Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 08.09.2020 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Dziękuję za potwierdzenie mojej tezy.
    6 punktów
  2. Bo zapewne tak uważa osobiście i taka deklaracja wtedy nic nie kosztowała, wręcz mogła ocieplić wizerunek. Gorzej, że obecnie hodowcy zwierząt futerkowych są bardzo hojnym sponsorem Radia Maryja, a to w opinii Kaczyńskiego jest cenniejszy sojusznik niż życie jakiś tam norek czy szynszyli. Więc oficjalnie zmienił swój pogląd i ostatnio oidp uważał, że to ważna gałąź gospodarki. A przynajmniej nie zaprzeczał, że tak jest. Prywatnie nadal może uważać, że jest to obrzydliwe. Bo umówmy się, że Kaczyński jakby chciał, to by dawno mógł zakazać hodowli zwierząt futerkowych, uboju rytualnego czy polowań, rzeczom, na które imo w XXI wieku w cywilizowanym kraju nie ma miejsca. Ale jest to sprzeczne ze wspierającymi go grupami interesu, więc prywatny pogląd schował do kieszeni i złożył go na ołtarzu swojego najważniejszego celu - sprawowania władzy.
    3 punkty
  3. 10 Rillington Place (Dom przy Rillington Place 10), reż Richard Fleischer, 1971 r. ... czyli thriller o jednej z ciemniejszych kart brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Film opowiada o Johnie Christie'em (znakomity Richard Attenborough), seryjnym mordercy, zamieszkałym przy tytułowej ulicy w londyńskim Nothing Hill. Ten niepozorny człowiek mordował i gwałcił pośmiertnie zwabiane do swojego domu kobiety, ciała ukrywał w ogrodzie lub mieszkaniu, i wiódł spokojne życie typowego angielskiego mieszczanina z żoną u boku (która o mrocznej stronie swojego męża nic nie wiedziała... aż w końcu sama zginęła z jego rąk). W filmie skupiono się przede wszystkim na jednej sprawie – gdy w tej samej kamienicy zamieszkała młoda para - Timothy i Beryl - wraz z ich małą córeczką Geraldine. Christie, wykorzystując dobroduszność nowych lokatorów, zaczyna manipulację, która kończy się zamordowaniem Beryl i Geraldine oraz zrzuceniem winy na Tima. Sprawa trafia do sądu, Christie wychodzi bez szwanku, za podwójne morderstwo na karę śmierci zostaje skazany niewinny Tim. Dopiero kilka lat później wyszła na jaw prawdziwa natura Christie'ego, która doprowadziła do pośmiertnej rehabilitacji Tima i skazania prawdziwego zwyrodnialca. Film jest nieśpieszny, prowadzi nas przez historię bardzo spokojnym, można powiedzieć brytyjsko-flegmatycznym tempem. Stara się sportretować zagadkową sylwetkę mordercy oraz odtworzyć przebieg wydarzeń i w jakiś sposób nabudować psychologię bohatera. Christie w wykonaniu Attenborough jest magnetyczny, na swój sposób upiorny, ale fascynujący i przyciągający. Znakomita rola! Zresztą pod względem aktorskim wszyscy tutaj wypadają świetnie. Grający Timothy'ego Evansa John Hurt (Kane z Aliena!) świetnie kreuje postać poczciwego i prostego chłopaka, który daje się łatwo wmanipulować w szaloną spiralę wydarzeń. Tak samo podobała mi się Judy Geeson jako Beryl (piękna dziewczyna tak swoją drogą), która z jednej strony potrafi postawić się mężowi, z drugiej niewiarygodnie łatwo poddaje się swojej naiwności. No właśnie, z dzisiejszej perspektywy może razić bardzo duża naiwność bohaterów, którzy bardzo łatwo dali się wciągnąć tę makabryczną historię, ale składam to na karb tego, że jednak były to inne czasy i inaczej wyglądało powojenne współżycie i stosunki ludzi . Dobry, mroczny angielski klimat, lekka teatralność, świetnie się ogląda. Film twierdzi, że starał się być tak blisko faktów, jak to możliwe. Czy to prawda, nie wiem, aż tak dokładnie nie zagłębiałem się w samą sprawę (aczkolwiek postać Timothy'ego trochę wybielili, bo podobno w rzeczywistości był większym ancymonem). Tradycyjnie trailer, który równie tradycyjnie jest za długi i za dużo pokazuje (ale za to ten głos lektora ) Z tego co widzę, w 2016 roku powstał mini serial BBC Rillington Place, który ponownie podjął temat Christie'ego. W główną rolę wcielił się Tim Roth i chyba z jego powodu rzucę na tę produkcję okiem. Jestem ciekaw jak wypadł w porównaniu ze świetną rolą Richarda Attenborough
    3 punkty
  4. Mówił tez, ze nie będzie premierem jak jego brat będzie prezydentem, pisał listy do przyjaciół Moskali czy twierdził, ze miejsce Leppera jest w więzieniu po czym stworzył z nim rząd itd. Parafrazując pewne powiedzenie o Wielkiej Brytanii - Kaczyński nie ma poglądów, ma tylko interesy. A najważniejszy z nich to dziel i rządź.
