Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.07.2020 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Elewejszyn w końcu skończone- ocieplone, oklejone, zasiatkowane, pomalowane. Po całości. Fundament też. Teraz zostało "okamieniowanie" pomalowanego fundamentu z tyłu i z boku. Wczoraj zaczęliśmy robić taras. W dzień: Wieczoem:
    2 punkty
  2. Dobra: CZWARTEK 19.00
    2 punkty
  3. Serie A 2027/28 Ten sezon był dosyć zaskakujący. Po raz pierwszy nie dokonałem żadnych transferów do pierwszego składu, a sprzedałem jedynie niepotrzebnych i nieudanych juniorów. Skład miałem dosyć młody z paroma wyjątkami koło 30stki (Werner, Under, Cetin, Mancini) i wierzyłem, że ta doświadczona grupa może mi dać jeszcze jeden dobry sezon. Dorobek punktowy był niezły, ilość straconych bramek też, ale żenująca była w tym roku ofensywa. Grając tą samą taktyką, która ugrała 38-0-0 i dała ponad 100 bramek w samej lidze tym razem nie potrafiliśmy strzelić nawet 90 goli. Nie potrafię właściwie wyjaśnić co się stało. Dalej byliśmy liderami w ilości stwarzanych szans, oddawanych strzałów, celności podań i innych znaczących statystykach. Conversion rate spadło nam do 8% co nie jest jakimś dramatycznym wynikiem, ale w poprzednim sezonie było bodajże około 12% co dawało wyjaśnienie - po prostu nie trafialiśmy do siatki. Nie chciałem za wiele zmieniać bo ostatecznie wygrywaliśmy spotkania, grzebałem przy zmianie poszczególnych ról, trochę też przy poleceniach indywidualnych, krytykowałem zawodników, wspierałem, nie mieliśmy wielu kontuzji...po prostu nie trafialiśmy do siatki. Z ciekawości policzyłem zwycięstwa poszczególnymi wynikami. Rezultat 1:0 padał aż dziewięć razy w naszym wykonaniu. Co ciekawe, nie był to najczęściej padający wynik, tym jest bowiem 3:0, które uzyskaliśmy dziesięć razy. Nie mam pojęcia jak wytłumaczyć sobie ten fenomen w tym sezonie, ale w trakcie rozgrywek podjąłem decyzję o większej elastyczności taktycznej. Co prawda zostaniemy przy 4-4-1-1, ale spróbujemy też grać trójką w obronie i inspirować się Julianem Nagelsmannem. O ile mi na to oczywiście pozwoli rynek transferowy Na sam koniec dorzucam parę zdobytych nagród: Przypominam, że Lipari to wychowanek, nasz DLP, słusznie w tym roku wybrany piłkarzem sezonu. Coppa Italia 2027/28 Puchar Włoch nie dał nam specjalnego wyzwania, może nie strzelaliśmy ogromnej ilości bramek, ale żadnej nie straciliśmy! I kolejny dublet stał się faktem Z Pucharem Włoch wiążę się jedna, ważna kwestia. Obiecałem w karierze, że zdominuje Włochy. Jednym z dowodów na to miało być więcej zdobytych Pucharów Włoch niż Juventus. Przed moim przyjściem Roma miała ich dziesięć, Juventus zaś trzynaście. Także kolejny krok odhaczony Supercoppa Italia Dawno nie straciliśmy dwóch bramek w żadnym spotkaniu, ale kolejne trofeum trafiło do gabloty! No i najważniejsza kwestia... Liga Mistrzów 2027/28 Jak mogliście wiedzieć z poprzedniego postu to Liga Mistrzów była the one that got away. Przed sezonem byłem niesamowicie zmotywowany by zdobyć uszatkę, ale w trakcie sezonu widząc kolejne 1:0 zacząłem mieć wątpliwości czy to możliwe. Nawet powoli zacząłem się godzić z odpadnięciem i z tym, że LM może nie być tak szybko w mojej gablocie. Grupę przeszliśmy łatwo, ale taka też była. Leverkusen, AEK i Zenit nie stanowiły wyzwania i z bilansem 5-1-0 20:2 zameldowaliśmy się w 1/8 gdzie czekała sensacja poprzedniego sezonu czyli Celta Vigo. Losowanie proste i nie miałem wątpliwości, że uda się awansować co potwierdził wynik 4:0 w dwumeczu. W ćwierćfinale miało być jednak znacznie ciężej, naszym rywalem został Manchester United. Piękna historia, gdyż nawet w FMie mam zaznaczone United jako swój ulubiony klub. Pokonanie ich (prowadzonych przez Franka Lamparda...) byłoby dla mnie znaczącym osiągnięciem. Zakładając awans w 1/2 gralibyśmy z kimś z pary Atletico - Bayern, a w finale mógł czekać Liverpool co byłoby szansą na idealną zemstę za poprzedni rok. Mecz w Rzymie to nasze wielkie rozczarowanie i moja uciekająca nadzieja na dobry wynik w Europie. United strzeliło bramkę z rzutu wolnego... W rewanżu na Old Trafford pokazaliśmy jednak najbardziej włoskie z włoskich podejść. A przynajmniej na papierze, sam mecz to była dominacja United, ich nieskuteczność, nasze groźne kontry i popis środka obrony. Jednak udało się i, zgodnie z moimi oczekiwaniami, w półfinale mierzyliśmy się z Bayernem. I ponownie - pierwszy mecz odebrał mi nadzieję. Bayern zagrał rewelacyjną partię w defensywie, od bramkarza do każdego obrońcy, do tego jeden błąd Cetina sprawił, że Ercan wyszedł sam na sam i pokonał Carnesecchiego. Nie widziałem szans na dobry rezultat w Rzymie i wyglądało na to, że Bayern może szykować się do finału rozgrywanego na własnym stadionie. Byłem w błędzie, wielkim błędzie. Zagraliśmy jedno z lepszych spotkań sezonu, defensywa grała jak szalona, a Rodrigo Pacheco pokazał, że dalej ma to coś. Bayern był jak dzieci we mgle. Finał był nasz! A tam, zamiast spodziewanego Liverpoolu czekała Barcelona... I żebym Wam to dobrze zarysował. Barcelona w sezonie 2027/28 to był potwór. W poprzednim sezonie Frank de Boer doprowadził ich do mistrzostwa Hiszpanii, piątego z rzędu swoją drogą, a także dorzucił Puchar Hiszpanii. Już na tym etapie w ich szeregach występowali: Phil Foden Kai Havertz Erling Haaland Frenkie de Jong Pedro Neto i wielu "słabszych" Pomimo tego de Boer uznał, że jego ofensywa jest najwidoczniej za słaba i za absurdalną kwotę 204 milionów euro sprowadził wychowanka Realu Sociedad. Obok Pacheco i Roberto Vlademira z Chelsea (reinkarnacja Ronaldo) najlepszego zawodnika świata: My po swojej stronie mieliśmy Manciniego, Cetina, Claudio Gomesa, Cengiza Undera, Marco Carnesecchiego i Timo Wernera w swoich prime. Połowa nazwisk nieznana co nie? No właśnie. Obie ekipy miały wszystkich zawodników zdrowych, obie ekipy miały też już zapewnione mistrzostwa oraz puchar krajowy. Gra więc toczyła się o historię. Albo Barcelona po raz szósty albo My po raz pierwszy. Albo Barcelona z trzecim The Treble w historii, albo my...po raz pierwszy Liga Mistrzów mogła ciążyć de Boerowi bardziej niż mnie, bowiem zajmował w niej drugie miejsce w sezonach 2023 i 2024, do tego wielcy rywale z Madrytu wygrali ją w 2026 roku. Finał Zaczęliśmy finał i początek był no...dosyć intensywny: większość kibiców pewnie nawet nie usiadła, a obydwaj kandydaci do nowych GOAT już trafili po razie, co ciekawe, obaj strzelili głową. A mecz od tego momentu stał się tylko bardziej intensywny. Carnesecchi i Ter Stegen bronili jak w transie, my musieliśmy faulami powstrzymywać ofensywę Barcelony i doszliśmy do 90 minuty bez zmiany wyniku. Cała moja linia obrony miała po żółtej kartce, a czekało nas 30 minut walki i do powstrzymania najlepsza ofensywa na świecie. Mecz był komentowany przez cały Discord i pojawiło się x opinii: - @jmk nie pauzuj, graj kurwa - @ladno ryzykowne te żółte kartki - @verlee 38 koncepcji taktycznych W dodatku @Vami był dostępny, a Discord dobrze zna jego klątwę... Postanowiłem zaryzykować. Nie zmieniałem obrońców, uznałem że zmęczeni atakujący Barcelony nie będą stanowić aż takiego zagrożenia by ciężko im było odebrać piłkę, więc zmieniłem zmęczonego Claudio Gomesa, który grał jako Carillero i w jego miejsce wstawiłem naszego rozgrywającego. Lipari jest silny i ma dobry odbiór, a do tego potrafi niesamowicie podać. Wprowadziłem drugiego rozgrywającego bo wierzyłem, że jedno celne podanie może uruchomić dalej żwawego Pacheco i rozstrzygnąć ten mecz dla nas w dogrywce. No i byłem blisko. W 117 minucie Pacheco otrzymał długie podanie za linię obrony. Goniony przez obydwu DC wyszedł sam na sam z bramkarzem i... Nie był w stanie go pokonać. W dogrywce padło parę dobrych sytuacji, ale obaj bramkarze byli tego wieczora w świetnej formie. Nic dziwnego, od paru lat należeli do czołówki światowej. Ter Stegen wygrywał nagrodę FIFA dla najlepszego bramkarza w 2024, 2025 i 2026 roku. W następnej edycji wyprzedził go jednak pewien Włoch... W karnych czekał nas więc pojedynek bramkarski na absolutnym topie. Które zaczęły się jak u Hitchcocka! Zaczynała Barcelona więc Erling Haaland stanął naprzeciwko Carnesecchiego: I dał nam możliwość objęcia przewagi! Do piłki podszedł Timo Werner... I prawie rozerwał siatkę, jest 1:0! Następny uderzał obrońca Barcelony, Koopmeiners i trafił pewnie, 1:1. Kolejny był nasz GOAT czyli Pacheco, który kompletnie zmylił Ter Stegena i technicznym uderzeniem posłał piłkę do siatki, dalej mamy przewagę! Następnie dla Barcelony trafił Kai Havertz, a dla nas wprowadzony w dogrywce Tommaso Colella. Wynik dalej z przewagą dla nas. Jako czwarty uderzał dla Barcelony Oskar Garcia, najdroższy zawodnik w ich historii i przyszły kandydat do Złotej Piłki, w tym meczu niewidoczny. I puchar był na wyciągnięcie ręki! Bramkę mógł zdobyć nasz najlepszy piłkarz w tym roku, Giovanne Lipari, przyszły kapitan Giallorossi. ROMA, KURNICKI, LIPARI, CARNESECCHI, MAMY TO! Pierwsza LM w historii Romy i pierwsza LM w mojej karierze, zdobyta w dodatku w taki sposób! I pierwsze Rzymskie The Treble! 101 lat po powstaniu klubu. 44 lata po wielkim finale z Liverpoolem. 34 lata po śmierci legendy Romy Agostino Di Bartolomeo, któremu na pewno zadedykowano by takie zwycięstwo. 4 lata po objęciu przeze mnie posady menadżera. 1 rok po smutnym finale z Liverpoolem. https://i.gyazo.com/12dbf51b8015234cf2cc60cd3618c40e.mp4 Jak widać nasi napastnicy byli bardzo skuteczni w tegorocznej edycji Indywidualnie to też był wyśmienity rok. Pacheco potwierdził swoją światową dominację zdobywając pierwszą Złotą Piłkę, w wieku 22 lat, zostając najmłodszym tryumfatorem od czasu Messiego i brazylijskiego Ronaldo. Był to wyśmienity sezon, najlepszy w karierze (mimo poprzedniego ligowego szoku) i możliwe, że ostatnia szansa dla pewnego pokolenia w Romie. Mancini, Under, Cetin, wszyscy po 30stce i kto wie czy za rok będą równie dobrzy. W przyszłym roku chcemy klasycznie zdobyć dublet krajowy i powalczyć o Ligę Mistrzów. Dojdzie też, jeżeli finanse pozwolą, do małej rewolucji taktycznej. Stay tuned!
    2 punkty
  4. 4 Rebic ale cudowne zagranie Alexa Sandro
    1 punkt
  5. Chyba błąd Szczęsnego (swoja drogą gdzie jest żółta dla Ruganiego za zatrzymanie Rebica w tej sytuacji?) A to taka akcja jak Milan za starych dobrych lat Jak zaraz nie stzrelą na 4 to sie skończy remisem albo w łeb po jakimś szemranym karnym.
    1 punkt
  6. Strzelam, że coś ze 3 koła wyszło za malowanie.
    1 punkt
  7. Przyjechali panowie i zmierzyli sobie otwór drzwiowy Na bank nie podawaj wymiarów z projektu. Trzeba dokładnie wymierzyć. Tak, anty są, były z montażem zamówione, koszt całości 4500. Ocieplenie + malowanie= 20 koła. Z materiałem już.
