Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 23.05.2020 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. VII 2020 Trwały w tym miesiącu u Pradawnych drobne ruchy kadrowe, ale żaden z nich nie przyniósł mi zmian finansowych. Nie odszedł (na razie) nikt z podstawowego składu, natomiast z ławki: Howarth i Diakhite (dwaj skrzydłowi z przeciwległych stron). Doszło czterech piłkarzy, z których najciekawszy może być wychowanek Wrexham Stefan Bulkeley, środkowy obrońca (Ashton ma już 35 lat...). Lipiec był miesiącem mojego debiutu w futbolu europejskim. Już 7 lipca los zmierzył mnie w I rundzie Ligi Europy z Kukesi, zespołem z Albanii który w 2017 sięgnął tam nawet po mistrzostwo (a w ubiegłym sezonie po Puchar Albanii). Zespół zawodowy, ze stadionem prawie trzy razy większym od The Rock (poczciwa Skała nie została zresztą dopuszczona do rozgrywek europejskich, graliśmy we Wrexham ). Nasze szanse bukmacherzy ocenili tak nisko, że nawet nie pokazano zakładów... Tymczasem wyjazd do Albanii zaczął się od naszego piorunującego ciosu! W drugiej minucie Dżejdżej wykorzystał podanie Pritcharda i PROWADZIMY W MECZU LIGI EUROPY!!! W 25 minucie Siwy Fuller zacentrował tak dobrze, że TYRAN PODWYŻSZYŁ WYNIK!!! I co teraz, znaffcy? No trochę racji mieli. Do 66 minuty Albańczycy wyrównali. Tym niemniej, remis na obcym boisku był wynikiem, który zgodnie ze starym banałem: "wziąłbym w ciemno". I bym głupotę zrobił, bo w 90 minucie Harry Fuller podwyższył na 3:2!!! Wracaliśmy z naszego debiutu ze zwycięstwem!!! W rewanżu (który miał być oczywiście dla Kukesi formalnością) całkowicie kontrolowaliśmy sytuację. Peate, Cartwright, Evans, Ofori: 4:2 i Drudzi w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Księgowy prawie dostał zawału: na konto klubu wpłynęło 206000 funtów, podczas gdy CAŁY budżet Cefn Druids to 200000... W drugiej rundzie znowu Bałkany, tym razem Czarnogóra. Przyszło nam się zmierzyć z czterokrotnym mistrzem tego kraju, Sutjeską. Wiedziałem, że to nie przelewki, a dostałem w międzyczasie cios w plecy: Albańczycy na pożegnanie kontuzjowali mi Dżejdżeja. Pierwszy mecz, na wyjeździe, był wielką nerwówką. Drużyna zagrała słabo, to Czarnogórcy byli bliżsi zwycięstwa... ale skończyło się na 0:0. Wszystko miało zdecydować się w Walii. Tam, 30 lipca 2020 Ofori załamał bukmacherów strzelając zwycięską bramkę z fenomenalnego podania jednego z nowicjuszy: prawego obrońcy Rhydiana Williamsa, wychowanka Swansea którego przejęliśmy z pośrednictwem Airbusa UK. 1:0 i awans DO TRZECIEJ RUNDY LIGI EUROPY!!! Tam czekają na nas już Young Boys, więc bajka się skończy. Ale klub i tak przeżył rewolucję: Jak mi nie podwyższą pensji z tych 220 funtów tygodniowo, to się chyba obrażę.
    2 punkty
  2. https://www.theguardian.com/football/2020/may/22/manchester-united-sues-football-manager-makers-over-use-of-name Co za śmieszki
    1 punkt
  3. Nie traktowałbym poważnie opinii tego typka, szybki google wskazuje, że ma poważne powiązania z alt-medem. Nie chce mi się debunkować większości twierdzeń z podsumowania, ale to bardzo mało zniuansowana i jednostronna opinia (porównywanie sytuacji Szwecji i UK tylko przez pryzmat lockdown vs. no-lockdown bez brania pod uwagę innych czynników jest niepoważne), a to że "children are not the transmitters of this virus" to zwyczajnie nieprawda (https://www.nature.com/articles/d41586-020-01354-0 Trudno się mu jednak dziwić, jako że jest onkologiem występuje tu konflikt interesów.
    1 punkt
  4. SEZON 2019/2020 – RUNDA WIOSENNA – KS WASILKÓW "Wiosna wybuchła mi w twarz" – piosenkę Organka mogli sobie zaśpiewać w szatni piłkarze Concordii Elbląg, którzy przyjechali do Wasilkowa na inaugurację rundy. Podbudowani czterema zwycięstwami z rzędu w sparingach piłkarze KS-u załadowali gościom z Elbląga cztery bramki, nie tracąc przy tym ani jednej. Podbudowani takim wynikiem tydzień później pojechaliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego na mecz z Lechią. Kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć ten mecz na własne oczy z pewnością nie żałowali, bo zostali świadkami niesamowitego popisu indywidualnego w wykonaniu Mateusza Jambrzyckiego. Nasz lewoskrzydłowy w 58. minucie wyprowadził Wasilków na prowadzenie w taki sposób: https://gyazo.com/9799f54f9455834833c609afe437b561https://gyazo.com/9799f54f9455834833c609afe437b561 Następnie do głosu doszli gospodarze, którzy strzelili 2 gole w 85. i 90. minucie. Gdy już się wydawało, że nic więcej w tym meczu się nie wydarzy, Jambrzycki dostał piłkę od Kobrynia i... https://gyazo.com/be3ea63717f836f20733d4df2e143e52 Po remisie z Lechią przyszły dwa kolejne – z Olimpią Zambrów i Zniczem Biała Piska. Następnie pokonaliśmy Sokoła Ostróda 3-1 (tak samo jak w poprzedniej rundzie) i podzieliliśmy się punktami z Legią II i Świtem Nowy Dwór. W tym drugim meczu znów dał znać o sobie Drągowski (longshots 3, przypominam): https://gyazo.com/4103e3f56b2152dd786d8829a173c55f Kwiecień zakończyliśmy zwycięstwem 2-1 nad outsiderami z Wysokiego Mazowieckiego. Pozostało 8 kolejek do końca rundy, a my nadal byliśmy niepokonani. Wtedy chyba po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że kwestia awansu wcale nie jest takim science fiction, jak sądziłem wcześniej. W tym przekonaniu utwierdziłem się po zwycięstwie 4-2 nad Hurganem Morąg oraz 2-1 nad Pelikanem Łowicz. Jan Pawłowski na dobre nabrał wiatru w żagle, a w strzeleckich popisach dzielnie towarzyszył mu Jakimiuk, który po sezonie przenosił się do Bełchatowa. Nerwową atmosferę wprowadziły kolejne 3 remisy, w tym ze słabymi Sokołem Aleksandrów Łódzki i Ursusem Warszawa (rozniesionym 4-0 w poprzedniej rundzie). Dzięki bramce Pawłowskiego z karnego pokonaliśmy skromnie Pogoń Grodzisk Mazowiecki. O tytule miał zadecydować bezpośredni pojedynek z Bronią Radom – zwycięstwo oznaczało, że KS Wasilków zajmie pierwsze miejsce w lidze. Mecz zaczął się dla nas w sposób wymarzony – Adrian Dąbrowski z Broni wyleciał z boiska już w 5. minucie. Sześć minut później nasz defensywny pomocnik Waldek Woźniak trafił w okienko bramki strzeżonej przez Jakuba Kosiorka – to była jego pierwsza, jakże ważna, bramka w sezonie! W 15. minucie było już 2-0 za sprawą Jambrzyckiego. Broń jednak nie zamierzała składać, nomen omen, broni. Kosiorek zaczął bronić fantastycznie – nie przepuścił kolejnych 13 strzałów w światło bramki. W 51. minucie Kacper Jedynak strzelił bramkę kontaktową, co wprowadziło pewną nerwowość, jednak goście nie byli w stanie zdziałać nic więcej. Dzięki temu wynikowi KS WASILKÓW AWANSOWAŁ DO II LIGI!!! Na ostatni, pozbawiony znaczenia dla kolejności w tabeli wystawiłem część graczy rezerwowych, w tym drugiego bramkarza. Zagrał fatalnie, przez co sezon zakończyliśmy jedyną w tej rundzie porażką 2-3 z Radomskiem. Nie było to jednak w stanie zepsuć mojego dobrego humoru. HATOR BUM BANG WCHODZI W SALONY AMATOR Jan Pawłowski został królem strzelców z 15 trafieniami na koncie. 8 goli padło z rzutów karnych – Janek, jak Bobek z Monachium, nie pomylił się ani razu. Motorem napędowym zespołu był Mateusz Jambrzycki – w 30 meczach strzelił 7 goli i dołożył 11 asyst. Soundtrack:
