Skocz do zawartości

Fubert

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    153
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Fubert

  1. Fubert

    Polityka zagraniczna

    Profesor, dzięki za wyjaśnienia! Chętnie o tym jeszcze poczytam (pouczę się). Co do obrony wybrzeża, to potrzebujemy również czułej i gęstej sieci nasłuchowej. Pytanie, czy śmigłowiec będzie nam wtedy potrzebny. Mając dobry namiar - w naszych warunkach, strzelamy do intruza rakietotorpedą z brzegu :). Wydaje mi się że w czasie wojny nasze śmigłowce mogłyby 'czesać' Bałtyk tylko przy przewadze powietrznej, której raczej samodzielnie mieć nie będziemy. Moje wątpliwości dotyczą właśnie priorytetów, czy tak drogi sprzęt to nie kolejne 'Pendolino' i wydatek tylu miliardów, zwłaszcza w sytuacji niedoboru innych, krytycznych dla naszej zdolności odstraszania systemów uzbrojenia, ma mocne uzasadnienie. I tak relatywnie niecierpiące zwłoki? Czy nie lepszy byłby (pewnie tylko za część tej kwoty) nasz udział w jakimś międzynarodowym projekcie dotyczącym takiej właśnie maszyny, tak byśmy mieli zagwarantowane prawa własności intelektualnej.
  2. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Chyba nie tak źle :). Ciekawe jak z tymi mleczarniami (tylko przykład) wygląda w skali całego kraju, w przeliczeniu na mieszkańca, w porównaniu z UE? Ja wskazałem zagrożenia, nie rozstrzygam jednak czy Polska przekroczyła już masę krytyczną. Jeśli ewentualne wybicie się na pozycje wiodące w regionie jest możliwe jeszcze w przetwórstwie rolno-spożywczym, to warto o to dbać. Oraz o jak największą różnorodność wewnątrz kraju, w ramach rynków lokalnych. Oczywiście nikt nie będzie głodował, ale zauważ że już teraz niewielu stać na konsumpcję zdrowej żywności, która kiedyś była udziałem wszystkich. Pojawiają się sklepy ze zdrową żywnością, w których ceny są kilkakrotnie wyższe niż w centrach wielkopowierzchniowych dla miejskich wyrobników. Dlaczego tak jest? Co do statystyki, to czy wyniki badania opierają się na jednej definicji rolnika i "rolnictwa", bo tekst tego nie wyjaśnia. Tak czy inaczej, rozbieżności w % nie uważam za jakąś "wadę" w tym przypadku. Moim zdaniem, zamiast napalać się na wizję farmerskiego rolnictwa na potrzeby rynku wewnętrznego, róbmy swoje i stawiajmy na małe, skrojone na ludzką miarę zakłady, które z natury stwarzają klimat sprzyjający wdrażaniu niekonwencjonalnych i innowacyjnych rozwiązań, a nadto charakteryzują się najwyższym tempem przyrostu kapitału, elastycznością i różnorodnością. A jakość niech będzie wówczas truizmem. Co do modelu gospodarki dla nas, to ani UK ani Rumunia ;). Ogólnie - rozwój gospodarczy tak, ale nie poprzez bezrefleksyjny kult PKB, który nie uwzględnia przecież działań z obrębu gospodarki domowej. Kwestia definicji, diagnozy, propozycji rozwiązań. Przykładowo: co konkretny człowiek ma z tego 'rozwoju'? Mieszkaniec 'wielkiego świata' będzie oczywiście prowadził dość wygodne, nażarte i rozrywkowe życie, ale prędzej czy później nabawi się jednej z chorób cywilizacyjnych. Będzie to rak, cukrzyca, miażdżyca, nerwica albo dotknie go zawał (co jest znowu świetnym kąskiem dla przemysłu farmakologicznego albo dla handlarzy ludzkimi organami). Mieszkaniec świata mniej cywilizowanego natomiast nie umrze z głodu, jeśli sprzeda swoją nerkę. Pytanie zatem jest: czy w ekonomii podstawowymi podmiotami powinny być jednostki czy przede wszystkim gospodarstwa domowe i firmy? Moim zdaniem to drugie. Nie możemy też kompletnie zablokować możliwości współdziałania państwa i prywatnego biznesu w realizacji konkretnych projektów. Odtwórzmy sobie również metody stosowane przez Polaków zamieszkałych w zaborze pruskim, czyli pracę u podstaw. Zacznijmy gromadzić we własnych rękach kapitał (kumulacja własności), co jest podstawą prawdziwej wolności i suwerenności. Wydzierajmy możnym tego świata media, zacznijmy wychowywać lud po swojemu: w duchu umiłowania do wolności, która zakłada realną odpowiedzialność za najbliższe otoczenie. Zwalczajmy natomiast propagandę wolności urojonej, bo de facto zadekretowanej przez urzędników. Zamiast biernie kopiować to, co Zachód dyktuje, i cieszyć się jak małpki, które zostały pogłaskane po główce, bo były grzeczne, zacznijmy szanować samych siebie, własną kulturę i własną pracę. Miłego weekendu:)
  3. Fubert

