Skocz do zawartości

Lelkosław

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    70
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Lelkosław

  1. Sezony w większości ligach zakończone, w końcu można się wyspać - tak z pewnością pomyślał Ferdynand, trener jednego z lokalnych zespołów na Limanowszczyźnie. Ten czerwcowy poranek nie różnił się bardzo od pozostałych, a jednak miał być czymś przełomowym, czymś co odmieni los naszego bohatera na dłuższą chwilę.. ale do tego dojdziemy. Czwarty czerwca, poniedziałkowy poranek. Zza oknem piękna pogoda, słońce wyziera z ponad wierzchołków drzew, ptaki pięknie śpiewają.. w ten rozlega się dźwięk telefonu: "Halo? Radek? Wiesz kur*a która jest godzina?" - Ferdynand cenił sobie sen, nie tolerował wczesnego wstawania (kiedy nie musiał), a tym bardziej kiedy ktoś z tego snu wybudzał go nieproszony. Zazwyczaj wyłączał dźwięk telefonu na noc, żeby rano nic go nie mogło obudzić, tym razem zapomniał. "Słuchaj stary, nie uwierzysz co się stało! Coś dla Ciebie mam." - Radek był wieloletnim przyjacielem 'Ferdka'. Człowiek o całkowicie innej charakterystyce niż nasz bohater - zwariowany, żywiołowy, niepoprawny marzyciel. "Co masz takiego dla mnie, że budzisz mnie o szóstej rano?" - wybełkotał jeszcze śpiący Ferdynand. "Są jaja! Wpadnę do Ciebie koło jedenastej i Ci wszystko wyjaśnię" - po czym się rozłączył. Ferdynand już trochę wybudzony próbował połączyć fakty i zrozumieć co się stało. Radka znał od dawna, wie że ma zawsze dziwne pomysły ale nigdy nie budził go o tak wczesnej porze. Ciężko stwierdzić co w tym momencie sobie myślał. Z jednej strony był rozgoryczony faktem, że został obudzony o tak wczesnej porze, z drugiej zaś.. intrygowało go 'co też ten wariat znowu wymyślił'. "No nic, skoro ma być około jedenastej to jeszcze z trzy godzinki snu i będzie można wstawać.." - tak pomyślał i tak też zrobił. Poranek przebiegł mu sprawnie, jajecznica, kawka, poranna toaleta - jak w zegarku, wszystko zajęło mu czterdzieści pięć minut. Dodatkowo piętnaście minut ćwiczeń, które zalecił mu dietetyk - bo niestety z wiekiem przyszedł i wzrost wagi, więc trzeba było coś robić, aby ten brzuszek chociaż trochę zrzucić. Punktualnie o godzinie 10:15, tak jak wszystko sobie zaplanował usiadł przy codziennej gazecie czytając najnowsze plotki i wydarzenia czekając na przyjazd Radka. Jego wzrok przykuł artykuł z pierwszej strony: "Niezłe jaja, fajnie się bawią chłopcy w wielkim mieście" - pomyślał kończąc czytać artykuł. Następnie przewertował jeszcze kilka stron gazety, zatrzymując się na artykule wyróżnionym na pierwszej stronie - 10 rad na udane wakacje - "Hmmm.. może bym w końcu gdzieś po tych 20 latach pojechał na wakacje? Może Mazury? Ale tak samemu to trochę biednie..." - niestety doskwierała mu samotność. Po śmierci żony nie potrafił się przełamać i otworzyć na kogoś nowego, a przecież od zawsze podobał się kobietom. Wspomnienia znów zaczęły w nim buzować i kolejny raz zaczynał się załamywać i tęsknić, gdy wtedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi...
  2. Część 1. "Prolog" 11.07.2016 Pierwszy dzień w nowej pracy i jak zwykle musiałem się spóźnić. Może ta praca to nie jest szczyt moich marzeń, ale lepsze to niż nic. Przynajmniej mama da mi spokój na jakiś czas, że siedzę w domu i tylko oglądam mecze i coś notuję. Tak, mam 25 lat i wciąż mieszkam z mamusią w mieszkaniu na przedmieściach Londynu. Tak jakoś wyszło, że żadna kobieta nie zwojowała moje serce, a ja sam do tego też się nie kwapiłem. Aktualnie moją jedyną miłością jest futbol - i chyba nic tego nie zmieni. Jadąc metrem do pracy wciąż studiowałem "Anatomię Zwycięzcy", marząc o tym by kiedyś tak jak mój idol prowadzić najlepsze drużyny na świecie. Dzisiaj mają przyjść wyniki testu na 'Kontynentalną Licencję Trenerską C'. Nie będę ukrywał, bardzo się tym stresuje - większość osób w moim wieku myśli już o założeniu rodziny, znalezieniu dobrze płatnej pracy, a ja? Moim marzeniem wciąż jest zostanie sławnym menedżerem. Niestety moje doświadczenie z tym fachem jest praktycznie zerowe, dlatego wylądowałem jako drukarz w jednej z firm reklamowej. No może pomijając moją drużynę z którą grywam czasami w weekendy w trzynastej lidze angielskiej - Plumpton Athletic. Mimo iż jestem tam tylko rezerwowym, to współpracuję z trenerem w wyborze taktyki i składu na mecz. Coś na rolę grającego asystenta. Wczoraj nawet udało nam się wygrać mecz towarzyski, stosując moją taktykę! Nie sądziłem, że ten dzień będzie tak okropny. Kierownik już na wstępie na mnie 'łypie', że 'pierwszy dzień i już takie spóźnienia', 'to nie jest przedszkole, tu trzeba pracować i przychodzić punktualnie'. Dramat. Koledzy z pracy nie lepsi, każdy z nich patrzy na mnie jakbym im całą rodzinę zarżnął. Czas się dłużył, a ja tylko czekałem by wrócić do domu i otworzyć list z wynikami. Dobrze zdawałem sobie z tego sprawę, że może to być powolny początek mojej kariery trenerskiej. Czas przerwy. Siadam na ławce, wyciągam kanapki i książkę którą czytałem w metrze. Nagle podchodzi do mnie jeden z współpracowników - jak się później okazało, miał na imię Sam. [Sam] - Widzę, że interesujesz się piłką. Lubisz Mourinho? [Raphael] - Cóż za pytanie! To jest mój wzór do naśladowania jako trener. [Sam] - Stary, co powiesz na to, abyśmy w następny weekend wybrali się na mecz Manchesteru United? Będziesz miał okazję zobaczyć Jose na żywo w pierwszym swoim meczu za sterami Czerwonych Diabłów. Mój brat pracuje jako ochroniarz na meczach i załatwiłby nam bilety. Więc jak? [Raphael] - Serio?! Oczywiście, że tak! Mimo iż moją jedyną miłością w Anglii jest Chelsea, tak okazja by zobaczyć z bliska mojego idola wystarczyła by bez większego zastanowienia przystać na jego propozycję. Może ten dzień nie będzie stracony? Po przerwie czas już płynął mi szybciej, zaczynałem zapominać o kiepskim początku w mojej pracy i o tym, że wyniki egzaminu już pewnie leżą na stole w kuchni...
  3. Portsmouth FC - Back to the top! Wchodzimy do gry! Po przepracowanym okresie przygotowawczym przyszedł czas na start sezonu! Pierwszy mecz sezonu przypadał na 8 sierpnia 2015 roku z zespołem Dag & Red. Cel na ten mecz? Tylko zwycięstwo! Jak sobie założyliśmy tak też się stało, lecz mecz nie należał do łatwych. Przez dłuższy okres nie potrafiliśmy zagrozić bramce rywali, dopiero w 49 minucie po podaniu Ben'a Close precyzyjnym strzałem wyprowadza nas na prowadzenie Gary Roberts. Podbudowani bramką poszliśmy za ciosem i już w 70 minucie zdobyliśmy jak się później okazało decydujące trafienie autorstwa Otmana Bakkala: po serii podań McNulty zagrał w uliczkę do Otmana, który bez problemu wykorzystał 100% sytuację. Tak więc w pierwszym meczu sezonu odnosimy zwycięstwo i możemy z optymizmem zapatrywać się na dalsze spotkania. Kolejnym meczem było spotkanie pucharowe w ramach 1 rudny Capital One Cup gdzie naszym rywalem było trzecioligowe Millwall. Nie będę ukrywał, że na pucharach nie zależało mi kompletnie w tym sezonie, były one dla mnie idealną szansą dla rezerwowych zawodników. Mecz bez całkowitej historii przegraliśmy w Londynie aż 0:2. Następnymi rywalami w lidze byli: Playmouth, Crawley oraz Morecambe - o ile z tymi pierwszymi mogliśmy mieć jakieś problemy, reszta zespołów była do ogrania. Wiele się nie pomyliłem, w meczu z pretendentem do awansu przegraliśmy na ich stadionie 0:1, natomiast z Crawley oraz Morecambe odnieśliśmy dwa zwycięstwa, kolejno: 2:1 i 2:0, a na listę strzelców wpisali się: Doyle, Januario i dwukrotnie Roberts. Początek sezonu udany, trzy zwycięstwa i jedna porażka w lidze plasowały nas w czołówce. Jak będzie dalej? A najlepszym zawodnikiem tego sprawozdania został strzelca trzech bramek - Gary Roberts!
