Skocz do zawartości

Ralf

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 477
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Ralf

  1. Szwedzki zawodnik, chcąc zablokować strzał Ukraińca, wjechał mu wyprostowaną nogą podeszwą buta tuż pod kolano. Patrząc na powtórki, jak w nienaturalny sposób zawija się noga Ukraińca, byłem pewien, że doszło do złamania. Został sprowadzony z boiska pod ramię, poważnie utykając, więc kości na pewno są całe, ale więzadła krzyżowe ma raczej w kawałkach... A to była noga postawna, ustalona na murawie, jeżeli dobrze widziałem...
  2. Ajjj, aż mnie zabolało, gdy oglądałem powtórki Pachniało poważnym złamaniem... To już nawet nie był boiskowy przecinak. To był boiskowy Pyramid Head...
  3. Ale chwali się gupka, co trafia od słupka Zaś Forsberg po tym słupku i poprzeczce to Strejlau, ale nie trafiau
  4. Wychodziłoby więc na to, że trzeba się trzymać starej, świętej zasady - zgłaszając sprzęt na gwarancję pisać/mówić jedynie: "nie działa", bez dopisywania własnych przypuszczeń. Niech sprawdzają wszystko po kolei, jak leci, inaczej skupią się na sugestiach klienta. Wielu moich znajomych to przerabiało - zgłaszali hardware na mocy gwarancji, ale informowali o swoich przypuszczeniach, co może być nie tak. W efekcie producent sprawdzał tylko to, co zasugerował klient, miłościwie odpuszczając wszelkie pozostałe możliwości. "Z naszej strony wszystko jest w porządku, nie ma podstaw do reklamacji".
  5. Hasło meczu? Zdecydowanie "Oddalają Szwedzi". Naprawdę Dariusz nie ma w zanadrzu żadnych synonimów, innych słów? Miło byłoby usłyszeć "wybijają rywale", "Szwedzi zażegnują zagrożenie", cokolwiek, byle nie po raz tysięczny ósmy "Oddalają Szwedzi".
  6. Najważniejszą kwestią, która przemawia na korzyść Euro 2016, jest to, że w obecnej (nie)dyspozycji lub tej sprzed trzech lat nie byłoby nawet mowy o pokonaniu Irlandii Północnej, bezbramkowym (dość pechowym, moim zdaniem) remisie z Niemcami i wygranej z Ukrainą, która mimo wszystko dosyć szarpała. Przy dzisiejszej formie kadry już po Niemcach bylibyśmy spakowani, a Ukraina nie miałaby większych problemów, by nas ograć, dokładnie tak, jak zrobiła to wczoraj Słowacja. Szczęście jest nieodłącznym elementem nie tylko piłki nożnej, ale i całego sportu, lecz samo szczęście nie wystarczy. Szczęście trzeba jeszcze umieć wykorzystać, a żeby to zrobić, niezbędna jest solidna forma, składna gra i mocne przygotowanie mentalne. A takie, odkąd pokochałem piłkę nożną, widziałem w naszej reprezentacji tylko raz - na Euro 2016 właśnie. Pozostałe turnieje to Dzień Świstaka.
  7. Z wyjątkiem roku 2016, reprezentacja Polski od lat jest dla mnie jedną wielką zagadką. Biorąc pod lupę tylko ten turniej: Finowie świętują swój historyczny, pierwszy w dziejach awans na wielką jakąkolwiek imprezę, po czym w swoim pierwszym meczu w historii na turnieju grają ambitnie, bez strachu, podania są pewne, akcje bardzo ładne, aż sam byłem pod wrażeniem, po czym finalnie wygrywają z faworyzowaną Danią, nie tracąc nawet bramki. Oczywiście można mówić, że w chwili, gdy padł gol, Duńczycy byli nadal wstrząśnięci po mrożących krew w żyłach scenach z Christianem Eriksenem i myślami byli z nim, a nie na murawie, ale Finowie grali dobrze jeszcze przed 43. minutą. To samo Macedończycy, którzy również debiutują na Euro - wprawdzie przegrali, i to wyraźnie, ale grali składnie, stwarzali zagrożenie i na pewno nie mają się czego wstydzić. Po czym na murawę wychodzi Polska. Drużyna, w której wielu zawodników ma już doświadczenie turniejowe, paru jeszcze z Euro 2012, a większość z nich sprzed pięciu lat, gdzie zagraliśmy świetny na nasze warunki turniej, a także z MŚ 2018 (pomijając fakt, że zakończonych klęską). I ta drużyna, za którą, w przeciwieństwie do "zielonych" Finów i Macedończyków, stoi niemałe doświadczenie z poprzednich imprez, kompletnie nie wie, co ma ze sobą zrobić, jak grać, jak podawać, grając taki piach, że już po pierwszym meczu skeczu można się śmiało pakować (jak w 2002, 2006, 2008 i 2018). Naprawdę nie rozumiem, co takiego mają nasi zawodnicy w atrybutach w swoich profilach, że każdy, nawet debiutujący Finowie i Macedończycy, potrafi grać niezłą piłkę, tylko reprezentanci Polski pełny paraliż. Z mojej strony to nie żaden hejt, ani kanapowe mędrkowanie, bo porażki ze Słowacją spodziewałem się jeszcze przed meczem, tylko czyste rozważania. Bo naprawdę nie znam drugiej takiej drużyny, która w eliminacjach potrafi pokazać zęby i zagrozić każdemu, a na turnieju błąd goni błąd i mamy dramat w trzech aktach. Tyle dobrze, że to, co wydarzyło się trzy lata temu w Rosji, skutecznie wybiło mi z głowy wiarę, że po Euro 2016 wreszcie mamy drużynę z prawdziwego zdarzenia, bo teraz przynajmniej ani się nie denerwuję, ani nie smucę, tylko rozkładam ręce, gdy realizuje się to, czego spodziewałem się od samego początku.
  8. Od razu wstałem z miejsca, jak tylko zobaczyłem Eriksena, który kilka sekund temu dreptał w stronę linii bocznej, leżącego teraz nieruchomo na murawie z otwartymi oczami. A potem zamarłem widząc, jak odwracają go na plecy i zaczynają uciskać klatkę piersiową. Bardzo poważne i przejmujące sceny, aż nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę, mimo że dobrze wiem, że takie sytuacje zdarzały się w przeszłości. Wprawdzie pokręciłem głową, gdy komentator powiedział po kilku minutach, że reanimacja trwa już bardzo długo, bo może ona trwać nawet kilkadziesiąt minut, ale widząc, że cały czas uciskają klatkę piersiową, mimowolnie martwiłem się coraz bardziej. Dobrze, że dość szybko przywrócili pracę serca, bo przy samodzielnym krążeniu mózg zawsze będzie lepiej zaopatrywany w tlen. A gdyby, nie daj Boże, po 40 minutach nadal nie było nawet efektu hemodynamicznego, Euro 2020 zaczęlibyśmy od tragedii na boisku...
  9. Ralf