    Polityka zagraniczna

    Jestem w tej sprawie kompletnym lamerem, dlatego może wygłupiam się, ale czy istotnymi nie są takie pytania jak: ile naszych śmigłowców - obojętnie jakich - przetrwa pierwszych 12 godzin pełnoskalowego konfliktu z Rosją? Do czego mogą nam się przydać te które przetrwają, w pierwszym tygodniu wojny? Ile efektywnego w takim konflikcie uzbrojenia moglibyśmy kupić za 13 miliardów? To są pytania o priorytety. Moim zdaniem zanim wydamy kilka miliardów w twardej walucie na importowany sprzęt, trzeba przeanalizować jego funkcjonalność w warunkach wojny, która nam naprawdę grozi, a nie tej, którą byśmy preferowali. I wybierać zgodnie z priorytetami czasu wojny, pamiętając że nasze środki są bardziej ograniczone niż środki potencjalnego przeciwnika który uderzy nas tam, gdzie jesteśmy najbardziej podatni na uderzenie. Czy ten śmigłowiec to narzędzie ataku czy obrony? A jeśli ataku to czy jesteśmy pewni obrony kolektywnej NATO i wtedy, owszem, robimy to co Kwatera główna każe, nie martwiąc się o resztę. Jeśli jesteśmy pewni?..
  4. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Lucas07, stosowanie w rolnictwie jedynie kryterium wydajności (czy też raczej produktywności w odniesieniu do korpo) jest błędem bo skutkuje zanikiem różnorodności (w tym bioróżnorodności). Znikają odmiany o walorach unikatowych nie do końca zbadanych, tylko dlatego że nie odpowiadają wymogom technologicznym przetwórstwa dużej skali. A w razie czego z pomocą przyjdą jeszcze komisarze UE ze swoimi limitami i 'normami jakościowymi, których rzeczywistym celem jest ograniczanie konkurencji (ostatnim przekrętem był chyba zakaz tradycyjnego wędzenia wyrobów z mięsa?). Po drugie, gdy już małe gospodarki padną i przykładowo w promieniu kilkuset kilometrów pozostanie jedna wielka mleczarnia, to nie dość że będzie monopolistą dla producentów mleka w jej kręgu, to jeszcze będzie ona omijać drobnych wytwórców, uzasadniając to zbyt dużymi kosztami transportu. Ilu już teraz widzisz wokół swojego miejsca zamieszkania - piekarni, mleczarni, rzeźnika itp.? Po prostu - w pogoni za efektem skali towarzyszy producentom rolnym monopol odbiorców, a oni z kolei wypychani są z rynku przez rosnącą (postępujące techniki konserwacji żywności) konkurencją z odległych terenów. W efekcie mamy coraz tańszą i coraz gorszą żywność. Małe jest piękne :)
  5. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    1. Państwo nie jest od tego aby ograniczać wolnośc prowadzenia biznes / narzucąć pewne rozwiazania 3 i 4. A słyszałeś, aby ktoś się zatruł żywnościa kanadyjską? Ja nie, a żywnosc ta będzie tańsza. Poza tym Kanada nie importuje aż tak dużo żywności, po prostu mają też całkiem spory popyt wewnętrzny. Głównie z Kanady bedziemy kupować maszyny raczej. 6. Upadną nierentowne miejsca pracy, które ledwo wiażą i dzisiaj koniec z końcem. A NAFTA nie wykończyła gospodarki Meksyku (notabene 15. gospodarki świata), tylko zapoczątkowała proces restrukturyzacji przestarzałej gospodarki opartej wyłacznie o surowce (no tak się nie da konkurować). Oczywiście że są problemy tam (np. rosnacy popyt nierównomiernie do podaży, czy zbytni udział karteli przestępczych w gospodarce), ale upadkiem bynajmniej tego bym nie nazwał, ba nwet odnotowuje się tam stały, delikatny wzrost. Keith Flint, Ad 1) to jest teza, z którą można dyskutować. Każde państwo stosuje jakieś ograniczenia i podejmuje decyzje w pewnych zakresach, mniej lub bardziej suwerennie. Nie istnieje ono przecież w stanie wypreparowanym ze struktury społecznych instytucji, bo powiązane jest z metoda wyłaniania władz, zakresem ich kompetencji oraz z metodą ustanawiania prawa. Kanada jeśli już o niej mowa, skutecznie ograniczyła chociażby negatywne skutki zagranicznych inwestycji, poddając kontroli właśnie przepływ kapitałów, a to poprzez wprowadzenie tzw. Investment Canada Act :) Co ciekawe, w Kanadzie również pojawiają się głosy krytyczne dla umowy CETA tj. przedstawiające obawę, że Kanada na tym straci. I żeby odnajdywać się raczej w polityce państw azjatyckich, polegającej na wspieraniu wielkich monopoli produkujących na eksport, bo pożytki z monopolu pozostają w kraju, a negatywne skutki dotykają zagranicznych odbiorców. Zatem kapitał jak widać ma narodowość nie tylko dla Kanadyjczyków :p
