło czasu. Wynik remisowy trzeba było uznać za sprawiedliwy i korzystny, wszak za tydzień mieliśmy grać pierwszy mecz u siebie. 15 Sierpnia 2009 Tego dnia już od rana czułem podwyższony rytm bicia serca. Po 5 meczach wyjazdowych z rzędu mogliśmy w końcu zaprezentować naszą formę lokalnej publice. Na ten sezon klub sprzedał niecałe 200 karnetów co było lekkim zaskoczeniem (przynajmniej dla mnie). Przez ostatnie dni, nad wyspami utrzymał się front wyżowy który zapewniał ciepłe powietrze bez opadów deszczu. Warunki były idealne do pierwszego od dawna zwycięstwa. Na stadion Links Park przyjeżdzała dzisiaj drużyna Queen's Park prosto z Glasgow. Była ona zaliczana, jak powiedział mi mój asystent, raczej do outsiderów ligowej tabeli. Przypomniałem o tym chłopakom w szatni i jak zwykle poprosiłem o maksymalne zaangażowanie - na stadion pofatygowało się ponad 400 kibiców. W stosunku do poprzedniego spotkania w składzie dokonałem zaledwie jednej zmiany - będącego ostatnio w sporym dołku Kaźmierczaka zastąpiłem Leydenem. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Mecz zaczął się znakomicie. Już w 3 minucie objęliśmy prowadzenie. Po rzucie rożnym doskonale głową uderzył Sissons, a piłka po odbiciu się jeszcze od bramkarza wpadła do bramki. Było 1-0! Niemoc strzelecka przełamana! Po strzeleniu gola imponowało mi nie zwalnianie tempa przez mój zespół. W 15 minucie było już 2 do zera. Po błędzie obrońcy drużyny przyjezdnej, Marek Tomana stojąc na 12 metrze skierował piłkę silnym strzałem do bramki. 21 minuta i już 3-0. Niemal kopia pierwszej bramki - dośrodkowuje Tomana z rożnego, A Sissons spokojnie umieszcza głową piłkę w siatce tym razem już bez pomocy bramkarza. Golkiper drużyny przyjezdnej w ogóle dzisiaj nie był w wybornej formie bo już w 23 minucie po raz czwarty wyciągał piłkę z siatki, gdy do prostopadłego podania doszedł Tony Boto i plasowanym strzałem w długi róg zdobył bramkę. Atakowaliśmy nadal, a jedyną groźną akcję goście przeprowadzili w 28 minucie - po nieudanej pułapce offsidowej do piłki dobiegł Carroll i pokonał McBraina zdobywając honorowego gola. Jeszcze przed przerwą podwyższyliśmy jednak rezultat na 6-1. Najpierw błąd bramkarza wykorzystał ponownie Tomana, a później Boto zdobył swoją drugą bramkę z odległości 5 metrów. Druga połowa po zmianach (wprowadzeniu m. in. Kaźmierczaka) przebiegła bez wielu sytuacji i rezultat do końca meczu nie uległ już zmianie. Wygraliśmy 6-1, a ja coś czuję, że na kolejny mecz zawita na stadion dużo więcej kibiców. Martwi jedynie forma Kaźmierczaka i fakt, że za tydzień gramy z głównym faworytem ligi - Livingstone i to na wyjeździe. Po tym meczu zostaliśmy liderami tabeli.
  19. Kukis