    Highway to heaven vol. 2

    No to teraz Mateusz Borek może błyszczeć wymienianiem z pamięci na wizji wyjściowego składu Koeri Południowej z MŚ '34
  10. Ralf

    Peak Label

    Repaired To przez Stjepana; tak ziało od chłopa Peak Labelem, że nieźle nas ścięło z Dariuszem i ledwo widziałem, co piszę
  11. Ralf

    Peak Label

    Na początku Euro 2020 ani Mia, ani Stjepan, który dał się skusić, by wpaść do nas mecz i flaszkę Peak Labela (w czasie jego obecności siedzieliśmy z Mią po przeciwnych stronach stołu, udając zwykłych znajomych), ani ja z Darkiem nie mieliśmy powodów do radości. Najpierw Chorwacja niestety przegrała w Rzymie 1:3 z Włochami, a później w swoim pierwszym meczu reprezentacja Polski uległa w Monachium Niemcom 1:2, tracąc dwie bramki w pierwszym kwadransie, za to w drugiej połowie głową po rzucie rożnym kontaktowego gola zdobył Robert Lewandowski. Formalności przed startem nowego sezonu ruszyły z kopyta. Mocna postawa w minionej kampanii i otarcie się o awans do ekstraklasy zaowocowało tym, że Solin zyskał co nieco na reputacji. Poznaliśmy również, zgodnie z zapowiedzią, terminarz na 2020/21, a początek będziemy mieli niezmiernie ciężki, gdyż na dzień dobry miało czekać nas wyjazdowe starcie z broniącym tytułu Dinamem II, a w drugiej kolejce pojedynek z Varaždinem, spadkowiczem z Prvej Ligi. Gdy zapoznaliśmy się z przesłanym nam przez ZPN rozkładem jazdy, prezes Bardić potwierdził, że naszym podstawowym celem będzie zakończenie rozgrywek w górnej połowie tabeli, a także awans minimum do drugiej rundy Hrvatskiego Kupu. W trakcie drugiej tury spotkań fazy grupowej Euro 2020 dla odmiany regularnie wybuchały ryki radości. Chorwacja odbudowała się po porażce z Włochami i pewnie ograła w Baku Gruzję 3:0 – tym razem Stjepan przesadził trochę z alkoholem, złapał blackout i nie chciał dać się dobudzić, więc ja pościeliłem prowizorycznie kanapę i postawiłem miskę obok, a Dariusz przeciągnął go po ziemi chwytem Rauteka i położył do snu. 20 czerwca z kolei Polska również wzięła się w garść i w Budapeszcie zdecydowanie pokonała 3:0 Węgry po trafieniu Zielińskiego i dwóch golach Lewandowskiego, wracając do gry o 1/8 finału. – Gdy pójdziemy do łóżka, strzelę ci dzisiaj tyle goli, ile moi rodacy w Budapeszcie – szepnąłem Mii na ucho, gdy po meczu szedłem odprowadzić Darka. – W końcu jestem Polakiem, to zobowiązuje. Mia zarumieniła się i uśmiechnęła w ten swój charakterystyczny sposób. To była intensywna noc.
  12. Ralf

    Peak Label

    Choć właśnie zaczęły się wakacje, a w związku z nimi miałem więcej czasu na to, by wypić z Darkiem, wyrwać się gdzieś po cichu z Mią lub skoczyć w trójkę do Splitu na kilka drinków, nie oznaczało to, że nie brakowało kolejnych problemów. 7 czerwca kontrakt z Solinem podpisał Matija Čmercnjak (30 l., Asystent, Chorwacja), który został mianowany nowym asystentem drużyny U-19, a ja od razu zacząłem zastanawiać się nad zaproponowaniem mu natychmiastowego awansu na mojego asystenta w pierwszym zespole. Okazało się bowiem, że poza niemożnością zatrzymania w Solinie Repicia i Llanosa, lada chwila zostanę bez najbliższego współpracownika, ponieważ z końcem czerwca wygasał kontrakt Dalibora "Dalego" Filipovicia, a ten nie chciał zachowania swojej obecnej pensji, lecz oczekiwał podwyżki. Dali rozczarował mnie o tyle, że był w klubie dłużej ode mnie, więc tym bardziej powinien znać realia finansowe Solina, ale nie zmieniało to faktu, że osiągnięcie porozumienia było niemożliwe. Sezon zakończył się kilkanaście dni temu, a tymczasem już niebawem ZPN miał ogłosić terminarz rozgrywek ligowych na sezon 2020/21, w tym również Drugiej HNL. Sporo uwagi przyciągał NK Varaždin, który miał być tegorocznym spadkowiczem z ekstraklasy, tak że wiedziałem już, kto, poza zespołami, z którymi biliśmy się w tym roku w czołówce, będzie naszym najtrudniejszym rywalem. A lada dzień zaczynało się Euro 2020, na którym wystąpić miała zarówno reprezentacja Chorwacji w grupie A, jak i Biało-czerwoni w grupie F, wraz z Czechami, Niemcami i Węgrami. Nic dziwnego, że Solin powoli zapełniał się akcentami nadchodzącego turnieju, a ja, Mia i Dariusz ostrzyliśmy sobie zęby na wspólne oglądanie meczów.
  13. Ralf