    1 punkt
  5. A nie masz obrazu pulpitu w iCloudzie?
    1 punkt
  6. Copa America 2044 Do Copa przystąpiliśmy z jednym zadaniem: wygrać. Pomścić finał MŚ sprzed dwóch lat i dać temu pokoleniu to, co się mu należy - złoto. W grupie trafiliśmy na Ekwador, Wenezuelę, Peru, Meksyk oraz Kolumbię. Z pierwszymi czterema wygraliśmy dość gładko, jednak Kolumbia sprawiła nam nieco kłopotów. Szybka bramka Enrique Ramosa, z mojego Espanyolu, ustawiła mecz i ostatecznie po ciężkiej walce przegraliśmy 2:3. Na szczęście nie miało to wpływu na kształt grupy ani awans. Wyszliśmy z pierwszego miejsca i trafiliśmy na Chile. Mecz rozgrywany na stadionie im. Jose Luisa Chilaverta w Luque nie pozostawił żadnych złudzeń. Rozbiliśmy Chile w pył 4:0 i oczekiwaliśmy na losowanie półfinałów. Tam - niestety - znów trafiliśmy na Kolumbię. Mecz z drużyną ojczyzny Rene Higuity i Carlosa Valderramy miał bardzo podobny przebieg do tego z fazy grupowej, tyle że... na odwrót! Nasz Misio wyprowadził nas na prowadzenie, rywal natychmiast wyrównali i bój toczył się dalej. Mimo drugiego gola dla Brazylii, Kolumbijczycy wyrównali z rzutu karnego po faulu Ovidio - z, a jakże, Espanyolu. Dopiero strzelona w końcówce bramka przez Naldo uratowała nas przed gehenną dogrywki. W drugim półfinale zmierzyła się Argentyna z obrońcami tytułu - Urugwajem - i gładko zwyciężyła 3:1 oszczędzając swych najlepszych graczy. Finał miał więc być typowym południowoamerykańskim Superclasico pomiędzy odwiecznymi rywalami: Argentyną i Brazylią. Stadion Defensores del Chaco w Asuncion, wypełniony kibicami obu zwaśnionych drużyn, nie mógł być świadkiem lepszego finału w naszym wykonaniu. Niestety, nie mógł w nim wystąpić Fabio Guilherme - uznany później najlepszym graczem turnieju. Nasz środkowy pomocnik przekwalifikowany z prawoskrzydłowego doznał kontuzji w półfinale. Festiwal joga bonito zaczął legendarny Ronaldo Sodre - ikona mojego Espanyolu i wielokrotny nominat do Złotej Piłki, obecnie piłkarz Manchesteru United. Ten sam, który dwa lata wcześniej wyprowadził nas na prowadzenie w finałowym meczu Mistrzostw Świata z Anglią. Roni uderzył perfekcyjnie z rzutu wolnego i nie dał szans bramkarzowi rywali. Gol ten został następnie wybrany drugim najładniejszym trafieniem turnieju. Dalej było już tylko lepiej. Tuż przed przerwą na 2:0 wyprowadził nas Adriano Jorge, idealny ofensywny pomocnik, który spełnia wszystkie moje kryteria: błyskotliwy, finezyjny drybler z tendencją do pięknej gry i nieziemskich podań. Chciało by się rzec, że już takich nie "robią". Dzięki temu został współkrólem strzelców z sześcioma trafieniami. Dodam, że była to de facto trzecia bramka w tym meczu, gdyż sędzia odgwizdał spalonego przy trafieniu głową Jose Wellingtona po rzucie wolnym Misio. Po przerwie dalej cisnęliśmy albiceleste i wkrótce Naldo podwyższył na 3:0. W końcówce meczu zdjąłem bohaterskiego Sodre, aby mógł otrzymać standing ovation. Wszedł za niego Netinho i w doliczonym czasie gry ustalił wynik meczu. 4:0 w finale to pogrom i solidna złota pieczęć w wykonaniu mojego dream teamu. Otavio Augusto - z mojej Boki - wybrany został bramkarzem turnieju, Fabio Guilherme - MVP, Adriano Jorge - ex aequo królem strzelców, jednak to cała drużyna zasłużyła na brawa. W Copa America wystąpiła cała 23-osobowa ekipa powołana na te rozgrywki. To co? Za 2 lata musi być złoto na Mundialu! Garść screenów poniżej: I na koniec, sam mistrz - Ronaldo Sodre: Dodam jeszcze, że swój wkład w tryumf mieli byli i obecni zawodnicy mojego Espanyolu, a także Boca Juniors: Espanyol: Fafa, Julinho, Misio, Jorge Luiz Steffens, Ronaldo Sodre, Ovidio Boca Juniors: Otavio Augusto
    1 punkt
  7. Dziś oficjalnie zakończyłem sezon 2022/23. Patrząc na skład WBA myślałem, że awans jest pewny i w dodatku powalczymy o pierwsze miejsce. Niestety, trochę siadła psychika w paru meczach, do tego Southampton złapało niesamowitą formę: I mogliśmy zająć maksymalnie drugie miejsce. Oznaczało to co najważniejsze czyli bezpośredni awans do Premiership, który zapewniliśmy sobie kolejkę przed końcem sezonu. Zarząd oczekiwał playoffów i awansu max za rok więc i tak uzyskałem ocenę B+ i potwierdziło się, że muszę rozegrać cały sezon by wygrać trofeum. Jedyne sezony gdzie niczego nie wygrałem to właśnie 2022/23 i pierwszy sezon w Altrincham, który rozpocząłem w listopadzie. Niewiele pozytywnego w sumie mogę powiedzieć. Piłkarze w teorii dobrze się zaadaptowali do taktyki z Altrincham, ale jest zdecydowanie zbyt agresywna by grać nią jako beniaminek Premiership. Na pewno trochę pozmieniamy i odejdziemy od dwóch napastników na korzyść jednego, dodatkowego CM. Ale to wyjdzie w planie zależnie od nabytków w okienku transferowym. Dostaliśmy od zarządu 42 mln funtów na transfery, co mieszając w budżecie i trochę sprzedając da nam realnie pewnie koło 80 milionów. To dobra kwota, ale żeby być zadowolonym w Premiership musiałbym wzmocnić każdą formację Mało co nam to jednak da w tym momencie ponieważ: No to sobie czekam. Ale na sam koniec muszę pochwalić samego siebie i Florina Andone. Kupiłem go po pasował jako PF do mojej taktyki, do tego osobowościowo wyglądał dobrze, a 7,5 mln funtów to moim zdaniem była promocja. No i miałem rację. Andone, nie dość, że strzelił najwięcej bramek w lidze (21) to jeszcze okazał się prawdziwym crunch playerem wygrywając nam w typowym Fergie Time przynajmniej dwa spotkania: Tak więc na pewno zostanie na przyszły sezon Czy ja zostanę w West Brom to się jeszcze okaże, zobaczymy co wyjdzie latem z dostępnych prac bo niespecjalnie tu czuje klimat, ale nie mam presji. W końcu zagram w Premiership, a to najlepsze co może być. Zgodnie z moimi oczekiwaniami Altrincham wygrało League Two zdobywając szalone 105 punktów i zaliczyli bezpośredni awans do League One kto wie, może się spotkamy w jakimś pucharze.
    1 punkt
  8. IV-V 2020 Końcówka sezonu rozpoczęła się od półfinału Pucharu Walii. Na The Rock w Cefn Mawr przyszła obłędna liczba 1262 kibiców, by zobaczyć starcie z naszym nemesis, The New Saints. Walijska Legia już była mistrzem, wcześniej zdobyła puchar ligi, teraz ten walec jechał po potrójną koronę. Zaczęło się od kompletnie zaskakującej bramki Naima Arsana, który wyprowadził nas na prowadzenie już w siódmej minucie. Rozdrażniony kolos z Oswestry ( ) zaczął napierać i tylko jakaś nadprzyrodzona pomoc pozwoliła chyba jedynie utrzymać to prowadzenie do przerwy. Początek drugiej połowy zaczął się jednak od naszych ataków... i TNS wykorzystali to, wyprowadzając morderczą kontrę. Enzo Robise, 1-1. Siedem minut później jednak przebudził się TYRAN. 2-1. I tak to się już skończyło. Pierwsze zwycięstwo nad TNS, finał pucharu Walii!!! Był przed nami jeszcze obowiązek dogrania do końca ligi, gdzie mimo wszystko też jeszcze graliśmy o stawkę: o wicemistrzostwo. Utrzymywaliśmy się na drugim miejscu jedynie dzięki lepszemu bilansowi bramek... Zaczęło się od meczu z Cardiff Metropolitan University, klubem który na początku sezonu tak boleśnie nas skarcił. Ale to było kiedyś. Teraz przebiegliśmy po akademikach z gracją cwałujących antylop gnu, osiągając wynik 4-2 (Jones, Fuller x2, Ofori). Przedostatni mecz był decydujący: z trzecim Connah`s Quay. Zwycięstwo niemal stuprocentowo zapewniało nam drugie miejsce... i osiągnęliśmy to, dzięki strzałowi Oforiego. Ostatni mecz był już formalnością, w której wystarczyło wysoko nie przegrać. Po raz ostatni spotkaliśmy się z TNS, by zremisować 0-0. Wicemistrz Walii! A miałem bezpiecznie się utrzymać Przy okazji, Tyran z 19 bramkami został królem strzelców... Jeszcze puchar. 2 V 2020 miałem szansę na zdobycie swojego pierwszego walijskiego trofeum. Moim przeciwnikiem było Penybont, z którym na koncie miałem dotąd porażkę i zwycięstwo. Mecz grałem z ułatwieniem, bo z nie do końca zrozumiałych dla mnie względów, rozgrywany był na The Rock. Przyszło 2118 kibiców!!! Kontrolowałem przebieg tego meczu, choć w pewnym momencie nerwy zaczęły mnie jednak trochę zawodzić: aż siedmiu moich piłkarzy otrzymało żółte kartki. Trafienia Oforiego i Peate`a rozwiały jednak wątpliwości.
