Skocz do zawartości

Steffoo

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Steffoo's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

0

Reputacja

  1. Steffoo

    Wypadek przy pracy

    6 czerwca 2015 Więcej niż przyzwoity mecz Mostowian w Malborku w cieniu kłopotów trenera i dwóch kontuzji. Czym było spowodowane jego spóźnienie? ‘sztormmosty.futbolowo.pl’ Sztorm pokazał dziś charakter w przeciwieństwie do faworyzowanego zespołu gospodarzy i choć to tylko pierwszy sparing, to wypada być zadowolonym z gry paru zawodników, zwłaszcza formacji ofensywnej. Żeby jednak nie było miodnie to niestety w wyniku meczowych urazów przymusowe wakacje będą czekały Felisiaka (uraz klatki piersiowej – 4 tygodnie pauzy) i Bartka Szwocha (uraz twarzy – 2 tygodnie kontuzji). Zaczynając jednak od samego początku, Sztorm mimo iż bez trenera, który zaskakująco pojawił się w okolicach sześć dziesiątej minuty, zaczął mecz naprawdę odważnie. Warto dodać, że sędzia był najlepszy sędzia w Polsce Szymon Marciniak, który dziwnym trafem akurat przebywa na wakacjach na Pomorzu i zgodził się sędziować ten mecz. Odważna postawa naszych chłopaków miała niestety negatywne odzwierciedlenie w naszym ustawieniu defensywnym i w 9 minucie Gutowski łatwo skierował głową piłkę do bramki, Reca nie przypilnował rywala, za co został zrugany przez Rafała Sochackiego, nowego asystenta naszego menedżera. I choć Pomezania oddała dziś więcej strzałów, to nasze były groźniejsze i mieliśmy lekką przewagę w posiadaniu piłki. W końcu udało nam się wyrównać przed zejściem do szatni po podobnej akcji po której wpadła piłka dla naszych przeciwników, egzekutorem okazał się Felisiak. Na drugą połowę został wypuszczony teoretycznie drugi garnitur składu Sztormu (druga „11”) , ale wcale nie spisał się gorzej. Niestety i ten fakt nie ustrzegł nas przed stratą bramki. Świetnym strzałem z 30 metra po rzucie wolnym popisał się Daszyk, ale Formela mógł tu się akurat lepiej wykazać. Szybko udało się odpowiedzieć golem i znów wyrównać stan meczu. Trzeci raz w tym meczu piłka dośrodkowana z lewego sektora boiska trafiła do skrzydłowego, tym razem Bogackiego i nasz zawodnik wykończył to z anielską precyzją. Otwarcie trzeba też przyznać, że gospodarze się chyba pogubili bo już parę minut później sprezentowali nam bramkę, po kiepskim podaniu od Kobusza do bramkarza, do piłki dopadł Rafał Wójcik i z Malborka Sztorm wyjechał dziś z podniesioną głową, 3:2! Trudno komu przypisać zasługę za to zwycięstwo, na pewno brawa należą się zawodnikom i asystentowi, a co zrobił Pietrzykowski? No właśnie, trener ma chyba poważne kłopoty, przyjechał co zauważyliśmy w asyście radiowozu i tak samo odjechał po krótkiej rozmowie z zawodnikami. Czyżby jego kariera miała się zakończyć tak szybko jak się zaczęła? Jaką winą jest obarczony, pewnie dowiemy się po weekendzie. Redagował: sztormistrz Cóż mogę powiedzieć, nie jest wesoło. I tak cudem (dzięki pomocy prawnika) udało mi się wyrwać z celi w której siedziałem z osiłkiem, który zatłukł na śmierć swoją żonę. Łypał na mnie spode łba cały poranek i coś przeklinał pod nosem, w dodatku chyba pobyt w więzieniu sprawił, że zatracił kontakt z higieną. Wypada mi podziękować Asi, która poczyniła wszelkie starania, abym jak najszybciej mógł, choć pod czujnym okiem policjantów wyrwać się z tego więzienia do czasu rozprawy. Adwokat, Dariusz Domagała, bardzo rzetelny gość, obiecał mi że pomoże mi się obronić i wierzy w moją wersję wydarzeń. Wstępny termin rozprawy wyznaczono na piętnastego czerwca. Dzięki zaangażowaniu mojej dziewczyny udało mi się na kawałek mojego debiutu trafić do Malborka. Nie mogę powiedzieć, żebym w stu procentach był z niego zadowolony, ale gra w ofensywie bardzo mi się podobała i całkiem przyjemnie oglądało się zwłaszcza dzisiejsze rozgrywanie piłki z naszej strony. Ponadto byliśmy do bólu skuteczni i wykorzystaliśmy błędy naszych rywali. Po meczu odbyłem krótką rozmową w której przedstawiłem moją sytuację i zaleciłem piłkarzom w najbliższym tygodniu pilnie trenować według wskazówek asystenta. Trzeba przyznać, że większość z zawodników przyjęła to ze zrozumieniem, choć pewnie zadziałała na nich magia dobrego pierwszego sprawdzianu. Obiecałem, że w najbliższy weekend pojawię się na sparingu z rezerwami Wdy Świecie. Do czasu rozprawy mogłem jednak pojawiać się tylko na egzaminach i na sparingach klubu. Mecz Towarzyski; stadion OSIR w Malborku Pomezania Malbork 2-3 Sztorm Mosty 1:0 Jakub Gutowski (9) 1:1 Adam Felisiak (37) 2:1 Paweł Daszyk (63) 2:2 Sebastian Bogacki (66) 2:3 Rafał Wójcik (76) Lepsi zawodnicy w klubie (wygenerowani): Paweł Reca, Wojciech Brodzik, Mirosław Słowiński
  2. Steffoo