  4. @Jacelinho Moim zdaniem jak z wolnego transferu do tej ligi to w miarę dobrzy zawodnicy. Głownie na poszerzenie ławki. Niestety jeden z nich, Youngs całkowicie się nie sprawdził - tu popełniłem błąd, bo gram taką taktyką że klasyczny napastnik jest mi zbędny. A oto i oni: Otman Bakkal Ibrahim Kargbo Tom Youngs Januario
  5. Portsmouth FC - Back to the top! Pierwsze koty za płoty: Na potrzeby tej kariery wcielam się w 36-letniego anglika Connora Phantom'a, który swoje doświadczenie określa za pomocą Kontynentalnej Licencji C, oraz doświadczeniu boiskowym jako zawodowym. Są to sugerowane przez grę poziomy doświadczenia dla tego zespołu. Ponadto zaraz po rozpoczęciu pracy z zespołem postanowiłem poprosić zarząd o pomoc w uzyskaniu wyższej licencji(B) i jak się okazało, zarząd bardzo przychylnie przyjrzał się mojej propozycji i jestem w trakcie zdobywania tej licencji. [FM 2016] Baza danych: Duża Kraje: Anglia, Francja, Niemcy, Holandia, Polska, Hiszpania, Portugalia, Włochy ____________________ Po zapoznaniu się ze składem, zarządem i współpracownikami przyszedł czas na okres przygotowawczy. Czekały nas cztery mecze sprawdzające - trzy z niżej notowanymi zespołami(Bognor, Gosport, Havant) i jeden z wyżej(Bolton). Była to idealna sposobność do przetestowania nowej taktyki którą chciałem wprowadzić, oraz do sprawdzenia przydatności niektórych zawodników. Ostatecznie żaden z zawodników nie pożegnał się naszą drużyną, natomiast aż czterech zawodników wzmocniło naszą drużynę z wolnych transferów. Wyników sparingów nie biorę zbyt na poważnie, gdyż tak jak wspominałem - liczy się zgranie i założenia taktyczne. A tak prezentują się wyniki przedsezonowych sparingów: Jak widać z słabszymi zespołami poradziliśmy sobie bardzo dobrze, natomiast już z mocniejszym rywalem nie było tak łatwo. Było widać, że zawodnicy nie mogą doczekać się sezonu. Głównym celem na ten sezon jest awans - nie ma co ukrywać, jesteśmy jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu, bukmacherzy na przedsezonowych prognozach mieszczą nas na samym szczycie tabeli - czy sprostamy temu wyzwaniu? Na koniec jeszcze wykaz transferów przed sezonem:
  6. Portsmouth FC - Back to the top! Wstęp: Witam wszystkich na mojej 'kolejnej' już karierze. Poprzednie moje kariery były w formie opowiadania, co pochłaniało dużo mojego czasu, dlatego postanowiłem że spróbuję jeszcze raz lecz już bez próby pisania opowiadania. Będzie to kariera poświęcona w głównej mierze klubom, które będę prowadził - lecz postaram się nie zapomnieć o najważniejszym bohaterze - mojemu wymyślonemu menadżerowi w grze Football Manager 2016. ____________________ Długo się zastanawiałem nad tym, czy spróbować jeszcze raz, czy wypuścić swoją karierę na to forum. Z tego zastanawiania wyszło tak, że już prawie kończę sezon (na obecny stan około 30 kolejka), więc moje pierwsze wstawki nie będą na bieżąco - lecz spróbuję jak najszybciej podgonić stan rzeczy, żeby późniejsze wstawki pojawiały się równocześnie z moim postępem w grze. Jak już wyżej wspominałem - nie zamierzam w tej karierze prowadzić motywu fabularnego, prócz suchych wiadomości o bohaterze(menadżerze). Głównym celem mojej kariery jest doprowadzenie "Pompey" do Premier League, z której kilka lat temu spadli z hukiem. Czy mi się uda? Zapraszam do śledzenia mojej kariery i do komentowania, już wkrótce pierwsza wstawka! :) PS. Prosiłbym o zmianę tematu na: Back to the top! - nie wiem dlaczego sobie pomyliłem, przepraszam za kłopot. :)
  7. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Ostatnie dni nie były dla nas łatwe - w przeciągu tygodnia mieliśmy rozegrać aż trzy mecze. Byłem pełen obaw, że moi zawodnicy nie będą w stanie wytrzymać kondycyjnie. Jeszcze na domiar złego po meczu z Torquay nasz podstawowy bramkarz - Dean Snedker skarżył się na ból w okolicach pachwiny, niestety dzień przed meczem z Lincoln'em dostałem telefon od klubowego fizjoterapeuty: [D] - Tadek, mamy problem. Dean wypada nam na miesiąc. Tak jak się spodziewaliśmy - poszła pachwina. [T] - Szlag, będzie to dla nas duża strata. Nie ma żadnych szans na to, że wykuruje się chociażby na Bromley? [D] - Nie ma szans, musisz jakoś sobie bez niego poradzić. I takim sposobem musieliśmy sobie radzić bez naszego najlepszego bramkarza - więc swoją szansę dostanie młodziutki Alex, może zagości nawet na dłużej w bramce? U mnie nie ma abonamentu na grę - ktoś jest lepszy, bardziej się przykłada to gra, spadek formy? Ława. Trzeba mieć żelazną rękę do takich spraw. Na mecz z Lincolnem miała przyjść cała moja rodzina, a na dodatek mówiono że na stadionie pojawi się rekordowa liczba kibiców w tym sezonie. Czytając miejscowe gazety wszyscy wychwalali nasz zespół jednocześnie zachęcając do wypełniania trybun na stadionie który może pomieścić aż prawie 7 tysięcy kibiców. Zawsze to powoduje jakiś dodatkowy stres, ale trudno już. Było wiadomym, że w tym meczu liczą się tylko trzy punkty! Mecz rozpoczął się dla nas dobrze, już w 9 minucie po wrzutce Ngwatali z rzutu rożnego piłkę do siatki głową skierował Langmead. Po bramce na chwilę inicjatywę przejęli gospodarze czego efektem była bramka wyrównująca. Obawiałem się dyspozycji Alexa, lecz na szczęście nie miałem powodów - spisywał się wręcz wyśmienicie. Mecz był strasznie wyrównany, na nic zdawały się moje krzyki, podpowiedzi, gestykulacje - wynik wciąż był remisowy. Ostatecznie za sprawą duetu: Dagher-Ngwatala zdobywamy dwie bramki które ustawiają wynik spotkania. Po spotkaniu od razu zostałem dopadnięty przez lokalnych dziennikarzy: [R] - Kolejny mecz, kolejne zwycięstwo. Gdy Pan obejmował zespół byliśmy na dnie, teraz zaczyna to jakoś wyglądać. Sądzi Pan, że zdoła uniknąć spadku? [T] - Spadku? Kto mówił o jakimś spadku? Nie zamierzamy się oglądać za siebie - jesteśmy teraz w środku tabeli, o takich rzeczach będziemy mogli rozmawiać przy czterdziestej kolejce, wtedy będziemy mieli lepszy pogląd na tą sytuację. [R] - A więc boi się pan publicznie oświadczyć to, że wasz zespół jest jednym z głównych kandydatów do spadku? [T] - Boję? Pierwszy raz słyszę takie stwierdzenie. Myślę, że czas zakończyć tą rozmowę gdyż temat konwersacji odbiega znacznie od tego jaki był jej cel. Gdyby pan stwierdził, że chce ze mną porozmawiać o przebiegu meczu - to wie gdzie mnie pan znajdzie. Dziękuję, do usłyszenia. Nie cierpię udzielać takich wywiadów, dlatego też ich unikam. Cieszy fakt, że wygrywamy trzeci mecz z rzędu i przedłużamy serię bez porażki w lidze. (Statystyki meczu) _______________________________________ Pytanie do was - lepiej jak ta kariera prowadzona jest w sposób fabularny, czy jeżeli wstawiałbym wyniki i krótkie opisy meczów?
  8. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Po zwycięstwie nad Torquay byłem już pewien, że mój zespół odnalazł właściwy rytm, wszedł na właściwą drogę. Kiedy przybywałem tutaj, porzucając cała swoją 'przyszłość' w Polsce byłem pełen obaw - czy będę potrafił wyciągnąć ten zespół z bagna. Przecież na dobrą sprawę nie trenowałem nigdy zespołu bez okresu przygotowawczego, transferów czy jakiegokolwiek zapoznania się z tą drużyną. A tutaj na dzień dobry, przychodzę gdzie zespół jest w całkowitej rozłamce, a zarząd wymaga abym ich wyciągnął z tego 'bagna'. Trochę ryzykowałem przyjmując tą propozycję - ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Czy jak to tam mówią. Teraz już wiem, że jest szansa że zbuduję coś więcej z tym zespołem niż V liga angielska. Może nie w tym sezonie, ale liczę że uda nam się awansować do czwartej ligi. Życie rodzinne też już się ustabilizowało - młoda zaczęła szkołę, żona zapisała się na kurs językowy i jest w trakcie poszukiwań pracy, a ja? A ja sobie spokojnie trenuję mały klubik w V lidze. Wszystko zanosi się na to, że resztę życia spędzimy w Anglii. Tuż po meczu odbyłem dosyć nieprzyjemną rozmowę z moim zawodnikiem - Gurijtem. Chodziło oczywiście o sprawę jego przyszłości - jego do klubu sprowadzał były trener, u którego grał pierwsze skrzypce. Schody zaczęły się wtedy, kiedy stery objąłem ja. Dosyć leniwy i ospały napastnik stwierdził, że i tak nie ma innego lepszego od niego w ataku to się strasznie opierdzielał(za przeproszeniem) na treningach. Po kilku dniach mu oznajmiłem - chcąc być oczywiście uczciwym - że musi wziąć się do roboty, bo planuję transfer dwóch napastników i wszystko może wskazywać na to, że to właśnie on zajmie miejsce trzeciego napastnika. Spodziewałem się, że po tej rozmowie Gurijt weźmie się do pracy. Niestety było wręcz odwrotnie - a teraz jeszcze śmie na mnie naskakiwać i mówić, że jaką mu robię krzywdę że na niego nie stawiam. Wyznaję zasadę, że zawodnik nigdy nie może być wyżej niż klub - więc potwierdziłem to co już wcześniej ustalaliśmy - on zostaje trzecim napastnikiem i jak na razie nic nie wskazuje na to, że się to zmieni. Więc najprawdopodobniej w najbliższych dniach będziemy szukać nowego napastnika, a i oczywiście ciekawe rzeczy napiszą w prasie, bo 24-letni Anglik już zapowiedział to, że uda się z tym do mediów. Mam tylko nadzieję, że nie zbuntuje przeciwko mnie całego zespołu, gdyż jesteśmy na bardzo dobrej drodze do wskoczenia pierwszej dziesiątki tabeli.