    1 punkt
  9. SEZON 2019/2020 – RUNDA JESIENNA – KS WASILKÓW Moja przygoda z journeymanem nie jest nawet w małej części okazała jak dokonania kolegów wyżej, ale hej – każdy kiedyś zaczyna. Ja po dwóch falstartach z nieodpowiednim (zbyt dużym jak na możliwości mojego komputera) wyborem lig ostatecznie ograniczyłem się do 34 chyba rozgrywek z 12 krajów. Aby zwiększyć realizm, wgrałem sobie dodatek niższych lig polskich – nie chciałem zaczynać gry w Walii ani Szwecji i uznałem, że pierwsza oferta powinna przyjść z Polski. I rzeczywiście – krótko po rozpoczęciu kariery (bez licencji i doświadczenia) zostałem zatrudniony przez grający w III lidze KS Wasilków. Ta urocza podlaska miejscowość przywitała mnie obrazem nędzy i rozpaczy – tak mi się przynajmniej wydawało na samym początku, bo gra Watfordem w FM18 przyzwyczaiła mnie do luksusów. Zarząd postawił przede mną zadanie dzielnej walki o utrzymanie. Nie bez powodu – klub, jak słusznie zauważył @krzysfiol, ze stadionu przy najtrudniejszej do wymówienia ulicy w Polsce (Supraślskiej) był przez bukmacherów uznawany jako murowany kandydat do spadku. Taktycznie początkowo się miotałem. Uznałem, że nie ma sensu wymagać od moich piłkarzy niczego bardziej skomplikowanego od 4-4-2 i prostej, bezpośredniej gry. Zaczęło się obiecująco od skromnego zwycięstwa 1-0 nad Unią Skierniewice. Potem przyszły 3 remisy z rzędu (2-2 z Concordią Elbląg, z którą prowadziliśmy już 2-0) oraz dwa bezbramkowe z Lechią Tomaszów i mocną Olimpią Zambrów. Fartownie wygraliśmy jeszcze ze Zniczem Biała Piska (1-0 po karnym w 92. minucie). Indolencja w ofensywie zaczęła mnie irytować, więc postanowiłem wcielić w życie taktykę @verleeball. Efekt był piorunujący – wygraliśmy 3-1 na wyjeździe z Sokołem Ostróda. Typowany do spadku Wasilków po 6. kolejkach był niepokonany w lidze. Nieźle, jak na outsiderów! Szczęśliwa passa skończyła się jednak w meczu z Legią II – niby nie było widać aż tak dużej różnicy klas, ale szans stworzyliśmy sobie niewiele. Potem był bezbramkowy (znów!) remis ze Świtem Nowy Dwór. Mniej więcej wtedy uznałem, że ustawię zespół nieco inaczej, na wzór mojego Watfordu – z trójkątem w pomocy w postaci MEZ(A), BWM (S) oraz DP(D) za ich plecami. Kolejnych kilka spotkań zagraliśmy w kratkę, aż przyszedł 26 listopada i wyjazdowy mecz z Ursusem Warszawa. Wtedy ewidentnie coś zażarło – w pół godziny załadowaliśmy rywalom 4 gole! Potem było jeszcze lepiej – udało się pokonać lidera z Grodziska Mazowieckiego i nawet mimo głupiej wpadki z Bronią Radom (strata bramki w 4. minucie, czerwona kartka dla naszego obrońcy chwilę później) byłem zadowolony z naszej postawy. Ostatecznie granie w 2019 roku zakończyliśmy tak, jak je rozpoczęliśmy – zwycięstwem 1-0 nad Unią Skierniewice. Tak na dobrą sprawę trudno mi wyróżnić konkretnych zawodników. Najwięcej bramek ma na koncie niespełniona nadzieja Jagiellonii Jan Pawłowski, ale nie są to szalone liczby – 7 goli w 20 meczach, w tym 4 z karnych. Sporo wiatru na skrzydle robi ściągnięty za darmo Jambrzycki, a para Huczko – Naliwajko nieźle radzi sobie w obronie. Ewenementem w drużynie jest młody Drągowski, który pomimo tragicznych statystyk strzelił 4 gole, w tym takiego: W przerwie zimowej ściągnąłem jeszcze jednego stopera z Jagi, Płoszkiewicza. Do klubu dołączył też Patryk Kobryń – to pierwszy gotówkowy transfer za moich rządów. W przyszłość spoglądam w optymizmem – awans do II ligi jest raczej wykluczony (awansuje jedynie zwycięzca), ale miejsce w top 3 jest do ugrania. Soundtrack:
    1 punkt
  10. Cóż, dawno tu nie pisałem. Wbrew oczekiwaniom po pierwszej udanej rundzie, mistrzostwo przegraliśmy na finiszu, tracąc cztery punkty do River. Kariera ta jest przeplatana pechem tak okrutnym, jak cale moje FMowe i nie tylko życie. We wspomnianym sezonie grałem moją taktyką SO YOU WANT MOAR GOALZ?! czyli ultraofensywnym 4-2-4 z zygzakiem Vamiego. W ataku zdecydowałem się jednak na zmianę ról: Duarte zagrał jako Pressing Forward, a Nahuel Garcia jako Trequartista. To unikatowe połączenie dało im razem 58 (!) bramek, a kolejne 23 dorzucil schodzący z lewej strony napastnik Celiz. Niestety, pech sprawił, ze spadliśmy w końcówce na drugie miejsce. Był to też pierwszy i ostatni taki sezon tej trójki. Celiz odszedł od razu do Palmeiras, Duarte po kolejnym - dużo słabszym sezonie - za miliony do Brighton, a N. Garcia przez parę lat próbował dobić do tego osiągnięcia, jednak nie było mu to dane i ostatecznie został sprzedany do Argentinos Juniors. 