    Wypadek przy pracy

    5 czerwca 2015 Na uczelni nachodził czas sesji, także ciałem byłem obecny na ostatnim wykładzie, ale duchem myślałem już o małym jutrzejszym debiucie w Malborku, gdzie mieliśmy zmierzyć się z tamtejszą Pomezanią, jednym z faworytów do awansu z grupy okręgowej Gdańsk II. W tym tygodniu już sporo trenowaliśmy nad motoryką, trzeba przyznać że zawodnicy nie wyglądają na specjalnie świeżych, ale to pokłosie niedawno skończonego sezonu i każdy z nich będzie miał swoje 2 tygodnie odpoczynku, część zawodników skorzystała z tego przywileju już w pierwszym tygodniu. Jeśli z kolei chodzi o taktykę wspomogłem się wiedzą mojego asystenta, 31-letniego Rafała Sochackiego, którego awansem przeniesiono z drużyn juniorskich do seniorów, aby mógł mi doradzać. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o technikę, to na pewno prezentuję od niego lepszy poziom, choć zobaczymy jak to będzie jak już zdejmą mi gips i będę mógł się normalnie poruszać. Rafał jest z kolei świetnym doradcą z zakresu przygotowania motorycznego, z racji tego iż półzawodowo uprawia bieganie, a razem nasza wiedza sprowadza się do wspólnego dopracowania taktyki. Uznaliśmy, że najlepszym ustawieniem dla zespołu jest 4-1-2-3 z jednym napastnikiem z przodu i dwoma skrzydłowymi w bocznych strefach boiska. Zobaczymy jak w tym ustawieniu popiszą się chłopaki. - Na tym skończymy dzisiejszy wykład. Życzę państwu pozytywnych wyników na egzaminie i widzimy się w następny piątek o 9 w auli. Proszę, weźcie ze sobą legitymację i długopis. – skończył sędziwy profesor statystki wyrywając mnie z zamyślenia. No tak, pora skoczyć do tej kujonki z pierwszego rzędu po notatki. Tylko jak ona miała na imię? Szybko nie mając na względzie swojego stanu zdrowia, pognałem do pierwszego rzędu, gdzie wspomniana brunetka wciąż jeszcze coś notowała. Nawet jedna z jej koleżanek ją poganiała, co ja tylko obserwowałem. - Kasia, chodź no już, idziemy z Darią na zakupy, idziesz z nami czy siedzisz nad książkami? - Zaraz wyjdę, poczekajcie na mnie na dziedzińcu. - Ok. - Cześć Kasiu. Mogę o coś zapytać? – podszedłem do nieznajomej dziewczyny dość zuchwale. - Znamy się? – spytała z lekką arogancją w głosie. - Ok. Przepraszam. Jestem Janusz, ale to już wiesz, widzieliśmy się już na zajęciach parę razy, ale chciałem być poważny. – odpowiedziałem ze skruchą. - To musisz wiedzieć, że znam powód dla którego się pofatygowałeś do mnie i moja odpowiedź brzmi nie. - Nie chciałaś iść ze mną do kina, twój wybór. – uśmiechnąłem się złośliwie i wyszedłem uradowany patrząc na jej rozdziawioną gębę. Ale zachowałem tylko pozory, tak naprawdę moje notatki były mizerne i jedyną deską ratunku było poprosić kogoś na fejsbuku z roku albo ze starszych lat, nie mniej utarłem nosa największej kujonce na kierunku i przez moment miałem niebywałą satysfakcję. Kiedy jednak wyszedłem z budynku, moje zadowolenie bardzo szybko uleciało. Tuż przy wyjściu czekali na mnie Kalinowscy wraz z policjantami. Niestety nie miała to być miła rozmowa, gdyż zostałem zawieziony dość zaskakująco (nikt mnie o tym nie ostrzegał) na komisariat. Przez cały czas próbowałem dowiedzieć się jakim prawem zostałem zatrzymany. Policjanci nie byli rozmowni i powiedzieli, że pojawiły się tak zwane "nowe dowody" i nowi świadkowie. Dałbym sobie głowę uciąć, że skurczybyk Kalinowski komuś dał w łapę, byleby mnie udupić. - W zasadzie to w obliczu, tego co opowiedzieli nam świadkowie, powinien pan już być w areszcie do czasu rozprawy sądowej, ale dajemy panu szansę na wytłumaczenie się – zaczął nadkomisarz Polarczyk. - Co? O czym pan mówi? Czy ja wyglądam na kryminalistę? Co to za świadkowie? - Pani Klaudia i Michał, pańscy znajomi, nagrali pana jak pan nalewał coś do szklanki kolegi, a chwilę potem namawiał go do przejażdżki samochodem. - Dobrze pan powiedział to są moi znajomi, bo moimi przyjaciółmi nigdy nie będą. Chciałbym zobaczyć to nagranie, bo mogę zapewnić że pewnie zostało one zmanipulowane przez pana Kalinowskiego. – spojrzałem za szybę na skrzywioną mordę tego typa. Tak wkurzenie całą sytuacją zaczęło we mnie narastać, ale w świadomości miałem że z tamtego wieczora mogły mi uciec jakieś fakty i mówiąc to starałem się też w pewnym stopniu upewnić o swej niewinności. - Oczywiście, Waldek. Przyjdź tu z tą płytką, muszę temu panu pokazać dowód, bo chyba o czymś zapomniał. – powiedział pewny siebie Polarczyk. I po chwili dodał przestawiając przed me oczy laptopa: - Proszę spojrzeć na to. Na film, który był nagrany jakąś kiepską kamerą najpewniej komórką. Na początku trudno było odgadnąć czy to rzeczywiście było nagranie z imprezy, ale w końcu zobaczyłem siebie. W tym momencie tańczyłem akurat z jakąś dziewczyną, nie powiem nawet ładną. Chwilę potem przyszedł Marcin i zaczął się ze mną kłócić, na chwilę centrum wydarzeń nagrania przeniosło się w stronę parkietu. Chwilę potem można zauważyć jak nalewam sok do szklanki Marcina, a potem wraca solenizant. - I co pan na to powie? - Nic, nie jestem winny. Przypomniałem sobie o co chodziło w całym zajściu. Tańczyłem sobie z jego dziewczyną.. - I Marcin pana zaczął obrażać, w związku z tym zamiast odurzyć jakąś biedną dziewczynę zdecydował pan zemścić się na nim? - Nie. To nie prawda, tego nie widać, ale pogodziliśmy się dość szybko, gdyż trochę za bardzo potraktował ten taniec serio, poprosił mnie żeby mu przygotował jednego drinka. - Błądzi pan strasznie. Mam uwierzyć, że namówił pana na przejażdżkę i był pan wcześniej święcie przekonany, że on nie był pijany. - Bo nie był, nie wiem czy wypił tego drinka, ale na pewno nie był pod wpływem. - Powiem coś panu, prawdopodobnie został odurzony narkotykami, trwają właśnie badania jeśli się potwierdzą, to mamy niezbyty dowód na to, że próbował pan zatruć kolegę. - I miałem z nim jechać na śmierć, tak? - Słuchaj kto wie co się działo w samochodzie, może tylko udajesz świętego, może próbowałeś go zabić, ale Ci nie wyszło? - Te oskarżenia są dla mnie obelgą. Możemy skończyć. - Ależ proszę. Widzimy się najprawdopodobniej w sądzie, a na razie pojedziesz na areszt tymczasowy. - Jutro mam mecz…. - Ty w gipsie masz mecz, nie próbuj mnie rozbawić, bo ja jeszcze rozumiem żarty, ale prokurator nie będzie wesołym człowiekiem. Zresztą nawet gdybyś miał grać w jakieś lidze inwalidów to prawo to prawo. Żegnam Cię. Prawo to prawo, a ja zostałem wepchnięty do klaustrofobicznej celi z jakimś śpiącym już i mocno chrapiącym oprychem. Czułem, że to będzie długa noc, a następny dzień jeszcze dłuższy i zupełnie zapomniałem o meczu, który siłą rzeczy będzie musiał poprowadzić asystent, a więc debiut raczej mocno się ode mnie oddalił. Ciekawe co tylko na to dziennikarze, piłkarze i moja dziewczyna?
  3. Steffoo