  9. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Ostatnio nie miałem czasu na tworzenie historii Tadeusza, lecz w tym czasie rozegrałem kilka meczów - oto krótkie sprawozdanie z poczynań Kidderminster: Więcej szczęścia niż umiejętności. Mimo wszystko trochę eksperymentalny skład, musiałem dać odpocząć kilku zawodnikom, więc zmiennicy dostali szansę na pokazanie się z dobrej strony. Na pewno cieszy bramka w debiucie Filipa, który wykorzystał wrzutkę Francisa-Angola i dał nam bramkę wyrównującą. Kolejny mecz kiedy jesteśmy niczym 'dzieci we mgle'. Zero pomysłu na grę, zero składnych akcji - ciągle się bronimy i liczymy na szczęście. Co prawda cieszy fakt, że z wyżej notowanym rywalem zdobywamy punkt, ale takie mecze powinniśmy wygrywać. Jeszcze przed zamknięciem okienka transferowego udało mi się pozyskać kolejnych dwóch polaków - dwudziestoletniego obrońcę, który występował w III lidze polskiej - Wojtka Strójwąsa na zasadzie wolnego transferu, oraz doświadczonego ofensywnego pomocnika - Adama Giesę za śmieszną kwotę 120€. __________________________________ Kolejny mecz kiedy muszę rotować składem. Na dobrą sprawę jest to jeszcze początek sezonu - pozostało nam jeszcze ponad trzydzieści meczy do rozegrania, więc jeszcze nie wyklarował się podstawowy skład. Dałem szansę od pierwszej minuty nowemu nabytkowi - Giesy, niestety nie zachwycił mnie jego występ. Liczę na to, że szybko się zaklimatyzuje w nowym otoczeniu gdyż będzie nam potrzebny. Smutne jest to, że kolejny mecz zaczynamy z bramką w tył. Kolejny raz musimy gonić wynik i znów nam się to udaje. Genialna zmiana, Juanjo jako 'joker' wszedł na ostatnie dziesięć minut meczu i ratuje nam remis. Z przebiegu meczu, żadna z drużyn nie zasłużyła na zwycięstwo - remis więc jest sprawiedliwym wynikiem dla obu zespołów. __________________________________ Przełamanie! Trochę zaryzykowałem zmianą taktyki, ale jak widać przyniosła oczekiwany skutek. Ustawiłem zespół bardziej pod formację 4-3-3 z jednym defensywnym pomocnikiem i dwoma nieco wyżej ustawionymi przed nim. Również zmieniłem nieco swoje polecenia dla zawodników - poprzednia taktyka nie gwarantowała nam bramek. Okoliczności były idealne, aby przetestować to ustawienie - w końcu graliśmy z przedostatnim zespołem ligi(mecz na szczycie). Idealna okazja żeby odbić się od dna i zanotować kilka skoków w górę tabeli. Nie będę ukrywał, że sami rywale ułatwili nam zadanie bowiem już od 9 minuty musieli grać w osłabieniu. Za brutalny faul na Sow'ie został wyrzucony z boiska Jordan Burrow. Przez cały mecz kontrolowaliśmy grę, a wraz z pierwszą bramką złapaliśmy większy luz - czego skutkiem były kolejne trzy bramki. O dziwo taktyka się sprawdziła i spokojnie rozbiliśmy Halifax 4:1. __________________________________ Kolejny dobry mecz w naszym wykonaniu - mówi się, że zwycięskiego składu się nie zmienia, więc nie dokonałem żadnych zmian. Chłopcy chyba załapali rytm i wyklarowała się podstawowa jedenastka, która będzie walczyć o jak najwyższe cele w lidze. Od początku do końca mecz był pod naszym dyktandem, lecz po raz kolejny rywale ułatwili nam życie. Tym razem od trzydziestej minuty grali w osłabieniu - Dan Butler w konsekwencji drugiej żółtej kartki musiał opuścić boisko. Mimo przewagi zawodnika strasznie męczyliśmy się, aby trafić do siatki rywali lecz w końcu się to udało. Bardzo dobry występ i seria meczów bez porażki przedłużyła się do siedmiu meczy - co czyni klubowym rekordem!
  10. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Zwycięstwo i przełamanie niemocy strzeleckiej na pewno dobrze podziałała na zespół. Było widać, że tego potrzebowali - od tego momentu miałem nadzieję, że już wszystko pójdzie po naszej myśli. Dni mijały, a ja wciąż rozglądałem się za potencjalnymi wzmocnieniami. Do mojego kajecika trafiło kilka nazwisk, lecz nie wszyscy chcieli przechodzić do tak mało popularnego zespołu. Długo myślałem nad tym, czy do drużyny nie ściągnąć swojego rodaka - tak, wiedziałem że będzie miał spore problemy z aklimatyzacją w nowym środowisku. W głowie miałem tylko jedno nazwisko, jednego zawodnika którego wiedziałem, że jak ściągnę do zespołu to nie obniży swoich lotów, wręcz przeciwnie - rozwinie swe skrzydła i wzniesie się na swoje wyżyny(poeta się włączył). Mowa tutaj oczywiście o moim byłym podopiecznym - Filipie Wójciku, który za mojej kadencji w Unii strzelał bramki seryjnie. Doskonale wiedziałem, że czeka mnie ciężka rozmowa z Krzyśkiem - przecież za darmo nie puści do mnie swojej perełki. [T] - Halo? Krzysiek? Dzwonię do Ciebie w pewnej sprawie. [K] - No witam! Pewnie dzwonisz by mi podziękować, za pomoc w powrocie do Anglii? Przecież doskonale wiedziałem, że podoba ci się tam praca i że chciałbyś tam wrócić. To drobnostka! [T] - Po części też dzwonię żeby ci podziękować, a po części... [K] - Stało się coś? Coś nie tak z prezesem, klubem? [T] - Nie, nie... Wszystko w porządku. Po prostu... Zanim zadzwonię do Filipa, pierwsze chciałbym abyś Ty wiedział. [K] - Jakiego Filipa? [T] - Będziemy chcieli zakontraktować Twojego zawodnika, a mojego byłego podopiecznego - Filipa Wójcika. Domyślam się, że nie będziesz chciał go sprzedać, lecz myślę że jakoś się dogadamy. [K] - No teraz mnie zaskoczyłeś. Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem - no ale cóż, biznes is biznes. Przedstawisz dobrą ofertę to się zastanowimy - ja nie mówię ani tak, ani nie. Uff, myślałem że będzie gorzej. Po rozmowie z zarządem postawiliśmy za Filipa aż 8,5 tysiąca euro. O dziwo Krzysiek się zgodził i kilka dni później Filip stał się naszym zawodnikiem. Kolejnymi wzmocnieniami byli: 22-letni napastnik pozyskany z wolnego transferu - Juanjo Muko, oraz doświadczony, 30-letni Liberyjski skrzydłowy - Manu Dagher. Jeszcze próbowaliśmy pozyskać pewnego brazylijczyka lecz nie dostał on pozwolenia na pracę. Także udało mi się na obecną chwilę zakontraktować czterech zawodników, jakby nie patrzeć jest do jakiś tam sukces - zobaczymy, czy się sprawdzą w naszej drużynie. (Statystyki meczu)
  11. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Nie byłem do końca zadowolony z przebiegu spotkania. Szczęśliwy remis - z gry nie mieliśmy nic. Ale lepszy punkt niż schodzić po 90 minutach z zerowym dorobkiem. Od wczoraj zmieniłem swoje codzienne zwyczaje: już nie wychodzę rano po bułki i gazetę, gdyż przestałem czytać już te szmatławce bo zamiast pomagać to mi przeszkadzają w normalnej pracy. Mariola wciąż nie jest szczęśliwa z tego powodu, że wróciliśmy do Anglii - fakt, cieszy się że zarobię dużo więcej pieniędzy oraz że robię to co kocham, lecz ona raczej by pragnęła żyć sobie na spokojnie, na wsi w rodzinnych stronach. Natomiast nie mogę tego powiedzieć o Weronice, młoda jest strasznie szczęśliwa że znów mieszkamy w Portsmouth. [M] - Wiesz, że trzeba już zapisywać Weronikę do szkoły? Za niedługo pierwszy września, a my jak zwykle przez Twoje zachcianki jesteśmy w dupie. Jestem ciekawa, kiedy znowu znudzi Ci się trenowanie w Anglii i wrócimy do Polski. [T] - Już panikujesz? Wiem, że trzeba i się tym zajmę. Przez moje zachcianki? Jesteśmy w dupie? Takie są te moje zachcianki, że w Polsce zarabiałem w Unii niecałe 2 tysiące, w Sokole nic a tutaj wyciągam 6 tysięcy euro, więc zastanów się czy to są moje zachcianki tylko. Chcę wam zapewnić dobrobyt, więc logiczne że idę za lepszą pracą. Zresztą, sama byś poszukała jakiejś roboty tutaj. [M] - O proszę! Nagle głowa rodziny się w tobie obudziła co? Cieszę się, że chcesz nam zapewnić dobrobyt - ale gdybyś chciał to i w Polsce byś nam zapewnił. A o moją pracę się nie martw, prędzej czy później sobie znajdę. [T] - Wiesz że chciałem, ale nie dało się. Zresztą po co ja się z tobą kłócę, odkąd przylecieliśmy tutaj chodzisz jakaś nabuzowana. Mogłaś się nie zgodzić wtedy w Polsce, teraz jest już za późno na twoje żale. I tak wyglądało moje rodzinne życie odkąd wróciliśmy do Anglii. Starałem się zrozumieć żonę, znosić te jej humorki - ale czasem człowiek już nie wytrzymuje. Ciężko było w tych warunkach przygotowywać się do następnego meczu, który już mieliśmy rozgrywać w sobotę. Po zapoznaniu się z drużyną zacząłem poważnie rozglądać się za wzmocnieniami. Wiedziałem, że atak i linia pomocy będzie do wymiany lecz fundusze którymi dysponowałem pozwalały mi jedynie na pozyskanie kilku piłkarzy. Jako pierwszy cel objąłem sobie wzmocnienie środka pomocy - w tym celu potrzebowałem piłkarza defensywnego. Jak zawsze mówiłem - będę stawiał na młodzież, zakup zawodnika na tą pozycję musiał wiązać się z tym, że będzie on młody. Wybór padł na dwudziestoletniego Anglika - Ghassimu Sow'a grający wcześniej w Dulwich Hamlet. Do klubu dołączył dosłownie kilka dni przed meczem z Gateshead. [C] - No teraz albo nigdy. Gramy na zespół który ma gorszą defensywę od nas.. Jeżeli tam się nie przełamiemy, to ja nie mam zielonego pojęcia gdzie odblokujemy zespół. [T] - Spokojnie, nie tam to gdzie indziej. Nie róbmy z powodu kilku meczów bez strzelonej bramki jakiejś tragedii. To jest dopiero początek sezonu, przed nami jeszcze ponad 40 meczy - więc wszystko może się stać. [C] - Może i masz rację, lecz tylko uprzedzam - kibice robią się niecierpliwi, a to głównie oni utrzymują ten klub. [T] - Głownie oni? Przecież mamy bogatego prezesa. [C] - No mamy, ale przecież nie będzie wywalał pieniędzy w błoto. Przecież mówił, że zainwestuje w tą drużynę jak zobaczy że drzemie w niej jakiś potencjał. [T] - Musiało mi to umknąć. Ok, koniec gadania! Wszyscy na pokładzie? Jedziemy po trzy punkty! (Statystyki meczu)
  12. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Nadszedł ten wielki dzień! Mój oficjalny debiut w barwach Kidderminster przypadał właśnie na dzień osiemnastego sierpnia. Całą noc przed meczem nie mogłem zmrużyć oka. Ciągle myślałem nad tym, co zmienić w zespole, co zrobić by ta maszyna zadziałała i wreszcie zdobyła jakiś punkt. Nie sądziłem, że sprawa kadrowa i mentalna wygląda tak fatalnie. W meczu z Wrexham nie liczyłem na żadne cudy, graliśmy przecież na drugi zespół ligi - więc do meczu musiałem podejść ze sporym dystansem. Pierwszy trening nie wysunął mi zbytnio podstawowej 11stki jaką będę grał, stąd też trzeba było zastosować się do porad byłego menadżera. Wstając rano, jak to miałem w zwyczaju szedłem do sklepu po bułki i gazetę - tym razem gazetę angielską. Oczywiście moją uwagę przykuła czołówka miejscowej gazety - która mówiła o zespole Kidderminster. Zaskoczyła mnie wypowiedź Andy'ego - nie będę ukrywał, ale zrobiło się człowiekowi milej na sercu. Martwiło mnie tylko to, że przez pryzmat tego jednego meczu, ludzie mogą oceniać moja przydatność i moje umiejętności w tej pracy. Ale z drugiej strony byłem spokojny, gdyż miałem pełne poparcie zarządu oraz to jest mój pierwszy mecz zaledwie po jednym dniu spędzonym z drużyną. Postanowiłem, że nie dam się ponieść emocją i spokojnie obejrzę to spotkanie. Godzina 17:00 a ja już byłem w klubie. Zawodnicy mieli się zjawić dopiero przed 18, by na spokojnie odbyć jeszcze jeden krótki trening przedmeczowy. Widać, że nikt nie spodziewał się że przyjdę tak wcześnie przed meczem, gdyż nikogo z zarządu bądź ze sztabu nie było. Wziąłem klucz do szatni od woźnego i zacząłem przygotowywać schematy, aby mieć już wszystko gotowe na przyjście zawodników. Po kilku minutach wszedł mój asystent - Chris. [C] - Widzę, że lekki stresik Cię dopadł - zaśmiał się. Pierwszy raz widzę trenera, który by przyszedł tak wcześnie przed meczem i rozpisywał jakieś schematy. Tadek zluzuj, to nie jest Premier League gdzie musisz się tak starać. [T] - Stresik? Nie. Ja po prostu chcę mieć wszystko już przygotowane. Może i to nie jest Premier League, ale za coś mi tutaj płacą - więc chcę swoje obowiązki wykonywać należycie. [C] - Spokojnie, tak tylko sobie żartowałem.. Masz już zarys składu jaki wyjdzie na ten mecz? [T] - Tak, postawię chyba na ten sam skład co zagrał z Guiseley. Niech się chłopcy zgrywają, może zaskoczą w tym meczu. [C] - Myślę, że podjąłeś słuszną decyzję. No nic, zobaczymy za kilka chwil jak to wyjdzie. Krótka rozmowa, a jak dużo pomogła. Przyszedł czas meczu, dawno tylu kibiców nie widziałem na meczu. Mecz rozpoczął się leniwie, nudno. My nastawiliśmy się na grę z kontr, lecz na dobrą sprawę zagroziliśmy bramce Taylor'a tylko raz - po strzale głową Jacobs'a piłka musnęła poprzeczkę i opuściła boisko. Mimo tego, że mało atakowaliśmy graliśmy strasznie pewnie w obronie. Wrexham miało dużo więcej akcji, ale nic z nich nie wychodziło gdyż 90% akcji zatrzymywało się na naszej obronie. Tak przyglądając się z boku, zastanawiałem się jakim cudem ten zespół mógł przegrać trzy pierwsze mecze i znajdować się na ostatnim miejscu w tabeli. W swoim debiutanckim meczu osiągam remis! Myślę, że jest to dobry wynik i dobry prognostyk na przyszłość.
