Skocz do zawartości

lapsik7

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

lapsik7's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

0

Reputacja

  1. Pierwszy mecz ligowy rozgrywaliśmy w Trzebiatowie, a przyjechała do nas drużyna Stali Szczecin przez wielu uważana za jedną z drużyn, która powinna włączyć się w walkę o awans. Pomimo kiepskiej gry w sparingach oraz niskich notowań u lokalnych bukmacherów zostaliśmy uznani za minimalnego faworyta spotkania. Nie było mi to na rękę, ponieważ moi młodzi zawodnicy mogli odczuwać pewnego rodzaju presję. W porównaniu do meczu w Bytowie przeprowadziłem jedną zmianę, w miejsce słabo spisującego się na początku sezonu Bejuka wystąpił od początku Randzio Przed meczem poprosiłem, aby grali tak, żeby kibice jak i oni sami mieli z tego frajdę. W pierwszej połowie gra była wyrównana, a sytuacji było jak na lekarstwo. Kort ustawił piłkę w narożniku boiska, dośrodkował na głowę Janczaka, a jego strzał pewnie obronił Szubert. W 34 minucie było już 0:1 dla Stali. Do rzutu wolnego w okolicach narożnika pola karnego poszedł Stukonis, celnie dośrodkował na głowę Sylwestrzaka, a temu nie pozostało nic innego jak skierować futbolówkę do bramki obok bezradnie interweniującego Klawińskiego. Do przerwy wynik się nie zmienił pomimo tego, że kontrolowaliśmy poczynania na murawie. W przerwie razem z Oskarem porządnie wstrząsnęliśmy drużyną i liczyliśmy na odwrócenie losów meczu. Na rezultaty nie czekaliśmy długo. W 55 minucie dwójkową akcję Janczak – Randzio , po podaniu tego drugiego, wykończył Bajor kierując piłkę do pustej bramki. Zawodnicy Regi poczuli krew i rzucili się do kolejnego ataku. W 58 minucie rzut wolny z prawej strony boiska wykonuje Gaudyn, przerzuca ciężar gry do niekrytego na lewej stronie Frydrycha, który od razu po przyjęciu piłki uruchamia samotnie wbiegającego w szesnastkę Bajora. Bajor uderza, pierwszy strzał broni Szubert, lecz przy dobitce musiał skapitulować i stało się – w 59 minucie Rega wychodzi na prowadzenie. Minutę później było już 3:1, fenomenalną piłkę na pole karne posłał Frydrych, a soczystym uderzeniem z woleja popisał się Janczak. Do końca meczu nie działo się nic ciekawego, a moi zawodnicy kontrolowali grę. Cóż za fantastyczny początek ligi. Na kolejny mecz wybraliśmy się do Pełczyc, gdzie podejmował nas miejscowy Kłos. Do pokonania mieliśmy 140 kilometrów co miało nam zająć około 3 godzin jazdy autobusem, więc podróż była dość długa i wyczerpująca, a ja poświęciłem większą jej część na rozważaniach na temat formacji obronnej, z której nie byłem zadowolony. Pomimo tego, że większość osób uważa, iż zwycięskiego składu nie powinno się zmieniać, ja postanowiłem zaryzykować i w miejsce Kity wprowadziłem młodego Karwata. Reszcie składu zaufałem i posłałem ich do ponownego boju, a celem był minimum 1 punkt. Faworytem była drużyna gospodarzy. W szatni postanowiłem poprosić chłopaków o powtórzenie drugiej połowy w meczu ze Stalą. Mecz zaczął się dla nas idealnie, bowiem już w 2 minucie za brutalny faul na Karwacie czerwoną kartkę ujrzał Henger. Rzuciliśmy się do ataku i w 14 minucie było 0:1, a piłkę do siatki skierował Kłusek, pozostałe pół godziny pierwszej połowy kontrolowaliśmy spotkanie i uważaliśmy, a by nie nadziać się na kontrę