    Peak Label

    Awans był mniej niż rzut pustą puszką po piwie od nas Wynik rozstrzygnęło wprawdzie pudło Tomicia na sam koniec, ale do awansu wystarczyłoby nam, gdyby jedenastkę wykorzystał Vulikić w siódmej serii - najpierw Topić obronił strzał rozpoczynającego siódmą kolejkę Finticia, a gdyby po nim Vulikić strzelił do siatki, zamiast podać piłkę bramkarzowi do rąk, wygralibyśmy i teraz głowiłbym się nad przygotowaniem zespołu do debiutu w Prvej Lidze. Oczywiście, że zostaję w Solinie. To dopiero pierwszy sezon, w trakcie którego tak naprawdę cały czas poznawałem ten zespół, a zawodnicy wpasowywali się w taktykę. Nigdzie się teraz nie wybieram, bo polubiłem już ten zespół i nie przekonałem się jeszcze, jak daleko uda mi się z nim zajść. Poza tym, i tak mam teraz reputację, która nie pozwoliłaby mi znaleźć klubu nigdzie indziej poza angielską 6. ligą, a to jest już zbyt popularny kierunek, by mnie interesował Na tę chwilę jedynie okoliczności niezależne ode mnie, np. zmiana zarządu, który widziałby na moim miejscu swojego człowieka, bankructwo klubu lub zwyczajne zwolnienie mnie, są w stanie sprawić, że znajdę się gdzie indziej. Btw. Wybaczcie tę dwutygodniową przerwę. Jestem człowiekiem wielu zajęć, więc siłą rzeczy notorycznie brakuje mi na coś czasu, a do tego piszę jeszcze równolegle własną, autorską opowieść fabularną, co też mnie mocno pochłania. Gdy dodać do tego, że przerwy zimowe i letnie po zakończeniu sezonu w FM zawsze mnie rozleniwiają, efekt jest taki, a nie inny Niedługo ruszamy dalej z "Peak Label"!
  14. Ralf

    Peak Label

    Tak to jest, jak wpada się w tekstowy słowotok, a w trakcie redakcji dopisuje się dodatkowe słowa, nie wzmagając koncentracji, by nie strzelić byka stylistycznego Cóż, raz w roku nawet księdzu wolno. Dzięki, poprawione Na razie skupiałem się na przeglądzie kadry i ustaleniu, kto ma jeszcze przynajmniej rok kontraktu i mogę być o niego spokojny, a kogo stracę z początkiem lipca. Rynek transferowy będę przekopywał w następnej kolejności; tutaj pośpiechu nie ma - póki nie kliknę "Kontynuuj", póty mogę rozeznawać się do woli
  15. Ralf

    Peak Label

    Prawe skrzydło należało do Antonio Repicia, jednego z największych dzików Solina, który będąc w formie i rytmie meczowym z miejsca dodawał naszej drugiej linii i sile ofensywy dwie-trzy gwiazdki więcej, niż w sytuacji, gdy musiał pauzować z powodu kontuzji lub nadmiaru kartek. Wahania formy zdarzały się czasem Antonio, tak jak i reszcie drużyny, ale problem mieliśmy zupełnie inny. W czerwcu Repiciowi wygasał kontrakt, a Antonio, choć był chętny zostać w klubie, zażądał pensji, która na tę chwilę znacząco przekraczała nasze skromne możliwości płacowe. Oznaczało to niestety, że choć był to jeden z kluczowych zawodników zespołu, w przyszłym sezonie nie będzie już reprezentował barw Solina. Na tę chwilę do roli podstawowego prawoskrzydłowego musiał szykować się więc Grubisić, który był dobrym zawodnikiem, ale musiał jeszcze sporo popracować, by dorównać Repiciowi. Środek pola przez większość sezonu był naszą mocną stroną. Grali tu świetnie spisujący się Barisić i Kacunko, którzy zajęli odpowiednio pierwsze i trzecie miejsce w nagrodzie dla Młodego Piłkarza Roku Drugiej HNL. Obaj grali jak prawdziwe dziki, uzupełniając się nawzajem, popisując się kluczowymi podaniami i kilkoma ważnymi golami, którymi najbardziej imponował Kacunko, którego jedno z trafień zostało uznane Bramką Sezonu. Niestety i tutaj nie wszystko było różowe, bo choć Barisicia mogliśmy być pewni, to po pierwsze Antonio Kacunko zimą podpisał wstępny kontrakt z Hajdukiem i niebawem mieliśmy go stracić, a po drugie sytuacja z Llanosem, którego przymierzałem do załatania dziury w pomocy, była identyczna jak z Repiciem, więc i naturalizowany Kolumbijczyk miał nas wkrótce opuścić po wygaśnięciu kontraktu i z powodu niemożności spełnienia jego oczekiwań finansowych. W tej sytuacji, gdyby nie udało mi się nikogo sprowadzić, o miejsce u boku Barisicia rywalizować mieli Mislav Pezo, który dał kilka obiecujących występów, a także Luka Dadić. W przypadku Luki sytuacja była dość skomplikowana. Kiedy obejmowałem drużynę, był on wskazywany jako jeden z najważniejszych zawodników Solina; problem tkwił w tym, że w ogóle nie pokazywał tego ani na boisku, ani tym bardziej na treningach. W pewnym momencie wypożyczyłem go do Zagory, by tam mógł więcej pograć, a obecnie pozostawało mi mieć nadzieję na to, że po wakacjach uda mi się w końcu wyciągnąć z Dadicia jego potencjał, którego dotąd nie ujawniał, i zyskam godnego następcę Kacunki, którego będzie nam bardzo brakowało. Robi Obrstar, wicekapitan Solina, był moim drugim transferowym sukcesem minionego sezonu, a także niemal dosłownie lustrzanym odbiciem Repicia, tylko miał ciut więcej wahań formy. Słoweniec jednak nadal był związany ważnym kontraktem z klubem, więc po wakacjach nadal mogłem na nim polegać i wierzyłem, że da drużynie przynajmniej tyle samo, ile dawał teraz. Basić-Šiško dużo lepiej spisywał się jako zmiennik, aniżeli zawodnik podstawowej jedenastki, co nie odbierało mu jego zasług, bo pod koniec sezonu mocno przyczynił się miejsca na podium, które finalnie zajęliśmy w Drugiej HNL, a jego zaletą było też to, że mógł uzupełniać dziury tak na lewej, jak i na prawej stronie pomocy. Karlo Vidović był zawodnikiem z potencjałem, który miał w tej kampanii kilka mocnych momentów, ale niestety spore problemy z kontuzjami sprawiły, że nie zagrał tyle, na ile zasługiwał. A zasługiwał na więcej, co potwierdził w rewanżowym spotkaniu barażu o Prvą Ligę, gdzie w końcówce zdobył gola; pomimo faktu, że chwilę później opuścił boisko z drugą żółtą kartką. W tym sezonie fantastyczny duet w ataku utworzyli Jelavić z Maroviciem – pierwszy pełnił rolę egzekutora, strzelając mnóstwo ważnych goli i zostając Królem Strzelców Drugiej HNL, zaś nasz kapitan wykorzystywał swoje warunki fizyczne (aż 203 cm wzrostu!), by wygrywać kluczowe pojedynki główkowe i w ten sposób odgrywać piłki czy to partnerowi w ataku, czy innym zawodnikom, np. Antonio Kacunko, który zwykle odpalał wtedy bomby zza pola karnego. Dziennikarze sportowi nadgorliwie zwracali wprawdzie uwagę na długi okres bez zdobytej bramki Marovicia, ale tak długo, jak tylko pomagał stwarzać przewagę w ofensywie i kreował kolegom sytuacje strzeleckie, nie zwracałem uwagi na tę drobnostkę, gdyż to właśnie były jego główne zadania, z których wywiązywał się nienagannie. Podstawowym zmiennikiem powyższej pary był wypożyczony z Hajduka Memaj, Albańczyk z kosowskim paszportem, z którego w gruncie rzeczy byłem zadowolony i nie miałbym nic przeciwko, by dołączył do Solina na stałe, a gdyby to było niemożliwe, by udało się go wypożyczyć na kolejny sezon. W przeciwnym wypadku czekało mnie kolejne zmartwienie o zabezpieczenie formacji ataku. Na wylocie z klubu był z kolei Vlatko Simunać, który na boisku, poza krótkim epizodem z jesieni, nie prezentował absolutnie niczego nadzwyczajnego, a do tego koszmarnie obijał się na treningach i irracjonalnie wyskoczył w pewnym momencie z żądaniem abstrakcyjnej podwyżki. Wszystko to zaowocowało tym, że bez żalu wystawiłem Simunacia na listę transferową, zamierzając się go pozbyć i sprowadzić w jego miejsce kogoś z większymi ambicjami i chęciami do gry
  16. Ralf