  13. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Pierwszy dzień w nowym miejscu był dla mnie ciężki. Co ciekawe, nie pod względem komunikacyjnym, lecz organizacyjnym. W końcu następnego dnia miałem grać mecz, a ja na dobrą sprawę nie znałem żadnego ze swoich zawodników. Oczywiście dostałem wskazówki i zalecenia od poprzedniego trenera, ale one całkowicie nie pasowały do mojej koncepcji prowadzenia zespołu. Tak więc, na pierwszym treningu bacznie obserwowałem każdego zawodnika, by móc wiedzieć jaką 11-stkę powołać do życia na mecz z Wrexham. Wiele nie oczekuję od tego meczu, gorszego startu już i tak można - więc kolejna porażka nic nie zmieni. Po treningu odbyłem rozmowę z moim nowym asystentem, Chrisem Brindley'em: [C] - I jak? Wiesz już jaki skład wybierzesz na jutrzejszy mecz? [T] - Jaja sobie robisz? Pierwszy raz widziałem chłopców na oczy, nie mam zielonego pojęcia kogo wybrać. Mógłbyś mi podesłać jeszcze raz notatki poprzedniego menadżera? Bo ostatnie po prostu wyrzuciłem, bo myślałem że na spokojnie sobie bez nich poradzę. [C] - Oho, kolejny indywidualista - nie będzie korzystał z porad, notatek swoich poprzedników. Heh. Nie no, dziś wieczorem podeślę Ci na maila te notatki - o ile je jeszcze znajdę. [T] - Wielkie dzięki! Przez najbliższe dni czeka nas sporo roboty - wyczuwam, że będzie trzeba nieco wzmocnić skład bo nasza sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. [C] - Jestem tego samego zdania, ale wstrzymajmy się jeszcze ze zmianami, ok? [T] - No spokojnie, nie będę robił rewolucji od razu. A tak prezentuje się kadra zespołu: Bramkarze: 1. Alex Palmer - Wiek: 19 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 30 tyś. € [bR] (wypożyczony z West Bromwich Albion) 13. Dean Snedker - Wiek: 20 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 32 tyś. € [bR] Obrońcy: 2. Jared Hodgkiss - Wiek: 28 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 31 tyś. € [O (P)] 29. Keith Lowe - Wiek: 29 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 68 tyś. € [O (PŚ)] 30. James Hancocks - Wiek: 16 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 20 tyś. € [O (L)] 5. Kelvin Langmead - Wiek: 30 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 16,25 tyś. € [O (Ś)] (wypożyczony z Ebbsflett) 15. Jordan Tunnicliffe - Wiek: 21 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 10,5 tyś. € [O (Ś)] 21. Tyrone Williams - Wiek: 20 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 4 tyś. € [O (Ś)] 32. Nathan Millichamp - Wiek: 18 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 4 tyś. € [O (Ś)] 24. Ousmane Fane - Wiek: 21 lat, Narodowość: Francja, Wartość: 54 tyś. € [O (Ś), DP] 27. Zaine Francis-Angol - Wiek: 22 lat, Narodowość: Antigua i Barbuda, Wartość: 275 tyś. € [O/WO/P/OP (L)] Pomocnicy: 4. Luke Maxwell - Wiek: 18 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 67 tyś. € [DP, P (Ś)] (wypożyczony z Birmingham) 36. James McQuilkin - Wiek: 26 lat, Narodowość: Irlandia Północna, Wartość: 27 tyś. € [P (PŚ)] 28. Adam Dawson - Wiek: 22 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 46,5 tyś. € [P/OP (PŚ)] 31. Reece Jacobs - Wiek: 17 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 21 tyś. € [OP (PL)] 22. Daniel Sweeney - Wiek: 17 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 8 tyś. € [OP (PL), N (Ś)] 38. Elton Ngwatala - Wiek: 22 lat, Narodowość: Francja, Wartość: 130 tyś. € [OP (L), N (Ś)] 11. Arthur Gnahoua - Wiek: 23 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 41,5 tyś. € [OP (L), N (Ś)] 20. Reece Hales - Wiek: 20 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 13,75 tyś. € [OP (Ś), N (Ś)] Napastnicy: 16. Jamie Spencer - Wiek: 21 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 16,5 tyś. € [N (Ś)] 9. Evan Garnett - Wiek: 21 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 12,75 tyś. € [N (Ś)] 7. Gurjit Singh - Wiek: 24 lat, Narodowość: Anglia, Wartość: 38,75 tyś. € [N (Ś)] Kadra prezentuje się na pewno lepiej niż ta, którą miałem w Sokole - a niby to ten sam poziom ligowy (tu i tu 5 liga).
  14. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Po powrocie całą noc myślałem o tym co się wydarzyło tego dnia. Nie wiedziałem jak to żonie mam powiedzieć, jak zareagują na kolejną przeprowadzkę. Nie będę ukrywał, że praca w Anglii mi dużo bardziej odpowiadała niż w Polsce - nie tyle co pod względem zarobkowym, ale pod względem możliwości wybicia się gdzieś dalej - mimo tego, że jest to dopiero 5 liga angielska daje mi to dużo większe szanse na wybicie niż gra w 5 lidze polskiej. Postanowiłem, że postawię swoją rodzinę przed faktem dokonanym - przeprowadzamy się i koniec. Przecież wciąż mieliśmy mieszkanie w Portsmouth(które obecnie wynajmujemy) więc problemu z życiem na obczyźnie nie powinniśmy mieć żadnego. Jak sobie postanowiłem - tak zrobiłem. Nazajutrz oznajmiłem swoim gwiazdom, że wracamy do Anglii - już raczej na dłużej. Ich reakcja? Młoda się ucieszyła, bo bardziej podobało jej się życie w Anglii - tam miała więcej znajomych niż w Polsce, natomiast żona nie była aż tak zadowolona z tego pomysłu. Ale mimo wszystko, potrafiła zrozumieć ile to dla mnie znaczy i po raz kolejny się poświęcić dla mnie, dla moich planów i pasji. I tak więc się stało, w dwa dni moje życie stanęło znów na głowie - ze spokojnego, powolnego życia wracamy znów do Anglii, gdzie będę od zera próbował budować swoją markę. 17.08.2015 "Drugi raz w Anglii" Nie spodziewałem się, że Rod dopnie tak szybko wszystkich formalności. Już 17 sierpnia byliśmy w Anglii, w Portsmouth. Rod strasznie nalegał, abym zamieszkał w Kidderminster gdzie wynajął nam tam mieszkanie, lecz osobiście lepiej czułem się w Portsmouth, gdzie chciałem tam zamieszkać. W sumie aż tak daleko nie miałem, ode mnie z mieszkania do bazy klubowej samochodem było może gdzieś z dwie godziny? Mi nie przeszkadzało. Trochę przykro mi było zostawiać Sokół, z którym ledwo co rozpocząłem współpracę, ale wszyscy w klubie zrozumieli, że trafia mi się idealna okazja do lepszej pracy - więc nie mieli do mnie żalu. Po zakwaterowaniu na mieszkaniu od razu ruszyłem do Kidderminster aby zbadać sytuację w klubie, oraz podpisać kontrakt. Myślałem, że sytuacja w klubie wygląda lepiej... Dostaję zespół, który jest w całkowitej rozsypce, po trzech kolejkach zajmuje 24 miejsce gdzie nie potrafili ani raz trafić do bramki rywali. Już wtedy wiedziałem, że czeka mnie wiele pracy. Tego samego dnia odbyłem pierwszy trening, a nazajutrz mieliśmy zagrać czwarty mecz, a pierwszy pod moją wodzą...