drużyny z Pełczyc. W przerwie przypomniałem chłopakom o należytej koncentracji. Druga przerwa przebiegała w dość spokojnym tempie, nie dawaliśmy gospodarzom cienia nadziei na choćby remis. W 74 minucie swoją drugą asystę zaliczył rozgrywający świetny mecz, Jasitczak, prawy obrońca Regi, a kolejną bramkę, 3 już w sezonie, strzelił Bajor. Końcówka meczu była bardzo nudna, bez żadnych sytuacji bramkowych z żadnej strony. Byłem bardzo zadowolony ze sposobu w jaki zneutrowaliśmy Kłos na ich stadionie i oby tak dalej, choć oczywiście miałem świadomość jak ten mecz ustawiła czerwona karta. W następnym meczu podejmowaliśmy w Trzebiatowie drużynę Stali Lipiany, która przegrała oba mecze na start sezonu, także byliśmy uważani za faworytów i mi też marzyły się kolejne 3 punkty. Tym razem postanowiłem zaufać pełnemu zestawieniu z meczu w Pełczycach, w tym Bajorowi, który musiał zagrać w masce ochronnej po złamaniu nosa w poprzedniej kolejce. Już w 3 minucie świetną sytuację zmarnował Janczak, który z 3 metrów nie posłał piłki do bramki. Następną sytuację Rega miała w 24 minucie, a konkretnie Bajor, jednak młody zawodnik uderzył w poprzeczkę z 15 metrów. To musiało się zemścić i w 41 minucie Borak wyprowadza Lipiany na prowadzenie fantastycznym uderzeniem z 25 metrów w samo okienko bramki Klawińskiego. Od początku drugiej połowy ruszyliśmy do odrabiania strat, na efekty czekaliśmy kwadrans. W 60 minucie po dośrodkowaniu Jasitczaka, Kłusek oraz obrońcy gości pogubili się, wykorzystał to Janczak i z najbliższej odległości pokonał Szałka. W Trzebiatowie było 1:1, a przed zawodnikami jeszcze pół godziny gry. Kibice zebrani na stadionie liczyli, że będzie coś się jeszcze działo. Pechowo, pomimo mojego zdenerwowania i pokrzyków z ławki rezerwowych oraz wielkiej przewagi nie potrafiliśmy strzelić decydującej bramki. Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Przed następnym meczem dokonałem jednego transferu, Sebastian Karczewski przyszedł do mnie za darmo z Borowiaka Czersk, występującego w Klasie Okręgowej Gdańsk grupa II. Miałem nadzieję, że wzmocni on konkurencję na pozycji „10”, ponieważ nie byłem zadowolony z dotychczasowej gry ani Bejuka ani Randzia. W 4 kolejce jechaliśmy do Stargardu Szczecińskiego na mecz z rezerwami tamtejszych Błękitnych, a do pokonania mieliśmy około 100 kilometrów. Faworytem spotkania, pomimo kiepskiego początku sezonu, była drużyna gospodarzy, lecz my nie mieliśmy zamiaru się przed nimi położyć, więc mecz zapowiadał się ciekawie. Postanowiłem, że w tym meczu dam zadebiutować Karczewskiemu, a Korta na środku pomocy zastąpił Grosicki. Drużyna gospodarzy nie była wzmocniona żadnym zawodnikiem z pierwszej drużyny w czym upatrywałem dla nas dużą szansę na 3 punkty. Mecz zaczął się dla nas bardzo źle, bo już w 11 minucie dośrodkowanie z lewej strony boiska wykorzystał Szałek i było 1:0 dla gospodarzy. Dodatkowo w 28 minucie kontuzji doznał Grosicki, a zastąpił go Kort. Do końca pierwszej części gry nie działo się już kompletnie nic. Druga część meczu nie przyniosła spektakularnych akcji, jednak w 50 minucie gry Rega była blisko wyrównania, a strzał Kłuska zatrzymał się na poprzeczce. Kiedy wydawało się, że mecz skończy się wygraną gospodarzy dwójkową akcję przeprowadzili rezerwowi Bejuk