    Montrose

    1 Sierpnia 2009 Ostatni tydzień przebiegł pod znakiem burzliwej pogody. Zawodnicy nieco zasmuceni ostatnimi porażkami wyrażali mniejszą chęć trenowania, a za to coraz częściej można było ich spotkać wieczorami na rynku. Taka sytuacja nie mogła dziwić - zdecydowana większość mojej drużyny była amatorami. Siedząc wieczorami samotnie przy laptopie, oprócz wyszukiwania nowinek informatycznych zacząłem zastanawiać się co do słuszności nowej taktyki mojej drużyny - mocno zmodyfikowanego 4-4-2. Odkąd zacząłem mieszać w większości młodym chłopakom w głowie nie strzeliliśmy bramki, a mecze kończyły się - pechowymi co prawda - porażkami. Dzisiaj czekał nas mecz w Pucharze Ligi ze zdecydowanie wyżej od nas notowaną drużyną - pojechaliśmy do Brechin. Lokalna drużyna grała w lidze wyższej od nas i była kandydatem do awansu. To był nasz czwarty z rzędu mecz na wyjeździe. Bardzo zależało mi na wygranej i dałem to odczuć drużynie przed meczem w szatni. Pierwsza połowa była wyrównana z lekkim wskazaniem na gospodarzy. My nie wykorzystaliśmy stuprocentowej okazji jaką miał debiutujący w podstawowej jedenastce Leyden, a że nie wykorzystane sytuacje się mszczą to w 35 minucie dostaliśmy piękną bramkę z wolnego. Do przerwy było zatem 1-0 ku uciesze lokalnej publiki. W przerwie sfrustrowany sytuacją nakazałem zawodnikom zapomnienie o jakiejkolwiek taktyce i po prostu strzelenie im bramki jakimkolwiek sposobem. Motywacja jednak nie przyniosła pożądanego skutku bo mimo, że stworzyliśmy sobie więcej sytuacji niż w pierwszej odsłonie spotkania to dostaliśmy dwie bramki po błędach środkowych obrońców w 59 i 70 minucie. Nie chcąc zaogniać sytuacji w drużynie, okazałem zrozumienie zawodnikom po meczu. Teraz trzeba było się skoncentrować na naszym głównym celu - lidze.
  20. Kukis

    Montrose

    22 Lipca 2009 Razem z moim asystentem udałem się na Szkocki mecz młodych talentów. Spotkanie nie było fascynującym widowiskiem i skończyło się wygraną 1-0 jednej z drużyn. Żaden z zawodników mi nie przypadł do gustu, podczas gdy mój asystent co chwile zachwycał się potencjałem młodych kopaczy. Wiedziałem, że trzeba było budować zespół na przyszłość z młodych piłkarzy, jednak uznałem, że w naszym klubie nie grają wcale gorsi zawodnicy. Nikogo zatem na moją listę życzeń w laptopie nie zapisałem. 25 Lipca 2009 Po średnich sparingach (wygrana, remis, dwie porażki) przyszedł czas na pierwszy mecz o stawkę. Tuż przed meczem dowiedziałem się, że kontuzji na treningu nabawił się młody, lewy obrońca Aaron Sinclair i nie zagra przez najbliższe parę dni. Nie miałem zamiaru z niego skorzystać podczas dzisiejszego meczu, więc nie rozpaczałem. Po przybycie na stadion New Bayview w Fife udaliśmy się do szatni gdzie po chwili zacząłem przypominać zawodnikom nasze założenia taktyczne. Wiedzieliśmy, że rywal jest faworytem, ale liczyliśmy na jego słabszy dzień, bo nasza forma mimo wszystko była daleka od idealnej. Ponadto niektórzy zawodnicy wyglądali na zmęczonych. Od ostatniego sparingu zrobiłem tylko jedną roszadę w składzie - za Kaźmierczaka wszedł do ataku Tony Boto. Mecz zaczął się od ataków gospodarzy. Oddawali strzały z daleka, jednak rzadko kiedy leciały one w światło bramki. Staraliśmy się groźnie kontrować i mieliśmy swoje sytuacje. Pierwsza połowa zakończyła się jednak wynikiem 0-0. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że teraz możemy postarać się przejąć inicjatywę i zdobyć zwycięskiego gola na wagę awansu. Po gwizdku sędziego, który rozpoczął drugą połówkę moi piłkarze zaczęli szturmować bramkę przeciwnika. Obraz gry zupełnie się zmienił, częściej posiadaliśmy piłkę i częściej oddawaliśmy strzały. Mieliśmy jednak pecha, bo po strzale rozpaczy z 30 m zawodnika gospodarzy Paula McManusa piłka niefortunnie odbiła się od mojego obrońcy Sissonsa i zmylając bramkarza wpadła do naszej siatki. Próbowaliśmy się jeszcze odgryzać - na boisko wszedł m. in. Kaźmierczak, a stuprocentową sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Tony Boto. Wynik do końca spotkania nie uległ zmianie, a my wracaliśmy do Montrose w minorowych nastrojach. Szkoda, bo zasługiwaliśmy na remis. Następny mecz w Pucharze Ligi 1 Sierpnia...
  21. Kukis