2040/41 W kolejnym sezonie bardzo zainspirowałem się filozofią przestrzeni Johana Cruyffa, opisaną w discordowym hicie, czyli "Gegenpressing i Tiki-taka - jak rodził się nowoczesny europejski futbol". W związku z tym porzuciłem swoją klasyczną metodę gry slow & low, short & narrow, którą kultywowałem od kilkunastu lat. Ustawiłem drużynę w holenderską "choinkę" i postanowiłem wprowadzić nieco barcelońskiej krwi. Był to dopiero początek moich taktycznych kombinacji, te jednak opiszę w innym miejscu. Niestety, na nowe ustawienie przeszedłem dopiero od końca lutego, a wynikło to z fatalnego początku sezonu, odpadnięcia z Copa Libertadores z Universidad Catolica, a takze z Pucharu Argentyny z Velez Sarsfield. Potrzebowałem nowego pomysłu. Próbowałem przez pewien czas stosować wariant bez napastnika oraz płaskie 4-3-3, jednak dopiero zmiana na Angry Butterfly, inspirowane Cruyffem, przyniosła pożądany efekt. Bilans w lidze od zmiany taktyki to 9-0-4, z czego wszystkie porażki to mecze wyjazdowe. Widać było wyraźną dominację u siebie i niemoc poza domem. Trzeba było to zmienić. Objawiła się też nowa gwiazda - kolejny wychowanek - Gustavo Gonzalez - jednak i on zaliczył tylko jeden wybitny sezon. Ligę zakończyliśmy na trzecim miejscu. Oprócz tego, podczas Copa America 2040 odpadliśmy (jako Argentyna) w kuriozalny sposób po karnych z Peru i straciłem tę pracę. Na szczęście upomniał się o mnie lokalny rywal - Brazylia. Od momentu objęcia drużyny po Copie, wygraliśmy wszystkie mecze, aż do Mistrzostw Świata 2042. Dało nam to oszałamiającą serię 24 zwycięstw z rzędu. Byliśmy, obok Niemców, głównym faworytem do złota. 2041/42 Postanowiłem połączyć to co najlepsze w dwóch taktykach. Instrukcje drużynowe z Angry Butterfly połączyłem z ustawieniem SO YOU WANT MOAR GOALZ?!. Co prawda na dzień dobry pokonaliśmy Defensę y Justicię 5:0 w krajowym pucharze, to dalej nie było tak różowo. W momencie, gdy przegraliśmy 0:4 (!) z Talleres de Cordoba (!), wiedziałem, że czas co nieco pozmieniać... Kombinowałem z 4-4-1-1, rotowałem z "Motylkiem" i "SYWMG", ale wciąż wyniki nie przemawiały na naszą korzyść. Co prawda doskonale rozgrywał od tyłu Kaymarlison, który stał się pupilkiem @ajerkoniak z moich relacji, jednak to nadal było za mało. Graliśmy w Copa Sudamericana i nawet pokonaliśmy faworyzowane Corinthians. W końcu ściągnęliśmy wonderkida z Flamengo - Fernandao - dzięki czemu wycofałem jednego z napastników na pozycję AM i uczyniłem go głównym kreatorem. Niestety, prześladował nas pech i zakończyliśmy rozgrywki na dalekiej piątej pozycji. Co innego reprezentacja... Tak jak pisałem, Brazylia gromiła wszystkich! Na turniej do Niemiec jechaliśmy jako główni faworyci obok gospodarzy. Ci zresztą sensacyjnie odpadli z Hiszpanią, tracąc dwa gole w doliczonym czasie gry, a następnie przegrywając w dogrywce (!). Po wyjściu z łatwej grupy trafiliśmy na Australię, a następnie na... Polskę, która wyeliminowała faworyzowaną Holandię. Nie mieli z nami szans i dostali "czwórkę". Dalej była Francja i łatwe 2:0. Półfinał graliśmy z Hiszpanią, która świeżo co pokonała we wspomnianym dramatycznym meczu Niemców. Tu również doszło do dogrywki i nawet rzutów karnych, w których okazaliśmy się lepsi. Przełamaliśmy tym samym klątwę, gdyż zawsze dotychczas odpadaliśmy z wielkich turniejów albo po serii jedenastek, albo po dogrywce. Został nam jedynie finał, w którym zmierzyliśmy się z Anglią - obrońcami tytułu. Niestety - nie daliśmy rady. Po bohaterskim pojedynku, w którym prowadziliśmy 1:0, przegraliśmy 1:3, a złote medale otrzymali podopieczni... Clarence'a Seedorfa. Nam na osłodę zostało srebro. Nie pożegnałem się z kadrą i mam zamiar z nią wygrać Copa America 2044 oraz MŚ 2046. Stać nas na to! 2042/43 Kolejny sezon i kolejne eksperymenty taktyczne. Tym razem zaczęliśmy grać trójką obrońców. Raz wystawiałem płaskie 3-4-3, a raz 3-4-1-2. Oba te ustawienia spisywały się bardzo dobrze. Doszliśmy do półfinału Copa Sudamericana, gdzie mierzyliśmy się z Nueva Chicago - drużyną z naszej ligi, która do czołówki nie należy, ale potrafi napsuć krwi. Mimo zwycięstwa w pierwszym meczu 3:1, przegraliśmy rewanż aż 1:5! Moim szczytem eksperymentów był jednak mecz z San Lorenzo, który przegraliśmy... 