    Wypadek przy pracy

    1 czerwca 2015 roku ‘sztormmosty.futbolowo.pl’ Odważna decyzja prezesów Sztorm Mosty przy wyborze trenera pierwszego składu. Poszkodowany piłkarz lekiem na problemy zespołu? To już nie żadna plotka czy przeciek transferowy, ale prawdziwa bomba. Jeszcze przed weekendem mówiło się w mediach, że nasz nowy trener, którym jest zaledwie dziewiętnastoletni Janusz Pietrzykowski prędzej czy później wróci do piłki i przymierzano go już do jakiegoś klubu pierwszoligowego. Nic bardziej mylnego. Postanowił wziąć się za trenowanie i już dziś pojawi się na pierwszym treningu o godzinie 17 na naszym boisku Złote Piaski. Podobne wiele było w jego zatrudnieniu przypadku. Jak wiele, postaramy się tego dowiedzieć i spróbujemy przeprowadzić z nim wywiad. Co jednak najważniejsze czeka go trudne zadanie, gdyż musi z trzydziestu zawodników (z których idealnie połowa będzie od niego starszych, a druga połowa młodszych) wybrać w drodze selekcji skład na najbliższy sezon, którego terminarz poznamy w połowie czerwca. Lokalni bukmacherzy raczej nie dają nam szans i sugerują, że będziemy musieli walczyć o utrzymanie, czy naprawdę nam to grozi? Pierwsze prognozy będziemy mogli składać po serii sparingów, których w to lato odbędzie się w okolicach dziesięciu. Kluczowe pytanie na dziś, czy ten nie mający doświadczenia trener podoła zadaniu? Dowiemy się w najbliższym czasie. Redagował: sztormistrz - Dobra. Cześć wam. Może zacznę od przedstawienia się. Nazywam się Janusz Pietrzykowski, część z was może o mnie słyszała. Chciałbym na początku powiedzieć, że możecie do mnie śmiało mówić Janek bądź Pietrzyk, ale błagam was nie mówcie do mnie per trener, musiałbym mieć z dziesięć lat więcej. - Dobra Pietrzyk, powiedz nam co ile dni będziemy trenować? – spytał jakiś starszy piłkarz. - Zasadniczo panowie to dwa razy w tygodniu i w weekendy będziemy grać sparingi, a potem to już różnie, zależnie od tygodnia. Na początek zadbamy o waszą kondycję, przypominam to o czym mówił wam prezes, macie prawo na dwa tygodnie urlopu z wcześniejszym podaniem okresu pauzy. Jednak na urlopie też będziecie musieli nad sobą pracować, bo po powrocie będzie widać czy jesteście gotowi czy też nie. I mała prośba na koniec. Jak ze mną rozmawiacie pierwszy raz to podajcie mi swoje imię chociaż, żebym mógł się z wami poznać, po każdym treningu poproszę też trójkę z was, żebyśmy mogli chwilę pogadać i żebyśmy się szybciej poznali. Wszystko jasne, jeśli tak to na rozgrzewkę pobiegamy sobie na torze ze znacznikami? - Cześć. Jarek Wicoń z drugiego składu. I właśnie o to chciałbym zapytać, czy zamierzasz trenować z trzydziestką graczy non stop czy będzie selekcja. I czy planujesz sprowadzić kolejnych zawodników? - Miło, że ktoś się odważył. Wiadomo, że jest tu trochę tłoczno, każdy z was musi przede wszystkim pokazać zaangażowanie, nie ukrywam że dokonam selekcji i razem z ewentualnie sprowadzonymi graczami zamkniemy pierwszy skład na maksymalnie dwudziestu pięciu piłkarzach. Czerwiec i początek lipca jak mówiłem skupimy się na kondycji i poznaniu się nawzajem. Dopiero potem rozwiniemy to o założenia taktyczne i przygotowanie typowo piłkarskie. - Czyli co chcesz nas wyżyłować i przygotować do maratonu, a nie do sezonu piłkarskiego. – skomentował jakiś blondyn. - Imię? - Robert. - No więc Robert, nie powiedziałem że przygotowanie kondycyjne opiera się na bieganiu tylko i wyłącznie, ale ogólnie wychodzę z założenia że dobrze przepracowane wakacje mają odzwierciedlenie w rundzie jesiennej, czyż nie? A nie da się bez przygotowania fizycznego grać na tym poziomie co parę dni. Zapomniałbym, jako że dowiedziałem się, że nie posiadamy tu siłowni, prezes załatwił zniżki na gdyńską siłownię na Obłużu, dobrze byłoby żeby każdy z was z niej skorzystał, nie chcę was gonić, ale to też element przygotowania do ligi. Będę na takie rzeczy patrzył. - Bartek Polak. Kiedy zdejmą ci gips, żebyś mógł z nami trenować? Czy ewentualnie będziesz mógł grać, bo czytałem… - Przerwę ci, bo wiem do czego pijesz. Nie życzę wam panowie takiego wypadku nigdy w życiu, na szczęście mogę jeszcze chodzić, bo groził mi wózek, jeśli jakimś cudem będę mógł grać, to o ile się przyjmę w zespole postaram się wam pomóc na boisku. Lekarze jednak nie dają mi szans. Nie pytajcie jednak o wypadek, możemy o tym porozmawiać po treningu. Coś jeszcze? Nie było pytań, a więc zabraliśmy się za wstępny trening. Pierwsze co zauważyłem to ogólną różnicę między starszyzną a młodymi chłopakami, którzy bez paru wyjątków wyglądali naprawdę żałośnie pod względem fizyczności i walorów technicznych. Rzeczywiście Jakub nie mylił się wiele, bo Reca i Felisiak, którzy od razu rzucili mi się w oczy wyprzedzali ogólną sprawnością resztę kolegów. Na koniec pierwszego treningu rozdałem plany treningowe na czerwiec i pogadałem sobie z trójką ochotników. Była to obiecująca rozmowa, ale może dlatego że rozmawiałem dziś z otwartymi na dialog graczami, zeszliśmy trochę z oficjalnego tonu i zaproponowaliśmy sobie nawzajem pomysły na ciekawszą integrację, na przykład spływ kajakowy w trakcie jakiegoś wyjazdu. Ogólnie dzień ten mogłem zapisać do tych udanych, ale niestety przed wyjazdem z Mostów musiałem jeszcze udzielić wywiadu jakiemuś maniakowi, któremu w dość nieprzyjemnych słowach wyjaśniłem, żeby przestał się pytać o wypadek i postępowanie policji (oczywiście dziennikarz nie podał źródła z którego dowiedział się o oskarżeniu mnie). Zapewniłem go jednak, że to błahostka i że następnym razem pogadamy jak będzie chciał rozmawiać najpierw o piłce. Tak skończyłem ten dość obfity w wrażenia pierwszy dzień z zespołem. Wstępny plan sparingów na lato prezentował się tak: 6/6 Pomezania Malbork (okręgówka Gdańsk II) wyjazd 13/6 Wda Świecie II (okręgówka kujawsko-pomorska I) dom 20/6 Jaguar Kokoszki (IV liga pomorska) w 27/6 Zawisza Borzytuchom (IV liga pomorska) d 4/7 Zatoka Braniewo (IV liga warmińsko-mazurska) d 8/7 Lipniczanka Lipnica (okręgówka Słupsk) d 15/7 Stoczniowiec Gdańsk d 20/7 Orzeł Subkowy (okręgówka Gdańsk II) w 28/7 GKS Sierakowice (okręgówka Gdańsk I) d 4/8 start II rundy Pucharu zachodniopomorsko-pomorskiego – szczebel regionalny PP 8/8 start ligi okręgowej Gdańsk I
  4. Steffoo