    Montrose

    19 Lipca 2009 W ostatnich dniach pożegnaliśmy w klubie dwóch napastników Daryla Nicola i Ryana Stewarta. Zaoszczędzoną kasę spożytkuję na zaoferowanie kontraktu zawodowego jednemu z piłkarzy. Myślę, że były to ostatnia roszady w składzie, a drużyna na ten sezon jest skompletowana. Najsłabszą formacją aktualnie jest zdecydowanie linia pomocy, ale mam już na oku paru zawodników, którzy mogą dołączyć do nas w przerwie zimowej jeśli będzie to konieczne. Ponadto zostałem zaproszony na Dzień Testów - czyli po prostu mecz dwóch drużyn złożonych ze Szkockich talentów. Jako, że 22 Lipca mam wolny termin w kalendarzu na pewno się na niego wybiorę razem z moim asystentem Jimem. Przez ostatni tydzień drużyna intensywnie trenowała i widać, że Lipiec dotychczas zmęczył zawodników. Przed spotkaniami o stawkę trzeba będzie dać im odpocząć trochę. Mimo tego jestem zaskoczony brakiem jakichkolwiek kontuzji - oby tak dalej. Dzisiaj gramy z pobliskim klubem Huntly o statusie półzawodowym. Generalnie rywal jak najbardziej w naszym zasięgu, myślę nawet, że jesteśmy drobnymi faworytami. Jest to nasz ostatni sparing przed pierwszymi meczami w pucharach krajowych. Po przyjeździe do drobnej mieścinki, udaliśmy się od razu na stadion. Zawodnicy poszli przebrać się do szatni a ja tradycyjnie sprawdziłem stan murawy. Trawa byłą w idealnym stanie, a pogoda jak najbardziej zachęcała do gry - było słonecznie, sucho, 12 stopni Celsjusza. W szatni powtórzyłem moim kopaczom założenia na dzisiejszy mecz. Mieliśmy grać tak samo jak ostatnio tylko, że skuteczniej. Poprosiłem też o danie z siebie wszystkiego i zagranie na 100%, gdyż po tym meczu będzie tydzień przerwy w spotkaniach i zdążą zregenerować siły. Na tablicy rozrysowałem także sposób wykonywania rzutów rożnych bo ostatnio nie wychodziło to najlepiej. Pełen optymizmu razem z zawodnikami wyszedłem z szatni. Skład pozostał ten sam - zwycięskiego składu się nie zmienia. Jestem odrobinę zawiedziony, ale nie dałem tego po sobie poznać. Mecz był wyrównany a my powinniśmy strzelić choć jedną bramkę. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał Boto i Gemmell. Niewyraźnie grał Kaźmierczak. Przy rzutach rożnych nadal mizeria. Bramkę po raz kolejny tracimy po uderzeniu głową. Davidson kapitan zespołu nie upilnował Skinnera w 50 minucie, a nasz golkiper zachował się dziwnie pasywnie. Trudno, czas teraz na wypoczynek i można koncentrować się już na pierwszym meczu o stawkę. Będzie to mecz z East Fife 25 Lipca i nie jesteśmy w nim faworytami. Gospodarze raczej przewidują spacerek.
  22. Kukis