    1 punkt
  8. Pięknie. Jeśli mogę to jeszcze mam dwa pytanka Ja jeszcze wracam do tematu drzwi, bo się żonie podobają:D Te wejściowe, czerwone - co podawałeś przy zamówieniu, jakie wymiary jak liczyłeś, to są antywłamaniowe? Z montażem? Pamiętasz koszt? I pytanie ode mnie - ile kosztowała sama elewacja?
    1 punkt
  9. Dobrze, że dopiero dzisiaj urlop wypisywałem, bo bym kurwa przyjechał tydzień później zdziwiony
    1 punkt
  10. 2051/52 - RPA - żelazna defensywa i w końcu upragniony tryumf Po pokonaniu RPA przez moją Nigerię w meczu trzecie miejsce Pucharu Narodów Afryki postanowiłem przejść do moich rywali. Wynikało to m.in. z tego, że karierę reprezentacyjną zakończył Michael Nnamani, przez co spadła jakość Super Orłów tak o połowę. W RPA miałem może mniej gwiazdorską kadrę, ale spory potencjał w młodzieży - a to przecież uwielbiam. W barwach Pumas średnia wieku kadry oscylowała czasami poniżej 20 lat. Jednocześnie zdecydowałem się prowadzić także drużynę B (reprezentację złożoną tylko z zawodników z własnej ligi), z racji udziału tejże w Mistrzostwach Narodów Afryki, czyli takiego PNA dla ligowców. W pierwszym roku pracy nie tylko wygraliśmy wszystkie mecze, ale nie straciliśmy nawet gola: W drugim szło nam podobnie - aż do spotkania z Zambią, w którym wyciągnęliśmy z 0:2 na 3:2. Niestety, okazaliśmy się dużo gorsi od Wybrzeża Kości Słoniowej, które ustawiło nas do pionu. Awansowaliśmy pewnie na PNA 2053, zaś w eMŚ 2054 musimy powalczyć w kolejnych meczach, zwłaszcza że nie graliśmy jeszcze z Demokratyczną Republika Konga. Druga drużyna, krajowa, odniosła zaś prawdziwy sukces. Dwa dwumecze eliminacyjne zakończyły się prawdziwym pogromem, w tym zniszczeniem kadry Eswatini... 20:0 w dwumeczu: Sam turniej również, rozgrywany na malowniczym Mauritiusie, ułożył się dla nas doskonale i jedynie Ghana w półfinale sprawiła nam trochę kłopotów. Na szczęście tym razem - w przeciwieństwie do poprzednich turniejów - los uśmiechnął się do nas i awansowaliśmy po bezbłędnie egzekwowanych rzutach karnych: Po znakomitym meczu Lloyda Sithole i jak zawsze pewnej egzekutorskiej formie mojego odkrycia - Khayi Butheleziego, pokonaliśmy Gwineę 4:1: Na koniec turnieju aż siedmiu zawodników złotej kadry RPA zostało wybranych do Jedenastki Turnieju, a dwóch kolejnych znalazło się wśród zmienników: Tak dobra gra sprawiła zresztą, że część tego zespołu została dołączona do pierwszej reprezentacji, z Buthelezim na czele. Oto jak obecnie wygląda nasz gwiazdor: 2051/52 - Legia Warszawa - Wasz Mistrz, Wasza Sto(L)ica! Mimo sześciokrotnie niższego budżetu niż szczecińska Pogoń, która właśnie sprowadziła do ataku podstawowego snajpera FC Porto, postanowiliśmy powalczyć o powrót mistrzowskiej korony do Warszawy. Wszak ostatni raz Legia świętowała tryumfy siedemnaście lat temu! Wyzwanie podobne do tego, któremu sprostałem w Boca (ta niestety znów okupuje dolne rejony środka tabeli po moim odejściu). Drużynę wzmocnił przede wszystkim Hrannar Viðarsson - reprezentant USA islandzkiego pochodzenia: Hrannar nie był zawodnikiem w moim stylu. Wysoki, silny napastnik lubiący grać tyłem do bramki to ostatni typ gracza, jakiego cenię. Dałem mu jednak szansę i kazałem grać po mojemu! Naturalizowany Amerykanin sprostał tym wymaganiom i został królem strzelców (podobnie jak Dominguez rok wcześniej) oraz MVP Ekstraklasy: Ponownie siedmiu piłkarzy znalazło się w Jedenastce Sezonu, a kolejny (Wolski) usiadł na ławce: Rozgrywki zakończyliśmy z 12 punktami przewagi nad Pogonią, komfortowo przywracając stolicy mistrzowski blask: Jako że zadanie niemożliwe wykonałem, postanowiłem znów wyjechać z kraju. Skusiły mnie ciężarówki pełne chińskich juanów. W połowie trwającego tam sezonu zostałem szkoleniowcem mało znanej, acz ambitnej drużyny Xīnjiāng Tiānshān Xuěbào, zwanej po Angielsku Leopard. 