    Peak Label

    Kiedy już omówiłem wszystkie tematy z Zoranem Bardiciem, na popołudnie zaprosiłem Dalego do siebie do domu, gdzie przy flaszeczce dobrze schłodzonego Peak Labela mieliśmy dokonać oceny całej kadry i poszczególnych formacji. Paradoksalnie brak awansu do ekstraklasy ułatwiał nam trochę życie, gdyż nie musieliśmy się martwić sprostaniem wyzwaniu gry w Prvej Lidze w sytuacji, gdy mieliśmy na głowie poważne problemy, mające swoje źródło w kwestiach finansowych. Naprawdę im bardziej chłonąłem po barażowym dwumeczu, tym bardziej odczuwałem ulgę, że ostatecznie przegraliśmy awans do ekstraklasy. Choć na początku się tego nie spodziewałem, na podstawowego bramkarza Solina wysunął się Ante Topić, który jeszcze latem dobijał mnie szczególnie nagminnym przepuszczaniem uderzeń z dystansu, ale nieoczekiwanie mocno się poprawił, tak że w pewnym momencie bez problemu zdystansował Josipa Bendera, który bronił przeciętnie, a więc bez rewelacji. Petara Kovacia ściągałem do klubu w trybie awaryjnym do zabezpieczenia wątłej obsady bramki na wypadek kontuzji, więc brak gry w meczach o stawkę ani trochę Petarowi nie przeszkadzał, ale odkąd w młodzieżówce eksplodował talent młodziutkiego Duje Biuka, który już teraz był w stanie z powodzeniem wspierać naszą bramkę, a do tego miał już nie najgorszy debiut w pierwszym zespole, nie widziałem dłużej miejsca w zespole dla Kovacia. Na przyszły sezon o miejsce na ławce rywalizować mieli zatem Bender i Diuk. Nie oznaczało to jednak, że przyszłość Topicia w zespole była pewna i niezagrożona – doszły mnie bowiem słuchy, że Ante podobno niezbyt za mną przepada, a w rozmowach z kolegami z drużyny kwestionuje moje menedżerskie kompetencje. Nie wykluczałem zatem, że w pewnym momencie przygoda Topicia z Solinem będzie musiała dobiec końca; nie oczekiwałem, że wszyscy będą mnie kochać, ale nie zamierzałem tolerować zawodnika, który swoich prywatnych opinii nie zachowuje dla siebie, lecz dzieli się nimi w szatni, próbując mącić wodę. No i zwyczajna ludzka kwestia, że nie palisz się do dalszej pracy z kimś, kto nie darzy cię szacunkiem. Krštulović-Opara okazał się moim pierwszym transferowym sukcesem, gdyż Ivan szybko stał się podporą prawej obrony Solina, sumiennie wspierając akcje ofensywne i naszych skrzydłowych, a w defensywie, poza pojedynczymi kosztownymi błędami, typowymi dla drugiej ligi, imponował pewnością i stanowczością. Jego zmiennikiem był Mornar, wystawiany przeze mnie także na środku defensywy, który grał poprawnie, ale bez fajerwerków, więc gdyby tylko pozwalał mi na to fundusz płac, miałem zamiar rozejrzeć się za klasowym zmiennikiem dla Ivana. Jesienią cała trójka popełniała dość sporo błędów, które kosztowały nas wiele straconych bramek, a w konsekwencji punktów, ale od połowy sezonu Tomić i Vulikić się ustatkowali i utworzyli parę żelaznych stoperów, stanowiąc duet niemal nie do przejścia dla zawodników rywali. Jeśli tylko poprawią krycie i grę głową we własnym polu karnym, staną się wzorem gry obronnej Drugiej HNL. Toni Taras długo niczym specjalnym od Mateo i Stipe się nie różnił, ale w przeciwieństwie do nich nie wyzbył się błędów popełnianych w ustawieniu, co finalnie kosztowało go miejsce w wyjściowej jedenastce. Tutaj również potrzebne było poszerzenie ławki, ale tak samo na tę chwilę miałem związane ręce. Przez zdecydowaną większość sezonu Puljić mnie do siebie nie przekonywał, więc normalną koleją rzeczy pewne miejsce na lewej obronie miał Cindrić, który grał dobrze i, wzorem Ivana po przeciwległej stronie boiska, aktywnie współpracował z lewym skrzydłem, ale byłoby stać go na ciut więcej, zwłaszcza w grze obronnej. Musiałem jednak przyznać, że Puljicia mocno nie doceniałem, bo kiedy pod koniec sezonu przyszło mu zastąpić mającego problemy ze zdrowiem Juricę, Sime bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoją postawą, grając dobrze, z werwą i wpływając pozytywnie na wynik kilku ładnych spotkań. Gdybym miał możliwość zapewnić tej dwójce mocnego partnera do wprowadzenia rotacji, obsadę lewej obrony miałbym dopiętą.
  17. Ralf