i Szymankiewicz. Po dośrodkowaniu tego drugiego, pierwszy z wymienionych zdobył bramkę, na zegarze widniała 91 minuta. Ten remis bardzo cieszył, ponieważ pozwolił utrzymać kontakt z liderem – Energetykiem Gryfino. Na koniec sierpnia w 5 kolejce czekał nas blisko 200 kilometrowy wyjazd do Karska, gdzie czekał na nas miejscowy Piast. W międzyczasie zdecydowałem, że Kłusek otrzyma ode mnie ostatnią szansę, ponieważ ostatnio grał bardzo słabo. Faworytem meczu byli gospodarze, a warto dodać, że był to mecz trzeciej z drugą drużyną w tabeli. Kolejny już mecz rozpoczęliśmy bardzo słabo. Piast objął prowadzenie w 12 minucie za sprawą Nawrockiego. Bylicki podwyższył na 2:0 w 21 minucie. W 41 minucie zawodnik Piasta faulował w polu karnym Kłuska, a do karnego podszedł i wykorzystał go Jasitczak. Niestety były to jedyne dobre wieści w tym meczu. 3 minuty później w polu karnym fauluje Frydrych, a bramkę z wapna strzela Aftyka. Pierwsza połowa skończyła się prowadzeniem 3:1. Druga część gry to kompletna katastrofa w wykonaniu zawodników Regi Trzebiatów. Bramki strzelali Małkowski, Gagacki i ponownie Małkowski kolejno w 72, 84 i 86 minucie. Mecz zakończył się kompletną deklasacją moich zawodników, na szczęście do nowego lidera, jakim został właśnie Piast, traciliśmy tylko 2 punkty. Tabela na koniec sierpnia wygląda następująco:
  2. Wyniki sparingów: Rega – Wiekowianka 4:1 Rega – Olimp 2:1 Rega – Hutnik 0:1 Gryf – Rega 3:0 Rega – Sokół 1:2 Pierwsze dwa mecze w okresie przygotowawczym wywołały we mnie pozytywne emocje. Co prawda nadal nie spodziewałem się, że będziemy liczyć się o wysokie pozycje w lidze, ale cieszyła świetna postawa Bajora w meczu w Wiekowianką (2 bramki i 2 asysty) oraz dobry występ Kłuska przeciwko Olimpowi (2 bramki). Pomimo wygranych spotkań widać było błędy w obronie, co mnie trochę martwiło, ale nie ma co się dziwić skoro grali w niej sami nastolatkowie. Później przyszły 2 kiepskie mecze i 2 porażki, a mecz z Sokołem był z serii tych, gdzie my graliśmy, a rywale strzelili więcej bramek. Ostatnim sprawdzianem przed występami w lidze miał być mecz drugiej rundy o okręgowy Puchar Polski. Losowanie nie było dla nas zbyt łaskawe i trafiliśmy na rezerwy pierwszoligowej Bytovii Bytów. Pomimo, że I liga już zaliczyła inaugurację, trener Kafarski postanowił udostępnić rezerwistom kilku zawodników, którzy nie wystąpili w meczu otwierającym ligę, co w znacznym stopniu miało nam utrudnić przeprawę. Zdecydowałem się na ustawienie 4-2-3-1 i dałem szansę młodzieży, która grała w sparingach. Pierwsza połowa przebiegła zdecydowanie pod dyktando Bytovii, choć przełożyło się to tylko na jedną sytuację bramkową. W 12. minucie świetną, indywidualną akcją na prawym skrzydle popisał się Monterde, ale jego strzał po dalszym słupku jakimś cudem zatrzymał Klawiński. Do przerwy na tablicy świetlnej widniał wynik 0:0. Pochwaliłem w szatni chłopaków za utrzymujący się remis, lecz poprosiłem o podkręcenie tempa. Nie trzeba było długo czekać, bo już w 51. minucie po prostopadłym zagraniu Korta, sytuację miał Kłusek. Jego strzał jednak był zbyt lekki i spokojnie futbolówkę złapał Laskowski. Moi zawodnicy starali się atakować, co przekładało się na duże posiadanie piłki. Niestety, w 80. minucie Bytovia wykonuje rzut rożny, a