  6. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Akurat p. Kamiński był dla mnie jednym z kilku katalizatorów dla podjęcia decyzji o oddaniu głosu na p. Dudę, zamiast zostania w mieszkaniu i wstrzymania się od głosu. Zjawiska ciekawe potrafią być bowiem jednocześnie arcyobrzydliwe. Takim zjawiskiem jest polityczna kariera p. Kamińskiego, który do niedawna przypominał prosiaka jedynie zewnętrznie. A swoja drogą poza posada rządowa, ten pan dorabia sobie na boku w żydowskiej firmie wywiadowczo-lobbystycznej Prism Group, co mu się w niczym nie kłóci z lojalnością wobec rządu i jego szefowej Ewie Kopacz.
  7. Poznaniacy wysadzili Grobelnego uważając zasadniczo, że sama zmiana jest wartością, jakkolwiek to nie brzmi. Oczywiście dużą rolę odegrało przy tym pospolite ruszenie ludzi młodych, aktywne ruchy miejskie i ogólna nadzieja na wejście nowej ekipy, która przynajmniej na starcie nie będzie miała świętego przekonania, że zdanie strony społecznej można całkowicie i bezkarnie ignorować. Wszelka wizja Grobelnego na miasto została wykonana do końca jego drugiej kadencji, na kolejne zabrakło pomysłu albo chęci. Jak to się ładnie mówi - koncepcja uległa wyczerpaniu. Po kilkunastu latach o obsadzie stanowisk wykonawczych przestały już niemal całkowicie decydować kompetencje i chęć działania, za to liczyły się znajomość i jak długi jest 'staż współpracy'. A zatem - ci co głosowali na Kukiza na pewno wyśmieją tą negocjowaną jedynkę, przynajmniej w POZ.
  8. To chyba jakiś przesąd? Doświadczenie ma dla mnie wartość wielce umiarkowaną, że tak powiem - 'doświadczony polityk' brzmi jak kierowca autobusu, nie żeglarz po morzach nieznanych . Ja twierdzę, że jakość jest funkcją czasu, zaangażoania, talentu; doświadczenie często zaś przeszkodą - to 'zdobyte doświadczenie' bowiem to najczęściej nic innego niż suma tych wszystkich złych rzeczy, które nas w życiu spotkały. Olać to! Moim zdaniem to jest straszna naiwność. PiS na czas wyborów całkowicie schował swoich siepaczy (Macierewicz, Pawłowska, Fotyga itp), którzy są prawdziwym obliczem tej partii. Co więcej, jej symbol - prezes Kaczyński jest niemal całkowicie ukryty i mocno trzyma "gębę" na kłódkę, żeby nie wypalić bon-motem jak ten o Merkel, który kosztował PiS wygrana w wyborach do bodaj Parlamentu Europejskiego (?). Ta cała kampania to jest mega udawanie ze strony PiS, bo chyba sobie nie wyobrażasz, że cały pierwszy garnitur tej partii pójdzie w odstawkę? Kilkakrotnie próbowali się przebrać w inne ciuszki i udawać tych, którymi nie są, ale pojedyncze wyskoki Kaczyńskiego i innych kończyły się zonkiem. Tym razem są bardzo zmobilizowani i zdyscyplinowani by w tej maskaradzie wytrwać do końca. A co to jest ta 'naiwność'? ;). To 'naiwnością' nie byłoby eksponowanie się na ryzyko kolejnej kadencji PBK? Po prostu - żyjemy, ryzykujemy, przegrywamy, wygrywamy; ale to nie jest niczym szczególnym. A co do maskarady, to mam jedną uwagę, taką mianowicie, że przyganiał kocioł garnkowi.
  9. Co tylko potęguje złe wrażenie i w mojej ocenie powinno być argumentem dla nieprzekonanych. Był w błędzie, zaćmiła go pycha i teraz nie radzi sobie z wewnętrzną masą krytyczną, która zaczyna osiągać zaczątki kuli śniegowej. Tylko jak taki człowiek może stać na czele narodu żyjącego na geopolitycznym uskoku tektonicznym, gdzie trzęsło, trzęsie i będzie trząść...
  10. Trochę tak chociaż to 'ćwiczenia' raczej tylko w odniesieniu do przeciwnika politycznego. Nie ta liga co w przypadku 'obywatelskich' >>> https://www.youtube.com/watch?v=DNZhOFt_UW8;)
  11. a po co organizować referendum ws. kary śmierci skoro mamy doktrynę UE w tym zakresie? ;)
  12. Będąc wrogiem insurekcjonizmu, sam uprawia jednoosobowy insurekcjonizm, ale może w tym szaleństwie jest metoda ;).
  13. Fubert