    3 punkty
  5. Tak samo jak Trzaskowski przez TVN równowaga musi być w państwie
    3 punkty
  6. Live like a cop, die like a man (Uomini si nasce poliziotti si muore), reż. Ruggero Deodato, 1976 r. Ostatnio wróciłem do włoskiego kina gatunkowego i utwierdzam się w przekonaniu, że to mój ulubiony rozrywkowy kawałek historii kina Niniejszy film o jakże wspaniałym tytule jest przedstawicielem włoskiego nurtu poliziotteschi, czyli filmów kryminalnych/policyjnych w często przerysowanym obiektywie. Jest to historia dwóch policjantów - stylizowanych na Alaina Delona i Roberta Redforda - kumpli, typowych "buddych", członków oddziału specjalnego policji, którzy zajmują się zdejmowaniem trudnych i niebezpiecznych spraw. Na akcje jeżdżą motorem (jednym! ), są zawsze wyluzowani, skorzy do żartów, a przy tym bezwzględnie skutecznie, szowinistyczni wobec kobiet, brutalni i po prostu... morderczy. I to jest największy paradoks tego filmu. Bo główni bohaterowie są czystym przykładem anty-bohaterów. Na dobrą sprawę to oni są najbardziej okrutni i przerażający w tym filmie, a ich zachowanie to uczucie dyskomfortu tylko potęguje. To trochę jakby dwóch chłopców z dobrych domów, którzy mają mordercze skłonności, zrekrutować do policji i udawać, że nic się nie dzieje Sama fabuła jest w zasadzie pretekstowa. Widzimy bohaterów w kolejnych akcjach, którzy chcą dojść do "finałowego bossa". A akcje są przeróżne - otwierający film ponad 10 minutowy brawurowy pościg na motorach ulicami Rzymu, odbijanie zakładników, zapobieganie napadowi na bank, przesłuchania itp. Wszystko prowadzone bez większej głębi psychologicznej - akcja, brutalność (jak na lata 70. film jest brutalny, nawet pomimo nienaturalnego koloru krwi ), trup ściele się gęsto, nagość, która pojawia się trochę z czapy , i luzacki styl życia i żarty głównych bohaterów. Ogólnie to udane kino rozrywkowe, z ciekawie rozwiązanym zakończeniem i kilkoma zaskakującymi scenami (pojedynek strzelecki z puszkami!), i kilkoma, które nie bardzo wiadomo, po co są . Para policjantów-psychopatów - o zgrozo - wzbudza sympatię i aż trochę żałuję, że nikt się nie pokusił o jakąś kontynuację. Ode mnie okejka! Na zachętę mega długi trailer (4 minuty!), który w zasadzie pokazuje cały film Na YT też ktoś wrzucił całość, więc jak ktoś nie ma co oglądać, a szuka niekonwencjonalnej propozycji filmowej, to może spróbować
    2 punkty
  7. Jeden z dziennikarzy zapytał kiedyś Cristiano Ronaldo, co sprawiło, że jest najlepszym piłkarzem na świecie. Portugalczyk odpowiedział, że zdał sobie w pewnym momencie sprawę, że za dużo czasu poświęca na zabawę piłką, sztuczki, indywidualne popisy, a za mało na strzelanie bramek - a to właśnie to powoduje, że przechodzisz do historii jako absolutny top. Podobną drogę przebyłem w swej taktycznej podróży w FM 2020 - moim journeymanie. Od właściwie samego początku mojej przygody z serią grałem według jednego schematu: powoli, po ziemi, krótkimi podaniami i wąsko. Do tego dołączałem prostopadłe piłki w ostatniej fazie konstrukcji. Można powiedzieć, że grałem tiki-taką, a właściwie jej bardziej wertykalną wersją, od mniej więcej CM 3. Praktycznie nigdy zaś nie korzystałem ze skrzydłowych, którzy kojarzyli mi się z archaiczną brytyjską piłką