w zamieszaniu podbramkowym najlepiej odnajduje się Wojach i wyprowadza swoją drużynę na prowadzenie. Rega próbowała odpowiedzieć i już w 83. minucie Frydrych lewą stroną przeprowadził indywidualny rajd wzdłuż linii bocznej po czym dośrodkował do czekającego na polu karnym Janczaka, który jednak w doskonałej sytuacji nie potrafił skierować piłki do bramki. Rezultat utrzymał się do końca, jednak pochwaliłem chłopaków za dobrą grę, która przejawiała się w kilku sytuacjach oraz posiadaniu piłki na poziomie 56%. Bytovia II Bytów – TKS Rega Trzebiatów 1:0 (0:0) Wojach ’80 Widzów: 98 Bytovia: Laskowski – Wilczyński, Grzelka, Matuszek (Mikus ’68), Hinc – Kryszak (Byszko ’45), Wojach, Monterde (Polak ’45) – Janeczko (Gołuch ’58), Chojnacki, Formela Rega: Klawiński – Jasitczak, Kita, Suchecki, Frydrych – Kort, Gaudyn (Grosicki ’78) – Janczak, Bejuk (Randzio ’70) , Bajor – Kłusek Zawodnik meczu: Frydrych 7,9 PS. Zachęcam do czytania i komentowania, póki co perfekcyjnie mi to nie idzie, ale mam nadzieję, że z każdym postem będę się poprawiał, pozdrawiam
  3. -Cześć Oskar, możemy mieć problem. +Cześć, a o co chodzi? -No wiesz, przyjrzałem się kadrze którą podesłał mi Janek no i… – wziąłem głęboki oddech i dodałem – no i nie wygląda to różowo. Kadra opiera się głównie na młodych zawodnikach, a nie patrząc na ich ostatnie wyniki nie wyglądają na wirtuozów. Poza tym myślę że we dwoje zajmiemy się treningiem, jedynie będziemy potrzebowali kogoś kto ogarnie bramkarzy. Gadałem już na ten temat z Dąbrowskim i pozwoli nam zatrudnić jednego trenera. +Jasne, nie ma sprawy, a masz już jakiś pomysł na pierwszą 11? -Szczerze? Nie znam tych chłopaków. +Rozumiem – powiedział Oskar – damy radę. Przez najbliższy czas nie miałem zamiaru zajmować się sprawami Regi, musiałem uporządkować swoje sprawy. Trzebiatów, 01.07.2015 Wreszcie umowa weszła w życie, po wejściu do szatni byłem totalnie zaskoczony, ponieważ zjawili się wszyscy zawodnicy. Tyle dobrze, może jednak coś z tego będzie. Przed rozpoczęciem treningu odwiedził nas jeszcze prezes Dąbrowski i wspólnie z zawodnikami ustaliliśmy, że jako beniaminek będziemy celować w utrzymanie. Na pierwszym treningu bramkarze musieli radzić sobie sami, więc kątem oka podglądałem ich działania. W oko wpadł mi Klawiński, najmłodszy z trójki bramkarzy. Cały trening przebiegł bez problemu, nikt nie doznał kontuzji. Po treningu lokalna prasa przeprowadziła ze mną wywiad, z którego jednak nic konkretnego nie wynikało, ot zwyczajowe pytania o główne cele i pomysł na drużynę. Dziennikarz wspomniał również o typach na najbliższy sezon, ponoć widzą w nas 11. siłę ligi, cóż, bardzo ciekawe. Warto dodać, że za faworyta do awansu uważana jest drużyna rezerw Błękitnych Stargard Szczeciński. Niedługo miały się rozpocząć sparingi. Oskar przygotował dla nas 5 sparingów, rywale dosyć wymagający, szczególnie czekałem na mecz z Olimpem, poniżej pełna lista. Plan sparingów przedsezonowych: -Wiekowianka Wiekowo (IV liga) -Olimp Gościno (IV liga) -Hutnik Szczecin (IV liga) -Gryf Polanów (Klasa okręgowa Koszalin) -Sokół Karlino (Klasa okręgowa Koszalin) W międzyczasie załatwiłem naszym bramkarzom trenera, został nim 33-letni Michał Hołownia, człowiek bez doświadczenia, ale tylko na takiego mogliśmy sobie pozwolić.