  15. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Gdy już wszedłem do środka, wystrój wewnętrzny nie przypominał wcale wyglądu zewnętrznego. Pomieszczenie do którego mnie wprowadzono sugerowało, że wystrój projektowała kobieta - jak się domyślałem, Anna. Przy ogromnym biurku, które stało na środku pokoju siedział jakiś typ, obrócony do mnie plecami. Z tego wszystkiego nie miałem czasu zapytać Anny co to miało znaczyć, ten pocałunek. Po krótkim rozglądnięciu się powiedziałem: [T] - Dz-dzień dobry. Ja miał... W tym momencie przerwał mi głos mężczyzny siedzącego przede mną: [R] - Good morning. Tadeusz Pascysyn? Nice to meet you. Zdębiałem. Fakt, byłem już kiedyś w Anglii - na stażu w Portsmouth, lecz nie zagościłem tam długo miejsca - ale ten język rozumiałem w dosyć dobrym stopniu. Już wtedy sobie uświadomiłem, że to nie jest firma 'GoSport'. Wciąż czekałem, aż człowiek który wciąż siedział odwrócony do mnie plecami, spojrzy mi w twarz. Czułem się jak w jakimś kiepskim filmie, gdzie rozmawiałem ze swoim bossem. Sam do końca nie wiem czemu miała służyć taka scenka, ale wreszcie mogłem dostrzec osobę z którą rozmawiałem. Był to starszy Anglik, z wyglądu dałbym mu z 60 lat. Nie mogłem już się doczekać, kiedy dowiem się o co tutaj właściwie chodzi. Zaczął powoli mówiąc typowym angielskim akcentem. Widziałem, że Anna zabierała się za tłumaczenie tego co mówił, ale kiwnąłem jej ręką że nie trzeba - dosyć dobrze znałem angielski, więc nie było takiej potrzeby. [R] - Jak się domyślasz, nie spotkaliśmy się tutaj by omówić szczegóły Twojej pracy jako trener młodzików szkółki GoSport. W sumie to nie sądziłem, że dasz się nabrać na taką marną sztuczkę z naszej strony, ale jak widać myliłem się. Pewnie chciałbyś się dowiedzieć o co chodzi i po co Cię tutaj wezwaliśmy? [T] - T-tak. [R] - Nie stresuj się, może trochę przesadziliśmy z tą otoczką i scenariuszem tego spotkania. Tak naprawdę chodzi o to, że bardzo Cię potrzebujemy. Obserwowaliśmy Cię podczas stażu w Portsmouth, dobrze sobie tam radziłeś. Chcemy, abyś poprowadził mój zespół - w Anglii. Kolejny raz zdębiałem. Od niedawna byłem trenerem Sokoła Słopnice, a teraz jakiś typek przylatuje tutaj i mówi, że chce abym poprowadził jego klub w Anglii. No o co tutaj chodzi?! Po kilku minutach dowiedziałem się, że 'ten typek' jest prezesem Kidderminster Harris, występującego na szczeblu V ligi w Anglii. Zwał się Rod Brown, który od niedawna pełnił funkcję prezesa drużyny. Zarzekał się, że moje referencje dostał od zarządu Portsmouth i dlatego zdecydował się na przyjazd do Polski w celu namówienia mnie na trenowanie w Anglii. Gdy spotkanie dobiegło końca, dał mi czas do następnego dnia - bym się namyślał i przedyskutował ze swoją rodziną.
  16. Lelkosław

    Jeden mecz.

    W poniedziałek, elegancko ubrany punktualnie o godzinie dziewiątej stawiłem się w umówionym miejscu w Nowym Sączu. Miejsce spotkania nie przypominało swoim wyglądem jakiejkolwiek szkółki piłkarskiej, czy siedziby jakiejś firmy. Z początku nie byłem pewien czy trafiłem pod właściwy adres, zacząłem nerwowo szukać w swojej torbie tego adresu - wszystko się zgadzało. Coraz bardziej zastanawiałem się, czy to nie jest jakaś podpucha - czy ktoś mnie nie chce w coś wkręcić, bądź to była prowokacja dziennikarska. Po kilku minutach dostrzegłem zmierzającą w moją stronę Annę - jej widok mnie uspokoił. [A] - Muszę Cię na wstępie przeprosić. Nasze ostatnie spotkanie nie było całkowicie szczere. Więcej się dowiesz jak wejdziemy do środka. [T] - Nie było całkowicie szczere? Co to ma znaczyć? Przecież to jest rudera jakaś, a nie ośrodek to szkolenia młodych piłkarzy. [A] - Jak mówię, wszystkiego dowiesz się jak wejdziemy do środka. [T] - Nigdzie nie wejdę, dopóki nie dowiem się co tu jest grane. Dlaczego mnie oszukałaś? Tu nie chodzi o żadną pracę, tak? [A] - Musiałam.. - załamał się jej głos - proszę cię, wejdźmy już do środka. Przysunęła się bliżej do mnie, pocałowała i pociągnęła za rękę w stronę drzwi. Sam do końca nie mogłem zrozumieć co się właśnie w tym momencie stało. _____________________________ Przepraszam za moją nieobecność - praca i inne obowiązki sprawiły, że nie miałem możliwości gry i pisania opki. Teraz już raczej wszystko wraca do normy, więc dla 'smaczku' dodaję taką małą opkę.
  17. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Nadszedł dzień spotkania z menadżerką firmy "GoSport" która wczoraj do mnie dzwoniła. Byłem strasznie ciekawy, który z moich 'przyjaciół' polecił mnie tej firmie i prawdopodobnie.. załatwił mi pracę. Oczywiście na spotkanie ubrałem się najlepiej jak mogłem - trzeba pokazać się z jak najlepszej strony. Tego dnia skwar był niesamowity, samo dojście do samochodu wywołało u mnie niekontrolowany atak potu. Na moje szczęście ubrałem białą koszulę, więc nie było aż tak tego widać. Jak zwykle byłem kilka minut przed czasem - nie cierpię się spóźniać, jeżeli jestem z kimś umówiony na daną godzinę, więc czasem lepiej być wcześniej aniżeli później. Wszedłem do umówionego lokalu i zamówiłem sobie kawę, by umilić oczekiwanie na panią Annę. Biorąc głęboki łyk gorącej kawy dostrzegłem piękną, młodą, elegancko ubraną kobietę która zmierzała w moim kierunku. Byłem wręcz pewny, że to jest ta osoba, z którą wczoraj miałem przyjemność rozmawiać. Nie myliłem się, podeszła do mojego stolika i zapytała: [A] - Dzień dobry, pan Tadeusz Paszczyszyn, tak? Nie wiedziałem co mam z siebie wydusić, z bliższej odległości ta kobieta wyglądała jeszcze bardziej niesamowicie niż wcześniej. Wydukałem z siebie tylko: [T] - T-tak. Zgadza się. Zamówić pani coś do picia? Zaśmiała się, pokazując że nie chce nic do zamówienia. Po tym krótkim przygotowaniu przeszliśmy wreszcie do konkretów - na czym miałaby polegać moja praca. Wstęp był taki nudny, że w pewnym momencie się wyłączyłem absolutnie. Moją uwagę przyciągnęła mucha, która łaziła sobie po suficie. "Jak ona się tak potrafi utrzymać?" - sobie pomyślałem, lecz po pewnym czasie się ocknąłem. Anna - bo tak kazała mi do siebie się zwracać, zauważyła że niezbyt byłem zainteresowany historią firmy, którą mi prezentowała dlatego lekko zakaszlała bym wrócił do rzeczywistości. [A] - Widzę, że nie interesuje pana historia naszej firmy - no nic, to nie jest zbytnio ważne. Przejdźmy do konkretów - chcielibyśmy zatrudnić pana jako trenera naszej akademii piłkarskiej. Pańska praca polegałaby na tym, że codziennie przeprowadzałby pan zajęcia z młodymi zawodnikami rozwijając ich umiejętności i zainteresowania piłką. Doskonale wiemy jakim jest pan świetnym fachowcem w tej dziedzinie, więc postanowiliśmy postawić na pana. [T] - Miło mi to słyszeć, lecz ta praca jak miałaby wyglądać? Dobrze rozumiesz, że jestem też trenerem zespołu Sokoła - i nie będę mógł z tej funkcji zrezygnować. Aaa, no i proszę nie mówić mi na pan, tak jak to wcześniej ustalaliśmy, bo czuję się trochę nieswojo. [A] - Oczywiście, przepraszam. A więc twoja praca nie kolidowałaby z obowiązkami trenerskimi w innym zespole. Zapraszam w poniedziałek do Nowego Sącza, na godzinę 9:00 - tam zostaniesz wprowadzony w więcej szczegółów, spotkasz się z zarządem oraz jeżeli się zdecydujesz - podpiszesz umowę o pracę. A ja... jeżeli zdecydujesz się na pracę u nas, będę Twoją sekretarką. [T] - Dobrze, rozumiem. Mogłabyś mi napisać adres gdzie odbędzie się to spotkanie? [A] - Oczywiście, oto on. Resztę spotkania spędziliśmy na rozmowie o firmie, o zarobkach i innych związanych z tą kwestią spraw. Zapowiadało się dobrze, praca z dziećmi zawsze dobrze mi wychodziła, więc myślę że powinienem sobie poradzić w tej roli. Po powrocie do domu postanowiłem zabrać żonę wraz z córką na jakąś dobrą kolację - w końcu trzeba uczcić ten sukces! _______________________________________________