polegającą na posyłaniu piłki na wysokiego napastnika z nadzieją, że się od tego drewnianego kołka odbije. Styl brytyjski zawsze kojarzył mi się źle - prymitywnie i mało wyrafinowanie. Co innego południowoamerykańska joga bonito, klepka, drybling i sztuczki. Zawsze kochałem finezyjną grę rodem z Copacabany, przedmieść Buenos Aires czy Montevideo. Dużo kosztowało mnie wyrzeczenie się tego wszystkiego i dojście do wniosku, że aby wygrywać mecze, trzeba strzelać bramki. Aby je zaś zdobywać, należy jak najszybciej przechylić ciężar gry na stronę rywala - jak najbliżej jego bramki, najlepiej tak, aby nie zdążył zareagować. Kłóciło się to z moim dotychczasowym podejściem, ale w wieku ponad siedemdziesięciu menedżerowych lat postanowiłem dokonać spektakularnej taktycznej rewolucji. Do widzenia 600 podań wszerz boiska, jakie potrafiłem wymienić w Pumas. Liczy się tylko atak, napór i nieustanne, bezlitosne bombardowanie bramki rywala. W ten sposób najpierw powstała taktyka o nazwie inspirowanej legendarnym utworem niemieckiej grupy Accept "Fast as a Shark", która mutowała czterokrotnie, aż w końcu z ustawienia 4-3-1-2 przeszła na dobrze znane z rekordowego sezonu w Boca Juniors 4-2-4. Oto jak do tego doszło. Wszystko zaczęło się 7 kwietnia 2057 roku w Stambule. Prowadziłem wówczas Fenerbahce, w którym zostałem zatrudniony jako strażak, gdyż groził im brak awansu do europejskich pucharów. Męczyłem się przez wiele tygodni, aby ustawić dobrze mój nowy klub, osiągając dość mieszane rezultaty. Wówczas to postanowiłem wykorzystać największe atuty indywidualne kadry, którą dysponowałem. W tej zaś miałem niesamowicie szybkich skrzydłowych i to na nich miał od teraz spoczywać ciężar konstruowania akcji za pomocą błyskawicznych dryblingów, a następnie odegrania albo do ofensywnego pomocnika, albo do dwójki napastników. Tyły miał zabezpieczać cofnięty rozgrywający i czwórka obrońców - zupełnie nienaturalnie dla mnie nastawiona wybitnie statycznie - bez rajdów pod pole karne rywala. Muhsin Demir ukłuł trzykrotnie, a czwartego gola zdobył Bizu. Rozgromiliśmy Antalyaspor 4:0 przed własną publicznością, mając zaledwie 45% posiadania piłki. Rzecz dla mnie absolutnie niesłychana. Przecież w Pumas bywało ponad 70%! Sivasspor pokonaliśmy 2:0 na wyjeździe - posiadanie 42%. Niesamowite rzeczy działy się w Turcji pod moją wodzą. Nikt nie poznawał nowego stylu gry polskiego weterana na ławce trenerskiej. Ostatecznie wygraliśmy wszystkie sześć spotkań pozostałych w sezonie i awansowaliśmy do Ligi Europy. Zadanie wykonane. Wówczas przyszła niespodziewana oferta... po 73-letniego dziadka zgłosiła się jego ukochana Jagiellonia. To tu miałem zakończyć trenerską przygodę. Nie była to jednak Jagiellonia biedna. Wprost przeciwnie. W Białymstoku rządziło meksykańsko-amerykańskie konsorcjum, które wpompowało w klub miliony dolarów, aby ten liczył się w kraju i w Europie. Warto zaznaczyć, że lata 2036-46 to okres dominacji Jagi, w którym białostoczanie zdobyli 11 tytułów mistrzowskich z rzędu (!). Niestety, obecnie przechodzili okres dwunastoletniej posuchy. Ostatecznie mistrzostwo zdobyliśmy. Nawet trzy razy z rzędu i przywróciliśmy status Jagi jako najlepszej drużyny w Polsce - jednak miało być o taktyce... Debiutancki