    Peak Label

    – Mimo wszystko muszę ci powiedzieć, że obawiałem się mocno tego, jak będzie, ale teraz mogę odetchnąć z ulgą – mówił mi Zoran Bardić pierwszego czerwca, gdy rozgrywki w Chorwacji były już oficjalnie zakończone. – Okazało się, że w porównaniu do ciebie Tokić to był pieprzony amator, który nie ma pojęcia o prowadzeniu drużyny piłkarskiej. Dobrze, że go wypieprzyłem na zbity pysk, oraz że moja córka akurat wtedy w czerwcu zignorowała to, o co ją wiele razy prosiłem, i włóczyła się po knajpach po Splicie. Wetknął w swoje paskudne, mięsiste wargi nieodłączne cygaro, zaciągnął się, stłumił kaszel i powoli wypuścił dym. Sposób, w jaki mówił o swojej córce, z jakiegoś powodu skłonił mnie do myśli, co by sobie pomyślał, gdyby dowiedział się w tej chwili, że od kilku miesięcy spotykamy się z Mią i ze sobą sypiamy. Zachciało mi się nawet trochę śmiać, ale na szczęście zdołałem to bez problemu powstrzymać. – Już dawno tak szczęśliwie nie trafiłem, by nowicjusz, którego zdecydowałem zatrudnić, okazał się dobrze sobie poradzić – kontynuował. – A ty nie tylko sprawiłeś, że skończyliśmy w pierwszej trójce, ale otarliśmy się o ekstraklasę. Jasna cholera, gdyby tylko Vulikić nie podał w ręce bramkarza, tylko strzeliłby mocno i do bramki, po wakacjach przygotowywalibyśmy się do Prvej Ligi... – Niestety, na to nie miałem już wpływu – przyznałem, siedząc po drugiej stronie biurka. – Sam nie miałem pojęcia, że Stipe podchodząc do jedenastki pośle takiego zdechlaka, że nawet kobieta z kiosku w centrum Solina bez problemu chwyciłaby to w ręce. – Tym się nie przejmuj. Ani nie mam do ciebie o nic pretensji, ani nie załamuję rąk. Wykonałeś kawał kapitalnej roboty, a teraz może być tylko lepiej, skoro już w pierwszym sezonie, gdy z kolejnymi miesiącami dopiero poznawałeś drużynę, a drużyna ciebie, doprowadziłeś Solin do barażu o ekstraklasę. Po wakacjach nie będę wymagał od ciebie awansu, tego się nie bój; póki co wystarczy górna połowa tabeli, bo żeby powalczyć o Prvą Ligę, najpierw będziemy musieli się do tego przygotować, również finansowo. Tak że chciałbym, byś zwracał większą uwagę na fundusz płacowy... bla, bla, bla... Taaa, jasne. Przecież to jest takie proste i oczywiste... Król Strzelców Drugiej HNL, 2019/20: 1. Mario Jelavić – NK Solin – 19 goli w 28 występach 2. Dominik Dogan – HNK Cibalia – 13 goli w 28 występach 3. Dragan Juranović – NK Dubrava – 13 goli w 28 występach Menedżer Roku Drugiej HNL, 2019/20: Dino Babić – NK Sesvete Piłkarz Roku Drugiej HNL, 2019/20: Matej Cosić – NK Sesvete Młody Piłkarz Roku Drugiej HNL, 2019/20: 1. Mario Barisić – NK Solin 2. Edin Julardžija – Dinamo II 3. Antonio Kacunko – NK Solin Jedenastka Roku Drugiej HNL, 2019/20: Ante Topić – NK Solin Toni Gorupec – NK Rudeš Nasiru Moro – NK Sesvete Filip Hlevnjak – NK Sesvete Duje Manenica – NK Rudes Frane Vojković – NK Sesvete Matej Cosić – NK Sesvete Edin Julardžija – Dinamo II Robert Misković – Dinamo II Mario Jelavić – NK Solin Mihovil Geljić – NK Sesvete
  18. Ralf

    Peak Label

    Najpierw muszę dokonać przeglądu kadry i ocenić, kto dał radę, a dla kogo czołówka Drugiej HNL okazała się za wysokimi progami. Dopiero wtedy będę mógł powiedzieć coś bardziej konkretnego. Zaś co do sypania się składu, to jest fakt i nie wygląda to optymistycznie, ale szerszy obraz będzie również dopiero po przeglądzie kadry i szczegółów kontraktów. Możliwe też jest to, że z którymś z zawodników ja nie będę chciał dalej współpracować, bo w FM 2020 można dowiadywać się o różnych ciekawych rzeczach, o czym napomnę w odcinku z podsumowaniem drużyny. Z kolei sensowne wzmocnienia wręcz bardzo chętnie by się ze mną napiły Peak Labela, a problem polega nie na ich chęciach, lecz na tym, że nasze warunki płacowe są takie, że nie wystarczy nawet żeby polać po jednej kolejce... Może z końcem czerwca, gdy powygasają kontrakty co poniektórych i zostaną na lodzie, będą bardziej skorzy do przyłączenia się na naszych warunkach finansowych, a nie ich, jakimi zimą ukręcali łeb negocjacjom.
  19. Ralf

    Peak Label

    Wygląda na to, że wszelkie spotkania pucharowe musimy rozstrzygać najpóźniej w dogrywce, bo ewidentnie rzuty karne nie są mocną stroną moich zawodników Nie dość, że samo ich wykonywanie idzie tak sobie (zbyt dużo pudeł, a przecież w konkursach jedenastek każdy miss może być tragiczny w skutkach), to jeszcze Topić nie dodaje od siebie żadnego pierwiastka szczęścia, zupełnie jak Łukasz Fabiański ze Szwajcarią i Portugalią na Euro 2016 – obydwóm pakują z jedenastu metrów, jak tylko chcą. Tamten obroniony karny Finticia był bardziej wypadkiem przy pracy.
  20. Ralf