2052 - Xīnjiāng Tiānshān Xuěbào - początki z przytupem Od samych sponsorów otrzymaliśmy ponad 70 milionów euro, a po roku suma ta sięgnęła 93 milionów, co czyniło z nas lepiej ogarniętą marketingowo ekipą niż 3/4 Serie A, w tym Roma@ajerkoniaka. Nie szczędzono w Chinach także forsy na transfery. Niestety, istnieją tu sztywne reguły mówiące o tym, że na boisku może znajdować się jedynie trzech piłkarzy bez chińskiego paszportu plus jeden z Hongkongu lub Makao, a także jeden na ławce. Na start wyrzuciłem więc dwóch emerytów zajmujących te sloty. Jeden był nawet legendą klubu. Nie ma miejsca na sentymenty. Tu jest Vamiball. Tu jest rewolucja. Obejmowałem Leopard na 7. miejscu, z kilkunastopunktową stratą do wielkiego i napompowanego forsą dwa razy bardziej od nas Szanghaj SIPG. Postanowiłem postarać się wejść minimum do top 4, gdyż taka pozycja dałaby nam awans do Azjatyckiej Ligi Mistrzów. W Chinach gra się o wiele inaczej taktycznie. Sporo drużyn hołduje tu klasycznemu 4-4-2, a jedna - Dalian - stosuje mordercze 4-4-1-1, które tak świetnie niegdyś działało w m.in. Albacete i Miedzi Legnica, z którymi musiałem się mierzyć. Moim najbardziej spektakularnym transferem był z pewnością zakup Wendella - rozgrywającego Flamengo, który wybrał Chiny zamiast Premiership, odrzucając ofertę Wolves: Takie atrybuty czynią go zdecydowanie najlepszym piłkarzem ligi, a przecież gra tu choćby... Sabia, mój srebrny medalista z reprezentacji Brazylii. W ogóle dużo tu znanych twarzy. Jedną z drużyn trenuje Francisco Esquivel, z którym niegdyś mój Marc w barwach Espanyolu bił się o tytuł Króla Strzelców La Ligi, a w kolejnej swą przygodę z trenerką rozpoczął... mój największy ulubieniec w tej rozgrywce, kapitan i dwukrotny srebrny medalista Mistrzostw Świata, zdobywca Złotej Piłki i tryumfator Ligi Mistrzów - Ronaldo Sodre! Z piłkarzy spotkałem tu m.in. Enzo Bilbao (ex-Boca) oraz Emanuela Cardenasa (ex-Pumas). Sami przyjaciele! W ciągu dwóch okienek transferowych wydaliśmy 100 milionów euro, kupując - oprócz Wendella - wyróżniających się graczy z Chin, którzy 1) mieli mniej niż 30 lat 2) nie grali w Szanghaj SIPG 3) chcieli do nas dołączyć. Nawet jednak tym niewzmocnionym składem graliśmy jak z nut. Moja myśl taktyczna z Legii i RPA zadziałała także i tutaj. W rundzie jesiennej przegraliśmy zaledwie dwa spotkania, a także awansowaliśmy do finału Pucharu Chin: Ostatecznie dało nam to znakomite drugie miejsce, cztery punkty za dominatorami z SIPG. Łatwo zauważyć, że gdybyśmy nie stracili w którychś dwóch meczach głupio punktów, zdobylibyśmy sensacyjne mistrzostwo. Od momentu przyjścia mojej osoby do klubu jesteśmy najlepsi w kraju. Końcowa tabela prezentowała się tak: Awansowaliśmy do Azjatyckiej Ligi Mistrzów, w której postaramy się powalczyć o tryumf. Za cel stawiam sobie także Mistrzostwo Chin. Królem strzelców i MVP ligi został Jose Maria: Najlepszym zawodnikiem do lat 23 został Gao Jun, zawodnik Wuhan, którego natychmiast sprowadziłem do nas: A laur dla najpopularniejszego piłkarza z Chin uzyskał Bo Gu, który swoimi ambitnymi dryblingami przecinał każdą obronę: Na zakończenie rozegraliśmy jeszcze finałowy dwumecz Pucharu Chin, przeciwko świetnie dysponowanemu Dalianowi, który - jak pisałem - grał ultraciężką do pokonania taktyką 4-4-1-1. Zdecydowałem się na trzy roszady taktyczne, które już pozostaną na kolejny sezon: para CM(a) i CM(s) została zamieniona na CM(s) i CM(d), dzięki czemu uzyskałem więcej szczelności pomiędzy linią pomocy i obrony AM(s) został zmieniony na AM(a), aby Wendell mógł być ustawiony wyżej i brać częściej bezpośredni udział w akcjach bramkowych POA(a) został zmieniony na AF(a), gdyż ta rola jednak bardziej odpowiada Jose Marii, mimo że został przecież Królem Strzelców. Wspomniany wcześniej Bo Gu był zdecydowanym bohaterem obu finałowych spotkań i dzięki jego znakomitej grze wygraliśmy Puchar Chin: W osobnym poście o taktyce
    1 punkt
  11. Podkładu nie znam, więc się nie wypowiem. AC5 i 8mm to już górna półka. Choć widzę, że już weszło AC6 i 10mm. Różnice w cenach, to chyba tylko kwestia firmy. Bo masz jakiś typ deski i różnią się wzorem. Największe różnice w cenach będą przy innej ścieralności i grubości panelu. Choć to co pokazałeś, to cenowo się nie różnią, a jeden to Classen, drugie to Krono. Kiedyś kładło się głównie Classena. Krono to był straszny chłam. Ale ostatnimi czasy kilka razy kładłem Krono i widzę, że nie odbiegają jakością od Classena. Kwestia samej techniki składania, mi się zawsze lepiej pracowało z Classenem. Czysto teoretycznie, jak miałbym dawać jeszcze więcej za laminaty, to bym wolał położyć podłogę drewnianą. I to nawet jakąś po promocji w drugim gatunku. Kiedyś szwagier coś takiego kupił chyba w Castoramie, wyszło bodajże 80 zł za m2. Położyłem to teściom na całej chacie i do tej pory wygląda zajebiście. Dodatkowo taką podłogę można wycyklinować i polakierować.