    Kącik złamanych serc

    ^^ Nie było wówczas żadnych innych osób lub krytycznych wydarzeń o podobnym charakterze, które mogły doprowadzić do ostatecznych decyzji. Głównym powodem okazała się jakość nas samych w naszym małżeństwie - taki własny brud, na którego nie dało się już spojrzeć czystymi oczami ani nawet nie dało się go już wyprać. Mimo że próbowaliśmy, również z pomocą innych, zawsze okazywało się to jedynie zmianą aranżacji, nie remontem generalnym. Na pewno moja odpowiedzialność jest dużo większa dlatego walczyłem, szczególnie mocno po wyprowadzce, ale w końcu poddałem się ;). Od stwierdzenia, że nie ma sensu ciągnąć tego dłużej, do samego sformalizowania zagadnienia, mieliśmy sporo czasu do wykorzystania - na poukładanie własnych tematów i spokojne wypracowanie planu wychowawczego w związku z dziećmi, aby jak najmniej odczuły one, że burzy im się jakaś materia. Sama rozprawa wyjątkowo krótka i techniczna, żadnej wojny, mnóstwo zrozumienia. A teraz może być już tylko lepiej
  14. Fubert

    Kącik złamanych serc

    Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć . W pewnych zakresach - gratulować; uznając jednak pozostałe interpretacje - to na pewno również porażka. Zależy od konkretnych intruzji, obrazów, impulsów, wątpliwości. Na pewno nie było żadnego gówniarstwa, świństw i decyzji z dnia na dzień. Wszystko opisane, zdefiniowane, przecierpiane, o dużej mocy poznawczej - w tym sensie to korzyść. PS. no i przeżywam drugą młodość hehe ;)
  15. Fubert