    Peak Label

    Druga Hrvatska Nogometna Liga, sezon 2019/2020: Poz.| Inf. | Zespół | M | Z | R | P | G+ | G- | R.B. | Pkt. | ------------------------------------------------------------------------------------------ 1. | M | Dinamo II | 30 | 17 | 11 | 2 | 45 | 23 | +22 | 62 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 2. | A | NK Sesvete | 30 | 18 | 6 | 6 | 52 | 30 | +22 | 60 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 3. | | NK Solin | 30 | 16 | 9 | 5 | 57 | 28 | +29 | 57 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 4. | | NK Rudeš | 30 | 16 | 8 | 6 | 55 | 31 | +24 | 56 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 5. | | Coratia Zmijavci | 30 | 15 | 7 | 8 | 52 | 36 | +16 | 52 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 6. | | HNK Šibenik | 30 | 13 | 9 | 8 | 40 | 25 | +15 | 48 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 7. | | Hrvatski Dragovoljac | 30 | 14 | 5 | 11 | 35 | 39 | -4 | 47 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 8. | | Hajduk II | 30 | 13 | 5 | 12 | 44 | 42 | +2 | 44 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 9. | | NK Medjimurje | 30 | 10 | 8 | 12 | 38 | 44 | -6 | 38 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 10. | | NK Cibalia | 30 | 9 | 5 | 16 | 33 | 52 | -19 | 32 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 11. | | NK Kustošija | 30 | 7 | 9 | 14 | 31 | 37 | -6 | 30 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 12. | | NK Dugopolje | 30 | 8 | 6 | 16 | 28 | 38 | -10 | 30 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 13. | | NK Dubrava | 30 | 8 | 4 | 18 | 29 | 51 | -22 | 28 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 14. | | BSK Bijelo Brdo | 30 | 7 | 7 | 16 | 38 | 55 | -17 | 28 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 15. | S | NK Orijent 1919 | 30 | 6 | 10 | 14 | 28 | 51 | -23 | 28 | ------------------------------------------------------------------------------------------ 16. | S | NK Osijek II | 30 | 4 | 9 | 17 | 36 | 59 | -23 | 21 |
  21. Ralf

    Peak Label

    Rewanż w Istrze czekał nas za trzy dni, a tymczasem nasi fizjoterapeuci dokonali cudu nad Adriatykiem, doprowadzając do stanu używalności Krštulovicia-Oparę, który natychmiast powędrował na prawą obronę. W stosunku do praktycznie poddanego pierwszego meczu przeprowadziłem też dwie zmiany; jedną wymuszoną – za zawieszonego za kartki Kacunkę zagrał Puzo, i jedną stanowiącą konsekwencję słabego występu przed trzema dniami – miejsce na prawym skrzydle postanowiłem powierzyć Ivanowi Grubisiciowi, gdyż uznałem, że to odpowiedni moment, by zagrać nieco va banque. Na stadionie w Puli moi zawodnicy wiedzieli już, że Istra nie jest taka straszna, dzięki czemu nie było już u nas efektu nóg z waty. Cały czas jednak było coś nie tak, przez co gospodarze bez problemu pilnowali wyniku i, ziarnko do ziarnka, ciułali utrzymanie w ekstraklasie. Przede wszystkim na całej linii zawiódł Jelavić, który w całym dwumeczu nie odegrał najmniejszej roli, tak że na Aldo Drosinie również szybko powędrował pod prysznic, całkowicie przechodząc obok spotkania. Całkowicie leżało u nas wykańczanie akcji, a często również dośrodkowania i ostatnie podania, czym mocno ułatwialiśmy rywalom pilnowanie tyłów. W zasadzie można powiedzieć, że moi zawodnicy skupiali się przede wszystkim na kolekcjonowaniu żółtych kartek, co miało się na nas zemścić. Gdy byłem już pogodzony z porażką, w doliczonym czasie Krštulović-Opara posłał kolejną centrę w szesnastkę, a tym razem nieco zlekceważony przez obronę rezerwowy Vidović główką po przekątnej zaskoczył źle ustawionego Dukę, w ostatniej chwili przywracając nas do gry. Ale zaraz zresztą zarobił drugą żółtą kartkę, nie tylko ukręcając łeb szansie dobicia Istry przed końcowym gwizdkiem, lecz też zmuszając nas do gry w osłabieniu przez całą dogrywkę. A w tejże też mieliśmy pod górkę, gdyż Simunać, którego wprowadziłem trochę z desperacji, skręcił kostkę, więc kończyliśmy w dziewiątkę, broniąc się rozpaczliwie. Kwestia miejsca w Prvej Lidze miała więc rozstrzygnąć się w rzutach karnych, drugich w naszej przygodzie po ćwierćfinale Pucharu Chorwacji. Konkurs był ekscytujący dla kibiców, a dla nas wyczerpujący mentalnie, gdyż potrzeba było aż jedenaście serii (!), by wyjaśnić losy dwumeczu. Tutaj kilka razy żegnaliśmy się z awansem, bo najpierw wprawdzie obok bramki strzelił Grzan, ale niezwłocznie dwoma pudłami odwdzięczyli się Tomić i Basić-Šiško. Niedługo na szczęście Rufati trafił w słupek, dzięki czemu wróciliśmy do gry, a potem byliśmy krok od raju, gdy Topić wreszcie obronił uderzenie Finticia, ale wysiłek Ante natychmiast zaprzepaścił Vulikić, który z jedenastu metrów podał piłkę Duce do rąk, psując meczbol... Wreszcie w rolę strzelających wcielili się obaj bramkarze, pewnie pokonując siebie nawzajem, aż lista wykonawców zaczęła się od nowa – Puljić bezbłędnie jeszcze wykonał rzut karny, ale Tomić po raz drugi (kurwa jego mać!) spartaczył jedenastkę, a trybuny Aldo Drosina eksplodowały radością. Istra 1961 zapewniła sobie tym samym utrzymanie, a my mogliśmy zacząć przygotowywać się do przyszłego sezonu w Drugiej HNL.
  22. Ralf