    1 punkt
  12. Ja jadę na stówę. Będziemy się dezynfekować od środka. Nie wymiękamy! Codziennie o 7 rano AKCJA DEKONTAMINACJA!
    1 punkt
  13. Układanie paneli jest generalnie łatwą i przyjemną pracą, been there, done that, wystarczyło małe przeszkolenie od kogoś kto to już robił i całość właściwie zrobiłem sam. Warunkiem koniecznym łatwej pracy są duże przestrzenie i mało załomów oraz trudno dostępnych miejsc - np nisko powieszonych grzejników. No i futryny i wnęki okienne wymagają nieco zastanowienia, żeby to jakoś wyglądało. Na prostych, prostokątnych powierzchniach to wygląda tak: mierzysz, przycinasz, układasz No i do kosztów paneli dolicz matę (najtańsze od 5 zł za m2), taśmę do jej sklejania no i listwy przypodłogowe, to ci może nawet podwoić rachunek
    1 punkt
  14. Wowowowowo, co to był za sezon w wykonaniu Romy! Wymęczający psychicznie, trochę smutny, ale ostatecznie satysfakcjonujący. Ale zacznijmy od najważniejszego, czyli Serie A 2026/27 To jest...właściwie...nie wiem jak miałbym opisać to co się wydarzyło opiszę na pewno swoją nową taktykę w poście karierowym, bo to była największa różnica do poprzedniego sezonu. Zainspirowałem się taktyką Arrigo Sacchiego z czasów jego największych sukcesów, czyli jego Milanu. Nie starałem się przenieść założeń 1:1 no bo gdzie mojemu Pacheco do Van Bastena, a Gigliardiemu do Guulita zmieniłem jednak dwie ważne kwestie - zaczęliśmy grać na spalone, a do tego, by wzmocnić pressing, zmieniliśmy mentalność na Attacking. Większa analiza się pojawi, ale jak widać po tabeli nie tylko strzelaliśmy więcej, ale i broniliśmy lepiej Dokładnie to o 12 bramek strzelony więcej i 4 stracone mniej. Oczywiście najważniejszą liczbą jest ta przy rubryce wygranych spotkań. Tytuł zdobyliśmy w 31 kolejce, bijąc rekord Juventusu (mistrz w 33 kolejce). Większą przyjemność sprawiło mi jednak pobicie rekordu jaki zostawił po sobie Sacchi w Milanie. W 1993 dobili do 58 kolejnych ligowych spotkań bez porażki! Ostatecznie o ile dobrze kojarzę to dobiliśmy obecnie do 61 spotkań, a rekord mamy zamiar w przyszłym sezonie tylko przedłużać Po drodze padło parę innych rekordów: To z kolei był kolejny stary rekord, popełniony przez Inter w 2006 roku. Jak widać po tabeli - pobiliśmy go z dosyć dużą przewagą Dodatkowo nasz bramkarz pobił indywidualny, bardzo imponujący rekord. Marco to w ogóle bardzo ciekawy transfer. Kupiłem go za zaledwie 10,5 mln euro z Atalanty i głównie jako potencjalny, włoski numer 2 zanim znajdę jakiegoś tru kota. No i okazało się, że w osobie Carnasecchiego cały czas go miałem. Jak widać - wystarczy parę dobrych atrybutów ponad poziom by odpowiednio wykonywać swoją robotę Skoro już jesteśmy przy rekordach indywidualnych to już rok temu można było wnieść o osobną kategorię dla Pacheco, a ten rok to tylko potwierdził: Czy trzeba mówić coś więcej? Rodrigo wzbudza zainteresowanie Realu, już został włączony do jedenastki wszech czasów Romy (z drugiej strony Kramaric to średnia konkurencja), a po podpisaniu nowego kontraktu jestem pewien, że go jeszcze potrzymamy Nie tylko Pacheco poszalał jeśli chodzi o nagrody. Spokojnie zdominowaliśmy jedenastkę sezonu. Marco Maiella oraz Tomasso Colella to wychowankowie Romy, żaden nie skończył 23 lat. ] Mnie też przypadło parę wyróżnień Coppa Italia W Pucharze Włoch w tym sezonie działo się całkiem ciekawie. Pierwszy mecz to nasza niska skuteczność z Hellasem i zaledwie 2:1 wystarczy do awansu do 1/4 gdzie czekało Lazio. Mecz bez historii, który zwalnia Mauricio Pochettino Następny mecz doprowadził do obudzenia się we mnie lekkich wątpliwości. Zagraliśmy z Juventusem, przegraliśmy 0:1 nie pokazując za wiele. Byłem skłonny pogodzić się z potencjalnym odpadnięciem z Pucharu Włoch, mogliśmy się wtedy dalej skupić na Serie A oraz Champions League, no ale mieliśmy przecież w składzie Rodrigo Pacheco... Do 87 minuty był remis 1:1, Pacheco trafił po rajdzie w 18 minucie, Saul wyrównał ładnym strzałem z dystansu w 44. W 87 minucie jednak Pacheco dostał bajeczną piłkę za linię obrony i dał nam awans! Finał był meczem bez historii. Ponoć Inter dalej nie wie co się stało: I druga pod rząd podwójna korona stała się faktem Champions League Po zeszłorocznej pechowej porażce z Realem moim celem było pokazać się ze znacznie lepszej strony w LM. Na zwycięstwo nie liczyłem, ale 1/2 byłaby świetnym wynikiem. Grupę mieliśmy łatwą, PAOK i Slavia Praga nie stanowiły zagrożenia, z Chelsea jednak przegraliśmy i zremisowaliśmy. Spokojnie wystarczyło jednak do awansu. Także nie miałem obaw o drugą rundę, gdzie mieliśmy grać z Porto Pepa Guardioli. Ostatecznie dwumecz skończył się rezultatem 1:0 choć w obu meczach Porto oddało łącznie 5 strzałów, przy naszych 35. Co ciekawe, skuteczność potrafiła być też naszym problemem w tym sezonie. Z jednej strony zdarzyły się wyniki powyżej 4/5:0, a z drugiej mecze wygrywane ciężko, jednym golem. Kolejna runda to Bayer Leverkusen, pechowy mecz i 1:1 uzyskane po karnym, w pierwszym meczu sezonu, w którym wyraźnie odstawaliśmy od rywali. W rewanżu chłopcy się spięli i zagrali jedno z lepszych spotkań roku. Mimo straty jednego zawodnika graliśmy niesamowita piłkę, kontrolując przebieg spotkania i spokojnie punktując Bayern. Następna runda? Kolejny przeciętny team robiący szał w LM czyli Borussia Moenchengladbach. BMG wyeliminowała w pierwszej rundzie Krasnodar, kolejną rewelację rozgrywek, by w ćwierćfinale pokonać Chelsea 3:2 w dwumeczu. Pierwszy mecz był dosyć równy, ale stwarzaliśmy lepsze sytuacje i ostatecznie wygraliśmy na wyjeździe. Rewanż miał być prosty i od 54 minuty utrzymywaliśmy komfortowy remis 1:1. W 81 minucie BMG trafiła po raz drugi i zacząłem się stresować, trzeci gol mógł nas wyeliminować zasadą goli strzelonych na wyjeździe. Na szczęście to był ledwie podryg i udało nam się awansować do wielkiego finału! Już grając mecz z BMG wiedzieliśmy, że w finale rozgrywanym na Camp Nou będzie czekał Liverpool. Miało to swój sentymentalny wymiar bowiem ostatni finał LM w jakim grała Roma także był przeciwko Liverpoolowi. Wtedy Roma grając piękną piłkę prowadzona przez swojego kapitana, Agostina Di Bartolomeo, pechowo przegrała w karnych. 29 maja 2027 miał być inny. Obie ekipy podchodziły do meczu bez osłabień. My, niezniszczalni liderzy we Włoszech, Liverpool jako zwycięzcy FA Cup, 3 miejsce w Premier league i pewne odejście Kloppa, który miał objąć po sezonie Real Madryt. Spotkanie rozpoczęło się po naszej myśli. Bajeczny rajd Eugenio dał prowadzenie w 10 minucie. Liverpool mocno naciskał i byli zwyczajnie lepsi. Siła składu pozwoliła na to by na ławce zasiedli między innym Dybala, Van Dijk czy James Maddison. Zresztą, akcja tego pierwszego była jednym z paru gwoździ do naszej trumny. Drugą połowę zaczęliśmy prowadząc, a wtedy Marco Maiella, zawodnik który przed sezonem miał walczyć o to by zostać w klubie, zmiennik Bartolego, etatowego reprezentanta Włoch na prawej obronie...stracił nerwy i wyciął w pień rywala z Liverpoolu. Bezpośrednia czerwona i musimy bronić wyniku. Szło dobrze. Mieliśmy okazje, swoje działa Carnasecchi, ale to było tylko przedłużanie agonii. Ledwo zaczęliśmy drugą połowę i poszłooo. 92 minuta, potem 119 i 120, 4:1 przy końcowym wyniku i skrajnie zmęczona Roma znowu druga, znowu przeciwko Liverpoolowi. Nie udało się oddać hołdu wobec Di Bartolomeo, ale pokazaliśmy bardzo dużo. Klopp zakończył podróż w Liverpoolu ponownym zdobyciem uszatki, a nam została walka za rok. W innych warunkach taka porażka by tak nie bolała. Ale jeżeli rozegraliśmy perfekcyjny sezon w Serie A. Jeżeli mieliśmy dosyć słabą drabinkę w LM, jeżeli potrafiliśmy ograć rywali w Serie A mocno rotując składem to boli. Jednocześnie wyznacza przyszłoroczny cel. Liga Mistrzów w 2028 roku, 101 lat po powstaniu Romy musi stać się faktem!