sezon w Jadze zagraliśmy tak jak w Fenerbahce, zdobywając mistrzostwo sześć punktów przed Legią. Do modyfikacji doszło w kolejnym sezonie. Pierwszych kilka spotkań rozegraliśmy jeszcze innym ustawieniem, ale w końcu zdecydowałem się na modyfikację "Sharka". Schodzącego do środka prawego obrońcę zastąpiłem moim ulubionym CWB, a skrzydłowych zdywersyfikowałem w ten sposób, że prawy miał więcej ofensywnych zadań niż lewy. Graliśmy też coraz odważniej, to znaczy mentality positive zmieniłem na attacking. Zwiększyliśmy też tempo, bezpośredniość podań, pressing i agresję odbioru. Jednym zdaniem: nastawialiśmy się na absolutną dominację. Dzięki takiej grze wygraliśmy mistrzostwo z przewagą 31 punktów (!), wyszliśmy z grupy Ligi Mistrzów, w której pokonaliśmy Real, Borussię i Ajax, a następnie Liverpool 4:0 w 1/8 finału! Odpadliśmy dopiero w ćwierćfinale z Manchesterem City, który dominuje w Europie od wielu lat. Rok później spotkał nas zresztą ten sam los rundę wcześniej. W kolejnym sezonie jeszcze bardziej dokręciliśmy śrubę rywalom. Tym razem mieliśmy już dwóch CWB, obu skrzydłowych na "ataku", a do tego kazałem piłkarzom strzelać z każdej pozycji! Taktyka była prosta: maksymalny atak skrzydłami i strzał gdy tylko pojawi się ku temu okazja. Pod koniec rundy przeszliśmy chwilowo na płaskie 4-3-3, jednak bardzo szybko wróciliśmy wiosną do stylu, którym zachwycaliśmy kibiców. Zmieniłem jednak kolejne rzeczy w ustawieniu. Zrezygnowałem z 4-1-3-2 na rzecz 4-2-4, wysunąłem skrzydłowych jeszcze bardziej do przodu, cofnąłem ofensywnego pomocnika na pozycję mezzali, a jednego z bocznych obrońców przykleiłem do linii, tworząc de facto trzyosobowy blok, gdy prawy idzie do ataku. Dochodziło do wielu dyskusji z moim asystentem - Zorzayą Ochirbaatarem, który pracuje ze mną od prawie dwudziestu lat w każdym klubie (od Boca Juniors!) i ostatecznie, w wyniku jego sugestii, zmodyfikowałem polecenia dotyczące aż tak bezpośrednich podań i szalonego tempa, a także usunąłem strzały z każdej pozycji. Środkowi obrońcy zaś przestali rozgrywać i skupili się na bronieniu. W ten sposób taktyka nabrała obecnego wyglądu. Sezon zakończyliśmy bilansem 34-1-2, strzelając aż 118 bramek, bijąc mój osobisty rekord z Boca Juniors. W liczbie stworzonych sytuacji, strzałów, a także skuteczych dośrodkowań, mieliśmy niemalże dwukrotną przewagę nad resztą ligi. Co ciekawe, w podaniach byliśmy przedostatni, nie wymieniwszy ich nawet 10 tysięcy przez cały sezon. To jest zupełnie nowy, inny, lepszy Vamiball. Podejście ultraofensywne, ale z ciężarem położonym na skrzydłach, na dryblingu zamiast podań, na dośrodkowaniach zamiast klepce, na strzałach zamiast wyczekiwaniu na szansę. W Polsce jesteśmy niezniszczalni. W Europie zagrozić nam może tylko Manchester City.
    1 punkt
  8. No to się jednak zgadzamy
    1 punkt
  9. A jaki miał interes mówiąc to w zeszłym wieku, gdzie takie rzeczy w ogóle nie stały na agendzie? A występowanie przeciw myśliwym (których opisał tam bodajże bardzo pejoratywnie) to już w ogóle?
    1 punkt
  10. JarKacz od kiedy pamiętam był przeciwnikiem futerkowców (i myśliwych), jest taki wywiad z nim jeszcze chyba z poprzedniego wieku gdzie solidaryzował z bratanicą oblewającą farbą kobiety w futrach.