    Wypadek przy pracy

    30 maja 2015 roku Najlepsze wciąż musi przyjść.. Droga, krewi łzy. Najlepsze podsumowanie moich ostatnich dni. Droga, bo mimo iż jestem ograniczony ruchowo, ciągle gdzieś muszę jeździć, choćby teraz jadę jak to powiedział Jakub dopełnić formalności. Po konsultacjach z moim osobistym doradcą, czyli babcią stwierdziliśmy, że to najlepsza decyzja jaką mogę podjąć jeśli chcę pozostać w środowisku, a przy tym będzie to dobrą odskocznią od problemów, które mnie będą czekały w najbliższym czasie. Trasa na szczęście dla mnie nie jest długa, Obwodnicą Trójmiasta, później przejazd przez Gdynię, Kosakowo i znajdujemy się w Mostach, dość rozległej wsi na drodze Gdynia – Puck. Całość zajmuje czterdzieści minut, ale nie ma co marudzić, trzeba wziąć się w garść. - To tu? – wyrwała mnie z zamyślenia Asia, która dziś wyjątkowo prowadziła. - Najwyraźniej, dupy nie urywa, ale wiesz to jest okręgówka. Tam masz wolne miejsce patrz. - Widzę. Ale nie ma lipy. Zobacz mają małą trybunę, są ławki dla zespołów, boisko nie najgorsze. - Jeszcze mi powiedz, że zaczęłaś pracować w Urzędzie Licencyjnym. – zaśmiałem się. - Nie, ale to Ty mi zawsze mówiłeś jak to w juniorach grałeś na jakiś wsiuńskich boiskach, a to wygląda naprawdę okazale jak na ten poziom. – odpowiedziała wysiadając z samochodu. Wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy się rozglądać za jakimś biurem czy czymś w tym rodzaju. Okazał się nim oczojebny niebieski barak stojący za ławkami rezerwowych. Warto powiedzieć, że pogoda tego dnia była nietypowo jak w maju deszczowa i musieliśmy przebić się przez błoto by do niego dotrzeć. Na drzwiach baraku napisane było: TU ODBYWA SIĘ SKŁADANIE PAPIERÓW W DRODZE REKRUTACJI NA TRENERA KLUBU SZTORM MOSTY NA SEZON 2015/2016. Zapukaliśmy do środka. - Halo jest tu ktoś. – zawołałem po paru sekundach pukania do drzwi. - Już otwieram, już otwieram. – odezwał się jakiś sądząc po głosie obcokrajowiec. O co chodzi, dobry człowieku? – wyłonił się zza drzwi z owłosionym torsem lekko zasłoniętym tylko szlafrokiem jakiś obleśny jegomość. - Ekhm. – zakaszlnąłem i zza moich pleców wyłoniła się moja dziewczyna, żeby obejrzeć nieznajomego również, jej mina była wielce wymowna. Od faceta capiło jakimś tanim winiaczem. Z wyglądu coś na kształt Rosjanina. Chciałem złożyć podanie na trenera i krótkie CV, chyba jeszcze mogę? – spytałem. - O maj god. Suka blyat. Zapomniałem. Którą mamy moi drodzy, zasnąłem tu wczoraj. Przepraszam Was, nazywam się Filip Iriłczenko, wiceprezes Baltic Trans, firmy spedycyjnej no i wiceprezes tego klubu. Która to godzina? – z ledwością wydukał z siebie parę zdań. - Jest dziesiąta, umówiłem się z prezesem Kubą, że dowiozę tu papiery. Jestem Janusz Pietrzykowski. - Ah to pan, słyszałem, słyszałem. Groźna kontuzja co? Cholera by wzięła te drogi, ilu to moich chłopaków miało w tym roku już wypadki. Ale mniejsza o tym, podobno jest pan dobrym piłkarzem, co? - Nie wiem czy byłem dobry, ale teraz chcę złożyć papiery i niestety muszę jechać. – coraz bardziej waliło bimbrem od obcokrajowca. - Łokej, łokej, myślałem że się napijemy w trójkę. – puścił tu oko do mojej dziewczyny. Daj Pan te dokumenty, w poniedziałek przyjedziesz na pierwszy trening. Kuba kazał mi wręczyć tobie rysopis każdego z zawodników, przeanalizuj to zanim spotkasz się z chłopakami. – zamknął drzwi i chyba coś upuścił, bo z wewnątrz usłyszeć można było hałas. - Może upadł, sprawdźmy czy z nim wszystko dobrze. – zaproponowała Asia. - Nic z tego, idziemy do samochodu, nie gadałaś z nim twarzą w twarz, nie dobrze mi. Pal licho ten alkohol, on śmierdział menelstwem. Nie wiem z jakiej planety ten człowiek się urwał, ale wygląda na to że Jakub mówił prawdę, zostałem trenerem Sztormu. – uśmiechnąłem się. - No widzisz, w końcu coś ciekawego w twoim nędznym życiu. – dogryzła mi dziewczyna. - Ej, ej kotku, a kto ci da pieniądze na nową sukienkę? - Przecież nie masz kasy. Zapomniałeś już? - pokazała mi język. - Też racja. – wsiedliśmy do samochodu ubawieni tą rozmową. Od razu zabrałem się za analizę tego, co napisał mi Kuba. Bramkarze : Mirosław Roppel, l.24 – wielce zdeterminowany bramkarz, wychowanek Latarniku Chcozewo spędził u nas ostatnie trzy sezony i z trzech dostępnych bramkarzy ma na pewno najlepsze umiejętności bramkarskie, Atut – refleks, Wada – kiepskie podania Andrzej Benkowski, l. 16 – pierwszy z opisanych przeze mnie wychowanków (to wogóle nasz pierwszy rocznik juniorski zakwalifikowany do seniorów – 1998), przykłada się do treningów ale niestety nie mogę o nim mówić jako o wielkim talencie, Atut – chwytanie piłki, Wady – wyrzuty, 1 na 1, przyjęcie piłki Artur Formela, l.16 – rodzina w tym zespole gra pewną rolę (3 pary rodzinne) jest ważna, jest kuzynem Mateusza, fizycznie najmocniejszy z naszych bramkarzy, jeśli chodzi o umiejętności nie jest już różowo, Atut – atrybuty fizyczne, Wada – ustawianie się, przyjęcie piłki Obrońcy: Mateusz Formela, l.16 – młodszy od kuzyna o parę miesięcy zawodnik grający najczęściej na prawym skrzydle dysponuje dość umiarkowanymi umiejętnościami, jednak widać w jego zachowaniu brak ambicji, co niewątpliwie jest jego wadą, Atut – współpraca z innymi, Wada – przewidywanie Błażej Szwoch, l.27 – wujek Bartka, wychowanek Moreny Gdańsk, najstarszy zawodnik z przywódczym charakterem, myślę że dobry zawodnik i kandydat do gry w pierwszym składzie, gra na obu flankach obrony, Atut – Determinacja, Wada – brak wyraźnej, może gra bez piłki Michał Tabaka, l.27 – wychowanek Zatoki 95 Puck, należy do starszyzny klubowej, podobnie jak Błażej charakteryzuje się dość umiarkowaną, ale stabilną formą i umiejętnościami, Atut – może grać na wielu pozycjach w obronie, najlepiej czuje się na środku, Wada – odbiór piłki, wyskoki Rajmund