    Peak Label

    Do tej pory 27 maja zawsze był dla mnie ważną datą, gdyż w 2010 roku to właśnie tego dnia na warszawskim Bemowie po raz pierwszy ujrzałem na żywo AC/DC – moich muzycznych idoli, których kochałem od dziecka. Teraz zaś, po dziesięciu latach, również była to ważna data, bo tego właśnie dnia przystępowaliśmy do pierwszego meczu barażowego o awans do Prvej Ligi, co było moim pierwszym poważnym wyzwaniem w menedżerskiej karierze. Nie mieliśmy tak dobrze, jak Istra 1961, bo swój "domowy" mecz rozgrywaliśmy nie w Solinie, a na neutralnym terenie w Dugopoljach, zaś rywale rewanż mieli grać w domu. Do tego oczywiście nie wystarczył brak kontuzjowanego Repicia, tylko niedługo przed meczem mięsień przywodziciela naciągnął Krštulović-Opara, rozpoczynając tym samym urlop. Co gorsza, gdy piłkarze byli już w szatni przebrani w niebiesko-żółte trykoty, widziałem wyraźnie, że zżera ich stres i silna niepewność. I właśnie to nieprzygotowanie do meczu z ich strony zadecydowało o jego wyniku. Zaczęliśmy nawet nie tak źle, piłka póki co była głównie w naszym posiadaniu, ale po pierwszych pięciu minutach pewność i opanowanie zawodników Istry zaczęły brać górę nad strachem i paraliżem moich podopiecznych. Początkowo kończyło się to jeszcze dla nas dobrze, ale w 17. minucie limit szczęścia się wyczerpał, Fintić zagrał na wolne pole do Grzana, którego za swoimi plecami bez opieki zostawili Obrstar i Puljić, a ten podciągnął tylko w pole karne i pokonał Topicia mierzonym strzałem, zapewniając Istrze łatwe i spokojne zwycięstwo. Tego dnia mogłem wołać cokolwiek zza linii bocznej, a w szatni wyrecytować nawet Księgę Ezechiela, 25:17 – nie było dzisiaj takiej mocy, która mogłaby wytrącić NK Solin z paraliżu, zachęcając do takiej gry, jaką prezentowaliśmy pod koniec sezonu. Przed rewanżowym spotkaniem staliśmy w trudnym położeniu, a jeżeli mieliśmy podejść do niego tak samo wystraszeni, jak tego dnia, drugi mecz miał być dla Istry tylko formalnością.
  23. Ralf

    Peak Label

    Trudno powiedzieć. W tym sezonie graliśmy tylko z jednym ekstraklasowcem w Pucharze Chorwacji, a była to Lokomotiva Zagrzeb, która mimo pomocy sędziego nie potrafiła z nami wygrać ani w regulaminowym czasie, ani w dogrywce – odpadliśmy dopiero w karnych, w których bramkarzy rywali obronił jeden rzut karny, czyli o jeden więcej, niż Topić. Lokomotiva zakończyła sezon w środku tabeli, siedem punktów przed naszym barażowym rywalem. Jakaś szansa jest na pewno. Ze swojej strony mam przygotowaną taktykę, ale wynik dwumeczu jest uzasadniony od tego, czy moi zawodnicy zagrają zmotywowani i wierząc we własne umiejętności, czy też sparaliżuje ich trema. W pierwszym wypadku możemy pokusić się o awans. W drugim - barażowy dwumecz będzie tylko wartościowym materiałem szkoleniowym przed przyszłym sezonem w Drugiej HNL. My będziemy jednak mieli trochę gorzej od rywali, bo nieco wychędożył nas ZPN, o czym niżej. ------------------------------------------ – Baraż odbywa się na zasadzie dwumeczu z przedostatnim zespołem Prvej Ligi – tłumaczył mi cierpliwie Dali, gdy ja, on, Dariusz, Zoran Bardić i Stjepan siedzieliśmy w gabinecie prezesa w kłębach dymu cygarowego i sącząc brandy. – Czyli w tym przypadku naszym rywalem jest Istra. – Decyduje czysty wynik dwumeczu – dodał uśmiechnięty od ucha do ucha, świecący swoją łysiną Stjepan, kołysząc szklanką z brandy w stulonych dłoniach. – Nie mają znaczenia bramki na wyjeździe, ani tym podobne detale. *Hyk* – Oho, ktoś tutaj ma już czkawkę pijacką – skwitował Dariusz. – Jak będziesz odpalał następnego pall malla, to nie patrz na płomień, bo się zlejesz w nocy – zripostował Stjepan vel Jan Jason Statham Koller i zarechotał. Siedząc wśród nich czułem się jak bokser przed ważną walką z silniejszym przeciwnikiem, gdy trener i sekundanci tłumaczą mu zasady pojedynku. Nie bałem się tego spotkania, wszak to Istra musiała, a my tylko mogliśmy, bo ewentualna porażka nie przyniosłaby nam wstydu. Jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że nie odczuwałem żadnych narastających emocji. – Jako że jest to mecz i rewanż, gramy systemem dom i wyjazd – kontynuował Dali. – My jako pierwsi zagramy jako gospodarze na Hrvatskim Vitezovim w Dugopoljach, a rewanż odbędzie się na stadionie Istry, Aldo Drosina. Zaraz zaczęło mi rosnąć ciśnienie. – Zaraz, zaraz – warknąłem, odstawiając szklankę na stół. – Z jakiej paki mamy grać w Dugopoljach jako gospodarze na nie swoim stadionie, a potem Istra zagra u siebie?! – Cóż, Ralfie z Polski, takie dostaliśmy wytyczne od ZPN-u, nic z tym nie zrobimy – burknął Bardić za zasłoną dymu z cygara, przewracając bezradnie oczami. – Do chuja trefla, przecież Istra już na starcie ma z górki! – wybuchnąłem. – Co mi po tym, że będziemy jako gospodarze, skoro to nie jest Pokraj Jadra? To nie jest to samo! Przecież nasz stadion spełnia wymagania ekstraklasowe, wiem, bo sam sprawdzałem i się upewniałem, więc chyba tym bardziej powinien wystarczyć, by zorganizować na nim mecz barażowy? – Za naszym ZPN-em nie dojdziesz. – Stjepan upił łyk brandy i odruchowo przetarł łysinę dłonią. – Nie ma sensu się wkurwiać, bo nic tym nie wskórasz, a tylko zdrowie sobie pogorszysz. Zaraza.
  24. Ralf