    1 punkt
  15. SEZON 2021/22 – GKS JASTRZĘBIE Po przenosinach do Jastrzębia prezes klubu przedstawił mi ambitną, ale całkowicie przy tym logiczną i sensowną strategię na następne lata. W najbliższym sezonie miałem uchronić zespół przed spadkiem, w kolejnym zająć miejsce w górnej połowie tabeli, a w jeszcze następnym awansować do Ekstraklasy. W trakcie sezonu te oczekiwania miały przejść pewną zmianę, ale nie uprzedzajmy faktów. Zachęcony nieustającymi rozmowami na temat niuansów taktycznych na discordzie postanowiłem stworzyć coś własnego (przynajmniej w obrębie samego discorda), niż kopiować pomysły chłopaków. Akurat youtube podrzucił mi jakąś kompilację zagrań Andrei Pirlo (który IRL jest chyba moim ulubionym piłkarzem), więc stwierdziłem, że kluczową postacią w moim GKS-ie będzie REGISTA. Regista w FM to rola zasadniczo mocno zbliżona do cofniętego rozgrywającego, ale nie aż tak statyczna. W moim rozumieniu miał to być piłkarz, który w pierwszym rzędzie nie będzie robił liczb w rubryce "asysty" (chociaż byłyby oczywiście mile widziane), ale raczej ktoś, przez kogo będzie przechodziła większość akcji ofensywnych i kto w odpowiednim momencie uruchomi podaniem jednego z ofensywnie usposobionych bocznych obrońców, ofensywnego pomocnika albo mezzalę (oczywiście z funkcją ataku). Początkowo próbowałem wzorować się na słynnej choince Ancelottiego z Milanu, ale ostatecznie zastosowałem inne ustawienie, które nazwałem Wunderbaum: Jeśli zaś chodzi o samego registę, to niestety nie miałem takiego zawodnika w ekipie. Pieniędzy na transfery miałem mało, więc ratowałem się wypożyczeniem. Piłkarzem, który dobrze wpasował się w moje oczekiwania był młody pomocnik Cracovii, Sylwester Lusiusz. Biorąc pod uwagę poziom rozgrywkowy, chłopak miał całkiem przyjemne statystyki, a do tego pożądane ulubione zagranie, czyli dyktowanie tempa gry: Taktyka dość szybko zażarła, choć wyniki były mocno „włoskie”. Strzelałem mało bramek, ale jeszcze mniej traciłem. Dopiero po dwóch miesiącach, to jest dwunastu kolejkach, udało się strzelić rywalom więcej niż dwa gole w meczu. I to fajnym meczu, bo był to pojedynek derbowy z GKS Katowice. Myślałem, że po tym spotkaniu rozkręcę się na dobre, ale wtedy przyszedł kryzys, który co prawda nie oznaczał porażek, ale niedorzeczną wręcz liczbę remisów. Na półmetku rozgrywek wiedziałem już, że nie będziemy walczyć o awans – zajmowaliśmy bowiem drugie miejsce w tabeli, tracąc dwa punkty do niepokonanego Górnika Zabrze. Nudne wyniki nie oznaczały na szczęście nudnej gry – mój mezzala Faliszewski (którego wypożyczałem już do Wasilkowa, a do Jastrzębia trafił dzięki transferowi definitywnemu) zdobył między innymi gola, który został uznany trafieniem listopada. Było to w meczu z Widzewem Łódź: https://gyazo.com/5f601ba95e6698187b02994575f4658f W drugiej części sezonu sprawy na szczęście miały się coraz lepiej i cały czas utrzymywaliśmy się w czołówce tabeli. Nerwowy moment przyszedł na siedem kolejek przed końcem, gdy najpierw przegraliśmy 0-2 z Sandecją, a potem nie potrafiliśmy wygrać ze słabym GKS-em Katowice. Punktem zwrotnym całej kampanii okazało się starcie z Zagłębiem Lubin. Być może obecność kamer zadziałała na piłkarzy mobilizująco (było to jedno z czterech spotkań całego sezonu z transmisją w tv), bo kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć je na żywo z pewnością nie żałowali. Szybko wyszliśmy na prowadzenie – już po pół godzinie gry było 2-0 dla Jastrzębia dzięki trafieniom Macieja Gaszki (o nim więcej za chwilę), ale rywale jeszcze przed przerwą doprowadzili do remisu. Gdy mecz zbliżał się do końca, a ja oswajałem się z myślą o kolejnym remisie (byłą 87. minuta), piłkę tuż przed kołem środkowym otrzymał młody Gajda i... https://gyazo.com/10d527b78c2e73e105d57d514fc43783 3-2 to fajny wynik, ale 4-2 jeszcze lepszy. Zwłaszcza, gdy ostatni gol wygląda tak: https://gyazo.com/7a17eca64dc7bdcda9bfbabbc9a8a1bc Kolejny mecz zakończył się mało przekonującym zwycięstwem 2-1 nad Stalą Mielec, a następnie wygraliśmy 3-0 z Odrą Opole po klasycznym hat-tricku Gaszki. Na dwa mecze przed końcem sezonu tabela wyglądała tak: Zarówno Górnik, jak i Widzew, którzy mieli po meczu w zapasie przegrali, co oznaczało, że potrzebuję 3 punktów w 2 meczach, aby awansować bezpośrednio. Kalendarz wyglądał dobrze – najpierw wyjazd do pewnego spadkowicza do Niepołomic, a potem mecz u siebie z Chojniczanką. Nic nie mogło pójść źle, nieprawdaż? Mecz w Niepołomicach od początku nie układał się po naszej myśli. Gospodarze szybko strzelili bramkę, na szczęście ze spalonego. Remis utrzymywał się długo. Na 15 minut przed końcem spotkania mój pomocnik wyciął w polu karnym napastnika Puszczy, a sędzia wskazał na wapno. Niepołomiczanie wyszli na prowadzenie, a ja prawie dostałem zawału, gdy Gajda wyrównał w doliczonym czasie gry. Gdy oswajałem się z myślą, że ostatni mecz będzie meczem o wszystko, nadeszły nieoczekiwane wieści z innych boisk. Widzew pewnie wygrał swój mecz, pieczętując awans, jednak goniący mnie Górnik i