  18. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Siła przekazu artykułu DP powoli zaczynała opadać, sprawa w sądzie nabierała rumieńców i wszystko zanosiło się na to, że wyjdziemy z tego spotkania ze zwycięstwem. Wreszcie nadszedł dzień meczu z Płomieniem Limanowa - czas by zmazać plamę z meczu z Ogniwem. Od samego ranka słońce przypiekało, aż odechciewało się wychodzić na pole żeby się przypadkiem nie roztopić. Wstałem w miarę wcześnie by wciąż przeglądać oferty pracy, w końcu muszę coś znaleźć! W między czasie szukałem jeszcze nowego auta dla mojej gwiazdy - w końcu obiecałem, że wymienimy tego jej zgrzyta. "Co będzie bardziej korzystne... dać go na złom, czy sprzedać na części?" - zastanawiałem się przez chwilę, lecz jeszcze mam czas na podjęcie decyzji. Przeglądając otomoto.pl usłyszałem dzwonek telefonu: [T] - Dzień dobry. W czym mogę pomóc? [A] - Witam. Nazywam się Anna Kurczab, jestem menadżerem firmy "GoSport". Chcielibyśmy Panu przedstawić ofertę pracy w naszej firmie. [T] - (Że co? Przecież nie składałem tam swojego CV) Przepraszam... a skąd Państwo macie mój numer? Nie wysyłałem do was CV ani listu motywacyjnego.. [A] - Pański przyjaciel nam Pana polecił. Podobno szuka Pan pracy, a u nas potrzebujemy takiego fachowca jak Pan. [T] - Przyjaciel? A mógłbym dowiedzieć się kto? [A] - To nie jest na obecną chwilę najważniejsze. Dowie się Pan w swoim czasie. Dzisiaj o 16 moglibyśmy się spotkać, by omówić szczegóły Pańskiej pracy? [T] - Yh. Dziś? Przepraszam, ale dziś nie dam rady. Mecz dziś gramy i... [A] - Dobrze, rozumiem. Nie ma problemu, może jutro o tej samej godzinie? W lokalu 'Caverna' w Limanowej? [T] - Myślę, że dam radę. Do zobaczenia. Szukałem pracy, a jak widać - to praca szukała mnie. Jestem strasznie ciekawy co mają mi do zaoferowania i co najważniejsze - który 'przyjaciel' mnie im polecił? Wszystko wydaje się być trochę podejrzane. Postanowiłem, że nie będę nic mówił jak na razie o tym mojej żonie - dopiero jak wypadam sprawę, wtedy powiem jej co i jak. Jak zwykle na meczu pojawiłem się półtorej godziny przed czasem. Moi zawodnicy mieli przyjechać za pół godziny, więc miałem trochę czasu dla siebie. Pierwszy raz od dawna się stresowałem przed meczem. Na dobrą sprawę nigdy wcześniej nie przegrałem swojego otwierającego meczu w lidze z nowym zespołem, a tutaj nie dość że przegrana, to jeszcze z nutką lekkiego skandalu. Sprawdzając stan murawy na stadionie Płomienia odpaliłem papierosa. Powoli zaczynałem zapominać jaki 'smak' towarzyszy temu co robiłem - przecież od ponad roku już nie paliłem, tak samo jak przestałem pić. Jak widać, nerwy, stres zrobiły swoje. Chociaż z dwojga złego, lepiej żebym wrócił do nałogu palenia aniżeli do alkoholowego. O Płomieniu wiedziałem tylko tyle, że w strasznych męczarniach wygrali swój pierwszy mecz z Jarmutą Szczawnica. Według Jarka nie powinniśmy mieć z nimi problemów, powinniśmy cierpliwie rozgrywać piłkę i wyczekiwać ich - wtedy najbardziej się gubią. Posłuchałem jego rad, w końcu śledził ich ostatni mecz - więc czemu miałbym mu nie ufać? W tym meczu nieco zmieniłem swoje ustawienie: w miejsce Majdy wszedł Łatka, a więc graliśmy na dwóch defensywnych pomocników, oraz za Wójcika wszedł Wolek, a miejsce w składzie stracił Jarosz, którego zmienił młodzieżowiec Ćwiek. [T] - Chcę wam tylko przypomnieć - że dzisiejszego dnia liczy się tylko zwycięstwo. Trzeba zamazać plamę po ostatniej porażce i odnieść wreszcie przekonujące zwycięstwo. Wierzę, że dacie radę i razem wygramy to spotkanie. KTO WYGRA MECZ? SOKÓŁ! Mecz był nudny. Płomień grał tak samo jak my, czyli na wyczekanie - więc dużo walki było w środku pola, a sytuacji bramkowych jak na lekarstwo. Już w 15 minucie straciliśmy naszego kapitana - Grześka Sotnickiego, który w wyniku kontuzji musiał opuścić plac gry. Do przerwy wynik meczu był bezbarwny, bezbramkowy tak jak nasza gra. Trzeba było coś zmienić w taktyce, przecież nie przyjechaliśmy tutaj po jeden punkt! Przeszliśmy na bardziej ofensywne ustawienie, co zaczęło powoli przynosić skutek. Z każdą minutą wypracowywaliśmy sobie przewagę, aż w 83 minucie piłkę w środku pola odzyskał Aleksander. Rozejrzał się chwilę i podał do Musiała, który bez zastanowienia posłał długą piłkę do wprowadzonego Anduły. Grzesiek przebiegł kilka metrów, po czym puścił przysłowiowego 'szczura' pod pachą interweniującego bramkarza. Wreszcie dopięliśmy swego, jest gol i to w końcówce. Rywalom będzie bardzo ciężko odrobić tą stratę. Płomień chyba nie potrafił podnieść się po tej bramce, bo już dwie minuty później było 2:0 dla nas. Wrzutkę Wolskiego wykorzystał Aleksander podwyższając wynik. Gdy już wydawało się, że nic więcej nie zobaczymy w tym spotkaniu w 89 minucie po strzale Wolskiego z okolic 25 metra piłkę do pustej bramki dobija Anduła ustalając wynik spotkania. Pewna wygrana w końcówce spotkania i wracamy na dobre tory!
  19. Lelkosław

    Jeden mecz.

    @Qu. - No ciekawe skąd go możesz znać? :v Echa meczu z Ogniwem nie ucichły. Następnego dnia wskoczyłem na pierwsze strony miejscowych gazet - chodziło bowiem o moje 'wykluczenie' w meczu z ławki trenerskiej. Nie spodziewałem się, że tak szybko prasa podłapie temat i będą o tym pisać. W sumie miałem gdzieś co o mnie wypisują, ale z ciekawości kupiłem dziennik by sprawdzić co tym razem wymyślili. Śmiechu warte! Wiedziałem, że z tym sędzią jest coś nie tak. Że niby chciałem go pobić? To jest dramat. Jarek miał całkowitą rację co do tych sędziów, szkoda na nich nawet 'strzępić ryja'. Pierwszy mecz i od razu takie rzeczy - chyba zapiszę się na kartach historii okręgowej piłki jako trener, który już w pierwszym meczu zapracował na karę od zarządu ligi. Od razu wyrzuciłem gazetę i kolejny raz ponowiłem szukanie pracy. "No, po takiej reklamie to z palcem w d*pie znajdę pracę" - pomyślałem przeglądając oferty pracodawców. Wtedy nagle zadzwonił mój telefon, który wbrew temu co pisali w tym dzienniku - nie sprawiał wrażenia niedostępnego. [J] - Tadek? Masz czas? Prezes chce byś jak najszybciej przyjechał do klubu. [T] - Boże, czego on znowu chce.. Dobra, zaraz będę. Kilka minut później już byłem w klubie. Doskonale wiedziałem jaki temat naszej rozmowy będzie - artykuł 'Dziennika Polskiego'. Prezes czekał na mnie jak zwykle, odświętnie ubrany - no dosłownie pełen profesjonalizm. Od początku się zastanawiałem czy on jest jakąś szychą, ma swoją firmę czy po prostu tak lubi się ubierać. Mniejsza z tym, jak zwykle przebieg rozmowy z nim mnie zaskoczył. [P] - Witam. Jak pewnie się domyślasz, wezwałem Cię tu w sprawie wczorajszej sytuacji i tego nieszczęsnego artykułu który od rana rozchodzi się jak bułeczki. [T] - No domyśliłem się, że w tej sprawie zostałem wezwany. [P] - Chciałbym powiedzieć, że możesz być spokojny. My nie mamy do Ciebie żadnych zastrzeżeń, a zarząd ligi nic Ci nie zrobi. Żadnych kar nie będzie, jedynie będzie kara dla tego marnego sędziego za wygadywanie głupstw. [T] - Dla... sędziego? [P] - Tak, planujemy wnieść sprawę do sądu o zniesławienie imienia klubu i Twojego. Właśnie po to Cię wezwałem, by wiedzieć czy masz coś przeciwko? [T] - Do sądu? Powiem szczerze, że mnie opinia innych jakoś zbytnio nie interesuje - ale skoro ma iść to z ramienia klubu, to nie widzę żadnych przeciwwskazań. [P] - Cieszy mnie to. To by było na tyle, tutaj proszę złożyć podpis pod zeznaniami, które już sami za Pana napisaliśmy i sprawa wędruje do sądu. Aaaaa i zapomniałbym - liczę na to, że już w następnym meczu odniesiecie spokojne zwycięstwo. [T] - Oczywiście, zrobimy wszystko co w naszej mocy! Jestem pod wrażeniem wsparcia jakie dostaję od prezesa i zarządu. Widać, że zależy im na tym, by zbudować w Słopnicach zespół godny wyższych klas rozgrywkowych - co niezmiernie mnie to cieszy.