    Kącik złamanych serc

    Hej, a ja od kwietnia mam status "po rozwodzie" - po 10 latach małżeństwa. Mam z moją byłą żoną świetne relacje, chyba najlepsze w historii...
  16. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Vami, napiszę obrazowo - prywatny inwestor ma prawo postawić jakiegoś obrzydliwego krasnala na swojej własnej działce na wsi. W przestrzeni miejskiej - publicznej, ale nawet i prywatnej tamże (np. objętej kontekstem otoczenia, ekspozycją, właściwościami urbanistycznymi, itp.) - obowiązują na szczęście trochę inne reguły. Należy ona z definicji do wszystkich obywateli i to co w niej zostanie umieszczone oraz w jakiej formie, należy poddać szerszej dyskusji (chciażby konkurs w zakresie miejsca i wzornictwa), w tym również opinii plastyka miejskiego (o ile występuje). To są zwykłe klasyczne normy zachowań, o ile zależy nam na czymś więcej niż tylko konsumpcji powierzchni miasta "tu i teraz". Nie mam nic przeciwko pomnikom (pomijając mało czytelne dla mnie pomysły na monumentalizm); zdaje się nawet, że lokalna społeczność Radomia chyba identyfikuje się w większości z Prezydentem Kaczyńskim. Świetnie. Chodzi jedynie o to, że miasto w działaniu w tym wypadku powinno limitować prywatne inicjatywy i spłycanie zagadnienia do poziomu antropologii "homo economicusa" ma średnią przystawalność do rzeczywistości, estetyki miejskiej i prowadzi do fałszywych moralnie wniosków. Zobacz jak wygląda dziś Hipolit Cegielski albo co chciano zrobić Paderewskiemu... Pomijam już pomniki bezmyślności o innym nieco charakterze, jak niefunkcjonalny dworzec (a raczej aneks do centrum handlowego, zakłądający wpychanie ludzi do przejścia podzmienego, jak szczury) lub bubel za 800 baniek na Bułgarskiej. Temat na inne opowiadanie .
  17. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Skoro można sobie lajsnąć co się chce, tylko dlatego, że ktoś daje pieniądze, to rozumiem że nie miałbyś zastrzeżń do ww. cipy przed np. naszą Katedrą?
  18. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    ^^^ To nie jest wolnorynkowe myślenie tylko trywialny redukcjonizm. Ja płacę bardzo duże podatki (pewnie po części celem zachowania przywilejów różnych grup zawodowych i społecznych) i jest to dla mnie problem dziesięciorzędny.
  19. W mojej ocenie, rzetelna i zupełna strona o FM (czy to blog, fanpage, serwis, forum) musi być traktowana jako hobby i być darmowa w każdym możliwym zakresie, nawet jeśli wymagać będzie nakładów własnych. Jakimi materiałami można tak zaskoczyć użytkowników aby byli skłonni za to zapłacić, skoro jest sporo alternatyw na stronach w języku angielskim? Za tłumaczenie kompletnych poradników? Za komentarze do nich? Za koordynację różnych plików .dbc, .lnc, .edt, .xml tak żaby całość nie krzaczyła się? 3 do 5%? Powiem Wam dlaczego ja kupuję każdą kolejną wersję FM-a i nawet nie zdążę w nią porządnie pograć. Bo za każdym razem, zanim załaduję karierę, po pierwsze: - czekam na ostatnią oficjalną łatkę; - szukam kompletnego systemu ligowego dla kraju, w którym chcę grać (głównie Francja lub Belgia, nie wiem dlaczego ale zawsze tam gram od czasów CM2, które kupiłem w Anglii w 1996 roku); - jak już znajdę taki plik (fmbel lub fmeurope) to bawię się w edytorze aby pozostałe .dbc, które są dla mnie warunkiem koniecznym do rozpoczęcia gry, tj. Japonia i kraje ościenne do kraju, w którym zaczynam grę, nie krzaczyły się; - sprawdzam kompletną grafikę dla całej bazy w wersji standard (mnie akurat interesują tylko loga i koszulki, nic więcej, żadnych twarzy, skórek itp pierdół); - aktualizuję własny plik .fake, nad którym sam siedziałem od FM 2009 przez chyba 9 m-cy, bo żadna strona mi tego nie oferowała; - konfrontuję klub w edytorze z oficjalną stroną www (głównie Lierse lub Auxerre) i ew. edytuję wcześniej pozyskane .dbc; - opracowuję własne reżimy treningowe i taktykę (często zapiszę pół zeszytu aby skoordynować coś "sensownego", nie ściągam nic w tym zakresie, bo nie interesuje mnie to); - poszukuję nieoficjanych/"niewspomaganych" przez SI możliwości edytowania świata gry (role taktyczne, reżimy treningowe, "advanced editor", itp.). Macie ofertę dla takiego Klienta? Chętnie zapłacę o ile jakaś polska strona przydzieli mi własnego opiekuna do koordynacji rozpoczęcia świata gry. Inaczej sam będę musiał poświęcić na to czas a i tak pewnie nie zagram, bo zdąży ukazać się kolejna wersja.
  20. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    W takim razie wersja obrazkowa poniżej V z okazji Dnia Niepodległości;