Bartoszewicz, l.20 – lewy defensor sprowadzony z KP Gdynia, ma braki w koncentracji ale jest przyzwoitym zawodnikiem, Atut – determinacja, Wada – krycie i koncentracja Michał Szewczyk, l.16 – wychowanek o dość słabych umiejętnościach, ale za to czujący się dobrze na wszystkich pozycjach w obronie, ale raczej zmiennik dla starszych zawodników, Atut – ustawianie się, Wada – determinacja Paweł Reca, l. 23 – do siedemnastego roku życia wychowany w Bałtyku Gdynia, od tego czasu ściągnęliśmy go do nowo założonego zespołu, świetny stoper, przeżył z nami wzloty i upadki i dwa awanse, atut – umiejętności techniczne, wady – zasadniczo żadnej poza wytrzymałością Łukasz Olszewski, l.24 – ambitny chłopak i zniósł nawet rok w rezerwach, choć na pewno będzie chciał udowodnić swoją przydatność w zespole, być może będzie grał u Ciebie z Recą na środku obrony, Atut – gra głową, odbiór, wady- kiepskie warunki fizyczne Filip Kwaśnik, l.16 – wychowanek klubu, cechuje się profesjonalizmem i dobrą psychiką, ale umiejętności raczej nie wróżą z niego świetnego obrońcy, zmiennik dla Recy i Olszewskiego, Atut – waleczność i decyzje, wady – krycie i gra głową Mariusz Bonin, l.16 – jak na swój wiek naprawdę rozwinięty chłopak i jeden z największych kandydatów wśród juniorów do gry w pierwszym składzie, Atuty – waleczność, krycie, siła Wada – przewidywanie Maciej Kosznik, l. 17 – lewy defensor, wychowany w Kamionce Sopot, raczej umiarkowanie rozwinięty, taka typowa szara mysz bez wielkich plusów ani minusów, Atut – determinacja, wada – błędne podania Pomocnicy: Mateusz Domjan, l.16 – nietypowy zawodnik, bo jako jedyny w klubie gra jako typowo defensywny pomocnik, posiada umiarkowanie przyzwoite warunki fizyczne , musi jednak pracować nad kryciem i grą w wąskich przestrzeniach, Atut – odbiór, Wada – współpraca Wojciech Sodeł, l.26 – doświadczony skrzydłowy sprowadzony z Połchowa parę tygodni temu, mało na razie o nim wiem niestety. Barłomiej Szwoch, l.16 – ciekawy pomocnik mogący grać zarówno na środku jak i na prawej flance, może też grać pod napastnik/iem/ami, Atut – wytrzymały, Wada – gra głową Barłomiej Polak, l.18 – lewy pomocnik o świetnych warunkach fizycznych, ale niestety ma braki w sferze technicznej i psychicznej, Atut – przyśpieszenie, szybkość, Wada – drybling, podania, przyjęcie piłki Dawid Pasieka, l.22 – również gra na tej pozycji, ale w przeciwieństwie do młodszego kolegi jest już ułożony choć musi jeszcze popracować nad paroma wadami, Atut – dośrodkowania, Wada – przyjęcie piłki, wytrzymałość Jarosław Wicoń, l.16 – urwis, ale i jak sporsza część zespołu ma zapał do gry, Atut – dobre dośrodkowania, Wada – technika Wojciech Brodzik, l.22 – ma papiery na grę w wyższej lidze jako dobry środkowy elektron, świetne warunki fizyczne, odpowiednia technika nad którą oczywiście musi pracować, Atut – waleczność, Wada – nieodpowiednia determinacja meczowa Sebastian Bogacki, l.17 – w obecnej chwili w rezerwach, ale jeśli zechcesz go sprawdzić to wiedz że nie zaskoczy cię niczym szczególnym, Atut – równowaga, Wada – nie jest pracowity ponadto Grzegorz Borkowski, l.16 – pora na skrzydłowych, niezwykle ambitny chłopak z błyskotliwymi pomysłami na boisku, ale z częstymi błędami technicznymi, raczej na ławkę, Atut- błyskotliwość, Wady – podania, drybling Rober Stolarczyk, l.24 – może grać na środku pomocy jak i tuż za napastnikiem, wychowanek MKS Władysławowo cechuję się jednak lekko bezbarwną grą, ma braki w psychice i to widać było w tamtym sezonie, Atut – waleczność, Wada – odbiór i ustawianie się Krzysztof Szafrarski, l.16 – no niby chłopak ma dobry drybling, umie się urwać obrońcom na prawym skrzydle, ale też zaprzepaszcza to słabymi podaniami i dośrodkowaniami, jeśli to poprawi ma szansę zostać dobrym skrzydłowym w przyszłości, Atut – pracowitość, Wady – wspomniane już Maciej Polak, l.24 – starszy brat Bartka, najlepiej sprawdza się w roli fałszywego napastnika, ale ze starszyzny klubowej zdecydowanie słaby gracz, Atut –pracowitość, Wada – Gra bez piłki Adam Felisiak, l.27 – podobnie jak Reca w obronie zawodnik, którego od razu polecam do wyjściowej jedenastki, ale jest nerwowy mimo swoich umiejętności nie radzę umieszczać go na ławce, Atut – warunki szybkościowe, Wada – podania i dośrodkowania Paweł Pacholarz, l.16 – jeden ze słabszych zawodników w zespole, cechujący się dobrą psychiką co najwyżej, Atut – agresja na odpowiednim poziomie, Wada – podania i wykańczanie akcji Napastnicy: Mirosław Słowiński, l.22 – najlepiej sprawdza się jako egzekutor, ale z zadaniami defensywnymi, świetnie czuję się w kontratakach, Atut – współpraca, błyskotliwość, Wada – koncentracja i problemy z ustawianiem Kazimierz Zakrzewski, l.20 – najgorszy z trójki napastników, bo poza wykańczaniem akcji i ogólną sprawnością reszta jego umiejętności to mizeria, Atut – Sprawność fizyczna, Wady – koncentracja i gra bez piłki Rafał Wójcik, l.22 – dobry zmiennik dla Mirka mimo, że jest w rezerwach to widać jego ochotę do gry, z całej trójki jednak najgorzej wykańcza sytuację, więc musi dostać inne zadanie ofensywne, Atut – sprawność, psychika, Wady – słaba koncentracja Aż trudno to uwierzyć, ale mimo dosyć wielkiej prostoty w jakiej opisywał kadrę Kuba poczułem jakbym już poznał każdego z tych piłkarzy, wpisałem ich sobie do mojego „kodu myślowego” i niemal zapamiętałem, bardziej niż jakieś banalne dane statystyczne. Zanim się obejrzałem byliśmy już na zjeździe z Obwodnicy. A w radiu znów zagrało: Najlepsze wciąż musi przyjść… na lepsze wciąż czekasz ty. Pora na lepsze.. Footbal Manager 2016 (16.3.0) Baza danych: zaawansowana Ligi: Polska (1-6), Anglia (1-4), Niemcy, Hiszpania (1-2), Ligi środkowej Europy Klub: Sztorm Mosty (Liga okręgowa, Gdańsk I) No i koniec z długaśnymi tekstami też….
  5. Steffoo