  20. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Następnego dnia postanowiłem wcześniej wstać, żeby wiedzieć jako pierwszy z kim zmierzymy się w następnej rundzie pucharu. Z jednej strony liczyłem na jakiegoś słabszego rywala, gdzie nie będzie trzeba daleko jechać, a z drugiej strony fajnie byłoby się sprawdzić na tle mocniejszego zespołu. Jedząc śniadanie zadzwonił do mnie telefon, nie wiedziałem kto to, bo numer był zastrzeżony. [T] - Halo? W czym mogę pomóc? [K] - Tadek? Gratuluję dość przekonującej wygranej! Jak myślisz na kogo traficie w następnej rundzie? [T] - (Po głosie poznałem z kim mam przyjemność rozmawiać - Krzysiek, prezes Unii Tarnów) Dzięki, wzajemnie. Nie mam zielonego pojęcia, zobaczymy co przyniesie los. [K] - Liczę na to, że spotkamy się w tej rundzie. Kibice jak i zawodnicy na pewno by się ucieszyli ze spotkania z Tobą. [T] - Bez przesady. No miło by było się spotkać i zagrać, ale raczej wątpię żebyśmy się spotkali w tej rundzie. [K] - No zobaczymy. Dobra nie zawracam już dupy, powodzenia w zbliżającym się sezonie! Trzymaj się. Nie mogę zrozumieć sensu tej rozmowy, no ale niech już będzie. Włączyłem sobie na laptopie transmisję z losowania następnej rundy portalu 'MałopolskaTV'. Ciekawe czy stanie się tak jak chciał Grzesiek... Czy trafimy na kogoś z IV czy III ligi. Losowanie przebiegało dosyć sprawnie, więc nie musiałem poświęcić na to aż tyle czasu. Wreszcie zostaliśmy wylosowani do pary... z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. "No pięknie, je*bany jasnowidz" - pomyślałem sobie o Grześku. Chcieliśmy to mamy mecz z III ligowcem, jeszcze czeka nas ciężka podróż do Ostrowca. No nic, zobaczymy jak to będzie. Dzień przed meczem na treningu: [J] - Słyszałeś jaką mamy obsadę sędziowską na jutro? [T] - Nie. Przecież i tak nie znam sędziów z tego rejonu. [J] - No w sumie racja, ale przydzielili nam chyba najgorszy skład sędziowski jaki mogli wysłać. [T] - Najgorszy? [J] - Cała trójka nie cierpi naszego zespołu. W poprzednim sezonie niezłe jaja były. Kibice nawet chcieli ich pobić, niezłe jaja były. Policja przyjechała, nawet kilku kibiców dostało po oczach gazem. [T] - Zadyma? Na poziomie okręgówki? Patologia. Skoro wiedzą, że ich obecność na tym meczu może nie być dobrze przyjęta to po co ich wysyłają? [J] - Z tego co wiem, to mają przyjechać z niezłą ochroną. No i oczywiście będą chcieli nam dokopać - bo nie ma co ukrywać. Niewiele osób cieszy się, że wróciłeś do trenowania na tak niskim poziomie. Odbiło echem się to małe oszustwo z meczu z Podegrodziem w poprzednim sezonie, przez co dużo osób będzie chciało Cię i Sokół po prostu udupić. [T] - Cieszy mnie to. Jeszcze bardziej mnie będzie cieszyć, jak zobaczę ich miny gdy osiągniemy sukces. Mam do Ciebie prośbę: Zajmij się zabezpieczeniem meczu, nie chce by za mojej kadencji dochodziło do bójek na stadionach. [J] - Okej, nie ma problemu. Nadszedł dzień meczu. W głowie wciąż miałem wczorajszą rozmowę z moim asystentem odnośnie obsady sędziowskiej i tego, że nie jestem zbytnio lubiany. Aż nasuwało mi się na myśl tylko jedno stwierdzenie wzięte z utworu Jacka Kaczmarskiego: "Ten z nami! Ten przeciw nam!". Doskonale wiedziałem, że to będzie wojna. Z tego co się orientowałem, to oba zespoły nie miały ze sobą kosy... ale czemu by nie mogły mieć po tym meczu? Musiałem dokonać pewnej roszady w składzie, gdyż obowiązkiem jest mieć dwóch młodzieżowców w składzie, a więc miejsce Wolka zastąpił Wolski. Też nie chciałem mieszać im w głowach, ostatnio zagrali wręcz wybornie więc niech grają tak jak chcą. Początek spotkania był nudny, mieliśmy lekką przewagę w posiadaniu piłki, w defensywie graliśmy perfekcyjnie. Aż do 43 minuty. Fatalny błąd Sotnickiego, który chcąc wycofać podał wprost do Trzmiela, który zagrał do Pobłockiego i on w sytuacji sam na sam trafia do siatki. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt... że bramka padła z perfidnego spalonego. Pobłocki stał z metr za naszymi obrońcami, a sędzia nic. Zapomniał okularów? Nie obyło się oczywiście bez dyskusji z sędzią: [T] - Ku*wa jesteś ślepy? Ewidentny metrowy spalony, a Ty ku*wa stoisz i nic! To są ku*wa jaja sędziowskie a nie. Brawo panie sędzio, wielkie brawa! Nic to nie przyniosło, jedynie konsekwencją mojego zachowania był fakt, że drugą połowę musiałem oglądać z trybun. Nie rozumiem za co ten człowiek wyrzucił mnie z ławki, ale widać - chciał to wyrzucił. DNO. W przerwie powiedziałem, że musimy grać mimo przeciwności, jak przegramy to trudno, ale jak już mamy przegrywać to po walce. Chłopcy wzięli sobie moje słowa do serca, bo druga połowa w ich odsłonie była genialna. Niewiele zabrakło do tego by odrobić straty, ale z obsadą sędziowską, która ewidentnie sędziowała na korzyść Ogniwa ciężko było cokolwiek zrobić. Najgroźniejsza nasza sytuacja miała miejsce w 64 minucie, gdy strzał Wolskiego został wybity przez obrońcę... z linii bramkowej. Jeszcze wartym wspomnienia jest fakt, że w 91 minucie w polu karnym faulowany był Anduła, a gwizdek sędziego milczał. Na trybunach tylko można było usłyszeć: "Karny ku*wa! Sędzia Ty bucu!" i innym podobne. Ostatecznie przegrywamy, lecz jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Pokazali charakter i wolę walki, tego od nich właśnie oczekuję. Jedynym rozczarowaniem jest to, że pierwszy raz przegrywam mecz swojego debiutu w lidze.
  21. W rezerwach nie masz przypadkiem gdzieś Jack'a Whatmough'a oraz Jed'a Wallace. U mnie w FM15 genialnie się rozwijali. Oboje byli kluczowymi postaciami od League Two aż do BPL. Polecam Ci ich sprawdzić. Później ich sprzedałem z znacznym zyskiem, a to wychowankowie przecież.
  22. Lelkosław

    Jeden mecz.

    @Spajk - Ja nawet nie wierzę im u siebie jak coś wypisują. Nadszedł dzień meczu z Zagórzanami. Graliśmy u siebie, więc mieliśmy tą przewagę własnych kibiców - a dodatkowym atutem było to, że nie musieliśmy aż tak daleko jechać. Zawsze to podróż źle wpływa na zawodników, więc dodatkowy aspekt do wygrania meczu był. Było wiadome od początku, że ten mecz nie będzie łatwy, rywale nie są jacyś anonimowi, wygrali z Kobylanką, z którą w poprzednim sezonie Sokół ponoć miał duże problemy. W między czasie porozsyłałem swoje CV do różnych firm budowlanych. W końcu uprawnienia kierownika mogą się do czegoś przydać. Niestety, skończyło się na tym, że porozsyłałem. Żaden z pracodawców nie chce człowieka, który w swoim zawodzie nie pracuje już od ponad 5 lat. Przez to napięte sytuacje w domu się pojawiały. [M] - Wysłałeś te CV? [T] - Tak, już dawno. Ale widzisz, że ku*wa nikt nie kwapi się by zadzwonić czy cokolwiek dać znać. [M] - Bo upierdzieliłeś się tego kierownika jak rzep psiego ogona. Teraz jest taki okres, że każdy ma już swojego zaufanego kierownika budowy, nie będą chcieli kogoś kto od kilku lat siedział na dupie nic nie robiąc. [T] - Siedziałem na dupie nic nie robiąc? Jak byliśmy w Tarnowie to nie narzekałaś jak wypłata leciała na konto bankowe. [M] - Nie narzekałam bo COŚ zawsze wpadało, a tutaj? Nic nie wpada i zanosi się, że to ja dalej będę utrzymywać rodzinę. [T] - Jak jesteś taka cwana to sama znajdź mi tą robotę. Ja jeszcze poczekam, może ktoś w końcu się odezwie. I tak ciągle od kilku dni. Brak jakiejkolwiek innej pracy źle wpływał na mnie. Na treningach często byłem nieobecny, nie potrafiłem się skupić na najprostszych rzeczach. Z każdym dniem byłem coraz bardziej pesymistycznie nastawiony do najbliższego meczu... a przecież cztery dni po nim miał nas czekać początek sezonu. Jedyną pozytywną wiadomością było to, że udało nam się zakontraktować Janka. Jarek się spisał, dopiął transfer do samego końca. Jedyną osobą która skorzystała z mojej niemocy pracowniczej była moja córka - Weronika. Przez ten czas nadrobiła znaczne zaległości w szkole muzycznej, przez co wzrasta jej szansa na odniesienie w przyszłości sukcesu. Na mecz przyjechałem jak zwykle, półtorej godziny przed meczem, by zapoznać się ze stanem murawy oraz dokładnie przemyśleć kogo posłać w bój. Wtedy podszedł do mnie kapitan zespołu, Grzesiek Sotnicki i mówi: [G] - Panie trenerze, wiemy że ten puchar nie jest dla nas jakoś bardzo ważny, ale z chłopakami postanowiliśmy, że potraktujemy go poważnie. W późniejszych rundach możemy trafić na kogoś znacznie silniejszego i jest szansa na to, by sprawdzić się na tle IV czy III ligowców. [T] - Rozumiem waszą decyzję i jestem pod wielkim wrażeniem jak do tego podchodzicie. A więc lecimy po kolejne zwycięstwo! Na mecz z Zagórzanami posłałem podobny skład co na mecz z Grębałowianką, z tym że za Łatkę wszedł nasz nowy nabytek. Liczyłem na to, że chłopcy szybko złapią język z Jankiem i odniesiemy sukces w tym meczu. I ku mojemu zaskoczeniu, w mecz weszliśmy nieziemsko! Już w czwartej minucie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Aleksandra. Sotnicki wrzucał z rzutu wolnego podyktowanego w okolicach 50 metra, gdzie główką do bramki piłkę wpakował właśnie Aleksander. No cudowne rozpoczęcie meczu! Po strzelonej bramce graliśmy spokojniej, wyczekiwaliśmy na ruch przeciwnika, aż... w czterdziestej czwartej minucie po idealnym dograniu na 11 metr Musiała po raz drugi na listę strzelców wpisuje się Aleksander. Zawodnicy z Zagórzan nie byli chyba przygotowani na taką sytuację bo chwilę później musieli znów wyciągać piłkę z siatki. Letocha zagrywał z autu do Sotnickiego, ten wrzuca w pole karne i Sidorowicz pewnym strzałem głową umieszcza piłkę w lewym okienku bramki! Dwa gole do szatni nie wróżyły nic dobrego dla zespołu przyjezdnych, a my mogliśmy już na spokoju kontrolować mecz. Jeszcze w 49 minucie podwyższyliśmy wynik na 4:0! Znów Sotnicki wrzucał, tym razem z rożnego, piłkę przejął Lampart który wysunął Majdzie i ten bez problemu pokonał bramkarza. Do końca mecz już był pod naszą kontrolą. Odnieśliśmy niesamowite zwycięstwo, które na pewno podniesie morale przed najbliższym meczem z Ogniwem Piwniczną Zdrój. Przepraszam za moją pomyłkę w poprzednim poście relacjonującym mecz. Oczywiście to była 1 runda i 2015 rok, z rozpędu tak wpisałem.
  23. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Prezes strasznie nalegał abym został na grillu, a ja tak strasznie nie chciałem. Na moje szczęście z odsieczą przyszła moja żonka. [M] - Kochanie... Mam problem. Możesz po mnie przyjechać? [T] - Co się stało? Auto Ci zabrali? [M] - No właśnie w tym problem... Nie chce mi odpalić, nie mam pojęcia co zrobić. [T] - Yhh... No ok, właśnie będę wyjeżdżał. Spodziewaj się mnie za kilka minut. Aaaaa, no i miło że pytasz o wynik meczu... [M] - Po co mam pytać skoro i tak wiem, że wygraliście? A więc czekam na Ciebie. Idealny pretekst by się wymigać od tego pijackiego spotkania. Kilka minut później już byłem u niej i jak się okazało... akumlator znów padł. Chyba czas wymienić tego jej grata na jakiś lepszy model. Tutaj właśnie jest druga kwestia: Z trenowania Sokoła nie wyżywię całej rodziny. Przynajmniej na razie, trzeba znaleźć dla siebie jakąś alternatywę, inną pracę prócz amatorskiego prowadzenia klubu. Trzeba wziąć się i zacząć przeglądać za jakąś pracą. Po powrocie do domu wreszcie mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie z Mariolą. Weronika jest u teściowej na 'wakacjach' więc cały dom tylko dla nas. Wreszcie relaks! Następnego dnia obudził mnie telefon. Dzwonił mój asystent, Jarek: [J] - Widziałeś na kogo trafiliśmy w drugiej rundzie? [T] - Nie. Człowieku, czemu tak rano dzwonisz? Budzisz tylko ludzi. [J] - ...Rano? Jest grubo po dwunastej. [T] - Nie rób sobie jaj... Faktycznie, masz rację. Dobra, mniejsza z tym. Mów kogo mamy następnego. [J] - Gramy z Zagórzanką Zagórze. W poprzedniej rundzie rozbili oni Kobylankę aż 4:0. [T] - Co Ty gadasz?! No to zapowiada się ciężki i ciekawy mecz. Możesz mi coś więcej o nich przygotować? Dasz mi materiały o nich na treningu. [J] - Nie ma sprawy. Do usłyszenia. Godzina o której wstałem, uświadomiła mnie że to już czas na zmiany. Czas wziąć się za 'szmaty' i zacząć szukać drugiej pracy. Obiecałem sobie, że po obiedzie przysiądę nad swoim CV i przeglądnę rynek pracy w moim powiecie. Następny trening odbywałem z chłopakami dopiero w poniedziałek, więc miałem cały weekend na to by coś znaleźć. W między czasie dostałem maila od mojego głównego scouta. Pisał w nim o zawodniku, który z chęcią dołączyłby do naszej 'rodziny'. Mowa tu była o 28 letnim defensywnym pomocniku, Janie Wolkowiczu, który reprezentuje barwy Fortecy Świerklany. Przejrzałem raport i uznałem, że wart jest ściągnięcia go do naszego zespołu. Na dniach miał pojawić się na testach w Słopnicach. Będąc w sklepie moją uwagę przykuł główny artykuł 'Przeglądu Sportowego', który prowadził swój cykl "Pod lupą." Jak można było wyczytać, eksperci z Przeglądu Sportowego widzą w nas jednych z faworytów do awansu. Nie podoba mi się taka myśl, bo obawiam się, że po przeczytaniu tego moim zawodnikom może uderzyć lekka sodówka. To nie jest tak, że się boję tego że nie dam rady. O siebie jestem spokojny, lecz mam młody zespół i muszę dbać o to by im nie odbiła sodówka.