    Peak Label

    Przed decydującym, kończącym sezon zasadniczy ciężkim, wyjazdowym meczem z nieprzewidywalnym Šibenikiem spotkała nas duża katastrofa: będący w rewelacyjnej formie Antonio Repić naciągnął więzadła kolanowe, co nie tylko zakończyło już jego występy w tej kampanii, ale też 29-letni Antonio, przybity urazem, zaczął przebąkiwać coś o zakończeniu kariery z powodu kontuzji. Tym samym do Šibeniku jechałem z zespołem robiąc dobrą minę do złej gry, bo właśnie Repić był jednym z tych, na których najmocniej liczyłem. Problemy miał też będący na fali Vulikić, który stłukł sobie łydkę, ale na szczęście do wyjazdu, mimo wciąż lekkich dolegliwości, dostał zielone światło od naszego pionu medycznego. Na prawym skrzydle natomiast zdecydowałem na Basicia-Šiškę, gdyż w tym decydującym starciu nie było już czasu, by dawać pograć mniej ogrywanym graczom. Tutaj trzeba było dzika w formie meczowej. Był to mądry i trafny wybór. W tym sezonie Šibenik był jednym z mocniejszych zespołów w Drugiej HNL, niejeden raz potrafiący boleśnie ukąsić rywali, o czym przed tygodniem przekonał się Rudeš, który w konsekwencji musiał dziś liczyć i na naszą porażkę z gospodarzami, by uratować miejsce w barażu, jakie mogli stracić na naszą korzyść w tej ostatniej kolejce. Spodziewałem się ciężkiego meczu, i taki w zasadzie był, tyle że ostra walka toczyła się głównie w środku pola, a zagrożenie pod naszą bramką pojawiało się nieczęsto. To samo mogli powiedzieć zawodnicy Šibeniku, ale tylko do 27. minuty, w której sprezentowali nam rzut wolny sprzed pola karnego, z którego Basić-Šiško trafił co prawda w mur, ale piłka wróciła pod nogi Petara, który poprawił z lewej, dając nam prowadzenie! Krótko po wznowieniu gry dający z siebie wszystko Puljić dostał dobre podanie na skrzydło, skąd posłał kąśliwą centrę, a na piątym metrze Jelavić przeskoczył Pandzę i główką w okienko błyskawicznie podwyższył na 2:0! Dali starał się na bieżąco śledzić livescore przez Wi-Fi na swojej komórce – grający z Cibalią Rudeš walczył ostro, wysuwając się na prowadzenie, ale przy naszym wyniku na nic się to gościom zdawało. Jeszcze nie tak dawno nie liczyłem, że znajdziemy się w miejscu, w którym byliśmy teraz; z tym większą ekscytacją brałem udział w tym spektaklu. Nie zdeprymowała nas nawet konieczność zdjęcia poturbowanego Obrstara, za którego musiałem wpuścić rekonwalescenta Vidovicia. Šibenik w zupełnie nie swoim stylu nie potrafił przełamać naszej obrony, więc w końcu sędzia Krecak zakończył mecz, obwieszczając nasze zwycięstwo 2:0, a ja z Dalim rzuciliśmy się sobie w objęcia. – Mamy to, kurwa!!! – wrzeszczał mi do ucha, okładając mnie otwartymi dłońmi po plecach. – Mamy baraż! Rudeš wygrał 4:3 z Cibalią po ciężkim boju, ale wystarczyło to rywalom tylko do zajęcia czwartego miejsca w lidze, co oznaczało, że to my, NK SOLIN, zmierzymy się w barażu o awans do ekstraklasy z przedostatnim zespołem Prvej Ligi. Zatem czekał nas jeszcze jeden mecz, więc moi podopieczni, którzy wymieniali właśnie szczęśliwi uściski na murawie Szubicevacia, musieli być gotowi na ostrą walkę!
  25. Ralf

    Peak Label

    #dobryznaknaprzyszuysezon --------------------------------------------- Kolejnym spotkaniem, w którym bezwzględnie należało zdobyć komplet punktów, był pojedynek z walczącym o życie Bijelo Brdem. Do defensywy po zawieszeniu wrócił Tomić, który w ostatnim czasie utworzył z Vulikiciem zaskakująco pewną parę stoperów, natomiast na lewe skrzydło wystawiłem Basicia-Šiškę, gdyż o jedną żółtą kartkę od zawieszenia był Obrstar, a był mi potrzebny za tydzień w dużo cięższym meczu z Šibenikiem. W obronie pozostał natomiast Puljić, gdyż uznałem, że w sumie zasłużył na to, by i tym razem wystąpić od pierwszej minuty. Nie był to ładny mecz w naszym wykonaniu. Mieliśmy już większe trudności z dochodzeniem do sytuacji podbramkowych, tym bardziej, że po świetnym występie przeciwko Dugopoljom, tym razem całkowicie obok spotkania przechodził Jelavić, którego znów musiałem zdjąć w drugiej połowie, bo nie wnosił nic do naszej gry. Dzisiaj niewiele brakowało wręcz do wpadki, bo zmotywowani rozpaczliwą walką o utrzymanie goście potrafili zdobywać się na groźne kontrataki; inna sprawa, że trochę sami im na takowe pozwalaliśmy. Dobrze więc, że w 69. minucie najlepszy na boisku Barisić przytomnie przerzucił piłkę na prawo przed pole karne, gdzie czekał już niepilnowany Repić, który bombą w okienko z prawej nogi zdobył jedynego, zwycięskiego gola tego meczu. Gola, który miał ogromne znaczenie. Walczący o udział w barażu Rudeš nieoczekiwanie przegrał bowiem u siebie 0:1 z niegrającym już o nic Šibenikiem, dzięki czemu wyprzedziliśmy rywali o punkt, i teraz to oni byli uzależnieni od naszego wyniku w finałowej kolejce. Bezpośredni awans do ekstraklasy, mimo porażki 1:2 z Dinamem II, zapewniło sobie natomiast Sesvete, a w przeciwnym kierunku Drugą HNL opuścić miał Osijek II.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...