    Wypadek przy pracy

    28 maja 2015 roku W dwa dni mogłem w końcu wrócić do rzeczywistości uczelniano – klubowej. Na uniwersytecie niewiele straciłem, a może i wiele? Parędziesiąt godzin wykładów, które ominąłem dane mi było przerobić w najbliższym czasie przed sesją w ramach kierunku zarządzania, czyli spora dawka mikroekonomii , statystyki i niestety ćwiczenia z matematyki w plecy. Całe szczęście starczyło jednak zaświadczenie ze szpitala i władze katedry nie robiły mi żadnego problemu zważając na mój stan, gdyż od czasu wyjścia ze szpitala chodzę w gipsie i wyglądam oraz czuję się jak kaleka. W klubie nie mogłem już jednak liczyć na pobłażliwość. Pierwsze „bury” zebrałem od trenera już w szpitalu. Piotr Nowak życzył mi co prawda powrotu do zdrowia, ale powiedział że dla niego jestem skreślonym człowiekiem i w związku z moją głupotą Lechia nie zamierza wypłacić mi mojej pensji z maja i czerwca i muszę sobie radzić od teraz na własną rękę. W zasadzie to na rękę babci, ale ta przyjęła całą tą sytuację z zaskakującym spokojem i stwierdziła, że jakoś sobie poradzimy. Dodatkowo Gdańszczanie postanowili zerwać ze mną umowę w trybie natychmiastowym i pokazali w tym przypadku brak serca, widocznie wpłynęli na nich rodzice biednego Marcina, który jako jedyny mógł mnie w tej sytuacji uratować, ale lekarze postanowili utrzymać go w śpiączce farmakologicznej i jedno co wiem na pewno, że ja wyszedłem jako tako cało z całej sytuacji, on jeśli kiedyś w stanie to na pewno nie o własnych siłach. Następnie zebrałem gromy od mojego agenta, Ceziego który pokazał swoją skrywaną naturę. Od dawna wiedziałem, że byłem jego większą perełką piłkarską od dawna i będzie próbował zebrać swoje profity przy podpisie transferu do Fortuny Dusseldorf. Pożegnałem więc kolejną osobę w niemiłej atmosferze, gdyż wypomniałem mu ile razy to on narażał mnie na kontuzje gdy byliśmy w drodze na polskich trasach i na czym tak naprawdę mu zależy. On powiedział, że Ameryki to ja nie odkryłem i wyszło na to, że bez żadnego pożegnania zerwaliśmy nasze kontakty. Co smutne nawet dziewczyna na krótki czas nie dawała mi spokoju i suszyła mi głowy po co poszedłem na tą imprezę do młodszego kolegi, zamiast spędzić z nią czasu w kinie albo u niej w domu. Wiecie jak to kobiety mają w zwyczaju płakać nad rozlanym mlekiem. Całe szczęście mój stan chyba przemówił jej do serca i zapomniała o tym co zrobiłem źle. Miało na to wpływ również oskarżenie od rodziców Marcina, które dostałem jeszcze w szpitalu. Wręczone mi zostało przez policjantów zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, przy czym opiekunowie poszkodowanego oskarżają mnie o jakieś nie realne rzeczy, za to ja jestem posądzony przez organy ścigania o to, że nie powiadomiłem policji w trakcie gdy kolega jeździł po pijaku. Nie grozi za to jakaś wielka kara, ale ja naprawdę nie pamiętam żeby tamtego dnia mój kolega był pijany. Dzisiejszego poranka pierwszy raz od wypadku było mi dane przejechać się samochodem i to od razu w miejsce wypadku, gdyż zostałem tam zawieziony przez policję. Dowiedziałem się chwilę po wyjeździe spod mojego domu na Łostowicach, że pierwszy raz będę miał okazję skonfrontować się z panią Izą i Markiem, przez których zostałem posądzony o to, czego nie zrobiłem. Po 20 minutach drogi dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej 222 za Orunię, gdzie miał miejsce wypadek. Czekał już tam na nas czarny merol państwa Kalinowskich. Niech zabawa się zacznie, pomyślałem. - Dzień Dobry Państwu. Jestem młodszy inspektor Gruchała. Pozwolicie Państwo, że w tym miejscu skonfrontujemy tu wasze poglądy, a potem pan Janusz opowie nam co i jak tu się stało. Zacznijmy od początku, jak za kierownicę w stanie 1,5 promila mógł usiąść Marcin? - Też zadaję sobie to pytanie proszę Pana. Ale wiem kto jest temu winien. Pozwoliłem synowi obchodzić dziewiętnaste urodziny, ale nie miał zapraszać żadnych łobuzów no i zaprosił tego starszego „kolegę” wypchaj mordę z Lechii. On jest wszystkiemu winien. Podobno upił Marcin i kazał mu się z nim przejechać jego nowym autem. - Bzdura ! – wrzasnąłem. - Spokojnie, może Pan nam powiedzieć swoją wersję, ale spokojniej. – odrzekł policjant. - Jak powiedziałem bzdura, wiele osób było na imprezie i może poświadczyć, że nie gadaliśmy dużo z państwa synem. Nie wiem co on robił kiedy ja po prostu na spokojnie piłem sobie piwko, trochę potańczyłem na parkiecie. Potem nagle z bomby wyleciał do mnie, czy nie chcę się przejechać z nim autem. Stwierdziłem solenizantowi nie odmówię i powtarzam po raz kolejny, nie czułem, żeby był specjalnie pijany. Czy na pewno aparatura w szpitalu zadziałała poprawnie? - Synek, Ty mi tu nie pieprz głupot. - Panie Kalinowski, proszę się uspokoić. – powiedział policjant patrząc na wściekłego Marka. - Widzicie panowie, oni próbują mnie wkopać w jakąś kryminałke, wierzycie im? – spojrzałem mierzwiącym wzrokiem to na inspektora, młodszą komisarz i na panią Izę, która do tego momentu stała cicho z boku paląc papierosa. - Nie próbują, bo mamy świadków. – odezwała się. - Których przekupiliście. – odpowiedziałem ironicznie. - Zastanów się po co mielibyśmy to robić, tracić pieniądze na głupie procesy? Nie. Po prostu nie wiem czy syn w ogóle kiedyś się obudzi, a ktoś jest temu winny, tymczasem twoi znajomi powiedzieli nam, że go upiłeś. - Kto był tak bezczelny? – spytałem. - Dowiesz się za parę dni jak przyjdzie zawiadomienie o terminie sądowym. –odezwał się pan Marek. - Dobrze, bo państwo wchodzą na inny poziom dyskusji, a ja tu chcę ustalić co się stało. Załóżmy że byliście już na drodze w tym miejscu. Co ostatecznie spowodowało wypadek? - Jak mówiłem Marcin chciał się popisać, było ciemno mieliśmy już przy następnym zjeździe zawracać, a tu znikąd pojawiła się ciężarówka, teraz chyba sobie przypominam, że to nie był tir, tylko duży dostawczak i zjechaliśmy do rowu po przeciwnej stronie drogi. On zemdlał natychmiastowo, ja w szoku zadzwoniłem jeszcze na 112 i zasnąłem. - A tamten dostawczak się nie nie zatrzymał ? - Nie pamiętam chyba nie, z tamtej nocy mam niestety pewne migawki, a bardziej precyzując z tamtego przejazdu. - Kłamie. Pewnie ma migawki, bo się upił i upił naszego syna, całe szczęście że Marcinek potrafi jeździć i odpowiedni zareagował mimo swego stanu – rzekła matka. - Nie upiłem się. Pani słyszy co mówi. On jeździł dobrze, ale bez przesady, jest typowym wariatem za kółkiem i przez niego jest ta cała sytuacja. – niejako sprowokowałem następujące wydarzenia. - Co? Zamknij pysk gówniarzu. Ja Ci dam ! Oczerniać mojego syna. – rzucił się na mnie z pięściami naburmuszony ojciec, w ostatniej chwili centymetry od mojej twarzy zatrzymał go inspektor. - Zarządzam koniec tego spotkania. Sporo się dziś dowiedziałem, wydaję