Sandecja tylko zremisowali swoje spotkania, co oznaczało, że na kolejkę przed końcem sezonu GKS JASTRZĘBIE WYWALCZYŁ AWANS DO EKSTRAKLASY!!! Ostatni mecz zagraliśmy na totalnym luzie i bez problemu pokonaliśmy Chojniczankę 2-0. Kropkę nad i postawił mój regista Sylwester Lusiusz – ostatnia bramka GKS-u w sezonie była zarazem jego pierwszą. Ale co to była za bramka! Dzięki temu zwycięstwu udało się awansować na pierwsze miejsce, bo Widzew sensacyjnie przegrał z ostatnim w tabeli Bełchatowem. https://gyazo.com/ff92d018e3dc87b91f5aebf3053b0c2b To, co mnie najbardziej cieszy (oczywiście oprócz samego awansu) jest fakt, że udało się wcielić w życie koncept z registą. Lusiusz zakończył sezon z najwyższą średnią ocen (7,18), zdobył też najwięcej wyróżnień dla zawodnika meczu (7, wspólnie z Gaszką). W całym sezonie zaliczył najwięcej podań z całego zespołu, w tym 79 kluczowych. Sukces nie byłby oczywiście możliwy bez drugiej najważniejszej postaci w drużynie, czyli Macieja "Gaszkaghiego" Gaszki. Mój samotny napastnik wystąpił w 36 meczach, zdobywając 21 bramek i tytuł króla strzelców 1. ligi. Przed nami Ekstraklasa. Poziom z pewnością będzie wyższy niż na jej zapleczu, ale ja patrzę w przyszłość z optymizmem. ODLICZASZ SEKUNDY NA ROZJEBUNDĘ, GKS WCHODZI NA KOLEJNĄ RUNDĘ Soundtrack:
    1 punkt
  16. Sezon 2025/26 To mógłby być chyba najbardziej psychicznie wyniszczający sezon jaki rozegrałem w FM Zakończony bardzo pozytywnie, ale po kolei! Serie A Zwycięstwo w Serie A było moim głównym celem. Chciałem podporządkować cały sezon wygraniem pierwszego od 2001 roku Scudetto. Wiadomym było, że naszym największym rywalem będzie Juventus prowadzony przez Zidane, ale także Inter (prowadzony obecnie przez Seana Dyche) oraz Milan powinny być wyzwaniem Sezon zaczęliśmy dosyć intensywnie, po meczu z Hellas (4:0) zagraliśmy z Milanem (2:0), a zaraz potem z Juve. Mecz był bardzo napięty, prowadziliśmy grę, ale Juve strzeliło jedną bramkę i wygrało. Potem przegraliśmy z Parmą i Spezią, a ostatecznie tabela na półmetku sezonu wyglądała tak: 1. Juventus 17-2-0 53 pkt 2. Roma 14-1-3 43 pkt 3. Inter 12-5-1 41 pkt 4. Milan 12-3-4 39 pkt A potem przyszła zima: I już wiedzieliśmy, że wszystko jest możliwe W meczu z Juve oczywiście fantastycznie zagrał nasz talizman, Rodrigo Pacheco. Moim zdaniem stał się też autorem bramki sezonu, nie tylko ze względu na urodę tejże, ale też na wagę Podczas gdy nasz marzec wyglądał tak: Juventusu wyglądał tak: Przewaga rosła, ale nie mogliśmy odpuścić. Zwracam uwagę na to, że dalej nie traciliśmy bramki, a także dalej wygrywaliśmy doprowadziło to do osiągnięcia paru rekordów: Właśnie 7.03 padł pierwszy mecz, gdzie nie wygraliśmy od dawna, a także pierwsze stracone bramki. Remis z Interem był częściowo spowodowany kontuzją głównego GK. Kwiecień i Maj w wykonaniu naszym: I Juve: To ponownie znowu niesamowite ciśnienie. Niestety moi zawodnicy pękali psychicznie i choć mogliśmy sobie zapewnić tytuł w przedostatniej kolejce to remis z Crotone (mimo ogromnej przewagi) sprawił, że utrzymaliśmy tylko dwupunktową przewagę nad Juve mimo zdobycia w tym momencie 96 punktów! Wszystko sprowadzało się do ostatniej kolejki. My graliśmy z Napoli, a Juve z Cremonese, nie można było odpuścić. Po pierwszej połowie sytuacja wyglądała zaskakująco. Mimo prowadzenia gry znowu remisowaliśmy i bałem się, że nie uda się wygrać tego meczu, a Juve przecież musi wygrywać ze słabym Cremonese. Tymczasem gospodarze grali niesamowity mecz i mimo czerwonej kartki trzymali Juve w ryzach. W 48 minucie prowadziliśmy z Napoli po golu Manciniego i spokojnie graliśmy do końca meczu. Juve dalej przegrywało, ale nawet remis w tym momencie dawał nam mistrzostwo. Prawdopodobnie nawet zwycięstwo Juve by nam to dało bo bilans spotkań z turyńczykami wynosił dla nas 2:1. Ale to FM, więc po co ryzykować Niestety, w CZWARTEJ doliczonej minucie Gaetano trafił po błędzie naszego obrońcy i zrobiło się 2:2. Szybkie spojrzenie na mecz Juve pokazało jednak coś cudownego, Cremonese dalej prowadziło! Choć nie idealnie, to jednak stało się to faktem. Po jednym z bardziej zaciętych i najwyżej punktowanych sezonów Serie A tytuł wrócił do Wiecznego Miasta: Jak widać - rozegraliśmy fantastyczny sezon, straciliśmy niesamowicie małą liczbę bramek, rozrywając przy tym defensywy rywali. Wielkim zaskoczeniem był spadek Fiorentiny, ale zrzucił ich częściowo człowiek odpowiedzialny za zniszczenie mojego West Brom - Igor Tudor. Zgarnęliśmy oczywiście parę nagród za tak rewelacyjny sezon. Powinni jednak zrobić osobną kategorię na osiągnięcia Rodrigo Pacheco. To co ten 20-latek z Portugalii zrobił to absurd: Potwór, po prostu potwór Świetnie spisali się też juniorzy, których akurat podkradliśmy Atalancie, a którzy zagrali parę spotkań w Serie A: Po raz kolejny zostaliśmy wybrani najlepszym klubem Serie A I jeszcze bardziej poprawiliśmy finanse: Fantastyczny i wyniszczający sezon, ale niesamowicie satysfakcjonujący Puchar Włoch Droga w Pucharze Włoch, w którym chcieliśmy znowu wygrać nie