  4. Na potrzeby kariery moja postać nazywa się Wiktor Korzeń, lat 25. Zespołem, który objąłem jest TKS Rega Trzebiatów*, poniżej kilka informacji o klubie. Pełna nazwa: Trzebiatowski Klub Sportowy „Rega” Trzebiatów Rok założenia: 1947 Barwy: czerwono-biało-niebieskie Stadion: OSiR Trzebiatów; 800 miejsc (wszystkie siedzące) Status: półzawodowy Baza treningowa: kiepska Obiekty młodzieżowe: podstawowe Liga: Szczecińska Klasa Okręgowa *Obecnie oficjalna nazwa klubu to Intermarche-Rega Trzebiatów, jednak twórcy PLU korzystali z 90minut, a tam nadal widnieje poprzednia nazwa, co bardzo mnie cieszy. Janek tak jak obiecał przesłał mi dane kadry już następnego dnia. Zacznie się – głośno pomyślałem i wziąłem się za przegląd teoretycznie już moich zawodników. W poprzednim sezonie grało tam paru znajomych, więc miałem nadzieję, że spotkamy się w lipcu na pierwszym treningu. Nie wiedziałem jednak, że sytuacja w klubie jest na tyle tragiczna… -Agata! – krzyknąłem, a kiedy ta przyszła dodałem – spójrz na te nazwiska, przecież to same dzieciaki, oni w większości nawet nie mogą ojcu kupić piwa w sklepie. Porządnie się zdenerwowałem, dostałem, na dobrą sprawę, samych juniorów, średnia wieku była na poziomie 19 lat, co więcej, najstarszy zawodnik w drużynie liczył sobie 28 wiosen. Musiałem sobie jednak jakoś radzić, choć praktycznie byłem skazany na porażkę. Cała kadra, wraz z rezerwami, prezentowała się następująco. Bramkarze: Krzysztof Mysiak (23 lata) Mariusz Pietras (16 lat) Wojciech Klawiński (16 lat) Obrońcy: Mateusz Jasitczak (17 lat) Witold Kita (24 lata) Krzysztof Frydrych (16 lat) Damian Ziółkowski (22 lata) Paweł Karwat (17 lat) Sławomir Suchecki (17 lat) Bartosz Janusiński (22 lata) Mariusz Pluciński (23 lata) Piotr Matenko (16 lat) Paweł Mikołajczak (25 lat) Pomocnicy: Paweł Leśniak (16 lat) Łukasz Wróbel (27 lat) Szymon Bajor (16 lat) Konrad Miller (28 lat) Mateusz Szymankiewicz (17 lat) Damian Kort (20 lat) Łukasz Grosicki (16 lat) Paweł Gaudyn (16 lat) Karol Janczak (16 lat) Patryk Bejuk (17 lat) Mateusz Randzio (26 lat) Damian Zięba (21 lat) Marcin Mróz (24 lata) Hubert Kildanowicz (22 lata) Napastnicy: Sebastian Kłusek (23 lata) Piotr Miazgowski (25 lat) Rafał Wójcik (24 lata) Szału nie ma - pomyślałem. Zresztą co tu się dziwić, skoro z całej kadry nie znałem ani jednego nazwiska, na youtube próżno było szukać filmów z meczów chociażby tych starszych zawodników, dodatkowo drużyna juniorska zakończyła sezon na przedostatnim miejscu w tabeli, a warto dodać, że za rywali mieli juniorów z klubów a-klasowych. Najbliższe miesiące miały być dla mnie katorgą. Musiałem zadzwonić do Oskara. Gra: Football Manager 16.3 Baza Danych: Duża Uaktualnienia: Winter Update by pr0 i PLU 1.1 Opcje gry: Dodawanie zawodników do grywalnych klubów [ON] - niestety w PLU nie ma kadr okręgowych, może nawet to i dobrze.