1:7 (!), a postanowiłem w nim wystawić... trzech prawoskrzydłowych (!). Aż sześć goli strzelił nam Nicolas Granados, którego natychmiast podkupiłem i uczyniłem zawodnikiem Boki (podobnie jak Carlosa Donadella z Velez, który zaliczył z nami mecz życia rok wcześniej). To oczywiście nie był koniec eksperymentów taktycznych. Wkrótce wróciliśmy do 3-4-1-2, pokonaliśmy wielkie River Plate, jednak nadal nie potrafiliśmy utrzymać formy. Wiosnę graliśmy już ustawieniem z trzema środkowymi obrońcami, ale boczni pomocnicy zostali wycofani na pozycje wahadłowych, zaś trójka środkowych napastników została ustawiona szerzej. Przyniosło to zmianę na plus, zwłaszcza w Copa Libertadores, gdzie pognębiliśmy dwukrotnie Palmeiras. Wciąż jednak nie mogłem znaleźć miejsca w składzie dla wszystkich swoich znakomitych zawodników i wykrzesać z nich tego, co najlepsze. Wówczas wybuchła na Discordzie słynna dyskusja o kolorach i kwadratach, gdzie sprzeczałem się z @verlee i @ladem na temat wystawiania zawodników na nieswoich pozycjach. W końcu stwierdziłem, że czemu by nie? Nie miałem genialnych bocznych obrońców, za to mógłbym wystawić na tych pozycjach moich skrzydłowych z ofensywną rolą. Tak też się stało. Jeszcze zanim jednak do tego doszło, zmieniłem po raz kolejny ustawienie. Tym razem na 4-2-3-1 z pięcioma środkowymi pomocnikami (MC MC AMC AMC AMC) i ofensywnymi bocznymi obrońcami - wciąż bez Donadella i Garcii na tych rolach. Dzięki temu na wiosnę przegraliśmy tylko jeden mecz - z Velez - i to dlatego, że spróbowałem dwóch skrajnych AMC zagrać na pozycjach AML i AMR - właśnie po to, by zmieścić moich dwóch genialnych skrzydłowych. Sezon skończyliśmy na drugim miejscu, siedem punktów za River. Był to znaczący progres. 2043/44 Sezon, który zaczęliśmy od wspomnianej zmiany i wystawianiu Donadella i Garcii po bokach obrony. Ostra kampania w Copa Libertadores trwała aż do półfinału, gdzie mierzyliśmy się z obrońcami tytułu - Flamengo. Mimo remisu na wyjeździe, przegraliśmy jednak u siebie 0:1, a w finale Brazylijczyków pokonało - a jakże - River Plate. Dominacja tej drużyny przeniosła się z kraju także na kontynent. Wciąż szukałem idealnej roli dla mojego napastnika i starałem się wzmocnić skład. Przez cały sezon konsekwentnie stawiałem na 4-2-3-1, jednak w odmienionej wersji graliśmy jeszcze szerzej, jeszcze szybciej, bardziej bezpośrednio i pressingiem na całym polu gry, za to wąsko w obronie. Było więc to połączenie ofensywnych bocznych obrońców, mobilnych pomocników, zabójczego ofensywnego kwartetu oraz "cruyffistycznej" filozofii przestrzeni. Jedyne, co mam za złe sobie, to że chciałem w pierwszych meczach po przerwie zimowej jeszcze bardziej uofensywnić grę moich DR i DL, zmieniając im rolę. Niestety, przez to straciliśmy ośmiopunktową przewagę nad River i znaleźliśmy się na drugim miejscu. To było żółte światło ostrzegawcze. Powróciłem do tego, co przynosiło sukcesy i... w końcu się udało. Po 14 latach nieprzerwanej dominacji River, BOCA JUNIORS została mistrzem Argentyny! Kibice ze stadionu imienia Juana Romana Riquelme (tak, tak! nowa "Bombonera" dostała jego patronat!) czekali na ten tryumf dziewiętnaście lat! Całe pokolenie żyło w cieniu wielkiego rywala zza miedzy. Dzięki mnie mogą znów świętować! W Copa Libertadores póki co wyszliśmy z grupy i zobaczymy co jesień przyniesie. Podobnie jeśli chodzi o Copa America, które rozegramy po zakończeniu rozgrywek ligowych. Donadell i Garcia - nominalni skrzydłowi - przez ten rok wytrenowali sobie pozycję "D" i zaliczyli najlepszy sezon w karierze! Juan Garcia to zresztą największa legenda tego klubu. W tym sezonie pobił on rekord liczby meczów dla Boca Juniors. Oto i jego kariera: A, nota bene wygraliśmy też Puchar Argentyny
    1 punkt
  11. II-III 2020 Zaczęło się od IV rundy Pucharu Walii, gdzie rozlosowano mi niewygodny dla mnie Aberystwyth. Ten wariacki mecz zacząłem od 0-2 i 1-3, by ostatecznie skończyć na 4-3 (Arsan x2, Ofori x2). To szalone spotkanie było niestety zwiastunek kłopotów. Luty stał się dla mnie zdecydowanie najgorszym miesiącem w Druidach, w konferencji mistrzowskiej bowiem zaliczyłem trzy porażki z rzędu (z Barry 0-2, z Connah`s Quay 1-2 (Fuller) i z TNS 2-3 (Cartwright, Arsan)). Szczególnie ten ostatni mecz był dla mnie gorzki, Walijska Legia do 70 minuty przegrywała 0-2... Spadłem na czwarte miejsce. 29 II na pocieszenie przyszedł mecz ćwierćfinałowy Pucharu Walii z Llanrhaeadr. Tu różnicę klas było widać wyraźnie i odprawiliśmy przeciwników z wynikiem 3-0 (Cartwright, Ofori, Cotterill). Ten ostatni to siedemnastolatek z mojej młodzieżówki Ten drobny sukces natchnął chyba moich zawodników dobrą energią. Po trzech porażkach z rzędu, w marcu przyszedł czas na podobną serię ze zwycięstwami. 4-2 z Cardiff Metropolitan University (Fuller x2, Edge, Evans), 3-1 z Carmarthen (Jones x2, Oforie) i 3-0 z Barry (Evans, Ofori, Arsan) dało mi powrót na pozycję wicelidera. I pal licho z tym, że w międzyczasie TNS zapewniło sobie drugi tytuł mistrzowski, oni i tak byli poza moim zasięgiem (jedyny zespół w Walii, z którym nie mogłem wygrać).