  21. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Tyle że wolność i niepodległość nie jest dana raz na zawsze, ale trzeba o nią walczyć i zabiegać (poza tym wolność nie jest zresztą wartością samą w sobie). Podstawowe zagrożenia (imo), jakie przeszkadzają w ukonstytuowaniu się polskiej niepodległości i dalej - podmiotowości, to przede wszystkim brak świadomości własnego miejsca i potencjału, wynikający bądź to z ignorancji, bądź to z odziedziczonych po prl-u kompleksów, oraz przesadna tendencja do imitowania rozwiązań zachodnich. Zbyt mało uwagi skupia się na warunkach podmiotowości. Ja mogę wyróżnić dwa typy takich warunków: pozapolityczne i polityczne. Te pierwsze to warunki istnienia silnego państwa - silna gospodarka, ale również mocna pozycja w światowej kulturze i nauce. Z kolei podstawowym warunkiem politycznym jest istnienie wspólnoty politycznej, które przejawia się w konsensusie, powszechnej zgodzie w odniesieniu do pewnych fundamentalnych zagadnień. W przypadku Polski takimi zagadnieniami jest moim zdaniem strategiczna umiejętność wychodzenia z właściwymi inicjatywami we właściwym czasie oraz umiejętność pozyskiwania sojuszników (co ściśle wiąże się ze znajomością polskiego interesu narodowego). Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to znaczy że równie dobrze można mu przyłożyć lufę do skroni, a on nadal będzie myślał że to żarty. Niepodległość natomiast, zwłaszcza w naszym położeniu geopolitycznym i po "resecie", powinna być realizowana głównie przez wzmacnianie WŁASNYCH struktur, co niestety źle rokuje w sytuacji braku poważniejszych reform instytucjonalnych w Polsce. Polska nie potrafi skutecznie wykorzystywać UE jako narzędzia do realizacji swoich interesów NARODOWYCH, nawet jeśli szyld "UE" jest jedynie parawanem dla gry narodowych interesów silnych graczy w Europie. Mało tego, już samo słowo "narodowy" staje się u nas z góry podejrzane, wobec którego stosuje się chętnie tzw. argument równi pochyłej, tj. wszelkie pojednawcze słowo wobec tradycji narodowej otwierać ma niby pole niebezpiecznym konsekwencjom. Używanie takich słów jak "naród", "tożsamość i interes narodowy" - jak twierdzi się - ma uruchamiać groźny proces mentalny, dający przyzwolenie groźnym przejawom nacjonalizmu. W efekcie słowo "nacjonalizm" straciło ostre znaczenie i nie odnosi się już więcej do dającej się wyraźnie określić ideologii kolektywnego egoizmu, lecz stanowi instrument tropienia wroga, którego zdradzają najdrobniejsze poszlaki. Dużo by można o tym pisać, to jest cała gama różnych koncepcji III RP, której konstatacji beznadziei bycia Polakiem towarzyszą zwykle postulaty pozytywne: aby czym prędzej Polak o swojej polskości zapomniał, zmieniając się w jednostkę (jak chcą liberałowie), w człowieka (tutaj przydaje się jakiś cytat z Norwida) lub w Europejczyka (co jest na ustach niemal wszystkich). Zwracam tutaj uwagę na niezwykle istotny fakt, taki mianowicie, że niepodległość i podmiotowość państwa warunkuje integralność i podmiotowość indywidualną; stajemy się tym, kim jesteśmy, dzięki wspólnocie, w której żyjemy. Wiadomo, że różnimy się od Francuzów, a Francuzi różnią się od Anglików i wskazywanie na inne narody, jeśli chcemy budować własną rzeczywistość, nie jest najczęściej niczym więcej niż chwytem retorycznym. Wszystkie wątpliwości zakrywa się bowiem słowem "normalność" – ma być w Polsce "normalnie" – ale to słowo niestety znamionuje najczęściej ucieczkę od odpowiedzialności, a nie odpowiedź. Sugerowało ono 20 lat temu i sugeruje dalej, że Polska nie musi już być komunistyczna - co do tego wszyscy się zgadzaliśmy, a najgłośniej zgodę wyrażali wówczas sami komuniści ;). Powiedzenie, że mamy być liberalno-demokratyczni, też niewiele wyjaśnia, bo wszystkie narody Europy zachodniej są liberalno-demokratyczne, lecz różnią się od siebie tożsamością, obyczajem, sposobem myślenia, doświadczeniem historycznym, aspiracjami, wyobraźnią zbiorową i wieloma innymi rzeczami. Jeśli zatem Polacy stają się "normalni", to przy założeniu oczywistości formy owej normalności - liberalno-demokratycznej - raczej nie wiedzą, jaka jest treść. Sens dokonanego przewrotu ponad 20 lat temu również nie dał jasnej odpowiedzi na pytanie o taką "treść", ponieważ nie było przeciwnika, który został pokonany. Zauważ też, że upadek muru berlińskiego - moment historycznie mniej doniosły niż obalenie komunizmu w Polsce - został w Niemczech podniesiony do rangi mitu. Miało to służyć dowartościowaniu obywateli byłego NRD. Takiego dowartościowania społeczeństwa w Polsce zabrakło; z przyczyn dla mnie zupełnie jasnych. W tym sensie rok 1989 pozostał dla Polaków nieodrobioną lekcją. Należy zatem postawić pytanie, co zrobić, żebyśmy zaczęli postrzegać Polskę jako nasze własne państwo. Możemy to osiągnąć dzięki lepszemu poznaniu faktów z naszej historii. Twórcze odczytanie polskiej przeszłości i czerpanie z niej inspiracji przyczyni się bez wątpienia do wzmocnienia