  5. +A powiedz mi Wiktor, co słychać u Twoich trampków? -Całkiem w porządku, dzieciaków na treningach jest sporo, ba, czasami muszę wybierać kadrę meczową, bo tylko 18 mogę wpisać w protokół. +A jak z wynikami? -Dobrze, biorąc pod uwagę to z kim gramy, to nawet bardzo dobrze. Pogoń pyta o kilku. +I co, chcesz ich puścić? -Pewnie, niech tylko rzucą ekwiwalent i myślę, że prezes nie będzie miał nic przeciwko. Tam dzieciaki będą mieli lepszą bazę. Wiesz, Kasta nie ma do tego podjazdu. +A tak swoją drogą, sorry, że zmieniam temat, ale jedziemy odwiedzić rodziców jutro, masz w planach jechać do swoich? Podskoczylibyśmy na mecz, przedostatni u siebie. -Szczerze to jeszcze nie wiem, ale wątpię, Agata ma z nimi kosę. +No rozumiem, trudno, zdam Ci relację. Spojrzeliśmy na czas, była już prawie 5 rano, postanowiliśmy, że trzeba już zakończyć „imprezę” i rozejść się. Rano, jak każdego wolnego dnia, rozpisywałem treningi. Następnie spędziłem trochę czasu nad pracą magisterską. Wydawało mi się, że ten dzień będzie nudny, a wieczór spędzę z narzeczoną. Oskar dotrzymał słowa, zadzwonił i opowiedział mi chyba o każdej minucie meczu, dodatkowo powiedział, że spotkał naszego starego kumpla, Sebka, który obecnie próbuje prowadzić doping podczas meczów. Sebek poinformował go o obecnej sytuacji klubu, ponoć znowu zaczynają wydawać za dużo. Mnie to jakoś zbytnio nie zdziwiło, prezesem nadal był facet od spadków. W międzyczasie otrzymałem maila od Stolarczyka, dyrektora sportowego Pogoni. Zaproponowano mi prowadzenie drużyny w Centralnej Lidze Juniorów. Odmówiłem, nie mogłem tak po prostu zostawić moich chłopców. Szczecin, 21.05.2015 Ostatni mecz ligowy moich trampków, mamy już pewne 5 miejsce, co jest uznane za wielki sukces, gramy przecież w jednej grupie między innymi z Pogonią czy Salosem. Mecz z drużyną z dołu tabeli – Aquillą, świeżo powstałym klubem. Wygraliśmy 4-1. Jako, że większość moich chłopców skończyła wiek trampkarza i przechodzili do juniorów, postanowiłem odejść z klubu i przeznaczyć więcej czasu na przygotowania do obrony magisterskiej. Odwiedziłem w tym celu prezesa Nowaka. -Witam, Panie prezesie. +Witam, co się stało, Wiktorze? -Nie będę owijał w bawełnę, moja umowa kończy się w 1 czerwca i nie będę jej przedłużał, treningów póki co nie ma, także przyszedłem powiedzieć, że odchodzę. +Ale jak to? Przecież super Ci szło… czekaj… a co byś powiedział na poprowadzenie drużyny seniorów? Wiem, że to tylko a-klasa, ale… -Nie prezesie – niegrzecznie mu przerwałem – nie mogę, już zdecydowałem, że zrobiłem wszystko co mogłem. Trenowałem trampkarzy od pierwszego roku na studiach, w międzyczasie zrobiłem z Pana pomocą licencję PZPN B, teraz kończę studia i kończę przygodę w Kaście. Myślę, że wrócę w rodzinne strony, Szczecin to nie mój klimat. +Rozumiem, pozostaje mi życzyć Ci nic tylko powodzenia w nauce, sporcie i w życiu. -Dzięki prezesie, wiem, że znajdziecie kogoś kto zastąpi mnie w 100, a może nawet 200%. +Oby tak było, poza tym, jeśli będziesz chciał kiedyś wrócić to po prostu zadzwoń. -Będę o tym pamiętał, do zobaczenia. Zdążyłem wyjść z budynku klubowego, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. Dzwonił Sebek, co prawda wcześniej napisał SMS-a żebym zadzwonił, bo ma dla mnie super