    1 punkt
  12. Wszystko co piękne kiedyś się kończy - podobnie moja przygoda z Altrincham. Ale po kolei Sezon zaczęliśmy jako faworyci do pierwszego miejsca i choć mocno rotowaliśmy składem ze względu na inne mecze to udało się po 17 kolejkach, chwile przed moim odejściem, objąć prowadzenie. Jak widać - Fleetwood postawiło mocne warunki, ale myślę, że dowieźlibyśmy prowadzenie do końca sezonu. Znacznie poprawiła nam się defensywa, a dalej prowadzimy w strzelonych bramkach co cieszy. Jakby kogoś ciekawiło to w klubie dalej jest paru zawodników wyciągniętych z szóstej ligi Matthew Platt to dalej podstawowy obrońca, do tego co rok notował wyższą średnią: Podobnie James Jones, który był w klubie od sezonu 2017/18. Jednak moje największe zadowolenie przynosi Jordan Hulme, który najpierw dwa sezony bombardował bramki rywali w duecie z Ashley - Sealem, a obecnie w 9 meczach ma 2 bramki i 3 asysty. Gra w Altrincham od sezonu 2017/18 Poza indywidualnymi występami muszę się pochwalić tym co udało nam się zrobić w Carabao Cup. Zadebiutowaliśmy w tych rozgrywkach od 1 rundy gdzie zagraliśmy z Nottingham Forest. Legendarny klub grał w Championship i byłem ciekaw jak się sprawdzimy w starciu z rywalami dwie półki wyżej. Wynik i oceny mówią wszystko W następnej rundzie wylosowaliśmy rywali z ligi - Salford City. Odstawiliśmy ich do domu czterema bramkami. W trzeciej rundzie ponownie przedstawiciel Championship czyli Barnsley i ponownie pewny wynik. Czwarta runda była największym wyzwaniem. Nie dość, że znowu rywal z Championship to jeszcze mocne Reading. Szybko zaatakowaliśmy i Harkin strzelił już w 16 minucie. W drugiej połowie wydarzył się istny rollercoaster. Najpierw zgłupiał nasz skrzydłowy i dostał czerwoną kartkę w 49. minucie. Potem Platt wykorzystał SFG i strzelił na 2:0. Po stracie Williamsa przeszliśmy do defensywy i kontr. Jeden nieudany atak zakończył się golem kontaktowym Reading strzelonym w 67. minucie. Ale na szczęście na tyle było ich stać. Po losowaniu okazało się, że w ćwierćfinale zagramy z Newcastle, zajmującym 20 miejsce w Premiership i będące bez menadżera. Tego meczu nie doczekam, gdyż rozegra się w styczniu Co ciekawe Newcastle rozmawiało ze mną i Marcelo Bielsą o objęciu posady. Zamiast tego zdecydowali się na Michaela Johnsona z Birmingham. Mam dziwne przeczucie, że wybór któregoś z nas byłby dla nich lepszy. W Altrincham zbudowałem bardzo mocne podstawy. Jeszcze nie wiem kto mnie zastąpi, ale skład jest bardzo mocny i myślę, że nawet w Championship mógłby zdobywać punkty. Jest sporo pieniędzy na koncie klubu, a powinno wpaść na dniach więcej, gdyż 2/3 zawodników jest na celu klubów z Championship i nawet Premiership. Będąc w Altrincham zadbałem też o infrastrukturę. Już chyba trzykrotnie polepszaliśmy każdy możliwy obiekt, do tego rozbudowaliśmy stadion i poszerzyliśmy sztab o kilkanaście osób. W tej chwili jest on oczywiście najlepszy w Sky Bet League 2. Oczywiście z Altrincham odchodzę jako favoured personel i możliwe, że nawet w tej rubryce zostanę na jakiś czas Na sam koniec podaje taktykę, którą zawojowaliśmy dwie poprzednie ligi: Może nawet ją kiedyś przeanalizuje No i pora na nowy klub! Podwyżka do 8k funtów na tydzień, kontrakt na dwa lata i ponad 7 milionów funtów na transfery. Do tego możliwość pracy z Benem Mee, Christianem Kabasele i legendarnym Danny Welbeckiem. West Brom sobie całkiem dobrze radzi w Championship. Skład jest szeroki i raczej równy, pozwalający na parę stylów taktycznych. Zobaczymy co się uda zrobić, ale jest spora szansa na awans do Premiership. Mamy 13 punktów straty do Leeds, ale tylko 6 do drugiego Stoke. Nieźle sobie radzi defensywa, która straciła 17 bramek w 19 meczach.