    Montrose

    14 Lipca 2009 Do składu dołączył już chyba ostatni zawodnik. Był to Tony Boto, anglik o korzeniach w Ugandzie. Miał cechy typowego snajpera i właśnie w tym celu został sprowadzony do drużyny. Na 19:30 ustalono godzinę rozpoczęcia spotkania. Ja jednak razem z moimi ambitnymi ostatnio zawodnikami już parę godzin przed meczem siedziałem w szatni i omawiałem taktykę na ten mecz i następne. Mieliśmy grać klasycznym 4-4-2 z lekko cofniętą obroną, a jednocześnie próbować łapać napastników na pułapki offsidowe. Każdemu z zawodników przydzieliłem zadania dot. jego pozycji i zachowania podczas stałych fragmentów gry. Szczególnie ciekawy jestem jak wyjdą nam rzuty rożne, gdyż ćwiczyliśmy ten element ostatnio na treningach. Skład wyjściowy od ostatniego spotkania uległ tylko jednej zmianie. Na prawej flance Milligana zastąpił Hegarty. Liczyłem dzisiaj po cichu na wysokie zwycięstwo nad amatorami z Edynburskiej uczelni. Zawodnikom powiedziałem jednak, żeby nie zwracali uwagi na wynik, a konsekwentnie wypełniali założenia taktyczne. Cieszy gra, a wynik powinien być nieco wyższy, oddaliśmy 14 strzałów w tym 8 w światło bramki. Mieliśmy też jeden słupek. Nienagannie spisała się obrona nie dopuszczając do ani jednego strzału. Zawodnicy z Edynburga byli jednak zdecydowanie najsłabszymi piłkarzami jakich widziałem na oczy ostatnio, ponadto przed meczem musieli zaliczyć ostrą imprezę, bo mieli problemy z szybkim bieganiem. Jestem bardzo ciekaw co przyniosą kolejne sparingi. Trzeba dopracować jeszcze rzuty rożne, w tym meczu mieliśmy ich 9, a po żadnym z nich nie było zagrożenia bramki przeciwnika.
  23. Kukis

    Montrose

    13 Lipca 2009 Dzisiaj nie było treningu. Nie dlatego, że gramy już doskonale. Nawet nie z powodu zmęczenia zawodników. W nagrodę za ciężką pracę na treningach przez ostatnie dwa tygodnie, a także w celu integracji nowych zawodników z drużyną dałem wszystkim dzień wolnego i zaprosiłem do miejscowego pubu na piwo na koszt klubu . Była okazja do szczerych rozmów i pośmiania się trochę. Jutro mieliśmy grać mecz w Edynburgu z drużyną tamtejszego uniwersytetu, sławnego zresztą na całym świecie. Uważałem, że umiejętnościami bijemy ich na łeb i szyję dlatego przyda się trochę rozluźnienia w szeregach. Zespół podzielił się generalnie na 3 obozy - Szkotów, Słowian i pozostałych Brytyjczyków. Szkoci zmyli się jako pierwsi radząc pozostałym, żeby wracali już do domów jeśli chcą wstać na jutrzejszy autokar (mieliśmy wyjechać koło 8 rano). Następnie do domów udali się Brytyjczycy, a my Polacy razem z naszym słowackim przyjacielem Markiem zostaliśmy do późna. Dochodziła już północ gdy do naszego stolika podeszła grupka lokalnych kibiców-ultrasów. Zapytali się, czy mogą się dosiąść i zamienić z nami parę słów. Faceci wyglądali dosyć postawnie i mieli krótko przystrzyżone włosy, lecz okazali się całkiem miłymi gościami. Rozpoczął rozmowę ze mną, jak się później okazało animator - prowadzący doping na stadionie. Chciał mi wytłumaczyć jedną kwestię: - Słuchaj, trenerze. Nie są dla nas jasne przyczyny twojego nagłego pojawienia się w klubie. Nie musimy ich znać, to nieważne. Rozumiemy, że nowy menadżer chce zaprowadzać zmiany i nowy porządek, chcemy jednak apelować o jedno. Montrose to klub z tradycjami, był w tym mieście od zawsze i od zawsze grali w nim tylko Szkoccy zawodnicy. Obcokrajowcy nie pojawiali się tu, czasem może ktoś przyjechał jedynie na testy. Mówię o tym nie bez powodu. Większości ludzi na świecie, którzy nigdy nie kibicowali swojej lokalnej drużynie może się wydawać, że wszyscy kibole chcą za wszelką cenę zwycięstw i jak najwyższych pozycji swojego 'teamu' w lidze. To po części prawda. Po części bo przede wszystkim chcemy by piłkarze i pracownicy klubowi wiedzieli jak ważne są dla nas te barwy. Jak ważne jest godło, szalik klubowy. My nie chcemy dziesiątek zagranicznych zawodników, którzy przyjadą tu na rok i zaraz wyjadą. Chcemy 11 czy 18 zawodników którzy wiedzą co to jest przywiązanie do klubu, chcemy kopaczy którzy będą na boisku umierali za te barwy, którzy będą gryźć trawę za ten klub! Może wydawać Ci się to szalone... nie zrozumiesz tego jeśli nigdy nie byłeś kibicem... . - Doskonale - odpowiedziałem - rozumiem. Nie musisz już dłużej się męczyć. Cieszę się, że podejście wasze, naszych kibiców jest właśnie takie. Doskonale wiem co masz na myśli... doskonale. W dalszej rozmowie zapewniłem naszego niespodziewanego gościa, że Szkoci zawsze będą stanowić większość w wyjściowej jedenastce. Opowiedziałem mu historię z polskiego podwórka, ze Szczecina. Mimo, iż dochodziła już pierwsza zdążyłem jeszcze ze szczegółami pokazać różnice między zdobyciem PP w 2004, a w 2009 przez Lecha Poznań (obcokrajowcy, brak Reissa) i mimo, że animator nie kojarzył kompletnie mojej ulubionej drużyny słuchał mnie uważnie i razem ze mną zadowolony opuścił Pub. Dzisiejsza rozmowa zmieniła trochę w mojej polityce transferowej. Wycofałem scouta z Francji i poleciłem mu jeżdżenie po Szkocji. Jutro gramy z totalnymi amatorami...
  24. Kukis