    1 punkt
  11. Po śledztwie Otwartych Klatek na fermie zwierząt futerkowych wychodzi na to, że projekt ustawy PiS zakazujący hodowli zwierząt na futra z 2017 wraca ze zdwojoną siłą. Szkoda że wraz z nią nie idzie też zakaz uboju rytualnego (w projekcie jest ubój tylko na rynek krajowy, pewnie do ominięcia, znając życie), ale dobre i to. Pytanie tylko, czy to nie ma drugiego dna i wojny ze stronnictwem Rydzykowym w PiS, bo panowie baronowie futrzarscy i prezes ichniego związku są stałymi i poważanymi gośćmi w TV Trwam i RM, osobiście chwaleni przez Rydzyka
    1 punkt
  12. no taki był plan żeby to tak skręcić do profili sufitowych, bo to i tak mały kawałek, ale jakoś to ogarnę w trakcie
    1 punkt
  13. Myśli intensywnie nad dokończeniem przyśpiewki.... placku! piękne
    1 punkt
  14. W związku ze skorzystaniem z game pass w me ręce wpadł Wasteland 3. Miałem "nolifić" w ck3, ale jakoś taki mi się ściągnęło i to i... wciągnałem się niesamowicie. Grałem bardzo niewiele w jedynkę więc w sumie nie wiem za wiele o świecie tego universum. Mimo tego zanurkowałem w postapo świat i dowodzenie składem rangerów. Lubię walkę "xcomową", która została tu zrobiona nieźle. Łatwo się połapać co się stanie, łatwo zaplanować pojedynki i tylko sterowanie mogłoby być trochę mniej toporne. Gorzej z samym podkradaniem, zrobione zostało dość nijako i przyzwyczajenie się do niego zajęło parę godzin. Ogólnie jednak walka to plus. Samo składanie drużyny jest ciekawe. Zaczynamy dwójką rangerów, u mnie to Hawk - sniper i Shiki - blademaster. Z czasem możemy stworzyć lub zaciągnąć gotowych jeszcze dwóch rangerów i zespół trzeba uzupełnić dwójką kompanów spotykanych w czasie gry. Podoba mi się to, np. w Pillars of Eternity gdyby postaci poboczne były ciekawe miałbym dylemat czy stworzyć sobie członka drużyny zgodnego z moimi potrzebami czy męczyć wątek postaci pobocznej. Tutaj niejako jest to narzucone, ale nie odbiera też swobody tworzenia drużyny. Neat! Bardzo pozytywnie póki co oceniam fabułę. Nie jestem może jakoś daleko, główny wątek leży zakurzony i czeka aż łaskawie się nim zajmę, ale misje poboczne są ciekawe. Pomoc w opanowaniu sytuacji w mieście była zrobiona zgrabnie. Do tego skoro gram rangerami, jak nigdy postanowiłem być dobrym, praworządnym graczem i w sumie parę rozważań: postąpić zgodnie z kodeksem czy jednak umocnić pozycję w rejonie zaskoczyło i podobało się. Misje są napisane z głową, dialogi czasem wydają mi się ciut sztywne, znajdywane taśmy z lore i książki są takie se, ale i tak sprawia to wszystko przyjemność. Wszystko jest zrobione pod możliwość przejścia gry więcej niż raz i w sumie ciekaw jestem jakby to było grać rangerami skupionymi tylko na kasie i mocy. Mam nadzieję, że dalej trzymają poziom. Sam rozwój postaci też nie jest skomplikowany, ale jednocześnie zrobiony z pomysłem i logiką. Leveluje się przyjemnie i gra podpowiada które staty są przydatne dla której specjalności w broniach, co ułatwia trochę rozwijanie naszych strażników. Podoba mi się też, że umiejętnie dev sprawił, że każdy atrybut jest przydatny i ciężko go ignorować. W końcu w wielu przypadkach w postaciach "bojowych" ignoruje się inteligencję czy charyzmę, a tu te mają też znaczenie w walce. TL;DR: Wasteland 3 to naprawdę dobra gra i polecam! Bazuję na kilku godzinach i dość dużej ilości misji pobocznych ^^
    1 punkt
  15. Uwielbiam te twisty Alicja była bardzo niesmiała, miała więc ciężko utrzymywać stado wasali tak by ją lubili. Stres generowany imprezami i rozmowami topiła w gorzale (Polish style), co zaowocowało tym, że zapiła się na śmierć w wieku 30 lat bezpotomnie, kończąc tym samym linię Piastów Gejm ower
    1 punkt
  16. Piękna akcja Udało mi się stworzyć tytuł Królewstwa Polski i zunifikować większość terytoriów dzięki dyplomatycznemu skillowi (28) Wtedy okazało się, że Papież planuje krucjatę celem zdobycia dla chrześcijaństwa Królewstwa Pomorza. Władca Polski dojrzał szansę, błyskawicznie przekonwertował kraj na katolicyzm i przyłączył się do krucjaty, wskazując swoją wnuczkę jako beneficjenta. Tak oto po szybkiej i okrutnej wojnie Alicja Piast zasiadła na tronie Królewstwa Pomorza. Jej babcia zaś, Gniewosadka Piast, Królowa Polski parę lat później zmarła, unifikując tytuły u Alicji. Czas by skupić się na ustabilizowaniu spraw wewnętrznych i dokończeniu konwersji na katolicyzm. Tereny we władzy Piastów (a w zasadzie Alicji)
    1 punkt
  17. Ok, czy wszystkim pasuje następna środa o 21:30?
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...