polskiej niepodległości i podmiotowości. Czy jednak ma to miejsce? By dać przykład najprostszy - fakt, że kiedyś Lwów i Wilno były polskimi miastami, wypadł z popularnego obszaru wiedzy i - poza kresowianami - nie budzi szerszego odzewu. Nie wywołują już szczególnego zainteresowania ani I Rzeczpospolita, ani powstania XIX w., ani II Rzeczpospolita. Są to inne światy, zamknięte i bez odniesień do przeszłości. Jakbyśmy zostali wykastrowani. Jedyne elementy przeszłości, które zachowały moc oddziaływania na większe grupy ludności, to Powstanie Warszawskie i Katyń. Ale już rzezie Polaków na Wołyniu to wydarzenia mniej znane niż rzeź Ormian przez Turków. Nazwa „Huta Pieniacka” brzmi pustym dźwiękiem nieniosącym żadnych treści. Podobnie jak „Naliboki”, „Ponary” czy „Koniuchy”. Tymczasem, najważniejsze narody europejskie – nie mówiąc o Amerykanach – które dominowały w przeszłości, w tym również Niemcy, łączą triumfalizm z pamięcią o krzywdach, realnych lub wyimaginowanych. To samo dotyczy narodów żydowskiego, japońskiego i wielu innych. Prywatnie - większość moich znajomych to osoby o lewicowych i liberalnych poglądach (o zupełnie nie-postkomunistycznym sposobie myślenia) i przyszłość tych znajomości nie jest uzależniona od naszych sporów dot. spraw publicznych. Bo my nie pełnimy wobec siebie żadnej innej roli poza prywatnymi.
  22. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Moim zdaniem interpretacja tego plakatu może być przecież całkiem inna, chociaż sam wiem, jak często trudno wyskoczyć z własnej „wtórnej racjonalizacji” ;). Niemniej, skoro już padł zarzut, to pozwolę sobie na krótką uwagę ogólną: skoro obecny p. Prezydent niczego zdrożnego nie widzi w zapraszaniu „generała mniejsze zło” do Belwederu, to może świętujmy 11 Listopada i z jego gościem? I z młodymi „marksistami” spod znaku KP(P)? Pod portretami Dmowskiego, Piłsudskiego i... Róży Luksemburg? Czy taka fikcyjna jedność nie byłaby czasem jednak znakiem obłudy? Współuczestnictwem w czymś na kształt „neo FJN”. Redukcją wciąż aktualnego postulatu w patriotyczny frazes nie tyle nawet wyprany, ile całkowicie przeciwstawny treści jednego z podstawowych słów w języku polityki: niepodległości. Zbyt dużo mieliśmy z tym do czynienia w czasach prl, ze słynnym „bronieniem niepodległości jak socjalizmu” włącznie, by dziś móc tolerować podobne szopki. Taki jest obraz dzisiejszej Polski - oczywisty dla wszystkich, którzy nie zatracili zdolności wyczuwania fałszywej nuty w publicznych deklaracjach. Można się zżymać na fakt, że spod oficjalnej biało-czerwonej dekoracji III RP wychodzi smutna rzeczywistość, ale ja nie mogę akceptować czegoś, co miałoby oznaczać uznanie atrapy za oryginał! Nawet jeśli uważam, że do niepodległości wiodło i nadal wiedzie wiele dróg.
  23. Ernie Souchak masz rację, dlatego będę próbował stworzyć (wydać?) materiał, który - mam nadzieję - okaże się porządną literaturą do dalszej dyskusji. Nie interesuje mnie nic płytkiego dlatego praca będzie pewnie trochę kosztować i wymagać czasu; raczej nie zdążymy do lutego, kiedy to zamykana jest przez SI lista akceptowalnych dla nich "nowości", mających zostać wdrożonych do kolejnej wersji FM-a. Może to jednak i lepiej.
  24. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    Jeżeli to co napisałem tak zostało zrozumiane, to już precyzuję. Przy czym z góry zastrzegam, że ja utożsamiam się z takim polskim sposobem myślenia, który jest zakorzeniony w filozofii tomistycznej. Otóż polityka zgodna z polskim interesem winna zmierzać raczej do zintegrowania krajów Europy Środkowej i Wschodniej – nie tylko z krajami tzw. nowej Europy, ale również z krajami tzw. BUMAGI. Ta strategia zbudowana jest na tradycyjnym polskim myśleniu geopolitycznym, którego korzenie sięgają czasów jagiellońskich. Minister Radosław Sikorski w swoich publicznych wypowiedziach kilkukrotnie wyśmiewał założenia takiej strategii geopolitycznej, nazywając ją „prometejską” (choć tak nazywali ją także jej przedwojenni autorzy) i przeciwstawiał jej strategię całkowitego niemal skoncentrowania się na sprawach Unii Europejskiej – wpisania interesu europejskiego (u dużym stopniu = niemieckiego) w interes polski. Ja wyznaję tu faktycznie w istocie przeciwną filozofię. Podobnie jak większość silnych krajów UE, uważam, że to interes państwa narodowego – Polski – powinien zostać uznany i uszanowany przez innych graczy i wpisany w interes europejski. Zwłaszcza kiedy Frau Merkel zamiast ambitnie rozgrywać europejską politykę w przełomowym, kryzysowym momencie, jak życzyłby sobie jej „wynalazca” H. Kohl, targuje euro-lichwę jak zwykła straganiara, handlująca kartoflami. Są wówczas powody do Schadenfreude po polskiej stronie, Herr Mauro ;)
  25. Fubert