    Montrose

    11 Lipca 2009 Gramy dzisiaj sparing Exeter City. Bukmacherzy nie dają nam większych szans, uważają, że przy wyjątkowo sprzyjających okolicznościach jesteśmy w stanie powalczyć o remis. W ostatnich dniach pojawili się w zespole pierwsi nowi zawodnicy - dwóch polaków (Tomasz Ruminkiewicz[O P] i Robert Kaźmierczak[N]) i dwóch wyspiarzy (Ryan Gilfillan[O PŚ,P Ś] i Bob Sissons[O/P Ś]). Transfery wywołały spore zamieszanie w naszym małym miasteczku - lokalni dziennikarze co rusz chcieli organizować konferencje prasowe. Nie chcąc wywoływać niepotrzebnego zaniepokojenia wśród moich zawodników zgodziłem się tylko na oficjalną prezentację prawego obrońcy Tomasz Ruminkiewicza. Z kolei z pierwszą drużyną, żegnają się kolejni zawodnicy - Mark Russell i Sean Anderson zostali przeniesieni do składu rezerw, a Jack Pollock pogra teraz w U-19. W najbliższym czasie zdecyduję jeszcze o odejściu jednego z napastników bo aż 5 jest mi niepotrzebnych. Dużo powie mi dzisiejszy sparing. Zawodnicy przez ostatnie 10 dni intensywnie trenowali w upalnym słońcu i mają prawo być nieco zmęczeni. Mój asystent twierdzi jednak, że na porannym treningu drużyna gości także nie wyglądała świeżo - pogłoski mówiły nawet o jakimś zatruciu pokarmowym niektórych zawodników Exeter City. Sparing zaplanowany był na Sobotę godzinę 15. Było dosyć ciepło bo 21 stopni, ale zarazem wietrznie - poradziłem więc zawodnikom granie krótkich podań po ziemi. Postanowiłem nie zmieniać na razie ustawienia 4-4-2 bo po prostu nie opracowałem (jeszcze), żadnej innej taktyki która miała by nam przynosić zwycięstwa. Możliwe, że zostaniemy przy 4-4-2 z ofensywnie usposobionymi bocznymi pomocnikami. Środkowi pomocnicy natomiast mieli grać aktywnie i w defensywie i w ofensywie. Szczerze mówiąc byłem dziwnie spokojny o moich podopiecznych, być może to ze względu na wzmocnienia. Do ostatniej chwili nie wiedziałem czy zdąży dojechać polski napastnik Robert Kaźmierczak. Okazało się, że zdążył i prosto z samochodu udał się do szatni przebrać w klubowy strój. Ostatecznie wyszliśmy więc ustawieniem: McNeil - Ruminkiewicz, Pope, Gilfillan, Sissons - Fleming, Tomana, Davidson, Milligan - Kaźmierczak, Gemmell Pierwsza połowa o dziwo przebiegała całkowicie pod nasze dyktando. Chłopcy byli zachwyceni obecnością paru-setnej grupy kibiców na trybunach. Wyglądali bardzo świeżo, a nowi zawodnicy od razu wkomponowali się zespół i co rusz zachwycali przyjęciem piłki czy dokładnym podaniem. Po "polskiej akcji" czyli dośrodkowaniu Ruminkiewicza, przedłużeniu głową Kaźmierczaka gola z 11 metrów strzelił lewy pomocnik Fleming i w 14 minucie było 1-0. Skromna grupa kibiców ucieszyła się a paręnaście minut później przecierała oczy ze zdumienia gdy było już 2-0. Ruminkiewicz podał po skrzydle do Milligana, a ten doskonale wycofał piłkę na 16 metr skąd swoją pierwszą bramkę strzelił Gemmell. Mieliśmy jeszcze parę sytuacji na podwyższenie prowadzenia w pierwszej połowie (m. in. strzał w słupek Gemmella) jednak do przerwy wynik już się nie zmienił. Zadowolony takim stanem rzeczy wymieniłem całą 10tkę zawodników pozostawiając na boisku jedynie najstarszego - Tomanę, który przejawiał wielką ochotę do gry i chęć strzelenia gola - w pierwszej połowie strzelał z dystansu aż 3 razy, niestety zawsze niecelnie. Po przerwie oglądaliśmy zupełnie inny mecz. Rezerwowi zawodnicy mojej drużyny zostali stłamszeni przez Exeter. Pierwszą bramkę dla gości zdobył Marcus Stewart po uderzeniu z wolnego z 20 metrów. Rezerwowy bramkarz mojej drużyny był bez szans, bo piłka po uderzeniu o słupek wpadła do bramki. W 48 minucie było 2-1, a moi zawodnicy sporadycznie gościli na połowie przeciwnika oddając w sumie dwa niecelne strzały z dystansu. Atakował Exeter i udokumentował swoją przewagę drugą bramką już w 52 minucie. Główką, od poprzeczki piłkę do bramki skierował Henville. Przy tej bramce mogę mieć pretensje do mojego bramkarza i środkowych obrońców którzy nie upilnowali napastnika. Wynik utrzymał się już do końca spotkania. Po spotkaniu byłem oczywiście zadowolony z postawy drużyny.
  25. Kukis