    1 punkt
  13. XII 2019 - I 2020 Grudzień zaczął się od pogłębiania formacji naszej pomocy, gdyż Marbon Evans na razie przynajmniej, mówiąc oględnie, nie powala na kolana. Z wolnego transferu przyszedł do nas 21-letni Jordan Jones, wychowanek Swansea. Niestety, szybko się okazało, że Dżejdżej to maruda: ględzi, że ciągle linia pomocy ma za mało głębi, że nie rozumie, dlaczego mam takie poparcie wśród zawodników i (NAJGORSZE), że nie należy do żadnej grupy towarzyskiej. Nowy zawodnik nie należy do żadnej grupy towarzyskiej. Dżejdżej nie zachwycił w swym debiucie, którym była , porażka z Connah`s Quay. Mecz był wyrównany i zakończył się porażką 0-1. Jordan zagrał na 6.3... Już tydzień później przyszedł czas na możliwy odwet. Znowu Connah`s Quay, trzecia runda pucharu Walii. I zaczęło się bliźniaczo: znowu Holmes na początku meczu wciska mojemu Jonesowi bramkę z kilkunastu metrów... Tym razem jednak reakcja Druidów była prawidłowa: w 13 minucie Dżejdżej wreszcie pokazał swoje drugie, lepsze oblicze i huknął z 20 metra nie do obrony, w 22 minucie poprawił jeszcze Naim Arsan... Sześć minut później karny i jest 2-2. Duuuużo kopaniny następnie, strasznie dużo i w 93 minucie rezerwowy obrońca Pritchard strzela swoją pierwszą bramkę eVER DLA DRUIDÓW, 3-2 DLA NAS I ŻEGNAJCIE FRAJERZY. 60 sekund później, w 94 minucie Nomadzi wyrównali. Dogrywka. Zaczęło się od falowych ataków Pradawnych i już w czwartej minucie Harry Fuller, mój siwowłosy siedemnastolatek wbił czwartą bramkę. 4-3!! Siedem minut później przyszedł jednak remis i cały mecz zakończył się wynikiem 4-4. W karnych Michael Jones wyciągnął dwa strzały i mój odwet, w bólach, się dokonał. To nas napędziło na resztę grudnia. Przyszły trzy zwycięstwa: z Airbus UK 3-2 (Reilly, Jordan, Fuller), Newtown 1-0 (Ofori) i Caernarfon 2-0 (Cartwright, Arsan). Ten ostatni zespół w ogóle miał do mnie pecha, gdyż już 1 stycznia został przeze mnie pobity po raz drugi (2-1, Reed, Ofori), jak widać w tym meczu przebudził się nawet cholerny Reed, któremu znalazłem miejsce na prawym skrzydle... Czwartego stycznia przyszła niespodziewana porażka z Barry 1-2, honorowe trafienie Oforiego nie było w stanie uratować wyniku, ale nie skaziło to nam radości. Runda zasadnicza ligi zakończona została triumfem 4-1 z Aberystwyth, gdzie do hattricka Tyrana bramkę dorzucił jeszcze obrońca Peate. Efekt na chwilę podziału ligi na dwie grupy?
    1 punkt
  14. Nie udało mi się znaleźć innej pracy, więc nie pozostało mi nic innego, jak poprowadzić Spartak do kolejnych sukcesów. Na początku dosyć mocno zaszalałem na rynku transferowym. Superpuchar był pierwszym trofeum, które zdobyliśmy. W Lidze Mistrzów trafiliśmy na ekstremalnie trudną grupę, zajęliśmy trzecie miejsce, a w Lidze Europy odpadliśmy w ćwierćfinale z Lyonem. Drugim trofeum, jakie zdobyliśmy, był Puchar Rosji. Ligę zdominowaliśmy tak, że cieszyliśmy się z mistrzostwa na 6 kolejek przed końcem. Po tak udanym pobycie w Rosji przychodzi czas na nowe wyzwania. Dlatego rezygnuję i spróbuję znaleźć pracę w mocnym klubie ligi na zachodzie Europy.
    1 punkt
  15. X-XI 2019 Okres ten zaczął się od meczy z Aberystwyth, drużyną z dziewiątego miejsca walijskiej ekstraklasy. Graliśmy u siebie, więc rozpędzeni druidzi podeszli do meczu na luzie. Gnietliśmy gości niemiłosiernie (strzały 19-7)... i przegraliśmy 0-2 ? Fatalna gra Fullera, nieprzekonujący Ofori... co to ma być?!? Wątpliwości pogłębiły się po meczu z bardzo słabym Carmarthen. Wygraliśmy je 2-1 (Ofori, Arsan), ale bynajmniej nie przeważaliśmy (Bogu dzięki za karnego w 83 minucie). Już po meczu spadł na mnie kolejny cios. Okazało się... że w tym klubie trzech zawodników gra zupełnie bez kontraktu i za darmo! I jeden z nich ni z tego ni z owego, zamiast kontynuować ten zaszczytny wolontariat w Pradawnych, nagle skusił się na nędzne 350 funtów tygodniowo w Chesham gdzieś, w zdradzieckiej Anglii. Jego przeklęte miano to Harry Brazel, mój podstawowy pomocnik. Swoją drogą, ja zarabiam 220 funtów tygodniowo. Tzn niewiele mniej, niż na dwóch szkolnych etatach w Polsce. Moi nędzni scouci średnio mi pomogli w tym kryzysie. Jedyne co potrafili, to polecić mi kogoś na oko, bez odkrywania atrybutów. W ten sposób z wolnego transferu do Cefn Druids trafił Marbon Evans, siedemnastoletni Walijczyk z błyskotliwością... 1. "Obiecujący młody talent", tak go nazywali. W tej dramatycznej sytuacji pojechaliśmy do Cardiff, by zmierzyć się z wiceliderem, Cardiff Metropolitan University który już raz nas boleśnie skarcił. Było ciężko, ale skończyło się na 0-0. Gdy już jednak przez chwilę dałem się porwać złudzeniom, że kryzys zażegnany, październik pożegnał nas porażką w ćwierćfinale Pucharu Ligi z drugoligowym Llanelli Town. Całkowicie zasłużoną w dodatku. W listopadzie zagraliśmy tylko trzykrotnie i był to powrót do lepszej formy. Dwa zwycięstwa nad solidnymi przeciwnikami (Penybont i Bala), oba po 1-0 (za każdym razem strzelał Tyran) i porażka na wyjeździe z TNS (też 0-1) pozwoliła nam utrzymać trzecie miejsce w lidze, aczkolwiek czwarty Connah`s Quay ma już tyle samo punktów co my (a od spotkania z nimi właśnie zacznie się grudzień). Co gorsza, w zespole niejaki Jamie Reed, napastnik, zaczyna rozkręcać dramę o to, że nie gra (czyli, że jakimś cudem wolę Tyrana niż to drewno). Spójrzcie na jego nienawistny uśmieszek...