była dla nas najprostsza. Już początek z Bologną był ciężki, ale oczywiście mieliśmy na boisku Pacheco: też jeden z goli sezonu, piękne uderzenie z wolnego Potem wylosowaliśmy jednak rywali z Juventusu... Zagraliśmy jednak fantastycznie i na drodze do finału stał już "tylko" Inter. W pierwszym meczu wygraliśmy 1:0, w drugim jednak graliśmy bardzo otwarte spotkanie, które jednak skończyło się naszym zwycięstwem 3:2. Liczyłem, że w drugim półfinale dojdzie do małej niespodzianki i udało się: Nie mogło być lepiej, prawda? Finał okazał się spotkaniem bez historii. Nie powiem, że ciężko nam się gra z Lazio bo to w sumie półprawda. Ciężko im strzelić nam bramkę, a nam ciężko im strzelić bo wychodzą niezwykle defensywnie nastawieni. Ostatecznie był to mecz wielkiej walki i co ciekawe zadecydowała bramka strzelona w 1 minucie Ale to już było pewne - dzięki zwycięstwu z Lazio, a potem remisie z Napoli Doppieta była pewna! Roma nigdy nie zdobyła krajowego dubletu, więc jestem niesamowicie dumny, że udało nam się to osiągnąć Prawie bym zapomniał! Rozegraliśmy także dwa mecze Superpucharowe przecież! Superpuchary Jeden z nich był wyznacznikiem tego, że możemy w tym sezonie przegonić Juve. Zagraliśmy go zimą w USA, Ohio i wyglądał tak: Drugim otworzyliśmy sezon i wyglądał znacznie ciekawiej Graliśmy ze zdobywcami LM czyli Manchesterem United. I choć otworzyliśmy dzięki Pacheco mecz w 6 minucie, potem już grało tylko United. Trafienia w 29 i 72 minucie dawały wynik 1:3 i odbierały nam jakiekolwiek nadziej. Ale przecież na boisku był Rodrigo Pacheco... Najpierw w 84 minucie dał dał bramkę kontaktową, a potem po kolejnych atakach zrobił to: 94 minuta United got Fergie Timed! Niestety, to była chwilowa nadzieja. United pokazało dlaczego wygrali LM w poprzednim sezonie i że jednak nam daleko do tego poziomu (jeszcze): Mimo wszystko nie był to zły mecz w naszym wykonaniu. Po prostu czas pokazał, że jeszcze za wcześnie na Romę. Rozegraliśmy dobrą, debiutancką w moim wykonaniu kampanię w Lidze Mistrzów. Grupę wylosowaliśmy ze Steauą Bukareszt, Fenerbahce i Atletico Madryt, więc mogłem mocno rotować składem. Ostatecznie zajęliśmy drugie miejsce, za Hiszpanami z Madrytu po to by w drugiej rundzie wylosować...Barcelonę. Barcelona rozegrała wcześniej wyśmienity sezon La Liga zdobywając pod wodzą Franka de Boera 103 punkty i deklasując rywali. Nie liczyłem za wiele w dwumeczu, ale to była zima, a zimą graliśmy nasz najlepszy futbol. Oczywiście kto? Oczywiście Pacheco W rewanżu byliśmy jednak spięci i w średnim stylu przegraliśmy 0:2 co jednak dawało awans do 1/4, gdzie czekał...Real Madryt. Nie dostaliśmy najprostszej drabinki. Pierwszy mecz to jednak fantastyczne nasze zawody i kolejny wielki mecz Pacheco. Mimo gry w 10 od 67 minuty zagraliśmy niesamowite spotkanie. Wynik był niezły dla Realu i trzeba było się postarać w drugim meczu. Niestety, brak Gagliardiego w rewanżu mocno osłabił naszą kreatywność (Włoch jest naszym fantasistą) co mocno nam utrudniło przełamanie rywali. Jednak w 8 minucie doszło do czegoś niesamowitego. Real popełnił błąd faulując jednego z naszych piłkarzy w polu karnym i Benjamin Mendy podszedł do wykonania jedenastki. (sorry za jakość, gram na Maku hehe, jakby nie widać to nie trafił w bramkę debil) Tak btw to mój najlepszy wykonawca jedenastek ma ten atrybut na poziomie CZTERNAŚCIE. Nie mógł zagrać bo to był...zawieszony za poprzedni mecz Gagliardi. Następny w kolejce był Mendy, który ten atrybut ma na poziomie 12. Niby dwa punkty, a robią różnice. To nie był dobry zwiastun. Mój drugi DL był zawieszony na ten mecz i nie miałem kim zastąpić Benjamina, ale wierzyłem, że może dać radę. Niestety jedyna sensowna akcja meczu to piękny rajd Viniciusa Juniora i gol w 48 minucie. Mimo huraganowych ataków nie zdobyliśmy żadnej bramki i odpadliśmy w 1/8. Jestem jednak zadowolony z sezonu Champions League. Przegraliśmy nieznacznie z późniejszym tryumfatorem, do tego mieliśmy bardzo ciężki sezon ligowy. W następnym roku pójdzie lepiej! Koniec sezonu przyniósł nie tylko dobre wiadomości: Z jednej strony szkoda nam kapitana, a z drugiej Florenzi już wyraźnie odstawał od kolegów i podjął dobrą decyzję. W trakcie sezonu zrobił papiery trenerskie i dołączy do nas jako trener u18. Ja podpisałem nowy kontrakt, zapewniający mi małą podwyżkę: A % zwycięstw podskoczył mi w karierze do 66. Udało się trochę poprawić finanse klubu. Stan konta po sezonie wynosił 190 mln euro, jednak po dokonaniu paru transferów spadł do 150 co i tak jest dobrym wynikiem. Dalej mi się ciężko współpracuje z prezesem, ale udaje mi się dokonać przebudowy pokoleniowej powoli. Z klubu odeszli chociażby przepłaceni choć dobrzy Perez i Kluivert za łączną kwotę 144 mln euro, a zastąpiła ich utalentowana włosko - brazylijska młodzież. Cele na następny sezon to oczywiście obrona tytułu, ponowne zdobycie Pucharu Włoch i przynajmniej 1/2 LM. Młodzież omówię w poście karierowym, który powinienem na dniach opisać
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...