    Montrose

    3 Lipca 2009 Tomana zgodził się odegrać rolę mentora. Zaopiekował się 16 latkiem z drużyny U-19 Finlaysonem. 4 Lipca 2009 W Montrose trwają średnio intensywne przygotowania do sezonu, większość zawodników jednak regularnie trenuje. W klubie został zakontraktowany drugi już scout. Zleciłem mu obserwacje zawodników we Francji bez jakichś konkretnych ograniczeń. Nadal szukam wzmocnień na pozycje środkowego obrońcy, napastnika i prawego obrońcy. Ponadto w międzyczasie w klubie został podpisane dwa pierwsze kontrakty profesjonalne - Pope i Gemmell. Sinclair wyśmiał moją ofertę, jednak na ten moment nie mogę nic więcej mu zaoferować. W dupie mu się chyba po przewracało. 6 Lipca 2009 Weekend spędziłem w domu odpoczywając nieco od codziennych. W niedzielę wybrałem się na pierwsze poważne zakupy na wyspach, razem z Tomaną zwiedziliśmy Aberdeen. Wieczorem na swojego maila otrzymałem informację o rozlosowaniu par pierwszych rund Pucharu Ligi i Challenge Cup. Nie miałem pojęcia o tych rozgrywkach więc dobrze, że zajrzałem na skrzynkę mailową. Muszę rozeznać się w prestiżu tych rozgrywek. I tak w Pucharze Ligi trafiliśmy na drugoligowy zespół Brechin City, który według mediów był prognozowany do awansu w tym sezonie do pierwszej ligi. Nasze szanse zatem nie wyglądają w tym spotkaniu najlepiej. Natomiast w Challenge Cup czeka nas spotkanie z East Fife - zespół podobnej klasy co Brechin. 7 Lipca 2009 Już za parę dni gramy pierwszy poważny sparing, a skład drużyny nadal pozostaje taki sam. Wysłałem jednak trochę ofert do zawodników zarekomendowanych mi przez scouta i czekam... . Wykorzystując moje nieliczne kontakty w Polsce wysłałem także oferty pracy w Szkocji do paru Polaków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...