  24. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Na dzień 24 lipca przypadał mój pierwszy, oficjalny debiut w roli szkoleniowca Sokołu Słopnice. Po moim ostatnim wywiadzie wciąż huczało w prasie, a mecz z Grębałowianką miał być 'wyznacznikiem' moich umiejętności i sezonu. Dla mnie to było trochę zabawne - mecz który równie dobrze możemy wygrać i przegrać. Jak sam zapowiadałem, moim priorytetem jest walka w lidze. Od samego rana było wiadome, że ten mecz nie będzie należał do łatwych. Wręcz upalna pogoda, słońce leje się z nieba topiąc wszystko co spotka na swojej drodze... A nasze spotkanie zaczyna się o 15. Pobudka o godzinie 8.15, szybki prysznic, śniadanie i można było już ruszać na pierwsze ważne starcie. Jeszcze na lodówce znalazłem karteczkę z napisem: "Powodzenia dzisiaj. Pokażcie wszystkim na co was stać! :*". Miłe słowa na początek dnia zawsze dodają człowiekowi otuchy. Tuż przed wyjazdem odbyłem dziwną rozmowę z prezesem, moim pracodawcą..: [P] - Panie Tadeuszu, ten mecz nie jest dla nas istotny. Niech się Pan nie martwi, że w razie niepowodzenia może Pan stracić pracę. Tak jak się umawialiśmy wcześniej - ma Pan nasze całkowite poparcie. [T] - (Widać, co prasa robi z człowiekiem) Doskonale o tym wiem, ten mecz traktuję jako kolejny sparing przedsezonowy, chociaż fajnie byłoby wygrać. [P] - Bez względu na wynik jak wrócicie z meczu będzie czekał na was grill i zimne piwko. Chłopcom należy się trochę odpoczynku. [T] - Dobrze, skoro tak chcecie. Nie będę ukrywał, nie uśmiechał mi się ten pomysł. Od moich ostatnich problemów z whisky - był to jeden z powodów, dla których chciałem przystopować z 'karierą trenerską' nie spożywałem alkoholu. Nie chcę ujawniać tego przed zawodnikami i zarządem. Gdy wyjdzie na jaw, że jestem niepijącym alkoholikiem mogę nie dość że stracić całkowity posłuch w szatni, to jeszcze jeżeli pójdzie to do mediów to jestem skończony. Nie wiem co wymyślę, ale jakoś muszę wymigać się od tego pomeczowego spotkania. Już dzień wcześniej miałem ustalony skład, lecz nic o tym nie wspominałem zawodnikom. Dowiedzieli się o tym dopiero przed samym meczem, chciałem aby każdy z nich był przygotowany na 100%. Swoje debiuty w pierwszym składzie dostali wszyscy nowo pozyskani zawodnicy. Długo zastanawiałem się jakim ustawieniem wyjść, wedle prognoz mieliśmy wrócić do domu z niezłym bagażem bramek. Postawiłem na moje niezawodne 4-2-3-1 z jednym defensywnym pomocnikiem. A więc w pierwszym składzie wyszli: Pękała, Sidorowicz, Jarosz, Lampart, Letocha, Majda, Wolek, Łatka, Sotnicki, Aleksander oraz Musiał. Wydawać by się mogło, że to nasze najsilniejsze ustawienie. Pierwszą akcję przeprowadziliśmy w 24 minucie. Z rzutu rożnego wrzucał Sotnicki, lecz po jego wrzutce piłkę wybił Smuda, na szczęście pod nogi Sotnickiego który mógł wykazać się po raz drugi wrzutką w pole karne. Piłkę na 11 metr zgrał Aleksander i spokojnym strzałem Wolek daje nam prowadzenie. Po bramce jakoś stanęliśmy. Gospodarze przjęli inicjatywę. Tuż przed przerwą słyszę od Jarosza: [J] - Panie trenerze, niech mnie Pan zdejmie... [T] - Co się dzieje? Kontuzja czy co się stało? [J] - Nie... po prostu mam taką sraczkę, że nie wytrzymam do końca połowy. Myślałem, że zabiję tam tego śmieszka. Fakt faktem całą przerwę Pawła nie było w szatni, ale obiecał mi, że da radę grać. Na przerwę starałem się ich zmotywować jakoś, żeby nie odpuszczali bo ten mecz nie jest jeszcze wygrany. Niestety reakcja jaką zobaczyłem w szatni daleko odbiegała od tej jaką oczekiwałem. Kilku zawodników tylko zareagowało pozytywnie na moje słowa, a reszta wolała myśleć o tym co zeżarł Paweł, że go tak męczy. Dramat. Nie wiem jakim cudem w 60 minucie podwyższamy prowadzenie. Piękna akcja Sidorowicza z Wolkiem, wrzutka tego pierwszego na szesnasty metr do Aleksandra który wystawia sam na sam Sotnickiemu. Ten niestety strzela wprost w bramkarza, lecz po odbiciu próbuje jeszcze wrzucić w pole karne, lecz tam nikogo już nie było. Do bezpańskiej piłki dopada Aleksander, dorzuca na 20 metr a tam z pierwszej piłki w dolny róg bramki bramkę strzela Majda. Do końca meczu nie zobaczyliśmy bramek, a ostatnie 30 minut należało do Grębałowianki. Nie rozumiem jakim cudem to wygraliśmy, czysty łut szczęścia. Takim oto sposobem awansujemy do kolejnej rudny, a chłopcy mogli po wygranym meczu w spokoju napić się piwka.
  25. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Okres przygotowawczy zleciał mi szybko i bez większych sensacji czy problemów. Pierwszy sparingowy mecz doświadczył mi największego stresu - na ten mecz zapowiedziała się spora grupka kibiców chcąca zobaczyć pierwsze efekty mojej pracy z zespołem. Mecz był rozgrywany na naszym stadionie z drużyną Prokocima Kraków. Mecz dla kibica mógł być wielkim rozczarowaniem. Padł nudny bezbramkowy remis, ale sam nie oczekiwałem cudów. Dopiero zaczynam swoją pracę z drużyną. Następne mecze już przyniosły bramki, kolejno przegraliśmy z Świtem Krzeszowice 1:2, wygraliśmy z Targowianką 2:1 i po raz drugi przegraliśmy mecz towarzyski, tym razem z KS Olimpią Kąty również 1:2. Do zespołu udało mi się sprowadzić za darmo: bramkarza, który wcześniej reprezentował barwy Wisły Nowej Korczyn - Rafała Pękałę, następnie z wolnego transferu środkowego/prawego obrońcę - Szymona Sidorowicza, który wcześniejsze przygody z piłką miał w niższych angielskich ligach oraz lewego/środkowego obrońcę - Pawła Jarosza pozyskane z AKS Mikołów. Po ostatnim sparingu udzieliłem kolejnego wywiadu: [D] - Dzień dobry. Jak Pan skomentuje postawę drużyny w sparingach? Wyniki nie są zbytnio optymistyczne. [T] - Czy kiedykolwiek za czasów mojego trenowania miałem dobre wyniki w sparingach? Nie. Mecze towarzyskie są dla nas okazją do sprawdzenia różnych wariantów, do dużej rotacji składem. Wyniki w tych spotkaniach są najmniej istotne, liczy się to czy zespół wykonuje moje polecenia taktyczne i również liczy się zgranie zespołu. [D] - Nie obawia się Pan, że w meczach z tak zwanymi "ogórkami" nie potrafił Pan odnieść zwycięstwa, a gdy rywale ligowi rozprawiają się bez problemów z zespołami o ligę wyżej od siebie? [T] - Nie rozumiem trochę tego pytania. Czego mam się obawiać? Jak już mówiłem - prześledźcie wszystkie moje okresy przygotowawcze, a następnie zobaczcie na koniec sezonu co się wtedy działo. [D] - Jest Pan strasznie pewny siebie. Co się stanie gdyby jednak powinęła się Panu noga i nie zrealizuje Pan planu postawionego przed sezonem? [T] - Nic się nie stanie, a co ma się stać? Życie będzie toczyć się dalej, a my spróbujemy za rok. [D] - I ostatnie pytanie, jak Pan ocenia szanse Pańskiej drużyny w meczu pucharowym z Grębałowianką Kraków? [T] - Powiem tak: Nie znam tego klubu, nie wiem kto tam gra, ale jedno wiem - jedziemy do Krakowa po trzy punkty, innego scenariusza nie widzę. Następnego dnia w gazecie przeczytałem dużo artykułów na temat mojej pychy i pewności siebie. Nawet żona zwróciła na to uwagę. [M] - Tadek, coś Ty nagadał tej dziennikarce? Cały powiat o Tobie mówi. [T] - Cały powiat? Hah, nie interesuje mnie to. Chcą to niech mówią, dla nas nawet lepiej. Może znajdzie się dzięki temu jakiś sponsor który nas zauważy i rzuci groszem. [M] - Czyli to jest taka gra? Nie rozumiem co się z Tobą dzieje ostatnim czasem... Za czasów gry w Tarnowie tak się nie zachowywałeś, ba! Uciekałeś od rozmów z dziennikarzami, a teraz? Nie wiem w co ty grasz, ale bądź ostrożny. Media potrafią zniszczyć człowieka. [T] - Spokojnie kochanie. Nałożyć Ci spaghetti? Bo właśnie skończyłem robić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...