mi się, że sprawa jest błaha, a tak naprawdę państwo (spojrzał tu na Kalinowskich) próbujecie winić nieodpowiednią osobę. Ale jak już mówiłem, postępowanie trwa, a tutaj zrobiło się niespokojnie, niech państwo odjadą. I chwilę potem już ich nie było, ja jeszcze przez parę minut tłumaczyłem policjantom jak wyglądał mniej więcej samochód, który sprowokował kierowcę do zjechania do rowu, jakie były okoliczności, starając się wysilić swój mózg, ale szok pourazowy wymazał część wydarzeń z tamtego wieczora, także muszę przyznać się w duchu, że nie pamiętałem całej imprezy. W okolicach pory obiadowej byłem już w mieście i akurat byliśmy przy Galerii Bałtyckiej, więc poprosiłem policjantów żeby mnie wyrzucili pod nią, bo miałem ochotę coś zjeść, a i przy okazji może poszukać sobie jakiejś roboty na najbliższe wakacje. Lekko ociężały i o kulach dowlokłem się na piętro i zadzwoniłem do Asi, żeby po pracy przyszła też i zjadła ze mną. Nagle ni stąd ni zowąd podszedł do mnie jakiś człowiek. - Janusz? Pietrzykowski? – spytał. - Niewątpliwie pan zgadł. Kim pan jest? – spytałem. - Czyli to prawda co mówią, miał pan wypadek, spodziewałem się tego. Jestem Jakub Zając, prywatnie kibic Lechii Gdańsk. Mogę usiąść? – spytał. - Proszę bardzo. Tylko niech pan obiecuje, że nie będzie się pytał o wypadek, mam dość rozdrapywania ran. - Naprawdę podoba mi się pana gra i w sumie to ja się cieszę, że miał pan wypadek. - Co? – spytałem z niedowierzaniem.. - No miał pan iść do Niemiec i zostaję pan w Lechii, więc chyba dobrze co? - Ah tak. – uśmiechnąłem się. No właśnie nie jest dobrze, nie wiem czy pan czyta gazety, ale Lechia zerwała ze mną kontrakt. - Co takiego? Wiem, że z dwa, trzy miesiące pewnie pan stracił, ale z tych wszystkich patałachów grał pan najlepiej, gdyby nie pan. - Dziękuje, ale oni mają rację, już nie powrócę do czynnej piłki, moja noga nie będzie w pełni sprawna, zresztą sam to czuję i nie łudzę się. - Jakie to życie jest przewrotne. Też kiedyś kopałem piłkę, ale tylko na szczeblu lokalnym, wiem co kontuzja potrafi zrobić ze sportowcem, odpuściłem sobie. Teraz zajmuje się biznesem ze znajomym i sami założyliśmy mały klubik, powolutku odnosimy sukcesy. - Tak a co to za klub? - KS Sztorm Mosty. Mosty wiesz Pan miejscowość nad Gdynią. - Wiem, wiem, choć to nie moje rejony. Wie Pan, my w Gdańsku za Śledziami i ich fanklubami nie przepadamy za bardzo. - uśmiałem się przy tym patrząc na moją rybę. - Może przejdźmy na ty, mów do mnie Kuba. Też nie kibicuję Arce, gdyż urodziłem się w Gdańsku, ale od paru lat mieszkam jednak w Mostach i niejako ukrywam się tam ze swoim pochodzeniem, ale ludzie nie muszą o mnie sporo wiedzieć. – odezwał się rozmówca. - Ok. To o coś chciałeś jeszcze spytać? – odrzekłem konsumując kolejne kęsy mojej ryby. - Chyba nie, a może jednak. Śpieszę się teraz, a wpadłem na pewien ciekawy pomysł, co prawda czynnie nie możesz uprawiać sportu, ale może byś pokopał u nas co? Wiesz to okręgówka nic specjalnego. - Jakubie, jestem w takim stanie zdrowotnym, że co najwyżej to ja mogę siedzieć na ławce trenerskiej. – wypowiedziałem te słowa i dość zaskakująco przeszła mi ta myśl z głowy do serca. - Trenerem? No właśnie. Bingo. Do soboty czekamy na CV nowego menedżera, gdyż stary zrezygnował po paru latach pracy i awansach i w miarę dobrym dziewiątym miejscu w okręgówce. Z pana umiejętnościami piłkarskimi, choć w sumie nie wiem czy Pan ma jakieś zdolności taktyczne. - To kusząca propozycja. Zdolności taktyczne to lata gry w Lechii i futbol menedżer. – uśmiechnąłem się. - Wiesz co biorę ciebie w ciemno, a niech mnie, najwyżej Filip, mój wspólnik mnie powiesi. Mam dziwne przeczucie, że nie jesteś taki głupi, a ja chcę ci dać szansę się wykazać. Dopełnij tylko formalności i dostarcz CV do soboty, masz jakieś 35 godzin. – spojrzał na zegarek. Tymczasem ja muszę już iść. Zdrowiej i mam nadzieję spotkać Cię jutro albo w sobotę. - Cześć. – odrzekłem. Przez piętnaście minut jak głupi siedziałem czekając na moją kochaną dziewczynę, która raczyła sobie w tym czasie sobie latać po sklepach, czego nie znoszę i nigdy razem nie łazimy po galeriach. Przez piętnaście minut głęboko myślałem nad tym co dalej, czy warto pchać się w nieznane, do tych całych Mostów. Asia od razu zauważyła, że jest ze mną coś nie tak. Na początku musieliśmy przejść do dyskusji o tym co sobie wymyślają rodzice Kalinowskiego i jakich to ciuchów nie chciałaby kupić Asia. Potem temat zszedł już na tego całego Kubę. Wytłumaczyłem jej, że jakiś młody prezesik przyszedł sobie na obiad i nie omieszkał do mnie zagadać. - Słuchaj, nie wiem ile ci da, pewnie nic, ale bierz to,. Tyle razy mówiłeś, że tylko piłka sprawia ci pełnie frajdy. To tylko okręgówka, chyba nie będziesz musiał tam codziennie jeździć jak cię zatrudnią, a podejrzewam że koszt paliwa może ci zwrócić, jak trzeba będzie to w czerwcu cię zawiozę parę razy. To jakiś stopień kontynuacji twojej kariery. - Raczej jej śmierci. Poza tym wiesz przepisy, kontakt z jakimiś zawodnikami, ja mam ledwie dziewiętnaście lat, co z tego że kopie lepiej piłkę od tych chłopaków, jak ja jeszcze mentalnie się do tego nie nadaję. Słyszałaś o trenerze w takim wieku? - Nie, ale nie pierdol janusz i sama najwyżej pojadę i wręczę im to cv jak tego nie zrobisz. To twoja szansa na szybki powrót do piłki. - Może szansa, może kolejna pułapka. Zobaczymy, zobaczymy, przedyskutuje to jeszcze z babcią, on wie najlepiej co powinienem w tej sytuacji zrobić, tymczasem wyjdźmy już stąd. Duszno tu.
  6. 25 maja 2015 roku Zmrok. On. Ona. Późny majowy wieczór właśnie miał zmienić się w noc. Żadne z nich nie odczuwało jednak czasu. Dla niego padł niedawno wyrok, który przekreślił jego wszystkie wcześniejsze plany i marzenia, wypadek i niesłuszne oskarżenie, tylko wspólnie spędzona noc z dziewczyną mogła go wyrwać z nieprzyjemnych myśli. Dwa tygodnie wcześniej… - Niestety mam dla Pana najlepszą i najgorszą wiadomość od chwili wypadku. Od której mogę zacząć? – spytał dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. - Proszę mówić prawdę przede wszystkim. Czy będę w stanie wrócić do treningów w ciągu roku? - Do treningów ? Czy Ty rozumiesz, że właśnie uratowaliśmy Ci życie? Byłeś już niemal w Martwej Wiśle. Zresztą sam sobie zawiniłeś, ale miałeś więcej szczęścia od Twojego kolegi, który jest w bardzo ciężkim stanie, jak mógł wsiąść pijany do samochodu. Wy piłkarze nakładacie naprawdę za dużo żelu na ten pusty czerep. - Dobrze, rozumiem że ma Pan jakieś kompleksy, ale proszę się streszczać…. - Ok. Dobra informacja, nie będzie Pan musiał jeździć na wózku, prawdopodobnie z czasem odzyska Pan pewną sprawność no i tu pojawia się zła wiadomość, przypuszczalnie nigdy Pan nie odzyska pełnego czucia w prawej nodze, zespół zrobił