informację, ale jakoś mnie nie przekonał. Zdecydowałem się nie odbierać, ale ten dobijał się przez dobre 10 minut, aż w końcu podniosłem słuchawkę. +Wiktor! Słuchaj, nie uwierzysz! Klub się sypie, znowu. -Jak to? Przecież dopiero awansowaliśmy. +Boguski, prezes, po sezonie odchodzi, nie ma kasy, pewnie większość chłopaków odejdzie. Trener też odchodzi, już znalazł nowy klub. -No okej, ale co ja mam do tego? +Chodzi o to, że klub ma w środę wybrać nowego prezesa, prawdopodobnie zostanie nim nasz dobry znajomy. -Nasz dobry znajomy? O kim mówisz? +Dąbrowski ma duże szanse. -Trochę przesadziłeś z tym dobrym znajomym – zaśmiałem się – nie mam z nim kontaktu od czasu wyjazdu na studia. +Jeśli go wybiorą, podrzucę mu Ciebie na trenera, co Ty na to? -Kurde, trochę nie bardzo, mam obronę w połowie czerwca. +Dobra, nieważne, podrzucę mu Twój numer i będziesz z nim gadał. -Może być, będę kończył, wsiadam do samochodu, do kiedyś tam. +No cześć, do zobaczenia. W środę późnym wieczorem dostałem od Sebka wiadomość „Dąbrowski prezesem”, nie powiem, że się ucieszyłem, miałem świadomość, że może mi zawracać głowę, a miałem inne sprawy do załatwienia. Już następnego dnia zadzwonił Janek Dąbrowski, powiedział mi, że Sebek za mnie ręczy i… i on mu ufa. Poza tym rozumie, że mam ważne sprawy i nie naciska na mnie. Jedynie zaprosił mnie na ostatni mecz sezonu, gdzie mieliśmy porozmawiać. W niedzielę 29.05.2015 rozgrywano ostatnią kolejkę klasy okręgowej w Szczecinie. Nasza drużyna niestety przegrała mecz derbowy z drużyną z miasta powiatowego. Pomimo wyniku wszyscy na stadionie, byli zadowoleni, bo już od lipca drużyna miała grać klasę wyżej. Po meczu Janek zaprosił mnie do biura. Rozsiadł się w fotelu jak żaba na liściu, pogrzebał w szafce i wyłożył na biurko kontrakt. Przeczytaj go dobrze i się zastanów – powiedział Janek, po czym nalał dwie szklanki whisky. -Janek, teraz nie mogę, naprawdę +Spokojnie kolego, przeczytaj dokładnie od kiedy kontrakt obowiązuje. Faktycznie kontrakt miał obowiązywać od 1. lipca, miałbym więc czas potrzebny na ogarnięcie mieszkania i skończenie uczelni. Janek zaproponował mi tyle ile mógł, tyle abym mógł skupić się przede wszystkim na klubie, zaproponował 4500 złotych miesięcznie. Zdecydowałem się spróbować swoich sił, przede mną nie lada wyzwanie, bo będę pod presją całego miasta, które chce powrotu do co najmniej III ligi. Będę również pod presją znajomych, krytyka może nadejść z każdej strony. Nie może być jednak tak, że nie będę miał na nic wpływu. -Okej, zgodzę się, ale chcę, żeby Oskar Niezgoda został moim asystentem. Jednak co ważniejsze, nie chcę widzieć w drużynie żadnych przepłacanych zawodników, a także zawodników spoza okolicy. Najważniejsze jest to, żeby uporządkować finanse klubu. +Aaa, no właśnie, co do finansów, zapomniałem Ci powiedzieć. Nie mamy nic na transfery, jakieś grosze na pensje. Musimy opierać się na amatorskich deklaracjach, oczywiście nie wykluczam premii dla zawodników. -W sumie dobrze się składa, bo i tak chciałem oprzeć drużynę na młodych zawodnikach. Mogę prosić o długopis? +Jasne. Chwyciłem długopis i stało się, podpisałem kontrakt. A Janek obiecał, że podrzuci mi na maila dokładną kadrę na następny sezon, tak żebym mógł w spokoju się przygotować do pracy.