    1 punkt
  16. Airbus jak widze zaliczyl lot pikujacy. Ja wlasnie stawiam pierwsze kroki jako menadzer bez licencji i doswiadczenia. Aby zwiekszyc nieco realizm, zainstalowalem sobie dodatek nizszych lig polskich. W efekcie moim pierwszym pracdawca zostal klub KS Wasilkow, wystepujacy w trzeciej lidze. Zadanie postawione przede mna przez wladze klubu to rzecz jasna dzielna obrona przed spadkiem. Juz po objeciu klubu przyjrzalem sie blizej jego herbowi - mam spore przeswiadczenie, ze jest to dobry talizman:
    1 punkt
  17. IX 2019 Zaczęliśmy od TNS, "Walijskiej Legii" która w dziesięciu ostatnich latach mistrzem została... dziewięciokrotnie (i to na wyjeździe) Szybko okazało się, że ich reputacja nie jest z papieru: w ciągu kilkunastu pierwszych minut jedynie cud uratował mnie od straty dwóch bramek. Fatalnie grał mój młody (choć już siwy ) prawoskrzydłowy (który u mnie jest schodzącym napastnikiem) Harry Fuller, jeszcze gorzej prawy obrońca Iwan Cartwrigth, więc generalnie lewe skrzydło New Saints było jedną wielką autostradą przelotową dla ich zawodników ofensywnych. Ale zrobiliśmy remis 0-0!!! I nawet uspokoiliśmy grę w drugiej połowie (60% posiadania z niczego się nie wzięło ). Jeszcze jeden wyjazd, z trzecim w tabeli Connah`s Quay... i triumf 3-1! Niekwestionowany, znowu dominowaliśmy, częściej strzelaliśmy no i mieliśmy Tyrone Tyrana Ofori, który strzelił dwie bramki (trzecią dorzucił Joe Faux, Australijczyk). Szaleństwo trwało. 4-0 z Airbus UK (LOL, przy okazji rehabilitacja Fullera który dwukrotnie strzelił), 4-1 z Newtown... nagle znaleźliśmy się na czwartym miejscu w Cymru Premier Trzecia runda Pucharu Ligi dała nam okazję do rewanżu na Bala. Udaną! Co prawda mecz był megaciężki (i denerwujący), ale bramka Naima Arsana (lewy schodzący napastnik) dała nam zwycięstwo 1-0. Ważne, bo dało to awans do ćwierćfinału pucharu, a tego właśnie wymaga ode mnie zarząd. No ładnie, ładnie Zakończenie miesiąca to mecz ligowy z Barry. 264 kibiców na The Rock oglądało prawdziwy koncert Pradawnych, którzy nic sobie nie robili z tego, że Barry to trzecia drużyna w lidze. 4-0, przebudzenie Tyrana (2 bramki i asysta!)... NAJWIĘCEJ STRZELONYCH BRAMEK W LIDZE
    1 punkt
  18. Sezon 2020/21 dobiegł końca i trzeba przyznać, że rozegraliśmy go koncertowo O ile pierwszy mecz był wpadką (Harrogate zostało naszym nemezis w tym sezonie) tak następne już poszły gładko i zanotowaliśmy dwa niesamowite miesiące, a rozpęd sprawił, że choć pod koniec sezonu zdarzyło się zgubić jakieś tam punkty to mistrzostwo nie było zagrożone i zdobyliśmy je z rekordową ilością punktów i rekordowo niską liczbą porażek Naturalnie zostałem menadżerem sezonu. W lidze poszalał nasz cudowny duet. Ściagnięty za free Ashley - Seal cudownie się uzupełnił z Jordanem Hulme (najlepszym strzelcem poprzedniego sezonu) i razem szaleli niczym duet Cole - Yorke. Co ciekawe 3/4 asyst jakie zaliczył Hulme padło do Seala, a jedyne asysty Seala trafiły do Hulme Szaleliśmy także w FA Trophy bijąc parę ekip z wyższej ligi i ostatecznie na zapełnionym do granic możliwości Wembley: Sięgnęliśmy po tytuł i dublet niższych lig. Pierwszy raz w historii Altricham! Swoją drogą tak wyglądały statystyki na koniec sezonu naszego duetu: W trakcie sezonu zdobyłem licencje Krajowe od C do A i pod koniec udało mi się wyprosić od prezesa kurs na Kontynentalną C. Dodatkowo zaczęliśmy rozbudowę obiektów młodzieżowych i pozwolono mi na zatrudnienie dodatkowych osób do sztabu. Dokonaliśmy całkiem sensownych wzmocnień i jesteśmy faworytami do awansu jako beniaminek(!). Będę cały sezon obserwował inne kluby i spróbuje zdobyć dublet w nadchodzącym sezonie (znowu gramy w FA Trophy) i pokazać się w dalszych rundach FA Cup, ale nastawiam się na odejście po sezonie 21/22 z Altricham. Na koniec mój profil:
    1 punkt
  19. VIII 2019 Wierny przykazaniom św. Jurgena postanowiłem w Cefn Druids grać, jak wcześniej w LFC. Niestety, nie przewidziałem jednego: Pradawni nie mają defensywnego pomocnika, a ja mam zwyczaj, że w blokuję pierwsze okienko. No cóż, wstawiłem tam zwykłego pomocnika, Toma Reilly, który jakieś szczątkowe pojęcie na temat tej pozycji posiadał. Pierwszy mecz to jakiś lokalny puchar ligi. Wylosowano mi Llanhaeadr (jestem już oficjalnie zakochany w walijskiej piłce). Lokalni dziennikarze z gazet takich jak Zwierciadło Futbolu Walijskiego (LOL) wyśmiali mojego przeciwnika... tymczasem cztery na pięć pierwszych akcji to ich napór. OJEJ. Ale mam w składzie mocarza Tyrona Ofori, który niczym boski awatar znany jest z tego, że jego miejsce urodzenia jest "nieznane". Czarnoskóry dziewiętnastolatek strzelił dwie bramki, dwie dorzucili koledzy i debiut u Druidów miałem udany. Debiut w lidze, Carmarthen ( ). TYRAN zdemolował gości dwiema kolejnymi bramkami. Po tym zwycięstwie wpadłem w euforię. W dodatku wreszcie zgłosił się kandydat na asystenta (miałem tak przerażająco słabego, że z miejsca go pogoniłem), Roryego Fallona, nowozelandzką LEGENDĘ z 23 występami w reprezentacji i sześcioma bramkami. Potem przyszło otrzeźwienie, 1-3 z Cardiff Metropolitan University oraz 0-2 z Penybont (brak fajnych nazw to dla mnie zła wróżba). Z euforii w depresję. No cóż, postanowiłem zrezygnować z udawania, iż mam defensywnego pomocnika i przestawiłem go na normalnego, długodystansowego. W ostatnim dniu sierpnia starłem się z Bala. Dziennikarze ze Zwierciadeł tym razem rzucali mnie na pożarcie, ale... to ja jednak osiągnąłem przewagę (13 strzałów do 10, 63% posiadania do 37%). Tym bardziej szkoda, że tym razem skończyło się to remisem 2-2. Jestem na dziewiątym miejscu i nie wiem, jak długo jeszcze pociągnę.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...