co mógł, ale nie dało się wszystkiego uratować, to był naprawdę fatalny stan i powinien się Pan cieszyć że żyje biorąc pod uwagę, że uszkodził Pan sobie też kręgosłup i głowę. Czy ma Pan rodziców? Przez chwilę ten dwudziestoletni chłopak zaniemówił. Nie mógł uwierzyć w potęgę swojej głupoty. Jak mogłem zawieść swoich rodziców? Co oni sobie teraz myślą, gdy widzą mnie z góry? Czemu dałem się namówić koledze na przejażdżkę jego nowym samochodem? Po dłuższej chwili odpowiedział. -Miałem, zginęli w wypadku samochodowym…. I nie nie byli pijani, to był nieszczęśliwy wypadek i wie Pan co? - Co? - Ja też tam byłem, ale uratowała mnie matka, ojciec zginął od razu, ale ona mimo że była przykleszczona zdołała zatamować krew z rany swojego dziecka. Rozumie Pan? Czy wie Pan co to jest miłość macierzyńska, ratować dziecko zamiast siebie. Naprawdę z tamtego zdarzenia pamiętam tylko migawki. – w tej chwili z oczu chłopaka wyleciały łzy wspomnień i bólu. - Ah no tak. Nie będę już Panu w takim razie docinać. Pragnę tylko poinformować, że za chwilę przyjdzie tu policjant z Komendy Głównej, musi ustalić z panem parę szczegółów dotyczących nocy. Proszę odpoczywać. – rzekł skruszony nieco pan doktor. Janusz Pietrzykowski, młody zawodnik, którego Lechia wypatrzyła dwa lata wcześniej w klubie lokalnym klubie piłkarskim Polonii Gdańsk. Od samego początku zapowiadał się na wielkiego formatu piłkarza, miał niebywały potencjał, przyjęcie piłki i umiejętność przewidywania i dobre warunki fizyczne jak na skrzydłowego, miał papiery na wyjazd zagranicę. Przy czym do feralnego wieczoru wydawał się poukładanym mentalnie chłopakiem, nie to co reszta jego drużyny z rocznika 1995, z której w dość szybkim czasie udało mu się przeskoczyć do pierwszej drużyny. Wracając do zagranicy, to właśnie po skończeniu sezonu, w którym co prawda Lechii Gdańsk zdecydowanie nie poszło, miał podpisać kontrakt z niemieckim solidnym zespołem zaplecza Bundesligi, Fortuną Dusseldorf. Jego agent tego samego wieczoru co on pozwolił sobie odwiedzić starego kolegę, leciał właśnie do Niemiec. - Proszę Pana. – krzyknął chłopak, gdy doktor właśnie opuszczał salę. - Tak? - Mój agent miał podpisać dziś o 13 kontrakt z Fortuną Dusseldorf, którą mamy godzinę? - 13.05. - Fak. – przeklnął pod nosem chłopak. Mogę poprosić o jedną rzecz? - zapytał chłopak. - W drodze wyjątku, gdyż wiem co ma Pan na myśli, już do niego dzwonię, proszę podać tylko telefon. Chłopak podał telefon doktorowi, sam nie chciał rozmawiać teraz z agentem, gdyż jego gniew musiał być chwilę później potężny, a była to dopiero pierwsza osoba w całej lawinie osób z którymi miał się prędzej czy później skonfrontować. Trener Piotr Nowak , właściciel Lechii Wernze, babcia Halina i dziewczyna Asia. To w skrócie osoby, które w najbliższym czasie mogły mu suszyć głowę. Postanowił się moment konfrontacji odsunąć w czasie, gdyż do jego sali pooperacyjnej, pod którą pewnie siedziało przynajmniej dwoje z wcześniej wymienionych, nie było wstępu. Coś albo lepiej mówiąć ktoś wyrwało go momentalnie z zamysłu. - Dzień Dobry Panu. Komisarz Frańczyk. Przyszedłem w sprawie wczorajszego wypadku. Czy zechcę pan złożyć wstępne zeznanie? - Dzień Dobry. Zakładam, że skoro Pan tu przyszedł to pewnie chcę Pan jak najszybciej wyjaśnić tą sprawę. - Tak dokładnie jest. – powiedział to siadając na krześle postawny mężczyzna. Skoro Pan się zgodził, to teraz zdam Panu pytania, proszę w miarę możliwości opowiedzieć na wszystkie z nich. - Okej. Czekam z niecierpliwością. – powiedział z lekką ironią chłopak. - Urodził się Pan w ? - Ełganowie, ale nie mieszkam tam już od dawna, od szesnastu lat mieszkałem z babcią w Gdańsku. - Ok. To takie sprawdzające pytanie, wie Pan, przejdźmy do szczegółów. Co robiliście z Panem Marcinem zanim wyjechaliście Panowie samochodem z Gdańska? - Cóż, byłem u niego na imprezie, zwykle nie chodzę na imprezy. Rozumie Pan, studia w Sopocie, treningi na Gdańskich Aniołkach, mecze w weekendy, wyjazdy, trochę tego czasu leci… Zaprosił mnie jednak kolega z drużyny juniorskiej, więc postanowiłem wpaść, wypić jedno piwko może. Uprzedzając jednak pytanie to nie ja prowadziłem. - To wiemy, Pana kolega był na fotelu kierowcy, ponadto zbadano u niego duży wskaźnik upojenia alkoholowego. Przejdę do mniej wygodnych pytań. Jakim cudem nie zauważył Pan, że kolega jest pijany? - Naprawdę nie wyglądał źle, a przekonał mnie, bo kupił sobie nowe BMW wie Pan, skubaniec zawsze miał dużo kasy, a raczej jego stary. W każdym razie nie czułem od niego alkoholu, a ponadto wysławiał się normalnie. - Jakim cudem? Miał 1,5 promila. Proszę nie oszukiwać, nie jesteśmy w sądzie, ale jestem tu dlatego żeby wyjaśnić przyczynę wypadku, a dodatkowo rodzice Marcina próbują uratować mu sytuację, więc proszę powiedzieć jak było. - Uratować mu sytuację, czy Ci ludzie mają mózg, przecież mój kolega, a ich syn jest w ciężkim stanie, nie powinni teraz myśleć o sądach, zresztą nie wiem o co Panu chodzi. Może czułem od niego trochę alkohol, ale to jeszcze nie była tragedia. - Sugeruje Pan, że jeździ Pan w takim stanie po polskich drogach, musi Pan być naprawdę doświadczony w takim razie…. - Ja nic nie sugeruję, wiem jak było… - Czyli utrzymuję Pan, że kolega nie wyglądał na pijanego, jak zatem doszło do wypadku? - Jakoś tak zwyczajnie, Marcin chciał się trochę popisać i wymijał jakiegoś faceta na drodze z dużą prędkością, niestety źle wyliczył czas, z naprzeciwka jechał tir. - I ? - Dalej to już Pan wie, wpadliśmy do rowu, po jego gwałtownym ruchu kierownicą, z impetem, przy czym bardziej oberwało się jemu. Zadzwoniłem w szoku na 112 i sam straciłem na dłuższy czas przytomność. - Dobrze, tu wszystko wydaję się wspólne z oględzinami, ale nadal nie mamy zgodności co stanu faktycznego Pana kolegi, a musi Pan wiedzieć że rodzice Marcina oskarżyli o upojenie swego syna właśnie Pana i podobno to Pan wyciągnął kolegę na tą przejażdżkę. Chcą Pana oskarżyć o próbę zabójstwa. - Co? Próbę czego? Ci ludzie mają pieniądze, mogą mieć prawników, mogą wszystko kupić, ale chyba naprawdę nie mają serca, żeby mnie o to oskarżać, w tym czasie nie trwożąc się o syna. Oni myślą tylko o swej reputacji. Ich nawet tam nie było, więc nie wiedzą o imprezie i o całej sytuacji jaka miała miejsce. - oniemiał ze zdziwienia i przerażenia chłopak - Postaramy się w najbliższym czasie ustalić, kto tu mówi prawdę. Po wyjściu ze szpitala zostanie Pan również zaproszony na wizję na miejscu wypadku, tam Pan również opisze co się stało. Ja w tym czasie wychodzę. Dziękuje za zeznania. - Do widzenia. No pięknie się porobiło. Koniec kariery klubowej, strata zaufania u bliskich osób i sprawa w sądzie, najbliższe tygodnie, miesiące a może i lata nie miały być kolorowe….
×
×
  • Dodaj nową pozycję...