  6. W 3 lata i 3 spadki, dobry wynik, co? Od III ligi, do regionalnej okręgówki, od jednej z lepszych drużyn województwa, do drużyny jeżdżącej po wioskach. Lata 2010-2013 pod względem sportowym w tym mieście były smutne, przyniosły wstyd, zakłopotanie, a także niezrozumiałe decyzje samorządowców i włodarzy klubu. Sezony 2013/14 i 2014/15 to kolejno utrzymanie w okręgówce regionalnej, a następnie awans do okręgówki wojewódzkiej czyli 6. szczebla rozgrywkowego w Polsce. Szczecin, 02.05.2015, godz. 16.08 **dzwoni telefon** -No, co jest? +Cześć Wiktor, może jakieś majówkowe piwko? Mam ochotę na grilla, więc wpadajcie. -Pewnie Oskar, z przyjemnością, namówię Agatę i wpadamy, tylko… tylko o której? +Jak najszybciej – zaśmiał się Oskar i dodał – będę na działce. -Ok. Do zobaczenia. Chowam telefon w kieszeń spodni, czym prędzej szykujemy się z narzeczoną i ruszamy. Biedna początkowo myślała, że spędzę wieczór na trzeźwo, więc kiedy uświadomiła sobie, że idziemy na tramwaj troszkę się zdenerwowała. W drodze do Oskara wspomniała tylko, że jutro mam trening z dzieciakami i będzie mnie pilnowała. Trudno powiedzieć co ją ugryzło i dlaczego się zdziwiła, że facet chce się napić na majówkę, a odpowiedź można chyba skrócić do słowa „kobieta”. Pół godziny jazdy i jesteśmy na miejscu. Oskar nas wita, lecz mi w oczy od razu rzuciły się klasery na stole. Warto dodać, że jest on wielkim fanem lokalnego futbolu, po prostu ma bzika na tym punkcie. Kiedyś, grając razem w drużynie trampkarzy, potrafił wymienić mi składy połowy drużyn z a-klasy – maniak. +Ha! Widzę, że już zauważyłeś co dla nas przygotowałem. Nie przejmuj się Agatą, moja Patrycja zaprosiła kilka ich koleżanek, zajmą się sobą. -Nie no, wiesz stary, jeśli to jest to czego się spodziewam to będzie bomba. +Wypijemy piwko, powspominamy stare czasy, będzie super. Siedząc przy rozgrzanym grillu, przeglądaliśmy stare zdjęcia, rozmawialiśmy na temat starych meczów naszej ukochanej drużyny z dzieciństwa. Oskar co chwilę powtarzał, że pamięta doskonale mecze z Flotą, Kotwicą czy też Pogonią, a także to jak wyglądało miasto kiedy kibice gości szli w kierunku stadionu. W pewnym momencie zatrzymał się. +Tutaj, kurwa, tutaj, pieprzone 5 punktów – pokazuje na tabelę z sezonu 2009/10 – zadecydowała końcówka sezonu, oni się potykali, a my robiliśmy to samo, a mogliśmy być w II lidze. -Taaa, pamiętam to doskonale, kto by pomyślał, że 2. miejsce będzie nas tyle kosztowało. +No właśnie, kto by pomyślał, mieliśmy świetny zespół, przewijało się nawet kilku czarnoskórych. -Czekaj, czekaj, jak mu było… temu który grał w Albacete? +Moussa, co jak co, ale gościu zagrał 30 meczów w Segunda Division. -To moim zdaniem zniszczyło ten klub? +To? Co masz na myśli? -Pompowanie kasy w niepotrzebnych zawodników. Oskar chwilę milczał, lecz po chwili przyznał mi rację. Dodatkowo wspomniał o końcówce sezonu w regionalnej okręgówce, cieszył się z awansu klubu oraz oczywiście z tego że nie będzie musiał już jeździć po Kołbaczach, Śmierdnicach czy innych Brojcach. Rozmowa toczyła się dalej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...