    Polityka wewnętrzna

    me_who, Ja akurat nie jestem zwolennikiem zamachu, jestem jednak zwolennikiem teorii, że mamy do czynienia z grą ruskich szachistów na przekształcenie narodu polskiego w zbiór różnych, wrogich wobec siebie, tutejszych plemion; i to grą jeszcze na długo przed katastrofą, do której tak łatwo dali wciągnąć się nasi chłoptasie tak z rządu (głównie) jak i opozycji (retorsja). Niezależnie zatem od tego, co wydarzyło się 10. IV 2010 w Smoleńsku, skutki tej katastrofy są niebywale korzystne dla Rosji i są konsekwencją tejże gry. Po pierwsze, to Rosjanie ustalają warunki prawdziwości raportu z katastrofy i to oni puścili w świat pierwszą, kluczową interpretację tego wydarzenia. Po drugie, to Rosjanie trzymają dziś w ręku przełącznik do temperatury politycznej w Polsce. Udało im się doprowadzić do tego, do czego dążą w Polsce od 300 lat, tj. do podzielenia sceny politycznej i rozniecenia wojny wewnętrznej. Po trzecie, udało im się poniżyć Polskę zarówno w oczach krajów Zachodu, jak i krajów BUMAGI (Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Armenia, Gruzja, Azerbejdżan), których politycznym patronem starał się być prezydent Kaczyński. Po czwarte wreszcie, Rosjanom udało się te kraje zastraszyć – wszyscy rozsądni ludzie będą wszak zadawać sobie pytanie, czy był to zamach, czy jednak nie. I nawet jeśli był to zwykły wypadek będący następstwem stanu państwa (chyba, że uznamy, że państwo „zdało egzamin” jako sprawna firma pogrzebowa), to niszczenie dowodów przez Rosjan właśnie pozostawieniu takiej niejasności miało służyć. Zza chmury pompatycznej retoryki „równorzędnego partnerstwa” wyłania się zatem obraz upokorzonej Polski stojącej sam na sam wobec Rosji. Łasząc się do Rosji i Niemiec zraziliśmy lub rozczarowaliśmy do siebie większość państw naszego regionu. A przecież nasi regionalni sąsiedzi są naszymi najlepszymi sojusznikami, ponieważ sojusze z nimi nigdy nie będą dla nas egzotycznymi – przetrwanie jednego, zależne jest od przetrwania drugiego. Każde realne ustępstwo z polskiej strony, spotyka się co najwyżej z symbolicznym gestem strony rosyjskiej, bez podjęcia żadnych kroków wiążących ją prawnie. Zwrot w relacjach z Rosją przyniósł nam aplauz niekompetentnych publicystów i pochwały zachodnich dyplomatów, przestępujących z nogi na nogę, w kolejce do rosyjskiego kufra z pieniędzmi. Wszak Europa potrzebuje rynków zbytu, bo jej udział w handlu międzynarodowym systematycznie spada, a konkurencyjność maleje. Jednak konsekwencją tego zwrotu jest powolna utrata szacunku ze strony Amerykanów, niska widoczność polskiego interesu w Europie i brak jakichkolwiek realnych korzyści w relacjach z Moskwą. Chyba, że mówimy o sukcesach, które zdefiniowali i przedstawili nam do akceptacji sami Rosjanie. Wówczas wszystko staje się sukcesem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...